Siedzenie na
podłodze w jej stanie z całą pewnością nie było wskazane, ale Haniko nie
znalazła żadnego lepszego miejsca. Może faktycznie było jej trochę twardo i
niezbyt wygodnie, ale na żadnym stole, żadnej ławie, pokaźna ilość klanowych
zwojów i dokumentów nie miała szans się pomieścić.
Haniko podłożyła
sobie kolejną poduszkę pod pośladki. Zanim zaczęła jakoś sensownie układać
papiery wokół siebie, zerknęła na telefon. Specjalnie go wyciszyła, żeby nie
zaprzątał jej głowy, ale i tak nie potrafiła się od niego oderwać. Zapewne nie
miałaby z tym problemu, gdyby Sasuke nie pisał do niej średnio co pół godziny.
A robił to. I chociaż obiecała sobie, że będzie go ignorować, to i tak ciągle
odrywała się od pracy, słysząc wibracje.
Wystukała
krótką odpowiedź na kolejną wiadomość i położyła komórkę jak najdalej od siebie.
Następnie skupiła się na kolosalnej ilości papierów, które spoczywały przed
nią. Zwoje nie były w żaden sposób oznakowane, dlatego chwyciła pierwszy z nich
i zaczęła czytać.
Godzinę i trzy
smsy później, znalazła w końcu to, czego szukała. Nie w klanowych dokumentach,
spisywanych i przekazywanych z pokolenia na pokolenie, a analizie materiału
genetycznego, którą kiedyś wykonał dla niej Satoru. To było tak dawno temu, że
nie bardzo pamiętała, dlaczego poprosiła go o coś takiego, ale patrząc teraz na
pojedynczą kartkę papieru, poczuła, że to ważne. Przeleciała pobieżnie wzrokiem
po dokumencie, wstrzymując oddech.
Analiza była
spisana typowo medycznym językiem. Haniko co nieco z tego tekstu rozumiała,
tylko dzięki latom spędzonym z Satoru. Nie było to duże nieco, ale wcale nie
musiało takie być, ponieważ do odwrotu przyczepiła spinaczem notatki, które
sporządziła po zapoznaniu się z raportem.
Analiza DNA wykazała istnienie tzw. pustych
genów, niezawierających materiału genetycznego. Podczas prób modyfikacji
łańcucha DNA oraz stworzenia na jego podstawie nowego, odrębnego organizmu,
stwierdzono interakcję wyłącznie tych chromosomów, które nie posiadają
materiału niezbędnego do stworzenia unikatowych cech nowego organizmu. Po
przeprowadzeniu szeregu analiz stwierdzono obecność pustych chromosomów przy
parach odpowiedzialnych za cechy wyglądu zewnętrznego. Oznacza to m.in. że
jeśli taki chromosom wejdzie w…
Kiedy doszła
do połowy, zadzwonił telefon. Nie odrywając oczu od czytanego tekstu, sięgnęła
za siebie. Oderwała na chwilę wzrok od liter, żeby spojrzeć na wyświetlacz,
mając tylko nadzieję, że to nie Uchiha.
Niestety,
dzwonił Uchiha. Na szczęście nie ten, o którym pomyślała.
– Cześć, co
słychać? – zagaiła, z uwagą śledząc tekst na trzymanej kurczowo notatce.
– Miałabyś
ochotę na spacer?
– Mhm –
odpowiedziała, mało przytomnie. Wytrzeszczyła oczy, kiedy dotarł do niej sens
tego, co przed chwilą przeczytała. Odłożyła kartkę na podłogę i przetarła wolną
dłonią twarz. – Chętnie się przewietrzę. Kiedy?
– Za pół
godziny? Wpadnę po ciebie.
– Nie trzeba –
odpowiedziała, chociaż miała świadomość, że jego to nie przekona.
– Będę u
ciebie za pół godziny.
Rozłączyła się
i odkładając telefon na bok, chwyciła z powrotem czytany przed chwilą dokument.
Nie istnieje możliwość, by dziecko (w
domyśle: córka) odziedziczyło wygląd po matce, niezależnie od tego, czy jej
geny odpowiadają cechom dominującym, czy recesywnym. W procesie tworzenia
nowego organizmu biorą udział wyłącznie „chromosomy puste”, nieposiadające DNA.
Innymi słowy – wszystkie cechy wyglądu zewnętrznego dziecko z automatu
dziedziczy po ojcu. Geny odpowiadające za charakter, inteligencję, choroby oraz
skłonność do niektórych schorzeń, znajdują się na chromosomach, w pary z
którymi wchodzą inne, normalne chromosomy zawierające informację genetyczną.
Haniko
poczuła, że robi jej się zimno. Wzdrygnęła się, odrzucając kartkę na stos,
który zdążyła przejrzeć wcześniej.
Sumire nie
odziedziczy jej nosa, uszu, kształtu ust czy oczu. Nie będzie miała jej rzęs,
brwi czy zębów. Wszystko to dostanie od Sasuke. Po jednym chromosomie od ojca,
jednym – w tym przypadku bez informacji genetycznej – od matki.
– Najpierw się
zakochiwałyście, przekonane, że czeka was normalne, szczęśliwe życie. Dopiero
kiedy zachodziłyście w ciążę, zdawałyście sobie sprawę z tego, że los może
chcieć inaczej. Przeczesywałyście klanowe zwoje, czytałyście, co wyrabia się od
stuleci, aż wreszcie uciekałyście, przekonane, że tak będzie najlepiej. A potem
na świat przychodziło dziecko, które na każdym kroku przypominało o dawnej miłości
– szeptała sama do siebie. – Przytłoczone tym podobieństwem, porzucałyście je,
tłumacząc się rodzinnym obowiązkiem. Po prostu pięknie.
Spochmurniała,
porządkując dokumenty. Od siedzenia na twardej podłodze powoli zaczynały boleć
ją plecy.
– I wszystkie
popełniałyście jeden, zasadniczy błąd: dałyście sobie wmówić, że waszym losem
kieruje jakaś siła wyższa, która nie pozwoli wam w spokoju założyć rodziny i
żyć u boku mężczyzny, którego kochacie. Dlaczego?
Musiał istnieć
jakiś powód, dla którego członkinie jej klanu nie czuły tak mocnej więzi z
najbliższymi, zostawiając ich i wędrując niemal po całym świecie. Kobiety
uciekające przed ukochanymi, matki uciekające przed własnymi dziećmi. A na
końcu tego wszystkiego samotność.
W
przeciwieństwie do Uchiha, dla których więzy rodzinne były najważniejsze.
Ceniono swoich najbliższych i własną krew, nie pozwalając jej rozlać się po
świecie. Nie uznawano samowolki, a wyłączenie rozwiązania poparte przez
większość. Nieposłuszeństwo było karane wykluczeniem, tak, jak miało to miejsce
w przypadku Sasuke.
– A jak będzie
z tobą, Sumire? – Haniko przejechała dłonią po brzuchu. – Zostaniesz z rodziną,
czy będziesz wolała samotne wędrówki w nieznane? Jak ważne staną się dla ciebie
więzy krwi?
Miały minąć
jeszcze długie lata, zanim pozna odpowiedź na to pytanie.
Zanim Haniko
zdążyła dobrze uprzątnąć bałagan, rozległ się dzwonek do drzwi. Spojrzała
przelotnie w lustro, rejestrując, że we włosach i na sukience ma pełno kurzu. Mimowolnie
zatrzymała wzrok na odbiciu swojej twarzy.
Więc tak
wyglądał mój ojciec, pomyślała. Potrząsnęła głową, kiedy dzwonek do drzwi
rozległ się ponownie. Wpuściła Itachiego do środka, prosząc, by jeszcze chwilę
poczekał i poszła lekko się ogarnąć.
Kiedy wróciła,
Uchiha majstrował przy zwojach, których jeszcze nie zdołała schować.
– Chyba mam déjà
vu.
Itachi
spojrzał na nią z niezrozumieniem, przerywając na moment czytanie.
– Raz cię już
przyłapałam na grzebaniu w nie swoich
rzeczach.
– Przepraszam,
tylko oglądałem – Odłożył posłusznie zwój na miejsce. – Klanowe tajemnice?
– Dziedzictwo
– parsknęła. – Zapomnij, prędzej klątwa.
Kiedy spojrzał
na nią pytająco, machnęła lekceważąco ręką i chwyciła pierwszą lepszą parę
butów. Itachi pomógł jej jeszcze włożyć okrycie i już po chwili znaleźli się na
zewnątrz.
Pół godziny
później weszli do przytulnej kawiarenki w centrum. Itachi pomógł jej zdjąć
płaszcz, odwiesił na oparcie krzesła i szybko pozbył się swojej puchatej
kurtki, siadając naprzeciwko. Po krótkim namyśle zdecydował się na kawę z
mlekiem, Haniko poprosiła o gorącą czekoladę.
– Zimno? –
spytał, widząc, że rozmasowuje dłonie.
– Trochę mi
palce skostniały.
Kiedy
wylądowały przed nimi zamówione napoje, Haniko chwyciła filiżankę w obie
dłonie.
– Muszę ci coś
powiedzieć… – zaczęli oboje w tym samym momencie.
Haniko
parsknęła śmiechem i machnęła ręką.
– Ty pierwszy.
–
Wyprowadziłem się z domu. Od wczoraj mieszkam u Keiko – oznajmił, upijając łyk
swojej kawy. – Nie chciałem cię o tym informować przez telefon, wolałem to
zrobić osobiście.
– U Keiko… – powtórzyła
po nim cicho. – To nawet dobrze się składa. Miałam do ciebie jedną prośbę, ale
wychodzi na to, że będą dwie.
Itachi uniósł
brew, odstawiając filiżankę na blat.
– Słucham.
– Keiko nie
zwróciła mi tej płyty z USG. Podmieniła ją, oddając mi filmik z jakimiś
wygłupami. Jeśli to nie problem, chciałabym, żebyś jej poszukał, zanim trafi do
Sasuke.
Westchnął, po
czym przetarł powieki palcami.
– Musiała to
zrobić?
Haniko
wzruszyła ramionami. W ostatnim czasie Keiko zaczynała działać jej na nerwy,
ale nie chciała robić o to wyrzutów Itachiemu.
– Zobaczę, co
da się zrobić. A ta druga prośba?
Shimanouchi
zarumieniła się lekko i speszona jego spojrzeniem, przeniosła wzrok za okno,
przez chwilę kontemplując śnieżny krajobraz. Podniosła filiżankę do ust, dając
sobie jeszcze trochę czasu.
– Chciałabym…
– Nieśmiało spojrzała mu w oczy. – Żebyś został ojcem chrzestnym Sumire.
Itachi
zamrugał, wyraźnie zaskoczony tą propozycją.
– Wiem, że
będziesz jej wujkiem, a więc i rodziną, ale… mam wrażenie, że to za mało.
Chciałabym, żeby sprawa była jasna, na wypadek, gdyby coś mi się stało.
– Zaskoczyłaś
mnie.
– Czy mogę cię
prosić, żebyś to przemyślał? Nie ukrywam, że mi zależy. Nikomu innemu nie ufam
na tyle, by go o coś takiego prosić.
Itachi
potaknął, wykrzywiając usta w uśmiechu. Bardzo schlebiała mu prośba
przyjaciółki, ale wiedział również, że to zadanie wiązało się z dużą
odpowiedzialnością. Trochę napawało go to lękiem, ale mimo wszystko zamierzał
prośbę przemyśleć. Miał oczywiście nadzieję, że nigdy nie będzie musiał odgrywać
roli ojca, bo Sumire miała przecież rodziców, ale w życiu shinobi nic nie było pewne
i często trzeba było brać pod uwagę najgorszy scenariusz.
– Zastanowię
się nad tym, obiecuję.
– Dzięki. –
Posłała mu słaby uśmiech i zamieszała łyżeczką resztę czekolady na dnie
filiżanki.
Itachi
spojrzał ukradkiem na zegarek; było jeszcze stosunkowo wcześnie, a on już dopił
swoją kawę. Gdyby teraz wrócił, zdążyłby jeszcze przed obiadem poszukać tej
płyty. Keiko mogła ją schować wszędzie, ale podejrzewał, że zostawiła ją w
jakimś widocznym miejscu, żeby o niej nie zapomnieć. Zawsze mógł ją w razie
czego przycisnąć. Bądź co bądź, to nie była jej własność, a Haniko bardzo
zależało, by ją odzyskać.
Powinien więc
wracać, a jednak…
– Masz może
ochotę na jakieś ciastko? – spytał, a dostrzegając jej niewyraźną minę, dodał:
– Ewentualnie rozmowę.
Haniko łypnęła
w stronę lady z wypiekami, ale pokręciła głową.
– Dziękuję,
zasłodziłam się już.
– A to drugie?
Spojrzała mu w
oczy, ale zanim zdążyła odpowiedzieć, zabrzęczał jej telefon. Wyjęła komórkę z
torebki, odczytując kolejnego smsa od Sasuke. Zadziwiające, jaki potrafił być
szarmancki i taktowny, kiedy nie rozmawiali twarzą w twarz. Może cała ich
znajomość powinna ograniczać się do smsów?
– Na rozmowę
jestem skora się zgodzić, ale tylko ze wzajemnością.
– To znaczy?
– Coś cię
gryzie – wyjaśniła. – Przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć.
Przyjaźń to
nie jednostronny kontrakt.
Itachi gestem
przywołał kogoś do ich stolika, zamówił dwie zielony herbaty i po chwili
namysłu zaczął mówić.
***
Itachi dotarł
do domu prawie dwie godziny później.
Do domu.
Uśmiechnął się
na myśl, że pomimo krótkiego okresu, już tak określał mieszkanie Keiko. Jeszcze
wczoraj był niemal pewien, że przystosowanie się do nowej sytuacji zajmie mu
znacznie więcej czasu. W rezydencji Uchiha mieszkał od urodzenia, a już dziś czułby
się w niej obco.
To nie mury
świadczyły o bezpieczeństwie, a ciepłe i szeroko rozwarte ramiona, w które można
wpaść po przekroczeniu progu.
Zamykając
drzwi, Itachi postanowił sobie, że mocno przytuli Keiko, kiedy tylko ją
zobaczy. Obejmie, nacieszy się jej bliskością, głaszcząc uspokajająco po
włosach, a potem przyciśnie i… wyciśnie? Przyciśnie do ściany i wyciągnie z niej,
gdzie ukryła płytę z nagranym USG. Bez cackania się i podchodów.
Słyszał, że
dziewczyna krząta się po kuchni. A uściślając: usłyszał dźwięk tłuczonego
talerza i sztućców brzęczących o kafelki. Zanim jednak dotarł do pomieszczenia,
za jego plecami rozległo się pukanie do drzwi, przez które sam chwilę wcześniej
wchodził. Odwrócił się mechanicznie i pociągnął za klamkę.
– Cześć.
Itachi nie
skrzywił się tylko dzięki opanowaniu. Nie otworzył szerzej drzwi i nie zaprosił
Sasuke do środka. Liczył na jakieś sensownie wytłumaczenie jego obecności
tutaj.
– Cześć.
– Ooo, Sasu! –
Zza jego pleców wyskoczyła Keiko i otwierając drzwi na oścież, wciągnęła go za
rękę do środka. – Czemu tak wcześnie?
– Wiesz, która
jest godzina? – spytał, krzyżując ręce. Po krótkim namyśle postanowił jednak
rozpiąć i zdjąć kurtkę, przeczuwając, że potrwa to nieco dłużej, niż założył.
Keiko łypnęła
kątem oka na zegarek wiszący w przedpokoju i zaśmiała się głupawo, zdając sobie
sprawę z tego, że Uchiha miał rację; była spóźniona. Spojrzała na Itachiego,
który wcale nie wydawał się zachwycony wizytą brata i cmoknęła go w policzek,
uśmiechając się pocieszająco.
Kiedy Sasuke
pozbył się butów, zaprosiła go do kuchni, postanawiając zapchać mu czymś usta,
żeby nie marudził.
– Kawy?
Sasuke
przytaknął, ale zamiast zająć miejsce przy stole, zaczął się krzątać przy
kuchence i zaglądać do garnków. Coś zdecydowanie zbyt dobrze pachniało, a on
chciał się dowiedzieć, co.
Itachi stał
oparty o futrynę, przyglądając się tej dwójce z tęgą miną.
– Co buszujesz?
– Higashiyama podeszła do Sasuke, który grzebał łyżką w jej dzisiejszej
potrawce.
– Miałaś mi
udowodnić, że umiesz gotować, prawda? W regulaminowym czasie gry się nie
zmieściłaś, to oceniam teraz, choćby wzrokowo.
– I jakie
wnioski?
– Wygląda niespecjalnie
– odparł, ponownie zaglądając do garnka, z którego unosił się intensywny,
smakowity aromat. – Pewnie się nie da jeść.
Keiko
zesztywniała z oburzenia. Jej przepyszna potrawka niejadalna?! Odwróciła się
przodem do stojącego w progu Itachiego.
– Ty nie jesz,
nie? Pewnie Haniko uraczyła cię jakimś rarytaskiem. – Nie czekając na
odpowiedź, zajrzała do szafki i wyjęła z niej szklany słoiczek, który aż po
brzegi wypełniła jeszcze ciepłym daniem. – Trzymaj. – Wepchnęła go w ręce
zadowolonego z siebie Sasuke.
Itachiemu
zaburczało cicho w brzuchu na ten widok. Keiko zdawała się jednak w ogóle tego
nie usłyszeć. Uświadamianie jej teraz, że niczego nie jadł, bo obiecała mu
wyśmienity obiad, nie miało sensu. Miał tylko nadzieję, że znajdzie w lodówce
coś, co nada się na kanapki. Na razie miał jednak inne zmartwienia.
– Wychodzicie
gdzieś?
– Tak –
przytaknęła uradowana Higashiyama, zalewając kubek z kawą, który po chwili
wcisnęła Sasuke. – Idziemy na drin… y, piwo.
Itachi
przeniósł wzrok na brata, który odchrząknął cicho, spoglądając w sufit.
– Moglibyśmy
porozmawiać, zanim wyjdziesz?
– A to nie
możemy później? – jęknęła. – Spóźniona jestem, słyszałeś. A ty czekaj tu –
zwróciła się do Sasuke.
Kiedy zniknęła
na górze, młodszy Uchiha wstał i otworzył szufladę z zamiarem wyjęcia widelca,
ale ku swojemu rozczarowaniu go nie znalazł. Zmarszczył czoło, a potem zaczął
na chybił trafił otwierać wszystkie szafki po kolei, aż w końcu w oczy rzuciły
mu się sztućce. Po chwili siedział z powrotem przy stole, wyjadając obiad
Itachiego ze słoika.
– Dobre –
skomentował bezwiednie.
– Możesz mi
wyjaśnić, co robisz? – spytał poirytowany Itachi.
– Jem.
– Nie o to
pytam.
Sasuke
podniósł znad widelca wzrok na brata, który usiadł naprzeciwko.
– O co ci tym
razem chodzi?
– Wolałbym, żebyś
dał jej spokój.
– A to
dlaczego? – warknął, zaciskając usta. Co jak co, ale Itachi nie miał prawa
zabraniać mu kontaktów z Keiko. Dziewczyna czy nie, nie była jego własnością i
nie mógł decydować o jej losie.
– Dlatego, że…
– Itachi urwał, zdając sobie sprawę, że nie wie, co powinien powiedzieć. – Nie
doszła do siebie jeszcze po misji. Wolałbym, żeby odpoczęła, zamiast szlajać
się z tobą po mieście.
– Na szczęście
nie ty o tym decydujesz. – Sasuke spojrzał na niego wilkiem, starając się nie
podnosić głosu. – I wiesz, co? Mam w dupie twój brak zaufania. Nie będę ci
obiecywał, że odprowadzę ją z powrotem, chociaż taki właśnie mam zamiar.
Starszy Uchiha
zamilkł, spoglądając, jak kolejna porcja apetycznie wyglądającej potrawki znika
w ustach Sasuke. Nacisnął pod stołem dłonią na brzuch, próbując stłumić
buntujący się żołądek.
– Przestań się
zachowywać jak gówniarz – wycedził. – Nic nie rozumiesz.
– Jak dobrze,
że ty wszystko rozumiesz! Jak tak bardzo chcesz mieć ją tylko dla siebie, to
przywiąż ją do łóżka. Wtedy ani ja, ani Kaoru, ani nikt inny się do niej nie
zbliży.
Itachi
zacisnął pięści pod stołem. Tu naprawdę nie chodziło o jego zazdrość, a o
zdrowie Keiko. Jak mógłby jednak wyjaśnić to bratu?
– Nie muszę ci
się z niczego tłumaczyć.
Sasuke oblizał
widelec, zakręcając słoik z zamiarem dokończenia później. Potrawka okazała się
zdecydowanie smaczniejsza niż zupki instant Uzumakiego.
– Oczywiście,
że nie musisz. W końcu jestem kimś ob… – Ugryzł się w język. Kimś obcym.
– Co chciałeś
powiedzieć?
– Nic.
Itachi
zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział. Sasuke dopił swoją kawę, a w ciągu
trzech minut w kuchni zjawiła się Keiko. Uczesana, lekko umalowana i
wystrojona. Wiedziała, że Sasuke ceni sobie schludny wygląd, więc wybrała coś z
tej części szafy, której nie określił mianem do cyrku.
Itachiego aż
ścisnęło na myśl, że dziewczyna wystroiła się tak dla jego młodszego brata.
– Uważam, że
powinniśmy jednak zamienić słowo, zanim wyjdziecie.
Sasuke
spojrzał demonstracyjnie na zegarek, co nie umknęło uwadze Keiko.
– To coś
ważnego?
– Haniko
chciałaby odzyskać swoją własność – oznajmił ze spokojem Itachi, obserwując,
jak Keiko drgnęła.
– Eee – wydusiła,
kręcąc się nerwowo i spoglądając ukradkiem w stronę Sasuke w poszukiwaniu
ratunku, ale się go nie doczekała. – Niewiemoczymmówisz – wyrzuciła jednym
tchem.
– Keiko, oddaj
jej tę płytę.
– O. – Udała
zdziwienie, przykładając dłoń do twarzy. – Przyniosłam wczoraj nie tę, co
trzeba? A bo wiesz, robiłam porządek w filmach na DVD i ta się musiała przez
przypadek pośród moich zawieruszyć. Poszukaj w szafce pod telewizorem, okej? To
my już pójdziemy.
Chciała wyjść
z kuchni, ale Itachi złapał ją za łokieć.
– Keiko, ja
cię proszę, to jest dla niej ważne – powiedział łagodnie. – Gdzie ją masz, w
torebce?
Bingo,
pomyślał, kiedy Higashiyama zacisnęła mocniej dłonie na skórzanej torbie.
Wyciągnął do niej rękę, ale Keiko mechanicznie zrobiła krok w tył.
– Itaś, bo ty
nie rozumiesz.
– Oddaj.
– Bo… ona
sama…
– Oddaj,
proszę.
Dziewczyna
drgnęła i posłusznie wyjęła płytę z torebki. Zamiast jednak wręczyć ją
Itachiemu, rozejrzała się nerwowo. Najpierw spojrzała na swój biust, ale
włożenie jej w stanik przecież w niczym nie pomoże; Itachi nie miałby oporów,
żeby wyjąć. Później jej uwaga skupiła się na stojącym przy stole Sasuke i…
zanim zdążyła choćby pomyśleć, doskoczyła do niego i wcisnęła mu płytę w
spodnie.
– Co ty…?! –
Sasuke zaczerwienił się, czując chłodny przedmiot pod materiałem bielizny. Ta
dziewczyna chyba oszalała!
– Ha! –
krzyknęła triumfalnie Keiko, odwracając się do Itachiego, który patrzył na to
wszystko z nieszczególną miną. Podeszła do niego i chcąc złagodzić nieco
uczucie porażki, złożyła na jego ustach słodkiego całusa. – Wybacz, ty masz
swoje racje, a ja mam swoje.
Straszy Uchiha
westchnął, zdając sobie sprawę z tego, że będzie musiał grzebać bratu w
spodniach, żeby odzyskać płytę. To się nie działo naprawdę.
***
Znaleźli stolik
w rogu, w pubie, który wskazała Keiko. W pomieszczeniu panował półmrok, a z
głośników wydobywała się muzyka. Na tyle cicha, by można było usłyszeć osobę
siedzącą po przeciwnej stronie stołu i na tyle głośna, żeby uniknąć podsłuchu z
sąsiedniego.
– To wygląda
jak płyn do naczyń – skomentował Sasuke, przyglądając się krytycznie temu, co
zamówiła sobie dziewczyna.
– Bo co? Bo
niebieskie? Kolor jak kolor.
– A te kulki
na dnie przypominają środek do udrożniania rur.
Keiko
podniosła wzrok znad swego drinka na Sasuke, chcąc się przekonać, czy mówił
poważnie. Widząc jego zniesmaczoną minę, parsknęła śmiechem. Pociągnęła łyk
przez słomkę i zaczęła udawać, że się dusi. Sasuke chyba jednak nie było do
śmiechu. Wyjął z wewnętrznej kieszeni kurtki płytę i położył na środku
drewnianego stołu.
– Co to jest?
– Weź to ode
mnie! W majtkach to trzymałeś! – Keiko opadła na oparcie, odsuwając się od
przedmiotu.
– No ciekawe,
jak się tam w ogóle znalazło. Co to jest?
– Mnie się
pytasz? Haniko to przyniosła dla ciebie, ale zrezygnowała, kiedy się
dowiedziała, że cię nie ma. Miałam ci to przekazać trzy dni temu, ale nie byłeś
zainteresowany spotkaniem, to masz teraz. Na okoliczności nic nie poradzę. –
Wzruszyła ramionami. – Ale to może być coś ważnego.
Sasuke przytaknął,
chowając płytę z powrotem do kieszeni.
– Ej, ale
dobrze to wymyśliłam, nie? – Keiko pociągnęła kolejny spory łyk, bardzo z
siebie zadowolona. – Wiedziałam, że się nie odważy.
Sasuke
przewrócił tylko oczami.
– Ty naprawdę
myślisz, że to go powstrzymało? Gdyby naprawdę chciał, wyjąłby sobie tę płytę i
się nie czaił. W pewnym wieku to już nie działa, zapewniam cię.
– To dlaczego
tego nie zrobił?
– Nie wiem –
wyznał, sięgając po swój kufel. – Odpuścił. A ty licz się z tym, że pogadanka
cię nie ominie.
– Czyli co,
będzie mi matkował?
–
Prawdopodobnie.
Przez następne
pół godziny sączyli swoje napoje we względnej ciszy. Przynajmniej Sasuke starał
się sobie wmówić, że tak właśnie jest, próbując się wyłączyć i nie słuchać
paplaniny Keiko.
Najpierw opowiadała
coś o swoim ostatnim spotkaniu z Fugaku, potem zeszło na temat Kaoru i jego
reakcję na wieść o Itachim, a potem… potem zatopił się we własnych myślach, co
rusz dotykając plastikowego opakowania w kieszeni kurtki.
Kiedy Keiko
oznajmiła, że idzie sobie zamówić coś jeszcze i odeszła od stolika, wyjął płytę
ponownie i przyjrzał jej się uważnie, jak gdyby mógł w ten sposób poznać jej
zawartość. Nie mógł. I może właśnie to go tak bardzo frustrowało.
– Jak ci się
mieszka z Naruto?
Podniósł
wzrok, kiedy Keiko zajęła miejsce naprzeciwko. Tym razem drink był
pomarańczowy jak ulubiona bluza Uzumakiego, ściany w jego mieszkaniu, dywan na
podłodze w kuchni, doniczka na kaktusa stojąca na parapecie, kafelki w łazience
i… wiele innych. Co druga rzecz była w kolorze soczystej pomarańczy i Sasuke
zaczynał go powoli nienawidzić.
– Niebieski
był lepszy – oznajmił, spoglądając na jej drinka. O zgrozo, nawet parasolka
była żółta w pomarańczowe kropki. – Im szybciej się od niego wyprowadzę, tym
lepiej.
– Ha! Czyli
przyznajesz, że ze mną super ci się mieszkało?
Owszem, Keiko
w końcu nienajgorzej gotowała, utrzymywała względny porządek i można było się z
nią pośmiać z wielu rzeczy. Albo z niej, co było nawet lepsze. Zależało jej na
tym, by poprawić mu humor, kiedy wpadał w depresyjny nastrój i nawet jeśli
starania kierowała w zupełnie innym kierunku, niż powinna, to i tak robiło mu
się jakoś cieplej na sercu. Keiko była radosna, sympatyczna i życzliwa.
Uzumakiego nigdy przenigdy nie określiłby mianem gbura, a jednak to nie było to
samo. Keiko była kobietą, Naruto mężczyzną. Nawet w przyjaźni płeć odgrywa
ogromną rolę.
– U ciebie
jest trochę więcej przestrzeni.
Nawet
dziesięciokrotnie więcej, pomyślał, ale nie powiedział tego na głos.
Ale mieszkanie
z Naruto też miało swoje plusy. W końcu mógł zrezygnować ze spania w spodniach
od piżamy, nie obawiając się, że Keiko zastanie go w samej bieliźnie. Nie
musiał się też specjalnie czaić, kiedy rano budził się z potężnym wzwodem.
Uzumaki, z którym wyminął się raz w łazience, parsknął śmiechem na ten widok,
ale, bądź co bądź, rozumiał. Sasuke wolałby nawet nie myśleć, co by było, gdyby
Keiko zobaczyła, że mu stoi.
– O czym
myślisz?
Sasuke
pokręcił głową, zauważając, że dziewczyna bacznie mu się przygląda.
– Twoje
zdrowie. – Podniósł swój kufel do ust, a Keiko szybko poszła w jego ślady.
***
– Też miałeś
wrażenie, że wszyscy się na nas gapili?
Sasuke
przytaknął, rzucając klucze na szafkę w przedpokoju. Chociaż prawdę mówiąc, to
w salonie i jego tymczasowej sypialni zarazem. Keiko zdjęła buty i rozejrzała
się uważnie po ciasnej i nieprzeciętnie zagraconej kawalerce Uzumakiego.
Tu i ówdzie
walały się jakieś pomarańczowe skarpetki, czy inna część garderoby. Puste
pudełka po zupkach instant leżały obok po brzegi wypełnionego śmietnika w części
kuchennej, która również poniekąd stanowiła sypialnię Uchihy. Odległość między
drzwiami wejściowymi a kanapą, była porównywalna do tej między kanapą a
lodówką.
– Y, fajnie tu
– odparła niespecjalnie przekonana, rozglądając się dookoła.
– Tak, jak w chlewie.
– Może gdyby
nie te pudła… – Wskazała na słupek kartonów, które jeszcze parę dni wcześniej
widziała w swoim salonie. Teraz stały jeden na drugim przy kanapie, blokując
przejście. Żeby dostać się do kuchni, trzeba było obejść kanapę dookoła. Nie
dało się ich nigdzie indziej postawić, ponieważ z drugiej strony zasłoniłyby
drzwi do łazienki, która, bądź co bądź, była ważnym elementem codziennego życia.
– Wyłamaliście zamek?
Sasuke
zacisnął usta, kiedy zrozumiał, co miała na myśli. Nie mieszkał z Naruto nawet
tydzień, a już zdążył się z nim pokłócić, co doprowadziło do kilku zniszczeń.
Obecnie drzwi w ogóle się nie zamykały i dopóki obaj byli mężczyznami, nie
stanowiło to większego problemu. Chociaż Uchihę irytowało to, że przyjaciel nieustannie
się go czepia, twierdząc, że zużywa zdecydowanie za dużo wody i bez oporów
włazi mu do łazienki, kiedy bierze prysznic. A to żeby umyć zęby, a to żeby
skorzystać z toalety. Przy okazji raz czy dwa zakręcił Sasuke ciepłą wodę,
napawając się jego złością, kiedy jak oparzony wylatywał spod prysznica.
A trzeba było
zostawić ten cholerny zamek w spokoju.
– Napijesz się
czegoś?
– Herbatę
owocową masz? – spytała, opadając na kanapę i robiąc sobie miejsce wśród
poduszek i koców, pod którymi sypiał Uchiha.
Sasuke wstawił
wodę i zaczął zaglądać do szafek. Wiele ich nie było, zaledwie trzy. W tym
jedna po brzegi wypełniona zupkami w proszku i gotowymi daniami w kubeczkach. Po
chwili namierzył pudełko z herbatą i wyłożył na mikroskopijny blat.
– Ale ładnie
tutaj, tak kolorowo – odparła Keiko, rozglądając się dookoła.
Uchiha
przewrócił oczami i tego nie skomentował. Kiedy już przygotował gorący napój i
postawił go na stole przed Keiko, dostrzegł, że ściska w rękach płytę.
– Miałaś tego
nie dotykać. Pamiętasz jeszcze, gdzie to się znajdowało?
– Oj tam,
wytarłam. – Uśmiechnęła się szeroko i wyjęła płytkę z plastikowego opakowania.
– Oglądamy?
Sasuke uniósł
brew.
– My?
– No… ty i ja?
– Z tego, co
pamiętam, to Haniko chciała to zostawić dla MNIE, nie dla CIEBIE.
Keiko
przewróciła oczami.
– Czepiasz się
szczegółów. Striptizu ci tam raczej nie nagrała, więc się tak nie nakręcaj.
– Ale to wcale
nie oznacza, że jest też przeznaczone dla twoich oczu i uszu – warknął.
Keiko milczała
przez chwilę, zastanawiając się, jak to rozegrać. Po chwili namysłu odłożyła
płytę na stół i rozłożywszy szeroko ramiona, rzekła:
– Chodź się
przytulić!
Sasuke
prychnął, a z propozycji nie skorzystał. Podszedł do odtwarzacza DVD, a kiedy
nie udało mu się go włączyć, rąbnął w niego pięścią raz, drugi, aż urządzenie
zacharczało, a na niewielkim ekranie pojawiły się napisy.
Wsunął płytę
do odtwarzacza, chwycił pilot, ale nie odważył się wcisnąć Play. Keiko coś do niego mówiła, ale nie słuchał. Serce łomotało mu
w piersi i zagłuszało wszystkie dźwięki dookoła. Otrząsnął się dopiero wtedy,
kiedy położyła mu dłoń na ramieniu.
– Idę na
pięciominutowy spacer. P i ę c i o, rozumiesz?
Sasuke pokiwał
głową. Kiedy wyszła, usiadł na kanapie i odpalił nagranie.
Na ekranie coś
zagruchotało, a potem pojawił się obraz z ultrasonografu. Sasuke wytrzeszczył
oczy. Widział czarno-białą sylwetkę swojej córki, słyszał bicie jej serca. Lekarz
przesuwał głowicą, ukazując dziecko z różnej perspektywy, ze zbliżeniem na inne
części jego malutkiego ciałka. Widział niewielki nosek, zaciśnięte paluszki, w
pewnym momencie dziecko nawet się poruszyło.
A jemu samemu
drżały ręce.
Kiedy krótki
filmik dobiegł końca, Sasuke zerwał się z kanapy i darując sobie zakładanie
kurtki, wyleciał na dwór. Keiko bawiła się śniegiem w tle, on jednak nie
zamierzał do niej dołączać. Wyjął z kieszeni paczkę papierosów i zapalił. W
głowie kołatało mu się tyle myśli, że nie potrafił się na żadnej z nich skupić.
Przymknął oczy, zaciągając się porządnie i powoli wypuścił dym z płuc.
Keiko zjawiła
się przy nim chwilę później.
– Zbladłeś. I
postarzałeś się o jakieś dziesięć lat – stwierdziła, przyglądając mu się z
uwagą.
Sasuke
prychnął, zapalając kolejnego papierosa i spoglądając w dal.
– Mogę…?
Potaknął, a
wtedy ona weszła do środka. Przez uchylone drzwi Sasuke przysłuchiwał się
jeszcze raz tym samym dźwiękom, rejestrując, że samo bicie serca córki powoduje
u niego napady gorąca.
– To było… hm
– zaczęła Higashiyama, kiedy ponownie pojawiła się obok niego. – Wejdź, bo
zmarzniesz.
Wyrzucił peta
i posłusznie dał się za rękę poprowadzić do środka.
– Kiedy wróci
Naruto?
– Dostał misję
w Kiri. – Wzruszył ramionami. – Raczej nie w najbliższym czasie.
– To może…
Sasuke
przerwał jej uniesieniem ręki. Podszedł do lodówki i zdjął z górnej półki
czteropak i litrową butelkę wódki.
– Mieszasz?
Keiko
uśmiechnęła się do niego pleców.
– Nie widzę
problemu.
***
– Zagrajmy w grę.
– Keiko zachichotała.
– Jaką? –
Sasuke odchrząknął, zdając sobie sprawę z tego, że język mu się plącze. Jeszcze
Keiko pomyśli, że naprawdę jest pijany, a to przecież nieprawda. Prawda? –
Podaj zasady.
– Zadam ci
pytanie, a ty odpowiesz, a jak nie odpowiesz, to pijesz to. – Wskazała na pustą
szklankę.
Sasuke uniósł
brew i już chciał spytać, czy z jej głową wszystko w porządku, ale Keiko
chwyciła szklankę w ręce i zaczęła przygotowywać w niej drinka, nalewając do
niej piwa i wódki, w stosunku pół na pół. Sasuke skrzywił się, to nie mogło być
dobre.
– A jak odpowiesz, to ty mi zadasz pytanie i tak
dalej.
Sasuke nie był
przekonany, ale wzruszył ramionami dla świętego spokoju i zrzucił z kanapy
jeszcze jedną poduszkę, bo zaczynało mu być średnio wygodnie. Spojrzał na
wyświetlacz w telefonie, ale miał problem z odczytaniem godziny. Osiemnasta? A
może dwudziesta pierwsza? Nie to było jednak ważne, Haniko od kilku godzin mu
nie odpisywała.
– To zaczynam.
– Keiko zachwiała się lekko w przód, ale szybko złapała pion. Przyłożyła palec
do ust, demonstrując, że bardzo, bardzo się zastanawia. – Zawsze chciałam się
nauczyć sikać na stojąco, fajnie tak?
– Co? – Sasuke
oderwał wzrok od telefonu i spojrzał na nią z niedowierzaniem. – Ty serio?
– Nom.
Spojrzał na
szklankę z obrzydliwym napojem, próbując wybrać mniejsze zło. A w sumie… co mu
szkodzi?
– Wygodnie. Kleszcz
ci w dupę nie wejdzie, jak zachce ci się w środku lasu, bo wystarczy rozpiąć
spodnie. No i można sikając, tworzyć konkretne wzorki.
– O! –
Zachwyciła się Keiko, zrywając się na równe nogi. – Może powinieneś Haniko pod
oknem takie wielkie serce zrobić! To takie nawet romantyczne. Pomyśl, wstaje
rano, rozsuwa rolety, a tam na śniegu „kocham Cię” w ogromnym sercu!
– Nie znam się
na romantyzmie, ale to na pewno takie nie jest. I to by musiało być spore, żeby
napis się zmieścił, a ja nie umiem sikać w biegu.
– Czas się
nauczyć. – Keiko poruszyła sugestywnie brwiami, po czym opadła z powrotem na
miejsce. – To moje następne pytanie brzmi…
– Teraz ja. –
Wciął się Sasuke, ponownie zerkając na telefon. Przez chwilę zastanawiał się,
jak taktownie ująć w słowa to, co od jakiegoś czasu chodziło mu po głowie, ale
w końcu sobie darował. Nie było chyba sensu owijać w bawełnę. – Czemu kobiety
mają problem z seksem od tyłu? Co w tym takiego, że się nie zgadzacie?
Keiko zastygła
z puszką piwa w połowie drogi do ust. Odstawiła ją z powrotem na panele,
spoglądając na Sasuke.
– Haniko się
nie zgodziła?
Przytaknął
niechętnie.
– No bo…
kobiety lubią patrzeć w oczy swoim partnerom. To dla nas nie tylko doznanie fizyczne,
ale i emocjonalne. Dlatego dużo lepiej się czujemy, kiedy możemy przez cały ten
czas na was patrzeć, czytać wasze emocje i uczucia, które macie wypisane na
twarzach. Czasem seks to jedyna taka okazja, żebyśmy mogły się przekonać, że
naprawdę wam zależy. Macie w oczach taki no… ogień. A od tyłu lubimy się kochać,
kiedy mamy stuprocentowe zaufanie do partnera, kiedy czujemy się kochane i
bezpieczne, rozumiesz?
– Nie do
końca. – Skrzywił się.
– Jak jest miłość
– Keiko machnęła żywo rękoma, jakby chciała narysować serce w powietrzu – to
czujemy emocjonalną więź, nawet kiedy was nie widzimy. A ta pozycja zalatuje
takim trochę przedmiotowym traktowaniem, nie zauważyłeś? No ale, jak kobieta
nie ma zaufania do partnera, to nie tylko na to się nie zgadza. No bo tego…
loda też mu nie zrobi – zachichotała. – Jak z tym było u was?
Uchiha zmarszczył
brwi.
– To twoje
drugie pytanie?
– A jeśli nie?
– To nie
odpowiem – prychnął.
– Dobra, w
takim razie to kolejne pytanie. – Keiko uśmiechnęła się do niego radośnie i
podniosła szklankę z podejrzaną mieszanką do ust, wylewając przy tym trochę
cieczy na podłogę. – Twoje zdrowie!
Patrzył, jak
opróżnia szklankę do połowy, a potem ją odstawia. Wprawdzie umawiali się, że
odpowiedź na pytanie zwalnia z picia, ale Keiko najwyraźniej nie wzięła sobie
tego do serca. A o dobrowolnym łyku przecież mowy nie było.
– To jak? –
zapytała, spoglądając na niego znacząco.
Odkładając
odpowiedź w czasie, Sasuke postanowił najpierw uzupełnić szklankę do pełna.
Jemu bardziej plątał się język, a jej wypadało wszystko z rąk, więc oboje
uznali, że lepiej będzie, jeśli on zajmie się dolewaniem.
– Nigdy nie
wykazała inicjatywy – odburknął, nawet na nią nie patrząc.
– A ty?
– Co ja?
– Wykazałeś
no… inicjatywę?
– To dodatkowe pytanie. – Skrzyżował ręce.
– Nie –
zaprzeczyła Keiko, uśmiechając się jeszcze szerzej. – Pytałam o was, a ty
powiedziałeś tylko o Haniko.
– A czy ja cię
pytam, co wyrabiasz z moim bratem w łóżku?
– Sam zacząłeś
taki temat. – Uśmiechnęła się szeroko. – I pytaj, jeśli chcesz, nikt nie broni.
– Dobra. –
Skrzywił się. Zastanawiał się nawet przez chwilę, czy nie wypić tego, co właśnie
sporządził, ale przecież nie po to odpowiadał na te pytania, by to robić.
Chociaż nie ukrywał, że sytuacja właśnie do tego zachęcała. – Ja z tym problemu
nie miałem. – wydusił, krzywiąc się.
Keiko
milczała. Patrzyli sobie w oczy, a kiedy Sasuke uznał, że dostrzega w jej
litość, zerwał się z miejsca.
– Idę zapalić.
Zachwiał się,
kierując się do drzwi, a kiedy wkładał buty, poczuł dłoń na ramieniu. Keiko
uśmiechnęła się pokrzepiająco, szybko nałożyła kozaki i wyszła na zewnątrz.
Sasuke ociągał się nieco dłużej, bo zaplątał się w rękawy kurtki, którą
wkładał, ale już po chwili stanął obok niej i spojrzał w dal.
Na dworze było
już całkiem ciemno i prócz świateł pobliskich latarni, niewiele było do
obejrzenia. W domach wszystkich sąsiadów Uzumakiego panowały idealne ciemności
i Sasuke na poważnie zaczął się zastanawiać, która już może być godzina.
Stali na
podwyższeniu, tuż obok schodów prowadzących na ulice. Barierka była zimna w
dotyku, ale Sasuke i tak zacisnął na niej ręce.
– To się da jeszcze
naprawić – powiedziała pewnym głosem Keiko, spoglądając na jego dłonie. Po
chwili namysłu przykryła swoją jedną z nich.
Sasuke
wzruszył tylko ramionami, ale ujął jej dłoń i ścisnął lekko. Po chwili odsunął
się i zapalił papierosa.
– Mogę też? –
spytała Keiko, przyklejając się do jego ramienia.
– Nie palisz.
– Jeden mi nie
zaszkodzi. – Wzruszyła ramionami. – Tak dla towarzystwa.
Uchiha
zastanawiał się nad tym chwilę, ale po chwili namysłu wyjął opakowanie z
kieszeni i poczęstował ją jednym papierosem. Keiko zakrztusiła się lekko, kiedy
zaciągnęła się dymem, ale szybko opanowała kaszel.
– Obrzydliwe –
oznajmiła z uśmiechem na ustach. – We mnie kompana chyba nie znajdziesz.
– Nie
potrzebuję towarzystwa.
Nastała cisza.
Sasuke nieobecnym wzrokiem spoglądał w lewo, na drzewa skąpane w całkowitej
ciemności, ledwie dostrzegając ich zarys, co jakiś czas wypuszczając przez usta
trochę dymu. Keiko nie potrafiła być tak spokojna. Kiedy wypaliła papierosa do
końca, a raczej do połowy, bo uznała, że więcej nie da rady, chwyciła trochę
śniegu w ręce i ulepiła z niego kulkę, przyczepiając ją do barierki.
– Bałwan –
powiedziała, kiedy skończyła dwie kolejne i połączyła z pierwszą.
Sasuke
spojrzał na to ledwie kątem oka i powrócił do palenia.
– Zamierzasz
jej powiedzieć? – spytała cicho.
– Nie wiem.
– Powinieneś.
Bo wiesz, gdyby czegoś do ciebie nie czuła, nie dałaby ci tego nagrania.
Uchiha zgniótł
peta i zmarszczył brwi.
– Przecież mi
go nie dała.
– No tak, ale…
chciała przecież. Musisz jej powiedzieć, co czujesz,
Sasuke nie
wydawał się tak do końca przekonany. Spojrzał na Keiko, a zauważając, że cała
się trzęsie, zdjął kurtkę i zarzucił jej na ramiona.
– Mogłaś coś
na siebie włożyć.
– Ale serio, nawet
nie wiesz, co do tej pory traciłeś w sypialni. – Zachichotała. – Jeden dobry
lodzik i może przestałbyś chodzić taki skwaszony.
– Oj, zamknij
się już. – Przyciągnął ją do siebie i potargał jej włosy.
***
– A ja tak to
lubięęę, lubięęę, lubięęęęęę! – Wydarła się Keiko, wtórując piosence lecącej
właśnie w radiu. Wskoczyła na kanapę i przez chwilę zaczęła wymachiwać włosami,
ale szybko zakręciło jej się w głowie i z trzaskiem upadła na materac.
– Bo sprężyny
nie wytrzymają – powiedział Sasuke, spoglądając na wyświetlacz telefonu. – A w
ogóle, to muzyka popularna, a nie jakiś metal – dodał, nawiązując do jej
agresywnego wymachiwania włosami.
– Marudzisz –
oznajmiła i ponownie stanęła na nogi. – Tak bardzo kocham cięęęę! Prawie jak
śniadaniowyyy chleeeeb! Dlatego jesteśmy raaaazem! Tududum! Kuchnia miłością
mą, kuchnia miłością twą, razem stworzymy coś, raaaazeeeeeem!
Sasuke zmrużył
oczy, próbując wystukać odpowiednie klawisze. Próbował sobie wmówić, że
przeszkadzała mu w tym głośna muzyka i fałszująca Keiko, a nie upojenie
alkoholowe. Głos może i miała ładny, ale po tylu drinkach, zerowe wyczucie
rytmu. Uchiha cieszył się, że to mieszkanie Uzumakiego, a nie jego. Jakby co,
nie do niego sąsiedzi będą później mieli pretensje.
Koc…
– Jak mi cudownie! – krzyknęła Keiko, skacząc
po skrzypiącym materacu. – Różowo mi, kiedy innym jest czarno! Znasz to, Sasu?!
– Mhm.
– Co robisz?
Pokręcił
głową.
…ham
Keiko
zeskoczyła z kanapy, ale niefortunnie potknęła się na poduszce i wylądowałaby
na stoliku, gdyby Sasuke nie chwycił jej za rękę i nie pociągnął w swoją
stronę. Opadła na poduszki obok niego, zaglądając mu przez ramię.
Cię.
Serce waliło
mu w piersi, ale nie zastanawiając się dłużej, wysłał. Kiedy na ekranie
pojawiło się potwierdzenie dostarczenia wiadomości, Sasuke poczuł, że ciężar,
który do tej pory czuł na barkach, niespodziewanie znika. Powoli, ale poczuł
się lepiej. To wcale nie było takie trudne, jak podejrzewał.
– Brawo –
pochwaliła Keiko, klepiąc go po ramieniu. – Ale wiesz… takich spraw, raczej się
nie załatwia przez telefon. Chociaż to już jakiś krok. Wypijmy za to!
***
Itachi
zazgrzytał zębami, zerkając na zegarek w kuchni. Dochodziła trzecia w nocy, a
Keiko jakoś nie spieszyła się z powrotem. Przyszło mu nawet na myśl, że może
postanowiła nocować u Sasuke, ale w takim wypadku napisałaby przynajmniej krótką
wiadomość. A jeśli nie ona, to Sasuke, który przecież wiedział, jak bardzo się
o nią o martwił. Kłótnie kłótniami, ale chyba nie byłby aż tak podły, żeby
trzymać go w niepewności całą noc.
Spojrzał na
telefon, ale czas dzięki temu nie stanął, nie cofnął się, a Keiko i tak nie
zadzwoniła. Sam nie zamierzał tego robić. Odłożył komórkę na stół i stanął przy
oknie.
Po jakichś
dziesięciu minutach wgapiania się w krajobraz, w tle zamajaczyły mu dwie
kołyszące się sylwetki. Czyżby naprawdę się doczekał, czy już po prostu miał
zwidy? Zgasił światło, żeby nie było go widać w oknie i niemal przykleił nos do
szyby.
Szybko się
jednak przekonał, że dobrze widział. Keiko zataczała się na boki, śmiejąc
wesoło. Sasuke również nie szedł prosto, ale przynajmniej nie potykał się co
kilka kroków, a refleks miał na tyle sprawny, że dwa razy uchronił roześmianą
dziewczynę przed bolesnym upadkiem. Kiedy przeprawiali się przez zamarzniętą
ślizgawkę, objął ją w talii, bo Keiko była gotowa przejechać po lodzie nawet i na
brzuchu.
Kiedy znaleźli
się pod domem, Itachi poszedł do przedpokoju i stanął przy drzwiach, czekając,
aż Keiko pożegna się z Sasuke i wejdzie do środka.
Wszystko
jednak wskazywało na to, że specjalnie jej się z tym nie spieszyło.
– Nie chcę
jeszcze wracać – jęknęła. – I iść spać. Może wpadniesz na piwo? Chyba mam
jakieś w lodówce.
– To nie jest
dobry pomysł.
Itachi uniósł
brew, słysząc wyraźny zaśpiew w głosie brata. Oboje najwyraźniej nie próżnowali.
– Lubię cię,
wiesz? – oznajmiła po dłuższej chwili Keiko.
– Nie wieszaj się
na mnie, okej? I idź już może.
– Śpieszy ci
się gdzieś?
– Lać mi się
chce.
Po tym
wyznaniu zapadła cisza. Itachi przewrócił oczami, a po chwili usłyszał chichot
Keiko, którą najwyraźniej bardzo to rozbawiło.
– Idziesz do
Haniko oznakować teren? I te no… biegi poćwiczyć? Szlaczkiem, Sasuś, szlaczkiem!
Itachi
zamrugał. Po chwili podszedł bliżej drzwi, pewien, że się jednak przesłyszał.
Stanął przy wieszaku i wytężył słuch.
***
– Nie –
odburknął Sasuke i usiadł na schodkach. Milczał przez chwilę, a potem
powiedział znacznie ciszej – Nie odpisała mi na wiadomość.
– Wiadomość? –
spytała Keiko, chwiejąc się na palcach w tył i przód.
Co jakiś czas
poprawiała podjeżdżającą do góry spódniczkę, która najwyraźniej nie przepadała
za gwałtownymi ruchami. Wcześniej jakoś specjalnie się tym nie przejmowała,
dopóki Sasuke nie zwrócił jej uwagi i sam nie zaczął obciągać jej spódnicy. W
końcu jednak uznała, że to jej powinno bardziej na tym zależeć niż jemu i
wzięła na siebie ten obowiązek.
– Mhm. Mam
stać jej pod drzwiami i czekać, aż mi łaskawie otworzy?
Keiko stanęła
w miejscu, by się dobrze zastanowić. Jakoś w ruchu nie myślało jej się obecnie
najlepiej.
– No… chyba nie.
Ale wiesz, może ona nie czytała twojego smsa. Było po północy, pewnie już poszła
spać.
Sasuke
przytaknął od niechcenia i wyjął papierosy z kieszeni. A raczej to, co po nich
zostało, czyli puste pudełko. Zajrzał do środka dwa razy, żeby się upewnić, że
na pewno nic w nim nie ma, po czym się skrzywił; chciało mu się palić.
Keiko wybrała
sobie ten moment, żeby stracić równowagę i z hukiem wylądować na drzwiach.
Kiedy już się od nich odkleiła, nieco pokracznie usiadła obok niego, chichocząc
z powodu swojej małej wpadki.
Uchiha
przyjrzał się jej krytycznie, ale nic nie powiedział.
– Sasukeeee –
przeciągnęła jego imię, wyciągając przed siebie nogi i tłumiąc ziewnięcie. –
Chyba jednak chce mi się trochę spać – oznajmiła, przysuwając się do niego i
kładąc mu głowę na ramieniu.
– To do zobaczenia.
– Wstał, nie przejmując się, że prawie wyłożyła się na schodach.
Jednak zanim
zdążył wykonać choćby krok, Keiko ponownie uwiesiła mu się na ramieniu i
zmusiła do tego, by usiadł.
– No co ty,
nie będziesz wracał w takim stanie do domu. To na drugim końcu świata!
– A mam jakiś
wybór? – prychnął.
– No,
prześpisz się na kanapie, a rano zrobię śniadanie. Co ty na to?
Sasuke nie
odpowiedział. Spuścił głowę, pozwalając, by włosy przysłoniły mu twarz.
– Zgadasz się?
Pokręcił
głową, nie podnosząc wzroku.
– Dlaczego?
Przez dłuższą
chwilę milczał, ale w końcu wydusił:
– Nie chcę go
widzieć, rozumiesz?
Keiko nie zrozumiała.
Może to dlatego, że spojrzała w gwiazdy i automatycznie przyszedł jej do głowy…
jakiś bóg? Albo księżyc. Ale dlaczego miałby on mieć coś przeciwko temu, żeby
Sasuke spał u niej na kanapie? Przecież robił to przez ostatnie dwa tygodnie.
– A! –
krzyknęła w nagłym olśnieniu. – Itachi? On nie będzie miał nic przeciwko,
chodź. – Pociągnęła go za rękaw, ale Sasuke tylko prychnął i nie ruszył się z
miejsca.
– Chyba wolę
utonąć w tym jeziorze, do którego prawie wpadłaś po drodze, niż pozwolić mu się
nad sobą litować.
– Ale jakie
litować? Poza tym zobacz tylko, ledwo stoisz na nogach!
– I kto to
mówi – odburknął Sasuke, ale na jego ustach pojawił się nikły uśmiech, który
zniknął równie szybko, jak się pojawił. Pokręcił głową, dając Keiko do
zrozumienia, że nic z tego.
Higashiyama
nic z tego nie rozumiała. Drżącą dłonią sięgnęła do jego twarzy i założyła mu
włosy za ucho, żeby móc przynajmniej dostrzec jego profil.
– Itachi
będzie się martwił, jeśli zdecydujesz się wracać w takim stanie.
I znowu to
zrobił; po raz kolejny prychnął. Potrząsnął głową, by kosmyki wróciły na
miejscu, ponownie zasłaniając mu twarz.
– Nie
rozśmieszaj mnie, nic go to nie obchodzi – oznajmił gorzko, po chwili namysłu
przenosząc wzrok na Keiko. – Wiesz, jakie to uczcie, kiedy rodzony brat mówi
ci, że jesteś dla niego kimś obcym?
– Co?
– Tak mi powiedział
– wyjaśnił cicho.
Keiko nie
odpowiedziała. Patrzyła, jak Sasuke podnosi się chwiejnie na nogi, ale bez
problemu łapie pion. W sumie to dobrze, że to nie ona musi sama wracać taki
kawał, bo pewnie by się gdzieś po drodze zabiła. Sasuke w gruncie rzeczy nie
trzymał się najgorzej. Nie szedł może prosto, ale też nie potykał się o każdą
napotkaną nierówność i nie twierdził, że grawitacja się na niego uwzięła. Może
na misję by się nie nadawał, ale dotrzeć do domu powinien w jednym kawałku.
– Kłamał. Albo
coś źle zrozumiałeś.
– Dobrze
zrozumiałem i… w tym problem. Wolałbym nie zrozumieć.
Sasuke sprawdził,
czy na pewno ma w kieszeni telefon i klucze, po czym wyciągnął dłoń do Keiko,
pomagając jej wstać. Świat lekko zawirował jej przed oczami, ale Uchiha
dzielnie przytrzymał ją w pionie i odwrócił w kierunku drzwi. Spojrzała na nie
z zaciekawieniem, ale ani drgnęła.
– Otwieraj.
– Ale
napiszesz mi smsa, jak wrócisz, dobra? Chcę wiedzieć, że wszystko w porządku.
Uchiha
westchnął, wyrywając jej z rąk torebkę i samemu namierzając klucze. Kiedy już
znalazły się w jego dłoni, podszedł do drzwi i pochylając się nad nimi,
spróbował odnaleźć dziurkę.
– To
napiszesz? – dopytywała, chwytając go za ramię, bo zakręciło jej się w głowie.
– Nie. –
Sasuke umieścił klucz w drzwiach i przekręcił cicho. – Potem Itachi będzie mi
wytykał, że narzucam ci się, kiedy jesteście razem w łóżku.
– Nie będzie
tak – odpowiedziała, ale Sasuke tylko wzruszył ramionami, swoje wiedział.
– On mnie… –
zaczął zbolałbym głosem, po czym przełknął ślinę. – Nie, nic.
Keiko
patrzyła, jak chowa jej klucze z powrotem do torebki i upewniwszy się, że
dobrze zaciągnąć zamek błyskawiczny, oddaje. Chciałaby móc go przekonać, że
Itachi wcale nie zachowałby się w tej sposób, ale zabrakło jej argumentów.
Myśli krążyły jej w głowie jak szalone, a ona nie mogła uczepić się choćby
jednej z nich, nawet najdrobniejszej.
– To boli,
prawda? – spytała, kładąc mu rękę na sercu. – A mnie boli twój ból, musisz o
tym wiedzieć – powiedziała, spoglądając mu w oczy.
Sasuke
uśmiechnął się kącikiem ust, a potem odwrócił się tyłem do niej. Stanął na
najwyższym z trzech stopni, spoglądając w dół.
– Idę.
Keiko nie
odpowiedziała, przyglądając się, oddalającej sylwetce przyjaciela.
Zachichotała, kiedy Sasuke prawie zderzył się z drzewem rosnącym przy ścieżce,
ale szybko sobie uświadomiła, że to wcale nie było zabawne. Tyle
niebezpieczeństw czyhało jeszcze na drodze! Będzie się o niego martwić, bardzo.
Kiedy Sasuke
zniknął za zakrętem, potknęła się jeszcze, nacisnęła klamkę i niemal na
czworaka weszła do mieszkania.
Nie wierzę! Sasuke przyznał się do swoich uczuć w smsie? Jak czytałam to, że pisze wiadomość, to na początku byłam pewna, że się pomyli i napisze coś głupiego. Później, że Keiko na niego wpadnie i wyjdzie z tego jakaś beka a nie wyznanie. No ale niby wkleił to co chciał. No to myślę sobie, że wysłał to do kogoś innego. No i może tak było, ale odpowiedź za dwa tygodnie. Chyba że się zlitujecie i powiecie szybciej. ;-)
OdpowiedzUsuńSorki za długie milczenie. Czytałam na raty poprzednie rozdziały gdy mogłam, ale z pisaniem komentarzy to był spory problem. Dziś znalazłam chwilę czasu, choć niestety nie będzie mi dane się zbytnio rozpisać. Przyznam się że mnie trochę zaskoczyłyście. Nie sądziłam, że Itachi wystawi Sasuke w kwestii wspólnego mieszkania. To by było dziwne i głupie, gdyby nie wybrał Keiko, ale sposób jaki wybrał był okrutny. Choć lubię Itachiego, to podobało mi się, że pan idealny nie jest święty. Wady ma każdy i Itaś też musi mieć. Sasuke dostaje po dupie. Należy mu się, bo sam nie był lepszy wcześniej. Dzięki takim rozwiązaniom szybciej się nauczy jak należy postępować. Rozdział ciekawy. Poprzednie też mi się podobały. Super akcja z Keiko i ojcem Itasia gdy się synek wyprowadzał. Mikoto to się z nim ma i te teksty o tym jak to musi się nauczyć i wyszaleć zanim sprowadzi tą właściwą. Biedaczysto się jeszcze łudzi :-D Co mi się tylko kojarzy, to że miałam jakieś ale do drugiej części urodzin pani Uchiha. Nie pamiętam dokładnie co mi tam nie pasowało. Pierwsza część była ciekawsza, a druga chyba po prostu minęła się z moim wyobrażeniem jak miała się potoczyć. Możliwe, że czytając ją drugi raz, wszystko by mi się podobało, zwłaszcza, że lubię to jak przekazujesz emocje bohaterów. Niestety piszecie tak długie rozdziały, że czasowo nie mogę sobie pozwolić na ponowne podjęcie się czytania.
Sorry za pisanie bez sensu. Jestem nie wyspana i śpiąca, ale bardzo chciałam w końcu się odezwać. Muszę jednak już kończyć, bo mi dzidzia płacze.
Weny i czasu na dalsze klikanie w klawiaturę ;-)
Nawet nie wiesz, jak miło Cię widzieć! Witam :-)
UsuńNie ma problemu, domyślałyśmy się, że z powodu natłoku nowych obowiązków nie masz za bardzo czasu. Tym bardziej miło, że w końcu go znalazłaś na tyle, by się odezwać :-)
Ja się na pewno nie zlituję i nie zdradzę :D no wiem, że jestem wredna, ale cóż poradzić xD. Może wysłał gdzie trzeba? A może przez przypadek do Itachiego? Może wiadomość po prostu nie doszła na czas? Albo Itachi tak namiętnie klikał w telefon, że przypadkowo coś wyłączył i przegapił? Ciekawe, czy starszy brat by mu wybaczył, gdyby zobaczył takiego smsa i uznał, że to do niego :D. A może poszło do Fugaku? Też ciekawa opcja xD
Tak, Sasuke dostaje po dupie i niby wyciąga jakieś wnioski, ale myślę, że jeszcze trochę pracy przed nim, zanim dojrzeje tak naprawdę. Itachi ma do niego żal, więc nic dziwnego, że jest na niego zły i przestał robić wszystko, by jego małemu braciszkowi było dobrze. Do tej pory był niemal na każde jego zawołanie, więc... niech teraz Sasu radzi sobie sam, nie jest już dzieckiem, a wkrótce sam będzie jedno miał ;-)
Fugaku niestety widzi tylko to, co chce widzieć albo wmawia sobie, że tak jest. Jest w tym tak oderwany od rzeczywistości, że mnie rozczula i im bardziej absurdalne mówi rzeczy, tym bardziej go lubię xD a Mikoto wbrew pozorom wcale nie jest lepsza, ale o tym już niedługo :D
Jeśli by Ci się przypomniało, co konkretnie nie pasowało Ci w drugiej części urodzin Mikoto, to pisz śmiało. Prawdę mówiąc, to ten rozdział minął się i z moimi oczekiwaniami, bo co innego miałam pisać, a co innego wyszło. Mam bardzo podobne odczucia do Ciebie, bo niby nie jest źle, jak czytam to raczej nie przychodzi mi do głowy, co powinnam zmienić, ale wiem, że nie tak miało być i po jego skończeniu byłam raczej rozczarowana, niż zadowolona. Ale to Akari wie, ile się namarudziłam przy tym.
Długie? Dla nas za krótkie :D co rozdział jest jęk, że niestety limit słów goni i się nie pomieści wszystko, co było w planach xD
Nie było bez sensu :-) powodzenia z dzidzią!
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!