– O, a tutaj
Haniko uczy małą Kai rzucania shurikenami. Najpierw Satoru, potem ta
smarkula. Kiedy Haniko powiedziała mi, że zamierza popracować trochę w
Akademii, to nie byłem zdziwiony. Ktoś wie, jak sobie radziła?
Cisza. Itachi
nie przypominał sobie, by kiedykolwiek rozmawiali na ten temat. Kilka razy
zagaił rozmowę, ale za każdym razem odnosił wrażenie, że nie chciała o tym
mówić, więc nie naciskał. W końcu temat dobry jak każdy inny. Teraz jednak zaczął
żałować, że nie wypytał o to Fumiko, kiedy była okazja.
– Nikt? Nic? –
dopytywał Akihito. – Pewnie sztywniacko prowadziła lekcje i zanudzała
dzieciakami regułkami. Zanim przeszli do zajęć praktycznych, musieli wkuć
podręcznik na pamięć. – Zaśmiał się dźwięcznie.
– Reguły są
bardzo ważne – wyjaśnił Itachi.
– Tak, tak. –
Akihito od niechcenia machnął ręką.
Naruto sięgnął
po swoją szklankę i zaczął się nią bawić. Zakręcił nią w powietrzu, patrząc, jak
alkohol odbija się od ścianek.
– Haniko nigdy
nie wydawała mi się taka obowiązkowa – zauważył.
– Bo kiedyś
taka nie była, ale życie zmienia ludzi. Czy opowiadała wam kiedyś coś więcej o
swoim dzieciństwie?
Cisza, zdaniem
Itachiego, nieco krępująca. Łypnął kątem oka na brata, ale Sasuke zdawał się
niezainteresowany rozmową. A przynajmniej bardzo starał się sprawiać takie
wrażenie, bo tego skupienia na twarzy i lekko zmarszczonych brwi, nie można
było z niczym pomylić. Chłonął z uwagą każde słowo.
Sasuke
wpatrywał się nieruchomo w zdjęcie na oko dziesięcioletniej Haniko z dużo
młodszą dziewczynką. Obie stały tyłem do aparatu i celowały do lekko
zniszczonej już tarczy. Itachi widział fotografię tylko kątem oka, ale nie
uszło jego uwadze, że w czasie robienia zdjęcia wiał silny wiatr. Jak dobrze
trzeba było opanować rzucanie, by trafiać do celu nawet w tak niesprzyjających
warunkach?
– Burza
piaskowa – odparł Akihito, jakby czytając w jego myślach. – Ponoć Uchiha są
mistrzami w trafianiu do celu i w ogóle do perfekcji opanowali te wszystkie
sztuczki z shurikenami. Ciekawe, jakbyście sobie poradzili.
Sasuke skrzywił
się ledwo zauważalnie, kolejny dowód na to, że jednak słuchał. Itachi przeniósł
wzrok z brata na Akihito, czując, że musi jakoś podtrzymać rozmowę, bo Endo nie
będzie w stanie mówić wiecznie.
– Haniko
wspomniała, że to Satoru nauczył ją przestrzegania zasad. Kiedyś niespecjalnie
się ich trzymała.
– Tak, on też
miał w tym swój udział. – Akihito pokiwał głową z uznaniem. – Ale człowiek
najlepiej uczy się na błędach.
– To znaczy? –
dopytał Naruto.
Akihito
wzruszył ramionami. Sięgnął po do połowy opróżnioną już butelkę i nalał sobie
więcej niż powinien. Itachi zacisnął usta, bo chociaż nie podobało mu się to,
co widział, nie miał prawa go pouczać. Dla niego ta sytuacja musiała być dużo
cięższa niż dla nich.
– Chcecie?
Naruto
wzruszył ramionami i podsunął szklankę, Itachi pokręcił głową.
– To może…
zdrowie Sumire – zaproponował Endo i jednym haustem wypił zawartość szklanki.
Sasuke drgnął.
Zawahał się, po czym sięgnął po piwo i upił większy łyk, niby od niechcenia.
– O czym to ja
mówiłem… a, tak, Haniko i jej sztywniackie zasady. Jak już wspomniałem, Kai
przyczepiła się do niej jak rzep i nie ustępowała na krok. Haniko uczyła ją
wielu różnych rzeczy, nigdy nie pomijając nudnej teorii, a jednak… gówniara
popełniła kiedyś strasznie głupi błąd, co kosztowało ją życie.
– Haniko… –
zaczął ze ściśniętym gardłem Naruto.
– Nie była
odpowiedzialna za jej śmierć. Dużo z nią na ten temat rozmawialiśmy, żeby się
nie obwiniała, ale nie byliśmy w stanie uchronić jej przed własnym sumieniem,
więc jakiś tam uraz został. Od tego czasu zaczęła przestrzegać wszelkich reguł
bardziej niż Satoru i niejednokrotnie się o to spierali. Bo im on był starszy,
tym bardziej naginał je do swoich potrzeb i odwrotnie. Haniko nie uczyła się
żadnej nowej techniki, póki dokładnie nie zrozumiała idei jej działania i nie
była pewna na trzysta procent, że dobrze zna wszystkie pieczęcie oraz
ewentualne skutki uboczne. Potem jeszcze zaczęła się zaczytywać w tych
wszystkich tomiszczach o pochodzeniu każdego znaku, każdej pieczęci i w ogóle
zrobiła się z niej nudziara. Wybacz, Itachi.
Uchiha
wzruszył ramionami. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że większości ludzi
to nie interesowało, jednak on, podobnie jak Haniko, wolał wiedzieć, skąd
wywodzą się techniki, z których korzysta. Czasem prawdziwą magię stanowił
sposób działania, a nie sam efekt. Może dlatego nie był kojarzony z
tymi spektakularnymi technikami, a z przemyślanego, efektywnego działania,
które rzadko wywoływało zachwyt wśród obserwatorów. To Sasuke podczas treningów
miał zdecydowanie większą widownię.
– Czyli Haniko
nie miała szczęśliwego dzieciństwa – zauważył kwaśno Naruto i dolał sobie
alkoholu.
– O? Nie,
Haniko uważała się za szczęśliwą dziewczynę. Może nie miała rodziny,
dzieciństwo spędziła w domu dziecka i popełniła kilka grubszych błędów, za
które przyszło jej zapłacić, ale kto z nas tego nie przeżył? Aż do śmierci
Satoru była zadowolona ze swojego życia. Ta cała sprawa z jej klanem, to…
pewnie miała… ma jakąś traumę, ale wydaje mi się, że wzruszyła ramionami i
zaakceptowała, jak jest.
– To dobrze –
podsumował Uzumaki.
– Jednego była
tylko pewna: że nigdy nie chce mieć dzieci.
Itachi drgnął,
kiedy usłyszał trzask. To szklanka, do której Akihito nalał Sasuke soku, spadła
na podłogę. Młodszy Uchiha zaklął cicho i zaczął wycierać porzeczkowy napój…
białą materiałową serwetką. Gdyby tylko Mikoto to widziała…
– Gdzie masz
zmiotkę? – Naruto wstał z miejsca.
– Pod zlewem.
Naruto poszedł
do kuchni, a Itachi po chwili namysłu ruszył za nim. Po ciemku odnalazł
ręczniki papierowe i zniszczoną ściereczkę. Zwilżył ją dokładnie i wrócił do
salonu.
– Wiesz, że to
się nie spierze? – zagaił, klękając obok brata i zbierając nadmiar soku
papierem.
Sasuke posłał
mu zimne spojrzenie i zacisnął mocno usta. Jego entuzjazm do wycierania plamy
serwetką nieco osłabł, ale się nie wycofał, udowadniając, że nic a nic go to
nie obchodzi. Drgnął, kiedy Itachi przysunął się bliżej niego, robiąc miejsce
dla Naruto, który zebrał wszystkie większe kawałki szkła, walające się wokół i
przysunął się do nich.
– Tak się nie
da pracować – westchnął, kiedy przyszło mu manewrować między nogami braci, żeby
zamieść trochę podłogę w tym miejscu. – Won.
Obaj wycofali
się dokładnie w tym samym momencie, wpadając na siebie. Itachi chwycił Sasuke
za ramiona, bo ten niebezpiecznie się zachwiał i wydawało się, że zaraz
przewróci się na stolik. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, Sasuke gwałtownie
odepchnął jego dłonie i ściskając brudny materiał w ręce, ruszył po schodach do
łazienki.
– Chcesz go
wyprowadzić z równowagi? – spytał z rezygnacją Itachi, po tym, jak odniósł
ścierkę, a zużyty papier wyrzucił do śmieci.
– E… no? –
Akihito uśmiechnął się szeroko. – Dopiero teraz zauważyłeś?
– I co to da?
– Przestanie
się zamykać w sobie. Przyjdzie taki czas, że…
– Wybuchnie –
dokończył Naruto. Przeciągnął się i usiadł z powrotem na kanapie. – To wcale
nie jest zły pomysł.
– A kto ugasi
pożar, który Sasuke wznieci, kiedy już dłużej tego nie wytrzyma?
– No przecież,
że ty – odparł radośnie Akihito. – Zdrowie!
– Tak właśnie
myślałem… – mruknął z przekąsem Itachi.
***
– O, a tu, co
to za okazja? – spytał Naruto, niemal uwieszając się na Sasuke, który trzymał
album.
Endo podniósł
się nieco chwiejnie, a następnie pochylił nad stołem, żeby zerknąć na zdjęcie.
Zmrużył oczy. Na pewno lepiej by mu się opowiadało, gdyby miał fotografie przed nosem, ale nikt nie protestował, pozwalając Sasuke mieć je ciągle przy sobie.
W ogóle nikt się na ten temat nie odzywał. Naruto nie miał problemów z
kontaktem fizycznym z drugim człowiekiem, więc bezceremonialnie wisiał na przyjacielu,
a Itachi… Itachi uznał, że nic złego się nie stanie, jeśli jakiegoś zdjęcia po
prostu nie zobaczy. Dziwiło go jedynie, że Sasuke nie widzi problemu w tym, że
obchodzą się z nim jak z jajkiem. Chyba że… w ogóle tego nie zauważał.
– To fota z serii: Satoru odnosi sukcesy.
Wywalczył otwarcie nowego oddziału w szpitalu, którego miał zostać
kierownikiem.
– Ale on tu ma
z… piętnaście lat! – zauważył Naruto, układając się na ramieniu Sasuke, który
po dłuższej chwili brutalnie go odepchnął. Naruto skrzywił się, ale nic nie
powiedział.
– Osiemnaście
– sprostował Akihito. – Zawsze wyglądał młodo.
Naruto pokiwał
głową i opadł na swoje miejsce. Zapadła cisza. Itachi spojrzał na brata, który
nieprzytomnym wzrokiem przyglądał się parze na zdjęciu. Blondyn mniej więcej
jego wzrostu, ubrany w lekarski fartuch, obejmował ramieniem Haniko, drugą ręką
wskazując na budynek za swoimi plecami. W tle można było dostrzec jeszcze
jakichś ludzi oraz kolorowe konfetti, które przysłaniało pół nieba. Pomimo
słabego światła, Itachi był w stanie dostrzec, że oboje wyglądają na bardzo
szczęśliwych, w przeciwieństwie do Sasuke, który gasł przy każdym kolejnym
zdjęciu tej pary.
A że przez
ostatnią godzinę widzieli ich niemało, miał ku temu powody. Najostrzej
zareagował na widok namiętnego pocałunku, który Akihito ukradkiem uwiecznił na
zdjęciu. Po prostu wstał, zgniótł puszkę w ręce i wyszedł. I zapewne już by nie
wrócił, gdyby Endo nie udał się za nim i nie wypłoszył go z kuchni.
Sasuke
przewrócił stronę w albumie.
– Powiem wam
coś w tajemnicy – odezwał się szeptem Akihito. – Lubiłem Satoru, był wspaniałym
człowiekiem i najlepszym przyjacielem, jakiego mógłbym sobie wymarzyć, ale
uważam, że nie był wart Haniko. Ty, Sasuke, tym bardziej nie jesteś. –
Uśmiechnął się wrednie, po czym machnął ręką. – Ale ja nie o tym. Chodzi mi o
to, że chociaż zrobiłby dla niej wszystko, zawsze traktował ją, jak należy i bardzo,
bardzo kochał, ona nie mogła rozwinąć przy nim skrzydeł. Oczywiście robiła to,
co kochała, on jej nie ograniczał, ale to działo się… tak po prostu.
Itachi uniósł
brew, nie bardzo wiedząc, do czego zmierzał Akihito. Zerknął ukradkiem w stronę
butelki, która znajdowała się niebezpiecznie blisko ręki Endo. Posłał Naruto
znaczące spojrzenie, mając nadzieję, że zabierze ją z pola jego widzenia.
Nadzieja matką
głupich.
– O, bo taka
tu jest uśmiechnięta, niby taka szczęśliwa, a jednak nie do końca jest sobą. On
ją zmienił, trochę wyhamował, trochę pociągnął w innym kierunku. Nie wiem, może
po prostu przytłoczył ją swoją osobowością? Tak czy inaczej, ona widziała w nim
jakieś bóstwo, jakby był stale nieomylny. Zrezygnowała z siebie. I kiedy tak…
teraz na nią patrzę, to znaczy: ostatnio, czy to wczoraj, czy miesiąc temu, to
widzę, że chociaż wciąż przeżywa po nim żałobę, wyszło jej to wszystko na dobre. To
jest… okropne, co mówię, wiem.
Akihito zamilkł, zbierając się w sobie. Po chwili podniósł
oczy i spojrzał z determinacją po kolei: na twarz Itachiego, Naruto, a w końcu
i na Sasuke, który oderwał się od swoich myśli i odwzajemnił spojrzenie,
oczekując puenty. Chyba wszyscy jej wyczekiwali, bo atmosfera zrobiła się jakaś
taka nerwowa.
– Nie
chciałem, żeby umarł, ale z uśmiechem patrzę, jak Haniko bierze życie w swoje
ręce i w końcu zaczyna działać, bo nikt jej nie ogranicza. Nawet jak była z
tobą, Sasuke, to robiła dla siebie więcej, niż kiedy była z nim. Jesteś
beznadziejny, ale… pozwoliłeś jej przynajmniej być tym, kim jest. Nie zdominowałeś
jej, byłeś na to zbyt słaby, więc może… wcale nie byłeś taki zły?
Itachi poczuł,
że serce zaczyna mu mocniej walić w piersi. Miał przeczucie, że to wcale nie
zmierza w dobrą stronę, a jednak nie potrafił tego powstrzymać. Jak? Nie ufał
własnej intuicji, nie w tej dziedzinie życia, bo zbyt często się na niej
zawodził.
– Chyba… –
wybełkotał Akihito – za dużo wypiłem. Bo jak inaczej mógłbym uzasadnić to, że
zaczynam nawet się zastanawiać, czy to nie dobrze, że zakochała się akurat w
tobie?
Cisza. Ale nie
długa. Sasuke momentalnie zerwał się z miejsca i przeskakując po dwa stopnie naraz, wbiegł na górę. Chwilę później usłyszeli głośne trzaśnięcie drzwiami.
Akihito
zamrugał kilkakrotnie i jakby wytrzeźwiał.
– I widzisz? –
zwrócił się z szerokim uśmiechem do Itachiego.
– Miałeś go
doprowadzić do wybuchu, a nie stanu depresyjnego, z którego ciężko go będzie
wyciągnąć – warknął w odpowiedzi. – Nie tak to miało wyglądać. Co ci da zabawa
jego uczuciami? Jeszcze zrobi krzywdę sobie albo Sumire!
– A jak mam go
doprowadzić do wybuchu, jeśli nie manipulując jego uczuciami? Powiedz, Itachi,
jak to sobie wyobrażasz?
Itachi
zacisnął palce. W ogóle sobie tego nie wyobrażał. To wszystko zaczęło mu się
nagle wydawać takie bezcelowe.
– Po prostu
uważam, że to nie jest dobry pomysł.
– Cicho! –
krzyknął Naruto. Akihito, który zamierzał coś jeszcze powiedzieć, zamknął usta.
– Słyszycie?
Tak, Itachi
wyraźnie słyszał płacz niemowlęcia. Nic zresztą dziwnego, skoro Sasuke nie miał nad
sobą kontroli i trzaskał drzwiami, kiedy mu się podobało. Powinien nabrać
zdrowego rozsądku, odkąd miał pod opieką Sumire, ale najwyraźniej nie był to
dla niego wystarczający impuls, by coś zmienić. Albo to Itachi za wiele w tej
sytuacji wymagał.
– Ja wiem, że
wypił tylko jedno piwo, ale nie uważacie, że skoro jest pod wpływem alkoholu,
to my powinniśmy zareagować? To w końcu dziecko – zauważył Naruto.
– Nie jest
pijany – wyjaśnił Itachi.
– No… tak, ale
jedno piwo, to więcej niż nic.
– Pił
bezalkoholowe.
– Czemu mi nic
nie powiedziałeś? – oburzył się Akihito. – Miałem nadzieję, że to go trochę
zmiękczy! Wszystko na marne…
Itachi wzruszył
ramionami. Coraz bardziej żałował, że w ogóle się na to zgodził. Sasuke radził
sobie dobrze i powinni dać mu spokój, a zamiast tego zwalili mu się na głowę i
ciągnęli na dno. Chociaż nie można nikogo ciągnąć, samemu stojąc ponad
nim. W takim razie spychali go do głębokiego dołu, a żeby ułatwić sobie
zadanie, rzucali na oślep kamieniami, mając nadzieję, że trochę go tym otumanią. I gdzie
w tym wszystkim mogła kryć się jakaś logika, a już tym bardziej pomoc?
Uchiha
skrzywił się do swoich myśli i wstał.
– Wracam do
domu, wam radzę to samo.
– O nie, nie
wymiękaj, stary. Bez ciebie to się nie uda.
– Zaczynam
myśleć, że to dobrze.
Zanim Akihito
zdążył coś jeszcze odpowiedzieć, usłyszeli kroki na schodach. Chwilę później
pojawił się na nich pozornie spokojny Sasuke ze zdecydowanie niespokojną Sumire.
Nie zwracając na nich najmniejszej uwagi, wmaszerował szybkim krokiem do
kuchni.
Zaniepokojony
Itachi wymienił spojrzenia z pozostałymi i w trójkę ruszyli za młodszym Uchihą.
Sasuke chaotycznie
kręcił się po pomieszczeniu. Rozsypał mleko w proszku po blacie, wylał trochę
wody na podłogę, zapomniał zapalić gazu, który ulatniał się właśnie z kuchenki,
a kiedy już zauważył i naprawił swój błąd, zrzucił garnek z wodą na podłogę,
powodując taki łomot, że Sumire zatrzęsła się i zaczęła płakać jeszcze głośniej.
Itachiemu
serce się ścisnęło, bo Sasuke przedstawiał sobą obraz nędzy i rozpaczy. Sypał
się. I choć jeszcze dwie godziny wcześniej, nie wyglądał najlepiej, teraz
prezentował sobą coś, czego Itachi miał nadzieję nigdy w życiu nie zobaczyć.
Kiedy w końcu
skończył kręcić się po kuchni, opadł na krzesło i przystawił butelkę do ust
dziecka, które wcale jej nie chciało.
– Jedz.
Sumire w
dalszym ciągu odsuwała butelkę rączkami albo odwracała główkę.
– Jedz –
warknął Sasuke, a potem coś w nim pękło. Odstawił mleko na blat i zakrył oczy
dłonią.
Itachi zacisnął usta.
Czy naprawdę musieli go do tego doprowadzać? Pokazywać te wszystkie zdjęcia,
opowiadać, jaka to Haniko była dużo szczęśliwsza z mężczyzną, który już nie
żył? I wmawiać, że tak było lepiej?
Chociaż…
ostatnie wyznanie Akihito bardzo go zaskoczyło. Cały wieczór gnoił Sasuke, by
niespodziewanie zmienić front. Planował to od samego początku? I dlaczego właściwie
to zadziałało? Itachi uzmysłowił sobie, że o ludzkiej psychice wie znacznie
mniej, niż podejrzewał.
Sasuke wziął
kilka głębokich wdechów, odsłonił oczy, ale nie chwycił za butelkę. Patrzył
pustym wzrokiem na płaczącą córkę.
– To może… –
Naruto wystąpił przed szereg. – Ja ją nakarmię? Zawsze chciałem to zrobić,
serio.
Sasuke nie
zaprotestował. Nawet na niego nie patrząc, oddał mu Sumire, a potem wstał i
wyszedł z kuchni.
– Dasz sobie
radę? – zapytał Itachi, kiedy Naruto niepewnie spojrzał na dziecko, a potem
podniósł butelkę.
– Nie.
– A ty… umiesz
to… no? – Akihito kiwnął głową w stronę niemowlęcia.
Itachi
pokręcił głową. Raz w życiu karmił Kinari. Tak się zresztą złożyło, że robił to razem
z Sasuke i nie wspominał tego dobrze. Od tamtego czasu nie minął nawet rok, a
to wspomnienie było już dlań tak odległe. Tyle rzeczy się przez ten czas
zmieniło.
Naruto metodą
prób i błędów jakoś zapanował nad niemowlęciem i nawet skłonił je do jedzenia.
Sumire przyssała się do butelki i w kuchni zrobiło się cicho. Itachi wymknął
się ukradkiem.
Sasuke zastał
siedzącego na kanapie i wpatrującego się w album. Kiedy podszedł, młodszy brat
zaszczycił go zaledwie przelotnym, nie do końca przychylnym, spojrzeniem.
Itachi rozejrzał się dookoła, zastanawiając się, jak powinien zacząć rozmowę.
Sama sytuacja już nie była łatwa, a fakt, że ich relacje były ostatnimi czasy
mocno nadwyrężone, sprawy nie poprawiał. W końcu jego wzrok padł na szklankę z
alkoholem. Nietkniętą.
– Napij się –
przysunął naczynie w stronę brata.
Sasuke
gwałtownym ruchem odsunął je od siebie.
– Dobrze ci to
zrobi – kontynuował Itachi.
Młodszy Uchiha
podniósł wzrok.
– Gówno cię
obchodzi, co mi zrobi dobrze. Odpierdol się.
Itachi
zmarszczył czoło. Nikt nie mówił, że będzie łatwo.
– Sasuke… ja
wiem, że…
– Wiesz?! Co
takiego wiesz?! – Sasuke zerwał się z miejsca i zacisnął pięści. – Wydaje ci
się, że zawsze wszystko wiesz najlepiej?! – prychnął z rozbawieniem. –
Słyszałeś kiedyś takie powiedzenie, że do trzech razy sztuka? Za pierwszym
razem zatrzasnąłeś mi drzwi przed nosem, za drugim potraktowałeś jak powietrze,
a za trzecim ograniczyłeś się do oznajmienia, że nie życzysz sobie, bym zbliżał
się do Haniko! Czego chcesz ode mnie TERAZ?! Teraz kiedy… A może… No tak, zapomniałem, że to przecież ja jestem zawsze tym złym! Tobie przecież NIGDY nie można niczego zarzucić!
Nigdy nie popełniasz błędów, tylko ja, zawsze ja! Teraz też…
Itachi milczał,
nie będąc w stanie mu przerwać. Kiedy zdał sobie sprawę z tego, że on ma
rację, coś ścisnęło mu gardło, nie pozwalając wydobyć głosu. Tak, Sasuke miał
cholerną rację! A to bolało bardziej, niż byłby gotów przyznać.
– Dlatego zamknij
się, zamilcz, bo nie chcę z tobą rozmawiać, nie chcę cię słuchać! Już nie… Więc
jeśli musisz tu zostać, to siedź cicho i nie pokazuj mi się na oczy! A jeśli
nie, to… – Machnął ręką. – Tam są drzwi.
Sasuke zacisnął szczękę, hardo patrząc mu w oczy, a jego wzrok mówił sam za siebie. Itachi uzmysłowił sobie, że to koniec
rozmowy. Atmosfera była tak gęsta, że trudno było mu nawet równomiernie
oddychać. Wycofał się cicho, czując się jak intruz.
Kiedy wszedł
do kuchni, Akihito uśmiechnął się do niego pokrzepiająco. Podsunął mu pod nos szklankę
z ostro pachnącym trunkiem, ale Itachi pokręcił głową. Od samego zapachu robiło
mu się niedobrze.
– Uważasz, że
ma rację – zauważył Akihito.
– Tak –
odpowiedział po dłuższej chwili.
– Tylko to
wcale nie jest takie proste. Pamiętaj, że wszyscy popełniamy błędy i mamy prawo
do ich naprawy. Ty mu jej nie dałeś, ale to wcale nie oznacza, że teraz on może
odebrać to prawo tobie. To nie oko za oko. Sasuke właśnie powiela ten błąd, ale
to błędne koło trzeba będzie kiedyś przerwać. Kumasz?
Itachi pokiwał
głową, wciąż czując wyrzuty sumienia, które wierciły dziurę w jego sercu.
Co mu, do cholery, odbiło? Zamiast pozostać w tym konflikcie bezstronny,
zamiast przynajmniej wysłuchać, co brat ma do powiedzenia, on się na niego
wypiął, nie dając mu dojść do słowa. A skoro Sasuke chciał z nim rozmawiać, to najwyraźniej
oznaczało, że mu ufał! Widocznie czuł, że może zwrócić się z problemem do
starszego brata i tak bardzo się zawiódł… Dopiero teraz Itachi przestał się
usprawiedliwiać, przestał swoją ignorancję zrzucać na barki Sasuke, wmawiając
sobie, że tylko on jest winny. Wszyscy mieli coś na sumieniu.
Parsknął
śmiechem, kiedy uzmysłowił sobie, że zachowywał się przez cały ten czas, jak
zraniony gówniarz. To nie była przecież jego sprawa, nie jego dotyczyła, nawet
jeśli został w nią wmieszany. Haniko miała prawo czuć się oszukana i porzucona,
ale nie on. Mówiła mu o tym niejednokrotnie, ale nie słuchał. Dlaczego nie
słuchał?
– Halo, ziemia
do Itachiego. – Akihito zamachał mu ręką przed twarzą. – Patrz.
Endo kiwnął
głową w stronę Naruto, więc Uchiha też spojrzał w tamtą stronę.
– Myślałeś
może o tym, żeby zostać nianią? – zagadał do szczerzącego się Uzumakiego,
który skończył karmić Sumire i teraz kołysał ją, przytulając do piersi. O
dziwo, szło mu to naprawdę dobrze. Dziewczynka łypała na niego ogromnymi oczami
i wyglądała na względnie zadowoloną.
– Dobra, uśpij
ją i wróćmy do roboty – zażądał Akihito, opierając się o stół. – Ten wieczór
zaczyna dawać mi w kość.
– Chyba nie
umiem.
– Co?
– No… ona nie
chce spać, widzisz?
Itachi
spojrzał na małą. Faktycznie wyglądała zbyt energicznie jak na zasypiające
niemowlę. Wesołe usposobienie Naruto wyraźnie jej się udzielało.
– Taka podobna
do Sasuke, a jednak taka inna. – zauważył Uzumaki. – Śpij.
Nie
podziałało. Sumire wymachiwał radośnie rączkami, uśmiechając się samym kącikiem
ust. Dokładnie tak samo, jak robił to Sasuke.
– No to oddajmy
ją ojcu, chodźcie – zażądał Akihito. – Tylko trzymaj ją dobrze.
Wrócili do
salonu. Sasuke nie zaszczycił ich nawet przelotnym spojrzeniem, jak zahipnotyzowany
oglądając kolejne fotografie. Wyglądał, jakby wielka gula utknęła mu w gardle.
Usta miał zaciśnięte, spojrzenie zbolałe. Kiedy podeszli bliżej, Itachi
dostrzegł, czemu z takim zawzięciem przyglądał się jego brat.
– To już po
jego śmierci. Wyprowadzała się.
Sasuke drgnął.
– Twoja
latorośl nie chce spać, Naruto ją chyba dekoncentruje – kontynuował Akihito.
– Daj mi ją.
Sasuke przejął
dziecko od Uzumakiego i ruszył z nim na górę.
– To nie jest
zdjęcie pozowane – zauważył Itachi, kiedy zostali sami. Pozwolił sobie usiąść
na poprzednim miejscu brata i przejechać palcem po fotografii. – Bawisz się w
paparazzi?
– Oj, czasami.
– Akihito wzruszył ramionami i rozlał butelkę do końca. – Skoczysz po drugą?
Naruto skinął
i wrócił do kuchni. Itachi przeniósł wzrok z powrotem na zdjęcie.
W mieszkaniu
panował niesamowity bałagan. Połamane krzesła, stół, zniszczone lustro i dziura
biegnąca przez środek ściany. Na tle tego wszystkiego kartony, tak bardzo
przypominające te, w które sam pakował się Sasuke prawie rok temu, a w które całkiem
niedawno pakowali go z Haniko po raz drugi. Sama dziewczyna stała przy
niezniszczonym kredensie, który dziwnie wyglądał na tle tego pobojowiska. W
dłoni trzymała zdjęcie oprawione w zwyczajną drewnianą ramkę i uśmiechała się
smutno.
Itachi nie
miał pojęcia, co było na fotografii, którą trzymała, ale domyślał się, że musiała
być dla niej bardzo ważna i sentymentalna.
– Prawdę
mówiąc, nie mam pojęcia, gdzie podziało się to zdjęcie – odparł Akihito,
wypiwszy wszystko, co chwilę wcześniej sobie nalał. – Podejrzewam, że ukryła je
gdzieś w tym domu i tylko ona sama wie, gdzie.
– W szufladzie
przy łóżku – odezwał się nieoczekiwanie Sasuke, powoli schodząc po schodach. – Pod stosem starych paragonów, ulotek i śmieci. I pod kalendarzykiem…
Itachi
pospiesznie usiadł na swoim poprzednim miejscu, nie chcąc denerwować brata. Po chwili do pokoju wrócił
również Naruto z kolejną butelką.
– To co,
zdrowie? – zaproponował nieco śpiewnym tonem Akihito i tym razem Itachi był
pewien, że nie była to wyłącznie gra. – Za… um, szczęście? Sasuke, napijesz się?
Sasuke
pokręcił głową. Endo mimo to przysunął mu szklankę, ale ten nie zwrócił na nią
najmniejszej uwagi. Przewrócił stronę w albumie i zamarł.
– Co…
– No! –
krzyknął uradowany Akihito, niemal pokładając się na stole i rozlewając sok. –
Ja też w szoku byłem! Nikt z nas nie wiedział o istnieniu tych zdjęć.
Zarówno Naruto,
jak i Itachi, pochylili się nad albumem. Itachi ze zdziwieniem zauważył, że to
nie były te same fotografie, które pokazywał mu Akihito, kiedy tu szli. To były
zdjęcia z festynu, na którym się poznali! Tylko… skąd?
– Kto miał
aparat? – zapytał Naruto, pokładając się Sasuke na ramieniu.
– Mikoto. –
Akihito wyszczerzył się. – Co tam ja, to jest dopiero prawdziwa paparazzi!
Wyszła się przejść, żeby obejrzeć sobie zabawę i proszę, efekty.
– Z aparatem?
Akihito
wzruszył ramionami. Itachi zmrużył oczy, przyglądając się grupce tańczącej na zdjęciu. Na jednym Keiko i Haniko dawały się
okręcać Naruto, na drugim Keiko kaleczyła kroki, śmiejąc się donośnie, a Sasuke, z którym tańczyła, wyglądał na mocno spiętego, a na
trzecim… Haniko w objęciach Akihito, nieco tęsknym wzrokiem śledziła każdy ruch
Sasuke, który, choć wciąż męczył się z Higashiyamą, myślami był już zdecydowanie
gdzieś indziej. Ich spojrzenia się spotkały. Zapewne wodził najpierw wzrokiem
po jej sylwetce w tańcu, zgrabnych nogach i blond włosach, by w końcu zatrzymać
na wpatrujących się w niego oczach. I pomimo tego, że na zdjęciu był
uwieczniony zaledwie krótki moment całego wieczoru, nie dało się nie zauważyć,
że mocno ich do siebie ciągnęło.
Itachi to
widział i nie miał wątpliwości, że nie był jedyny.
Sasuke
gwałtownie przewrócił stronę w albumie, ale im dalej, tym gorzej. Na tej
stronie znalazło się zdjęcie, na którym para przez chwilę tańczyła razem. To
był ten moment, kiedy Akihito wyciągnął Itachiego na pogawędkę, a kiedy
wrócili, okazało się, że Sasuke zdołał jakoś pozbyć się Keiko i przekonać
Haniko, by i z nim zatańczyła. I chociaż między nimi był wyraźny dystans, a
oboje wydawali się raczej skrępowani, ich ciała zdawały się idealnie do siebie
pasować. To jak Sasuke trzymał ją w talii, to jak ona obejmowała go za szyję… Wyglądali
bardzo naturalnie. Jak to w ogóle możliwe? Jak dwie osoby mogą tak bardzo się
odpychać i przyciągać jednocześnie? Istny paradoks.
Zanim Itachi zdołał
przyjrzeć się trzem pozostałym zdjęciom na stronie, Sasuke ponownie przewrócił
kartkę. A potem jeszcze raz, robiąc to zdecydowanie gwałtowniej niż wcześniej.
Itachi
podniósł wzrok i spojrzał na zaciśnięte usta brata. Sasuke spuścił głowę w taki
sposób, że nie sposób było dojrzeć jego oczu, przysłoniętych przez burzę
czarnych włosów. Przeniósł wzrok z Sasuke na Naruto i wymienił z nim
porozumiewawcze spojrzenie.
– Draniu… może
jednak? – Naruto przesunął nieśmiało szklankę w jego stronę. – O dziecko się
nie martw, no wiesz… my tu jesteśmy.
Sasuke zastygł
i nie zareagował. Itachi pokusił się o ponowne spojrzenie na zdjęcia i wciągnął
gwałtownie powietrze.
Haniko
trzymała w rękach śpioszki.
Haniko
obejmowała swój niewielki jeszcze brzuch.
Haniko trzymała
Kinari, przytulając ją do piersi.
Haniko czule
uścisnęła Mikoto, która nie pozostawała jej dłużna.
Zupełnie jak…
rodzina.
Sasuke
mechanicznie sięgnął po szklankę i wypił alkohol jednym haustem.
– Nalej mi
jeszcze – powiedział zachrypniętym głosem.
Akihito
posłusznie spełnił polecenie i oddał mu wypełnione po brzegi naczynie, które
ten niemal natychmiast opróżnił. Endo nie czekając na pozwolenie, ponownie
dolał mu wódki.
Nikt nic nie
mówił. Cisza stała się gęsta i nie do zniesienia, a jednak wszyscy zdawali
sobie sprawę z tego, że przerwanie jej będzie jeszcze bardziej niezręczne.
Sasuke chwilę szukał w sobie odwagi, zanim przewrócił stronę, a potem zasłonił
oczy ręką.
Brzuch Haniko
rósł z każdym kolejnym zdjęciem. Mikoto miała fioła na ich punkcie, więc robiła
ich całkiem sporo. W albumie znalazła się również fotografia ze świąt, na które
Haniko zaprosiła Itachiego. Wraz z Shisuim wpadli na późną kolację i miło
spędzili czas, grając we trójkę w karty. A kiedy zrobiło się już naprawdę
późno, w drzwiach stanął jeszcze Naruto, który postanowił odwiedzić ciężarną
koleżankę. Atmosfera nieco się popsuła, kiedy próbował zagaić temat Sasuke, ale
Itachi i tak zaliczył to spotkanie do udanych i sądził, że Haniko by się z nim
zgodziła.
Sasuke w końcu
odsunął dłoń od twarzy i prześledził fotografie ze szczególną uwagą. Drugą ręką
sięgnął po szklankę i wypił całą zawartość bez mrugnięcia. Itachi bardzo
chciałby go powstrzymać, bo tempo, które sobie obrał, było zawrotne i mogło
bardzo źle się skończyć, ale nie śmiał nawet pisnąć.
Jednak
prawdziwy niepokój i uścisk na sercu poczuł dopiero wtedy, kiedy Sasuke ponownie
przewrócił stronę. Zanim zdążył przyjrzeć się zdjęciom, poczuł czyjąś dłoń na
ramieniu. To Akihito uśmiechnął się do niego pokrzepiająco i wstał bardzo
powoli.
– Naruto,
pomożesz mi?
– W czym?
– Bo… moglibyśmy
coś jeszcze przynieść z kuchni. Alkohol nam się kończy.
Uzumaki
powędrował wzrokiem w stronę do połowy pełnej butelki i zmarszczył brwi. Zanim
jednak zdążył otworzyć usta i o coś zapytać, został brutalnie pociągnięty za
frak. Jedno spojrzenie na poważną twarz Endo wystarczyło, by wszystkie pytania
ugrzęzły mu w gardle.
Itachi został
sam z bratem i czuł, że zaczynają pocić mu się dłonie. Sasuke siedział nad
albumem, nieruchomy, jak woskowa figura. Włosy przysłaniały mu większą część
twarzy, więc Itachi nie mógł zobaczyć jego miny, ale nie był pewien, czy w
ogóle by chciał. Nie wiedząc czemu, sytuacja wydawała mu się niesamowicie
krępująca i intymna. Czuł, że w ogóle nie powinno go tu być, o patrzeniu nie
wspominając.
To, co
wydarzyło się sekundę później, zaskoczyło go tak bardzo, że podskoczył w
fotelu. Sasuke, ten nieruchomy Sasuke, który od dobrych kilku chwil nie dawał
znaku życia, w jednej sekundzie siedział spokojnie, udając woskowy posąg, a w
następnej cisnął z całej siły albumem w ścianę za plecami Itachiego, zerwał się
z miejsca i w trzech krokach znalazł się przy odsłoniętym do połowy oknie,
uparcie wpatrując się w szybę.
– Co ty… –
zaczął Itachi, kiedy otrząsnął się z szoku i podszedł do rzuconego przedmiotu.
Przednia okładka była lekko wygięta i zagnieciona. W Itachim zawrzało. – Co ty
sobie myślisz?! Szanuj cudzą własność, zamiast się na niej wyżywać! To pamiątki
z życia Haniko, co ci strzeliło do głowy?!
– Wynoś się –
wycedził Sasuke.
Itachi
zmarszczył brwi, a potem otworzył album na ostatniej stronie i zamarł. Jeśli do
tej pory uważał, że zdjęcia to po prostu miłe pamiątki, to właśnie zmienił
zdanie. Czasem wystarczyło uchwycić jedną, z pozoru nic nie znaczącą, chwilę, by
dostrzec coś, czego nie potrafiło się dojrzeć gołym okiem.
Urodziny
Mikoto.
Na zdjęciu
grupowym prezentowali się całkiem zwyczajnie; Sasuke wyglądał jak męczennik, a
Haniko była wyraźnie spięta. Żadne z nich nie cieszyło się z sytuacji, w jakiej
się znaleźli, jednak…
Itachi
przełknął ślinę, kiedy spojrzał na pozostałe trzy zdjęcia, przedstawiające
tylko tę parę. Pamiętał, jak Keiko i Mikoto usadziły ich na kanapie i zmusiły
do sesji. Był wściekły, że doprowadziły do takiej sytuacji, więc nigdy
później tych zdjęć nie obejrzał, tym samym nie mając okazji zobaczyć, jak bardzo tę dwójkę
do siebie ciągnęło. A oni patrzyli sobie w oczy z takim uczuciem, że nawet
kamienny wyraz twarzy Sasuke nikogo by nie oszukał. Jego oczy były żywe, błyszczały.
Z czułością dotykał policzka Haniko, a ten delikatny uśmiech, który rozjaśnił
jego twarz na ostatnim zdjęciu, był jak wyznanie miłości.
Haniko zaś
trzymała dłoń na brzuchu, zerkając na Sasuke ze słabo skrywaną tęsknotą. Kochaj
nas, chroń nas, otocz miłością i opieką, mówiły jej oczy.
Itachi zamknął
album i zerknął na brata. Sasuke stał przodem do okna, a z powodu słabego światła,
które utrzymywało pomieszczenie w lekkim półmroku, jego twarz doskonale
odbijała się w szybie.
– Sasuke…
– Wyjdź –
warknął, a potem zasłonił sobie usta dłonią.
Itachi
patrzył, jak jego oczy rozszerzają się, jak zaczyna intensywnie mrugać, a potem
zaciska je mocno. Jego ciało zaczęło niebezpiecznie drżeć.
Itachi
podniósł się z klęczek i powoli zrobił kilka kroków w jego stronę.
– Sasuke?
– Wynoś się,
do cholery!
Następnym dźwiękiem,
który doleciał do uszu Itachiego, był tłumiony szloch. Sasuke zatkał sobie usta dłonią, ale nie był w stanie zapanować nad wstrzymywanymi od dawna emocjami. Ramiona
mu drżały, a łzy spływały strumieniami po policzkach. Odsunął rękę od twarzy,
by złapać oddech.
– Idź sobie… –
załkał, a potem całkowicie puściły mu nerwy.
– Chodź do
mnie – szepnął Itachi, kładąc mu rękę na ramieniu.
Sasuke skulił
się w sobie i nagle znów zaczął mu przypominać małego chłopca, którym kiedyś
był. Pokręcił tylko odmownie głową, ale Itachi i tak przygarnął go do siebie i
zamknął w szczelnym uścisku. Nie, to nie był już ten chłopiec, tym razem
przytulał do siebie mężczyznę. Zniknęła miękkość dziecięcego ciała, a zastąpiły
ją twarde mięśnie. Również siła, z jaką Sasuke odwzajemnił uścisk, na moment
zaparła mu dech. To nie był już dzieciak, tylko dorosły człowiek, mężczyzna. A
męskie łzy bolały bardziej.
Itachi
pociągnął brata w kierunku kanapy. Przyciągnął go bliżej siebie i objął mocno w
pasie. Czuł się taki bezradny. To nie były łzy Mikoto, która płakała często i
zazwyczaj z byle powodu, to był Sasuke. Co miałby mu powiedzieć? Wszystko
będzie dobrze, więc proszę, nie płacz? Tylko Itachi nie miał pewności, czy
faktycznie tak właśnie będzie.
Sasuke drżał,
płacząc już całkiem otwarcie, a na jego skórze pojawiła się gęsia skórka.
Itachi przyciągnął do siebie wymiętolony koc, na którym do tej pory siedział Naruto
i zarzucił bratu na ramiona. Sam zadrżał, kiedy poczuł, że gorące łzy spływają
mu po szyi. Po chwili Sasuke pokręcił głową i tym razem uczepił się jego
obojczyka, niebezpiecznie pociągając nosem. Kiedy był małym chłopcem, takie
akcje zazwyczaj kończyły się tym, że Itachi miał zasmarkaną całą koszulkę.
