Witam!
Rozdział powinien być jutro, ale mam sporo planów i nie wiem, czy znajdę chwilę na wrzucenie, dlatego dodaję dzisiaj :-)
Raz jeszcze przepraszam za tygodniową zwłokę. Wynagrodzimy wam to jakoś! Może w okolicy świąt? Przypominam również, że wraz z tym rozdziałem wracamy do systemu dwutygodniowego.
Zapraszam do czytania i komentowania!
_______________________________________________________________
Haniko
siedziała na niewygodnej kanapie i z nerwów wyłamywała sobie palce. Czuła bicie
serca. Chociaż właściwie, to dwóch. Jej własne waliło ze zniecierpliwienia i
przejęcia. To drugie, znacznie mniejsze, z ciekawości i ekscytacji.
Haniko miała
wrażenie, że czas stanął w miejscu. Spojrzała na zegarek, ale ten wcale nie
zaśmiał się wrednie i nie zatrzymał wskazówek. Mógłby być jeszcze bardziej
podły i zacząć się cofać, ale tego też nie zrobił. Mimo to wskazówki
przesuwały się wyjątkowo wolno, wręcz flegmatycznie. Patrzyła na nie raz za
razem, czekając na jakiś przełom. A kiedy ten w końcu nastąpił, uświadomiła sobie,
że po prostu na chwilkę przysnęła.
– Już
niedługo, skarbie – oznajmiła, z czułością głaszcząc wybrzuszenie pod materiałem
obszernego swetra. – Jeszcze tylko chwila.
I nie myliła
się. Po niespełna minucie rozległ się dzwonek do drzwi. Haniko zerwała się z
kanapy i, ignorując ból pleców, pospieszyła otworzyć. Spoconą dłoń wytarła o
spodnie i chwyciła klamkę.
Na progu stał
Sasuke z plecakiem opartym o nogę i bukietem w ręce. To były tulipany,
czerwone. Uśmiechnął się czarująco, dostrzegając jej minę na widok kwiatów.
– Miało być
ich pięć, jak liczba miesięcy, przez które mnie przy tobie nie było, ale uznałem,
że to stanowczo za mało. Kwiatów, nie miesięcy – wyjaśnił nieco zmieszany. –
Chciałem więc, by było ich tyle, ile tygodni byłem nieobecny, ale nie mieli aż
tylu w kwiaciarni. Nie w taką porę roku. Jest ich więc piętnaście. Uznajmy, że
to taka nasza szczęśliwa liczba, dobrze?
Haniko
potaknęła, z uwielbieniem spoglądając na róże. Zaraz… róże?
– Czy to nie
były…?
– Były. –
Sasuke pokiwał głową. – Pamiętasz, jak opowiadałaś mi o kwiatach? Róże to
miłość wieczna i niczym niezmącona, tulipany to jej bardziej ludzka odsłona.
Uczucie, które choć silne, wciąż do końca niepewne. A jeśli… ja nie chcę, by
tak było?
Haniko
zamrugała, kiedy odrzucił bukiet gdzieś za siebie i zrobił krok w jej stronę.
Chwycił ją za rękę, pociągnął do przodu, drugą zamykając drzwi. Potem przyparł
ją do ich powierzchni, obie dłonie układając po bokach jej głowy.
– Przyniosłaś
mi żółtego tulipana, oddałem ci czerwonego. Teraz przynoszę ci czerwone róże.
Co to oznacza?
– Nowy etap? –
wyszeptała, spoglądając mu w oczy.
Uchiha
uśmiechnął się, jedną dłonią wędrując do jej policzka. Przejechał po nim
opuszkami palców, a potem zawędrował niżej. Obrysował linię jej ust,
zatrzymując się z kciukiem przytkniętym do ich środka.
– Szorstkie –
wyszeptała Haniko, przymykając oczy.
– Styrane
wojną i nienawiścią. – Wykonał kolejny krok w jej stronę, tak, że ich ciała w
końcu się zetknęły. Kiedyś oznaczało to, że jego klatka piersiowa spotkała się
po prostu z jej biustem. Obecnie czuł lekki nacisk w okolicach podbrzusza.
Drugą dłonią zawędrował właśnie w tamto miejsce, delikatnie przejeżdżając po
wypukłości ukrytej pod swetrem. – Muszę ci coś powiedzieć.
Haniko
odsunęła jego palec od swoich ust i chwyciła jego twarz w swoje dłonie. Sasuke
się nie opierał. Przybliżył się tak bardzo, jak to było możliwe, teraz
spoglądając jej w oczy z bardzo bliskiej odległości.
– Co takiego?
– wyszeptała wprost w jego usta.
– Muszę ci
powiedzieć… – zaczął, muskając jej wargi swoimi. – Że bardzo, bardzo cię
kocham.
Shimanouchi
chwyciła go za kark i zachłannie wpiła się w jego usta. Westchnęła, kiedy
zaczął oddawać pocałunek i przejmować nad nim kontrolę.
Smakował
bosko. Pomimo wielu dni ciężkiej drogi bez dostępu do ciepłej wody i pasty do
zębów. Pomimo suchych i mocno spierzchniętych ust, które wręcz kaleczyły jej
własne. Pomimo chłodu, który wkradał się pomiędzy ich wargi, kiedy na moment odrywali
się od siebie.
– Zawsze będę
z tobą i tylko dla ciebie. Tylko dla was – wyszeptał pomiędzy pocałunkami,
przyciskając do jej czoła swoje własne. – Nawet jeśli będę twierdził inaczej.
– Co masz na
myśli?
– Chcę
powiedzieć, że ja też się czasem czegoś boję.
– Na przykład
czego? – Haniko westchnęła, czując jego gorący oddech na swoich wargach.
Zainicjowała pocałunek, ale Sasuke po krótkiej chwili się wycofał.
– Na przykład
tego, że wystarczy jeden błąd, by przekreślić wszystko to, co nas łączyło. Boję
się, że nie dostanę drugiej szansy.
– Druga
każdemu się przecież należy – wyszeptała, ponownie próbując połączyć ich usta.
Kiedy już jej się to udało, poczuła, że Sasuke uśmiecha się delikatnie.
– I tego się
trzymaj.
Haniko
obudziła się zlana potem. Zrzuciła z siebie koc, ale szybko zrobiło jej się
zimno, więc chwyciła go z powrotem, zarzucając sobie na ramiona. Dyszała ciężko
i dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że płacze.
Niemal
podskoczyła, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Odruchowo spojrzała na zegarek,
zdając sobie sprawę z tego, że zbliża się południe. Musiała przysnąć na
kanapie, podczas czytania książki.
Pukanie
rozległo się ponownie, zmuszając ją do wstania. Podeszła do lustra wiszącego
przy drzwiach i wytarła rękawem niechciane łzy. Przeczesała jeszcze włosy ręką,
nie chcąc wyglądać jak siedem nieszczęść i położyła spoconą dłoń na klamce.
Zaraz, zaraz…
spoconą? Kiedy uświadomiła sobie, że rzeczywistość zaczyna niebezpiecznie
przypominać koszmar, z którego dopiero co się zbudziła, serce zabiło jej
mocniej, a głowę ogarnęły wątpliwości.
– Haniko! –
Zza drzwi rozległ się zaniepokojony głos Itachiego.
Odetchnęła
głęboko i otworzyła drzwi, wpuszczając mężczyznę do środka.
– Przepraszam,
że tyle to trwało, spałam.
– Nic się nie
stało – powiedział Itachi, zaszczycając ją przyjaznym uśmiechem. – Hokage nas
wzywa.
– Wiesz, o co
może chodzić?
– Nie mam
pojęcia. – Pokręcił głową. – Coś się stało?
Haniko
spojrzała na siebie, krzywiąc się lekko. Miała na sobie ten sam pudroworóżowy,
dłuższy sweter, co we śnie i czarne legginsy do kostek. Strój domowy, w którym
bez przeszkód mogłaby stanąć przed Hokage, gdyby nie to, że czuła się w nim
teraz zwyczajnie nieświeżo.
– Dasz mi
chwilkę?
Uchiha
zapewnił ją, że mają czas, więc zdążyła wziąć jeszcze szybki prysznic, zmywając
z siebie brudy niedawnego snu. Ten koszmar był tak realistyczny, że niemal
czuła dłonie Sasuke, prześlizgujące się po jej ciele. Jego oddech parzył ją w
policzek, a głos dźwięczał w uszach.
I to był
bardzo, bardzo zły znak.
Pół godziny
później znaleźli się oboje w gabinecie Tsunade.
– Usiądź,
proszę. – Kobieta zwróciła się do Haniko, Itachiego pomimo wolnych krzeseł
postanawiając przetrzymać na stojąco. – Jak się czujesz?
Shimanouchi
uniosła brew, kątem oka spoglądając na stojącego obok Uchihę. Wymienili
zaniepokojone spojrzenia, z powrotem przenosząc wzrok na kobietę siedzącą za
biurkiem.
– Dobrze, a…
– Ataki
duszności? – spytała, zapisując coś na kartce.
– Faktycznie
trochę ciężej mi się oddycha, ale…
– Tak. –
Zanotowała Tsunade, nie podnosząc nawet wzroku znad papierów. – Coś jeszcze?
Haniko
skrzyżowała ręce na piersi, opadając na oparcie. Nie rozumiała, co miał na celu
ten wywiad i niespecjalnie miała ochotę go udzielać w towarzystwie osób
trzecich. Z Itachim była blisko, nawet bardzo, ale to wcale nie oznaczało, że
powinien uczestniczyć w tej rozmowie. Wręcz przeciwnie.
– Bóle
kręgosłupa, spuchnięte łydki i ogólne poczucie niewygody.
Hokage zamarła
z długopisem w ręku. Podniosła wzrok na siedzącą przed nią dziewczynę i spochmurniała.
– Shimanouchi,
nie drwij ze mnie.
– Przepraszam,
Hokage-sama, ale nie bardzo rozumiem, co to ma na celu. Nie nadwyrężam się,
przysięgam, a pracę w Akademii kończę w tym tygodniu. Do końca ciąży zamierzam
się oszczędzać.
Tsunade
odłożyła długopis i wychyliła się do przodu, opierając brodę na splecionych
dłoniach.
– Orochimaru
nie żyje – oznajmiła bez zbędnego wstępu.
Haniko
zamrugała. Gdzieś po swojej prawej usłyszała świst gwałtownie wciąganego
powietrza. Itachi nie wyglądał na przejętego,
bardziej, jakby kamień spadł mu z serca, a ulga zalała całe ciało. Dopiero
kiedy ich spojrzenia się spotkały, pojęła, co Hokage zamierzała im przekazać.
Pobladła, wciąż wpatrując się w Itachiego, który położył jej uspokajająco dłoń
na ramieniu.
– Do rzeczy. –
Zwrócił się do kobiety siedzącej za biurkiem.
– Sasuke z powodzeniem zakończył swoją misję.
Nie wyszedł z tego bez szwanku, więc minie dzień czy dwa, zanim wyruszy w
podróż powrotną, ale za maksymalnie pięć powinien dotrzeć do Konohy. Jutro
zamierzam powiedzieć mieszkańcom prawdę, żeby mieli czas się z nią oswoić. Uznałam,
że wam przyda się go nieco więcej.
Haniko poczuła,
jak dłoń na jej ramieniu się zaciska.
– Czy jest coś
jeszcze, o czym powinniśmy wiedzieć? – spytał.
– Raczej nie.
– Spojrzenie Tsunade prześliznęło się z niego na Haniko. – Wszystko w porządku?
Nie
odpowiedziała. Głos odmówił jej posłuszeństwa, więc po prostu pokiwała głową.
Serce waliło jej może odrobinę za mocno, ale poza tym czuła się dobrze.
Przynajmniej teraz wcześniejsze pytania o jej stan zdrowia zyskały sens.
Itachi przejął
odpowiedzialność prowadzenia rozmowy, ale nie spuszczał z niej wzroku.
– Co teraz
będzie?
– Z Sasuke?
Zostanie uniewinniony. Żeby przyciszyć ewentualne spory i protesty, zostanie mu
nadany medal za bohaterstwo i poświęcenie lub jakaś inna nagroda, która pomoże ludziom
zrozumieć powagę sytuacji. Wątpię, by pomimo mojej interwencji mieszkańcy
przyjęli go od razu z otwartymi ramionami, ale będzie sobie musiał z tym jakoś
poradzić. Przed przystąpieniem do misji został poinformowany, jak może wyglądać
sytuacja po jego powrocie, a jego kiepska sława wcale jej nie poprawia.
– Da sobie
radę – wtrącił chłodno Itachi. – Myślę, że nic więcej nas nie interesuje.
Haniko?
– Nie, raczej
nie. – Przełknęła ślinę. Teraz chciała już jak najszybciej stąd wyjść i zaszyć
się w swoim mieszkaniu.
Tsunade
zmierzyła ją uważnym spojrzeniem.
– Na pewno
wszystko dobrze?
– Tak –
odpowiedziała pewnie, podnosząc się z miejsca.
Hokage nie
zatrzymywała ich dłużej, wracając do swoich papierów. A raczej do udawania, że choć
trochę ją interesują, bo kiedy tylko zamknęły się za nimi drzwi, odepchnęła od
siebie dokumenty i zapadła się w fotelu.
– Odprowadzę
cię – oznajmił Itachi, kiedy znaleźli się na zewnątrz.
Haniko nie
oponowała. Pokiwała głową, nawet na niego nie spoglądając. Itachi spodziewał
się, że całą drogę przebędą w ciszy, każde pogrążone we własnych myślach, ale
tak się nie stało. Przetrawienie informacji o powrocie Sasuke, zajęło jej
najwyraźniej zdecydowanie mniej czasu niż jemu. Po jakichś pięciu minutach
drogi pociągnęła go za ramię w stronę najbliższej ławki. Kiedy usiedli
zwróceni przodem do siebie, uśmiechnęła się niemrawo.
– Mogę mieć do
ciebie prośbę?
***
Cztery dni
później, wszystko potoczyło się szybko i… niestety dosyć boleśnie.
Haniko
podziękowała Naruto za wizytę i odprowadziła go do drzwi. Ubierał się dosyć
ślamazarnie, paplając bez ustanku, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. I
chociaż zdawało jej się, że jest na to przygotowana od dawna, widok Sasuke
wstrząsnął nią bardziej, niż przypuszczała.
Uchiha stracił
kilka kilogramów i był tak nienaturalnie blady, że odcień jego skóry mocno
kontrastował z przydługimi włosami. To już jednak nie był zdrowy kontrast, a
sińce pod oczami też wcale nie dodawały mu kolorów. Na twarzy malowało się
wyczerpanie, a jednak na jej widok kąciki jego ust drgnęły, wykrzywiając się w
delikatnym uśmiechu. Ale to też trwało zaledwie krótką chwilę, bo już w
następnej pięść Uzumakiego przywitała się z jego szczęką, co skończyło się dla
niego bolesnym upadkiem.
– Kurwa –
warknął, wycierając rękawem krew, która pociekła mu po brodzie. Szybko stanął
na nogi i kiedy już miał naprzeć na Uzumakiego i oddać mu z nawiązką, został
brutalnie przyciśnięty do ziemi.
– Ty… ty… ty
dupku, ty! – Naruto potrząsnął nim, mocno trzymając za poły grubej kurtki. –
Przyjaciel, tak?! Ja pierdolę, jak mogłeś! – Lamentował, nie zważając na to, że
wydziera się już na cały głos.
Zanim jednak
zdołał coś jeszcze powiedzieć, Uchiha odepchnął go od siebie brutalnie i
dźwignął się na nogi. Naruto również nie czekał.
Haniko stanęła
między nimi, wyciągając ręce na boki i maksymalnie ich od siebie odsuwając,
uniemożliwiła kolejną wymianę ciosów. Uzumaki skrzywił się lekko, ale
posłusznie opuścił pięść, którą planował poprawić poprzednie uderzenie.
Shimanouchi położyła uspokajająco dłoń na jego ramieniu, a kiedy spojrzał jej w
oczy, poczuła, że nieco się rozluźnił. Odwzajemnił uśmiech, odsuwając się od
Uchihy na bezpieczną odległość.
– Pojebało
cię? – warknął tamten, spluwając krwią na świeży śnieg.
– Mnie? Ha! To
nie ja postanowiłem zgrywać bohatera, chociaż za grosz we mnie szlachetności! Za
to wszystko, co zrobiłeś Ha…
Haniko
przyłożyła mu palec do ust, automatycznie go uciszając. Naruto odetchnął kilka
razy głęboko, aż na jego obliczu ponownie wymalował się spokój.
– Okej, będę
się zbierał – oznajmił dużo cieplejszym tonem niż poprzednio, starając się
ignorować Sasuke, który przyglądał mu się z mordem w oczach, zaciskając pięści.
I już wydawało
się, że wszystko zacznie się od nowa, że jeden rzuci się drugiemu do gardła,
wyzywając od najgorszych, ale nastąpiła cisza. Naruto mógł w spokoju pożegnać
się z Haniko, a potem odejść niespiesznie, nie martwiąc się niespodziewanym
atakiem. Kiedy zniknął za horyzontem, Haniko odwróciła się w stronę Uchihy,
żeby sprawdzić, co się stało.
Sasuke zamarł
w zapewne dość niewygodnej pozie, nie odrywając wzroku od jej brzucha. Wydawało
się, że nawet zaprzestał mrugania, wpatrując się w niego, jak w obrazek. Ekspresja,
która pojawiła się na jego twarzy, nie była czymś, co Haniko chciałaby oglądać.
Zacisnęła usta i odwróciła wzrok.
– Wchodzisz?
Zamrugał,
wracając do rzeczywistości. Nie czekając na odpowiedź, Haniko weszła do środka,
a on w pospiechu chwycił swój plecak i pognał za nią, jakby obawiając się, że
zatrzaśnie mu drzwi przed nosem. Nic takiego jednak nie nastąpiło.
Haniko
obserwowała, jak przekraczając próg jej mieszkania, zachwiał się lekko. Nogi
zapewne odmawiały mu posłuszeństwa, ale stał dzielnie, nie pozwalając sobie na
okazanie słabości. Tylko bagaż pozwolił sobie zrzucić z ramienia i odstawić
przy szafce na buty.
– Ciepło
tutaj.
– U Orochimaru
było zimno? – zapytała, chociaż odpowiedź na to pytanie była wręcz oczywista.
Sasuke nie
odpowiedział. Podszedł bliżej, a ona dyskretnie cofnęła się w kierunku kuchni.
Kiedy wykonał kolejny krok w przód, ona zrobiła kolejny w tył. Dystans między
nimi się nie zmienił. Widząc, że to do niczego nie prowadzi, Sasuke odpuścił i
postanowił jednak oprzeć się o ścianę.
– Ciepło
przyjemnie rozluźnia, co?
Wzruszył
ramionami.
– Wobec tego,
okrutnie by było z mojej strony, gdybym zabierała ci twój cenny czas. Pewnie
chętnie byś się odświeżył i wreszcie porządnie wyspał.
Potaknął
ledwie zauważalnym kiwnięciem głowy. Haniko w tym czasie podeszła do schowka,
otwierając go na oścież i ukazując sportową torbę i siedem sporych kartonów,
upchniętych w ciasnej przestrzeni.
Te same, w
których przyniósł z domu swoje rzeczy, po tym, jak dowiedział się o ciąży. Zawierające
cały jego dobytek, o ile rzeczy materialne miały w tej chwili jeszcze jakieś
znaczenie.
Sasuke zamrugał.
– Czekaj… co?
Zamierzasz mnie stąd wyrzucić?
– Ja? Przecież
sam się wyniosłeś, traktując moje mieszkanie jak długoterminową przechowalnię.
– No przecież
ja nie… – zaczął ostrzejszym tonem, odrywając się od ściany, ale przerwała mu,
gwałtownym uniesieniem ręki.
Haniko
odwróciła się do niego plecami, podnosząc z ziemi parę skarpetek, która wypadła
z torby niechlujnie rzuconej na wierzch. Kiedy już włożyła je do środka,
zapięła ją na zamek i chyba zamierzała podnieść, ale w porę się opanowała.
– Wybacz, że
ci nie pomogę, ale nie mogę dźwigać. Chyba sam rozumiesz – oznajmiła, cofając
dłoń. – Oczywiście nie musisz wszystkiego zabierać od razu. Najpotrzebniejsze
rzeczy spakowaliśmy do torby, a po resztę wpadniesz, kiedy będziesz miał
ochotę. Raczej jestem w domu, ale jakby co, to dzwoń.
– Spakowaliśmy?
Haniko
odwróciła się przodem do niego i spojrzała mu w oczy.
– Itachi mi
pomógł. Potem zniósł wszystkie rzeczy i tymczasowo umieścił tutaj.
– Itachi… –
powtórzył szeptem po dziewczynie.
– Twój brat.
– Wiem, kim
jest Itachi – warknął.
– To miło, że
pamiętasz.
Przez chwilę
mierzyli się groźnymi spojrzeniami, ale w końcu Sasuke odpuścił.
– Haniko… –
wychrypiał i przełknął ślinę. – Ja… nie rozumiem.
– Ja też na
początku nie rozumiałam – oznajmiła, opierając się o framugę. – Być może
przeceniłeś mnie kiedyś, nazywając inteligentną. I ja samą siebie chyba też
przeceniłam.
Sasuke
zmarszczył brwi.
– O czym
mówisz?
– O tym, że
dużo wcześniej uświadomiłeś sobie, że to bez sensu. Mnie to zajęło nieco więcej
czasu, ale w końcu i do mnie dotarło. Nie masz we mnie wroga, jeśli tym się
martwisz.
Sasuke
przyglądał jej się z niezrozumieniem, którego nie zdołał lub zwyczajnie nie
chciał ukrywać.
– Powiadają,
że kto się czubi, ten się lubi, prawda? – kontynuowała niezrażona. – Odkąd się
poznaliśmy, dogryzaliśmy sobie na każdym kroku. Najpierw niewinnie, z sympatii,
potem jednak pomyliliśmy ją z czymś innym i niepotrzebnie daliśmy się ponieść.
Zgrywaliśmy seks-przyjaciół, a później zachciało nam się jeszcze zabawy w związek,
który nigdy nie miał szans przetrwać. Mam do siebie żal, że pomimo
doświadczenia na tym polu, okazałam się równie zielona, co ty, jeśli nie
bardziej. Teraz rozumiesz?
Sasuke
zacisnął mocno szczękę i dosyć opornie pokiwał głową.
– Jak uważasz
– odparł po chwili, podchodząc do schowka.
Haniko stanęła
przy drzwiach, nie chcąc wchodzić mu w drogę, ale i tak przechodząc obok, musnął
jej dłoń swoją. Pospiesznie cofnęła rękę, a kiedy zdała sobie sprawę z tego, że
reaguje zbyt nerwowo, skrzyżowała je na piersi.
– Myślę, że
nie ma też sensu udawać, że możemy zostać przyjaciółmi. Jesteś mi całkowicie
obojętny i…
Przerwała,
kiedy poczuła dłoń na policzku. Poprzedni dotyk tak wytrącił ją z równowagi, że
straciła czujność i nawet nie zauważyła, kiedy Sasuke znalazł się tak blisko.
Teraz patrzył jej w oczy, szorstką dłonią gładząc jej skórę. Kiedy zadrżała pod
wpływem tego dotyku, założył jej kosmyk włosów za ucho i cofnął dłoń.
– Właśnie
widzę.
– I… –
przełknęła ślinę – z odbiorem reszty rzeczy nie musisz się spieszyć. Wykonałeś
kawał dobrej roboty i należy ci się odpoczynek. Życzę ci wszystkiego
najlepszego.
Uchiha
podziękował mechanicznie, nawet nie siląc się na to, by zabrzmiało to
naturalnie. Jej wypowiedź też wcale taka nie była, a życzenia brzmiały wręcz
jak mowa wygłaszana na pogrzebie. A skoro nawet ona nie starała się brzmieć
szczerze, to czemu on miałby udawać wdzięcznego?
Sięgnął ręką
tylko po torbę i zarzucił ją na ramię. Z plecakiem na drugim i tak już będzie
mu wystarczająco ciężko i niewygodnie, dlatego na kartony nawet nie spojrzał.
Haniko
zatrzasnęła drzwi, kiedy tylko przekroczył próg i znalazł się na zewnątrz.
***
Po kolejnych
kilkudziesięciu minutach drogi Sasuke naprawdę zaczął żałować, że nie zgadzał
się na te wszystkie postoje, które medycy proponowali mu w drodze powrotnej do
wioski. Na początku grzecznie, potem groźbami.
– Uchiha,
chcesz wylądować w szpitalu zaraz po dotarciu do Konohy?!
Jednak na nim
nie robiło to specjalnie wrażenia, dalej więc ignorował narzekania ze strony
reszty zespołu, a przede wszystkim medyka, który groził mu utratą zdrowia. Do
wioski bardzo mu się spieszyło i chociaż podczas powrotu tego nie czuł, teraz
miał już pewność, że się przeforsował.
Do rezydencji
Uchiha szło się kilkanaście minut. Zazwyczaj. Jemu zajęło to teraz niemal pół
godziny, a całą drogę towarzyszyła chęć, by się zatrzymać i zdrzemnąć w byle
jakich krzakach. Nogi miał jak z waty. Na jednym ramieniu ciążyła mu torba, na
drugim plecak. Powieki same się zamykały, a rany poniesione w walce piekły
niemiłosiernie i nie dawały o sobie zapomnieć. Sasuke wolał nawet się nie
zastanawiać, jak wygląda. Radował się faktem, że było już dosyć późno i
praktycznie na nikogo się po drodze nie natknął. Zagłuszył też wszystkie myśli
o tym, co będzie, jak już dotrze do dzielnicy Uchiha. Ojciec go nienawidził.
Mikoto i Itachi na pewno się martwili, ale nie spodziewali raczej, że po tym
wszystkim wróci z podkulonym ogonem do domu.
Sasuke
przystanął i zacisnął mocno pięści. Prawie o tym zapomniał…
Itachi się
spodziewał.
Uświadomienie
sobie tego jeszcze bardziej pogorszyło mu humor, ale i przy
okazji dodało nieco siły, by mógł przeć dalej.
Kiedy dotarł
do dzielnicy Uchiha, było już naprawdę późno. W domach paliły się światła, ale
po ciemnej ulicy nie kręcił się nikt. Sasuke zakręciło się w głowie, kiedy do
jego nozdrzy wdarł się zapach ciepłej kolacji. Z jednego domu pachniało
smażeniną, z drugiego gotowanymi warzywami i słodkawym sosem. Żołądek ścisnął
mu się niesamowicie, kiedy wyobraził sobie matkę stojącą przy garach,
przygotowującą z okazji jego powrotu jego ulubioną zapiekankę z pomidorami.
A jednak kiedy
znalazł się przed drzwiami, zawahał się, zanim odważył się zapukać. Czekając,
aż ktoś mu otworzy, poklepał się po policzkach, chcąc odzyskać choć trochę
kolorów. Bo jeżeli wyglądał tak samo blado, jak się czuł, to istniała szansa,
że wywoła swoją osobą falę współczucia nawet w Fugaku, a tego mimo wszystko
bardzo, bardzo by nie chciał.
– O – usłyszał
i dopiero wtedy podniósł wzrok. Chyba naprawdę przysypiał na stojąco, skoro nie
dosłyszał dźwięku otwieranych drzwi.
Mikoto
przyglądała mu się, a na jej twarzy odmalowała się cała gama najróżniejszych
uczuć. Od zaskoczenia, przez zmartwienie, aż po… rozczarowanie? Zanim się
odezwała, zacisnęła usta, a jej spojrzenie zobojętniało.
– Sasuke –
wypowiedziała jego imię ze stoickim wręcz spokojem. – Mogę ci w czymś pomóc?
No, tego to
się zdecydowanie nie spodziewał.
– Ja… –
zaczął, przełykając ślinę.
Nagle poczuł,
że nabroił. Mikoto przyglądała mu się wyczekująco, trochę ze
zniecierpliwieniem. On zaś nie potrafił się odezwać, przyglądając się matce.
Zamrugał parokrotnie, przekonany, że wyobraźnia płata mu figle, ale wyraz
twarzy kobiety się nie zmienił. Oczy były zimne, kąciki ust ani drgnęły. Sasuke
nie przypominał sobie, kiedy po raz ostatni widział ją w takim stanie i co
wówczas przeskrobał. Musiał co najmniej kogoś zabić.
– Chciałeś
czegoś? Bo wiesz, jest pora kolacji i Fugaku czeka, aż podam jedzenie do stołu.
Sasuke się nie
odezwał. Nie miał odwagi.
Mikoto
westchnęła i zwróciła się w kierunku schodów.
– Itachi!
Mógłbyś tu na chwilę pozwolić?
Odeszła,
zostawiając drzwi otwarte, ale Sasuke nie śmiał przekraczać progu. Stał jak
słup, czekając na powrót matki. Zamiast niej, w drzwiach pojawił się zawołany
Itachi i zmarszczył brwi na jego widok.
– Lepiej, żeby
ojciec cię tu nie widział – oznajmił, zamiast się przywitać. – Po co przyszedłeś?
Zimne oblicze
starszego brata nie robiło na nim jednak takiego wrażenia jak Mikoto. Szybko
się pozbierał i dumnie wyprostowany.
– Już ty
dobrze wiesz, po co – warknął, zaciskając pięść na trzymanej w ręku torbie. –
Nic nie powiesz?
Itachi łypnął
w stronę torby brata, po czym oparł się o framugę i z grobową miną spojrzał
wprost na Sasuke. Brwi miał zmarszczone, usta zaciśnięte i to spojrzenie –
karcący wzrok pana domu, którego Itachi tak nie znosił.
– Co mam ci
powiedzieć? Podjąłeś decyzję, teraz ponosisz jej skutki.
– Nawet ty…
– Co ja? –
przerwał mu chłodno. – Nie jesteś już dzieckiem. Przyszedłeś tu w jakimś
konkretnym celu, czy tylko po to, by się naprzykrzać matce i kłócić ze mną?
Sasuke spiął
się. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zupełnie nie wiedział, co. W końcu
palnął pierwszą rzecz, która przyszła mu do głowy i która być może nigdy nie
powinna jej opuszczać:
– Żałuję, że
mam takiego brata.
Itachi nie
wydawał się jednak specjalnie dotknięty. Nawet nie drgnął, uważnie przyglądając
się zmęczonemu Sasuke, który hardo patrzył mu w oczy, starając się stać prosto
i nie wyglądać, jakby miał się lada moment przewrócić.
– Spójrz
lepiej na siebie – odpowiedział po chwili i, nie czekając na reakcję młodszego,
zamknął mu drzwi przed nosem.
***
Keiko jadła
właśnie kolację, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Przełykając ostatni kęs kanapki,
zerwała się z krzesła, by sprawdzić, kto to.
Na dworze
panował mróz, ale jakoś specjalnie jej to nie przeszkadzało w tym, by hasać po
domu w krótkich szortach i bezrękawniku. A kiedy zobaczyła, kto stoi na
wycieraczce, uderzenie zimna tym bardziej nie zrobiło na niej wrażenia.
– Sasuke! –
krzyknęła wesoło i zanim zdążyła pomyśleć, rzuciła mu się na szyję.
Uchiha
zachwiał się pod wpływem nieoczekiwanego ataku, ale szybko odzyskał równowagę.
Na początku stał jak kołek. Dopiero kiedy uświadomił sobie, że oplata go
ciepłe ciało, którego właścicielka nic sobie nie robi z panującego na dworze
zimna, drgnął.
Odkąd wrócił
do Konoha, Keiko była pierwszą osobą, która ucieszyła się na jego widok. Nigdy
nie byli specjalnie blisko, a jednak jego wizyta naprawdę musiała sprawić jej
radość, skoro zareagowała w ten sposób. Sasuke upuścił plecak i torbę, a potem
nieśmiało objął ją w talii.
Keiko
pachniała świeżością i cytrusowym mydłem. Chociaż prawdopodobnie pachniały tak
tylko jej włosy, które pod wpływem silniejszego podmuchu, naszły mu na oczy i
niemal całkowicie zasłoniły widoczność. Mocniej przycisnął ją do siebie,
czując, że jej ciało zaczyna powoli drżeć. Po krótkiej chwili oderwali się od
siebie, Keiko przeczesała włosy i objęła się ramionami.
– Zimno –
stwierdziła, posyłając mu szeroki uśmiech, chociaż Sasuke miał wrażenie, że
najmocniej cieszą się jej oczy. – Właź.
Keiko
szczerzyła się tak do niego, póki nie przestąpił progu i nie znalazł się w
zasięgu światła. Mina trochę jej zrzedła, kiedy dostrzegła, w jakim był stanie.
Jakby sam kiepski wygląd nie wystarczał, od jakiegoś czasu jeszcze płytko
oddychał.
– A ty to nie
powinieneś czasem najpierw się przespać, zanim odwiedzisz starych znajomych?
Sasuke
wzruszył ramionami. Kiedy jednak dostrzegł, jej zaniepokojone i zmartwione
spojrzenie, poczuł, że coś w nim pęka Jego maska zaczęła się kruszyć, a on
nie miał już siły dłużej udawać. Postawił swoje bagaże przy drzwiach i opadł na
podłogę tuż obok nich.
Z początku
tylko milczał, wlepiając wzrok gdzieś w podłogę. Parę razy przełknął ślinę, ale
z jego gardła nie wydobyła się ani sylaba. Czuł się bardzo słabo i gdyby mógł,
najchętniej zasnąłby tu i teraz, nie zważając na pozycję.
Keiko podeszła
bliżej, ale zanim zdołała go dotknąć, chwycił ją za łokieć i odsunął jej rękę.
– Chętnie bym
to zrobił, gdybym miał gdzie.
– Aha? –
wypaliła Keiko, spoglądając na niego z zaciekawieniem. – A czemu nie jesteś u…?
– Gdzie? –
warknął, podnosząc wzrok.
– No u Haniko?
Albo w domu? Mikoto, na pewno zamartwiała się na śmierć.
Sasuke
prychnął i odwrócił głowę, nie potrafiąc dłużej patrzeć jej w oczy.
– O… czyli
nie?
– Nie –
warknął. – Haniko gdyby mogła, to wystawiłaby moje bagaże za drzwi, ale że to
by było nie w porządku, to schowała je w schowku. Matka skrzywiła się na mój
widok i potraktowała, jak kogoś obcego, a rodzony brat zatrzasnął mi drzwi
przed nosem. A może powinienem być u najlepszego przyjaciela? Nie, bo Uzumaki z
radości na mój widok wolał dać mi w zęby.
– Hm.
– Hm? –
powtórzył po niej Sasuke, wstając z podłogi. – O nie, tu się nie ma nad czym
zastanawiać! Człowiek się poświęca, prawie pół roku spędza w wilgotnych,
ciemnych podziemiach, narażając życie i niemal zapominając, jak wygląda słońce,
a potem wraca i jeszcze wszyscy mają o to pretensje! A gdzie wdzięczność, do
cholery?
Keiko słuchała
tego niewzruszona. Szepnęła tylko cicho pod nosem, że coś o tym wie, a potem
jej oblicze rozjaśnił uśmiech.
– Więc uznałeś,
że przyjdziesz do mnie, zrobisz z siebie ofiarę i pozwolę ci tu zostać? Okej,
udało ci się, ale…
Machnęła ręką,
dając mu do zrozumienia, żeby się rozejrzał. Sasuke niechętnie ogarnął wzrokiem
panujący wokół bałagan. Chociaż słówko „bałagan” nie było może najlepszym
określeniem. Walających się tu i ówdzie gratów nie było tak wiele i to raczej
kurz rzucał się w oczy, gdziekolwiek nie sięgnąć wzrokiem. Pomieszczenie było
zaniedbane i, jak Sasuke zdołał się szybko domyślić, nie ono jedno w całym
domu. Keiko nie hodowała może pustych pudełeczek po ramen, ale okazała się w
zachowaniu czystości niewiele lepsza od Uzumakiego.
Z każdą
kolejną chwilą, usta Sasuke zaciskały się coraz bardziej. Prześlizgiwał spojrzeniem po pomieszczeniu, nie kryjąc zniesmaczenia tym, co widzi.
– Mam robić za
sprzątaczkę?
– Pokojówkę, jeśli
wolisz – sprostowała, rozbawiona swoim drobnym żartem.
– Dwa
tygodnie.
– Co?
– Rozejrzyj
się. Tu jest taki syf, że posprzątanie tego zajmie mi… dwa tygodnie.
– Wolno
sprzątasz, Uchiha.
– Bo
dokładnie.
Keiko odczekała,
aż Sasuke odetchnie kilka razy, a emocje opadną, po czym chwyciła go za rękę,
zwracając na sobie uwagę i uśmiechnęła się radośnie. Zmarszczył brwi, ale nieśmiało
odwzajemnił uśmiech, chociaż więcej w nim było zmęczenia niż wesołości.
– Okej –
powiedziała Keiko i pociągnęła go w głąb domu. – Tu jest łazienka. – Wskazała
palcem odpowiednie drzwi i odwróciła w stronę kuchni. – Wykąp się, a ja ci
zrobię coś do jedzenia. Potem pomyślimy, gdzie cię ulokować.
Uchiha skinął
głowa, a kiedy dziewczyna puściła jego rękę, wrócił po swoje rzeczy. W czasie
kiedy on szukał czegoś, co nadawałoby się do spania, Keiko wygrzebała skądś
czysty puchaty ręcznik, zostawiając go na pralce.
Sasuke przez
długi czas nie miał ochoty wychodzić z wanny, tak mu było ciepło i błogo. I gdyby
nie świadomość, że woda kiedyś ostygnie i doświadczenie przestanie być kojące,
mógłby się w niej nawet przespać.
Rozluźniony i
zrelaksowany, a przede wszystkim czysty, udał się do kuchni, w której Keiko
przygotowywała dla niego coś ciepłego do jedzenia. Po zapachu domyślił się, że
będzie to najprawdopodobniej jajecznica. Kiedy usiadł przy stole, dziewczyna odwróciła
się do niego i postawiła przed nim kubek z gorącą herbatą.
– Lepiej
wyglądasz – stwierdziła. – A skoro już przestałeś wzbudzać litość, chyba
powinnam się jeszcze zastanowić nad naszą umową. Tydzień?
– Dwa. I bez
dyskusji.
Chwilę później
wylądował przed nim jeszcze talerz z jajeczną breją, a Keiko usiadła
naprzeciwko.
– I pomyślałby
ktoś, że to ty jesteś przyparty do muru, a i tak dyktujesz mi warunki.
Sasuke
wzruszył ramionami i w pośpiechu zaczął spożywać posiłek. Danie nie były
najlepsze, więc pewnie, gdyby nie był tak bardzo głodny, głośno skomentowałby
kulinarne umiejętności Keiko. Czy naprawdę żadna dziewczyna, którą znał, nie
potrafiła przygotować czegoś naprawdę smacznego? Bo jadalne, to i było, ale
niewiele więcej dobrego można było o tym powiedzieć.
Co się stało z
takimi kobietami jak jego matka?
– Opowiadaj –
zarządziła Keiko, kiedy z jego talerza zniknął już cały posiłek, a ona
pospiesznie wrzuciła go do zlewu, nie kwapiąc się, by pozmywać.
– Co?
– No wszystko.
Jak misja i w ogóle. No i jak to wyszło dziś z Haniko i… sam wiesz.
Sasuke
zacisnął usta. Nie miał najmniejszej ochoty o tym mówić, a jednak był jej chyba
coś winien. Choćby jakieś zdawkowe informacje, by zaspokoić jej ciekawość.
Zastanawiał się przez chwilę, jakby najlepiej to ująć, aż w końcu…
– Dobrze –
odpowiedział lakonicznie.
Keiko
przyglądała mu się, najwyraźniej oczekując kontynuacji, ale Uchiha stanowczo
zbyt długo milczał.
– No bez jaj,
tylko tyle?
– Zabiłem
Orochimaru. Żyję, mam wszystkie ręce i nogi. To chyba dobrze, prawda? –
warknął. Po chwili jednak się zreflektował i powiedział już spokojniej: –
Haniko mnie skreśliła, czego w sumie mogłem się spodziewać. Nie przewidziałem
tylko, że… reszta też potraktuje mnie w ten sposób.
– Reszta,
czyli Mikoto i Itachi?
W odpowiedzi
Sasuke spojrzał na nią wilkiem.
– No w sumie –
odezwała się po chwili. – Ale z drugiej strony, to nie wiemy wszystkiego.
– My?
– Nooo… nie
wiemy, co tu się działo, kiedy nas nie było – powiedziała, ale kiedy nie
dostrzegła zrozumienia na jego twarzy, dodała: – Bo ja też byłam na prawie
półrocznej misji i wróciłam w sumie przed tygodniem. Chyba się trochę
pozmieniało.
Sasuke nic nie
powiedział. To przynajmniej wyjaśniało, skąd ten bałagan, tony kurzu i pajęczyn
w każdym pomieszczeniu. Chociaż szczerze wątpił, by dziewczyna wysprzątała dom,
gdyby wróciła i miesiąc wcześniej.
– Rozmawiałaś
z…?
– Z Itachim? –
Domyśliła się, a kiedy Sasuke skinął głową, kontynuowała: – Ano. Ale nie o
tobie ani Haniko, więc nic nie wiem.
To niedobrze,
pomyślał. Nie przyszedł co prawda do Keiko, bo była skarbnicą wiedzy, ale
liczył, że przy okazji tego, czy owego się dowie. Takiej gadule, jak ona, prędzej
czy później wymsknęłoby się nawet coś, o czym wspominać nie powinna.
Odburknął coś
pod nosem i zaczął się bawić pustym kubkiem po herbacie.
– To przez to,
że nie mogłeś jej powiedzieć?
Sasuke
spojrzał na nią w zdziwieniu, ale po chwili zrozumiał, o co pytała. A raczej, o
kogo. Zacisnął usta i nie odpowiedział.
– Mogłeś?!
Aleś ty głupi! Dlaczego tego nie zrobiłeś?
– Nie twoja
sprawa.
Ona jednak nie
odpuściła. Pochyliła się nad stołem i bez skrępowania wlepiała w niego
spojrzenie. Sasuke miał ochotę odwrócić wzrok, widząc jej wielkie oczy
przyglądające się mu z wyczekiwaniem, ale uznał, że zostałoby to uznane za
słabość.
– Nie
powiedziałem, bo niczego by to nie zmieniło – wyjaśnił pokrótce.
– Nie no, w
ogóle. – Keiko przewróciła oczami. – Gdybyś nie mógł tego zrobić, to jeszcze
rozumiem i ona być może też by zrozumiała. Ale skoro zataiłeś prawdę i po
prostu uciekłeś, to grubo. Powiem ci, że masz co odkręcać. No i nie
zazdroszczę.
Sasuke poczuł,
że podnosi mu się ciśnienie. Nachylił się nad stołem, spoglądając na nią wilkiem.
– Słuchaj,
umawialiśmy się, że nie wezmę żadnej długoterminowej misji. Póki jestem na
rozkazach Hokage, mam prawo zrezygnować, jeśli coś mi się nie spodoba i Haniko
doskonale o tym wie. A mimo to, ja wziąłem to zadanie, więc bez różnicy, czy
bym jej o tym powiedział, czy nie.
– Jest
różnica, bo może i by się wściekła, że złamałeś umowę, ale miałaby czas się z
tym oswoić i, prędzej czy później, by jej przeszło. No, istnieje też możliwość,
że od razu wyrzuciłaby cię na bruk, ale nawet wtedy twoja sytuacja
prezentowałaby się lepiej niż obecnie. Z czasem by ochłonęła, wierz mi, a już
na pewno doceniła to, że byłeś z nią szczery.
Sasuke
milczał, wlepiając wzrok w pusty kubek.
– Nie
wspominając o tym, że oszczędziłbyś jej sporo stresu. Ty wiesz, co tu się
działo, jak zniknąłeś? Przecież ona…
Sasuke nie
chciał tego słuchać, nie chciał wiedzieć. Wstał gwałtownie od stołu, ale zanim
zdążył się ulotnić, Keiko złapała go za rękę i pociągnęła z powrotem.
– Weź się tak
nie nabzdyczaj od razu. – Posłała mu swój najlepszy uśmiech. – Nie oceniam cię,
tylko uświadamiam. Będę trzymała kciuki, żeby udało ci się to wszystko
odkręcić. O, patrz. – Pokazała mu dłoń, którą zacisnęła wokół jego kciuka,
machając nią wesoło.
Wyrwał ją mało
delikatnie, jednak gdzieś na jego ustach pojawił się zalążek uśmiechu.
Zamienili
jeszcze kilka zdań, po czym Keiko widząc, że Sasuke ledwo patrzy na oczy,
postanowiła ulokować go na kanapie w salonie. Było to chyba jedyne pomszczenie,
w którym – z wyjątkiem jej sypialni – panował względny porządek. Reszta po
niemal pół roku nieużytkowania nie prezentowała się najlepiej i wymagała sporo
pracy.
– Słuchaj,
musisz mi coś obiecać – zaczął Sasuke poważnym tonem, kiedy dziewczyna,
wyjmowała z szafy świeżą pościel.
– Co takiego?
– spytała, nawet się nie odwracając.
– Nie powiesz
Itachiemu, że tu jestem.
Keiko rzuciła
w niego poszewką; pomimo opóźnionego refleksu zdołał ją złapać.
– Mam go
okłamać i udawać, że nie wiem, gdzie jesteś?
– Nie –
zaprzeczył. – Jeśli spyta, to powiesz mu prawdę. Ale jeżeli tego nie zrobi…
Zeskoczyła ze
stołka, uprzednio zamykając szafę. Odwróciła się przodem do Sasuke.
– Czemu
miałabym to zrobić?
– Bo cię o to
proszę? – Przewrócił oczami.
Keiko
roześmiała się głośno i niespodziewanie, łapiąc się pod boki. Kiedy pierwszy
atak wesołości minął, spojrzała na jego zmarszczone brwi i zaciśnięte ze złości
usta. Jednak nawet ten jawny wyraz wrogości nie zrobił na niej większego
wrażenia.
– Czekaj, bo
ja chyba tego całego „proszę” w twojej wypowiedzi nie dosłyszałam. Mógłbyś
powtórzyć?
– Zamierzasz
mi wszystko utrudniać? – odparł kwaśno, podnosząc głos. – Skoro tak, to może
jednak wyrzuć mnie na ten śnieg. Mogłaś od razu…
– Okej, nie
powiem mu – powiedziała wesoło, wcinając mu się w pół zdania. – Ale tylko
dlatego, że nie chce mi się słuchać twojego dramatyzowania. A to tylko dlatego,
że jestem zmęczona i chętnie położyłabym się spać. Inaczej bym ci nie odpuściła,
póki nie padłbyś przede mną na kolana i ładnie nie poprosił. Z akcentem na
PROSIŁ. Znaj łaskę. – Machnęła lekceważąco ręką.
Sasuke
zacisnął zęby i nic już nie powiedział.
Keiko nie była
zdziwiona tym, jak szybko zasnął. Zdołała znaleźć mu świeżą pościel i pójść do
kuchni po szklankę wody dla siebie, a kiedy wróciła, Uchiha spał jak zabity.
Uśmiechnęła się na ten widok; śpiący Sasuke potrafił być naprawdę uroczy. Przez
sen się nie marszczył i… milczał. Tak, chyba przede wszystkim dlatego. A kiedy
nie pluł jadem, był nawet całkiem miłym towarzystwem.
Pomyślawszy o
tym, Keiko uśmiechnęła się szerzej i tanecznym krokiem poszła do siebie.
Ale fajny rozdział. Początek mnie przeraził i już zastanasię co Ty piłaś, aby tak opisać powrót Sasuke. Później czekałam na to, że opis okaże się snem. Odetchnęłam z ulgą czytając normalną wersję. Choć Mikoto i Itachi bardzo mnie zaskoczyli. Jednak tak bardzo kochająca matka wybaczy dziecku wszystko. Ciekawe jak to będzie dalej. Chyba jest kolejny rozdział i mam ochotę złamać swoje postanowienie, aby nadrabiać zaległości po kolei.
OdpowiedzUsuńPodsumowując! Świetny początek nowej serii! Oby tak dalej.
Weny i twórczej myśli ;-)
Dziękuję za komentarz!
UsuńA powiem szczerze, że bardzo przyjemnie mi się pisało ten odrealniony początek :D w końcu mogłam sobie trochę poszaleć bez zastanawiania się, czy to co piszę ma prawo się wydarzyć.
No a zachowanie Mikoto i Itachiego szybko się wyjaśni :-)
Pozdrawiam!
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnie, ten poczatek och naprawdę... Sasuke się zmienił później no cóż przyszło olśnienie, że ktoś taki jak on raczej by tak nie zrobił i tak to był sen, a później rzeczywistość i w zasadzie tak jak we śnie i za drzwiami Uchiha tylko niestety nie ten konkretny... a co się działo w Konoha przez ten czas... ok reakcje Naruto w pewien sposób rozumiem, Hanako no w zasadzie też... ale Itachi i Mikoto... Itachi wiedział o wszystkim, o tej całej misji, aż mi zrobiło się przykro że zatrzasnął mu drzwi przed nosem a sama matka przecież był jej oczkiem w głowie... :(
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia