— O — rzuciła zaskoczona, dostrzegając mężczyznę z
kartonami. Za nim zdążył cokolwiek powiedzieć, pochwyciła płaszcz, przestępując
próg. Stanąwszy na wycieraczce, krzyknęła cicho, czując, jak rajstopy nabierają
wody, pozostawionej przez roztapiające się resztki śniegu.
— To dla niego?
— Tak. Haniko chciała, abym odniósł resztę jego rzeczy.
— A — mruknęła, przyglądając się zwyczajnym jasnobrązowym
kartonom. Identycznych jak pięć innych stojących w salonie.
— Powinnaś wrócić do środka — oznajmił, obserwując dziewczynę,
która co chwilę przeskakiwała z nogi na nogę. Najwyraźniej mokry materiał dawał
się jej we znaki. W odpowiedzi tylko machnęła lekceważąco, zapewniając, że to
nie problem. Przyjrzał się jej. Spod niezapiętego płaszcza wystawała czerwona
sukienka. Wróciły wspomnienia z przyjęcia, na którym, gdy tylko miał okazję,
oglądał się za nią. Zwiewny materiał poruszał się wraz z wiecznie kręcącą się
właścicielką, a długie lekko prześwitujące rękawy dodawały powabu oraz pewnej
szykowności. Strój bardzo pasował do okazji, był elegancki, ale bez przesady,
kusił, lecz delikatnie. Zaskoczyła go tym, na rodzinny obiad z Fugaku w roli
głównej, ubrała się mniej wytwornie.
Jeden krok i pochwycił ją w pasie z towarzyszącym tym
cichym piskiem, drugi krok i posadził na balustradzie znajdującej się po bokach
niewielkiego ganku. Spojrzała pytająco, więc wskazał na ciemną plamę na stopie.
— Wiesz, nie było okazji, aby ci to powiedzieć — oznajmił,
lekko wychylając się, kładąc jednocześnie dłoń na jej udzie — ale niesamowicie
dziś wyglądasz — dokończył, przysuwając się jeszcze bliżej, nie zrywając
kontaktu wzrokowego.
— Dziękuję. Jednak komplementy należy kierować do Sasuke.
To on mnie dziś ubierał — wyjaśniła beztrosko.
No i czar prysł. Przeszła ochota, na całowanie.
— Do tego umył butki, kazał zmienić uczesanie, a nawet
użyć szminki — wyliczała na palcach, jak gdyby nigdy nic, nie reagując na jego
zniesmaczony wyraz twarzy.
— No mam nadzieję, że chociaż bielizny ci nie dobierał —
rzucił rozdrażnionym tonem, odsuwając się. Z całych sił pilnując, aby nie iść
tym tematem i nie zobaczyć tej sceny. Zwłaszcza że do czerwonej sukienki,
pasuje czerwona bielizna, a ta kojarzyła mu się tylko z koronkowym kompletem,
który nie raz z niej ściągał.
— No, co ty — oburzyła się. — Do moich majtek możesz
dobierać się tylko ty.
— Mam nadzieję — mruknął, nadal walcząc z niechcianą
wizją.
— A ja mam pewność — zapewniła stanowczym głosem,
nieomylnego sędziego.
Już miał zamiar odwrócić się, kiedy poczuł ciepło na linii
szczęki, gdzie złożyła krótki pocałunek. Spojrzał na nią. Ułożyła usta w dziubek,
wydając z siebie cichutkie cmok, a
następnie uśmiechnęła się czarująco.
— Czemu nie
zostałeś z nią? — zapytała, dostrzegając jego lekki uśmiech. Rozpogodził się,
więc można było poruszyć poważniejszy temat.
— Nie chciała tego. Prosiła, tylko abym przyniósł te
kartony.
— Głupiś — mruknęła, zgrabnie przerzucając nogi na drugą
stronę balustrady, aby móc obserwować uliczkę za bramą. Podszedł do niej, jedną
ręką obejmując w pasie. — Nie zawsze jak kobieta mówi, abyś sobie poszedł, to
znaczy, że masz sobie iść. Trzeba ruszyć makówką. Nie każde nie, to nie.
Niektóre nie oznacza tak.
— Komplikujecie. Jak mężczyzna ma zrozumieć przekaz, jak
mówicie nie, a oczekujecie zachowania na tak? Jeśli chcesz herbaty, a powiesz,
że nie chcesz, to nie możesz oczekiwać, że ktoś postąpi wbrew temu, co
powiedziałaś i zrobi ci tę herbatę. Skoro nie chcesz, to nie chcesz. To
logiczne.
— Nie znasz się na kobietach — skwitowała, kręcąc z
dezaprobatą głową.
— To sensu nie ma — upierał się, nie dopuszczając do
siebie tak nielogicznego rozumowania.
— To teraz twierdzisz, że kobiety są głupie i nie umieją
postępować sensownie? No to masz focha — oznajmiła dobitnie i nadąwszy
policzki, ostentacyjnie odwróciła głowę.
— Keiko to nie tak. Ja…
— Wiem — przerwała mu, uśmiechając się rozbawiona. —
Żartowałam z tym fochem. — Oplotła rękoma jego szyję. — Chociaż za nie
załapanie nie, które jest tak, można nieźle oberwać. To tak na przyszłość —
wyjaśniła, opierając policzek o czubek głowy. Uśmiechnął się nikło, obejmując
ją trochę mocniej. Dziewczyna miała swój niepowtarzalny dar. Przy niej wszystkie
troski, nieważne jak dramatyczne i poważne, zdawały się błahe i nieistotne.
Stał na ganku, w ciszy obserwując białą czapę na koronach pobliskich drzew, czując
ciepło drugiej osoby, a także przyjemne ciepło rozchodzące się po wnętrzu.
Keiko wyjątkowo nic nie mówiła, nie trajkotała jak najęta, nawet nie wypytywała
o Haniko. Może to i nawet lepiej. Swoją obecnością dawała ukojenie, chwilę uspokojenia
dla skołowanych myśli.
— Powinieneś się zbierać — oznajmiła przyciszonym głosem.
Skrzywił się, czując nieprzyjemnych chłód, kiedy
dziewczyna wyprostowała się, oswobadzając z ciasnego uścisku.
— Zobaczymy się nie długo.
Zeskoczyła z balustrady, kierując się do drzwi.
Powstrzymał ją przed chwyceniem za klamkę, obracając w swoją stronę, całując
czule. Po czym, po cichu wniósł kartony do przedpokoju i wyszeptawszy
pożegnanie, wyszedł.
Sasuke nawet słowem nie pisnęła o pudłach. Uznała, że
lepiej będzie, jeśli sam je zobaczy dopiero rano.
***
Zgrabnie wyminęła kobietę z wózkiem, nie odrywając wzorku
od komórki. Spacer wcale jej nie przeszkadzał w smsowaniu. Poruszała się przez
to wolniej, ale nie mniej pewnie i nie wpadała na wszystko po drodze. Znała tę
trasę aż za dobrze, mogłaby po niej chodzić nawet z zawiązanymi oczami.
Napisawszy długą ledwo mieszczącą się w limicie wiadomość,
z dumą nacisnęła, wyślij. Długo nie
musiała czekać na odpowiedź.
Nie sądzę.
Krótka, treściwa aż zanadto. Skrzywiła się. Itachi nie należał
do wylewny osób i jakoś zbytnio jej to nie przeszkadzało, ale teraz liczyła na
odrobinę wsparcia. W końcu chodziło o jego brata. A on, zamiast się przejąć,
bezczelnie sugerował, aby zostawiła go w spokoju. To, że chwilowo poddała się zostawiając
Sasuke samego w domu, nie oznaczało, że zamierza zupełnie zrezygnować z
pocieszenia go. Keiko nie lubiła, kiedy ktoś w jej towarzystwie nie miał
humoru, więc zawsze starała się wszystkich rozweselić. Niestety Uchiha był
odporny na standardowe próby.
Obudziła się rano na pozostałościach po bazie. Mężczyzna
wstał wcześniej i zdążył większość uprzątnąć. Kartony także wniósł, ustawiając
koło reszty. Nie pytał o nic, nie zainteresował się, skąd je ma. Był jeszcze bardziej
małomówny niż zazwyczaj. Każdą zaczepkę zbywał milczeniem. W końcu poddała się,
rozumiejąc, że nic nie wskóra. A na nieszczęście Itachi nie miał zamiaru pomóc,
wyjawiając, co by mogło zadowolić brata.
Z markotną miną pchnęła drzwi, rzucając portierowi krótkie,
cześć. Nadal nie odrywając się od
ekranu komórki, udała się na wyższe kondygnacje, kierując się do szatni.
Dopiero tam, napisawszy pożegnanie, zakończyła wymianę smsów wciskając
urządzenie do kieszeni. Z cichym westchnieniem zaczęła się rozbierać. Zdejmując
nie tylko wierzchnią garderobę, jak szalik czy płaszcz, ale także buty, bluzę i
spodnie. Nie przejmując się tym, że stoi w samej bieliźnie w szatni, do której
wszyscy mają wstęp, wyjmowała ciuchy ze swojej szafki.
— O, dobrze, że cię tu zastałem.
— Hej Josuke. — Nie spoglądając na niego, nakładała
dresowe rybaczki. — Co chciałeś? — zapytała, zacieśniając najmocniej, jak się
da ściągacze w pasie.
Nie odpowiedział. Opierając się o zamknięte drzwi,
dokładnie lustrował dziewczynę.
— Dobrze się odżywiasz? — Ruszył w jej kierunku. —
Zmizerniałaś — zauważył, wkładając dwa palce za pasek od spodni. Wchodziły bez
oporu, mimo iż dziewczyna maksymalnie ścisnęła ściągacze.
— Przez Ame schudłam parę kilo — wyjaśniła, nie krępując
się bliskością przełożonego. — Ale raport od Nerina pewnie widziałeś,
Odwróciła się, aby sięgnąć po bluzkę.
— Czytałem — oznajmił, siadając obok na ławce.
— Serio? — zapytała podejrzliwie, stając tuż przed nim z
rękoma założonymi na biodrach. — Coś mi tu zalatuje kłamstwem.
— Akurat przeczytałem. Stąd wiem, że. — Wyciągnął rękę, głaszcząc
lekko jeszcze zaczerwienioną skórę od mrozu. — Spadł ci poziom wody w
organizmie. — Chwycił policzek między palce i lekko go pociągnął.
— To nie dowód na przeczytanie. Taki wniosek po tylu
latach z łatwością można wyciągnąć bez czytania sprawozdania od medyka —
skwitowała, dosuwając się i z dezaprobatą kręcąc głową, na znak, że nie kupuje
wyjaśnień.
— Widzę, że unormowałaś. — Spojrzał na swoją dłoń, na
której jeszcze chwilę temu czuł twarz dziewczyny. — Byłaś na kontroli? — dodał,
przenosząc wzrok na nią, obserwując, jak nakłada bluzkę.
— Jasne. Na razie bez zmian. Stan stabilny, ale mam się
prawidłowo odżywiać — tłumaczyła, wciągając skarpetkę.
— Dopóki waga nie wróci do prawidłowej, nie wyśle cię na
misję, więc się postaraj.
— Nie przejmuj się. Możesz już zacząć szukać porządnej
misji. Za niedługo będę znów w pełni sił.
Uśmiechnął się gorzko. Informacje o stanie nawodnienia i
wadze były zwykłą bagatelą. Josuke niestety wiedział, jak sprawa naprawdę wygląda.
Przeciągnięcie misji na prawie sześć miesięcy złagodziło skutki uboczne, lecz
nie na tyle, aby ich nie było.
Charakterystyczny metaliczny trzask drzwiczek do szafki,
zakończył rozmyślania.
— Ubrana.
— To teraz mam dla ciebie niespodziankę. Mieliśmy wczoraj
gościa. Także, kilka pięter niżej, w pewnej salce, leży — zrobił dramatyczną
pauzę, podnosząc się i nie mogąc doczekać się jej miny — Kaoru.
Stała nieruchomo. Słowa docierały do niej z lekkim
opóźnieniem, przez co i reakcja na nie była przesunięta w czasie. Zaskoczenie
powoli przechodziło w radość. Najpierw zamrugała parokrotnie z niedowierzania, potem
oczy rozwarły się szeroko. Na ustach wystąpił uśmiech, który z każdą sekundą
powiększał się, aż do ukazania szereg zębów, które następnie otworzyły się, a z
gardła wydobył się ogłuszający pisk radości. Dziewczyna rzuciła się mężczyźnie
na szyję, ściskając mocno. Z kolejnym nieco cichszym okrzykiem wybiegła z
szatni.
— Zwolnij na schodach! — krzyknął, wychylając się za nią.
Puściła się pędem po korytarzu. Taranując przed schodami
Danara, który upuścił niesione dokumenty. Nie wiedziała, czy coś powiedział,
zwrócił uwagę lub jakkolwiek zareagował, zbyt szybko odbiegła. Przeskakiwała po
kilka stopni naraz, byle szybciej, byle już być na miejscu. Znalazłszy się w
części szpitalnej, bez krępacji po kolei otwierała drzwi prowadzące do pokoi,
gdzie przebywali pacjenci. Robiła tak, dopóki w przed ostatnich nie ujrzała
niebieskowłosą dobrze znaną czuprynę. Z kolejnym ogłuszającym piskiem rzuciła
się na mężczyznę, przygwożdżając go do łóżka. Z takim impetem wskoczyła na nie,
że te wydało z siebie serię protestujących skrzypnięć i jęków, które zostały
zagłuszone przez dziewczynę.
— Panno Higashiyama! — rozległ się karcący donośny głos
rozeźlonej pielęgniarki. — Proszę się zachowywać. I przede wszystkim zejść z
pana Maedy! — rozkazała, ciągnąć dziewczynę za materiał bluzki.
— Nie. — Uczepiła się mocniej, ciaśniej oplatając pas
mężczyzny. — Nie oddam.
Zapierała się, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.
Napinając mięśnie, gotowa bronić się przed odciągnięciem.
— Spokojnie Tai — odezwał się łagodnym, rozbawionym
głosem. — Poczuję się lepiej, jak Keiko tu zostanie — zapewniał, ostrożnie
głaszcząc dziewczynę. Pilnując, aby nie zahaczyć wenflonem o jej włosy. Kobieta
skapitulowała, opuszczając pomieszczenie.
— Jesteś już bezpieczna — szepnął.
Usiadła na nim okrakiem, uważnie lustrując każdy centymetr
ciała, nim skupiła uwagę na twarzy. Wyglądał na zmęczonego, lecz uśmiechał się,
wyraźnie szczęśliwy.
— Zmieniłeś się trochę. — Wyciągnęła rękę w stronę jego
głowy. — Urosły — zauważyła, pochwytując kosmyk włosów. Kaoru zawsze miał
dłuższe włosy nachodzące na twarz, oczy i uszy, które na upartego można było
związać w mały sterczący kucyk. Teraz nie były tak wyraźnie pocieniowane, a najkrótsze
pasma sięgały niemal ramion.
— Nawet ci w nich do twarzy.
— Za to ty się nie zmieniłaś.
— Jak to Isamu mówi. Pozostanę jedyną ostoją stałości.
Uśmiechnął się rozbawiony, targając jej i tak zmierzwione
włosy.
— Wiesz Kaoru — zaczęła przyciszonym głosem, opuszczając
lekko głowę — bardzo się martwiłam. I…
— Ciii. — Przysunął ją bliżej, zamykając w opiekuńczym
uścisku. — Złożyłem ci obietnicę. A ja zawsze dotrzymuję obietnic. Zresztą,
jestem tu, więc nie masz się, czym martwić.
— Tak się bałam — szeptała, uczepiając się mocniej,
zaciskając palce na materiale koszulki. — Tak się bardzo bałam. Nie było cię
prawie rok. Martwiłam się, bałam się, że…
— Ciii. To już przeszłość — zapewniał, przeczesując
kasztanowe włosy.
— Bardzo, bardzo, bardzo, ale to strasznie bardzo
tęskniłam.
— Ja tak samo. Strasznie się za tobą stęskniłem.
Zamilkli cieszą się swoją bliskością. Dziewczyna prawie
zupełnie wyłożyła się na mężczyźnie, nie odrywając policzka od jego klatki
piersiowej.
— Ja się czujesz? — zapytała, delikatnie uderzając w rurkę
łączącą wenfol z kroplówką.
— Tym się nie przejmuj. Nerin uważa, że powinien móc wyjść
jeszcze dzisiaj wieczorem, o ile będę miał opiekę.
— Oczywiście, że będziesz miał, nawet teraz nie myśl, że
gdziekolwiek cię puszczę samego.
Isamu uśmiechnął się, odsuwając od szpary w drzwiach, opierając
się o ścianę. Przyszedł tu chwilę po tym, jak wyszła pielęgniarka, a pisk Keiko
słyszał jeszcze na schodach przed drzwiami budynku. Jednak nie wszedł od razu,
chciał dać im chwilę dla siebie. Dziewczyna zawsze ciężko znosiła pierwsze
tygodnie, kiedy Kaoru wyruszał na długoterminowe misje. Był dla niej niczym brat
bliźniak, razem od samego początku. On tyle szczęścia nie miał. Dołączył do
nierozerwalnego duetu, kiedy mieli po dziewięć lat. Dokładnie pamiętał tamten
dzień, jak pierwszy raz Keiko do niego zagadała. Był wątłej postury, często
chorował, przez co miał indywidualny tok nauczania, a ówczesne zmaganie się z
chorobą skóry nie pomagało w kontaktach z rówieśnikami, którzy się z niego
naśmiewali i przed nim uciekali. Dopiero dziewczyna wyciągnęła do niego dłoń.
Stał pod budynkiem z
czarnym węzłem celtyckim w szyldzie i wyczekiwał. Spod naciągniętego kaptura
obserwował drzwi. Często tu stał podglądając się Kindersów z uśmiechami
wychodzącymi z budynku. Z całego serca marzył o zostaniu jednym z nich, o
należeniu do grupy, gdzie byłby akceptowany, gdzie mógłby być roześmiany i
wesoły.
— Nie jest ci
gorąco?
Podskoczył,
oglądając się za siebie, gdzie ujrzał dziewczynkę uważnie mu się przyglądającą.
Jej kasztanowe poplątane włosy luźno opadały na plecy, a krótkie nogawki i
rękawki ukazywały czerwoną opaloną skórę.
— N-nie — wydusił z
siebie, nieznacznie kuląc się, chcąc schować wystające spod długich rękawów
dłonie. Szary materiał płaszcza był jedynym ukryciem choroby przed ludźmi.
— Nie można się tak
przed słońcem chować, to nie zdrowo — oznajmiła rzeczowo, ściągając mu płynnym
ruchem kaptur. Wystawiając na światło policzek udekorowany rozległym strupem po
pęcherzu ropnym. Z całych sił zacisnął powieki, powstrzymując się od płaczu,
gotowy usłyszeć krzyk i wyzwiska. Jednak nic takiego nie nastąpiło. W zamian
usłyszał tylko:
— Keiko chodź, bo
jeszcze nas złapią, a ja nie chce wracać na te nudne zajęcia.
Otworzył niepewnie
oczy. Dziewczynka odwracała się do chłopca stojącego niecałe trzy metry dalej.
— No już, już —
mruknęła, wywołując u niego jeszcze bardziej skwaszoną minę. — Moment — dodała,
na co wywrócił oczami.
— Idziesz z nami?
Uśmiechała się miło,
wystawiając rękę.
— Co? Ja-ja… —
mamrotał zaskoczony, rumieniąc się z zakłopotania. Ktoś chciał się z nim bawić,
ktoś się do niego uśmiechał, to było jak sen.
— No to idziesz z
nami — zakomunikowała ciągnąc go za rękę w stronę niebieskowłosego zniecierpliwionego
chłopca.
Od tamtej pory stali się nierozłącznym trio. A z czasem
choroba ustąpiła i wreszcie spełnili swoje marzenia, zostając Kindersami. To,
jaki był teraz, zawdzięczał właśnie wiecznie uśmiechniętej Keiko.
— Czyżby dostojna para zapomniała o swoim wiernym rycerzu?
— rzucił, dziarskim krokiem wchodząc do pomieszczenia.
— Isamu! — krzyknął, wyciągając w jego stronę rękę,
przybijając żółwika.
— No moja mości panno, proszę łaskawie o przesunięcie tych
ślicznych pół kuleczek — mówił, dźgając palcem jej pośladki — abym również
zaznał łaski i dostąpił zaszczytu obcowania z bohaterem wojennym.
Parsknęła, podnoszą się i oswobadzając mężczyznę. Zsunęła
się z łóżka, zasiadając na jego skraju, co również uczynił Isamu. Kaoru
uśmiechnął się, wyciągając ręce, chcąc ich wspólnie objąć.
— Cieszę się, że dotrzymałeś słowa i nie wróciłeś. Witaj z
powrotem brachu.
— Ciebie również dobrze widzieć w jednym kawałku. To, co,
przyznasz się, że tęskniłeś? — podpuszczał przyjaciela, dźgając go palcem.
— Ekhm. Ja z żalu za mym kompanem w trudnej wojaczce
zwanej życiem, łkałem, co noc. Rzewnie wylewając potoki łez, wypatrując twego
powrotu, w okienku — oznajmił dramatycznym zatrwożony głosem, z wręcz teatralną
gestykulacją. — A tak na serio to Keiko rozpaczała — dodał naturalnym tonem,
wskazując na dziewczynę. Za co dostał od niej z pięści w ramię, przy
towarzyszącemu temu śmiechu Kaoru.
— Brakowała mi was — podsumował, patrząc na przyjaciół,
spierających się o to, czy kuksaniec był sprawiedliwy.
— Nam ciebie też. No chodź tu — oznajmił, wyciągając ręce,
aby objąć mężczyznę. — Ty też — dodał, zerkając na wpychającą się dziewczynę.
Wystawiła język wtulając się w klatkę piersiową Kaoru, przez co wylądowała w
samym centrum uścisku.
— Od teraz już tylko razem. Dwójka najważniejszych dla
mnie mężczyzn — zakomunikowała, przyciskając ich obojga do siebie.
— Dwójka najważniejszych, a Itachi? — wyszeptał wprost do
jej ucha, na tyle cicho, aby nikt poza nią tego nie usłyszał. Zamarła. Przez
powrót Kaoru zupełnie zapomniała o Itachim. Poczuła się tak, jak dawniej. Oni w
trójkę, reszta przyjaciół i organizacja, nic poza tym. To zmieniło się, już tak
nie może być. Teraz jest jeszcze Itachi, pomieszkujący u niej Sasuke, Haniko w
ciąży, a także opiekuńcza Mikoto i Fugaku, przed którym wygłupiła się nie raz.
O tym Kaoru nie wiem, nie wie też, że tymczasowo nadal przydzielona jest do
Hokage i w każdej chwili może zostać wezwana na jej misję z drużyną pod
przewodnictwem Uchihy. Przez ten niepełny rok, zmieniło się tak wiele. Nie może
być jak dawniej. Zawsze najważniejszy byli oni, ale jest jeszcze Itachi. I jej
walka o jego akceptację, chociaż... teraz walka toczyć się będzie o
pierwszeństwo. Kto będzie ważniejszy, Kaoru czy Itachi? Porzuci jednego, na
rzecz drugiego? Przecież Kaoru nie zaakceptuje Itachiego.
— Przepraszam Keiko.
Dotyk silny dłoni na szczęce sprowadził ją do
rzeczywistości. Podniosła głowę, patrząc lekko spanikowanym wzrokiem na Isamu,
który unosząc jej brodę, zmusił do spojrzenia w oczy.
— Nie powinienem tego mówić. Wybacz. Nie myśl o tym.
Jeszcze nie teraz. To nie miejsce i pora na to. — Przysunął ją do siebie,
przytulając. — Cieszmy się jego powrotem — wyszeptał. — Później będziemy się o
to martwić. Zapomnij na chwilę.
Pokiwała głową, uśmiechając się delikatnie, cieszą się ze
wsparcia. Po całej akcji z atakiem na Josuke, spotkała się z Isamu, aby
porozmawiać na osobności. Mężczyzna nie był zachwycony wyborem Itachiego,
jednak przyjął to w miarę spokojnie. Pamiętaj,
cokolwiek nie postanowisz, będę stał murem za tobą. Jeśli tego chcesz, jeśli
twierdzisz, że go kochasz, to ja nie odbiorę ci tego szczęścia, tak
powiedział. Zapewniając, że w razie, czego zawsze ma w nim oparcie. Wprawdzie
Itachiemu w pełni nie ufał, ale zgodził się, zaakceptuje ich związek. Postawił
tylko jeden warunek, że jeśli cokolwiek będzie nie tak, Uchiha w jakikolwiek
sposób skrzywdzi, ma mu natychmiast powiedzieć i nie bać się prosić o pomoc.
— Czy ja o czymś tu nie powinienem wiedzieć. Co to za sekreciki
mają moi przyjaciele?
Zaśmiali się, zbywając temat.
***
— Keiko nie ma w domu.
— Zaczekam — oznajmił, popychając drzwi, które brat już
zamierzał zamknąć. Nie przejmując się brakiem zaproszenia, wszedł, rozpinając
kurtkę.
— Jeśli chcesz — mruknął obojętnie, powracając do
sprzątania po kolacji.
Itachi za nim skręcił, udając się za Sasuke do kuchni,
zerknął na szczyt schodów. Liczył na to, że przyjdzie tu, a ona mu otworzy,
uśmiechając się i przytulając na powitanie. A jeśli nie ona to brat oznajmi, że
jest u siebie na górze, gdzie zastanie ją rozwaloną na łóżku, smacznie śpiącą.
Westchnął, odwracając wzrok.
— Ej Sasuke. — Spojrzał na wyświetlacz komórki, którą
uparcie trzymał w dłoni, licząc na wibracje zwiastujące połączenie, albo,
chociaż wiadomość. — Wiesz, gdzie ona jest?
Zastygł w połowie ruchu z uniesionym talerzem. Chwila
ciszy, w której było słychać tylko kapiącą wodę. Czyli, jednak nie była z nim,
pomyślał.
— Nie wiem — odpowiedział, odkładając naczynie na
suszarkę. — Może dostała misję.
— Wiem, że nie.
Keiko nie dawała oznak życia od wczorajszego południowego
smsowania. Teraz była dziewiąta wieczorem. Nie odbierała telefonów, nieważne
ile razy się dzwoniło. Na żądną wiadomość również nie odpowiadała. Misji nie
miała, upewniał się. Niepokoiło go to, tak przepaść bez wieści. Niby to tylko
półtora dnia, ale to już kwalifikowało się pod zgłaszanie zaginięcia.
— Kontaktowała się z tobą?
— Dzisiaj nie.
— A wczoraj?
— Napisała wieczorem, że nie wraca na noc do domu.
Poczuł nieprzyjemne ukłucie. Jemu nie raczyła odpowiedzieć
na żadną wiadomość, ale, aby napisać do Sasuke już znalazła czas. Spojrzał na
komórkę, jakby chciał wzrokiem wymusić wibracje. Czyżby go unikała?
Gwizd czajnika zlał się z krótką melodyjką. Itachi
natychmiast poderwał głowę, spoglądając na plecy brata. Swoją komórkę cały czas
trzymał w dłoni, od razu wiedział, że to nie jego. Sasuke ignorując ponaglające
spojrzenie, spokojnie zalał przygotowane kubki, nim wyjął urządzenie z
kieszeni. Nie spodziewał się, że Itachi zyskał szósty zmysł, wiadomość była od
Keiko.
— Jakby, co nie wracam, znów nocuję u Kaoru — odczytał na
głos, rozumiejąc, że brat tego oczekuje.
Poderwał się z krzesła, stając obok, bez krępacji spoglądając
na wyświetlonego sms. Nie posiadał więcej treści. Szybko wybrał połączenie,
przykładając telefon do ucha. Brak odpowiedzi. Ponowił czynność. Połączenie
odrzucone. Skrzywił się. Nie pytając o pozwolenie, pochwycił komórkę brata, na
niej wybierając numer dziewczyny. Połączenie odrzucone. Zawahał się nad
kolejnym krokiem, ściskając mocniej oba telefony. Bolało go to, że wolała
skontaktować się z jego bratem niż nim. On do niej nie pisał, nie dzwonił, a
mimo tego i tak wybrała poinformowanie go. Oddał mu urządzenie, trochę bardziej
gwałtownie niż zamierzał. Poczuł wibracje, a chwilę potem rozległa się
melodyjka. Z niedowierzaniem patrzył na wyświetlacz i pulsujące kółko z żółtą
kopertą.
Wiem, że już wiesz,
że śpię dzisiaj u Kaoru. Więc nie musisz się martwić, nic mi nie jest. Nie
odzywam się, bo nie mam, kiedy, bo przez ten cały czas jestem z nim. Ściskam i
całuje. Pa
To nie tak, że go olewała. Po prostu nie miała czas
odpisać. Ilekroć odczytywała wiadomość lub sprawdzała nieodebrane połączenia,
działo się coś, co kazało odstawić telefon, a potem… a potem zapominała, że
miała odpisać, oddzwonić.
Itachi niepewnie patrzył na wyświetlacz. Tylko tyle, nic
więcej. Nie było kolejnej wiadomości ledwo mieszczących się w limicie,
wysyłanych kilku smsów z rzędu, bo jeden do przekazania wszystkiego nie
wystarczał. Usiadł ciężko, chowając twarz w dłoniach. Czuł się dziwnie.
Powinien ucieszyć się, że nic jej nie jest i nie pisze, bo zwyczajnie nie ma,
kiedy, ale nie potrafił.
— I co napisała?
Obrócił lekko głowę, patrząc przez włosy na brata. Stał
spokojnie, opierając się o blat szafki z kubkiem w ręku. Interesowało go to,
czy chciał podtrzymać rozmowę?
— Nie ma czasu, bo… — Cały czas jestem z nim, pomyślał. —
Spędza go z Kaoru — dokończył, zaciskając szczękę.
Sasuke mimowolnie się uśmiechnął. Keiko wspominała mu o
przyjacielu i opowiadała, jak nie może się doczekać jego powrotu. Ostrzegał
wówczas, aby nie zapomniała w tym wszystkim o Itachim. Widać nie posłuchała.
— Nie ma się, czym martwić. Chce trochę spędzić czasu z
dawno niewidzianym przyjacielem. To wszystko.
Podniósł głowę, spoglądając na brata. On na serio, chciał
go pocieszyć?
— Tak, właśnie tak — mruknął mało przekonująco.
— Twoja herbata.
Sasuke miał rację. To normalne, że chciała spędzić trochę
czasu z przyjacielem, którego od dawna nie widziała. Trochę czasu, a nie dwa
dni, nocując u niego. Niby nie powinien mieć powodów do niepokoju. Jednak czuł
się dziwnie. Tak, jakby przegrał i musiał ustąpić miejsca na podium. Będąc tak
blisko, a jednocześnie tak daleko, jako numer dwa.
***
Nieznośna melodia o narastającej intensywności spowodowała
wybudzenie ze snu. Lekko zaspany, nie zupełnie kontaktujący z rzeczywistością
na ślepo wymacał komórkę. Zmrużył oczy, od ostrego światła wyświetlacza i…
Automatycznie rozbudził się dostrzegając napis Keiko.
— Słucham? — zapytał lekko zaniepokojonym głosem, się
podnosząc. Była druga czterdzieści.
— Obiecujemy, że będziemy super, ekstra grzeczni. Tylko,
przynieść wódkę. Danar baaaardzo proszę. Nam się już skończyła, a nie
sprzedadzą nam. Błaaagam! — jęczała do słuchawki, próbując przekrzyczeć głośną
muzykę w tle.
— Keiko. Numery pomyliłaś.
— Itachi?! — zapytała zaskoczona, wydzierając się na tyle
mocno, że musiał odsunąć na chwilę telefon od ucha. — No tak, ostatnio
wybierany numer to twój. O rany, ja cię baaardzo przepraszam. Wybacz, wybacz.
Ja nie chciałam obudzić. To ja już będę spadać.
— Poczekaj.
— Ta.
— Nie upij się za mocno.
— Tu sami swoi, więc spoko. Nie ma problemu nawet, jak się
film urwie. Nie martw się. Śpij słodko. Buziaczki robaczki. Papa.
Rozłączyła się. Opadł na poduszkę, jeszcze raz zerkając na
wyświetlacz. Prawie trzecia, a Keiko na zabawie, pijana, otoczona męskim
gronem. Wiedział, że to jej przyjaciele, ale ludzie mają głupie pomysły po
alkoholu. Oby nie było z nimi Meijiego, pomyślał, obracając się na bok.
Mężczyzna flirtował, prawiąc komplement wszystkim dziewczyną, nawet na trzeźwo.
Kto wie, jak się zachowuje po pijaku.
Westchnął, chowając nos w poduszkę. Tu wszystko nią
pachniało, ale co się dziwić, w końcu był w jej łóżku. Nie miał ochoty wracać
na noc od domu. Słuchać wypytującej matki i patrzeć na karcący wzrok ojca, za
olane spotkanie klanowe. Wtulił się mocniej w przyjemnie miękki materiał.
Sam nie wiedział, kiedy odpłynął, usypiając. Tym razem
obudził go dźwięk przychodzącego smsa. Przecierając zaspane oczy, sięgnął po
komórkę. Piąta dwadzieścia pięć.
Chce seksu
Tak brzmiała wiadomość od Keiko. Zerwał się do siadu, nie
mogąc oderwać wzroku od tych dwóch słów. Nim zdążył zastanowić się, co z tym
zrobić, poczuł wibrację.
Bardzo chce już
teraz i natychmiast
Automatyczne podpowiadanie, najprawdopodobniej tylko
dzięki niemu był w stanie zrozumieć treści otrzymywanych wiadomości. A najgorsze,
że miał tego świadomość.
Podaj adres, zabiorę
cię do domu
Odpisał, podnosząc
się z łóżka, gotów się ubierać.
Nie chce wracac tu
mi tak dobrze chce buzi
Zapalił światło i zaczął nerwowo krążyć po pokoju. Nie
podobał mu się ta sytuacja i to bardzo. W zastraszającym tempie galopująca
wyobraźnia podsycała niepokój, podsyłająca coraz to odważniejsze wizje.
Pijanej, napalonej Keiko, przymilającej się do każdego, próbując nakłonić do
seksu.
— Kurwa — zaklął, ściskając mocniej komórkę. Ciągnięcie
dłużej tej wymiany smsów nie miało sensu. Wybrał opcję połączenia, przykładając
telefon do ucha. — No odbierz — warknął zniecierpliwiony.
— Josuce moglibyss nie ssciaagac mi spadni — wybełkotała,
totalnie upitym głosem. Itachi na chwilę przestał oddychać. Muzyka w tle była
przyciszona, więc słyszał, co mówiła, nawet jeśli nie kierowała tego do
telefonu.
— Keiko gdzie jesteś? — zapytał, niemalże krzycząc. Czuł,
że powoli puszczają mu nerwy.
— U Kaalouau, jeście raz Kaulau, Kaaoollru — wydusiła z
siebie wyraźnie zadowolona. — Ale-ale od majtechek sie odwal. Ne widac ze
gadom. Za chwale sie tobom zajmem. Cekaj.
Był bliski zawału.
— Mów natychmiast gdzie jesteś?!
— Mufilam…
— Adres! Podaj adres!
— Chces wpasc? A to zapasam.
— ADRES!
— Has…
Rozłączyła się. Ręce mu zadygotały. Od razu ponowił sygnał.
— Przepraszamy, wybrany abonent jest w tym momencie nieosiągalny.
Prosimy zadzwonić później.
— KURWA! — krzyknął, z całych sił zaciskając palce na komórce.
Gdyby tylko wiedział gdzie ją szukać. Natychmiast udałby się tam, zabierając ją
do domu. Niestety nie mając adresu, nie mógł nic zrobić.
Cały w nerwach energicznie krążył po pokoju, staraj się,
za dużo sobie nie wyobrażać. Niestety nie mógł, te kilka wybełkotanych słów
doprowadzały go do szału.
— Niech on ją tylko tknie, to zabiję! — warknął, zaciskając
pięści do białości, boleśnie wbijając paznokcie we wnętrza dłoni.
A gdyby tak? W głowie zaświtała mu jedna myśl. Pośpiesznie
ubrał się, zbiegając na dół. Już włożył stopy w buty, pochwycił kurtkę i prawie
dotykał klamki, ale ostatecznie zamarł. Nawet jeśli teraz wyjdzie, to jak ją
znajdzie? Bieganie po wiosce w poszukiwaniu odgłosów imprezy, było bardzo
bezsensownym pomysłem. Niestety, jednym, jaki miał.
Wyrwało się mu pełne rozpaczy westchnienie. Był w tak
totalnie beznadziejnej sytuacji. Nie mógł zrobić absolutnie nic, oprócz wydzwaniania
licząc na boski cud, bo tylko cud spowodowałby, że Keiko w tym stanie
podłączyłabym komórkę do ładowania.
— Mógłbyś przeżywać trochę ciszej? Spać nie dajesz.
Po części. Tak naprawdę obudził go sms, a dopiero tupanie
i krzyki z góry nie pozwoliły zasnąć ponownie.
— Odwal się — mruknął, odsuwając się od drzwi, o które
oparł czoło.
— Nic jej nie będzie — zapewniał. — Jest pijana, ale wśród
przyjaciół, więc to nie problem.
— Skąd wiesz, że jest pijana? — Gwałtownie odwrócił się w
jego stronę.
— Pisała do mnie.
— Kiedy?
Wzruszył ramionami, cofając się do salonu. Itachi
pośpiesznie rozebrał się, udając za bratem. Z wyczekiwaniem obserwował, jak
uderza w komórkę, odszukując wiadomość.
— Piąta piętnaście.
Czyli jeszcze za nim napisała do mnie, pomyślał. A już
liczył, że naładowała komórkę.
— Co pisała?
Sasuke spojrzał na niego. Normalnie powinien rzucić jakąś
kąśliwą uwagę, że to prywatna sprawa, ale widząc, w jakim jest stanie, tylko
podał mu komórkę.
Wlasnie przyszedles
mi do glowy znas ta piosenke narcyz jakos tak podobnys do niego jestes to ja
sasus sie nazywam xD
Totalny bełkot, z którego nic nie mógł wywnioskować.
Zrezygnowany oddał telefon, udając się do kuchni, gdzie ciężko opadł na krzesło
przy akompaniamencie cichego skrzypienia.
— Pewnie nie wiesz, gdzie mieszka ten cały Kaoru?
Musiał zapytać, chociażby z czystego upewnienia się.
— Nie mam pojęcia. Chcesz może melisy?
— …
Wstawiwszy czajnik, odwrócił się w stronę brata,
przyglądają się mu. Kiedy ostatni raz widział go tak roztrzęsionego? Itachiemu trzęsły się ręce i nie za bardzo
wiedział, co z nimi zrobić. Raz przeczesywał włosy, odgarniając nachodzące na
oczy kosmyki, to znów wplatał palce pomiędzy nie, aby za chwilę chował twarz w
dłoniach. Musiały mu całkowicie puścić nerwy.
Czuł się niekomfortowo. To zawsze Itachi go pocieszał i
wspierał. A teraz on siedzi przed nim rozdygotany. Wiedział, że w jego
obowiązku jest wesprzeć brata, ale nie miał zielonego pojęcia, jak miałby to
zrobić, co takiego powiedzieć, aby uspokoić? Był w stanie jedynie postawić
kubek ze świeżo zaparzoną melisą. To dość niewiele.
— Sądzę, że nie ma się czym martwić — zaczął niepewnie,
starając się dobrze dobrać słowa. Niestety reszta ugrzęzła w gardle, kiedy
Itachi podniósł głowę, obdarzając go tym spojrzeniem. Pierwszy raz widział taką
mieszankę strachu i wściekłości. Zawsze opanowany, kierujący się chłodną
kalkulacją, teraz siedział przed nim rozemocjonowany, załamany swoją
bezsilnością. Co ona mu takiego powiedziała, pomyślał, zerkając na telefon
brata. Bełkotu pijanego nie bierze się na poważnie, więc musiało się stać coś
konkretnego. Wrócił wspomnieniami do ich wieczoru z winem. Keiko po alkoholu faktycznie
stawała się jeszcze bardziej swobodna niż zwykle, ale nie na tyle, aby się nie
kontrolować. Nie było, więc mowy, o jakieś zdradzie, tego był pewien. Jednak
nie mając pełnego obrazu sytuacji, usłyszawszy urywki wypowiedzi wyrwanych z
kontekstu, Itachi mógł znad interpretować to, co się tam działo. Podobnie było
wtedy, kiedy przez dwa usłyszane zdania uważał, że flirtują ze sobą.
— Itachi posłuchaj — oznajmił spokojnym opanowanym tonem,
siadając naprzeciwko. — To nie pierwsza jej zabawa, wie, gdzie są granice i na
pewno ich nie przekroczyła — zapewniał, starając się brzmieć łagodnie, ale
stanowczo. Nie trudno było się domyślić, że brat aktualnie nie myślał zbyt
racjonalnie. To pierwszy raz, kiedy musiał robić to za niego.
— Ona może i nie, ale za jej towarzystwo już nie poręczysz
— mruknął, na chwilę unosząc głowę, aby spod nachodzących na oczy włosów
spojrzeć na Sasuke. Zastygł. Już nie było strachu i wściekłości, czarne
tęczówki wypełniała bezdenna pustka. Wszechogarniająca niemoc prawie pozbawiona
emocji. Prawie, bo gdzieś tlił się malutki ogieniek gniewu.
Sasuke nie potrafił nic z tym zrobić, nie potrafił nic
powiedzieć. Na usta cisnął się jakiś banał w stylu, wszystko będzie dobrze,
który nic tutaj nie wskóra.
***
Wieczorną porą szli pustą uliczką rozświetlaną przez z
rzadka rozstawione latarnie. W ich żółtawym ciepły świetle tańczyły drobne
śnieżynki. Unosząca się wokół atmosfera wyraźnie sprzyjała romantycznej aurze.
Jednak oni interpretowali ją zupełnie inaczej. Szli pod rękę rozbawieni i
rozradowani, pośpiewując ukochaną piosenkę, będącą niejako hymnem organizacji. Poruszając
się w rytm melodii, całkowicie zaaferowani zabawą nie zwrócili uwagę na
mężczyznę z naprzeciwka, wychodzącego z cienia, który utworzył się z powodu
zgaszonej latarni. Szedł powoli, lecz z pewnego rodzaju determinacją. Zatrzymał
się dopiero, kilka kroków przed nimi. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego
ciepło, gotowa rzucić się z przytulaniem na powitanie. Jednak nie zrobiła tego,
czując zaciskającą się palce na łokciu. Spojrzała w bok, dostrzegając stężały
wyraz twarzy przyjaciela.
— Chcesz czegoś? — zapytał prowokatorskim głosem, chowając
dziewczynę lekko za swoimi plecami. Przybysz zignorował wypowiedź, nieustannie
i z wyczekiwaniem wpatrując się szatynkę, ukrywającą się za płaszczem
mężczyzny.
— Keiko — rzucił ponaglająco. Na dźwięk tego tonu schowała
się jeszcze bardziej. Przez ten krótki okres, wróciła do starego trybu życia,
stawiając dwójkę przyjaciół ponad wszystko. Chciała nacieszyć się tym,
nacieszyć powrotem Kaoru, dać mu poczucie bezpieczeństwa i słodkiego nic się nie zmieniło. Mężczyzna nie
dowiedział się jeszcze o Itachim i nie miał pełnego obrazu, jak aktualnie
wygląda jej życie. A ona nie miała odwagi, nie była gotowa, aby mu powiedzieć.
Zaczynała ogarniać ją lekka panika. Wówczas poczuła na
ramieniu dotyk. Odwróciła się napotykając uśmiechniętą twarz Isamu. Będę cię
wspierać, to mówiły jego oczy. Była mu za to wdzięczna, nabierając odwagi
wyszła za placów Kaoru, uśmiechając się czarująco.
— Cześć Itachi — zawołała. Kilka kroków i wtuliła się w
niego. Tego mu było trzeba. Napięte mięśnie mimowolnie rozluźniły się, a ręce
szczelnie oplotły dziewczynę, w nieco zaborczym geście. Odruchowo wsunął nos we
włosy, krzywiąc się nieznacznie, kiedy do nozdrzy zamiast jej zapachu dotarła
charakterystyczna woń męskich kosmetyków.
— Nowy? Nie kojarzę cię, który stopień? — zapytał,
wykonując krok w ich stronę. Keiko przyjaźniła się tylko z Kindersami, nie było
mowy, aby przytulała kogoś innego.
— Nie — odpowiedziała, wyprzedzając Uchihę. — Kaoru poznaj
to jest Itachi, mój przyjaciel. Itachi to Kaoru, a Isamu znasz. Itachi nie
należy do nas. Mówiłam ci, o częściowym przydziale do Hokage. On jest moim
przełożonym.
Zamrugał parokrotnie, odnosząc wrażenie, że się
przesłyszał. Keiko przedstawiła go, jako tylko przyjaciela? Na moment wyłączył
się, nie rejestrując następnych pytań. Ponad dwa dni, dwa dni spędziła z nim,
nocując u niego, a teraz radośnie przed nim oznajmia, że się jedynie
przyjaźnią. Zacisnął dłonie w pięści, starając się nie wywoływać tutaj żadnych
scen.
— Nie jestem jej przyjacielem — oznajmił stanowczym może
nazbyt twardym tonem, wyzywająco patrząc prosto w oczy Kaoru.
— Co takiego?
— Oh ci Uchiha. Muszą zawsze zgrywać twardzieli, hehe.
Dasz nam minutkę.
Szybko popchnęła Itachiego, odciągając go na bezpieczną
odległość.
— Co to ma znaczyć?
— wycedził przez zaciśnięte zęby.
— Kaoru nie może wiedzieć, że jesteśmy razem — wyszeptała,
nerwowo zaglądając przez ramię, wyczuwając na sobie wzrok przyjaciela.
— A to niby dlaczego?
— Zrozum, on mnie zabije. Proszę cię. Zrobię, co tylko
będziesz chciał, ale nie wydaj mnie teraz. Sama mu to powiem w bardziej
dogodnym czasie niż ten.
— Powiesz mu to w tej chwili i grzecznie się pożegnasz.
Mamy do pogadania.
— Itachi, co z tobą? — zapytała zaniepokojona sposobem
wypowiedzi oraz tonem, jaki używał. — Nigdy wcześniej nie przejawiałeś takiego
despotyzmu. Coś się stało?
— Ty się mnie jeszcze pytasz, czy coś się stało?! —
warknął. — Nie no jestem w skowronkach, dowiadując się, że moja dziewczyna od dwóch
dni szlaja się nie wiadomo gdzie i z kim, nie dając oznak życia, nawet nie mając
ochoty się ze mną skontaktować. Po czym spotykam ją z innym mężczyzną. Na
dodatek dowiaduję się, że jestem tylko przyjacielem. Następnie zwyczajnie
pytaj, co jest ze mną nie tak, stojąc w nie swoich spodniach. Mogę się założyć,
że są jego. A może Josuke? W końcu w nocy dobierał ci się do nich!
Z całych sił starał się nie tracić kontrolę i nie unosić
zbytnio głosu, cały gniew przelewając w coraz mocniej zaciskające się pięści.
Patrząc na wściekły wyraz twarzy Itachiego zrozumiała, że
przesadziła. Nie powinna za wszelką cenę tworzyć czegoś, czego już nie było.
Stare czasy, gdzie zawsze na pierwszym miejscu była tylko ich trójka, minęły.
Wtenczas wszyscy to rozumieli, reszta przyjaciół doskonale zdawała sobie sprawę
z tego, że w starciu z nierozłącznym trio, zostaną olani. Ze spokojem, a nawet
rozbawieniem przyjęli drugie miejsce na podium, stając się jednocześnie
pierwszymi przegranymi. Nie powinna spychać Itachiego na wyimaginowane pierwsze
miejsce, kiedy te realne zajął ktoś inny. Nawet jeśli to miało być chwilowe,
krótkotrwałe. Musi nauczyć się, że obok ich ukochanej trójeczki stoi Uchiha.
Zapewne nigdy nie będzie częścią paczki, ale jest dla niej, nie mniej ważny.
Musi nauczyć się godzić ich interesy. Nie może być dwa dni na wyłączność ich,
aby potem być dwa dni na wyłączność jego.
— Przepraszam — szepnęła, opuszczając nieznacznie głowę. —
To faktycznie nie wygląda zbyt dobrze. Ja nie chciałam, żebyś był urażony.
Przepraszam Itachi. — Przybliżyła się, kładąc mu dłonie na policzkach. Napięcie
uleciało, powodując rozluźnienie mięśni. Jej chłodna skóra dawała przyjemne
ukojenie rozgrzanemu ze zdenerwowania ciału. — Nie złość się na mnie. Zrobię
ciepłej herbatki i pogadamy, com? Ej, nie irytuj się, przecież wiesz, że jesteś
najważniejszy — zapewniała, uśmiechając się czule. Dłonie przesunęła na szyję,
lekko napierając na nią, aby mężczyzna się pochylił. Był wyższy od niej, więc
niekiedy miała problem, kiedy chciała znienacka pocałować.
To zawsze działało na niego tak samo. Złość, złością, ale
słodyczy tych warg nie umiał odmówić. Odwzajemnił pieszczotę z pełną pasją,
zatapiając palce w jej włosy. Odsunęła się nieznacznie, uśmiechając czarująco,
po czym pociągnęła w stronę dwójki obserwatorów.
— No tak jakoś wyszło, hehe — mówiła, starając się być na
luzie, co nie wychodziło, a co potęgowało zakłopotanie. — Ten prawie rok, był
dość znaczący. No tak jakoś wyszło, że… No, bo… Jesteśmy parą. — Uniosła w górę
ich splecione palce. — Itachi jest moim chłopakiem. A teraz nie bij, nie krzycz
i w ogóle — oddała pośpiesznie, wtulając się w bruneta, gotowa na tyradę ze
strony Kaoru.
— Wiem to.
— Co? — zapytała zaskoczona, patrząc na mężczyznę ze
skrzyżowanymi na piersiach rękoma.
— Isamu mi powiedział.
— Ale jak to?
— Wybacz, chciałem, aby zdążył oswoić się z tą myślą. Zresztą
takie wokół tego zamieszanie, że ja nie wiem, jak ty to chciałaś utrzymać w
tajemnicy. A poza tym już Josuke na wstępie mu takimi bardzo subtelnymi
sugestiami walił, że tylko kretyn by nie załapał, co się dzieje.
— No wiecie, co, wyrolowaliście mnie — oburzyła się. Tu
podpada Itachiemu, chcąc uchronić Kaoru przed szokującymi wieściami, a ten
stoicko oznajmia, że wiedział. — Wstrętni jesteście.
— Taki nasz urok — oznajmił, puszczając oczko.
***
Wszedł do sypialni, osuszając włosy ręcznikiem.
— Wstajesz skarbie czy nadal śpisz? — zapytał,
przysiadając na skraju łóżka i z czułością odgarniając włosy nachodzące na
twarz dziewczyny. Poruszyła się nieznacznie, mamrocząc niezrozumiale.
Uśmiechnął się, najwyraźniej jeszcze spała, chociaż było już późno, tuż po
dziesiątej rano.
Wczoraj wieczorem Keiko solennie i bardzo mocno przepraszała,
wyjaśniając, że nie widziała się z Kaoru prawie rok i chciała nadrobić stracony
czas już i natychmiast. Rozumiał to doskonale i nie miał nic przeciwko. W końcu
nie chodziło o to, że spędza z nim czas, tylko o brak kontaktu. Nie byłoby
żadnego problemu, gdyby tylko wcześniej poinformowała go, że chce przez
najbliższe dni po przebywać z przyjacielem. A co do nocnych telefonów i smsów,
nie pamiętała ich. Jednak umiała wyjaśnić sprawę spodni, która ostatecznie
okazała się nieporozumieniem. Na początku zabawy Yumi niechcący wylała sok na jej
nogi, przez co musiała przebrać się w dresy Kaoru. Rano obudziła się bez nich,
więc wszczęła dochodzenie. Według zeznań naocznych świadków, kiedy Keiko stała
z telefonem Josuke próbował ją wyminąć, a że zatracił równowagę, to podczas
upadku ratował się, czym się dało. Pech chciał, że dziewczyna była najbliżej,
więc przewracając się, pociągnął za luźne spodnie, które się zsunęły. Także nie
dobierał się do majtek, tylko próbował wstać, wspierając się jej nogami. Itachi
usłyszawszy to, odetchnął z ulgą. Było to głupie nieporozumienie, kilka zdań
wyrwanych z kontekstu, nic więcej. Teraz po wszystkim wydawało się to śmieszny
zbiegiem okoliczności, a wizję, które go wówczas nachodziły, podchodziły pod
paranoiczne dopisywanie czegoś, czego nie było. Ostatecznie wyszedł na
leciuteńko histerycznie zazdrosnego kochanka. Ale przy takiej dziewczynie, co
począć?
Uśmiech poszerzył się, na samo wspomnienie tego, co było
potem. Zachciało jej się długiej i
porządnej kąpieli, której od dwóch dni nie miała jak zażyć, a, że nie chciała,
aby Itachi poczuł się pokrzywdzony, to zaciągnęła go do łazienki. Wanna pełna ciepłej
wody, masa piany, naga Keiko, tylko w jedne sposób mogło się to skończyć.
Chociaż koniec końców nastał w sypialni, po którym dziewczyna prawie
natychmiast odpłynęła wykończona ostatnimi dniami.
Znów poruszyła się, ziewając przy tym cicho.
— Dzień dobry skarbie — mruknął, całując na powitanie tuż
pod okiem. Otworzyła jedną powiekę, patrząc jeszcze zaspanym wzrokiem na
mężczyznę.
— Dobranoc — rzuciła, odwracając się plecami i szczelniej
nakrywając kołdrą.
— Nie wstajesz?
— Wszystko boli, więc nie wstaję. I to twoja wina.
— Wiem, troszkę mnie poniosło.
— Troszkę — powtórzyła lekko podirytowanym tonem. — To
według ciebie to troszkę. — Chwyciła za rant kołdry, zrzucają ją, ukazując
nagie ciało pełne czerwony punkcików. — Wyglądam, jakby wpadła do bajora
pełnego pijawek. Jeszcze to, to zrozumiem — konturowała, wskazując na siebie —
ale to — dodała, pokazując trzy malinki na szyi. — Ja nie mam żadnego golfa, na
zewnątrz to szalikiem zakryje, ale w pomieszczeniu — lamentowała. — Ja ci
mówię, urwą ci jaja, jak się okaże, że nie dość, że chodzisz ze mną, to jeszcze
sypiasz.
— Uważam, że warto było. Zresztą ty też nie byłaś zbyt
delikatna. Pokazać ci moje plecy?
— Oj tam parę zadrapań nie przesadzaj.
— Parędziesiąt. Idąc twoim tokiem myślenia, wyglądam,
jakby po plecach przeszło mi stado rozwścieczonych kotów.
— Oj tam, dramatyzujesz. Zresztą i tak twoja wina, pchałeś
za mocno.
— Też chcesz? — zapytała, zalewając przygotowany kubek.
— Już piłem, ale możesz zrobić mi herbaty.
— Ej Sasuke chcesz coś do picia! — krzyknęła w stronę
drzwi do salonu.
— Sasuke już wyszedł.
— Serio?
— Gdyby nie wyszedł, to bym ci nie pozwolił tak chodzić —
skomentował, zerkając na jej strój. Keiko dała się wyciągnąć z łóżka tylko na
kawę, którą ma dostać natychmiast i tylko, jeśli ją do kuchni zaniesie. Na nic
się nie zdały jego tłumaczenia, że najpierw trzeba się ubrać. Higashiyama
zaparcie trwała przy wizji, kawy, potem prysznica i dopiero na koniec ubrania
się. W rezultacie skapitulował, wręczając jej swoją wczorajszą koszulę, którą
narzuciła na nagie ciało.
— a coś jest
nie tak w moim stroju? Mnie się podoba.
— Mnie również. Seksownie w niej wyglądasz — wyszeptał,
całując w policzek, sięgając przy okazji po swój kubek.
— Mrrr — zamruczała w odpowiedzi, tym uwodzicielskim
głosem, który go podniecał.
— Nie kuś, tylko jedz śniadanie.
Uśmiechnął się, zasiadając
przy stole.
— A w ogóle to, skąd wytrzasnąłeś gazetę? — zapytała,
wpychając sobie do ust pomidora koktajlowego.
— Już tu leżała, najwyraźniej zostawił ją Sasuke.
— Konoszańskie nieruchomości? — odczytała tytuł, z
niemałym zaskoczeniem. — Ja wiem, że Sasuke szuka coś dla siebie, ale ty? Wyprowadzasz
się?
— Tak. Od pewnego czasu szukam czegoś do wynajęcia.
— W końcu ci się zebrało na samodzielne życie bez mamusi?
Zaśmiała się, ostrożnie siadając na krześle. Nie kłamała
mówić, że wszystko ją boli.
— Ej, a czego konkretnie szukasz? — dodała.
— Najlepiej kawalerki albo jakiegoś małego mieszkania —
wyjaśnił, nie odrywając wzroku do czytanych ogłoszeń.
— Hm — mruknęła, się zamyślając. — A pokój w ładnym domku
może być?
— Nie. Nie uśmiecha mi się mieszkać u obcych, to mało
komfortowe.
— A jakby nie było u obcych?
— Do czego zmierzasz? — zapytał zaintrygowany, wychylając
się znad gazety.
— Wprowadź się do mnie.
— Słucham? Ty tak na serio?
— Nom — rzuciła, upijając spory łyk kawy. — Oh, jaka ona
dobra. No i mówię poważnie. Mam na górze niewielki pokój gościnny, no i trochę
problemów finansowych. Pół roku niepłacenia rachunków, jeszcze miałam jakieś
zaległe. Niby za misję słono zapłacili, ale dom nadal jest zadłużony —
wyjaśniała markotnym tonem. — Sasuke zaraz ma się wyprowadzać. W sumie to nawet
fajnie mieszkało się razem. A jak zniknie, będzie tu trochę pusto. Do tego
podliczyłam wydatki, i tak czy siak, będę musiała rozważyć opcję lokatora.
Jeśli nie chcesz, to nie ma sprawy, popytam u siebie. W końcu ponad połowa z
nas mieszka w kawalerkach.
Zamyślił się. Niezbyt podobała mu się opcja, aby Keiko mieszkała
z innym mężczyzną, nawet jeśli to miałby być jej przyjaciel. Jednak uzgodnił z
Sasuke, że wynajmą coś razem. Nie należał do osób, które nagle wycofują się, zostawiając
kogoś na lodzie. Tymczasem mieszkanie z dziewczyną, jawiło mu się znacznie
przyjemniej niż z bratem. Przyjrzał się Higashiyamie zajadającej kanapki. Wzrok
z przeżuwającej buzi szybko zsunął się po szyi na dekolt i lekko wystające
piersi z niezapiętej koszuli. Mieszkając razem, mógłby mieć takie widoki
codziennie, a także takie noce. No cóż, brat zdecydowanie przegrywa w
rywalizacji z Keiko.
— Zgoda.
— Serio? — Rozpromieniała, uśmiechając się w pełnym
rozradowaniu. — Jej! Będę mieszkać z Itasiem, będę mieszkać z Itasiem —
powtarzała, wykonując koślawy taniec do melodii skrzypiącego krzesła. — Ale
połowa rachunków jest twoja — dodała poważny tonem, oskarżycielsko wystawiając
palec w jego stronę.
— Powinienem spytać ile, ale sądzę, że wynagrodzisz mi
każdą cenę — oznajmił spokojnie, znacząco zjeżdżając wzrokiem na jej dekolt. Zorientowawszy,
na co się patrzył, pokazała mu język.
Ja tu liczyłam na jakieś przemyślenia Sasuke dotyczące kartonów a tu nic! Liczyłam, że coś rozwali, będzie krzyczał...
OdpowiedzUsuńDomyślam się, że uraczycie nas tym dopiero za dwa tygodnie :(
Zazdrosny Itachi awww <3
Keiko ma niezłe dylematy. Tutaj jej starzy przyjaciele, trio, zawsze razem a tu ma chłopaka. Będzie musiała to jakoś pogodzić, pewnie będzie ciężko. Myślałam, że Kaoru będzie miał napad zazdrości, ale widocznie to prawdziwa przyjaźń.
Taaak, Itaś w końcu powinien zamieszkać z Keiko awww <3
Ten sms "chce seksu" ahahahah i te rozkminy Itasia, umarłam.
Potem ten moment jak Keiko nie chciała wstać :D
Świetny rozdział jak zawsze, ale nie ukrywam, że najbardziej czekam na rozwiązanie sytuacji z Sasuke i Haniko, oni mają najbardziej zagmatwane w życiu.
Pozdrawiam. Wierna czytelniczka
Widzę, że nie tylko ja lubię zazdrosnego Itachiego <3 On jest taki słodki jak się robi zazdrosny i jak się martwi ^///^
UsuńCo do przyjaciół Keiko, to tak owszem, dziewczyna będzie mieć teraz nie lada zagwozdkę aby pogodzić tak dwa różne światy, przyjaciół i Itachiego. Stąd też może być trochę sporów na tej linii. Ale niczego nie zdradzam ;)
Co do rozwiązania sytuacji Haniko i Sasuke, nie mogę za wiele powiedzieć, aby nie psuć czytania, ale zdradzę, że nie należy oczekiwać zbyt szybkiego ich pogodzenia. Trochę to zajmie, zanim dojdą do jakiegoś porozumienia.
Dziękuję serdecznie za komentarz i cieszę się bardzo, że rozdział przypadł do gustu :)
Pozdrawiam
Zaczne od tego, że przepraszam, że szybciej nie skomentowałam ale miałam kilka spraw do ogarnięcia, zwłaszcza te z studiami. Jutrzejszy rozdział skomentuje szybciej. Na pewno.
OdpowiedzUsuńZAZDROSNY ITACHI <3
Głupio wyszło, że Keiko tak go olała ale w końcu wrócił jej takjakby brat. Po prostu nigdy szybciej nie znalazła się w takiej sytuacji ale mam nadzieję, że będzie lepiej zorganizowana. Najbardziej mnie rozwaliło jak ta próbowała zataić swój związek z Itachim a tamtem odparł, żę wie XD. Nie dziwie się Itachiemu, że się martwi i jest zazdrosny, tym bardziej po tym telefonie. Miło też, że bracia się do siebie zbliżyli, choć Sasuke powinnien nauczyć się jakoś rozmawiać na takie tematy, w końcu zostanie ojcem i jak on będzie doradzał córce :P. Che seksu...padłam. Choć po opisie ich ciał następnego dnia, wnioskuje, że było gorąco. No i iTachi się wprowadza, czyli Sasuke to pewnie od razu się wyprowadzi bo ta trójka pod jednym dachem...nie widze tego. Choć z drugiej strony szkoda, bo uwielbiam stawki z Sasuke i Keiko a ich mieszkanie razem było przezabawne. Najlepszy pomysł ever. No i jestem ciekawa jak Mikoto na to zareaguje bo ona taka nadopiekuńcza. Chyba już rozumiem po co stworzyliście siostra braci Uchiha, tak to matka ma jeszcze pod opieką mała
No nic pozdrawiam i czekam na jutrzejszy rozdział.
Mikota
To nic takiego, mam nadzieję, że udało się wszystko na uczelni załatwić.
UsuńTeż bardzo lubię zazdrosnego Itachiego <3 jest taki słodki wówczas. I owszem głupio wyszło, nawet sama Keiko się zorientowała, że przesadziła i zapewniała, że będzie to na przyszłość lepiej organizować. Chociaż to Keiko, więc nie wiadomo jak to będzie ;)
I również razem z Erroay uwielbiamy wstawki o Keiko i Sasuke <3 Oni razem są genialni. Ich mieszkanie razem wyszło dość spontanicznie i nieoczekiwanie, ale okazało się strzałem w dziesiątkę. Nigdy nie przypuszczałyśmy, że tak nam do gustu przypadnie pisanie o tej dwójce. Aktualnie piszemy rozdziały do przodu i jesteśmy na takim etapie, że już Sasuke nie mieszka u Keiko i jest nam smutno. Nie ma już jak pisać o nich, kiedy się chce, bo nie ma wymówki, że jedno z nich jest pod ręką. Trzeba się głowić, żeby ich razem spotkać i móc wstawić gdzieś scenkę z ich udziałem. Tęsknimy, za tym, że nie mieszkają już razem. Ale dzięki temu reszta postaci zyskuje, bo nie oszukujmy się, jak byli razem pod jednym dachem to chciało się pisać tylko o nich i reszta stawała się jakoś mniej znacząca. Cieszymy się, że podobają ci się wstawki z tą dwójką. Mam nadzieję, że równie ciepło przyjmiesz jutrzejszy rozdział. Zapraszam do komentowania i pozdrawiam ;)