Zmarszczyła czoło, rozbudzając się, ale było za jasno,
więc ledwo rozchylone powieki znów zamknęła. Tak bardzo nie chciało jej się
wstawać.
— Czy ja w ogóle
muszę wstać? — pytała samą siebie w myślach.
— E tam, nic się nie
stanie, jak pośpisz dłużej — odpowiedział jej wewnętrzny leń, z którym
zaraz się zgodziła.
— No to jeszcze
godzinka snu — postanowiła, powolutku tracąc kontakt ze świadomością.
— Itachi będzie
marudził, że jak zwykle za długo śpisz — odezwało się jej sumienie, lekko
ją rozbudzając.
Skrzywiła się, tak niewiele brakowało. Wystarczyło
wyłączyć myślenie, a nadal odczuwalne senne odrętwienie mięśni, pochłonęłoby ją
w krainę Morfeusza. Jednak szansa została zaprzepaszczona.
Uśnij, uśnij, powtarzała w myślach nadaremno. Eh, no cóż, już
po ptakach, za bardzo się rozbudziła. Jednak to nie powód, żeby od razu zrywać
się na nogi. Uznała, że poczeka aż Itachi zacznie się krzątać.
Leżała rozbudzając do końca zmysły, przy okazji nasłuchując.
Spodziewanego szumu wody z łazienki nie usłyszała. Za to do jej uszu dobiegło
nieznośne pikanie oraz kroki na korytarzu, wiele kroków i skrzypienie
metalowego wózka? Coś było nie halo. Ze zdumieniem pośpiesznie otworzyła oczy.
Jednak zaraz je zamknęła oślepiona nadmierną jasnością. Zamrugała parę razy,
próbując się przyzwyczaić.
Biały sufit. To pierwsze, co zobaczyła. Biały sufit? Przecież
w swoim pokoju nie miała białego sufitu. Itachiego coś pogięło i urządził nocne
malowanie? Nie moment! Ten charakterystyczny ostry zapach jednoznacznie
wykluczał możliwość przebywania w domu. Niechętnie zerknęła w obok na przypięty
woreczek z dożylnym podawaniem płynu. Westchnęła, zniesmaczona tym, że... Hm,
widok wielkiego okna z białą firanką poruszaną przez wiatr, kłócił się z
faktem, że u Kindersów sekcja szpitalna jest pod ziemią.
Gdzie ja jestem, pomyślała, ostrożnie podnosząc się, próbując
zignorować nieprzyjemne uczucie zesztywnienia mięśni oraz ich obolenia. Niestety,
jak na złość niczego konkretnego nie mogła sobie przypomnieć. Przed oczami
przesuwały się nieutożsamione chaotyczne obrazy, przypominające sceny wyjęte z
oglądanego filmu. Była pusta cela. Ciasny pokoik wypełniony shinobi, gdzie na
środku stało krzesło. Oślepiające światło i zarysy ludzi. Zdenerwowana Tsunade
za biurkiem. Krew na rękach. Ciało na stole operacyjnym. I do tego wszystkiego
przytłaczające uczucie strachu o… coś? Kogoś? Nic z tego nie rozumiała, a ostry
przeszywający ból głowy nie pomagał.
Zmarszczyła intensywnie brwi, usilnie próbując odtworzyć
ostatnie wydarzenia, kiedy nagle trybiki zazębiły się. Wytrzeszczyła przerażone
oczy.
— Sasuke — szepnęła lekko zachrypniętym głosem. — Sasuke —
powtórzyła pewniej, zrzucając z siebie kołdrę.
Nie bacząc na swój stan, zerwała się na równe nogi,
chaotycznym nieskładnym ruchem odrywając od klatki piersiowej przyssawki. Igły
nie wyjęła, bo na szczęście stojak na kroplówkę był na kółkach. Także
pochwyciła go za metalową rurę, ciągnąć za sobą.
W amoku wybiegła na korytarz, zwracając na siebie uwagę
pielęgniarek, które zbyt zaszokowane zaistniałym widokiem nie zdążyły
zareagować w porę. Keiko pognała ku windzie, zjeżdżając do recepcji, gdzie
dopadłszy do kontuaru, natychmiast zaczęła dopytywać o Sasuke. Kobieta za ladą
oniemiała, patrząc na pacjenta biegającego na boso z kroplówką w ręce. Zniecierpliwiona
brakiem odzewu sięgnęła po zeszyt. Przeleciała pospiesznie wzrokiem po stronach,
szybko odnajdując pożądane dane. I nim recepcjonistka zdążyła ocknąć się z
szoku, dziewczyny już nie było.
Higashiyama ignorując wszystko i wszystkich, włącznie z
krzyczącymi za nią pielęgniarkami, gnała ku celowi, które majaczyło w oddali.
Niewiele myśląc, z trudem wyhamowując na zakręcie, zawisła na klamce, wpadając
niczym tornadu do pokoju.
Itachi poskoczył, zrywając się na równe nogi, omal nie
krzyknąwszy. Najpierw usłyszał harmider za drzwiami, potem potężne uderzenie w
nie, a następnie coś wleciało do środka i natychmiastowo rozłożyło się na podłodze.
Z oszołomieniem patrzył na potarganą burzę kasztanowych włosów, rękę kurczowo
zaciskającą się na rurce od stojaka z kroplówką oraz wyeksponowane majtki,
które wymsknęły się spod szpitalnej koszuli. Model rozcięty na plecach,
zawiązywany tylko na troczki, raczej nie sprawdzał się w takich sytuacjach.
Aczkolwiek, kto przewidywał, że pacjent będzie wykładał się na brzuchu na
podłodze, ano nikt.
Keiko niezbyt przejęta upadkiem, poderwała się wręcz
błyskawicznie i odpadła do łóżka z nieprzytomnym Sasuke. Zamarła nad nim,
niepewnie wpatrując się w nadal lekko bladą twarz mężczyzny. Nie wiedziała, czy
wszystko z nim dobrze, czy truciznę udało się wyjąć, czy leży tu w krytycznym
stanie, powoli umierając. Wyciągnęła drżące dłonie, które zawisły w połowie
ruchu, jakby bała się go dotknąć.
Itachi potrząsnął głową, otrząsając się z tego
niespodziewanego widowiska. Ruszył ku dziewczynie, lecz nim zdążył, chociażby
musnąć jej ramię, do pokoju weszła rozjuszona pielęgniarka.
— Co to ma znaczyć?! — fuknęła na Keiko, goniąc ją od
recepcji. — Co pani sobie wyobraża?
Higashiyama dopadła do kobiety, zaciskając na jej fartuchu
palce.
— Co z nim? — pytała z autentycznym strachem w oczach, szarpiąc
ją za ubranie.
— Proszę się uspokoić.
— Keiko — wtrącił się Itachi, zwracając na siebie uwagę,
dzięki czemu dopiero go dostrzegła. — Jego stan jest stabilny, nic mu nie
zagraża. Wszystko przebiegło pomyślnie. Do siedmiu dni powinien odzyskać
przytomność.
— Dzięki bogu — jęknęła z ulgą. Całe napięcie z niej
uszło, przez co kolana ugięły się pod jej ciężarem i zjechała na podłogę.
Pielęgniarka patrzyła z dezaprobatą
na siedzącą na zimnych kafelkach dziewczynę.
— Proszę natychmiast wrócić do swojego pokoju. Który
numer?
Keiko otworzyła usta, aby odpowiedzieć, ale zaraz je
zamknęła. Nie miała pojęcia, gdzie się mieści jej pokój, ani nawet, na którym
piętrze. Wybiegła z niego w takim amoku, że na nic nie zwracała uwagę.
— Nie mam pojęcia — odparła cicho, lekko zawstydzona
niewiedzą.
Kobieta ciężko westchnęła.
— Nazwisko proszę.
— Higashiyama Keiko.
— A to pani — mruknęła z takim zrozumieniem, jakby to
wszystko tłumaczyło. — Proszę za mną — poleciła, pomagając dziewczynie dźwignąć
się na nogi.
— Keiko poczekaj — zawołał Itachi, podchodząc do niej i
poprawiając zadarty materiał koszuli, który znów odsłaniał pośladki. — Pójdę z
tobą — dodał, kiedy zniecierpliwiona pielęgniarka ponaglająco machnęła na nich
ręką.
W trójkę opuścili pokój Sasuke udając się do windy. Keiko
spokojnie kroczyła, ciągnąc za sobą stojak. Nadal nie zważając na to, że idzie
na bosaka, pewnie stawiała kroki, a na jej ustach znów zagościł uśmiech. Teraz
kiedy miała pewność, że już mu nic nie grozi, mogła zaznać spokoju.
Tak się tym zamartwiała, że wczoraj — o ile to faktycznie
było wczoraj, nie wiedziała, ile spała — zapomniała opaść z sił. Dosłownie,
transport kogoś na taką dużą odległość powinno, doszczętnie pozbawić ją energii
doprowadzając do omdlenia. Jednak umysł przesiąknięty strachem o Sasuke
blokował wszystko, uczucie zmęczenia, ból, pragnienie, głód. Nie odczuwała
niczego takiego, jakby tego nie potrzebowała, co było złudzeniem. Ledwo
trzymała się na nogach i tylko za sprawą silnego poczucie winny nie padła jak
długa. Mało tego potrafiła jeszcze zdać Tsunadzie dokładny raport. Jednak
podczas niego, kiedy zaczęła kasłać krwią i omal nie zabrudziła dokumentów,
kobieta wywaliła ją za drzwi, wzywając lekarza. Pamiętała wstępne badania, ale
to, co się działo później, rozmywało się, zupełnie jakby urwał jej się nagle
film. Prawdopodobnie podano jej środki uspakajające i nasenne, po których
zwyczajnie odpłynęła.
Zmarszczyła na chwilę brwi, zastanawiając się, czy Josuke
już wie, że wróciła do Konohy. Lekko spochmurniała na myśl o jego wściekłości.
W końcu wybyła sobie ot tak, nie informując nikogo z Kindersów, nawet Kaoru o
niczym nie wiedział. Oj dopiero teraz zdała sobie sprawę z poziomu ochrzanu,
jaki zbierze.
Idący obok Itachi, właśnie wewnętrznie ubolewał nad zachowaniem
Keiko. Nie, żeby miał jakieś obiekcje do tego, że się troszczy o jego młodszego
brata, ale powinna także mieć na uwadze swoje zdrowie. Sama pewnie również
brała czynny udział w walkach, a samo przetransportowanie Sasuke musiało
kosztować ją wiele wysiłku. Pamiętał, jak wracając z Suna przy ich pierwszej misji,
także wykorzystała tę technikę i jak wówczas od razu straciła przytomność,
przeciążając organizm. A wczoraj nie dość, że czekała pod drzwiami obwiniając
siebie to jeszcze przeprowadzała rozmowę z Hokage.
Zresztą nadal nie wymazał z pamięci jej łez, do których to
doprowadził właśnie Sasuke. Liczył na to, że nigdy nie będzie mu dane ich
oglądać. Niestety los chciał inaczej. Zmusił go do zobaczenia, jak jego młodszy
brat zrujnował wewnętrzną siłę dziewczyny. Keiko mimo nadmiernego okazywania
emocji i skłonności do impulsywnego reagowania, nie była kimś, kto płacze, tym
bardziej publicznie. Jednak wtenczas słone krople ciepły ciurkiem po policzku,
a usta wykrzykiwały słowa, które w normalnych okolicznościach nie ujrzałyby
światła dziennego.
Zacisnął na chwilę powieki. Naprawdę nie chciał widzieć
zapłakanej dziewczyny. A jeśli już to musiałoby nastać, wolałby inną sytuację,
inny powód oraz bez udziału Sasuke. Niby wiedział, że nie ma podstaw do złości,
tym bardziej zazdrości, ale jednak mimo wszystko nieprzyjemne ukucie nie
chciało zniknąć, bo znów ktoś był ważniejszy. U Keiko nigdy ona nie stała na
piedestale, zawsze olewała siebie na rzecz przyjaciół, lecz po raz kolejny na
liście priorytetów stanął Sasuke. W trosce o niego zignorowała swoje zdrowie,
przemierzając szpital na bosaka z kroplówkę w ręce, aby tylko dowiedzieć się,
czy nic mu nie jest.
Może to i głupie, może i bez sensu, a nawet może i złe,
ale chciałby częściej być na szczycie listy, aby i o niego się tak zamartwiała.
Faktycznie to było idiotyczne. Niechciana zbłąkana kretyńska i samolubna myśl,
która jak na złość nie chciała go opuścić. Przecież nie był zazdrosny, przecież
wszystko rozumiał, tylko, czemu to uczucie nie chciało odejść?
Pokręcił głową, odpędzając przykre rozmyślania i zerknął
na Keiko, która szła obok z lekko przygnębioną miną. Właśnie otwierał usta, aby
zapytać o samopoczucie, kiedy pielęgniarka zagrodziła mu drogę.
— Przepraszam, ale proszę poczekać na zewnątrz.
Nie mógł się sprzeciwić, bo nie miał tu nic do gadania,
grzecznie usiadł na krześle, obserwując wejście do pokoju, przez które niedługo
później wszedł mężczyzna w białym fartuchu i stetoskopie zawieszonym na szyi.
Zbyt długo nie musiał czekać. Piętnaście minut później
wyszła stamtąd Keiko przebrana w swoje ciuchy, zapewniając, że będzie o siebie
dbać. Ta już gdzieś słyszał ten olewacki ton głosu, który ewidentnie wskazywał
na to, że wypowiedziane słowa, były tylko po to by były. Westchnął cichutko,
odhaczając w głowie kolejny obowiązek: pilnować Keiko, aby dbała o siebie. Lecz
długo niedane mu było rozmyślać, bo zaraz dziewczyna rzuciła mu się na szyję.
— Tęskniłam — wyjaśniła. Ja też, chciałby rzec, lecz słowa
te jakoś grzęzły w gardle, mimo iż były prawdziwe. Także tylko nieznacznie
uniósł kąciku ust, muskając policzek w subtelnej pieszczocie. — Bardzo byłeś
zły za zniszczenie rozpiski? — zagadała, ciągnąc go wzdłuż korytarza,
przypominając sobie o pracy, jaką włożył w ustalenie podziału obowiązków.
— Owszem — potaknął, zastanawiając się, czy dla lepszego
efektu nie dodać, jak diabli. To
także byłoby prawdą, gdyż dawno na nic nie był tak rozzłoszczony. Jednak to
teraz mało istotne, wrócili żywi, więc niczego więcej nie trzeba. No może
jeszcze unormowania stosunków między wioskami, trzepnięcia Sasuke w ten durny
łeb, jego powrotu do pełnego zdrowia i zrobienia wykładu Keiko o tym, że
najpierw ma dokładnie przemyśleć każdy pomysł, a potem dla bezpieczeństwa go
nie realizować.
— A Hokage jak to zniosła?
— Koszmarnie.
— Taa, coś o tym wiem — mruknęła, przypominając sobie jej
wściekłą minę.
Jeszcze chwilę rozmawiali o tym, co się działo w wiosce,
po ich wyruszeniu, aż stanęli pod drzwiami do pokoju Sasuke. Keiko weszła tym
razem, jak człowiek, normalnie nie wywarzając drzwi i nie wywijając orła na
kafelkach. Ze smętnym wzrokiem podeszła do łóżka, obserwując lekko bladą twarz
nieprzytomnego.
— Wiesz, że to miałam być ja — szepnęła, kładąc swoją dłoń
na jego i nieznacznie zaciskając palce. Była delikatnie chłodna, bez życia oraz
czucia, bezwładna. Myśląc o tym, mocniej zamknęła pięść, jakby chciała, aby to
poczuł.
— To nie twoja wina — zapewniał, lecz dziewczyna szybko
zaprzeczyła gwałtownym ruchem głowy.
— Moja. Nie potrafiłam wygrać, a Sasuke mnie osłonił przed
atakiem i dlatego został zraniony zatrutym ostrzem. Gdybym tylko nie wpadła w tę
głupią technikę.
Zacisnęła powieki, odwracając ze wstydem głowę. Gdyby była
lepsza, to nic takiego by się nie wydarzyło. Gdyby tylko potrafiła sobie
poradzić. Gdyby umiała… Powtarzała w myślach, jednak prawdą było to, że niewiele
mogła poradzić, styl błyskawicy był jej słabością, z którą zawsze przegrywała.
Nie znosiła tego, nienawidziła wręcz i za każdym razem odczuwała wściekłość,
ilekroć tylko dawała się pokonać za jego pomocą. Aczkolwiek, co można było
poradzić na to, że ciało ludzkie, jak i woda przewodzą prąd? Nic, takie są
prawa natury i już.
— Keiko — zaczął łagodnie, kładąc jej dłoń na ramieniu. — Nie
powinnaś siebie obwiniać. W końcu pomogłaś mu, w porę przenosząc do Konohy.
Gdybyś to ty została ranna, nikt nie byłby w stanie tego zrobić.
Zamyśliła się na chwilę, wsłuchując w pikającą aparaturę,
drażniącą swoim nieznośnie wysokim monotonnym dźwiękiem.
— Niby ta. Chociaż ja bym nie zgrywała macho i od razu
powiedziała, że tracę czucie, więc mogliby zareagować szybciej.
— Z pewnością, ale wówczas to jeszcze byście tkwili w
Suna, a tak już tu jesteście. Dzięki czemu mogliście przekazać Hokage recepturę
na antidotum dla Haniko.
— Prawda, z tym się nie da dyskutować. Ej, chwila, skąd
wiesz o tym? — zainteresowała się, spoglądając na niego kątem oka.
— Tsunade mi powiedziała. Także o twoim milczeniu. Wiesz
ona jest Hokage powinnaś…
— Nie złamię danego słowa — odparła machinalnie, wcinając
się mu w zdanie. — Takie mam zasady i koniec. Obiecałam coś przyjacielowi i
nawet na torturach mnie nie złamią — wyjaśniła dobitnie.
Itachi cicho westchnął, dziękując w duchu, że Piąta jest
rozsądną kobietą. Z pewnością reszta Kage chciałaby siłą, natychmiast wyciągnąć
z Keiko tak ważą rzecz. Zwłaszcza że ukrywa ją przed przełożonym, co jest zabronione.
Shinobi bezwzględnie muszą mówić prawdę, całą prawdę i tylko prawdę w obliczu
Hokage. Takie były zasady, które dziewczyna postanowiła zignorować, stawiając
przyjaciela ponad nadrzędną władzę wioski.
— Mówisz, że to dobrze, że potoczyło się to tak, a nie
inaczej? Nie powinnam martwić się tym, że… No wiesz, powinno być na odwrót? —
zapytała, po krótkiej chwili ciszy.
— Tak. Co się stało, to się nie odstanie. A jak już
mówiłem, dzięki temu można pomóc Haniko. Poza tym jemu nic już nie jest.
Niedługo wróci do nas.
Już… Jednak horror, który przeżywał wczoraj, był nie do
zniesienia. Przeraźliwe pełne bólu krzyki brata, wyryły mu się w pamięci.
Prześladowały go całą noc, nie dając zmrużyć oczu, chociażby na chwilę. Te wrzaski,
jakby z dna piekieł, rozrywały jego serce, kawałek po kawałku w agonalnych
bólach.
— Ech, niech on się tylko obudzi, to mu wybiję takie
głupie pomysły z głowy — rzuciła pewnym głosem, dźgając go palcem w klatkę
piersiową, rozmywając dotychczasowe rozmyślania Itachiego. — Słyszysz. Jeszcze
raz będziesz mi jakieś durne przemowy uskuteczniał, to ci kości porachuję —
groziła, ale nieznaczny uśmiech zdradzał, że wcale tak naprawdę się nie złości.
— Wracaj szybko do zdrowia — szepnęła, zaciskając palce na jego dłoni.
***
Odłożyła papiery, zapadając się głębiej w fotel. Chwilę
jeszcze niechętnie patrzyła na rozłożone na biurku kartki, nim wprawiła
siedzenie w ruch obrotowy, odwracając się twarzą do okna, które miała zwykle za
plecami.
Piękny błękit nieba upstrzony pierzastymi chmurami, niestety
nie absorbował na tyle, aby usunąć gniewny wyraz twarzy, uspakajając nerwy. Ze
ściągniętymi brwiami obserwowała majaczące w oddali mury Konohy, w duchu klnąc
na dwójkę nierozgarniętych shinobi.
To, co dostała, nie było oczekiwanym rezultatem. Wprawdzie
cieszyła się, że udało im się pozyskać recepturę, ale… W międzyczasie dopuścili
się licznych przestępstw, które skutecznie nadszarpnęły dobre stosunku pomiędzy
krajem Ognia i Wiatru. Wypracowywany w pocie czoła sojusz, ciągnące się latami negocjacje,
stanęły właśnie pod znakiem zapytania. Sama dobra wola Kazekage nie wystarczy,
aby uspokoić wzburzone społeczeństwo, ciągle pamiętające czasy Trzeciej
Wielkiej Wojny Shinobi.
Cmoknęła, zagryzając paznokieć na kciuku, jeszcze bardziej
zbliżając brwi. Sprawa wyglądała poważniej, niż zakładała. Przecież byli
profesjonalistami, nie powinni dać się złapać, a tymczasem nakryto ich, jak
szczeniaków na gorącym uczynku.
Przeszperali akta medyczne, zostali wplątani w dwa trupy i
nagle odkryli wielką sieć podziemnych korytarzy, będącą wspaniałym reliktem
wielkiego Orochimaru. Na domiar złego ten relikt wcale nie był tak opuszczony,
jak powinien.
— Przepraszam, herbata dla pani — usłyszała.
— Postaw na stole Shizune — mruknęła, nie odwracając się
do asystentki. Nawet nie rejestrując, kiedy weszła do gabinetu.
Kobieta wniosła kubek, odstawiając go koło dokumentów, przysłanych
dzisiejszego poranka z Suna. Spojrzała na kopię szczegółowych zeznań,
skrupulatnie spisanych przez tamtejszych shinobi, co jej przypomniało o czymś.
— Wysłać do Josuke polecenie dostarczenia dokładnego
raportu?
— Nie za szkodzi — rzuciła niebyt przekonana. W końcu
Keiko zarzekała się, że tylko Sasuke może wyjawić prawdę. — Może on coś z niej
wyciągnie — dodała, odwracając się w stronę biurka.
— Oczywiście, już to robię.
Tsunade sięgnęła po herbatę, odruchowo zerkając na
papiery. Wyjaśnienia Higashiyamy były identyczne z Uchihą i podobne z Endo.
Cała trójka zgodnie zatuszowała parę szczegółów. A może Akihito przy tym nie było?
W każdym razie obecnie niewiele można było zdziałać, póki Sasuke nie odzyska
przytomności, sprawa nie ruszy z miejsca.
Odstawiła kubek, wychylając się po długopis. Mogła jedynie
zapewnić Gaarę, że wczorajsze zeznanie Keiko pokrywa się z tym uzyskanym od
niego i wyrazić chęć współpracy w wyjaśnieniu sprawy oraz zadeklarować gotowość
do poniesienia konsekwencji. W obecnej sytuacji to trochę za mało.
***
— Naprawdę musisz tam teraz iść? — dopytywał niechętnie.
Wolałby, aby jednak odpowiedziała nie
i wróciła z nim do domu. Wprawdzie rozumiał, że od razu po misji należy zdać, chociażby
krótki ustny raport przed przełożonym, ale jak ona tam wejdzie, to szybko nie
wyjdzie. Nie mógł wyjawić, że wie o przygotowanej karnej kampanii, bo musiałby
wówczas przyznać się też do bójki z Kaoru, a to wolał przemilczeć.
— Nic na to nie poradzę — powtarzała któryś już raz. Tym
jednym zdaniem zbywając wszystkie jego argumenty. — Wiesz, że mnie tutaj długo
trzymać nie mogą. — Wskazała za siebie na budynek szpitala, z którego właśnie
wychodzili. — Muszę iść do Nerina na rekonwalescencję.
Itachi spojrzał na nią bacznie, na chwilę się zatrzymując.
— No, co? — mruknęła lekko oburzona. — Ja też znam trudne
słowa.
— Nie wątpię — odpowiedział lekko nieobecnym głosem. —
Jednak czy to nie…
— Itachi — zawołała kobieta, machając do niego ręką.
Nie pomylił się. Zatrzymał się nie, dlatego że Keiko zaskoczyła
go poważnym słowem, ale z powodu Mikoto zbliżająca się w ich stronę.
— O twoja mama — wyjaśniła dziewczyna, odwracając się.
Itachi nie odpowiedział, tylko sprężystym krokiem ruszył w
jej stronę.
— Wracasz od brata?
— Tak. Nadal nie ocknął się, ale lekarze zapewniają, że
nic mu nie grozi, a jego stan jest stabilny.
— Całe szczęście. Słyszysz mała, twojemu tacie nic nie
jest — zagadała do wózka, patrząc w czarne oczka Sumire, która grzecznie leżała
opatulona kocykiem na tak zwanego naleśnika. Mężczyzna nieznacznie zajrzał do środka,
upewniając się w przekonaniu, że Mikoto rozpieszcza wnuczkę. Tego różowego
delfinka wcześniej nie widział. A skąd wiedział, jakie zabawki ma Sumire? O tym
wolałby zapomnieć, ale niestety to nie takie łatwe. Wówczas dowiedział się
również, że Fugaku jest wyjątkowo cwany.
To było, kiedy Mikoto wyszła na chwilę z domu do sąsiadki
pozostawiając Sumire i Kinari pod opieką męża. Tylko na momencik, na drobne
dziesięć minutek. Pech chciał, że te drobne dziesięć minutek dawno się
skończyło, a po kobiecie nadal nie było śladu. Fugaku wpadł na genialny pomysł
i zadzwonił do Itachiego, wzywając go w trybie natychmiastowym. Ten
zaniepokojony pognał, co tchu do rodzinnego domu, obawiając się strasznych
wieści. Jednak zamiast tego dostał wymigującego się ojca od opieki nad dziećmi.
Dosłownie minął go w drzwiach, oznajmiając, że ta straszliwie pilna sprawa to
właśnie to, że on musi koniecznie w trybie nagłym wyjść do pracy i nie miał, z
kim zostawić dziewczynek. Itachi nie zdążył zaprotestować, ba nawet otworzyć
ust, a Fugaku już nie było. Na nieszczęście Kinari była w zabawowym nastroju,
więc musiał siedzieć i ją pilnować. Między innymi, dlatego poznał wszystkie
zabawki siostry oraz te kilka, które Sasuke zapakował dla Sumire.
Szybko odgonił powracające wspomnienia, zamykając na
trochę dłużej powieki. Po ponownym ich otworzeniu zorientował się, że został
wykluczony z rozmowy.
— Oj nie jest aż tak trudno, Sumire to kochane grzeczne
dziecko, więc tym się nie przejmuj.
— No to się cieszę. A jak po wczorajszym pan zrzęda?
— Słucham? — Spojrzała na nią zaskoczona, lecz po chwili
zrozumiała. — Nic mu nie jest, chociaż ostatnio często zamyka się w gabinecie.
W sumie zawsze często tam przesiadywał, ale tym razem robi to jeszcze częściej.
Albo wychodzi do pracy, rzekomo w pilnej sprawie.
— Może to jego kącik zadumy — zażartowała.
— Z pewnością.
— No, a on to ma, nad czym dumać.
— Może trochę — poparła ją nieśmiało, nie chcąc teraz
przed Keiko wywlekać rodzinnych problemów, mimo iż była świadoma tego, że
dziewczyna z pewnością wiele wie. W końcu część niechwalebnych decyzji męża
odbiła się i na niej. — A byłeś kochanie u Haniko? — zagadała do syna,
przerywając krótkie milczenie.
— Tak. Na razie bez zmian, ale mają już receptę na
antidotum. Tylko jego przygotowanie trochę trwa.
— Rozumiem — mruknęła, lekko smutniejąc.
— Ej chwila — rzuciła Keiko, łącząc parę faktów. — Chcesz
mi powiedzieć, że odwiedziłeś Haniko, potem Sasuke i na końcu miałam być ja? W
ogóle to ty miałeś za miar do mnie zajrzeć? — zapytała z pretensją, krzyżując ręce.
— Tak oczywiście — zapewniał, ale dziewczyna niezbyt mu
wierzyła, bo spojrzała podejrzliwie. — Nie wiedziałem, że jesteś w szpitalu —
przyznał się, chociaż niechętnie. — Byłem przekonany, że od razu poszłaś do
Nerina.
— A miałeś, chociaż zamiar się tam udać, dopytać, co ze
mną? Jak już odwiedzisz wszystkich innych.
— Oczywiście.
Aczkolwiek rozważał też, czy nie lepiej
by było zadzwonić do Fumiko, niż pokazywać się tam osobiście, ale do tego się
nie przyzna.
— No rozumiem, że brat ważniejszy, ale
Haniko też? — Skrzywiła się ostentacyjnie.
— Nie przejmuj się tym — pocieszała ją
Mikoto. — On…
— Ma czasami niewłaściwe priorytety —
dokończyła za nią. — Coś o tym wiem — dodała smętnie, na co kobieta posłała
synowi karcące spojrzenie.
Tak samo, jak ty, pomyślał, lecz tego
już nie powiedział.
— Wiesz mamo, będziemy już powoli szli —
oznajmił, próbując się wymigać od dalszej konwersacji i pociągnąć za sobą
dziewczynę.
— No tak oczywiście, ale Keiko mam
nadzieję, że już się nie obwiniasz. To naprawdę nie twoja wina, wręcz
przeciwnie, pomogłaś mu — tłumaczyła, ściskając ją za rękę.
Uśmiechnęła się miło: — Spokojnie już mi
częściowo przeszło. Nie zupełnie, ale jest lepiej.
— Mam nadzieję, bo to było naprawdę
zbyteczne. A w ogóle to zapraszam na obiad. Odkąd obaj synowie się wyprowadzili,
to tak rzadko nas ktoś odwiedza. Jesteś zawsze mile widziana, więc wpadaj
czasami.
— Nie ma sprawy, z miłą chęcią zajrzę,
jak tylko będę mogła.
— Dobrze mamo to pomogę ci z tym wózkiem
i będziemy się już zbierać — zakomunikował, kiedy powolnym krokiem podeszli do
schodów. Już nawet schylił się, aby chwycić za ramę, lecz Mikoto go
powstrzymała.
— Nie trzeba, tam jest specjalny podjazd
— wyjaśniła, wskazując palcem spiralę prowadzącą pod drzwi wejściowe. To go
zaskoczyło. Tyle razy już tutaj bywał, a jakoś nigdy podjazd nie rzucił mu się
w oczy, nawet nie zwracał na niego uwagi. Może, dlatego że nie był mu
potrzebny? Kiedy czegoś nie używasz, to nie zauważasz tego.
— Rozumiem, w takim razie będziemy już
szli. Do zobaczenia.
— Papa.
— Do zobaczenia. — Odmachała Keiko i
zaraz odwróciła się, popychając wózek ku podjazdowi.
***
Spojrzała niepewnie, wręcz z obawą na
szyld nad drzwiami. Piękny majestatyczny węzeł symbolizujący organizację.
Chluba i duma jej członków, a jednak Keiko chyba pierwszy raz bała się pod nim
przejść.
— Będzie dobrze — zapewniał, kładąc dłoń
na ramieniu. Zwykłe kłamstwo na dodanie otuchy. Przecież dobrze wiedział o
karnej kompanii, która ją czeka.
— Ta z pewnością — mruknęła niezbyt
przekonana, odwracając się do drzwi plecami i spoglądając na Itachiego. — No to
chyba będę musiała iść. Komórki nie mam, więc nie będę miała, jak z tobą pisać.
— Możemy po nią teraz pójść —
zaproponował, chcąc odwlec pożegnanie. W końcu, jeśli tam wejdzie, to szybko
nie wyjdzie, był tego świadom.
Zaprzeczyła ruchem głowy: — Nie trzeba.
Znając Nerina wsadzi mnie do kapsuły hydratacyjnej, a tam i tak nie mogę mieć
komórki.
— To na jak długo znikasz?
— W szpitalu mnie podleczyli, więc
sądzę, że na jakieś dwa dni? Chyba, może w sumie nie wiem, nie znam się na tym.
— Rozumiem — mruknął cicho, mocniej
zaciskając palce na jej dłoni.
— To tylko parę dni, nie rób takiej miny
— pocieszała, uśmiechając się uroczo.
Niestety to niewiele dawało. I naprawdę
marzył tylko o tym, aby wreszcie wszystko się unormowało, a Keiko w końcu była
obok. Pomijając fakt, że martwiło go to, co kryje się za złowieszczymi słowami karna kompania.
— Ej — zawołała, kołysząc ich
splecionymi dłońmi. Odwzajemnił nieznacznie mimikę, rozglądając się po okolicy.
Miał ochotę ją mocno przytulić i ucałować, jednak należał do ludzi, którzy nie
uznają okazywania sobie czułości publicznie. Trzymanie za ręce, czy delikatny
uścisk, to wszystko, co tolerował, no w ostateczności skromne muśnięcie
policzka, też by uszło, ale coś poza tym, zdecydowanie nie.
Dlatego dostrzegłszy wysoki stojak
reklamowy, ruszył w jego kierunku, ciągnąć dziewczynę za sobą. Niewielka
przestrzeń pomiędzy nim i ścianą budynku była absolutnie nie romantyczna, ale
dawała odrobinę prywatności, o którą mu chodziło. Przysunął Keiko bliżej, czule
całując.
— Chyba ktoś tu bardzo tęsknił —
zagadała, słodko się uśmiechając, nadal trzymając ręce zarzucone na jego szyję.
— Przede wszystkim bardzo się martwił —
sprostował, niezbyt chętnie podchodząc do wizji przyznania się do tęsknoty.
— Najgorsze już za nami — zapewniła, ale
zaraz zmarszczyła brwi — albo przed nami. Zależy jak Josuke będzie wściekły.
Sasuke ma łatwiej, Hokage raczej niewiele wymyśli. Może wpaść jedynie na
zawieszenie go w prawach na jakiś czas, ale on i tak teraz będzie wracał do
sił, więc to żadna kara.
— Jakoś to będzie. — Pogładził ją po
włosach, znów całując.
— A gdzie twoja zasada, żadnych buzi
publicznie? — zapytała, unosząc znacząco brew. — Przyznaj, że bardzo tęskniłeś
— nalegała, pukając go palcem w mostek.
— Nie ma mowy — rzucił, muskając wargami
policzek, wyciągając ich za reklamy.
— Jak tam chcesz, ale ja i tak swoje
wiem — zapewniała, skocznym krokiem zbliżając się z powrotem pod schody
prowadzące do organizacji.
— Keiko! — usłyszała krzyk i nim zdążyła
rozejrzeć się za znajomym głosem, została mocno przytulona. Nawet trochę zbyt
mocno, bo coś ją zabolało. — Rany boskie tak się martwiliśmy. Nic ci nie jest?
Dawno wróciłaś?— dopytywał, oglądając dziewczynę ze wszystkich stron.
Nieprzychylnie zerkając na Itachiego, wręcz posyłając mu wrogie spojrzenie.
— Isamu — zawołała, na nowo przytulając
się do przyjaciela. — Spokojnie nic mi nie jest. Dopiero wyszłam ze szpitala i właśnie
zmierzałam grzecznie prosto w paszczę lwa — wyjaśniła, odsuwając się o kilka
kroków.
— Trafne określenie. Josuke był mega
wściekły.
— Oj.
Spojrzała za Orinoke na drzwi siedziby z
jeszcze większą obawą niż chwilę wcześniej.
— Ale z pewnością się ucieszy, że
wróciłaś cało. Będzie dobrze — zapewniał, obejmując ją ramieniem. — Choć. —
Pociągnął ją na stopnie, obdarzając Uchihę wrednym uśmiechem. Jednak nie wyszło
tak, jak chciał. Keiko wyrwała się i zawróciła przytulając się do Itachiego.
— Do zobaczenia w domu.
— Do szybkiego.
Spojrzał jej głęboko w oczy, delikatnie
odgarniając kosmyki włosów z twarzy. Uśmiechnęła się uroczo, muskając jeszcze
policzek na pożegnanie, nim odbiegła do Isamu, mierzącego parę chłodnym
spojrzeniem.
— Papatki. — Pomachała mu, znikając za
drzwiami.
***
— A jak to zniósł Kaoru? — dopytywała,
idąc z Isamu korytarzem, prosto pod drzwi Josuke.
— Koszmarnie, więc licz się z dogłębną
pogadanką.
— O rany — jęknęła cierpiętniczo.
— No, to powodzenia — oznajmił, klepiąc
ją po plecach, kiedy zatrzymali się przed gabinetem przywódcy. — Poczekam tu i
zawiadomię Kaoru, że wróciłaś. Pewnie wyleguje się w łóżku albo gra.
— Okej, dzięki — mruknęła, niezbyt
zważając na to, co mówił.
Z lękiem wpatrywała się w solidne drzwi.
Nie ma odwrotu, musi to zrobić. Przecież była na to cały czas gotowana, chyba.
No przecież powinna być. To nic strasznego, tylko złożenie raportu przed
przełożonym. Ta, tylko że ten raport dotyczy samowolnej misji, na którą poszła
sobie ot tak bez żadnego pozwolenia.
Przełknęła głośno ślinę i biorąc potężny
wdech, zapukała.
— Wejść.
Skamieniała. Głos był podirytowany, co
nie wróżyło dobrze. No i zastała Josuke w gabinecie. Zwykle chodził po
organizacji, unikając tego pokoju, aby nie musieć zbyt wiele pracować.
— Wejść!
Niemalże podskoczyła. Raz kozie śmierć,
nacisnęła klamkę, wchodząc do środka.
— O co chodzi? — mruknął posępnym
głosem, nie podnosząc wzroku znad dokumentów, które podpisywał.
— Em, dzień dobry? — zapytała nieśmiało,
zamykając za sobą drzwi i postępując do przodu.
— Keiko? — Poderwał głowę, niepewny czy
dobrze widzi. Wiadomości z gabinetu Hokage jeszcze nie odczytał. Leżała sobie
spokojnie na biurko wraz ze stertą przekazanych do wypełnienia misji, czekając
na swoją kolei. — Keiko — powtórzył, ucieszywszy się na jej widok, lecz zaraz
jego mina stężała. — Keiko! — warknął, uderzając otwartymi dłońmi w blat.
— Przepraszam — rzuciła natychmiast,
kłaniając się w pas. — Ja naprawdę przepraszam. Solennie przepraszam —
zapewniała.
— Ja ci kurwa dam przepraszam — cedził
przez zaciśnięte zęby, podnosząc się. — Coś ty sobie kurwa myślała, co?! —
fuknął, potrząsając dziewczyną. — Ty cokolwiek masz w tej pustej łepetynie. —
Zdzielił ją w tył głowy, na tyle mocno, że syknęła i złapała się za obolałe
miejsce. — Spowiadaj się i to natychmiastowo! Liczę, że misja przebiegła gładko.
Otworzyła usta, ale po kolejnym jego
zdaniu zamknęła je, kuląc się w sobie.
— No gadaj — ponaglił, opierając
pośladki o rant biurka i krzyżując ręce. Jednak Keiko milczała, jak zaklęta
wpatrują się w czubki swoich butów. — Co poszło nie tak? — dopytał
zrezygnowanym głosem.
— To w sumie nic takiego — skłamała
cichutkim głosem, nadal nie podnosząc wzroku.
— No mów — mruknął zniecierpliwiony.
***
— Wejść — krzyknął, usłyszawszy pukanie.
— Panie kapitanie oto przygotowany tekst
do akceptacji — oznajmił, wchodząc sprężystym krokiem. — Media proszą o
dostarczenie go jeszcze dziś, aby zdążyli zamieścić informację w gazecie, zanim
ona pójdzie do druku — tłumaczył, wręczając Fugaku papiery.
— Chodzi o sprawę tej młodocianej szajki
złodziei, co zostali ostatnio aresztowani? — dopytał, pobieżnie przeglądając
tekst.
— Tak.
— Rozumiem. Zaraz się tym zajmę. Przy
okazji, nie dostałem jeszcze raportu od Korpusu Śledczego, co z nim?
— Wydawało mi się, że przynosiłem od
nich papiery — oznajmił lekko niepewnym głosem, marszcząc czoło i pośpiesznie
przerzucając kartki w kalendarzowym notatniku.
— Dostarczyłeś tylko raport odnośnie
postępu nad rozpracowywaniem kanału przerzutowego. Mnie chodziło o raport z
całokształtu pracy za ostatni miesiąc.
— Rozumiem. Zaraz to wyjaśnię —
zapewnił, kłaniając się i opuszczając gabinet.
Fugaku jeszcze chwilę patrzył na
zamknięte drzwi, nim powrócił do przerwanej pracy. Jednak szybko ją zaniechał,
dokładając pióro wraz z niepodpisaną kartką. Starał się ogromem pracy zagłuszyć
własne myśli, znaleźć sobie tyle roboty, aby nie mieć czasu na rozmyślania.
Niestety nie wychodziło. Nie umiał pozbyć się krążących po głowie wątpliwości i
natrętnych pytań bez odpowiedzi.
Rozmasował nasadę nosa, krótko
wzdychając. Wydarzenia w szpitalu nie dawały mu spokoju. Nie potrafił wytłumaczyć,
dlaczego pomógł Sasuke. Przecież to były syn, któremu powinien życzyć jak
najgorzej, a tymczasem on go ratuje z własnej nieprzymuszonej woli. Nie
rozumiał tego, a może nie chciał?
To prawda, obawiał się odpowiedzi na to
pytanie. Stanięcia przed faktem dokonanym, zaprzeczenia swoim ideałom i słowom.
Wykluczył go, odtrącił oraz przekreślił, jaki da przykład, jeśli teraz przyzna
się, że to był błąd. Jest w końcu przywódcą klanu Uchiha, w jego słowniku nie
istnieje zlepek słów, popełniłem błąd,
on się nie myli.
Dlatego nie chciał o tym rozmyślać.
Świadomie i nie, uciekał przed prawdą, która mogłaby być zbyt wyniszczająca.
Zaprzeczenie własnym słowom zachwiałoby autorytetem, dałoby innym możliwość
podważania jego decyzji. Do tego dopuścić nie może! Nie w obliczu szykowania
się do kolejnego zamachu.
Co by się nie działo, będzie trwał przy
swoim! Ale czy to na pewno słuszne? Przecież…
Zacisnął mocno pięści, aż knykcie
pobielały. Nie! Nie będzie tego roztrząsać. Wtedy w szpitalu to był odruch.
Pomógł synowi, który się od niego odwrócił, udowadniając tym, że jest ponad to.
Wykazał się szlachetną postawą, pokazując swoją wielkoduszność i nic więcej. W
tym wszystkim nie było żadnego ukrytego dna, drugiego znaczenia, a tym bardziej
jakiegoś wyimaginowanego przyznania się do błędu wychowawczego. Sasuke sam
wybrał swoją drogę, do której on w żadnych wypadku się nie przyczynił. Itachi
zachowuje się, jak należy, więc to nie kwestia wychowania.
Zresztą on nie ma czasu na takie
dyrdymały. Musi kierować policją i ma bardzo, ale to bardzo dużo pracy. Z tym
postanowieniem sięgnął po pióro, wracając do podpisywania dokumentów.
***
— I to jest kurwa nic takiego! —
wrzasnął, kiedy Keiko skończyła zdawać relację z misji. Oczywiście zgrabnie
omijając prawdę o tym, jak to się stało, że uzyskali recepturę dla Haniko.
Dziewczyna skuliła się, niemalże
zupełnie wciskając głowę w ramiona.
— Kurwa! — zaklął już po raz n-ty,
uderzając dłonią w biurko, co spowodowało, że Higashiyama lekko podskoczyła w
miejscu. Oj dawno nie widziała Josuke tak wściekłego.
— Ale…
— Jakie, ale! — fuknął. — Zawaliłaś po
całości. Co to ma znaczyć, że dałaś się złapać ludziom Hokage?! Jesteś
Kindersem piątego stopnia, czy nie?! — Zwiesiła mocniej głowę. Tsunade wczoraj
była łagodniejsza, a może jej słowa mniej ją ruszały? — Dać się jak gówniarz
złapać za rękę na gorącym uczynku — lamentował. — Gorzej się już nie dało. I co
to było, że nie mogłaś sobie poradzić z jednym przeciwnikiem i ten padalec
musiał cię ratować?
— To była technika błyskawicy, więc…
— A gówno mnie to obchodzi. Dałaś ciała,
na czymś tak banalnym, że nawet nasi rekruci by sobie lepiej poradzili! A
podobno reprezentujesz najwyższy poziom. Jak… — urwał, napotykając pełne łez
oczy dziewczyny. Przesadził i to nieźle, miał tego stuprocentową pewność.
Westchnął ciężko, podchodząc do okna,
starając się uspokoić.
— Naprawdę przepraszam. Ja wiem, że to
było złe po całości, ale…
— Trochę się zagalopowałem — mruknął
niewyraźnie. — To nie były standardowe warunki pracy. Nie mogłaś w sposób
zwyczajowy eliminować przeszkody, a tym bardziej po prostu wykończyć pościg —
mówił, nadal stojąc do niej plecami. — Zrobiłaś, co mogłaś — podsumował,
odwracając się i lekko uśmiechając. Keiko od razu się rozpromieniła. — Ale nie
myśl sobie, że cię kara ominie — sprostował poważnym tonem, który zaraz rozwiał
jej entuzjazm.
— Em, to, co mi grozi? — zapytała
niepewnie.
— Karna kompania.
Wytrzeszczyła przerażone oczy.
— A-a-ale jak, jak to? Przecież…
— Opanuj się — polecił, starając się
grać niewzruszonego. — To nie będzie w pełni tego słowa znaczeniu. Nie
zdegraduję cię ani nie wyrzucę. — Odetchnęła wyraźnie z ulgą. — Jednak kara
będzie surowa. Dostaniesz niemalże wszystkie niechciane roboty w ilościach
nadprogramowych. —Jęknęła boleściwie, ale nic nie powiedziała. Wiedziała, że
sobie na to zasłużyła. — Przydałyby się także publiczne przeprosiny i
przykładne ukaranie, jednak chciałbym, aby twoja karna kompania pozostała
sekretem. Reszta nie może się dowiedzieć, zwłaszcza ci na niższych szczeblach,
inaczej to zepsuje reputację nie tylko całego piątego stopnia, ale również moją
i twoją. Także niestety muszę sobie to darować. A teraz chcę, abyś poszła do
domu i się spakowała.
— Spakowała? Misja?
— Nie. Po prostu będziesz mieć tyle
roboty, że nie będzie czasu na krążenie między domem i siedzibą, więc na pewien
czas przeniesiesz się tutaj.
— Na jak długo?
— Zobaczy się, ale sądzę, że może to
potrwać nawet i do trzech tygodni.
— Aż tyle?!
— Tak aż tyle, bo ktoś tu dał się
złapać.
Od razu uspokoiła się, przybierając
skruszoną minę. Powinna dziękować, że nie poniesie większych konsekwencji, a
nie jeszcze się wykłócać o nie.
— Dobrze, rozumiem, to pójdę się
spakować.
— Zuch dziewczynka. A potem jak wrócisz
to prosto do Nerina. Musi sprawdzić, w jakim jesteś stanie.
— Oczywiście.
— A i — zawołał, zatrzymując ją przed
drzwiami, w chwili, kiedy chciała nacisnąć klamkę — cieszę się, że wróciłaś
cała.
Uniósł delikatnie kąciki ust,
prezentując swoje łagodniejsze zwyczajowe oblicze. W odpowiedzi Keiko szeroko
się uśmiechnęła i podbiegła do niego, lekko przytulając.
— Oj nie przesadzaj — zganił ją,
odklejając od siebie. — Idź się już lepiej spakować.
***
Stała na niewielkim ganku, mocując się z
kluczem, który nie chciał wejść. Właśnie miała już zrezygnować i zapukać, kiedy
usłyszała szczęk zamka.
— Szybko wróciłaś — oznajmił na
powitanie, uśmiechając się delikatnie, wyraźnie rady z jej obecności. —
Słyszałem cię — wyjaśnił, kiedy spojrzała na niego pytająco.
— A szybko wróciłam, bo wpadłam tylko po
parę rzeczy — mówiła, rozbierając się. — Ech, jak miło być znów w domu. Ej, a
gdzie figurka? — zapytała, dostrzegłszy brak przedmiotu, podczas dokładania
kluczy na szafkę.
— Przepraszam, ale potłukła się.
— Coo? — zawołała rzewnie, robiąc
zbolałą minę. — To był prezent od… A dobra, zresztą nieważne — dodała niemal do
razu, machając od niechcenia ręka. — Stare dzieje, teraz ty mi coś ładnego
sprawisz.
— Jasne, odkupię ją. Chcesz może
herbaty? — zaproponował, poprawiając jej rozrzucone buty. — A może coś do
jedzenia? — dodał, słysząc, jak burczy jej w brzuchu.
— W sumie to bym coś zjadła.
— Nie ma sprawy, to pójdę coś
przygotować.
— Dzięki.
Uśmiechnęła się i musnęła jego policzek,
po czym wbiegła na górę.
Pakowanie długo jej nie zajęło.
Dokładnie w chwili, kiedy Itachi zawołał ją, ona była już gotowa. Z ciężką
torbą sportową wypchaną po brzegi zeszła na dół, odstawiając ją przy drzwiach w
kuchni. Dostrzegłszy talerz jajecznicy, dwoma dużymi susami dopadła do stołu,
napadając na jedzenie.
— A to, po co? — zainteresował się,
zalewając herbatę.
— Mufilam — wybełkotała z pełnymi ustami.
— Mówiłam — poprawiła się, przełykając — że wpadłam po parę rzeczy.
Spojrzał niepewnie na torbę, prawie że
pękającą w szwach. Za dużo na misję, na leczenie zwykle niczego nie brała,
trochę to mu nie pasowało.
— A możesz jaśniej? — dopytał,
zorientowawszy się, że Keiko jest tak zaabsorbowana pochłanianiem jedzenie, że
sama z siebie nie wyjaśni.
— Moment. — Podniosła talerz i
przykładając go sobie do ust, widelcem zgarniała resztki. — Pycha — zakomunikowała,
odstawiając naczynie, sięgając przy okazji po przygotowane jeszcze kanapki. —
Mam nadzieję, że jadałeś coś więcej oprócz tego? — Zgrabnie zmieniła temat,
odciągając uwagę. — W ogóle poradziłeś sobie sam?
— Spokojnie, dałem radę. To nic
wielkiego.
No przecież, nie przyzna się, że wówczas
niewiele jadał i jeśli już to głównie odgrzewane dania wciskane mu przez Mikoto,
albo inne mrożonki. I tylko te, które miały z tyłu instrukcję obsługi lub
gotowe przepisy. W sumie to wcale by się nie pogniewał, jakby Keiko wróciła do
gotowania mu obiadków.
— No tak, co z ciebie byłby za Uchiha, gdybyś
nie umiał sobie czegoś ugotować — podsumowała, kiwając ze zrozumieniem głową. —
Fugaku to was jednak nieźle wytresował.
Tę uwagę przemilczał.
— W każdym razie nie zmieniaj tematu.
Pytałem, o co chodzi z tą torbą — przypomniał, wskazując na nią głową, przy
okazji zbierając naczynia ze stołu, gdyż Keiko zdążyła pochłonąć także i
kanapki.
Skrzywiła się, próbując na szybko wymyślić
nowy temat. Nerwowo zaczęła rozglądać się po kuchni, nie mogąc niczego znaleźć.
Naprawdę czuła się źle, musząc oznajmić mu, że znika za drzwiami siedziby na
kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt dni. Zwłaszcza teraz, kiedy on jest
stęskniony po wcale nie krótkiej misji. Nie odpowiadało jej to. Sama chciała
mieć trochę wolnego i spędzić go z nim. Zerknęła na jego plecy, nie dobrze już
prawie skończył zmywanie.
— Więc jak? — ponaglił, wycierając ręce
w ścierkę.
Kruczę, zamyśliła się, przez co nie
zdążyła znaleźć tematu zastępczego. Nie dobrze, pomyślała, kiedy spojrzał na
nią wyczekująco.
— Bo ja muszę na trochę do organizacji —
szepnęła, wlepiając wzrok w zawartość kubka z herbatą.
— Aż tak poważnie jesteś ranna? —
zaniepokoił się, siadając naprzeciwko niej i próbując uchwycić kontakt
wzrokowy.
— To nie to — mówiła cicho, wiercąc się
na krześle. — No, bo Josuke był bardzo zły za tą samowolkę… — I reszty już nie
musiał słuchać. Domyślił się, że to związane jest z tą straszną karną kompanią.
— Powiedział, że da tak dużo zadań, że nie będę mieć czas podrapać się po nosie,
a co dopiero wrócić do domu, więc mam na trochę zamieszkać w siedzibie.
— Ah tak — mruknął niechętnie,
zawiedziony. Wydawało mu się, wręcz był nastawiony na to, że kara będzie po tym,
jak Keiko odzyska w pełni siły i trochę odpocznie. — Rozumiem, nie ma sprawy.
— Mnie też to nie pasuje, ale nic na to
nie mogę poradzić.
— Wiem i rozumiem. Ciężkie będą te
zadania?
— Nie wiem, dowiem się po tym, jak mnie
Nerin przebada.
— Rozumiem. To musisz już teraz wracać?
— Niestety tak. Dopiję herbatę, skoczę
się jeszcze tylko odświeżyć i będę musiała iść.
— Rozumiem. Na długo?
— Nie jestem pewna. Może to trochę
potrwać, nawet kilka tygodni.
— Rozumiem.
— Ej, a nie za dużo trochę tego
zrozumienia — rzuciła, lekko się zaśmiewając. Odpowiedział jej nieznacznym,
przygasłym uśmiechem. — Choć. — Wstała, kierując się w stronę wyjścia. —
Herbatki weź — poleciła, maszerując do salonu, gdzie chwyciła za pilot,
uruchamiając telewizor. Następnie, kiedy Itachi przyszedł z kubkami, popchnęła
go na kanapę, lokując się na jego kolanach. — Tak też można wypić herbatę, a
będzie milej.
— Masz rację. — Pogłaskał ją po włosach,
trochę mocniej przysuwając do siebie, starając się nacieszyć tą krótką chwilą.
***
Było tak, jak przypuszczała. Nerin
orzekł obniżony poziom płynów i zarządził wyprawę do komory hydratacyjnej.
Spędziła w niej resztę dnia, całą noc oraz pół następnego. Potem została
napadnięta przez Kaoru i Isamu, co w sumie trwało krótko, bo zaraz pojawił się
Josuke z licznymi pracami. Nie kłamał odnośnie braku czasu na podrapanie się
ani tego, że zadania dotyczą niechcianych robót.
Z nietęgą miną patrzyła na rozpiskę
czynności. Drobne staranne pismo Danara zajmowało dokładnie całą kartkę w formacie
A4. Jęknęła boleściwie, otrzymawszy wytyczne na kolejne dni, które zawierały
nie mniej pracy, a wręcz miała wrażenie, że odrobinkę więcej. Rzewnie
pociągnęła nosem, robiąc minę smutnego psiaczka, lecz na mężczyźnie nie zrobiło
to wrażenia. Josuke można by było na to nabrać, ale nie Danara, ten był
nieugięty, stąd też pierwszaki go unikały, przezywając żelazny mur. Keiko
dopiero teraz zaczynała dostrzegać słuszność tego przezwiska.
Nie miała wyboru, musiała zacisnąć zęby
i brać się do pracy, przy okazji wmawiając każdemu, że robi to z samego kaprysu,
czy chęci nieznacznego podniesienia pensji, co było bzdurą, bo to było w ramach
kary, więc nie mogła za to otrzymać żadnego wynagrodzenia. Niestety Josuke
nalegał, aby nikt poza ewentualnie piątym stopniem — po prawdzie to nie miał tu
nic do gadania i tak oni już wiedzieli, a przynajmniej połowa z nich — nie
wiedział o przeprowadzanej karnej kompani. Miało to na celu utrzymanie
wizerunku przywódcy, najwyższego poziomu wtajemniczenia, a także poniekąd samej
organizacji. Zrobiłoby się nieciekawie, gdy wyszło na jaw, że członkini
Kindersów złamała międzynarodowe prawo, rujnując tym z trudem uzyskany sojusz z
Suną. Z podobnych pobudek również i sprawa Sasuke była utajniona. Opinia
publiczna za żadne skarby nie mogła dowiedzieć się o ich samowolnej misji.
Wywołałoby to niepotrzebny chaos i panikę, przy okazji oczerniając samą
profesję shinobi oraz mocno nadwątlając i tak słabe zaufanie społeczeństwa do
Uchiha.
W każdym razie miało się o tym nie
mówić, jakby sprawa nie istniała, mimo iż spędzała sen z powiek Tsunade.
Keiko karna kompania również spędzała
sen z powiek. Dzień miała wypełniony po brzegi nudną robotą, w którą wliczało
się między innymi ciągłe sprzątanie wszelkich możliwych zakamarków, poczynając
od standardowo sal treningowych, po szatnie, łazienki, korytarze, a kończąc na
nieodwiedzanych składzikach i archiwach. Nie przesadą byłoby stwierdzenie, że
musiała wyczyścić całą organizację i to nie jeden raz. Niektóre pomieszczenia
powtarzały się w rozpiskach na kolejne dni. Jednak to był tylko wierzchołek tej
kary. Oprócz tego miała też liczne dyżury na salach treningowych dla niższych
stopni. Dodatkowo przeprowadzała ich treningi, szkolenia, a nawet musiała
pomagać w przygotowaniach oraz prezentacji wykładów, których osobiście nie
znosiła. Do tego wszystkiego dochodziły jeszcze nudne niechciane wręcz
duperelne czynności typu asystowanie Danarowi w segregowaniu papierów i
ogarnianiu archiwów, remanent w bibliotece, przenoszeniu pudeł to z
dokumentami, to z medykamentami, wsparcie przy opiece nad przebywającymi w
sekcji szpitalnej, przejęcie portierni za Arona, aby ten mógł wziąć dzień
wolnego. Ogólnie to masa pracy, która zupełnie jej nie podchodziła. Ponadto
było tego tak dużo, że naprawdę nie miała czasu na nic, całkowicie na nic. Ledwo
znajdowała chwilę, aby pogadać z Itachim przez telefon. I to niewiele miało
wspólnego ze standardową u niej rozmową, czyli nawijaniu przez kilkanaście, czy
nawet kilkadziesiąt minut o wszystkim, czym się dało. Nie, tym razem to
naprawdę były chwilki, parę drobnych minutek na wymienienie podstawowych pytań.
A co więcej zdarzało się, że potrafiła w czasie odpowiedzi mężczyzny usnąć ze
zmęczenia.
I tak mijały dni. Na bieganiu tam i z
powrotem odhaczając zadania na liście, nie zwracając uwagę na to, czy jest
czternasta, dwudziesta czy pierwsza w nocy. To nie miało znaczenia, musiała
tylko wyrobić się z pracą. I nie, nie mogła zaangażować do wsparcia przyjaciół,
co przeważnie działo się przy takich nudnych zajęciach. Danar skutecznie
pilnował, aby nie ważyli się kiwnąć paluszkiem. Mogli jedynie jej towarzyszyć,
swoim samym byciem dodawać otuchy, umilając czas. Za co była im bardzo
wdzięczna, bo tylko dzięki temu jeszcze nie padła, rzucając to w cholerę.
I tak oto wygląda marny los ludzi na
karnej kompanii.
Jedziemy od początku :)
OdpowiedzUsuń1 Scena wbicia Keiko do sali Sasuke tak bardzo mi do niej pasowała, przy czym się uśmiałam. Istny huragan, który troszkę kłóci się z jej rangą. Wydawałoby się, że ktoś z organizacji to taki sztywny, poważny a Keiko to istne przeciwieństwo. Ale za tą ją lubimy :)
2 Też bym chciała, aby Itachi częściej gościł na piedestale u Keiko. Wydaje mi się, że ona musi się troszkę ogarnać bo jak dalej będą takie akcje to im się związek rozpadniea tego nikt nie chce. Mimo to cieszę się, że Itaś pociesza Keiko, aby nie czuła się winna. Szkoda zaś, że muszą się rozdzielić przez kare na tyle czasu. Kompaniakarna brzmi strasznie a Itachi nie wie na czym ma polegać jej kara,więc myślę, że się o nią martwi.
3 Serio Itachi chciałeś odwiedzić/zadzwonić i spytać się o Keioko jako ostatnią. Mikoto też dobrze podsumowała, że ma problem z piorytetami. Eh ile oni muszą się jeszcze nauczyć.
4Rozmowa z Josuke..mh wyobrażałam sobie, że na nią nakrzyczy to mocno ale cieszę się, że on się cieszy, że wróciła. Tylko ta kara, brzmiało gorzej ale tak nawet 3 tygodnie harówki...ciężko.
5 Jeśli jesteśmy przy karze to nadal się zastanawiam jaką kare wymyśli Tsunade, nie mogę się doczekać na waszą odpowiedż. Kobieta nie ma lekko. Wolałaby, aby nie zostai schwytani, tak b było lepiej. Mam nadzieję, że stosunki poprawią się z Suną. Może Naruto coś zadziała? XD
6 śmiechłam, gdy Keiko posumowała, że Fugaku sobie i Ich wytresował bo to prawda, pora zerwać się z łańcucha. W ogóle widać, że głowa Uchiha próbuje zagłuszyć myśli . Kiedy on przestanie zachowywać się jak gówniarz a stanie się mężczyzną, który przyzna, że spieprzył pare rzeczy. UHHH
7 Nie moge się doczekać kiedy Heniko się obudzi, tak dawno jej nie było :) Nie wiem jak określić jej relacje z Keiko, niby nie są przyjaciółkami ale przez braci Uchiha się zbliżyły do siebie. Na ile Keiko pomogła Sasuke w misji bo chciała mu pomóc a na ile zrbiła to dla Haniko????
8 mikoto rozpieszczająca wnuczkę tak to do niej pasuje. W ogóle mała ma pod górkę z ojcem XD. Biedna, rodzice w szpitalu. Jestem ciekawa jej spotkania z mamą i tatą ( to zwłaszcza), może poruszy to moje serce.
Do następnego :)
Scena z wbiciem Keiko była dość spontaniczna i w sumie sama się pisała, ale to do niej pasuje. Keiko jak i też większość Kindersów są kreowani na przeciwieństwo standardowego wyobrażenia o shinobi. Zamiast być sztywnymi, chłodnymi osobnikami o poważnej postawie oni są lekkoduchami, wiecznymi dziećmi bawiącymi się w dorosłość (przynajmniej na pierwszy rzut oka, bo jednak kwestia ta jest bardziej złożona).
UsuńItachi jak to Itachi martwi się wszystkim i o wszystkich. I z tym piedestałem to są jego odczucia, gdyby zapytać Keiko to by odpowiedziała że on zawsze na nim jest. Tylko ona to trochę inaczej ukazuje i uważa że takie oczywistości nie trzeba tłumaczyć. Stąd też oboje (bo Itachi też ma swoje, że się tak wyrażę dziwactwa) muszą bardziej brać poprawkę na to że druga osoba ma zupełnie inny tok myślenia. Czasami o tym zapominają przez co pojawiają się drobne rysy. I tak, dobrze to napisałaś oni jeszcze muszą się wiele nauczyć, głownie o sobie i tym jak związek funkcjonuje.
I mówiłam że Josuke dramatyzował i przesadzał. Po części nie mógł zrealizować swoich gróźb ale też nie chciał. To na takiej samej zasadzie jak grożenie komuś bliskiemu po tym jak zrobi jakąś głupotę, opowiada się jak go się udusi albo zachlasta gazetą a w ostatecznym rozrachunku będzie się szczęśliwym, że nic mu nie jest i tylko zrobi się bardzo pouczającą gadkę z odrobiną krzyku.
A co do kary Sasuke to nic nie zdradzę. Mogę jedynie powiedzieć że na jej ogłoszenie będzie trzeba jeszcze trochę poczekać. Tak samo trzeba jeszcze trochę poczekać nim Fugaku się opamięta i ogarnie. Już przebłyski widać ale do finiszu wciąż daleko.
I tak Haniko wreszcie się pojawia w następnym rozdziale. A co do jej relacji z Keiko to hm, na pewno na misję poszła głównie ze względu na Sasuke, ale Haniko także nie jest jej obojętna. Wie jaka ona jest ważna dla Saskie i Itachiego, rozumie to, przez co i dla niej samej Haniko zyskuje, stając się ważniejsza. Relacje między nimi nie zostały zbytnio nakreślone, bo też dziewczyny nie miały ku temu okazji. Ciągle się coś działo i nie miały kiedy zbliżyć się do siebie, ale jak zauważyłaś ze względu na braci ich relacje są bardziej złożone niż status zwykłych koleżanek.
Ciszę się że rozdział przypadł Ci do gustu. Dziękuję za komentarz i do następnego :)
Keiko się mimo wszystko upiekło. Jej podejście do Itachiego coraz bardziej mi się nie podoba. Mądra dziewczyna, ale nie widzi, że sprawia mu przykrość. Czy to coś dziwnego? No cóż, łatwiej dojrzeć drzazgę w cudzym oku, niż belkę w swoim. Wierzę jednak, że ona to zauważy i jakoś naprawi.
OdpowiedzUsuńPrzemyślenia Pana Uchiha spoko. Niech myśli i dojdzie do czegoś mądrego dla odmiany 😀
Szkoda, że nie odpisałaś tego jak Itachi zajmował się siostrą i bratanicą. Pewnie było ciekawie, bo raczej nie ma wielkiego doświadczenia, nawet jeśli pomagał przy Sasuke, a tu dwoje bobasów.
No i chowanie się w zakamarkach, aby się pocałować. Pomysł dobry. Ach ci Uchiha. Jakby taki pocałunek przy innych był czymś strasznym.
Weny i natchnienia, oraz spokojnej nocy 😁
No niestety Keiko jest jaka jest. Lecz to też nie tylko jej winna. Itachi również ponosi jakąś część odpowiedzialności, w końcu nie podjął wysiłku wytłumaczenia jej swoich uczuć. Jednak kiedy wreszcie nadejdzie moment w którym porozmawiają razem tak od serca to wszystko się ułoży :)
UsuńI tak Fugaku ma nad czym rozmyslac, jeszcze wiele tego przed nim.
I też z chęcią bym opisała jak Itachi zajmuje się dziewczynami, nawet miałam to w planach jednak jak zawsze limity na to nie pozwoliły. Smuteczek :c
No i wiesz Uchiha bardzo tradycyjni, całowanie się publicznie toż to bezecenstwo xD A przynajmiej tak wmawiał im Fugaku, a chcąc nie chcąc trochę tym tracają.
Dziękuje za komentarzi do następnego. Pozdrawiam :)