5 listopada 2016

03. Bo ja jestem wysoki, a ty niska

Haniko z irytacją naciągnęła poduszkę na głowę, słysząc dzwoniący telefon. Dzwoniący znowu, warto dodać. Zaledwie pięć minut temu z całych sił starała się go zignorować, tak samo, jak zrobiła to wczoraj wieczorem. Najpierw dzwonił Itachi, zapewne chcąc wypytać, jak się czuje. A że wcale nie czuła się dobrze i nie miała najmniejszej ochoty na rozmowę, to nie odebrała. Teraz po raz drugi dzwoniła Mikoto, czyli z dwojga złego gorsza możliwość.
Pani Uchiha była nieugięta i uparta jak osioł. A nawet dwa. Nie, cały tuzin. Jeśli coś sobie postanowiła, to nic nie mogło jej zatrzymać. Haniko doskonale o tym wiedziała, dlatego postanowiła zmusić się i mimo wszystko odebrać. Raz, że nie miała ochoty w kółko wysłuchiwać dzwoniącego telefonu, a dwa, że gdyby ponownie go zignorowała, Mikoto zapewne wpadłaby z niezapowiedzianą wizytą.
Shimanouchi westchnęła cicho i zakładając opadające na twarz pasma włosów za ucho, sięgnęła po komórkę.
– Dzień dobry – przywitała się, chociaż zanim zdążyła skończyć, kobieta wyrzuciła z siebie na wydechu:
– Jak się czujesz, moja droga? Wszystko w porządku?
Haniko zazgrzytała zębami, próbując opanować chęć, by zakończyć połączenie. Nie powinna się tak zachowywać, nie powinna mieć w ogóle takich myśli. Mikoto bardzo się o nią troszczyła, odkąd Sasuke opuścił wioskę i robiła wszystko, żeby nie czuła się samotna. I Haniko była jej za to wdzięczna, nawet bardzo. Jednak co za dużo, to niezdrowo i czasem potrzebowała chwili dla siebie. A już zwłaszcza potrzebowała jej teraz.
– Tak, jest w porządku – odpowiedziała, chcąc jak najszybciej zakończyć tę rozmowę.
– Sasuke był u nas przedwczoraj, widziałaś się z nim?
– Mhm.
– Och, kochanie – rozczulała się po drugiej strony słuchawki Mikoto. – Chciałam zadzwonić wczoraj, ale Itachi mnie przekonywał, że to zły pomysł i powinnam dać ci odetchnąć. Żałuję, że tego nie zrobiłam.
Dlatego też sam zadzwonił jeszcze tego samego dnia, cudownie. Gdyby odebrała, pewnie rozkleiłaby mu się do słuchawki i czym prędzej by przybiegł. Był kochany, naprawdę, ale ona czuła, że wykorzystuje go już za bardzo i nie ma prawa zwalać mu się na głowę z każdym swoim problemem. Zwłaszcza w ostatnim czasie, kiedy przeżywała emocjonalną burzę i złamany paznokieć potrafił doprowadzić ją do łez. Potem się oczywiście z tego śmiała. Ona, kobieta, która potrafiła w czasie treningu załatwić się bardziej niż na niejednej misji, rozpaczała z powodu paznokcia. Ta ciąża robiła z niej rozhisteryzowaną wariatkę.
– Nie, nie, Itachi miał rację, dziękuję. Niech się pani nie martwi, naprawdę sobie radzę.
– No dobrze – odpowiedziała cicho Mikoto, niezbyt przekonana jej zapewnieniami. – A może miałabyś ochotę na coś szczególnego na obiad?
Haniko wstała z łóżka i wolnym krokiem zeszła na dół. Zajrzała niechętnie do lodówki, która ledwo się zamykała pod naporem słoików od Mikoto. Było ich tyle, że nawet gdyby miała urodzić sześcioraczki, nie byłaby w stanie tego wszystkiego zjeść. Zgromadzone zapasy jedzenia, w ostatnim czasie często zwabiały do niej Shisuiego, który był bez pamięci zakochany w kuchni Mikoto, a nie mógł zbyt często wpraszać się do państwa Uchiha na obiad; Fugaku krzywo na to patrzył. Haniko zapewniła go, że do niej może wpadać, kiedy tylko będzie miał ochotę.
Może z wyjątkiem wczoraj, dziś i najlepiej jeszcze jutro.
– Nie, ale dziękuję, mam jeszcze trochę tej potrawki, którą ugotowała pani ostatnio.
Mikoto po drugiej stronie słuchawki zamilkła. Haniko domyślała się, że teraz prawdopodobnie zacznie się najgorsze, bo kobieta będzie przeżywała, jak bardzo jest jej przykro z powodu Sasuke i zarzucała ją jakimiś banałami, które słyszała już od niej milion razy. Może za pierwszym razem pomogło, ale za setnym i tysięcznym już nie bardzo.
Kiedy więc usłyszała, jak pani Uchiha wciąga powietrze, postanowiła ją ubiec i odezwała się pierwsza:
– Przepraszam, ale muszę kończyć, ktoś puka. Bardzo dziękuję pani za troskę. Do zobaczenia.
I rozłączyła się, zanim Mikoto zdążyła cokolwiek powiedzieć.

***

Sasuke skrzywił się, odkładając telefon na blat. Próbował zadzwonić do domu, by porozmawiać z matką, ale linia była zajęta. W takim razie będzie musiał zostawić to na później, co nie bardzo mu się uśmiechało. Wyznawał zasadę, że im szybciej, tym lepiej. Po co miał zwlekać i czekać, aż zabraknie mu odwagi. A prawdę mówiąc, trochę się tego obawiał. Im dłużej siedział u Keiko, tym więcej myślał o całej tej sytuacji i pojmował, jak wielki błąd popełnił. Przynajmniej zdaniem wszystkich wokół.
– Co jest złego w chęci pomocy, co? – spytał cicho sam siebie, ze znudzeniem wyglądając przez okno.
– Co mówiłeś? – Usłyszał za plecami senny głos.
Sasuke odwrócił się i ujrzał Keiko, która jeszcze w piżamie i nieuczesana, przykucnęła na krześle po drugiej stronie stołu i spojrzała na niego z zaciekawieniem.
– Nic.
– Rozmawiasz sam ze sobą? A wiesz, co się mówi o takich, co gadają do siebie? – spytała, uśmiechając się do niego szeroko.
Zaczęło się. Sasuke spojrzał na zegarek, który wskazywał godzinę dziesiątą, a następnie przeniósł wzrok z powrotem na dziewczynę, która najwyraźniej nie miała w zwyczaju odwiedzać rano łazienki. Zlustrował ją uważnie, dłużej zatrzymując się na szerokim uśmiechu, którym go zaszczyciła.
– Umyłabyś najpierw zęby – powiedział chłodno, nie dając się tym razem sprowokować. – Poza tym miło jest czasem porozmawiać z kimś inteligentnym.
Keiko naburmuszyła się, ale po chwili wystawiła mu język.
– Myłam, chcesz sprawdzić?
– Chcesz na mnie chuchać? Nie, dziękuję.
– Wolisz jakiś inny, bardziej przyjemny i ekscytujący sposób? – spytała Keiko i chcąc się oprzeć, wygięła do tyłu. Nie przewidziała jednak, że może nie wcelować w oparcie, więc kiedy nie natrafiła na żadną przeszkodę za plecami, straciła równowagę i runęła na podłogę.
Pomasowała obolałe miejsce, a następnie podniosła wzrok i dostrzegła stojącego nad nią Sasuke, któremu było stanowczo zbyt wesoło. Role się odwróciły, mówiły jego oczy. A może nie mówiły, a dopowiedziała to sobie sama? W każdym razie Sasuke wyciągnął w jej stronę dłoń, najwyraźniej zamierzając jej pomóc.
– Nie ma się z czego cieszyć, to bolało – fuknęła, chwytając go za rękę. Drugą wciąż masowała obolałe miejsce. Usta wygięła w podkówkę, a jej spojrzenie mówiło wyraźnie, że to była jego wina. Sasuke nie zdawał się tym jednak specjalnie przejmować.
– Pocałować? – zakpił.
– Obejdzie się – odpowiedziała i chciała podnieść przewrócone krzesło, ale Sasuke ją w tym ubiegł. – Och, jak miło.
– Miałem sprzątać, to sprzątam. – Wzruszył ramionami.
– To ma być to sprzątanie? No to ci panie powiem, że w takim tempie, to się chyba nie wyrobisz i będziesz musiał przychodzić nawet po tym, jak się wyprowadzisz.
– Nie moja wina, że nie nadążam, bo ciągle tworzysz nowy bałagan – powiedział, wstawiając wodę na herbatę i wyjmując z szafki dwa kubki.
Keiko wzruszyła ramionami i podeszła do lodówki. Wczoraj tyle kupiła, ale jak teraz zaglądała do środka, to lodówka wciąż wydawała jej się pusta. Na ten serek już dzisiaj nie miała ochoty, tej szynki coś przez noc ubyło, więc pewnie ten głupi Sasuke się tu zakradł i wyjadł, a jajka jadła wczoraj. Po chwili zastanowienia wyjęła sobie jogurt, postanawiając na razie tym zajeść pierwszy, mały głód. Była gdzieś chyba nawet kiedyś taka reklama.
Usiadła z powrotem na krześle, tym razem uważnie sprawdzając, czy ma za plecami oparcie i spojrzała na Sasuke, który krzątał się przy blacie i właśnie skończył kroić sobie pieczywo. Zrobiło się jakoś… cicho. Chwilowo obojgu zabrakło tematów do żartów i nastrój prysł.
Keiko wpatrywała się w szerokie ramiona stojącego przed nią mężczyzny, wsłuchując się w odgłos noża uderzającego o deskę. Sasuke kroił pomidory. Z tego, co zdołała dostrzec, dosyć sporo. Prawdopodobnie wszystkie, które wczoraj kupiła. Może powinna mu to wytknąć i się z nim trochę podroczyć, że powinien dokładać się do zakupów, ale nie to było w tym momencie ważne. Jakoś tak, samoistnie wyobraziła sobie, że zamiast z Sasuke, jest w tym momencie z Itachim. Wpatruje się w jego plecy, podczas gdy on przygotowuje jej śniadanie, a potem podchodzi do niego, odwraca przodem do siebie i wpija w jego usta.
Albo nie, nie tak. Itachi krojąc pieczywo, spytałby, na co ma ochotę. Ona zaś podeszłaby do niego od tyłu, wsunęła dłonie pod jego koszulkę i… stop! Itachi robiłby jej śniadanie bez koszulki. I najlepiej jeszcze bez spodni, ale ta wizja była już mało prawdopodobna. Ona może lubiła chodzić nago po domu i nie przeszkadzałoby jej gotowanie w takim stroju, ale Itachi wyznawał zasadę, że poza sypialną i łazienką w negliżu pokazywać się nie będzie. Mógłby mieć co prawda sam fartuszek na sobie, ale oczami wyobraźni widziała jego minę, gdyby mu to zaproponowała.
Więc! Itachi kroiłby pieczywo, mając na sobie tylko spodnie (i bieliznę pod spodem, oczywiście). Oblizując palce, które omyłkowo zanurzył w stojącym obok maśle, spytałby, na co ma ochotę. A wtedy ona – Keiko – wstałaby, kręcąc biodrami podeszła do niego i pocałowała w kark, dłońmi masując jego klatkę piersiową. Na ciebie, szepnęłaby. A potem Itachi posadziłby ją na blacie, pocałował namiętnie i…
Zrobiło jej się smutno. Sasuke wciąż był do niej tyłem, więc miała chwilę, by się ogarnąć. Wolała, żeby nie zauważył, że wciąż przeżywała ten wczorajszy koszmar. Musiała się opamiętać i faktycznie, tak jak mówił Sasuke, na spokojnie porozmawiać z Itachim. Nie będzie w stanie jej skłamać w żywe oczy, więc jeśli spyta go o to wprost, dowie się, jak było naprawdę i będzie po krzyku. Albo dopiero przed.
– Sasuke? – zaczęła, chcąc jakoś przerwać tę denerwującą ciszę.
– Hm?
– Uprawiałeś kiedyś seks w kuchni?
Jednak zamiast odpowiedzi, usłyszała tylko ciche przekleństwo, a następnie odgłos odrzucanego w bok noża.
– Kurwa – powiedział po raz drugi Sasuke i odwrócił się do niej z mordem w oczach. To spojrzenie mogłoby zabijać, gdyby nie… palec, który włożył do ust. Wyjął go po chwili, oblizując z reszty krwi i krzywiąc się, kiedy zaczął krwawić ponownie.
– Pójdę po apteczkę – oznajmiła Keiko i pobiegła do łazienki.
Po chwili była z powrotem i pociągnęła Sasuke na krzesło, siadając naprzeciwko.
– Pokaż – rozkazała, a kiedy Uchiha przewrócił oczami i spróbował wstać, pociągnęła go z powrotem na siedzenie. – Dawaj ten palec.
– To tylko draśnięcie.
– Może i ta, ale wszystko mi zaraz uwalisz krwią, a sprzątasz w takim tempie, że zdąży zaschnąć i jeszcze ktoś pomyśli, że kogoś tu zamordowałam.
Sasuke prychnął, ale posłusznie podał jej rękę i dał sobie oczyścić ranę. Jak na mężczyznę przystało, syknął, kiedy Keiko przemywała mu rozcięcie wodą utlenioną. Na misjach mógł dać się ranić nożem, poparzyć ogniem, dać sobą rzucić o skałę i bić po twarzy, ale malutki wacik z wodą utlenioną przyłożony do mikroskopijnej ranki na dłoni był ponad jego siły. To wszystko inne nie bolało, dopóki się tego nie widziało. Przemywanie ran było więc drugą najgorszą rzeczą, zaraz po igłach i strzykawkach.
– Prawie ci się udało.
– Co? – spytała zdezorientowana Keiko, pochłonięta naklejaniem plastra w kolorowe zwierzaki na jego palec. Musiało być równo. Równo było ładnie.
– Zamordować mnie. Tym pytaniem.
– A – jęknęła, przypominając sobie, co jej się przypadkiem wymsknęło. – Zapomnij o tym. – Zarumieniła się lekko, więc spuściła niżej głowę, mając nadzieję, że włosy zakryją zaróżowione policzki. To, że tym samym niewiele widziała, niemal nie miało w tej chwili znaczenia. Tylko plaster nakleiła trochę krzywo.
– Tak.
– Co tak? – Keiko podniosła gwałtownie głowę i spojrzała mu prosto w oczy.
– Tak, uprawiałem seks w kuchni – odpowiedział poważnie.
– I jak było? – wypaliła, przyglądając mu się z zaciekawieniem.
Kąciki ust Sasuke mimowolnie uniosły się do góry. Właściwie, to już nie musiał odpowiadać.

***

– Rezydencja państwa Uchiha, mówi Fugaku, z kim mam przyjemność?
Sasuke zakończył połączenie. Gdyby mógł, rzuciłby słuchawką, ale w przypadku telefonu komórkowego było to raczej niewskazane.
Za pierwszym razem linia była zajęta, za drugim odebrał ojciec. Czy kiedykolwiek uda mu się na spokojnie skontaktować z matką? Mógłby jeszcze co prawda zadzwonić do Itachiego i poprosić go, by dał mu Mikoto do telefonu, ale tego wolał za wszelką cenę uniknąć. W jego obecnym stanie, wszelkie kontakty z bratem były ryzykowne. Powoli zaczynał rozumieć, o co Itachi mógł mieć do niego żal, ale to wcale nie umniejszało jego zdenerwowania. Szkoda, że matka nigdy nie dorobiła się komórki, to rozwiązałoby część problemów.
Zaczął nerwowo chodzić po swojej tymczasowej sypialni, zastanawiając się, co powinien teraz ze sobą począć. Niedawno wrócił od Tsunade, u której spędził parę ładnych godzin. Keiko w domu nie było, więc przynajmniej miał chwilę spokoju. Tyle że zupełnie nie miał na siebie pomysłu, bo przez sprawę z Mikoto nie był w stanie się rozluźnić i odetchnąć. Cały świat mógł się na niego wypiąć, ale nie… ona.
Czuł, że jeżeli tego natychmiast nie wyjaśni, to zwariuje. Dlatego, choć miał świadomość, że to bez sensu, wybrał numer domowy ponownie i przystawił telefon do ucha. Jeden sygnał, drugi, trze…
– Halo? – odezwał się kobiecy głos po drugiej stronie.
– Mamo – wypalił Sasuke, zanim zdążył się zastanowić, co powinien powiedzieć; odchrząknął.
– Sasuke?
– To ja. Moglibyśmy się spotkać i porozmawiać?
Po drugiej stronie zapadła cisza. Gdyby Mikoto odłożyła w tym momencie słuchawkę, Sasuke naprawdę zacząłby w siebie poważnie wątpić. Modlił się, by to nie nastąpiło i najwyraźniej wymodlił, co chciał.
– Dobrze. Rozmowa jest jak najbardziej wskazana.
Sasuke przełknął bezgłośnie ślinę, słysząc, z jakim dystansem traktowała go matka. Ona nigdy w ten sposób nie mówiła. To nie mogło oznaczać niczego dobrego, ale nie mógł przecież się teraz wycofać. Gorzej i tak już być raczej nie mogło.
– Za godzinę Itachi idzie z ojcem na zebranie klanu. Powinno ich nie być przez jakiś czas, więc mógłbyś przyjść – kontynuowała.
– Za godzinę – powtórzył po kobiecie. – Dobrze, będę.

***

Godzina upłynęła szybciej, niż się spodziewał. Może to i dobrze, bo miał okazję wyjaśnić wszystko od razu, ale poniekąd czuł się na tę rozmowę nieprzygotowany.
Pomimo że w dzielnicy Uchiha było o tej porze dość pusto, ponieważ większość mieszkańców udała się na wspomniane przez Mikoto zebranie, Sasuke zachował wzmożoną czujność i zakradł się pod rezydencję, nie chcąc zostać przez nikogo zauważonym. Jeszcze by tylko tego brakowało, żeby matka musiała znosić po jego wizycie jakieś nieprzyjemności ze strony ojca, który z pewnością nie omieszkałby wspomnieć, jak bardzo wizyta byłego syna w jego domu mu się nie podoba.
Sasuke spojrzał na zegarek, upewniając się, że jest o czasie i nieśmiało zapukał do drzwi. Do czego to doszło, żeby on – Uchiha Sasuke czuł się onieśmielony, stojąc przed drzwiami domu, w którym mieszkał niemal ćwierć wieku! W dodatku denerwował się spotkaniem z matką, która nigdy przenigdy nie podniosła na niego głosu i rozpieszczała do tego stopnia, że to aż nieprzyzwoite. On, dorosły już mężczyzna, bał się, że Mikoto na niego nakrzyczy, skarci i wytknie, że zachował się niewłaściwie. Naprawdę bardzo się tego obawiał, bo to by oznaczało, że poniósł największą porażkę w całym swoim życiu.
Kiedy drzwi się otworzyły, Sasuke wstrzymał oddech. Mikoto zlustrowała całą jego sylwetkę i uśmiechnęła się niemrawo.
– Mamo – szepnął Sasuke i już chciał objąć kobietę, kiedy ta wycofała się w głąb domu, zapraszając go do środka. Poczuł, że ma déjà vu; dwa dni temu Haniko potraktowała go w dokładnie ten sam sposób, a ich późniejsza rozmowa wcale nie przebiegła dobrze.
– Cieszę się, że nic ci nie jest – odpowiedziała kobieta, chwytając go za rękę i ciągnąć do salonu. – Usiądź – poleciła, kiedy zbliżyli się do kanapy.
Sasuke posłusznie wykonał polecenie, nabierając coraz większej pewności, że to spotkanie nie skończy się dla niego pomyślnie. Raz, że matka nie spytała go, czy nie był przypadkiem głodny i na siłę nie zaczęła mu wciskać domowych obiadków, a dwa, że zamiast siąść obok niego, jak to miała w zwyczaju, zajęła miejsce po drugiej stronie stołu, na fotelu, na którym siadał wyłącznie Fugaku. Widok matki zajmującej to miejsce z niepewną miną, dodatkowo pogorszył jego samopoczucie.
Gdyby nie był sobą, gdyby nie był wrednym draniem, zimnym dupkiem, gdyby nie był Uchiha Sasuke, pewnie od razu rozpłakałby się jak małe dziecko i nie bardzo wiedząc za co, zaczął przepraszać.
Ale przecież nie mógł tego zrobić.
– Mamo, ja chciałem… – zaczął niepewnie, ale przerwał, kiedy Mikoto uniosła dłoń do góry, chcąc go uciszyć.
Mój boże, pomyślał Sasuke, ona przez tyle lat przypatrywała się Fugaku, że potrafiła bezbłędnie naśladować jego zachowania!
– Każdy ma prawo do wyjaśnień – powiedziała ze spokojem Mikoto, chociaż w jej głosie Sasuke dosłyszał nutkę zwątpienia. – Ale ja nie wiem, czy jestem gotowa tego słuchać, synku. W życiu każdej matki nic nie boli bardziej niż świadomość, że poniosło się porażkę wychowawczą. Dlatego proszę cię, Sasuke, nie tłumacz mi już niczego i nie pogarszaj swojej i mojej sytuacji.
Uchiha patrzył, jak kobieta wierzchem dłoni wyciera łzy, które zaczęły spływać jej po policzkach. Miał ochotę jej powiedzieć, że… a zresztą, czemu miałby tego nie mówić?
– A w życiu każdego dziecka nic nie boli mocniej niż świadomość, że doprowadziło się do łez własną matkę – wyszeptał, wstając z kanapy i podchodząc do fotela, na którym siedziała Mikoto. – Przepraszam – wyrzucił z siebie to słowo, klękając na podłodze tuż przed nią.
Chwycił ją za ręce, a ona go nie odtrąciła, tylko zaczęła mocniej płakać, ściskając mocno jego dłonie.
– Zawiodłam, poniosłam porażkę, źle cię wychowałam – mówiła przez łzy, patrząc mu głęboko w oczy. – Nie powinnam być tak pobłażliwa. Popełniłam błąd, odpuszczając ci raz za razem, tłumacząc to tym, że masz trudny charakter po ojcu. Za bardzo cię rozpieszczałam, na zbyt wiele pozwalałam.
Sasuke spuścił wzrok, nie będąc w stanie dłużej patrzeć matce w oczy. Miała rację. Miała cholerną rację.
– To wszystko, co się stało, to nie wina twojego charakteru – kontynuowała. – To moja wina, ponieważ nie potrafiłam ci przekazać podstawowych wartości, jakimi są rodzina, wierność i… miłość.
– Mamo, nie mów tak.
– A jak mam mówić? Sasuke, spójrz na mnie.
Niechętnie wykonał polecenie, patrząc w jej załzawione, smutne oczy. Ten widok wcale nie poprawił mu nastroju.
– Jak mam mówić? – spytała ponownie. – Fugaku nigdy nie zachowałby się w ten sposób. Nigdy nie zostawiłby ciężarnej kobiety. To nie wina twojego charakteru, to ja cię po prostu źle wychowałam.
– Mamo, ja jej nie zostawiłem – wyjaśnił. Po słowach matki poczuł się, jakby dostał czymś ciężkim w głowę. Bardzo ciężkim, zimnym i twardym. Czymś o prostej, gładkiej fakturze. Na przykład takim kowadłem.
– Nie chcę tego słuchać. – Mikoto zaniosła się mocniejszym płaczem. – Jak to nie zostawiłeś? A co zrobiłeś? Posłuchaj, Sasuke, gdyby ktoś mi teraz kazał wybierać pomiędzy wami, między Haniko a tobą, to nie wybrałabym ciebie… – wyszeptała.
Zabolało. Poczuł, że niechciane łzy napływają mu do oczu. Przecież nie mógł się rozpłakać. Melodramatyczny nastrój stworzony przez Mikoto zaczął mu się udzielać, ale nie mógł się teraz rozkleić. To byłoby żałosne.
Przyciągnął matkę do siebie i zamknął ją w mocnym uścisku, nie chcąc, by dostrzegła, w jakim jest stanie.
– Mamo, ja chcę ją odzyskać – powiedział, kiedy głos przestał odmawiać mu posłuszeństwa i doprowadził się nieco do ładu. – Wiem, że źle zrobiłem. – Nie wiedział, przynajmniej nie do końca. – Ale zrobiłem to też dla niej.
Kobieta odsunęła się od niego i otarła rękawem łzy, patrząc w jakiś punkt na bocznej ścianie.
– Nie chcę tego słuchać, Sasuke.
– Proszę, wysłuchaj mnie – odparł ostrzej, niż zamierzał i chwycił matkę delikatnie za podbródek, zmuszając ją do tego, by na niego spojrzała. – To wszystko nie tak. Tsunade powiedziała mi, że istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że Orochimaru może coś wiedzieć o chorobie, która męczy Haniko, dlatego ja… po prostu chciałem jej pomóc. Nie mogłem jej o tym powiedzieć, bo tylko zrobiłbym jej niepotrzebną nadzieję, rozumiesz? Wciąż nie mam pewności, czy coś z tego będzie, bo tego wszystkiego jest tyle, że zanim Tsunade zdąży to na spokojnie przejrzeć, minie trochę czasu.
Mikoto patrzyła na niego w lekkim niedowierzaniu. Nie spuściła z niego oczu nawet na moment, jakby doszukiwała się jakichś oznak tego, że ją okłamywał. Kiedy Sasuke skończył mówić i oczekiwał na wyrok, kobieta dotknęła jego policzka i ujęła jego twarz w swoje dłonie.
– Dlaczego żaden z was mi nie powiedział o dolegliwościach, które męczą Haniko? Dlaczego nie wspomnieliście o tym ani słowem? Dowiedziałam się przypadkiem, kiedy dostała ataku w mojej obecności.
– Nie chciałem cię martwić.
– Och, synku – wyszeptała, przysuwając swoją twarz do jego, w taki sposób, że zetknęli się czołami. Palcami wciąż gładziła go po policzkach, oczy przymknęła, chcąc się trochę uspokoić.
Sasuke również poczuł, że zaczyna się rozluźniać. Czy poczuł ulgę? Tak. Ale czy to sprawiło, że poczuł się lepiej? Niekoniecznie. Z całych sił próbował zagłuszyć budzące się w nim wyrzuty sumienia, ale bezskutecznie. Skłamał, a raczej nie powiedział matce całej prawdy. Tylko sam przed sobą miał odwagę przyznać, że domniemanie, jakoby Orochimaru mógł coś wiedzieć o chorobie Haniko, było dobrym pretekstem, by wziąć nogi za pas. Owszem, ta informacja zaważyła na podjętej przez niego decyzji, ale niewykluczone, że gdyby Tsunade mu o tym nie powiedziała i tak by… uciekł. Sytuacja go przerosła i doskonale o tym wiedział. Potrzebował czasu, by się z tym wszystkim uporać i wszystko wskazywało na to, że te pół roku, zamiast mu pomóc, tylko przeszkodziło mu w drodze do szczęścia.
Na razie jednak delektował się matczyną bliskością i wsparciem.
Do czasu.
Kiedy usłyszeli szczęk otwieranego zamka, gwałtownie odsunęli się od siebie.
– Och, całe szczęście to tylko ty – powiedziała Mikoto na widok starszego syna. Odetchnęła z ulgą, przecierając rękawem policzki.
Kiedy Itachi dostrzegł Sasuke, a potem zaczerwienione oczy matki, skrzywił się i postanowił czym prędzej się ewakuować. Nie dane mu było jednak zajść daleko, ponieważ młodszy brat odciął mu dostęp do schodów, stając na drodze.
– Z tobą też mam do pogadania.
Jednak Itachi, zamiast odpowiedzieć, mało delikatnie odsunął brata na bok i ruszył na górę. Wiedział, że ten tak szybko nie odpuści, więc wcale nie zdziwił go odgłos kroków za plecami. Kiedy znalazł się już w swoim pokoju, drzwi zostawił otwarte, nie widząc sensu, by je zamykać. Sasuke pojawił się w nich chwilę później, patrząc mu hardo w oczy.
– Jesteś na mnie zły, bo kazałem ci się opiekować Haniko, tak? – spytał, siląc się na to, by jego głos brzmiał spokojnie. – O to masz do mnie żal?
– Nie – odpowiedział spokojnie Itachi. – Ona jest moją przyjaciółką. Nawet gdybym ci tego nie obiecał, zrobiłbym co w mojej mocy, by jej pomóc. Niczego nie robiłem z poczucia obowiązku.
Sasuke nie spuszczał oczu z brata, próbując dojść, o co w takim razie chodziło. Po rozmowie z Keiko i obejrzeniu całej serii ich wspólnych zdjęć nabrał pewności, że to właśnie to było przyczyną zachowania Itachiego. Teraz jednak poczuł się kompletnie zbity z tropu i wpatrywał się w chłodne oblicze brata, próbując zrozumieć sytuację.
Itachi traktował go z ogromną rezerwą. Wpatrywał się w niego tak beznamiętnym wzrokiem, że to aż denerwujące. A Sasuke nie znosił, kiedy ktoś traktował go w ten sposób. Starszy brat mógłby na niego nakrzyczeć, wytłumaczyć, o co chodziło, ale nie stać jak kołek i patrzeć na niego, jakby był dla niego kimś obcym. Przecież byli ze sobą tak blisko.
– To o co, kurwa, chodzi? – warknął, czując, że powoli traci cierpliwość.
Itachi nie odpowiedział; ignorując brata, otworzył szafę i wyjął z niej świeżą koszulkę.
– Przeleciałeś ją? – wypalił bez zastanowienia Sasuke, podczas gdy Itachi ściągał górną część garderoby przez głowę.
– Co? – Zamarł.
Młodszy Uchiha zmemłał w ustach przekleństwo. Kiedy Itachi odrzucił zdjętą koszulkę na bok, spojrzał na Sasuke takim wzrokiem, że ten automatycznie pożałował swoich słów. Przecież w niego, kurwa, wierzył. Po co było teraz wyciąganie tych niedorzecznych plotek na wierzch?
– Powtórz, co powiedziałeś – zażądał Itachi, ale Sasuke już wycofywał się w stronę drzwi, nawet na niego nie patrząc. Nie pamiętał, kiedy ostatnio było mu tak głupio.
– Nic.
– Powtórz.
– Pierdol się – odpowiedział Sasuke i trzasnął drzwiami od pokoju brata.
Itachi patrzył na to osłupiały, nie potrafiąc pojąć, o co w tym wszystkim chodziło. Czy on się przesłyszał, czy Sasuke naprawdę go spytał, czy się z kimś przespał? Nie, to nie mogło być to. To było niedorzeczne.

***

Pół godziny później stał w sklepie spożywczym i wpatrywał się tępym wzrokiem w półkę z alkoholem. Początkowo miał zamiar jeszcze porozmawiać z Haniko, ale uznał, że chyba za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
Czuł się rozbity. Emocjonalnie oscylował gdzieś w okolicy dna głębokiej studni i bał się, że straciłby nad sobą panowanie i zrobił coś głupiego. Wystarczy, że wygłupił się przed Itachim i było mu z tego powodu nieprzyjemnie. Miał szczerą nadzieję, że brat faktycznie nie dosłyszał tego, co powiedział, a nie prosił o powtórzenie tylko po to, by dać mu w pysk. Nieważne. I tak było mu głupio.
Przeniósł wzrok z powrotem na półkę, zastanawiając się, które wino kupić. Keiko na pewno lubiła słodkie, ale on szczerze nie znosił słodyczy. Herbaty nie słodził, kawy też nie. Mamine wypieki zjadał tylko po to, by sprawić jej przyjemność, bo o sobie nie mógł tego powiedzieć. Zazwyczaj udawało mu się wmusić w siebie malutki kawałek, czasem dwa, kiedy Mikoto nalegała, by się nie krępował. Deser stał się więc dla niego koszmarem każdego obiadu, porównywalnym do przesiadywania w towarzystwie Fugaku, który w odróżnieniu od niego samego, mógłby się żywić samym ciastem. A to serniczek, a to szarlotka, czy murzynek z kremem. Jako pan domu grał niewzruszonego, ale każdy w rodzinie wiedział, że Fugaku przepadał za słodkościami i dla tych wypieków ożenił się z Mikoto. No, poza tym była z nim w ciąży. Teraz zaś grał takiego odpowiedzialnego i prawił o bezpiecznym seksie i antykoncepcji. Dobre sobie!
Po krótkim zastanowieniu Sasuke wpakował do koszyka dwie butelki wytrawnego i jedną półsłodkiego czerwonego wina. Powiedzmy, że był to jakiś kompromis. Zapłacił i, ignorując ciekawskie spojrzenie kasjerki, udał się w stronę domu Keiko.
– Wróciłem! – krzyknął w progu, zdejmując buty i układając je równo w rządku z pozostałymi. Keiko rzucała obuwiem, gdzie popadnie, ale on lubił symetrię, więc wyzbierał wszystkie jej pary i zagospodarował zakurzony stojak, który znalazł w kącie. – Jesteś?
Keiko pojawiła się po chwili w przedpokoju z dosyć markotną miną.
– Co robisz? – spytał, zaszczycając ją przelotnym spojrzeniem.
Ruszył do kuchni, niosąc ze sobą reklamówki z zakupami. Keiko szła tuż za nim, lekko… zniecierpliwiona. Parę razy próbowała go wyminąć, ale zagrodził jej drogę.
– Poprawiam raport – skłamała.
– Kłamczucha, przecież nie kazali ci tego robić.
– A mama ci nie mówiła, że czyichś rozmów się nie podsłuchuje?
– Chyba że ktoś wrzeszczy tak, że nie da rady go nie słyszeć.
Sasuke położył siatki na stole i westchnął, kiedy dostrzegł leżące w rogu zdjęcia. Keiko chciała je szybko i dyskretnie pozbierać, ale postawił na nich reklamówkę z alkoholem.
– Zajrzyj do środka – polecił, kiwając głową w kierunku siatki.
Dziewczyna zmarszczyła czoło, ale posłusznie wykonała polecenie, wyjmując z plastikowego worka trzy butelki wina. Przyjrzała się dokładnie etykietkom, po czym chwyciła w dłonie butelkę półsłodkiego i przytuliła do klatki piersiowej.
– Pijemy to – oznajmiła, uśmiechając się szeroko. Humor jak na zawołanie się jej poprawił.
– Ja piję tamto – powiedział Sasuke, wskazując pozostałe dwie butelki.
Keiko ponownie się zmarszczyła, uważnie przyglądając się butelce trzymanej w ręce, a następnie tym dwóm, które wciąż stały na tych nieszczęsnych zdjęciach. Zdawała się nad czymś zastanawiać, aż w końcu ją olśniło.
– Ej! Czemu ty masz dwa, a ja jedno?!
– Długo nad tym myślałaś. – Kąciki ust Sasuke uniosły się lekko ku górze w kpiącym uśmiechu. – Bo ja jestem wysoki, a ty niska.
– Pf – prychnęła Keiko – to żadne wytłumaczenie! I wcale nie jestem niska, jestem średniego wzrostu!
Sasuke chwycił pierwszą lepszą butelkę w rękę i zaczął przeglądać zawartość szuflad, dopóki nie trafił na korkociąg. Następnie wyszedł z kuchni, a Keiko posłusznie podreptała za nim.
– Nie wypada, żebym upijał nie swoją dziewczynę.
Higashiyama na wszelki wypadek tego nie skomentowała. Wolała nie wnikać, co tym razem miał na myśli, ale coś jej mówiło, że to nie byłoby nic grzecznego. Raczej jakieś kolejne sprośności.
Sasuke ulokował się na kanapie, a ona na fotelu po drugiej stronie stołu. Podczas gdy on otwierał obie butelki, ona poszła jeszcze po kieliszki i miskę na solone orzeszki, które Sasuke kupił przy okazji. Po chwili oboje delektowali się smakiem wina.
– Jak ci minął dzień? – spytała Keiko, dla której panująca w pomieszczeniu cisza zaczynała być męcząca.
– Ujdzie.
– A coś więcej? – dopytywała, układając się wygodniej w fotelu i machając nogami w powietrzu.
– A ty co robiłaś? Prócz po raz setny przeglądania tych zdjęć, oczywiście.
Odpowiedziała mu cisza. A po chwili poduszka, którą dziewczyna trafiła go w głowę. Sasuke spojrzał na nią zirytowany, ale dostrzegając jej minę, postanowił odpuścić. Okej, nie powinien drążyć tego tematu.
– Byłem w domu. Rozmawiałem z matką – odpowiedział po chwili, przyglądając się swojej lampce wina.
– I…?
– To nie twoja sprawa – nachmurzył się, przypominając sobie przebieg dzisiejszej rozmowy. Jak tak dalej pójdzie, to zamiast się zrelaksować, zacznie sobie wyrywać włosy z głowy, rozpamiętując każde usłyszane i wypowiedziane dziś słowo. A było ich stanowczo zbyt wiele i nie należały do najprzyjemniejszych. – Jakoś poszło. Załatwione.
– A Itachiego widziałeś? – spytała, starając się nie zdradzać zbytniego zainteresowania.
– Widziałem. Ale nic nowego nie jestem w stanie ci powiedzieć. Nie mieszam się w wasze sprawy.
– Ale ja wiem coś nowego – zaczęła Keiko, wstając z fotelu i podchodząc do Sasuke. Kiedy odsunął się na bok i zrobił jej miejsce, usiadła obok. – Rozmawiałam z Fumiko. Bo wiesz, ona jako jedyna nie jest negatywnie nastawiona do Itachiego i chciałam poznać jej zdanie. Przedstawiłam jej w skrócie sytuację, pokazałam te fotki i powiedziała mi mniej więcej to samo, co ty.
– Więc to nie jest nic nowego – prychnął z lekkim rozbawieniem Sasuke.
– Nie przerywaj – zbeształa go, grożąc mu palcem. – Potem opowiedziała mi co nieco o Haniko. Uważam, że też powinieneś o tym wiedzieć.
Sasuke zmarszczył brwi, przyglądając się jej. Wydawała się dzisiaj bardziej zamyślona. Wczoraj wydała wyrok, dziś postanowiła to jeszcze raz wszystko przeanalizować. Wracając do domu, liczył, że zastanie Keiko wariatkę, a nie Keiko myślicielkę. Mimo to był ciekaw, co też miała mu do powiedzenia.
– No bo ten – zaczęła, wpatrując się w wino w swoim kieliszku. – Fumiko powiedziała, że Haniko spotkało bardzo wiele nieprzyjemności ze strony mieszkańców po twoim odejściu.
– Co? Jakich znowu nieprzyjemności?
– Wszyscy w Konoha dowiedzieli się, że jest z tobą w ciąży i się zaczęło. Część mieszkańców oskarżyła ją o spisek z Orochimaru, wyzywali ją od zdrajców, a kiedy jeszcze wyszło na jaw, że nie jest stąd, a z Suna, to się dopiero posypały oskarżenia. Kobiety dodatkowo znienawidziły ją za to, że się z tobą przespała. Zaczęły się jakieś zbiorowe protesty, listy do Hokage, by wyrzuciła ją z wioski, potem jakiś idiota powybijał jej kamieniami szyby w oknach. Sytuacja zrobiła się na tyle poważna, że przez jakiś czas pomieszkiwał u niej Shisui. Rzekomo taką dostał misję, ale pewnie to Itachi go poprosił, by się o nią zatroszczył, bo sam przecież nie mógł, bo Fugaku. No ale tak ogólnie, to nie miała lekko. Konoha urządziła jej piekło, które ponoć trwa do dziś.
Sasuke zacisnął szczękę, starając się zapanować nad nerwami. Cholerna Tsunade! Mieli to tak wymyślić, żeby na jego odejściu nikt nie ucierpiał. Tymczasem jego zniknięcie przysporzyło Haniko tyle nieprzyjemności. Nagle przestało go dziwić, że nie miała ochoty go widzieć. Pretensje, które miał do niego Itachi też przestały być takie nieuzasadnione. Nawalił. Spieprzył sprawę po całości. To wszystko była jego wina. Nie dość, że nie potrafił wesprzeć Haniko w trudnej sytuacji, to jeszcze wystawił ją lwom na pożarcie. Wyprowadziła się z Suna, żeby uciec przed przeszłością i niechęcią ze strony mieszkańców, a tutaj czekało na nią dokładnie to samo. Niezrozumienie, nienawiść, odrzucenie.
Dlatego on musiał być takim samolubnym dupkiem?!
– Sasuke – powiedziała Keiko, machając mu ręką przed oczami.
– Słyszę – odpowiedział, siląc się na spokój. Odsunął od siebie jej dłoń i wypił jednym haustem całą zawartość swojego kieliszka. – Zajebiście. Ale to przynajmniej kolejny dowód na to, że Itachi cię nie zdradził. Po prostu był blisko niej, bo wymagała tego sytuacja.
– Fumiko powiedziała dokładnie tak samo! – Uradowana Keiko klasnęła w dłonie, uśmiechając się szeroko. – Chyba muszę was poznać, dogadacie się.
– Nie – warknął Sasuke.
– Tak czy inaczej – kontynuowała niczym niezrażona dziewczyna – cieszę się, że mam takich przyjaciół.
Przyjaciół, pomyślał Sasuke, Keiko właśnie nazwała go przyjacielem. Jakoś od razu zrobiło mu się cieplej na sercu, chociaż nigdy by się do tego nie przyznał. Spojrzał na dziewczynę, której humor wyraźnie się poprawił, chociaż jakieś wątpliwości pozostały. Nalała sobie kolejny kieliszek wina i usiadła jeszcze bliżej niż poprzednio.
– Może mi od razu wskoczysz na kolana, co?
– A jeśli ci powiem, że chętnie? – odpowiedziała Keiko, uśmiechając się od ucha do ucha.
Sasuke się zawahał i nie udało mu się tego ukryć. Kiedy widząc jego minę, zaniosła się głośnym śmiechem i odstawiając kieliszek na stół, położyła na plecach, próbując zapanować nad wesołością, od której powoli zaczynał boleć ją brzuch.
– Jeszcze sobie pomyślę, że mnie podrywasz – powiedział po chwili, spoglądając na nią z góry. – Przerzuciłaś się z brata na brata?
– Czy ja wiem… – powiedziała psotnie, wiercąc się na kanapie. – Trochę jesteście podobni, ale jak bardzo, to ciężko stwierdzić.
Sasuke pochylił się nad nią gwałtownie, budząc w niej tym samym lekki niepokój, ale na szczęście zatrzymał się kilka centymetrów przed jej twarzą. Po chwili, znacznie wolniej, pochylił się nad jej uchem i wyszeptał:
– Mam zdjąć spodnie, żebyś mogła się przekonać?
– Ostro – wypaliła Keiko, zanosząc się głośnym śmiechem. Sasuke odsunął się od niej i chociaż starał się wyglądać na niewzruszonego, to i na jego twarzy można było dostrzec cień uśmiechu.

***

Itachi wyjął z kieszeni pęk kluczy i przyjrzał się im. Pierwszy był od drzwi wejściowych do rezydencji Uchiha, drugi do jego pokoju, trzeci do piwnicy, czwarty zaś… czwarty ozdobiony dodatkowo puchatym breloczkiem przedstawiającym małego, zielonego potworka, dostał pięć miesięcy temu od Keiko.
Dziś miał po raz pierwszy z tego klucza skorzystać.
Nie ukrywał, że stęsknił się trochę za dziewczyną. Widzieli się wprawdzie niedawno, ale ta cała sytuacja z Sasuke go wykańczała i miał ogromną ochotę, by z kimś na ten temat porozmawiać. Na początku pomyślał o Shisuim, ale po chwili namysłu doszedł do wniosku, że rozmowa z Keiko jawi mu się… przyjemniej. Najpierw się sobą trochę nacieszą, a potem pogadają na spokojnie. W łóżku.
Nie mogąc się doczekać widoku ciepłego uśmiechu dziewczyny i jej iskrzących z podniecenia oczu, czym prędzej uporał się z zamkiem i wszedł do jej domu. W przedpokoju było ciemno, ale bez zapalania światła poradził sobie ze zdjęciem butów i kurtki. Już chciał się skierować w stronę pokoju Keiko, kiedy usłyszał jej głośny śmiech z okolic nieużywanego do tej pory salonu.
Stanął w progu, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi.
Keiko tarzała się ze śmiechu po podłodze, a na kanapie głośnym śmiechem zanosił się… Sasuke. Itachi nie przypominał sobie, by kiedykolwiek miał okazję widzieć brata w takim stanie. Higashiyama złapała się za bolący od śmiechu brzuch, a następnie za kostkę Sasuke, próbując go ściągnąć na ziemię.
– Co robisz, głuptasie – powiedział wciąż śmiejący się Sasuke, wyrywając nogę z jej uścisku. – Powiedz lepiej, co było dalej?
Keiko chwyciła za butelkę wina i pociągnęła łyk prosto z gwintu, następnie podała ją siedzącemu na kanapie mężczyźnie, która postąpił tak samo.
– Powiedział – zaczęła, próbując zapanować nad kolejnym atakiem wesołości. – Powiedział, że mam za małe cycki, czaisz?! – Roześmiała się głośno. – A może ty też tak uważasz, Sasuke? – spytała słodko, łapiąc się na piersi.
– Podejdź bliżej, bo stąd nie widzę – odpowiedział, puszczając do niej oczko.
Tego dla Itachiego było za dużo. Podszedł do stolika i podniósł trzy walające się po podłodze puste butelki. Kiedy z hukiem odstawił je na blat, oboje podskoczyli, dopiero zdając sobie sprawę z jego obecności.
– Cześć – wycedził przez zęby Itachi, starając się nie wybuchnąć. – To już przynajmniej będę w stanie odpowiedzieć matce na pytanie, gdzie się zatrzymałeś.
Sasuke zerwał się na równe nogi, widząc mordercze spojrzenie, jakim zaszczycił go brat. Nagle cały alkohol gdzieś z niego uleciał. Chwilę temu czuł się kompletnie pijany, teraz zupełnie trzeźwy. W dodatku czuł się głupio i nie na miejscu.
Itachi spojrzał na siedzącą na podłodze Keiko, która przyglądała mu się z wyrzutem. Zamrugał gwałtownie, pewien, że się przewidział, ale to wrażenie wcale nie minęło. Odkąd zjawił się w pokoju, dziewczyna nie zrobiła nic. Nie ucieszyła się na jego widok, nic nie powiedziała. Itachi odwrócił się gwałtownie i nie chcąc dłużej na to wszystko patrzeć, szybko wyszedł na zewnątrz.
Keiko przygryzła wargę, spuszczając wzrok. Podniosła go dopiero wtedy, kiedy Sasuke zaczął przeklinać i chodzić nerwowo po pokoju.
– Co robisz? – spytała, dostrzegając, że zbiera swoje rzeczy, które tymczasowo wyłożył na krześle i pakować z powrotem do torby.
– Wyprowadzam się.
– Co?!
– To się nie powinno wydarzyć. Nie będę wchodził Itachiemu w drogę. Kurwa! – krzyknął, wciskając na pych spodnie do rozbebeszonej torby. – A ty co tak siedzisz? Idź za nim! Macie okazję, by porozmawiać. Powiedz mu, że lada chwila mnie tu nie będzie. Że ja… – Urwał.
Keiko jednak nie ruszyła się z miejsca, z niedowierzaniem spoglądając na Sasuke, który wyglądał na zmartwionego.
– Zostań – powiedziała z pełnym przekonaniem, zrywając się z miejsca.
– Idź – rozkazał, wskazując jej drzwi. – Idź za nim.
– Zostań. – Chwyciła go za rękę, ale wyrwał ją jednym sprawnym ruchem.
– Dobrze – westchnął – ale biegnij za nim. Nie niszcz wszystkiego, co jest między wami jednym głupim nieporozumieniem.
Keiko przytaknęła i puściła się biegiem do przedpokoju, na prędko wsuwając kozaki i zarzucając pierwszą lepszą rzecz z wieszaka na ramiona. Dopiero kiedy znalazła się na zewnątrz i ruszyła biegiem za Itachim, zorientowała się, że to nie jej płaszcz, a kurtka Sasuke. No pięknie.
Mimo to biegła, chociaż nie wiedziała, po co. Bo co, bo Sasuke tak powiedział? No może i miał rację, ale to wcale nie zmieniało faktu, że nie bardzo wiedziała, co miałaby powiedzieć Itachiemu. Kiedy więc znalazł się w zasięgu jej wzroku, zwątpiła do tego stopnia, że pośliznęła się na lodzie i z krzykiem wylądowała na twardym chodniku. No, może nie było tak źle; śnieg częściowo zamortyzował upadek.
– Kurwa – szepnęła, kiedy dotarło do niej, że chyba podarła sobie właśnie spodnie na kolanie. Modliła się teraz tylko o to, by kurtce Sasuke nic nie było, bo chyba by ją drań zabił. Jak nie własnymi rękoma, to gadaniem.
– Daj rękę.
Keiko podniosła wzrok na Itachiego, który stał nad nią i wyciągał dłoń w jej stronę. Z lekkim wahaniem podała mu swoją i pozwoliła sobie pomóc. Poczuła mrowienie na całym ciele pod wpływem dotyku jego ciepłej skóry.
– Dzięki – wypaliła bez przekonania, patrząc mu w oczy.
Itachi zmierzył jej sylwetkę spojrzeniem, krzywiąc się lekko na widok kurtki.
– Zmieniłaś styl – zagadał, chociaż nie zabrzmiało to tak beztrosko, jak planował.
– Yyy. To tak na szybko tylko, no wiesz.
– Nie wiem. – Itachi zacisnął usta, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Keiko zaczęła sobie lekko wyłamywać palce, nie bardzo wiedząc, w którą stronę pociągnąć teraz tę rozmowę. Że niby wygarnie mu wszystko i spyta o domniemany romans prosto z mostu, jak go tylko spotka? Dobre sobie! Nagle jakoś zabrakło jej odwagi. Na myśl, że Uchiha mógłby potwierdzić plotki, zrobiło jej się słabo i poczuła uścisk na sercu. I co potem? Chyba nie była na razie gotowa na to, by to usłyszeć.
– A ty co, od Haniko czasem ciuszków nie pożyczasz? – wypaliła.
I zaskoczyła tym tak samo Itachiego, jak i samą siebie. Mężczyzna zamrugał gwałtownie i spojrzał na nią, jakby nie był pewien, czy w wyniku upadku nie zrobiła sobie czegoś przypadkiem w głowę.
– Nie?
– To zacznij, będziemy kwita!
– Kochanie, o co ci chodzi? – spytał zaniepokojony Itachi, robiąc krok w jej stronę.
– Nie podchodź do mnie! – krzyknęła, odsuwając się na stosowną odległość. – I nie rób mi wyrzutów o Sasuke, bo nie masz takiego prawa. To twój brat, a ty go odepchnąłeś i w ogóle, i jeszcze śmiesz mieć pretensje, że go przyjęłam! On ci nic nie zrobił. I będzie ze mną mieszkał, kropka!
– Nie mam prawa? – spytał lekko poirytowanym głosem Itachi. – Flirtujecie sobie w najlepsze, a ty nie widzisz w tym żadnego problemu?
– No nie widzę i co z tego? Tylko ty widzisz problem. I Sasuke widzi problem, bo przez ciebie się chce wyprowadzić, bo przecież ci nie będzie wchodził w drogę, nie? No, ale co to ciebie obchodzi.
– Keiko – warknął. – Wyjaśnisz mi, o czym ty mówisz?
– O niczym – odburknęła, ściszając nieco głos. Miała ochotę mu powiedzieć, że gdyby Sasuke jej do tego nie zmusił, to na pewno by za nim nie pobiegła, ale szybko zrezygnowała z tego pomysłu. To by zrodziło tylko jeszcze więcej pytań. – I tak nie masz prawa, o.
Itachi zmarszczył brwi, przyglądając się dziewczynie. Była jakaś nieswoja. Wyraźnie chciała mu o czymś powiedzieć, ale jakoś nie potrafiła się do tego zabrać, a on nie potrafił tego z niej wyciągnąć. Może powinien spróbować na spokojnie, ale na samo wspomnienie scenki sprzed pięciu minut, zagotowało się w nim.
– Dobrze ci z nim? – wycedził przez zęby.
– Co? – spytała nieco skołowana Keiko. Dopiero po chwili dotarł do niej sens tego pytania. – Nie, tylko się przyjaźnimy.
– Tak twoim zdaniem wygląda przyjaźń?! – Itachi nie wytrzymał i podniósł głos, robiąc krok w jej stronę.
– No właśnie! Bardzo dobre pytanie! Weź sam sobie je zadaj, odpowiedz, a potem dopiero miej do mnie pretensje! – krzyknęła, uderzając go w pierś.
I zanim zdążył coś na to odpowiedzieć, odwróciła się i puściła biegiem przed siebie.
Nie miała już sił na tę rozmowę. Brakowało jej odwagi, by mu wytknąć, o co naprawdę chodziło, choć w głowie szumiało jej od nadmiaru alkoholu i spodziewałaby się raczej, że tej odwagi będzie miała aż zbyt wiele. Nie, ona po prostu wbrew pozorom była rozsądna i zdawała sobie sprawę z tego, że załatwienie sprawy w ten sposób nie miało sensu. Była wzburzona, Itachi również. Gdyby pociągnęli to odrobinę dłużej, zapewne krzyczeliby na siebie jedno przez drugie i tyle by wyszło z porozumienia i próby wyjaśnienia sobie sytuacji. Oboje musieli ochłonąć.

***

Sasuke kończył właśnie się pakować, kiedy Keiko wbiegła do domu, głośno trzaskając drzwiami. Odstawił na moment bagaże i poszedł sprawdzić, jak poszło. Była rozczochrana, w jego stanowczo za dużej na nią kurtce, z podartymi spodniami, a po jej minie wywnioskował, że nie było za dobrze.
– Nie będę płakać – odparła, kiedy spojrzał na nią lekko zmartwionym wzrokiem. – Więc się tak nie gap.
– Całe szczęście. – Przewrócił oczami. – Skoro nie będziesz marnowała czasu na łzy, to wypierz moją kurtkę, którą pobrudziłaś i oddaj mi ją, bo chciałbym już iść.
– Gdzie?
– Nie mogę tu zostać – wyjaśnił, wracając do salonu po swoje rzeczy. – Nieważne, co powiedziałaś Itachiemu.
Dziewczyna podreptała za nim, a kiedy dostrzegła spakowane rzeczy, zagrodziła mu drogę do przedpokoju, łapiąc się framugi po obu stronach przejścia.
– No weź! – krzyknęła. – Zostajesz.
– Keiko, ja naprawdę nie mogę.
– A co jest w tym złego, że u mnie mieszkasz, co? No przecież nie robimy nic złego. Przyjaciele czasem u siebie pomieszkują, prawda? Gdzie chciałeś pójść, zanim zjawiłeś się u mnie, do Naruto? I gdybyś mieszkał u niego, a on by miał dziewczynę, to byłby to jakiś problem?
– Nic nie rozumiesz. – Sasuke odstawił trzymane na ramieniu torbę i plecak z powrotem na podłogę i podszedł do dziewczyny. – Widziałaś, jak był ubrany?
Keiko zmarszczyła czoło, nie rozumiejąc, o czym mówił; pokręciła głową.
– Pindrzył się w łazience pewnie z godzinę. Umyty, uczesany, wypachniony, wystrojony. Po co?
Odpowiedziała mu cisza.
– Wciąż nie rozumiesz? – spytał, przeczesując palcami włosy. – Po co mężczyźni się tak stroją? Nie wiesz? To spójrz na zegarek, która godzina?
Keiko przeniosła wzrok na zegar, który wysiał nad kanapą. Wytężyła wzrok; było po jedenastej.
– Późna – odpowiedziała.
– Dobrze. A po co mężczyzna przychodzi do kobiety późną porą? Pachnący, wystrojony?
– Na kolację? – spytała z nadzieją, chociaż już znała odpowiedź i czuła, że po jej policzkach to widać.
– Chyba na deser, głuptasie – odburknął Sasuke i, tak jak ona jemu zeszłego wieczoru, poczochrał włosy. – Przyszedł, bo chciał się bzykać, a ja mu w tym przeszkodziłem. Dlatego nie mogę tu zostać.
– I tak nie dostałby chwilowo ani kolacji, ani deseru – odpowiedziała, odsuwając się od framugi. – Poza tym i tak nie mogę cię wypuścić, bo obiecałeś mi sprzątanie, a do tej pory palcem nie kiwnąłeś.
Sasuke usiadł z powrotem na kanapie, zaglądając do czwartej butelki, którą znaleźli w schowku nad schodami, kiedy skończyły im się trzy poprzednie. Tym razem wino było słodkie. Dla niego niezbyt dobre, ale po tylu wypitych kieliszkach było mu już wszystko jedno. Pociągnął łyk z gwintu, krzywiąc się lekko. No tak, przecież wytrzeźwiał.
– Kobieto, a te pająki w przedpokoju, to myślisz, że gdzie nagle zniknęły?
– Jakie pająki?! – spytała przerażona, obejmując się ramionami – Zabiłeś je?!
– Nie, podrzuciłem ci do sypialni. – Uśmiechnął się kpiąco.
– W takim razie śpię z tobą! – krzyknęła Keiko i skoczyła na kanapę tuż obok niego. – Ale najpierw oddaj mi to – powiedziała, wyrywając mu z rąk butelkę.

4 komentarze:

  1. Bardzo fajny rozdział :) Sporo się wyjaśniło, choć jeszcze duuuużo przed bohaterami. Nowa odsłona Sasuke mi się podoba. Dużo emocji i choć normalnie bym zachwalała, to trochę mi szkoda małej osóbki, która przeżywała razem ze mną czytany tekst.
    Co jest tu najfajniesze? Przyjaźń Sasuke i Keiko :)) No kto by pomyślał, że los tak bardzo połączy ich ścieżki? :) Taki czworokącik się tu zrobił. Ciekawa jestem co na tą nową przyjaźń Itachi i Haniko. Teoretycznie nie powinno im to przeszkadzać, ale praktycznie to pewnie tak nie będzie :)
    Weny na dalsze pisanie, aby nie zabrakło Wam tekstu do publikacji :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Bardzo mnie cieszy, że to, co rodzi się pomiędzy Keiko a Sasuke przypadło Ci do gustu. Akari i ja jesteśmy nimi zauroczone, co na pewno da się odczuć w kolejnych rozdziałach ;-) bo uroczy są, prawda? :D
      Jeśli zaś chodzi o Sasuke, to najwyższy czas, by zaczął dorastać, chociaż z całą pewnością jeszcze sporo przed nim ;p
      Pozdrawiam! :-)

      Usuń
  2. No dobra, ten rozdział mnie wgniótł :D
    Dlaczego mi się wydaje, że Keiko i Sasuke flirtują?! No pytam się?! Sasuke jak Sasuke, jest bezczelny, więc po nim może i się tego spodziewałam, ale Keiko? No nieeee!
    I w sumie myślałam, że w tym rozdziale się wyjaśni o co chodzi z tymi zdjęciami.
    Poniekąd się wyjaśniło, bo po prostu biedna Haniko miała piekło na ziemi... Biedna, tak mi jej szkoda :(
    Jestem zadowolona z postawy Mikoto - brawo! Trzyma stronę biednej Haniko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Mam nadzieję, że wgniótł w pozytywnym sensie? :D
      Dlaczego Ci się wydaje, że flirtują? Cóż... może dlatego, że faktycznie to robią :D nawet Keiko dała się skusić, bo (nie oszukujmy się) z Itachim, to się chyba tak średnio da, więc sobie chociaż z jego bratem poużywa xD to rozrywkowa i otwarta dziewczyna jest, na pewno jej tego brakowało w związku :D
      A więcej wyjaśnień w kwestii zdrady i tych zdjęć - już wkrótce! Akari poświęciła temu cały przyszły rozdział, więc bez obaw :-)
      Pozdrawiam!

      Usuń