19 sierpnia 2017

27. Ten delikatny uśmiech był jak wyznanie miłości

– O, a tutaj Haniko uczy małą Kai rzucania shurikenami. Najpierw Satoru, potem ta smarkula. Kiedy Haniko powiedziała mi, że zamierza popracować trochę w Akademii, to nie byłem zdziwiony. Ktoś wie, jak sobie radziła?
Cisza. Itachi nie przypominał sobie, by kiedykolwiek rozmawiali na ten temat. Kilka razy zagaił rozmowę, ale za każdym razem odnosił wrażenie, że nie chciała o tym mówić, więc nie naciskał. W końcu temat dobry jak każdy inny. Teraz jednak zaczął żałować, że nie wypytał o to Fumiko, kiedy była okazja.
– Nikt? Nic? – dopytywał Akihito. – Pewnie sztywniacko prowadziła lekcje i zanudzała dzieciakami regułkami. Zanim przeszli do zajęć praktycznych, musieli wkuć podręcznik na pamięć. – Zaśmiał się dźwięcznie.
– Reguły są bardzo ważne – wyjaśnił Itachi.
– Tak, tak. – Akihito od niechcenia machnął ręką.
Naruto sięgnął po swoją szklankę i zaczął się nią bawić. Zakręcił nią w powietrzu, patrząc, jak alkohol odbija się od ścianek.
– Haniko nigdy nie wydawała mi się taka obowiązkowa – zauważył.
– Bo kiedyś taka nie była, ale życie zmienia ludzi. Czy opowiadała wam kiedyś coś więcej o swoim dzieciństwie?
Cisza, zdaniem Itachiego, nieco krępująca. Łypnął kątem oka na brata, ale Sasuke zdawał się niezainteresowany rozmową. A przynajmniej bardzo starał się sprawiać takie wrażenie, bo tego skupienia na twarzy i lekko zmarszczonych brwi, nie można było z niczym pomylić. Chłonął z uwagą każde słowo.
Sasuke wpatrywał się nieruchomo w zdjęcie na oko dziesięcioletniej Haniko z dużo młodszą dziewczynką. Obie stały tyłem do aparatu i celowały do lekko zniszczonej już tarczy. Itachi widział fotografię tylko kątem oka, ale nie uszło jego uwadze, że w czasie robienia zdjęcia wiał silny wiatr. Jak dobrze trzeba było opanować rzucanie, by trafiać do celu nawet w tak niesprzyjających warunkach?
– Burza piaskowa – odparł Akihito, jakby czytając w jego myślach. – Ponoć Uchiha są mistrzami w trafianiu do celu i w ogóle do perfekcji opanowali te wszystkie sztuczki z shurikenami. Ciekawe, jakbyście sobie poradzili.
Sasuke skrzywił się ledwo zauważalnie, kolejny dowód na to, że jednak słuchał. Itachi przeniósł wzrok z brata na Akihito, czując, że musi jakoś podtrzymać rozmowę, bo Endo nie będzie w stanie mówić wiecznie.
– Haniko wspomniała, że to Satoru nauczył ją przestrzegania zasad. Kiedyś niespecjalnie się ich trzymała.
– Tak, on też miał w tym swój udział. – Akihito pokiwał głową z uznaniem. – Ale człowiek najlepiej uczy się na błędach.
– To znaczy? – dopytał Naruto.
Akihito wzruszył ramionami. Sięgnął po do połowy opróżnioną już butelkę i nalał sobie więcej niż powinien. Itachi zacisnął usta, bo chociaż nie podobało mu się to, co widział, nie miał prawa go pouczać. Dla niego ta sytuacja musiała być dużo cięższa niż dla nich.
– Chcecie?
Naruto wzruszył ramionami i podsunął szklankę, Itachi pokręcił głową.
– To może… zdrowie Sumire – zaproponował Endo i jednym haustem wypił zawartość szklanki.
Sasuke drgnął. Zawahał się, po czym sięgnął po piwo i upił większy łyk, niby od niechcenia.
– O czym to ja mówiłem… a, tak, Haniko i jej sztywniackie zasady. Jak już wspomniałem, Kai przyczepiła się do niej jak rzep i nie ustępowała na krok. Haniko uczyła ją wielu różnych rzeczy, nigdy nie pomijając nudnej teorii, a jednak… gówniara popełniła kiedyś strasznie głupi błąd, co kosztowało ją życie.
– Haniko… – zaczął ze ściśniętym gardłem Naruto.
– Nie była odpowiedzialna za jej śmierć. Dużo z nią na ten temat rozmawialiśmy, żeby się nie obwiniała, ale nie byliśmy w stanie uchronić jej przed własnym sumieniem, więc jakiś tam uraz został. Od tego czasu zaczęła przestrzegać wszelkich reguł bardziej niż Satoru i niejednokrotnie się o to spierali. Bo im on był starszy, tym bardziej naginał je do swoich potrzeb i odwrotnie. Haniko nie uczyła się żadnej nowej techniki, póki dokładnie nie zrozumiała idei jej działania i nie była pewna na trzysta procent, że dobrze zna wszystkie pieczęcie oraz ewentualne skutki uboczne. Potem jeszcze zaczęła się zaczytywać w tych wszystkich tomiszczach o pochodzeniu każdego znaku, każdej pieczęci i w ogóle zrobiła się z niej nudziara. Wybacz, Itachi.
Uchiha wzruszył ramionami. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że większości ludzi to nie interesowało, jednak on, podobnie jak Haniko, wolał wiedzieć, skąd wywodzą się techniki, z których korzysta. Czasem prawdziwą magię stanowił sposób działania, a nie sam efekt. Może dlatego nie był kojarzony z tymi spektakularnymi technikami, a z przemyślanego, efektywnego działania, które rzadko wywoływało zachwyt wśród obserwatorów. To Sasuke podczas treningów miał zdecydowanie większą widownię.
– Czyli Haniko nie miała szczęśliwego dzieciństwa – zauważył kwaśno Naruto i dolał sobie alkoholu.
– O? Nie, Haniko uważała się za szczęśliwą dziewczynę. Może nie miała rodziny, dzieciństwo spędziła w domu dziecka i popełniła kilka grubszych błędów, za które przyszło jej zapłacić, ale kto z nas tego nie przeżył? Aż do śmierci Satoru była zadowolona ze swojego życia. Ta cała sprawa z jej klanem, to… pewnie miała… ma jakąś traumę, ale wydaje mi się, że wzruszyła ramionami i zaakceptowała, jak jest.
– To dobrze – podsumował Uzumaki.
– Jednego była tylko pewna: że nigdy nie chce mieć dzieci.
Itachi drgnął, kiedy usłyszał trzask. To szklanka, do której Akihito nalał Sasuke soku, spadła na podłogę. Młodszy Uchiha zaklął cicho i zaczął wycierać porzeczkowy napój… białą materiałową serwetką. Gdyby tylko Mikoto to widziała…
– Gdzie masz zmiotkę? – Naruto wstał z miejsca.
– Pod zlewem.
Naruto poszedł do kuchni, a Itachi po chwili namysłu ruszył za nim. Po ciemku odnalazł ręczniki papierowe i zniszczoną ściereczkę. Zwilżył ją dokładnie i wrócił do salonu.
– Wiesz, że to się nie spierze? – zagaił, klękając obok brata i zbierając nadmiar soku papierem.
Sasuke posłał mu zimne spojrzenie i zacisnął mocno usta. Jego entuzjazm do wycierania plamy serwetką nieco osłabł, ale się nie wycofał, udowadniając, że nic a nic go to nie obchodzi. Drgnął, kiedy Itachi przysunął się bliżej niego, robiąc miejsce dla Naruto, który zebrał wszystkie większe kawałki szkła, walające się wokół i przysunął się do nich.
– Tak się nie da pracować – westchnął, kiedy przyszło mu manewrować między nogami braci, żeby zamieść trochę podłogę w tym miejscu. – Won.
Obaj wycofali się dokładnie w tym samym momencie, wpadając na siebie. Itachi chwycił Sasuke za ramiona, bo ten niebezpiecznie się zachwiał i wydawało się, że zaraz przewróci się na stolik. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, Sasuke gwałtownie odepchnął jego dłonie i ściskając brudny materiał w ręce, ruszył po schodach do łazienki.
– Chcesz go wyprowadzić z równowagi? – spytał z rezygnacją Itachi, po tym, jak odniósł ścierkę, a zużyty papier wyrzucił do śmieci.
– E… no? – Akihito uśmiechnął się szeroko. – Dopiero teraz zauważyłeś?
– I co to da?
– Przestanie się zamykać w sobie. Przyjdzie taki czas, że…
– Wybuchnie – dokończył Naruto. Przeciągnął się i usiadł z powrotem na kanapie. – To wcale nie jest zły pomysł.
– A kto ugasi pożar, który Sasuke wznieci, kiedy już dłużej tego nie wytrzyma?
– No przecież, że ty – odparł radośnie Akihito. – Zdrowie!
– Tak właśnie myślałem… – mruknął z przekąsem Itachi.

***

– O, a tu, co to za okazja? – spytał Naruto, niemal uwieszając się na Sasuke, który trzymał album.
Endo podniósł się nieco chwiejnie, a następnie pochylił nad stołem, żeby zerknąć na zdjęcie. Zmrużył oczy. Na pewno lepiej by mu się opowiadało, gdyby miał fotografie przed nosem, ale nikt nie protestował, pozwalając Sasuke mieć je ciągle przy sobie. W ogóle nikt się na ten temat nie odzywał. Naruto nie miał problemów z kontaktem fizycznym z drugim człowiekiem, więc bezceremonialnie wisiał na przyjacielu, a Itachi… Itachi uznał, że nic złego się nie stanie, jeśli jakiegoś zdjęcia po prostu nie zobaczy. Dziwiło go jedynie, że Sasuke nie widzi problemu w tym, że obchodzą się z nim jak z jajkiem. Chyba że… w ogóle tego nie zauważał.
To fota z serii: Satoru odnosi sukcesy. Wywalczył otwarcie nowego oddziału w szpitalu, którego miał zostać kierownikiem.
– Ale on tu ma z… piętnaście lat! – zauważył Naruto, układając się na ramieniu Sasuke, który po dłuższej chwili brutalnie go odepchnął. Naruto skrzywił się, ale nic nie powiedział.
– Osiemnaście – sprostował Akihito. – Zawsze wyglądał młodo.
Naruto pokiwał głową i opadł na swoje miejsce. Zapadła cisza. Itachi spojrzał na brata, który nieprzytomnym wzrokiem przyglądał się parze na zdjęciu. Blondyn mniej więcej jego wzrostu, ubrany w lekarski fartuch, obejmował ramieniem Haniko, drugą ręką wskazując na budynek za swoimi plecami. W tle można było dostrzec jeszcze jakichś ludzi oraz kolorowe konfetti, które przysłaniało pół nieba. Pomimo słabego światła, Itachi był w stanie dostrzec, że oboje wyglądają na bardzo szczęśliwych, w przeciwieństwie do Sasuke, który gasł przy każdym kolejnym zdjęciu tej pary.
A że przez ostatnią godzinę widzieli ich niemało, miał ku temu powody. Najostrzej zareagował na widok namiętnego pocałunku, który Akihito ukradkiem uwiecznił na zdjęciu. Po prostu wstał, zgniótł puszkę w ręce i wyszedł. I zapewne już by nie wrócił, gdyby Endo nie udał się za nim i nie wypłoszył go z kuchni.
Sasuke przewrócił stronę w albumie.
– Powiem wam coś w tajemnicy – odezwał się szeptem Akihito. – Lubiłem Satoru, był wspaniałym człowiekiem i najlepszym przyjacielem, jakiego mógłbym sobie wymarzyć, ale uważam, że nie był wart Haniko. Ty, Sasuke, tym bardziej nie jesteś. – Uśmiechnął się wrednie, po czym machnął ręką. – Ale ja nie o tym. Chodzi mi o to, że chociaż zrobiłby dla niej wszystko, zawsze traktował ją, jak należy i bardzo, bardzo kochał, ona nie mogła rozwinąć przy nim skrzydeł. Oczywiście robiła to, co kochała, on jej nie ograniczał, ale to działo się… tak po prostu.
Itachi uniósł brew, nie bardzo wiedząc, do czego zmierzał Akihito. Zerknął ukradkiem w stronę butelki, która znajdowała się niebezpiecznie blisko ręki Endo. Posłał Naruto znaczące spojrzenie, mając nadzieję, że zabierze ją z pola jego widzenia.
Nadzieja matką głupich.
– O, bo taka tu jest uśmiechnięta, niby taka szczęśliwa, a jednak nie do końca jest sobą. On ją zmienił, trochę wyhamował, trochę pociągnął w innym kierunku. Nie wiem, może po prostu przytłoczył ją swoją osobowością? Tak czy inaczej, ona widziała w nim jakieś bóstwo, jakby był stale nieomylny. Zrezygnowała z siebie. I kiedy tak… teraz na nią patrzę, to znaczy: ostatnio, czy to wczoraj, czy miesiąc temu, to widzę, że chociaż wciąż przeżywa po nim żałobę, wyszło jej to wszystko na dobre. To jest… okropne, co mówię, wiem.
Akihito zamilkł, zbierając się w sobie. Po chwili podniósł oczy i spojrzał z determinacją po kolei: na twarz Itachiego, Naruto, a w końcu i na Sasuke, który oderwał się od swoich myśli i odwzajemnił spojrzenie, oczekując puenty. Chyba wszyscy jej wyczekiwali, bo atmosfera zrobiła się jakaś taka nerwowa.
– Nie chciałem, żeby umarł, ale z uśmiechem patrzę, jak Haniko bierze życie w swoje ręce i w końcu zaczyna działać, bo nikt jej nie ogranicza. Nawet jak była z tobą, Sasuke, to robiła dla siebie więcej, niż kiedy była z nim. Jesteś beznadziejny, ale… pozwoliłeś jej przynajmniej być tym, kim jest. Nie zdominowałeś jej, byłeś na to zbyt słaby, więc może… wcale nie byłeś taki zły?
Itachi poczuł, że serce zaczyna mu mocniej walić w piersi. Miał przeczucie, że to wcale nie zmierza w dobrą stronę, a jednak nie potrafił tego powstrzymać. Jak? Nie ufał własnej intuicji, nie w tej dziedzinie życia, bo zbyt często się na niej zawodził.
– Chyba… – wybełkotał Akihito – za dużo wypiłem. Bo jak inaczej mógłbym uzasadnić to, że zaczynam nawet się zastanawiać, czy to nie dobrze, że zakochała się akurat w tobie?
Cisza. Ale nie długa. Sasuke momentalnie zerwał się z miejsca i przeskakując po dwa stopnie naraz, wbiegł na górę. Chwilę później usłyszeli głośne trzaśnięcie drzwiami.
Akihito zamrugał kilkakrotnie i jakby wytrzeźwiał.
– I widzisz? – zwrócił się z szerokim uśmiechem do Itachiego.
– Miałeś go doprowadzić do wybuchu, a nie stanu depresyjnego, z którego ciężko go będzie wyciągnąć – warknął w odpowiedzi. – Nie tak to miało wyglądać. Co ci da zabawa jego uczuciami? Jeszcze zrobi krzywdę sobie albo Sumire!
– A jak mam go doprowadzić do wybuchu, jeśli nie manipulując jego uczuciami? Powiedz, Itachi, jak to sobie wyobrażasz?
Itachi zacisnął palce. W ogóle sobie tego nie wyobrażał. To wszystko zaczęło mu się nagle wydawać takie bezcelowe.
– Po prostu uważam, że to nie jest dobry pomysł.
– Cicho! – krzyknął Naruto. Akihito, który zamierzał coś jeszcze powiedzieć, zamknął usta. – Słyszycie?
Tak, Itachi wyraźnie słyszał płacz niemowlęcia. Nic zresztą dziwnego, skoro Sasuke nie miał nad sobą kontroli i trzaskał drzwiami, kiedy mu się podobało. Powinien nabrać zdrowego rozsądku, odkąd miał pod opieką Sumire, ale najwyraźniej nie był to dla niego wystarczający impuls, by coś zmienić. Albo to Itachi za wiele w tej sytuacji wymagał.
– Ja wiem, że wypił tylko jedno piwo, ale nie uważacie, że skoro jest pod wpływem alkoholu, to my powinniśmy zareagować? To w końcu dziecko – zauważył Naruto.
– Nie jest pijany – wyjaśnił Itachi.
– No… tak, ale jedno piwo, to więcej niż nic.
– Pił bezalkoholowe.
– Czemu mi nic nie powiedziałeś? – oburzył się Akihito. – Miałem nadzieję, że to go trochę zmiękczy! Wszystko na marne…
Itachi wzruszył ramionami. Coraz bardziej żałował, że w ogóle się na to zgodził. Sasuke radził sobie dobrze i powinni dać mu spokój, a zamiast tego zwalili mu się na głowę i ciągnęli na dno. Chociaż nie można nikogo ciągnąć, samemu stojąc ponad nim. W takim razie spychali go do głębokiego dołu, a żeby ułatwić sobie zadanie, rzucali na oślep kamieniami, mając nadzieję, że trochę go tym otumanią. I gdzie w tym wszystkim mogła kryć się jakaś logika, a już tym bardziej pomoc?
Uchiha skrzywił się do swoich myśli i wstał.
– Wracam do domu, wam radzę to samo.
– O nie, nie wymiękaj, stary. Bez ciebie to się nie uda.
– Zaczynam myśleć, że to dobrze.
Zanim Akihito zdążył coś jeszcze odpowiedzieć, usłyszeli kroki na schodach. Chwilę później pojawił się na nich pozornie spokojny Sasuke ze zdecydowanie niespokojną Sumire. Nie zwracając na nich najmniejszej uwagi, wmaszerował szybkim krokiem do kuchni.
Zaniepokojony Itachi wymienił spojrzenia z pozostałymi i w trójkę ruszyli za młodszym Uchihą.
Sasuke chaotycznie kręcił się po pomieszczeniu. Rozsypał mleko w proszku po blacie, wylał trochę wody na podłogę, zapomniał zapalić gazu, który ulatniał się właśnie z kuchenki, a kiedy już zauważył i naprawił swój błąd, zrzucił garnek z wodą na podłogę, powodując taki łomot, że Sumire zatrzęsła się i zaczęła płakać jeszcze głośniej.
Itachiemu serce się ścisnęło, bo Sasuke przedstawiał sobą obraz nędzy i rozpaczy. Sypał się. I choć jeszcze dwie godziny wcześniej, nie wyglądał najlepiej, teraz prezentował sobą coś, czego Itachi miał nadzieję nigdy w życiu nie zobaczyć.
Kiedy w końcu skończył kręcić się po kuchni, opadł na krzesło i przystawił butelkę do ust dziecka, które wcale jej nie chciało.
– Jedz.
Sumire w dalszym ciągu odsuwała butelkę rączkami albo odwracała główkę.
– Jedz – warknął Sasuke, a potem coś w nim pękło. Odstawił mleko na blat i zakrył oczy dłonią.
Itachi zacisnął usta. Czy naprawdę musieli go do tego doprowadzać? Pokazywać te wszystkie zdjęcia, opowiadać, jaka to Haniko była dużo szczęśliwsza z mężczyzną, który już nie żył? I wmawiać, że tak było lepiej?
Chociaż… ostatnie wyznanie Akihito bardzo go zaskoczyło. Cały wieczór gnoił Sasuke, by niespodziewanie zmienić front. Planował to od samego początku? I dlaczego właściwie to zadziałało? Itachi uzmysłowił sobie, że o ludzkiej psychice wie znacznie mniej, niż podejrzewał.
Sasuke wziął kilka głębokich wdechów, odsłonił oczy, ale nie chwycił za butelkę. Patrzył pustym wzrokiem na płaczącą córkę.
– To może… – Naruto wystąpił przed szereg. – Ja ją nakarmię? Zawsze chciałem to zrobić, serio.
Sasuke nie zaprotestował. Nawet na niego nie patrząc, oddał mu Sumire, a potem wstał i wyszedł z kuchni.
– Dasz sobie radę? – zapytał Itachi, kiedy Naruto niepewnie spojrzał na dziecko, a potem podniósł butelkę.
– Nie.
– A ty… umiesz to… no? – Akihito kiwnął głową w stronę niemowlęcia.
Itachi pokręcił głową. Raz w życiu karmił Kinari. Tak się zresztą złożyło, że robił to razem z Sasuke i nie wspominał tego dobrze. Od tamtego czasu nie minął nawet rok, a to wspomnienie było już dlań tak odległe. Tyle rzeczy się przez ten czas zmieniło.
Naruto metodą prób i błędów jakoś zapanował nad niemowlęciem i nawet skłonił je do jedzenia. Sumire przyssała się do butelki i w kuchni zrobiło się cicho. Itachi wymknął się ukradkiem.
Sasuke zastał siedzącego na kanapie i wpatrującego się w album. Kiedy podszedł, młodszy brat zaszczycił go zaledwie przelotnym, nie do końca przychylnym, spojrzeniem. Itachi rozejrzał się dookoła, zastanawiając się, jak powinien zacząć rozmowę. Sama sytuacja już nie była łatwa, a fakt, że ich relacje były ostatnimi czasy mocno nadwyrężone, sprawy nie poprawiał. W końcu jego wzrok padł na szklankę z alkoholem. Nietkniętą.
– Napij się – przysunął naczynie w stronę brata.
Sasuke gwałtownym ruchem odsunął je od siebie.
– Dobrze ci to zrobi – kontynuował Itachi.
Młodszy Uchiha podniósł wzrok.
– Gówno cię obchodzi, co mi zrobi dobrze. Odpierdol się.
Itachi zmarszczył czoło. Nikt nie mówił, że będzie łatwo.
– Sasuke… ja wiem, że…
– Wiesz?! Co takiego wiesz?! – Sasuke zerwał się z miejsca i zacisnął pięści. – Wydaje ci się, że zawsze wszystko wiesz najlepiej?! – prychnął z rozbawieniem. – Słyszałeś kiedyś takie powiedzenie, że do trzech razy sztuka? Za pierwszym razem zatrzasnąłeś mi drzwi przed nosem, za drugim potraktowałeś jak powietrze, a za trzecim ograniczyłeś się do oznajmienia, że nie życzysz sobie, bym zbliżał się do Haniko! Czego chcesz ode mnie TERAZ?! Teraz kiedy… A może… No tak, zapomniałem, że to przecież ja jestem zawsze tym złym! Tobie przecież NIGDY nie można niczego zarzucić! Nigdy nie popełniasz błędów, tylko ja, zawsze ja! Teraz też…
Itachi milczał, nie będąc w stanie mu przerwać. Kiedy zdał sobie sprawę z tego, że on ma rację, coś ścisnęło mu gardło, nie pozwalając wydobyć głosu. Tak, Sasuke miał cholerną rację! A to bolało bardziej, niż byłby gotów przyznać.
– Dlatego zamknij się, zamilcz, bo nie chcę z tobą rozmawiać, nie chcę cię słuchać! Już nie… Więc jeśli musisz tu zostać, to siedź cicho i nie pokazuj mi się na oczy! A jeśli nie, to… – Machnął ręką. – Tam są drzwi.
Sasuke zacisnął szczękę, hardo patrząc mu w oczy, a jego wzrok mówił sam za siebie. Itachi uzmysłowił sobie, że to koniec rozmowy. Atmosfera była tak gęsta, że trudno było mu nawet równomiernie oddychać. Wycofał się cicho, czując się jak intruz.
Kiedy wszedł do kuchni, Akihito uśmiechnął się do niego pokrzepiająco. Podsunął mu pod nos szklankę z ostro pachnącym trunkiem, ale Itachi pokręcił głową. Od samego zapachu robiło mu się niedobrze.
– Uważasz, że ma rację – zauważył Akihito.
– Tak – odpowiedział po dłuższej chwili.
– Tylko to wcale nie jest takie proste. Pamiętaj, że wszyscy popełniamy błędy i mamy prawo do ich naprawy. Ty mu jej nie dałeś, ale to wcale nie oznacza, że teraz on może odebrać to prawo tobie. To nie oko za oko. Sasuke właśnie powiela ten błąd, ale to błędne koło trzeba będzie kiedyś przerwać. Kumasz?
Itachi pokiwał głową, wciąż czując wyrzuty sumienia, które wierciły dziurę w jego sercu. Co mu, do cholery, odbiło? Zamiast pozostać w tym konflikcie bezstronny, zamiast przynajmniej wysłuchać, co brat ma do powiedzenia, on się na niego wypiął, nie dając mu dojść do słowa. A skoro Sasuke chciał z nim rozmawiać, to najwyraźniej oznaczało, że mu ufał! Widocznie czuł, że może zwrócić się z problemem do starszego brata i tak bardzo się zawiódł… Dopiero teraz Itachi przestał się usprawiedliwiać, przestał swoją ignorancję zrzucać na barki Sasuke, wmawiając sobie, że tylko on jest winny. Wszyscy mieli coś na sumieniu.
Parsknął śmiechem, kiedy uzmysłowił sobie, że zachowywał się przez cały ten czas, jak zraniony gówniarz. To nie była przecież jego sprawa, nie jego dotyczyła, nawet jeśli został w nią wmieszany. Haniko miała prawo czuć się oszukana i porzucona, ale nie on. Mówiła mu o tym niejednokrotnie, ale nie słuchał. Dlaczego nie słuchał?
– Halo, ziemia do Itachiego. – Akihito zamachał mu ręką przed twarzą. – Patrz.
Endo kiwnął głową w stronę Naruto, więc Uchiha też spojrzał w tamtą stronę.
– Myślałeś może o tym, żeby zostać nianią? – zagadał do szczerzącego się Uzumakiego, który skończył karmić Sumire i teraz kołysał ją, przytulając do piersi. O dziwo, szło mu to naprawdę dobrze. Dziewczynka łypała na niego ogromnymi oczami i wyglądała na względnie zadowoloną.
– Dobra, uśpij ją i wróćmy do roboty – zażądał Akihito, opierając się o stół. – Ten wieczór zaczyna dawać mi w kość.
– Chyba nie umiem.
– Co?
– No… ona nie chce spać, widzisz?
Itachi spojrzał na małą. Faktycznie wyglądała zbyt energicznie jak na zasypiające niemowlę. Wesołe usposobienie Naruto wyraźnie jej się udzielało.
– Taka podobna do Sasuke, a jednak taka inna. – zauważył Uzumaki. – Śpij.
Nie podziałało. Sumire wymachiwał radośnie rączkami, uśmiechając się samym kącikiem ust. Dokładnie tak samo, jak robił to Sasuke.
– No to oddajmy ją ojcu, chodźcie – zażądał Akihito. – Tylko trzymaj ją dobrze.
Wrócili do salonu. Sasuke nie zaszczycił ich nawet przelotnym spojrzeniem, jak zahipnotyzowany oglądając kolejne fotografie. Wyglądał, jakby wielka gula utknęła mu w gardle. Usta miał zaciśnięte, spojrzenie zbolałe. Kiedy podeszli bliżej, Itachi dostrzegł, czemu z takim zawzięciem przyglądał się jego brat.
– To już po jego śmierci. Wyprowadzała się.
Sasuke drgnął.
– Twoja latorośl nie chce spać, Naruto ją chyba dekoncentruje – kontynuował Akihito.
– Daj mi ją.
Sasuke przejął dziecko od Uzumakiego i ruszył z nim na górę.
– To nie jest zdjęcie pozowane – zauważył Itachi, kiedy zostali sami. Pozwolił sobie usiąść na poprzednim miejscu brata i przejechać palcem po fotografii. – Bawisz się w paparazzi?
– Oj, czasami. – Akihito wzruszył ramionami i rozlał butelkę do końca. – Skoczysz po drugą?
Naruto skinął i wrócił do kuchni. Itachi przeniósł wzrok z powrotem na zdjęcie.
W mieszkaniu panował niesamowity bałagan. Połamane krzesła, stół, zniszczone lustro i dziura biegnąca przez środek ściany. Na tle tego wszystkiego kartony, tak bardzo przypominające te, w które sam pakował się Sasuke prawie rok temu, a w które całkiem niedawno pakowali go z Haniko po raz drugi. Sama dziewczyna stała przy niezniszczonym kredensie, który dziwnie wyglądał na tle tego pobojowiska. W dłoni trzymała zdjęcie oprawione w zwyczajną drewnianą ramkę i uśmiechała się smutno.
Itachi nie miał pojęcia, co było na fotografii, którą trzymała, ale domyślał się, że musiała być dla niej bardzo ważna i sentymentalna.
– Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia, gdzie podziało się to zdjęcie – odparł Akihito, wypiwszy wszystko, co chwilę wcześniej sobie nalał. – Podejrzewam, że ukryła je gdzieś w tym domu i tylko ona sama wie, gdzie.
– W szufladzie przy łóżku – odezwał się nieoczekiwanie Sasuke, powoli schodząc po schodach. – Pod stosem starych paragonów, ulotek i śmieci. I pod kalendarzykiem…
Itachi pospiesznie usiadł na swoim poprzednim miejscu, nie chcąc denerwować brata. Po chwili do pokoju wrócił również Naruto z kolejną butelką.
– To co, zdrowie? – zaproponował nieco śpiewnym tonem Akihito i tym razem Itachi był pewien, że nie była to wyłącznie gra. – Za… um, szczęście? Sasuke, napijesz się?
Sasuke pokręcił głową. Endo mimo to przysunął mu szklankę, ale ten nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi. Przewrócił stronę w albumie i zamarł.
– Co…
– No! – krzyknął uradowany Akihito, niemal pokładając się na stole i rozlewając sok. – Ja też w szoku byłem! Nikt z nas nie wiedział o istnieniu tych zdjęć.
Zarówno Naruto, jak i Itachi, pochylili się nad albumem. Itachi ze zdziwieniem zauważył, że to nie były te same fotografie, które pokazywał mu Akihito, kiedy tu szli. To były zdjęcia z festynu, na którym się poznali! Tylko… skąd?
– Kto miał aparat? – zapytał Naruto, pokładając się Sasuke na ramieniu.
– Mikoto. – Akihito wyszczerzył się. – Co tam ja, to jest dopiero prawdziwa paparazzi! Wyszła się przejść, żeby obejrzeć sobie zabawę i proszę, efekty.
– Z aparatem?
Akihito wzruszył ramionami. Itachi zmrużył oczy, przyglądając się grupce tańczącej na zdjęciu. Na jednym Keiko i Haniko dawały się okręcać Naruto, na drugim Keiko kaleczyła kroki, śmiejąc się donośnie, a Sasuke, z którym tańczyła, wyglądał na mocno spiętego, a na trzecim… Haniko w objęciach Akihito, nieco tęsknym wzrokiem śledziła każdy ruch Sasuke, który, choć wciąż męczył się z Higashiyamą, myślami był już zdecydowanie gdzieś indziej. Ich spojrzenia się spotkały. Zapewne wodził najpierw wzrokiem po jej sylwetce w tańcu, zgrabnych nogach i blond włosach, by w końcu zatrzymać na wpatrujących się w niego oczach. I pomimo tego, że na zdjęciu był uwieczniony zaledwie krótki moment całego wieczoru, nie dało się nie zauważyć, że mocno ich do siebie ciągnęło.
Itachi to widział i nie miał wątpliwości, że nie był jedyny.
Sasuke gwałtownie przewrócił stronę w albumie, ale im dalej, tym gorzej. Na tej stronie znalazło się zdjęcie, na którym para przez chwilę tańczyła razem. To był ten moment, kiedy Akihito wyciągnął Itachiego na pogawędkę, a kiedy wrócili, okazało się, że Sasuke zdołał jakoś pozbyć się Keiko i przekonać Haniko, by i z nim zatańczyła. I chociaż między nimi był wyraźny dystans, a oboje wydawali się raczej skrępowani, ich ciała zdawały się idealnie do siebie pasować. To jak Sasuke trzymał ją w talii, to jak ona obejmowała go za szyję… Wyglądali bardzo naturalnie. Jak to w ogóle możliwe? Jak dwie osoby mogą tak bardzo się odpychać i przyciągać jednocześnie? Istny paradoks.
Zanim Itachi zdołał przyjrzeć się trzem pozostałym zdjęciom na stronie, Sasuke ponownie przewrócił kartkę. A potem jeszcze raz, robiąc to zdecydowanie gwałtowniej niż wcześniej.
Itachi podniósł wzrok i spojrzał na zaciśnięte usta brata. Sasuke spuścił głowę w taki sposób, że nie sposób było dojrzeć jego oczu, przysłoniętych przez burzę czarnych włosów. Przeniósł wzrok z Sasuke na Naruto i wymienił z nim porozumiewawcze spojrzenie.
– Draniu… może jednak? – Naruto przesunął nieśmiało szklankę w jego stronę. – O dziecko się nie martw, no wiesz… my tu jesteśmy.
Sasuke zastygł i nie zareagował. Itachi pokusił się o ponowne spojrzenie na zdjęcia i wciągnął gwałtownie powietrze.
Haniko trzymała w rękach śpioszki.
Haniko obejmowała swój niewielki jeszcze brzuch.
Haniko trzymała Kinari, przytulając ją do piersi.
Haniko czule uścisnęła Mikoto, która nie pozostawała jej dłużna.
Zupełnie jak… rodzina.
Sasuke mechanicznie sięgnął po szklankę i wypił alkohol jednym haustem.
– Nalej mi jeszcze – powiedział zachrypniętym głosem.
Akihito posłusznie spełnił polecenie i oddał mu wypełnione po brzegi naczynie, które ten niemal natychmiast opróżnił. Endo nie czekając na pozwolenie, ponownie dolał mu wódki.
Nikt nic nie mówił. Cisza stała się gęsta i nie do zniesienia, a jednak wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że przerwanie jej będzie jeszcze bardziej niezręczne. Sasuke chwilę szukał w sobie odwagi, zanim przewrócił stronę, a potem zasłonił oczy ręką.
Brzuch Haniko rósł z każdym kolejnym zdjęciem. Mikoto miała fioła na ich punkcie, więc robiła ich całkiem sporo. W albumie znalazła się również fotografia ze świąt, na które Haniko zaprosiła Itachiego. Wraz z Shisuim wpadli na późną kolację i miło spędzili czas, grając we trójkę w karty. A kiedy zrobiło się już naprawdę późno, w drzwiach stanął jeszcze Naruto, który postanowił odwiedzić ciężarną koleżankę. Atmosfera nieco się popsuła, kiedy próbował zagaić temat Sasuke, ale Itachi i tak zaliczył to spotkanie do udanych i sądził, że Haniko by się z nim zgodziła.
Sasuke w końcu odsunął dłoń od twarzy i prześledził fotografie ze szczególną uwagą. Drugą ręką sięgnął po szklankę i wypił całą zawartość bez mrugnięcia. Itachi bardzo chciałby go powstrzymać, bo tempo, które sobie obrał, było zawrotne i mogło bardzo źle się skończyć, ale nie śmiał nawet pisnąć.
Jednak prawdziwy niepokój i uścisk na sercu poczuł dopiero wtedy, kiedy Sasuke ponownie przewrócił stronę. Zanim zdążył przyjrzeć się zdjęciom, poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. To Akihito uśmiechnął się do niego pokrzepiająco i wstał bardzo powoli.
– Naruto, pomożesz mi?
– W czym?
– Bo… moglibyśmy coś jeszcze przynieść z kuchni. Alkohol nam się kończy.
Uzumaki powędrował wzrokiem w stronę do połowy pełnej butelki i zmarszczył brwi. Zanim jednak zdążył otworzyć usta i o coś zapytać, został brutalnie pociągnięty za frak. Jedno spojrzenie na poważną twarz Endo wystarczyło, by wszystkie pytania ugrzęzły mu w gardle.
Itachi został sam z bratem i czuł, że zaczynają pocić mu się dłonie. Sasuke siedział nad albumem, nieruchomy, jak woskowa figura. Włosy przysłaniały mu większą część twarzy, więc Itachi nie mógł zobaczyć jego miny, ale nie był pewien, czy w ogóle by chciał. Nie wiedząc czemu, sytuacja wydawała mu się niesamowicie krępująca i intymna. Czuł, że w ogóle nie powinno go tu być, o patrzeniu nie wspominając.
To, co wydarzyło się sekundę później, zaskoczyło go tak bardzo, że podskoczył w fotelu. Sasuke, ten nieruchomy Sasuke, który od dobrych kilku chwil nie dawał znaku życia, w jednej sekundzie siedział spokojnie, udając woskowy posąg, a w następnej cisnął z całej siły albumem w ścianę za plecami Itachiego, zerwał się z miejsca i w trzech krokach znalazł się przy odsłoniętym do połowy oknie, uparcie wpatrując się w szybę.
– Co ty… – zaczął Itachi, kiedy otrząsnął się z szoku i podszedł do rzuconego przedmiotu. Przednia okładka była lekko wygięta i zagnieciona. W Itachim zawrzało. – Co ty sobie myślisz?! Szanuj cudzą własność, zamiast się na niej wyżywać! To pamiątki z życia Haniko, co ci strzeliło do głowy?!
– Wynoś się – wycedził Sasuke.
Itachi zmarszczył brwi, a potem otworzył album na ostatniej stronie i zamarł. Jeśli do tej pory uważał, że zdjęcia to po prostu miłe pamiątki, to właśnie zmienił zdanie. Czasem wystarczyło uchwycić jedną, z pozoru nic nie znaczącą, chwilę, by dostrzec coś, czego nie potrafiło się dojrzeć gołym okiem.
Urodziny Mikoto.
Na zdjęciu grupowym prezentowali się całkiem zwyczajnie; Sasuke wyglądał jak męczennik, a Haniko była wyraźnie spięta. Żadne z nich nie cieszyło się z sytuacji, w jakiej się znaleźli, jednak…
Itachi przełknął ślinę, kiedy spojrzał na pozostałe trzy zdjęcia, przedstawiające tylko tę parę. Pamiętał, jak Keiko i Mikoto usadziły ich na kanapie i zmusiły do sesji. Był wściekły, że doprowadziły do takiej sytuacji, więc nigdy później tych zdjęć nie obejrzał, tym samym nie mając okazji zobaczyć, jak bardzo tę dwójkę do siebie ciągnęło. A oni patrzyli sobie w oczy z takim uczuciem, że nawet kamienny wyraz twarzy Sasuke nikogo by nie oszukał. Jego oczy były żywe, błyszczały. Z czułością dotykał policzka Haniko, a ten delikatny uśmiech, który rozjaśnił jego twarz na ostatnim zdjęciu, był jak wyznanie miłości.
Haniko zaś trzymała dłoń na brzuchu, zerkając na Sasuke ze słabo skrywaną tęsknotą. Kochaj nas, chroń nas, otocz miłością i opieką, mówiły jej oczy.
Itachi zamknął album i zerknął na brata. Sasuke stał przodem do okna, a z powodu słabego światła, które utrzymywało pomieszczenie w lekkim półmroku, jego twarz doskonale odbijała się w szybie.
– Sasuke…
– Wyjdź – warknął, a potem zasłonił sobie usta dłonią.
Itachi patrzył, jak jego oczy rozszerzają się, jak zaczyna intensywnie mrugać, a potem zaciska je mocno. Jego ciało zaczęło niebezpiecznie drżeć.
Itachi podniósł się z klęczek i powoli zrobił kilka kroków w jego stronę.
– Sasuke?
– Wynoś się, do cholery!
Następnym dźwiękiem, który doleciał do uszu Itachiego, był tłumiony szloch. Sasuke zatkał sobie usta dłonią, ale nie był w stanie zapanować nad wstrzymywanymi od dawna emocjami. Ramiona mu drżały, a łzy spływały strumieniami po policzkach. Odsunął rękę od twarzy, by złapać oddech.
– Idź sobie… – załkał, a potem całkowicie puściły mu nerwy.
– Chodź do mnie – szepnął Itachi, kładąc mu rękę na ramieniu.
Sasuke skulił się w sobie i nagle znów zaczął mu przypominać małego chłopca, którym kiedyś był. Pokręcił tylko odmownie głową, ale Itachi i tak przygarnął go do siebie i zamknął w szczelnym uścisku. Nie, to nie był już ten chłopiec, tym razem przytulał do siebie mężczyznę. Zniknęła miękkość dziecięcego ciała, a zastąpiły ją twarde mięśnie. Również siła, z jaką Sasuke odwzajemnił uścisk, na moment zaparła mu dech. To nie był już dzieciak, tylko dorosły człowiek, mężczyzna. A męskie łzy bolały bardziej.
Itachi pociągnął brata w kierunku kanapy. Przyciągnął go bliżej siebie i objął mocno w pasie. Czuł się taki bezradny. To nie były łzy Mikoto, która płakała często i zazwyczaj z byle powodu, to był Sasuke. Co miałby mu powiedzieć? Wszystko będzie dobrze, więc proszę, nie płacz? Tylko Itachi nie miał pewności, czy faktycznie tak właśnie będzie.
Sasuke drżał, płacząc już całkiem otwarcie, a na jego skórze pojawiła się gęsia skórka. Itachi przyciągnął do siebie wymiętolony koc, na którym do tej pory siedział Naruto i zarzucił bratu na ramiona. Sam zadrżał, kiedy poczuł, że gorące łzy spływają mu po szyi. Po chwili Sasuke pokręcił głową i tym razem uczepił się jego obojczyka, niebezpiecznie pociągając nosem. Kiedy był małym chłopcem, takie akcje zazwyczaj kończyły się tym, że Itachi miał zasmarkaną całą koszulkę. Ciekawe, czy teraz miało być podobnie.
Zanim Sasuke się uspokoił, minęła dłuższa chwila. Itachi nieprzerwanie przytulał go do siebie, nie wiedząc, co jeszcze mógłby dla niego zrobić. Kiedy ciało w jego ramionach ucichło i przestało dygotać, puścił je i wycofał się ostrożnie. Sasuke odsunął się na wyciągnięcie ręki i nie podnosząc głowy, wytarł nos wierzchem dłoni.
– Masz. – Itachi wygrzebał z kieszeni opakowanie chusteczek.
Sasuke łypnął na niego spod grzywki, przyjmując je z wdzięcznością; wysmarkał nos i przetarł załzawione oczy, nie podnosząc wzroku.
– Sasuke, spójrz na mnie.
Młodszy Uchiha niechętnie wykonał polecenie. Chwilę przyglądali się sobie, po czym odchrząknął i odwrócił wzrok.
– Bardzo źle jest? – spytał słabym głosem.
Itachi zmarszczył czoło, a potem dokładnie przyjrzał się twarzy brata. Zaczerwienione policzki, zapuchnięte i przekrwione oczy… No nie wyglądał w tej chwili najlepiej. Na pewno nie jak idol i obiekt zazdrości wielu mężczyzn i nastoletnich chłopców, którzy skrycie marzyli, by stać się kimś takim jak on.
– Z nas dwóch, to zawsze ty byłeś bardziej podobny do mamy.
– Aż tak źle? – westchnął z irytacją Sasuke. – Po niej zawsze widać, kiedy… no wiesz.
– Ty też tak zawsze miałeś – zauważył Itachi.
– No zajebiście…
– Nie zmienisz tego, taki już twój urok.
Sasuke skrzywił się i przeniósł wzrok z powrotem na Itachiego. Jego spojrzenie jednak szybko zmiękło i spoczęło na szklance, którą Akihito uzupełniał mu na bieżąco przez ostatnie kilkanaście minut.
– Albo solidny powód, żeby nie ryczeć – odpowiedział przyciszonym głosem.
Dłuższą chwilę żaden z nich się nie odzywał. Sasuke co rusz pociągał nosem i wycierał go chusteczką.
– Porozmawiajmy – rzucił Itachi. – Opowiedz mi o wszystkim.
– Wszystkim?
– Twojej misji, powrocie i… całej reszcie. Powiedz mi wszystko, co chcesz.
Sasuke pokręcił głową.
– Nie teraz, ja… nie mogę. Nie chcę o tym w tej chwili rozmawiać, rozumiesz? Wolałbym… o czymś innym.
– O czym?
Itachi patrzył, jak jego brat sięga po szklankę i wypija wszystko do dna. Tym razem skrzywił się znacząco, jakby dopiero teraz dotarł do niego smak ciepłego alkoholu, który spożywał jak zwykły soczek już od kilkunastu minut.
– Ja… – zaczął nieco zachrypniętym głosem – ja się zakochałem.
– Wiem – westchnął Itachi. Ugryzł się w język, zanim dodał: Przykro mi, ale na pewno wszystko będzie dobrze!. – Powiedziałeś jej o tym?
Sasuke pokręcił głową, nawet na niego nie patrząc.
– Mam nadzieję, że jeszcze będę miał okazję.
– Na pewno.
Znowu zrobiło się cicho. Itachi nie naciskał. Sasuke kompletnie się rozsypał, ale wyciąganie z niego czegokolwiek siłą, nie miało sensu. Patrzył więc, jak brat walczy sam ze sobą, co rusz otwierając i zamykając usta, jakby nie potrafił się zdecydować.
– Mogę zobaczyć jeszcze raz ten album?
– Tak, oczywiście – odpowiedział Itachi, podając mu go.
Kiedy Sasuke ponownie zaczął przeglądać fotografie, stracił kontakt z rzeczywistością. Itachi przysunął się do niego tak, że zetknęli się ramionami i sam zaczął dokładniej im się przyglądać. To było jednak coś zupełnie innego, niż patrzenie na wszystko do góry nogami. Jego uwagę przykuwały szczegóły, których wcześniej nie dostrzegał.
Razem z Sasuke śledził historię życia Haniko i przebieg jej ciąży. Na dłużej zatrzymali się na ostatnim zdjęciu, na którym para patrzyła sobie w oczy. Sasuke odetchnął głęboko, ale na szczęście tym razem nie zbierało mu się na płacz.
– Jest piękna – oznajmił, przejeżdżając palcem po jej twarzy.
– Mhm.
– I mądra – kontynuował Sasuke.
– Tak.
– I mnie nienawidzi.
Tego Itachi nie skomentował. Czy można było kogoś kochać i nienawidzić jednocześnie? Pewnie tak. Sasuke zamknął album, a potem wstał i zachwiał się niebezpiecznie. Itachi chwycił go za ramiona i pomógł usiąść prosto.
– Jest dobrze – oznajmił Sasuke, po czym chwycił butelkę i nalał sobie stanowczo zbyt wiele do szklanki.
Itachi chciał zaprotestować, ale w tym samym momencie usłyszał płacz dziecka. Sasuke wyczulony na ten dźwięk, odstawił szklankę z zamiarem ponownego zerwania się z miejsca, ale Itachi w porę go powstrzymał.
– Ja pójdę – zapewnił.
Tylko czy to był na pewno dobry pomysł?
Kiedy znalazł się na górze, z wahaniem wyjął bratanicę z kołyski. Jadła całkiem niedawno, więc nie mógł być to problem tej natury. Obwąchał ją więc ostrożnie, przeczuwając najgorsze, ale niczego nie poczuł. Mimo to ułożył dziecko na przewijaku i wziął się do roboty, nie do końca wiedząc, jak właściwie powinien się za to zabrać. Szybko się jednak okazało, że w ogóle nie musiał, bo kiedy tylko rozpiął pieluszkę, ta okazała się czysta. Ubrał Sumire i opiekuńczo przytulił do siebie. Niestety to, co podziałało na Sasuke, nie miało wpływu na jego córkę, która nie wyglądała, jakby miała się za chwilę uspokoić. Skapitulował i zniósł ją na dół.
– Czy to możliwe, żeby znowu była głodna?
Sasuke podniósł wzrok znad albumu.
– Nie – odpowiedział, spoglądając na dziecko. – Po prostu potrzebuje towarzystwa.
Itachi spojrzał z powątpieniem na dziewczynkę, która nie przestawała zawodzić, wymachując kończynami.
– To nie działa – zauważył.
– Bo musisz się uspokoić.
– Sasuke, ja jestem spokojny.
Brat przyglądał mu się przez chwilę, po czym skinął głową i zdjął z kanapy największą poduszkę, jaką znalazł. Ułożył na podłodze przed sobą i dał znak Itachiemu, by położył na niej dziecko.
– Potrzymaj nad nią rękę, o tak – poinstruował, wyciągając przed siebie dłoń i trzymając ją nad niemowlęciem. – I pozwól jej pobawić się swoimi palcami, lubi to.
Sumire przez chwilę wydawała się nieco spokojniejsza, przynajmniej do czasu, kiedy Sasuke dłoni nie cofnął. Itachi próbował zająć jego miejsce, ale mała nie chciała współpracować, w ogóle się nim nie interesując. Zmarszczył brwi.
– Ona nie pragnie po prostu towarzystwa. Ona łaknie twojej uwagi.
– Bzdury – parsknął Sasuke, opierając się o kanapę i przyglądając córce. – Nie jest aż tak głupia…
– Spójrz.
Itachi chwycił go za dłoń i wyciągnął nad Sumire. Minęła dłuższa chwila, nim dziewczynka przestała płakać, wyciągając przed siebie rączki, żeby chwycić za smukłe palce ojca. Zanim Sasuke zdążył coś powiedzieć, Itachi wycofał jego dłoń i zawiesił swoją. Sumire zachmurzyła się, a potem zaczęła cicho stękać, co wkrótce przerodziłoby się zapewne w płacz, gdyby Sasuke nie wyciągnął przed siebie ręki, chcąc temu zapobiec.
– Ona ci ufa – wyjaśnił Itachi. – Czuje się z tobą bezpiecznie.
W oczach Sasuke ponownie zebrały się łzy. Zamrugał gwałtownie, żeby je przegonić, a potem zamglony wzrok utkwił w córce. Rozpromienił się nieco, wyraźnie wzruszony tym, jak Sumire bawi się jego palcami.
Itachi z uśmiechem na ustach uzmysłowił sobie, że nie wszystkie uczucia, które dzisiejszego wieczoru dostrzegł na twarzy brata, należały do tych negatywnych.

***

– Itachi, my już będziemy lecieć – wyszeptał Naruto, ciągnąć pijanego Akihito w stronę przedpokoju.
– Brzdy wle nie mumy… – wyjąkał Endo, zataczając się.
Naruto chwycił go a pasie i posadził na stołku, a potem podał mu buty. Itachi skinął głową i poprawił poduszkę, na której siedział. Nie wykonywał jednak żadnych gwałtownych ruchów, bo Sasuke usnął z twarzą w zagłębieniu jego szyi. Itachi wątpił, by było mu wygodnie w takiej pozycji, ale nie zamierzał go budzić i pytać.
– Już z nim… lepiej? – zagaił szeptem Uzumaki, spoglądając na śpiącego Sasuke. – Akihito twierdzi, że się tego spodziewał, ale kiedy Sasuke… no wiesz, sam chyba nie zniósł tej presji i postanowił się znieczulić.
– Ym… – odburknął Endo, niemal spadając ze stołka.
Naruto z westchnieniem pomógł założyć mu kurtkę i przewiesił sobie jego dłoń przez ramię.
– Sasau ije aple…
– Akihito mówi, że zjedliśmy pulpety, które były w lodówce i że je odkupi.
– Y-y, nje.
Itachi machnął im ręką na pożegnanie, a kiedy drzwi się zamknęły, spojrzał na Sasuke, który uczepił się jego koszulki. Czy zasnął już na tyle mocno, by dać się przenieść do sypialni? Itachi wiedział, że jego młodszy brat miał raczej płytki sen, a obawiał się, że ponowna próba uśpienia go, mogłaby trochę potrwać.
Ostrożnie włożył rękę pod jego plecy, drugą chwytając go pod kolanami i dźwignął. Sasuke ważył zdecydowanie więcej, niż się spodziewał. Że niby dwanaście kilogramów lżejszy? Chyba już nie.
Fakt, że w całym domu było ciemno, wcale nie pomagał mu w bezpiecznym dotarciu do sypialni. Cały czas miał wrażenie, że lada moment się na czymś potknie i obaj zlecą ze schodów, ale czarny scenariusz na szczęście się nie sprawdził. Dotarł do pokoju, delikatnie ułożył brata na łóżku i już zamierzał wyjść, kiedy coś zwróciło jego uwagę.
Lewa skarpetka Sasuke była przesiąknięta krwią. Czyżby jednak zamiatanie szkła wcale nie poszło tak dobrze? Z wahaniem zdjął ją z jego stopy, nie mogąc się nadziwić, jak różni byli, choć przecież byli braćmi. Sasuke miał o dwa rozmiary większe stopy, ale przy tym na tyle szczupłe, że na pierwszy rzut oka nie wyglądały na większe niż jego własne.
Pokręcił głową, skupiając się na stopie brata. Przesunął ją delikatnie, żeby obejrzeć ranę, która okazała się nie tak głęboka, na jaką wyglądała.
– Łasokhesz – wydukał Sasuke, odsuwając nogę.
Itachi westchnął, żałując, że nie zlekceważył skaleczenia. Sasuke w końcu nawet nie pisnął, nawet się nie skarżył. Niestety teraz, ku jego niezadowoleniu, brat chwiejnie dźwignął się z łóżka, uderzając łokciem o szafkę.
– Co robisz?
– Muhsze się uszhmyć…
– Jutro się wykąpiesz, śpij.
– Ym.
Sasuke pokręcił głową i na kolanach poczłapał w stronę drzwi. Oparł się o framugę i stanął na nogach, chociaż rzucało nim na boki. Kiedy Itachi położył mu dłoń na ramieniu, zamierzając poprowadzić z powrotem łóżka, strzepnął ją całkiem sprawnie i ruszył do łazienki.
Itachi zacisnął zęby, żeby na niego nie krzyknąć. Sasuke był taki uparty! Wciąż pamiętał jednak, że osobą, która jako ostatnia podsuwała mu alkohol do ust, był on sam…
Sasuke doczłapał do prysznica i odkręcił kurek do oporu, a potem zaczął chwiejnie zdejmować z siebie ubrania. Itachi patrzył na to wszystko z założonymi rękoma. Oparł się o ścianę niedaleko drzwi, pilnując, żeby brat nie zrobił sobie krzywdy, ale nie zamierzał brać w tym udziału.
Przynajmniej do czasu, kiedy Sasuke nie rozebrał się do naga i nie wszedł pod strumień. Zadrżał, a potem spojrzał w dół, zauważając, że ma na nodze jeszcze jedną skarpetkę. Wygibasy pod prysznicem po pijanemu nie mogły skończyć się dobrze. Itachi wskoczył do brodziku w ostatniej chwili, żeby chwycić go w pasie i uchronić przed upadkiem.
Zadrżał, czując, że Sasuke puścił sobie lodowatą wodę. W pierwszym odruchu chciał się wycofać, ale Sasuke najwyraźniej nie dawała spokoju ta przeklęta skarpeta, więc przykucnął przed nim i mu ją zdjął. Ubranie miał już całkiem przemoczone, a dżinsy nieprzyjemnie zaczynały lepić mu się do ciała, więc zaczął się rozbierać. Może zimny prysznic ostudzi trochę jego emocje i zmyje z niego tę przeklętą irytację.
Kiedy na podłodze wylądował ostatni element jego garderoby, Itachi oparł się o ściankę prysznica i objął ramionami.
– Przeziębimy się – oznajmił, nieco ostrzej niż zamierzał. – Puszczę cieplejszą, dobrze?
– Nie. – Sasuke chwycił za kurek, nie pozwalając go przekręcić.
Itachi westchnął cierpiętniczo i przewrócił oczami. Musiał się na czymś skupić, żeby zapomnieć o tym, że lodowate krople raniły jego ciało. Spojrzał na stopy Sasuke, a potem podniósł wzrok na jego łydki. Szczupłe tak jak jego własne, ale znacznie mocniej owłosione. Dalej kolana i uda, również szczupłe, z wyraźnie zarysowanymi mięśniami. I też owłosione.
Itachi spojrzał przelotnie na siebie i zdał sobie sprawę, że nie tylko o stopień owłosienia chodziło. Sasuke odziedziczył porcelanową skórę Mikoto, z którą mocno kontrastował każdy nawet najmniejszy włosek na jego ciele. Itachi sam do śniadych nie należał, ale cerę miał nieco ciemniejszą i ten kontrast nie był aż tak wyraźny. To samo oczywiście tyczyło się włosów na klatce piersiowej, chociaż tych Sasuke zdawał się mieć nieco mniej. Po nogach można by się spodziewać, że jest dość mocno zarośnięty, ale im wyżej, tym to owłosienie było rzadsze. Wyjątkiem był zarost, który niegolony ciągnął się od policzków aż po szyję, a także ciemna ścieżka od pępka w dół, okalająca…
Czy to był naprawdę odpowiedni moment na takie obserwacje?
Pewnie nie, pomyślał Itachi, ale i tak łypnął na krocze brata. Wielkość penisa w stanie spoczynku nie miała większego znaczenia i o niczym w gruncie rzeczy nie świadczyła, ale…
– Raczej remis – szepnął do siebie.
Skupił się ponownie na klatce piersiowej brata, która w tej chwili prezentowała się mizernie w porównaniu do tego, czym Sasuke mógł się poszczycić jeszcze rok temu. Był blady, niektóre jego mięśnie częściowo zanikły, a ich miejsce zastąpiły szpecące blizny, z których część pewnie nigdy się nie zagoi. Dla porównania spojrzał na swoją pierś, która ładnie dopełniała sylwetkę i odwracała uwagę od wszelkich mankamentów.
– Sasuke, już wystarczy, chodź – oznajmił, a ku jego zadowoleniu, brat skinął głową.
Itachi z ulgą zakręcił kurek i otworzył drzwi prysznicowe. Kiedy stanęli na łazienkowym dywaniku, Itachi zaczął rozglądać się za ręcznikami. Jeden z nich zarzucił bratu na ramiona, rozcierając gęsią skórkę.
– Wytrzyj się.
Sasuke usłuchał, więc Itachi z niemą radością zajął się samym sobą. To był niewątpliwie najgorszy prysznic, jaki brał w życiu. Kiedy skończył, przewiązał się ręcznikiem w pasie i spojrzał na Sasuke, który chwiał się niebezpiecznie, próbując wytrzeć nogi.
– Wystarczy już. – Zabrał mu ręcznik i na swój wzór przewiązał go nim w pasie. – Myjesz zęby i idziemy spać, bo dochodzi trzecia.
Zanim jednak podał bratu szczoteczkę, Sasuke padł na kolana przed muszlą klozetową i zwymiotował. Itachi westchnął cierpiętniczo, a potem uklęknął obok niego i odruchowo zebrał mu wszystkie włosy, wpadające na twarz. Szansa na to, że ucierpią w tym przedsięwzięciu, była dosyć nikła, ale wolał dmuchać na zimne.
Sasuke zwymiotował raz, drugi, trzeci, a potem się rozpłakał. Nie na długo jednak, bo chwilę później żołądek ponownie podjechał mu do gardła.
– Cicho, już dobrze – szepnął Itachi bez przekonania, ściskając go za ramię.
A w myślach modlił się, by Sasuke niczego z tej nocy nie pamiętał. Ale o tym, czy jego życzenie zostało spełnione, miał przekonać się dopiero rano.

5 komentarzy:

  1. Od czego tu zacząć?
    eeeeeeeeeee...
    No dobra, pomysł Akihito wypalił. Nie dziwi mnie, że Sasuke był na skraju i że w końcu musiał wybuchnąć. To jak do tego doszło, był spoko. Wiadomo, że mogło się nie udać i fakt faktem, Itachi był kluczem. Wygląda na to, że się dzięki temu pogodzili, co bardzo mnie cieszy. Itachi w tym rozdziale zachowywał się jak nie on. Jego przemyślenia były trochę... idiotyczne? Ta postać kojarzy mi się z inteligencją i przenikliwością, a tu mi tego zabrakło. No ale te stereotypy. Wiadomo, że jak autor ma jaja, to bierze na warsztat każdą z postaci i daje jej trochę od siebie. Skoro mamy geniusza, to zrobienie z niego większego mózgowca jest przegięciem, więc trzeba dodać mu wad, aby stał się bardziej ludzki.
    To co niestety dopiero teraz mi się rzuciło w oczy, to że Ty o wiele lepiej opisujesz Sasuke i jego perypetie, a Akari rządzi gdy chodzi o Itachiego. Co dowodzi, że podzieliłyście się dobrze, a może chodzi o to, że nie chcecie sobie wchodzić w paradę :) Znaczenia to nie ma, liczy się, że jest dobrze.
    Co do Sasuke. Jak to dobrze, że sobie chłopaczyna popłakał. Mężczyźni też płaczą i to nic złego!!!! No a po takim potoku łez dużo lżej na sercu.
    Muszę jednak przyznać się, że końcówka to coś czego się nie spodziewałam. Czuję się lekko zniesmaczona. Gdyby opis ciała Sasuke był na podstawie obserwacji np. Haniko, to śliniłabym się i cieszyła. Kiedy brat brata tak dokładnie obserwuje i nie jest to oficjalnie yaoi, to mi to przeszkadza. Po prostu nie pasuje mi to przy facetach hetero i mówię to ja, osoba, która chętnie czyta o dwóch facetach klejących się do siebie. Na początku myślałam, że Itachi po prostu odnajdzie na ciele brata coś, co zmrozi nam krew w żyłach. Jakieś pamiątki po Orochimaru, albo rany świadczące, że z rozpaczy sam siebie okalecza. Choć tekst: "– Raczej remis" bardzo mi się podobał i takie obserwacje mężczyźni zdecydowanie prowadzą. Może po prostu muszę to jeszcze raz przeczytać, aby się przekonać. Maże nawet jak się z tym prześpię, to chętnie tu zajrzę, aby tym razem przeczytać i wyobrazić sobie, że to ja stoję z Sasuke w łazience i się gapię no to i owo :)
    Na koniec deserek! :))) Ja raczej nie mam w zwyczaju wytykać błędy, chyba że bardzo kolą w oczy i mam dobre intencje aby o nich wspomnieć. Dziś muszę się odezwać, bo po prostu tak mi poprawiłaś humor, że jak głupi do sera śmiałam się do monitora przez kilka minut. Aż mi szkoda, bo pewnie poprawisz tą drobną literówkę i już nie będę się mogła z niej tak cieszyć, ale szkoda mi zachować to wyłącznie dla siebie. Chodzi o tekst: "Zanim jednak podał bratu szczoteczkę, Sasuke padł na kolana przed muszką klozetową..." Choć wiadomo o co chodziło, to po prostu muszka klozetowa rządzi!!! :)))
    Ciekawa jestem co będzie teraz. Ciężko przewidzieć wasze ruchy. Najpierw Keiko, która "umarła", teraz Haniko walcząca o życie. Oj biada tym dziewczętom, co wiążą się z Uchiha :))
    Weny i motywacji do pisania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam :-)
      Tak, zgadza się i już nam nawet któraś z czytelniczek jakiś czas temu to wytknęła, że mnie zdecydowanie lepiej wychodzi Sasuke, a Akari lepiej opisuje Itachiego. Zresztą to samo tyczy się Haniko i Keiko, choć jako że są postaciami wymyślonymi przez nas, może to nie być aż tak widoczne.
      Co do Itachiego, to jedyne, co mogę powiedzieć na swoją obronę, to że moim zdaniem głupieje, kiedy chodzi o Sasuke. Był na niego wściekły, potem dowiedział się, że jego brat wcale tak do końca Haniko i dziecka nie olał, złość się częściowo ulotniła, ale żeby tak od razu wybaczyć, to też nie. Zobaczył Sasuke w bardzo złym stanie i po prostu okazało się, że ma pewien problem z chłodnym osądem. Miota się trochę w tym rozdziale, dochodzi do wniosków, które później porzuca, wątpi w siebie, nie wie co myśleć. Zastanawia się, czy popełnił błąd, a jeśli tak, to kiedy. Nieprzewidywalne zachowanie Akihito też mu nie pomaga. Ja to tak widzę, choć niewykluczone, że przesadziłam ;-)
      Sasuke na łzy zbierało się już od kilku rozdziałów, więc w końcu musiało do tego dojść. Dlatego Keiko nie mogła być obecna na tym spotkaniu, bo żeby baba widziała, jak płacze? No niedopuszczalne :D
      Hm, nie wiem, co odpowiedzieć na ten zarzut. Itachi tak... lubieżnie to na niego raczej nie patrzył ;-) robił to raczej neutralnie, obserwował, porównywał, bo został z nim zamknięty w ciasnej przestrzeni i w dodatku katowany lodowatą wodą, na której wolał się nie skupiać. No i całe obserwacje prowadził, porównując ciało brata do swojego, nie zachwycał się nim. Zauważył, że Sasu trochę zmarniał, doszło mu parę brzydkich pamiątek po ostatnim zadaniu itd. Dziwnie by chyba było, gdyby wgapiał się w sufit albo kafelki, bo wstydziłby się zerknąć na własnego brata :-). Ale może faktycznie trochę popłynęłam, w końcu ja też kocham yaoi :D. Jeśli przeczytasz drugi raz i zmieniasz zdanie, to daj znać, odetchnę xD
      O kurde, a ja się przy tym rozdziale napracowałam z błędami bardziej niż zwykle i ślęczałam nad nim tyle, że prawie wkułam na pamięć :D! Oczywiście, że to poprawię! Ale cieszę się, że miałaś ubaw :-)
      No ja spoilerować nie będę, ale trochę się będzie działo :D. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz!
      Dziękuję za komentarz :-)

      Usuń
    2. no i poprawiłaś :((( a była taka fajna wersja....

      Usuń
  2. Ten rozdział był bardzo smutny :(
    Nie mogłam czytać o tym załamaniu Sasuke. I jeszcze Akihito na dokładkę :( cieszę się, że Itachi w końcu się przełamał i pomógł bratu. Rodzina powinna trzymać się razem, heh. Haha, no z tym remisem to nie mogłam ze śmiechu :D cały rozdział był taki dramatyczny i taka wesoła końcówka :) Ale na dobre to wyszło.
    A co do mojego powrotu - czytam Was cały czas, ale nie komentuję :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podobało i znalazłaś w rozdziale coś zabawnego dla przełamania tego dramatu :-). Ja może powiem tylko tyle, że napięcie z Sasuke zeszło i teraz będzie już tylko lepiej... albo i nie :D
      Ach, a my z taką niecierpliwością wypatrujemy każdego komentarza i cieszymy się, kiedy ktoś zechce podzielić się swoją opinią! ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń