17 listopada 2019

50. Być ze sobą. Na dobre i na złe

Witam!
Nadszedł ten moment, ta chwila... OSTATNI rozdział drugiej serii pojawia się właśnie dziś, teraz. Można rzec, że napisanie tej historii zajęło nam wiele długich lat, ale nie do końca byłaby to prawda. Już od jakiegoś czasu zastanawiałyśmy się nad kontynuacją przygód naszych bohaterów, ponieważ bardzo się z nimi zżyłyśmy i... postanowiłyśmy spróbować. Dlaczego spróbować? Bo obie nie grzeszymy zbyt dużą ilością wolnego czasu. Z tym pisaniem może być różnie, więc nawet jeśli ta seria powstanie, nie liczyłabym na naszą systematyczność. Druga sprawa to zaangażowanie. I nie, nie tylko nasze, ale i czytelników. Ręka do góry, kto chciałby przeczytać o dalszych losach Itachiego, Sasuke, Haniko i Keiko? Dajcie znać w komentarzach.

Wracając do samego rozdziału, będzie to najdłuższa rzecz, jaka pojawiła się na tym blogu. Jeżeli komuś przeszkadzają takie kolosy, może czytać na raty, książki chyba też wszyscy czytamy w ten sposób, a ilość i długość naszych rozdziałów wskazuje ewidentnie, że napisałyśmy kolejny Potop.

Jest to również pierwszy rozdział, w którym pojawi się piosenka. Inspirowała mnie podczas pisania, więc nie mogłam sobie darować zamieszczenia słów. Nie wrzucam żadnych linków, jeśli ktoś będzie miał ochotę posłuchać, to bez problemu ją sobie znajdzie.

To tyle. Dziwnie pisze mi się te słowa, dziwne jest kończenie czegoś, co trwało tyle lat, pochłonęło tyle myśli, wywołało tak wiele dyskusji. Być może zobaczymy się już wkrótce z pierwszym rozdziałem kolejnej części, ale na razie czuję, jakbym się żegnała.

Kończę więc.
Żegnam.
Do zobaczenia.

I miłego czytania!
_________________________________________________________________


Haniko przykucnęła przy łóżeczku i przez drewniane szczebelki wpatrywała się w drobną ciałko śpiącej córki. Sumire marszczyła przez sen nosek zupełnie jak jej ojciec, chociaż w jej wykonaniu prezentowało się to raczej zabawnie. Sasuke nie był tak rozkoszny, zwłaszcza  że w ciągu ostatniego roku bardzo zmężniał.
– Wszystko w porządku?
W drzwiach stanęła opiekunka do dzieci, wynajęta na czas wesela. Spojrzała na Haniko z obawą, jakby miała wątpliwości, czy należycie zajęła się jej córką. Miała pod opieką troje niemowląt i czwórkę kilkulatków, które bawiły się w oddzielnym pokoju. Trochę dużo jak dla jednej tak młodej osoby.
Haniko wysiliła się, by choć delikatnie się uśmiechnąć; nie było sensu niepotrzebnie niepokoić opiekunki.
– Wszystko dobrze. Już wychodzę.
Jeszcze raz spojrzała na Sumire, jakby samym wpatrywaniem się, potrafiła wyryć jej obraz w pamięci. Zrobić zdjęcie, żeby nie zapomnieć. Niezależenie od tego, ile w końcu zajmie jej misja, czasu nie będzie w stanie cofnąć. Sumire w ciągu tych miesięcy na pewno mocno się zmieni. Zacznie mówić, chodzić… Były to więc dla Haniko ostatnie takie chwile z córką. Ostatnie dni, ostatnie godziny.
Z walącym sercem zeszła schodami na dół. To nie były jej ostatnie minuty w tym miejscu, jej obecność w Konoha miała potrwać dłużej niż kilka najbliższych oddechów, a jednak już miała wrażenie, że nie dane jej będzie więcej spojrzeć na Sumire przed wyjazdem. Że…
– Marnuję czas – szepnęła, wchodząc na salę, gdzie zabawa trwała w najlepsze.
Państwo Uchiha niezmiennie siedzieli przy stolikach w tej części pomieszczenia, która, choć udekorowana w dokładnie ten sam sposób, co druga, wydawała się dużo bardziej chłodna i dystyngowana. Może to z powodu zachowania gości? Ich świętowanie bardziej przypominało uroczystą kolację pogrzebową niż zabawę na weselu członka rodziny.
Haniko westchnęła. Postanowiła napić się soku, ale w drodze do części bufetowej wpadła na nią zdyszana po wygibasach na parkiecie Keiko.
– O, Haniko – zauważyła inteligentnie, uśmiechając się szeroko. Miała mocno zaróżowione policzki i zjadła już większość pomadki, którą miała wymalowane usta podczas uroczystości ślubnej, ale wciąż prezentowała się świeżo i nienagannie. – Gdzie jest Sasuś? Dawno go nie widziałam, a chciałam z nim o czymś pomówić. Bardzo ważna sprawa, serio, życia i śmierci normalnie! Użyczysz mi go na pięć minutek? No może piętnaście. To jak?
Zaledwie minutę temu podskakiwała radośnie na parkiecie, teraz zaś twierdziła, że ma bardzo pilną sprawę do Sasuke i poszukuje go niecierpliwie od dłuższego czasu. Cała Keiko!
– Nie pomogę ci, nie wiem, gdzie jest.
– O… a dlaczego?
Haniko uniosła pytająco brew. Co dlaczego? Dlaczego nie bawili się razem? Dlaczego zamiast z nią, Sasuke był… No właściwie gdzie?
– Byłam u Sumire. Sasuke został, nie wiem, gdzie jest teraz.
Przemilczała to, że nawet gdyby nie jej wizyta u córki, nie wiedziałaby, co robi Sasuke, bo choć przyszli jako para, do tej pory cały czas spędzali oddzielnie. Naprawdę byli siebie warci. Równie uparci, równie skryci i w gruncie rzeczy równie dzicy i niedostępni.

3 października 2019

49. Od teraz oficjalnie już moja

Rozejrzał się po sali, obserwując, jak zebrani zajmowali swoje miejsca z nietęgimi minami. W końcu nagle zwołana narada mogła oznaczać tylko jedno, nastał postęp w przygotowaniach, a aktualnie niemal nikomu nie paliło się do kolejnych zamachów.
— Skoro są już wszyscy... — donośny głos Fugaku rozniósł się delikatnym echem, uciszając wszelkie rozmowy. Itachi przymknął na dłuższą chwilę powieki, starając się wyciszyć umysł. To nie był najodpowiedniejszy moment na kolejne pomysły ojca. Przecież dzisiaj był pierwszy lipca.
— Możemy zaczynać.

4 września 2019

Wielki powrót. Odrodzenie. Reaktywacja!

Witam!
Przepraszam za tytuł, ale nie mogłam się zdecydować. Informacja o tym, że wracamy, zasługuje przecież na nie byle jaki nagłówek! Myślałam, dumałam, szukałam... a i tak wyszło na to, że jestem niezdecydowana. Trudno.

W każdym razie jesteśmy. Rozdziały 49 i 50 istnieją, i jedyne, co dzieli je od publikacji, to gruntowna korekta i dopracowanie kilku szczegółów. Nic wielkiego.

Wielkie jest za to pytanie: co dalej? Ponieważ tego akurat nie wiemy, ponieważ nie mamy pojęcia, co zawrzeć w epilogu, ponieważ nie jesteśmy pewne, czy w ogóle chcemy go pisać. Kiedyś zastanawiałyśmy się nad trzecią częścią, zastanawiamy się i dziś. Takie kobiece niezdecydowanie w podwójnej dawce.

Decyzja wciąż nie zapadła, kolejny rozdział wciąż niegotowy do publikacji, ale musiałam dać znać, że żyjemy i ten blog również ożyje już wkrótce.

A kiedy? Tego jeszcze nie wiemy. Ale na pewno wkrótce.

Wyczekujcie, bo jest na co!
Pozdrawiam,