Ciekawe, czy teraz miało być podobnie.
Zanim Sasuke
się uspokoił, minęła dłuższa chwila. Itachi nieprzerwanie przytulał go do
siebie, nie wiedząc, co jeszcze mógłby dla niego zrobić. Kiedy ciało w jego ramionach
ucichło i przestało dygotać, puścił je i wycofał się ostrożnie. Sasuke odsunął
się na wyciągnięcie ręki i nie podnosząc głowy, wytarł nos wierzchem dłoni.
– Masz. –
Itachi wygrzebał z kieszeni opakowanie chusteczek.
Sasuke łypnął
na niego spod grzywki, przyjmując je z wdzięcznością; wysmarkał nos i przetarł
załzawione oczy, nie podnosząc wzroku.
– Sasuke,
spójrz na mnie.
Młodszy Uchiha
niechętnie wykonał polecenie. Chwilę przyglądali się sobie, po czym odchrząknął
i odwrócił wzrok.
– Bardzo źle
jest? – spytał słabym głosem.
Itachi
zmarszczył czoło, a potem dokładnie przyjrzał się twarzy brata. Zaczerwienione
policzki, zapuchnięte i przekrwione oczy… No nie wyglądał w tej chwili
najlepiej. Na pewno nie jak idol i obiekt zazdrości wielu mężczyzn i nastoletnich
chłopców, którzy skrycie marzyli, by stać się kimś takim jak on.
– Z nas dwóch,
to zawsze ty byłeś bardziej podobny do mamy.
– Aż tak źle?
– westchnął z irytacją Sasuke. – Po niej zawsze widać, kiedy… no wiesz.
– Ty też tak
zawsze miałeś – zauważył Itachi.
– No zajebiście…
– Nie zmienisz
tego, taki już twój urok.
Sasuke
skrzywił się i przeniósł wzrok z powrotem na Itachiego. Jego spojrzenie jednak
szybko zmiękło i spoczęło na szklance, którą Akihito uzupełniał mu na bieżąco
przez ostatnie kilkanaście minut.
– Albo solidny
powód, żeby nie ryczeć – odpowiedział przyciszonym głosem.
Dłuższą chwilę
żaden z nich się nie odzywał. Sasuke co rusz pociągał nosem i wycierał go
chusteczką.
–
Porozmawiajmy – rzucił Itachi. – Opowiedz mi o wszystkim.
– Wszystkim?
– Twojej
misji, powrocie i… całej reszcie. Powiedz mi wszystko, co chcesz.
Sasuke
pokręcił głową.
– Nie teraz,
ja… nie mogę. Nie chcę o tym w tej chwili rozmawiać, rozumiesz? Wolałbym… o
czymś innym.
– O czym?
Itachi
patrzył, jak jego brat sięga po szklankę i wypija wszystko do dna. Tym razem
skrzywił się znacząco, jakby dopiero teraz dotarł do niego smak ciepłego alkoholu,
który spożywał jak zwykły soczek już od kilkunastu minut.
– Ja… – zaczął
nieco zachrypniętym głosem – ja się zakochałem.
– Wiem –
westchnął Itachi. Ugryzł się w język, zanim dodał: Przykro mi, ale na pewno wszystko będzie dobrze!. – Powiedziałeś
jej o tym?
Sasuke
pokręcił głową, nawet na niego nie patrząc.
– Mam nadzieję,
że jeszcze będę miał okazję.
– Na pewno.
Znowu zrobiło
się cicho. Itachi nie naciskał. Sasuke kompletnie się rozsypał, ale wyciąganie
z niego czegokolwiek siłą, nie miało sensu. Patrzył więc, jak brat walczy sam
ze sobą, co rusz otwierając i zamykając usta, jakby nie potrafił się
zdecydować.
– Mogę
zobaczyć jeszcze raz ten album?
– Tak,
oczywiście – odpowiedział Itachi, podając mu go.
Kiedy Sasuke
ponownie zaczął przeglądać fotografie, stracił kontakt z rzeczywistością.
Itachi przysunął się do niego tak, że zetknęli się ramionami i sam zaczął
dokładniej im się przyglądać. To było jednak coś zupełnie innego, niż patrzenie
na wszystko do góry nogami. Jego uwagę przykuwały szczegóły, których wcześniej
nie dostrzegał.
Razem z Sasuke
śledził historię życia Haniko i przebieg jej ciąży. Na dłużej zatrzymali się na
ostatnim zdjęciu, na którym para patrzyła sobie w oczy. Sasuke odetchnął
głęboko, ale na szczęście tym razem nie zbierało mu się na płacz.
– Jest piękna
– oznajmił, przejeżdżając palcem po jej twarzy.
– Mhm.
– I mądra –
kontynuował Sasuke.
– Tak.
– I mnie
nienawidzi.
Tego Itachi
nie skomentował. Czy można było kogoś kochać i nienawidzić jednocześnie? Pewnie
tak. Sasuke zamknął album, a potem wstał i zachwiał się niebezpiecznie. Itachi
chwycił go za ramiona i pomógł usiąść prosto.
– Jest dobrze
– oznajmił Sasuke, po czym chwycił butelkę i nalał sobie stanowczo zbyt wiele
do szklanki.
Itachi chciał
zaprotestować, ale w tym samym momencie usłyszał płacz dziecka. Sasuke
wyczulony na ten dźwięk, odstawił szklankę z zamiarem ponownego zerwania się z
miejsca, ale Itachi w porę go powstrzymał.
– Ja pójdę –
zapewnił.
Tylko czy to
był na pewno dobry pomysł?
Kiedy znalazł
się na górze, z wahaniem wyjął bratanicę z kołyski. Jadła całkiem niedawno,
więc nie mógł być to problem tej natury. Obwąchał ją więc ostrożnie, przeczuwając
najgorsze, ale niczego nie poczuł. Mimo to ułożył dziecko na przewijaku i wziął
się do roboty, nie do końca wiedząc, jak właściwie powinien się za to zabrać.
Szybko się jednak okazało, że w ogóle nie musiał, bo kiedy tylko rozpiął pieluszkę,
ta okazała się czysta. Ubrał Sumire i opiekuńczo przytulił do siebie. Niestety
to, co podziałało na Sasuke, nie miało wpływu na jego córkę, która nie
wyglądała, jakby miała się za chwilę uspokoić. Skapitulował i zniósł ją na
dół.
– Czy to
możliwe, żeby znowu była głodna?
Sasuke
podniósł wzrok znad albumu.
– Nie –
odpowiedział, spoglądając na dziecko. – Po prostu potrzebuje towarzystwa.
Itachi
spojrzał z powątpieniem na dziewczynkę, która nie przestawała zawodzić,
wymachując kończynami.
– To nie
działa – zauważył.
– Bo musisz
się uspokoić.
– Sasuke, ja
jestem spokojny.
Brat
przyglądał mu się przez chwilę, po czym skinął głową i zdjął z kanapy
największą poduszkę, jaką znalazł. Ułożył na podłodze przed sobą i dał znak
Itachiemu, by położył na niej dziecko.
– Potrzymaj
nad nią rękę, o tak – poinstruował, wyciągając przed siebie dłoń i trzymając ją
nad niemowlęciem. – I pozwól jej pobawić się swoimi palcami, lubi to.
Sumire przez
chwilę wydawała się nieco spokojniejsza, przynajmniej do czasu, kiedy Sasuke
dłoni nie cofnął. Itachi próbował zająć jego miejsce, ale mała nie chciała
współpracować, w ogóle się nim nie interesując. Zmarszczył brwi.
– Ona nie
pragnie po prostu towarzystwa. Ona łaknie twojej uwagi.
– Bzdury –
parsknął Sasuke, opierając się o kanapę i przyglądając córce. – Nie jest aż tak
głupia…
– Spójrz.
Itachi chwycił
go za dłoń i wyciągnął nad Sumire. Minęła dłuższa chwila, nim dziewczynka
przestała płakać, wyciągając przed siebie rączki, żeby chwycić za smukłe palce ojca.
Zanim Sasuke zdążył coś powiedzieć, Itachi wycofał jego dłoń i zawiesił swoją.
Sumire zachmurzyła się, a potem zaczęła cicho stękać, co wkrótce
przerodziłoby się zapewne w płacz, gdyby Sasuke nie wyciągnął przed siebie ręki, chcąc temu zapobiec.
– Ona ci ufa –
wyjaśnił Itachi. – Czuje się z tobą bezpiecznie.
W oczach Sasuke
ponownie zebrały się łzy. Zamrugał gwałtownie, żeby je przegonić, a potem zamglony
wzrok utkwił w córce. Rozpromienił się nieco, wyraźnie wzruszony tym, jak
Sumire bawi się jego palcami.
Itachi z
uśmiechem na ustach uzmysłowił sobie, że nie wszystkie uczucia, które
dzisiejszego wieczoru dostrzegł na twarzy brata, należały do tych negatywnych.
***
– Itachi, my
już będziemy lecieć – wyszeptał Naruto, ciągnąć pijanego Akihito w stronę
przedpokoju.
– Brzdy wle
nie mumy… – wyjąkał Endo, zataczając się.
Naruto chwycił
go a pasie i posadził na stołku, a potem podał mu buty. Itachi skinął głową i
poprawił poduszkę, na której siedział. Nie wykonywał jednak żadnych gwałtownych
ruchów, bo Sasuke usnął z twarzą w zagłębieniu jego szyi. Itachi wątpił, by
było mu wygodnie w takiej pozycji, ale nie zamierzał go budzić i pytać.
– Już z nim…
lepiej? – zagaił szeptem Uzumaki, spoglądając na śpiącego Sasuke. – Akihito
twierdzi, że się tego spodziewał, ale kiedy Sasuke… no wiesz, sam chyba nie zniósł
tej presji i postanowił się znieczulić.
– Ym… –
odburknął Endo, niemal spadając ze stołka.
Naruto z
westchnieniem pomógł założyć mu kurtkę i przewiesił sobie jego dłoń przez
ramię.
– Sasau ije
aple…
– Akihito
mówi, że zjedliśmy pulpety, które były w lodówce i że je odkupi.
– Y-y, nje.
Itachi machnął
im ręką na pożegnanie, a kiedy drzwi się zamknęły, spojrzał na Sasuke, który
uczepił się jego koszulki. Czy zasnął już na tyle mocno, by dać się przenieść
do sypialni? Itachi wiedział, że jego młodszy brat miał raczej płytki sen, a
obawiał się, że ponowna próba uśpienia go, mogłaby trochę potrwać.
Ostrożnie
włożył rękę pod jego plecy, drugą chwytając go pod kolanami i dźwignął. Sasuke
ważył zdecydowanie więcej, niż się spodziewał. Że niby dwanaście kilogramów
lżejszy? Chyba już nie.
Fakt, że w
całym domu było ciemno, wcale nie pomagał mu w bezpiecznym dotarciu do sypialni.
Cały czas miał wrażenie, że lada moment się na czymś potknie i obaj zlecą ze
schodów, ale czarny scenariusz na szczęście się nie sprawdził. Dotarł
do pokoju, delikatnie ułożył brata na łóżku i już zamierzał
wyjść, kiedy coś zwróciło jego uwagę.
Lewa skarpetka
Sasuke była przesiąknięta krwią. Czyżby jednak zamiatanie szkła wcale nie
poszło tak dobrze? Z wahaniem zdjął ją z jego stopy, nie mogąc się nadziwić,
jak różni byli, choć przecież byli braćmi. Sasuke miał o dwa rozmiary większe
stopy, ale przy tym na tyle szczupłe, że na pierwszy rzut oka nie wyglądały na
większe niż jego własne.
Pokręcił
głową, skupiając się na stopie brata. Przesunął ją delikatnie, żeby obejrzeć
ranę, która okazała się nie tak głęboka, na jaką wyglądała.
– Łasokhesz –
wydukał Sasuke, odsuwając nogę.
Itachi
westchnął, żałując, że nie zlekceważył skaleczenia. Sasuke w końcu nawet nie
pisnął, nawet się nie skarżył. Niestety teraz, ku jego niezadowoleniu, brat chwiejnie
dźwignął się z łóżka, uderzając łokciem o szafkę.
– Co robisz?
– Muhsze się
uszhmyć…
– Jutro się
wykąpiesz, śpij.
– Ym.
Sasuke
pokręcił głową i na kolanach poczłapał w stronę drzwi. Oparł się o framugę i stanął
na nogach, chociaż rzucało nim na boki. Kiedy Itachi położył mu dłoń na ramieniu,
zamierzając poprowadzić z powrotem łóżka, strzepnął ją całkiem sprawnie i
ruszył do łazienki.
Itachi zacisnął
zęby, żeby na niego nie krzyknąć. Sasuke był taki uparty! Wciąż pamiętał
jednak, że osobą, która jako ostatnia podsuwała mu alkohol do ust, był on sam…
Sasuke
doczłapał do prysznica i odkręcił kurek do oporu, a potem zaczął chwiejnie
zdejmować z siebie ubrania. Itachi patrzył na to wszystko z założonymi rękoma.
Oparł się o ścianę niedaleko drzwi, pilnując, żeby brat nie zrobił sobie
krzywdy, ale nie zamierzał brać w tym udziału.
Przynajmniej
do czasu, kiedy Sasuke nie rozebrał się do naga i nie wszedł pod strumień.
Zadrżał, a potem spojrzał w dół, zauważając, że ma na nodze jeszcze jedną
skarpetkę. Wygibasy pod prysznicem po pijanemu nie mogły skończyć się dobrze.
Itachi wskoczył do brodziku w ostatniej chwili, żeby chwycić go w pasie i
uchronić przed upadkiem.
Zadrżał,
czując, że Sasuke puścił sobie lodowatą wodę. W pierwszym odruchu chciał się wycofać,
ale Sasuke najwyraźniej nie dawała spokoju ta przeklęta skarpeta, więc
przykucnął przed nim i mu ją zdjął. Ubranie miał już całkiem przemoczone, a
dżinsy nieprzyjemnie zaczynały lepić mu się do ciała, więc zaczął się
rozbierać. Może zimny prysznic ostudzi trochę jego emocje i zmyje z niego tę
przeklętą irytację.
Kiedy na
podłodze wylądował ostatni element jego garderoby, Itachi oparł się o ściankę
prysznica i objął ramionami.
– Przeziębimy
się – oznajmił, nieco ostrzej niż zamierzał. – Puszczę cieplejszą, dobrze?
– Nie. –
Sasuke chwycił za kurek, nie pozwalając go przekręcić.
Itachi
westchnął cierpiętniczo i przewrócił oczami. Musiał się na czymś skupić, żeby
zapomnieć o tym, że lodowate krople raniły jego ciało. Spojrzał na stopy
Sasuke, a potem podniósł wzrok na jego łydki. Szczupłe tak jak jego własne,
ale znacznie mocniej owłosione. Dalej kolana i uda, również szczupłe, z
wyraźnie zarysowanymi mięśniami. I też owłosione.
Itachi
spojrzał przelotnie na siebie i zdał sobie sprawę, że nie tylko o stopień
owłosienia chodziło. Sasuke odziedziczył porcelanową skórę Mikoto, z którą
mocno kontrastował każdy nawet najmniejszy włosek na jego ciele. Itachi sam do
śniadych nie należał, ale cerę miał nieco ciemniejszą i ten kontrast nie był aż
tak wyraźny. To samo oczywiście tyczyło się włosów na klatce piersiowej,
chociaż tych Sasuke zdawał się mieć nieco mniej. Po nogach można by się
spodziewać, że jest dość mocno zarośnięty, ale im wyżej, tym to owłosienie było
rzadsze. Wyjątkiem był zarost, który niegolony ciągnął się od policzków aż po
szyję, a także ciemna ścieżka od pępka w dół, okalająca…
Czy to był
naprawdę odpowiedni moment na takie obserwacje?
Pewnie nie,
pomyślał Itachi, ale i tak łypnął na krocze brata. Wielkość penisa w stanie
spoczynku nie miała większego znaczenia i o niczym w gruncie rzeczy nie
świadczyła, ale…
– Raczej remis
– szepnął do siebie.
Skupił się
ponownie na klatce piersiowej brata, która w tej chwili prezentowała się
mizernie w porównaniu do tego, czym Sasuke mógł się poszczycić jeszcze rok
temu. Był blady, niektóre jego mięśnie częściowo zanikły, a ich miejsce
zastąpiły szpecące blizny, z których część pewnie nigdy się nie zagoi. Dla
porównania spojrzał na swoją pierś, która ładnie dopełniała sylwetkę i odwracała
uwagę od wszelkich mankamentów.
– Sasuke, już
wystarczy, chodź – oznajmił, a ku jego zadowoleniu, brat skinął głową.
Itachi z ulgą
zakręcił kurek i otworzył drzwi prysznicowe. Kiedy stanęli na łazienkowym
dywaniku, Itachi zaczął rozglądać się za ręcznikami. Jeden z nich zarzucił
bratu na ramiona, rozcierając gęsią skórkę.
– Wytrzyj się.
Sasuke
usłuchał, więc Itachi z niemą radością zajął się samym sobą. To był
niewątpliwie najgorszy prysznic, jaki brał w życiu. Kiedy skończył, przewiązał
się ręcznikiem w pasie i spojrzał na Sasuke, który chwiał się niebezpiecznie,
próbując wytrzeć nogi.
– Wystarczy
już. – Zabrał mu ręcznik i na swój wzór przewiązał go nim w pasie. – Myjesz
zęby i idziemy spać, bo dochodzi trzecia.
Zanim jednak podał
bratu szczoteczkę, Sasuke padł na kolana przed muszlą klozetową i zwymiotował.
Itachi westchnął cierpiętniczo, a potem uklęknął obok niego i odruchowo zebrał
mu wszystkie włosy, wpadające na twarz. Szansa na to, że ucierpią w tym
przedsięwzięciu, była dosyć nikła, ale wolał dmuchać na zimne.
Sasuke
zwymiotował raz, drugi, trzeci, a potem się rozpłakał. Nie na długo jednak, bo
chwilę później żołądek ponownie podjechał mu do gardła.
– Cicho, już
dobrze – szepnął Itachi bez przekonania, ściskając go za ramię.
A w myślach modlił
się, by Sasuke niczego z tej nocy nie pamiętał. Ale o tym, czy jego życzenie
zostało spełnione, miał przekonać się dopiero rano.
Od czego tu zacząć?
OdpowiedzUsuńeeeeeeeeeee...
No dobra, pomysł Akihito wypalił. Nie dziwi mnie, że Sasuke był na skraju i że w końcu musiał wybuchnąć. To jak do tego doszło, był spoko. Wiadomo, że mogło się nie udać i fakt faktem, Itachi był kluczem. Wygląda na to, że się dzięki temu pogodzili, co bardzo mnie cieszy. Itachi w tym rozdziale zachowywał się jak nie on. Jego przemyślenia były trochę... idiotyczne? Ta postać kojarzy mi się z inteligencją i przenikliwością, a tu mi tego zabrakło. No ale te stereotypy. Wiadomo, że jak autor ma jaja, to bierze na warsztat każdą z postaci i daje jej trochę od siebie. Skoro mamy geniusza, to zrobienie z niego większego mózgowca jest przegięciem, więc trzeba dodać mu wad, aby stał się bardziej ludzki.
To co niestety dopiero teraz mi się rzuciło w oczy, to że Ty o wiele lepiej opisujesz Sasuke i jego perypetie, a Akari rządzi gdy chodzi o Itachiego. Co dowodzi, że podzieliłyście się dobrze, a może chodzi o to, że nie chcecie sobie wchodzić w paradę :) Znaczenia to nie ma, liczy się, że jest dobrze.
Co do Sasuke. Jak to dobrze, że sobie chłopaczyna popłakał. Mężczyźni też płaczą i to nic złego!!!! No a po takim potoku łez dużo lżej na sercu.
Muszę jednak przyznać się, że końcówka to coś czego się nie spodziewałam. Czuję się lekko zniesmaczona. Gdyby opis ciała Sasuke był na podstawie obserwacji np. Haniko, to śliniłabym się i cieszyła. Kiedy brat brata tak dokładnie obserwuje i nie jest to oficjalnie yaoi, to mi to przeszkadza. Po prostu nie pasuje mi to przy facetach hetero i mówię to ja, osoba, która chętnie czyta o dwóch facetach klejących się do siebie. Na początku myślałam, że Itachi po prostu odnajdzie na ciele brata coś, co zmrozi nam krew w żyłach. Jakieś pamiątki po Orochimaru, albo rany świadczące, że z rozpaczy sam siebie okalecza. Choć tekst: "– Raczej remis" bardzo mi się podobał i takie obserwacje mężczyźni zdecydowanie prowadzą. Może po prostu muszę to jeszcze raz przeczytać, aby się przekonać. Maże nawet jak się z tym prześpię, to chętnie tu zajrzę, aby tym razem przeczytać i wyobrazić sobie, że to ja stoję z Sasuke w łazience i się gapię no to i owo :)
Na koniec deserek! :))) Ja raczej nie mam w zwyczaju wytykać błędy, chyba że bardzo kolą w oczy i mam dobre intencje aby o nich wspomnieć. Dziś muszę się odezwać, bo po prostu tak mi poprawiłaś humor, że jak głupi do sera śmiałam się do monitora przez kilka minut. Aż mi szkoda, bo pewnie poprawisz tą drobną literówkę i już nie będę się mogła z niej tak cieszyć, ale szkoda mi zachować to wyłącznie dla siebie. Chodzi o tekst: "Zanim jednak podał bratu szczoteczkę, Sasuke padł na kolana przed muszką klozetową..." Choć wiadomo o co chodziło, to po prostu muszka klozetowa rządzi!!! :)))
Ciekawa jestem co będzie teraz. Ciężko przewidzieć wasze ruchy. Najpierw Keiko, która "umarła", teraz Haniko walcząca o życie. Oj biada tym dziewczętom, co wiążą się z Uchiha :))
Weny i motywacji do pisania.
Witam :-)
UsuńTak, zgadza się i już nam nawet któraś z czytelniczek jakiś czas temu to wytknęła, że mnie zdecydowanie lepiej wychodzi Sasuke, a Akari lepiej opisuje Itachiego. Zresztą to samo tyczy się Haniko i Keiko, choć jako że są postaciami wymyślonymi przez nas, może to nie być aż tak widoczne.
Co do Itachiego, to jedyne, co mogę powiedzieć na swoją obronę, to że moim zdaniem głupieje, kiedy chodzi o Sasuke. Był na niego wściekły, potem dowiedział się, że jego brat wcale tak do końca Haniko i dziecka nie olał, złość się częściowo ulotniła, ale żeby tak od razu wybaczyć, to też nie. Zobaczył Sasuke w bardzo złym stanie i po prostu okazało się, że ma pewien problem z chłodnym osądem. Miota się trochę w tym rozdziale, dochodzi do wniosków, które później porzuca, wątpi w siebie, nie wie co myśleć. Zastanawia się, czy popełnił błąd, a jeśli tak, to kiedy. Nieprzewidywalne zachowanie Akihito też mu nie pomaga. Ja to tak widzę, choć niewykluczone, że przesadziłam ;-)
Sasuke na łzy zbierało się już od kilku rozdziałów, więc w końcu musiało do tego dojść. Dlatego Keiko nie mogła być obecna na tym spotkaniu, bo żeby baba widziała, jak płacze? No niedopuszczalne :D
Hm, nie wiem, co odpowiedzieć na ten zarzut. Itachi tak... lubieżnie to na niego raczej nie patrzył ;-) robił to raczej neutralnie, obserwował, porównywał, bo został z nim zamknięty w ciasnej przestrzeni i w dodatku katowany lodowatą wodą, na której wolał się nie skupiać. No i całe obserwacje prowadził, porównując ciało brata do swojego, nie zachwycał się nim. Zauważył, że Sasu trochę zmarniał, doszło mu parę brzydkich pamiątek po ostatnim zadaniu itd. Dziwnie by chyba było, gdyby wgapiał się w sufit albo kafelki, bo wstydziłby się zerknąć na własnego brata :-). Ale może faktycznie trochę popłynęłam, w końcu ja też kocham yaoi :D. Jeśli przeczytasz drugi raz i zmieniasz zdanie, to daj znać, odetchnę xD
O kurde, a ja się przy tym rozdziale napracowałam z błędami bardziej niż zwykle i ślęczałam nad nim tyle, że prawie wkułam na pamięć :D! Oczywiście, że to poprawię! Ale cieszę się, że miałaś ubaw :-)
No ja spoilerować nie będę, ale trochę się będzie działo :D. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz!
Dziękuję za komentarz :-)
no i poprawiłaś :((( a była taka fajna wersja....
UsuńTen rozdział był bardzo smutny :(
OdpowiedzUsuńNie mogłam czytać o tym załamaniu Sasuke. I jeszcze Akihito na dokładkę :( cieszę się, że Itachi w końcu się przełamał i pomógł bratu. Rodzina powinna trzymać się razem, heh. Haha, no z tym remisem to nie mogłam ze śmiechu :D cały rozdział był taki dramatyczny i taka wesoła końcówka :) Ale na dobre to wyszło.
A co do mojego powrotu - czytam Was cały czas, ale nie komentuję :*
Cieszę się, że Ci się podobało i znalazłaś w rozdziale coś zabawnego dla przełamania tego dramatu :-). Ja może powiem tylko tyle, że napięcie z Sasuke zeszło i teraz będzie już tylko lepiej... albo i nie :D
UsuńAch, a my z taką niecierpliwością wypatrujemy każdego komentarza i cieszymy się, kiedy ktoś zechce podzielić się swoją opinią! ;-)
Pozdrawiam!