7 października 2016

01. Nowy etap?

Witam!
Rozdział powinien być jutro, ale mam sporo planów i nie wiem, czy znajdę chwilę na wrzucenie, dlatego dodaję dzisiaj :-)
Raz jeszcze przepraszam za tygodniową zwłokę. Wynagrodzimy wam to jakoś! Może w okolicy świąt? Przypominam również, że wraz z tym rozdziałem wracamy do systemu dwutygodniowego.
Zapraszam do czytania i komentowania!
_______________________________________________________________
Haniko siedziała na niewygodnej kanapie i z nerwów wyłamywała sobie palce. Czuła bicie serca. Chociaż właściwie, to dwóch. Jej własne waliło ze zniecierpliwienia i przejęcia. To drugie, znacznie mniejsze, z ciekawości i ekscytacji.
Haniko miała wrażenie, że czas stanął w miejscu. Spojrzała na zegarek, ale ten wcale nie zaśmiał się wrednie i nie zatrzymał wskazówek. Mógłby być jeszcze bardziej podły i zacząć się cofać, ale tego też nie zrobił. Mimo to wskazówki przesuwały się wyjątkowo wolno, wręcz flegmatycznie. Patrzyła na nie raz za razem, czekając na jakiś przełom. A kiedy ten w końcu nastąpił, uświadomiła sobie, że po prostu na chwilkę przysnęła.
– Już niedługo, skarbie – oznajmiła, z czułością głaszcząc wybrzuszenie pod materiałem obszernego swetra. – Jeszcze tylko chwila.
I nie myliła się. Po niespełna minucie rozległ się dzwonek do drzwi. Haniko zerwała się z kanapy i, ignorując ból pleców, pospieszyła otworzyć. Spoconą dłoń wytarła o spodnie i chwyciła klamkę.
Na progu stał Sasuke z plecakiem opartym o nogę i bukietem w ręce. To były tulipany, czerwone. Uśmiechnął się czarująco, dostrzegając jej minę na widok kwiatów.
– Miało być ich pięć, jak liczba miesięcy, przez które mnie przy tobie nie było, ale uznałem, że to stanowczo za mało. Kwiatów, nie miesięcy – wyjaśnił nieco zmieszany. – Chciałem więc, by było ich tyle, ile tygodni byłem nieobecny, ale nie mieli aż tylu w kwiaciarni. Nie w taką porę roku. Jest ich więc piętnaście. Uznajmy, że to taka nasza szczęśliwa liczba, dobrze?
Haniko potaknęła, z uwielbieniem spoglądając na róże. Zaraz… róże?
– Czy to nie były…?
– Były. – Sasuke pokiwał głową. – Pamiętasz, jak opowiadałaś mi o kwiatach? Róże to miłość wieczna i niczym niezmącona, tulipany to jej bardziej ludzka odsłona. Uczucie, które choć silne, wciąż do końca niepewne. A jeśli… ja nie chcę, by tak było?
Haniko zamrugała, kiedy odrzucił bukiet gdzieś za siebie i zrobił krok w jej stronę. Chwycił ją za rękę, pociągnął do przodu, drugą zamykając drzwi. Potem przyparł ją do ich powierzchni, obie dłonie układając po bokach jej głowy.
– Przyniosłaś mi żółtego tulipana, oddałem ci czerwonego. Teraz przynoszę ci czerwone róże. Co to oznacza?
– Nowy etap? – wyszeptała, spoglądając mu w oczy.
Uchiha uśmiechnął się, jedną dłonią wędrując do jej policzka. Przejechał po nim opuszkami palców, a potem zawędrował niżej. Obrysował linię jej ust, zatrzymując się z kciukiem przytkniętym do ich środka.
– Szorstkie – wyszeptała Haniko, przymykając oczy.
– Styrane wojną i nienawiścią. – Wykonał kolejny krok w jej stronę, tak, że ich ciała w końcu się zetknęły. Kiedyś oznaczało to, że jego klatka piersiowa spotkała się po prostu z jej biustem. Obecnie czuł lekki nacisk w okolicach podbrzusza. Drugą dłonią zawędrował właśnie w tamto miejsce, delikatnie przejeżdżając po wypukłości ukrytej pod swetrem. – Muszę ci coś powiedzieć.
Haniko odsunęła jego palec od swoich ust i chwyciła jego twarz w swoje dłonie. Sasuke się nie opierał. Przybliżył się tak bardzo, jak to było możliwe, teraz spoglądając jej w oczy z bardzo bliskiej odległości.
– Co takiego? – wyszeptała wprost w jego usta.
– Muszę ci powiedzieć… – zaczął, muskając jej wargi swoimi. – Że bardzo, bardzo cię kocham.
Shimanouchi chwyciła go za kark i zachłannie wpiła się w jego usta. Westchnęła, kiedy zaczął oddawać pocałunek i przejmować nad nim kontrolę.
Smakował bosko. Pomimo wielu dni ciężkiej drogi bez dostępu do ciepłej wody i pasty do zębów. Pomimo suchych i mocno spierzchniętych ust, które wręcz kaleczyły jej własne. Pomimo chłodu, który wkradał się pomiędzy ich wargi, kiedy na moment odrywali się od siebie.
– Zawsze będę z tobą i tylko dla ciebie. Tylko dla was – wyszeptał pomiędzy pocałunkami, przyciskając do jej czoła swoje własne. – Nawet jeśli będę twierdził inaczej.
– Co masz na myśli?
– Chcę powiedzieć, że ja też się czasem czegoś boję.
– Na przykład czego? – Haniko westchnęła, czując jego gorący oddech na swoich wargach. Zainicjowała pocałunek, ale Sasuke po krótkiej chwili się wycofał.
– Na przykład tego, że wystarczy jeden błąd, by przekreślić wszystko to, co nas łączyło. Boję się, że nie dostanę drugiej szansy.
– Druga każdemu się przecież należy – wyszeptała, ponownie próbując połączyć ich usta. Kiedy już jej się to udało, poczuła, że Sasuke uśmiecha się delikatnie.
– I tego się trzymaj.

Haniko obudziła się zlana potem. Zrzuciła z siebie koc, ale szybko zrobiło jej się zimno, więc chwyciła go z powrotem, zarzucając sobie na ramiona. Dyszała ciężko i dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że płacze.
Niemal podskoczyła, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Odruchowo spojrzała na zegarek, zdając sobie sprawę z tego, że zbliża się południe. Musiała przysnąć na kanapie, podczas czytania książki.
Pukanie rozległo się ponownie, zmuszając ją do wstania. Podeszła do lustra wiszącego przy drzwiach i wytarła rękawem niechciane łzy. Przeczesała jeszcze włosy ręką, nie chcąc wyglądać jak siedem nieszczęść i położyła spoconą dłoń na klamce.
Zaraz, zaraz… spoconą? Kiedy uświadomiła sobie, że rzeczywistość zaczyna niebezpiecznie przypominać koszmar, z którego dopiero co się zbudziła, serce zabiło jej mocniej, a głowę ogarnęły wątpliwości.
– Haniko! – Zza drzwi rozległ się zaniepokojony głos Itachiego.
Odetchnęła głęboko i otworzyła drzwi, wpuszczając mężczyznę do środka.
– Przepraszam, że tyle to trwało, spałam.
– Nic się nie stało – powiedział Itachi, zaszczycając ją przyjaznym uśmiechem. – Hokage nas wzywa.
– Wiesz, o co może chodzić?
– Nie mam pojęcia. – Pokręcił głową. – Coś się stało?
Haniko spojrzała na siebie, krzywiąc się lekko. Miała na sobie ten sam pudroworóżowy, dłuższy sweter, co we śnie i czarne legginsy do kostek. Strój domowy, w którym bez przeszkód mogłaby stanąć przed Hokage, gdyby nie to, że czuła się w nim teraz zwyczajnie nieświeżo.
– Dasz mi chwilkę?
Uchiha zapewnił ją, że mają czas, więc zdążyła wziąć jeszcze szybki prysznic, zmywając z siebie brudy niedawnego snu. Ten koszmar był tak realistyczny, że niemal czuła dłonie Sasuke, prześlizgujące się po jej ciele. Jego oddech parzył ją w policzek, a głos dźwięczał w uszach.
I to był bardzo, bardzo zły znak.

Pół godziny później znaleźli się oboje w gabinecie Tsunade.
– Usiądź, proszę. – Kobieta zwróciła się do Haniko, Itachiego pomimo wolnych krzeseł postanawiając przetrzymać na stojąco. – Jak się czujesz?
Shimanouchi uniosła brew, kątem oka spoglądając na stojącego obok Uchihę. Wymienili zaniepokojone spojrzenia, z powrotem przenosząc wzrok na kobietę siedzącą za biurkiem.
– Dobrze, a…
– Ataki duszności? – spytała, zapisując coś na kartce.
– Faktycznie trochę ciężej mi się oddycha, ale…
– Tak. – Zanotowała Tsunade, nie podnosząc nawet wzroku znad papierów. – Coś jeszcze?
Haniko skrzyżowała ręce na piersi, opadając na oparcie. Nie rozumiała, co miał na celu ten wywiad i niespecjalnie miała ochotę go udzielać w towarzystwie osób trzecich. Z Itachim była blisko, nawet bardzo, ale to wcale nie oznaczało, że powinien uczestniczyć w tej rozmowie. Wręcz przeciwnie.
– Bóle kręgosłupa, spuchnięte łydki i ogólne poczucie niewygody.
Hokage zamarła z długopisem w ręku. Podniosła wzrok na siedzącą przed nią dziewczynę i spochmurniała.
– Shimanouchi, nie drwij ze mnie.
– Przepraszam, Hokage-sama, ale nie bardzo rozumiem, co to ma na celu. Nie nadwyrężam się, przysięgam, a pracę w Akademii kończę w tym tygodniu. Do końca ciąży zamierzam się oszczędzać.
Tsunade odłożyła długopis i wychyliła się do przodu, opierając brodę na splecionych dłoniach.
– Orochimaru nie żyje – oznajmiła bez zbędnego wstępu.
Haniko zamrugała. Gdzieś po swojej prawej usłyszała świst gwałtownie wciąganego powietrza. Itachi nie wyglądał na przejętego, bardziej, jakby kamień spadł mu z serca, a ulga zalała całe ciało. Dopiero kiedy ich spojrzenia się spotkały, pojęła, co Hokage zamierzała im przekazać. Pobladła, wciąż wpatrując się w Itachiego, który położył jej uspokajająco dłoń na ramieniu.
– Do rzeczy. – Zwrócił się do kobiety siedzącej za biurkiem.
– Sasuke z powodzeniem zakończył swoją misję. Nie wyszedł z tego bez szwanku, więc minie dzień czy dwa, zanim wyruszy w podróż powrotną, ale za maksymalnie pięć powinien dotrzeć do Konohy. Jutro zamierzam powiedzieć mieszkańcom prawdę, żeby mieli czas się z nią oswoić. Uznałam, że wam przyda się go nieco więcej.
Haniko poczuła, jak dłoń na jej ramieniu się zaciska.
– Czy jest coś jeszcze, o czym powinniśmy wiedzieć? – spytał.
– Raczej nie. – Spojrzenie Tsunade prześliznęło się z niego na Haniko. – Wszystko w porządku?
Nie odpowiedziała. Głos odmówił jej posłuszeństwa, więc po prostu pokiwała głową. Serce waliło jej może odrobinę za mocno, ale poza tym czuła się dobrze. Przynajmniej teraz wcześniejsze pytania o jej stan zdrowia zyskały sens.
Itachi przejął odpowiedzialność prowadzenia rozmowy, ale nie spuszczał z niej wzroku.
– Co teraz będzie?
– Z Sasuke? Zostanie uniewinniony. Żeby przyciszyć ewentualne spory i protesty, zostanie mu nadany medal za bohaterstwo i poświęcenie lub jakaś inna nagroda, która pomoże ludziom zrozumieć powagę sytuacji. Wątpię, by pomimo mojej interwencji mieszkańcy przyjęli go od razu z otwartymi ramionami, ale będzie sobie musiał z tym jakoś poradzić. Przed przystąpieniem do misji został poinformowany, jak może wyglądać sytuacja po jego powrocie, a jego kiepska sława wcale jej nie poprawia.
– Da sobie radę – wtrącił chłodno Itachi. – Myślę, że nic więcej nas nie interesuje. Haniko?
– Nie, raczej nie. – Przełknęła ślinę. Teraz chciała już jak najszybciej stąd wyjść i zaszyć się w swoim mieszkaniu.
Tsunade zmierzyła ją uważnym spojrzeniem.
– Na pewno wszystko dobrze?
– Tak – odpowiedziała pewnie, podnosząc się z miejsca.
Hokage nie zatrzymywała ich dłużej, wracając do swoich papierów. A raczej do udawania, że choć trochę ją interesują, bo kiedy tylko zamknęły się za nimi drzwi, odepchnęła od siebie dokumenty i zapadła się w fotelu.
– Odprowadzę cię – oznajmił Itachi, kiedy znaleźli się na zewnątrz.
Haniko nie oponowała. Pokiwała głową, nawet na niego nie spoglądając. Itachi spodziewał się, że całą drogę przebędą w ciszy, każde pogrążone we własnych myślach, ale tak się nie stało. Przetrawienie informacji o powrocie Sasuke, zajęło jej najwyraźniej zdecydowanie mniej czasu niż jemu. Po jakichś pięciu minutach drogi pociągnęła go za ramię w stronę najbliższej ławki. Kiedy usiedli zwróceni przodem do siebie, uśmiechnęła się niemrawo.
– Mogę mieć do ciebie prośbę?

***

Cztery dni później, wszystko potoczyło się szybko i… niestety dosyć boleśnie.
Haniko podziękowała Naruto za wizytę i odprowadziła go do drzwi. Ubierał się dosyć ślamazarnie, paplając bez ustanku, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. I chociaż zdawało jej się, że jest na to przygotowana od dawna, widok Sasuke wstrząsnął nią bardziej, niż przypuszczała.
Uchiha stracił kilka kilogramów i był tak nienaturalnie blady, że odcień jego skóry mocno kontrastował z przydługimi włosami. To już jednak nie był zdrowy kontrast, a sińce pod oczami też wcale nie dodawały mu kolorów. Na twarzy malowało się wyczerpanie, a jednak na jej widok kąciki jego ust drgnęły, wykrzywiając się w delikatnym uśmiechu. Ale to też trwało zaledwie krótką chwilę, bo już w następnej pięść Uzumakiego przywitała się z jego szczęką, co skończyło się dla niego bolesnym upadkiem.
– Kurwa – warknął, wycierając rękawem krew, która pociekła mu po brodzie. Szybko stanął na nogi i kiedy już miał naprzeć na Uzumakiego i oddać mu z nawiązką, został brutalnie przyciśnięty do ziemi.
– Ty… ty… ty dupku, ty! – Naruto potrząsnął nim, mocno trzymając za poły grubej kurtki. – Przyjaciel, tak?! Ja pierdolę, jak mogłeś! – Lamentował, nie zważając na to, że wydziera się już na cały głos.
Zanim jednak zdołał coś jeszcze powiedzieć, Uchiha odepchnął go od siebie brutalnie i dźwignął się na nogi. Naruto również nie czekał.
Haniko stanęła między nimi, wyciągając ręce na boki i maksymalnie ich od siebie odsuwając, uniemożliwiła kolejną wymianę ciosów. Uzumaki skrzywił się lekko, ale posłusznie opuścił pięść, którą planował poprawić poprzednie uderzenie. Shimanouchi położyła uspokajająco dłoń na jego ramieniu, a kiedy spojrzał jej w oczy, poczuła, że nieco się rozluźnił. Odwzajemnił uśmiech, odsuwając się od Uchihy na bezpieczną odległość.
– Pojebało cię? – warknął tamten, spluwając krwią na świeży śnieg.
– Mnie? Ha! To nie ja postanowiłem zgrywać bohatera, chociaż za grosz we mnie szlachetności! Za to wszystko, co zrobiłeś Ha…
Haniko przyłożyła mu palec do ust, automatycznie go uciszając. Naruto odetchnął kilka razy głęboko, aż na jego obliczu ponownie wymalował się spokój.
– Okej, będę się zbierał – oznajmił dużo cieplejszym tonem niż poprzednio, starając się ignorować Sasuke, który przyglądał mu się z mordem w oczach, zaciskając pięści.
I już wydawało się, że wszystko zacznie się od nowa, że jeden rzuci się drugiemu do gardła, wyzywając od najgorszych, ale nastąpiła cisza. Naruto mógł w spokoju pożegnać się z Haniko, a potem odejść niespiesznie, nie martwiąc się niespodziewanym atakiem. Kiedy zniknął za horyzontem, Haniko odwróciła się w stronę Uchihy, żeby sprawdzić, co się stało.
Sasuke zamarł w zapewne dość niewygodnej pozie, nie odrywając wzroku od jej brzucha. Wydawało się, że nawet zaprzestał mrugania, wpatrując się w niego, jak w obrazek. Ekspresja, która pojawiła się na jego twarzy, nie była czymś, co Haniko chciałaby oglądać. Zacisnęła usta i odwróciła wzrok.
– Wchodzisz?
Zamrugał, wracając do rzeczywistości. Nie czekając na odpowiedź, Haniko weszła do środka, a on w pospiechu chwycił swój plecak i pognał za nią, jakby obawiając się, że zatrzaśnie mu drzwi przed nosem. Nic takiego jednak nie nastąpiło.
Haniko obserwowała, jak przekraczając próg jej mieszkania, zachwiał się lekko. Nogi zapewne odmawiały mu posłuszeństwa, ale stał dzielnie, nie pozwalając sobie na okazanie słabości. Tylko bagaż pozwolił sobie zrzucić z ramienia i odstawić przy szafce na buty.
– Ciepło tutaj.
– U Orochimaru było zimno? – zapytała, chociaż odpowiedź na to pytanie była wręcz oczywista.
Sasuke nie odpowiedział. Podszedł bliżej, a ona dyskretnie cofnęła się w kierunku kuchni. Kiedy wykonał kolejny krok w przód, ona zrobiła kolejny w tył. Dystans między nimi się nie zmienił. Widząc, że to do niczego nie prowadzi, Sasuke odpuścił i postanowił jednak oprzeć się o ścianę.
– Ciepło przyjemnie rozluźnia, co?
Wzruszył ramionami.
– Wobec tego, okrutnie by było z mojej strony, gdybym zabierała ci twój cenny czas. Pewnie chętnie byś się odświeżył i wreszcie porządnie wyspał.
Potaknął ledwie zauważalnym kiwnięciem głowy. Haniko w tym czasie podeszła do schowka, otwierając go na oścież i ukazując sportową torbę i siedem sporych kartonów, upchniętych w ciasnej przestrzeni.
Te same, w których przyniósł z domu swoje rzeczy, po tym, jak dowiedział się o ciąży. Zawierające cały jego dobytek, o ile rzeczy materialne miały w tej chwili jeszcze jakieś znaczenie.
Sasuke zamrugał.
– Czekaj… co? Zamierzasz mnie stąd wyrzucić?
– Ja? Przecież sam się wyniosłeś, traktując moje mieszkanie jak długoterminową przechowalnię.
– No przecież ja nie… – zaczął ostrzejszym tonem, odrywając się od ściany, ale przerwała mu, gwałtownym uniesieniem ręki.
Haniko odwróciła się do niego plecami, podnosząc z ziemi parę skarpetek, która wypadła z torby niechlujnie rzuconej na wierzch. Kiedy już włożyła je do środka, zapięła ją na zamek i chyba zamierzała podnieść, ale w porę się opanowała.
– Wybacz, że ci nie pomogę, ale nie mogę dźwigać. Chyba sam rozumiesz – oznajmiła, cofając dłoń. – Oczywiście nie musisz wszystkiego zabierać od razu. Najpotrzebniejsze rzeczy spakowaliśmy do torby, a po resztę wpadniesz, kiedy będziesz miał ochotę. Raczej jestem w domu, ale jakby co, to dzwoń.
– Spakowaliśmy?
Haniko odwróciła się przodem do niego i spojrzała mu w oczy.
– Itachi mi pomógł. Potem zniósł wszystkie rzeczy i tymczasowo umieścił tutaj.
– Itachi… – powtórzył szeptem po dziewczynie.
– Twój brat.
– Wiem, kim jest Itachi – warknął.
– To miło, że pamiętasz.
Przez chwilę mierzyli się groźnymi spojrzeniami, ale w końcu Sasuke odpuścił.
– Haniko… – wychrypiał i przełknął ślinę. – Ja… nie rozumiem.
– Ja też na początku nie rozumiałam – oznajmiła, opierając się o framugę. – Być może przeceniłeś mnie kiedyś, nazywając inteligentną. I ja samą siebie chyba też przeceniłam.
Sasuke zmarszczył brwi.
– O czym mówisz?
– O tym, że dużo wcześniej uświadomiłeś sobie, że to bez sensu. Mnie to zajęło nieco więcej czasu, ale w końcu i do mnie dotarło. Nie masz we mnie wroga, jeśli tym się martwisz.
Sasuke przyglądał jej się z niezrozumieniem, którego nie zdołał lub zwyczajnie nie chciał ukrywać.
– Powiadają, że kto się czubi, ten się lubi, prawda? – kontynuowała niezrażona. – Odkąd się poznaliśmy, dogryzaliśmy sobie na każdym kroku. Najpierw niewinnie, z sympatii, potem jednak pomyliliśmy ją z czymś innym i niepotrzebnie daliśmy się ponieść. Zgrywaliśmy seks-przyjaciół, a później zachciało nam się jeszcze zabawy w związek, który nigdy nie miał szans przetrwać. Mam do siebie żal, że pomimo doświadczenia na tym polu, okazałam się równie zielona, co ty, jeśli nie bardziej. Teraz rozumiesz?
Sasuke zacisnął mocno szczękę i dosyć opornie pokiwał głową.
– Jak uważasz – odparł po chwili, podchodząc do schowka.
Haniko stanęła przy drzwiach, nie chcąc wchodzić mu w drogę, ale i tak przechodząc obok, musnął jej dłoń swoją. Pospiesznie cofnęła rękę, a kiedy zdała sobie sprawę z tego, że reaguje zbyt nerwowo, skrzyżowała je na piersi.
– Myślę, że nie ma też sensu udawać, że możemy zostać przyjaciółmi. Jesteś mi całkowicie obojętny i…
Przerwała, kiedy poczuła dłoń na policzku. Poprzedni dotyk tak wytrącił ją z równowagi, że straciła czujność i nawet nie zauważyła, kiedy Sasuke znalazł się tak blisko. Teraz patrzył jej w oczy, szorstką dłonią gładząc jej skórę. Kiedy zadrżała pod wpływem tego dotyku, założył jej kosmyk włosów za ucho i cofnął dłoń.
– Właśnie widzę.
– I… – przełknęła ślinę – z odbiorem reszty rzeczy nie musisz się spieszyć. Wykonałeś kawał dobrej roboty i należy ci się odpoczynek. Życzę ci wszystkiego najlepszego.
Uchiha podziękował mechanicznie, nawet nie siląc się na to, by zabrzmiało to naturalnie. Jej wypowiedź też wcale taka nie była, a życzenia brzmiały wręcz jak mowa wygłaszana na pogrzebie. A skoro nawet ona nie starała się brzmieć szczerze, to czemu on miałby udawać wdzięcznego?
Sięgnął ręką tylko po torbę i zarzucił ją na ramię. Z plecakiem na drugim i tak już będzie mu wystarczająco ciężko i niewygodnie, dlatego na kartony nawet nie spojrzał.
Haniko zatrzasnęła drzwi, kiedy tylko przekroczył próg i znalazł się na zewnątrz.

***

Po kolejnych kilkudziesięciu minutach drogi Sasuke naprawdę zaczął żałować, że nie zgadzał się na te wszystkie postoje, które medycy proponowali mu w drodze powrotnej do wioski. Na początku grzecznie, potem groźbami.
– Uchiha, chcesz wylądować w szpitalu zaraz po dotarciu do Konohy?!
Jednak na nim nie robiło to specjalnie wrażenia, dalej więc ignorował narzekania ze strony reszty zespołu, a przede wszystkim medyka, który groził mu utratą zdrowia. Do wioski bardzo mu się spieszyło i chociaż podczas powrotu tego nie czuł, teraz miał już pewność, że się przeforsował.
Do rezydencji Uchiha szło się kilkanaście minut. Zazwyczaj. Jemu zajęło to teraz niemal pół godziny, a całą drogę towarzyszyła chęć, by się zatrzymać i zdrzemnąć w byle jakich krzakach. Nogi miał jak z waty. Na jednym ramieniu ciążyła mu torba, na drugim plecak. Powieki same się zamykały, a rany poniesione w walce piekły niemiłosiernie i nie dawały o sobie zapomnieć. Sasuke wolał nawet się nie zastanawiać, jak wygląda. Radował się faktem, że było już dosyć późno i praktycznie na nikogo się po drodze nie natknął. Zagłuszył też wszystkie myśli o tym, co będzie, jak już dotrze do dzielnicy Uchiha. Ojciec go nienawidził. Mikoto i Itachi na pewno się martwili, ale nie spodziewali raczej, że po tym wszystkim wróci z podkulonym ogonem do domu.
Sasuke przystanął i zacisnął mocno pięści. Prawie o tym zapomniał…
Itachi się spodziewał.
Uświadomienie sobie tego jeszcze bardziej pogorszyło mu humor, ale i przy okazji dodało nieco siły, by mógł przeć dalej.
Kiedy dotarł do dzielnicy Uchiha, było już naprawdę późno. W domach paliły się światła, ale po ciemnej ulicy nie kręcił się nikt. Sasuke zakręciło się w głowie, kiedy do jego nozdrzy wdarł się zapach ciepłej kolacji. Z jednego domu pachniało smażeniną, z drugiego gotowanymi warzywami i słodkawym sosem. Żołądek ścisnął mu się niesamowicie, kiedy wyobraził sobie matkę stojącą przy garach, przygotowującą z okazji jego powrotu jego ulubioną zapiekankę z pomidorami.
A jednak kiedy znalazł się przed drzwiami, zawahał się, zanim odważył się zapukać. Czekając, aż ktoś mu otworzy, poklepał się po policzkach, chcąc odzyskać choć trochę kolorów. Bo jeżeli wyglądał tak samo blado, jak się czuł, to istniała szansa, że wywoła swoją osobą falę współczucia nawet w Fugaku, a tego mimo wszystko bardzo, bardzo by nie chciał.
– O – usłyszał i dopiero wtedy podniósł wzrok. Chyba naprawdę przysypiał na stojąco, skoro nie dosłyszał dźwięku otwieranych drzwi.
Mikoto przyglądała mu się, a na jej twarzy odmalowała się cała gama najróżniejszych uczuć. Od zaskoczenia, przez zmartwienie, aż po… rozczarowanie? Zanim się odezwała, zacisnęła usta, a jej spojrzenie zobojętniało.
– Sasuke – wypowiedziała jego imię ze stoickim wręcz spokojem. – Mogę ci w czymś pomóc?
No, tego to się zdecydowanie nie spodziewał.
– Ja… – zaczął, przełykając ślinę.
Nagle poczuł, że nabroił. Mikoto przyglądała mu się wyczekująco, trochę ze zniecierpliwieniem. On zaś nie potrafił się odezwać, przyglądając się matce. Zamrugał parokrotnie, przekonany, że wyobraźnia płata mu figle, ale wyraz twarzy kobiety się nie zmienił. Oczy były zimne, kąciki ust ani drgnęły. Sasuke nie przypominał sobie, kiedy po raz ostatni widział ją w takim stanie i co wówczas przeskrobał. Musiał co najmniej kogoś zabić.
– Chciałeś czegoś? Bo wiesz, jest pora kolacji i Fugaku czeka, aż podam jedzenie do stołu.
Sasuke się nie odezwał. Nie miał odwagi.
Mikoto westchnęła i zwróciła się w kierunku schodów.
– Itachi! Mógłbyś tu na chwilę pozwolić?
Odeszła, zostawiając drzwi otwarte, ale Sasuke nie śmiał przekraczać progu. Stał jak słup, czekając na powrót matki. Zamiast niej, w drzwiach pojawił się zawołany Itachi i zmarszczył brwi na jego widok.
– Lepiej, żeby ojciec cię tu nie widział – oznajmił, zamiast się przywitać. – Po co przyszedłeś?
Zimne oblicze starszego brata nie robiło na nim jednak takiego wrażenia jak Mikoto. Szybko się pozbierał i dumnie wyprostowany.
– Już ty dobrze wiesz, po co – warknął, zaciskając pięść na trzymanej w ręku torbie. – Nic nie powiesz?
Itachi łypnął w stronę torby brata, po czym oparł się o framugę i z grobową miną spojrzał wprost na Sasuke. Brwi miał zmarszczone, usta zaciśnięte i to spojrzenie – karcący wzrok pana domu, którego Itachi tak nie znosił.
– Co mam ci powiedzieć? Podjąłeś decyzję, teraz ponosisz jej skutki.
– Nawet ty…
– Co ja? – przerwał mu chłodno. – Nie jesteś już dzieckiem. Przyszedłeś tu w jakimś konkretnym celu, czy tylko po to, by się naprzykrzać matce i kłócić ze mną?
Sasuke spiął się. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zupełnie nie wiedział, co. W końcu palnął pierwszą rzecz, która przyszła mu do głowy i która być może nigdy nie powinna jej opuszczać:
– Żałuję, że mam takiego brata.
Itachi nie wydawał się jednak specjalnie dotknięty. Nawet nie drgnął, uważnie przyglądając się zmęczonemu Sasuke, który hardo patrzył mu w oczy, starając się stać prosto i nie wyglądać, jakby miał się lada moment przewrócić.
– Spójrz lepiej na siebie – odpowiedział po chwili i, nie czekając na reakcję młodszego, zamknął mu drzwi przed nosem.

***

Keiko jadła właśnie kolację, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Przełykając ostatni kęs kanapki, zerwała się z krzesła, by sprawdzić, kto to.
Na dworze panował mróz, ale jakoś specjalnie jej to nie przeszkadzało w tym, by hasać po domu w krótkich szortach i bezrękawniku. A kiedy zobaczyła, kto stoi na wycieraczce, uderzenie zimna tym bardziej nie zrobiło na niej wrażenia.
– Sasuke! – krzyknęła wesoło i zanim zdążyła pomyśleć, rzuciła mu się na szyję.
Uchiha zachwiał się pod wpływem nieoczekiwanego ataku, ale szybko odzyskał równowagę. Na początku stał jak kołek. Dopiero kiedy uświadomił sobie, że oplata go ciepłe ciało, którego właścicielka nic sobie nie robi z panującego na dworze zimna, drgnął.
Odkąd wrócił do Konoha, Keiko była pierwszą osobą, która ucieszyła się na jego widok. Nigdy nie byli specjalnie blisko, a jednak jego wizyta naprawdę musiała sprawić jej radość, skoro zareagowała w ten sposób. Sasuke upuścił plecak i torbę, a potem nieśmiało objął ją w talii.
Keiko pachniała świeżością i cytrusowym mydłem. Chociaż prawdopodobnie pachniały tak tylko jej włosy, które pod wpływem silniejszego podmuchu, naszły mu na oczy i niemal całkowicie zasłoniły widoczność. Mocniej przycisnął ją do siebie, czując, że jej ciało zaczyna powoli drżeć. Po krótkiej chwili oderwali się od siebie, Keiko przeczesała włosy i objęła się ramionami.
– Zimno – stwierdziła, posyłając mu szeroki uśmiech, chociaż Sasuke miał wrażenie, że najmocniej cieszą się jej oczy. – Właź.
Keiko szczerzyła się tak do niego, póki nie przestąpił progu i nie znalazł się w zasięgu światła. Mina trochę jej zrzedła, kiedy dostrzegła, w jakim był stanie. Jakby sam kiepski wygląd nie wystarczał, od jakiegoś czasu jeszcze płytko oddychał.
– A ty to nie powinieneś czasem najpierw się przespać, zanim odwiedzisz starych znajomych?
Sasuke wzruszył ramionami. Kiedy jednak dostrzegł, jej zaniepokojone i zmartwione spojrzenie, poczuł, że coś w nim pęka Jego maska zaczęła się kruszyć, a on nie miał już siły dłużej udawać. Postawił swoje bagaże przy drzwiach i opadł na podłogę tuż obok nich.
Z początku tylko milczał, wlepiając wzrok gdzieś w podłogę. Parę razy przełknął ślinę, ale z jego gardła nie wydobyła się ani sylaba. Czuł się bardzo słabo i gdyby mógł, najchętniej zasnąłby tu i teraz, nie zważając na pozycję.
Keiko podeszła bliżej, ale zanim zdołała go dotknąć, chwycił ją za łokieć i odsunął jej rękę.
– Chętnie bym to zrobił, gdybym miał gdzie.
– Aha? – wypaliła Keiko, spoglądając na niego z zaciekawieniem. – A czemu nie jesteś u…?
– Gdzie? – warknął, podnosząc wzrok.
– No u Haniko? Albo w domu? Mikoto, na pewno zamartwiała się na śmierć.
Sasuke prychnął i odwrócił głowę, nie potrafiąc dłużej patrzeć jej w oczy.
– O… czyli nie?
– Nie – warknął. – Haniko gdyby mogła, to wystawiłaby moje bagaże za drzwi, ale że to by było nie w porządku, to schowała je w schowku. Matka skrzywiła się na mój widok i potraktowała, jak kogoś obcego, a rodzony brat zatrzasnął mi drzwi przed nosem. A może powinienem być u najlepszego przyjaciela? Nie, bo Uzumaki z radości na mój widok wolał dać mi w zęby.
– Hm.
– Hm? – powtórzył po niej Sasuke, wstając z podłogi. – O nie, tu się nie ma nad czym zastanawiać! Człowiek się poświęca, prawie pół roku spędza w wilgotnych, ciemnych podziemiach, narażając życie i niemal zapominając, jak wygląda słońce, a potem wraca i jeszcze wszyscy mają o to pretensje! A gdzie wdzięczność, do cholery?
Keiko słuchała tego niewzruszona. Szepnęła tylko cicho pod nosem, że coś o tym wie, a potem jej oblicze rozjaśnił uśmiech.
– Więc uznałeś, że przyjdziesz do mnie, zrobisz z siebie ofiarę i pozwolę ci tu zostać? Okej, udało ci się, ale…
Machnęła ręką, dając mu do zrozumienia, żeby się rozejrzał. Sasuke niechętnie ogarnął wzrokiem panujący wokół bałagan. Chociaż słówko „bałagan” nie było może najlepszym określeniem. Walających się tu i ówdzie gratów nie było tak wiele i to raczej kurz rzucał się w oczy, gdziekolwiek nie sięgnąć wzrokiem. Pomieszczenie było zaniedbane i, jak Sasuke zdołał się szybko domyślić, nie ono jedno w całym domu. Keiko nie hodowała może pustych pudełeczek po ramen, ale okazała się w zachowaniu czystości niewiele lepsza od Uzumakiego.
Z każdą kolejną chwilą, usta Sasuke zaciskały się coraz bardziej. Prześlizgiwał spojrzeniem po pomieszczeniu, nie kryjąc zniesmaczenia tym, co widzi.
– Mam robić za sprzątaczkę?
– Pokojówkę, jeśli wolisz – sprostowała, rozbawiona swoim drobnym żartem.
– Dwa tygodnie.
– Co?
– Rozejrzyj się. Tu jest taki syf, że posprzątanie tego zajmie mi… dwa tygodnie.
– Wolno sprzątasz, Uchiha.
– Bo dokładnie.
Keiko odczekała, aż Sasuke odetchnie kilka razy, a emocje opadną, po czym chwyciła go za rękę, zwracając na sobie uwagę i uśmiechnęła się radośnie. Zmarszczył brwi, ale nieśmiało odwzajemnił uśmiech, chociaż więcej w nim było zmęczenia niż wesołości.
– Okej – powiedziała Keiko i pociągnęła go w głąb domu. – Tu jest łazienka. – Wskazała palcem odpowiednie drzwi i odwróciła w stronę kuchni. – Wykąp się, a ja ci zrobię coś do jedzenia. Potem pomyślimy, gdzie cię ulokować.
Uchiha skinął głowa, a kiedy dziewczyna puściła jego rękę, wrócił po swoje rzeczy. W czasie kiedy on szukał czegoś, co nadawałoby się do spania, Keiko wygrzebała skądś czysty puchaty ręcznik, zostawiając go na pralce.
Sasuke przez długi czas nie miał ochoty wychodzić z wanny, tak mu było ciepło i błogo. I gdyby nie świadomość, że woda kiedyś ostygnie i doświadczenie przestanie być kojące, mógłby się w niej nawet przespać.
Rozluźniony i zrelaksowany, a przede wszystkim czysty, udał się do kuchni, w której Keiko przygotowywała dla niego coś ciepłego do jedzenia. Po zapachu domyślił się, że będzie to najprawdopodobniej jajecznica. Kiedy usiadł przy stole, dziewczyna odwróciła się do niego i postawiła przed nim kubek z gorącą herbatą.
– Lepiej wyglądasz – stwierdziła. – A skoro już przestałeś wzbudzać litość, chyba powinnam się jeszcze zastanowić nad naszą umową. Tydzień?
– Dwa. I bez dyskusji.
Chwilę później wylądował przed nim jeszcze talerz z jajeczną breją, a Keiko usiadła naprzeciwko.
– I pomyślałby ktoś, że to ty jesteś przyparty do muru, a i tak dyktujesz mi warunki.
Sasuke wzruszył ramionami i w pośpiechu zaczął spożywać posiłek. Danie nie były najlepsze, więc pewnie, gdyby nie był tak bardzo głodny, głośno skomentowałby kulinarne umiejętności Keiko. Czy naprawdę żadna dziewczyna, którą znał, nie potrafiła przygotować czegoś naprawdę smacznego? Bo jadalne, to i było, ale niewiele więcej dobrego można było o tym powiedzieć.
Co się stało z takimi kobietami jak jego matka?
– Opowiadaj – zarządziła Keiko, kiedy z jego talerza zniknął już cały posiłek, a ona pospiesznie wrzuciła go do zlewu, nie kwapiąc się, by pozmywać.
– Co?
– No wszystko. Jak misja i w ogóle. No i jak to wyszło dziś z Haniko i… sam wiesz.
Sasuke zacisnął usta. Nie miał najmniejszej ochoty o tym mówić, a jednak był jej chyba coś winien. Choćby jakieś zdawkowe informacje, by zaspokoić jej ciekawość. Zastanawiał się przez chwilę, jakby najlepiej to ująć, aż w końcu…
– Dobrze – odpowiedział lakonicznie.
Keiko przyglądała mu się, najwyraźniej oczekując kontynuacji, ale Uchiha stanowczo zbyt długo milczał.
– No bez jaj, tylko tyle?
– Zabiłem Orochimaru. Żyję, mam wszystkie ręce i nogi. To chyba dobrze, prawda? – warknął. Po chwili jednak się zreflektował i powiedział już spokojniej: – Haniko mnie skreśliła, czego w sumie mogłem się spodziewać. Nie przewidziałem tylko, że… reszta też potraktuje mnie w ten sposób.
– Reszta, czyli Mikoto i Itachi?
W odpowiedzi Sasuke spojrzał na nią wilkiem.
– No w sumie – odezwała się po chwili. – Ale z drugiej strony, to nie wiemy wszystkiego.
– My?
– Nooo… nie wiemy, co tu się działo, kiedy nas nie było – powiedziała, ale kiedy nie dostrzegła zrozumienia na jego twarzy, dodała: – Bo ja też byłam na prawie półrocznej misji i wróciłam w sumie przed tygodniem. Chyba się trochę pozmieniało.
Sasuke nic nie powiedział. To przynajmniej wyjaśniało, skąd ten bałagan, tony kurzu i pajęczyn w każdym pomieszczeniu. Chociaż szczerze wątpił, by dziewczyna wysprzątała dom, gdyby wróciła i miesiąc wcześniej.
– Rozmawiałaś z…?
– Z Itachim? – Domyśliła się, a kiedy Sasuke skinął głową, kontynuowała: – Ano. Ale nie o tobie ani Haniko, więc nic nie wiem.
To niedobrze, pomyślał. Nie przyszedł co prawda do Keiko, bo była skarbnicą wiedzy, ale liczył, że przy okazji tego, czy owego się dowie. Takiej gadule, jak ona, prędzej czy później wymsknęłoby się nawet coś, o czym wspominać nie powinna.
Odburknął coś pod nosem i zaczął się bawić pustym kubkiem po herbacie.
– To przez to, że nie mogłeś jej powiedzieć?
Sasuke spojrzał na nią w zdziwieniu, ale po chwili zrozumiał, o co pytała. A raczej, o kogo. Zacisnął usta i nie odpowiedział.
– Mogłeś?! Aleś ty głupi! Dlaczego tego nie zrobiłeś?
– Nie twoja sprawa.
Ona jednak nie odpuściła. Pochyliła się nad stołem i bez skrępowania wlepiała w niego spojrzenie. Sasuke miał ochotę odwrócić wzrok, widząc jej wielkie oczy przyglądające się mu z wyczekiwaniem, ale uznał, że zostałoby to uznane za słabość.
– Nie powiedziałem, bo niczego by to nie zmieniło – wyjaśnił pokrótce.
– Nie no, w ogóle. – Keiko przewróciła oczami. – Gdybyś nie mógł tego zrobić, to jeszcze rozumiem i ona być może też by zrozumiała. Ale skoro zataiłeś prawdę i po prostu uciekłeś, to grubo. Powiem ci, że masz co odkręcać. No i nie zazdroszczę.
Sasuke poczuł, że podnosi mu się ciśnienie. Nachylił się nad stołem, spoglądając na nią wilkiem.
– Słuchaj, umawialiśmy się, że nie wezmę żadnej długoterminowej misji. Póki jestem na rozkazach Hokage, mam prawo zrezygnować, jeśli coś mi się nie spodoba i Haniko doskonale o tym wie. A mimo to, ja wziąłem to zadanie, więc bez różnicy, czy bym jej o tym powiedział, czy nie.
– Jest różnica, bo może i by się wściekła, że złamałeś umowę, ale miałaby czas się z tym oswoić i, prędzej czy później, by jej przeszło. No, istnieje też możliwość, że od razu wyrzuciłaby cię na bruk, ale nawet wtedy twoja sytuacja prezentowałaby się lepiej niż obecnie. Z czasem by ochłonęła, wierz mi, a już na pewno doceniła to, że byłeś z nią szczery.
Sasuke milczał, wlepiając wzrok w pusty kubek.
– Nie wspominając o tym, że oszczędziłbyś jej sporo stresu. Ty wiesz, co tu się działo, jak zniknąłeś? Przecież ona…
Sasuke nie chciał tego słuchać, nie chciał wiedzieć. Wstał gwałtownie od stołu, ale zanim zdążył się ulotnić, Keiko złapała go za rękę i pociągnęła z powrotem.
– Weź się tak nie nabzdyczaj od razu. – Posłała mu swój najlepszy uśmiech. – Nie oceniam cię, tylko uświadamiam. Będę trzymała kciuki, żeby udało ci się to wszystko odkręcić. O, patrz. – Pokazała mu dłoń, którą zacisnęła wokół jego kciuka, machając nią wesoło.
Wyrwał ją mało delikatnie, jednak gdzieś na jego ustach pojawił się zalążek uśmiechu.
Zamienili jeszcze kilka zdań, po czym Keiko widząc, że Sasuke ledwo patrzy na oczy, postanowiła ulokować go na kanapie w salonie. Było to chyba jedyne pomszczenie, w którym – z wyjątkiem jej sypialni – panował względny porządek. Reszta po niemal pół roku nieużytkowania nie prezentowała się najlepiej i wymagała sporo pracy.
– Słuchaj, musisz mi coś obiecać – zaczął Sasuke poważnym tonem, kiedy dziewczyna, wyjmowała z szafy świeżą pościel.
– Co takiego? – spytała, nawet się nie odwracając.
– Nie powiesz Itachiemu, że tu jestem.
Keiko rzuciła w niego poszewką; pomimo opóźnionego refleksu zdołał ją złapać.
– Mam go okłamać i udawać, że nie wiem, gdzie jesteś?
– Nie – zaprzeczył. – Jeśli spyta, to powiesz mu prawdę. Ale jeżeli tego nie zrobi…
Zeskoczyła ze stołka, uprzednio zamykając szafę. Odwróciła się przodem do Sasuke.
– Czemu miałabym to zrobić?
– Bo cię o to proszę? – Przewrócił oczami.
Keiko roześmiała się głośno i niespodziewanie, łapiąc się pod boki. Kiedy pierwszy atak wesołości minął, spojrzała na jego zmarszczone brwi i zaciśnięte ze złości usta. Jednak nawet ten jawny wyraz wrogości nie zrobił na niej większego wrażenia.
– Czekaj, bo ja chyba tego całego „proszę” w twojej wypowiedzi nie dosłyszałam. Mógłbyś powtórzyć?
– Zamierzasz mi wszystko utrudniać? – odparł kwaśno, podnosząc głos. – Skoro tak, to może jednak wyrzuć mnie na ten śnieg. Mogłaś od razu…
– Okej, nie powiem mu – powiedziała wesoło, wcinając mu się w pół zdania. – Ale tylko dlatego, że nie chce mi się słuchać twojego dramatyzowania. A to tylko dlatego, że jestem zmęczona i chętnie położyłabym się spać. Inaczej bym ci nie odpuściła, póki nie padłbyś przede mną na kolana i ładnie nie poprosił. Z akcentem na PROSIŁ. Znaj łaskę. – Machnęła lekceważąco ręką.
Sasuke zacisnął zęby i nic już nie powiedział.

Keiko nie była zdziwiona tym, jak szybko zasnął. Zdołała znaleźć mu świeżą pościel i pójść do kuchni po szklankę wody dla siebie, a kiedy wróciła, Uchiha spał jak zabity. Uśmiechnęła się na ten widok; śpiący Sasuke potrafił być naprawdę uroczy. Przez sen się nie marszczył i… milczał. Tak, chyba przede wszystkim dlatego. A kiedy nie pluł jadem, był nawet całkiem miłym towarzystwem.
Pomyślawszy o tym, Keiko uśmiechnęła się szerzej i tanecznym krokiem poszła do siebie.

3 komentarze:

  1. Ale fajny rozdział. Początek mnie przeraził i już zastanasię co Ty piłaś, aby tak opisać powrót Sasuke. Później czekałam na to, że opis okaże się snem. Odetchnęłam z ulgą czytając normalną wersję. Choć Mikoto i Itachi bardzo mnie zaskoczyli. Jednak tak bardzo kochająca matka wybaczy dziecku wszystko. Ciekawe jak to będzie dalej. Chyba jest kolejny rozdział i mam ochotę złamać swoje postanowienie, aby nadrabiać zaległości po kolei.
    Podsumowując! Świetny początek nowej serii! Oby tak dalej.
    Weny i twórczej myśli ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      A powiem szczerze, że bardzo przyjemnie mi się pisało ten odrealniony początek :D w końcu mogłam sobie trochę poszaleć bez zastanawiania się, czy to co piszę ma prawo się wydarzyć.
      No a zachowanie Mikoto i Itachiego szybko się wyjaśni :-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Hejeczka,
    cudnie, ten poczatek och naprawdę... Sasuke się zmienił później no cóż przyszło olśnienie, że ktoś taki jak on raczej by tak nie zrobił i tak to był sen, a później rzeczywistość i w zasadzie tak jak we śnie i za drzwiami Uchiha tylko niestety nie ten konkretny... a co się działo w Konoha przez ten czas... ok reakcje Naruto w pewien sposób rozumiem, Hanako no w zasadzie też... ale Itachi i Mikoto... Itachi wiedział o wszystkim, o tej całej misji, aż mi zrobiło się przykro że zatrzasnął mu drzwi przed nosem a sama matka przecież był jej oczkiem w głowie... :(
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń