Sasuke, patrząc, jak osuwa się
ostatni kawał gruzu i upewniając się, że po tej stronie nikogo nie było,
uklęknął na ziemi i chwytając pierwszy lepszy podłużny przedmiot, zaczął
rozrysowywać mapę. Uwzględnił na niej wszystkie mijane korytarze, jakie
zapamiętał, starając się przy tym zachować ich proporcje. Następnie przyjrzał
się dokładnie swojemu schematowi, chcąc wydedukować, którędy powinien się udać,
by dołączyć do drużyny.
Prawda była taka, że bardzo źle
to rozegrali. Takeshi powinien każdemu zapewnić po mrówce, która informowałaby
o przebiegu misji. Niestety, w obecnej sytuacji doinformowany był tylko on i to
na nim spoczywała odpowiedzialność za dziewczyny. Ciężar tej misji ciążył mu
jeszcze bardziej, kiedy uświadomił sobie, co Itachi powiedziałby na to, że
naraża jego dziewczynę na niebezpieczeństwo.
Nie zastanawiając się dłużej,
zapamiętał przebieg prowizorycznej mapy, po czym ruszył biegiem przez korytarz,
przy okazji aktywując sharingan. Nie mógł być pewien, czy tuż za rogiem ktoś na
niego nie czyha, postanowił więc zachować maksymalną czujność nie spowalniając
zbytnio tempa poszukiwań.
Na szczęście Takeshi nie dał
jeszcze żadnego znaku, Sasuke założył więc, że ma trochę czasu.
Kiedy dobiegł do rozwidlenia,
skręcił, ufając swoim wcześniejszym spostrzeżeniom. Część informacji wyciągnął
od nieżyjącej już kobiety, jednak nie potrafił bezgranicznie zaufać jej planom,
mając na uwadze, że kobieta zupełnie nie miała orientacji w terenie. Wszystko
więc, czego zdołał się dowiedzieć o podziemiach, traktował z przymrużeniem oka.
Kiedy dobiegł do końca następnego
korytarza, dotarł do rozwidlenia, na ścianach którego zaczęły pojawiać się
drzwi. Było ich sporo, oddalone od siebie w regularnych odstępach, po obu
stronach tunelu. Takie umiejscowienie mogło wskazywać na sektor mieszkalny. O
ile dobrze pamiętał mapę innej kryjówki Orochimaru, którą dostali od Tsunade do
wglądu, znajdował się właśnie w bardzo niebezpiecznym obszarze, w samym centrum
kryjówki. Obaj z Itachim wprawdzie doszli do wniosku, że plany kryjówek na pewno
w pewnym stopniu się od siebie różnią, gdyż tylko ktoś zupełnie bezmyślny
budowałby podziemia według jednego wzorca, jednak postanowił zachować wzmożoną
czujność.
Rezygnując z biegu, przemieszczał
się bezszelestnie, mijając kolejne drzwi i zbliżając się do kolejnego zakrętu,
na którym powinien odbić trochę w prawo, by okrążyć zawalone laboratorium i
wyjść z drugiej strony. Kiedy jednak mijał przedostatnią parę drzwi, te uchyliły
się i stanęła w nich niewyraźna postać.
Sasuke zacisnął dłoń na katanie.
***
Odkąd udało im się znaleźć
porwane dzieci, wszystko szło nie tak. Masa przerażonych pięcio–, sześcio– i siedmiolatków,
zaczęła wydzierać się na ich widok i w ogóle nie docierało do nich tłumaczenie,
że drużyna Itachiego przyszła im z pomocą.
Początkowo Haniko podeszła do
dzieci, próbując je jakoś uspokoić, głaskając je i ściskając za ręce, szybko
jednak zdała sobie sprawę, że były tak zastraszone, że nic tym nie wskóra.
– Może je zakneblujemy? Jak się
tak będą drzeć przez całą drogą, to na pewno ktoś nas usłyszy.
Itachi warknął, starając się
zachować spokój i nie zdzielić Akaibe w ten pusty łeb. Od ostatniego wyskoku z
Keiko, był na niego wyraźnie cięty i przestał traktować z przymrużeniem oka
idiotyczne pomysły, którymi ten co rusz się dzielił. Gdyby nie to, ze Takeshi
był jedynym tropicielem, Itachi nigdy nie wcieliłby go do swojej drużyny.
Przydałaby mu się natomiast Sakura, która jako medyk, mogłaby pomóc rannym
dzieciom. To by z kolei oznaczało, że musiałby umieścić Haniko w jednej
drużynie wraz z Sasuke, a to było w tej sytuacji niedopuszczalne. Prawda była
taka, że przed kolejną misją powinien koniecznie porozmawiać z Tsunade i
przedstawić, jakie relacje łączą członków tej drużyny, by nigdy więcej nie
posyłała ich na jedną misję.
– Takeshi ma rację pod jednym
względem – odezwała się Haniko, licząc przy okazji odnalezione dzieci. – Musimy
jakoś je uciszyć, bo nawet drużyna odciągająca uwagę nie zdoła odciągnąć od nas
przeciwników. Itachi, wiem, że to okrutne, ale proponuję byś użył na nich
genjutsu.
– Myślałem o tym. Tu jednak
pojawia się kolejny problem, a mianowicie nie będziemy w stanie ich wszystkich
nieść. Co więcej, musimy poruszać się sprawnie i szybko, żeby nie narażać
drużyny Sasuke.
– To…
– Ja przywołam mrówki, które
wezmą je na plecy – przerwał jej Takeshi.
Wizja wydawała się wyjątkowo
idiotyczna, a jednak nie mieli wyboru. Dostając wykaz uprowadzonych dzieci,
zgadywali, ile z nich mogło do tej pory przeżyć, nie zakładali jednak, że
będzie ich aż tyle. Oczywiście był to powód do radości, gdyż oznaczało to, że
Orochimaru nie zdołał się jeszcze nimi nacieszyć, a jednak stanowił pewne
utrudnienie w ich misji.
– W porządku. Ja ruszę przodem,
za mną podążą mrówki z dziećmi. Mniej więcej w połowie korowodu będzie szła
Haniko, a na samym końcu Takeshi osłaniając tyły. Jeżeli coś by się tam działo,
masz nam natychmiast dać o tym znać – powiedział Itachi, tonem nieznoszącym
sprzeciwu. – Odwróćcie wzrok – dodał kierując te słowa do członków drużyny,
którzy odsunęli się na bezpieczną odległość, podczas gdy Itachi pozbawiał
dzieci przytomności.
Dwadzieścia osiem małych ciałek,
zostało bezpiecznie usadzonych na czternasty długich mrówkach, po czym drużyna
ruszyła w drogę powrotną.
– Oho, coś jest nie tak –
powiedział głośno Akaibe, przysuwając ucho do mrówki, która siedziała mu na
ramieniu. – Koperek mówi, że wskutek niespodziewanej eksplozji Sasuke został
rozdzielony z resztą drużyny. Nie wiadomo, co z dziewczynami, a Sasuke przed
chwilą wpadł na kogoś wyglądającego co najmniej groźnie.
– Niech to szlag – szepnął Itachi,
zaciskając pięści.
– Czy… Koperek – powiedziała z
niedowierzaniem Haniko. – Czy jest w stanie coś więcej powiedzieć o tym
przeciwniku?
– Niestety, stoi w cieniu. Na
razie wszystko wskazuje na to, że rozmawiają.
– Takeshi, przyzwij tyle mrówek,
ile zdołasz, nie narażając zbytnio swoich zasobów chakry i wyślij je na
poszukiwanie Sakury i Keiko, a dodatkowo postaraj się ustalić dokładną pozycję
Sasuke. Ponadto zamień się miejscami z Haniko i niech ona idzie z tyłu.
Shimanouchi skinęła głową, po
czym przesunęła się na tyły korowodu, zachowując większa ostrożność. Musiała
się skupić na misji, choć jej myśli zaczął zaprzątać Sasuke. Martwiła się o
jego bezpieczeństwo. Niestety, w żaden sposób nie mogła mu pomóc i to napawało
ją bezsilnością.
Itachi również nie wyglądał na
zachwyconego sytuacją. Sytuacja Keiko była jednak o tyle lepsza, że dziewczyna
miała towarzystwo jednej z najlepszych medycznych ninja w Konoha. Chociaż tego,
czy dziewczyny wciąż były razem, Itachi nie mógł być już pewien. Odegnał od
siebie te myśli, skupiając się na swoim zadaniu.
***
– Biegnijmy w lewo! – krzyknęła
Keiko, ciągnąć za sobą Sakurę i skręcając w prawo.
– Co ty…
– Cicho, zmylam ich – szepnęła w i ruszyły biegiem w kierunku kolejnego rozwidlenia.
Walka była miła, a jednak liczba
gości obecnych na przyjęciu wzrosła ponad górną granicę i dziewczynom nie
pozostało nic innego, jak ucieczka. Ustaliły, że w najgorszym wypadku złamią
zakaz kapitana, który w końcu był aktualnie nieobecny i Sakura rozwali co
nieco, starając się uważać, by nie zawalić pomieszczeń.
– Ojej! No to znowu uciekajmy w
lewo! – wrzasnęła szatynka, tym razem faktycznie skręcając w lewo, czym
zdezorientowała towarzyszkę. – Weź nadążaj, tak też można człowieka zmylić.
– A może byśmy po prostu
przestały się drzeć i zaczęły zachowywać cicho?
– I że to niby kogoś zmyli? Toż
oni właśnie tego się po nas spodziewają.
Sakura wywróciła oczami, po czym
skręciła w prawo, krzycząc, że tym razem biegną w prawo. Keiko ruszyła za nią,
po drodze zostawiając parę pułapek na tych, którzy faktycznie ruszą ich tropem.
Były całkiem świadome tego, że grupa odpowiedzialna za wyprowadzanie dzieci w
podziemia mogła jeszcze być gdzieś w pobliżu, założyły jednak, że od ostatniego
sygnału minęło już wystarczająco dużo czasu i Takeshi z pewnością powiadomił
Sasuke o kolejnym. Jeśli nie, cóż, żeby prowadzić pościg przeciwnicy musieli
często się rozdzielać, a co za tym idzie, jeżeli nawet jeden czy dwóch natknie
się na drużynę Itachiego, kapitan szybko ich powali. Chyba. Taką Keiko miała
nadzieję. Chociaż ci, z którymi dotychczas walczyły nie byli specjalnie silni,
nie mogła założyć, że Orochimaru nie miał czegoś, a raczej kogoś, w zanadrzu.
Niestety misja już od dawna nie
szła po ich myśli, a one obie nie mogły dłużej walczyć, gdyż zużyły już
wystarczająco dużo chakry. Poza tym, musiały jak najszybciej odnaleźć Sasuke.
***
– To miłe, kiedy najsmaczniejsze
kąski przychodzą same – szepnął mężczyzna stojący w cieniu, oblizując przy tym
usta.
Sasuke skrzywił się, wyjmując
katanę, w każdej chwili gotowy na wykonanie ruchu.
– Och, ja też bardzo chętnie
przetestuję twoje umiejętności.
Postać wyłoniła się z cienia,
jednak Sasuke nie dostrzegł jej twarzy, gdyż w jego kierunku skoczył wąż.
Uchiha jednym sprawnym ruchem pozbawił go głowy, robiąc krok w lewo. I
słusznie, ponieważ z ciała zabitego gada zaczęła sączyć się trucizna. Sasuke
nie miał jednak nawet chwili do namysłu, gdyż w jego stronę zmierzały właśnie
kolejne sztuki. Manewrował pomiędzy nimi, unikając kontaktu z martwymi ciałami,
wciąż bacznie obserwując mężczyznę stojącego przy ścianie. Kiedy tylko pojawiła
się okazja, doskoczył do niego, przecinając powietrze tuż przy jego głowie.
Wężowaty odsunął się, zaśmiewając się przy tym. Następnie zapadł się pod
ziemię, wymagając od Sasuke wzmożonej czujności. Jednak z pomocą sharingana nie
miał problemów, by unikać pojawiających się zewsząd ciosów. Był na tyle szybki,
że atak ten nie zdołał mu zagrozić.
Jednak kiedy jego pewność siebie
wzrosła, nastąpiło coś, czego Sasuke się nie spodziewał. Atak nastąpił z pięciu
miejsc jednocześnie, zmuszając Uchihę do zastosowaniu Amaterasu na jednym z
przeciwników. Klon szybko rozpłynął się w kupce błota, Sasuke zaś uskoczył na
bok. Czarne płomienie rozprzestrzeniły się nieco, zmniejszając miejsce do
walki. Nie mógł jednak użyć tej techniki ponownie z prostej przyczyny – jeżeli
płomienie zbytnio się rozprzestrzenią, mogą spowodować zawalenie się ścian
kryjówki.
– Powiedz mi, Uchiha Sasuke, co
jeszcze masz w zanadrzu? – spytał mężczyzna, w końcu wyłaniając się z cienia i
stając w widocznym miejscu.
Sasuke nie miał wątpliwości, że
osoba, z którą właśnie dane mu było się mierzyć, to nikt inny, jak Orochimaru.
Hokage zadbała o to, by poznali nieco głównego wroga, zanim wyruszą na misję.
– Co jeszcze potrafią twoje oczy?
Czy twoje genjutsu jest tak samo silne, jak Uchiha Itachiego?
Wężowaty oblizał usta,
przyglądając się chłopakowi. Sasuke zacisnął szczękę, przygotowując się na
kolejny atak.
– Amaterasu to naprawdę niezwykła
technika. Płomienie, które nigdy nie gasną, zdolne spalić nawet piekło.
Imponujące.
Sasuke odskoczył do tyłu, kiedy
Orochimaru rzucił się w jego stronę. Wężowaty z ust wydobył miecz, po czym
zamachnął się w stronę Uchihy. Sasuke wytrzeszczył oczy i zrobił unik, szybko
przeskakując na drugą stronę korytarza. Przecież to nie był byle jaki miecz – to
Kusanagi! Ostrze zdolne do przecięcia wszystkiego, co napotka na swojej drodze.
Ten pojedynek zaczynał się robić wyjątkowo niebezpieczny.
Orochimaru zaśmiał się,
wyciągając dłoń z mieczem w kierunku Sasuke. Broń niespodziewanie wydłużyła się
i gdyby nie szybka reakcja, Sasuke mógłby pożegnać się z życiem. Cóż, musiał
zacząć działać, zamiast tylko się bronić.
Uchiha wbił swoją katanę w
ziemię, po czy wypuścił za jej pomocą
falę błyskawic, która powędrowała po ziemi w stronę Orochimaru. Kiedy ten bez
przeszkód uskoczył, Sasuke jednym szybkim ruchem wyrwał katanę z ziemi,
kierując ją w stronę przeciwnika i wypuszczając błyskawicę ukształtowaną w
długie ostrze. Wężowaty nie kryjąc zaskoczenia, odskoczył na bok. Na to jednak
właśnie czekał Sasuke, który szybkim ruchem dopadł Orochimaru i przybierając niekompletną
formę Susanoo, zamachnął się jednym ramieniem uderzając w przeciwnika. Ciało
mężczyzny wbiło się w ziemię, a podłoga pod nim zawaliła, ukazując kolejne piętro
kryjówki.
Sasuke spodziewając się
kontrataku, szybko otoczył żebra Susanoo ogniem Amaterasu. Cofnął się w głąb
korytarza, w chwili, kiedy tuż pod jego stopami powstał kolejny dół, z którego
wyłonił się Orochimaru z obnażonymi zębami. Zamachnął się w stronę Uchihy,
jednak cios zatrzymał się na jednym z żeber Susanoo.
– Ciekawe – szepnął Orochimaru,
odsuwając się od bruneta, który odskoczył chwilę później do tyłu i teraz
celował do niego z łuku.
***
Itachi skręcił w lewo,
rejestrując, że są już niemal przy wyjściu z kryjówki. Kiedy zaczynał nawet
wierzyć, że może nie wszystko poszło tak źle, z prawego korytarza wybiegło
trzech mężczyzn. Zatrzymali się na ich widok, najwyraźniej nie tego się
spodziewając. Zanim jednak zdążyli zareagować, Itachi dopadł ich, raniąc
śmiertelnie. Najwyraźniej mężczyźni wcale nie byli shinobi specjalizującymi się
w walce wręcz.
– Co tu robiliście? – spytał
brunet tego, który jeszcze żył, wymuszając odpowiedź za pomocą sharingana.
– Myśleliśmy… goniliśmy te dwie
wariatki, które wrzeszcząc, biegały po korytarzach. Orochimaru–sama prosił,
żeby się nimi zająć, podczas gdy on będzie walczył z tym chłopakiem od Uchihów.
Itachi stłumił przekleństwo, po
czym puścił mężczyznę, pozwalając mu skonać.
– Co tam się, do cholery, dzieje
– szepnął, wstając i przyzywając do siebie resztę drużyny. – Takeshi, droga na
zewnątrz prowadzi prosto tym korytarzem, to zaledwie jakieś sto metrów, więc
powinieneś poradzić sobie sam. Zabierz dzieci i ukryjcie się. Haniko i ja
musimy ruszyć na pomoc drużynie odwracającej uwagę.
– Ale… – zaczął protestować
Akaibe, jednak widząc wyraz twarzy, jakim zaszczycił go Itachi, natychmiast
zamilkł.
– Musisz nam pozostawić mrówki,
byśmy mogli się z tobą skontaktować i jakoś trafić do wyjścia. – Tym razem głos
zabrała Haniko. – Nie mamy mapy, musimy więc polegać na tobie. Ukryj się
gdzieś, gdzie będziesz miał pewność, że nie grozi wam niebezpieczeństwo i
pilnuj naszej pozycji.
– Gdyby twoje mrówki powiedziały
ci coś istotnego, od razu przekazuj to nam.
– Właśnie miałem mówić, że jakiś
czas temu Koperek wspomniał o zniszczeniach, jakie spowodował Sasuke. W
południowej części kryjówki istnieje ryzyko zawalenia się stropu.
– Co tam się dzieje? – zapytał
zniecierpliwiony Itachi. Dlaczego ten cholerny Takeshi wcześniej o tym nie
wspomniał?
– Sasuke walczy z Orochimaru.
Chociaż obecnie bardziej się broni, gdyż powoli kończy mu się chakra. Nie mam
pojęcia, gdzie się podziewa Sakura i ten drugi, jak mu tam…
– Keiko? – spytała blondynka z
niedowierzaniem.
– Tak, właśnie on.
– Idź już – powiedział Itachi, po
czym dając gest Haniko, by ruszyła za nim, pobiegł prawym korytarzem.
– Dlaczego coś zawsze musi pójść
nie tak – szepnęła dziewczyna, odganiając mroczne myśli.
– Nic mu nie będzie – zapewnił ją
Itachi. Nie było to jednak tak pocieszające, jakby chciał. Co innego, gdyby
naprawdę w to wierzył. Wiedział, że Sasuke był świetnym wojownikiem i jednym z
najlepszych shinobi w Konoha, a jednak Orochimaru posiadał w zanadrzu spory
repertuar użytecznych technik. Sytuację Sasuke pogarszał fakt, że musieli
walczyć w ciasnym korytarzu, podczas gdy sporo z technik wykorzystywanych przez
młodego Uchihę, najlepiej sprawdzało się na otwartych powierzchniach.
Nie było dobrze. Musieli się
pospieszyć.
***
Keiko zatrzymała się na moment i
wyjrzała zza rogu, rejestrując, że już nikt za nimi nie biegnie. Kiedy była
tego pewna, osunęła się łagodnie po ścianie, dając Sakurze podleczyć nieco
swoje rany. Pech chciał, że uciekając, udało im się zgubić tylko tych mało
znacznych przeciwników, nie potrafiły się zaś odpędzić od groźniejszych, którzy
byli zbyt dobrze wyszkoleni, by dać się w tej sposób oszukać. Kiedy więc same
zapędziły się w ślepą uliczkę, nie pozostało im nic innego, jak stawić czoła
tym, którzy je dopadli.
Walka była zawzięta, biorąc pod
uwagę fakt, że musiały uważać, by nie naruszyć konstrukcji. Gdzieś w
niedalekiej odległości od nich, parę razy zatrzęsła się ziemia, przez co z
sufitu spadła garść kamieni.
Keiko tańczyła pomiędzy
przeciwnikami, starając się ich utopić, umieszczając na ich głowach bańki pełne
wody, Sakura zaś zadawała naprawdę silne ciosy tylko wtedy, kiedy miała
pewność, że trafi w przeciwnika.
Szatynka wykonała parę pieczęci,
a w jej dłoniach pojawiły się ostrza wykonane w całości z wody, twardsze niż
stal, ostrzejsze niż niejeden miecz. Żeby dodatkowo ułatwić sobie zadanie,
zalała podłogę w korytarzu wodą, sprawiając, że zrobiło się niewiarygodnie
ślisko. Jeden z mężczyzn pośliznął się i przewrócił. Zanim zdał sobie sprawę z
tego, co się dzieje, Keiko dźgnęła go mieczem, po czym ruszyła w stronę
pozostałych dwóch, którzy szybciej niż towarzysz zorientowali się w sytuacji. Jeden
z nich aktywował przeklętą pieczęć i z krzykiem rzucił się w jej stronę. Faktycznie
pieczęć znacznie podwyższała jego umiejętności bojowe, jednak nie na tyle, by
Keiko nie dała sobie z nim rady. Już po chwili leżał martwy. Trzeciego zmiotła
zaś falą wody, kierując go prosto na Sakurę, która powaliła go jednym ciosem.
– Jesteś ranna? – spytała Haruno,
podchodząc do szatynki.
Keiko przyjrzała się sobie
dokładnie, po czym pokręciła głową.
– Rany! Połamałam sobie paznokcie
– zawyła Sakura, przyglądając się swojej dłoni. No tak, to było w tym momencie
zdecydowanie najważniejsze.
Kiedy Sakura opatrzyła drobne
zadrapania na dłoniach i nogach Keiko, w niewielkiej odległości od nich
ponownie zatrzęsła się ziemia.
– Idziemy – powiedziała szatynka,
ciągnąć za sobą Haruno.
Kiedy przebiegły kilka korytarzy,
znalazły się w samym centrum zniszczeń. Zarówno podłoga, jak i sufit, były
poważnie naruszone. Również i ściany nie zostały oszczędzone, gdyż w wielu
miejscach znajdowały się spore wgłębienia. Sterta głazów po prawej stronie
paliła się intensywnie czarnym płomieniem i zmierzała w kierunku przeciwległej
ściany. W dali druga taka zwisała z sufitu, co jakiś czas spadając w dziurę,
która znajdowała się w podłodze i prowadziła na niższe piętro.
Dziewczyny ruszyły biegiem, w
kierunku, z którego dochodziły odgłosy walki. Zeskoczyły na niższe piętro,
uważając na Amaterasu sączące się z sufitu, po czym skręciły korytarzem na
lewo. Tuż przed nimi, w szerokiej salce, stał zwrócony plecami Orochimaru. W
głębi pomieszczenia dostrzegły również Sasuke, który wyglądał, jakby miał zaraz
stracić przytomność. Kiedy Sannin odwrócił się w ich stronę, dostrzegły, że on
również był poobijany i ranny. Dopiero teraz dostrzegły również, że brakowało
mu jednej ręki, czym nie wydawał się być jednak specjalnie przejęty.
– Och, chyba mamy towarzystwo –
szepnął, uśmiechając się w stronę dwóch kunoichi. – Czyżby Higashiyama Keiko?
Ty również znajdujesz się na mojej liście.
Sakura wzdrygnęła się i
podskoczyła, widząc spojrzenie, jakim Orochimaru zaszczycił szatynkę.
– Co za lista, hę? – spytała
niczym niezrażona Keiko, opierając dłonie na biodrach.
Orochimaru nie zdążył jednak
odpowiedzieć, gdyż Itachi wraz z Haniko wbiegli do pomieszczenia z drugiej
strony, ustawiając się przed Sasuke i dobywając broni.
– Widzę, że sporo was tu przyszło
– powiedział Orochimaru, oblizując usta. Następnie otworzył je szerzej i
schował w ich wnętrzu ogromny miecz. – Czyżby zainteresowały was dzieci? Tak
myślałem, ze wkrótce się po nie upomnicie. Okazały się jednak mniej przydatne,
niż zakładałem. Stanowiły jednak dobrą przynętę.
Haniko wzdrygnęła się lekko,
kiedy Sannin spojrzał w ich kierunku.
– O, a więc Uchiha Itachi również
tu jest. Nie podejrzewałem, że zjawi się was tu aż tyle. Inaczej przestałbym
się bawić z Sasuke już jakiś czas temu. Niestety, mój plan się nie powiódł.
Orochimaru odwrócił się do nich
tyłem, jednak zanim ktokolwiek zdołał zareagować, jego głowa zamieniła się w
wielkiego węża, który rzucił się w stronę młodszego Uchihy. Itachi zareagował
migiem i doskoczył do brata i ucinając łeb wielkiego węża. Kiedy ten opadł na
ziemię, z jego kłów zaczęła sączyć się brunatna maź.
Haniko wyciągając pojemnik na
próbki, ostrożnie zbliżyła się do głowy i pobrała odrobinę wydzieliny.
– Sasuke–kun! – krzyknęła Sakura,
biegnąc w stronę bruneta, kiedy zagrożenie ze strony Orochimaru minęło. Reszta
jego ciała, jak gdyby nigdy nic, zapadła się w ziemię. – Nic ci nie jest,
Sasuke–kun?
Uchiha wzdrygnął się tylko
słysząc jej głos, po czym schował katanę. Cały pokryty był zadrapaniami, a z
jego ramienia i głowy sączyła się krew.
– O nic się nie martw! Już przy
tobie jestem – szepnęła Haruno, łapiąc go za ramię i ciągnąc w swoją stronę. –
Opatrzę dokładnie każdą twoją ranę.
– Teraz nie mamy na to czasu –
warknął Itachi, podchodząc do Keiko i upewniając się, że nic jej nie jest. –
Musimy się stąd jak najszybciej wydostać. Według informacji, które przesłał mi
Takeshi, najszybciej będzie, jeżeli wyjdziemy tym korytarzem i skręcimy w lewo.
Jesteśmy niezwykle blisko jednego z pobocznych wyjść z kryjówki. Za mną.
Wszyscy ruszyli za kapitanem, nie
zgłaszając słowa sprzeciwu. Haniko przyglądała się, jak Sakura skacze wokół
Sasuke i zachwyca się tym, jaki to on jest zdolny, bo walczył z Orochimaru i
wyszedł niemal bez szwanku, prawie go pokonując. Uchiha odburknął coś pod
nosem, po czym zwolnił, by zrównać swój krok z idącą z tyłu blondynką.
– Chyba znowu będziesz musiała
mnie trochę uleczyć – powiedział, uśmiechając się zaczepnie.
– Skoro prosisz.
Sasuke wpatrywał się w nią przez
chwilę, po czym zachwiał niebezpiecznie, zmuszając dziewczynę, by go chwyciła
go pod pachą.
– Może zajrzysz do mojego
namiotu, kiedy już rozbijemy obóz? – szepnął jej na ucho. – Nie uwierzyłabyś,
gdybym ci powiedział, ile miejsc na moim ciele domaga się twojego
uzdrawiającego dotyku.
Haniko miała nadzieję, że się nie
zaczerwieniła. Sakura nie spuszczała z niej wzroku, bacznie obserwując cała
sytuację, choć na szczęście nie słysząc, co mówił Sasuke.
– A zasłużyłeś sobie na to? –
zapytała, spoglądając mu w oczy.
– Jeszcze mogę zasłużyć, wystarczy
słowo – szepnął, oblizując usta.
Och, nie. W tych podziemiach było
zdecydowanie zbyt gorąco.
– Moja odpowiedź brzmi: nie.
– Dlaczego?
Przerwali na moment rozmowę,
widząc ponaglające spojrzenie Itachiego, który doszedł właśnie do zakrętu i
obejrzał się na grupę. Bądź co bądź to nie był dobry czas na pogaduszki, gdyż
wciąż znajdowali się w sporym niebezpieczeństwie. Z sufitu za ich plecami,
spadały pojedyncze kamienie, ale biorąc pod uwagę, jak zmasakrowana była część
korytarzy, ryzyko zawalenia było spore.
Niestety, kiedy drużyna wydostała
się już z podziemi, czekała na nich niespodzianka. Orochimaru, który sam musiał
opuścić kryjówkę, postanowił najwyraźniej powypuszczać wszystkie swoje
najdziwniejsze eksperymenty, żeby dotrzymały towarzystwa shinobi z Konohy.
Zagranie to miało tylko zająć
czymś ich uwagę, by Sannin wraz ze swoją świtą mogli spokojnie opuścić teren
kryjówki, zabierając przy okazji co ważniejsze eksponaty. Grupa, którą
pozostawił dla odwrócenia uwagi, nie sprawiła większych problemów, toteż paroma
technikami katon i przy pomocy technik iluzji, Haniko wraz z Itachim powalili
przeciwników. Reszta drużyny miała w tym czasie kierować się w stronę
Takeshiego.
Kiedy Sasuke ponownie stracił
równowagę, przyjął z ulgą, że to Keiko pomogła mu utrzymać pion. Sakura
skrzywiła się mocno, najwyraźniej przy okazji strzelając focha, ponieważ
szatynka z całą pewnością zrobiła to celowo.
– Chyba przydałaby ci się kąpiel,
hehe – powiedziała Keiko, wyszczerzając się do Uchihy.
– To co, możemy wykąpiemy się
razem? – spytał Sasuke, posyłając jej znaczące spojrzenie. – Zupełnie nie
jestem w stanie zrozumieć gustu Itachiego – dodał, wymownie spoglądając na jej
sylwetkę. – Ale na pewno woli ładniej pachnące kobiety.
Keiko roześmiała się głośno, po
czym puściła Uchihę, który nie spodziewając się, że nagle straci podparcie,
niemal wyrżnął o ziemię. Z pomocą pospieszyła mu Sakura, mocno obejmując go
w pasie i narzekając coś na przygłupie koleżanki z drużyny.
Kiedy Itachi i Haniko dołączyli
do drużyny, wszyscy przyspieszyli, chcąc znaleźć się możliwie jak najdalej od
kryjówki Orochimaru. Według informacji od Takeshiego, rozbił on obozowisko na
północny–zachód od wyjścia, którym wydostali się na powierzchnię.
Wraz z nadejściem wieczoru,
drużyna dostała się do obozowiska, akurat w porze kolacji. Dzieci wydawały się
już znacznie spokojniejsze, chociaż wciąż wyraźnie przestraszone.
– To może ja się nimi zajmę, bo
jeśli odezwie się do nich Sasuke lub Itachi, to jeszcze powodzenie naszej misji
może stanąć pod znakiem zapytania – powiedziała Keiko, machając w stronę
przerażonych maluchów. – Trzymacie się panowie na dystans.
– Co masz na myśli? – spytała
Sakura.
– Albo popadają ze strachu jak
muchy, albo narobią takiego rabanu, że dosłyszą nas wszyscy w odległości
parunastu kilometrów.
Sasuke prychnął, siadając przy
ognisku. Zaczął oceniać obrażenia, których doznał. Dwie rany z pewnością
wymagały interwencji medyka, Uchiha przywołał więc do siebie Haniko, ciesząc
się, że Sakura była obecnie zajęta sprawdzaniem, czy dzieciom nie stała się
jakaś krzywda.
– Daję ci niewiarygodną szansę na
bezkarne dotykanie mojego ciała. Decyzje musisz podjąć szybko, bo Sakura w
każdej chwili może tutaj wrócić.
Blondynka spojrzała na bruneta,
który właśnie walczył z koszulką, starając się nie zahaczać materiałem o ranę
na boku.
– Sasuke, ona zrobi to lepiej.
– Tylko ja nie chcę, żeby mnie
obmacywała tymi swoimi różowymi łapami. Poza tym – powiedział, przyciągając
Haniko bliżej siebie i szepcąc jej na ucho. – Propozycja z namiotem wciąż
aktualna.
– Ej, weź ty się tam nie
rozbieraj, bo straszysz dzieci! – krzyknęła Keiko, po czym zaczęła się śmiać,
przy okazji głaszcząc najbliżej siedzące dziecko po głowie.
Itachi przyglądał się temu
wszystkiemu ze zmarszczonymi brwiami.
– Mamy o jeden namiot za mało, a
dzieci jest więcej, niż zakładaliśmy. Nawet, gdy odpieczętujemy wszystkie pięć
zapasowych, wszyscy się nie pomieścimy. –
mówił do siebie. – Sakura – odezwał się głośniej. – Twoim zadaniem jest
przydzielenie dzieci do poszczególnych namiotów. Ze względu na to, że nie
wzięłaś swojego, a również z powodu większej liczby ocalonych, niż
oczekiwaliśmy, będziemy musieli się tę noc przemęczyć w większym ścisku. Dwa
namioty muszą zostać dla nas. Panie będą spały w jednym, panowie w drugim.
– Och, jak mi przykro – szepnęła Haniko
brunetowi do ucha, a na jej ustach pojawił się uśmiech.
Młody Uchiha skrzywił się
nieznacznie, jednak nie zaprotestował, zdając sobie sprawę z tego, że nie mieli
innego wyjścia.
Takeshi, który był odpowiedzialny
za przygotowanie posiłku, obserwując to wszystko, zaczął coś namiętnie
zapisywać w swoim zeszycie, zupełnie zapominając o zupie, którą pozostawił na
ogniu. Dopiero, kiedy potrawka zaczęła się dymić i pachnąc spalenizną,
przypomniał sobie o mieszaniu. Itachi posłał mu
naganne spojrzenie, nic jednak nie powiedział.
W ciągu najbliższej godziny,
dzieci zostały nakarmione i położone spać. Sakura odetchnęła z ulgą, lecząc
ostatnią ranę na dziecięcym ciele, po czym ocierając pot z czoła, odwróciła się
w stronę drużyny. Kiedy jednak zobaczyła, że Haniko zajmuje się opatrywaniem ran
Sasuke, krew ją zalała.
– Co ty robisz?! – krzyknęła,
podbiegając do dziewczyny. – Co to ma być?! – Sakura złapała się za głowę,
widząc niedokładnie zasklepioną ranę na ramieniu bruneta.
Kiedy zamierzała odepchnąć Haniko
od Sasuke, ta złapała ją za rękę.
– Uspokój się. Ktoś to musi
opatrzyć, a ty niemal cała chakrę zużyłaś na leczenie dzieci. Nic mu nie
będzie.
– Chyba śmieszna jesteś! – Sakura
rozwrzeszczała się na dobre. – Co to ma być? W życiu nie widziałam bardziej
nieudolnego medyka, niż ty! Odsuń się od niego, zanim zrobisz mu krzywdę. Mam
wystarczająco dużo chakry, bo sobie poradzić ze wszystkimi jego obrażeniami.
Kiedy Haruno ponowiła próbę
odsunięcia Haniko, tym razem interweniował Sasuke.
– Zostaw ją w spokoju – wycedził
przez zaciśnięte zęby, ściskając dziewczynę za łokieć.
Sakura automatycznie się
uspokoiła, posyłając Sasuke płaczliwe spojrzenie, po czym bez słowa wstała i
odeszła.
– Ja pierdolę – szepnął Uchiha,
sięgając po wilgotną szmatkę, którą obmywał odsłonięte części ciała.
Niestety Takeshi przy wyborze
miejsca na rozbicie obozu, w ogóle nie uwzględnił, że po takiej przeprawie
wszystkim przydałaby się kąpiel i wybrał miejsce znajdujące się możliwie
najdalej od przepływającej w pobliżu rzeki. Itachi, który był na niego cięty od
zeszłego wieczoru, nie omieszkał go za to
opieprzyć. Wody mieli więc tylko tyle, ile zapewniła im Keiko. Jako, że
dysponowali tylko niewielkim wiaderkiem, szatynka zapełniła je po brzegi,
wzbogacając mieszankę kompleksem minerałów przyspieszającym gojenie.
Kiedy zrobiło się już zupełnie
ciemno, Itachi postanowił objąć wartę jako pierwszy, odsyłając resztę do
namiotów. Nie zdziwił się jednak specjalnie tym, że brat nie posłuchał
polecenia i usiadł obok niego przy dogasającym ognisku.
– Zleciłem Takeshiemu, by
rozstawił w odległości kilometra od obozu swoje mrówki, by mogły nas ostrzec,
gdyby coś nadchodziło – zagaił, spoglądając na Sasuke.
Przez chwilę między nimi panowała
cisza.
– Kiedy walczyłem z Orochimaru –
odezwał się po chwili młodszy. – Powiedział mi parę niepokojących rzeczy. Tak
naprawdę to nie był pojedynek, a sprawdzian moich umiejętności. Gad komentował
każde moje posunięcie, coraz bardziej zadowolony z tego, w jakim kierunku to
wszystko zmierza. Nie przestało go to bawić, nawet kiedy odciąłem mu rękę.
Wydaje mi się, że jest bardziej niebezpieczny, niż zakładała Tsunade. Itachi,
on ma coś w zanadrzu.
– Zdradził ci jakieś swoje plany?
– Nic konkretnego. Parę razy
wspomniał, że jestem idealnym materiałem na jego ucznia i że jeszcze sam do
niego wrócę, spragniony mocy.
Itachi zmarszczył brwi. Jemu
również nie podobało się to wszystko.
– Przede wszystkim był
szczególnie zainteresowany moim sharinganem – kontynuował Sasuke. – Zmuszał
mnie do używania go, nie pozostawiając mi wyboru.
Szeptał o tym, jak wspaniałe są te oczy i że nie może się doczekać, kiedy
wejdzie w ich posiadanie. Chyba nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z takim
szaleńcem.
– Ciekawy jestem, co to była za
technika, ta, której użył na końcu. Miejmy nadzieję, że naukowcy w Konoha
powiedzą nam coś o próbce pobranej przez Haniko. A jeżeli już o niej mowa, to…
– Nie zaczynaj. – Wciął się
Sasuke. – Myślisz, że nie widzę, jak na nas patrzysz? Itachi znam cię na tyle,
dobrze, że…
– Życzę wam szczęścia – przerwał
mu Itachi.
Sasuke momentalnie się uspokoił i
rozluźnił napięte mięśnie. Spodziewał się jakiegoś kazania, wyrzutów, ale nie
tego. Zwłaszcza nie po tym, kiedy dostrzegł spojrzenie, jakim zaszczycał ich
brat.
– Wam też – odpowiedział, po czym
wstał i udał się do namiotu, który przez najbliższy czas będzie musiał dzielić
z Takeshim.
***
Ich powrót do Konoha opóźnił się
nieco z powodu dzieci, które całą drogę spędziły na grzbietach ogromnych
mrówek. Takeshi zdawał się być mocno wyczerpany. Jakby nie patrzeć, korzystał z
techniki przyzywania niemal non stop w ciągu ostatniej doby. Odetchnął więc z
ulgą, kiedy na horyzoncie pojawiła się brama Konohy.
Spokój mieli również z Sakurą,
która obraziła się na wszystkich, a już zwłaszcza na Haniko, która jej zdaniem
przykleiła się do Uchihy jak rzep. Dała jednak szansę Sasuke, ustalając ze sobą,
że jeżeli się do niej odezwie, wybaczy mu to wczorajsze nieporozumienie.
Sasuke nie miał jednak takiego
zamiaru, przez niemal całą drogę powrotną kłócąc się na przemian z Keiko i
Haniko. Obie zaczynały mu już działać na nerwy i nie mógł się doczekać, kiedy
znajdzie się w swoim pokoju i będzie mógł odpocząć od tego upierdliwego
towarzystwa. Keiko była niezwykle irytująca i wyraźnie drażnienie go sprawiało
jej frajdę, chociaż on nie pozostawał dłużny, przez co dwa razy pobiegła
poskarżyć się Itachiemu. Z Haniko natomiast początkowo się tylko przekomarzali,
jednak rozmowa szybko zeszła na zły tor i wystarczyła chwila, by zdążyli
poważnie się pokłócić.
Itachi czuł się zmęczony po
ostatniej nieprzespanej nocy i powoli zaczynała go drażnić niesubordynacja tej
gromadki. Dwa razy prosił o ciszę, przypominając, że wciąż są na misji, a nie
spacerze i żeby zachowywali się profesjonalnie. Słuchali, owszem, ale efekt nie
utrzymywał się dłużej niż dziesięć minut, po których wybuchała kolejna wrzawa.
– Weź nie bądź takim gburem, no –
powiedziała w końcu Keiko, uwieszając się na jego ramieniu. – Od Konoha dzieli
nas jakieś pięćset metrów, na serio wciąż musimy udawać, że wykonujemy jakieś
poważne zadanie?
– Czuję się jak nauczyciel w Akademii,
nie jak kapitan drużyny wysłanej na misję rangi A.
– Nie przesadzaj, my się po
prostu dobrze czujemy w swoim towarzystwie.
– Z pewnością – odpowiedział
Itachi, spoglądając na zacięty wyraz twarzy Haniko, która tłumaczyła coś
właśnie Sasuke. Brunet wyglądał, jakby miał zaraz wybuchnąć. Obok szła obrażona
Sakura, która cisnęła gromy w stronę blondynki, najwyraźniej zastanawiając się,
czy nie wkroczyć do akcji i nie pomóc miłości swojego życia. Obok nich rządkiem
szło stado mrówek z dziećmi na plecach, które powoli zaczynały dochodzić do
siebie i robić dodatkowy hałas. Na samym końcu korowodu szedł wykończony Takeshi,
który raz za razem spoglądał w stronę Keiko i zawzięcie notował coś w swoim podręcznym
zeszyciku.
Faktycznie, ich grupie nie można
było nic zarzucić.
– Weź się tak nie skwaszaj, jak
jakiś ogórek. Złożymy raport Hokage, ogarniemy się trochę i spotkamy się
wieczorem na te kremówki, które mi obiecałeś.
– Nie przypominam sobie, bym
mówił w liczbie mnogiej.
– Oj, masz sklerozę już w tym
wieku? – odpowiedziała Keiko, uśmiechając się szeroko.
Kyaaa *-*
OdpowiedzUsuńNo i git. Ja jestem happy(Aye!). <3
Kremówki *-* Aż zaraz pójdę do sklepu i kupię, bo narobiłaś mi ochoty xD
Ale no ten teges... To chyba by było na tyle.
Kremówki mnie wzywają!
Su♥
Itachi ma rację. Ja na jego miejscu nie chciałabym dowodzić taką grupą. No chyba, że chwyci ich wszystkich mocno za jaja i przywoła do porządku :-)
OdpowiedzUsuńweny
Hej,
OdpowiedzUsuńczemu Sasuke nie powie że to jego dziewczyna i niech się odwali od niego... jak łatwo sprawić aby Keiko była cicho... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia