8 kwietnia 2017

15. Przyjaźń to nie jednostronny kontrakt

Siedzenie na podłodze w jej stanie z całą pewnością nie było wskazane, ale Haniko nie znalazła żadnego lepszego miejsca. Może faktycznie było jej trochę twardo i niezbyt wygodnie, ale na żadnym stole, żadnej ławie, pokaźna ilość klanowych zwojów i dokumentów nie miała szans się pomieścić.
Haniko podłożyła sobie kolejną poduszkę pod pośladki. Zanim zaczęła jakoś sensownie układać papiery wokół siebie, zerknęła na telefon. Specjalnie go wyciszyła, żeby nie zaprzątał jej głowy, ale i tak nie potrafiła się od niego oderwać. Zapewne nie miałaby z tym problemu, gdyby Sasuke nie pisał do niej średnio co pół godziny. A robił to. I chociaż obiecała sobie, że będzie go ignorować, to i tak ciągle odrywała się od pracy, słysząc wibracje.
Wystukała krótką odpowiedź na kolejną wiadomość i położyła komórkę jak najdalej od siebie. Następnie skupiła się na kolosalnej ilości papierów, które spoczywały przed nią. Zwoje nie były w żaden sposób oznakowane, dlatego chwyciła pierwszy z nich i zaczęła czytać.
Godzinę i trzy smsy później, znalazła w końcu to, czego szukała. Nie w klanowych dokumentach, spisywanych i przekazywanych z pokolenia na pokolenie, a analizie materiału genetycznego, którą kiedyś wykonał dla niej Satoru. To było tak dawno temu, że nie bardzo pamiętała, dlaczego poprosiła go o coś takiego, ale patrząc teraz na pojedynczą kartkę papieru, poczuła, że to ważne. Przeleciała pobieżnie wzrokiem po dokumencie, wstrzymując oddech.
Analiza była spisana typowo medycznym językiem. Haniko co nieco z tego tekstu rozumiała, tylko dzięki latom spędzonym z Satoru. Nie było to duże nieco, ale wcale nie musiało takie być, ponieważ do odwrotu przyczepiła spinaczem notatki, które sporządziła po zapoznaniu się z raportem.
Analiza DNA wykazała istnienie tzw. pustych genów, niezawierających materiału genetycznego. Podczas prób modyfikacji łańcucha DNA oraz stworzenia na jego podstawie nowego, odrębnego organizmu, stwierdzono interakcję wyłącznie tych chromosomów, które nie posiadają materiału niezbędnego do stworzenia unikatowych cech nowego organizmu. Po przeprowadzeniu szeregu analiz stwierdzono obecność pustych chromosomów przy parach odpowiedzialnych za cechy wyglądu zewnętrznego. Oznacza to m.in. że jeśli taki chromosom wejdzie w…
Kiedy doszła do połowy, zadzwonił telefon. Nie odrywając oczu od czytanego tekstu, sięgnęła za siebie. Oderwała na chwilę wzrok od liter, żeby spojrzeć na wyświetlacz, mając tylko nadzieję, że to nie Uchiha.
Niestety, dzwonił Uchiha. Na szczęście nie ten, o którym pomyślała.
– Cześć, co słychać? – zagaiła, z uwagą śledząc tekst na trzymanej kurczowo notatce.
– Miałabyś ochotę na spacer?
– Mhm – odpowiedziała, mało przytomnie. Wytrzeszczyła oczy, kiedy dotarł do niej sens tego, co przed chwilą przeczytała. Odłożyła kartkę na podłogę i przetarła wolną dłonią twarz. – Chętnie się przewietrzę. Kiedy?
– Za pół godziny? Wpadnę po ciebie.
– Nie trzeba – odpowiedziała, chociaż miała świadomość, że jego to nie przekona.
– Będę u ciebie za pół godziny.
Rozłączyła się i odkładając telefon na bok, chwyciła z powrotem czytany przed chwilą dokument.
Nie istnieje możliwość, by dziecko (w domyśle: córka) odziedziczyło wygląd po matce, niezależnie od tego, czy jej geny odpowiadają cechom dominującym, czy recesywnym. W procesie tworzenia nowego organizmu biorą udział wyłącznie „chromosomy puste”, nieposiadające DNA. Innymi słowy – wszystkie cechy wyglądu zewnętrznego dziecko z automatu dziedziczy po ojcu. Geny odpowiadające za charakter, inteligencję, choroby oraz skłonność do niektórych schorzeń, znajdują się na chromosomach, w pary z którymi wchodzą inne, normalne chromosomy zawierające informację genetyczną.
Haniko poczuła, że robi jej się zimno. Wzdrygnęła się, odrzucając kartkę na stos, który zdążyła przejrzeć wcześniej.
Sumire nie odziedziczy jej nosa, uszu, kształtu ust czy oczu. Nie będzie miała jej rzęs, brwi czy zębów. Wszystko to dostanie od Sasuke. Po jednym chromosomie od ojca, jednym – w tym przypadku bez informacji genetycznej – od matki.
– Najpierw się zakochiwałyście, przekonane, że czeka was normalne, szczęśliwe życie. Dopiero kiedy zachodziłyście w ciążę, zdawałyście sobie sprawę z tego, że los może chcieć inaczej. Przeczesywałyście klanowe zwoje, czytałyście, co wyrabia się od stuleci, aż wreszcie uciekałyście, przekonane, że tak będzie najlepiej. A potem na świat przychodziło dziecko, które na każdym kroku przypominało o dawnej miłości – szeptała sama do siebie. – Przytłoczone tym podobieństwem, porzucałyście je, tłumacząc się rodzinnym obowiązkiem. Po prostu pięknie.
Spochmurniała, porządkując dokumenty. Od siedzenia na twardej podłodze powoli zaczynały boleć ją plecy.
– I wszystkie popełniałyście jeden, zasadniczy błąd: dałyście sobie wmówić, że waszym losem kieruje jakaś siła wyższa, która nie pozwoli wam w spokoju założyć rodziny i żyć u boku mężczyzny, którego kochacie. Dlaczego?
Musiał istnieć jakiś powód, dla którego członkinie jej klanu nie czuły tak mocnej więzi z najbliższymi, zostawiając ich i wędrując niemal po całym świecie. Kobiety uciekające przed ukochanymi, matki uciekające przed własnymi dziećmi. A na końcu tego wszystkiego samotność.
W przeciwieństwie do Uchiha, dla których więzy rodzinne były najważniejsze. Ceniono swoich najbliższych i własną krew, nie pozwalając jej rozlać się po świecie. Nie uznawano samowolki, a wyłączenie rozwiązania poparte przez większość. Nieposłuszeństwo było karane wykluczeniem, tak, jak miało to miejsce w przypadku Sasuke.
– A jak będzie z tobą, Sumire? – Haniko przejechała dłonią po brzuchu. – Zostaniesz z rodziną, czy będziesz wolała samotne wędrówki w nieznane? Jak ważne staną się dla ciebie więzy krwi?
Miały minąć jeszcze długie lata, zanim pozna odpowiedź na to pytanie.
Zanim Haniko zdążyła dobrze uprzątnąć bałagan, rozległ się dzwonek do drzwi. Spojrzała przelotnie w lustro, rejestrując, że we włosach i na sukience ma pełno kurzu. Mimowolnie zatrzymała wzrok na odbiciu swojej twarzy.
Więc tak wyglądał mój ojciec, pomyślała. Potrząsnęła głową, kiedy dzwonek do drzwi rozległ się ponownie. Wpuściła Itachiego do środka, prosząc, by jeszcze chwilę poczekał i poszła lekko się ogarnąć.
Kiedy wróciła, Uchiha majstrował przy zwojach, których jeszcze nie zdołała schować.
– Chyba mam déjà vu.
Itachi spojrzał na nią z niezrozumieniem, przerywając na moment czytanie.
– Raz cię już przyłapałam na grzebaniu w nie swoich rzeczach.
– Przepraszam, tylko oglądałem – Odłożył posłusznie zwój na miejsce. – Klanowe tajemnice?
– Dziedzictwo – parsknęła. – Zapomnij, prędzej klątwa.
Kiedy spojrzał na nią pytająco, machnęła lekceważąco ręką i chwyciła pierwszą lepszą parę butów. Itachi pomógł jej jeszcze włożyć okrycie i już po chwili znaleźli się na zewnątrz.

Pół godziny później weszli do przytulnej kawiarenki w centrum. Itachi pomógł jej zdjąć płaszcz, odwiesił na oparcie krzesła i szybko pozbył się swojej puchatej kurtki, siadając naprzeciwko. Po krótkim namyśle zdecydował się na kawę z mlekiem, Haniko poprosiła o gorącą czekoladę.
– Zimno? – spytał, widząc, że rozmasowuje dłonie.
– Trochę mi palce skostniały.
Kiedy wylądowały przed nimi zamówione napoje, Haniko chwyciła filiżankę w obie dłonie.
– Muszę ci coś powiedzieć… – zaczęli oboje w tym samym momencie.
Haniko parsknęła śmiechem i machnęła ręką.
– Ty pierwszy.
– Wyprowadziłem się z domu. Od wczoraj mieszkam u Keiko – oznajmił, upijając łyk swojej kawy. – Nie chciałem cię o tym informować przez telefon, wolałem to zrobić osobiście.
– U Keiko… – powtórzyła po nim cicho. – To nawet dobrze się składa. Miałam do ciebie jedną prośbę, ale wychodzi na to, że będą dwie.
Itachi uniósł brew, odstawiając filiżankę na blat.
– Słucham.
– Keiko nie zwróciła mi tej płyty z USG. Podmieniła ją, oddając mi filmik z jakimiś wygłupami. Jeśli to nie problem, chciałabym, żebyś jej poszukał, zanim trafi do Sasuke.
Westchnął, po czym przetarł powieki palcami.
– Musiała to zrobić?
Haniko wzruszyła ramionami. W ostatnim czasie Keiko zaczynała działać jej na nerwy, ale nie chciała robić o to wyrzutów Itachiemu.
– Zobaczę, co da się zrobić. A ta druga prośba?
Shimanouchi zarumieniła się lekko i speszona jego spojrzeniem, przeniosła wzrok za okno, przez chwilę kontemplując śnieżny krajobraz. Podniosła filiżankę do ust, dając sobie jeszcze trochę czasu.
– Chciałabym… – Nieśmiało spojrzała mu w oczy. – Żebyś został ojcem chrzestnym Sumire.
Itachi zamrugał, wyraźnie zaskoczony tą propozycją.
– Wiem, że będziesz jej wujkiem, a więc i rodziną, ale… mam wrażenie, że to za mało. Chciałabym, żeby sprawa była jasna, na wypadek, gdyby coś mi się stało.
– Zaskoczyłaś mnie.
– Czy mogę cię prosić, żebyś to przemyślał? Nie ukrywam, że mi zależy. Nikomu innemu nie ufam na tyle, by go o coś takiego prosić.
Itachi potaknął, wykrzywiając usta w uśmiechu. Bardzo schlebiała mu prośba przyjaciółki, ale wiedział również, że to zadanie wiązało się z dużą odpowiedzialnością. Trochę napawało go to lękiem, ale mimo wszystko zamierzał prośbę przemyśleć. Miał oczywiście nadzieję, że nigdy nie będzie musiał odgrywać roli ojca, bo Sumire miała przecież rodziców, ale w życiu shinobi nic nie było pewne i często trzeba było brać pod uwagę najgorszy scenariusz.
– Zastanowię się nad tym, obiecuję.
– Dzięki. – Posłała mu słaby uśmiech i zamieszała łyżeczką resztę czekolady na dnie filiżanki.
Itachi spojrzał ukradkiem na zegarek; było jeszcze stosunkowo wcześnie, a on już dopił swoją kawę. Gdyby teraz wrócił, zdążyłby jeszcze przed obiadem poszukać tej płyty. Keiko mogła ją schować wszędzie, ale podejrzewał, że zostawiła ją w jakimś widocznym miejscu, żeby o niej nie zapomnieć. Zawsze mógł ją w razie czego przycisnąć. Bądź co bądź, to nie była jej własność, a Haniko bardzo zależało, by ją odzyskać.
Powinien więc wracać, a jednak…
– Masz może ochotę na jakieś ciastko? – spytał, a dostrzegając jej niewyraźną minę, dodał: – Ewentualnie rozmowę.
Haniko łypnęła w stronę lady z wypiekami, ale pokręciła głową.
– Dziękuję, zasłodziłam się już.
– A to drugie?
Spojrzała mu w oczy, ale zanim zdążyła odpowiedzieć, zabrzęczał jej telefon. Wyjęła komórkę z torebki, odczytując kolejnego smsa od Sasuke. Zadziwiające, jaki potrafił być szarmancki i taktowny, kiedy nie rozmawiali twarzą w twarz. Może cała ich znajomość powinna ograniczać się do smsów?
– Na rozmowę jestem skora się zgodzić, ale tylko ze wzajemnością.
– To znaczy?
– Coś cię gryzie – wyjaśniła. – Przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć.
Przyjaźń to nie jednostronny kontrakt.
Itachi gestem przywołał kogoś do ich stolika, zamówił dwie zielony herbaty i po chwili namysłu zaczął mówić.

***

Itachi dotarł do domu prawie dwie godziny później.
Do domu.
Uśmiechnął się na myśl, że pomimo krótkiego okresu, już tak określał mieszkanie Keiko. Jeszcze wczoraj był niemal pewien, że przystosowanie się do nowej sytuacji zajmie mu znacznie więcej czasu. W rezydencji Uchiha mieszkał od urodzenia, a już dziś czułby się w niej obco.
To nie mury świadczyły o bezpieczeństwie, a ciepłe i szeroko rozwarte ramiona, w które można wpaść po przekroczeniu progu.
Zamykając drzwi, Itachi postanowił sobie, że mocno przytuli Keiko, kiedy tylko ją zobaczy. Obejmie, nacieszy się jej bliskością, głaszcząc uspokajająco po włosach, a potem przyciśnie i… wyciśnie? Przyciśnie do ściany i wyciągnie z niej, gdzie ukryła płytę z nagranym USG. Bez cackania się i podchodów.
Słyszał, że dziewczyna krząta się po kuchni. A uściślając: usłyszał dźwięk tłuczonego talerza i sztućców brzęczących o kafelki. Zanim jednak dotarł do pomieszczenia, za jego plecami rozległo się pukanie do drzwi, przez które sam chwilę wcześniej wchodził. Odwrócił się mechanicznie i pociągnął za klamkę.
– Cześć.
Itachi nie skrzywił się tylko dzięki opanowaniu. Nie otworzył szerzej drzwi i nie zaprosił Sasuke do środka. Liczył na jakieś sensownie wytłumaczenie jego obecności tutaj.
– Cześć.
– Ooo, Sasu! – Zza jego pleców wyskoczyła Keiko i otwierając drzwi na oścież, wciągnęła go za rękę do środka. – Czemu tak wcześnie?
– Wiesz, która jest godzina? – spytał, krzyżując ręce. Po krótkim namyśle postanowił jednak rozpiąć i zdjąć kurtkę, przeczuwając, że potrwa to nieco dłużej, niż założył.
Keiko łypnęła kątem oka na zegarek wiszący w przedpokoju i zaśmiała się głupawo, zdając sobie sprawę z tego, że Uchiha miał rację; była spóźniona. Spojrzała na Itachiego, który wcale nie wydawał się zachwycony wizytą brata i cmoknęła go w policzek, uśmiechając się pocieszająco.
Kiedy Sasuke pozbył się butów, zaprosiła go do kuchni, postanawiając zapchać mu czymś usta, żeby nie marudził.
– Kawy?
Sasuke przytaknął, ale zamiast zająć miejsce przy stole, zaczął się krzątać przy kuchence i zaglądać do garnków. Coś zdecydowanie zbyt dobrze pachniało, a on chciał się dowiedzieć, co.
Itachi stał oparty o futrynę, przyglądając się tej dwójce z tęgą miną.
– Co buszujesz? – Higashiyama podeszła do Sasuke, który grzebał łyżką w jej dzisiejszej potrawce.
– Miałaś mi udowodnić, że umiesz gotować, prawda? W regulaminowym czasie gry się nie zmieściłaś, to oceniam teraz, choćby wzrokowo.
– I jakie wnioski?
– Wygląda niespecjalnie – odparł, ponownie zaglądając do garnka, z którego unosił się intensywny, smakowity aromat. – Pewnie się nie da jeść.
Keiko zesztywniała z oburzenia. Jej przepyszna potrawka niejadalna?! Odwróciła się przodem do stojącego w progu Itachiego.
– Ty nie jesz, nie? Pewnie Haniko uraczyła cię jakimś rarytaskiem. – Nie czekając na odpowiedź, zajrzała do szafki i wyjęła z niej szklany słoiczek, który aż po brzegi wypełniła jeszcze ciepłym daniem. – Trzymaj. – Wepchnęła go w ręce zadowolonego z siebie Sasuke.
Itachiemu zaburczało cicho w brzuchu na ten widok. Keiko zdawała się jednak w ogóle tego nie usłyszeć. Uświadamianie jej teraz, że niczego nie jadł, bo obiecała mu wyśmienity obiad, nie miało sensu. Miał tylko nadzieję, że znajdzie w lodówce coś, co nada się na kanapki. Na razie miał jednak inne zmartwienia.
– Wychodzicie gdzieś?
– Tak – przytaknęła uradowana Higashiyama, zalewając kubek z kawą, który po chwili wcisnęła Sasuke. – Idziemy na drin… y, piwo.
Itachi przeniósł wzrok na brata, który odchrząknął cicho, spoglądając w sufit.
– Moglibyśmy porozmawiać, zanim wyjdziesz?
– A to nie możemy później? – jęknęła. – Spóźniona jestem, słyszałeś. A ty czekaj tu – zwróciła się do Sasuke.
Kiedy zniknęła na górze, młodszy Uchiha wstał i otworzył szufladę z zamiarem wyjęcia widelca, ale ku swojemu rozczarowaniu go nie znalazł. Zmarszczył czoło, a potem zaczął na chybił trafił otwierać wszystkie szafki po kolei, aż w końcu w oczy rzuciły mu się sztućce. Po chwili siedział z powrotem przy stole, wyjadając obiad Itachiego ze słoika.
– Dobre – skomentował bezwiednie.
– Możesz mi wyjaśnić, co robisz? – spytał poirytowany Itachi.
– Jem.
– Nie o to pytam.
Sasuke podniósł znad widelca wzrok na brata, który usiadł naprzeciwko.
– O co ci tym razem chodzi?
– Wolałbym, żebyś dał jej spokój.
– A to dlaczego? – warknął, zaciskając usta. Co jak co, ale Itachi nie miał prawa zabraniać mu kontaktów z Keiko. Dziewczyna czy nie, nie była jego własnością i nie mógł decydować o jej losie.
– Dlatego, że… – Itachi urwał, zdając sobie sprawę, że nie wie, co powinien powiedzieć. – Nie doszła do siebie jeszcze po misji. Wolałbym, żeby odpoczęła, zamiast szlajać się z tobą po mieście.
– Na szczęście nie ty o tym decydujesz. – Sasuke spojrzał na niego wilkiem, starając się nie podnosić głosu. – I wiesz, co? Mam w dupie twój brak zaufania. Nie będę ci obiecywał, że odprowadzę ją z powrotem, chociaż taki właśnie mam zamiar.
Starszy Uchiha zamilkł, spoglądając, jak kolejna porcja apetycznie wyglądającej potrawki znika w ustach Sasuke. Nacisnął pod stołem dłonią na brzuch, próbując stłumić buntujący się żołądek.
– Przestań się zachowywać jak gówniarz – wycedził. – Nic nie rozumiesz.
– Jak dobrze, że ty wszystko rozumiesz! Jak tak bardzo chcesz mieć ją tylko dla siebie, to przywiąż ją do łóżka. Wtedy ani ja, ani Kaoru, ani nikt inny się do niej nie zbliży.
Itachi zacisnął pięści pod stołem. Tu naprawdę nie chodziło o jego zazdrość, a o zdrowie Keiko. Jak mógłby jednak wyjaśnić to bratu?
– Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć.
Sasuke oblizał widelec, zakręcając słoik z zamiarem dokończenia później. Potrawka okazała się zdecydowanie smaczniejsza niż zupki instant Uzumakiego.
– Oczywiście, że nie musisz. W końcu jestem kimś ob… – Ugryzł się w język. Kimś obcym.
– Co chciałeś powiedzieć?
– Nic.
Itachi zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział. Sasuke dopił swoją kawę, a w ciągu trzech minut w kuchni zjawiła się Keiko. Uczesana, lekko umalowana i wystrojona. Wiedziała, że Sasuke ceni sobie schludny wygląd, więc wybrała coś z tej części szafy, której nie określił mianem do cyrku.
Itachiego aż ścisnęło na myśl, że dziewczyna wystroiła się tak dla jego młodszego brata.
– Uważam, że powinniśmy jednak zamienić słowo, zanim wyjdziecie.
Sasuke spojrzał demonstracyjnie na zegarek, co nie umknęło uwadze Keiko.
– To coś ważnego?
– Haniko chciałaby odzyskać swoją własność – oznajmił ze spokojem Itachi, obserwując, jak Keiko drgnęła.
– Eee – wydusiła, kręcąc się nerwowo i spoglądając ukradkiem w stronę Sasuke w poszukiwaniu ratunku, ale się go nie doczekała. – Niewiemoczymmówisz – wyrzuciła jednym tchem.
– Keiko, oddaj jej tę płytę.
– O. – Udała zdziwienie, przykładając dłoń do twarzy. – Przyniosłam wczoraj nie tę, co trzeba? A bo wiesz, robiłam porządek w filmach na DVD i ta się musiała przez przypadek pośród moich zawieruszyć. Poszukaj w szafce pod telewizorem, okej? To my już pójdziemy.
Chciała wyjść z kuchni, ale Itachi złapał ją za łokieć.
– Keiko, ja cię proszę, to jest dla niej ważne – powiedział łagodnie. – Gdzie ją masz, w torebce?
Bingo, pomyślał, kiedy Higashiyama zacisnęła mocniej dłonie na skórzanej torbie. Wyciągnął do niej rękę, ale Keiko mechanicznie zrobiła krok w tył.
– Itaś, bo ty nie rozumiesz.
– Oddaj.
– Bo… ona sama…
– Oddaj, proszę.
Dziewczyna drgnęła i posłusznie wyjęła płytę z torebki. Zamiast jednak wręczyć ją Itachiemu, rozejrzała się nerwowo. Najpierw spojrzała na swój biust, ale włożenie jej w stanik przecież w niczym nie pomoże; Itachi nie miałby oporów, żeby wyjąć. Później jej uwaga skupiła się na stojącym przy stole Sasuke i… zanim zdążyła choćby pomyśleć, doskoczyła do niego i wcisnęła mu płytę w spodnie.
– Co ty…?! – Sasuke zaczerwienił się, czując chłodny przedmiot pod materiałem bielizny. Ta dziewczyna chyba oszalała!
– Ha! – krzyknęła triumfalnie Keiko, odwracając się do Itachiego, który patrzył na to wszystko z nieszczególną miną. Podeszła do niego i chcąc złagodzić nieco uczucie porażki, złożyła na jego ustach słodkiego całusa. – Wybacz, ty masz swoje racje, a ja mam swoje.
Straszy Uchiha westchnął, zdając sobie sprawę z tego, że będzie musiał grzebać bratu w spodniach, żeby odzyskać płytę. To się nie działo naprawdę.

***

Znaleźli stolik w rogu, w pubie, który wskazała Keiko. W pomieszczeniu panował półmrok, a z głośników wydobywała się muzyka. Na tyle cicha, by można było usłyszeć osobę siedzącą po przeciwnej stronie stołu i na tyle głośna, żeby uniknąć podsłuchu z sąsiedniego.
– To wygląda jak płyn do naczyń – skomentował Sasuke, przyglądając się krytycznie temu, co zamówiła sobie dziewczyna.
– Bo co? Bo niebieskie? Kolor jak kolor.
– A te kulki na dnie przypominają środek do udrożniania rur.
Keiko podniosła wzrok znad swego drinka na Sasuke, chcąc się przekonać, czy mówił poważnie. Widząc jego zniesmaczoną minę, parsknęła śmiechem. Pociągnęła łyk przez słomkę i zaczęła udawać, że się dusi. Sasuke chyba jednak nie było do śmiechu. Wyjął z wewnętrznej kieszeni kurtki płytę i położył na środku drewnianego stołu.
– Co to jest?
– Weź to ode mnie! W majtkach to trzymałeś! – Keiko opadła na oparcie, odsuwając się od przedmiotu.
– No ciekawe, jak się tam w ogóle znalazło. Co to jest?
– Mnie się pytasz? Haniko to przyniosła dla ciebie, ale zrezygnowała, kiedy się dowiedziała, że cię nie ma. Miałam ci to przekazać trzy dni temu, ale nie byłeś zainteresowany spotkaniem, to masz teraz. Na okoliczności nic nie poradzę. ­– Wzruszyła ramionami. – Ale to może być coś ważnego.
Sasuke przytaknął, chowając płytę z powrotem do kieszeni.
– Ej, ale dobrze to wymyśliłam, nie? – Keiko pociągnęła kolejny spory łyk, bardzo z siebie zadowolona. – Wiedziałam, że się nie odważy.
Sasuke przewrócił tylko oczami.
– Ty naprawdę myślisz, że to go powstrzymało? Gdyby naprawdę chciał, wyjąłby sobie tę płytę i się nie czaił. W pewnym wieku to już nie działa, zapewniam cię.
– To dlaczego tego nie zrobił?
– Nie wiem – wyznał, sięgając po swój kufel. – Odpuścił. A ty licz się z tym, że pogadanka cię nie ominie.
– Czyli co, będzie mi matkował?
– Prawdopodobnie.

Przez następne pół godziny sączyli swoje napoje we względnej ciszy. Przynajmniej Sasuke starał się sobie wmówić, że tak właśnie jest, próbując się wyłączyć i nie słuchać paplaniny Keiko.
Najpierw opowiadała coś o swoim ostatnim spotkaniu z Fugaku, potem zeszło na temat Kaoru i jego reakcję na wieść o Itachim, a potem… potem zatopił się we własnych myślach, co rusz dotykając plastikowego opakowania w kieszeni kurtki.
Kiedy Keiko oznajmiła, że idzie sobie zamówić coś jeszcze i odeszła od stolika, wyjął płytę ponownie i przyjrzał jej się uważnie, jak gdyby mógł w ten sposób poznać jej zawartość. Nie mógł. I może właśnie to go tak bardzo frustrowało.
– Jak ci się mieszka z Naruto?
Podniósł wzrok, kiedy Keiko zajęła miejsce naprzeciwko. Tym razem drink był pomarańczowy jak ulubiona bluza Uzumakiego, ściany w jego mieszkaniu, dywan na podłodze w kuchni, doniczka na kaktusa stojąca na parapecie, kafelki w łazience i… wiele innych. Co druga rzecz była w kolorze soczystej pomarańczy i Sasuke zaczynał go powoli nienawidzić.
– Niebieski był lepszy – oznajmił, spoglądając na jej drinka. O zgrozo, nawet parasolka była żółta w pomarańczowe kropki. – Im szybciej się od niego wyprowadzę, tym lepiej.
– Ha! Czyli przyznajesz, że ze mną super ci się mieszkało?
Owszem, Keiko w końcu nienajgorzej gotowała, utrzymywała względny porządek i można było się z nią pośmiać z wielu rzeczy. Albo z niej, co było nawet lepsze. Zależało jej na tym, by poprawić mu humor, kiedy wpadał w depresyjny nastrój i nawet jeśli starania kierowała w zupełnie innym kierunku, niż powinna, to i tak robiło mu się jakoś cieplej na sercu. Keiko była radosna, sympatyczna i życzliwa. Uzumakiego nigdy przenigdy nie określiłby mianem gbura, a jednak to nie było to samo. Keiko była kobietą, Naruto mężczyzną. Nawet w przyjaźni płeć odgrywa ogromną rolę.
– U ciebie jest trochę więcej przestrzeni.
Nawet dziesięciokrotnie więcej, pomyślał, ale nie powiedział tego na głos.
Ale mieszkanie z Naruto też miało swoje plusy. W końcu mógł zrezygnować ze spania w spodniach od piżamy, nie obawiając się, że Keiko zastanie go w samej bieliźnie. Nie musiał się też specjalnie czaić, kiedy rano budził się z potężnym wzwodem. Uzumaki, z którym wyminął się raz w łazience, parsknął śmiechem na ten widok, ale, bądź co bądź, rozumiał. Sasuke wolałby nawet nie myśleć, co by było, gdyby Keiko zobaczyła, że mu stoi.
– O czym myślisz?
Sasuke pokręcił głową, zauważając, że dziewczyna bacznie mu się przygląda.
– Twoje zdrowie. – Podniósł swój kufel do ust, a Keiko szybko poszła w jego ślady.

***

– Też miałeś wrażenie, że wszyscy się na nas gapili?
Sasuke przytaknął, rzucając klucze na szafkę w przedpokoju. Chociaż prawdę mówiąc, to w salonie i jego tymczasowej sypialni zarazem. Keiko zdjęła buty i rozejrzała się uważnie po ciasnej i nieprzeciętnie zagraconej kawalerce Uzumakiego.
Tu i ówdzie walały się jakieś pomarańczowe skarpetki, czy inna część garderoby. Puste pudełka po zupkach instant leżały obok po brzegi wypełnionego śmietnika w części kuchennej, która również poniekąd stanowiła sypialnię Uchihy. Odległość między drzwiami wejściowymi a kanapą, była porównywalna do tej między kanapą a lodówką.
– Y, fajnie tu – odparła niespecjalnie przekonana, rozglądając się dookoła.
– Tak, jak w chlewie.
– Może gdyby nie te pudła… – Wskazała na słupek kartonów, które jeszcze parę dni wcześniej widziała w swoim salonie. Teraz stały jeden na drugim przy kanapie, blokując przejście. Żeby dostać się do kuchni, trzeba było obejść kanapę dookoła. Nie dało się ich nigdzie indziej postawić, ponieważ z drugiej strony zasłoniłyby drzwi do łazienki, która, bądź co bądź, była ważnym elementem codziennego życia. – Wyłamaliście zamek?
Sasuke zacisnął usta, kiedy zrozumiał, co miała na myśli. Nie mieszkał z Naruto nawet tydzień, a już zdążył się z nim pokłócić, co doprowadziło do kilku zniszczeń. Obecnie drzwi w ogóle się nie zamykały i dopóki obaj byli mężczyznami, nie stanowiło to większego problemu. Chociaż Uchihę irytowało to, że przyjaciel nieustannie się go czepia, twierdząc, że zużywa zdecydowanie za dużo wody i bez oporów włazi mu do łazienki, kiedy bierze prysznic. A to żeby umyć zęby, a to żeby skorzystać z toalety. Przy okazji raz czy dwa zakręcił Sasuke ciepłą wodę, napawając się jego złością, kiedy jak oparzony wylatywał spod prysznica.
A trzeba było zostawić ten cholerny zamek w spokoju.
– Napijesz się czegoś?
– Herbatę owocową masz? – spytała, opadając na kanapę i robiąc sobie miejsce wśród poduszek i koców, pod którymi sypiał Uchiha.
Sasuke wstawił wodę i zaczął zaglądać do szafek. Wiele ich nie było, zaledwie trzy. W tym jedna po brzegi wypełniona zupkami w proszku i gotowymi daniami w kubeczkach. Po chwili namierzył pudełko z herbatą i wyłożył na mikroskopijny blat.
– Ale ładnie tutaj, tak kolorowo – odparła Keiko, rozglądając się dookoła.
Uchiha przewrócił oczami i tego nie skomentował. Kiedy już przygotował gorący napój i postawił go na stole przed Keiko, dostrzegł, że ściska w rękach płytę.
– Miałaś tego nie dotykać. Pamiętasz jeszcze, gdzie to się znajdowało?
– Oj tam, wytarłam. – Uśmiechnęła się szeroko i wyjęła płytkę z plastikowego opakowania. – Oglądamy?
Sasuke uniósł brew.
– My?
– No… ty i ja?
– Z tego, co pamiętam, to Haniko chciała to zostawić dla MNIE, nie dla CIEBIE.
Keiko przewróciła oczami.
– Czepiasz się szczegółów. Striptizu ci tam raczej nie nagrała, więc się tak nie nakręcaj.
– Ale to wcale nie oznacza, że jest też przeznaczone dla twoich oczu i uszu – warknął.
Keiko milczała przez chwilę, zastanawiając się, jak to rozegrać. Po chwili namysłu odłożyła płytę na stół i rozłożywszy szeroko ramiona, rzekła:
– Chodź się przytulić!
Sasuke prychnął, a z propozycji nie skorzystał. Podszedł do odtwarzacza DVD, a kiedy nie udało mu się go włączyć, rąbnął w niego pięścią raz, drugi, aż urządzenie zacharczało, a na niewielkim ekranie pojawiły się napisy.
Wsunął płytę do odtwarzacza, chwycił pilot, ale nie odważył się wcisnąć Play. Keiko coś do niego mówiła, ale nie słuchał. Serce łomotało mu w piersi i zagłuszało wszystkie dźwięki dookoła. Otrząsnął się dopiero wtedy, kiedy położyła mu dłoń na ramieniu.
– Idę na pięciominutowy spacer. P i ę c i o, rozumiesz?
Sasuke pokiwał głową. Kiedy wyszła, usiadł na kanapie i odpalił nagranie.
Na ekranie coś zagruchotało, a potem pojawił się obraz z ultrasonografu. Sasuke wytrzeszczył oczy. Widział czarno-białą sylwetkę swojej córki, słyszał bicie jej serca. Lekarz przesuwał głowicą, ukazując dziecko z różnej perspektywy, ze zbliżeniem na inne części jego malutkiego ciałka. Widział niewielki nosek, zaciśnięte paluszki, w pewnym momencie dziecko nawet się poruszyło.
A jemu samemu drżały ręce.
Kiedy krótki filmik dobiegł końca, Sasuke zerwał się z kanapy i darując sobie zakładanie kurtki, wyleciał na dwór. Keiko bawiła się śniegiem w tle, on jednak nie zamierzał do niej dołączać. Wyjął z kieszeni paczkę papierosów i zapalił. W głowie kołatało mu się tyle myśli, że nie potrafił się na żadnej z nich skupić. Przymknął oczy, zaciągając się porządnie i powoli wypuścił dym z płuc.
Keiko zjawiła się przy nim chwilę później.
– Zbladłeś. I postarzałeś się o jakieś dziesięć lat – stwierdziła, przyglądając mu się z uwagą.
Sasuke prychnął, zapalając kolejnego papierosa i spoglądając w dal.
– Mogę…?
Potaknął, a wtedy ona weszła do środka. Przez uchylone drzwi Sasuke przysłuchiwał się jeszcze raz tym samym dźwiękom, rejestrując, że samo bicie serca córki powoduje u niego napady gorąca.
– To było… hm – zaczęła Higashiyama, kiedy ponownie pojawiła się obok niego. – Wejdź, bo zmarzniesz.
Wyrzucił peta i posłusznie dał się za rękę poprowadzić do środka.
– Kiedy wróci Naruto?
– Dostał misję w Kiri. – Wzruszył ramionami. – Raczej nie w najbliższym czasie.
– To może…
Sasuke przerwał jej uniesieniem ręki. Podszedł do lodówki i zdjął z górnej półki czteropak i litrową butelkę wódki.
– Mieszasz?
Keiko uśmiechnęła się do niego pleców.
– Nie widzę problemu.

***

– Zagrajmy w grę. – Keiko zachichotała.
– Jaką? – Sasuke odchrząknął, zdając sobie sprawę z tego, że język mu się plącze. Jeszcze Keiko pomyśli, że naprawdę jest pijany, a to przecież nieprawda. Prawda? – Podaj zasady.
– Zadam ci pytanie, a ty odpowiesz, a jak nie odpowiesz, to pijesz to. – Wskazała na pustą szklankę.
Sasuke uniósł brew i już chciał spytać, czy z jej głową wszystko w porządku, ale Keiko chwyciła szklankę w ręce i zaczęła przygotowywać w niej drinka, nalewając do niej piwa i wódki, w stosunku pół na pół. Sasuke skrzywił się, to nie mogło być dobre.
 – A jak odpowiesz, to ty mi zadasz pytanie i tak dalej.
Sasuke nie był przekonany, ale wzruszył ramionami dla świętego spokoju i zrzucił z kanapy jeszcze jedną poduszkę, bo zaczynało mu być średnio wygodnie. Spojrzał na wyświetlacz w telefonie, ale miał problem z odczytaniem godziny. Osiemnasta? A może dwudziesta pierwsza? Nie to było jednak ważne, Haniko od kilku godzin mu nie odpisywała.
– To zaczynam. – Keiko zachwiała się lekko w przód, ale szybko złapała pion. Przyłożyła palec do ust, demonstrując, że bardzo, bardzo się zastanawia. – Zawsze chciałam się nauczyć sikać na stojąco, fajnie tak?
– Co? – Sasuke oderwał wzrok od telefonu i spojrzał na nią z niedowierzaniem. – Ty serio?
– Nom.
Spojrzał na szklankę z obrzydliwym napojem, próbując wybrać mniejsze zło. A w sumie… co mu szkodzi?
– Wygodnie. Kleszcz ci w dupę nie wejdzie, jak zachce ci się w środku lasu, bo wystarczy rozpiąć spodnie. No i można sikając, tworzyć konkretne wzorki.
– O! – Zachwyciła się Keiko, zrywając się na równe nogi. – Może powinieneś Haniko pod oknem takie wielkie serce zrobić! To takie nawet romantyczne. Pomyśl, wstaje rano, rozsuwa rolety, a tam na śniegu „kocham Cię” w ogromnym sercu!
– Nie znam się na romantyzmie, ale to na pewno takie nie jest. I to by musiało być spore, żeby napis się zmieścił, a ja nie umiem sikać w biegu.
– Czas się nauczyć. – Keiko poruszyła sugestywnie brwiami, po czym opadła z powrotem na miejsce. – To moje następne pytanie brzmi…
– Teraz ja. – Wciął się Sasuke, ponownie zerkając na telefon. Przez chwilę zastanawiał się, jak taktownie ująć w słowa to, co od jakiegoś czasu chodziło mu po głowie, ale w końcu sobie darował. Nie było chyba sensu owijać w bawełnę. – Czemu kobiety mają problem z seksem od tyłu? Co w tym takiego, że się nie zgadzacie?
Keiko zastygła z puszką piwa w połowie drogi do ust. Odstawiła ją z powrotem na panele, spoglądając na Sasuke.
– Haniko się nie zgodziła?
Przytaknął niechętnie.
– No bo… kobiety lubią patrzeć w oczy swoim partnerom. To dla nas nie tylko doznanie fizyczne, ale i emocjonalne. Dlatego dużo lepiej się czujemy, kiedy możemy przez cały ten czas na was patrzeć, czytać wasze emocje i uczucia, które macie wypisane na twarzach. Czasem seks to jedyna taka okazja, żebyśmy mogły się przekonać, że naprawdę wam zależy. Macie w oczach taki no… ogień. A od tyłu lubimy się kochać, kiedy mamy stuprocentowe zaufanie do partnera, kiedy czujemy się kochane i bezpieczne, rozumiesz?
– Nie do końca. – Skrzywił się.
– Jak jest miłość – Keiko machnęła żywo rękoma, jakby chciała narysować serce w powietrzu – to czujemy emocjonalną więź, nawet kiedy was nie widzimy. A ta pozycja zalatuje takim trochę przedmiotowym traktowaniem, nie zauważyłeś? No ale, jak kobieta nie ma zaufania do partnera, to nie tylko na to się nie zgadza. No bo tego… loda też mu nie zrobi – zachichotała. – Jak z tym było u was?
Uchiha zmarszczył brwi.
– To twoje drugie pytanie?
– A jeśli nie?
– To nie odpowiem – prychnął.
– Dobra, w takim razie to kolejne pytanie. – Keiko uśmiechnęła się do niego radośnie i podniosła szklankę z podejrzaną mieszanką do ust, wylewając przy tym trochę cieczy na podłogę. – Twoje zdrowie!
Patrzył, jak opróżnia szklankę do połowy, a potem ją odstawia. Wprawdzie umawiali się, że odpowiedź na pytanie zwalnia z picia, ale Keiko najwyraźniej nie wzięła sobie tego do serca. A o dobrowolnym łyku przecież mowy nie było.
– To jak? – zapytała, spoglądając na niego znacząco.
Odkładając odpowiedź w czasie, Sasuke postanowił najpierw uzupełnić szklankę do pełna. Jemu bardziej plątał się język, a jej wypadało wszystko z rąk, więc oboje uznali, że lepiej będzie, jeśli on zajmie się dolewaniem.
– Nigdy nie wykazała inicjatywy – odburknął, nawet na nią nie patrząc.
– A ty?
– Co ja?
– Wykazałeś no… inicjatywę?
 – To dodatkowe pytanie. – Skrzyżował ręce.
– Nie – zaprzeczyła Keiko, uśmiechając się jeszcze szerzej. – Pytałam o was, a ty powiedziałeś tylko o Haniko.
– A czy ja cię pytam, co wyrabiasz z moim bratem w łóżku?
– Sam zacząłeś taki temat. – Uśmiechnęła się szeroko. – I pytaj, jeśli chcesz, nikt nie broni.
– Dobra. – Skrzywił się. Zastanawiał się nawet przez chwilę, czy nie wypić tego, co właśnie sporządził, ale przecież nie po to odpowiadał na te pytania, by to robić. Chociaż nie ukrywał, że sytuacja właśnie do tego zachęcała. – Ja z tym problemu nie miałem. – wydusił, krzywiąc się.
Keiko milczała. Patrzyli sobie w oczy, a kiedy Sasuke uznał, że dostrzega w jej litość, zerwał się z miejsca.
– Idę zapalić.
Zachwiał się, kierując się do drzwi, a kiedy wkładał buty, poczuł dłoń na ramieniu. Keiko uśmiechnęła się pokrzepiająco, szybko nałożyła kozaki i wyszła na zewnątrz. Sasuke ociągał się nieco dłużej, bo zaplątał się w rękawy kurtki, którą wkładał, ale już po chwili stanął obok niej i spojrzał w dal.
Na dworze było już całkiem ciemno i prócz świateł pobliskich latarni, niewiele było do obejrzenia. W domach wszystkich sąsiadów Uzumakiego panowały idealne ciemności i Sasuke na poważnie zaczął się zastanawiać, która już może być godzina.
Stali na podwyższeniu, tuż obok schodów prowadzących na ulice. Barierka była zimna w dotyku, ale Sasuke i tak zacisnął na niej ręce.
– To się da jeszcze naprawić – powiedziała pewnym głosem Keiko, spoglądając na jego dłonie. Po chwili namysłu przykryła swoją jedną z nich.
Sasuke wzruszył tylko ramionami, ale ujął jej dłoń i ścisnął lekko. Po chwili odsunął się i zapalił papierosa.
– Mogę też? – spytała Keiko, przyklejając się do jego ramienia.
– Nie palisz.
– Jeden mi nie zaszkodzi. – Wzruszyła ramionami. – Tak dla towarzystwa.
Uchiha zastanawiał się nad tym chwilę, ale po chwili namysłu wyjął opakowanie z kieszeni i poczęstował ją jednym papierosem. Keiko zakrztusiła się lekko, kiedy zaciągnęła się dymem, ale szybko opanowała kaszel.
– Obrzydliwe – oznajmiła z uśmiechem na ustach. – We mnie kompana chyba nie znajdziesz.
– Nie potrzebuję towarzystwa.
Nastała cisza. Sasuke nieobecnym wzrokiem spoglądał w lewo, na drzewa skąpane w całkowitej ciemności, ledwie dostrzegając ich zarys, co jakiś czas wypuszczając przez usta trochę dymu. Keiko nie potrafiła być tak spokojna. Kiedy wypaliła papierosa do końca, a raczej do połowy, bo uznała, że więcej nie da rady, chwyciła trochę śniegu w ręce i ulepiła z niego kulkę, przyczepiając ją do barierki.
– Bałwan – powiedziała, kiedy skończyła dwie kolejne i połączyła z pierwszą.
Sasuke spojrzał na to ledwie kątem oka i powrócił do palenia.
– Zamierzasz jej powiedzieć? – spytała cicho.
– Nie wiem.
– Powinieneś. Bo wiesz, gdyby czegoś do ciebie nie czuła, nie dałaby ci tego nagrania.
Uchiha zgniótł peta i zmarszczył brwi.
– Przecież mi go nie dała.
– No tak, ale… chciała przecież. Musisz jej powiedzieć, co czujesz,
Sasuke nie wydawał się tak do końca przekonany. Spojrzał na Keiko, a zauważając, że cała się trzęsie, zdjął kurtkę i zarzucił jej na ramiona.
– Mogłaś coś na siebie włożyć.
– Ale serio, nawet nie wiesz, co do tej pory traciłeś w sypialni. – Zachichotała. – Jeden dobry lodzik i może przestałbyś chodzić taki skwaszony.
– Oj, zamknij się już. – Przyciągnął ją do siebie i potargał jej włosy.

***

– A ja tak to lubięęę, lubięęę, lubięęęęęę! – Wydarła się Keiko, wtórując piosence lecącej właśnie w radiu. Wskoczyła na kanapę i przez chwilę zaczęła wymachiwać włosami, ale szybko zakręciło jej się w głowie i z trzaskiem upadła na materac.
– Bo sprężyny nie wytrzymają – powiedział Sasuke, spoglądając na wyświetlacz telefonu. – A w ogóle, to muzyka popularna, a nie jakiś metal – dodał, nawiązując do jej agresywnego wymachiwania włosami.
– Marudzisz – oznajmiła i ponownie stanęła na nogi. – Tak bardzo kocham cięęęę! Prawie jak śniadaniowyyy chleeeeb! Dlatego jesteśmy raaaazem! Tududum! Kuchnia miłością mą, kuchnia miłością twą, razem stworzymy coś, raaaazeeeeeem!
Sasuke zmrużył oczy, próbując wystukać odpowiednie klawisze. Próbował sobie wmówić, że przeszkadzała mu w tym głośna muzyka i fałszująca Keiko, a nie upojenie alkoholowe. Głos może i miała ładny, ale po tylu drinkach, zerowe wyczucie rytmu. Uchiha cieszył się, że to mieszkanie Uzumakiego, a nie jego. Jakby co, nie do niego sąsiedzi będą później mieli pretensje.
Koc…
Jak mi cudownie! – krzyknęła Keiko, skacząc po skrzypiącym materacu. – Różowo mi, kiedy innym jest czarno! Znasz to, Sasu?!
– Mhm.
– Co robisz?
Pokręcił głową.
…ham
Keiko zeskoczyła z kanapy, ale niefortunnie potknęła się na poduszce i wylądowałaby na stoliku, gdyby Sasuke nie chwycił jej za rękę i nie pociągnął w swoją stronę. Opadła na poduszki obok niego, zaglądając mu przez ramię.
Cię.
Serce waliło mu w piersi, ale nie zastanawiając się dłużej, wysłał. Kiedy na ekranie pojawiło się potwierdzenie dostarczenia wiadomości, Sasuke poczuł, że ciężar, który do tej pory czuł na barkach, niespodziewanie znika. Powoli, ale poczuł się lepiej. To wcale nie było takie trudne, jak podejrzewał.
– Brawo – pochwaliła Keiko, klepiąc go po ramieniu. – Ale wiesz… takich spraw, raczej się nie załatwia przez telefon. Chociaż to już jakiś krok. Wypijmy za to!

***

Itachi zazgrzytał zębami, zerkając na zegarek w kuchni. Dochodziła trzecia w nocy, a Keiko jakoś nie spieszyła się z powrotem. Przyszło mu nawet na myśl, że może postanowiła nocować u Sasuke, ale w takim wypadku napisałaby przynajmniej krótką wiadomość. A jeśli nie ona, to Sasuke, który przecież wiedział, jak bardzo się o nią o martwił. Kłótnie kłótniami, ale chyba nie byłby aż tak podły, żeby trzymać go w niepewności całą noc.
Spojrzał na telefon, ale czas dzięki temu nie stanął, nie cofnął się, a Keiko i tak nie zadzwoniła. Sam nie zamierzał tego robić. Odłożył komórkę na stół i stanął przy oknie.
Po jakichś dziesięciu minutach wgapiania się w krajobraz, w tle zamajaczyły mu dwie kołyszące się sylwetki. Czyżby naprawdę się doczekał, czy już po prostu miał zwidy? Zgasił światło, żeby nie było go widać w oknie i niemal przykleił nos do szyby.
Szybko się jednak przekonał, że dobrze widział. Keiko zataczała się na boki, śmiejąc wesoło. Sasuke również nie szedł prosto, ale przynajmniej nie potykał się co kilka kroków, a refleks miał na tyle sprawny, że dwa razy uchronił roześmianą dziewczynę przed bolesnym upadkiem. Kiedy przeprawiali się przez zamarzniętą ślizgawkę, objął ją w talii, bo Keiko była gotowa przejechać po lodzie nawet i na brzuchu.
Kiedy znaleźli się pod domem, Itachi poszedł do przedpokoju i stanął przy drzwiach, czekając, aż Keiko pożegna się z Sasuke i wejdzie do środka.
Wszystko jednak wskazywało na to, że specjalnie jej się z tym nie spieszyło.
– Nie chcę jeszcze wracać – jęknęła. – I iść spać. Może wpadniesz na piwo? Chyba mam jakieś w lodówce.
– To nie jest dobry pomysł.
Itachi uniósł brew, słysząc wyraźny zaśpiew w głosie brata. Oboje najwyraźniej nie próżnowali.
– Lubię cię, wiesz? – oznajmiła po dłuższej chwili Keiko.
– Nie wieszaj się na mnie, okej? I idź już może.
– Śpieszy ci się gdzieś?
– Lać mi się chce.
Po tym wyznaniu zapadła cisza. Itachi przewrócił oczami, a po chwili usłyszał chichot Keiko, którą najwyraźniej bardzo to rozbawiło.
– Idziesz do Haniko oznakować teren? I te no… biegi poćwiczyć? Szlaczkiem, Sasuś, szlaczkiem!
Itachi zamrugał. Po chwili podszedł bliżej drzwi, pewien, że się jednak przesłyszał. Stanął przy wieszaku i wytężył słuch.

***

– Nie – odburknął Sasuke i usiadł na schodkach. Milczał przez chwilę, a potem powiedział znacznie ciszej – Nie odpisała mi na wiadomość.
– Wiadomość? – spytała Keiko, chwiejąc się na palcach w tył i przód.
Co jakiś czas poprawiała podjeżdżającą do góry spódniczkę, która najwyraźniej nie przepadała za gwałtownymi ruchami. Wcześniej jakoś specjalnie się tym nie przejmowała, dopóki Sasuke nie zwrócił jej uwagi i sam nie zaczął obciągać jej spódnicy. W końcu jednak uznała, że to jej powinno bardziej na tym zależeć niż jemu i wzięła na siebie ten obowiązek.
– Mhm. Mam stać jej pod drzwiami i czekać, aż mi łaskawie otworzy?
Keiko stanęła w miejscu, by się dobrze zastanowić. Jakoś w ruchu nie myślało jej się obecnie najlepiej.
– No… chyba nie. Ale wiesz, może ona nie czytała twojego smsa. Było po północy, pewnie już poszła spać.
Sasuke przytaknął od niechcenia i wyjął papierosy z kieszeni. A raczej to, co po nich zostało, czyli puste pudełko. Zajrzał do środka dwa razy, żeby się upewnić, że na pewno nic w nim nie ma, po czym się skrzywił; chciało mu się palić.
Keiko wybrała sobie ten moment, żeby stracić równowagę i z hukiem wylądować na drzwiach. Kiedy już się od nich odkleiła, nieco pokracznie usiadła obok niego, chichocząc z powodu swojej małej wpadki.
Uchiha przyjrzał się jej krytycznie, ale nic nie powiedział.
– Sasukeeee – przeciągnęła jego imię, wyciągając przed siebie nogi i tłumiąc ziewnięcie. ­– Chyba jednak chce mi się trochę spać – oznajmiła, przysuwając się do niego i kładąc mu głowę na ramieniu.
– To do zobaczenia. – Wstał, nie przejmując się, że prawie wyłożyła się na schodach.
Jednak zanim zdążył wykonać choćby krok, Keiko ponownie uwiesiła mu się na ramieniu i zmusiła do tego, by usiadł.
– No co ty, nie będziesz wracał w takim stanie do domu. To na drugim końcu świata!
– A mam jakiś wybór? – prychnął.
– No, prześpisz się na kanapie, a rano zrobię śniadanie. Co ty na to?
Sasuke nie odpowiedział. Spuścił głowę, pozwalając, by włosy przysłoniły mu twarz.
– Zgadasz się?
Pokręcił głową, nie podnosząc wzroku.
– Dlaczego?
Przez dłuższą chwilę milczał, ale w końcu wydusił:
– Nie chcę go widzieć, rozumiesz?
Keiko nie zrozumiała. Może to dlatego, że spojrzała w gwiazdy i automatycznie przyszedł jej do głowy… jakiś bóg? Albo księżyc. Ale dlaczego miałby on mieć coś przeciwko temu, żeby Sasuke spał u niej na kanapie? Przecież robił to przez ostatnie dwa tygodnie.
– A! – krzyknęła w nagłym olśnieniu. – Itachi? On nie będzie miał nic przeciwko, chodź. – Pociągnęła go za rękaw, ale Sasuke tylko prychnął i nie ruszył się z miejsca.
– Chyba wolę utonąć w tym jeziorze, do którego prawie wpadłaś po drodze, niż pozwolić mu się nad sobą litować.
– Ale jakie litować? Poza tym zobacz tylko, ledwo stoisz na nogach!
– I kto to mówi – odburknął Sasuke, ale na jego ustach pojawił się nikły uśmiech, który zniknął równie szybko, jak się pojawił. Pokręcił głową, dając Keiko do zrozumienia, że nic z tego.
Higashiyama nic z tego nie rozumiała. Drżącą dłonią sięgnęła do jego twarzy i założyła mu włosy za ucho, żeby móc przynajmniej dostrzec jego profil.
– Itachi będzie się martwił, jeśli zdecydujesz się wracać w takim stanie.
I znowu to zrobił; po raz kolejny prychnął. Potrząsnął głową, by kosmyki wróciły na miejscu, ponownie zasłaniając mu twarz.
– Nie rozśmieszaj mnie, nic go to nie obchodzi – oznajmił gorzko, po chwili namysłu przenosząc wzrok na Keiko. – Wiesz, jakie to uczcie, kiedy rodzony brat mówi ci, że jesteś dla niego kimś obcym?
– Co?
– Tak mi powiedział – wyjaśnił cicho.
Keiko nie odpowiedziała. Patrzyła, jak Sasuke podnosi się chwiejnie na nogi, ale bez problemu łapie pion. W sumie to dobrze, że to nie ona musi sama wracać taki kawał, bo pewnie by się gdzieś po drodze zabiła. Sasuke w gruncie rzeczy nie trzymał się najgorzej. Nie szedł może prosto, ale też nie potykał się o każdą napotkaną nierówność i nie twierdził, że grawitacja się na niego uwzięła. Może na misję by się nie nadawał, ale dotrzeć do domu powinien w jednym kawałku.
– Kłamał. Albo coś źle zrozumiałeś.
– Dobrze zrozumiałem i… w tym problem. Wolałbym nie zrozumieć.
Sasuke sprawdził, czy na pewno ma w kieszeni telefon i klucze, po czym wyciągnął dłoń do Keiko, pomagając jej wstać. Świat lekko zawirował jej przed oczami, ale Uchiha dzielnie przytrzymał ją w pionie i odwrócił w kierunku drzwi. Spojrzała na nie z zaciekawieniem, ale ani drgnęła.
– Otwieraj.
– Ale napiszesz mi smsa, jak wrócisz, dobra? Chcę wiedzieć, że wszystko w porządku.
Uchiha westchnął, wyrywając jej z rąk torebkę i samemu namierzając klucze. Kiedy już znalazły się w jego dłoni, podszedł do drzwi i pochylając się nad nimi, spróbował odnaleźć dziurkę.
– To napiszesz? – dopytywała, chwytając go za ramię, bo zakręciło jej się w głowie.
– Nie. – Sasuke umieścił klucz w drzwiach i przekręcił cicho. – Potem Itachi będzie mi wytykał, że narzucam ci się, kiedy jesteście razem w łóżku.
– Nie będzie tak – odpowiedziała, ale Sasuke tylko wzruszył ramionami, swoje wiedział.
– On mnie… – zaczął zbolałbym głosem, po czym przełknął ślinę. – Nie, nic.
Keiko patrzyła, jak chowa jej klucze z powrotem do torebki i upewniwszy się, że dobrze zaciągnąć zamek błyskawiczny, oddaje. Chciałaby móc go przekonać, że Itachi wcale nie zachowałby się w tej sposób, ale zabrakło jej argumentów. Myśli krążyły jej w głowie jak szalone, a ona nie mogła uczepić się choćby jednej z nich, nawet najdrobniejszej.
– To boli, prawda? – spytała, kładąc mu rękę na sercu. – A mnie boli twój ból, musisz o tym wiedzieć – powiedziała, spoglądając mu w oczy.
Sasuke uśmiechnął się kącikiem ust, a potem odwrócił się tyłem do niej. Stanął na najwyższym z trzech stopni, spoglądając w dół.
– Idę.
Keiko nie odpowiedziała, przyglądając się, oddalającej sylwetce przyjaciela. Zachichotała, kiedy Sasuke prawie zderzył się z drzewem rosnącym przy ścieżce, ale szybko sobie uświadomiła, że to wcale nie było zabawne. Tyle niebezpieczeństw czyhało jeszcze na drodze! Będzie się o niego martwić, bardzo.
Kiedy Sasuke zniknął za zakrętem, potknęła się jeszcze, nacisnęła klamkę i niemal na czworaka weszła do mieszkania.

2 komentarze:

  1. Nie wierzę! Sasuke przyznał się do swoich uczuć w smsie? Jak czytałam to, że pisze wiadomość, to na początku byłam pewna, że się pomyli i napisze coś głupiego. Później, że Keiko na niego wpadnie i wyjdzie z tego jakaś beka a nie wyznanie. No ale niby wkleił to co chciał. No to myślę sobie, że wysłał to do kogoś innego. No i może tak było, ale odpowiedź za dwa tygodnie. Chyba że się zlitujecie i powiecie szybciej. ;-)
    Sorki za długie milczenie. Czytałam na raty poprzednie rozdziały gdy mogłam, ale z pisaniem komentarzy to był spory problem. Dziś znalazłam chwilę czasu, choć niestety nie będzie mi dane się zbytnio rozpisać. Przyznam się że mnie trochę zaskoczyłyście. Nie sądziłam, że Itachi wystawi Sasuke w kwestii wspólnego mieszkania. To by było dziwne i głupie, gdyby nie wybrał Keiko, ale sposób jaki wybrał był okrutny. Choć lubię Itachiego, to podobało mi się, że pan idealny nie jest święty. Wady ma każdy i Itaś też musi mieć. Sasuke dostaje po dupie. Należy mu się, bo sam nie był lepszy wcześniej. Dzięki takim rozwiązaniom szybciej się nauczy jak należy postępować. Rozdział ciekawy. Poprzednie też mi się podobały. Super akcja z Keiko i ojcem Itasia gdy się synek wyprowadzał. Mikoto to się z nim ma i te teksty o tym jak to musi się nauczyć i wyszaleć zanim sprowadzi tą właściwą. Biedaczysto się jeszcze łudzi :-D Co mi się tylko kojarzy, to że miałam jakieś ale do drugiej części urodzin pani Uchiha. Nie pamiętam dokładnie co mi tam nie pasowało. Pierwsza część była ciekawsza, a druga chyba po prostu minęła się z moim wyobrażeniem jak miała się potoczyć. Możliwe, że czytając ją drugi raz, wszystko by mi się podobało, zwłaszcza, że lubię to jak przekazujesz emocje bohaterów. Niestety piszecie tak długie rozdziały, że czasowo nie mogę sobie pozwolić na ponowne podjęcie się czytania.
    Sorry za pisanie bez sensu. Jestem nie wyspana i śpiąca, ale bardzo chciałam w końcu się odezwać. Muszę jednak już kończyć, bo mi dzidzia płacze.
    Weny i czasu na dalsze klikanie w klawiaturę ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak miło Cię widzieć! Witam :-)
      Nie ma problemu, domyślałyśmy się, że z powodu natłoku nowych obowiązków nie masz za bardzo czasu. Tym bardziej miło, że w końcu go znalazłaś na tyle, by się odezwać :-)
      Ja się na pewno nie zlituję i nie zdradzę :D no wiem, że jestem wredna, ale cóż poradzić xD. Może wysłał gdzie trzeba? A może przez przypadek do Itachiego? Może wiadomość po prostu nie doszła na czas? Albo Itachi tak namiętnie klikał w telefon, że przypadkowo coś wyłączył i przegapił? Ciekawe, czy starszy brat by mu wybaczył, gdyby zobaczył takiego smsa i uznał, że to do niego :D. A może poszło do Fugaku? Też ciekawa opcja xD
      Tak, Sasuke dostaje po dupie i niby wyciąga jakieś wnioski, ale myślę, że jeszcze trochę pracy przed nim, zanim dojrzeje tak naprawdę. Itachi ma do niego żal, więc nic dziwnego, że jest na niego zły i przestał robić wszystko, by jego małemu braciszkowi było dobrze. Do tej pory był niemal na każde jego zawołanie, więc... niech teraz Sasu radzi sobie sam, nie jest już dzieckiem, a wkrótce sam będzie jedno miał ;-)
      Fugaku niestety widzi tylko to, co chce widzieć albo wmawia sobie, że tak jest. Jest w tym tak oderwany od rzeczywistości, że mnie rozczula i im bardziej absurdalne mówi rzeczy, tym bardziej go lubię xD a Mikoto wbrew pozorom wcale nie jest lepsza, ale o tym już niedługo :D
      Jeśli by Ci się przypomniało, co konkretnie nie pasowało Ci w drugiej części urodzin Mikoto, to pisz śmiało. Prawdę mówiąc, to ten rozdział minął się i z moimi oczekiwaniami, bo co innego miałam pisać, a co innego wyszło. Mam bardzo podobne odczucia do Ciebie, bo niby nie jest źle, jak czytam to raczej nie przychodzi mi do głowy, co powinnam zmienić, ale wiem, że nie tak miało być i po jego skończeniu byłam raczej rozczarowana, niż zadowolona. Ale to Akari wie, ile się namarudziłam przy tym.
      Długie? Dla nas za krótkie :D co rozdział jest jęk, że niestety limit słów goni i się nie pomieści wszystko, co było w planach xD
      Nie było bez sensu :-) powodzenia z dzidzią!
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń