Skrzywiła się, słysząc szum wody. Eh, te uroki posiadania współlokatorów.
Ziewnęła, mocno się przeciągając i nie zważając na panującą za oknem jasność, jednoznacznie
wskazującą na późną godzinę, przewróciła się na drugi bok, szczelniej
nakrywając kołdrą.
Bo czemu by nie, skoro miała wolne, to można było trochę
poleniuchować. Wprawdzie nic innego nie robiła od powrotu do Konohy dobry
tydzień temu, ale kto by się tym przejmował. W końcu coś się jej od życia
należy za te pół roku w wilgotnej zatęchłej jaskini, nie?
I ta krótka myśl zdążyła przywołać wspomnienie szczęścia,
jakie ją ogarnęło, kiedy zobaczyła wioskę przykrytą białym puchem, wielki
symbol Kindersów nad drzwiami ich siedziby, radosne twarze przyjaciół, srogie
spojrzenie medyka krytykującego obciążanie organizmu i czarne jak smoła wytęsknione
oczy Itachiego.
Aż się uśmiechnęła, przypominając sobie jego
zniecierpliwienie. Dokładnie w dniu upłynięcia pięciu miesięcy i trzech tygodni
przyszedł do organizacji, zapytać się o powrót Keiko. A ona dowiedziawszy się o
tym... cudem zatrzymali ją przed wybiegnięciem do niego. Niestety Nerin był
nieubłagany, dwa dni rekonwalescencji to dwa dni. I to można było nawet
przeżyć, w przeciwieństwie do późniejszej harówki. Wszyscy się od niej odsunęli,
pozostawiając ją z najgorszą pracą na świecie, sprzątaniem. Nie udało jej się
nikogo z przyjaciół namówić do pomocy, więc zamiast porządnego ogarnięcia domu
po półrocznej nieobecności, omiotła byle jak jedynie podstawowe pokoje. W końcu
spotkanie z Itachi było ważniejsze od zbytecznych obowiązków. Aż zachichotała,
wracając myślami do tamtej chwili, kiedy zobaczyła go stojącego na zaśnieżonej
wycieraczce z wielkim bukietem i bombonierką w kształcie serca.
Ponowne spotkanie po tak długiej rozłące uświadomiło ją,
jak bardzo tęskniła. Do tej pory tłumione uczucia w imię wyższych celów, jak
powodzenie misji, wreszcie mogły dojść do głosu, wybuchając ze dwojoną siłą. Do
tego stopnia, że nie mogła uwierzyć w to, jak mocno jej brakowało jego głosu,
uśmiechu, czerni oczu, słodkich ust oraz czułego dotyku. Zaowocowało to
spędzeniem w swoich ramionach calutkich dwóch dni, podczas których
nieodstępowani siebie na, chociażby krok. I ciągnęłoby się to dalej, gdyby nie
Hokage zapowiadająca powrót Sasuke. Itachi, choć niechętnie, musiał przygotować
się na to, więc Keiko korzystając z okazji, postanowiła ogarnąć salon i zrobić
przyjęcie dla przyjaciół. Uchiha, choć zaproszony darował sobie tę wątpliwą
przyjemność. Uznając, że taką atrakcję przeżyć raz, to o raz za dużo.
Wspomnienie imprezy wywoływało uśmiech i śmiech, lecz gdy
tylko pomyślała o tym, co było później, radość szybko ulatywała. I nie
dotyczyło to jedynie niechcianego kolejnego sprzątania, ale i też wieczornego
pojawienia się Sasuke. Dalej nie mogła przyjąć do wiadomości faktu, że został
przez wszystkich wystawiony, no, bo jak to? Nie rozumiała tego.
À propos Sasuke. Przewróciła się na plecy, zerkając na
drzwi. Ignorowanie hałasu, jaki tworzył, krzątając się po mieszkaniu było coraz
cięższe. Nieprzyzwyczajona do mieszkania z kimś, od razu wyłapywała każdy
możliwy szmer. Skrzywiła się, słysząc, jak trzaska drzwiczkami od kuchennych
szafek. Wstała, wydając z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, będący dowodem na
zirytowanie. Po czym przeciągając się, opuściła pokój.
— Hejaaaa — przywitała się, głośno ziewając.
— Cześć — odpowiedział machinalnie, nawet nie zaszczycając
wzrokiem, zbytnio skupiony na przeglądaniu szafki. — Nic więcej nie masz? —
zapytał z pretensją, odwracając się do przysypiającej na krześle dziewczyny.
— Jeszcze nie zdążyłam zrobić porządnych zakupów, ale powinna
mieć trochę paluszków. — Wskazała palcem odpowiednie drzwiczki, nie zważając na
zdegustowaną minę Sasuke.
— To nie jest śniadanie — odparł twardo, krzyżując ręce.
— O rany, aleś marudny. Dobra, dobra. — Pod naporem
nieprzychylnego spojrzenia, nie chętnie podniosła się, aby przejrzeć
pozostawione kartony po pizzach z imprezy. — Może został jakiś kawałek.
— W ogóle ty sprzątasz czasami? — oburzył się, obserwując,
jak odrzuca pusty karton na stertę podobnych piętrzących się w rogu kuchni,
wraz z puszkami i butelkami po alkoholu.
— Nie — odparła radośnie. — Od tego mam ciebie. —
Uśmiechnęła się, ukazując biel zębów, na co Sasuke przyjął jeszcze bardziej
skwaszoną minę. Dwa tygodnie, chyba pora zacząć negocjacje o dodatkowy tydzień,
pomyślał, mając nieprzyjemną wizję syzyfowej pracy.
— Śmieci mogłabyś wynieść.
— Tak jest, żono moja. — Koślawo zasalutowała, tupiąc bosą
stopą o zimna kafelki, po czym się roześmiała. — Oj nie kwaś się tak. Mam coś
dla ciebie.
Absolutnie nic sobie nie robiąc z mrożącego krew w żyłach
spojrzenia Uchihy, które zdecydowanie większość ludzi przyprawiało o dreszcze, podreptała
do lodówki.
— Fumiko przyniosła trochę zapiekanki z makaronem —
oznajmiła dumnie, wyjmując pudełko. — To albo zostało trochę pieczywa.
— A bądź tak bystra i powiedz, z czym ma tę kanapkę zjeść?
Spojrzał na nią wymownie, uśmiechając się cynicznie. Lekko
zmieszana zerknęła na prawie puste półki lodówki.
— Najnowszy hit, bułka z chlebem. No dobra, dobra, nie
patrz tak na mnie. Pójdę na te zakup, ale nie teraz.
Westchnął zrezygnowany, siadając na krześle. Itachi na
serio z nią wytrzymuje? Masując narażone na niepotrzebny stres skronie,
obserwował dziewczynę. Chwilę stała, marszczący intensywnie brwi i drapiąc się
stopą po nodze. Następnie dziarsko pochwyciła patelnię, odkręcając kran. Więcej
uwagi nie zwracał na nucącą Keiko, która tanecznym krokiem przemierzała całą
długość blatów szafek, tam i z powrotem. Nim zdążył na dobre pożegnać
śniadanie, wylądował przed nim talerz.
— Co to? — zapytał, nieufnie przyglądając się „potrawie”.
— Coś do zjedzenia. Dobre jest.
Ostrożnie dźgnął przygotowaną „kanapkę”, która okazała się
zwykła bułka przecięta w poprzek wypchana jajeczną breją. Nie miał wyboru.
Wolał pozostawić zjadliwe danie jej przyjaciółki na obiad. Jednak po pierwszych
kęsach musiał przyznać, że Keiko umiała wyczarować coś z pustej lodówki. Szału
nie było, jednak głód potrafiło zaspokoić.
— Nauczyłabyś się gotować.
— Nieznośny jesteś Uchiha.
— I vice versa.
— Ja nieznośna? A kto tobie śniadanka robi.
— Ciężko to nazwać śniadaniem.
— Phi. Arystokrata się znalazł. Umiem gotować.
— Udowodnij to.
— A żebyś wiedział, że tak.
Chwilę później, po tej jakże przyjemnej wymianie zdań obok
talerza wylądował kubek parujące kawy. W sumie to było to, czego aktualnie
potrzebował. Od tak dawna nie miał okazji cieszyć się jej gorzkim smakiem,
siedząc w kuchni i obserwując pogodę za oknem. Przez ostatnie miesiące jedyne,
co widywał to krew, trupy oraz zatęchłe podziemia Orochimaru. Nie wspominając o
szałowych posiłkach składających się z garści kapsułek żywnościowych. Przy tym
nawet kunszt Keiko wypadał lepiej, chociaż nie zamierzał jej tego ogłaszać.
Odchylił się na oparcie krzesła, delektując się aromatem
kawy, patrząc, jak pojedyncze płatki śniegu wirują na wietrze. Niestety przyjemność
natychmiast uleciała, kiedy na linii jego wzroku wpakowała się dziewczyna. A
już przez króciutki moment raczył zapomnieć o jej istnieniu, kiedy zajęła się
zbieraniem brudnych naczyń.
— Masz plany na resztę dnia? — zagadała, wskakując na
krzesło, które cicho zaprotestowało. Powierciła się przez chwilę, doprowadzając
do głośniejszych trzasków drewna, by w końcu usadowić się po turecku.
— Muszę napisać raport dla Hokage — odparł beznamiętnie,
przechylając głowę, aby kasztanowa burza włosów nie zasłaniała mu widoku.
— No ta.
Nastała cisza. Mężczyzna, wyczuwszy na sobie wzrok, uniósł
brew. To raczej nie codzienne zjawisko, żeby Keiko wpatrywała się w niego z
najwyższą uwagą, świdrując każdy centymetr twarzy.
— Jak się czujesz? — wypaliła nagle, zbijając go z tropu.
— W porządku.
— Potrzeba ci czegoś?
— Chwili spokoju.
— Mhm.
Znów umilkła bawiąc się pustym kubkiem. Sasuke zaczął się
zastanawiać, czy faktycznie zaczęła się o niego martwić, czy pytała
kurtuazyjnie. Jednak nim zdążył namyśleć się, dziewczyna zeskoczyła z krzesła.
— To kiedy zaczniesz sprzątać?
Przez krótką chwilę wydawało mu się, że pójdzie to innym
torem, ale z drugiej strony, czego on oczekiwał, poważnej rozmowy.
— Kiedy wyniesiesz śmieci — odparł, odnosząc kubek do
zlewu. — I pozmywasz po sobie — dorzucił, opuszczając pomieszczenie.
— A takie — burknęła za nim, wystawiając mu język, czego
już nie mógł zauważyć.
***
Sasuke faktycznie planował spędzić cały dzień na pisaniu
raportu. Ślęczał nad tym, odkąd wyszedł z kuchni, zawalając ławę toną
dokumentów, a świat papierologii pochłoną go tak bardzo, że nawet nie zauważył,
kiedy nastało popołudnie.
— W kuchni będzie ci wygodniej — zauważyła, stawiając
kubek z herbatą na jednej wolnej przestrzeni obejmującej rant blatu.
— Mhm — mruknął, nie przestając pisać. Najprawdopodobniej
w ogóle nie rejestrując słów dziewczyny.
— Wychodzę do sklepu, to dla ciebie.
Spojrzał zaskoczony na rzucony przedmiot udekorowany
czarnym metalowym kotem, po czym przeniósł wzrok na, jak zawsze uśmiechniętą
Keiko.
— To klucze. Znalazłam zapasowe, ba nawet specjalnie
szukałam uniwersalnego breloczka, abyś nie krzywił się na widok włochatej
różowej kulki — zaśmiała się łagodnie. — W końcu masz tu trochę mieszkać, a
psem nie jesteś, żebym cię zamykała w domu. W razie ochoty na spacerki będziesz
mógł wychodzić, kiedy zechcesz.
Tego się nie spodziewał. Naprawdę przyjęła go z otwartymi
ramionami i to jako jedyna, kiedy wszyscy inni się odwrócili. Speszył się.
Nigdy przesadnie miło dziewczyny nie traktował. Dogryzał, rzucał złośliwymi
komentarzami, a w najlepszym wypadku ignorował. Otworzył usta gotów
podziękować, kiedy wyprzedziła go.
— Ale nie otwieramy pozamykanych pokoi i nie szperamy mi
po sypialny. No i pamiętamy o konieczności latania ze szmatą. Dużo roboty,
niewiele czasu a ty jeszcze wolno sprzątasz.
Nagła, niespotykana u niego ochota dziękowania,
natychmiast wyparowała, ustępując miejsca tworzącej się odpowiednio ciętej ripoście
przesiąkniętej ironią. Niestety dziewczyna nie zechciała na nią poczekać.
Odwróciła się na pięcie i wszyła, o czym świadczył trzask zamykanych drzwi.
***
Zakupy minęły spokojnie, chociaż powrót nie był łatwy.
Dziewczyna miała dość uciążliwą manierę brania za dużo. Nie lubiła, co chwile
biegać do sklepu, więc zawsze kupowała więcej, mimo iż potem nie mogła zebrać
się z tym wszystkim.
— Sasuke! — krzyczała od progu. — Pomógłbyś.
Zjawił się natychmiast i bez zbędnych słów, odebrał siatki,
stawiając je na blatach szafek kuchennych.
— Dzięki — wysapała, łapiąc oddech.
— Dzwoniono do ciebie.
Zaskoczona zatrzymała się w połowie ruchu z ręką
zaciśniętą na przydługi szaliku, którego końce mimo okręcenie wokół szyi zawsze
zwisał swobodnie.
— Miałeś nie szperać w moim pokoju — oburzyła się, kładąc
dłonie na biodrach, czego nie mógł już zauważyć, bo wrócił do przerwanej
czynności.
— A niby, co takiego miałbym chcieć zobaczyć w twoim
pokoju? — Sasuke uśmiechnął się usatysfakcjonowany przeciągającą się ciszą. —
Głośną masz melodię i zostawiłaś go na przedpokoju — wyjaśnił, zapisując kolejne
słowa na kolejnych stronach niekończącego się raportu.
— Och — wyrzuciła z siebie, na moment zapatrując się w jego
pochyloną sylwetkę otoczoną piętrzącymi się papierzyskami. Nawet nie musiała
sprawdzać, doskonale wiedziała, że minę miał nietęgą. Nie dziwiła się mu. Sama
niedawno z fochem na cały świat została uziemiona w bibliotece organizacji i
zmuszona do napisania całościowego raportu. Uważała to za totalny idiotyzm, bo,
po co spisywać na nowo coś, co już się spisywało w cotygodniowych
sprawozdaniach? Całkowity bezsens.
— Co chcesz na obiad? — zreflektowała się, powracając do
rzeczywistości i sterty nierozpakowanych toreb.
Zaskoczony pytaniem odruchowo uniósł głowę, wychylając się
za czytanej kartki. Zaangażowanie Keiko w ugoszczenie go było nieoczekiwane.
Nigdy nie przypuszczał, że mogłaby aż tak przejmować się jego osobą.
— Cokolwiek — rzucił, zorientowawszy się, że oczekuje
odpowiedzi.
— Tylko potem mi nie marudź, że tego nie
lubisz.
— Dobrze — mruknął niechętnie, znów
wracając do przerwanej pracy, co jednak było dość kłopotliwe ze względu na
harmider, jaki tworzyła. Szeleszczenie reklamówkami i trzaskanie drzwiczkami
szafek czy lodówki mógł zmieść, ale kiedy zaczęła rozmawiać przez telefon,
ignorowanie jej stało się niemożliwe.
— Coś się stało, że dzwoniłeś? Tylko
błagam nie mów, że coś jest nie tak w raporcie? Wyszedł perfekcyjnie. Nie,
wcale się nie śpieszyłam z nim — skamłała, bo było dokładnie na odwrót. — No
rany, każdy może się czasami pomylić. Z powodu kilku przekreśleń nie będę
pisała wszystkiego od nowa. Szesnastu? Ale, że co? Szesnastu przekreśleń —
powtórzyła zaskoczona. — Policzyłeś to?! — Z zaskoczenia zatrzymała się w
połowie ruchu z makaronem w ręce, który właśnie miała odłożyć na półkę. — Nie
no, Danar ty to chyba nie masz, co robić w domu. Jeśli chcesz, mogę ci trochę
roboty załatwić, jak się nudzisz i czytasz te brednie. Tak, tak, raport to nie
brednie — przedrzeźniała ton jego głosu. —
Ale jest bezsensu skoro po prostu przepisałam to, co było w
dostarczanych do was notatkach. No dobra, dopisałam parę zdań, ale nie
przesadzajmy. A to nie idzie o raport? Ale ekstra. To, co chcesz? Mam przyjść? Koniecznie?
Pilne? Eh, no dobra, przyjdę. Zjem coś i przyjdę. To na razie. Papa.
Chcąc nie chcąc, słyszał dokładnie wszystko,
całą rozmowę pozbawioną ładu i składu, z której udało mu się wywnioskować
jedynie tyle, że Keiko musi udać się do organizacji oraz rozmawiała z przełożonym,
chociaż… To dziwne, że do swojego przywódcy odzywa się w tak, można by
powiedzieć lekko bezczelny sposób. Sasuke nie należał do osób, które płaszczą
się przed Hokage i wykonają każde zadanie bez najmniejszego sprzeciwu,
jakkolwiek nie byłoby ono idiotyczne. Zachowywał należny szacunek, prezentując
chłodny profesjonalizm. Natomiast ton głosu Higashiyamy oraz słowa, które
dobierała, przypominał pogadankę z przyjacielem, nie przywódcą organizacji.
Przecież ona zwyczajnie marudziła na swoją pracę do przełożonego.
Kindersi nie od dzisiaj uchodzili za
dziwaczną organizację, w której panują jeszcze dziwaczniejsze zasady, lecz,
żeby do tego stopnia. Mężczyzna zaczynał się poważnie zastanawiać, jakim cudem
to wszystko jeszcze funkcjonowało, skoro podwładni nie czuli, chociażby krztyny
respektu przed przywódcą. Wprawdzie nie mógł wiedzieć, że Danar nie jest główno
dowodzącym, tylko asystentem. Jednakże, dla Keiko to nie grałoby roli, rozmowa
wyglądałaby dokładnie tak samo. I mimo tego, Josuke cieszył się niemałym
autorytetem.
— No, co? — zapytała, wyczuwając na
sobie wzrok Uchihy. Pokręcił jedynie przecząco głową, powracając do spisywania
raportu. Nie jego sprawa, jak przywódca Kindersów pozwala do siebie mówić. To
tylko luźne myśli nasunięte pod wpływem chwili, w które nie będzie się
zagłębiać.
— Niestety trochę się plany zmieniły —
tłumaczyła, wpychając ostatnią reklamówkę do specjalnie przeznaczonej na to
szuflady — i muszę wyjść, więc odgrzeję danie Fumiko. Będzie ci smakować, ona
bardzo dobrze gotuje. A ogóle to zrób miejsce na talerze. — Spojrzała na sterty
papierów. Natomiast Sasuke takim samym znaczącym wzrokiem obdarzył nadal
niewyniesione śmieci po imprezie. Wywróciła oczami, mamrocząc coś pod nosem i
zgarnąwszy piętrzące się pudła po pizzy, wyszła. Uśmiechnął się
usatysfakcjonowany. Istniała szansa, że coś jeszcze z tego dziewczęcia wyrośnie,
chociaż współczuł Itachiemu, jej wychowywanie może być długi, mozolny i
męczącym procesem.
Zbieranie dokumentów nie zajęło dużo
czasu, a dodatkowo Keiko poszła na zupełną łatwiznę, wrzucając pudełko z
zapiekanką do mikrofalówki. Także po upływie nawet nie dziesięciu minut,
zasiedli do posiłku. Niestety cisza w przypadku Higashiyamy nigdy nie trwa zbyt
długo. Zwyczajnie nie jest w stanie usiedzieć bez gadania.
— To mówisz, że zabiłeś Orochimaru —
mruknęła, zamyślając się nad wypowiedzianymi słowami. Sasuke uniósł brew,
obdarzając ją iście wymownym spojrzeniem.
— Mówiłem ci o tym wczoraj. Późno docierają
do ciebie fakty.
— Bombowo! — krzyknęła podekscytowana. Nie,
żeby w ogóle do niej dotarła kąśliwość jego słów. — Kaoru będzie wracał! —
Zerwała się z krzesła, podbiegając do okna. Otworzyła je na oścież, wpuszczając
zimny, wręcz lodowaty podmuch wiatru do kuchni. — Lada moment może wrócić!
— Co ty wyprawiasz?! — Odruchowo
zadrżał, kiedy chłód zakrada się pod materiał bluzy.
— Kaoru zawsze powtarzał, że żyjemy pod
jednym i tym samym niebem, dlatego zawsze będziemy mogli być razem, mimo odległości.
Jej oczy błyszczały zachwytem i
podekscytowaniem, tak dużym, że aż wręcz niezdrowym. Rozradowana z wielkim
uśmiechem patrzyła na niebo, a Sasuke odniósł wrażenie, że gdyby mogła, to by
wzleciała w powietrze, udając się hen wysoko. W pewien sposób jej radość była rozczulająca
niczym dziecka oczekującego wizyty Mikołaja.
— Dobra, dobra, jak wróci, to spotkacie
się, a teraz zamykaj — polecił, ściągając dziewczynę, która niemalże
wyskakiwała na zewnątrz. Chwilę szamotał się z nią, nim w końcu zatrzasnął
okno.
— Nie mogę się doczekać, aż wróci. — Kilkoma
skokami pokonała odległość dzielącą ją od krzesła, na które wskoczyła mimo
protestu mebla. — Od tak dawna go nie widziałam. Siedział u Oro od wieków. Pech
chciał, że przybył na trochę do Konohy, kiedy mnie nie było. Wyobrażasz to
sobie, jaka tragedia! Ale jak wężyk nie żyje, to wróci na stałe! Yuhu!
— Kim on jest? — zagadał, powracając do
przerwanego posiłku. Ciekawe czy tak samo nie mogła doczekać się spotkania z
Itachim? Jednak od razu pożałował swoich myśli. Jego wystawili. Nikt nie
powitał, nie ucieszył się, nie uśmiechnął, nie przyjął z otwartymi ramionami,
przynajmniej nie z osób mu bliskich, bo nie spodziewał się, że Keiko go
przyjmie. Przyszedł tutaj, nie mając wyboru, traktując ją niczym ostateczną
deskę ratunku, jeśli zawiedzie, to nie ma już nic. A jednak to ona otworzyła
przed nim drzwi.
— Jest normalnie jak mój brat jakby
bliźniak. Chociaż techniki inne, nazwiska inne, nawet włosy się nie zgadzają.
Chodzi o to, że ten sam wiek. Przyjaźnimy się prawie od mojego początku z
przygodą o nazwie Konoha. Tak za nim tęsknie! — zawołała, obejmując się
ramionami i mocno przytulając, wizualizując swój stan stęsknienia. Uśmiechnął
się delikatnie, to po części urocze. — Jak wróci, to go normalnie z ramion nie
wypuszczę — zapewniała z determinacją malującą się na twarzy.
— Tylko nie zapomnij o Itachim —
zażartował, oczami wyobraźni widząc, jak bardzo brat będzie zadowolony, kiedy Keiko
wystawi go dla innego mężczyzny.
— Ta. — Nagle radość uleciała tak szybko,
jak się pojawiła. — Już słyszę, jakie Kaoru zrobi mi kazanie z powodu
Itachiego. Najpierw nawrzeszczy na mnie, potem na resztę, obarczając ich winą
za nie przypilnowanie mnie i na sam koniec rzuci się z pięściami na samego
Itachiego. A reszta przyjaciół ku ogólnej uciesze wspomoże go. Ta, będzie
bombowo — zironizowała, kładąc brodę na dłoniach, wykrzywiając się przy tym
zniesmaczona.
— Przyjaciele nie akceptują Itachiego? —
zapytał zaintrygowany. Wydawało mu się, że mają różowo. Sprawiali wrażenia sielankowego
związku pozbawionego najmniejszych problemów. W końcu, jakie kłopoty, poza
koniecznością wytrzymywania z nią, można mieć z Higashiyamą?
Wprawdzie nie rozmawiali o swoich
związkach i rzadko spotykali się we czwórkę, jednak Itachi nigdy nie wyglądał
na osobę posiadającą zmartwienia, oprócz tych związanych z troską o dobro
wioski. A może to była tylko maska? Maska, której nie chciał zdjąć, nawet przed
bratem. A może to Sasuke tak skupiał się na sobie i swoich troskach, że nie
zauważał problemów Itachiego? Zrobiło się mu głupio. Może faktycznie Itachi
miał powód by mieć do niego żal, aby go odtrącić, zamykając drzwi przed nosem.
A może…
— Gdyby mogli, to by go poćwiartowali na
kawałeczki, usmażyli z czosnkiem i podali, jako danie mięsne do ziemniaków, z
sosem słodkim, aby zabić naturalny zgorzkniały i kwaśny smak mięsa.
— Aż tak?
— No niestety — mruknęła, bawiąc się palcami
i unikając wzroku. — Starają się, jak mogą, abyśmy — zawahała się — zerwali —
wyszeptała. Głupio jej było za przyjaciół, a raczej za ich postawę względem
Itachiego, tą nieukrywaną niechęć. Zwłaszcza teraz, kiedy mówiła to jego bratu.
— Nie wiedziałem.
— Nie dziwię się, to raczej nic, czym
można byłoby się chwalić. No, ale widziałeś się z Kaoru, jak byłeś u Oro? —
zapytała, zmieniając temat, a na twarzy znów pojawiła się radość.
— Nie pamiętam takiego imienia —
wyjaśnił, wracając do ostatnich kęsów dania. Trzeba było przyznać, że Fumiko umiała
gotować i może to nie poziom Mikoto, ale nie ma wątpliwości, że lepsze od tego,
co by zaserwowała Keiko.
— No ta, pewnie używał pseudonimu i
zmiany wyglądu. W końcu kamuflaż przy tego typu misjach to podstawa. Szpiedzy
łatwo nie mają.
Nastała cisza, według Sasuke dziwna cisza. Przecież
dopiero sekundy temu Keiko wylewała z siebie kaskady słów i szczęścia, a teraz
zamilkła patrząc na niego z miłym uśmiechem na ustach. Oczekiwała czegoś?
Uniósł pytająco brew, licząc, że wyjaśni, o co chodzi. Nie zrobiła tego.
— Chciałaś coś? — zapytał.
— Hm, może.
Przyjrzał się jej. Wyglądała teraz na całkiem spokojną
dziewczynę, która siedząc z podpartym policzkiem o dłoń, sprawia wrażenie,
lekko znużonej, bądź zamyślonej. Szybko zrozumiał, że nie doczeka się sensownej
odpowiedzi, więc wstał, pozbierał naczynia i wrzucił je do zlewu. Chciał od
razu powrócić do pisania raportu, aby jak najszybciej mieć go z głowy.
— Coś nie tak? — dopytał lekko zirytowany jej uważnym
wzrokiem, który śledził każdy jego ruch, podczas ścierania stół oraz rozkłada na
nowo papierów.
— I tylko tyle? — Nie kryła zawiedzenia w głosie, wręcz go
jeszcze bardziej eksponowała, wzmacniając mimiką. — Miałeś sprzątać, a nawet
nie pomyłeś naczyń. Trochę lipnie, w końcu to twój obowiązek — oznajmiła
radośnie, po czym poderwała się, znikając na przedpokoju.
— Nie rób ze mnie sprzątaczki! — wybuchnął, idąc za nią.
— Sam zgodziłeś się na taki układ.
Ściągnął brwi, dostrzegając jej pełen rozradowania
uśmiech, który nie pasował do tych kąśliwych uwag.
— Gości się tak nie traktuje.
Zamyśliła się, przerywając ubieranie. Chwilę wpatrywała
się w sufit, szukając odpowiedniej riposty, nim w końcu wzruszyła ramionami,
odrzucając koniec szalika na plecy.
— Mooożee — rzuciła beznamiętnie. — Oj daj się czasami
podroczyć — dodała, jednym susem zjawiając się obok i czochrając mu fryzurę. Następnie,
dla bezpieczeństwa zanosząc się chichotem, szybko wyszła, trzaskając drzwiami.
***
— Wejść. — Usłyszała, zapukawszy. Nie mając żadnych
domysłów, o co może chodzić, ze spokojem pchnęła drzwi, wchodząc do gabinetu
Josuke. — Siadaj — polecił, wskazując krzesło i zamykając przeglądaną teczkę.
Światełko, że coś jest nie tak, zapaliło się, kiedy zerknęła na napis na niej: Itachi.
— O co chodzi? — zapytała ostrożnie, rozsiadając się, lecz
jej wzrok nadal z nieufnością obserwował przedmiot.
— Chciałbym porozmawiać o sprawie powiązanej z twoją misją
w Ame.
— Tak? — Spojrzała na przełożonego, odrywając wzrok od
niepokojącej teczki. Nie, żeby z nią było coś nie tak. Od zwykła szara teczka,
jakich w organizacji pełno. Tylko ten napis.
— Mówiłem ci jeszcze przed wyjazdem, że podczas twojej
nieobecności, Itachi znajdzie się pod naszą obserwacją. Tak też się stało i
teraz niestety zmuszony jestem przedstawić ci rezultaty naszej pracy. Przykro
mi to mówić, ale jest tak, jak przewidywaliśmy.
Z każdym jego kolejnym słowem czuła się coraz gorzej.
Zwyczajnie bała się tego, co mogła zaraz usłyszeć.
— To znaczy? — wybełkotała, ledwie przełknąwszy narastającą
w gardle gulę.
— Itachi nie był ci wierny.
Powiedział to. Tak po prostu to powiedział, prosto z
mostu. Poczuła, jak grunt osuwa się spod jej nóg, a ona sama lekko zsunęła się
z krzesła. Nie mogła w to wierzyć. Itachi, ten Itachi, który tak ciepło ją
powitał po powrocie, zdradził?
Załamana schowała twarz w dłoniach, nieznacznie się kuląc.
Nie wiedziała, czy chce się rozpłakać, zacząć krzyczeć, czy może najpierw coś
zdemolować, a może wybiec stąd i obić mężczyznę? Jednak nim zadecydowała, nagle
jedna myśli zaświeciła w głowie, niczym przebłysk upragnionej nadziei.
— Dowody.
Uśmiechnął się całkowicie na to przygotowany. Przed dziewczyną
wylądowała niepokojąca teczka. Otworzyła ją z lekko drążącymi dłońmi,
przełykając głośno ślinę. Na jej kolana wysypała się cała masa zdjęć, których
po części się spodziewała. Wziąwszy głęboki oddech, zaczęła je oglądać, ale... Wszystkie
przedstawiały Itachiego i Haniko z tym że... Patrzyła, jak niesie jej zakupy,
otwiera drzwi, jak trenują, spotykają się na mieście, siedzą w restauracji.
Keiko poczuła się zagubiona, to zwykłe zdjęcia.
Przygotowywała się na najgorsze na sceny pocałunków czy
czegoś nawet pikantniejszego, choć to mogłoby już przekraczać granice jej
wytrzymałości, nie wspominając o prywatności tych dwojga. Jednak te ujęcia były
zwyczajne, przecież się przyjaźnili, więc normalne, że się spotykali, spędzając
czas razem.
— O co chodzi? — zapytał, przenoszą wzrok z fotografii na mężczyznę,
który rozsiadł się wygodnie.
— Oglądaj.
Chwilę przyglądała się nad wyraz poważnemu i spokojnemu
obliczu przełożonego, który gestem ręki zachęcił do dalszego oglądania.
Niepewnie znów zerknęła do wnętrza teczki. Z cichym westchnieniem odłożyła
uzbieraną w dłoni kupkę na blat, z niepokojem interesując się pozostałą resztą.
Cały czas bojąc się, że następne okaże się tym jednoznacznym dowodem.
Im więcej ich oglądała, tym bardziej dostrzegała upływający
czas, głównie po wielkości brzucha dziewczyny i zmianie pory roku. Także sceny
uległy zmianie. Rutyna z poprzednich zaczęła przeplatać się z przygotowaniami
do narodzin dziecka, a także pojawieniem się Mikoto, która dzielnie
towarzyszyła parze. Również na zdjęciach zaczął gościć Shisui, swoim uśmiechem
wnosząc trochę radości.
Jednak Higashiyama nadal nie wiedziała, jaki jest w tym
cel. To nadal były zwykłe fotki, które równie dobrze można było zrobić jej i
przyjaciołom z organizacji. Aczkolwiek mimo braku tego, chociażby jednego
przesądzającego o wszystkim, nadal odczuwała niepokój, przeskakując na kolejne
ujęcia. Słowa Josuke były niczym nadchodzący wyrok, na którego nie masz wpływu.
Jeśli nawet nie spełni się teraz, to już za chwilę tak. Także z ogromną ulgą
przyjmowała kolejne nieszkodliwe scenki. Jednak przy jednej fotografii się zatrzymała.
Itachi z czułością przytulał Haniko do tyłu, z jedną ręką
na jej brzuchu a drugą na ramieniu. Ściągnęła brwi, przyglądając się uważniej.
Niby to tylko zwykłe przytulenie, ale chciała mieć pewność, że nie ma w tym
niczego więcej i faktycznie nic nie znalazła. Dłonie nie zjechały w żadne
niepożądane miejsce, do tego wyraz twarzy dziewczyny nie prezentował
przyjemność, przeciwnie czaił się na niej grymas bólu. Czyżby dziecko kopnęło?
Dlatego Uchiha zareagował podtrzymaniem poprzez przytulenie?
Nie mogła mieć pewności, czy tak faktycznie było, jednak
wiele na to wskazywało. Także znów przerzuciła śliski papier fotograficzny,
powoli tracąc cierpliwość. Wykańczał ją ten obezwładniający strach za każdym
razem, kiedy spoglądała na zdjęcie. Do tego nie poprawiało sytuacji wewnętrzne
rozdarcie pomiędzy chęcią otrzymania dowodu i zakończenia tych frustrujących
poszukiwań a pragnieniem nieznalezienia niczego. Tych emocji nieumiejących
znaleźć ujścia było za dużo. Stąd też z coraz mniejszą dbałość przekładała
zdjęcia, póki... Zawróciła rękę, jeszcze raz przyglądając się pomieszczeniu w
charakterystycznych dekoracjach zieleni i czerwieni, które biło świątecznym
klimatem. Jednak to nie jego atmosfera przykuwała wzrok, raczej para czule
obejmująca się w drzwiach i całująca. Tak Itachi pocałował Haniko, która
odpowiedziała mu czarującym uśmiechem. Wprawdzie nie wcelował w usta, tylko
policzek, ale... Dla Keiko taki buziak nie znaczył zbyt wiele, poza tym, że
akurat była bardzo szczęśliwa i chciała serdecznie podziękować drugiej osobie.
Nie raz i nie dwa zdarzało jej się cmoknąć policzek przyjaciela, czy
przyjaciółki, czy również zostać nim obdarowana. Przecież to nic
nadzwyczajnego, tylko że nie w przypadku Itachiego. Mężczyzna nie był aż tak
wylewny w okazywaniu uczuć, jak Higashiyama. Przy nim już taki nieznaczący
pocałunek urastał do większej rangi.
Przełknęła ślinę, drżącą ręką sięgając po kolejne zdjęcie,
przedstawiające nadal tę samą sytuację, z tą różnicą, że para była zakłopotana
a goście w postaci Shisuiego i Naruto wiwatowali. Następne w dalszym ciągu
dotyczyły świąt. Wręczanie prezentów. Wspólne jedzenie kolacji. I ustawianie
się do pamiątkowego ujęcia.
Wyglądało to, jak pstrykanie klatka po klatce. Najpierw
Haniko stała z boku, potem przeszła do środka. Shisui również musiał nie
mieścić się w kadrze, bo parokrotnie kombinował z kucaniem, schylaniem. Widać
też mieli problem z ustawieniem aparatu, gdyż, co rusz przedmiot zmieniał
właściciela, nie wspominając o dłoniach obmacujących sąsiadów. Keiko jedynie
skupiała się na położeniu rąk Itachiego, które swobodnie obejmowały blondynkę
pod różnymi kątami. Niby nic, jednak ciężko powiedzieć, aby nie wywarło żadnego
wrażenia.
Biorąc głęboki oddech i cały czas powtarzając sobie, że
przecież to nic takiego, chwyciła po ostatnie trzy fotografie. Jedna dotyczyła
pomagania przy schodzeniu ze schodów, druga prezentowała urocze popołudnie w
kawiarence z trzymaniem się za rączki. Zmrużyła oczy, skupiając całą uwagę na
dłoniach, jakby potrafiły zareagować na groźne spojrzenie i się wytłumaczyć.
Niestety to było tylko zdjęcie, nieruchomy obraz ulotnej chwili.
Z coraz większymi obawami zerknęła na ostatnie, które musi
być dowodem. I... Z nieukrywaną ulgą przyjęła radosne ujęcie wspólnego
gotowania. Z głośnym westchnieniem opadła na krzesło, wypuszczając z siebie
całe napięcie. Niestety przedwcześnie.
— Jeszcze jedno ci zostało — zauważył Josuke, wyjmując
zagubione pod rogiem teczki zdjęcie. Przyjęła je z wielkimi obawami, zamierając
w bezruchu, kiedy tylko na nie spojrzała.
Wieczór, oboje siedzieli na kanapie, oglądając film. Widać
jedynie ciemne zarysy sylwetek, jak nachyla się nad Haniko z dłonią dotykającą
jej policzka, a ich twarze są coraz bliżej, jakby zaraz mieli się pocałować.
Długo na to patrzyła, próbując dostrzec coś więcej, a może
mniej. Sama nie była pewna, czego oczekuje, czego tak naprawdę szukała w tym
jednym ujęciu. Jednak nim przyszła odpowiedź, targające nią sprzeczne uczucia w
końcu zostały uwolnione. Rozdrażnienie sięgnęło zenitu, dając upust tłumionej
frustracji.
— Co to ma kurwa być?! — krzyknęła, rzucając w Josuke
trzymanym zdjęciem.
— Prawda Keiko. Przez te ostatnie sześć miesięcy dość sporo
wydarzyło się w Konoha — mówił spokojnie, z pewną satysfakcją oglądając złość
dziewczyny.
— Pytam się, co to jest?! — Zamaszyście machnęła ręką w
stronę rozrzucony po blacie zdjęć, omal nie przewracając przy tym kubeczka na
długopisy.
— Materiały, które skrupulatnie zbieraliśmy przez ten cały
czas. Widzisz, podczas twojej nieobecności Itachi dość mocno zbliżył się do
Haniko.
— Ja jestem spokojna, ja jestem spokojna, ja jestem
spokojna — powtarzała, jak mantrę kołysząc się w przód i tył, masując przy
okazji palcami skronie. Po chwili wzięła głęboki wdech, przymykając na dłuższej
powieki. — Ja się nadal pytam, co to jest?
— Dowody Keiko. Nie robiliśmy nic innego, jak tylko
zdjęcia, a one nie kłamią.
— Dowody czego? — wybuchła, zrywając
się na równe nogi. — Nie dość, że narusza to ich przestrzeń osobistą, to
jeszcze nie ma w tym niczego konkretnego, nic jednoznacznego.
Nie, żeby po obejrzeniu tego
wszystkiego nie zwątpiła, wręcz przeciwnie miała sporo obiekcji, jednak nie
były one na tyle duże, aby w tej chwili wybiec z budynku i rzucić się na Uchihę
oskarżając go o zdradę.
— Jak dla mnie to jest
wystarczające — odparł spokojnie. — Zwłaszcza jeżeli wziąć pod uwagę jego
charakter. To trochę niepokojące, że ich przyjaźń tak nagle rozkwitła, akurat
wtedy, kiedy ciebie nie ma w wiosce. Nie sądzisz? To takie, nie w jego stylu.
Zamarła, patrząc na przywódcę
rozszerzonymi z niepokoju oczami, jakby dopiero wypowiedzenie tych słów na głos
pozwoliło zazębić się niektórym faktom. Ten stan otumanienie trwał jeszcze
chwilę, nim otrzeźwiałą na tyle, aby usiąść na krześle i móc cokolwiek
powiedzieć.
— Czemu dowiaduję się o tym dopiero teraz, a nie od razu
po moim przybyciu?
— Oczekiwałem, że wykaże się honorem i sam się przyzna do
zdrady. Widać przeceniłem go.
Schowała twarz w dłoniach, starając się pozbierać do kupy.
Wiedziała, że będą śledzić Uchihę, próbując znaleźć dowody przeciwko niemu,
jednak nie przypuszczała, że będzie to tak wyglądać. Masa zdjęć, która na
pierwszy rzut oka wydaje się zwyczajnymi chwilami uchwyconymi pomiędzy
przyjaciółmi. Niby tak, lecz… Itachi z Haniko wcześniej nie byli tak blisko
siebie. Do tego mężczyzna nie należał do osób, które szybko się zaprzyjaźniają
czy są zbyt swobodne w kontaktach z innymi. Skrzywiła się, w głowie mieszały
się obrazy ze zdjęć, ze wspomnieniami słodkiego spotkania po półrocznej rozłące.
Stał na wycieraczce z pięknym uśmiechem oraz najsłodszym na świecie tęskniłem.
— Kurwa! — warknęła, zrywając się z miejsca i odruchowo
zaczęła nerwowo krążyć po gabinecie.
— Keiko, spokojnie. — Josuke podniósł się z fotela,
podchodząc do roztrzęsionej dziewczyny. — Uspokój się — polecił, głaszcząc po
głosach, zamykając szczelnie w ramionach. Uczepiła się go mocno, zaciskając
pięści na materiale swetra, starając się ze wszystkich sił nie zrobić sceny. W
tej chwili poczuła się zwyczajnie oszukana. — Ostrzegałem się. Przykro mi, że
tak się stało. Oddałbym wszystko, aby tak nie było. Moja mała Keiko.
Nie odpowiedziała, tylko wtuliła się mocniej. Już nie
wiedziała, co czuje, wszystko się jej mieszało. Nawet nie była pewna, czy
faktycznie te zdjęcia są dowodem na cokolwiek. Zwyczajnie się pogubiła.
— Jest coś jeszcze? — zapytała cichutkim łamiącym się głosem.
— Plotki, które krążyły po Konoha.
— Jakie? — Mocniej zacisnęła palce, niemal do białości.
Spokojnym łagodnym głosem opowiedział jej wszystkie plotki
konoszańskie. I te bardziej racjonalne, realne, ale też te totalnie absurdalne
jak o rzekomej zdradzie Haniko, która według nich miała zajść w ciążę z
Itachim, o czym dowiedział się Sasuke i nie wybaczając bratu, opuścił wioskę. Czy,
że wściekły młodszy brat, zemścił się na starszym, odbijając mu dziewczynę i z
nią uciekając z Konohy. Albo, że Haniko zdradziła Sasuke, który nie mógł tego
znieść i uciekł, a oczerniony klan zachowaniem mężczyzny, zmusił biednego
Itachiego do zaopiekowania się kobieta i wzięcia z nią ślubu dla dobra
wizerunku rodu.
Słuchała tego, starając się wmówić sobie, że to tylko
gadki starych bab. Jednak nie umiała wyrzucić z umysłu tych zdjęć oraz faktu,
że w każdej plotce jest ziarenko prawdy,
bo znikąd się nie wzięły, jakiś powód musiały mieć.
***
Wracała do siebie późnym wieczorem,
samotnie krocząc po opuszczonych uliczkach, ledwo powłócząc nogami.
Nie wiedziała, co ma zrobić. Jednocześnie wierzyła i nie w
zdradzę Itachiego. Nie otrzymała jednoznacznego potwierdzenia, ale też zupełnego
zaprzeczenia. Niestety zdjęcia budziły spore wątpliwości, a raz zasiane
ziarenko niepewności, nie tak łatwo wypielić.
Weszła do domu po cichu i nawet nie zdejmując kurtki czy
butów, po prostu osunęła się po drzwiach, siadając na podłodze oraz chowając
twarz w dłoniach. Mętlik w głowie nie dawał spokoju i naprawdę nie wiedziała,
co ma zrobić z zobaczonymi oraz usłyszanymi faktami.
— Coś nie tak? — zapytał ostrożnie Sasuke, kiedy
przechodząc z kuchni do salonu, dostrzegł dziewczynę w dość opłakanym stanie.
Keiko oderwana od rzeczywistości bardziej niż zwykle nie zwracała uwagi na nic
po drodze. Czy to na rozpiętą kurtkę, smętnie zwisający szalik, brak
rękawiczek, czapki, czy wejście w usypaną górkę śniegu aż po kolana.
— Co się stało? — dopytał zaniepokojony, gdy podniosła na
niego smętne oczy. Widzieć dziewczynę w tak opłakanym nastroju to spory szok,
bo przecież to Keiko, depresja pasuje do niej jak pięść do nosa. — Może zrobię
herbaty? — zaproponował, nie bardzo wiedząc, jak zachować się w takiej sytuacji.
Pocieszanie nigdy nie było jego mocną stroną, a w tym stanie go przerażała. Nie,
żeby się jej bał, po prostu czuł się bezradnie, czego serdecznie nienawidził.
Pokiwała głową, co przyjął z ulgą i
szybko zniknął w kuchni. W tym czasie Keiko zdążyła rozebrać się z wierzchnich
ubrań, które rzuciła tak po prostu na podłogę koło zdjętych kozaków i kałuży
roztopionego śniegu, nie przejmując się tym zupełnie. Po czym powoli zaczłapała
się do salonu. Przechodząc obok kanapy, pochwyciła starannie złożony przez
Sasuke koc i zasiadła w fotelu okrywając się nim na bałwanka. Nic nie wystawało
oprócz pary smętnych oczu.
— Może chcesz o tym pogadać? — zaproponował ze słabo
ukrywaną obawą, stawiając przyniesione kubki na ławie. Wolałby, aby nie
chciała, ale innego pomysłu nie miał, a w filmach zawsze to tak wygląda, nie?
Smutna dziewczyna musi się wygadać z problemu, niemożliwości znalezienia
pasującej do nowych szpilek sukienki.
— Nie wiem.
Zapomniał, że Keiko nie jest standardową dziewczyną. Ta
sytuacja była niezręczna. Z jednej strony nie mógł ot tak olać jej zachowania,
a z drugiej nie miał bladego pojęcia, co zrobić i z chęcią wróciłby do pisanego
raportu.
— Dać ci komórkę? — Spojrzała na niego pytająco. — Może
zadzwonisz do Itachiego, on...
— NIE! — krzyknęła głośno, nie pozwalając, by wypowiedział
kolejne słowa. Pokłócili się, pomyślał, marszcząc czoło. No to teraz to już
zupełnie nic nie wskóra. Do udzielania wsparcie w sprawach związku, był
najmniej upoważnioną osobą. Westchnął, wychodząc z salonu, przypominając sobie
o nieprzekręconym kluczu w drzwiach, a przynajmniej nie słyszał, aby to
zrobiła, więc miał pełne prawo sądzić, że zapomniała. Ze zrezygnowaniem
popatrzył na rozrzucone ciuchy, które bez słowa podniósł, wówczas dostrzegł
teczkę z czarnym napisem Itachi.
— Zostawiłaś — zakomunikował, kładąc przedmiot na ławie.
Keiko drgnęła, kuląc się w sobie jeszcze bardziej i chowając twarz w połaciach
koca.
— Sasuke, sądzisz, że Itachi mógł
mnie... z-zdra-zdradzić? — wyszeptała słabym głosem, a ostatnie słowo ledwo, co
potrafiła wymówić na głos.
— Co takiego? — rzucił zaskoczony,
omal nie upuszczając trzymanego kubka, którego pośpiesznie dołożył na ławę. —
Skąd takie pytanie?
— Inaczej. Mam podejrzenia, że… Itachi to zrobił.
— Żartujesz sobie?
— Zajrzyj do teczki — poleciła, nie podnosząc głowy, a jej
głos wyraźnie się łamał. — Też powinieneś obejrzeć.
Sasuke z niemrawą miną zainteresował się nieszczęsną teczką.
W skupieniu oglądał zdjęcie po zdjęciu, aż do ostatniego. Był osłupiały. Niby to
wyglądało na przyjacielską pomoc, ale niektóre fotografie budziły niepokój
oraz… Nie dało się ukryć, że Itachi z Haniko wyglądali jak normalna, szczęśliwa
para. Nie był pewny, co o tym sądzić. Przecież znał brata, nie dopuściłby się
czegoś takiego. Nie on. A Haniko posiadała na tyle honoru, aby nie uwodzić
zajętego mężczyznę.
— To na pewno jakieś nieporozumienie. Itachi jest moim
bratem, wiem, że nie zdradziłby. Nie on.
— Sam widziałeś.
— Keiko, ja ręczę za Itachiego. Nie zdradziłby cię.
— Ale... — zawahała się, wyglądając
spod koca, uważnie przyglądając się Sasuke — skąd masz pewność?
Właśnie to ją najbardziej dręczyło.
Brak jednoznacznego dowodu.
— Przecież można pstryknąć fotkę w najmniej oczekiwanym
momencie i wszystko będzie wyglądać podejrzanie. To tylko zdjęcia.
Zabłysła w niej iskierka nadziei. Sama zdążyła już dojść
do takich wniosków, ale skoro ktoś jeszcze to może... była w tym jakaś racja? W
końcu nie wiadomo, co działo się tuż przed i tuż po uwiecznionej chwili, co
wówczas mówili.
— Czy Itachi powiedział ci cokolwiek o zdradzie? —
Pokręciła głową. — Czy zachowywał się jakoś nienaturalnie, jakby coś ukrywał? —
Znów zaprzeczyła. — Sama widzisz. Pogadaj z nim. To z pewnością tylko nieporozumienie.
— Naprawdę tak mocno wierzysz w szczerość Itachiego?
— Owszem. Widziałem was razem, nie mógłby cię zdradzić. A
te zdjęcia, Haniko jest jego przyjaciółką, a on jest obowiązkowy i
przyjacielski. Została sama w trudnej sytuacji. Bardzo potrzebowała kogoś, kto
się nią zaopiekuję. Ja zniknąłem, więc Itachi stanął na wysokości zadania.
I pyk. Zębatki trafiły na odpowiednie miejsce, zaświecając
małą lampeczkę zrozumienia. Czyżby o to właśnie chodziło? To było powodem
wystawienia go za drzwi, zamknięcie ich przed nosem? Do tej pory nie złożył faktów
w tej kolejności, tylko rozpatrywał wszystko z osobna, nie, jako integralną
całość.
— Za Haniko nie ręczysz? — zapytała, przekrzywiając głowę.
Nie odpowiedział, przenosząc wzrok na herbatę. — Nie ufasz jej? — naciskała, nie
doczekawszy się odpowiedzi. Upił łyk, z wielkim namaszczeniem i powagą,
starając się tym odwlec odpowiedź. — Nie wierzę.
— Ja i Haniko to inna bajka — podsumował, ucinając temat.
— Nie przesadzajmy. Ludzie różnią się od siebie, mają inne
wymagania i oczekiwania, ale w gruncie rzeczy mechanizm jest ten sam.
Niezależnie od charakteru, kobiety potrzebują tego samego. Wybranka, który
zawsze będzie obok, gotowy nieść wsparcie, który bez względu na wszystko, nawet
ich odtrącanie — w końcu lubimy zgrywać niedostępne — będzie o nie walczył. To
wszystko, ot i cała filozofia.
Lepiej tego nie mogła ubrać. Kto tu kogo wspiera?
— Zbyt dumni, aby przyznać się, że potrzebujecie siebie
nawzajem. Nawet zabawne — kwitowała.
— Keiko nie mieszaj się w to.
— Nawet nie zaczęłam. Wyrażałam tylko opinię.
— Po prostu za nią nie ręczę i koniec kwestii.
Niestety taka prawda. Nie był pewien czy przypadkiem
Haniko nie zakochała się w Itachim. To zawsze przy nim była bardziej
rozluźniona, lepiej się z nim dogadywała, mieli więcej wspólnych tematów.
— Skąd je masz? — zaciekawił się, taktycznie zmieniając
temat.
— Mówiłam ci, że przyjaciele nie ufają Itachiemu. Śledzili
go przez te pół roku.
Co takiego?! Przecież to już jawne działanie na niekorzyść
ich związku. Nabierał ochoty, aby pójść im przywalić. W końcu nie powinni
wciskać nosa w nie swoje sprawy, tylko cieszyć się szczęściem przyjaciółki. Nie
tak działa przyjaźń?
— Co zamierzasz zrobić?
— Nie wiem — burknęła, znów markotniejąc i zakrywając
twarz kocem.
— Nie uwierzę, że Itachi cię zdradził. Porozmawiaj z nim,
a na pewno wszystko się wyjaśni.
— Ta, chyba będę musiała. Wiesz, w gruncie rzeczy, nie
jest z ciebie aż taki zły pocieszyciel. Co prawda zabierasz się za to fatalnie.
Herbata to nie gorące kakao, brak czekoladek, a gdzie przytulanie, jakieś wszystko będzie dobrze, komedia na
rozluźnienie, albo winko.
— Nie przeginaj i ciesz się, że w ogóle chciałem z tobą
pogadać.
— W takim wypadku może pójdę ubrać się galowo i powtórzymy
ten niecodzienny zaszczyt.
— Nawet się nie waż.
Uśmiechnęła się, wstając i zdejmując koc z ramion.
— W gruncie rzeczy — zaczęła, narzucając mu go na plecy i
dokładnie nim okrywając — nie jesteś taki zły — dokończyła, uśmiechając się
lekko. Chwile patrzyła mu w oczy, po czym: — Dzięki — oddała, cmokając w czoło.
Na reakcję wolała nie czekać, szybko pognała na górę.
Jednak Sasuke tylko parsknął, nieznacznie unosząc kącik
ust, nadal czując dotyk jej warg na skórze i intensywny cytrusowy zapach
zapewne dezodorantu, szamponu albo balsamu do ciała.
Czytam Was od dawna :)
OdpowiedzUsuńNo i muszę powiedzieć, że z utęsknieniem czekam na kolejny rozdział - bardzo mi się podobają Wasze historie!
Wygląda na to, że w końcu Sasuke i Keiko się polubią, prawidłowo! Wspólne mieszkanie razem zobowiązuje ich do bycia miłym dla siebie nawzajem.
Jestem trochę zszokowana tymi zdjęciami Haniko i Itachi'ego. Ogółem śmiem twierdzić, że oni do siebie pasują. Chociaż sądzę, że skoro Sasuke poprosił brata o opiekę nad Haniko to Itachi wziął to sobie do serca, no i lubi Haniko, więc jej pomaga, skoro ona jest sama biedna :(
Cieszę się, że Haniko nie przyjęła Sasuke - należało mu się.
Postawa Kindersów jest pełna nienawiści do Itachi'ego - wredoty!
Pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg <3
Dziękujemy za komentarz i jednocześnie chcemy powitać na blogu (wydaje mi się, że wcześniej nie komentowałaś). Wyrażamy również nadzieję, że spotkamy się pod następnym rozdziałem, który będzie opublikowany w następną sobotę tj. 5.11 ;) Ogromnie się cieszymy z nowej czytelniczki i komentatorki ;) Więc miło będzie jeśli jeszcze kiedyś postanowisz zawitać z następnym wpisem.
UsuńI masz rację co do Sasuke i Keiko. Fakt, mieszkanie razem zbliża do siebie ludzi, oj bardzo zbliża ;) Jednak więcej nie zdradzę.
Rozbawiło mnie twoje ostatnie podsumowanie xD No i troszkę rację w tym jest. Kindersi za Itachim nie przepadają.
Faktycznie wcześniej nie komentowałam.
UsuńNie jestem dobra w pisaniu komentarzy, ale się nauczę :) Maaatko ja już czekam na jutro, nawet z ciekawości zajrzałam czy dzisiaj jakimś cudem będzie rozdział, ale nie :(
Ja dalej nabrabiam i ku mojej uciesze jestem już tu :-)
OdpowiedzUsuńZdjęcia mnie nie zaskoczyły. Co innego gdyby Uchiha był na nich z inną kobietą. Wiadomo, że ze strony Keiko może to źle wyglądać, ale takie zachowanie Itachiego pasuje do niego jak ulał. Przez chwilę myślałam, że Sasuke wściekły pójdzie przywalić bratu, a tu zaskoczenie, bo stanął w jego obronie. Co do dotykania brzuszka, to kiedyś czytałam, że wiele ludzi tak ma i lubi dotykać gdy kobieta jest w ciąży. Druga sprawa to fakt, że kopiące maleństwo jest niepowtarzalnym zjawiskiem. Skoro Sasuke nie było, to super, że jego brat uczestniczył w życiu przyszłej mamy.
Rozdział fajny, a rodząca się przyjaźń Keiko i Sasuke to coś niesamowitego i intrygującego. Ciekawa jestem co na to Haniko i Itachi.
PS. Mój pomysł upadł. Myślałam, że Keiko nie będzie mogła wrócić z misji i Itachi pójdzie ją ratować ryzykując swoje życie. Tak w mojej głowie miał się skupić w łaski jej przyjaciół. Właściwie to jeden z pomysłów. Teraz będzie mi w głowie kiełkował inny.
Weny, czasu i chęci do pisania ;-)
Cieszę się, że postanowiłaś nadrobić zaległości u nas :) I znalazłaś chwilę na przeczytanie rozdziałów. No i nie powiem, ale zaskoczyłaś mnie tym, że cię zdjęcia nie zaskoczyły. Aż jestem skonsternowana i nie wiem czy pociągnięcie sprawy dalej ci będzie odpowiadać.
UsuńCo do przyjaźni Keiko i Sasuke, będzie kwitnąć, a co na to Haniko i Itachi xD no cóż, ja tu się szczerzę do ekranu, ale powiedzieć nie mogę, aby nie było spoilerów i abyś miała niespodziankę ;)
Hm całkiem niezły pomysł, lecz jakoś nie brałam go pod uwagę. I cieszę się, że nowe pomysły już ci w głowie kiełkują, bo aż jestem zaintrygowana tym czym wpadniesz na to jak dojdzie do jako takiego unormowania relacji między Itachim a Kindersami. Aż ma się ochotę chwycić za klawiaturę napisać i od razu publikować, ale nie teraz tj. 5.11 kolej Erroay ;)
wredoty!!!! do 5 tak daleko :(
UsuńRozdział jest skończony i nawet gotowy do publikacji, ale 2 tygodnie, to 2 tygodnie xD nie no, a tak serio, to jak teraz za często będziemy wrzucać, to szybciej nam się zapasy skończą :-) no i tempo pisania nam bardzo zwolniło wraz z początkiem października.
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, co za wredni... te zdjęcia... a jakby dajmy na to Sauke przytulał Keiko bo na przykład smutna jest i chce wesprzeć a potem buziak w czoło czy policzek... to co? zdrada?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia