Haniko z
irytacją naciągnęła poduszkę na głowę, słysząc dzwoniący telefon. Dzwoniący
znowu, warto dodać. Zaledwie pięć minut temu z całych sił starała się go
zignorować, tak samo, jak zrobiła to wczoraj wieczorem. Najpierw dzwonił
Itachi, zapewne chcąc wypytać, jak się czuje. A że wcale nie czuła się dobrze i
nie miała najmniejszej ochoty na rozmowę, to nie odebrała. Teraz po raz drugi
dzwoniła Mikoto, czyli z dwojga złego gorsza możliwość.
Pani Uchiha
była nieugięta i uparta jak osioł. A nawet dwa. Nie, cały tuzin. Jeśli coś
sobie postanowiła, to nic nie mogło jej zatrzymać. Haniko doskonale o tym
wiedziała, dlatego postanowiła zmusić się i mimo wszystko odebrać. Raz, że nie
miała ochoty w kółko wysłuchiwać dzwoniącego telefonu, a dwa, że gdyby ponownie go zignorowała, Mikoto zapewne wpadłaby z niezapowiedzianą wizytą.
Shimanouchi
westchnęła cicho i zakładając opadające na twarz pasma włosów za ucho, sięgnęła
po komórkę.
– Dzień dobry
– przywitała się, chociaż zanim zdążyła skończyć, kobieta wyrzuciła z siebie na
wydechu:
– Jak się
czujesz, moja droga? Wszystko w porządku?
Haniko zazgrzytała
zębami, próbując opanować chęć, by zakończyć połączenie. Nie powinna się tak
zachowywać, nie powinna mieć w ogóle takich myśli. Mikoto bardzo się o nią
troszczyła, odkąd Sasuke opuścił wioskę i robiła wszystko, żeby nie czuła się
samotna. I Haniko była jej za to wdzięczna, nawet bardzo. Jednak co za dużo, to
niezdrowo i czasem potrzebowała chwili dla siebie. A już zwłaszcza potrzebowała
jej teraz.
– Tak, jest w
porządku – odpowiedziała, chcąc jak najszybciej zakończyć tę rozmowę.
– Sasuke był u
nas przedwczoraj, widziałaś się z nim?
– Mhm.
– Och,
kochanie – rozczulała się po drugiej strony słuchawki Mikoto. – Chciałam
zadzwonić wczoraj, ale Itachi mnie przekonywał, że to zły pomysł i powinnam dać
ci odetchnąć. Żałuję, że tego nie zrobiłam.
Dlatego też
sam zadzwonił jeszcze tego samego dnia, cudownie. Gdyby odebrała, pewnie
rozkleiłaby mu się do słuchawki i czym prędzej by przybiegł. Był kochany,
naprawdę, ale ona czuła, że wykorzystuje go już za bardzo i nie ma prawa zwalać
mu się na głowę z każdym swoim problemem. Zwłaszcza w ostatnim czasie, kiedy
przeżywała emocjonalną burzę i złamany paznokieć potrafił doprowadzić ją do łez.
Potem się oczywiście z tego śmiała. Ona, kobieta, która potrafiła w czasie
treningu załatwić się bardziej niż na niejednej misji, rozpaczała z powodu
paznokcia. Ta ciąża robiła z niej rozhisteryzowaną wariatkę.
– Nie, nie,
Itachi miał rację, dziękuję. Niech się pani nie martwi, naprawdę sobie radzę.
– No dobrze –
odpowiedziała cicho Mikoto, niezbyt przekonana jej zapewnieniami. – A może
miałabyś ochotę na coś szczególnego na obiad?
Haniko wstała
z łóżka i wolnym krokiem zeszła na dół. Zajrzała niechętnie do lodówki, która
ledwo się zamykała pod naporem słoików od Mikoto. Było ich tyle, że nawet gdyby
miała urodzić sześcioraczki, nie byłaby w stanie tego wszystkiego zjeść. Zgromadzone
zapasy jedzenia, w ostatnim czasie często zwabiały do niej Shisuiego, który był
bez pamięci zakochany w kuchni Mikoto, a nie mógł zbyt często wpraszać się do
państwa Uchiha na obiad; Fugaku krzywo na to patrzył. Haniko zapewniła go, że
do niej może wpadać, kiedy tylko będzie miał ochotę.
Może z
wyjątkiem wczoraj, dziś i najlepiej jeszcze jutro.
– Nie, ale
dziękuję, mam jeszcze trochę tej potrawki, którą ugotowała pani ostatnio.
Mikoto po
drugiej stronie słuchawki zamilkła. Haniko domyślała się, że teraz
prawdopodobnie zacznie się najgorsze, bo kobieta będzie przeżywała, jak bardzo
jest jej przykro z powodu Sasuke i zarzucała ją jakimiś banałami, które
słyszała już od niej milion razy. Może za pierwszym razem pomogło, ale za
setnym i tysięcznym już nie bardzo.
Kiedy więc
usłyszała, jak pani Uchiha wciąga powietrze, postanowiła ją ubiec i odezwała
się pierwsza:
– Przepraszam,
ale muszę kończyć, ktoś puka. Bardzo dziękuję pani za troskę. Do zobaczenia.
I rozłączyła
się, zanim Mikoto zdążyła cokolwiek powiedzieć.
***
Sasuke
skrzywił się, odkładając telefon na blat. Próbował zadzwonić do domu, by
porozmawiać z matką, ale linia była zajęta. W takim razie będzie musiał
zostawić to na później, co nie bardzo mu się uśmiechało. Wyznawał zasadę, że im
szybciej, tym lepiej. Po co miał zwlekać i czekać, aż zabraknie mu odwagi. A
prawdę mówiąc, trochę się tego obawiał. Im dłużej siedział u Keiko, tym więcej
myślał o całej tej sytuacji i pojmował, jak wielki błąd popełnił. Przynajmniej
zdaniem wszystkich wokół.
– Co jest
złego w chęci pomocy, co? – spytał cicho sam siebie, ze znudzeniem wyglądając
przez okno.
– Co mówiłeś?
– Usłyszał za plecami senny głos.
Sasuke
odwrócił się i ujrzał Keiko, która jeszcze w piżamie i nieuczesana, przykucnęła
na krześle po drugiej stronie stołu i spojrzała na niego z zaciekawieniem.
– Nic.
– Rozmawiasz
sam ze sobą? A wiesz, co się mówi o takich, co gadają do siebie? – spytała,
uśmiechając się do niego szeroko.
Zaczęło się.
Sasuke spojrzał na zegarek, który wskazywał godzinę dziesiątą, a następnie
przeniósł wzrok z powrotem na dziewczynę, która najwyraźniej nie miała w
zwyczaju odwiedzać rano łazienki. Zlustrował ją uważnie, dłużej zatrzymując się
na szerokim uśmiechu, którym go zaszczyciła.
– Umyłabyś
najpierw zęby – powiedział chłodno, nie dając się tym razem sprowokować. – Poza
tym miło jest czasem porozmawiać z kimś inteligentnym.
Keiko
naburmuszyła się, ale po chwili wystawiła mu język.
– Myłam,
chcesz sprawdzić?
– Chcesz na
mnie chuchać? Nie, dziękuję.
– Wolisz jakiś
inny, bardziej przyjemny i ekscytujący sposób? – spytała Keiko i chcąc się oprzeć,
wygięła do tyłu. Nie przewidziała jednak, że może nie wcelować w oparcie, więc kiedy
nie natrafiła na żadną przeszkodę za plecami, straciła równowagę i runęła na
podłogę.
Pomasowała
obolałe miejsce, a następnie podniosła wzrok i dostrzegła stojącego nad nią
Sasuke, któremu było stanowczo zbyt wesoło. Role się odwróciły, mówiły jego
oczy. A może nie mówiły, a dopowiedziała to sobie sama? W każdym razie Sasuke
wyciągnął w jej stronę dłoń, najwyraźniej zamierzając jej pomóc.
– Nie ma się z
czego cieszyć, to bolało – fuknęła, chwytając go za rękę. Drugą wciąż masowała
obolałe miejsce. Usta wygięła w podkówkę, a jej spojrzenie mówiło wyraźnie, że
to była jego wina. Sasuke nie zdawał się tym jednak specjalnie przejmować.
– Pocałować? –
zakpił.
– Obejdzie się
– odpowiedziała i chciała podnieść przewrócone krzesło, ale Sasuke ją w tym
ubiegł. – Och, jak miło.
– Miałem
sprzątać, to sprzątam. – Wzruszył ramionami.
– To ma być to
sprzątanie? No to ci panie powiem, że w takim tempie, to się chyba nie wyrobisz
i będziesz musiał przychodzić nawet po tym, jak się wyprowadzisz.
– Nie moja
wina, że nie nadążam, bo ciągle tworzysz nowy bałagan – powiedział, wstawiając
wodę na herbatę i wyjmując z szafki dwa kubki.
Keiko
wzruszyła ramionami i podeszła do lodówki. Wczoraj tyle kupiła, ale jak teraz
zaglądała do środka, to lodówka wciąż wydawała jej się pusta. Na ten serek już
dzisiaj nie miała ochoty, tej szynki coś przez noc ubyło, więc pewnie ten głupi
Sasuke się tu zakradł i wyjadł, a jajka jadła wczoraj. Po chwili zastanowienia
wyjęła sobie jogurt, postanawiając na razie tym zajeść pierwszy, mały głód.
Była gdzieś chyba nawet kiedyś taka reklama.
Usiadła z
powrotem na krześle, tym razem uważnie sprawdzając, czy ma za plecami oparcie i
spojrzała na Sasuke, który krzątał się przy blacie i właśnie skończył kroić
sobie pieczywo. Zrobiło się jakoś… cicho. Chwilowo obojgu zabrakło tematów do
żartów i nastrój prysł.
Keiko
wpatrywała się w szerokie ramiona stojącego przed nią mężczyzny, wsłuchując się
w odgłos noża uderzającego o deskę. Sasuke kroił pomidory. Z tego, co zdołała
dostrzec, dosyć sporo. Prawdopodobnie wszystkie, które wczoraj kupiła. Może
powinna mu to wytknąć i się z nim trochę podroczyć, że powinien dokładać się do
zakupów, ale nie to było w tym momencie ważne. Jakoś tak, samoistnie wyobraziła
sobie, że zamiast z Sasuke, jest w tym momencie z Itachim. Wpatruje się w jego
plecy, podczas gdy on przygotowuje jej śniadanie, a potem podchodzi do niego,
odwraca przodem do siebie i wpija w jego usta.
Albo nie, nie
tak. Itachi krojąc pieczywo, spytałby, na co ma ochotę. Ona zaś podeszłaby do
niego od tyłu, wsunęła dłonie pod jego koszulkę i… stop! Itachi robiłby jej
śniadanie bez koszulki. I najlepiej jeszcze bez spodni, ale ta wizja była już
mało prawdopodobna. Ona może lubiła chodzić nago po domu i nie przeszkadzałoby
jej gotowanie w takim stroju, ale Itachi wyznawał zasadę, że poza sypialną i
łazienką w negliżu pokazywać się nie będzie. Mógłby mieć co prawda sam
fartuszek na sobie, ale oczami wyobraźni widziała jego minę, gdyby mu to
zaproponowała.
Więc! Itachi
kroiłby pieczywo, mając na sobie tylko spodnie (i bieliznę pod spodem,
oczywiście). Oblizując palce, które omyłkowo zanurzył w stojącym obok maśle,
spytałby, na co ma ochotę. A wtedy ona – Keiko – wstałaby, kręcąc biodrami
podeszła do niego i pocałowała w kark, dłońmi masując jego klatkę piersiową. Na
ciebie, szepnęłaby. A potem Itachi posadziłby ją na blacie, pocałował namiętnie
i…
Zrobiło jej
się smutno. Sasuke wciąż był do niej tyłem, więc miała chwilę, by się ogarnąć.
Wolała, żeby nie zauważył, że wciąż przeżywała ten wczorajszy koszmar. Musiała
się opamiętać i faktycznie, tak jak mówił Sasuke, na spokojnie porozmawiać z
Itachim. Nie będzie w stanie jej skłamać w żywe oczy, więc jeśli spyta go o to
wprost, dowie się, jak było naprawdę i będzie po krzyku. Albo dopiero przed.
– Sasuke? –
zaczęła, chcąc jakoś przerwać tę denerwującą ciszę.
– Hm?
– Uprawiałeś
kiedyś seks w kuchni?
Jednak zamiast
odpowiedzi, usłyszała tylko ciche przekleństwo, a następnie odgłos odrzucanego
w bok noża.
– Kurwa –
powiedział po raz drugi Sasuke i odwrócił się do niej z mordem w oczach. To spojrzenie
mogłoby zabijać, gdyby nie… palec, który włożył do ust. Wyjął go po chwili,
oblizując z reszty krwi i krzywiąc się, kiedy zaczął krwawić ponownie.
– Pójdę po
apteczkę – oznajmiła Keiko i pobiegła do łazienki.
Po chwili była
z powrotem i pociągnęła Sasuke na krzesło, siadając naprzeciwko.
– Pokaż –
rozkazała, a kiedy Uchiha przewrócił oczami i spróbował wstać, pociągnęła go z
powrotem na siedzenie. – Dawaj ten palec.
– To tylko
draśnięcie.
– Może i ta, ale
wszystko mi zaraz uwalisz krwią, a sprzątasz w takim tempie, że zdąży zaschnąć
i jeszcze ktoś pomyśli, że kogoś tu zamordowałam.
Sasuke
prychnął, ale posłusznie podał jej rękę i dał sobie oczyścić ranę. Jak na
mężczyznę przystało, syknął, kiedy Keiko przemywała mu rozcięcie wodą
utlenioną. Na misjach mógł dać się ranić nożem, poparzyć ogniem, dać sobą
rzucić o skałę i bić po twarzy, ale malutki wacik z wodą utlenioną przyłożony do
mikroskopijnej ranki na dłoni był ponad jego siły. To wszystko inne nie bolało,
dopóki się tego nie widziało. Przemywanie ran było więc drugą najgorszą rzeczą,
zaraz po igłach i strzykawkach.
– Prawie ci
się udało.
– Co? –
spytała zdezorientowana Keiko, pochłonięta naklejaniem plastra w kolorowe
zwierzaki na jego palec. Musiało być równo. Równo było ładnie.
– Zamordować
mnie. Tym pytaniem.
– A – jęknęła,
przypominając sobie, co jej się przypadkiem wymsknęło. – Zapomnij o tym. –
Zarumieniła się lekko, więc spuściła niżej głowę, mając nadzieję, że włosy
zakryją zaróżowione policzki. To, że tym samym niewiele widziała, niemal nie
miało w tej chwili znaczenia. Tylko plaster nakleiła trochę krzywo.
– Tak.
– Co tak? –
Keiko podniosła gwałtownie głowę i spojrzała mu prosto w oczy.
– Tak,
uprawiałem seks w kuchni – odpowiedział poważnie.
– I jak było?
– wypaliła, przyglądając mu się z zaciekawieniem.
Kąciki ust
Sasuke mimowolnie uniosły się do góry. Właściwie, to już nie musiał odpowiadać.
***
– Rezydencja
państwa Uchiha, mówi Fugaku, z kim mam przyjemność?
Sasuke
zakończył połączenie. Gdyby mógł, rzuciłby słuchawką, ale w przypadku telefonu
komórkowego było to raczej niewskazane.
Za pierwszym
razem linia była zajęta, za drugim odebrał ojciec. Czy kiedykolwiek uda mu się
na spokojnie skontaktować z matką? Mógłby jeszcze co prawda zadzwonić do
Itachiego i poprosić go, by dał mu Mikoto do telefonu, ale tego wolał za
wszelką cenę uniknąć. W jego obecnym stanie, wszelkie kontakty z bratem były
ryzykowne. Powoli zaczynał rozumieć, o co Itachi mógł mieć do niego żal, ale to
wcale nie umniejszało jego zdenerwowania. Szkoda, że matka nigdy nie dorobiła
się komórki, to rozwiązałoby część problemów.
Zaczął nerwowo
chodzić po swojej tymczasowej sypialni, zastanawiając się, co powinien teraz ze
sobą począć. Niedawno wrócił od Tsunade, u której spędził parę ładnych godzin.
Keiko w domu nie było, więc przynajmniej miał chwilę spokoju. Tyle że zupełnie
nie miał na siebie pomysłu, bo przez sprawę z Mikoto nie był w stanie się
rozluźnić i odetchnąć. Cały świat mógł się na niego wypiąć, ale nie… ona.
Czuł, że
jeżeli tego natychmiast nie wyjaśni, to zwariuje. Dlatego, choć miał świadomość,
że to bez sensu, wybrał numer domowy ponownie i przystawił telefon do ucha.
Jeden sygnał, drugi, trze…
– Halo? –
odezwał się kobiecy głos po drugiej stronie.
– Mamo –
wypalił Sasuke, zanim zdążył się zastanowić, co powinien powiedzieć;
odchrząknął.
– Sasuke?
– To ja.
Moglibyśmy się spotkać i porozmawiać?
Po drugiej
stronie zapadła cisza. Gdyby Mikoto odłożyła w tym momencie słuchawkę, Sasuke
naprawdę zacząłby w siebie poważnie wątpić. Modlił się, by to nie nastąpiło i
najwyraźniej wymodlił, co chciał.
– Dobrze. Rozmowa
jest jak najbardziej wskazana.
Sasuke
przełknął bezgłośnie ślinę, słysząc, z jakim dystansem traktowała go matka. Ona
nigdy w ten sposób nie mówiła. To nie mogło oznaczać niczego dobrego, ale nie mógł
przecież się teraz wycofać. Gorzej i tak już być raczej nie mogło.
– Za godzinę
Itachi idzie z ojcem na zebranie klanu. Powinno ich nie być przez jakiś czas,
więc mógłbyś przyjść – kontynuowała.
– Za godzinę –
powtórzył po kobiecie. – Dobrze, będę.
***
Godzina
upłynęła szybciej, niż się spodziewał. Może to i dobrze, bo miał okazję
wyjaśnić wszystko od razu, ale poniekąd czuł się na tę rozmowę nieprzygotowany.
Pomimo że w
dzielnicy Uchiha było o tej porze dość pusto, ponieważ większość mieszkańców
udała się na wspomniane przez Mikoto zebranie, Sasuke zachował wzmożoną
czujność i zakradł się pod rezydencję, nie chcąc zostać przez nikogo
zauważonym. Jeszcze by tylko tego brakowało, żeby matka musiała znosić po jego
wizycie jakieś nieprzyjemności ze strony ojca, który z pewnością nie
omieszkałby wspomnieć, jak bardzo wizyta byłego syna w jego domu mu się nie
podoba.
Sasuke
spojrzał na zegarek, upewniając się, że jest o czasie i nieśmiało zapukał do
drzwi. Do czego to doszło, żeby on – Uchiha Sasuke czuł się onieśmielony, stojąc
przed drzwiami domu, w którym mieszkał niemal ćwierć wieku! W dodatku
denerwował się spotkaniem z matką, która nigdy przenigdy nie podniosła na niego
głosu i rozpieszczała do tego stopnia, że to aż nieprzyzwoite. On, dorosły już
mężczyzna, bał się, że Mikoto na niego nakrzyczy, skarci i wytknie, że zachował
się niewłaściwie. Naprawdę bardzo się tego obawiał, bo to by oznaczało, że
poniósł największą porażkę w całym swoim życiu.
Kiedy drzwi
się otworzyły, Sasuke wstrzymał oddech. Mikoto zlustrowała całą jego sylwetkę i
uśmiechnęła się niemrawo.
– Mamo –
szepnął Sasuke i już chciał objąć kobietę, kiedy ta wycofała się w głąb domu,
zapraszając go do środka. Poczuł, że ma déjà vu; dwa dni temu Haniko
potraktowała go w dokładnie ten sam sposób, a ich późniejsza rozmowa wcale nie
przebiegła dobrze.
– Cieszę się,
że nic ci nie jest – odpowiedziała kobieta, chwytając go za rękę i ciągnąć do
salonu. – Usiądź – poleciła, kiedy zbliżyli się do kanapy.
Sasuke
posłusznie wykonał polecenie, nabierając coraz większej pewności, że to
spotkanie nie skończy się dla niego pomyślnie. Raz, że matka nie spytała go,
czy nie był przypadkiem głodny i na siłę nie zaczęła mu wciskać domowych
obiadków, a dwa, że zamiast siąść obok niego, jak to miała w zwyczaju, zajęła
miejsce po drugiej stronie stołu, na fotelu, na którym siadał wyłącznie Fugaku.
Widok matki zajmującej to miejsce z niepewną miną, dodatkowo pogorszył jego
samopoczucie.
Gdyby nie był
sobą, gdyby nie był wrednym draniem, zimnym dupkiem, gdyby nie był Uchiha
Sasuke, pewnie od razu rozpłakałby się jak małe dziecko i nie bardzo wiedząc za
co, zaczął przepraszać.
Ale przecież
nie mógł tego zrobić.
– Mamo, ja
chciałem… – zaczął niepewnie, ale przerwał, kiedy Mikoto uniosła dłoń do góry,
chcąc go uciszyć.
Mój boże,
pomyślał Sasuke, ona przez tyle lat przypatrywała się Fugaku, że potrafiła
bezbłędnie naśladować jego zachowania!
– Każdy ma
prawo do wyjaśnień – powiedziała ze spokojem Mikoto, chociaż w jej głosie
Sasuke dosłyszał nutkę zwątpienia. – Ale ja nie wiem, czy jestem gotowa tego
słuchać, synku. W życiu każdej matki nic nie boli bardziej niż świadomość, że
poniosło się porażkę wychowawczą. Dlatego proszę cię, Sasuke, nie tłumacz mi
już niczego i nie pogarszaj swojej i mojej sytuacji.
Uchiha
patrzył, jak kobieta wierzchem dłoni wyciera łzy, które zaczęły spływać jej po
policzkach. Miał ochotę jej powiedzieć, że… a zresztą, czemu miałby tego nie
mówić?
– A w życiu
każdego dziecka nic nie boli mocniej niż świadomość, że doprowadziło się do łez
własną matkę – wyszeptał, wstając z kanapy i podchodząc do fotela, na którym
siedziała Mikoto. – Przepraszam – wyrzucił z siebie to słowo, klękając na
podłodze tuż przed nią.
Chwycił ją za
ręce, a ona go nie odtrąciła, tylko zaczęła mocniej płakać, ściskając mocno
jego dłonie.
– Zawiodłam,
poniosłam porażkę, źle cię wychowałam – mówiła przez łzy, patrząc mu głęboko w
oczy. – Nie powinnam być tak pobłażliwa. Popełniłam błąd, odpuszczając ci raz za
razem, tłumacząc to tym, że masz trudny charakter po ojcu. Za bardzo cię
rozpieszczałam, na zbyt wiele pozwalałam.
Sasuke spuścił
wzrok, nie będąc w stanie dłużej patrzeć matce w oczy. Miała rację. Miała
cholerną rację.
– To wszystko,
co się stało, to nie wina twojego charakteru – kontynuowała. – To moja wina,
ponieważ nie potrafiłam ci przekazać podstawowych wartości, jakimi są rodzina,
wierność i… miłość.
– Mamo, nie
mów tak.
– A jak mam
mówić? Sasuke, spójrz na mnie.
Niechętnie
wykonał polecenie, patrząc w jej załzawione, smutne oczy. Ten widok wcale nie
poprawił mu nastroju.
– Jak mam
mówić? – spytała ponownie. – Fugaku nigdy nie zachowałby się w ten sposób.
Nigdy nie zostawiłby ciężarnej kobiety. To nie wina twojego charakteru, to ja
cię po prostu źle wychowałam.
– Mamo, ja jej
nie zostawiłem – wyjaśnił. Po słowach matki poczuł się, jakby dostał czymś
ciężkim w głowę. Bardzo ciężkim, zimnym i twardym. Czymś o prostej, gładkiej
fakturze. Na przykład takim kowadłem.
– Nie chcę
tego słuchać. – Mikoto zaniosła się mocniejszym płaczem. – Jak to nie
zostawiłeś? A co zrobiłeś? Posłuchaj, Sasuke, gdyby ktoś mi teraz kazał
wybierać pomiędzy wami, między Haniko a tobą, to nie wybrałabym ciebie… –
wyszeptała.
Zabolało. Poczuł,
że niechciane łzy napływają mu do oczu. Przecież nie mógł się rozpłakać.
Melodramatyczny nastrój stworzony przez Mikoto zaczął mu się udzielać, ale nie
mógł się teraz rozkleić. To byłoby żałosne.
Przyciągnął
matkę do siebie i zamknął ją w mocnym uścisku, nie chcąc, by dostrzegła, w jakim
jest stanie.
– Mamo, ja
chcę ją odzyskać – powiedział, kiedy głos przestał odmawiać mu posłuszeństwa i
doprowadził się nieco do ładu. – Wiem, że źle zrobiłem. – Nie wiedział,
przynajmniej nie do końca. – Ale zrobiłem to też dla niej.
Kobieta
odsunęła się od niego i otarła rękawem łzy, patrząc w jakiś punkt na bocznej
ścianie.
– Nie chcę
tego słuchać, Sasuke.
– Proszę, wysłuchaj
mnie – odparł ostrzej, niż zamierzał i chwycił matkę delikatnie za podbródek,
zmuszając ją do tego, by na niego spojrzała. – To wszystko nie tak. Tsunade
powiedziała mi, że istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że Orochimaru może coś
wiedzieć o chorobie, która męczy Haniko, dlatego ja… po prostu chciałem jej
pomóc. Nie mogłem jej o tym powiedzieć, bo tylko zrobiłbym jej niepotrzebną
nadzieję, rozumiesz? Wciąż nie mam pewności, czy coś z tego będzie, bo tego
wszystkiego jest tyle, że zanim Tsunade zdąży to na spokojnie przejrzeć, minie
trochę czasu.
Mikoto
patrzyła na niego w lekkim niedowierzaniu. Nie spuściła z niego oczu nawet na
moment, jakby doszukiwała się jakichś oznak tego, że ją okłamywał. Kiedy Sasuke
skończył mówić i oczekiwał na wyrok, kobieta dotknęła jego policzka i ujęła
jego twarz w swoje dłonie.
– Dlaczego
żaden z was mi nie powiedział o dolegliwościach, które męczą Haniko? Dlaczego nie
wspomnieliście o tym ani słowem? Dowiedziałam się przypadkiem, kiedy dostała
ataku w mojej obecności.
– Nie chciałem
cię martwić.
– Och, synku –
wyszeptała, przysuwając swoją twarz do jego, w taki sposób, że zetknęli się
czołami. Palcami wciąż gładziła go po policzkach, oczy przymknęła, chcąc się
trochę uspokoić.
Sasuke również
poczuł, że zaczyna się rozluźniać. Czy poczuł ulgę? Tak. Ale czy to sprawiło,
że poczuł się lepiej? Niekoniecznie. Z całych sił próbował zagłuszyć budzące
się w nim wyrzuty sumienia, ale bezskutecznie. Skłamał, a raczej nie powiedział
matce całej prawdy. Tylko sam przed sobą miał odwagę przyznać, że domniemanie,
jakoby Orochimaru mógł coś wiedzieć o chorobie Haniko, było dobrym pretekstem,
by wziąć nogi za pas. Owszem, ta informacja zaważyła na podjętej przez niego
decyzji, ale niewykluczone, że gdyby Tsunade mu o tym nie powiedziała i tak by…
uciekł. Sytuacja go przerosła i doskonale o tym wiedział. Potrzebował czasu, by
się z tym wszystkim uporać i wszystko wskazywało na to, że te pół roku, zamiast
mu pomóc, tylko przeszkodziło mu w drodze do szczęścia.
Na razie
jednak delektował się matczyną bliskością i wsparciem.
Do czasu.
Kiedy
usłyszeli szczęk otwieranego zamka, gwałtownie odsunęli się od siebie.
– Och, całe
szczęście to tylko ty – powiedziała Mikoto na widok starszego syna. Odetchnęła
z ulgą, przecierając rękawem policzki.
Kiedy Itachi
dostrzegł Sasuke, a potem zaczerwienione oczy matki, skrzywił się i postanowił
czym prędzej się ewakuować. Nie dane mu było jednak zajść daleko, ponieważ
młodszy brat odciął mu dostęp do schodów, stając na drodze.
– Z tobą też
mam do pogadania.
Jednak Itachi,
zamiast odpowiedzieć, mało delikatnie odsunął brata na bok i ruszył na górę.
Wiedział, że ten tak szybko nie odpuści, więc wcale nie zdziwił go odgłos
kroków za plecami. Kiedy znalazł się już w swoim pokoju, drzwi zostawił otwarte,
nie widząc sensu, by je zamykać. Sasuke pojawił się w nich chwilę później,
patrząc mu hardo w oczy.
– Jesteś na
mnie zły, bo kazałem ci się opiekować Haniko, tak? – spytał, siląc się na to,
by jego głos brzmiał spokojnie. – O to masz do mnie żal?
– Nie –
odpowiedział spokojnie Itachi. – Ona jest moją przyjaciółką. Nawet gdybym ci
tego nie obiecał, zrobiłbym co w mojej mocy, by jej pomóc. Niczego nie robiłem
z poczucia obowiązku.
Sasuke nie
spuszczał oczu z brata, próbując dojść, o co w takim razie chodziło. Po
rozmowie z Keiko i obejrzeniu całej serii ich wspólnych zdjęć nabrał pewności,
że to właśnie to było przyczyną zachowania Itachiego. Teraz jednak poczuł się
kompletnie zbity z tropu i wpatrywał się w chłodne oblicze brata, próbując zrozumieć
sytuację.
Itachi traktował
go z ogromną rezerwą. Wpatrywał się w niego tak beznamiętnym wzrokiem, że to aż
denerwujące. A Sasuke nie znosił, kiedy ktoś traktował go w ten sposób. Starszy
brat mógłby na niego nakrzyczeć, wytłumaczyć, o co chodziło, ale nie stać jak
kołek i patrzeć na niego, jakby był dla niego kimś obcym. Przecież byli ze sobą
tak blisko.
– To o co,
kurwa, chodzi? – warknął, czując, że powoli traci cierpliwość.
Itachi nie
odpowiedział; ignorując brata, otworzył szafę i wyjął z niej świeżą koszulkę.
– Przeleciałeś
ją? – wypalił bez zastanowienia Sasuke, podczas gdy Itachi ściągał górną część
garderoby przez głowę.
– Co? – Zamarł.
Młodszy Uchiha
zmemłał w ustach przekleństwo. Kiedy Itachi odrzucił zdjętą koszulkę na bok,
spojrzał na Sasuke takim wzrokiem, że ten automatycznie pożałował swoich słów.
Przecież w niego, kurwa, wierzył. Po co było teraz wyciąganie tych niedorzecznych
plotek na wierzch?
– Powtórz, co
powiedziałeś – zażądał Itachi, ale Sasuke już wycofywał się w stronę drzwi,
nawet na niego nie patrząc. Nie pamiętał, kiedy ostatnio było mu tak głupio.
– Nic.
– Powtórz.
– Pierdol się
– odpowiedział Sasuke i trzasnął drzwiami od pokoju brata.
Itachi patrzył
na to osłupiały, nie potrafiąc pojąć, o co w tym wszystkim chodziło. Czy on się
przesłyszał, czy Sasuke naprawdę go spytał, czy się z kimś przespał? Nie, to nie
mogło być to. To było niedorzeczne.
***
Pół godziny
później stał w sklepie spożywczym i wpatrywał się tępym wzrokiem w półkę z
alkoholem. Początkowo miał zamiar jeszcze porozmawiać z Haniko, ale uznał, że
chyba za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
Czuł się
rozbity. Emocjonalnie oscylował gdzieś w okolicy dna głębokiej studni i bał
się, że straciłby nad sobą panowanie i zrobił coś głupiego. Wystarczy, że wygłupił
się przed Itachim i było mu z tego powodu nieprzyjemnie. Miał szczerą nadzieję,
że brat faktycznie nie dosłyszał tego, co powiedział, a nie prosił o powtórzenie
tylko po to, by dać mu w pysk. Nieważne. I tak było mu głupio.
Przeniósł
wzrok z powrotem na półkę, zastanawiając się, które wino kupić. Keiko na pewno
lubiła słodkie, ale on szczerze nie znosił słodyczy. Herbaty nie słodził, kawy
też nie. Mamine wypieki zjadał tylko po to, by sprawić jej przyjemność, bo o
sobie nie mógł tego powiedzieć. Zazwyczaj udawało mu się wmusić w siebie
malutki kawałek, czasem dwa, kiedy Mikoto nalegała, by się nie krępował. Deser
stał się więc dla niego koszmarem każdego obiadu, porównywalnym do
przesiadywania w towarzystwie Fugaku, który w odróżnieniu od niego samego,
mógłby się żywić samym ciastem. A to serniczek, a to szarlotka, czy murzynek z
kremem. Jako pan domu grał niewzruszonego, ale każdy w rodzinie wiedział, że
Fugaku przepadał za słodkościami i dla tych wypieków ożenił się z Mikoto. No,
poza tym była z nim w ciąży. Teraz zaś grał takiego odpowiedzialnego i prawił o
bezpiecznym seksie i antykoncepcji. Dobre sobie!
Po krótkim
zastanowieniu Sasuke wpakował do koszyka dwie butelki wytrawnego i jedną
półsłodkiego czerwonego wina. Powiedzmy, że był to jakiś kompromis. Zapłacił i,
ignorując ciekawskie spojrzenie kasjerki, udał się w stronę domu Keiko.
– Wróciłem! –
krzyknął w progu, zdejmując buty i układając je równo w rządku z pozostałymi.
Keiko rzucała obuwiem, gdzie popadnie, ale on lubił symetrię, więc wyzbierał
wszystkie jej pary i zagospodarował zakurzony stojak, który znalazł w kącie. –
Jesteś?
Keiko pojawiła
się po chwili w przedpokoju z dosyć markotną miną.
– Co robisz? –
spytał, zaszczycając ją przelotnym spojrzeniem.
Ruszył do kuchni,
niosąc ze sobą reklamówki z zakupami. Keiko szła tuż za nim, lekko…
zniecierpliwiona. Parę razy próbowała go wyminąć, ale zagrodził jej drogę.
– Poprawiam
raport – skłamała.
– Kłamczucha,
przecież nie kazali ci tego robić.
– A mama ci
nie mówiła, że czyichś rozmów się nie podsłuchuje?
– Chyba że
ktoś wrzeszczy tak, że nie da rady go nie słyszeć.
Sasuke położył
siatki na stole i westchnął, kiedy dostrzegł leżące w rogu zdjęcia. Keiko
chciała je szybko i dyskretnie pozbierać, ale postawił na nich reklamówkę z
alkoholem.
– Zajrzyj do
środka – polecił, kiwając głową w kierunku siatki.
Dziewczyna
zmarszczyła czoło, ale posłusznie wykonała polecenie, wyjmując z plastikowego
worka trzy butelki wina. Przyjrzała się dokładnie etykietkom, po czym chwyciła
w dłonie butelkę półsłodkiego i przytuliła do klatki piersiowej.
– Pijemy to –
oznajmiła, uśmiechając się szeroko. Humor jak na zawołanie się jej poprawił.
– Ja piję
tamto – powiedział Sasuke, wskazując pozostałe dwie butelki.
Keiko ponownie
się zmarszczyła, uważnie przyglądając się butelce trzymanej w ręce, a następnie
tym dwóm, które wciąż stały na tych nieszczęsnych zdjęciach. Zdawała się nad
czymś zastanawiać, aż w końcu ją olśniło.
– Ej! Czemu ty
masz dwa, a ja jedno?!
– Długo nad
tym myślałaś. – Kąciki ust Sasuke uniosły się lekko ku górze w kpiącym
uśmiechu. – Bo ja jestem wysoki, a ty niska.
– Pf –
prychnęła Keiko – to żadne wytłumaczenie! I wcale nie jestem niska, jestem
średniego wzrostu!
Sasuke chwycił
pierwszą lepszą butelkę w rękę i zaczął przeglądać zawartość szuflad, dopóki
nie trafił na korkociąg. Następnie wyszedł z kuchni, a Keiko posłusznie
podreptała za nim.
– Nie wypada,
żebym upijał nie swoją dziewczynę.
Higashiyama na
wszelki wypadek tego nie skomentowała. Wolała nie wnikać, co tym razem miał na
myśli, ale coś jej mówiło, że to nie byłoby nic grzecznego. Raczej jakieś
kolejne sprośności.
Sasuke
ulokował się na kanapie, a ona na fotelu po drugiej stronie stołu. Podczas gdy
on otwierał obie butelki, ona poszła jeszcze po kieliszki i miskę na solone
orzeszki, które Sasuke kupił przy okazji. Po chwili oboje delektowali się
smakiem wina.
– Jak ci minął
dzień? – spytała Keiko, dla której panująca w pomieszczeniu cisza zaczynała być
męcząca.
– Ujdzie.
– A coś
więcej? – dopytywała, układając się wygodniej w fotelu i machając nogami w
powietrzu.
– A ty co
robiłaś? Prócz po raz setny przeglądania tych zdjęć, oczywiście.
Odpowiedziała
mu cisza. A po chwili poduszka, którą dziewczyna trafiła go w głowę. Sasuke
spojrzał na nią zirytowany, ale dostrzegając jej minę, postanowił odpuścić.
Okej, nie powinien drążyć tego tematu.
– Byłem w
domu. Rozmawiałem z matką – odpowiedział po chwili, przyglądając się swojej
lampce wina.
– I…?
– To nie twoja
sprawa – nachmurzył się, przypominając sobie przebieg dzisiejszej rozmowy. Jak
tak dalej pójdzie, to zamiast się zrelaksować, zacznie sobie wyrywać włosy z
głowy, rozpamiętując każde usłyszane i wypowiedziane dziś słowo. A było ich
stanowczo zbyt wiele i nie należały do najprzyjemniejszych. – Jakoś poszło.
Załatwione.
– A Itachiego
widziałeś? – spytała, starając się nie zdradzać zbytniego zainteresowania.
– Widziałem.
Ale nic nowego nie jestem w stanie ci powiedzieć. Nie mieszam się w wasze
sprawy.
– Ale ja wiem
coś nowego – zaczęła Keiko, wstając z fotelu i podchodząc do Sasuke. Kiedy
odsunął się na bok i zrobił jej miejsce, usiadła obok. – Rozmawiałam z Fumiko.
Bo wiesz, ona jako jedyna nie jest negatywnie nastawiona do Itachiego i
chciałam poznać jej zdanie. Przedstawiłam jej w skrócie sytuację, pokazałam te
fotki i powiedziała mi mniej więcej to samo, co ty.
– Więc to nie
jest nic nowego – prychnął z lekkim rozbawieniem Sasuke.
– Nie przerywaj
– zbeształa go, grożąc mu palcem. – Potem opowiedziała mi co nieco o Haniko.
Uważam, że też powinieneś o tym wiedzieć.
Sasuke
zmarszczył brwi, przyglądając się jej. Wydawała się dzisiaj bardziej zamyślona.
Wczoraj wydała wyrok, dziś postanowiła to jeszcze raz wszystko przeanalizować.
Wracając do domu, liczył, że zastanie Keiko wariatkę, a nie Keiko myślicielkę.
Mimo to był ciekaw, co też miała mu do powiedzenia.
– No bo ten –
zaczęła, wpatrując się w wino w swoim kieliszku. – Fumiko powiedziała, że
Haniko spotkało bardzo wiele nieprzyjemności ze strony mieszkańców po twoim
odejściu.
– Co? Jakich
znowu nieprzyjemności?
– Wszyscy w
Konoha dowiedzieli się, że jest z tobą w ciąży i się zaczęło. Część mieszkańców
oskarżyła ją o spisek z Orochimaru, wyzywali ją od zdrajców, a kiedy jeszcze
wyszło na jaw, że nie jest stąd, a z Suna, to się dopiero posypały oskarżenia.
Kobiety dodatkowo znienawidziły ją za to, że się z tobą przespała. Zaczęły się
jakieś zbiorowe protesty, listy do Hokage, by wyrzuciła ją z wioski, potem
jakiś idiota powybijał jej kamieniami szyby w oknach. Sytuacja zrobiła się na
tyle poważna, że przez jakiś czas pomieszkiwał u niej Shisui. Rzekomo taką
dostał misję, ale pewnie to Itachi go poprosił, by się o nią zatroszczył, bo
sam przecież nie mógł, bo Fugaku. No ale tak ogólnie, to nie miała lekko.
Konoha urządziła jej piekło, które ponoć trwa do dziś.
Sasuke
zacisnął szczękę, starając się zapanować nad nerwami. Cholerna Tsunade! Mieli
to tak wymyślić, żeby na jego odejściu nikt nie ucierpiał. Tymczasem jego
zniknięcie przysporzyło Haniko tyle nieprzyjemności. Nagle przestało go dziwić,
że nie miała ochoty go widzieć. Pretensje, które miał do niego Itachi też
przestały być takie nieuzasadnione. Nawalił. Spieprzył sprawę po całości. To
wszystko była jego wina. Nie dość, że nie potrafił wesprzeć Haniko w trudnej
sytuacji, to jeszcze wystawił ją lwom na pożarcie. Wyprowadziła się z Suna,
żeby uciec przed przeszłością i niechęcią ze strony mieszkańców, a tutaj
czekało na nią dokładnie to samo. Niezrozumienie, nienawiść, odrzucenie.
Dlatego on
musiał być takim samolubnym dupkiem?!
– Sasuke –
powiedziała Keiko, machając mu ręką przed oczami.
– Słyszę –
odpowiedział, siląc się na spokój. Odsunął od siebie jej dłoń i wypił jednym
haustem całą zawartość swojego kieliszka. – Zajebiście. Ale to przynajmniej
kolejny dowód na to, że Itachi cię nie zdradził. Po prostu był blisko niej, bo
wymagała tego sytuacja.
– Fumiko
powiedziała dokładnie tak samo! – Uradowana Keiko klasnęła w dłonie,
uśmiechając się szeroko. – Chyba muszę was poznać, dogadacie się.
– Nie –
warknął Sasuke.
– Tak czy
inaczej – kontynuowała niczym niezrażona dziewczyna – cieszę się, że mam takich
przyjaciół.
Przyjaciół,
pomyślał Sasuke, Keiko właśnie nazwała go przyjacielem. Jakoś od razu zrobiło
mu się cieplej na sercu, chociaż nigdy by się do tego nie przyznał. Spojrzał na
dziewczynę, której humor wyraźnie się poprawił, chociaż jakieś wątpliwości
pozostały. Nalała sobie kolejny kieliszek wina i usiadła jeszcze bliżej niż
poprzednio.
– Może mi od
razu wskoczysz na kolana, co?
– A jeśli ci
powiem, że chętnie? – odpowiedziała Keiko, uśmiechając się od ucha do ucha.
Sasuke się
zawahał i nie udało mu się tego ukryć. Kiedy widząc jego minę, zaniosła się
głośnym śmiechem i odstawiając kieliszek na stół, położyła na plecach, próbując
zapanować nad wesołością, od której powoli zaczynał boleć ją brzuch.
– Jeszcze
sobie pomyślę, że mnie podrywasz – powiedział po chwili, spoglądając na nią z
góry. – Przerzuciłaś się z brata na brata?
– Czy ja wiem…
– powiedziała psotnie, wiercąc się na kanapie. – Trochę jesteście podobni, ale jak
bardzo, to ciężko stwierdzić.
Sasuke
pochylił się nad nią gwałtownie, budząc w niej tym samym lekki niepokój, ale na
szczęście zatrzymał się kilka centymetrów przed jej twarzą. Po chwili, znacznie
wolniej, pochylił się nad jej uchem i wyszeptał:
– Mam zdjąć
spodnie, żebyś mogła się przekonać?
– Ostro –
wypaliła Keiko, zanosząc się głośnym śmiechem. Sasuke odsunął się od niej i
chociaż starał się wyglądać na niewzruszonego, to i na jego twarzy można było
dostrzec cień uśmiechu.
***
Itachi wyjął z
kieszeni pęk kluczy i przyjrzał się im. Pierwszy był od drzwi wejściowych do
rezydencji Uchiha, drugi do jego pokoju, trzeci do piwnicy, czwarty zaś…
czwarty ozdobiony dodatkowo puchatym breloczkiem przedstawiającym małego,
zielonego potworka, dostał pięć miesięcy temu od Keiko.
Dziś miał po
raz pierwszy z tego klucza skorzystać.
Nie ukrywał,
że stęsknił się trochę za dziewczyną. Widzieli się wprawdzie niedawno, ale ta
cała sytuacja z Sasuke go wykańczała i miał ogromną ochotę, by z kimś na ten
temat porozmawiać. Na początku pomyślał o Shisuim, ale po chwili namysłu
doszedł do wniosku, że rozmowa z Keiko jawi mu się… przyjemniej. Najpierw się
sobą trochę nacieszą, a potem pogadają na spokojnie. W łóżku.
Nie mogąc się
doczekać widoku ciepłego uśmiechu dziewczyny i jej iskrzących z podniecenia
oczu, czym prędzej uporał się z zamkiem i wszedł do jej domu. W przedpokoju
było ciemno, ale bez zapalania światła poradził sobie ze zdjęciem butów i
kurtki. Już chciał się skierować w stronę pokoju Keiko, kiedy usłyszał jej
głośny śmiech z okolic nieużywanego do tej pory salonu.
Stanął w
progu, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi.
Keiko tarzała
się ze śmiechu po podłodze, a na kanapie głośnym śmiechem zanosił się… Sasuke.
Itachi nie przypominał sobie, by kiedykolwiek miał okazję widzieć brata w takim
stanie. Higashiyama złapała się za bolący od śmiechu brzuch, a następnie za
kostkę Sasuke, próbując go ściągnąć na ziemię.
– Co robisz,
głuptasie – powiedział wciąż śmiejący się Sasuke, wyrywając nogę z jej uścisku.
– Powiedz lepiej, co było dalej?
Keiko chwyciła
za butelkę wina i pociągnęła łyk prosto z gwintu, następnie podała ją
siedzącemu na kanapie mężczyźnie, która postąpił tak samo.
– Powiedział –
zaczęła, próbując zapanować nad kolejnym atakiem wesołości. – Powiedział, że
mam za małe cycki, czaisz?! – Roześmiała się głośno. – A może ty też tak
uważasz, Sasuke? – spytała słodko, łapiąc się na piersi.
– Podejdź
bliżej, bo stąd nie widzę – odpowiedział, puszczając do niej oczko.
Tego dla
Itachiego było za dużo. Podszedł do stolika i podniósł trzy walające się po podłodze
puste butelki. Kiedy z hukiem odstawił je na blat, oboje podskoczyli, dopiero
zdając sobie sprawę z jego obecności.
– Cześć –
wycedził przez zęby Itachi, starając się nie wybuchnąć. – To już przynajmniej
będę w stanie odpowiedzieć matce na pytanie, gdzie się zatrzymałeś.
Sasuke zerwał
się na równe nogi, widząc mordercze spojrzenie, jakim zaszczycił go brat. Nagle
cały alkohol gdzieś z niego uleciał. Chwilę temu czuł się kompletnie pijany,
teraz zupełnie trzeźwy. W dodatku czuł się głupio i nie na miejscu.
Itachi
spojrzał na siedzącą na podłodze Keiko, która przyglądała mu się z wyrzutem.
Zamrugał gwałtownie, pewien, że się przewidział, ale to wrażenie wcale nie
minęło. Odkąd zjawił się w pokoju, dziewczyna nie zrobiła nic. Nie ucieszyła
się na jego widok, nic nie powiedziała. Itachi odwrócił się gwałtownie i nie
chcąc dłużej na to wszystko patrzeć, szybko wyszedł na zewnątrz.
Keiko
przygryzła wargę, spuszczając wzrok. Podniosła go dopiero wtedy, kiedy Sasuke
zaczął przeklinać i chodzić nerwowo po pokoju.
– Co robisz? –
spytała, dostrzegając, że zbiera swoje rzeczy, które tymczasowo wyłożył na
krześle i pakować z powrotem do torby.
– Wyprowadzam
się.
– Co?!
– To się nie
powinno wydarzyć. Nie będę wchodził Itachiemu w drogę. Kurwa! – krzyknął,
wciskając na pych spodnie do rozbebeszonej torby. – A ty co tak siedzisz? Idź
za nim! Macie okazję, by porozmawiać. Powiedz mu, że lada chwila mnie tu nie
będzie. Że ja… – Urwał.
Keiko jednak
nie ruszyła się z miejsca, z niedowierzaniem spoglądając na Sasuke, który
wyglądał na zmartwionego.
– Zostań –
powiedziała z pełnym przekonaniem, zrywając się z miejsca.
– Idź –
rozkazał, wskazując jej drzwi. – Idź za nim.
– Zostań. –
Chwyciła go za rękę, ale wyrwał ją jednym sprawnym ruchem.
– Dobrze –
westchnął – ale biegnij za nim. Nie niszcz wszystkiego, co jest między wami
jednym głupim nieporozumieniem.
Keiko
przytaknęła i puściła się biegiem do przedpokoju, na prędko wsuwając kozaki i zarzucając
pierwszą lepszą rzecz z wieszaka na ramiona. Dopiero kiedy znalazła się na
zewnątrz i ruszyła biegiem za Itachim, zorientowała się, że to nie jej płaszcz,
a kurtka Sasuke. No pięknie.
Mimo to
biegła, chociaż nie wiedziała, po co. Bo co, bo Sasuke tak powiedział? No może
i miał rację, ale to wcale nie zmieniało faktu, że nie bardzo wiedziała, co
miałaby powiedzieć Itachiemu. Kiedy więc znalazł się w zasięgu jej wzroku,
zwątpiła do tego stopnia, że pośliznęła się na lodzie i z krzykiem wylądowała
na twardym chodniku. No, może nie było tak źle; śnieg częściowo zamortyzował
upadek.
– Kurwa –
szepnęła, kiedy dotarło do niej, że chyba podarła sobie właśnie spodnie na
kolanie. Modliła się teraz tylko o to, by kurtce Sasuke nic nie było, bo chyba
by ją drań zabił. Jak nie własnymi rękoma, to gadaniem.
– Daj rękę.
Keiko
podniosła wzrok na Itachiego, który stał nad nią i wyciągał dłoń w jej stronę.
Z lekkim wahaniem podała mu swoją i pozwoliła sobie pomóc. Poczuła mrowienie na
całym ciele pod wpływem dotyku jego ciepłej skóry.
– Dzięki –
wypaliła bez przekonania, patrząc mu w oczy.
Itachi
zmierzył jej sylwetkę spojrzeniem, krzywiąc się lekko na widok kurtki.
– Zmieniłaś
styl – zagadał, chociaż nie zabrzmiało to tak beztrosko, jak planował.
– Yyy. To tak
na szybko tylko, no wiesz.
– Nie wiem. –
Itachi zacisnął usta, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Keiko zaczęła
sobie lekko wyłamywać palce, nie bardzo wiedząc, w którą stronę pociągnąć teraz
tę rozmowę. Że niby wygarnie mu wszystko i spyta o domniemany romans prosto z
mostu, jak go tylko spotka? Dobre sobie! Nagle jakoś zabrakło jej odwagi. Na
myśl, że Uchiha mógłby potwierdzić plotki, zrobiło jej się słabo i poczuła
uścisk na sercu. I co potem? Chyba nie była na razie gotowa na to, by to usłyszeć.
– A ty co, od
Haniko czasem ciuszków nie pożyczasz? – wypaliła.
I zaskoczyła
tym tak samo Itachiego, jak i samą siebie. Mężczyzna zamrugał gwałtownie i
spojrzał na nią, jakby nie był pewien, czy w wyniku upadku nie zrobiła sobie
czegoś przypadkiem w głowę.
– Nie?
– To zacznij,
będziemy kwita!
– Kochanie, o
co ci chodzi? – spytał zaniepokojony Itachi, robiąc krok w jej stronę.
– Nie podchodź
do mnie! – krzyknęła, odsuwając się na stosowną odległość. – I nie rób mi
wyrzutów o Sasuke, bo nie masz takiego prawa. To twój brat, a ty go odepchnąłeś
i w ogóle, i jeszcze śmiesz mieć pretensje, że go przyjęłam! On ci nic nie
zrobił. I będzie ze mną mieszkał, kropka!
– Nie mam
prawa? – spytał lekko poirytowanym głosem Itachi. – Flirtujecie sobie w
najlepsze, a ty nie widzisz w tym żadnego problemu?
– No nie widzę
i co z tego? Tylko ty widzisz problem. I Sasuke widzi problem, bo przez ciebie
się chce wyprowadzić, bo przecież ci nie będzie wchodził w drogę, nie? No, ale
co to ciebie obchodzi.
– Keiko –
warknął. – Wyjaśnisz mi, o czym ty mówisz?
– O niczym –
odburknęła, ściszając nieco głos. Miała ochotę mu powiedzieć, że gdyby Sasuke
jej do tego nie zmusił, to na pewno by za nim nie pobiegła, ale szybko
zrezygnowała z tego pomysłu. To by zrodziło tylko jeszcze więcej pytań. – I tak
nie masz prawa, o.
Itachi
zmarszczył brwi, przyglądając się dziewczynie. Była jakaś nieswoja. Wyraźnie chciała
mu o czymś powiedzieć, ale jakoś nie potrafiła się do tego zabrać, a on nie
potrafił tego z niej wyciągnąć. Może powinien spróbować na spokojnie, ale na
samo wspomnienie scenki sprzed pięciu minut, zagotowało się w nim.
– Dobrze ci z
nim? – wycedził przez zęby.
– Co? –
spytała nieco skołowana Keiko. Dopiero po chwili dotarł do niej sens tego
pytania. – Nie, tylko się przyjaźnimy.
– Tak twoim
zdaniem wygląda przyjaźń?! – Itachi nie wytrzymał i podniósł głos, robiąc krok
w jej stronę.
– No właśnie!
Bardzo dobre pytanie! Weź sam sobie je zadaj, odpowiedz, a potem dopiero miej
do mnie pretensje! – krzyknęła, uderzając go w pierś.
I zanim zdążył
coś na to odpowiedzieć, odwróciła się i puściła biegiem przed siebie.
Nie miała już
sił na tę rozmowę. Brakowało jej odwagi, by mu wytknąć, o co naprawdę chodziło,
choć w głowie szumiało jej od nadmiaru alkoholu i spodziewałaby się raczej, że
tej odwagi będzie miała aż zbyt wiele. Nie, ona po prostu wbrew pozorom była
rozsądna i zdawała sobie sprawę z tego, że załatwienie sprawy w ten sposób nie
miało sensu. Była wzburzona, Itachi również. Gdyby pociągnęli to odrobinę
dłużej, zapewne krzyczeliby na siebie jedno przez drugie i tyle by wyszło z
porozumienia i próby wyjaśnienia sobie sytuacji. Oboje musieli ochłonąć.
***
Sasuke kończył
właśnie się pakować, kiedy Keiko wbiegła do domu, głośno trzaskając drzwiami.
Odstawił na moment bagaże i poszedł sprawdzić, jak poszło. Była rozczochrana, w
jego stanowczo za dużej na nią kurtce, z podartymi spodniami, a po jej minie
wywnioskował, że nie było za dobrze.
– Nie będę
płakać – odparła, kiedy spojrzał na nią lekko zmartwionym wzrokiem. – Więc się
tak nie gap.
– Całe szczęście.
– Przewrócił oczami. – Skoro nie będziesz marnowała czasu na łzy, to wypierz
moją kurtkę, którą pobrudziłaś i oddaj mi ją, bo chciałbym już iść.
– Gdzie?
– Nie mogę tu
zostać – wyjaśnił, wracając do salonu po swoje rzeczy. – Nieważne, co
powiedziałaś Itachiemu.
Dziewczyna
podreptała za nim, a kiedy dostrzegła spakowane rzeczy, zagrodziła mu drogę do
przedpokoju, łapiąc się framugi po obu stronach przejścia.
– No weź! –
krzyknęła. – Zostajesz.
– Keiko, ja
naprawdę nie mogę.
– A co jest w
tym złego, że u mnie mieszkasz, co? No przecież nie robimy nic złego.
Przyjaciele czasem u siebie pomieszkują, prawda? Gdzie chciałeś pójść, zanim
zjawiłeś się u mnie, do Naruto? I gdybyś mieszkał u niego, a on by miał
dziewczynę, to byłby to jakiś problem?
– Nic nie
rozumiesz. – Sasuke odstawił trzymane na ramieniu torbę i plecak z powrotem na
podłogę i podszedł do dziewczyny. – Widziałaś, jak był ubrany?
Keiko
zmarszczyła czoło, nie rozumiejąc, o czym mówił; pokręciła głową.
– Pindrzył się
w łazience pewnie z godzinę. Umyty, uczesany, wypachniony, wystrojony. Po co?
Odpowiedziała
mu cisza.
– Wciąż nie
rozumiesz? – spytał, przeczesując palcami włosy. – Po co mężczyźni się tak
stroją? Nie wiesz? To spójrz na zegarek, która godzina?
Keiko
przeniosła wzrok na zegar, który wysiał nad kanapą. Wytężyła wzrok; było po
jedenastej.
– Późna –
odpowiedziała.
– Dobrze. A po
co mężczyzna przychodzi do kobiety późną porą? Pachnący, wystrojony?
– Na kolację?
– spytała z nadzieją, chociaż już znała odpowiedź i czuła, że po jej policzkach
to widać.
– Chyba na
deser, głuptasie – odburknął Sasuke i, tak jak ona jemu zeszłego wieczoru,
poczochrał włosy. – Przyszedł, bo chciał się bzykać, a ja mu w tym
przeszkodziłem. Dlatego nie mogę tu zostać.
– I tak nie
dostałby chwilowo ani kolacji, ani deseru – odpowiedziała, odsuwając się od
framugi. – Poza tym i tak nie mogę cię wypuścić, bo obiecałeś mi sprzątanie, a
do tej pory palcem nie kiwnąłeś.
Sasuke usiadł
z powrotem na kanapie, zaglądając do czwartej butelki, którą znaleźli w schowku
nad schodami, kiedy skończyły im się trzy poprzednie. Tym razem wino było
słodkie. Dla niego niezbyt dobre, ale po tylu wypitych kieliszkach było mu już
wszystko jedno. Pociągnął łyk z gwintu, krzywiąc się lekko. No tak, przecież
wytrzeźwiał.
– Kobieto, a
te pająki w przedpokoju, to myślisz, że gdzie nagle zniknęły?
– Jakie
pająki?! – spytała przerażona, obejmując się ramionami – Zabiłeś je?!
– Nie,
podrzuciłem ci do sypialni. – Uśmiechnął się kpiąco.
– W takim
razie śpię z tobą! – krzyknęła Keiko i skoczyła na kanapę tuż obok niego. – Ale
najpierw oddaj mi to – powiedziała, wyrywając mu z rąk butelkę.
Bardzo fajny rozdział :) Sporo się wyjaśniło, choć jeszcze duuuużo przed bohaterami. Nowa odsłona Sasuke mi się podoba. Dużo emocji i choć normalnie bym zachwalała, to trochę mi szkoda małej osóbki, która przeżywała razem ze mną czytany tekst.
OdpowiedzUsuńCo jest tu najfajniesze? Przyjaźń Sasuke i Keiko :)) No kto by pomyślał, że los tak bardzo połączy ich ścieżki? :) Taki czworokącik się tu zrobił. Ciekawa jestem co na tą nową przyjaźń Itachi i Haniko. Teoretycznie nie powinno im to przeszkadzać, ale praktycznie to pewnie tak nie będzie :)
Weny na dalsze pisanie, aby nie zabrakło Wam tekstu do publikacji :))
Dziękuję za komentarz!
UsuńBardzo mnie cieszy, że to, co rodzi się pomiędzy Keiko a Sasuke przypadło Ci do gustu. Akari i ja jesteśmy nimi zauroczone, co na pewno da się odczuć w kolejnych rozdziałach ;-) bo uroczy są, prawda? :D
Jeśli zaś chodzi o Sasuke, to najwyższy czas, by zaczął dorastać, chociaż z całą pewnością jeszcze sporo przed nim ;p
Pozdrawiam! :-)
No dobra, ten rozdział mnie wgniótł :D
OdpowiedzUsuńDlaczego mi się wydaje, że Keiko i Sasuke flirtują?! No pytam się?! Sasuke jak Sasuke, jest bezczelny, więc po nim może i się tego spodziewałam, ale Keiko? No nieeee!
I w sumie myślałam, że w tym rozdziale się wyjaśni o co chodzi z tymi zdjęciami.
Poniekąd się wyjaśniło, bo po prostu biedna Haniko miała piekło na ziemi... Biedna, tak mi jej szkoda :(
Jestem zadowolona z postawy Mikoto - brawo! Trzyma stronę biednej Haniko
Dziękuję za komentarz!
UsuńMam nadzieję, że wgniótł w pozytywnym sensie? :D
Dlaczego Ci się wydaje, że flirtują? Cóż... może dlatego, że faktycznie to robią :D nawet Keiko dała się skusić, bo (nie oszukujmy się) z Itachim, to się chyba tak średnio da, więc sobie chociaż z jego bratem poużywa xD to rozrywkowa i otwarta dziewczyna jest, na pewno jej tego brakowało w związku :D
A więcej wyjaśnień w kwestii zdrady i tych zdjęć - już wkrótce! Akari poświęciła temu cały przyszły rozdział, więc bez obaw :-)
Pozdrawiam!
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, tak jakby Keiko nie dostrzegła rzeczy tu niby obrusza się o te zdjęcia Itachi-Hanako a sama co gdyby ktoś jej i Sasuke zrobił takie zdjecia było by w porządku... och Sasuke nie tak miło potraktowany przez matkę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia