W ciągu trzech następnych dni,
Haniko zdążyła się przyzwyczaić do obecności Uchihy w swoim domu. Przez
większość czasu jej unikał i całe godziny spędzał na placu treningowym. Było
jej to bardzo na rękę, ponieważ kiedy tylko Tsunade dowiedziała się, że Sasuke u niej pomieszkuje, została wezwana na dywanik i czekała ją kolejna nieprzyjemna rozmowa. Chociaż Hokage utrzymywała, że jej
ufa, nie podobało się jej, w jakim kierunku zmierza ta znajomość. I nie
tylko jej zresztą.
Haniko starała się zachowywać
spokój, podczas gdy Sasuke zaczynał rządzić się w jej domu, jednak jej cierpliwość
powoli dobiegała końca. Uchiha zamiast być wdzięczny, że przyjęła go pod swój
dach, zaczął stawiać warunki, na które nie zamierzała przystawać. W ciągu tych
trzech dni pokłócili się dwa razy, w tym raz na tyle poważnie, że Haniko
musiała go wyrzucić. Parę godzin na świeżym powietrzu w środku nocy wystarczyło, by Sasuke wrócił z czymś na kształt przeprosin. To magiczne słowo oczywiście nie padło z jego ust. Burknął coś pod nosem, pokręcił się wokół tematu i sprawa załatwiona. A ona, zamiast go wyrzucić, jeszcze dała się nabrać i przyjęła z powrotem pod swój dach!
Ich relacje zmieniały się, a ona
nie potrafiła już za nimi nadążyć. Od jawnej wrogości, przez zalążki przyjaźni,
aż po, no… rosnące z każdą chwilą zainteresowanie. Chociaż w głębi serca już od
dawna wiedziała, że nie jest mu obojętna, dopiero teraz zaczęła dostrzegać jego spojrzenia – pełne pasji, czasem pożądania. Sytuacja sprzed odwiedzin Shikamaru już się nie powtórzyła,
a jednak zdarzały się momenty, kiedy pociły jej się dłonie, a serce waliło stanowczo zbyt mocno. Dostawała gorączki, rumieniła się, nie potrafiła znaleźć sobie miejsca. A Sasuke nie trzymał się wcale lepiej. Z czasem nawet przestał kryć
się z tym, że spogląda na jej biust czy pośladki. Czuła na sobie jego pożądliwe spojrzenie i obawiała się, że długo już nie wytrzyma. Również żarty, którymi czasem
ją raczył przestały być takie niewinne, jak na początku. Bez wątpienia coś się między nimi działo.
I choć początkowo Haniko nie zamierzała się wtrącać w sytuację między braćmi, jej własna z każdym dniem
stawała się coraz bardziej nie do zniesienia. Może i to nie była jej sprawa; nie powinno ją obchodzić, że
obaj zachowywali się jak dzieci, a jednak obecność Sasuke powoli zaczynała robić
się dla niej niebezpieczna. Głos rozsądku podpowiadał, że jeżeli szybko się go nie
pozbędzie, może później tego żałować.
Umówiła się więc na spotkanie ze spokojniejszą stroną tego konfliktu, która najwyraźniej
potrzebowała wyraźnej zachęty, by jakoś ten konflikt zakończyć.
– Wiem, że musimy się pogodzić. Wyobraź sobie, że wiem – powiedział Itachi. – Usiądź. – Wskazał jej krzesło przy biurku, a sam zajął miejsce na łóżku.
– Wydajesz się już tym wszystkim
zmęczony. Tym bardziej nie rozumiem, dlaczego jeszcze niczego z tym nie zrobiłeś.
Nie chciałabym obrazić Sasuke, ale uważam, że z was obu, to ty jesteś tym
rozsądniejszym.
– To naprawdę nie jest takie
proste. Przede wszystkim musielibyśmy mieć okazję do rozmowy, a jak już pewnie
zdążyłaś zauważyć, tutaj taka okazja pewnie nigdy się nie nadarzy. Sasuke w
ciągu ostatnich czterech dni pojawił się w domu dwa razy, w tym trzy razy
pokłócił się z ojcem, pięć razy zbył matkę i ani razu nie odezwał się do mnie. Wydaje
mi się, że nasi goście już i tak zdążyli zauważyć, że w naszej rodzinie dzieje
się coś nie tak. W dodatku wszyscy jesteśmy bardziej nerwowi z powodu ich
obecności. To, że udawanie przed nimi, że wszystko jest w najlepszym porządku,
nie ma sensu, nie oznacza, że chcemy się jeszcze bardziej kompromitować. Do
tego wszystkiego dochodzi jeszcze kwestia tego, że nie zamierzam Sasuke za nic
przepraszać. Nie będę go również o nic prosił.
Shimanouchi westchnęła,
przeczesując palcami włosy. Faktycznie sprawa wcale nie była taka prosta do
rozwiązania.
– W porządku. Zgadzam się, że nie musisz tego wszystkiego robić. Mogę… spróbować
jakoś pomóc i udostępnić wam moje mieszkanie, ALE – zaznaczyła – tylko pod
warunkiem, że mi go nie zdemolujecie.
– Uważasz, że może być gorzej?
– Wiesz… kiedy słucham tonu
twojego głosu, kiedy wypowiadasz jego imię, to dochodzę do wniosku, że i owszem.
Itachi spojrzał na nią pytająco.
– Nie zauważyłeś? Posłuchaj sam siebie, kiedy mówisz
„Sasuke”. Robisz się zimny i cały się spinasz. Musisz coś z tym zrobić, bo założę się, że jego
to tylko rozzłości.
Itachi nie odpowiedział,
wpatrując się w jakiś punkt na przeciwległej ścianie. Haniko poczuła, że kończy jej się cierpliwość.
– No dalej! Któryś z was musi
podjąć męską decyzję i się ugiąć. Nie mówię, że masz go od razu przepraszać na
kolanach, ale jeżeli ty nic nie zrobisz, to prędzej czy później się
pozabijacie.
– Myślisz, że…
– Nie, ale nie będzie miał
wyboru. Nie wtrącałabym się w to, gdyby wasze problemy nie zaczęły być moimi.
Sasuke będzie musiał wrócić do domu, bo go po prostu wyrzucę. Wydaje ci się, że
nie krzywdzicie nikogo, prócz samych siebie? No to się mylisz. On zawsze był
trudny, ale teraz jest wręcz nie do wytrzymania. Panoszy się, rządzi. Nastrój
zmienia mu się jak w kalejdoskopie. Staram się być spokojna i go nie
denerwować, nie zliczę ile razy ugryzłam się w język, żeby go nie urazić.
Robiłam to wszystko, bo zdaję sobie sprawę z tego, że jest mu ciężko. Za każdym
razem, kiedy było dobrze, starałam się jakoś z nim porozmawiać, delikatnie
zasugerować, że powinien coś z tym zrobić, ale za każdym razem kończyło się na
kłótni. W końcu miarka się przebrała, nie wytrzymałam i dopiero wtedy
wybuchła prawdziwa awantura. I co, myślisz, że to coś dało? Do niego nie można
dotrzeć ani na spokojnie ani krzykiem. Jest uparty, nieznośny i irytujący. I
jeszcze to, w jaki sposób zachowuje się w stosunku do mnie. Itachi, ja po
prostu tego dłużej nie wytrzymam! Jeżeli on znowu spróbuje…
Haniko przerwała w pół zdania i
poderwała się na nogi. Itachi przyglądał jej się zaskoczony, ale ona wcale nie
mogła wyglądać lepiej. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest tak tym
wszystkim zdenerwowana. Słowa same wypływały z jej ust. Gdyby się w porę nie
powstrzymała, powiedziałaby mu o wszystkim.
– Haniko, co się tam dzieje?
Shimanouchi podskoczyła, po czym
kręcąc ze zrezygnowania głową, ruszyła w stronę drzwi. W
połowie drogi dopadł ją jednak Itachi i, widząc jej niewyraźną miną, objął i
mocno przyciągnął do siebie. Haniko wtuliła się w niego mocno, po czym
westchnęła cicho. Uchiha położył dłoń na jej głowie i pogłaskał
ją po włosach.
Musiałam wyglądać strasznie, pomyślała. Itachi chyba założył, że naprawdę dzieje się coś złego i że zaraz się
rozkleję. Zdecydowanie za bardzo histeryzuję.
Po chwili odsunęła się od
niego i uśmiechnęła nieśmiało. Mężczyzna przyglądał jej się bardzo uważnie,
lustrując nawet najmniejszą zmianę w jej mimice.
– Już w porządku, przepraszam.
– Haniko, co się dzieje? Czy on
ci zrobił coś złego?
Pokręciła głową, nie
spuszczając wzorku, na wypadek, gdyby takie zachowanie uznał za kłamstwo.
– To nie jest odpowiedź –
powiedział Itachi, marszcząc brwi. – Coś się musiało stać. Nigdy nie widziałem
cię w takim stanie.
Co miała mu powiedzieć? Że między
nią a Sasuke zaczynało się robić zbyt gorąco? Że choć spędzali ze sobą
względnie mało czasu, to między nimi pojawiło się pożądanie? Miała mu powiedzieć,
jak jego brat na nią patrzył, kiedy nieświadomie oblizywała spierzchnięte usta?
O tym, jak sama na niego zerkała, gdy po powrocie z treningu zdejmował
przepoconą koszulkę? O ich rozmowach, w których coraz częściej pełno było
różnych podtekstów? A może o snach, w których już od dawna nie była w łóżku sama? Atmosfera między nimi stawała się coraz bardziej napięta.
Oboje doskonale wiedzieli, co mogłoby ją rozluźnić. Im więcej czasu spędzali w
swoim towarzystwie, tym większe prawdopodobieństwo, że lada dzień nie uda im się powstrzymać
i to się w końcu stanie.
– Po prostu… pomóż mi i się z nim
pogódź. On musi wrócić do domu.
– W porządku, zgadzam się.
***
Haniko umówiła się z Itachim na
późny wieczór. Podejrzewała, że jak co dzień Sasuke wróci w porze kolacji, a
wtedy ona będzie miała na tyle dużo czasu, by zdołać go jakoś nastawić
psychicznie na spotkanie z bratem. Plan był bardzo niedopracowany, więc
właściwie liczyła na łut szczęścia i dobry nastrój młodszego Uchihy. Bądź co
bądź, to właśnie dziś Sai zamierzał opublikować kolejny tomik swojej mangi ze
stosownym sprostowaniem. Obiecał zaznaczyć, że przeprasza za podobieństwo,
którego rzekomo nie był świadom i zapewnia, że jego bohaterowie są całkowicie
fikcyjni i nie wzorowani na żyjących osobach. To powinno Sasuke wprawić we
względnie dobry humor.
Faktycznie, Uchiha wrócił dziś w
dobrym nastroju i o przewidywanej porze. Czy nie szło przypadkiem zbyt dobrze?
– Sasuke, jest coś, o czym
powinieneś wiedzieć.
– Hm? – spytał, grzebiąc w
plecaku, w którym przyniósł parę dni wcześniej kilka swoich rzeczy. Chwilę
wcześniej zrzucił mokrą koszulkę i teraz paradował po domu w samych spodniach.
– Będziemy mieli gościa na
kolacji.
– Ty będziesz miała, jak
przyjdzie Akihito, ja się zmywam.
– Nie, Sasuke, MY będziemy mieli,
chociaż właściwie powinnam powiedzieć, że ty.
Uchiha podniósł się z klęczek, po
czym spojrzał na nią, podnosząc pytająco jedną brew.
– Itachi wpadnie i…
Zagrodziła mu drogę, kiedy
szybkim krokiem ruszył w kierunku drzwi. Kiedy próbował odsunąć ją na bok,
chwyciła go mocno za rękę.
– Sasuke! Już czas.
Brunet spojrzał na nią, marszcząc
gniewnie brwi, po chwili jednak przeniósł wzrok na rękę, za którą go trzymała.
– Doskonale wiesz, że prędzej czy
później będziecie musieli porozmawiać i sobie coś wyjaśnić. A uwierz mi, macie
co. I nie, nie można z tym dłużej czekać.
– Dlaczego miałbym się na to
godzić? Kto dał ci prawo, by za mnie decydować? Nie spytałaś, czy mam na to
ochotę, a zamiast tego po prostu go tu zaprosiłaś. Może powinienem być ci
wdzięczny, że w ogóle raczyłaś mnie o tym poinformować?
Haniko skrzywiła się.
– Kto dał mi prawo? Przebywasz w
moim domu, korzystasz z mojej gościnności, śpisz na mojej kanapie, myjesz się w
mojej łazience. Wymieniać dalej?
Błąd, to było złe posunięcie.
Sasuke prychnął, po czym wyrwał się z jej uścisku i skierował w stronę
łazienki, po przepoconą koszulkę, którą rzucił na stos do prania. Haniko
pobiegła za nim, by go zatrzymać. Znowu to zrobił, znowu ją sprowokował i
powiedziała to, co myśli, zamiast tego, co właściwe. Jeżeli chciała go jakoś
zatrzymać, musiała coś zrobić.
Teraz.
Natychmiast.
– Proszę… – szepnęła, obejmując
go w pasie.
Sasuke momentalnie się zatrzymał.
Spodziewałby się, że mu przyłoży, że na niego nakrzyczy, że po raz kolejny
podpali mu rękę, ale nie, że się do niego przytuli. Zamurowało go. Podobnie
zresztą, jak ją samą.
– Co powiedziałaś?
– Jeżeli nie chcesz tego robić
dla siebie, to zrób to chociaż dla mnie.
Sasuke odwrócił się przodem do
niej, puszczając klamkę, którą chwycił zaledwie chwilę wcześniej. Haniko
odsunęła się od niego na stosowną odległość.
– Czemu uważasz, że nie chcę tego
robić dla siebie?
– Bo gdybyś chciał, już dawno
mielibyście tę rozmowę za sobą. Sasuke, ty po prostu przed tym uciekasz.
Nie spodobało mu się to, ale nic
nie powiedział. Kiwnął tylko głową i burcząc coś o tym, że lepiej, by wziął
prysznic, udał się z powrotem do łazienki.
***
Itachi przyszedł punktualnie.
Przywitał się z Haniko krótkim „cześć”, po czym przeniósł wzrok na opartego o
framugę Sasuke, który wcale nie wyglądał na chętnego na rozmowy, choć z drugiej
strony zdawał się być względnie spokojny i nie emanował taką nienawiścią, jak w
ostatnim czasie. Itachi podał mu rękę, którą ten bez wahania uścisnął.
Zaszczycili się również krótkim spojrzeniem, chociaż żaden z nich się nie
odezwał.
Haniko zaprosiła ich obu do
salonu, gdzie przygotowała już jeden talerz z kanapkami i sok w dzbanku. Drugi
talerz kanapek czekał w kuchni, gdyż dziewczyna nie zdążyła ich dokończyć. Udała
się tam pospiesznie, mając nadzieję, że w między czasie bracia nie zdążą się
pozabijać. Kiedy jednak kończyła kroić wędlinę, do kuchni wszedł Sasuke. Od
kiedy powstrzymała go przed ucieczką, zachowywał się jeszcze dziwniej, niż
przedtem. Dla bezpieczeństwa postanowiła więc nie zwracać na niego szczególnej
uwagi, mając nadzieję, że dziś wszystko się wyjaśni i młodszy Uchiha wróci do
siebie.
Kiedy skończyła układać plasterki
szynki na chlebie, rozejrzała się dookoła za słoikiem z ogórkami kiszonymi,
które zamierzała ułożyć na wierzch. Słoik stał na górnej półce, między
marynowaną papryką, a puszką kukurydzy. Haniko stanęła na palcach, jednak udało
jej się zaledwie musnąć szkło, nie wspominając nawet o jego pochwyceniu. Kiedy już
chciała się rozejrzeć za krzesłem, które mogłaby sobie podstawić, poczuła ruch
za plecami, a potem ciało, które otarło się o jej własne. Sasuke zdjął słoik z półki i
nie spuszczając wzorku z jej twarzy, podał go jej. Podziękowała
skinieniem głowy, z ulgą rejestrując, że Sasuke się cofa. Na dworze co prawda
było gorąco, ale podejrzewała, że w tej kuchni temperatura była aktualnie
znacznie wyższa.
Odsunęła na bok talerz z
kanapkami, po czym chwyciła słoik próbując go odkręcić. Niestety, ogórki były dobrze
zawekowane i wieczko nie chciało puścić. Haniko wytarła spocone dłonie o
spodnie, po czym spróbowała ponownie, wkładając w to dużo więcej siły. Przy
trzeciej próbie poczuła silne, męskie dłonie, które wyjęły jej słoik z rąk.
Odwróciła się przodem do Sasuke, który bez najmniejszego wysiłku odkręcił
wieczko. Patrzyła mu w oczy, kiedy jej go oddawał, a potem…
Potem poczuła jego wilgotne wargi
przyciśnięte do jej ust.
Słoik wypadł jej z rąk, a ona
sama zatoczyła się do tyłu opierając się o drzwiczki szafki. Z trudem łapała
powietrze, kiedy temperatura jej ciała zaczęła gwałtownie spadać. Zrobiło się
nagle tak przeraźliwie zimno. Widziała zszokowanego Sasuke, który mówił coś do
niej i przytrzymał ją, by nie upadła. Potem nastąpiła ciemność.
***
– Itachi! – krzyknął Sasuke, po czym przyłożył dłoń do czoła dziewczyny. – Cholera…
Starszy Uchiha wpadł do kuchni,
przenosząc wzrok znad stłuczonego słoika z ogórkami, na twarz nieprzytomnej
dziewczyny.
– Coś ty…
– Cicho! – warknął Sasuke. – Nie
teraz.
Itachi skinął tylko głową, po
czym patrzył jak brat podnosi Haniko.
– Idź do sypialni i przynieś mi
parę koców. Potem zrób coś gorącego do picia. Jest lodowata, musimy ją rozgrzać
– powiedział Sasuke, po czym szybkim krokiem udał się z dziewczyną na rękach do
salonu.
Itachi dołączył do niego w ciągu
paru sekund, przynosząc to, o co prosił. O nic więcej nie spytał, przekonany,
że Sasuke doskonale wie, co robi. Następnie pobiegł z powrotem do kuchni,
szybko przygotowując jakiś gorący napój. Kiedy wrócił, Sasuke zdążył już
szczelnie opatulić Haniko kocami i teraz najwyraźniej starał się ją ocucić.
Dopiero teraz Itachi zdecydował się odezwać.
– Co się stało?
– Muszę… ona potrzebuje naszej
chakry, by móc podnieść temperaturę swojego ciała. Tyle, że ja nie mam pojęcia,
jak mógłbym jej tę chakrę przekazać.
– Bo to nie jest w naszym
przypadku możliwe. Jeżeli ona posiada taką zdolność, to może ją od nas wziąć,
ale my sami nie jesteśmy w stanie nic zrobić.
– W takim razie musimy ją ocucić.
Sasuke poklepał Haniko lekko po
policzku, jednak widząc, że nie przynosi do żadnego skutku, zamarł z rękoma przy jej twarzy. Przejechał palcem po jej policzku, zastanawiając się, czy powinien ją... pocałować. Jeden buziak dla odebrania przytomności, drugi dla jej przywrócenia. Na szczęście zanim ta absurdalna myśl rozwinęła się bardziej w jego głowie, Haniko wciąż trzęsąc się z
zimna, odzyskała przytomność i z wdzięcznością przyjęła kubek, który podał jej Itachi. Zaraz potem chwyciła dłoń Sasuke, który
zaoferował jej swoją chakrę. Czuła się taka osłabiona, że zrobiła to bez chwili
wahania. Kiedy już odzyskała nieco koloru na twarzy, dopiła herbatę i
szczelniej opatuliła się kocami.
– Podejrzewam, że winna wam
jestem jakieś wyjaśnienia.
Obaj przytaknęli niemal jednocześnie.
– Cóż, to nie będzie przyjemna
historia – westchnęła. – Kiedy przyjechałam do Konoha, miałam nadzieję uniknąć
tłumaczenia się komukolwiek z tego, dlaczego się tu w ogóle znalazłam. Chciałam
odciąć się od przeszłości i nigdy do niej nie wracać, ale się nie udało. Może…
najpierw powiem parę słów o czymś, czego nie znajdziecie na żadnym zwoju, w
żadnej książce, a co jest, można by rzec, „tradycją” mojego klanu. Otóż, obaj
zauważyliście, że nie przeniosłam się t rodzicami, nigdy o nich nie
wspominałam, ani nie mam żadnych ich zdjęć. To nie dlatego, że nie
żyją, choć istnieje i taka możliwość. Prawda jest taka, że nigdy ich nie
poznałam. Zawsze uważałam to za idiotyczną tradycję, ale w moim klanie ludzie
nie zawierają małżeństw, nie zakładają rodzin. Z niewyjaśnionych przyczyn rodzą się w nim właściwie same kobiety. Włóczą się po świecie, sypiają z wybranymi mężczyznami, rodzą dzieci nie
informując ich o tym, po czym te dzieci porzucają. Nie od razu oczywiście, ale
tradycja mówi, że gdy dziecko skończy trzy, cztery lata, matka powinna oddać je władzom danej wioski i zniknąć. Tak też i było w moim przypadku. Matka wychowywała
mnie przez pierwsze trzy lata mojego życia, a następnie porzuciła. Nie wiem,
czemu ma to służyć, nie pytajcie, bo chociaż przejrzałam setki
zwojów, które przekazujemy sobie z pokolenia na pokolenie, to nie potrafię tego
zrozumieć. Efekt jest taki, że nie znam swojej matki, swojego ojca i nie mam
pojęcia, ile mogę mieć rodzeństwa rozsypanego po całym świecie. Kto wie, być
może zdarzyło mi się już zabić którąś z moich sióstr. Czy mogłabym prosić któregoś z was, żeby...
Haniko zamilkła na chwilę,
wpatrując się w pusty kubek. Sasuke domyślając się, że dziewczyna pewnie
chętnie by się czegoś jeszcze napiła, szybko wstał i poszedł do kuchni. Woda
nie gotowała się długo, toteż już po zaledwie chwili znalazł się z powrotem w
salonie z kubkiem parującego napoju.
– Dziękuję – powiedziała
dziewczyna, biorąc go z jego rąk. – Wracając do tematu, w Suna wychowywałam
się właściwie samotnie. Oczywiście nikt w takim wieku nie pozostawił mnie samej
sobie, ale to nie znaczy, że miałam komu zaufać i do kogo buzię otworzyć. Satoru
poznałam w wieku sześciu, siedmiu lat, kiedy ćwiczyłam rzucanie shurikenami
poza wioską. Opuszczanie murów było zabronione, dopóki nie ukończyło się Akademii, a że Satoru był niezwykle obowiązkowy, zrobił mi wykład i zagroził,
że poskarży się Kazekage. Byłam wtedy małą złośnicą, więc po prostu spuściłam
mu lanie. – Haniko zaśmiała się cicho, ale w jej oczach pojawiły się łzy. –
Oczywiście on i tak się poskarżył, a mnie nie ominęła kara, ale była to
pierwsza więź, którą udało mi się stworzyć. Od tej chwili Satoru łaził za mną,
zupełnie nie przejmując się moimi groźbami i obserwował, czy nie łamię
zakazów. Wkrótce zaczęliśmy ze sobą rozmawiać i okazało się, że nadajemy na tych samych falach. Ukończyliśmy Akademię i choć trafiliśmy do innych
drużyn, wciąż spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Do dziś zastanawiam się, kiedy
zdałam sobie sprawę, że jestem w nim zakochana, ale nie potrafię sprecyzować tego momentu. On twierdził, że zakochał się we mnie, kiedy mnie po raz pierwszy zobaczył. Jakkolwiek mdło i banalnie by to nie
zabrzmiało, zawsze uśmiechałam się, kiedy o tym wspominał. Tak, jak się pewnie
domyślacie, zostaliśmy parą. Satoru był bardzo uzdolniony w dziedzinach
medycznych i naukowych, jednak wojownik był z niego żaden, więc nie minęło dużo
czasu, a trafił do największego szpitala w Suna. Szkolił się na medyka, a w wolnym
czasie prowadził własne eksperymenty, dzięki którym udało nam się wprowadzić
parę niezwykle innowacyjnych rozwiązań w medycznym ninjutsu. Dosyć szybko
został doceniony, piął się wyżej i wyżej, aż w końcu dostał własny oddział
szpitalny, laboratorium i zespół do przeprowadzania poważniejszych badań.
Jednakże nie na wszystkie eksperymenty Kazekage wyrażał zgodę, więc po którejś
kolejnej odmowie, Satoru po raz pierwszy złamał prawo i rozpoczął badania
na własną rękę. W tamtym czasie mieszkaliśmy razem, więc urządził małe
laboratorium w jednym z pokoi, których nie używaliśmy. Spędzał tam dosyć dużo
czasu, przeprowadzał testy i dzielił się ze mną wynikami z ogromnym uśmiechem
na twarzy, nie miałam więc powodów by sądzić, że coś mogło iść nie tak. Satoru…
pracował nad środkiem, który trzykrotnie podnosiłby siłę i wytrzymałość osoby
zażywającej. Poniekąd mu się to udało. Parę razy testował ten środek na sobie,
parę razy zmodyfikowaną jego wersję na mnie. Trzykrotnie nie zwiększał on
naszych możliwości, a jednak różnica była na tyle wyraźna, że Satoru pełen
optymizmu kontynuował badania. Nie powstrzymywałam go, ponieważ jeszcze wtedy
nie odczułam żadnych skutków ubocznych. Gdybym tylko wtedy wiedziała, że u
niego się jakieś pojawiły to…
Haniko przerwała, mocniej
obejmując rękoma kubek z parującym napojem. Pociągnęła łyk i zamknęła na moment
oczy.
– Za późno zorientowałam się, że
coś się dzieje. Satoru był człowiekiem niezwykle przyjaznym, empatycznym i
życzliwym. Był wesoły i pełen zdrowego optymizmu. Nie wiem, dlaczego wtedy nie
dało mi do myślenia to, jak nagle zaczął się zachowywać. Być może tłumaczyłam
sobie, że to przepracowanie, jakiś gorszy okres. Satoru zaczął jednak robić się
niezwykle nerwowy i agresywny. Denerwował się bez powodu, krzyczał, obrażał. Z
każdym kolejnym dniem było tylko gorzej. Kiedy w końcu zorientowałam się, że to
wina tego środka, zabroniłam mu go brać. Dopiero wtedy rozpętało się
prawdziwe piekło. Krzyczał, że jestem najwyraźniej zbyt głupia, by zrozumieć,
jakiego przełomu dokonał. Później, że jestem po prostu zazdrosna. W końcu
stwierdził, że udowodni mi, że się mylę i połknął całą garść tego świństwa. – W
oczach dziewczyny po raz kolejny pojawiły się łzy. Tym razem jednak pociekły po
policzkach. – Ten środek zrobił z nim coś bardzo złego. On już nie był po
prostu agresywny i rozzłoszczony, on zwyczajnie przestał mnie poznawać. Potwór,
jakim się w tamtym momencie stał, był nastawiony na zabijanie. Rzucił się na
mnie. Taka ilość tej substancji, jaką przyjął, faktycznie bardzo zwiększyła
jego umiejętności. Od zawsze byłam od niego dużo sprawniejsza, silniejsza i
zdolniejsza pod kątem bojowym, a jednak tym razem nie miałam szans. Mimo, że
wiedziałam jak to się skończy, jeśli nie zacznę walczyć na poważnie, nie
potrafiłam go skrzywdzić i tylko się broniłam, marnując wszystkie siły. Wciąż
miałam nadzieję, że może jeszcze do mnie wróci, że ten środek przestanie
działać. Kiedy w końcu przejrzałam na oczy, było za późno,
bym mogła go ot tak pokonać. Zmarnowałam mnóstwo chakry, byłam cała poobijana,
miałam poważną ranę brzucha i połamane dwa żebra. Wiedziałam jednak, co muszę
zrobić. Mieszkaliśmy na samym skraju wioski, gdyż tam czynsz był najtańszy, nie
mogłam więc liczyć na żadną pomoc. Moją jedyną szansą było wyciągnięcie go na
pustynię i tam… zakończenie tego. Nie wiedziałam, co się ze mną stanie, a
jednak zaryzykowałam i zażyłam dwie eksperymentalne pigułki, które wcześniej
przygotował specjalnie dla mnie. Potem uciekłam poza wioskę. Gonił mnie przez
całą drogę. Potem… zabiłam go. – Haniko zasłoniła dłonią usta, zaciskając
mocno oczy. – Zabiłam, bo nie było innego wyjścia z tej sytuacji. Łudziłam się,
że może go unieszkodliwię na tyle, że przestanie komukolwiek zagrażać, a potem
uda się znaleźć jakieś antidotum na to cholerstwo, ale to nie było możliwe.
Zdemolował i spalił całe swoje laboratorium. W wiosce nie było nikogo, kto
wiedziałby nad czym pracuje Satoru. W dodatku nie było nikogo na tyle zdolnego,
by mógł te badania odtworzyć…
Dziewczyna wzięła głęboki wdech,
dłonią ścierając łzy, które wciąż ciekły jej po policzkach. Nie odważyła się
jednak podnieść wzroku i spojrzeć w stronę Itachiego bądź Sasuke. Gdyby to
zrobiła, zapewne rozkleiłaby się na dobre.
– Tamtej nocy temperatura mojego
ciała drastycznie spadła. Leżałam na środku pustyni, wyziębiona, obok zwłok
mojego chłopaka, z którym zamierzałam spędzić resztę życia. Chciałam umrzeć,
ale nie było mi to dane. Następnego dnia obudziłam się w szpitalu. Dostałam
najlepszą możliwą opiekę medyczną, a Kazekage zażądał wyjaśnień. Po tym
wszystkim, wszyscy nasi wspólni znajomi mnie znienawidzili. Na początku
zastanawiałam się, dlaczego tak się stało, ale dopiero niedawno to zrozumiałam. Satoru był niezwykle barwną osobowością, przy nim byłam nikim, zawsze w
jego cieniu. Kiedy zginął, ludzie zaczęli obwiniać mnie to jego śmierć. Wzorowy
przyjaciel, wzorowy naukowiec, wzorowy lekarz. Był chlubą tej wioski, a ja tę
chlubę zniszczyłam. I chociaż wszyscy rozumieli doskonale moją sytuację i
wiedzieli, że postąpiłam słusznie, gdzieś w głębi swoich serc czuli ogromny
żal. Prócz Akihito nikt już nie chciał się ze mną zadawać. W szpitalu odmówili
mi pomocy w sprawie moich niewyjaśnionych spadków temperatury ciała, tłumacząc,
że mają poważniejsze rzeczy do roboty. Z jednej strony tak właśnie było, z
drugiej zaś była to po prostu wymówka. Oczywiście nie mogłam tam zostać. Niemal
rok walczyłam, by wrócić do normalności, jednak w końcu się poddałam i
zgodziłam na propozycję Kazekage, dotyczącą przeniesienia do Konohy. Parę dni
temu minęła pierwsza rocznica śmierci Satoru. Konkretnie, to w noc festynu.
Między innymi z tego powodu przyjechał Akihito. Chciał mnie wesprzeć, bo
podejrzewał, że zupełnie się nie trzymam. Ja jednak miałam się względnie
dobrze. Do czasu.
Haniko podniosła wzrok,
spoglądając na Sasuke. Podejrzewała, że jego spojrzenie ją speszy, a jednak tak
się nie stało.
– Do czasu, kiedy między mną, a
Sasuke nie zaczęło się coś rodzić. Więź, której z początku nie byłam w stanie
nazwać, a tym bardziej wytłumaczyć. Od paru dni jednak mam koszmarne wyrzuty
sumienia. Czuję się, jakbym zdradzała Satoru, chociaż on przecież nie żyje. Moje
zdrowie lekko przez to podupadło. Miałam parę ataków, jednak żaden nie był tak
poważny, jak ten dzisiaj, kiedy Sasuke mnie…
– Pocałował – dokończył młodszy
Uchiha, nie spuszczając z niej wzroku.
– Tak.
Itachi spoglądał przez chwilę na
parę, która patrzyła sobie głęboko w oczy, po czym postanowił się odezwać.
– Czy zgłosiłaś się z tym
problemem do Tsunade?
– Sasuke już mnie o to pytał.
Nie, jakoś nie było okazji, ale obiecuję, że zrobię to w najbliższym czasie.
Nie mogę wiecznie tak żyć.
– Gdybym pocałował cię raz
jeszcze, czy to by się powtórzyło?
Haniko zamrugała gwałtownie, po
czym spojrzała na Sasuke, dla którego odpowiedź na to pytania zdawała się być
bardzo ważna.
– Nie wiem…
– Haniko, jest mi bardzo przykro
z powodu tego, co przeszłaś. – Po raz kolejny głos zabrał Itachi, psując atmosferę.
– Cieszę się, że ufasz nam na tyle, że postanowiłaś się tym z nami podzielić.
Wiesz, że jesteśmy przyjaciółmi i zawsze możesz na mnie liczyć. Podejrzewam, że
Sasuke zapewni ci wszystko, czego potrzebujesz, ale chcę, żebyś pamiętała, że
gdyby co, to masz moje pełne wsparcie.
Haniko uśmiechnęła się. Właściwie bardziej, niż sama deklaracja przyjaźni, ucieszył ją
zawarty w tej wypowiedzi podtekst. Sasuke najwyraźniej również go zrozumiał,
gdyż uśmiechnął się do brata, a po chwili obaj podali sobie ręce. Może nie
wszystko poszło dziś po jej myśli, tak, jak sobie to zaplanowała, a jednak
główny cel został osiągnięty. Bracia Uchiha pogodzili się.
***
– Myślę, że powinieneś…
– Zostaję – powiedział Sasuke.
Wraz z Itachim opuścił dom
Shimanouchi, kiedy ta zasnęła i teraz kręcili się wokół niewielkiej
posiadłości dziewczyny.
– Właśnie chciałem to
zaproponować. Ojciec jest już na tyle wściekły, że jeden dzień więcej nie
pogorszy znacząco sytuacji.
– Jutro wrócę i się jakoś z tego
wytłumaczę. Uważam jednak, że nie to jest najgorsze – powiedział Sasuke, po
czym oparł się plecami o drzewo.
– Co masz na myśli?
– Ojciec jest przekonany,
że jestem gejem – odpowiedział, krzywiąc się. – Ktoś mu podrzucił mangę Saia i
byłem pewien, że to byłeś ty.
W odpowiedzi Itachi tylko
pokręcił głową. No to już się przynajmniej dowiedział, skąd ta nagła awantura.
Długo nie musiał się zastanawiać, by dojść do wniosku, że pornograficzne
pisemko miało za zadanie „nawrócić” syna.
– Teraz już o tym wiem. – Sasuke
przez chwilę walczył z sobą, ale jakoś słowo „przepraszam” nie mogło mu przejść
przez gardło. – Cóż…
– Będę już leciał – wtrącił
Itachi. – Pożegnaj ode mnie Haniko. A, i bądź rozsądny.
Sasuke zmarszczył brwi, po czym
podał dłoń bratu. Nic nie odpowiedział, a zamiast tego patrzył, jak sylwetka
Itachiego znika za rogiem.
***
Była już późna noc, kiedy Sasuke
wślizgnął się do sypialni Haniko i oparł plecami o parapet. Nie potrafił
zasnąć. Przez jakiś czas kręcił się na dole, w końcu jednak nie wytrzymał i
postanowił zajrzeć do śpiącej dziewczyny. Wyglądała dokładnie tak, jak sobie
wyobrażał. Jej oblicze, było tak różne
od tego, gdy marszczyła nos, zaciskała szczękę, uśmiechała się wrednie, czy
ironizowała; teraz było spokojne i delikatne. Tak delikatne, jak sama dziewczyna,
o czym Sasuke zdołał się przekonać dopiero dzisiaj. Chociaż w tej delikatności
kryła się taka siła, o jaką by jej nie podejrzewał.
Sasuke uśmiechnął się do swoich
myśli, po czym odwrócił plecami do łóżka i wyjrzał za okno.
– Wiesz… nigdy wcześniej się tak
nie czułem – szepnął cicho, nie chcąc zbudzić śpiącej dziewczyny. – Nigdy nie
podejrzewałem, że będzie mi tak zależało na czyjejś opinii, jak zależy mi na
twojej. Dziękuję ci, że pozwoliłaś mi tu być przez tych parę ostatnich dni i
wielokrotnie zaciskałaś zęby, żeby nie powiedzieć mi, co naprawdę myślisz.
Chociaż cenię sobie szczerość i ty doskonale zdajesz sobie z tego sprawę,
wyczułaś, że akurat tego było mi w tym momencie trzeba. Milczenia, zamiast
kazań. Akceptacji, zamiast wyrzutów. Rozgryzłaś mnie. – Sasuke odwrócił się z
powrotem w stronę łóżka i uśmiechnął się. – Powinienem cię przepraszać na
kolanach za to, co stało się wtedy, w parku. Żałuję, że brakuje mi odwagi, by
to zrobić. Haniko, ja… jest tyle rzeczy, o których chciałbym ci powiedzieć.
Wiesz, kiedy wyglądasz najpiękniej? Kiedy się złościsz. W szczególności wtedy,
gdy złościsz się na mnie. Kiedy dostrzegłem to po raz pierwszy, nie potrafiłem
się już powstrzymać przed irytowaniem cię. Zaciskasz szczękę, mrużysz oczy,
śmiesznie marszczysz nos. Nie potrafię wyrzucić tego obrazu z pamięci. Mam go
przed oczami co noc, kiedy tylko zamykam oczy. Co noc, zastanawiam się, jakby
ci powiedzieć, że jesteś dla mnie bardzo ważna.
Sasuke odchrząknął cicho, po czym
odwrócił się z powrotem w kierunku okna.
– Może kiedyś ci o tym powiem.
Uchiha przez chwilę wyłamywał
sobie palce, a następnie podszedł cicho do łóżka i ucałował Haniko w czoło.
Kiedy upewnił się, że jej nie zbudził, na palcach opuścił pokój i zszedł na
dół. Zamiast jednak położyć się na kanapie, stanął przy oknie, wpatrując się w
księżyc.
***
Haniko zrzuciła z siebie kołdrę,
czując, że jest jej zbyt gorąco. Serce waliło jej jak oszalałe, a ciało miała
rozpalone. Była to miła odmiana po tym, jak jej organizm się wychładzał, a
skóra była lodowata w dotyku. Przeczesała ręką włosy, podejmując decyzję.
Słyszała wszystko. Każde słowo,
które padło z ust Sasuke, kiedy był w jej pokoju. Z każdym kolejnym zdaniem
robiło jej się goręcej i tylko ostatkiem silnej woli powstrzymała się, by nie
otworzyć oczu i nie zakomunikować mu, że nie śpi. Wtedy jeszcze kierowała się
rozumem do tego stopnia, że udało jej się udawać, że śpi. Teraz jednak, kiedy
Uchiha poszedł, Haniko zaczęła odczuwać pustkę i żałować swojej decyzji. Zrobiło
jej się tak potwornie gorąco, że najwyraźniej mózg jej się przegrzał, bo nie
potrafiła już myśleć logicznie.
Wstała. Wstała i wyszła, wiedząc,
że nie będzie już odwrotu. Kiedy schodziła po schodach, nie słyszała odgłosu
swoich stóp, a wyłącznie bicie serca. Zatrzymała się na chwilę, widząc, że
Sasuke się odwraca. Zdrowy rozsądek na dobre się ulotnił, kiedy dostrzegła
spojrzenie, jakim ją uraczył. Spokojnym krokiem pokonała pozostałą odległość
dzielącą ją od bruneta, po czym zatrzymała się na wyciągnięcie ręki.
Kiedy Sasuke zrobił krok w jej
stronę, poczuła, jak nogi się pod nią uginają. Zanim jednak odmówiły jej
posłuszeństwa, Sasuke już był przy niej i przyciągnął ją mocno do siebie. Ten
pocałunek nie był nieśmiały, był gorący i zachłanny. Kiedy zatrzęsły jej się kolana, Uchiha
mocniej objął ją w talii, nie przerywając pieszczoty. Oprócz bicia swojego serca, słyszała teraz również jego oddech, gdy na
chwilę odrywali się od siebie by zaczerpnąć powietrza i spojrzeć w swoje pełne pożądania oczy.
Wkrótce później poczuła jego dłonie na swoich biodrach i usłyszała ciche słowa, które szeptał jej na ucho.
Żadnych wyznań, same prośby. Sasuke szeptał, jak bardzo jej pragnie, a na potwierdzenie swoich słów, przybliżył się na tyle, by poczuła twardego penisa schowanego tylko pod cienkim materiałem spodni.
Haniko czuła, że jest rozpalona
do granic możliwości. Uchiha chciał się z nią kochać. Poprosił o to. Jak
również poprosił o to, by mu zaufała. Jak mogłaby odmówić, kiedy on tak ładnie
o to prosił?
Świat zawirował, kiedy po raz
kolejny ich wargi przylgnęły do siebie, łącząc się w żarliwym pocałunku. Tym razem było inaczej. Pożądanie zawładnęło całym
jej ciałem, kiedy Sasuke zaczął zdzierać z niej ubrania. Jego dotyk parzył. Ramiona, piersi, brzuch, uda, aż w końcu... A ona nie pozostawała mu dłużna. Zaufała mu. Nie pamiętała
nawet, kiedy znaleźli się na kanapie. Poza nimi samymi, nic się w tej chwili
nie liczyło.
***
Kiedy otworzyła oczy, na dworze
było już zupełnie jasno. Ziewnęła cicho, krzywiąc się z powodu słońca
wpadającego przez okno.
Sasuke leżał plecami do niej,
przodem skierowany do ściany. Zostawiła mu wczoraj pojedynczy koc, który
najwyraźniej w całości przechwyciła, gdyż ona była opatulona od stóp do głów,
on zaś leżał tak, jak go natura stworzyła.
Haniko przejechała wzrokiem po
jego sylwetce, wmawiając sobie, że rumieńce, które aktualnie zdobiły jej policzki były wynikiem upału. Prawda była taka, że w nocy nie za wiele widziała. Po części ze
względu na to, że było ciemno, a po części dlatego, że mieli nieco ciekawsze
zajęcia.
Kiedy zamierzała po cichu wstać i
udać się na górę, usłyszała ciche westchnięcie, a następnie cichy, lecz zadowolony z siebie głos:
– Dzień dobry – powiedział
Sasuke, przewracając się na plecy i uśmiechając do niej.
Haniko odwróciła się w jego
stronę, zlustrowała go krótkim spojrzeniem, po czym zawstydzona odwróciła do
niego plecami.
– Dzień dobry.
– A może jakiś buziak na dobry
początek dnia?
Haniko tylko skrzywiła się lekko,
czego jednak Uchiha nie mógł dojrzeć. Postanowiła wstać, szczelnie opatulając
się kocem.
– Zamierzasz się teraz przede mną
ukrywać? – zapytał Sasuke, a jego głos przestał być tak przyjemny, jak jeszcze
chwilę temu. – Daj spokój, sama do mnie przyszłaś w nocy.
Ona jednak nie odpowiedziała,
tylko żwawym krokiem ruszyła schodami na górę. Nie zdziwiło jej specjalnie to,
że Sasuke ruszył jej śladem, najwyraźniej zupełnie nie przejmując się swoją
nagością. Dopadł ją tuż przed drzwiami do łazienki, mocno chwytając za łokieć i
odwracając w swoją stronę.
– Żałujesz tego, prawda?
Spojrzała na niego, marszcząc
brwi. Kiedy jednak dostrzegła na jego twarzy tylko rozczarowanie spuściła
wzrok, co jednak też wcale nie okazało się być najlepszym pomysłem; po jej ciele przeszła fala gorąca. Wzruszyła ramionami, spoglądając gdzieś w stronę jego mostka.
– Spójrz na mnie. – Haniko zacisnęła mocno powieki,
wzięła głęboki oddech, po czym spojrzała mu w oczy. – Odpowiedz na pytanie.
– Nie wiem.
Sasuke nie wydawał się być
usatysfakcjonowany taką odpowiedzią. W dalszym ciągu wyglądał na
rozczarowanego.
– Dlaczego? – I co miała mu na to odpowiedzieć? – Chciałbym, żebyś była ze mną
szczera.
– Tyle, że ja nie wiem, co
powinnam ci powiedzieć. Tak, żałuję, że tak szybko wskoczyłam ci do łóżka.
– Nie postrzegaj tego w taki
sposób.
Haniko spojrzała na niego, niczego
nie rozumiejąc.
– Co masz na myśli?
– Czemu uważasz, że to ty
wskoczyłaś mi do łóżka? Może ja wskoczyłem tobie? Jeżeli żałujesz tylko tego, że tak szybko się ze sobą przespaliśmy, a nie, że w ogóle, to sobie daruj. Nie
postrzegaj tego w taki sposób. Jeśli jesteś łatwa, bo mi się oddałaś, to ja również jestem łatwy. Po prostu oboje mieliśmy ochotę na seks. Bez podziału na ja zaliczyłem, a ty się puściłaś.
– Nie myślałam o tym w ten
sposób.
– A ja nie mógłbym źle myśleć o
tobie.
Uchiha uśmiechnął się do niej, po
czym chwycił za klamkę.
– Gdybyś przypadkiem miała ochotę
dołączyć do mnie pod prysznicem, to, no… będę zaszczycony.
Haniko przyglądała się, jak znika
za drzwiami, po czym oparła się o ścianę i upuściła wciąż trzymany mocno koc.
Zanim jednak wbiegła za nim do łazienki, udała się na dół w poszukiwaniu jego spodni,
w kieszeni których trzymał plik prezentów od głowy klanu Uchiha – Fugaku,
mistrza antykoncepcji.
Shimanouchi chwyciła w pospiechu
dwa zawiniątka, po czym czmychnęła z powrotem na górę. Nie zawahała się jednak
ani przez moment, otwierając drzwi łazienki i wchodząc pod prysznic, pod którym
już znajdował się Sasuke.
I... taki przełom... to ja rozumiem ^-^
OdpowiedzUsuńNaaah... Sasu tak ładnie prosił *-* Jak mogłaby mu odmówić?
Lou: Oooo nie... O nieee... Nieeeee... Czemu? ;-; Stwierdzam oficjalny "Zboczeniec Mode On" w wyobraźni Su ;-;
Cichaj moja jaźnio!
Err(jestem zbyt leniwa na pisanie całego, więc nazywać cię będę Err :3)... Urzekłaś mnie *-* Tak idealnie oddałaś skurwielstwo Sasuke i obojętność Itacza... ♥
Przeczytałam wszystkie rozdziały na raz, gdyż nie mogłam oderwać się od tej zajebistości :*
Pozdrawiam i ślę tooooony weny <3
Su
&Lou
Ohohohohohoo, i to jest przełom! :D
OdpowiedzUsuń1) Komentowałam już wcześniej tego bloga! Pamiętam to! :D Możliwe, że kryłam się pod innym nickiem, ale na pewno skomentowałam!
2) TAK! BRACIA UCHIHA W KOŃCU PRZESTALI ZACHOWYWAĆ SIĘ JAK DZIECI I SIĘ POGODZILI! To trzeba uczcić ^-^
3) Przeszłość Haniko to jakaś masakra. Co to w ogóle za "tradycja", żeby porzucać swoje dzieci? Albo ten jej chłopak...
4) Uhuhuhuhuhu, czyli jednak do tego doszło xddd Miejmy nadzieję, że relacje na linii Sasuke-Haniko będą od tej pory lepsze ^^
5) FUGAKU - MISTRZ ANTYKONCEPCJI!!! Sikłam <3
Weny!
Shori
Hej,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, być może Itachi i Sasuke nie pogodzili się tak do końca to jednak jedt znacznie lepiej, także wiele dowiedzieliśmy się o Hanako, o Sasuke przepraszający...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniałyrozdział, być może bracia nie pogodzili się tak do końca to jednak jest znacznie lepiej między nimi, o Sasuke przepraszający...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, choć bracia nie pogodzili się do końca to jednak jest znacznie lepiej między nimi... Sasuke przepraszający to wspaniały widok...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza