3 listopada 2015

27. Musimy ją ocucić

Dni mijały. Jeden, drugi, trzeci. Sasuke nie wyglądał jednak na kogoś, kto planowałby się w najbliższym czasie wyprowadzać. Zamiast tego, zaczął wręcz stawiać warunki.

Nie podobały mu się naczynia, które zostawiała w zlewie po zjedzonym w pospiech śniadaniu.

Nie podobała mu się sterta prania, która czekała w kolejce do pralki, która z kolei nie wyglądała, jakby planowała cokolwiek do siebie wpuścić w najbliższym czasie.

Nie podobało mu się…

Do diabła, a czy cokolwiek mu się właściwie podobało?

Może poza sportowymi topami, które Haniko zakładała na trening. Podobało mu się, jak mocno opinały jej sylwetkę i eksponowały biust. Kilkukrotnie już złapała go na tym, że korzystając z przewagi wzrostu zagląda jej w dekolt i… nawet się z tym nie kryje.

Reagował również wtedy, kiedy oblizywała spierzchnięte wargi, czytając coś przy stole w kuchni lub kiedy po zakończonym treningu rozciągała pospinane mięśnie, wyraźnie faworyzując skłony.

Wdawała się z nim w sprzeczki, czasem mniej, czasem bardziej poważne. Pozwalał sobie na dwuznaczne komentarze w jej kierunku, ona zaś w odpowiedzi rzucała mu wyzwania, które bez problemu zaliczał, pusząc się niczym paw.

Wszystko to było przyjemne, ekscytujące i… niebezpieczne. Bo dopóki bawili się w te przekomarzania, czuła się z tym dobrze. Kiedy jednak zostawała sama, niemal łapała się za głowę, a czasem wręcz miała ochotę uderzać nią w ścianę.

Co ona najlepszego robiła przez ostatnie dni? To nie były zwyczajne rozmowy dwójki znajomych, a nawet dwójki przyjaciół. To był jawny flirt, któremu nie tylko on się poddawał, ale i ona. I choć za każdym razem obiecywała sobie, że następnym razem postawi wyraźną granicę i nie pozwoli tej znajomości płynąć, kiedy następnego ranka spotykała Sasuke, patrzyła mu w oczy, słyszała jego zaczepny ton… miękła. Jak jakaś zakochana nastolatka.

– Wychodzę! – rzuciła w przestrzeń, wiążąc buty.

Sasuke wyłonił się z kuchni, w kubkiem kawy w ręku. Oparł się o framugę i zlustrował uważnie jej sylwetkę.

– Jakiś plan na trening? – zapytał z pozoru od niechcenia.

Wzruszyła ramionami. Miała plan, ale…

– Postawiłbym na uda i pośladki. Lubię kobiety z mocnymi udami, a twoim nieco brakuje.

Och, nie. Najwyższy czas było uciekać. Natychmiast, bez gadania.

– W takim razie zdecydowanie postawię na coś innego – odparła mimo to. – A ty mógłbyś w ramach treningu naprawić pralkę.

– A jaka jest przewidziana nagroda? – zapytał z uśmiechem, pociągając łyk z kubka.

Nie spuszczał z niej jednak wzroku, ale i bez tego pojęła, że to ona miałaby być tą nagrodą. Pospiesznie pożegnała się z Uchihą i zamknęła za sobą drzwi.

Gówno prawda, pomyślała. Cokolwiek na dzisiaj planowała, wiedziała, że i tak skupi się teraz głównie na treningu ud.

 

***

 

Ćwiczenia na świeżym powietrzu miały zaskakującą moc. Zwłaszcza, kiedy nie odbywały się na środku piaszczystej pustyni, tylko wśród drzew, które dawały przyjemny chłód. Po każdej serii można było wyłożyć się na skąpanej rosą trawie i wsłuchać się w śpiew ptaków.

Haniko myślała o Sasuke podczas dwugodzinnego treningu dość intensywnie. Jej życie powoli zaczynało się układać. Coraz lepiej czuła się w Konoha, poznawała nowe osoby, zawierała przyjaźnie. Powoli przestawała czuć się tutaj obco. Wszystko zmierzało w dobrą stronę, prawda?

Dlaczego więc, świadomie lub nie, próbowała robić wszystko, by to zepsuć? Spoufalała się z Uchihą, wiedząc, że tym samym może zaprzepaścić misję. Jeśli zaś nawali, Hokage może uznać, że jednak w Kraju Ognia Haniko nie jest jej do niczego potrzebna i odesłać z powrotem do Suny.

Poczuła ciarki na całym ciele. Nie chciała tego. Nie mogła do tego dopuścić, ale nie robiła dotąd nic, by temu zaradzić. Reagowała impulsywnie, zamiast przemyślanie. Sasuke robił z nią, co chciał. Ale czy wiedział, co i z kim tak naprawdę robił?

Ta myśl nie dawała jej spokoju.

Kończąc trening wyciągnęła telefon z kieszeni i wybrała numer z listy kontaktów.

– Możemy się spotkać?

 

***

 

 Itachi dotarł na pole treningowe niespełna pół godziny później. Shimanouchi kończyła właśnie ostatni etap rozciągania, kiedy przysiadł na ławce obok.

– Dziękuję, że przyszedłeś – powiedziała, oparłszy się łokciami o oparcie. Nie chciała jeszcze siadać, nogi drżały jej co prawda z wysiłku, ale obawiała się, że jeśli teraz przysiądzie, to będzie miała problem ze wstaniem. – Temat jest dla mnie bardzo ważny.

– Najpierw się napij.

Itachi podał jej butelkę wody, a ona przyjęła ją z wdzięcznością. Nie spodobało jej się jednak to, w jaki sposób jej się przyglądał, kiedy piła.

– Co?

– Hm. Myślałem, że klimat w Kraju Wiatru jest tak gorący, że będziesz miała trudności z przystosowaniem się do tutejszej pogody. Niemniej…

Zamilkł. Shimanouchi przymknęła oczy. Czy on właśnie sugerował, że jest zbyt rozebrana nawet jak na gorące lato w Konoha? Miała nadzieję, że nie. I nie chciała się dowiadywać, jaka była prawda. Postanowiła zmienić temat i przejść do rzeczy.

– Nie będę owijała w bawełnę, chodzi o Sasuke.

– No tak. – Itachi skrzywił się z niesmakiem. – Co znowu zrobił?

– Cóż… jest. I to w zupełności wystarcza. Hokage nie była zadowolona, kiedy dowiedziała się, że u mnie pomieszkuje, bo to naraża… sam wiesz. Z drugiej zaś strony, po dłuższej dyskusji ze mną oraz Shikamaru, jest przeciwna, bym ot tak wyrzuciła go z domu, gdyż mogłoby to zostać uznane za podejrzane.

– Przez Sasuke? – zapytał.

Haniko potaknęła.

– Ale przede wszystkim przez klan.

Zamilkła, zastanawiając się, jak pociągnąć ten temat dalej. Przeważająca część z tego, co mu do tej pory powiedziała, było kłamstwem. Tsunade była na nią wściekła, ale kazała samej rozwiązać ten problem i nie interesowało jej, jak to zrobi. A przynajmniej tak jej wykrzyczała, uderzając kilkukrotnie pięścią w blat biurka.

– Uważam więc, że musicie się pogodzić.

Uchiha westchnął, zaciskając mimowolnie dłonie w pięści.

– Wiem, że musimy, ale to nie jest takie proste. Nie mam zamiaru go za nic przepraszać.

– Rozumiem to, ale…

– Poza tym… – wszedł jej w słowo. – Nie mamy ku temu okazji. Sasuke praktycznie nie pojawia się w domu, a w dodatku mamy gości. Jeżeli zaczniemy się kłócić, z całą pewnością interweniuje Fugaku i będzie jeszcze gorzej.

– A gdybym udostępniła wam trochę przestrzeni u siebie? Oczywiście nie po to, żebyście mi ją doszczętnie zdemolowali.

– Nie wiem, Haniko. Przepraszam, ale chyba nie będę mógł ci pomóc.

Haniko usiadła i zanim zdążyła pomyśleć, chwyciła Uchihę za rękę. Ścisnęła jego dłoń, zmuszając go, by na nią spojrzał. Serce waliło jej w piersi. Jeśli Sasuke się szybko od niej nie wyprowadzi, wkrótce może być za późno…

– Itachi, ja… – Przełknęła ślinę. – Ja naprawdę potrzebuję twojej pomocy. On nie może u mnie zostać. Nie może, rozumiesz?

Zapewne nie rozumiał. Jeśli ktoś niczego nie tłumaczył i tylko dodawał na końcu zdania frazę „rozumiesz”, raczej nie miał na co liczyć na faktyczne zrozumienie. Ale co mu miała powiedzieć? Że Sasuke ją prowokował, że nawet już nie udawał, że ona nie jest w jego typie? Niby mogła. Ale co by jej wtedy odpowiedział? Ignoruj go, daj mu kosza? Łatwo powiedzieć…

– Obawiam się, że coraz ciężej jest mi przed nim ukrywać, czym tak naprawdę zajmuję się dla Hokage. Jeśli on podsłucha rozmowę, której nie powinien, znajdzie jakąś wiadomość, nawet szyfrowaną… co wtedy? Nie jest głupi, nie uwierzy we wszystko, co powiem.

Itachi zmarszczył brwi, przyglądając jej się dokładnie. Nic jednak nie odpowiedział. Shimanouchi uznała to za szansę.

– Nie przepraszaj go za nic, ale porozmawiajcie. Udostępnię wam salon. Zawrzyjcie rozejm, cokolwiek, byleby zdecydował się ode mnie wyprowadzić. To ważne. O tego mogą zależeć losy…

Klanu Uchiha. Nie powiedziała tego jednak głośno, bo to byłoby największe kłamstwo ze wszystkich kłamstw, które dzisiaj wypowiedziała.

Uchiha ścisnął jej rękę.

– Dobrze. Zgadzam się.

 

***

 

Haniko umówiła się z Itachim na późny wieczór. Podejrzewała, że jak co dzień Sasuke wróci w porze kolacji, a wtedy ona będzie miała na tyle dużo czasu, by zdołać go jakoś nastawić psychicznie na spotkanie z bratem. Plan był bardzo niedopracowany, więc właściwie liczyła na łut szczęścia i dobry nastrój młodszego Uchihy. Bądź co bądź, to właśnie dziś Sai zamierzał opublikować kolejny tomik swojej mangi ze stosownym sprostowaniem. Obiecał zaznaczyć, że przeprasza za podobieństwo, którego rzekomo nie był świadom i zapewnia, że jego bohaterowie są całkowicie fikcyjni i nie wzorowani na żyjących osobach. To powinno Sasuke wprawić we względnie dobry humor.

Zaczęła się jednak trochę denerwować, kiedy do umówionego spotkania pozostało ledwie pół godziny, a młodszego Uchihy nie było jeszcze z powrotem.

Zastanawiała się, czy nie powinna do niego zadzwonić, kiedy usłyszała trzask zamykanych drzwi. Nie bacząc na to, jak to będzie wyglądać, zbiegła czym prędzej na parter, akurat w momencie, kiedy Sasuke zdejmował z siebie przepoconą po treningu koszulkę. Na jej widok wyprężył się jeszcze, uśmiechając kącikami ust.

Haniko przełknęła ślinę.

– Sasuke, jest coś, o czym powinieneś wiedzieć.

– Hm? – spytał, paradując po kuchni w samych spodniach.

– Będziemy mieli gościa na kolacji.

– Ty będziesz miała, jak przyjdzie Akihito, ja się zmywam.

– Nie, Sasuke, MY będziemy mieli, chociaż właściwie powinnam powiedzieć, że ty.

Uchiha spojrzał na nią, podnosząc pytająco jedną brew.

– Itachi wpadnie…

Zagrodziła mu drogę, kiedy szybkim krokiem ruszył w kierunku drzwi. Kiedy próbował odsunąć ją na bok, chwyciła go mocno za rękę.

– Sasuke! Już czas.

Uchiha spojrzał na nią, marszcząc gniewnie brwi, po chwili jednak przeniósł wzrok na rękę, za którą go trzymała.

– Doskonale wiesz, że prędzej czy później będziecie musieli porozmawiać i sobie coś wyjaśnić.

Jego postawa się zmieniła. Przyjął pozycję do walki, nawet, jeśli tylko na słowa.

– Więc może pozwolisz mi zdecydować, kiedy to nastąpi? Och, jednak nie? – Zacisnął mocno szczękę. – Dlaczego miałbym się na to godzić? Kto dał ci prawo, by za mnie decydować?!

Haniko skrzywiła się.

– Kto dał mi prawo? Przebywasz w moim domu, korzystasz z mojej gościnności, śpisz na mojej kanapie, myjesz się w mojej łazience. Wymieniać dalej?

Błąd, to było złe posunięcie. Sasuke prychnął, po czym wyrwał się z jej uścisku i skierował w stronę łazienki, po przepoconą koszulkę, którą rzucił na stos do prania. Haniko pobiegła za nim, by go zatrzymać. Znowu to zrobił, znowu ją sprowokował i powiedziała to, co myśli, zamiast tego, co właściwe. Jeżeli chciała go jakoś zatrzymać, musiała coś zrobić.

Teraz.

Natychmiast.

– Proszę… – szepnęła, obejmując go od tyłu w pasie.

Niemal natychmiast poczuła, jak jego ciało się spina. Czy spowodowały to jej słowa? A może jej dotyk na nagiej skórze? O zgrozo, dopiero teraz uzmysłowiła sobie, że przecież był nagi od pasa w górę! Czuła jego wilgotną, spoconą skórę. Zapach potu mieszał się z wonią perfum i zapachem samego Sasuke. Cała kompozycja wydawała się taka męska, surowa, taka… pobudzająca.

Przesunęła palcami po jego brzuchu, z pozoru poprawiając uchwyt. Serce waliło jej w piersi. Co też ona robiła?!

– Co powiedziałaś?

– Jeżeli nie chcesz tego robić dla siebie, to zrób to dla mnie.

Puściła go, żeby mógł odwrócić się przodem do niej. Wyraz jego twarzy pozostawał dla niej zupełnie nieodgadniony. Złość malowała się z zaciekawieniem, niechęć z podekscytowaniem. A może to było coś zupełnie innego?

– W porządku – odparł po dłuższej chwili, nie spuszczając z niej wzroku. – Ale wystarczy jedno niewłaściwe jego słowo, a kończę tę rozmowę.

Niechętnie, ale musiała się zgodzić. Zabawa w słowo klucz nie była dobrym rozwiązaniem, ale na lepsze chyba nie miała co liczyć. Mogła teraz tylko mieć nadzieję, że słownik Itachiego był na tyle rozbudowany, że poradzi sobie z tym wyzwaniem.

 

***

 

Itachi, jak to Itachi, albo, jak to każdy Uchiha, przyszedł punktualnie.

Haniko wpuściła go do środka z delikatnym uśmiechem na twarzy, próbując nie dać po sobie poznać, że jest chyba bardziej zestresowana tą rozmową niż sami bracia Uchiha, którzy mieli ją prowadzić.

– Jest…? – spytał półszeptem Itachi, wchodząc do salonu i rozglądając się po pomieszczeniu.

– Jestem.

Młodszy Uchiha oparty był o framugę kuchni i wcale nie wyglądał na chętnego do rozmowy. Z drugiej strony zdawał się być względnie spokojny i nie emanował taką nienawiścią, jak w ostatnim czasie.

Żaden z nich nie powiedział nic więcej. Przyglądali się sobie przez chwilę, po czym Itachi wyciągnął w jego stronę dłoń, którą ten bez wahania uścisnął. Haniko odetchnęła w myślach. Pierwszy krok zrobiony, lody przełamane.

– Usiądźcie w salonie, zaraz wracam – powiedziała Haniko, posyłając im obu delikatny uśmiech i znikając w kuchni. Miała nadzieję, że nie zdążą się pozabijać.

Zaprosiła Itachiego na kolację i choć był to tylko pretekst, a cel jego wizyty był inny, głupio jej było nie podać nic do jedzenia. Talent kulinarny miała zerowy, czas na przygotowanie przyzwoity, ale nie na tyle, by zdołała ugotować wykwintną kolację, którą bracia Uchiha mogliby się obrzucać w przypływie wybuchów złości.

Zaserwowała wiec mini kanapeczki. Z humusem, pastą z fasoli oraz tradycyjne z szynką. Kolacja wyglądała nie najgorzej, ale czegoś jej jednak brakowało.

– Ogórki – szepnęła Haniko, rozglądając się po górnych półkach.

Kiedy namierzyła słoik, stanęła na palcach, ale ledwie musnęła go palcami. Westchnęła, rozglądając się w poszukiwaniu krzesła, na którym mogłaby stanąć, kiedy poczuła ruch za plecami, a potem ciało, które otarło się o nią.

Sasuke zdjął słoik z półki i nie spuszczając wzorku z jej twarzy, podał go jej. Haniko z bijącym sercem podziękowała skinieniem głowy, z ulgą rejestrując, że Sasuke się cofa. Na dworze co prawda było gorąco, ale podejrzewała, że w tej kuchni temperatura była aktualnie znacznie wyższa.

Ignorując jego obecność, chwyciła słoik próbując go odkręcić. Niestety, ogórki były dobrze zawekowane i wieczko nie chciało puścić. Haniko wytarła spocone dłonie o spodnie, po czym spróbowała ponownie, wkładając w to dużo więcej siły. Przy trzeciej próbie poczuła silne, męskie dłonie, które wyjęły jej słoik z rąk. Odwróciła się przodem do Sasuke, który bez najmniejszego wysiłku odkręcił wieczko. Patrzyła mu w oczy, kiedy jej go oddawał, a potem…

Potem poczuła jego wilgotne wargi przyciśnięte do jej ust.

Słoik wypadł jej z rąk, a ona sama zatoczyła się do tyłu opierając się o drzwiczki szafki. Z trudem łapała powietrze, kiedy temperatura jej ciała zaczęła gwałtownie spadać. Zrobiło się nagle tak przeraźliwie zimno. Widziała zszokowanego Sasuke, który mówił coś do niej i przytrzymał ją, by nie upadła. Potem nastąpiła ciemność.

 

***

 

– Kurwa! – Sasuke padł na kolana, łapiąc osuwającą się Haniko. – Itachi! ITACHI!

Zanim starszy Uchiha przybiegł do kuchni, Sasuke sprawdził jej puls i zarejestrował, że jest nieziemsko zimna. Żeby nie powiedzieć lodowata.

 – Co się stało?

Sasuke odwrócił się do brata, patrząc w jego zaniepokojone oczy. Co powinien odpowiedzieć?

– Zemdlała. Musimy podnieść jej temperaturę. Przynieś z góry jakieś koce, kołdrę, cokolwiek, czym moglibyśmy ją rozgrzać.

Chwycił Haniko pod kolanami i uniósł jej bezwładne ciało, zauważając, że była nieco cięższa niż mu się wydawało. Kiedy zaniósł Haniko na kanapę, Itachi przybiegł z naręczem pościeli i wspólnie owinęli ją szczelnie kołdrą i dwoma kocami.

– Przydałoby się jakieś źródło ciepła… – szepnął Itachi.

– Termofor! – zauważył Sasuke i czym prędzej pobiegł do łazienki.

Gdzieś go tu wcześniej widział. Szukając patyczków do uszu, zdarzyło mu się na niego natknąć pomiędzy pudełkiem tamponów i podpasek. Dlaczego tam? Dopiero po tym znalezisku znalazł z internecie informację o dobroczynnym działaniu ciepłych okładów na bóle menstruacyjne.

– Mam! Zagrzej wodę! – krzyknął na tyle głośno, by brat go usłyszał.

Kiedy wspólnymi siłami przygotowali gorący termofor i wsunęli Haniko pod koce, uprzednio oczywiście spierając się, gdzie powinni go umieścić, pozostawało im czekać.

Itachi złapał Shimanouchi za nadgarstek, ponownie sprawdzając puls.

– Musimy ją ocucić.

Mimo powagi sytuacji, Sasuke pomyślał o budzeniu śpiącej królewny pocałunkiem. Dobre sobie, na razie tę królewnę niemal nim zabił.

Przyłożył dłoń do jej czoła, a następnie zjechał na gładki policzek. Zaczął delikatnie uderzać o niego dłonią, nie wiążąc z tym zbyt wielkich nadziei.

– Haniko. Hanikooo.

Kiedy to nie przyniosło efektu, zwiększył trochę siłę poklepywania, nie na tyle jednak, by zrobić jej tym krzywdę. Drugą ręką chwycił ją za dłoń i ścisnął.

Shimanouchi na początku tylko mrugnęła. Raz, drugi, po czym jej powieki zaczęły powoli się podnosić. Spojrzała na niego nieprzytomnym spojrzeniem, a następnie przeniosła wzrok na Itachiego, który stał tuż za nim.

– Co się tak właściwie stało? – spytał Itachi, sprawiając, że para spojrzała sobie głęboko w oczy.

 

***

 

– Byłaś u Tsunade?

Haniko spojrzała nieprzytomnym wzrokiem na młodszego Uchihę. Nie miała jeszcze siły odpowiadać, bo wciąż trzęsła się z zimna i świat wirował jej przed oczami. Przymknęła oczy i pokręciła lekko głową.

– A co ja ci mówiłem?! – Sasuke zerwał się z miejsca i zaczął krążyć po pokoju. – Kurwa!

Był zły. Na nią? Że nic do tej pory nie zrobiła, mimo obietnic? A może na siebie, że to jego pocałunek doprowadził ją do tego stanu? Pocałunek… Na samo wspomnienie, Haniko oblizała bezwiednie usta. To się naprawdę przed chwilą stało, czy…?

– Czy ktoś może mi wyjaśnić, co tutaj zaszło?

Itachi spojrzał to na nią, to z powrotem na wściekłego Sasuke.

– Zrobisz mi herbaty, proszę? Jestem wam obu winna wyjaśnienia, ale najpierw potrzebuję się rozgrzać.

Kiedy Itachi przytaknął, zacisnęła dłonie na termoforze i przysunęła go do klatki piersiowej. Zamknęła oczy i otworzyła dopiero wtedy, kiedy ktoś chwycił ją za rękę.

– Możesz użyć mojej chakry – odparł oschle Sasuke.

– Dziękuję.

Wkrótce do salonu wrócił Itachi, przynosząc kubki z parującym napojem dla całej trójki. Haniko przyjęła swój z wdzięcznością, Sasuke z niechęcią, bo przy jego temperamencie, przydałby mu się raczej kubeł z lodem.

– Kiedy zacznę, chciałbym – zaczęła Haniko – żebyście mi nie przerywali. To… nie będzie dla mnie łatwe.

Czuła na sobie wzrok obu mężczyzn, więc spuściła głowę. Tylko w trakcie się nie rozpłacz, pomyślała.

– Chodzi o mojego chłopaka…

Usłyszała trzask, więc rozejrzała się po pomieszczeniu. Sasuke trzymał w dłoni łyżeczkę, którą… złamał wpół. Metalową łyżeczkę, którą dostał do zamieszania herbaty. Wpatrywał się w nią wyczekująco.

– Mojego… byłego chłopaka.

Haniko zaczęła mówić. Nie przeniosła się do Konohy ze swoimi rodzicami, ponieważ w wieku około trzech lat została porzucona przez matkę. Z niewyjaśnionych przyczyn w jej klanie rodziły się praktycznie same kobiety, stanowiąc niemal dziewięćdziesiąt dziewięć i pół procenta. Kobiety te podróżują po świecie, nawiązują przelotne relacje z mężczyznami, rodzą dzieci nie informując ich o tym, po czym te dzieci porzucają. Nie od razu oczywiście, ale tradycja mówi, że gdy dziecko skończy trzy, cztery lata, matka powinna oddać je kage danej wioski i zniknąć. Haniko nie wiedziała, nie rozumiała, dlaczego tak jest, mimo że przejrzała setki klanowych zwojów.

W Suna wychowywała się właściwie samotnie. Oczywiście nikt w takim wieku nie pozostawił jej samej sobie, ale to nie znaczy, że miała komu tak naprawdę zaufać. Satoru poznała w wieku sześciu lat, kiedy ćwiczyła rzucanie shurikenami poza wioską. Opuszczanie murów było zabronione, dopóki nie ukończyło się Akademii, a że Satoru był niezwykle obowiązkowy, zrobił jej wykład i zagroził, że poskarży się Kazekage.

– Byłam wtedy małą złośnicą, więc po prostu spuściłam mu lanie. – Haniko zaśmiała się cicho na to wspomnienie.

Oczywiście on i tak się poskarżył, a jej nie ominęła kara, ale była to pierwsza więź, którą udało jej się stworzyć. Od tej chwili Satoru łaził za nią, zupełnie nie przejmując się groźbami i obserwował, czy nie łamała zakazów. Wkrótce zaczęli ze sobą rozmawiać i okazało się, że nadają na podobnych falach. Później ukończyli Akademię i choć trafili do innych drużyn, wciąż spędzali ze sobą mnóstwo czasu.

– Do dziś zastanawiam się, kiedy zdałam sobie sprawę, że jestem w nim zakochana – szepnęła, bawiąc się uchem od kubka.

Gdy Haniko spytała, kiedy on zakochał się w niej, zawsze wspominał to pierwsze spotkanie. Jakkolwiek mdło i banalnie by to nie zabrzmiało, zawsze uśmiechała się, kiedy o tym mówił.

Satoru był bardzo uzdolniony w dziedzinach medycznych i naukowych, jednak wojownik był z niego żaden, więc nie minęło dużo czasu, a trafił do największego szpitala w Suna. Szkolił się na medyka, a w wolnym czasie prowadził własne eksperymenty, dzięki którym udało mu się wprowadzić parę niezwykle innowacyjnych rozwiązań w medycznym ninjutsu. Dosyć szybko został doceniony, piął się wyżej i wyżej, aż w końcu dostał własny oddział szpitalny, laboratorium i zespół do przeprowadzania poważniejszych badań. Jednakże nie na wszystkie eksperymenty Kazekage wyrażał zgodę, więc po którejś kolejnej odmowie, Satoru po raz pierwszy złamał zakaz i rozpoczął badania na własną rękę. Nie informując o tym Haniko.

– Nie miałam więc powodów by sądzić, że coś mogłoby pójść nie tak – westchnęła.

 Satoru… pracował nad środkiem, który trzykrotnie podnosiłby siłę i wytrzymałość osoby, która go zażyła. Poniekąd mu się to udało. Parę razy testował ten środek na sobie, parę razy zmodyfikowaną jego wersję na Haniko. Trzykrotnie nie zwiększał on ich możliwości, a jednak różnica była na tyle wyraźna, że Satoru pełen optymizmu kontynuował badania. Haniko nie powstrzymywała go, ponieważ wtedy nie wiedziała, że pojawiły się u niego skutki uboczne.

Za późno zorientowała się, że coś się dzieje. Satoru był człowiekiem niezwykle przyjaznym, empatycznym i życzliwym. Był wesoły i pełen zdrowego optymizmu.

– Nie wiem, dlaczego wtedy nie dało mi do myślenia, że denerwował się znacznie częściej, krzyczał, obrażał. Może zwalałam to na stres?

Z każdym kolejnym dniem było tylko gorzej. Kiedy w końcu zorientowała się, że to wina tych tabletek, zabroniła mu je brać. Dopiero wtedy rozpętało się prawdziwe piekło. Stwierdził, że udowodni jej, że się myli i połknął całą garść.

Potwór, jakim się w tamtym momencie stał, był nastawiony na zabijanie i przestawał ją poznawać. Taka ilość tej substancji, jaką przyjął, faktycznie bardzo zwiększyła jego umiejętności. Od zawsze była od niego dużo sprawniejsza, silniejsza i zdolniejsza pod kątem bojowym, a jednak tym razem nie miała szans. Mimo, że wiedziała, jak to się skończy, nie potrafiła go skrzywdzić. Zmarnowała mnóstwo chakry, zanim przejrzała na oczy. Miała poważną ranę brzucha i połamane dwa żebra. Wiedziała, co musi zrobić.

– Mieszkaliśmy na samym skraju wioski, gdyż tam czynsz był najtańszy, nie mogłam więc liczyć na żadną pomoc. Moją jedyną szansą było wyciągnięcie go na odludzie i tam… zakończenie tego.

Nie wiedziała, co się z nią stanie, ale zaryzykowała i zażyła dwie eksperymentalne pigułki. Wywabiła go na pustynię z dala od wioski i tam zakończyła jego żywot, do samego końca wierząc, że jeszcze uda się go uratować.

Haniko wzięła głęboki wdech, dłonią ścierając łzy, które spłynęły po jej policzkach.

– Tamtej nocy temperatura mojego ciała drastycznie spadła. Leżałam na środku pustyni, wyziębiona, obok zwłok mojego chłopaka, z którym zamierzałam spędzić resztę życia. Chciałam umrzeć, ale nie było mi to dane.

Następnego dnia obudziła się w szpitalu. Dostała najlepszą możliwą opiekę medyczną, a Kazekage zażądał wyjaśnień. Po tym wydarzeniu, wszyscy ich wspólni znajomi się od niej odsunęli. Zapewniali, że rozumieją, że to musiało być straszne, ale z każdym zdaniem robili krok wstecz, w końcu wycofując się z tej znajomości. Na początku zastanawiała się, dlaczego tak się stało, ale dopiero dużo później zdała sobie z tego sprawę. Satoru był niezwykle barwną osobowością, przy nim była nikim, zawsze w jego cieniu. Wzorowy przyjaciel, wzorowy naukowiec, wzorowy lekarz. Był chlubą tej wioski. On był potrzebny, ona nie. Prócz Akihito nie pozostał jej nikt.

– Oczywiście nie mogłam tam zostać. Niemal rok walczyłam, by wrócić do normalności, jednak w końcu się poddałam i zgodziłam na propozycję Kazekage, dotyczącą przeniesienia do Konohy. Parę dni temu minęła pierwsza rocznica śmierci Satoru. Między innymi z tego powodu przyjechał Akihito.

Kiedy skończyła, Itachi przetarł twarz dłońmi i spojrzał na nią uważnie.

– Często miewasz takie ataki? To może być niebezpieczne, co jeśli przydarzy ci coś takiego podczas misji? Narazisz nie tylko siebie, ale całą drużynę.

– Masz rację – przytaknęła. – Dlatego obiecuję udać się do Hokage choćby i jutro. Jeśli to cię uspokoi, wcześniej miewałam tylko niegroźne spadki temperatury. Zemdlałam dopiero dzisiaj, kiedy…

Sasuke mnie pocałował, pomyślała, spoglądając młodszemu mężczyźnie prosto w oczy.

– Kiedy co? – Itachi drążył temat, nie zdając sobie sprawy z porozumienia, które zrodziło się pomiędzy parą.

– To pewnie przez stres – odparła, przeklinając się w myślach za to, że po raz kolejny go dzisiaj okłamała. Była naprawdę okropną przyjaciółką. – Dużo się działo, sam rozumiesz.

Itachi westchnął. Nie musiała dodawać nic więcej, on zapewne sam dopowiedział sobie, że to przez misję i obecność Sasuke. Miała tylko nadzieję, że nie będzie miał z jej powodu wyrzutów sumienia i obiecała sobie, że kiedyś mu to wytłumaczy.

Sasuke zaś milczał, nie spuszczając z niej wzroku. Jego zamiary były nieodgadnione.

 

***

 

– Myślę, że powinieneś…

– Zostaję – powiedział Sasuke.

Wraz z Itachim opuścił dom Shimanouchi i teraz kręcili się wokół niewielkiej posiadłości dziewczyny.

– Właśnie chciałem to zaproponować. Ojciec jest już na tyle wściekły, że jeden dzień więcej nie pogorszy znacząco sytuacji.

– Jutro wrócę i się jakoś z tego wytłumaczę. Uważam jednak, że nie to jest najgorsze – powiedział Sasuke, po czym oparł się plecami o drzewo.

– Co masz na myśli?

– Ojciec jest święcie przekonany, że jestem gejem – odpowiedział, krzywiąc się. – Ktoś mu podrzucił mangę Saia i byłem pewien, że to byłeś ty.

W odpowiedzi Itachi tylko pokręcił głową. No to już się przynajmniej dowiedział, skąd ta nagła awantura. Długo nie musiał się zastanawiać, by dojść do wniosku, że pornograficzne pisemko miało za zadanie „nawrócić” syna.

– Teraz już o tym wiem. – Sasuke przez chwilę walczył z sobą, ale jakoś słowo „przepraszam” nie mogło mu przejść przez gardło. – Cóż…

– Będę już leciał – wtrącił Itachi. – Pożegnaj ode mnie Haniko. A, i bądź rozsądny.

Sasuke zmarszczył brwi, po czym podał dłoń bratu. Nic nie odpowiedział, a zamiast tego patrzył, jak sylwetka Itachiego znika za rogiem.

 

***

 

Tej nocy Haniko nie potrafiła zasnąć. Miała tyle myśli w głowie, była tak pobudzona, że tylko uparcie przewracała się z boku na bok, wmawiając sobie, że przecież zaraz zaśnie. A ile pożytecznego zdołałaby zrobić w tym czasie?

Westchnęła głośno, kładąc się na plecach i przykrywając głowę poduszką.

Za każdym razem, kiedy zamykała oczy, cofała się do sytuacji w kuchni. I właśnie dlatego nie potrafiła spać. Bo Sasuke. Bo jego wąskie gorące usta. Bo jego umięśniony wilgotny od potu brzuch. Bo jego dłonie, silne i zdecydowane. Przypominała sobie, jak czuła jego oddech na twarzy na chwilę przed pocałunkiem. Nawet gdyby nie doznała spadku temperatury, nogi i tak by się pod nią ugięły. Musiałby zbierać jej zwłoki z podłogi.

Wystarczyło jednak zaledwie kilka chwil, by wszystko tak diametralnie się zmieniło. Od kiedy opowiedziała im w skrócie, jak do tej pory wyglądało jej życie, Sasuke praktycznie przestał się do niej odzywać, a ona nie rozumiała, dlaczego. Unikał jej spojrzenia, odpowiadał dawkowo lub półsłówkami. Czy zrobiła coś nie tak?

Zaczęła energicznie kopać nogami w miejscu, próbując pozbyć się frustracji. Ale zanim w pełni się wyładowała, usłyszała skrzypienie deski. Zamarła.

Dźwięk dochodził z korytarza. Zdjęła poduszkę z głowy i wytężyła słuch. Nie zdawało jej się, słyszała ciche kroki tuż za drzwiami do jej sypialni.

Jak na shinobi przystało, powinna sięgnąć po broń i być w gotowości do odparcia ataku przeciwnika, ona jednak w przypływie paniki padła na brzuch i przykrywając się kołdrą, czekała.

Drzwi nie zaskrzypiały, uchyliwszy się niemal bezgłośnie.

Spod przymrużonych powiek Haniko dostrzegła sylwetkę. Mężczyzna, wysoki. Uspokoiła oddech, udając, że jest w głębokim śnie i oczekiwała, co nastanie.

Sasuke przybliżył się do łóżka i stanął tuż przed nią. Przez chwilę trwał w bezruchu, po czym wyciągnął dłoń i delikatnie dotknął jej czoła.

Sprawdza temperaturę, pomyślała Haniko. Skupiła się jednak na tym, żeby oddychać miarowo i się nie zdradzić.

Sekundy mijały. Sasuke w końcu się wycofał, ale zamiast opuścić pomieszczenie, podszedł do okna i wyjrzał na spowitą w mroku uliczkę.

– Wiesz… – zaczął bardzo cicho, tak, że ledwie była w stanie go zrozumieć. – Właściwie, to nie wiesz…

Zamilkł. Haniko tak się skupiła, żeby dosłyszeć, co ma jej do powiedzenia, a on wyskoczył z czymś takim. Cytat godny powieszenia w formie obrazka nad zlewem w kuchni.

– Kręcimy się wokół siebie, a tak naprawdę niczego o sobie nie wiemy.

To prawda, pomyślała Haniko. Dziś dowiedziała się tylko tyle, że Sasuke ma nie tylko gorący temperament, ale i usta. Stop. Wróć.

– Zastanawiałem się, dlaczego jesteś taka przemądrzała i uparta, i teraz to wiem – kontynuował niezrażony brakiem odpowiedzi Uchiha. – Ale dowiedziałem się również, że gdzieś w tej odpowiedzialnej kobiecie, czai się spragniona wrażeń buntowniczka. Ta dziewczyna, która nie robi wszystkiego pod innych, tylko walczy dla siebie.

Do czego zmierzał? Haniko musiała się ruszyć, bo w tej pozycji ledwie rozpoznawała słowa. Musiała przesunąć się odrobinę w stronę okna i przesunąć kołdrę, która częściowo zasłaniała jej ucho. Mruknęła coś cicho, niby przez sen i poruszyła się delikatnie, mając nadzieję, że wygląda to wiarygodnie. Gdyby Sasuke ją teraz przyłapał, chyba zapadłaby się pod ziemie. A może i nie? W końcu była spragnioną wrażeń buntowniczką.

Uchiha nie zareagował na jej małe przedstawienie.

– A to sprawia, że… podobasz mi się jeszcze bardziej.

Haniko przestała na moment oddychać. W porę się jednak opamiętała, mając nadzieję, że Sssuke niczego nie zauważył.

– Podoba mi się twój zarozumiały charakterek, podoba mi się twój intelekt i profesjonalizm. Podoba mi się, jak marszczysz nos. Ale równie bardzo podoba mi się twoje… ciało.

Uchiha zamilkł i poruszył się, jednak Haniko nie była w stanie dostrzec, co robił. I strasznie męczyło ją to, że nie może teraz na niego spojrzeć. Chciałaby widzieć jego oczy, kiedy to wszystko mówił.

– Nie wiem, czy się tego domyśliłaś, ale wczorajszy wieczór był dla mnie… szczególnie trudny.

Haniko wróciła myślami do poprzedniego dnia.

 

Haniko nie wiedziała, co jej nagle strzeliło do głowy, ale zapadła niemal noc, kiedy wymyśliła sobie, że jest to dobry czas na zrobienie prania. Załadowała pralkę, wlała płynu i… krzyknęła odruchowo, kiedy coś huknęło z tyłu pralki, zalewając wodą wszystko wokół.

Wąż tańczył piruety po pomieszczeniu, a ona próbowała go złapać. Bezskutecznie. Woda zalewała jej twarz i oczy, przysłaniając widoczność, podłoga zrobiła się niebezpiecznie śliska.

Do pomieszczenia wpadł Sasuke i kiedy zorientował się w sytuacji, naparł na wirującego węża z przeciwnej strony, dzięki czemu dziewczynie udało się go uchwycić, a on w tym czasie odszukał zawór i zakręcił wodę.

Haniko przyklęknęła na przemoczonym dywaniku, odsuwając wilgotne kosmyki z twarzy. Sasuke przycupnął naprzeciwko, a ich spojrzenia się spotkały.

– Dziękuję – powiedziała, sięgając po ręcznik, aby odcisnąć nadmiar wody z włosów.

Uchiha nie odpowiedział. Wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany. Siedzieli przez moment w kompletnej cichy, kiedy nagle wykonał gwałtowny ruch w jej stronę. Haniko cofnęła się mimowolnie. On również się zatrzymał.

– Coś się stało?

– Nic – odburknął, zrywając się nagle z miejsca i wychodząc z pomieszczenia.

Nie rozumiała, co właśnie między nimi zaszło. Przynajmniej do czasu, kiedy nie spojrzała w lustro. Wilgotne kosmyki włosów były jej najmniejszym problemem. Biała koszulka, z której poprzedniego wieczoru uczyniła piżamę, przemokła do cna, idealnie przylegając do jej piersi. Sterczące sutki były widoczne przez cienki materiał.

Sasuke widział jej piersi.

 

– Miałem… erekcję.

Haniko poczuła, jak jej serce przyspiesza. A gdyby nie była wczoraj tak zaaferowana tą awarią i to zauważyła? Czy… zareagowałaby jakoś?

Przełknęła ślinę.

– Chciałem cię dotknąć. Bardzo tego chciałem – wychrypiał i nie mówiąc ani słowa więcej, opuścił sypialnię.

Haniko nie śmiała choćby drgnąć, wsłuchując się w ciche kroki na schodach, a następnie słysząc skrzypienie sprężyn w starej kanapie. Dopiero wtedy pozwoliła sobie na odrzucenie kołdry i gwałtowne wciągnięcie powietrza.

Sasuke, on… o boże. Co on z nią robił! To była tylko głupia gadka o męskiej fizjologii. Naturalna reakcja, nic specjalnego, biorąc pod uwagę to, co widział.

– Tylko spokojnie – szepnęła do siebie, próbując oddychać miarowo. – Spokojnie.

Ale wiedziała, że się nie uspokoi. Nie opanuje się, dopóki nie porozmawia z nim twarzą w twarz i nie przekona się, co zobaczy w jego oczach. To one były nazywane zwierciadłem duszy, prawda?

Gówno prawda. To tylko kolejny głupi argument za tym, żeby do niego iść. Na każdą życiową sytuację znajdzie się powiedzenie, które można później obarczyć winą za podjętą decyzję.

– Nie idź do niego – szepnęła, powoli zsuwając się z łóżka.

Przejechała rękoma po włosach, upewniając się, że żaden kosmyk nie sterczy w nieproszoną stronę. Dotknęła policzków, rejestrując, że są rozpalone.

– Zawróć.

Powoli otworzyła drzwi i podeszła do schodów. Któraś z desek zaskrzypiała pod jej ciężarem i Haniko wiedziała, że nie ma już odwrotu. Zanotowała w pamięci, żeby na przyszłość zorientować się, na które fragmenty podłogi lepiej nie deptać, jeśli chce się poruszać bezszelestnie.

Możesz zawrócić, pomyślała, bojąc się, że jeśli to powie, Sasuke ją usłyszy.

Schodząc, dostrzegła, że stał przy oknie, opierając się o framugę. Zatrzymała się przy kanapie, czując, że stopy wrosły jej w dywan.

– Sasuke…

Odwrócił się. Patrząc jej w oczy, sięgnął rękoma za głowę i zdjął z siebie koszulkę. Kiedy nie zareagowała, podszedł bliżej i stanął naprzeciw niej. Przesunął dłonią po jej policzku, nie odrywając oczu od jej ust.

– Zemdlejesz?

– Nie wiem – odpowiedziała, odruchowo rozchylając wargi.

Tym razem nie był to delikatny pocałunek. Był głęboki i pełen żaru. Zupełnie tak, jakby Sasuke wlał w niego trochę swojej chakry, równie ognistej, jak jego temperament.

Jego dłonie zawędrowały na jej biodra, ustami zjechał na jej szyję, zachłannie pieszcząc ją językiem.

Haniko przymknęła oczy i głośno odetchnęła. Kiedy zaś je uchyliła, Sasuke ponownie przywarł ustami do jej ust.

Budząc się z letargu położyła dłoń na jego klatce piersiowej, błądząc po omacku. Badała mięśnie, dotykała sterczących sutków, aż wreszcie odnalazła na brzuchu bliznę po źle zasklepionej ranie, która była wynikiem jej braku doświadczenia z medycznym ninjutsu.

Sasuke westchnął.

– Pragnę cię – szepnął prosto do jej ucha, a kiedy nie odpowiedziała, położył dłonie na jej talii, powoli przesuwając nimi w górę i w górę. – Pozwolisz?

– Tak.

Uchiha opuścił ramiączko jej bluzki, wydobywając na wierzch lewą pierś.

Nie mówiąc nic więcej, chwycił jej dłoń i położył na swoim kroczu. Był twardy. Tak cholernie twardy…

Ich spojrzenia się spotkały.

– Kochaj się ze mną – poprosił Sasuke, pochylając się nad nią, zmuszając do tego, by opadła na wąską kanapę. – Kochaj…

 

***

 

Sasuke nie pamiętał, kiedy ostatni spał tak dobrze.

Miejsca miał tak niewiele, że ledwie mieścił się na kanapie, leżąc na jednym boku. W udo wpijała mu się zużyta sprężyna, a lipcowe słońce padało na jego gołe plecy, sprawiając, że było mu jeszcze goręcej, niż normalnie było w przeciętny letni poranek.

A jednak nie miało to znaczenia w obliczu tego, czego doświadczył poprzedniej nocy. Piękna kobieta, seks, a następnie wspólnie spędzona noc na wąskim i niewygodnym, zupełnie do tego nieprzystosowanym, meblu. Życie potrafiło być piękne.

Haniko noc spędziła w jego ramionach, leżąc na jego przedramieniu zamiast na poduszce. To było… urocze. Tak samo jak jej rozchylone lekko usta i błogi spokój malujący się na twarzy.

Uśmiechnął się do siebie, odgarniając delikatnie blond włosy, które przykleiły się do czoła.

Nie przewidział jednak, że może ją nie tylko obudzić, ale i wystraszyć. Nie zdołał zareagować, kiedy krzyknąwszy, odepchnęła go z całej siły, tak, że runął na podłogę.

– Sasuke! – Haniko zerwała się do siadu, opatulając szczelnie prześcieradłem.

– To ja – odpowiedział, rozmasowując głowę w miejscu, w którym uderzył nią o stolik.

Podniósł się, nie spuszczając wzroku z Shimanouchi, która najwyraźniej przechodziła właśnie kryzys. Na jej twarzy malowały się różne emocje, od zaskoczenia, przez zawstydzenie, aż po coś na kształt… paniki?

– Wszystko w porządku?

Haniko spojrzała na niego, ale szybko odwróciła wzrok, uświadomiwszy sobie jego nagość.

– Tak. Idę pod prysznic.

Zerwała się z miejsca i pognała na górę. Sasuke zaklął w myślach. Żeby ją dogonić przeskakiwał po dwa stopnie na raz, ale udało mu się chwycić ją za łokieć, zanim dopadła do drzwi łazienki.

– Hej, poczekaj.

– Chcę być sama – odpowiedziała, nawet na niego nie patrząc. – Puść.

Uchiha zmarszczył brwi.

– Nie żałuj wczorajszej nocy. Też tego chciałaś. Powiedziałem ci co myślę i dałem wybór, a ty go podjęłaś i do mnie zeszłaś.

Haniko spojrzała na niego z niedowierzaniem.

– Wiedziałeś, że nie śpię? Oszukałeś mnie…

– Nie oszukałem –odparł Sasuke. – I oczywiście, że wiedziałem. To raczej ty próbowałaś oszukać mnie, udając, że śpisz.

Haniko pokręciła głową.

– Ja próbowałam, a ty to zrobiłeś!

– Oszukałem cię mówiąc ci prawdę? Serio? Nie oświadczyłem ci się, niczego ci nie obiecałem, w jaki sposób cię niby oszukałem?

Shimanouchi oparła się o ścianę, spinając wszystkie mięśnie i mocniej zaciskając dłonie na owiniętym wokół ciała prześcieradle. Sasuke początkowo chciał powiedzieć coś jeszcze, ale zrezygnował, widząc jej minę. Była skołowana, zaniepokojona, a w jej oczach na moment pojawiły się i łzy…

Tylko dlaczego? Tego nie potrafił pojąć. Nie uwiódł jej, do niczego też nie zmusił… Co działo się w jej głowie?

– Hej. Nie okłamałem cię i nie wykorzystałem. Oboje tego chcieliśmy.

Haniko westchnęła, spuszczając wzrok. Niemniej, kiedy jej oczy zamiast twarzy Uchihy, zobaczyły jego umięśniony brzuch i wąską ścieżkę składającą się z ciemnych włosów, prowadzącą od pępka w dół, nabrała kolorów i odwróciła gwałtownie wzrok.

Uchiha uśmiechnął się zauważając jej reakcję. A więc jednak na nią działał.

– Czy powinienem się czegoś wstydzić? – zapytał zaczepnie.

– Przede wszystkim powinieneś się ubrać.

– O? A może ty powinnaś się rozebrać? – zaproponował, przenosząc dłonie na jej ramiona i próbując uwolnić je spod lejącego materiału.

Haniko wzdrygnęła się.

– Puść.

– Przecież wcale tego nie chcesz.

– PUŚĆ!

– Okej! – Wycofał się, unosząc ręce. – Ale powiedz mi, co naprawdę myślisz. Ja byłem z tobą szczery i myślę, że też na to zasługuję.

Ona jednak milczała jak grób. Spięta chyba do granic możliwości, uwięziona w zasięgu jego ramion. Tylko, że on nie chciał jej więzić… nie chciał jej do niczego zmuszać! Mimo to czuł, że ma prawo do wyjaśnień. Nie miał sobie nic do zarzucenia w kontekście wczorajszego wieczoru.

Przynajmniej tego jednego wieczoru…

– Hm? Panno, komunikacja-przede-wszystkim?

– Czemu to robisz? – wypaliła, patrząc mu hardo w oczy.

Znowu odpowiadała pytaniem na pytanie i próbowała odwrócić jego uwagę. Ale patrząc na to, że jeszcze chwilę temu musiał gonić ją po schodach, wszystko było możliwe. Może kolejnym zagraniem będzie rzucenie w niego prześcieradłem dla odwrócenia uwagi? I ucieczka w stroju Ewy?

– Co robię? Zadaję pytania? Haniko, do cholery, spaliśmy ze sobą. Wczoraj chciałaś, dzisiaj uciekasz, chyba mam prawo wiedzieć, dlaczego? Chyba że to ty mnie wykorzystałaś, żeby zaspokoić swoje pragnienia? Bądź szczera.

– Ja ciebie wykorzystałam? – Spojrzała na niego z niedowierzaniem, a on kiwnął głową.

– Jeśli nie, to chyba mogę poznać powód twojego zachowania?

Między nimi nastała krótka cisza. Sasuke domyślił się, że Haniko kalkulowała w głowie jakieś za i przeciw. Nie rozumiał tego. Był prostym mężczyzną i jeśli chciał seksu, to się na niego decydował. Gdyby miał tak często zmieniać zdanie jak ona i żałować co drugiej decyzji, to chyba by zwariował.

– Okej… powiedz mi, dlaczego właśnie ja? Jest tyle ładnych dziewczyn w Konoha, dlaczego padło na mnie? I nie, nie dlatego, że jestem… jak to wczoraj powiedziałeś… przemądrzała i uparta. To żaden powód.

– Bo jesteś autentyczna – odpowiedział, patrząc jej prosto w oczy. – A ja nie lubię być wykorzystywany, do czego dąży spora część kobiet w tej wiosce. Nazwisko Uchiha to dla nich prestiż, ale tak naprawdę niczego o mnie nie wiedzą i wcale mnie nie chcą.

Haniko nie zareagowała. Ścisnęła mocniej materiał, oplatający jej ciało, nie dając po sobie poznać, czy mu wierzy, czy nie. Jednak brak sprzeciwu, wyśmiania, czegokolwiek w tym tonie, dawał Sasuke nadzieję. Postanowił to wykorzystać.

– Nie wiem, jakie plotki krążą na mój temat, ale przez moje łóżko nie przetoczyło się zbyt wiele kobiet. Cenię sobie dyskrecję – kontynuował, korzystając z tego, że wciąż miał jej uwagę. – Masz zatem dwie opcje. Pierwsza. – Uniósł palec wskazujący w górę. – Zapominamy o wczorajszej nocy i wracamy do tego, co było. Nasza relacja wróci do stanu sprzed kilku dni, zanim się tu wprowadziłem. Nikomu nie powiemy, co między nami zaszło. I druga. – Do wskazującego dołączył środkowy palec. – Pozwalamy temu toczyć się dalej i zobaczymy, do czego to zaprowadzi.

– Mhm… – Z jej ust nie wydobyło się nic poza pomrukiem.

– Jeśli jesteś za pierwszą, powiedz „stop”, jeśli za drugą, puść to cholerne prześcieradło.

– A jeśli jestem za drugą, ale chcę teraz zostać w prześcieradle?

Sasuke się zawahał, próbując zrozumieć tę dziwaczną odpowiedź. Haniko wykorzystała ten moment i upuściła cienki materiał na podłogę.

Zawsze musiała mieć ostatnie słowo.

 

***

 

– Jesteś piękna – szepnął Sasuke, odgarniając włosy z czoła Haniko, która leżała na jego klatce piersiowej.

– Teraz mnie uwodzisz – mruknęła sennie, owiewając jego sutka ciepłym oddechem.

Sasuke uśmiechnął się. Nawet to było… przyjemne.

– Być może…

– Albo próbujesz odpokutować za to, że po dzisiejszym dniu nie mam czystej pościeli, a ty nie naprawiłeś pralki.

– Jutro przyjdę i naprawię – odrzekł, przesuwając dłoń na jej odsłonięte ramię. Zaczął gładzić opuszkami palców tę okolicę. – A potem uczcimy to brudząc następną.

Haniko prychnęła, ale na jej ustach pojawił się uśmiech.

On również się uśmiechnął. Mimo potu, od którego lepili się oboje, czuł się spełniony.

A może właśnie dzięki niemu tak się czuł?

W końcu wzięli wspólnie prysznic, pieszcząc się nawzajem, a potem świeży i czyści przenieśli się do sypialni. Zeszłego wieczoru byli tak siebie spragnieni, że Sasuke nie uważał, by zaprezentował się wystarczająco dobrze jako kochanek. Może i stosunek nie trwał minuty, ale nie był też na tyle długi, by Uchiha był z siebie zadowolony. Tym razem zmienił więc taktykę i skupił się całkowicie na jakości, a nie ilości pchnięć. Wchodził mocno, celując precyzyjnie tam, gdzie uznał, że sprawia jej największą przyjemność, ale w znacznie dłuższych odstępach czasu.

O tym, że jej się podobało, świadczyły rumiane policzki, westchnienia i próby tłumienia jęków oraz… jego plecy ze śladami wbitych w nie paznokci. Wyglądało to tak szczególnie i jednoznacznie, że nikogo by nie oszukał.

Musiał pamiętać, żeby nie przebierać się w towarzystwie nikogo z rodziny… a już szczególnie Mikoto.

Ciszę przerwał pomruk Haniko z okolicy jego klatki piersiowej.

– Głodna jestem.

– Masz chęć na deser? – zapytał, kładąc jej dłoń na pośladku. – Może ja też bym się skusił?

– Świnia – odpowiedziała, odpychając go, lecz wciąż robiąc to z uśmiechem. – Ale mogłoby to być coś słodkiego… dżemik, świeże owoce, bita śmietana, coś w tym stylu.

Sasuke już chciał odpowiedzieć, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby się cały obtoczył w dżemie, a ona może śmiało z niego jeść, ale uniemożliwił mu to jego telefon. Spojrzał na wyświetlacz.

– Itachi.

– Odbierz.

Haniko podniosła się i sięgnęła po szlafrok zawieszony na drzwiach szafy. I to by było na tyle. Koniec bezwstydnego gapienia się na jej ciało.

Sasuke nie miał jednak zamiaru odbierać. Poczekał aż telefon zamilknie, przeciągnął się i wstał.

– Pewnie chciał wiedzieć, kiedy wrócę. Wezmę prysznic i będę się zbierał.

– Sasuke… – zaczęła niepewnie Haniko, krzyżując ręce na piersi.

– Hm?

– Czy jest ktoś jeszcze z kim utrzymujesz… taką relację?

– Seks-relację?

– …jeśli tak to nazywasz.

Sasuke przyglądał jej się badawczo.

– Nie – odpowiedział. – A ty?

– Ja nie.

Podszedł do niej, chwycił jej podbródek i złożył na jej ustach krótki pocałunek.

– To dobry początek.

5 komentarzy:

  1. I... taki przełom... to ja rozumiem ^-^
    Naaah... Sasu tak ładnie prosił *-* Jak mogłaby mu odmówić?
    Lou: Oooo nie... O nieee... Nieeeee... Czemu? ;-; Stwierdzam oficjalny "Zboczeniec Mode On" w wyobraźni Su ;-;
    Cichaj moja jaźnio!
    Err(jestem zbyt leniwa na pisanie całego, więc nazywać cię będę Err :3)... Urzekłaś mnie *-* Tak idealnie oddałaś skurwielstwo Sasuke i obojętność Itacza... ♥
    Przeczytałam wszystkie rozdziały na raz, gdyż nie mogłam oderwać się od tej zajebistości :*
    Pozdrawiam i ślę tooooony weny <3

    Su
    &Lou

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohohohohohoo, i to jest przełom! :D

    1) Komentowałam już wcześniej tego bloga! Pamiętam to! :D Możliwe, że kryłam się pod innym nickiem, ale na pewno skomentowałam!
    2) TAK! BRACIA UCHIHA W KOŃCU PRZESTALI ZACHOWYWAĆ SIĘ JAK DZIECI I SIĘ POGODZILI! To trzeba uczcić ^-^
    3) Przeszłość Haniko to jakaś masakra. Co to w ogóle za "tradycja", żeby porzucać swoje dzieci? Albo ten jej chłopak...
    4) Uhuhuhuhuhu, czyli jednak do tego doszło xddd Miejmy nadzieję, że relacje na linii Sasuke-Haniko będą od tej pory lepsze ^^
    5) FUGAKU - MISTRZ ANTYKONCEPCJI!!! Sikłam <3

    Weny!
    Shori

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    fantastycznie, być może Itachi i Sasuke nie pogodzili się tak do końca to jednak jedt znacznie lepiej, także wiele dowiedzieliśmy się o Hanako, o Sasuke przepraszający...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniałyrozdział, być może bracia nie pogodzili się tak do końca to jednak jest znacznie lepiej między nimi, o Sasuke przepraszający...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, choć bracia nie pogodzili się do końca to jednak jest znacznie lepiej między nimi... Sasuke przepraszający to wspaniały widok...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń