Brunet był bardzo zdenerwowany
całym zajściem z bratem. W nocy nie wiele spał, myśli pozbierać nie mógł po tym
jak Sasuke wyszedł a tym bardziej, kiedy zaczęło padać, troska i wyrzuty
sumienia wzmogły się. Nawet rano czuł zestresowanie, co nie umknęło uwadze
matki. Jeszcze teraz mu nie minęło, mimo iż Sasuke wrócił do domu. Wiedział, że
źle postąpił, że nie powinien się dać ponieść emocją, lecz też miał rację
związku z tym, że młodszy Uchiha przegiął. Jednak będąc tym starszym czuł się w
obowiązku panować nad sobą, co dokładało wyrzutów.
Z lekkim trzaśnięciem zamknął książkę. I tak nie potrafił
się skupić na czytanej treści, wzrok tylko przesuwał się po literach, lecz mózg
nie rejestrował żadnej z nich. Ze
zrezygnowaniem podniósł się z łóżka odkładając przedmiot na szafkę, z której
pochwycił portfel, klucze oraz komórkę. Uznał, że potrzebuje wyjść stąd,
oddalić od tego miejsca przypominającego mu tylko wczorajsze wydarzenie.
Wyszedł z domu nie bardzo wiedząc, co z sobą począć, toteż pozwolił, aby nogi
poprowadziły go prosto przed siebie, bez większego celu.
Starał się nie myśleć
o niczym, skupić umysł na otoczeniu, mijanych ludziach, wystawach sklepowych.
Niestety szybko odkrył, że to wcale nie pomaga. Domyślił się, że w tym wypadku
potrzebuje rozmowy, kogoś, kto go wysłucha. Odruchowo pomyślał o Shisuim, lecz
przyszła zaraz chwila zwątpienia. Przyjaciel ostatnio mimo szczerych chęci
tylko namieszał, czego powtórki obawiał się. Mimo tego wyjął komórkę wybierając
jego numer. Po kilku sygnałach uruchomiła się poczta głosowa. Nie zaskoczony tym, powtórzył czynność. Niestety, nie doczekał się odzewu nawet przy trzecim podejściu. Rozumiejąc, że nie dodzwoni się już chciał schować komórkę, kiedy wzrok padł na
inny numer. Chwilę się zastanawiał czy to dobry pomysł. Wprawdzie dziewczyna
nie pomoże mu przy tym problemie, tego czy wysłucha też do końca nie mógł być
pewien, lecz nie wątpił w to, że poprawi mu humor oraz rozweseli.
— A witam cię ja — usłyszał w komórce po kilku sygnałach
zaskoczony odebraniem za pierwszym razem. — Co u pana?
— Cześć. Moglibyśmy się spotkać teraz? Gdzie jesteś?
— O! — A następnie usłyszał charakterystyczny dźwięk
informujący o zakończeniu rozmowy, dziewczyna nagle rozłączyła się.
Zdezorientowany spojrzał na wyświetlacz sprawdzając ilość kresek, czy aby
zasięg nie padł. Z racji, że widniały wszystkie i był przekonany o
niewyczerpanym jeszcze stanie konta wybrał ponownie jej numer.
— A za tobą. — Odwrócił się słysząc znajomy głos a
ujrzawszy Keiko rozłączył się nim jej komórka zaczęła wibrować. — Zobaczyłam
cię z daleka toteż postanowiłam zaskoczyć — odparła uśmiechając się promiennie.
— Miło cię widzieć.
— O rany! — krzyknęła nagle powodując, że ludzie wokół
obejrzeli się na nią. — Co się stało? Wyglądasz jakby ci roczny szlaban na
misje dali. Opowiadaj — nakazała ciągnąc za rękę w stronę parku widniejącego w
oddali. Itachi zaskoczony tym, że Higashiyama dostrzegła jego stan milczał nie
bardzo pewien, co powiedzieć. Nie był na to przygotowany. Przekonany o
roztrzepaniu dziewczyny nigdy by nie posądził jej o możliwość dopatrzenia się
czegoś takiego. Szedł obok szatynki zdezorientowany oraz zestresowany wizją
nadchodzącego przesłuchania. Tego, że nieodczepni się póki wszystkiego się nie
dowie był pewien. Zastanawiał się tylko czy da się ja zbyć byle słowami.
— Wydusisz coś wreszcie z siebie? — zapytała lekko
ponaglającym głosem, kiedy w milczeniu doszli już do parku ukrywając się w
zieleni przed palącym południowym słońcem. — No mów, co ci leży na wątrobie czy
innej duszy czy organie — zachęcała ciągnąc na ustronną ławkę, którą upatrzyła
z daleka. — O rany — mruknęła rozsiadając się, przypominając sobie, z kim w
sumie rozmawia, co uświadomiło ją w tym, że niczego się nie dowie. — Z bratem
się pokłóciłeś? Czy pobiłeś?
Spojrzał z niedowierzaniem na wyjątkowo spokojne, chociaż
odrobinę znudzone oblicze szatynki, która w tej chwili wywróciła oczami.
— No daj spokój, przecież to widać od razu. To, że się
zachowuje czasami jakby miała pięć lat nie oznacza, że tyle mam — dodała
zrywając się do pionu. — Opowiadaj — nakazała stając naprzeciw i wskazując
palcem na bruneta niczym nauczyciel wywołujący ucznia do tablicy.
— Pokłóciliśmy się — odparł wlepiając wzrok wy wydeptaną
ścieżkę.
— I? — zachęcała doskonale wiedząc, że coś więcej musiało
być.
— Sasuke powiedział, coś, czego mówić nie powinien a ja… a
ja go uderzyłem — wyjaśnił niemalże szeptem nie patrząc na rozmówczynię stojącą
cały czas przed nim.
— No i? — rzuciła dość lekceważąco wyraźnie wskazując na
to, że nie rozumie tutaj powodów do takiego stanu, w jakim obecnie znajdował
się Uchiha. — Tylko tyle? — dopytywała się siadając obok. — O rany, ale się tym
przejmujesz — dodała uznając brak odpowiedzi za potaknięcie. — Jesteście,
byliście podenerwowani, jeszcze pod wpływem alkoholu, on coś powiedział czy zrobił,
ty też, jego poniosło, ciebie też, on coś wykrzyczał, ty go uderzyłeś. Zdarza
się.
— I tak tego nie zrozumiesz — oznajmił lekko zawiedziony
zachowaniem dziewczyny. Spodziewał się innej reakcji, jednak wiedząc, jaka jest
Higashiyama nie powinien oczekiwać czegoś innego, lecz gdy zaskoczyła go
spostrzegawczością i chęcią pomocy, wyobrażał to sobie nieco inaczej.
— A niby, czego nie miałabym rozumieć. Sasuke jest
wściekły i diablo zazdrosny o Haniko, przed którą w życiu się nie przyzna do
jakiś uczuć. Proste. Wiele razy widział was razem, więc posądza cię o
flirtowanie z jego ukochaną, z czego ta ukochana nie wie nic o adoratorze.
Przecież w końcu trzeba się maskować i dziewczynę, na które zależy traktować z
buca. Proste. Jak mniemam doszły do tego jakieś dodatkowe sprawy i lub
niewyjaśnione z przeszłości. Proste. Do tego pewnie odwieczny konflikt młodszy
starszy brat. Adorowanie starszego przez ojca i frasowanie młodszego porównując
go do starszego. Proste. Dodać do tego jeszcze wasz charakter, zjazd rodzinny,
nową siostrzyczkę i brak czasu. Wszystko pięknie się równa temu, co o tutaj
mamy — oznajmiła wskazując dłońmi na bruneta. — Proste jak dwa dodać dwa —
zakończyła wzruszając ramionami i odchylając się na oparcie by przez liście
pobliskiego drzewa spojrzeć na błękit nieba.
Itachi niemal z rozdziawionymi ustami spojrzał na Keiko
odwracając się przodem do niej. Zaskoczenie w tym wypadku to mało powiedziane,
czuł się wmurowany i prześwietlony. Nigdy, ale to przenigdy nie spodziewał się
takiej analizy po kimś takim. Ze zmarszczonym czołem przyglądał się uważnie szatynce
jakby próbując się doszukać podmiany czy Shisuiego dla żartu podszywającego się
pod dziewczynę.
— Daj spokój — rzuciła przenosząc wzrok na niego. — Jestem
w końcu z Kindersów, nie traktuj mnie jak kretynkę. — Wstała z zamiarem
oddalenia się, lecz Uchiha powstrzymał łapiąc za nadgarstek.
— Zostań.
Usta ułożone w wąską kreskę wskazywały jednoznacznie na
niezadowolenie, jednak ostatecznie usiadła z powrotem podpierając brodę na
dłoniach opierających się o kolana. Brunet obserwował jak kasztanowe włosy
związane w wysoką kitkę osuwając się z pleców opadając na ramiona jakby chciały
utulić właścicielkę a kilka kosmyków okalających twarz zasłaniały granat
tęczówek. Nie raz dawała mu do zrozumienia, że miewa podwójną osobowość, jednak
zawsze jakoś trudno było to zapamiętać, brać za każdym razem pod uwagę.
Przysunął do siebie Keiko delikatnie przytulając,
pozwalając a wręcz zachęcając by wygodnie oparła głowę o jego klatkę piersiową.
— Nie chciałem byś to tak odebrała — szepnął odgarniając
kosmyki okalające twarzy. — Nigdy w moich oczach nie byłaś kretynką.
— Ehe — mruknęła jakby niedowierzała.
— Keiko.
— Niom? — Obróciła się spoglądając na niego z promiennym
uśmiechem. Zrozumiał, że jej poważniejsza natura już zniknęła po oczach pełnych
rozradowania, będących skarbnicą wszelkiej i nigdy niesłabnącej radości. Uniósł
kąciku ust głaszcząc czule policzek szatynki, która przymrużyła powieki z
zadowolenia.
— Jest tak gorąco, chodź może na lody. — Zmienił temat.
Miał rację, Keiko emanowała taką szczęśliwością, że przy niej nie sposób się
zamartwiać. Co prawda sytuacja sama się nie rozwiąże, wiedział o tym, był
świadom faktu konfliktu z bratem, nawet niepokoił się o niego, leczy
Higashiyama miała swój dar. Na chwilę obecną wydawało się to mniej stresujące
niż rano, mniej skomplikowane. Mimo tego, że w sumie i ostatecznie go nie
pocieszała, to czuł mniej wyrzutów sumienia, nie brał już na siebie całej winy
za wczorajsze zajście.
— Chodź — przypomniał wstając, aby skierować kroki w
stronę budek z przekąskami ustawionymi zawsze na głównej i najszerszej alejki
wiodącej do wielkiego placu, serca tego parku.
— Wiesz, jakoś tak wychodząc z domu to portfela nie
wzięłam. W końcu zmierzałam do siedziby nie na przechadzki. To może sobie to
darujmy — zaproponowała lekko zmieszana. Przeważnie przy przyjaciołach nie
przejmowała się tym, lecz między nimi panowały specyficzne relacje, których
żywcem niczym wytnij i wklej nie mogła przenieść na stosunki z Itachim.
Miejscami niestety odruchowo chciała czy wręcz dokonywała takich operacji,
hamując się w ostatniej chwili lub czując się potem głupio. Toteż starała się
unikać tego.
— Keiko i tak bym ci nie pozwolił za siebie płacić. Chodź.
— Pociągnął ją.
— A to, z jakiej paki? — oburzyła się zatrzymując,
wyszarpując tym dłoń ze stanowczego uścisku palców bruneta.
— Takiej, że jesteś moją dziewczyną.
— A co ma piernik do wiatraka? Nie wiem czegoś się
naczytał czy naoglądał, ale związki nie polegają na tym, że jedna osoba drugiej
wszystko funduje.
— Keiko ja cię zapraszam, więc to oczywiste, że ja płacę.
—To nie jest takie oczywiste. Nie zgadzam się — mruknęła
krzyżując ręce na brzuchu i wykrzywiając usta w dziubek niczym nadąsane dziecko
z lekko różowymi policzkami z zażenowania. Itachi uśmiechnął się rozczulony tym
widokiem.
— To ja zapłacę a ty w zamian… — urwał. — Tu coś wymyśl.
— No to możesz dostać całusa w zamian — mruknęła nie
patrząc na niego jeszcze bardziej wykrzywiając usta.
— Nie wiem, czy pocałunek zrekompensuje taki spory wydatek
— mówił przysuwając się do niej, by po chwili z rękami oplatającymi talię pochylać
się tuż nad uchem. —Chyba, że z języczkiem — wyszeptał delikatnie muskając
wargami płatek ucha, na co Keiko zapowietrzyła się czerwieniąc jeszcze
bardziej. Z kolei to wywołało rozbawienie u bruneta, który nie kryjąc uśmiechu,
lekko zaśmiał się odsuwając od szatynki, aby pociągnąć ją w obranym kierunku.
— No skoro chcesz się obściskiwać tak publicznie w centrum
parku przy tych wszystkich ludziach, to nie ma sprawy — rzuciła wymijając go i
wystawiając język, ty razem powodując róż na policzkach Uchihy, który do końca
nie przewidział skutków swoich słów.
— To, jakie chcesz? — zapytał, gdy dotarli do stoiska z
lodami, wystając swoje uprzednio w kolejce.
— Czekoladowe, śmietankowe, waniliowe? — pytał sprzedawca
oferując najczęściej wybierane smaki.
— Ne — zaprzeczyła mocno kręcą głową. — Mają być
egzotyczne. O! Chce pistacjowe — oznajmiła wskazując palcem wybrany smak, na co
Itachi pokiwał tylko głową. Starając się nie zaśmiać, kiedy Keiko dostawszy
swoją porcję pognała z nią na pierwszą wolną ławkę w najbliższej okolicy.
— Smakują ci? — zapytał zasiadając obok zerkając jak
szatynka z wielkim zaangażowaniem dokładnie lizała zieloną kulkę zapewne
zawierającą tyle samo składników chemicznych, co szampon. Przypomniawszy sobie
o umowie z lekkim zakłopotaniem odwrócił wzrok, starając się nie zarumienić.
— Są pycha — oznajmiła uśmiechając się w pełni radości
ukazując ubrudzoną twarz.
— Cieszę się — odparł również odwzajemniając mimikę, co
prawda nie potrafił robić tego z takim entuzjazmem, lecz uniesione szczerze
kąciki ust już były dla niego nie lada wyczynem. To właśnie Keiko z ubabraną
twarzą lodami, ze szczęściem wręcz od niej promieniującym poruszała jego serce,
nie rozumiał tego w pełni, lecz cieszył go ten widok. Mimo iż czasami powaga
czy opanowanie były wręcz wymagane to pragnął, aby Higashiyama zawsze przy nim
była taka, nieporadna, roztargniona, radosna, obracająca wszystko w żarty. Czuł
wówczas jak serce bije w rytm jej skocznego kroku. W takich momentach chciał ją
zamknąć w ramionach, szczelnie otulić, ochronić, skryć przed przerażającą
ciągle przytłaczającą rzeczywistością, tak bardzo niebezpieczną dla ludzi z ich
zawodu. Ukryć z dala od wszystkich i wszystkiego, aby cały czas mogła się
uśmiechać.
Zareagował powrotem z rozmyśleń, kiedy Keiko przejechała
palcem po jego dłoni rozmazując cieknącą stróżkę.
— Roztapia ci się — zauważyła. — Ubrudzisz się jeszcze.
— I tak będę czystszy od ciebie — odparł wyciągając rękę,
aby zetrzeć zielonkawą plamę centralnie widniejącą na czubku nosa.
— Oj tam — zaśmiała się.
— Chcesz? — zapytał wyciągając w jej stronę resztę swojego
loda.
— Mogę? — Pokiwał głową. — Jesteś cudowny — mruknęła
muskając wargami policzek nim odebrała z jego rąk rożka. Uśmiechnął się
odgarniając jej opadające włosy z ramion, powstrzymując tym kompletne
wypaćkanie się lodami.
— Widać, że ci
bardzo smakują.
— Ehe — mruknęła w błyskawicznym tempie pochłaniając drugą
porcję. — Zapłatę dostaniesz później — wyszeptała pochylając się w jego stronę.
— Idę się umyć — dodała zrywając się i biegnąc w stronę niewielkiej fontanny z
wodą pitną, pozostawiając lekko zawstydzonego Itachiego, który spodziewał się,
że dziewczyna już zapomniała o tym.
Po odstaniu swojego w kolejce za dziećmi i matkami z
wózkami oraz porządnym zmyciu wszelkich plam po lodach odwróciła się by wrócić
do czekającego na ławce bruneta, jednak zatrzymała się widząc jak rozmawia z
kimś. Przyjrzała się przybyszce. Długie blond włosy o naturalnym złocistym
kolorze częściowo elegancko upięte idealnie pasowały do zwiewnej lekkiej
sukienki i butów na obcasie. Zrobiła kilka kroków w obok, z daleka obchodząc parę.
Już stąd mogła dostrzec lekki, lecz podkreślający piękno makijaż czy pomalowane
paznokcie w kolorze ubioru zaciskające się na rączkach torebki. Uśmiechała się
uroczo nieznacznie odsłaniając równy szereg biały zębów wyróżniających się na
tle szminki. Prezentowała elegancji wzór, mimo iż nie wyglądała na starszą od
Uchihy. Przechodnie z łatwością mogliby wziąć rozmawiających za parę, pasowali
do siebie, a przynajmniej z wyglądu. Keiko sposępniała zerkając na swój strój.
Przy niej w nim prezentowała się jak nastolatka, która dopiero wchodzi w okres
dojrzewania i jeszcze nie wyrosła z ubierania się na wpół po chłopieńcemu. Poczuła
się gorsza patrząc na podniszczone trampki, dżinsowe spodnie kończące się tuż
nad kolanem postrzępionym rantem jakby zostały ścięte z pełnej długości, co
było prawdą. Top, na który narzucona była zwiewna, sporo za duża, przez co
spadała z jednego ramienia koszula, z podwiniętymi niechlujnie, na szybkiego
rękawami. Całość dopełniały mokre odciski dłoni na udach, gdyż szatynka wytarła
w nie, umyte przed chwilą ręce.
Stała chwilę obserwując parę, czekając aż kobieta oddali
się. Dopiero wówczas zdobyła się na odwagę podejść, choć przez ułamek sekundy
rozważała czy nie uciec zostawiając Uchihę samemu sobie.
— Coś się stało? — zapytał szybko widząc markotną minę
Higashiyamy. Pokręciła głową nadal patrząc w stronę gdzie oddaliła się jego
znajoma. — Keiko?
—Jak ja wyglądam? —zapytała się nagle zbijając tym z tropu
Uchihę.
— Wszystko zmyłaś — odparł po chwili przyglądania się.
— Nie o to pytam. Jak ja dziś wyglądam?
— Ładnie? — oznajmił niezbyt pewny czy to poprawna
odpowiedź, którą oczekuje dziewczyna. Domyślił się, że nie, gdy z nadal
markotną miną usiadła na ławce wpatrując się w martwy punkt przed sobą.
— Keiko? — zapytał zaniepokojony taką nagłą zmianą humoru.
— Będę już szła. Miałam iść do siedziby, więc dobrze by
było abym tam dzisiaj dotarła.
— Odprowadzę cię — zaproponował doganiając oddalającą się
szatynkę i złapawszy za dłoń splótł swoje palce z jej, uśmiechając się
delikatnie do Keiko, gdy ta na niego spojrzała.
Szli w milczeniu. Itachi postanowił nie naciskać a
szatynka nie bardzo wiedziała jak to ubrać w słowa, zastanawiając się nawet czy
w ogóle mu o tych spostrzeżeniach mówić.
— Ładna z niej dziewczyna — oznajmiła jednak decydując się
na ten krok.
— Słucham? — Zaskoczony usłyszanymi słowami nie bardzo
orientował się, do czego odnosiły się.
— No ta twoja znajoma. No w parku, widziałam wam — dodała
widząc, jak Uchiha marszczy czoło nadal nie pojmując.
— A, o niej mówisz. Tak racja.
— Ładnie się razem prezentowaliście.
— Do czego zmierzasz? — zapytał
zatrzymując się, aby zlustrować Keiko unikającą wzroku.
— Pasujecie do siebie, ładna byłaby z
was para, taka dobrana.
— Do czego zmierzasz? — powtórzył dając
tym znak, że nie podoba mu się tok myślenia szatynki.
— Głupio przy tobie wyglądam, niczym
twoja młodsza i daleka kuzynka, a nie jak dziewczyna.
Uchiha pokręcił przecząco głową
rozumiejąc, o co chodzi Higashiyamie, wznawiając przy okazji marsz oraz
ponownie łącząc rozdzielone dłonie.
— Gdybym tak sądził to nigdy bym nie
pomyślał o — urwał pociągając dziewczynę bliżej siebie, aby tylko ona to
usłyszała — małym słodkim w zamian, które mi obiecałaś.
Keiko uśmiechnęła się przytulając a
raczej wtulając w ramie bruneta szczelnie zaciskając ręce tuż nad łokciem.
— No i wyszedł z ciebie niewyżyty
element — oznajmiła chichrając się przy okazji powodując tym samym niezupełne
zrozumienie tekstu przez przechodniów a nawet przez samego Uchihę. — Dostaniesz
go, dostaniesz, nie zapomnę.
Resztę drogi aż pod sam budynek
organizacji Kindersów spędzili w milczeniu, ciesząc się zwyczajnie swoją
bliskością.
—No będę znikać. A przy okazji,
powinieneś z nim porozmawiać.
— To nie takie łatwe — odparł
wzdychając cicho na samą myśl męczarni, przez jaką musiałby przechodzić
próbując wydusić z siebie cokolwiek przy nim.
— Wiesz, tak na serio to bardzo łatwe.
Przy waszych charakterach nie musicie sobie wszystkiego dogłębnie wyjaśniać,
sądzę, że kilka zdań by załatwiło sprawę i rozwiązało wszelkie spory. A jeśli
nie umiesz mu tego powiedzieć w twarz to napisz na kartce. Na serio wystarczy
zwykłe „Przepraszam. Między mną a Haniko nic nigdy nie było i nie będzie,
przyjaźnimy się tylko, nic po za tym.”. W gruncie rzeczy to będzie prawda, nie?
Nie?
— Oczywiście, że tak. Przecież mam
ciebie — dodał ciszej, żeby tylko ona to usłyszała.
— Im szybciej to załatwisz tym lepiej.
Radzę ci, więc powodzenia. Odezwę się później. Na razie. — Wychyliła się
całując w policzek nim dosłownie wskoczyła pokonując po kilka stopni na raz
schody wiodące do siedziby organizacji.
— Do zobaczenia — mruknął obserwując
jak znika za drzwiami.
** *
Takeshi trzymał w ręku zakupioną mange
Saia rozmyślając o tym jak powiadomić o tym głowę rodu Uchiha. Na początku
chciał wszystko zachować w tajemnicy wciągając w swoje zdobyte z trudne
informacje tylko bruneta, którego uważał za sojusznika i pomocnika w
nagłośnieniu całej hecy z braćmi, lecz przyszła myśl, że ich ojciec może o niczym
nie wiedzieć. Zaniepokoił się przyszłością klanu, gdzie dwaj spadkobiercy są
homoseksualni. Zwłaszcza teraz, gdy miał niezbyte dowody na związek Itachiego z
Keiko, z którym zaczęli się odnosić publicznie.
Szatynka pod każdym względem wygląda jak dziewczyna, Fugaku nie domyśli
się, że to mężczyzna.
Zmartwiony siedział na gałęzi drzewa
ukrywając się w gęstym listowiu. Niestety para była dość zapobiegliwa toteż
szybko wykrywał, że jest śledzona, przez co Takeshi stracił ich z oczu. A
przynajmniej tak to wyglądało z jego punktu widzenia, bo prawdą był fakt, że Akaibe
zwyczajnie ich zgubił rozkojarzony przez grupkę dzieciaków, którzy dostrzegłszy
postać na drzewie, zaczęli z niego drwić rzucając drobnymi kamyczkami. Krótka
szamotanina z nimi pozwoliła, aby Itachi z Keiko zniknęli niebieskowłosemu z
pola widzenia, co odczytał, jako ucieczkę i zdekonspirowanie.
Rozmyślał intensywnie nad różnymi
sposobami dotarcia do głowy rodu Uchiha, kiedy jego wzrok padł na nastolatka
sprzedającego gazety, który mimo upału dzielnie popychał przed sobą wózek po
brzegi zapełniony najróżniejszymi magazynami, dziennikami, czasopismami i
innymi pismakami. To podsunęło mu pewien genialny pomysł. Ukradkiem zeskoczył z
drzewa podchodząc do chłopaka w celu zakupienia najlepiej się dzisiaj
sprzedającego numeru. Następnie zlustrowawszy dokładnie strój gazeciarza jak i
jego samego, zadowolony z siebie oddalił się, mając już plan przygotowany, co
do szczegółu.
Opuściwszy park schował się w jednym z
mijanych zaułków gdzie przybrał postać sprzedawcy za pomocą prostej techniki na
poziomie genina. Taka podmianka miała mu zapewnić alibi oraz możliwość
spokojnego wejścia na teren zamieszkany przez klanu Uchiha. Już wcześniej
zauważył, że to nie takie proste, ludzie podejrzliwie na niego patrzyli a jak
nie udał się pod żadne z drzwi zaczynali wypytywać o cel podróży. Przez to
zrezygnował ze szpiegostwa na terenie ulicy rodu, było to zbyt niebezpieczne. Toteż nawet w tym przebraniu przełknął głośno
ślinę przed przestąpieniem bramy. Poprawił nerwowo torbę z gazetami ruszając
dziarskim krokiem w stronę posiadłości głowy klanu.
— Dzień dobry — odparł zmienionym lekko
piskliwym głosem nastolatka, pochylając głowę w geście powitania przed
brunetką, która otworzyła mu drzwi.
— Dzień dobry, w czym mogę pomóc? — zapytała miło się uśmiechając.
— Proszono mnie o dostarczenie tego
numeru na ten adres. — Z torby wyjął aktualny numer Dziennika Konoszańskiego.
— To chyba musi być pomyłka, nikt nie
zamawiał gazety.
Takeshi będąc przygotowany na takie
zarzuty, wyjął notatnik odczytując zapisany adres.
— Tak to tutaj. A — dodała po chwili
przypominając sobie o gościach, uznała, że jeden z nich mógł kazać dostarczyć
sobie gazetę. — Dobrze, już się wszystko wyjaśniło. Mam gdzieś podpisać?
— Tak proszę tutaj — rzekł wskazując
odpowiednie miejsce w notesie. — Dziękuję. — Pochylił się lekko wręczając
złożony egzemplarz dziennika. — A! I jeszcze to — krzyknął niby przypominając
sobie na ostatnią chwilę. Wygrzebał z torby odpowiedni numer mangi, główny
powód zjawienia się tutaj i wręczył zaskoczonej brunetce. — Dodatek specjalny —
poinformował. — Do widzenia — rzucił szybko się oddalając niby spiesząc, aby
dostarczyć resztę gazet.
Opuściwszy ulice schował się w mijanym
zaułku cofając technikę, szczerząc się rad z wykonanej pracy. Teraz tylko
trzeba było czekać na rezultaty. Był dumny ze spełnienia swojego obowiązku, w
ratowaniu ludzi, w tym przypadku w uratowaniu przyszłości klanu. Być może w
końcu ojciec im wyperswaduje narkotyki i homoseksualne związki z głowy.
** *
Późnym popołudniem spora część gości
rozsiadła się na tarasie pozwalając by dzieci buszowały po ogrodzie demolując
okoliczną roślinność, na co twardo starał się nie zwracać uwagi pan domu.
— Szwagier, czemu się nie pochwalił, że
najstarszy w końcu kogoś znalazł — zagadał wujek upijając pianę ze szklanki
pełne złocistego płynu.
— O czym ty mówisz? — zapytał oschle
mając nadal na uwadze wczorajszą sprzeczkę.
— Jak dzisiaj pomagałem Mao z brzdącami
na spacerze to widziałem Itachiego za rękę z dziewczyną spacerującego.
— To prawda — wtrąciła się kobieta wróciwszy
z głębi ogrodu, gdzie upominała rozbieganą dzieciarnię o nie wyrywanie roślin z
rabatek. — Wpatrywał się w nią jak w obrazek. A jak się przytulali, byli tacy
uroczy.
— Czy może ona była szatynką? —
dopytywała się Rize.
— Tak, tak. A skąd wiesz?
— zapytała zaskoczona kuzynka.
— To nie słyszałaś? —
wtrąciła się Niva wychodząc do plotkujących kobiet. — To ci opowiem — ciągnęła
nie czekając na reakcję. — Jak przyjechaliśmy wczoraj, to wpadliśmy na
przedpokoju na Rizę, ale nie to jest ważne — opowiadała gestykulując żywo, zaś
Fugaku starał się twardo trzymać i nie uciec. — Itachi był w trakcie przyjęcia,
przeszkodziliśmy mu, więc goście zaczęli się zbierać, widząc nas.
— Ojej.
— Ale nie przerywaj jej
Mao — zganiła ją Rize. — Opowiadaj, opowiadaj.
— No. I nie uwierzycie.
Pewna właśnie długowłosa szatynka żegnając się z Itachim pocałowała go i to dwa
razy — podkreślała machając przy tym dłonią. — Raz w usta a drugi raz w
policzek.
— Nie?
— No mówię ci, że tak.
— Mało tego, on ją
przytulał.
— Na bank są parą —
stwierdziła twardo Mao, pewna swych przekonań.
— To pewne, pewne.
— No właśnie Mao opowiadaj
jak ona wygląda, co robili.
Tego Fugaku już nie
wytrzymał, strategicznie i po cichu ulotnił się z tarasu do kuchni, gdzie
chwile po nim weszła Mikoto z zebraną tacą brudnych naczyń.
— Ja mniemam słyszałeś
wieści — zagadała wkładając szklanki do zlewu.
— Trudno byłoby je
przeoczyć — odparł wymownie starając się nie rzucić kąśliwej uwagi na temat
plotkującej rodzinki żony.
— Kochanie a nie uważasz,
że chłopcy są już wystarczająco duzi?
— Do czego zmierzasz?
— Wydaje mi się, że
powinieneś z nim porozmawiać już na te tematy.
— Ekhm — odchrząknął. —
Najwyraźniej z Itachim będę musiał, lecz nie uważam, żeby i na Sasuke była już
pora.
— Kochanie chciałabym ci
przypomnień, że panowie wdali się w ciebie — oznajmiła całując męża w policzek.
— Sądzę, że to najwyższa pora — rzekła opuszczając kuchnie, aby pozbierać
resztę brudnych naczyń, których przy tak licznych gościach było naprawdę sporo
a przez urocze dzieci można było je znaleźć czasami w dziwnych czy
nieoczekiwanych miejscach.
Z nastaniem wieczora
goście rozpierzchli się do swoich pokoi zajmując się rutynowymi czynnościami,
tworząc istną kolejkę niemalże z zapisami pod łazienką. Jednak to dawało
możliwości do spokojnej rozmowy bez wścibskich krewnych podsłuchujących każde
słowo. Fugaku postanowił załatwić wszystkie sprawy za jednym zamachem, nie
lubił rozdrabiać się zbytnio nad każdą błahostką. Szybko dostrzegłszy brak
najmłodszego z braci udał się do starszego, zaczynając wieczorną serię rozmów
od reprymendy.
— Proszę. — Usłyszał po
zapukaniu do drzwi pokoju Itachiego, którego zastał z książką na łóżku. Na
widok ojca szybko ją zamknął podnosząc się do pionu.
— Doszły mnie słuchy o
waszej wieczornej kłótni — zaczął z poważną miną srogiego rodziciela. — Wiesz,
jaki to wstyd przed rodziną, przedstawiać dwóch dorosłych synów, którzy
uskuteczniając idiotyzmy w postaci latających żarówek i kłótni! — podniósł
lekko głos na same przypomnienie porannych komentarzy krewnych, którzy na
szczęście nie powiązali do końca wszystkich faktów, toteż można było jeszcze z
tego jakoś wybrnąć. Długowłosy pochylił z zażenowanie głowę starając się
przyjąć postawę przepraszającą. — Co się z znowu z wami dzieje? Proszę mi to
wytłumaczyć, do tej pory nie było aż takich sytuacji.
— Przepraszam ojcze, to
było nieporozumienie. Głupie nieporozumienie przez źle zinterpretowanie pewnych
sytuacji.
— Do tego stopnia, że
Sasuke opuścił na noc dom?
— Przepraszam. — Pochylił
głowę jeszcze niżej prawie zupełnie ukrywając twarz za czarnymi włosami.
— Jesteś starszy,
powinieneś dbać o brata, a nie dopuszczać się tego, aby nocował gdzie popadnie.
Pomyślałeś przez chwilę jak to wygląda. Najmłodszy z Uchihów błąkający się
nocami po mieście, bo nie ma gdzie spać, bo pokłócił się z bratem! Jesteś
starszy i ponosisz odpowiedzialność za Sasuke! Masz być dla niego przykładem,
nie promotorem takich zajść. Nie interesuje mnie czyja to była wina, powinieneś
umieć to wyjaśnić, załagodzić. Twoje nierozsądne zachowanie przynosi wstyd mi i
matce przed rodziną. Nie życzę sobie więcej takich sytuacji.
— Tak jest ojcze.
Przepraszam.
Nie podnosił wzrok ani
głowy póki drzwi nie zamknęły się za wychodzących Fugaku z lekkim trzaskiem.
Itachi zaciskał pięści aż paznokcie wbijały się w skórę. Zawsze to samo,
ilekroć brat podpadł ojcu to on zbierał reprymendy. Nie znosił tej konieczności
wiecznego panowania nad sobą a za najmniejszą utratę kontroli był karany. Nigdy
nie rozumiał, o co tak naprawdę chodzi ojcu, gdyż nie ganił go w taki sposób
przy Sasuke, jakby chciał, aby on o tym nie wiedział. Rzadko dostawał
reprymendy, które mógł usłyszeć brat, przeważnie odbywały się w taki właśnie
sposób, na osobności bez świadków. Zupełnie inaczej niż w jego wypadku, kiedy
Fugaku nie starał się dbać o prywatność, rozmowę na stronie. Nie do końca
rozumiał cel takiej taktyki, lecz musiał się z nią pogodzić.
Zaś pan domu po niemiłej
pogawędce zasiadł w salonie czekając na przybycie Sasuke. Musiał teraz
przeprowadzić znacznie trudniejszą dyskusję, na którą nie czuł się zupełnie
gotów, jednak postanowił przystać na sugestię żony. Nie marnując czasu starał
się ułożyć w głowie plan działania, krótką rozpiskę zagadnień, które musi
poruszyć, kiedy jego wzrok padł na gazety ułożone na stole. Spojrzenie
przyciągnęła kolorowa okładka znacznie mniejsza niż format B5. Przyjrzał się
dwóm mężczyzną siedzących na kanapie odwróconych do siebie plecami, gdzie
niższy z nich opierał głowę o ramię wyższego. Zaskoczony znaleziskiem utkwił
wzrok w śliskiej nawierzchni obwoluty znacznie dłużej zastanawiając, do kogo
może to należeć, kiedy pewien szczegół spowodował osłupienie. Zmarszczył brwi
podnosząc przedmiot, którego okładka a raczej mężczyźni na niej łudząco
przypominali Sasuke i jego przyjaciela Naruto. Lekko zaniepokojony zajrzał do
środka zastając wnętrze wypełnione czarnobiałymi rysunkami, co sugerowało na
to, że trzyma mangę. Szybko przerzucił kartki na początek odczytując krótką notkę
od autora dzieła oraz napis ostrzegający o zawartości, w tym wypadku
składającej się na związki homoseksualne. Niepewnie spojrzał na sąsiednią
stronę pogłębiając się w lekturze, która napełniała go obawą z każdym
przeczytanym dymkiem.
Niemal podskoczył słysząc
dźwięk przekręcania zamka w drzwiach. Szybko zamknął mangę chowając ją do
kieszeni i przełykając głośno ślinę podniósł się z kanapy.
— Zapraszam cię Sasuke do
salonu — oznajmił wychodząc na przedpokój gdzie brunet zdejmował buty z
wyraźnie markotną miną, lecz nie mając wyboru kiwnął głową mijając ojca, który
skierował się na górę. — Itachi chcę cię widzieć w salonie — rzekł po uprzednim
zapukaniu uchylając nieznacznie drzwi do pokoju.
Bracia spojrzeli po sobie
niepewnie siadając na dwóch różnych krańcach kanapy. Nie mieli okazji jeszcze
porozmawiać a wstyd za popełnione grzechy nie pozwalał na spojrzenie w oczy
temu drugiemu, toteż unikali wzroku chcąc jak najszybciej odbyć rozmowę, na
która zwołał ich ojciec, mając nadzieję, że to krótki komunikat.
— Jesteście już obaj
dorośli — zaczął nie bardzo wiedząc jak rozpocząć ten temat, toteż wybrał drogę
okrężną, czyli owijanie w bawełnę, co u Fugaku jest niebywałą rzadkością. —
Prowadzicie wprawdzie własne życie, podejmując decyzje, na misjach stawiając na
szali swoje czy towarzyszy życie.
Rodzeństwo nie mogło
uniknąć zerknięcie na siebie w pełnej konsternacji, ostatni raz widzieli ojca w
takim stanie, jak próbował im odpowiedzieć na pytanie „skąd się biorą dzieci”.
Obaj nie chcieli pamiętać tego wywodu składającego się na kiepski monolog,
dobiegający od głównego tematu tak wiele razy, że aż sam głosiciel w pewnym
momencie zgubił wątek.
— Również zaczynacie się
już w innym stopniu interesować płcią przeciwną. — Bracia po tym słowach
zaczęli szykować się na najgorsze, co dobrze przeczuwali. — Pod innym kątem
patrzycie na kobiety. Już, co innego od nich wymagacie, coś innego jest dla was
ważne. I związku z tym uważam, że powinniśmy w tej chwili porozmawiać jak
mężczyźni z mężczyzną. — Spojrzeli po sobie niepewnie a następnie uciekli
wzrokiem, każdy w inną stronę. — Ekhm — odchrząknął. — Już w tym wieku wiecie
skąd się biorą dzieci i jak przychodzą na świat. — Rodzeństwo z rosnącym
zaangażowaniem zaczęło obserwować framugę drzwi czy stolik pod kwiatem. —
Pozwolę sobie użyć tutaj stwierdzenia, że ogólną i podstawową teorię od tej
strony teoretycznej znacie, nie będę do tego wracał, lecz… Ekhm — odchrząknął
po raz kolejny starając się ukryć zawstydzenie. — Pora panowie abyście poznali
również teorię od strony praktycznej. Istnieją, bowiem pewne reguły, którymi
rządzi się… które należy przestrzegać podczas seksu. Y… tak, więc… — ciągnął dalej przyprawiając
braci o róż na policzkach i ogólne zażenowanie.
— Kończąc na tym część praktyczną
teorii — oznajmił wręczając rodzeństwo zalecane przez niego książki o dość
wymownych tytułach jak „Najczęściej popełniane błędy podczas stosunku”, „Jak i
co robić, aby partnerka była w siódmym niebie”, „Praktyczny przewodnik po
seksie”. Obaj błagali w myślał, aby ojciec już skończył. — Przechodzę do pewnej praktyki, którą opanować
musicie — mówił dalej, chociaż on również już miał dość tej męskiej rozmowy,
której najchętniej by w ogóle nie przeprowadzał. — Mam nadzieję, że fakt
zabezpieczania się jest dla was rzeczą oczywistą. Jesteście obaj spadkobiercami
rodu Uchiha, wiecie, że hańbą dla klanu byłoby nieślubne dziecko. Toteż
zapoznam was z metodami antykoncepcji. W obecnych czasach istnieją środki
doustne dla pań i tradycyjna metoda. — Tu wyjął z kieszeni plik kwadratowych
niewielkich saszetek w znanych niebieskich opakowaniach z białymi wyraźnymi
nadrukami marki, które wyłożył na stół. — Istnieją też inne sposoby jak na
przykład metoda kalendarzyka, gdzie kobieta rozpisuje swój cykl miesiączkowy,
przez co ma pogląd na to czy dzisiaj wypada dzień płodny i jest prawdopodobieństwo
znacznie większe zajście w ciążę czy też nie. Brzmi może trochę przestarzale,
lecz to podejście jest bardzo dobrym uzupełnieniem innych taktyk. Istnieje
również metoda… — ciągnął swój kolejny wywód, podczas którego bracia zwiedzali
w sposób nazbyt dokładny architekturę pokoju wraz z rozmieszczeniem
wyposażenia, co do centymetra.
— Jak już rozmawiamy, na
sam koniec chciałbym wam zaprezentować technikę posługiwania się prezerwatywą.
W tym celu potrzebuję czegoś, co mogłoby posłużyć za fantom. Sasuke mógłbyś mi
podać krzesło, spróbujemy użyć jego nogi. Dobrze — rzucił, gdy najmłodszy z
zebranych przyniósł potrzebny przedmiot. — Od razu radzę wam nie oszczędzać na
tym i nie kupować czegoś tańszego, niesprawdzonego, wątpliwej marki, czy
zakupionego w osiedlowym sklepiku. Lepiej dołożyć trochę i nabyć porządną w
aptece, aby mieć większą pewność, że nie pęknie. Zobaczcie, sama prezerwatywa
musi pływać w takim płynie, musi być odpowiednio śliska, nawodniona, inaczej
nie nałożycie jej — opowiadał rozrywając jedną saszetkę i wyjmując jej
zawartość. — Przypatrzcie się, w taki sposób trzeba ją nakładać, ostrożnie, aby
nie… Bum. Właśnie, aby nie pękła. Niestety noga od krzesła jest za twarda na
ten fantom, może macie inną sugestię. Itachi? — zapytał szukając oparcia w starszym
synu, który odebrał to, jako akt poniżenia.
— Może użyć banana? —
zaproponował nieśmiało gdyż i tak do dłuższego czasu wlepiał wzrok w miskę
pełną owoców.
— Bardzo dobry pomysł —
pochwalił pochwytując żółty owoc. — Także, jeszcze raz, patrzcie uważnie —
nakazywał jeszcze raz pokazując jak poprawnie założyć prezerwatywę na fantom,
która tym razem nie pękła. — Widzicie. Tak się to powinno robić. Przechodząc do
zakończenia naszej pogawędki, chciałbym abyście zapoznali się z zalecaną
literaturą oraz… To jest dla was — dodał z pewną ulgą w głosie wręczając synom
wyłożone wcześniej na stół saszetki z prezerwatywami. — To wszystko. — Na
dźwięk tych słów rodzeństwo odetchnęło, nie czując od dawna takiego odprężenia
i radości z powodu kilku błahych słów. Niczym dzieci, które na słowa „koniec
zajęć” krzyczą z radości wybiegając ze szkoły jakby od tego zależało ich całe
życie, od sekundy pozostania w tym budynku dłużej. Biorąc z nich przykład
chcieli możliwie najszybciej opuścić salon.
— Zostańcie jeszcze na
moment — polecił zatrzymując synów w drzwiach, którzy myśleli, że na tym
zakończyła się cała rozmowa. — Itachi, doszły mnie słuchy… Wypadałoby abyś
przedstawił nam swoją wybrankę. Może zaprosiłbyś swoją dziewczyną do nas na
obiad?
Brunet osłupiał nie bardzo
wiedząc, co odpowiedzieć. Nie spodziewał się tego, że rodzice dowiedzą się o
Keiko a przynajmniej, że to nastąpi tak szybko. Obawiał się takiego obiadu,
ojciec nie należał do przychylnych osób a Higashiyama, cóż ona była sobą. Do
wszystkiego dochodzi jeszcze Sasuke, z którym kontakty na stan obecny są, jakie
są, nie można też pominąć zaproszonych gości. Itachi naprawdę nie wiedział, co
odpowiedzieć, toteż milczał ograniczając się do skinięcia głową.
— To wszystko, o czym
chciałem ciebie poinformować, możesz odejść — oznajmił a rad z tego brunet
pośpiesznym krokiem, który starał się ukryć opuścił salon znikając na piętrze.
— Z tobą muszę jeszcze porozmawiać — zwrócił się do najmłodszego syna. Sasuke
spojrzał nieufnie obawiając się już wszystkiego. Po zafundowanej męskiej
pogawędce był gotowy na każdy temat, jaki mógłby ojciec zaproponować.
— Gdzie żeś spędził
ostatnią noc? — zapytał przybierając surowy wyraz twarzy.
— U Naruto — odparł
spokojnie przygotowany na takie pytanie. W końcu blondyn był jego przyjacielem, nie było, więc nic dziwnego w tym, że poszedłby do niego nocować. Wiedział, że
jeśli powiedziałby cokolwiek o Haniko ojciec mógłby to różnie zinterpretować
zwłaszcza po niedawno zakończonej rozmowie, jednak… Fugaku napełniło to
niepokojem. Miał wrażenie, że wolałby już usłyszeć, że jego syn tę noc spędził
z dziewczyną.
— Chciałbym o czymś z tobą
poważnie porozmawiać — zaczął.
Hejka :)
OdpowiedzUsuńKomentuję tu po raz pierwszy, ponieważ raczej nie jestem w tym najlepsza, ale dzisiejszy rozdział zmusił mnie do tego, by w końcu coś napisać. Bardzo lubię waszego bloga. Piszecie naprawdę niepowtarzalną, dowcipną i przemyślaną opowieść. Ze wszystkich blogów, jakie odwiedzam, wasz uważam za zdecydowanie najlepszy. No, ale teraz koniec komplementowania.
Zauważyłam, że niezwykle mało czasu poświęcacie na korektę. Zwłaszcza Akari, której rozdziały wyglądają coraz gorzej, wręcz najeżone błędami. Najwięcej jest interpunkcyjnych, ale sporo również literówek i ortograficznych. Jednak ten rozdział jest pod tym względem zdecydowanie najgorszy. Pozwolę sobie zaprezentować:
" Do wszystkiego dochodzi jeszcze Sasuke, z którym kontakty na stan obecny są, jakie są, nie można też po Brunet był bardzo zdenerwowany całym zajściem z bratem." - i tutaj, po tym fragmencie rozdział zaczyna się od początku. Powiedz mi droga Akari, czy Ty go chodziaż raz przeczytałaś, sprawdziłaś? Z pewnością nie. A moim zdaniem, to jawne lekceważenie czytelnika. Zachowanie co najmniej niepoważne.
Inne, przykładowe błędy (wszystkich nie będę wymieniać, bo nie starczyłoby miejsca):
"W nocy nie wiele spał, myśli pozbierać nie mógł po tym jak Sasuke wyszedł a tym bardziej, kiedy zaczęło padać, troska i wyrzuty sumienia wzmogły się." - niewiele piszemy razem, ponadto poprawnie to zdanie powinno wyglądać tak: "W nocy niewiele spał. Po tym, jak Sasuke wyszedł, nie mógł pozbierać myśli. Kiedy zaczęło padać, tym bardziej wzmogła się jego troska i wyrzuty sumienia". Po pierwsze, to szyk zdania kuleje. Mistrz Yoda może stosuje szyk przestawny, ale ogólnie uważa się to za błąd. Po drugie, interpunkcja. Brakuje przecinków. Niemal WSZĘDZIE.
"W końcu blondyn był jego przyjaciele" - literówka, przyjacielem.
"Wiedział, że źle postąpił, że nie powinien się dać ponieść emocją, lecz też miał rację związku z tym, że młodszy Uchiha przegiął." - liczba mnoga od emocji, brzmi emocjom, nie emocją. Ponadto ''w związku z tym''.
"— Dzień dobry, w czym mogę pomóc — oznajmiła miło się uśmiechając." - nie oznajmiła, a zapytała, a więc powinien tu znaleźć się znak zapytania.
"— Szwagier, czemu się nie pochwalił, że najstarszy w końcu kogoś znalazł — zagadał wujek upijając pianę ze szklanki pełne złocistego płynu." - to samo, co wyżej.
"Kilka sygnałów i uruchomiła się poczta głosowa, niezaskoczony tym powtórzył czynność, niestety brak odzewu następował nawet za trzecim razie." - takie zdanie, to mógł zaproponować translator. Poprawnie powinno wyglądać tak: "Po kilku sygnałach uruchomiła się poczta głosowa. Nie zaskoczony tym, powtórzył czynność. Niestety, nie doczekał się odzewu nawet przy trzecim podejściu." - po polsku i z sensem.
"Nie mieli okazji jeszcze porozmawiać a wstyd popełnionych grzechów nie pozwalał na spojrzenie w oczy temu drugiemu, toteż unikali wzroku chcąc jak najszybciej odbyć rozmowę, na która zwołał ich ojciec, mając nadzieję, że to krótki komunikat." - ten "wstyd popełnionych grzechów" oznacza tylko to, że grzechom było wstyd. Powinno być: wstyd za popełnione grzechy. Poza tym, to nie jest poprawnie napisane zdanie złożone. Tak naprawdę, to powinny być to co najmniej dwa zdania, bo w tej wersji nie jest to czytelne.
Mam nadzieję, że więcej przykładów dawać nie muszę. Akari, proponuję Ci, żebyś czytała więcej książek, bo na pierwszy rzut oka widać, że niewiele czytasz. Jest tyle naprawdę ciekawych powieści. Czytanie to nie tylko przyjemność, ale także nauka poprawnego tworzenia zdań. Na razie proponuję znalezienie porządnej bety.
Do Erroay nie mam większych zastrzeżeń. Zdarzają się pojedyncze błędy interpunkcyjne, czy pogubione literki, ale nie w takim stopniu, jak u Akari.
Mam nadzieję, że potraktujecie mój komentarz jako mobilizację do cięższej pracy. Wyjdzie wam to tylko na dobre :)
Pozdrawiam, Diana
Siemka, o rany jaki rozdzial!!!! Dobrze ze takeshi wziol w koncu sprawy w swoje rece i cos dziala w dobra strone! jestem ciekawa, tej rozmowy fugaku z saske. Moze sie Sasuke w koncu przyzna do tej prawdy a nie. albo chociaz Fugaku piwie Itachiemu i on w koncu przejzy na oczy, ze jego brat robi takie rzeczy. jeszcze sie zastanawiam cZemu i kto porwal Keiko, bo przeciez ten ktos rozmawiajacy z Itachim to nie ona/on. na pierwszy zut oka widac. to by sie zwalo bohater dynamiczny ale nawet tacy w literaturze tak szybko nie zmieniaja charakteru i tak bardzo, wiec to na pewno nie jest ona/on. moze takeshi porwal Keiko i sie nie przyznal po prostu? i czemu ten itachi jest taka straszna klucha? on sie robi nie uchihoiwy juz powoli. jego tez porwal takeshi???? :o :o :o!!!! seryjnie fabula mnie zadziwia.
OdpowiedzUsuńweny!
pozdro,
Duna
O ja, ale rozdział!!!! Padłam czytając o Fugaku. Hahaha, skąd wy bierzecie takie pomysły. GENIALNE!!! Chcę więcej taki scenek!
OdpowiedzUsuńNo i Keiko jako poważna osoba prostująca Itachiego, rozbraja mnie. Widać ma coś jednak wspólnego z Sasuke :D No właśnie zabrakło mi jakieś chociaż rozmowy między tą parą :( Mogłybyście jakoś spiknąć ich na mieście przez przypadek. Byłoby megastycznie :D Już to widzę, jak idą razem do kina :D Oni do kina a Itachi z Haniko do teatru, im to będzie pasować :) A Takeshi z tymi swoimi domysłami rozwala wszystko. Hahaha :D Ciekawe co jeszcze wymyśla, ale w ogóle fajnie że wkracza do akcja, a nie tylko coś tam domyśla się.
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Papa Yuuki
Hej,
OdpowiedzUsuńo tak Keiko i jej szybko analiza, co znowu wymyślił Takeshi, ta pogadanka Fukagu...ojć co z Sasuke? trzeba było Sasuke powiedzieć, że u koleżanki...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnie, o tak Keiko i jej szybkol analiza, a co tym razem wymyślił Takeshi, no i co z Sasuke?
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńprzepięknie, o tak Keiko i ta szybka analiza, a Takeshi co tym razem wymyślił, no i co z Sasuke?
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza