Dni mijały.
Jeden, drugi, trzeci. Sasuke nie wyglądał jednak na kogoś, kto planowałby się w
najbliższym czasie wyprowadzać. Zamiast tego, zaczął wręcz stawiać warunki.
Nie podobały
mu się naczynia, które zostawiała w zlewie po zjedzonym w pospiech śniadaniu.
Nie podobała
mu się sterta prania, która czekała w kolejce do pralki, która z kolei nie
wyglądała, jakby planowała cokolwiek do siebie wpuścić w najbliższym czasie.
Nie podobało
mu się…
Do diabła, a
czy cokolwiek mu się właściwie podobało?
Może poza sportowymi
topami, które Haniko zakładała na trening. Podobało mu się, jak mocno opinały
jej sylwetkę i eksponowały biust. Kilkukrotnie już złapała go na tym, że
korzystając z przewagi wzrostu zagląda jej w dekolt i… nawet się z tym nie
kryje.
Reagował
również wtedy, kiedy oblizywała spierzchnięte wargi, czytając coś przy stole w
kuchni lub kiedy po zakończonym treningu rozciągała pospinane mięśnie, wyraźnie
faworyzując skłony.
Wdawała się z
nim w sprzeczki, czasem mniej, czasem bardziej poważne. Pozwalał sobie na
dwuznaczne komentarze w jej kierunku, ona zaś w odpowiedzi rzucała mu wyzwania,
które bez problemu zaliczał, pusząc się niczym paw.
Wszystko to
było przyjemne, ekscytujące i… niebezpieczne. Bo dopóki bawili się w te
przekomarzania, czuła się z tym dobrze. Kiedy jednak zostawała sama, niemal
łapała się za głowę, a czasem wręcz miała ochotę uderzać nią w ścianę.
Co ona najlepszego robiła przez ostatnie dni? To nie były zwyczajne rozmowy dwójki znajomych, a nawet dwójki przyjaciół. To był jawny flirt, któremu nie tylko on się poddawał, ale i ona. I choć za każdym razem obiecywała sobie, że następnym razem postawi wyraźną granicę i nie pozwoli tej znajomości płynąć, kiedy następnego ranka spotykała Sasuke, patrzyła mu w oczy, słyszała jego zaczepny ton… miękła. Jak jakaś zakochana nastolatka.
– Wychodzę! –
rzuciła w przestrzeń, wiążąc buty.
Sasuke wyłonił
się z kuchni, w kubkiem kawy w ręku. Oparł się o framugę i zlustrował uważnie
jej sylwetkę.
– Jakiś plan
na trening? – zapytał z pozoru od niechcenia.
Wzruszyła
ramionami. Miała plan, ale…
– Postawiłbym
na uda i pośladki. Lubię kobiety z mocnymi udami, a twoim nieco brakuje.
Och, nie.
Najwyższy czas było uciekać. Natychmiast, bez gadania.
– W takim
razie zdecydowanie postawię na coś innego – odparła mimo to. – A ty mógłbyś w
ramach treningu naprawić pralkę.
– A jaka jest
przewidziana nagroda? – zapytał z uśmiechem, pociągając łyk z kubka.
Nie spuszczał
z niej jednak wzroku, ale i bez tego pojęła, że to ona miałaby być tą nagrodą. Pospiesznie
pożegnała się z Uchihą i zamknęła za sobą drzwi.
Gówno prawda, pomyślała.
Cokolwiek na dzisiaj planowała, wiedziała, że i tak skupi się teraz głównie na
treningu ud.
***
Ćwiczenia na
świeżym powietrzu miały zaskakującą moc. Zwłaszcza, kiedy nie odbywały się na
środku piaszczystej pustyni, tylko wśród drzew, które dawały przyjemny chłód.
Po każdej serii można było wyłożyć się na skąpanej rosą trawie i wsłuchać się w
śpiew ptaków.
Haniko myślała
o Sasuke podczas dwugodzinnego treningu dość intensywnie. Jej życie powoli
zaczynało się układać. Coraz lepiej czuła się w Konoha, poznawała nowe osoby,
zawierała przyjaźnie. Powoli przestawała czuć się tutaj obco. Wszystko
zmierzało w dobrą stronę, prawda?
Dlaczego więc,
świadomie lub nie, próbowała robić wszystko, by to zepsuć? Spoufalała się z
Uchihą, wiedząc, że tym samym może zaprzepaścić misję. Jeśli zaś nawali, Hokage
może uznać, że jednak w Kraju Ognia Haniko nie jest jej do niczego potrzebna i
odesłać z powrotem do Suny.
Poczuła ciarki
na całym ciele. Nie chciała tego. Nie mogła do tego dopuścić, ale nie robiła
dotąd nic, by temu zaradzić. Reagowała impulsywnie, zamiast przemyślanie.
Sasuke robił z nią, co chciał. Ale czy wiedział, co i z kim tak naprawdę robił?
Ta myśl nie
dawała jej spokoju.
Kończąc
trening wyciągnęła telefon z kieszeni i wybrała numer z listy kontaktów.
– Możemy się
spotkać?
***
Itachi dotarł na pole treningowe niespełna pół
godziny później. Shimanouchi kończyła właśnie ostatni etap rozciągania, kiedy
przysiadł na ławce obok.
– Dziękuję, że
przyszedłeś – powiedziała, oparłszy się łokciami o oparcie. Nie chciała jeszcze
siadać, nogi drżały jej co prawda z wysiłku, ale obawiała się, że jeśli teraz
przysiądzie, to będzie miała problem ze wstaniem. – Temat jest dla mnie bardzo
ważny.
– Najpierw się
napij.
Itachi podał
jej butelkę wody, a ona przyjęła ją z wdzięcznością. Nie spodobało jej się
jednak to, w jaki sposób jej się przyglądał, kiedy piła.
– Co?
– Hm.
Myślałem, że klimat w Kraju Wiatru jest tak gorący, że będziesz miała trudności
z przystosowaniem się do tutejszej pogody. Niemniej…
Zamilkł.
Shimanouchi przymknęła oczy. Czy on właśnie sugerował, że jest zbyt rozebrana
nawet jak na gorące lato w Konoha? Miała nadzieję, że nie. I nie chciała się
dowiadywać, jaka była prawda. Postanowiła zmienić temat i przejść do rzeczy.
– Nie będę
owijała w bawełnę, chodzi o Sasuke.
– No tak. –
Itachi skrzywił się z niesmakiem. – Co znowu zrobił?
– Cóż… jest. I
to w zupełności wystarcza. Hokage nie była zadowolona, kiedy dowiedziała się,
że u mnie pomieszkuje, bo to naraża… sam wiesz. Z drugiej zaś strony, po
dłuższej dyskusji ze mną oraz Shikamaru, jest przeciwna, bym ot tak wyrzuciła
go z domu, gdyż mogłoby to zostać uznane za podejrzane.
– Przez
Sasuke? – zapytał.
Haniko
potaknęła.
– Ale przede
wszystkim przez klan.
Zamilkła,
zastanawiając się, jak pociągnąć ten temat dalej. Przeważająca część z tego, co
mu do tej pory powiedziała, było kłamstwem. Tsunade była na nią wściekła, ale
kazała samej rozwiązać ten problem i nie interesowało jej, jak to zrobi. A
przynajmniej tak jej wykrzyczała, uderzając kilkukrotnie pięścią w blat biurka.
– Uważam więc,
że musicie się pogodzić.
Uchiha
westchnął, zaciskając mimowolnie dłonie w pięści.
– Wiem, że
musimy, ale to nie jest takie proste. Nie mam zamiaru go za nic przepraszać.
– Rozumiem to,
ale…
– Poza tym… –
wszedł jej w słowo. – Nie mamy ku temu okazji. Sasuke praktycznie nie pojawia
się w domu, a w dodatku mamy gości. Jeżeli zaczniemy się kłócić, z całą
pewnością interweniuje Fugaku i będzie jeszcze gorzej.
– A gdybym
udostępniła wam trochę przestrzeni u siebie? Oczywiście nie po to, żebyście mi
ją doszczętnie zdemolowali.
– Nie wiem,
Haniko. Przepraszam, ale chyba nie będę mógł ci pomóc.
Haniko usiadła
i zanim zdążyła pomyśleć, chwyciła Uchihę za rękę. Ścisnęła jego dłoń,
zmuszając go, by na nią spojrzał. Serce waliło jej w piersi. Jeśli Sasuke się
szybko od niej nie wyprowadzi, wkrótce może być za późno…
– Itachi, ja…
– Przełknęła ślinę. – Ja naprawdę potrzebuję twojej pomocy. On nie może u mnie
zostać. Nie może, rozumiesz?
Zapewne nie
rozumiał. Jeśli ktoś niczego nie tłumaczył i tylko dodawał na końcu zdania
frazę „rozumiesz”, raczej nie miał na co liczyć na faktyczne zrozumienie. Ale
co mu miała powiedzieć? Że Sasuke ją prowokował, że nawet już nie udawał, że
ona nie jest w jego typie? Niby mogła. Ale co by jej wtedy odpowiedział?
Ignoruj go, daj mu kosza? Łatwo powiedzieć…
– Obawiam się,
że coraz ciężej jest mi przed nim ukrywać, czym tak naprawdę zajmuję się dla
Hokage. Jeśli on podsłucha rozmowę, której nie powinien, znajdzie jakąś
wiadomość, nawet szyfrowaną… co wtedy? Nie jest głupi, nie uwierzy we wszystko,
co powiem.
Itachi
zmarszczył brwi, przyglądając jej się dokładnie. Nic jednak nie odpowiedział.
Shimanouchi uznała to za szansę.
– Nie
przepraszaj go za nic, ale porozmawiajcie. Udostępnię wam salon. Zawrzyjcie
rozejm, cokolwiek, byleby zdecydował się ode mnie wyprowadzić. To ważne. O tego
mogą zależeć losy…
Klanu Uchiha.
Nie powiedziała tego jednak głośno, bo to byłoby największe kłamstwo ze
wszystkich kłamstw, które dzisiaj wypowiedziała.
Uchiha ścisnął
jej rękę.
– Dobrze.
Zgadzam się.
***
Haniko umówiła
się z Itachim na późny wieczór. Podejrzewała, że jak co dzień Sasuke wróci w
porze kolacji, a wtedy ona będzie miała na tyle dużo czasu, by zdołać go jakoś
nastawić psychicznie na spotkanie z bratem. Plan był bardzo niedopracowany,
więc właściwie liczyła na łut szczęścia i dobry nastrój młodszego Uchihy. Bądź
co bądź, to właśnie dziś Sai zamierzał opublikować kolejny tomik swojej mangi
ze stosownym sprostowaniem. Obiecał zaznaczyć, że przeprasza za podobieństwo,
którego rzekomo nie był świadom i zapewnia, że jego bohaterowie są całkowicie
fikcyjni i nie wzorowani na żyjących osobach. To powinno Sasuke wprawić we
względnie dobry humor.
Zaczęła się
jednak trochę denerwować, kiedy do umówionego spotkania pozostało ledwie pół
godziny, a młodszego Uchihy nie było jeszcze z powrotem.
Zastanawiała
się, czy nie powinna do niego zadzwonić, kiedy usłyszała trzask zamykanych
drzwi. Nie bacząc na to, jak to będzie wyglądać, zbiegła czym prędzej na
parter, akurat w momencie, kiedy Sasuke zdejmował z siebie przepoconą po
treningu koszulkę. Na jej widok wyprężył się jeszcze, uśmiechając kącikami ust.
Haniko
przełknęła ślinę.
– Sasuke, jest
coś, o czym powinieneś wiedzieć.
– Hm? –
spytał, paradując po kuchni w samych spodniach.
– Będziemy
mieli gościa na kolacji.
– Ty będziesz
miała, jak przyjdzie Akihito, ja się zmywam.
– Nie, Sasuke,
MY będziemy mieli, chociaż właściwie powinnam powiedzieć, że ty.
Uchiha
spojrzał na nią, podnosząc pytająco jedną brew.
– Itachi
wpadnie…
Zagrodziła mu
drogę, kiedy szybkim krokiem ruszył w kierunku drzwi. Kiedy próbował odsunąć ją
na bok, chwyciła go mocno za rękę.
– Sasuke! Już
czas.
Uchiha
spojrzał na nią, marszcząc gniewnie brwi, po chwili jednak przeniósł wzrok na
rękę, za którą go trzymała.
– Doskonale wiesz,
że prędzej czy później będziecie musieli porozmawiać i sobie coś wyjaśnić.
Jego postawa
się zmieniła. Przyjął pozycję do walki, nawet, jeśli tylko na słowa.
– Więc może
pozwolisz mi zdecydować, kiedy to nastąpi? Och, jednak nie? – Zacisnął mocno
szczękę. – Dlaczego miałbym się na to godzić? Kto dał ci prawo, by za mnie
decydować?!
Haniko
skrzywiła się.
– Kto dał mi
prawo? Przebywasz w moim domu, korzystasz z mojej gościnności, śpisz na mojej
kanapie, myjesz się w mojej łazience. Wymieniać dalej?
Błąd, to było
złe posunięcie. Sasuke prychnął, po czym wyrwał się z jej uścisku i skierował w
stronę łazienki, po przepoconą koszulkę, którą rzucił na stos do prania. Haniko
pobiegła za nim, by go zatrzymać. Znowu to zrobił, znowu ją sprowokował i
powiedziała to, co myśli, zamiast tego, co właściwe. Jeżeli chciała go jakoś
zatrzymać, musiała coś zrobić.
Teraz.
Natychmiast.
– Proszę… –
szepnęła, obejmując go od tyłu w pasie.
Niemal
natychmiast poczuła, jak jego ciało się spina. Czy spowodowały to jej słowa? A
może jej dotyk na nagiej skórze? O zgrozo, dopiero teraz uzmysłowiła sobie, że
przecież był nagi od pasa w górę! Czuła jego wilgotną, spoconą skórę. Zapach
potu mieszał się z wonią perfum i zapachem samego Sasuke. Cała kompozycja
wydawała się taka męska, surowa, taka… pobudzająca.
Przesunęła
palcami po jego brzuchu, z pozoru poprawiając uchwyt. Serce waliło jej w
piersi. Co też ona robiła?!
– Co
powiedziałaś?
– Jeżeli nie
chcesz tego robić dla siebie, to zrób to dla mnie.
Puściła go,
żeby mógł odwrócić się przodem do niej. Wyraz jego twarzy pozostawał dla niej
zupełnie nieodgadniony. Złość malowała się z zaciekawieniem, niechęć z
podekscytowaniem. A może to było coś zupełnie innego?
– W porządku –
odparł po dłuższej chwili, nie spuszczając z niej wzroku. – Ale wystarczy jedno
niewłaściwe jego słowo, a kończę tę rozmowę.
Niechętnie,
ale musiała się zgodzić. Zabawa w słowo klucz nie była dobrym rozwiązaniem, ale
na lepsze chyba nie miała co liczyć. Mogła teraz tylko mieć nadzieję, że
słownik Itachiego był na tyle rozbudowany, że poradzi sobie z tym wyzwaniem.
***
Itachi, jak to
Itachi, albo, jak to każdy Uchiha, przyszedł punktualnie.
Haniko
wpuściła go do środka z delikatnym uśmiechem na twarzy, próbując nie dać po
sobie poznać, że jest chyba bardziej zestresowana tą rozmową niż sami bracia
Uchiha, którzy mieli ją prowadzić.
– Jest…? –
spytał półszeptem Itachi, wchodząc do salonu i rozglądając się po
pomieszczeniu.
– Jestem.
Młodszy Uchiha
oparty był o framugę kuchni i wcale nie wyglądał na chętnego do rozmowy. Z
drugiej strony zdawał się być względnie spokojny i nie emanował taką
nienawiścią, jak w ostatnim czasie.
Żaden z nich
nie powiedział nic więcej. Przyglądali się sobie przez chwilę, po czym Itachi
wyciągnął w jego stronę dłoń, którą ten bez wahania uścisnął. Haniko odetchnęła
w myślach. Pierwszy krok zrobiony, lody przełamane.
– Usiądźcie w
salonie, zaraz wracam – powiedziała Haniko, posyłając im obu delikatny uśmiech
i znikając w kuchni. Miała nadzieję, że nie zdążą się pozabijać.
Zaprosiła
Itachiego na kolację i choć był to tylko pretekst, a cel jego wizyty był inny,
głupio jej było nie podać nic do jedzenia. Talent kulinarny miała zerowy, czas
na przygotowanie przyzwoity, ale nie na tyle, by zdołała ugotować wykwintną
kolację, którą bracia Uchiha mogliby się obrzucać w przypływie wybuchów złości.
Zaserwowała
wiec mini kanapeczki. Z humusem, pastą z fasoli oraz tradycyjne z szynką.
Kolacja wyglądała nie najgorzej, ale czegoś jej jednak brakowało.
– Ogórki –
szepnęła Haniko, rozglądając się po górnych półkach.
Kiedy
namierzyła słoik, stanęła na palcach, ale ledwie musnęła go palcami. Westchnęła,
rozglądając się w poszukiwaniu krzesła, na którym mogłaby stanąć, kiedy poczuła
ruch za plecami, a potem ciało, które otarło się o nią.
Sasuke zdjął
słoik z półki i nie spuszczając wzorku z jej twarzy, podał go jej. Haniko z
bijącym sercem podziękowała skinieniem głowy, z ulgą rejestrując, że Sasuke się
cofa. Na dworze co prawda było gorąco, ale podejrzewała, że w tej kuchni
temperatura była aktualnie znacznie wyższa.
Ignorując jego
obecność, chwyciła słoik próbując go odkręcić. Niestety, ogórki były dobrze
zawekowane i wieczko nie chciało puścić. Haniko wytarła spocone dłonie o
spodnie, po czym spróbowała ponownie, wkładając w to dużo więcej siły. Przy
trzeciej próbie poczuła silne, męskie dłonie, które wyjęły jej słoik z rąk.
Odwróciła się przodem do Sasuke, który bez najmniejszego wysiłku odkręcił
wieczko. Patrzyła mu w oczy, kiedy jej go oddawał, a potem…
Potem poczuła
jego wilgotne wargi przyciśnięte do jej ust.
Słoik wypadł
jej z rąk, a ona sama zatoczyła się do tyłu opierając się o drzwiczki szafki. Z
trudem łapała powietrze, kiedy temperatura jej ciała zaczęła gwałtownie spadać.
Zrobiło się nagle tak przeraźliwie zimno. Widziała zszokowanego Sasuke, który
mówił coś do niej i przytrzymał ją, by nie upadła. Potem nastąpiła ciemność.
***
– Kurwa! –
Sasuke padł na kolana, łapiąc osuwającą się Haniko. – Itachi! ITACHI!
Zanim starszy
Uchiha przybiegł do kuchni, Sasuke sprawdził jej puls i zarejestrował, że jest
nieziemsko zimna. Żeby nie powiedzieć lodowata.
– Co się stało?
Sasuke
odwrócił się do brata, patrząc w jego zaniepokojone oczy. Co powinien
odpowiedzieć?
– Zemdlała.
Musimy podnieść jej temperaturę. Przynieś z góry jakieś koce, kołdrę,
cokolwiek, czym moglibyśmy ją rozgrzać.
Chwycił Haniko
pod kolanami i uniósł jej bezwładne ciało, zauważając, że była nieco cięższa
niż mu się wydawało. Kiedy zaniósł Haniko na kanapę, Itachi przybiegł z
naręczem pościeli i wspólnie owinęli ją szczelnie kołdrą i dwoma kocami.
– Przydałoby
się jakieś źródło ciepła… – szepnął Itachi.
– Termofor! –
zauważył Sasuke i czym prędzej pobiegł do łazienki.
Gdzieś go tu
wcześniej widział. Szukając patyczków do uszu, zdarzyło mu się na niego natknąć
pomiędzy pudełkiem tamponów i podpasek. Dlaczego tam? Dopiero po tym znalezisku
znalazł z internecie informację o dobroczynnym działaniu ciepłych okładów na
bóle menstruacyjne.
– Mam! Zagrzej
wodę! – krzyknął na tyle głośno, by brat go usłyszał.
Kiedy
wspólnymi siłami przygotowali gorący termofor i wsunęli Haniko pod koce,
uprzednio oczywiście spierając się, gdzie powinni go umieścić, pozostawało im
czekać.
Itachi złapał
Shimanouchi za nadgarstek, ponownie sprawdzając puls.
– Musimy ją
ocucić.
Mimo powagi
sytuacji, Sasuke pomyślał o budzeniu śpiącej królewny pocałunkiem. Dobre sobie,
na razie tę królewnę niemal nim zabił.
Przyłożył dłoń
do jej czoła, a następnie zjechał na gładki policzek. Zaczął delikatnie uderzać
o niego dłonią, nie wiążąc z tym zbyt wielkich nadziei.
– Haniko.
Hanikooo.
Kiedy to nie
przyniosło efektu, zwiększył trochę siłę poklepywania, nie na tyle jednak, by
zrobić jej tym krzywdę. Drugą ręką chwycił ją za dłoń i ścisnął.
Shimanouchi na
początku tylko mrugnęła. Raz, drugi, po czym jej powieki zaczęły powoli się
podnosić. Spojrzała na niego nieprzytomnym spojrzeniem, a następnie przeniosła
wzrok na Itachiego, który stał tuż za nim.
– Co się tak
właściwie stało? – spytał Itachi, sprawiając, że para spojrzała sobie głęboko w
oczy.
***
– Byłaś u
Tsunade?
Haniko
spojrzała nieprzytomnym wzrokiem na młodszego Uchihę. Nie miała jeszcze siły
odpowiadać, bo wciąż trzęsła się z zimna i świat wirował jej przed oczami.
Przymknęła oczy i pokręciła lekko głową.
– A co ja ci
mówiłem?! – Sasuke zerwał się z miejsca i zaczął krążyć po pokoju. – Kurwa!
Był zły. Na
nią? Że nic do tej pory nie zrobiła, mimo obietnic? A może na siebie, że to
jego pocałunek doprowadził ją do tego stanu? Pocałunek… Na samo wspomnienie,
Haniko oblizała bezwiednie usta. To się naprawdę przed chwilą stało, czy…?
– Czy ktoś
może mi wyjaśnić, co tutaj zaszło?
Itachi
spojrzał to na nią, to z powrotem na wściekłego Sasuke.
– Zrobisz mi
herbaty, proszę? Jestem wam obu winna wyjaśnienia, ale najpierw potrzebuję się
rozgrzać.
Kiedy Itachi
przytaknął, zacisnęła dłonie na termoforze i przysunęła go do klatki
piersiowej. Zamknęła oczy i otworzyła dopiero wtedy, kiedy ktoś chwycił ją za
rękę.
– Możesz użyć
mojej chakry – odparł oschle Sasuke.
– Dziękuję.
Wkrótce do
salonu wrócił Itachi, przynosząc kubki z parującym napojem dla całej trójki.
Haniko przyjęła swój z wdzięcznością, Sasuke z niechęcią, bo przy jego
temperamencie, przydałby mu się raczej kubeł z lodem.
– Kiedy
zacznę, chciałbym – zaczęła Haniko – żebyście mi nie przerywali. To… nie będzie
dla mnie łatwe.
Czuła na sobie
wzrok obu mężczyzn, więc spuściła głowę. Tylko w trakcie się nie rozpłacz,
pomyślała.
– Chodzi o
mojego chłopaka…
Usłyszała
trzask, więc rozejrzała się po pomieszczeniu. Sasuke trzymał w dłoni łyżeczkę,
którą… złamał wpół. Metalową łyżeczkę, którą dostał do zamieszania herbaty.
Wpatrywał się w nią wyczekująco.
– Mojego…
byłego chłopaka.
Haniko zaczęła
mówić. Nie przeniosła się do Konohy ze swoimi rodzicami, ponieważ w wieku około
trzech lat została porzucona przez matkę. Z niewyjaśnionych przyczyn w jej
klanie rodziły się praktycznie same kobiety, stanowiąc niemal dziewięćdziesiąt
dziewięć i pół procenta. Kobiety te podróżują po świecie, nawiązują przelotne
relacje z mężczyznami, rodzą dzieci nie informując ich o tym, po czym te dzieci
porzucają. Nie od razu oczywiście, ale tradycja mówi, że gdy dziecko skończy
trzy, cztery lata, matka powinna oddać je kage danej wioski i zniknąć. Haniko
nie wiedziała, nie rozumiała, dlaczego tak jest, mimo że przejrzała setki
klanowych zwojów.
W Suna
wychowywała się właściwie samotnie. Oczywiście nikt w takim wieku nie pozostawił
jej samej sobie, ale to nie znaczy, że miała komu tak naprawdę zaufać. Satoru
poznała w wieku sześciu lat, kiedy ćwiczyła rzucanie shurikenami poza wioską.
Opuszczanie murów było zabronione, dopóki nie ukończyło się Akademii, a że
Satoru był niezwykle obowiązkowy, zrobił jej wykład i zagroził, że poskarży się
Kazekage.
– Byłam wtedy
małą złośnicą, więc po prostu spuściłam mu lanie. – Haniko zaśmiała się cicho
na to wspomnienie.
Oczywiście on
i tak się poskarżył, a jej nie ominęła kara, ale była to pierwsza więź, którą
udało jej się stworzyć. Od tej chwili Satoru łaził za nią, zupełnie nie
przejmując się groźbami i obserwował, czy nie łamała zakazów. Wkrótce zaczęli
ze sobą rozmawiać i okazało się, że nadają na podobnych falach. Później ukończyli
Akademię i choć trafili do innych drużyn, wciąż spędzali ze sobą mnóstwo czasu.
– Do dziś
zastanawiam się, kiedy zdałam sobie sprawę, że jestem w nim zakochana –
szepnęła, bawiąc się uchem od kubka.
Gdy Haniko
spytała, kiedy on zakochał się w niej, zawsze wspominał to pierwsze spotkanie.
Jakkolwiek mdło i banalnie by to nie zabrzmiało, zawsze uśmiechała się, kiedy o
tym mówił.
Satoru był
bardzo uzdolniony w dziedzinach medycznych i naukowych, jednak wojownik był z
niego żaden, więc nie minęło dużo czasu, a trafił do największego szpitala w
Suna. Szkolił się na medyka, a w wolnym czasie prowadził własne eksperymenty,
dzięki którym udało mu się wprowadzić parę niezwykle innowacyjnych rozwiązań w
medycznym ninjutsu. Dosyć szybko został doceniony, piął się wyżej i wyżej, aż w
końcu dostał własny oddział szpitalny, laboratorium i zespół do przeprowadzania
poważniejszych badań. Jednakże nie na wszystkie eksperymenty Kazekage wyrażał
zgodę, więc po którejś kolejnej odmowie, Satoru po raz pierwszy złamał zakaz i
rozpoczął badania na własną rękę. Nie informując o tym Haniko.
– Nie miałam
więc powodów by sądzić, że coś mogłoby pójść nie tak – westchnęła.
Satoru… pracował nad środkiem, który
trzykrotnie podnosiłby siłę i wytrzymałość osoby, która go zażyła. Poniekąd mu
się to udało. Parę razy testował ten środek na sobie, parę razy zmodyfikowaną
jego wersję na Haniko. Trzykrotnie nie zwiększał on ich możliwości, a jednak
różnica była na tyle wyraźna, że Satoru pełen optymizmu kontynuował badania.
Haniko nie powstrzymywała go, ponieważ wtedy nie wiedziała, że pojawiły się u
niego skutki uboczne.
Za późno
zorientowała się, że coś się dzieje. Satoru był człowiekiem niezwykle
przyjaznym, empatycznym i życzliwym. Był wesoły i pełen zdrowego optymizmu.
– Nie wiem, dlaczego
wtedy nie dało mi do myślenia, że denerwował się znacznie częściej, krzyczał,
obrażał. Może zwalałam to na stres?
Z każdym
kolejnym dniem było tylko gorzej. Kiedy w końcu zorientowała się, że to wina tych
tabletek, zabroniła mu je brać. Dopiero wtedy rozpętało się prawdziwe piekło. Stwierdził,
że udowodni jej, że się myli i połknął całą garść.
Potwór, jakim
się w tamtym momencie stał, był nastawiony na zabijanie i przestawał ją
poznawać. Taka ilość tej substancji, jaką przyjął, faktycznie bardzo zwiększyła
jego umiejętności. Od zawsze była od niego dużo sprawniejsza, silniejsza i
zdolniejsza pod kątem bojowym, a jednak tym razem nie miała szans. Mimo, że
wiedziała, jak to się skończy, nie potrafiła go skrzywdzić. Zmarnowała mnóstwo
chakry, zanim przejrzała na oczy. Miała poważną ranę brzucha i połamane dwa
żebra. Wiedziała, co musi zrobić.
– Mieszkaliśmy
na samym skraju wioski, gdyż tam czynsz był najtańszy, nie mogłam więc liczyć
na żadną pomoc. Moją jedyną szansą było wyciągnięcie go na odludzie i tam…
zakończenie tego.
Nie wiedziała,
co się z nią stanie, ale zaryzykowała i zażyła dwie eksperymentalne pigułki.
Wywabiła go na pustynię z dala od wioski i tam zakończyła jego żywot, do samego
końca wierząc, że jeszcze uda się go uratować.
Haniko wzięła
głęboki wdech, dłonią ścierając łzy, które spłynęły po jej policzkach.
– Tamtej nocy
temperatura mojego ciała drastycznie spadła. Leżałam na środku pustyni,
wyziębiona, obok zwłok mojego chłopaka, z którym zamierzałam spędzić resztę
życia. Chciałam umrzeć, ale nie było mi to dane.
Następnego
dnia obudziła się w szpitalu. Dostała najlepszą możliwą opiekę medyczną, a Kazekage
zażądał wyjaśnień. Po tym wydarzeniu, wszyscy ich wspólni znajomi się od niej
odsunęli. Zapewniali, że rozumieją, że to musiało być straszne, ale z każdym
zdaniem robili krok wstecz, w końcu wycofując się z tej znajomości. Na początku
zastanawiała się, dlaczego tak się stało, ale dopiero dużo później zdała sobie
z tego sprawę. Satoru był niezwykle barwną osobowością, przy nim była nikim,
zawsze w jego cieniu. Wzorowy przyjaciel, wzorowy naukowiec, wzorowy lekarz.
Był chlubą tej wioski. On był potrzebny, ona nie. Prócz Akihito nie pozostał jej
nikt.
– Oczywiście
nie mogłam tam zostać. Niemal rok walczyłam, by wrócić do normalności, jednak w
końcu się poddałam i zgodziłam na propozycję Kazekage, dotyczącą przeniesienia
do Konohy. Parę dni temu minęła pierwsza rocznica śmierci Satoru. Między innymi
z tego powodu przyjechał Akihito.
Kiedy
skończyła, Itachi przetarł twarz dłońmi i spojrzał na nią uważnie.
– Często
miewasz takie ataki? To może być niebezpieczne, co jeśli przydarzy ci coś
takiego podczas misji? Narazisz nie tylko siebie, ale całą drużynę.
– Masz rację –
przytaknęła. – Dlatego obiecuję udać się do Hokage choćby i jutro. Jeśli to cię
uspokoi, wcześniej miewałam tylko niegroźne spadki temperatury. Zemdlałam
dopiero dzisiaj, kiedy…
Sasuke mnie
pocałował, pomyślała, spoglądając młodszemu mężczyźnie prosto w oczy.
– Kiedy co? –
Itachi drążył temat, nie zdając sobie sprawy z porozumienia, które zrodziło się
pomiędzy parą.
– To pewnie
przez stres – odparła, przeklinając się w myślach za to, że po raz kolejny go
dzisiaj okłamała. Była naprawdę okropną przyjaciółką. – Dużo się działo, sam
rozumiesz.
Itachi
westchnął. Nie musiała dodawać nic więcej, on zapewne sam dopowiedział sobie,
że to przez misję i obecność Sasuke. Miała tylko nadzieję, że nie będzie miał z
jej powodu wyrzutów sumienia i obiecała sobie, że kiedyś mu to wytłumaczy.
Sasuke zaś
milczał, nie spuszczając z niej wzroku. Jego zamiary były nieodgadnione.
***
– Myślę, że
powinieneś…
– Zostaję –
powiedział Sasuke.
Wraz z Itachim
opuścił dom Shimanouchi i teraz kręcili się wokół niewielkiej posiadłości
dziewczyny.
– Właśnie
chciałem to zaproponować. Ojciec jest już na tyle wściekły, że jeden dzień
więcej nie pogorszy znacząco sytuacji.
– Jutro wrócę
i się jakoś z tego wytłumaczę. Uważam jednak, że nie to jest najgorsze –
powiedział Sasuke, po czym oparł się plecami o drzewo.
– Co masz na
myśli?
– Ojciec jest
święcie przekonany, że jestem gejem – odpowiedział, krzywiąc się. – Ktoś mu
podrzucił mangę Saia i byłem pewien, że to byłeś ty.
W odpowiedzi
Itachi tylko pokręcił głową. No to już się przynajmniej dowiedział, skąd ta
nagła awantura. Długo nie musiał się zastanawiać, by dojść do wniosku, że
pornograficzne pisemko miało za zadanie „nawrócić” syna.
– Teraz już o
tym wiem. – Sasuke przez chwilę walczył z sobą, ale jakoś słowo „przepraszam”
nie mogło mu przejść przez gardło. – Cóż…
– Będę już
leciał – wtrącił Itachi. – Pożegnaj ode mnie Haniko. A, i bądź rozsądny.
Sasuke
zmarszczył brwi, po czym podał dłoń bratu. Nic nie odpowiedział, a zamiast tego
patrzył, jak sylwetka Itachiego znika za rogiem.
***
Tej nocy
Haniko nie potrafiła zasnąć. Miała tyle myśli w głowie, była tak pobudzona, że
tylko uparcie przewracała się z boku na bok, wmawiając sobie, że przecież zaraz
zaśnie. A ile pożytecznego zdołałaby zrobić w tym czasie?
Westchnęła
głośno, kładąc się na plecach i przykrywając głowę poduszką.
Za każdym
razem, kiedy zamykała oczy, cofała się do sytuacji w kuchni. I właśnie dlatego
nie potrafiła spać. Bo Sasuke. Bo jego wąskie gorące usta. Bo jego umięśniony
wilgotny od potu brzuch. Bo jego dłonie, silne i zdecydowane. Przypominała
sobie, jak czuła jego oddech na twarzy na chwilę przed pocałunkiem. Nawet gdyby
nie doznała spadku temperatury, nogi i tak by się pod nią ugięły. Musiałby
zbierać jej zwłoki z podłogi.
Wystarczyło
jednak zaledwie kilka chwil, by wszystko tak diametralnie się zmieniło. Od
kiedy opowiedziała im w skrócie, jak do tej pory wyglądało jej życie, Sasuke praktycznie
przestał się do niej odzywać, a ona nie rozumiała, dlaczego. Unikał jej
spojrzenia, odpowiadał dawkowo lub półsłówkami. Czy zrobiła coś nie tak?
Zaczęła
energicznie kopać nogami w miejscu, próbując pozbyć się frustracji. Ale zanim w
pełni się wyładowała, usłyszała skrzypienie deski. Zamarła.
Dźwięk
dochodził z korytarza. Zdjęła poduszkę z głowy i wytężyła słuch. Nie zdawało
jej się, słyszała ciche kroki tuż za drzwiami do jej sypialni.
Jak na shinobi
przystało, powinna sięgnąć po broń i być w gotowości do odparcia ataku
przeciwnika, ona jednak w przypływie paniki padła na brzuch i przykrywając się
kołdrą, czekała.
Drzwi nie
zaskrzypiały, uchyliwszy się niemal bezgłośnie.
Spod
przymrużonych powiek Haniko dostrzegła sylwetkę. Mężczyzna, wysoki. Uspokoiła
oddech, udając, że jest w głębokim śnie i oczekiwała, co nastanie.
Sasuke
przybliżył się do łóżka i stanął tuż przed nią. Przez chwilę trwał w bezruchu,
po czym wyciągnął dłoń i delikatnie dotknął jej czoła.
Sprawdza
temperaturę, pomyślała Haniko. Skupiła się jednak na tym, żeby oddychać miarowo
i się nie zdradzić.
Sekundy
mijały. Sasuke w końcu się wycofał, ale zamiast opuścić pomieszczenie, podszedł
do okna i wyjrzał na spowitą w mroku uliczkę.
– Wiesz… –
zaczął bardzo cicho, tak, że ledwie była w stanie go zrozumieć. – Właściwie, to
nie wiesz…
Zamilkł.
Haniko tak się skupiła, żeby dosłyszeć, co ma jej do powiedzenia, a on
wyskoczył z czymś takim. Cytat godny powieszenia w formie obrazka nad zlewem w
kuchni.
– Kręcimy się
wokół siebie, a tak naprawdę niczego o sobie nie wiemy.
To prawda,
pomyślała Haniko. Dziś dowiedziała się tylko tyle, że Sasuke ma nie tylko
gorący temperament, ale i usta. Stop. Wróć.
–
Zastanawiałem się, dlaczego jesteś taka przemądrzała i uparta, i teraz to wiem
– kontynuował niezrażony brakiem odpowiedzi Uchiha. – Ale dowiedziałem się
również, że gdzieś w tej odpowiedzialnej kobiecie, czai się spragniona wrażeń
buntowniczka. Ta dziewczyna, która nie robi wszystkiego pod innych, tylko
walczy dla siebie.
Do czego
zmierzał? Haniko musiała się ruszyć, bo w tej pozycji ledwie rozpoznawała
słowa. Musiała przesunąć się odrobinę w stronę okna i przesunąć kołdrę, która
częściowo zasłaniała jej ucho. Mruknęła coś cicho, niby przez sen i poruszyła
się delikatnie, mając nadzieję, że wygląda to wiarygodnie. Gdyby Sasuke ją
teraz przyłapał, chyba zapadłaby się pod ziemie. A może i nie? W końcu była
spragnioną wrażeń buntowniczką.
Uchiha nie
zareagował na jej małe przedstawienie.
– A to
sprawia, że… podobasz mi się jeszcze bardziej.
Haniko
przestała na moment oddychać. W porę się jednak opamiętała, mając nadzieję, że
Sssuke niczego nie zauważył.
– Podoba mi
się twój zarozumiały charakterek, podoba mi się twój intelekt i profesjonalizm.
Podoba mi się, jak marszczysz nos. Ale równie bardzo podoba mi się twoje…
ciało.
Uchiha zamilkł
i poruszył się, jednak Haniko nie była w stanie dostrzec, co robił. I strasznie
męczyło ją to, że nie może teraz na niego spojrzeć. Chciałaby widzieć jego
oczy, kiedy to wszystko mówił.
– Nie wiem,
czy się tego domyśliłaś, ale wczorajszy wieczór był dla mnie… szczególnie
trudny.
Haniko wróciła
myślami do poprzedniego dnia.
Haniko nie
wiedziała, co jej nagle strzeliło do głowy, ale zapadła niemal noc, kiedy
wymyśliła sobie, że jest to dobry czas na zrobienie prania. Załadowała pralkę,
wlała płynu i… krzyknęła odruchowo, kiedy coś huknęło z tyłu pralki, zalewając
wodą wszystko wokół.
Wąż tańczył
piruety po pomieszczeniu, a ona próbowała go złapać. Bezskutecznie. Woda
zalewała jej twarz i oczy, przysłaniając widoczność, podłoga zrobiła się
niebezpiecznie śliska.
Do
pomieszczenia wpadł Sasuke i kiedy zorientował się w sytuacji, naparł na
wirującego węża z przeciwnej strony, dzięki czemu dziewczynie udało się go
uchwycić, a on w tym czasie odszukał zawór i zakręcił wodę.
Haniko
przyklęknęła na przemoczonym dywaniku, odsuwając wilgotne kosmyki z twarzy.
Sasuke przycupnął naprzeciwko, a ich spojrzenia się spotkały.
– Dziękuję –
powiedziała, sięgając po ręcznik, aby odcisnąć nadmiar wody z włosów.
Uchiha nie
odpowiedział. Wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany. Siedzieli przez moment w
kompletnej cichy, kiedy nagle wykonał gwałtowny ruch w jej stronę. Haniko
cofnęła się mimowolnie. On również się zatrzymał.
– Coś się
stało?
– Nic –
odburknął, zrywając się nagle z miejsca i wychodząc z pomieszczenia.
Nie rozumiała,
co właśnie między nimi zaszło. Przynajmniej do czasu, kiedy nie spojrzała w
lustro. Wilgotne kosmyki włosów były jej najmniejszym problemem. Biała
koszulka, z której poprzedniego wieczoru uczyniła piżamę, przemokła do cna,
idealnie przylegając do jej piersi. Sterczące sutki były widoczne przez cienki
materiał.
Sasuke widział
jej piersi.
– Miałem…
erekcję.
Haniko
poczuła, jak jej serce przyspiesza. A gdyby nie była wczoraj tak zaaferowana tą
awarią i to zauważyła? Czy… zareagowałaby jakoś?
Przełknęła
ślinę.
– Chciałem cię
dotknąć. Bardzo tego chciałem – wychrypiał i nie mówiąc ani słowa więcej,
opuścił sypialnię.
Haniko nie
śmiała choćby drgnąć, wsłuchując się w ciche kroki na schodach, a następnie
słysząc skrzypienie sprężyn w starej kanapie. Dopiero wtedy pozwoliła sobie na
odrzucenie kołdry i gwałtowne wciągnięcie powietrza.
Sasuke, on… o
boże. Co on z nią robił! To była tylko głupia gadka o męskiej fizjologii.
Naturalna reakcja, nic specjalnego, biorąc pod uwagę to, co widział.
– Tylko
spokojnie – szepnęła do siebie, próbując oddychać miarowo. – Spokojnie.
Ale wiedziała,
że się nie uspokoi. Nie opanuje się, dopóki nie porozmawia z nim twarzą w twarz
i nie przekona się, co zobaczy w jego oczach. To one były nazywane zwierciadłem
duszy, prawda?
Gówno prawda.
To tylko kolejny głupi argument za tym, żeby do niego iść. Na każdą życiową
sytuację znajdzie się powiedzenie, które można później obarczyć winą za podjętą
decyzję.
– Nie idź do
niego – szepnęła, powoli zsuwając się z łóżka.
Przejechała
rękoma po włosach, upewniając się, że żaden kosmyk nie sterczy w nieproszoną
stronę. Dotknęła policzków, rejestrując, że są rozpalone.
– Zawróć.
Powoli
otworzyła drzwi i podeszła do schodów. Któraś z desek zaskrzypiała pod jej
ciężarem i Haniko wiedziała, że nie ma już odwrotu. Zanotowała w pamięci, żeby
na przyszłość zorientować się, na które fragmenty podłogi lepiej nie deptać,
jeśli chce się poruszać bezszelestnie.
Możesz
zawrócić, pomyślała, bojąc się, że jeśli to powie, Sasuke ją usłyszy.
Schodząc,
dostrzegła, że stał przy oknie, opierając się o framugę. Zatrzymała się przy
kanapie, czując, że stopy wrosły jej w dywan.
– Sasuke…
Odwrócił się.
Patrząc jej w oczy, sięgnął rękoma za głowę i zdjął z siebie koszulkę. Kiedy
nie zareagowała, podszedł bliżej i stanął naprzeciw niej. Przesunął dłonią po
jej policzku, nie odrywając oczu od jej ust.
– Zemdlejesz?
– Nie wiem –
odpowiedziała, odruchowo rozchylając wargi.
Tym razem nie
był to delikatny pocałunek. Był głęboki i pełen żaru. Zupełnie tak, jakby
Sasuke wlał w niego trochę swojej chakry, równie ognistej, jak jego
temperament.
Jego dłonie
zawędrowały na jej biodra, ustami zjechał na jej szyję, zachłannie pieszcząc ją
językiem.
Haniko
przymknęła oczy i głośno odetchnęła. Kiedy zaś je uchyliła, Sasuke ponownie
przywarł ustami do jej ust.
Budząc się z
letargu położyła dłoń na jego klatce piersiowej, błądząc po omacku. Badała
mięśnie, dotykała sterczących sutków, aż wreszcie odnalazła na brzuchu bliznę
po źle zasklepionej ranie, która była wynikiem jej braku doświadczenia z
medycznym ninjutsu.
Sasuke
westchnął.
– Pragnę cię –
szepnął prosto do jej ucha, a kiedy nie odpowiedziała, położył dłonie na jej
talii, powoli przesuwając nimi w górę i w górę. – Pozwolisz?
– Tak.
Uchiha opuścił
ramiączko jej bluzki, wydobywając na wierzch lewą pierś.
Nie mówiąc nic
więcej, chwycił jej dłoń i położył na swoim kroczu. Był twardy. Tak cholernie
twardy…
Ich spojrzenia
się spotkały.
– Kochaj się
ze mną – poprosił Sasuke, pochylając się nad nią, zmuszając do tego, by opadła
na wąską kanapę. – Kochaj…
***
Sasuke nie
pamiętał, kiedy ostatni spał tak dobrze.
Miejsca miał
tak niewiele, że ledwie mieścił się na kanapie, leżąc na jednym boku. W udo
wpijała mu się zużyta sprężyna, a lipcowe słońce padało na jego gołe plecy,
sprawiając, że było mu jeszcze goręcej, niż normalnie było w przeciętny letni
poranek.
A jednak nie
miało to znaczenia w obliczu tego, czego doświadczył poprzedniej nocy. Piękna
kobieta, seks, a następnie wspólnie spędzona noc na wąskim i niewygodnym,
zupełnie do tego nieprzystosowanym, meblu. Życie potrafiło być piękne.
Haniko noc
spędziła w jego ramionach, leżąc na jego przedramieniu zamiast na poduszce. To
było… urocze. Tak samo jak jej rozchylone lekko usta i błogi spokój malujący
się na twarzy.
Uśmiechnął się
do siebie, odgarniając delikatnie blond włosy, które przykleiły się do czoła.
Nie przewidział
jednak, że może ją nie tylko obudzić, ale i wystraszyć. Nie zdołał zareagować,
kiedy krzyknąwszy, odepchnęła go z całej siły, tak, że runął na podłogę.
– Sasuke! –
Haniko zerwała się do siadu, opatulając szczelnie prześcieradłem.
– To ja –
odpowiedział, rozmasowując głowę w miejscu, w którym uderzył nią o stolik.
Podniósł się,
nie spuszczając wzroku z Shimanouchi, która najwyraźniej przechodziła właśnie
kryzys. Na jej twarzy malowały się różne emocje, od zaskoczenia, przez
zawstydzenie, aż po coś na kształt… paniki?
– Wszystko w
porządku?
Haniko
spojrzała na niego, ale szybko odwróciła wzrok, uświadomiwszy sobie jego
nagość.
– Tak. Idę pod
prysznic.
Zerwała się z
miejsca i pognała na górę. Sasuke zaklął w myślach. Żeby ją dogonić
przeskakiwał po dwa stopnie na raz, ale udało mu się chwycić ją za łokieć,
zanim dopadła do drzwi łazienki.
– Hej,
poczekaj.
– Chcę być
sama – odpowiedziała, nawet na niego nie patrząc. – Puść.
Uchiha zmarszczył
brwi.
– Nie żałuj
wczorajszej nocy. Też tego chciałaś. Powiedziałem ci co myślę i dałem wybór, a
ty go podjęłaś i do mnie zeszłaś.
Haniko
spojrzała na niego z niedowierzaniem.
– Wiedziałeś,
że nie śpię? Oszukałeś mnie…
– Nie
oszukałem –odparł Sasuke. – I oczywiście, że wiedziałem. To raczej ty
próbowałaś oszukać mnie, udając, że śpisz.
Haniko
pokręciła głową.
– Ja
próbowałam, a ty to zrobiłeś!
– Oszukałem
cię mówiąc ci prawdę? Serio? Nie oświadczyłem ci się, niczego ci nie obiecałem,
w jaki sposób cię niby oszukałem?
Shimanouchi
oparła się o ścianę, spinając wszystkie mięśnie i mocniej zaciskając dłonie na owiniętym
wokół ciała prześcieradle. Sasuke początkowo chciał powiedzieć coś jeszcze, ale
zrezygnował, widząc jej minę. Była skołowana, zaniepokojona, a w jej oczach na
moment pojawiły się i łzy…
Tylko
dlaczego? Tego nie potrafił pojąć. Nie uwiódł jej, do niczego też nie zmusił…
Co działo się w jej głowie?
– Hej. Nie
okłamałem cię i nie wykorzystałem. Oboje tego chcieliśmy.
Haniko westchnęła,
spuszczając wzrok. Niemniej, kiedy jej oczy zamiast twarzy Uchihy, zobaczyły
jego umięśniony brzuch i wąską ścieżkę składającą się z ciemnych włosów,
prowadzącą od pępka w dół, nabrała kolorów i odwróciła gwałtownie wzrok.
Uchiha
uśmiechnął się zauważając jej reakcję. A więc jednak na nią działał.
– Czy
powinienem się czegoś wstydzić? – zapytał zaczepnie.
– Przede
wszystkim powinieneś się ubrać.
– O? A może ty
powinnaś się rozebrać? – zaproponował, przenosząc dłonie na jej ramiona i próbując
uwolnić je spod lejącego materiału.
Haniko
wzdrygnęła się.
– Puść.
– Przecież
wcale tego nie chcesz.
– PUŚĆ!
– Okej! –
Wycofał się, unosząc ręce. – Ale powiedz mi, co naprawdę myślisz. Ja byłem z
tobą szczery i myślę, że też na to zasługuję.
Ona jednak
milczała jak grób. Spięta chyba do granic możliwości, uwięziona w zasięgu jego
ramion. Tylko, że on nie chciał jej więzić… nie chciał jej do niczego zmuszać! Mimo
to czuł, że ma prawo do wyjaśnień. Nie miał sobie nic do zarzucenia w
kontekście wczorajszego wieczoru.
Przynajmniej
tego jednego wieczoru…
– Hm? Panno,
komunikacja-przede-wszystkim?
– Czemu to
robisz? – wypaliła, patrząc mu hardo w oczy.
Znowu
odpowiadała pytaniem na pytanie i próbowała odwrócić jego uwagę. Ale patrząc na
to, że jeszcze chwilę temu musiał gonić ją po schodach, wszystko było możliwe.
Może kolejnym zagraniem będzie rzucenie w niego prześcieradłem dla odwrócenia
uwagi? I ucieczka w stroju Ewy?
– Co robię?
Zadaję pytania? Haniko, do cholery, spaliśmy ze sobą. Wczoraj chciałaś, dzisiaj
uciekasz, chyba mam prawo wiedzieć, dlaczego? Chyba że to ty mnie
wykorzystałaś, żeby zaspokoić swoje pragnienia? Bądź szczera.
– Ja ciebie wykorzystałam?
– Spojrzała na niego z niedowierzaniem, a on kiwnął głową.
– Jeśli nie,
to chyba mogę poznać powód twojego zachowania?
Między nimi
nastała krótka cisza. Sasuke domyślił się, że Haniko kalkulowała w głowie
jakieś za i przeciw. Nie rozumiał tego. Był prostym mężczyzną i jeśli chciał
seksu, to się na niego decydował. Gdyby miał tak często zmieniać zdanie jak ona
i żałować co drugiej decyzji, to chyba by zwariował.
– Okej… powiedz
mi, dlaczego właśnie ja? Jest tyle ładnych dziewczyn w Konoha, dlaczego padło
na mnie? I nie, nie dlatego, że jestem… jak to wczoraj powiedziałeś…
przemądrzała i uparta. To żaden powód.
– Bo jesteś autentyczna
– odpowiedział, patrząc jej prosto w oczy. – A ja nie lubię być wykorzystywany,
do czego dąży spora część kobiet w tej wiosce. Nazwisko Uchiha to dla nich
prestiż, ale tak naprawdę niczego o mnie nie wiedzą i wcale mnie nie chcą.
Haniko nie
zareagowała. Ścisnęła mocniej materiał, oplatający jej ciało, nie dając po
sobie poznać, czy mu wierzy, czy nie. Jednak brak sprzeciwu, wyśmiania,
czegokolwiek w tym tonie, dawał Sasuke nadzieję. Postanowił to wykorzystać.
– Nie wiem,
jakie plotki krążą na mój temat, ale przez moje łóżko nie przetoczyło się zbyt
wiele kobiet. Cenię sobie dyskrecję – kontynuował, korzystając z tego, że wciąż
miał jej uwagę. – Masz zatem dwie opcje. Pierwsza. – Uniósł palec wskazujący w
górę. – Zapominamy o wczorajszej nocy i wracamy do tego, co było. Nasza relacja
wróci do stanu sprzed kilku dni, zanim się tu wprowadziłem. Nikomu nie powiemy,
co między nami zaszło. I druga. – Do wskazującego dołączył środkowy palec. –
Pozwalamy temu toczyć się dalej i zobaczymy, do czego to zaprowadzi.
– Mhm… – Z jej
ust nie wydobyło się nic poza pomrukiem.
– Jeśli jesteś
za pierwszą, powiedz „stop”, jeśli za drugą, puść to cholerne prześcieradło.
– A jeśli
jestem za drugą, ale chcę teraz zostać w prześcieradle?
Sasuke się
zawahał, próbując zrozumieć tę dziwaczną odpowiedź. Haniko wykorzystała ten
moment i upuściła cienki materiał na podłogę.
Zawsze musiała
mieć ostatnie słowo.
***
– Jesteś
piękna – szepnął Sasuke, odgarniając włosy z czoła Haniko, która leżała na jego
klatce piersiowej.
– Teraz mnie
uwodzisz – mruknęła sennie, owiewając jego sutka ciepłym oddechem.
Sasuke
uśmiechnął się. Nawet to było… przyjemne.
– Być może…
– Albo
próbujesz odpokutować za to, że po dzisiejszym dniu nie mam czystej pościeli, a
ty nie naprawiłeś pralki.
– Jutro
przyjdę i naprawię – odrzekł, przesuwając dłoń na jej odsłonięte ramię. Zaczął
gładzić opuszkami palców tę okolicę. – A potem uczcimy to brudząc następną.
Haniko
prychnęła, ale na jej ustach pojawił się uśmiech.
On również się
uśmiechnął. Mimo potu, od którego lepili się oboje, czuł się spełniony.
A może właśnie
dzięki niemu tak się czuł?
W końcu wzięli
wspólnie prysznic, pieszcząc się nawzajem, a potem świeży i czyści przenieśli
się do sypialni. Zeszłego wieczoru byli tak siebie spragnieni, że Sasuke nie
uważał, by zaprezentował się wystarczająco dobrze jako kochanek. Może i
stosunek nie trwał minuty, ale nie był też na tyle długi, by Uchiha był z
siebie zadowolony. Tym razem zmienił więc taktykę i skupił się całkowicie na
jakości, a nie ilości pchnięć. Wchodził mocno, celując precyzyjnie tam, gdzie
uznał, że sprawia jej największą przyjemność, ale w znacznie dłuższych
odstępach czasu.
O tym, że jej
się podobało, świadczyły rumiane policzki, westchnienia i próby tłumienia jęków
oraz… jego plecy ze śladami wbitych w nie paznokci. Wyglądało to tak szczególnie
i jednoznacznie, że nikogo by nie oszukał.
Musiał
pamiętać, żeby nie przebierać się w towarzystwie nikogo z rodziny… a już
szczególnie Mikoto.
Ciszę przerwał
pomruk Haniko z okolicy jego klatki piersiowej.
– Głodna
jestem.
– Masz chęć na
deser? – zapytał, kładąc jej dłoń na pośladku. – Może ja też bym się skusił?
– Świnia – odpowiedziała,
odpychając go, lecz wciąż robiąc to z uśmiechem. – Ale mogłoby to być coś
słodkiego… dżemik, świeże owoce, bita śmietana, coś w tym stylu.
Sasuke już
chciał odpowiedzieć, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby się cały obtoczył w
dżemie, a ona może śmiało z niego jeść, ale uniemożliwił mu to jego telefon.
Spojrzał na wyświetlacz.
– Itachi.
– Odbierz.
Haniko
podniosła się i sięgnęła po szlafrok zawieszony na drzwiach szafy. I to by było
na tyle. Koniec bezwstydnego gapienia się na jej ciało.
Sasuke nie miał
jednak zamiaru odbierać. Poczekał aż telefon zamilknie, przeciągnął się i
wstał.
– Pewnie
chciał wiedzieć, kiedy wrócę. Wezmę prysznic i będę się zbierał.
– Sasuke… – zaczęła
niepewnie Haniko, krzyżując ręce na piersi.
– Hm?
– Czy jest
ktoś jeszcze z kim utrzymujesz… taką relację?
– Seks-relację?
– …jeśli tak
to nazywasz.
Sasuke przyglądał
jej się badawczo.
– Nie –
odpowiedział. – A ty?
– Ja nie.
Podszedł do
niej, chwycił jej podbródek i złożył na jej ustach krótki pocałunek.
– To dobry początek.
I... taki przełom... to ja rozumiem ^-^
OdpowiedzUsuńNaaah... Sasu tak ładnie prosił *-* Jak mogłaby mu odmówić?
Lou: Oooo nie... O nieee... Nieeeee... Czemu? ;-; Stwierdzam oficjalny "Zboczeniec Mode On" w wyobraźni Su ;-;
Cichaj moja jaźnio!
Err(jestem zbyt leniwa na pisanie całego, więc nazywać cię będę Err :3)... Urzekłaś mnie *-* Tak idealnie oddałaś skurwielstwo Sasuke i obojętność Itacza... ♥
Przeczytałam wszystkie rozdziały na raz, gdyż nie mogłam oderwać się od tej zajebistości :*
Pozdrawiam i ślę tooooony weny <3
Su
&Lou
Ohohohohohoo, i to jest przełom! :D
OdpowiedzUsuń1) Komentowałam już wcześniej tego bloga! Pamiętam to! :D Możliwe, że kryłam się pod innym nickiem, ale na pewno skomentowałam!
2) TAK! BRACIA UCHIHA W KOŃCU PRZESTALI ZACHOWYWAĆ SIĘ JAK DZIECI I SIĘ POGODZILI! To trzeba uczcić ^-^
3) Przeszłość Haniko to jakaś masakra. Co to w ogóle za "tradycja", żeby porzucać swoje dzieci? Albo ten jej chłopak...
4) Uhuhuhuhuhu, czyli jednak do tego doszło xddd Miejmy nadzieję, że relacje na linii Sasuke-Haniko będą od tej pory lepsze ^^
5) FUGAKU - MISTRZ ANTYKONCEPCJI!!! Sikłam <3
Weny!
Shori
Hej,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, być może Itachi i Sasuke nie pogodzili się tak do końca to jednak jedt znacznie lepiej, także wiele dowiedzieliśmy się o Hanako, o Sasuke przepraszający...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniałyrozdział, być może bracia nie pogodzili się tak do końca to jednak jest znacznie lepiej między nimi, o Sasuke przepraszający...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, choć bracia nie pogodzili się do końca to jednak jest znacznie lepiej między nimi... Sasuke przepraszający to wspaniały widok...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza