25 lutego 2017

12. Mógłbyś przeżywać trochę ciszej?

— O — rzuciła zaskoczona, dostrzegając mężczyznę z kartonami. Za nim zdążył cokolwiek powiedzieć, pochwyciła płaszcz, przestępując próg. Stanąwszy na wycieraczce, krzyknęła cicho, czując, jak rajstopy nabierają wody, pozostawionej przez roztapiające się resztki śniegu.
— To dla niego?
— Tak. Haniko chciała, abym odniósł resztę jego rzeczy.
— A — mruknęła, przyglądając się zwyczajnym jasnobrązowym kartonom. Identycznych jak pięć innych stojących w salonie.
— Powinnaś wrócić do środka — oznajmił, obserwując dziewczynę, która co chwilę przeskakiwała z nogi na nogę. Najwyraźniej mokry materiał dawał się jej we znaki. W odpowiedzi tylko machnęła lekceważąco, zapewniając, że to nie problem. Przyjrzał się jej. Spod niezapiętego płaszcza wystawała czerwona sukienka. Wróciły wspomnienia z przyjęcia, na którym, gdy tylko miał okazję, oglądał się za nią. Zwiewny materiał poruszał się wraz z wiecznie kręcącą się właścicielką, a długie lekko prześwitujące rękawy dodawały powabu oraz pewnej szykowności. Strój bardzo pasował do okazji, był elegancki, ale bez przesady, kusił, lecz delikatnie. Zaskoczyła go tym, na rodzinny obiad z Fugaku w roli głównej, ubrała się mniej wytwornie. 
Jeden krok i pochwycił ją w pasie z towarzyszącym tym cichym piskiem, drugi krok i posadził na balustradzie znajdującej się po bokach niewielkiego ganku. Spojrzała pytająco, więc wskazał na ciemną plamę na stopie.
— Wiesz, nie było okazji, aby ci to powiedzieć — oznajmił, lekko wychylając się, kładąc jednocześnie dłoń na jej udzie — ale niesamowicie dziś wyglądasz — dokończył, przysuwając się jeszcze bliżej, nie zrywając kontaktu wzrokowego.
— Dziękuję. Jednak komplementy należy kierować do Sasuke. To on mnie dziś ubierał — wyjaśniła beztrosko.
No i czar prysł. Przeszła ochota, na całowanie.
— Do tego umył butki, kazał zmienić uczesanie, a nawet użyć szminki — wyliczała na palcach, jak gdyby nigdy nic, nie reagując na jego zniesmaczony wyraz twarzy.
— No mam nadzieję, że chociaż bielizny ci nie dobierał — rzucił rozdrażnionym tonem, odsuwając się. Z całych sił pilnując, aby nie iść tym tematem i nie zobaczyć tej sceny. Zwłaszcza że do czerwonej sukienki, pasuje czerwona bielizna, a ta kojarzyła mu się tylko z koronkowym kompletem, który nie raz z niej ściągał.
— No, co ty — oburzyła się. — Do moich majtek możesz dobierać się tylko ty.
— Mam nadzieję — mruknął, nadal walcząc z niechcianą wizją.
— A ja mam pewność — zapewniła stanowczym głosem, nieomylnego sędziego.
Już miał zamiar odwrócić się, kiedy poczuł ciepło na linii szczęki, gdzie złożyła krótki pocałunek. Spojrzał na nią. Ułożyła usta w dziubek, wydając z siebie cichutkie cmok, a następnie uśmiechnęła się czarująco.
 — Czemu nie zostałeś z nią? — zapytała, dostrzegając jego lekki uśmiech. Rozpogodził się, więc można było poruszyć poważniejszy temat.
— Nie chciała tego. Prosiła, tylko abym przyniósł te kartony.
— Głupiś — mruknęła, zgrabnie przerzucając nogi na drugą stronę balustrady, aby móc obserwować uliczkę za bramą. Podszedł do niej, jedną ręką obejmując w pasie. — Nie zawsze jak kobieta mówi, abyś sobie poszedł, to znaczy, że masz sobie iść. Trzeba ruszyć makówką. Nie każde nie, to nie. Niektóre nie oznacza tak.
— Komplikujecie. Jak mężczyzna ma zrozumieć przekaz, jak mówicie nie, a oczekujecie zachowania na tak? Jeśli chcesz herbaty, a powiesz, że nie chcesz, to nie możesz oczekiwać, że ktoś postąpi wbrew temu, co powiedziałaś i zrobi ci tę herbatę. Skoro nie chcesz, to nie chcesz. To logiczne.
— Nie znasz się na kobietach — skwitowała, kręcąc z dezaprobatą głową.
— To sensu nie ma — upierał się, nie dopuszczając do siebie tak nielogicznego rozumowania.
— To teraz twierdzisz, że kobiety są głupie i nie umieją postępować sensownie? No to masz focha — oznajmiła dobitnie i nadąwszy policzki, ostentacyjnie odwróciła głowę.
— Keiko to nie tak. Ja…
— Wiem — przerwała mu, uśmiechając się rozbawiona. — Żartowałam z tym fochem. — Oplotła rękoma jego szyję. — Chociaż za nie załapanie nie, które jest tak, można nieźle oberwać. To tak na przyszłość — wyjaśniła, opierając policzek o czubek głowy. Uśmiechnął się nikło, obejmując ją trochę mocniej. Dziewczyna miała swój niepowtarzalny dar. Przy niej wszystkie troski, nieważne jak dramatyczne i poważne, zdawały się błahe i nieistotne. Stał na ganku, w ciszy obserwując białą czapę na koronach pobliskich drzew, czując ciepło drugiej osoby, a także przyjemne ciepło rozchodzące się po wnętrzu. Keiko wyjątkowo nic nie mówiła, nie trajkotała jak najęta, nawet nie wypytywała o Haniko. Może to i nawet lepiej. Swoją obecnością dawała ukojenie, chwilę uspokojenia dla skołowanych myśli.
— Powinieneś się zbierać — oznajmiła przyciszonym głosem.
Skrzywił się, czując nieprzyjemnych chłód, kiedy dziewczyna wyprostowała się, oswobadzając z ciasnego uścisku.
— Zobaczymy się nie długo.
Zeskoczyła z balustrady, kierując się do drzwi. Powstrzymał ją przed chwyceniem za klamkę, obracając w swoją stronę, całując czule. Po czym, po cichu wniósł kartony do przedpokoju i wyszeptawszy pożegnanie, wyszedł.
Sasuke nawet słowem nie pisnęła o pudłach. Uznała, że lepiej będzie, jeśli sam je zobaczy dopiero rano.

***

Zgrabnie wyminęła kobietę z wózkiem, nie odrywając wzorku od komórki. Spacer wcale jej nie przeszkadzał w smsowaniu. Poruszała się przez to wolniej, ale nie mniej pewnie i nie wpadała na wszystko po drodze. Znała tę trasę aż za dobrze, mogłaby po niej chodzić nawet z zawiązanymi oczami.
Napisawszy długą ledwo mieszczącą się w limicie wiadomość, z dumą nacisnęła, wyślij. Długo nie musiała czekać na odpowiedź.
Nie sądzę.
Krótka, treściwa aż zanadto. Skrzywiła się. Itachi nie należał do wylewny osób i jakoś zbytnio jej to nie przeszkadzało, ale teraz liczyła na odrobinę wsparcia. W końcu chodziło o jego brata. A on, zamiast się przejąć, bezczelnie sugerował, aby zostawiła go w spokoju. To, że chwilowo poddała się zostawiając Sasuke samego w domu, nie oznaczało, że zamierza zupełnie zrezygnować z pocieszenia go. Keiko nie lubiła, kiedy ktoś w jej towarzystwie nie miał humoru, więc zawsze starała się wszystkich rozweselić. Niestety Uchiha był odporny na standardowe próby.
Obudziła się rano na pozostałościach po bazie. Mężczyzna wstał wcześniej i zdążył większość uprzątnąć. Kartony także wniósł, ustawiając koło reszty. Nie pytał o nic, nie zainteresował się, skąd je ma. Był jeszcze bardziej małomówny niż zazwyczaj. Każdą zaczepkę zbywał milczeniem. W końcu poddała się, rozumiejąc, że nic nie wskóra. A na nieszczęście Itachi nie miał zamiaru pomóc, wyjawiając, co by mogło zadowolić brata.
Z markotną miną pchnęła drzwi, rzucając portierowi krótkie, cześć. Nadal nie odrywając się od ekranu komórki, udała się na wyższe kondygnacje, kierując się do szatni. Dopiero tam, napisawszy pożegnanie, zakończyła wymianę smsów wciskając urządzenie do kieszeni. Z cichym westchnieniem zaczęła się rozbierać. Zdejmując nie tylko wierzchnią garderobę, jak szalik czy płaszcz, ale także buty, bluzę i spodnie. Nie przejmując się tym, że stoi w samej bieliźnie w szatni, do której wszyscy mają wstęp, wyjmowała ciuchy ze swojej szafki.
— O, dobrze, że cię tu zastałem.
— Hej Josuke. — Nie spoglądając na niego, nakładała dresowe rybaczki. — Co chciałeś? — zapytała, zacieśniając najmocniej, jak się da ściągacze w pasie.
Nie odpowiedział. Opierając się o zamknięte drzwi, dokładnie lustrował dziewczynę.
— Dobrze się odżywiasz? — Ruszył w jej kierunku. — Zmizerniałaś — zauważył, wkładając dwa palce za pasek od spodni. Wchodziły bez oporu, mimo iż dziewczyna maksymalnie ścisnęła ściągacze.
— Przez Ame schudłam parę kilo — wyjaśniła, nie krępując się bliskością przełożonego. — Ale raport od Nerina pewnie widziałeś,
Odwróciła się, aby sięgnąć po bluzkę.
— Czytałem — oznajmił, siadając obok na ławce.
— Serio? — zapytała podejrzliwie, stając tuż przed nim z rękoma założonymi na biodrach. — Coś mi tu zalatuje kłamstwem.
— Akurat przeczytałem. Stąd wiem, że. — Wyciągnął rękę, głaszcząc lekko jeszcze zaczerwienioną skórę od mrozu. — Spadł ci poziom wody w organizmie. — Chwycił policzek między palce i lekko go pociągnął.
— To nie dowód na przeczytanie. Taki wniosek po tylu latach z łatwością można wyciągnąć bez czytania sprawozdania od medyka — skwitowała, dosuwając się i z dezaprobatą kręcąc głową, na znak, że nie kupuje wyjaśnień.
— Widzę, że unormowałaś. — Spojrzał na swoją dłoń, na której jeszcze chwilę temu czuł twarz dziewczyny. — Byłaś na kontroli? — dodał, przenosząc wzrok na nią, obserwując, jak nakłada bluzkę.
— Jasne. Na razie bez zmian. Stan stabilny, ale mam się prawidłowo odżywiać — tłumaczyła, wciągając skarpetkę.
— Dopóki waga nie wróci do prawidłowej, nie wyśle cię na misję, więc się postaraj.
— Nie przejmuj się. Możesz już zacząć szukać porządnej misji. Za niedługo będę znów w pełni sił.
Uśmiechnął się gorzko. Informacje o stanie nawodnienia i wadze były zwykłą bagatelą. Josuke niestety wiedział, jak sprawa naprawdę wygląda. Przeciągnięcie misji na prawie sześć miesięcy złagodziło skutki uboczne, lecz nie na tyle, aby ich nie było.
Charakterystyczny metaliczny trzask drzwiczek do szafki, zakończył rozmyślania.
— Ubrana.
— To teraz mam dla ciebie niespodziankę. Mieliśmy wczoraj gościa. Także, kilka pięter niżej, w pewnej salce, leży — zrobił dramatyczną pauzę, podnosząc się i nie mogąc doczekać się jej miny — Kaoru.
Stała nieruchomo. Słowa docierały do niej z lekkim opóźnieniem, przez co i reakcja na nie była przesunięta w czasie. Zaskoczenie powoli przechodziło w radość. Najpierw zamrugała parokrotnie z niedowierzania, potem oczy rozwarły się szeroko. Na ustach wystąpił uśmiech, który z każdą sekundą powiększał się, aż do ukazania szereg zębów, które następnie otworzyły się, a z gardła wydobył się ogłuszający pisk radości. Dziewczyna rzuciła się mężczyźnie na szyję, ściskając mocno. Z kolejnym nieco cichszym okrzykiem wybiegła z szatni.
— Zwolnij na schodach! — krzyknął, wychylając się za nią.
Puściła się pędem po korytarzu. Taranując przed schodami Danara, który upuścił niesione dokumenty. Nie wiedziała, czy coś powiedział, zwrócił uwagę lub jakkolwiek zareagował, zbyt szybko odbiegła. Przeskakiwała po kilka stopni naraz, byle szybciej, byle już być na miejscu. Znalazłszy się w części szpitalnej, bez krępacji po kolei otwierała drzwi prowadzące do pokoi, gdzie przebywali pacjenci. Robiła tak, dopóki w przed ostatnich nie ujrzała niebieskowłosą dobrze znaną czuprynę. Z kolejnym ogłuszającym piskiem rzuciła się na mężczyznę, przygwożdżając go do łóżka. Z takim impetem wskoczyła na nie, że te wydało z siebie serię protestujących skrzypnięć i jęków, które zostały zagłuszone przez dziewczynę.
— Panno Higashiyama! — rozległ się karcący donośny głos rozeźlonej pielęgniarki. — Proszę się zachowywać. I przede wszystkim zejść z pana Maedy! — rozkazała, ciągnąć dziewczynę za materiał bluzki.
— Nie. — Uczepiła się mocniej, ciaśniej oplatając pas mężczyzny. — Nie oddam.
Zapierała się, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Napinając mięśnie, gotowa bronić się przed odciągnięciem.
— Spokojnie Tai — odezwał się łagodnym, rozbawionym głosem. — Poczuję się lepiej, jak Keiko tu zostanie — zapewniał, ostrożnie głaszcząc dziewczynę. Pilnując, aby nie zahaczyć wenflonem o jej włosy. Kobieta skapitulowała, opuszczając pomieszczenie.
— Jesteś już bezpieczna — szepnął.
Usiadła na nim okrakiem, uważnie lustrując każdy centymetr ciała, nim skupiła uwagę na twarzy. Wyglądał na zmęczonego, lecz uśmiechał się, wyraźnie szczęśliwy.
— Zmieniłeś się trochę. — Wyciągnęła rękę w stronę jego głowy. — Urosły — zauważyła, pochwytując kosmyk włosów. Kaoru zawsze miał dłuższe włosy nachodzące na twarz, oczy i uszy, które na upartego można było związać w mały sterczący kucyk. Teraz nie były tak wyraźnie pocieniowane, a najkrótsze pasma sięgały niemal ramion.
— Nawet ci w nich do twarzy.
— Za to ty się nie zmieniłaś.
— Jak to Isamu mówi. Pozostanę jedyną ostoją stałości.
Uśmiechnął się rozbawiony, targając jej i tak zmierzwione włosy.
— Wiesz Kaoru — zaczęła przyciszonym głosem, opuszczając lekko głowę — bardzo się martwiłam. I…
— Ciii. — Przysunął ją bliżej, zamykając w opiekuńczym uścisku. — Złożyłem ci obietnicę. A ja zawsze dotrzymuję obietnic. Zresztą, jestem tu, więc nie masz się, czym martwić.
— Tak się bałam — szeptała, uczepiając się mocniej, zaciskając palce na materiale koszulki. — Tak się bardzo bałam. Nie było cię prawie rok. Martwiłam się, bałam się, że…
— Ciii. To już przeszłość — zapewniał, przeczesując kasztanowe włosy.
— Bardzo, bardzo, bardzo, ale to strasznie bardzo tęskniłam.
— Ja tak samo. Strasznie się za tobą stęskniłem.
Zamilkli cieszą się swoją bliskością. Dziewczyna prawie zupełnie wyłożyła się na mężczyźnie, nie odrywając policzka od jego klatki piersiowej.
— Ja się czujesz? — zapytała, delikatnie uderzając w rurkę łączącą wenfol z kroplówką.
— Tym się nie przejmuj. Nerin uważa, że powinien móc wyjść jeszcze dzisiaj wieczorem, o ile będę miał opiekę.
— Oczywiście, że będziesz miał, nawet teraz nie myśl, że gdziekolwiek cię puszczę samego.

Isamu uśmiechnął się, odsuwając od szpary w drzwiach, opierając się o ścianę. Przyszedł tu chwilę po tym, jak wyszła pielęgniarka, a pisk Keiko słyszał jeszcze na schodach przed drzwiami budynku. Jednak nie wszedł od razu, chciał dać im chwilę dla siebie. Dziewczyna zawsze ciężko znosiła pierwsze tygodnie, kiedy Kaoru wyruszał na długoterminowe misje. Był dla niej niczym brat bliźniak, razem od samego początku. On tyle szczęścia nie miał. Dołączył do nierozerwalnego duetu, kiedy mieli po dziewięć lat. Dokładnie pamiętał tamten dzień, jak pierwszy raz Keiko do niego zagadała. Był wątłej postury, często chorował, przez co miał indywidualny tok nauczania, a ówczesne zmaganie się z chorobą skóry nie pomagało w kontaktach z rówieśnikami, którzy się z niego naśmiewali i przed nim uciekali. Dopiero dziewczyna wyciągnęła do niego dłoń.

Stał pod budynkiem z czarnym węzłem celtyckim w szyldzie i wyczekiwał. Spod naciągniętego kaptura obserwował drzwi. Często tu stał podglądając się Kindersów z uśmiechami wychodzącymi z budynku. Z całego serca marzył o zostaniu jednym z nich, o należeniu do grupy, gdzie byłby akceptowany, gdzie mógłby być roześmiany i wesoły.
— Nie jest ci gorąco?
Podskoczył, oglądając się za siebie, gdzie ujrzał dziewczynkę uważnie mu się przyglądającą. Jej kasztanowe poplątane włosy luźno opadały na plecy, a krótkie nogawki i rękawki ukazywały czerwoną opaloną skórę.
— N-nie — wydusił z siebie, nieznacznie kuląc się, chcąc schować wystające spod długich rękawów dłonie. Szary materiał płaszcza był jedynym ukryciem choroby przed ludźmi.
— Nie można się tak przed słońcem chować, to nie zdrowo — oznajmiła rzeczowo, ściągając mu płynnym ruchem kaptur. Wystawiając na światło policzek udekorowany rozległym strupem po pęcherzu ropnym. Z całych sił zacisnął powieki, powstrzymując się od płaczu, gotowy usłyszeć krzyk i wyzwiska. Jednak nic takiego nie nastąpiło. W zamian usłyszał tylko:
— Keiko chodź, bo jeszcze nas złapią, a ja nie chce wracać na te nudne zajęcia.
Otworzył niepewnie oczy. Dziewczynka odwracała się do chłopca stojącego niecałe trzy metry dalej.
— No już, już — mruknęła, wywołując u niego jeszcze bardziej skwaszoną minę. — Moment — dodała, na co wywrócił oczami.
— Idziesz z nami?
Uśmiechała się miło, wystawiając rękę.
— Co? Ja-ja… — mamrotał zaskoczony, rumieniąc się z zakłopotania. Ktoś chciał się z nim bawić, ktoś się do niego uśmiechał, to było jak sen.
— No to idziesz z nami — zakomunikowała ciągnąc go za rękę w stronę niebieskowłosego zniecierpliwionego chłopca.

Od tamtej pory stali się nierozłącznym trio. A z czasem choroba ustąpiła i wreszcie spełnili swoje marzenia, zostając Kindersami. To, jaki był teraz, zawdzięczał właśnie wiecznie uśmiechniętej Keiko.
— Czyżby dostojna para zapomniała o swoim wiernym rycerzu? — rzucił, dziarskim krokiem wchodząc do pomieszczenia.
— Isamu! — krzyknął, wyciągając w jego stronę rękę, przybijając żółwika.
— No moja mości panno, proszę łaskawie o przesunięcie tych ślicznych pół kuleczek — mówił, dźgając palcem jej pośladki — abym również zaznał łaski i dostąpił zaszczytu obcowania z bohaterem wojennym.
Parsknęła, podnoszą się i oswobadzając mężczyznę. Zsunęła się z łóżka, zasiadając na jego skraju, co również uczynił Isamu. Kaoru uśmiechnął się, wyciągając ręce, chcąc ich wspólnie objąć.
— Cieszę się, że dotrzymałeś słowa i nie wróciłeś. Witaj z powrotem brachu.
— Ciebie również dobrze widzieć w jednym kawałku. To, co, przyznasz się, że tęskniłeś? — podpuszczał przyjaciela, dźgając go palcem.
— Ekhm. Ja z żalu za mym kompanem w trudnej wojaczce zwanej życiem, łkałem, co noc. Rzewnie wylewając potoki łez, wypatrując twego powrotu, w okienku — oznajmił dramatycznym zatrwożony głosem, z wręcz teatralną gestykulacją. — A tak na serio to Keiko rozpaczała — dodał naturalnym tonem, wskazując na dziewczynę. Za co dostał od niej z pięści w ramię, przy towarzyszącemu temu śmiechu Kaoru.
— Brakowała mi was — podsumował, patrząc na przyjaciół, spierających się o to, czy kuksaniec był sprawiedliwy.
— Nam ciebie też. No chodź tu — oznajmił, wyciągając ręce, aby objąć mężczyznę. — Ty też — dodał, zerkając na wpychającą się dziewczynę. Wystawiła język wtulając się w klatkę piersiową Kaoru, przez co wylądowała w samym centrum uścisku.
— Od teraz już tylko razem. Dwójka najważniejszych dla mnie mężczyzn — zakomunikowała, przyciskając ich obojga do siebie.
— Dwójka najważniejszych, a Itachi? — wyszeptał wprost do jej ucha, na tyle cicho, aby nikt poza nią tego nie usłyszał. Zamarła. Przez powrót Kaoru zupełnie zapomniała o Itachim. Poczuła się tak, jak dawniej. Oni w trójkę, reszta przyjaciół i organizacja, nic poza tym. To zmieniło się, już tak nie może być. Teraz jest jeszcze Itachi, pomieszkujący u niej Sasuke, Haniko w ciąży, a także opiekuńcza Mikoto i Fugaku, przed którym wygłupiła się nie raz. O tym Kaoru nie wiem, nie wie też, że tymczasowo nadal przydzielona jest do Hokage i w każdej chwili może zostać wezwana na jej misję z drużyną pod przewodnictwem Uchihy. Przez ten niepełny rok, zmieniło się tak wiele. Nie może być jak dawniej. Zawsze najważniejszy byli oni, ale jest jeszcze Itachi. I jej walka o jego akceptację, chociaż... teraz walka toczyć się będzie o pierwszeństwo. Kto będzie ważniejszy, Kaoru czy Itachi? Porzuci jednego, na rzecz drugiego? Przecież Kaoru nie zaakceptuje Itachiego.
— Przepraszam Keiko.
Dotyk silny dłoni na szczęce sprowadził ją do rzeczywistości. Podniosła głowę, patrząc lekko spanikowanym wzrokiem na Isamu, który unosząc jej brodę, zmusił do spojrzenia w oczy.
— Nie powinienem tego mówić. Wybacz. Nie myśl o tym. Jeszcze nie teraz. To nie miejsce i pora na to. — Przysunął ją do siebie, przytulając. — Cieszmy się jego powrotem — wyszeptał. — Później będziemy się o to martwić. Zapomnij na chwilę.
Pokiwała głową, uśmiechając się delikatnie, cieszą się ze wsparcia. Po całej akcji z atakiem na Josuke, spotkała się z Isamu, aby porozmawiać na osobności. Mężczyzna nie był zachwycony wyborem Itachiego, jednak przyjął to w miarę spokojnie. Pamiętaj, cokolwiek nie postanowisz, będę stał murem za tobą. Jeśli tego chcesz, jeśli twierdzisz, że go kochasz, to ja nie odbiorę ci tego szczęścia, tak powiedział. Zapewniając, że w razie, czego zawsze ma w nim oparcie. Wprawdzie Itachiemu w pełni nie ufał, ale zgodził się, zaakceptuje ich związek. Postawił tylko jeden warunek, że jeśli cokolwiek będzie nie tak, Uchiha w jakikolwiek sposób skrzywdzi, ma mu natychmiast powiedzieć i nie bać się prosić o pomoc.
— Czy ja o czymś tu nie powinienem wiedzieć. Co to za sekreciki mają moi przyjaciele?
Zaśmiali się, zbywając temat.

***

— Keiko nie ma w domu.
— Zaczekam — oznajmił, popychając drzwi, które brat już zamierzał zamknąć. Nie przejmując się brakiem zaproszenia, wszedł, rozpinając kurtkę.
— Jeśli chcesz — mruknął obojętnie, powracając do sprzątania po kolacji.
Itachi za nim skręcił, udając się za Sasuke do kuchni, zerknął na szczyt schodów. Liczył na to, że przyjdzie tu, a ona mu otworzy, uśmiechając się i przytulając na powitanie. A jeśli nie ona to brat oznajmi, że jest u siebie na górze, gdzie zastanie ją rozwaloną na łóżku, smacznie śpiącą. Westchnął, odwracając wzrok.
— Ej Sasuke. — Spojrzał na wyświetlacz komórki, którą uparcie trzymał w dłoni, licząc na wibracje zwiastujące połączenie, albo, chociaż wiadomość. — Wiesz, gdzie ona jest?
Zastygł w połowie ruchu z uniesionym talerzem. Chwila ciszy, w której było słychać tylko kapiącą wodę. Czyli, jednak nie była z nim, pomyślał.
— Nie wiem — odpowiedział, odkładając naczynie na suszarkę. — Może dostała misję.
— Wiem, że nie.
Keiko nie dawała oznak życia od wczorajszego południowego smsowania. Teraz była dziewiąta wieczorem. Nie odbierała telefonów, nieważne ile razy się dzwoniło. Na żądną wiadomość również nie odpowiadała. Misji nie miała, upewniał się. Niepokoiło go to, tak przepaść bez wieści. Niby to tylko półtora dnia, ale to już kwalifikowało się pod zgłaszanie zaginięcia.
— Kontaktowała się z tobą?
— Dzisiaj nie.
— A wczoraj?
— Napisała wieczorem, że nie wraca na noc do domu.
Poczuł nieprzyjemne ukłucie. Jemu nie raczyła odpowiedzieć na żadną wiadomość, ale, aby napisać do Sasuke już znalazła czas. Spojrzał na komórkę, jakby chciał wzrokiem wymusić wibracje. Czyżby go unikała?
Gwizd czajnika zlał się z krótką melodyjką. Itachi natychmiast poderwał głowę, spoglądając na plecy brata. Swoją komórkę cały czas trzymał w dłoni, od razu wiedział, że to nie jego. Sasuke ignorując ponaglające spojrzenie, spokojnie zalał przygotowane kubki, nim wyjął urządzenie z kieszeni. Nie spodziewał się, że Itachi zyskał szósty zmysł, wiadomość była od Keiko.
— Jakby, co nie wracam, znów nocuję u Kaoru — odczytał na głos, rozumiejąc, że brat tego oczekuje.
Poderwał się z krzesła, stając obok, bez krępacji spoglądając na wyświetlonego sms. Nie posiadał więcej treści. Szybko wybrał połączenie, przykładając telefon do ucha. Brak odpowiedzi. Ponowił czynność. Połączenie odrzucone. Skrzywił się. Nie pytając o pozwolenie, pochwycił komórkę brata, na niej wybierając numer dziewczyny. Połączenie odrzucone. Zawahał się nad kolejnym krokiem, ściskając mocniej oba telefony. Bolało go to, że wolała skontaktować się z jego bratem niż nim. On do niej nie pisał, nie dzwonił, a mimo tego i tak wybrała poinformowanie go. Oddał mu urządzenie, trochę bardziej gwałtownie niż zamierzał. Poczuł wibracje, a chwilę potem rozległa się melodyjka. Z niedowierzaniem patrzył na wyświetlacz i pulsujące kółko z żółtą kopertą.
Wiem, że już wiesz, że śpię dzisiaj u Kaoru. Więc nie musisz się martwić, nic mi nie jest. Nie odzywam się, bo nie mam, kiedy, bo przez ten cały czas jestem z nim. Ściskam i całuje. Pa
To nie tak, że go olewała. Po prostu nie miała czas odpisać. Ilekroć odczytywała wiadomość lub sprawdzała nieodebrane połączenia, działo się coś, co kazało odstawić telefon, a potem… a potem zapominała, że miała odpisać, oddzwonić.
Itachi niepewnie patrzył na wyświetlacz. Tylko tyle, nic więcej. Nie było kolejnej wiadomości ledwo mieszczących się w limicie, wysyłanych kilku smsów z rzędu, bo jeden do przekazania wszystkiego nie wystarczał. Usiadł ciężko, chowając twarz w dłoniach. Czuł się dziwnie. Powinien ucieszyć się, że nic jej nie jest i nie pisze, bo zwyczajnie nie ma, kiedy, ale nie potrafił.
— I co napisała?
Obrócił lekko głowę, patrząc przez włosy na brata. Stał spokojnie, opierając się o blat szafki z kubkiem w ręku. Interesowało go to, czy chciał podtrzymać rozmowę?
— Nie ma czasu, bo… — Cały czas jestem z nim, pomyślał. — Spędza go z Kaoru — dokończył, zaciskając szczękę.
Sasuke mimowolnie się uśmiechnął. Keiko wspominała mu o przyjacielu i opowiadała, jak nie może się doczekać jego powrotu. Ostrzegał wówczas, aby nie zapomniała w tym wszystkim o Itachim. Widać nie posłuchała.
— Nie ma się, czym martwić. Chce trochę spędzić czasu z dawno niewidzianym przyjacielem. To wszystko.
Podniósł głowę, spoglądając na brata. On na serio, chciał go pocieszyć?
— Tak, właśnie tak — mruknął mało przekonująco.
— Twoja herbata.
Sasuke miał rację. To normalne, że chciała spędzić trochę czasu z przyjacielem, którego od dawna nie widziała. Trochę czasu, a nie dwa dni, nocując u niego. Niby nie powinien mieć powodów do niepokoju. Jednak czuł się dziwnie. Tak, jakby przegrał i musiał ustąpić miejsca na podium. Będąc tak blisko, a jednocześnie tak daleko, jako numer dwa.

***

Nieznośna melodia o narastającej intensywności spowodowała wybudzenie ze snu. Lekko zaspany, nie zupełnie kontaktujący z rzeczywistością na ślepo wymacał komórkę. Zmrużył oczy, od ostrego światła wyświetlacza i… Automatycznie rozbudził się dostrzegając napis Keiko.
— Słucham? — zapytał lekko zaniepokojonym głosem, się podnosząc. Była druga czterdzieści.
— Obiecujemy, że będziemy super, ekstra grzeczni. Tylko, przynieść wódkę. Danar baaaardzo proszę. Nam się już skończyła, a nie sprzedadzą nam. Błaaagam! — jęczała do słuchawki, próbując przekrzyczeć głośną muzykę w tle.
— Keiko. Numery pomyliłaś.
— Itachi?! — zapytała zaskoczona, wydzierając się na tyle mocno, że musiał odsunąć na chwilę telefon od ucha. — No tak, ostatnio wybierany numer to twój. O rany, ja cię baaardzo przepraszam. Wybacz, wybacz. Ja nie chciałam obudzić. To ja już będę spadać.
— Poczekaj.
— Ta.
— Nie upij się za mocno.
— Tu sami swoi, więc spoko. Nie ma problemu nawet, jak się film urwie. Nie martw się. Śpij słodko. Buziaczki robaczki. Papa.
Rozłączyła się. Opadł na poduszkę, jeszcze raz zerkając na wyświetlacz. Prawie trzecia, a Keiko na zabawie, pijana, otoczona męskim gronem. Wiedział, że to jej przyjaciele, ale ludzie mają głupie pomysły po alkoholu. Oby nie było z nimi Meijiego, pomyślał, obracając się na bok. Mężczyzna flirtował, prawiąc komplement wszystkim dziewczyną, nawet na trzeźwo. Kto wie, jak się zachowuje po pijaku.
Westchnął, chowając nos w poduszkę. Tu wszystko nią pachniało, ale co się dziwić, w końcu był w jej łóżku. Nie miał ochoty wracać na noc od domu. Słuchać wypytującej matki i patrzeć na karcący wzrok ojca, za olane spotkanie klanowe. Wtulił się mocniej w przyjemnie miękki materiał.

Sam nie wiedział, kiedy odpłynął, usypiając. Tym razem obudził go dźwięk przychodzącego smsa. Przecierając zaspane oczy, sięgnął po komórkę. Piąta dwadzieścia pięć.
Chce seksu
Tak brzmiała wiadomość od Keiko. Zerwał się do siadu, nie mogąc oderwać wzroku od tych dwóch słów. Nim zdążył zastanowić się, co z tym zrobić, poczuł wibrację.
Bardzo chce już teraz i natychmiast
Automatyczne podpowiadanie, najprawdopodobniej tylko dzięki niemu był w stanie zrozumieć treści otrzymywanych wiadomości. A najgorsze, że miał tego świadomość.
Podaj adres, zabiorę cię do domu
 Odpisał, podnosząc się z łóżka, gotów się ubierać.
Nie chce wracac tu mi tak dobrze chce buzi
Zapalił światło i zaczął nerwowo krążyć po pokoju. Nie podobał mu się ta sytuacja i to bardzo. W zastraszającym tempie galopująca wyobraźnia podsycała niepokój, podsyłająca coraz to odważniejsze wizje. Pijanej, napalonej Keiko, przymilającej się do każdego, próbując nakłonić do seksu.
— Kurwa — zaklął, ściskając mocniej komórkę. Ciągnięcie dłużej tej wymiany smsów nie miało sensu. Wybrał opcję połączenia, przykładając telefon do ucha. — No odbierz — warknął zniecierpliwiony.
— Josuce moglibyss nie ssciaagac mi spadni — wybełkotała, totalnie upitym głosem. Itachi na chwilę przestał oddychać. Muzyka w tle była przyciszona, więc słyszał, co mówiła, nawet jeśli nie kierowała tego do telefonu.
— Keiko gdzie jesteś? — zapytał, niemalże krzycząc. Czuł, że powoli puszczają mu nerwy.
— U Kaalouau, jeście raz Kaulau, Kaaoollru — wydusiła z siebie wyraźnie zadowolona. — Ale-ale od majtechek sie odwal. Ne widac ze gadom. Za chwale sie tobom zajmem. Cekaj.
Był bliski zawału.
— Mów natychmiast gdzie jesteś?!
— Mufilam…
— Adres! Podaj adres!
— Chces wpasc? A to zapasam.
— ADRES!
— Has…
Rozłączyła się. Ręce mu zadygotały. Od razu ponowił sygnał.
— Przepraszamy, wybrany abonent jest w tym momencie nieosiągalny. Prosimy zadzwonić później.
— KURWA! — krzyknął, z całych sił zaciskając palce na komórce. Gdyby tylko wiedział gdzie ją szukać. Natychmiast udałby się tam, zabierając ją do domu. Niestety nie mając adresu, nie mógł nic zrobić.
Cały w nerwach energicznie krążył po pokoju, staraj się, za dużo sobie nie wyobrażać. Niestety nie mógł, te kilka wybełkotanych słów doprowadzały go do szału.
— Niech on ją tylko tknie, to zabiję! — warknął, zaciskając pięści do białości, boleśnie wbijając paznokcie we wnętrza dłoni.
A gdyby tak? W głowie zaświtała mu jedna myśl. Pośpiesznie ubrał się, zbiegając na dół. Już włożył stopy w buty, pochwycił kurtkę i prawie dotykał klamki, ale ostatecznie zamarł. Nawet jeśli teraz wyjdzie, to jak ją znajdzie? Bieganie po wiosce w poszukiwaniu odgłosów imprezy, było bardzo bezsensownym pomysłem. Niestety, jednym, jaki miał.
Wyrwało się mu pełne rozpaczy westchnienie. Był w tak totalnie beznadziejnej sytuacji. Nie mógł zrobić absolutnie nic, oprócz wydzwaniania licząc na boski cud, bo tylko cud spowodowałby, że Keiko w tym stanie podłączyłabym komórkę do ładowania.
— Mógłbyś przeżywać trochę ciszej? Spać nie dajesz.
Po części. Tak naprawdę obudził go sms, a dopiero tupanie i krzyki z góry nie pozwoliły zasnąć ponownie.
— Odwal się — mruknął, odsuwając się od drzwi, o które oparł czoło.
— Nic jej nie będzie — zapewniał. — Jest pijana, ale wśród przyjaciół, więc to nie problem.
— Skąd wiesz, że jest pijana? — Gwałtownie odwrócił się w jego stronę.
— Pisała do mnie.
— Kiedy?
Wzruszył ramionami, cofając się do salonu. Itachi pośpiesznie rozebrał się, udając za bratem. Z wyczekiwaniem obserwował, jak uderza w komórkę, odszukując wiadomość.
— Piąta piętnaście.
Czyli jeszcze za nim napisała do mnie, pomyślał. A już liczył, że naładowała komórkę.
— Co pisała?
Sasuke spojrzał na niego. Normalnie powinien rzucić jakąś kąśliwą uwagę, że to prywatna sprawa, ale widząc, w jakim jest stanie, tylko podał mu komórkę.
Wlasnie przyszedles mi do glowy znas ta piosenke narcyz jakos tak podobnys do niego jestes to ja sasus sie nazywam xD
Totalny bełkot, z którego nic nie mógł wywnioskować. Zrezygnowany oddał telefon, udając się do kuchni, gdzie ciężko opadł na krzesło przy akompaniamencie cichego skrzypienia.
— Pewnie nie wiesz, gdzie mieszka ten cały Kaoru?
Musiał zapytać, chociażby z czystego upewnienia się.
— Nie mam pojęcia. Chcesz może melisy?
— …
Wstawiwszy czajnik, odwrócił się w stronę brata, przyglądają się mu. Kiedy ostatni raz widział go tak roztrzęsionego?  Itachiemu trzęsły się ręce i nie za bardzo wiedział, co z nimi zrobić. Raz przeczesywał włosy, odgarniając nachodzące na oczy kosmyki, to znów wplatał palce pomiędzy nie, aby za chwilę chował twarz w dłoniach. Musiały mu całkowicie puścić nerwy.
Czuł się niekomfortowo. To zawsze Itachi go pocieszał i wspierał. A teraz on siedzi przed nim rozdygotany. Wiedział, że w jego obowiązku jest wesprzeć brata, ale nie miał zielonego pojęcia, jak miałby to zrobić, co takiego powiedzieć, aby uspokoić? Był w stanie jedynie postawić kubek ze świeżo zaparzoną melisą. To dość niewiele.
— Sądzę, że nie ma się czym martwić — zaczął niepewnie, starając się dobrze dobrać słowa. Niestety reszta ugrzęzła w gardle, kiedy Itachi podniósł głowę, obdarzając go tym spojrzeniem. Pierwszy raz widział taką mieszankę strachu i wściekłości. Zawsze opanowany, kierujący się chłodną kalkulacją, teraz siedział przed nim rozemocjonowany, załamany swoją bezsilnością. Co ona mu takiego powiedziała, pomyślał, zerkając na telefon brata. Bełkotu pijanego nie bierze się na poważnie, więc musiało się stać coś konkretnego. Wrócił wspomnieniami do ich wieczoru z winem. Keiko po alkoholu faktycznie stawała się jeszcze bardziej swobodna niż zwykle, ale nie na tyle, aby się nie kontrolować. Nie było, więc mowy, o jakieś zdradzie, tego był pewien. Jednak nie mając pełnego obrazu sytuacji, usłyszawszy urywki wypowiedzi wyrwanych z kontekstu, Itachi mógł znad interpretować to, co się tam działo. Podobnie było wtedy, kiedy przez dwa usłyszane zdania uważał, że flirtują ze sobą.
— Itachi posłuchaj — oznajmił spokojnym opanowanym tonem, siadając naprzeciwko. — To nie pierwsza jej zabawa, wie, gdzie są granice i na pewno ich nie przekroczyła — zapewniał, starając się brzmieć łagodnie, ale stanowczo. Nie trudno było się domyślić, że brat aktualnie nie myślał zbyt racjonalnie. To pierwszy raz, kiedy musiał robić to za niego.
— Ona może i nie, ale za jej towarzystwo już nie poręczysz — mruknął, na chwilę unosząc głowę, aby spod nachodzących na oczy włosów spojrzeć na Sasuke. Zastygł. Już nie było strachu i wściekłości, czarne tęczówki wypełniała bezdenna pustka. Wszechogarniająca niemoc prawie pozbawiona emocji. Prawie, bo gdzieś tlił się malutki ogieniek gniewu.
Sasuke nie potrafił nic z tym zrobić, nie potrafił nic powiedzieć. Na usta cisnął się jakiś banał w stylu, wszystko będzie dobrze, który nic tutaj nie wskóra.

***

Wieczorną porą szli pustą uliczką rozświetlaną przez z rzadka rozstawione latarnie. W ich żółtawym ciepły świetle tańczyły drobne śnieżynki. Unosząca się wokół atmosfera wyraźnie sprzyjała romantycznej aurze. Jednak oni interpretowali ją zupełnie inaczej. Szli pod rękę rozbawieni i rozradowani, pośpiewując ukochaną piosenkę, będącą niejako hymnem organizacji. Poruszając się w rytm melodii, całkowicie zaaferowani zabawą nie zwrócili uwagę na mężczyznę z naprzeciwka, wychodzącego z cienia, który utworzył się z powodu zgaszonej latarni. Szedł powoli, lecz z pewnego rodzaju determinacją. Zatrzymał się dopiero, kilka kroków przed nimi. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego ciepło, gotowa rzucić się z przytulaniem na powitanie. Jednak nie zrobiła tego, czując zaciskającą się palce na łokciu. Spojrzała w bok, dostrzegając stężały wyraz twarzy przyjaciela.
— Chcesz czegoś? — zapytał prowokatorskim głosem, chowając dziewczynę lekko za swoimi plecami. Przybysz zignorował wypowiedź, nieustannie i z wyczekiwaniem wpatrując się szatynkę, ukrywającą się za płaszczem mężczyzny.
— Keiko — rzucił ponaglająco. Na dźwięk tego tonu schowała się jeszcze bardziej. Przez ten krótki okres, wróciła do starego trybu życia, stawiając dwójkę przyjaciół ponad wszystko. Chciała nacieszyć się tym, nacieszyć powrotem Kaoru, dać mu poczucie bezpieczeństwa i słodkiego nic się nie zmieniło. Mężczyzna nie dowiedział się jeszcze o Itachim i nie miał pełnego obrazu, jak aktualnie wygląda jej życie. A ona nie miała odwagi, nie była gotowa, aby mu powiedzieć.
Zaczynała ogarniać ją lekka panika. Wówczas poczuła na ramieniu dotyk. Odwróciła się napotykając uśmiechniętą twarz Isamu. Będę cię wspierać, to mówiły jego oczy. Była mu za to wdzięczna, nabierając odwagi wyszła za placów Kaoru, uśmiechając się czarująco.
— Cześć Itachi — zawołała. Kilka kroków i wtuliła się w niego. Tego mu było trzeba. Napięte mięśnie mimowolnie rozluźniły się, a ręce szczelnie oplotły dziewczynę, w nieco zaborczym geście. Odruchowo wsunął nos we włosy, krzywiąc się nieznacznie, kiedy do nozdrzy zamiast jej zapachu dotarła charakterystyczna woń męskich kosmetyków.
— Nowy? Nie kojarzę cię, który stopień? — zapytał, wykonując krok w ich stronę. Keiko przyjaźniła się tylko z Kindersami, nie było mowy, aby przytulała kogoś innego.
— Nie — odpowiedziała, wyprzedzając Uchihę. — Kaoru poznaj to jest Itachi, mój przyjaciel. Itachi to Kaoru, a Isamu znasz. Itachi nie należy do nas. Mówiłam ci, o częściowym przydziale do Hokage. On jest moim przełożonym.
Zamrugał parokrotnie, odnosząc wrażenie, że się przesłyszał. Keiko przedstawiła go, jako tylko przyjaciela? Na moment wyłączył się, nie rejestrując następnych pytań. Ponad dwa dni, dwa dni spędziła z nim, nocując u niego, a teraz radośnie przed nim oznajmia, że się jedynie przyjaźnią. Zacisnął dłonie w pięści, starając się nie wywoływać tutaj żadnych scen.
— Nie jestem jej przyjacielem — oznajmił stanowczym może nazbyt twardym tonem, wyzywająco patrząc prosto w oczy Kaoru.
— Co takiego?
— Oh ci Uchiha. Muszą zawsze zgrywać twardzieli, hehe. Dasz nam minutkę.
Szybko popchnęła Itachiego, odciągając go na bezpieczną odległość.
— Co to ma znaczyć?  — wycedził przez zaciśnięte zęby.
— Kaoru nie może wiedzieć, że jesteśmy razem — wyszeptała, nerwowo zaglądając przez ramię, wyczuwając na sobie wzrok przyjaciela.
— A to niby dlaczego?
— Zrozum, on mnie zabije. Proszę cię. Zrobię, co tylko będziesz chciał, ale nie wydaj mnie teraz. Sama mu to powiem w bardziej dogodnym czasie niż ten.
— Powiesz mu to w tej chwili i grzecznie się pożegnasz. Mamy do pogadania.
— Itachi, co z tobą? — zapytała zaniepokojona sposobem wypowiedzi oraz tonem, jaki używał. — Nigdy wcześniej nie przejawiałeś takiego despotyzmu. Coś się stało?
— Ty się mnie jeszcze pytasz, czy coś się stało?! — warknął. — Nie no jestem w skowronkach, dowiadując się, że moja dziewczyna od dwóch dni szlaja się nie wiadomo gdzie i z kim, nie dając oznak życia, nawet nie mając ochoty się ze mną skontaktować. Po czym spotykam ją z innym mężczyzną. Na dodatek dowiaduję się, że jestem tylko przyjacielem. Następnie zwyczajnie pytaj, co jest ze mną nie tak, stojąc w nie swoich spodniach. Mogę się założyć, że są jego. A może Josuke? W końcu w nocy dobierał ci się do nich!
Z całych sił starał się nie tracić kontrolę i nie unosić zbytnio głosu, cały gniew przelewając w coraz mocniej zaciskające się pięści.
Patrząc na wściekły wyraz twarzy Itachiego zrozumiała, że przesadziła. Nie powinna za wszelką cenę tworzyć czegoś, czego już nie było. Stare czasy, gdzie zawsze na pierwszym miejscu była tylko ich trójka, minęły. Wtenczas wszyscy to rozumieli, reszta przyjaciół doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że w starciu z nierozłącznym trio, zostaną olani. Ze spokojem, a nawet rozbawieniem przyjęli drugie miejsce na podium, stając się jednocześnie pierwszymi przegranymi. Nie powinna spychać Itachiego na wyimaginowane pierwsze miejsce, kiedy te realne zajął ktoś inny. Nawet jeśli to miało być chwilowe, krótkotrwałe. Musi nauczyć się, że obok ich ukochanej trójeczki stoi Uchiha. Zapewne nigdy nie będzie częścią paczki, ale jest dla niej, nie mniej ważny. Musi nauczyć się godzić ich interesy. Nie może być dwa dni na wyłączność ich, aby potem być dwa dni na wyłączność jego.
— Przepraszam — szepnęła, opuszczając nieznacznie głowę. — To faktycznie nie wygląda zbyt dobrze. Ja nie chciałam, żebyś był urażony. Przepraszam Itachi. — Przybliżyła się, kładąc mu dłonie na policzkach. Napięcie uleciało, powodując rozluźnienie mięśni. Jej chłodna skóra dawała przyjemne ukojenie rozgrzanemu ze zdenerwowania ciału. — Nie złość się na mnie. Zrobię ciepłej herbatki i pogadamy, com? Ej, nie irytuj się, przecież wiesz, że jesteś najważniejszy — zapewniała, uśmiechając się czule. Dłonie przesunęła na szyję, lekko napierając na nią, aby mężczyzna się pochylił. Był wyższy od niej, więc niekiedy miała problem, kiedy chciała znienacka pocałować.
To zawsze działało na niego tak samo. Złość, złością, ale słodyczy tych warg nie umiał odmówić. Odwzajemnił pieszczotę z pełną pasją, zatapiając palce w jej włosy. Odsunęła się nieznacznie, uśmiechając czarująco, po czym pociągnęła w stronę dwójki obserwatorów.
— No tak jakoś wyszło, hehe — mówiła, starając się być na luzie, co nie wychodziło, a co potęgowało zakłopotanie. — Ten prawie rok, był dość znaczący. No tak jakoś wyszło, że… No, bo… Jesteśmy parą. — Uniosła w górę ich splecione palce. — Itachi jest moim chłopakiem. A teraz nie bij, nie krzycz i w ogóle — oddała pośpiesznie, wtulając się w bruneta, gotowa na tyradę ze strony Kaoru.
— Wiem to.
— Co? — zapytała zaskoczona, patrząc na mężczyznę ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma.
— Isamu mi powiedział.
— Ale jak to?
— Wybacz, chciałem, aby zdążył oswoić się z tą myślą. Zresztą takie wokół tego zamieszanie, że ja nie wiem, jak ty to chciałaś utrzymać w tajemnicy. A poza tym już Josuke na wstępie mu takimi bardzo subtelnymi sugestiami walił, że tylko kretyn by nie załapał, co się dzieje.
— No wiecie, co, wyrolowaliście mnie — oburzyła się. Tu podpada Itachiemu, chcąc uchronić Kaoru przed szokującymi wieściami, a ten stoicko oznajmia, że wiedział. — Wstrętni jesteście.
— Taki nasz urok — oznajmił, puszczając oczko.

***

Wszedł do sypialni, osuszając włosy ręcznikiem.
— Wstajesz skarbie czy nadal śpisz? — zapytał, przysiadając na skraju łóżka i z czułością odgarniając włosy nachodzące na twarz dziewczyny. Poruszyła się nieznacznie, mamrocząc niezrozumiale. Uśmiechnął się, najwyraźniej jeszcze spała, chociaż było już późno, tuż po dziesiątej rano.
Wczoraj wieczorem Keiko solennie i bardzo mocno przepraszała, wyjaśniając, że nie widziała się z Kaoru prawie rok i chciała nadrobić stracony czas już i natychmiast. Rozumiał to doskonale i nie miał nic przeciwko. W końcu nie chodziło o to, że spędza z nim czas, tylko o brak kontaktu. Nie byłoby żadnego problemu, gdyby tylko wcześniej poinformowała go, że chce przez najbliższe dni po przebywać z przyjacielem. A co do nocnych telefonów i smsów, nie pamiętała ich. Jednak umiała wyjaśnić sprawę spodni, która ostatecznie okazała się nieporozumieniem. Na początku zabawy Yumi niechcący wylała sok na jej nogi, przez co musiała przebrać się w dresy Kaoru. Rano obudziła się bez nich, więc wszczęła dochodzenie. Według zeznań naocznych świadków, kiedy Keiko stała z telefonem Josuke próbował ją wyminąć, a że zatracił równowagę, to podczas upadku ratował się, czym się dało. Pech chciał, że dziewczyna była najbliżej, więc przewracając się, pociągnął za luźne spodnie, które się zsunęły. Także nie dobierał się do majtek, tylko próbował wstać, wspierając się jej nogami. Itachi usłyszawszy to, odetchnął z ulgą. Było to głupie nieporozumienie, kilka zdań wyrwanych z kontekstu, nic więcej. Teraz po wszystkim wydawało się to śmieszny zbiegiem okoliczności, a wizję, które go wówczas nachodziły, podchodziły pod paranoiczne dopisywanie czegoś, czego nie było. Ostatecznie wyszedł na leciuteńko histerycznie zazdrosnego kochanka. Ale przy takiej dziewczynie, co począć?
Uśmiech poszerzył się, na samo wspomnienie tego, co było potem.  Zachciało jej się długiej i porządnej kąpieli, której od dwóch dni nie miała jak zażyć, a, że nie chciała, aby Itachi poczuł się pokrzywdzony, to zaciągnęła go do łazienki. Wanna pełna ciepłej wody, masa piany, naga Keiko, tylko w jedne sposób mogło się to skończyć. Chociaż koniec końców nastał w sypialni, po którym dziewczyna prawie natychmiast odpłynęła wykończona ostatnimi dniami.
Znów poruszyła się, ziewając przy tym cicho.
— Dzień dobry skarbie — mruknął, całując na powitanie tuż pod okiem. Otworzyła jedną powiekę, patrząc jeszcze zaspanym wzrokiem na mężczyznę.
— Dobranoc — rzuciła, odwracając się plecami i szczelniej nakrywając kołdrą.
— Nie wstajesz?
— Wszystko boli, więc nie wstaję. I to twoja wina.
— Wiem, troszkę mnie poniosło.
— Troszkę — powtórzyła lekko podirytowanym tonem. — To według ciebie to troszkę. — Chwyciła za rant kołdry, zrzucają ją, ukazując nagie ciało pełne czerwony punkcików. — Wyglądam, jakby wpadła do bajora pełnego pijawek. Jeszcze to, to zrozumiem — konturowała, wskazując na siebie — ale to — dodała, pokazując trzy malinki na szyi. — Ja nie mam żadnego golfa, na zewnątrz to szalikiem zakryje, ale w pomieszczeniu — lamentowała. — Ja ci mówię, urwą ci jaja, jak się okaże, że nie dość, że chodzisz ze mną, to jeszcze sypiasz.
— Uważam, że warto było. Zresztą ty też nie byłaś zbyt delikatna. Pokazać ci moje plecy?
— Oj tam parę zadrapań nie przesadzaj.
— Parędziesiąt. Idąc twoim tokiem myślenia, wyglądam, jakby po plecach przeszło mi stado rozwścieczonych kotów.
— Oj tam, dramatyzujesz. Zresztą i tak twoja wina, pchałeś za mocno.

— Też chcesz? — zapytała, zalewając przygotowany kubek.
— Już piłem, ale możesz zrobić mi herbaty.
— Ej Sasuke chcesz coś do picia! — krzyknęła w stronę drzwi do salonu.
— Sasuke już wyszedł.
— Serio?
— Gdyby nie wyszedł, to bym ci nie pozwolił tak chodzić — skomentował, zerkając na jej strój. Keiko dała się wyciągnąć z łóżka tylko na kawę, którą ma dostać natychmiast i tylko, jeśli ją do kuchni zaniesie. Na nic się nie zdały jego tłumaczenia, że najpierw trzeba się ubrać. Higashiyama zaparcie trwała przy wizji, kawy, potem prysznica i dopiero na koniec ubrania się. W rezultacie skapitulował, wręczając jej swoją wczorajszą koszulę, którą narzuciła na nagie ciało.
a coś jest nie tak w moim stroju? Mnie się podoba.
— Mnie również. Seksownie w niej wyglądasz — wyszeptał, całując w policzek, sięgając przy okazji po swój kubek.
— Mrrr — zamruczała w odpowiedzi, tym uwodzicielskim głosem, który go podniecał.
— Nie kuś, tylko jedz śniadanie.
 Uśmiechnął się, zasiadając przy stole.
— A w ogóle to, skąd wytrzasnąłeś gazetę? — zapytała, wpychając sobie do ust pomidora koktajlowego.
— Już tu leżała, najwyraźniej zostawił ją Sasuke.
— Konoszańskie nieruchomości? — odczytała tytuł, z niemałym zaskoczeniem. — Ja wiem, że Sasuke szuka coś dla siebie, ale ty? Wyprowadzasz się?
— Tak. Od pewnego czasu szukam czegoś do wynajęcia.
— W końcu ci się zebrało na samodzielne życie bez mamusi?
Zaśmiała się, ostrożnie siadając na krześle. Nie kłamała mówić, że wszystko ją boli.
— Ej, a czego konkretnie szukasz? — dodała.
— Najlepiej kawalerki albo jakiegoś małego mieszkania — wyjaśnił, nie odrywając wzroku do czytanych ogłoszeń.
— Hm — mruknęła, się zamyślając. — A pokój w ładnym domku może być?
— Nie. Nie uśmiecha mi się mieszkać u obcych, to mało komfortowe.
— A jakby nie było u obcych?
— Do czego zmierzasz? — zapytał zaintrygowany, wychylając się znad gazety.
— Wprowadź się do mnie.
— Słucham? Ty tak na serio?
— Nom — rzuciła, upijając spory łyk kawy. — Oh, jaka ona dobra. No i mówię poważnie. Mam na górze niewielki pokój gościnny, no i trochę problemów finansowych. Pół roku niepłacenia rachunków, jeszcze miałam jakieś zaległe. Niby za misję słono zapłacili, ale dom nadal jest zadłużony — wyjaśniała markotnym tonem. — Sasuke zaraz ma się wyprowadzać. W sumie to nawet fajnie mieszkało się razem. A jak zniknie, będzie tu trochę pusto. Do tego podliczyłam wydatki, i tak czy siak, będę musiała rozważyć opcję lokatora. Jeśli nie chcesz, to nie ma sprawy, popytam u siebie. W końcu ponad połowa z nas mieszka w kawalerkach.
Zamyślił się. Niezbyt podobała mu się opcja, aby Keiko mieszkała z innym mężczyzną, nawet jeśli to miałby być jej przyjaciel. Jednak uzgodnił z Sasuke, że wynajmą coś razem. Nie należał do osób, które nagle wycofują się, zostawiając kogoś na lodzie. Tymczasem mieszkanie z dziewczyną, jawiło mu się znacznie przyjemniej niż z bratem. Przyjrzał się Higashiyamie zajadającej kanapki. Wzrok z przeżuwającej buzi szybko zsunął się po szyi na dekolt i lekko wystające piersi z niezapiętej koszuli. Mieszkając razem, mógłby mieć takie widoki codziennie, a także takie noce. No cóż, brat zdecydowanie przegrywa w rywalizacji z Keiko.
— Zgoda.
— Serio? — Rozpromieniała, uśmiechając się w pełnym rozradowaniu. — Jej! Będę mieszkać z Itasiem, będę mieszkać z Itasiem — powtarzała, wykonując koślawy taniec do melodii skrzypiącego krzesła. — Ale połowa rachunków jest twoja — dodała poważny tonem, oskarżycielsko wystawiając palec w jego stronę.
— Powinienem spytać ile, ale sądzę, że wynagrodzisz mi każdą cenę — oznajmił spokojnie, znacząco zjeżdżając wzrokiem na jej dekolt. Zorientowawszy, na co się patrzył, pokazała mu język.

4 komentarze:

  1. Ja tu liczyłam na jakieś przemyślenia Sasuke dotyczące kartonów a tu nic! Liczyłam, że coś rozwali, będzie krzyczał...
    Domyślam się, że uraczycie nas tym dopiero za dwa tygodnie :(
    Zazdrosny Itachi awww <3
    Keiko ma niezłe dylematy. Tutaj jej starzy przyjaciele, trio, zawsze razem a tu ma chłopaka. Będzie musiała to jakoś pogodzić, pewnie będzie ciężko. Myślałam, że Kaoru będzie miał napad zazdrości, ale widocznie to prawdziwa przyjaźń.
    Taaak, Itaś w końcu powinien zamieszkać z Keiko awww <3
    Ten sms "chce seksu" ahahahah i te rozkminy Itasia, umarłam.
    Potem ten moment jak Keiko nie chciała wstać :D
    Świetny rozdział jak zawsze, ale nie ukrywam, że najbardziej czekam na rozwiązanie sytuacji z Sasuke i Haniko, oni mają najbardziej zagmatwane w życiu.

    Pozdrawiam. Wierna czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że nie tylko ja lubię zazdrosnego Itachiego <3 On jest taki słodki jak się robi zazdrosny i jak się martwi ^///^
      Co do przyjaciół Keiko, to tak owszem, dziewczyna będzie mieć teraz nie lada zagwozdkę aby pogodzić tak dwa różne światy, przyjaciół i Itachiego. Stąd też może być trochę sporów na tej linii. Ale niczego nie zdradzam ;)
      Co do rozwiązania sytuacji Haniko i Sasuke, nie mogę za wiele powiedzieć, aby nie psuć czytania, ale zdradzę, że nie należy oczekiwać zbyt szybkiego ich pogodzenia. Trochę to zajmie, zanim dojdą do jakiegoś porozumienia.
      Dziękuję serdecznie za komentarz i cieszę się bardzo, że rozdział przypadł do gustu :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Zaczne od tego, że przepraszam, że szybciej nie skomentowałam ale miałam kilka spraw do ogarnięcia, zwłaszcza te z studiami. Jutrzejszy rozdział skomentuje szybciej. Na pewno.
    ZAZDROSNY ITACHI <3
    Głupio wyszło, że Keiko tak go olała ale w końcu wrócił jej takjakby brat. Po prostu nigdy szybciej nie znalazła się w takiej sytuacji ale mam nadzieję, że będzie lepiej zorganizowana. Najbardziej mnie rozwaliło jak ta próbowała zataić swój związek z Itachim a tamtem odparł, żę wie XD. Nie dziwie się Itachiemu, że się martwi i jest zazdrosny, tym bardziej po tym telefonie. Miło też, że bracia się do siebie zbliżyli, choć Sasuke powinnien nauczyć się jakoś rozmawiać na takie tematy, w końcu zostanie ojcem i jak on będzie doradzał córce :P. Che seksu...padłam. Choć po opisie ich ciał następnego dnia, wnioskuje, że było gorąco. No i iTachi się wprowadza, czyli Sasuke to pewnie od razu się wyprowadzi bo ta trójka pod jednym dachem...nie widze tego. Choć z drugiej strony szkoda, bo uwielbiam stawki z Sasuke i Keiko a ich mieszkanie razem było przezabawne. Najlepszy pomysł ever. No i jestem ciekawa jak Mikoto na to zareaguje bo ona taka nadopiekuńcza. Chyba już rozumiem po co stworzyliście siostra braci Uchiha, tak to matka ma jeszcze pod opieką mała
    No nic pozdrawiam i czekam na jutrzejszy rozdział.
    Mikota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nic takiego, mam nadzieję, że udało się wszystko na uczelni załatwić.
      Też bardzo lubię zazdrosnego Itachiego <3 jest taki słodki wówczas. I owszem głupio wyszło, nawet sama Keiko się zorientowała, że przesadziła i zapewniała, że będzie to na przyszłość lepiej organizować. Chociaż to Keiko, więc nie wiadomo jak to będzie ;)
      I również razem z Erroay uwielbiamy wstawki o Keiko i Sasuke <3 Oni razem są genialni. Ich mieszkanie razem wyszło dość spontanicznie i nieoczekiwanie, ale okazało się strzałem w dziesiątkę. Nigdy nie przypuszczałyśmy, że tak nam do gustu przypadnie pisanie o tej dwójce. Aktualnie piszemy rozdziały do przodu i jesteśmy na takim etapie, że już Sasuke nie mieszka u Keiko i jest nam smutno. Nie ma już jak pisać o nich, kiedy się chce, bo nie ma wymówki, że jedno z nich jest pod ręką. Trzeba się głowić, żeby ich razem spotkać i móc wstawić gdzieś scenkę z ich udziałem. Tęsknimy, za tym, że nie mieszkają już razem. Ale dzięki temu reszta postaci zyskuje, bo nie oszukujmy się, jak byli razem pod jednym dachem to chciało się pisać tylko o nich i reszta stawała się jakoś mniej znacząca. Cieszymy się, że podobają ci się wstawki z tą dwójką. Mam nadzieję, że równie ciepło przyjmiesz jutrzejszy rozdział. Zapraszam do komentowania i pozdrawiam ;)

      Usuń