17 grudnia 2017

36. Strzykawki są dla słabych

Witam!
Wybaczcie mi ten drobny poślizg, ale mam ostatnio tyle na głowie, że nie wyrobiłam się na czas. Ale już jestem, więc... miłej lektury :-)

[Aktualizacja: 29.12.17]
Jeśli liczyliście na dobre wieści, to niestety, muszę Was zawieść. W tym tygodniu rozdział się nie pojawi. Akari zepsuł się komputer i niestety jego publikacja nieco się przesunie. I nie wiemy jeszcze, czy na przyszły tydzień, czy dopiero na za dwa. Gdyby chodziło tylko o wrzucenie gotowego tekstu, nie byłoby problemu, bo mam na dysku wszystkie do tej pory napisane rozdziały. Niestety akurat ten zawierał pewne poprawki i modyfikacje, a finalnej wersji sama jeszcze nie widziałam. Przykro mi, ale będziecie musieli trochę poczekać. Postaramy się jednak wrócić jak najszybciej.
Życzę wszystkim udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku!
__________________________________________________________________

Po kolejnym nieodebranym telefonie Fugaku westchnął z nieskrywaną irytacją. Chwycił długopis i gwałtownie zamazał kolejne nazwisko. Lista, którą sporządził dziś rano, robiła się coraz krótsza i krótsza. Smutna i… trochę niechlujna.
Jak to się stało, że jego najlepsi, zaufani ludzie, na których do tej pory mógł bezwzględnie polegać, teraz go zawodzili?
Shitotsu odmówił zorganizowania spotkania z grupami z Kraju Wiatru i Wody, bo kilka dni temu urodziło mu się pierwsze dziecko. Maki nie był chętny, by przeprowadzić dochodzenie wśród członków klanu i sporządzić listę tych, którzy ewentualnie nie poparliby kolejnej próby zamachu, bo – jak twierdził – sam nie był do końca przekonany.
Ale najgorzej sprawa miała się w przypadku Kenzō…
– Halo? – odebrała jego żona. Głos miała zmęczony, ale kiedy zorientowała się, kto dzwoni, znużenie zastąpiła złość. – Czego chcesz, Fugaku?
Uchiha nie przypominał sobie, by pozwolił tej kobiecie zwracać się do siebie po imieniu, ale postanowił rozegrać to dyplomatycznie i tego nie komentować. Miał ważniejsze sprawy na głowie niż upominanie jakiejś niemądrej baby.
– Proszę dać mi Kenzō do telefonu – oznajmił władczo. Jeszcze żadnej kobiecie nie udało się oprzeć jego poleceniom. Był głową rodu, najważniejszym mężczyzną w klanie i samym spojrzeniem potrafił przywołać je do bezwzględnego posłuszeństwa. Żadna nie miała tyle siły, by mu się przeciwstawić, żadna…
Kobieta roześmiała się nieco histerycznie, a potem zaczęła krzyczeć.
– Twierdziłeś, że tak bardzo cenisz sobie jego pomoc, ale zupełnie zapomniałeś, że po twoim ostatnim wybryku leży w szpitalu?! W śpiączce, pozwól sobie przypomnieć! To już ponad pół roku, Fugaku… Oddasz moim dzieciom ojca? Obiecałeś mu awans, kiedy to się skończy, obiecałeś, że kiedy zostaniesz Hokage, nasza sytuacja się zmieni! I co my teraz z tego mamy?!
Głos ugrzązł mu w gardle. Kenzō w śpiączce…? Ach, faktycznie! Nie widywał go ostatnio na zebraniach klanu…
– Do wdowy po Nobuo też dzwoniłeś?! Te szumowiny z ANBU nie miały dla niego litości! Komu jeszcze chcesz zrujnować życie przez swoje egoistyczne pobudki?!
Zanim wykrzyczała coś jeszcze, rozłączył się, a potem pochylił nad listą i spojrzał na kolejne nazwisko.
Uchiha Nobuo.
W którym momencie popełnił błąd?
Przetarł powieki, czując, że ten dzień będzie cięższy, niż zakładał. Nie dość, że w Konoha ostatnio sporo się działo i znalezienie chwili wytchnienia graniczyło z cudem, to jeszcze zatraceni w pracy Uchiha, byli coraz mniej chętni do przeprowadzania kolejnego zamachu na władzę.
– W końcu mieszkańcy zaczęli nas doceniać! – twierdzili co odważniejsi, nie bojąc się mówić o tym głośno.
Fugaku nie był jednak co do tego przekonany. Chwilowy wzrost przestępczości, chwilowy popyt na stróżów prawa, chwilowa akceptacja i poparcie. A kiedy ci ograniczeni, niewiedzący nic o trudach życia ludzie ponownie poczują się bezpieczni, poszukają sobie nowego obiektu wytykania palcami i niemal na pewno będą nim Uchiha. W końcu o mocy sharingana wciąż krążyły niestworzone legendy. O genjutsu pożerającym duszę i ogniu, który wypala wnętrzności. A w efekcie wielu wciąż spuszczało wzrok, kiedy napotykali go na swojej drodze. Bo oczywiście on – Uchiha Fugaku – nie miał nic lepszego do roboty, niż siać postrach i zamęt w głowach zabobonnych staruszek.
Żeby na własne oczy ujrzeć jego moc, zobaczyć tego legendarnego sharingana w akcji, trzeba było najpierw udowodnić, że jest się tego godnym. Byle motłoch mógł o tym jedynie pomarzyć, dalej snując niestworzone wizje.
– Panie kapitanie? – Do jego biura zajrzał młody mężczyzna z naręczem dokumentów. Wyglądał na zestresowanego i Fugaku domyślił się, że prawdopodobnie wylosował najkrótszą słomkę. – Wielmożna Hokage prosi o złożenie raportu w sprawie Matsumo Akio. Chciałaby oficjalnie zamknąć tę sprawę.
Fugaku skrzywił się. Dał znak mężczyźnie, by złożył na jego biurku dokumenty, ale ten się zawahał. Przewrócił kartkę i przełknął ślinę, zanim zdobył się na ponowne otwarcie ust; jego głos nie był już tak pewny.
– Dostał pan też wezwanie do bezzwłocznego złożenia zeznań w sprawie… Uch…
– W jakiej sprawie?
– W sprawie… Uch… Uchihy Sasuke i…
– Sam potrafię to przeczytać – warknął, wyrywając przerażonemu mężczyźnie kartkę z rąk. – Zostaw to wszystko i wyjdź, natychmiast.
Dwa razy nie trzeba mu było tego powtarzać. Kiedy drzwi się za nim zamknęły, Fugaku spojrzał na tekst i zmrużył oczy. Zwalczył odruch, by sięgnąć po okulary do czytania, które dobrze ukrył w szufladzie. Coraz mniejsze drukowali te literki…
Nieważne. Zaczął czytać.
W związku z tym, że Sasuke ponownie znalazł się w wiosce, Hokage prosiła o stawienie się na oficjalnym przesłuchaniu w sprawie jego bezprawnego opuszczenia wioski. Ich ostatnie spotkanie odbyło się w charakterze nieformalnym, dlatego teraz był zobowiązany do złożenia zeznań dotyczących… relacji panujących w rodzinie oraz oceny zachowania Uchihy Sasuke w okresie od jego powrotu ze ściśle tajnej misji o kryptonimie „O” do nielegalnego opuszczenia Kraju Ognia.
Fugaku miał ochotę zgnieść kartkę w kulkę, ale w ostatniej chwili się powstrzymał i spojrzał na datę przesłuchania. Jutro. Teraz już oficjalnie mógł podrzeć papier. Skrawki, które po spotkaniu z jego złością, wyglądały, jakby zostały zaatakowane przez sforę wściekłych wilków, wyrzucił do kosza.
Chwycił kamizelkę przewieszoną przez oparcie fotela i wyszedł z gabinetu.
Część pracujących rzuciła mu przerażone spojrzenia, część zamarła, a ta najbardziej profesjonalna nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi. Uchiha krzątali się po niewielkiej powierzchni przeznaczonej na część biurową komisariatu, odbierając telefony i przygotowując protokoły prowadzonych działań.
Fugaku podszedł do kobiety siedzącej przy biurku w najdalszym zakątku pomieszczenia i odchrząknął.
– Zadzwoń do szpitala i dowiedz się, w którym pokoju leży Uchiha Kenzō. Chcę wiedzieć, jaki jest jego stan. To rozkaz.

***

Zapach szpitala przyprawiał Fugaku o mdłości. Zapach chorych, odór śmierci i ostra woń leków. Nie chciał tu być, nienawidził tu być. A jednak właśnie tu był.
Kenzō leżał w śnieżnobiałej pościeli blady i wychudzony. Był to widok o tyle nietypowy, że Fugaku kojarzył go jako puszystego mężczyznę, który lubił dobrze zjeść. A dzięki temu, że był wyższy niż większość oficerów w policji, kapitan często wykorzystywał jego wyjątkową prezencję do własnych celów. Zadań iście zastraszających.
Teraz patrzenie na tego zmizerniałego człowieka, powodowało w Fugaku złość. Gdyby miał czas i sposobność, zapewne mógłby gołym okiem policzyć wszystkie jego kości. Trudno było uwierzyć, że człowiek, na którego teraz patrzył, był jego wieloletnim, zaufanym pracownikiem. I przyjacielem.
Ile on miał właściwie lat?, zastanowił się Fugaku, śledząc uważnie każdą zmarszczkę na jego twarzy. Miał młodą żonę, kilkuletnie dzieci, nie mógł przekraczać czterdziestki, a jednak… skórę miał wysuszoną jak sześćdziesięciolatek.
A co gdyby… gdyby to jemu w tym wieku przyszło tu leżeć? Kiedy stuknęła mu trzydziestka, Itachi był świeżo upieczonym nastolatkiem, a Sasuke miał… sześć? Siedem lat?
To nigdy nie powinno się wydarzyć. Nigdy nie powinno się stać.
Zaciskając dłonie w pięści, wyszedł na korytarz i skierował się w stronę schodów. Nikogo po drodze nie spotkał, nikogo nie minął. Czyżby w tych salach nikt więcej nie leżał? Niemożliwe. Znajdował się w oddziale, w którym umieszczono pacjentów zapadłych lub utrzymywanych w śpiączce. Przyczyn takiego stanu mogło być wiele, problem nie mógł dotyczyć tylko pojedynczych jednostek.
Fugaku zatrzymał się. Czyżby ci wszyscy ludzie leżeli tu tak długo, że rodziny przestały ich odwiedzać, przestały o nich pamiętać? Pozostawieni sami sobie, zapominali o świecie rzeczywistym i układali sobie nowe życia w niekończących się snach. Śnili o przyszłości, która mogła dla nich nie nadejść.
Zajrzał przez okienko w drzwiach do najbliższego pomieszczenia. Kobieta koło trzydziestki. Twarz okaleczona licznymi bliznami, prawa noga amputowana. Ofiara wojny. Ofiara pokoju, który próbowała utrzymać obecna władza! Jeśli kiedykolwiek się obudzi, na zawsze przestanie być shinobi. Co jej zostanie?
W następnym pokoju leżał mężczyzna na oko pięćdziesięcioletni. Nie wyglądał na rannego ani chorego, raczej jakby smacznie spał. Na jego twarzy malował się spokój i Fugaku nie miał najmniejszych wątpliwości, że ten człowiek już się poddał. Jedną nogą był po tamtej stronie. A przeczucie podpowiadało mu, że do pierwszej, wkrótce dołączy druga.
Ciarki przeszły mu po plecach, kiedy stanął przed kolejną salą i spojrzał przez szklane okienko. Młoda kobieta, blondynka, ale to nie było wszystko. Przecież… znał ją. Od niedawna matka, przyjaciółka jego starszego syna, ukochana młodszego…
Fugaku pchnął drzwi i wszedł do niewielkiego pokoju. Kroplówka, kilka rurek w ciele, a w kącie… respirator. Chwilowo nieużywany, ale musiał być do czegoś wykorzystywany, skoro przytaszczono go aż tutaj.
Haniko nie była jednak ani blada, ani nie wyglądała na specjalnie zmizerniałą. Jedyne co mogło świadczyć o tym, że męczy się w obecnym stanie, był pot, który spływał po jej czole. Fugaku mechanicznie wyjął chusteczkę z kieszeni i podszedł cicho do łóżka, jakby obawiając się, że jeśli narobi hałasu, dziewczyna się obudzi. Co by sobie o nim pomyślała? Mężczyzna, który jej groził, teraz pochylał się nad nią, trzymając w dłoni kawałek materiału, który mógłby być nasiąknięty trucizną. Gdyby jej dotknął, jej ciałem zawładnąłby paraliż. Nastąpiłoby zakłócenie pracy układu oddechowego, potem serca, wreszcie śmierć mózgu. Jednym ruchem zakończyłby wszystko.
Delikatnie przejechał chusteczką po jej czole, dziwiąc się temperaturą jej skóry. Rozpalona. Dlaczego była tak gorąca? Co jej dolegało?
Tego nikt nie wiedział. Nikt nie potrafił jej pomóc, a jednak jej najbliżsi nie tracili nadziei. Jej najbliżsi i… jego. Bo czy Sasuke nie był gotów poświęcić dla niej wszystko? Mikoto uważała, że tak właśnie wygląda miłość, a on, jako jego ojciec, powinien to uszanować i akceptować. Tylko jak mógłby to zrobić, skoro przez tę dziewczynę Sasuke go zdradził i wystawił na łaskę Tsunade? W takiej sytuacji nie miało znaczenia to, że pomimo różnicy poglądów, szanował ją jako człowieka. Nie miało znaczenia, że
A może miało? W końcu musiał to przyznać: nikogo nie interesowało, co myślał na ten temat. Nie interesował ich jego sprzeciw. Wbrew jego woli ta dziewczyna już stała się członkiem ich rodziny. Uczyniła Sasuke ojcem, a jego samego dziadkiem, bo niezależnie od tego, jak bardzo by się z tym nie zgadzał i wypierał, w Sumire płynęła jego krew. Widział to, kiedy na nią patrzył. Czuł to przez jej skórę, kiedy jej dotykał. Był pewien, że w tych oczach pewnego dnia zabłyśnie sharingan.
– Sasuke jest moim dzieckiem – szepnął, smakując te słowa na języku.
Nie zapiekło go od tego podniebienie, nie poczuł goryczy ani kwaskowatego posmaku kłamstwa. Nie było też słodyczy, która świadczyłaby o szczęściu, że w końcu to sobie uświadomił. To po prostu była prawda. Wiedział to, czuł, akceptował, choć do tej pory usilnie starał się sobie wmówić, że jest inaczej.
– Twoja córka jest u nas – oznajmił, składając chusteczkę na pół i chowając do kieszeni. – Jest bezpieczna.
Jeszcze raz rzucił okiem na jej napiętą twarz, po czym cicho wyszedł na korytarz.
W szpitalu leżała jeszcze jedna osoba, którą powinien odwiedzić. Ta zdecydowanie mu najbliższa, od której powinien zacząć. Piętro niżej, w zachodnim skrzydle, w sali na końcu korytarza. Usytuowanie świadczyło o izolacji od reszty pacjentów, zupełnie jak klan Uchiha izolowano od wioski, wyganiając go na jej obrzeża.
Ta myśl tylko go popędziła. Zastanawiał się, czy przed drzwiami Hokage posadziła jakiegoś strażnika, czy lepiej… cały pluton! Zszedł szybko po schodach, wyszedł zza rogu i… nie. Przypadkiem doskonale wiedział, który to pokój i przypadkiem podchodząc pod drzwi, nikogo nie dostrzegł. Nawet krzesła, na którym wspomniany strażnik mógłby siedzieć. Bo wychodząc do toalety, raczej nie zabrałby go ze sobą.
Już miał położyć dłoń na klamce, kiedy za plecami usłyszał kobiecy głos.
– O!
I to nie byle jakie O, bo bardzo znajome. Został przyłapany na gorącym uczynku! Obrócił się przodem do kobiety, przybierając surowy wyraz twarzy.
– Czemu nie jesteś za zakupach? Dziś czwartek.
Mikoto uśmiechnęła się promiennie, wyciągając po brzegi załadowaną reklamówkę z dołu wózka.
– Nie spodziewałam się tu ciebie, kochanie.
– Nie zmieniaj tematu. – Skrzyżował ręce na piersi. – Gdzie Kinari?
– U Asami jak co czwartek. Przyszedłeś do Sasuke?
Nie odpowiedział. Żaden pretekst, żadna wymówka nie uratowałaby go z tej sytuacji i nie pozwoliłaby wyjść z niej z twarzą. Jej uśmiech zdradzał wszystko. Wiedziała.
– Wybrał inną drogę, lecz spotkał go ten sam los. To przeznaczenie.
Usta Mikoto uchyliły się mimowolnie, oczy wyraziły zdziwienie. Co miał na myśli?

***

Przez te kilka dni, Sasuke raz jeszcze przeżył swoje życie. Przed oczami majaczyły mu najważniejsze jego momenty, czasem całkowicie wyraźne, czasem zniekształcone. W uszach słyszał słowa, których miał nigdy nie zapomnieć i dostrzegał uśmiechy, które były mu drogie. Czasem przewijały się też smaki, które pieściły jego podniebienie oraz zapachy, zmysłowe lub drażniące. W jego śnie występował również dotyk. Mocny i szorstki, delikatny i kojący. Gorący i namiętny, zimny i odrażający. Rzadziej bolesny, jakby bólu w ostatnim czasie miał co niemiara. I równie rzadko czuły, jakby na ten rodzaj dotyku nie zasłużył.
Jednak najważniejsze były obrazy. Wspomnienia mieszały się z rzeczywistością, zlewały i łączyły w jednolitą całość, powodując wrażenie czegoś płynnego i nieskończonego. Przeżywając to wszystko, poznawał nowego siebie. Patrzył na maski, które przywdziewał w przeszłości, sytuacje, które w swoim czasie spędzały mu sen z powiek i widział w nich coś nowego. We śnie nie było miejsca na pozory, na udawanie. We śnie był tylko sobą. Był Sasuke. Tym samym, lecz innym.
A dziwnie było patrzeć na dwie odsłony samego siebie. Dziwnie było spoglądać na swoje czasem nieracjonalne działania, kątem oka obserwując to wewnętrzne ja, które wiedziało, jak się zachować. W jednym wcieleniu krzyczał i się awanturował, w drugim rozmawiał i prosił o szczerość. Czasem uparcie milczał, kiedy ten wewnętrzny Sasuke jasno i bez owijania w bawełnę, tłumaczył, co leży mu na sercu. Obserwowanie takich skrajności już było nietypowym zjawiskiem, cóż więc mógł powiedzieć, kiedy uświadomił sobie, że obie te osoby czuły to samo?
Nie wiedział, co podświadomie próbował sam sobie przekazać, ale zastanawiał się, czy mógłby być innym człowiekiem. Zwłaszcza wtedy, kiedy obserwował momenty ze swojego życia, których żałował, obiecując sobie, że następnym razem będzie inaczej.
Następnym razem powie Haniko, że wyrusza na misję. Powie jej wszystko, powie też, co czuje i poprosi, by na niego czekała.
Następnym razem wesprze ją przy porodzie. Będzie trzymał za rękę i zapewniał, że wszystko będzie dobrze, bo jest tuż obok.
Następnym razem weźmie dziecko na ręce, podziwiając jego pierwszy uśmiech. Usłyszy pierwszy płacz, otoczy opieką i pomoże w pierwszych trudnych chwilach na tym świecie.
Następnym razem…
Następnych razów mogło nie być. Dziecka mógłby nie spłodzić, misji nie dostać. Zamiast więc wypominać sobie przeszłość i planować niepewną przyszłość, powinien skupić się na teraźniejszości i wycisnąć z niej tyle, ile się da. Miał dla kogo żyć. Była przecież Haniko i…
– Sum… Sumire…
Z wielkim trudem udało mu się uchylić powieki. Spodziewał się, że białe ściany w pierwszym odruchu spowodują pieczenie wyschniętych spojówek i się nie pomylił. Zaswędziało go trochę, trochę zapiekło i w końcu oślepiło, ale nie zwrócił na to większej uwagi. Przede wszystkim zaskakiwał go fakt, że nie czuje własnego ciała.
Po takiej misji i takim czasie zawsze każdy mięsień dawał mu się we znaki, a teraz, kiedy próbował unieść rękę…
Otworzył gwałtownie oczy i gdyby mógł, podskoczyłby na materacu.
Co, do cholery, było nie tak z jego ręką?!
W osłupieniu spoglądał na kołdrę, pod którą jego dłoń walczyła z grawitacją. Nie czuł jej! Wysilił się mocniej i marszcząc czoło, raz jeszcze spróbował nią poruszyć. Mocniej, bardziej, intensywniej! Teraz już coś czuł, ledwie czuł, a kołdra niemal nie drgnęła.
Oddychał płytko, przerażony jak diabli. Czy został… czy był… Nie potrafił odnaleźć tego słowa w pamięci. Nie chciał.
– Paraliż wkrótce ustąpi.
Drgnął. Jedyny dowód, że jego ciało wciąż należało do niego i czasem jeszcze potrafiło go słuchać.
Spojrzał na Fugaku, który siedział na taborecie przy łóżku i przyglądał mu się z beznamiętną miną. Co tu robił? Czy to wciąż sen?
– Ta… – Tato, chciał powiedzieć, ale to słowo ugrzęzło mu w gardle.  – Co…
Rozejrzał się wokół. Wszystkie szpitalne sale wyglądały tak samo, niezależnie od miejsca. Czy wciąż był w Suna? Widok za oknem uzmysłowił mu, że nie. Gałęzie, dużo zazielenionych gałęzi przysłaniających niebo. To musiała być Konoha. Tak jakby sylwetka ojca siedzącego przy łóżku nie była wystarczająco dosadna.
Zmrużył oczy. Może to omamy? Fugaku siedział spokojnie tuż obok i jakby nie samo to było już szokujące, koło niego stał wózek. Ten wózek, który Sasuke zdołał już poznać bardzo dobrze.
Fugaku… przyszedł do niego z… Sumire?
Albo świat oszalał, albo ta trucizna była groźniejsza, niż myślał i zabrała go do jakiejś alternatywnej rzeczywistości. A może… ześwirował! Minę musiał mieć bardzo niepewną, bo ojciec posłał mu karcące spojrzenie. To się nie godzi, żeby Uchiha nie potrafił panować nad emocjami.
Nagle drzwi do pokoju się otworzyły i stanęła w nich Mikoto.
– U Ha… O matko, Sasuke!
Doskoczyła do łóżka, obejmując go za szyję i przytulając do piersi. Sasuke musiał wstrzymać oddech, kiedy biust matki zaczął go przyduszać.
– Mikoto – warknął Fugaku, z irytacją obserwując poczynania żony. – Zachowuj się.
Kobieta odskoczyła od syna, ale nawet karcąca uwaga męża nie starła uśmiechu z jej twarzy. Usiadła na skraju łóżka i chwyciła Sasuke za rękę.
– Jak się czujesz, kochanie? Coś cię boli? Może powinnam pójść po panią Tsunade, żeby cię obejrzała?
Sasuke skrzywił się mimowolnie.
– Nic mi nie jest – odburknął, próbując poruszyć ręką. Wciąż miał problemy ze zmuszeniem mięśni do ruchu, ale przyszło mu to nieco łatwiej niż za pierwszym razem. I dobrze, bo chciał jak najszybciej stąd wyjść. Spróbował poruszyć stopą i zarejestrował, że przymuszanie nóg do współpracy graniczyło z cudem, ale… mus to mus. – Wstaję.
– Co?
Skołowana Mikoto odsunęła się nieco, pozwalając mu na większą swobodę. Sasuke z trudem dźwignął się do siadu; ręce niebezpiecznie drżały mu przy każdym ruchu.
– Muszę… do toalety – odpowiedział ze spokojem, próbując przetransportować nogi na skraj łóżka.
– Ale tobie nie wolno!
Nie wolno mu sikać? Co za absurd. Przecież czuł silny nacisk na pęcherz, nie mógł po prostu odpuścić.
– Sasuke, posłuchaj – kontynuowała Mikoto, widząc, że jej sprzeciw nie zrobił na nim najmniejszego wrażenia. – Założono ci cewnik, nie musisz…
Sasuke zamarł. Założono mu… co? Jednym sprawnym ruchem podciągnął kołdrę i spojrzał na to, co kryło się pod nią. Był ubrany w typową szpitalną koszulę, kończącą się przed kolanem. Chwycił się za krocze i wymacał rurkę, której być tam nie powinno.
– Możesz…
– Nie! – przerwał gwałtownie matce, podnosząc głos. – Nie będę do tego… po prostu nie! Wstaję.
– Ale ty jeszcze nie doszedłeś do siebie! Nie powinieneś się nadwyrężać, musisz odpoczywać!
Pani Uchiha chciała go chwycić za ramiona i przyszpilić do łóżka, ale została złapana przez Fugaku za nadgarstek i odciągnięta na bok.
– Wyjdź, Mikoto.
– Jak możesz, przecież on zrobi sobie krzywdę!
Mężczyzna jednak nie wydawał się podzielać jej strachu o syna. Kiedy zaczęła się z nim szamotać, wyprowadził ją za zewnątrz i zatrzasnął drzwi przed nosem. Spojrzał na Sasuke, który w tym czasie podciągnął pod kołdrą koszulę do góry i ze zmarszczonym czołem chwycił za rurkę, zamierzając ją wyciągnąć.
– Nie rób tego. W najlepszym wypadku będzie to ból nie do opisania, w najgorszym zrobisz sobie krzywdę.
Sasuke zwątpił. Patrzył na ten cholerny kawałek plastiku, próbując podjąć jakąś decyzję. Z jednej strony wstyd i urażona duma, z drugiej zdrowie i… ała, już wyobrażał sobie te niezapomniane doznania.
– Musisz spuścić płyn z umieszczonego wewnątrz balonika. Służy do tego druga rurka.
Sasuke miał ochotę spytać, skąd ojciec wiedział to wszystko, ale nie był pewien, czy chce znać odpowiedź. Fugaku nie mógł dostrzec, co działo się pod kołdrą, a mimo to potrafił go poinstruować. W końcu drżącymi rękoma wymacał drugi port cewnika i zaczął przy nim majstrować. Nic się nie stało. Może to trzeba było robić strzykawką? I tak nie utrzymałby jej w dłoni… Jak więc miał to, do licha, rozbroić?
Fugaku patrzył na niego wyczekująco. Jego mina mówiła: strzykawki są dla słabych, co zmusiło Sasuke do podwojenia starań. Był shinobi, powinien bez problemu poradzić sobie z takim ustrojstwem.
Kiedy w końcu odkręcił zatyczkę, a z końca rurki wyciekł płyn, Sasuke miał ochotę skakać z radości. Czy powstrzymało go srogie oblicze ojca? Nie tylko. Na samą myśl, że teraz będzie musiał wyjąć z siebie ten kawałek lateksu, zrobiło mu się słabo. Żeby tylko nie krzyczał, żeby nie krzyczał! Nie wolno mu było nawet pisnąć. Nic. Ani jednego dźwięku.
– Pospiesz się, Mikoto na pewno poszła po Tsunade. – Fugaku skrzyżował ręce, prezentując swoje zniecierpliwienie.
– Stara wiedźma… – wyszeptał Sasuke, mając nadzieję, że złość na Hokage odwróci jego uwagę od nieprzyjemnego uczucia.
Bardzo powoli wyciągnął cewnik, starając się nie okazywać, że wiązało się to z pewnym dyskomfortem, również psychicznym. W dodatku to cholernie piekło! Nie potrafił powstrzymać westchnienia ulgi, kiedy rurka wraz z pustym balonikiem znalazła się już na zewnątrz.
Był tak spocony i zmęczony, że najchętniej położyłby się z powrotem i przespał kilka godzin, ale skończyłoby się to zapewne mokrą pościelą. A nie po to przecież walczył i wyjmował z ciała to nieludzkie urządzenie, żeby teraz się poddać i zmoczyć łóżko.
Wysilając mięśnie rąk niemal do granic możliwości, przesunął się na skraj łóżka. Teraz pozostawało tylko spuścić nogi na podłogę. Czemu miał wrażenie, że ich bezwładny ciężar pociągnie go od razu w dół? Dla pewności, że tak się nie stanie, poruszył lekko palcami u stóp. Działały? Działały! Co złego mogło się więc stać?
Dotknął boso zimnych kafelków, a potem powoli opuścił się na szpitalny parkiet.
Stanie o własnych siłach okazało się jednak znacznie przekraczać jego możliwości. Nogi okazały się bezwładne i runąłby zapewne na podłogę, gdyby Fugaku nie chwycił go i nie postawił gwałtownie z powrotem do pionu.
Sasuke zakręciło się w głowie.
– Idziemy – oznajmił ojciec, przewieszając sobie jego rękę na karku. Drugą poprawił uchwyt w pasie i pociągnął niemal bezwładnego Sasuke w stronę łazienki.
Gdyby nie to, że dostał pokój z toaletą, Sasuke był pewien, że już leżałby na środku szpitalnego korytarza i stanowił ciekawe widowisko. Bo kto i jak często wykładał się na szpitalnych kafelkach, robiąc coś, czego nie było mu wolno?
Jeden krok, drugi. Nogi ledwo go słuchały. To, że przesuwał się do przodu, mógł zawdzięczyć w tej chwili tylko ojcu. Fugaku zostawił otwarte drzwi i ignorując włącznik światła, poprowadził syna od razu do muszli. Podciągnął klapę, pomógł Sasuke stanąć w lekkim rozkroku, by było mu wygodniej i odwrócił wzrok.
Sasuke dysząc ciężko, próbował podciągnąć trochę szpitalną koszulę, ale wolną miał tylko jedną rękę. Niby lewą, niby jego przodującą, a jednak chwilowy brak prawej wydawał mu się istnym koszmarem. Jak radzili sobie ludzie, mający tylko jedną? Koszula stale wymykała mu się z dłoni. Zaciskał na niej pięść, lekko podnosił, ale zanim zdołał dosięgnąć penisa, materiał zsuwał się po ciele i wracał na miejsce. To było tak frustrujące, że pot wystąpił mu na czole, a z gardła wyrwało się przekleństwo.
W końcu pomógł mu Fugaku zniecierpliwiony brakiem postępów. Poluźnił uścisk w pasie i podciągnął koszulę na odpowiednią wysokość. Sasuke nie przedłużając tej krępującej chwili, czym prędzej załatwił naglącą potrzebę.
– Już – wymamrotał.
Fugaku puścił materiał, spuścił wodę i pomógł synowi obrócić się w stronę wyjścia. Sasuke nogi coraz bardziej odmawiały posłuszeństwa, więc każdy kolejny krok był większą zasługą ojca niż jego samego.
Kiedy dotarli do drzwi, rzucił krótkie spojrzenie w kierunku umywalki, wyjątkowo darując sobie mycie rąk.
Kiedy znalazł się ponownie w jasnym pokoju, zauważył, że pot zalewa mu czoło i spływa również do oczu.
Kiedy był w połowie drogi do łóżka…
– Zaraz zemdleję – wyszeptał, a chwili przed oczami zamajaczyła mu ciemność.

***

Nie mogło minąć wiele czasu, nim odzyskał przytomność. W jednej chwili obraz mu się rozmazywał, a w następnej pochylała się nad nim kobieta zmarszczona do granic możliwości, przykładając mu coś zimnego do piersi.
– Żyje… niestety – mruknęła Tsunade, spoglądając na niego nieprzychylnym wzrokiem. – Ale już niedługo – dodała szeptem tak, żeby tylko on mógł ją usłyszeć.
W oczach Sasuke błysnął na moment sharingan.
– Nie składaj obietnic, których nie będziesz w stanie dotrzymać, Hokage – warknął, podnosząc się do siadu. Tytuł wycedził, nie kryjąc pogardy w głosie.
– Sasuke, proszę… – jęknęła Mikoto, próbując go zmusić do tego, by się położył.
Prawdopodobnie miała rację i powinien odpocząć, zwłaszcza po tym, co stało się przed chwilą, ale nie potrafił utrzymać nerwów na wodzy. Nie po tym wszystkim.
– Jeśli chcesz mi coś powiedzieć, to po prostu to zrób! – krzyknął do Tsunade, która przyglądała mu się z założonymi rękoma. – Postawmy sprawę jasno: pozwę cię i cały ten cholerny szpital za otrucie Haniko i nieudzielenie jej pomocy!
– Nie udzielić pomocy, to ja jej jeszcze mogę! – huknęła w odpowiedzi Hokage. – Nie denerwuj mnie, Uchiha, dobrze ci radzę. Nie wymyśliłam jeszcze stosownej kary za to, co zrobiłeś. Żeby się nagle nie okazało, że będzie nadto surowa.
– Nic mnie to nie obchodzi! Nie doszłoby do tego, gdyby panował tu porządek! Czemu to Haniko ma płacić za wasze błędy?! Chciałem odpuścić, nawet chciałem pomóc, to nie! Siedź na dupie, Sasuke. Zajmij się dzieckiem, zapomnij o jego matce!
Tsunade uniosła zaciśniętą dłoń. Sasuke już myślał, że przesadził i zaraz znowu przyjdzie mu podziwiać gwiazdy przed oczami, ale Hokage nieoczekiwanie westchnęła, a z jej postawy uleciało całe napięcie; rozluźniła palce.
– Jesteś takim samym awanturnikiem jak Fugaku. Porozmawiamy później.
I wyszła. Tak po prostu go tu zostawiła. Przeniósł zaskoczone spojrzenie z drzwi na matkę, a później na wózek, stojący w kącie.
– Gdzie… ojciec? – Czyżby to wszystko tylko mu się przyśniło?
– Wrócił do pracy.
Czyli nie, on naprawdę tutaj był! Tylko dlaczego? Czy podczas jego nieobecności wydarzyło się coś, co skłoniło tego starego drania do zmiany zdania?
Mikoto podeszła do łóżka, usiadła i chwyciła go za rękę.
– Cieszę się, że do nas wróciłeś, ale obawiam się, że mamy poważną rozmowę do odbycia.
– Coś nie tak z Haniko?
– Och, nie, nie. – Mikoto pokręciła głową z uśmiechem. – Przedwczoraj wieczorem podali jej pierwszą porcję antidotum. Dziś dostanie trzecią i jeśli wszystko przebiegnie pomyślnie, jutro powinna się obudzić.
Kamień z serca. Sasuke ułożył się wygodnie, czując, że dopiero teraz będzie mógł naprawdę wypocząć. Czym były te kilka dni snu, skoro obudził się w takim stresie i złości.
– Chciałbyś… potrzymać Sumire?
Co? Sasuke spojrzał na nią z niezrozumieniem. Czy on w jej oczach wyglądał na kogoś, kto byłby w stanie zajmować się teraz dzieckiem? Lepiej, żeby została w swoim wózeczku i unikała go, dopóki to możliwe. Nie dałby rady jej teraz udźwignąć.
– Twoje pierwsze słowa – wyjaśniła Mikoto. – Ojciec wspomniał, że wołałeś Sumire.
– Chyba coś źle zrozumiał…
Mikoto zignorowała go i przysunęła do siebie wózek. Zaćwierkała do jego wnętrza, a potem wyjęła z niego dziewczynkę. Sasuke zamrugał. To dziecko… ta kobyła to naprawdę była jego córka?
– Co jej się stało?
Mikoto spojrzała na niego jakoś dziwnie.
– Kochanie, ona ma już trzy miesiące! Zanim się obejrzysz, będzie raczkować i mówić. I lada chwila pójdzie do Akademii, prawda, słoneczko?
Sumire zaśmiała się dźwięcznie, uważnie śledząc pogodną twarz babki. Przynajmniej dopóki Mikoto nie obróciła jej tyłem do siebie, tak, by jej spojrzenie spoczęło na ojcu.
Sasuke zastanawiał się, czy córka go pamięta. Nie miał pojęcia, jak wybiórcza mogła być pamięć takiego niemowlaka, ale w którejś z genialnych książek Haniko czytał, że do pewnego etapu rozwoju, dzieci wyczuwają rodziców po zapachu, głosie i rytmie serca. Że nie od razu zwracają uwagę na ich twarze, a przynajmniej nie w takim stopniu, w jakim dorośli to sobie wyobrażają.
Czy Sumire, patrząc na niego tak wnikliwie, wiedziała, kim jest?
Żołądek zacisnął mu się na myśl, że mogłaby go nie kojarzyć. Dlaczego tak bardzo denerwował się z tego powodu? Czym było to uczucie?
Kichnął. Katar. To chyba był zwykły katar. Albo nie taki zwykły, bo…
Sumire roześmiała się, machając rączkami. Jej wesołe oczy nie spuszczały z niego wzroku ani na moment. Pisnęła, kiedy Sasuke z trudem przetarł nos wierzchem dłoni. Jeszcze matka zaproponowałaby, że pomoże mu się wysmarkać.
– Takie to zabawne, wampirzyco?
Mikoto zachęcona kontaktem ojca i córki, próbowała wcisnąć mu dziecko, ale odmówił. Sumire wydała z siebie serię dźwięków, wyrażając swoje niezadowolenie, ale nie miało to wpływu na jego decyzję. Na szczęście jej uwagę szybko odwróciła grzechotka, którą kobieta wyjęła z dna wózka.
– To o czym chciałaś porozmawiać? – spytał Sasuke, przyglądając się, jak dziewczynka wodzi wzrokiem za dłonią Mikoto. Kilka razy udało jej się dotknąć zabawki, ale kiedy babka próbowała ją jej oddać, upuszczała ją.
– O kobietach.
Sasuke uniósł pytająco brew. To wcale nie zapowiadało się dobrze.
– O okropnych wyrzutach sumienia, w które wpędziłeś Keiko! Naprawdę, Sasuke… powinieneś ją czym prędzej przeprosić! No bo jak mogłeś tak powiedzieć tej biednej dziewczynie? Wiesz, do czego doprowadziłeś?
Westchnął. Matka ciągnęła swój wywód dalej, ale on przestał słuchać. Jasne, popełnił błąd, znowu. Zdawał sobie z tego sprawę, ale nie potrzebował reprymendy.
– I jest coś jeszcze… – zaczęła.
– Tak, mamo?
– Chciałabym wiedzieć, jakie masz zamiary wobec Haniko. Szczerze. To ważne.
O… A tego zupełnie się nie spodziewał.

***

Przez następną dobę Mikoto odwiedziła go trzy razy. Dotrzymywała mu towarzystwa, bo Itachi kilka dni temu dostał misję, więc nie mógł się z nim zobaczyć, a ojciec… ojciec miał dużo pracy. Tak. Sasuke nie wątpił. Dobre serce Fugaku skończyło się w chwili, w której syn zemdlał mu w ramionach.
Nie to go jednak martwiło.
Haniko wbrew zapewnieniom lekarzy wcale nie odzyskała przytomności, Sasuke leżał więc jak struty. Gdyby Tsunade tu była, zarzuciłby ją gradem pytań, tyle ich miał! Bo kiedy tak leżał i czekał, zaczynały nachodzić go wątpliwości. Co, jeśli Satoru się pomylił? Minęły prawie dwa lata, od kiedy zatruł Haniko swoim nieprzemyślanym wynalazkiem. Cała ta receptura mogła zatrzeć lub wypaczyć się w jego pamięci!
Ale Hokage jak na złość, nie pojawiła się ani razu od ich ostatniej burzliwej rozmowy. Co nie znaczyło, że Sasuke zamierzał jej na to pozwolić! Doskonale wiedział, jak wykurzyć ją z gabinetu i zmusić do tego, by przyszła się z nim zobaczyć. I bynajmniej nie zamierzał prosić, o nie. Zrobił coś lepszego! Kiedy tylko odzyskał wystarczająco dużo sił, by zwlec się z łóżka o własnych siłach, a także upewnił się, że znajdzie się ktoś, kto pomoże mu dotrzeć do domu, postanowił się wypisać.
Z matką umówił się na osiemnastą, więc miał jeszcze trochę czasu, by się ubrać i spakować. Założenie koszulki i bluzy nie stanowiło większego problemu, ale kiedy przyszło mu wciągnąć spodnie, prawie podarł je w ataku szału.
W efekcie Tsunade zastała go w półnegliżu, z dresami spuszczonymi do łydek. Uśmiechnęła się drwiąco, co tylko dodało mu sił i pomogło uporać się z problemem.
– Czego?
O tak, to właśnie w ten sposób powinien zwracać się do Hokage, chcąc coś ugrać. Dyplomacja poziom mistrz.
– Haniko obudziła się pół godziny temu – oznajmiła ze spokojem.
– W samą porę.
To tylko pięćdziesiąt metrów w lewo, dwa razy schody i kolejne dwadzieścia metrów. Da sobie radę. Dałby, gdyby Tsunade pozwoliła mu wyjść, ale ona zastąpiła mu drogę.
– Nigdzie się nie wybierasz.
Sasuke zmarszczył brwi.
– Skoro nie zostałem aresztowany, to łaskawie zejdź mi z drogi – warknął, próbując ją wyminąć, ale na próżno. – Nie jesteśmy w więzieniu, do cholery!
– Nie, ale to nie zmienia faktu, że dopóki nie złożysz stosowanych wyjaśnień i nie poniesiesz kary, możesz zapomnieć o wolności. Różnica polega na tym, że nie zostaniesz umieszczony w celi. Twoje więzienie też ma swoje do odpokutowania.
Kończąc myśl, Tsunade zapukała w drzwi za plecami, które otworzyły się i stanął w nich Fugaku. Pomimo profesjonalnej miny i nienagannej wojskowej postawy, ciskał gromy w stronę zadowolonej z siebie Hokage.
– Co to ma znaczyć? – Sasuke powoli zaczynał tracić cierpliwość. – Chcę się zobaczyć z Haniko!
– W chwili, w której się wypisałeś, przestały ci przysługiwać przywileje, które przysługują pacjentom szpitala. Z nikim się nie zobaczysz, dopóki nie wyrażę na to zgody. Panie kapitanie Uchiha. – Kiwnęła głową, a mężczyzna posłusznie podszedł do Sasuke i mało delikatnie chwycił go za łokieć. – Zostawiam go pod twoją opieką do czasu, dopóki nie wyjaśnimy sobie wszystkiego.
Sasuke zazgrzytał zębami.
– No to rozmawiajmy! – wrzasnął za odchodzącą Tsunade. – Powiem wszystko, tylko…!
Hokage zniknęła za rogiem. Sasuke uderzył wolną ręką w ścianę, ale uderzenie nie było nawet mocne, a ból w dłoni wcale nie ostudził jego zapału. Wiedział, że musi nad sobą panować, bo inaczej zrobi coś głupiego i tym razem ściągnie katastrofę nie tylko na siebie, ale ochota, by odepchnąć ojca, była niewyobrażalna. Na wszelki wypadek nawet na niego nie spojrzał. Ręce, które uratowały go dobę temu, teraz go więziły i przyprawiały o szybsze bicie serca. Zaraz ataku dostanie, jasna cholera!
Zza rogu wyłoniła się Mikoto.
– Sasuke! Z Haniko już wszystko dobrze! – Uśmiechnęła się szeroko, układając dłonie na jego ramionach. – Zrobili badania i wszystkie wyszły negatywne! Musi wypocząć, ale niedługo ją wypiszą. Zostawiłam z nią Sumire, nie potrafiła się nią nacieszyć.
– Chcę ją zobaczyć – warknął, próbując się wyrwać, ale Fugaku trzymał mocno. – Muszę… – wysyczał, ponownie stawiając mu opór.
To nie mogło się tak skończyć. Zostanie umieszczony nie wiadomo gdzie i spędzi tam tyle czasu, ile Hokage sobie zapragnie. Tsunade była mściwą kobietą. Może znosiła dzielnie wszystkie jego obrazy i wyzwiska, ale powinien wiedzieć, że nie ujdzie mu to płazem. I nie będzie musiała go torturować, żeby wymusić posłuszeństwo. Prędzej czy później, Sasuke dobrowolnie zmiesza się z błotem, by odzyskać wolność. Lepiej prędzej, choć znając jego charakter, zapewne nastąpi to później.
– Uspokój się. – Mikoto przytrzymała go w miejscu, kiedy jak zraniony siedmiolatek, próbował wykorzystać ciężar swojego ciała, by wyswobodzić się z uścisku ojca. – Sytuacja nie jest tak tragiczna, jak ci się wydaje. Pani Tsunade kazała umieścić cię w dzielnicy Uchiha, w naszym domu.
– To niczego nie zmienia… – odburknął, ale przestał się wyrywać. I tak już skompromitował się wystarczająco. Poza tym musiał usiąść, bo nogi już odmawiały mu posłuszeństwa. Cholera jasna, do niczego się nie nadawał! Nawet z pokoju nie udało mu się wyjść
– Ależ oczywiście, że zmienia, ponieważ poprosiłam Haniko, by z nami zamieszkała!
– Co?

***

– Słucham?
– Nie martw się, kochana, Fugaku powiedział, że z przyjemnością cię ugości.
Mikoto machnęła uspokajająco ręką, ale Haniko zupełnie to nie przekonało. Była mocno osłabiona i oszołomiona nadmiarem informacji, to fakt, ale czy naprawdę nie było innego rozwiązania? Miałaby zamieszać u… Uchihów? Tak, Fugaku na pewno był zachwycony z tego pomysłu. Pewnie sam wyszedł z inicjatywą…
– Sasuke też musi dojść do siebie, obojgu wam przyda się pomoc. Tak będzie najlepiej, nie uważasz? Nie chciałabym żadnego z was odciąć od Sumire, to by było niesprawiedliwe. Poza tym będziecie mieli okazję, by porozmawiać. Wiem, że macie sobie wiele do wyjaśnienia.
Haniko westchnęła. Temu nie mogła akurat zaprzeczyć. Jeśli wszystko to, co opowiedziała jej Mikoto, było prawdą, to ją i Sasuke czekała naprawdę długa rozmowa. Haniko wiedziała wprawdzie, że młodszy Uchiha jest oczkiem w głowie matki, ale nie miała powodów, by jej nie ufać. Może faktycznie trochę wszystko podkoloryzowała, może dodała maleńką cząstkę od siebie, ale nawet biorąc pod uwagę te wszystkie niuanse, przez które prawda mogła ulec lekkiemu zakrzywieniu, sprawa wciąż była poważna i wymagała przedyskutowania.
– Jak on się ma? – spytała, mając nadzieję, że jak najszybciej przekona się o tym na własne oczy.
– Jest słaby, ale świadomość, że już wkrótce się zobaczycie, bardzo dodaje mu sił. – Puściła oczko, ale kiedy nie doczekała się spodziewanej reakcji, zmarkotniała. – Kochanie, daj nam szansę! Obiecuję, że nie pożałujesz.
Już żałuję, pomyślała Haniko. Nie była jednak pewna, czy chodzi jej o decyzję, którą miała podjąć, czy wszystko inne. To straszne, kiedy człowiek jednego dnia spokojnie zasypia i budzi się dopiero po miesiącu. Choć to zaledwie ułamek z jej życia, stanowił istotną część życia jej córki. Sumire mogła sobie tego jeszcze nie uświadamiać, ale zabrakło jej matki w najważniejszym dla niej okresie. Na szczęście dziewczynka miała fachową opiekę ojca i babki, ale… Haniko obawiała się, że teraz nie będzie jej już potrzebna. Kim była ta obca kobieta, która teraz przytulała ją do piersi?
– Mogę… pobyć z nią przez chwilę sam na sam? – wyszeptała, przeczesując krótkie ciemne włosy córki.
Mikoto przytaknęła i opuściła pokój.
– Hej… chcesz, żebym z tobą została? – połaskotała dziecko po nosie, zwracając jego uwagę. – I chcesz, żeby tata z nami był?
Nawet gdyby Sumire umiała i odpowiedziała nie, dla Haniko nie miałoby to znaczenia, bo patrząc jej w oczy, sama podjęła decyzję. Musiała zawalczyć. Dla siebie, dla Sumire i dla… Sasuke. Może przede wszystkim dla niego, bo to on poświęcił wszystko, by zapewnić jej szczęście. Walka mogła nie być łatwa, przeciwnik mógł mieć wiele asów w rękawie, ale sukces zależał wyłącznie od niej.
– Twoja mama ma ciężki charakter, wiesz? – westchnęła. – I tata również, co wróży katastrofę. Myślisz, że może być jak w bajce? Ja sądzę, że to mało możliwe…

***

Kiedy dwa dni później Tsunade oznajmiła jej, że wszystko jest w porządku i może opuścić szpital, wezbrała w niej panika. W spokoju pakowała swoje rzeczy, prowadząc z Mikoto grzecznościową pogawędkę, ale w środku aż dygotała. Coś, o czym marzyła od dawna, teraz napawało ją lękiem. Nie była nawet do końca pewna, skąd brało się źródło tego strachu i choć była przeświadczona o tym, że jest zupełnie absurdalny, nie potrafiła z nim wygrać. A może wróciła jej gorączka? Może dlatego było jej tak słabo?
Złe samopoczucie jednak nieco zelżało, kiedy znalazła się na świeżym powietrzu. Kto by pomyślał, że kiedykolwiek przyjdzie jej podziwiać budzącą się do życia wiosnę? W Suna różnica pomiędzy porami roku była tak nieznaczna, że raczej rzadko się ją dostrzegało. W Konoha istniał raj dla zmysłów.
Przywitał ją śpiew pierwszych ptaków i zapach drzew. Promienie słońca przyjemnie pieściły skórę, ale z powodu porannego chłodu, który panował w powietrzu, wrażenie to nie było przytłaczające. Wszystkie te szczegóły przyjemnie niwelowały stres i działały łagodząco na jej samopoczucie. Przynajmniej dopóki do głosu nie dochodziła Mikoto.
– Sasuke się ucieszy – oznajmiła, z radością popychając przed sobą wózek z Sumire.
Haniko zmarszczyła brwi. Wiosna przestała być tak urokliwa, jak chwilę temu.
– Jak to się w ogóle stało, że pogodził się z ojcem?
– Formalnie się nie pogodzili. Obaj są na to zbyt uparci. – Kobieta westchnęła. – Fugaku twierdzi, że przyjął go pod swój dach tylko dlatego, że dostał takie polecenie. Sasuke zaś kompletnie go ignoruje i udaje, że to nie w jego domu mieszka. Jak dzieci.
– Jakie polecenie?
– Och, nie mówiłam ci, skarbie?
Nie i to się bardzo Haniko nie podobało. Miała wrażenie, że ten kolejny drobny szczególik, który przypadkiem przemilczała pani Uchiha, będzie miał dla niej ogromne znaczenie. Mikoto była cwana, ale uwielbiała grać głupiutką i niczego nieświadomą.
– Pani Tsunade wbrew temu, co próbuje udowodnić, jest bardzo sprawiedliwa i nie karze tych, którzy bezwzględnie na karę nie zasługują. Mogła zamknąć Sasuke w lochach pod wioską, ale wiedząc i rozumiejąc, dlaczego zrobił to, co zrobił, zdecydowała się na areszt domowy. Skutecznie gra tym na nerwach zarówno jemu, jak i Fugaku.
– Była dla niego łaskawa – stwierdziła Haniko, dyplomatycznie postanawiając tego nie komentować. Skoro Fugaku nie wybaczył Sasuke i ledwo tolerował go w swoim domu, to na pewno zrobi mu się lepiej, kiedy jeszcze ona się w nim znajdzie. Ta, która sprowadziła jego syna na złą drogę. Po prostu świetnie.
Skręciły za róg, wychodząc na jedną z częściej uczęszczanych uliczek w Konoha. Samo centrum handlu. O tej porze wszystkie stragany były już otwarte, jedni sprzedawali błyszczące w słońcu warzywa, inni zachwalali świeże pieczywo, którego zapach unosił się w powietrzu i drażnił żołądki. Zwłaszcza taki jeden, który na śniadanie musiał zadowolić się porcją szpitalną i teraz odzywał się głośno, dopraszając o swoje.
Mikoto zachichotała, a na policzki Haniko mimowolnie wystąpił rumieniec.
– Przygotuję coś pysznego na obiad, chodź, kochanie.
Kiedy znalazły się w spokojniejszej uliczce, wróciły do przerwanej rozmowy. Mikoto aż paliła się do tego, by podzielić się kolejnymi wieściami.
– Hokage chciała uniemożliwić Sasuke to, na czym zależało mu najbardziej. Obawiam się, że trochę pokrzyżowałam jej szyki. – Zachichotała.
– Co ma pani na myśli?
Kobieta odwróciła się, patrząc jej głęboko w oczy.
– Nie przewidziała tego, że wprowadzisz się do nas. Chciała odsunąć Sasuke od ciebie, a nieświadomie popchnęła go w twoim kierunku.
Haniko zacisnęła usta.
– Ode mnie? A jaki Hokage ma w tym interes?
– Och? – Mikoto zmieszała się lekko. Przeniosła wzrok na drogę. – To się trochę kłóci z tym, co chciałam osiągnąć. Troszeczkę. Sasuke nie był skory, by wyznać, co robił w Suna, więc pani Tsunade postanowiła go w ten sposób zachęcić do współpracy. Obawiam się, że teraz wypowie tej biednej kobiecie wojnę i dopóki ona naprawdę nie zamknie go w więzieniu, nic jej nie powie.
Haniko zamknęła oczy. Kiedy je otworzyła, jej wzrok spoczął na Sumire, która smacznie spała w swoim wózku.
– Jest uparty. Przydałaby mu się lekcja pokory – zauważyła.
– To prawda.
Na ich drodze zamajaczyła brama z emblematem klanu Uchiha. Haniko chyba po raz pierwszy w życiu ucieszyła się na jej widok. Nie chciała tego przyznawać przed Mikoto i jej niepotrzebnie martwić, ale po tylu miesiącach praktycznie w bezruchu, taki dystans okazał się dla niej dość męczący. Może co nieco ćwiczyła, kiedy jej stan jeszcze na to pozwalał, ale nie uzyskała satysfakcjonujących efektów.
A teraz nie ona jedyna będzie musiała dużo trenować, by powrócić do formy. Był też Sasuke. Sasuke, który poświęcił zdrowie i naraził życie, by pozwolić jej cieszyć się swoim. Wszystko skończyło się dobrze, ale… to nie był koniec. Może najgorsze było jeszcze przed nimi? Musieli porozmawiać. No i była jeszcze Hokage. To było ważniejsze. A Haniko miała naprawdę złe przeczucia.
Myślenie o tym wszystkim, o życiu, śmierci, a w końcu i o… miłości, tak pochłonęło jej uwagę, że nawet nie zauważyła, kiedy przekroczyła próg rezydencji i znalazła się w paszczy lwa. Gdzieś w głębi korytarza trzasnęły drzwi; zapewne Fugaku postanowił zamknąć się w gabinecie i nie musieć witać nowego domownika.
– Jest trochę zły, że ze względu na Sasuke musi pracować w domu – wyjaśniła Mikoto, zbywając zachowanie męża ręką. – Zrobię ci herbaty.
– Może później. Chciałabym trochę odpocząć, jeśli to nie problem.
I jeszcze więcej przemyśleć, pomyślała.
– Ach, tak, tak, oczywiście.
Wózek z Sumire został w przedpokoju, a one ruszyły schodami na górę. Zatrzymały się przed drzwiami do dawnego pokoju Itachiego. Mikoto zapukała, a zanim Haniko zdążyła się zastanowić, co to mogło oznaczać, pani Uchiha pchnęła drzwi, wciągając ją podstępem do środka.
Na łóżku siedział Sasuke i patrzył na nie z lekkim zaskoczeniem. Kiedy zauważył za plecami matki skrywającą się Haniko, drgnął, a ich spojrzenia się spotkały. Schudł, a włosy nieco mu urosły, częściowo przysłaniając czoło. Ponadto był blady i… nie golił się od kilku dni, bo jego policzki i brodę pokrywała krótka szczecina.
Ale zdecydowanie najdziwniejszy był jego strój. Do szarych, luźnych dresów, Sasuke ubrał… koszulę. A raczej próbował to zrobić, bo guziki wyraźnie stanowiły dla niego wyzwanie.
– Zwariowałeś, kochanie – zauważyła Mikoto, kręcąc głową. – Nie było niczego prostszego w obsłudze?
Było. Na pewno było. A jednak Haniko nie potrafiła powstrzymać zawstydzonego uśmiechu. Sasuke pamiętał, że zawsze najbardziej podobał jej się w eleganckim wydaniu. Zrobiło jej się jakoś cieplej na sercu i… przyjemniej. Zwłaszcza kiedy jeszcze odwzajemnił jej uśmiech.
Ich nieme porozumienie nie umknęło oczywiście uwadze Mikoto.
– Odpoczywajcie, zostawiam was – rzuciła i czym prędzej czmychnęła na korytarz.
Kiedy drzwi się zatrzasnęły, Haniko dopiero pojęła, co miała na myśli pani Uchiha.
– A gdzie ja śpię? – spytała, choć już domyślała się odpowiedzi. Spojrzała z przerażeniem na drugą połówkę dużego, dwuosobowego łóżka, nie wierząc, że to się dzieje naprawdę. – Nie ma mowy, nie z tobą.
Wraz z jej słowami, prysła też miła atmosfera. Sasuke nachmurzył się.
– No jasne – prychnął, z trudem podnosząc się z miejsca.
Poruszanie się sprawiało mu sporo trudności. Haniko bacznie obserwowała każdy jego ruch, marszcząc czoło. Niewiele wiedziała o tym, co spotkało Sasuke, kiedy ona była w śpiączce, ale ostatnia przygoda w Suna obiła jej się o uszy. Sam jej finał, ale to zawsze coś.
– To nie była silna trucizna. Gdyby tak było, zostałbyś sparaliżowany do końca życia. Mam kilka silniejszych w swoim arsenale.
– Nie wątpię. – Skrzywił się. – Zamierzasz mnie wykończyć?
Wykonał parę koślawych kroków i minął ją, zdejmując z siebie niezapiętą koszulę. Nagi od pasa w górę sięgnął do szafy i odwiesił ją na wieszak. Następnie wyciągnął jedną z mniej wymiętolonych koszulek, wciągając ją z trudem przez głowę. To by było na tyle, jeśli chodzi o staranie się o jej względy.
Spojrzał jej w oczy, ale szybko odwrócił wzrok.
– Jeśli liczysz na to, że moja matka przydzieli ci oddzielny pokój, to zapomnij. Wczoraj cały dzień biegała po piętrze i celowo zagracała wszystkie sypialnie gościnne, żeby nie mieć cię gdzie umieścić. Będziesz musiała jakoś to przecierpieć.
Nie odpowiedziała. To nie tak miało wyglądać! A powinna się była tego domyślić, kiedy Mikoto z taką radością oznajmiła jej, że będą mieli dużo czasu, by porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić. Och, z pewnością! Będą mieli go aż za wiele! Lub zbyt mało, bo najpewniej wcześniej się pozabijają.
– Poza tym łatwiej nam będzie wspólnie zajmować się Sumire.
– Ty i tak tego nie robisz – wypaliła, zanim zdążyła pomyśleć. – To znaczy, twoja mama wspomniała, że nie czujesz się jeszcze na tyle pewnie. No i
– I myślisz, że tak będzie zawsze? – niemal na nią warknął. – Jeśli tego właśnie chcesz, to się stąd wyniosę. Łatwiej będzie mi wyłudzić jakiś pokój niż tobie. Dam ci wolną rękę, tego chcesz?
Czy tego chciała? Nie, zdecydowanie nie. Ale nie chciała też skakać od razu na głęboką wodę i dzielić z nim łóżka. To by było za szybko, za wcześnie, zwłaszcza że niczego sobie jeszcze nie wyjaśnili i jeśli tak dalej pójdzie, to nigdy nie wyjaśnią. Musiało istnieć inne rozwiązanie. Jeśli nie cała sypialnia, to może chociaż…
– Zostań. Tylko skołuj najpierw dla mnie jakiś materac, prześpię się na podłodze.
Sasuke łypnął na nią kątem oka, a jego wzrok rozjaśniło zrozumienie. Kąciki ust ledwie wygięły się ku górze, ale w jego przypadku to wystarczyło.
– Skołuję. Dla siebie.

8 komentarzy:

  1. No no. Działo się i to dużo. Mikoto to podstępna babka. Niech ją licho. Ciekawa jestem czy byłoby jej miło gdyby ktoś inny tak bardzo ingierował w jej życie. W zasadzie to przesadziła. Ja bym jej zrobiła awanturę. Nie znoszę gdy rodzice wtykają nos w nie swoje sprawy. Może i chce dobrze, ale nic jej nie usprawiedliwia. Tak jak Fugaku zyskuje na sympatii, tak Mikoto traci. W tym rozdziale kobiety pokazały swoje gorsze ja, za to mężczyźni lepsze. Haniko mogłaby się ugryźć w język chociaż pierwszego dnia. Ta jej bojowość była nie na miejscu. Tym bardziej tekst o truciznach. Przecież nie podpisała cyrografu z diabłem. Nie musi zostać w domu Uchiha. Mogła zawsze powiedzieć, że jeśli nie znajdzie się dla niej oddzielne łóżko, to będzie zmuszona wrócić do siebie. Podejrzewam jednak, że ona wcale tego nie chciała. Takie wewnętrzne rozdarcie. Bo w końcu go kocha, tylko po tym wszystkim co się wydarzyło, nie potrafi z nim rozmawiać. Przez urazy jakie w sobie ma, zamiast powiedzieć coś miłego, warczy jakby wszystko co robi Sasuke było złe. On jej nie zrozumie, bo przecież jest facetem i inaczej postrzega takie zachowanie. Błędne koło. No bo on jej już kiedyś wyznał, że ją kocha, ona nie uwierzyła, jego poświęcenia nie odbiera prawidłowo, sama nie przyznała się do tego co czuje, a jak dowie się kogo dobił Sasuke, to coś w niej pęknie. Wtedy dopiero się narobi. Zostawi go samego, czy z córką? A może to on nie wytrzyma i odejdzie? Czy będzie zaskoczenie i dogadają się z pomocą Mikoto? Jak zwykle nic nie zdradzisz, ale mogłabyś czasem zrobić wyjątek.
    Weny i chęci do pisania.
    Akari nie przejmuj się kompem. Poczekamy na kolejny rozdział. Zwłaszcza ja, bo w dalszym ciągu mam tyły, to też może je nadrobię do czasu, kiedy coś wstawisz.
    Udanego nowego roku dziewczęta. 😀😀😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, miło Cię widzieć :-)
      Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się, że ktokolwiek zwróci w tym rozdziale uwagę na Mikoto i że wzbudzi to takie emocje. Nie oznacza to oczywiście, że nie zgadzam się z tym, co napisałaś, bo zgadzam się całkowicie. Jednak moim numerem jeden z jej zachowań pozostaje wciąż akcja na jej urodzinach, kiedy celowo wciskała Sasuke Kinari na ręce, wymuszała na Haniko oglądanie jego zdjęć z dzieciństwa i zmuszała do zdjęć z nim, a wszystko dlatego, że wiedziała, że Haniko jej nie odmówi :-). Teraz to przynajmniej wie, że oni chcą się pogodzić i naprawić to, co było między nimi, a wtedy Haniko przecież kategorycznie mówiła nie :D
      A skoro już jesteśmy przy Haniko, to myślę, że zareagowała instynktownie i powiedziała pierwsze, co jej przyszło do głowy. Trochę się zamiotała podczas rozmowy z Sasuke, bo jego obecność nieco ją stresuje, w końcu tyle mu zawdzięcza. Choć akurat mówiąc o truciznach nie miała niczego złego na myśli, chciała zaznaczyć, że miał wyjątkowo dużo szczęścia, ale zabrała się za to nieudolnie. Myślę jednak, że jeśli nieco ochłonie i przyzwyczai się do obecności Sasuke i sobie to wszystko na spokojnie poukłada, to te rozmowy będą wyglądały lepiej :-). Choć może, kto wie, kiedy oboje zyskają nieco czasu na przemyślenie sytuacji, to Sasuke będzie tą stroną, która zacznie utrudniać im znalezienie wspólnego języka? No kto wie, kto wie... ;>
      A, no właśnie, w kwestii wyznawania uczuć, to Sasuke nigdy tak naprawdę tego nie zrobił. Z wyjątkiem tego jednego smsa, którego napisał, bo był kompletnie pijany, nie zrobił ani nie powiedział nic. To nie jest więc takie jednostronne milczenie :-)
      Rozdziału w tym tygodniu na pewno nie będzie. Akari jeszcze nie dała mi znać, co z komputerem, ale cokolwiek by nie było, do soboty się nie wyrobi. Masz więc czas na nadrabianie zaległości ;-)
      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  2. Dziewczyny ja o was pamiętam. Ale niestety połowa grudnia to same zaliczenia, prace pisemne, bieganie po dentyście, cotygodniowa rehabilitacja, dodatkowa aktywność na studiach...wiec bardzo miło było mi się wyrwać od tego i przeczytać rozdział. Potem wyjechałam do domu i nie brałam laptopa a gdy przyjechałam to zachorowałam :(
    Akari mam nadzieję, że już wszystko w porządku z laptopem i nie pize tutaj wyłącznie z powodu bloga ale dziś wszystko się praktycznie na nim ma, materiały na studia/pracy/wspomnienia i szkoda to stracić. A i brak komputera daje popalić na studiach

    Chciałabym (późno ale cóż) życzyć, aby ten 2018 był dla was lepszy niż poprzedni i żebyście szły przez życie z głową uniesioną do góry :)

    1 Bardzo przyjemny rozdział.
    2 Fugaku wymarzony przywódca nie wie co się dzieje z jego ludźmi. Oj dobrze, żer dostał bure od tej kobiety ale czy jeśli Sumire ma 3 miesiące to ten zamach nie był z jakieś rok temu?
    Biedy ten co mu dostarczał dokumenty.
    Potem zachowanie Fuagku na plus, pokazałyście jakie życie jest kruche jak był u swojego człowieka ale scena z Haniko jest boska, rozczuliłam się i ten facet ( nie wierze, że to pisze) zdobył troszkę mojej symapti. W końcu przyznał, że Sasuke to jesgo syn a Sumire wnuczka. Przełom!! I te słowa, że nie musi się martwić bo jej bezpieczna, czyżby jakiś instynkt dziadka mu się włączył. Ponadto poszedł do Sasuke. Ta scena gdy pomaga synowi ocham. W końcu pokazał się ze strony ojca dla Sasuke a nie tyrana. Coś mi mówi, że sam Fugaku miał nieprzyjemnie dośwadczenia z cewnikiem XDD
    2 Sasuke i te jego sny, pięknie brzmi ta wizja ta jego poprawa i pierwsze słowa to sumire, kochany tatuś. Ale z drugiej stony to co robi po przebudzeniu. Kłoci się z Tsunade,mimo, że powinien być skruszony jak baranek a przynajmniej takiego grać. Przecież on w więzieniu powinien być.
    3 Tsunade to niezłą kare wymyśliła i dla Sasuke i Fugaku. Jednak serce mi się krajało jak Sasukechciał iść do Haniko a ojciec go trzymał. Nadal jestem ciekawa jego kary.
    4 Mikoto. Zgadzam się z opinią Annzill, że to manipulatorka niezła. W sumie jak coraz bardziej myśle to coraz mniej dziwi związek Fuagku z Mikoto, jedno musi przyhamować drugie. Myśle też, że w niektórych sytuacjach pewnie bym była za Fugaku. Jestem ciekawa jak Tsunade zareaguje na to, że Haniko zamieszka z nimi i nic z kary. W ogóle rozwaliła mnie Mikoto "Oj najwyzej Sasuke trafi do więzienia" tak jakby oznajmiła, że świeci słońce
    5 Jak Mikoto przekonała Fugaku, żeby Haniko się wprowadziła? JAK?????????? Mam nadzieję, że to wyjaśnici bo to dla mnie za duży mimo wszystko skok i jestem w szkou.
    6 Haniko też jakaś taka troche za ostra. W końcu Sasuke nie jest człowiekiem słów ale pokazał jej że ją kocha a ona od poczatku się go czepia a ten się stara nawet ładnie wyglądać XD Nikt ją nie zmusił, aby zamieszkała u Uchihów.
    7 Tak teraz myśle, że Kinari i Sumie to będą jak kuzynki a nie ciocia i bratanica. Czasami się zastanawiam po co ją wprowadziłyście. Ponato Mikoto musiała ją urodzić ja miała ok 50 tonie jest za stara?
    8 Jestem ciekawa kolejnego rozdziału, ponieważ Keiko ma być do 3 tygodni a Iatachi ma misje a mam nadzieję, że opisałyście pierwsze dni pobytu Sasuke i Haniko. Czasowo nie wiem jak to połączycie.
    To do jutra?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam! Miło, że znalazłaś czas i wpadłaś :-)
      Jak tak czytam, ile masz na głowie, to bardzo się cieszę, że te straszne studia już za mną :D. Nie wróciłabym do tego, za nic na świecie. Nawet mój ostatni miesiąc niemal wycięty z życia z powodu zapieprzu w pracy jawi mi się przyjemniej niż sesja. Powodzenia z egzaminami!
      Tak, od zamachu minie wkrótce rok. Jeśli chodzi o tego Kenzo, to nie chciałam być taka dokładna i pisać np. 10 czy 11 miesięcy, bo ludzie raczej z taką czasową precyzją nie mówią :-). Choć przyznaję, że nie zastanowiłam się nad tym wystarczająco i pewnie można to uznać za błąd, bo jak się tak dokładniej to wyliczy, faktycznie rok brzmiałby lepiej. Zostańmy jednak przy wersji, że Kenzo nie od razu zapadł w śpiączkę, ok? xD
      Taak, doświadczenia Fugaku z cewnikiem nie mogły być zbyt pozytywne, a on stanowczo za dobrze zna jego budowę i wie, jak to ustrojstwo rozbroić xD. Sasuke na pewno zaimponował mu swoją determinacją, żeby skorzystać z toalety jak człowiek, bo przecież korzystanie z takich urządzeń jak jest się już świadomym i przytomnym jest takie niemęskie :D
      Sasuke to Sasuke :-) to co się dzieje w jego głowie nie zawsze odnajduje odzwierciedlenie w jego zachowaniu, niestety. A pretensje do Tsunade... może to tylko pretekst? Myślę, że wkrótce nieco więcej się wyjaśni :-)
      Na karę Sasuke trzeba będzie niestety jeszcze trochę poczekać. Najistotniejszego jej aspektu nawet jeszcze nie napisałam xD
      Hmm, coś w tym jest :-). Niby Mikoto to taka biedna kobiecina, terroryzowana przed męża, ale... tak naprawdę to niezłe z niej ziółko. A jak przekonała Fugaku? Kto powiedział, że w ogóle to zrobiła? :-). Fugaku ma teraz w głowie prawdziwy mętlik, wycofał się z kierowania rodziną, poddaje pod wątpliwość ponownego przeprowadzenia zamachu, ma wiele do przemyślenia. Być może wojowanie i decydowanie o czymkolwiek pozostawił chwilowo żonie. W tym rozdziale docenił Haniko i choć nigdy nie przyznał tego głośno, nie widzę powodów, by miał mieć coś przeciwko jej wprowadzeniu się do jego domu. Pewnie odburknął coś, że niech sobie Mikoto robi, co chce, bo on ma ważniejsze rzeczy na głowie i zamknął się w gabinecie.
      Haniko ma mętlik. Przespała miesiąc, w czasie którego Sasuke niemal oddał za nią życie. Jasne, że potraktowała go zbyt surowo, ale w gruncie rzeczy, to ja się jej chyba aż tak nie dziwię :-). Gdyby była przez ten cały czas świadoma, zdążyłaby to przetrawić i jakoś sobie poukładać, a tymczasem nie miała na to szansy. Wszystko się działo bez jej udziału. Z najgorszego ojca świata i faceta, który ucieka przed każdym problemem, Sasuke nagle stał się kimś, kto walczy o rodzinę i jest w stanie poświęcić dla niej wszystko. Myślę, że nie łatwo jest zaakceptować, że nasze wyobrażenie o kimś jest tak różne od rzeczywistości.
      Tak, zdecydowanie bliżej im będzie do kuzynek, są w końcu w bardzo podobnym wieku, a różnica między nimi z czasem już zupełnie się zatrze. Kinari nie ma jakiegoś wielkiego znaczenia dla fabuły. Miała swoje momenty, czasem bywała potrzebna by popchnąć akcję w odpowiednim kierunku, ale do bohaterki pierwszoplanowej jej daleko. A jeśli chodzi o Mikoto, to kiedyś sobie to wszystko wyliczałyśmy i zakładając, że urodziła Itachiego mając lat naście, teraz jest przed pięćdziesiątką. To była jej ostatnia szansa na dziecko :-)
      Bardzo, naprawdę bardzo bym chciała Ci odpisać, że tak, że to wszystko zostało opisane, ale prawda jest taka, że nie. To jest chyba największa wada prowadzenia bloga we dwie osoby, jeśli bohaterów mamy różnych, bo niestety nie dało się tego w żaden sposób połączyć. I mnie też tego opisu ich relacji przez pierwsze dni bardzo brakuje, ale nie dało się tego rozwiązać w żaden sposób.
      Dziś powinien być rozdział :-). Do zobaczenia!

      Usuń
    2. No cóż poradzić na studia choć jak pomyśle o pracy a potem rodzinie to nie narzekam na ten czas XD Czyli już jesteście po magisterce/licencjacie?
      Przez wasze opowiadanie inaczej spoglądam na Fugaku i Mikoto a tutaj widze jak się uzupełniają co też może być czasami śmiechowe. Przez dziewczynki wyobraziłam sobie spotkania rodzine na 10 lat, a nie daj boże jak jedna będzie miała charakter Fugaku/Sasuke a druga Mikoto( chodzi mi o tą nadgorliwość i kombinacje) a jeszcze dziecko Itachiego i Keiko (pomarzyć można) charakter Keiko to ich zjazdy rodzinne nigdy nie bedą ciche, ciekawe jakby to Fugaku wytrzymał bo widze rozradowaną Mikoto.
      W sumie Fugaku wwoli Haniko niże Keiko bo ta pierwsza jest bardziej poważna ale mimo wszystko przecież walczyła z nim podczas zamachu i jeszcze przeciągnęła Sasuke na złą stone mocy XD

      Usuń
    3. Mi się to też wydawało przerażające, ale jak już zaczęłam pracować, to nie narzekam, a za studiami nie tęsknię :D. A na kwestie rodzinne to mam jeszcze czas, nawet o tym nie myślę.
      Obie jesteśmy magistrami inżynierami ;-) brzmi dumnie, ale na brzmieniu się kończy xD
      Takie spotkania za 10 lat, to i ja bardzo często sobie wyobrażam! I chciałabym coś zdradzić, serio, kto będzie miał ile dzieci, jakie będą miały charaktery i w ogóle, ale wciąż nie wiemy co z tymi ewentualnymi kilkoma rozdziałami trzeciej serii, więc trzymam buzię na kłódkę ;-)

      Usuń
    4. Mnie nadal przeraża to c po studiach, to że wszyscy znajomi pójdą w swoją stronę, ponadto ja wybieram się na aplikacje, więc i tak bedę musiała sie uczyć . Długa droga przedmną
      Gratuluje wam tytułu:)
      Nawet nie wiesz jak się teraz ucieszyłam z tymi ewentualnymi rozdziałami. Masz wyczucie bo jestem w dołu po filmie, jeśli lubisz dramat to polecam perfect sister 2014 - jest lektor

      Usuń
    5. No fakt, w Twoim przypadku to będzie wyglądało nieco inaczej, ale ze znajomymi wciąż się możesz widywać. Nieco trudniej jest znaleźć taki termin, który wszystkim by odpowiadał, ale jak się chce, to się da :-)
      Dziękujemy ;-)
      Opis filmu brzmi nieźle. Wrzucę sobie do zakładek i pewnie kiedyś obejrzę.

      Usuń