12 sierpnia 2018

48. Chińczyk czy warcaby?

Haniko przejechała palcem po grzbietach kilku zakurzonych książek i skręciła w następną alejkę. Wokół niej panowała wrzawa. Niewielu ludzi, tak jak ona, było zainteresowanych starymi tomiszczami z różnych stron świata, ale wielu przychodziło na targ w innym celu. Przerzucając zniszczone woluminy, słyszała sprzedawców warzyw reklamujących swoje towary, rozmowy, przekrzykiwania i narzekania klientów.
– Chyba mam coś dla ciebie.
Shisui stanął obok niej i podał jej książkę. Przyjrzała się okładce.
– Rozwój medycyny w Kraju Wiatru? Nie, to chyba nie to…
Serce zabiło jej mocniej, ale postanowiła być zdecydowana. Czas zerwać z przeszłością. Skończyć z tym, co tylko pozornie ją interesowało. Myślała, że pewne pasje dzieliła z Satoru, ale tak naprawdę tylko je od niego zapożyczyła. Bo czy to naprawdę kiedykolwiek ją interesowało?
Oddała Shisuiemu książkę i pokręciła głową, uśmiechając się lekko.
On tylko wzruszył ramionami i wrócił do przeglądania kolejnych cegiełek. Przerzucali je w milczeniu, tylko co jakiś czas podsuwając sobie pod nos jakiś tytuł. Czasem poważnie, czasem dla śmiechu. Aż w końcu skończyły im się półki.
Haniko spojrzała na to, co wybrała. Wygrzebała zaledwie trzy ciekawe pozycje, a Shisui miał ich jeszcze mniej, bo tylko jedną.
– Gdzie Itachi? – spytała.
Rozejrzeli się po przybytku.
– Chyba to jeszcze trochę potrwa – odparł Shisui z krzywym uśmiechem, pokazując jej kierunek palcem. – Mniemam, że na tych dziesięciu, które trzyma, się nie skończy.
Haniko parsknęła śmiechem. W miejscach takich, jak to, Itachi tracił niemal kontakt z rzeczywistością. Mógł godzinami spacerować po kilku wypełnionych książkami alejkach, a i tak czuł niedosyt.
– Właśnie, mam do ciebie pytanie! – Shisui strzelił palcami. – Może tobie Sasuke powiedział, dlaczego nie zamierza pojawić się na wieczorze kawalerskim Itachiego? Jak wiesz, on nie ma zbyt wielu znajomych, planowałem zrobić mu niespodziankę i zaplanowałem męski wieczór w kameralnym gronie, ale wszyscy po kolei się wykruszają. A Sasuke to przecież jego brat. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego miałoby go nie być.
– Naprawdę odmówił? – Haniko nie potrafiła ukryć zdziwienia.
– Nie powiedział ci?
Pokręciła głową. Sasuke nigdy jej się z niczego nie zwierzał, a teraz… teraz tym bardziej nie miał ku temu powodów.
Od miesiąca ukrywała przed najbliższymi, że Sasuke już z nią nie mieszka i mocno pilnowała, by to się nie wydało. Lepiej było poczekać z tą informacją, a najlepiej nie zdradzać jej wcale. Itachi tylko niepotrzebnie by się zdenerwował, Keiko zamiast na swoim ślubie, skupiłaby się na próbie pogodzenia jej z Sasuke, tylko że…
Zacisnęła palce na książkach.
Oni nawet nie byli skłóceni. Sasuke wpadał codziennie, jak obiecał. Wciąż było mu ciężko, bywał oschły i obrażony, ale nigdy głośno tego nie powiedział. Przychodził, zajmował się Sumire, trochę rozmawiali. I chociaż nie było idealnie, chociaż brakowało jej go w nocy, kiedy potrzebowała, by ktoś ją przytulił, czuła, że jest między nimi lepiej, niż kiedykolwiek przedtem. Inaczej, ale lepiej. I wkrótce to miało się skończyć. Rozstania zmieniają ludzi. Przygotowania do nich również.
– Przemówię mu do rozsądku, o to się nie martw.
– Liczę na ciebie. Ja nie potrafię się z nim dogadać.
Haniko nic na to nie odpowiedziała. Zabrzmiało to tak, jakby ona sama miała z tego co najmniej doktorat, co było… niezwykle dalekie od prawdy.
Itachi zdawał się w ogóle nie zwracać na nich uwagi, więc Haniko z ociąganiem rozejrzała się dookoła. Stali blisko kasy, przy której na półkach rozłożone były kolorowe długopisy i zeszyty. W przeciwieństwie do książek, które leżały chaotycznie w ogromnych koszach, artykuły biurowe stały w równiutkim rządku i cieszyły oko.
Przejechała palcem po grubszym zeszycie zamykanym na gumkę i coś w nią uderzyło. Pewna niespodziewana myśl. Chwyciła zeszyt w dłonie i przyjrzała mu się, jakby na okładce miał wypisane odpowiedzi na wszystkie jej pytania. Po chwili namysłu dorzuciła go do swoich zakupów.
– Prowadzisz pamiętnik? – spytał Shisui, spoglądając na jej nowy nabytek.
Zacisnęła dłoń na zeszycie i uśmiechnęła się lekko.
– Nie.
Shisui nie dociekał. Porozmawiali jeszcze chwilę, aż w końcu dołączył do nich Itachi z dwoma torbami starych książek. Wyszli na ulicę.
Do nozdrzy Haniko wdarł się zapach świeżego pieczywa i zaburczało jej w brzuchu. Na szczęście z powodu panującego wokół zgiełku, nikt poza nią tego nie usłyszał.
– Może wstąpimy gdzieś na kawę? – zaproponowała. – I ciastko.
– Możemy – odparł Itachi, przeciskając się pomiędzy ludźmi, którzy okupowali stoisko z ultra skutecznymi nożami do warzyw.
Przytulne lokum znaleźli w jednej z bocznych uliczek. Zajęli miejsce na świeżym powietrzu w cieniu drzew. Haniko od razu bardzo przypadło do gustu to miejsce. Białe drewniane stoliczki, kolorowe obrusy, a na samym środku każdego z nich zielona doniczka z bukietem intensywnie pachnących hiacyntów. Pochyliła się nad stołem, żeby zaciągnąć się ich zapachem i uznała, że niezależnie od jakości podawanej kawy, przyjdzie tu jeszcze nie raz.
– Jakie wybraliście kwiaty na stoły weselne?
Itachi zamarł. Przyglądał jej się przez chwilę, próbując odnaleźć w pamięci odpowiedź na to pytanie, po czym wzruszył ramionami.
– Zdziwiłbym się, gdyby to wiedział – odparł Shisui, odkładając na bok menu. – Mrożona latte plus… – Zawiesił wzrok na Shimanouchi. – Szarlotka z… bitą śmietaną?
Haniko ochoczo pokiwała głową. Tego właśnie było jej trzeba.
– Okej. To Itachi pójdzie zamówić.
– Co?
– No nie dziw się tak, tylko idź.
Shisui machnął ręką, więc Itachi niechętnie wstał. Przyjrzał im się jeszcze podejrzliwie, po czym wszedł do wnętrza kawiarni i skierował się w stronę lady.
– W trzech słowach, jak tam panieński Keiko?
– Było… Zaraz, mam nadzieję, że nie pytasz po to, by się zainspirować? Itachi mógłby skończyć po takiej imprezie z traumą.
Shisui cmoknął i pochylił się nad stolikiem w jej stronę.
– Aż tak źle?
Haniko pokręciła głową.
– Nie, w gruncie rzeczy nie. Koleżanki Keiko są dość… specyficzne i potrafią… hm, urozmaicić człowiekowi czas. Nie sposób było się nudzić.
Shisui przyglądał jej się dłuższą chwilę z namysłem, po czym odchylił się na krześle i uśmiechnął mimowolnie.
– Czasem naprawdę przeraża mnie to, w jaki sposób opisujesz ludzi. Nie powiedziałaś o nich złego słowa, a ja i tak odebrałem twoją opinię negatywnie.
Haniko spojrzała na kwitnące wokół drzewa. Na rozwiane płatki na ich koronach i na to jedno, które pozostawało zielone i wyróżniało się na tle pozostałych. Czy naprawdę oceniała koleżanki Keiko negatywnie? Nie, one wszystkie były całkiem sympatyczne, ale… na dłuższą metę po prostu by się z nimi nie dogadała. Okazałoby się, że mówią różnymi językami. Zabawa zabawą, ale to nie był jej świat.
– To nie tak.
– Wiem – odpowiedział Shisui. – A opisz mi jeszcze w trzech słowach Itachiego.
Haniko nie miała ochoty tego robić, ale skapitulowała. Jakie określenie przychodziły jej na myśl jako pierwsze, kiedy myślała o przyjacielu?
– Obowiązkowy, zdystansowany i…
– Nudny – podpowiedział Shisui.
– Chciałam powiedzieć: opanowany.
Uchiha machnął ręką.
– Tak czy inaczej, z twojego opisu wnioskuję, że jest nudny. Wychodzi na to, że ty po prostu nie potrafisz mówić o ludziach. Nie, wróć, po prostu robisz to inaczej, niż większość. Zamiast skupić się na emocjach, które towarzyszą ci, gdy patrzysz na daną osobę, ty dostrzegasz jej cechy charakteru. A przecież nawet ktoś, za kim nie przepadasz, może być obowiązkowy i opanowany. To wcale nie brzmi, jakbyś mówiła o kimś z uczuciem. Takim sposobem nie da się wywnioskować, czy z daną osobą łączy cię jakaś głębsza więź, czy jest dla ciebie kimś niemalże obcym. A opisz mi jeszcze Sasuke.
Tym razem zignorowała jego prośbę.
– To o niczym nie świadczy – odpowiedziała, niezadowolona z wyciągniętych przez niego wniosków. – A jak twoim zdaniem powinnam go opisać?
– No nie wiem… np. przyjacielski? Życzliwy? Pomocny?
Haniko przytaknęła.
– Jest taki, ale to nie są pierwsze słowa, które przychodzą mi do głowy.
– I w tym problem. – Shisui strzepnął ze stolika liścia, którego przywiał wiatr. – A Sasuke? Czuły, kochany i opiekuńczy?
– Gwałtowny, uparty i… – Namiętny. Seksowny. Gorący. Ale tych słów użyć nie mogła. – Emocjonalny.
– Kto jest emocjonalny? – spytał Itachi, podchodząc do stolika z trzema kawami. Bez problemu wyłapał pytające spojrzenie Haniko. – Ciasto przyniosą za chwilę.
– Twój brat – odpowiedział Shisui, odbierając z jego rąk napój i wypijając od razu spory łyk. – Niezłe. Zgadasz się z tym?
Itachi wzruszył ramionami.
– Być może.
– I opisałbyś go w taki sposób, gdyby ktoś cię o to poprosił?
– Raczej nie użyłbym akurat tego słowa. A o co chodzi?
Shisui zamieszał swoją kawę, po czym oblizał łyżeczkę.
– W sumie o nic. Haniko opowiadała mi o wieczorze panieńskim Keiko.
Itachi wydawał się wstrząśnięty. Już chciał coś powiedzieć, ale zanim otworzył usta, pojawiła się kelnerka z zamówionym ciastem. Z uśmiechem położyła talerzyki przed mężczyznami, a potem spojrzała niechętnie na Haniko i wróciła do środka. Dwóch przystojnych facetów zajętych przez jedną kobietę, niedopuszczalne.
– To Sasuke jednak przyszedł?
– Co znaczy, że jednak? – zdziwił się Shisui.
– Nie przyszedł – odpowiedziała Haniko, zbierając trochę bitej śmietany na widelczyk. – Poza tym w chwili, w której pojawili się przyjaciele Keiko, przestał to być wieczór panieński.
– Zaraz… Czy ja dobrze rozumiem, że tam byli jacyś mężczyźni?
Haniko skinęła głową, pakując do ust spory kawałek ciasta. Shisui nie kryjąc zdziwienia, oparł się na krześle, a Itachi westchnął. Jeśli było coś, o czym do tej pory nie wiedział, za chwilę miało się to zmienić.

***

Do domu wracała w dobrym humorze. Niestety już od progu przywitał ją płacz. Kiedyś, na początku swojej przygody z macierzyństwem, rzuciłaby wszystko i pobiegła do córki w obawie, że dzieje się coś niedobrego. Teraz ze spokojem zdjęła buty, reklamówki z zakupami zostawiła przy ścianie i weszła do salonu.
Sasuke chodził wkoło, kołysząc Sumire w ramionach. Ona nie przerywała jednak swojego koncertu.
– Co się dzieje?
Uchiha spojrzał na nią i wzruszył ramionami, starając się nie okazywać złości. A skoro doszło już do tego, że ledwo trzymał nerwy na wodzy, Sumire musiała dawać mu w kość od dłuższego czasu.
Haniko podeszła i delikatnie odebrała od niego córkę.
– Ciii… nic się nie dzieje – szepnęła do dziewczynki. – Ząbkuje – wyjaśniła.
Sasuke usiadł na kanapie i przetarł twarz dłońmi. Zostawiła go z dzieckiem tylko na kilka godzin, a on już wydawał się wykończony.
– Nie mam szóstego zmysłu, żeby po płaczu rozpoznać takie rzeczy – bronił się. – Nie jestem w końcu jej matką.
Haniko drgnęła. Znowu miał kiepski nastrój i znowu próbował jej z tego powodu dopiec, wytykając, że zamierza zostawić córkę na kilka długich miesięcy. Tak jakby i bez tego nie było to dla niej wystarczająco trudne. Zwłaszcza że czas się kończył.
– Ale jesteś jej ojcem i gdybyś był tu z nami, wiedziałbyś takie rzeczy.
– Sugerujesz, że ją zaniedbuje?
Wyzwanie w jego głosie kazało jej hardo spojrzeć mu w oczy. Objęła mocniej Sumire, nieświadomie spoglądając na niego z wyższością. Tylko czy miała takie prawo?
– A kiedy po raz ostatni zarwałeś dla niej noc?
To pytanie zawisło w powietrzu. Sasuke naturalnie nie potrafił udzielić na nie odpowiedzi. Przyglądał jej się uważnie, stukając nerwowo palcami w kolano.
– Pozwól, że za pół roku zadam ci to samo pytanie.
I wyszedł.
Haniko westchnęła. To było niepotrzebne ani z jej, ani z jego strony. Zamiast cieszyć się ostatnimi wspólnymi chwilami, wciąż zdarzało im się wytykać sobie wszystkie wady i niedociągnięcia. Upór, nielogiczne zachowanie, brak zainteresowania drugą osobą. I po co to wszystko, skoro tak bardzo zależało im na sobie?
Ignorując to, że Sasuke chciał choć przez chwilę pobyć sam, ruszyła za nim. Sumire trochę się uspokoiła, ale wciąż zalewała się łzami, śliniąc wszystko dookoła.
– Przyniósłbyś mi z apteczki żel na ząbkowanie? Biała tubka.
Uchiha bez słowa wstał od stołu i wyszedł. Ona w tym czasie wyjęła z lodówki wypełniony wodą gryzak i usiadła, uspokajająco kołysząc córkę. Kiedy Sasuke wrócił, na jego oczach wsmarowała odrobinę łagodzącego żelu w dziąsła marudnej Sumire i dała jej gryzak, na którym mała skupiła całą swoją uwagę.
– Jeśli bardzo ją boli, podaję jej paracetamol dla niemowląt – dodała, kiedy usiadł naprzeciw niej. – Mimo to czasem kiepsko sypia. No i przy ząbkowaniu może jeszcze wystąpić lekka gorączka, ale na szczęście tego jeszcze nie doświadczyłyśmy, prawda?
Sumire nie potwierdziła, zażarcie walcząc z gryzakiem. Było w tym tyle pasji i gotowości do nieustannego boju, że Sasuke nawet delikatnie się uśmiechnął.
– Wszystko ci zapiszę. A jeśli nie będziesz czegoś wiedział, Mikoto na pewno ci pomoże.
Próbował nie dać po sobie niczego poznać, ale i tak odrobinę zrzedła mu mina. Nie był zadowolony, gdy rozmowa schodziła na niedaleką przyszłość, w której miało jej tu zabraknąć. A zostało już naprawdę niewiele czasu, niepełne dwa tygodnie.
– Jak spędziłaś dzień?
Haniko podniosła na niego wzrok. Spodziewała się, że teraz posiedzą trochę w ciszy, ale najwyraźniej Sasuke uznał, że przegadanie problemu będzie lepsze, niż jego przemilczenie.
– Przyjechał ten handlarz z Kiri z nowymi nabytkami. Poszłam je zobaczyć z Itachim i Shisuim.
– I kupiłaś coś?
– Niewiele.
Sasuke nie dociekał. Oboje wiedzieli, że choć czasami coś czytał, niespecjalnie interesowała go przestarzała, pseudofachowa literatura. Lubił się szkolić, ale wolał konkrety i nie potrafił zrozumieć, dlaczego ją i Itachiego tak bardzo fascynowały grube tomiszcza, w których, w gruncie rzeczy, wiedzy bywało niewiele albo była mocno przestarzała. Ale ten język, ten klimat. Czasem to on wystarczał, by mogli się nauczyć czegoś nowego.
– Shisui wspomniał, że planuje wyprawić Itachiemu wieczór kawalerski w ten weekend. Dlaczego nie chcesz przyjść?
– Bo to głupie. I nie w stylu Itachiego, nie będzie się tam dobrze bawił.
– Może i takie zabawy niekoniecznie do niego pasują, ale… skoro ten wieczór i tak się odbędzie, to w czym problem? Przecież doceni to, co dla niego przygotowaliście.
Sasuke odwrócił wzrok i Haniko już wiedziała, że za jego odmową kryje się coś więcej. Niby taki zimny i nieprzenikniony, a czasem naprawdę zachowywał się jak dziecko nieumiejące ukryć swoich uczuć. Zwłaszcza kiedy tak jak teraz, zostawał zapędzony w kozi róg.
I wciąż uparcie milczał.
– Pomyśl. Jakbyś się czuł, gdyby to był twój wieczór, a Itachi by nie przyszedł? To nie byłoby miłe, prawda?
Żeby nie powiedzieć, że byłoby ci bardzo przykro, pomyślała.
– Nie mów do mnie jak do dziecka – odparł wreszcie ze spokojem. – Przecież wiesz, że chodzi o pieniądze. Wiesz, że ich nie mam, a Shisui wymyślił sobie horrendalną sumę, jaką mamy na ten cel wyłożyć. Itachi ma nie ponieść żadnych kosztów.
Haniko zaczęła gorączkowo się zastanawiać, jak to rozegrać, żeby go nie urazić. Nie da mu przecież kieszonkowego, nie wciśnie pieniędzy w ręce, bo jego męska duma nie pozwoliłaby mu z tym żyć. Z drugiej strony wymyślanie wymówek, na przykład, że mu pożyczy, nie miało najmniejszego sensu i oboje o tym wiedzieli.
– Wiem, że… źle się czujesz z tym, że chwilowo jesteś na moim utrzymaniu. Hokage wypłaciła mi sporą zaliczkę i możemy sobie na to pozwolić, ale tak nie będzie wiecznie. Teraz ja, później ty albo my oboje. Ale Itachi to twój brat i chciałabym, żebyś był tam dla niego. Nieważne, czy za moje pieniądze, czy za twoje.
Parsknął śmiechem.
– Łatwo powiedzieć.
– Nie tylko powiedzieć – odpowiedziała, wstając z miejsca i podchodząc bliżej niego. Z rękoma wciąż obejmującymi Sumire, usiadła mu na kolanach i pocałowała krótko. – Ale jeśli tak bardzo chcesz, to znajdzie się coś, co będziesz mógł dla mnie zrobić, a ja stosownie ci zapłacę – wyszeptała, nieco żartobliwym, nieco kuszącym tonem, patrząc mu głęboko w oczy.
Tym razem to on ją pocałował. Najpierw tylko muskali się wargami, a dopiero po chwili przeszli do rzeczy. I te pocałunki nie były już takie grzeczne.
– Mmh…
O tym, że to na niego działa, przekonała się, kiedy przysunęła się jeszcze bliżej. Westchnęła prosto w jego usta.
– Panie Uchiha, może… pójdziemy na górę? Mam całą listę życzeń, które mógłby pan spełnić.
Sasuke złapał ją mocno za pośladki i pewnie przycisnąłby do siebie, gdyby nie Sumire wciąż znajdująca się pomiędzy ich ciałami. Ale patrzył na nią takim wzrokiem, że… och. Czuła ciarki na całym ciele, łaskotanie w podbrzuszu i… coś jeszcze. Twardego, wbijającego jej się boleśnie w…
Intymny nastrój przerwał dźwięk telefonu. Haniko najchętniej nie odrywałaby się od Uchihy, zaciągnęła na górę i choć przez te kilkadziesiąt minut gościła w swoim łóżku, ale to był ten dzwonek. Ten sygnał od wyjątkowej osoby.
– Muszę odebrać – szepnęła, kiedy pomimo jej oporu Sasuke nie chciał jej puścić. Nic dziwnego, najpierw wprawiła go w taki nastrój i spowodowała niemały problem w spodniach, a teraz uciekała, by poplotkować przez telefon. – Naprawdę muszę.
Westchnął z nieukrywaną irytacją. Wcisnęła mu Sumire i doskoczyła do torebki, wyjmując brzęczącą komórkę.
– Cześć, coś się stało?
Wsłuchując się w odpowiedź po drugiej stronie, spojrzała na Sasuke, który zniknął z dzieckiem na schodach. Dokąd niósł Sumire? To nie była jeszcze jej pora na drzemkę. Co więc planował?
Minęła chwila, nim znalazł się z powrotem w kuchni. Przysiadł na blacie i nie odrywając od niej wzroku, zaczął zdejmować z siebie koszulkę.
Haniko przełknęła ślinę.
– Jeszcze raz, co mówiłeś?
Sasuke powędrował do zamka w spodniach. Rozpiął go jednym sprawnym ruchem i zsunął powoli materiał dżinsów z bioder. Nieprzytrzymywane przez pasek, opady na podłogę, a on pomógł sobie stopami, pozbywając się ich z kostek.
– Naprawdę? Dasz radę… wcześniej?
Wybrzuszenie w jego bokserkach było aż nazbyt widoczne. Haniko zdała sobie sprawę z tego, że chyba jeszcze nigdy nie miała okazji tak w spokoju przyjrzeć się jego… No w każdym razie zawsze w takiej sytuacji rzucali się na siebie, skupiając się bardziej na doznaniach cielesnych i smakowych niż wzrokowych. A przynajmniej ona, bo Sasuke zawsze pożerał spojrzeniem jej ciało.
Materiał bielizny zjechał w dół.
Haniko niekontrolowanie mruknęła coś do telefonu, dziwiąc nieco swojego rozmówcę.
Sasuke chwycił swojego penisa w dłoń i patrząc jej w oczy, zaczął się powoli masturbować.
– Muszę kończyć – szepnęła, czując, że robi jej się gorąco. On naprawdę nie miał za grosz wstydu! O, bezwstydny, to kolejne określenie, którym mogłaby opisać Uchihę, gdyby nie jednoznaczność tego słowa. – Jest pewien pożar, który muszę ugasić.
Kiedy odkładała komórkę na blat, poczuła, że nogi ma jak z waty. Sasuke pochylił się nad nią, ocierając nagim ciałem. I chociaż sama była w pełni ubrana czuła, jaki był gorący i spragniony.
– To co mogę dla pani zrobić?

***

– Jestem! – krzyknął Sasuke, zamykając drzwi. Choć wcale nie musiał tego robić. Krzyczeć, znaczy się, bo kawalerka Naruto nie była zbyt imponujących rozmiarów.
Uzumaki podniósł głowę z kanapy i spojrzał na swojego tymczasowego współlokatora.
– Co tam masz? – wskazał na dwie torby, które Sasuke oparł o mebel przy jego stopach. – Coś do żarcia?
– Nie, kilka moich rzeczy.
Naruto podniósł się do siadu i pochylił się nad reklamówkami, zaglądając do środka. No przecież, pomyślał kwaśno Sasuke, w tym domu prywatność nie obowiązywała. Skoro jeden drugiemu i tak wparowywał bez krępacji do łazienki, to równie dobrze już mogli zacząć chodzić po mieszkaniu nago i grzebać sobie w bieliźnie, co zresztą właśnie robił Uzumaki.
– Sasuke, ty się wyprowadziłeś już tak na dobre?
Naruto patrzył na niego z niepokojem. Najwyraźniej wizja dłuższego niż to konieczne mieszkania z Uchihą i jego przerażała.
– Co z Haniko i Sumire? Na pewno wiesz, co robisz?
– To nie tak, kretynie – warknął Sasuke, podchodząc do lodówki. Musiał w tym celu zrobić aż dwa kroki, więc nie nachodził się zbytnio. – Pojutrze do Konohy ma przybyć Akihito. Wróci z Haniko, więc zostanie tu te… półtora tygodnia. Zrobiłem mu trochę miejsca. Mamy piwo?
Naruto nie odpowiedział. Uchiha wyjął pierwszą lepszą puszkę, żeby nie bawić się w mocowanie z kapslem, chociaż butelkowe zawsze smakowało mu bardziej. Trudno, w mieszkaniu Uzumakiego panował taki syf, że musiałby je zębami otwierać, bo nawet zwyczajnego otwieracza raczej nie udałoby mu się namierzyć.
– Akihito mógłby zatrzymać się u mnie. Nie myślałeś, żeby… wrócić tam i spędzić z Haniko tych kilka ostatnich dni? Nie rozumiem cię, draniu. Sam sobie wszystko utrudniasz. Robisz z siebie męczennika i samotnika na siłę. Ona chętnie przyjęłaby cię z powrotem.
– Nie prosiłem cię o radę, więc łaskawie się zamknij i przestań wtrącać – warknął Sasuke, po czym wypił od razu połowę zawartości puszki. Piwo było niedobre. Może zimne, ale z tych najtańszych sikaczy.
I po co mu było to gadanie? Kiedy przyszedł tu w pierwszą noc, Naruto był tak zszokowany jego widokiem, że nawet nie zapytał. Przy drugiej, trzeciej i każdej kolejnej jego zainteresowanie rosło, ale Sasuke obiecał sobie, że będzie milczał. I milczał. Tydzień, półtora, aż w końcu nie wytrzymał i czując, że jeśli się komuś nie wygada, to coś go rozniesie od środka, wyżalił się Uzumakiemu. Tym samym stał on się jedynym powiernikiem tajemnicy, jedyną osobą, która wiedziała o planowanym odejściu Haniko. I jak przystało na przyjaciela, trzymał jadaczkę przez cały ten czas zamkniętą, ale co z tego, skoro co rusz poruszał niewygodny temat i próbował nakłonić Sasuke do zmiany zdania? A on już naprawdę miał tego wszystkiego dość.
– O czym myślisz? – spytał Naruto, na powrót układając się wygodnie na kanapie i spoglądając w telewizor.
– O fajkach.
Uzumaki się skrzywił, a potem sięgnął po pilota.
– To znajdź sobie jakiś lepszy temat do rozmyślań, draniu.
Wciąż oparty o lodówkę Sasuke dokończył swoje piwo, a potem sięgnął po telefon. Miał jeszcze jedną rzecz na dzisiaj do odbębnienia.
– Zaraz wracam – oznajmił, wychodząc na zewnątrz.
Świeże wieczorne powietrze rozwiało mu włosy, kiedy wybierał numer. Przez chwilę zastanawiał się, czy dobrze robi, a potem przyłożył komórkę do ucha.
– Shisui? Będę, plany trochę mi się zmieniły.

***

Sobota nadeszła szybciej, niż Sasuke chciał, by to nastąpiło. Został tydzień do ślubu. I dokładnie osiem dni do rozpoczęcia misji Haniko. Za osiem dni odprowadzi ją do bram wioski i pożegna. Za osiem dni wymienią ostatnie pocałunki. Za osiem dni zostanie sam z dzieckiem. Za osiem dni… za osiem dni będzie cholernie nieszczęśliwy.
– Ale to tylko misja, która prędzej, czy później się skończy. Takie życie – szepnął do siebie.
A potem pchnął drzwi i znalazł się w zaduszonym, pachnącym papierosami lokalu. I chciałby rzec, że ta woń spowodowała w nim niesmak, ale nie byłaby to prawda.
Zszedł po kamiennych stopniach i się rozejrzał. Pub mieścił się w piwnicy w jednej z mniej popularnych uliczek Konohy. Żeby nie powiedzieć, że o wątpliwej sławie. Niemniej wnętrze było przyjemne. Drewniany bar, ściany w całości z cegieł i muzyka. Nie za głośna, nie za cicha, w sam raz. Chociaż akurat leciało coś w stylu country. Brakowało tylko jeszcze gości w kowbojskich kapeluszach i tony lejącej się whisky.
Sasuke stanął jak wryty, kiedy minął go mężczyzna w kamizelce w krowie łaty i udał się w stronę… mechanicznego byka stojącego w rogu. Zamrugał i już chciał wyjść na zewnątrz, by jeszcze raz dokładnie sprawdzić adres, kiedy w tle zamajaczyła mu sylwetka Akihito.
– A ten co tu robi? – rzucił w przestrzeń i ruszył za mężczyzną.
Z każdym krokiem coraz wyraźniej czuł wszechobecną woń papierosów i spoconych ciał. Mijając stoliki, nie zauważył również ani jednej kobiety. Mężczyźni odwiedzający to lokum nie wyglądali zaś zbyt ciekawie.
W końcu dotarł do loży oddalonej nieco od centralnej części pubu. Wszedł na podwyższenie i zamarł. Przy stoliku z niechlujną karteczką z napisem Rezerwacja, siedział Akihito i… Naruto. Rechocząc z czegoś mocno, w pierwszej chwili nawet go nie zauważyli.
– O, jesteś! – krzyknął Endo, kiedy Sasuke z grobową miną opadł na drewnianą ławę naprzeciw nich.
– Co wy tu robicie? Nie mówcie mi, że przyszliście na kawalerski Itachiego.
– A niby dlaczego nie? – zdziwił się Naruto.
– A dlaczego tak? Kim właściwie ty lub ty – kiwnął głową w kierunku Endo – dla niego jesteś?
– A ty? Bo może i jego rodziną, ale na pewno nie jesteś dla niego dobrym bratem – odparował Naruto, zaciskając dłoń na kuflu z piwem. – Wyluzuj. Zostaliśmy zaproszeni, to przyszliśmy.
Sasuke oparł się wygodnie i skrzyżował ręce na piersi. Nie podobała mu się obecność tych dwóch błaznów na imprezie wyprawionej dla jego brata. Zwłaszcza że…
– Ani słowa – warknął, ponownie zwracając na sobie ich uwagę. – O mnie, o Haniko. Macie nic nie mówić, jasne?
Akihito wzruszył ramionami.
– Już zostałem dziś o to poproszony. Nie moja sprawa.
Sasuke przyglądał mu się jeszcze przez chwilę, gotów na odparowanie ataku, który nie nadszedł. Dopóki byli sami, spodziewał się, że Endo wytknie mu wszystko, udzieli reprymendy i wszystkowiedzącym tonem oznajmi, jak bardzo głupie było i jest zachowanie Sasuke, ale nic takiego nie nastąpiło. Zamiast tego Akihito uśmiechnął się do niego krzywo i wyciągnął do niego dłoń, w której trzymał papierową torbę.
– Mam to, o co prosiłeś. A jeśli chodzi o ciebie i Haniko… oboje jesteście siebie warci. – Wzruszył ramionami. – Jestem bezstronny, jeśli to chciałeś usłyszeć.
– Dziękuję.
Sasuke odebrał od niego pakunek i nie zaglądając do środka, odstawił przy swoich nogach. Oby tylko przez przypadek go nie kopnął.
– Co to takiego? – zapytał Naruto, niemal pokładając się na stoliku, żeby lepiej przyjrzeć się paczce.
– Nie interesuj się.
Uzumaki nadymał policzki i naburmuszony opadł z powrotem na swoje miejsce. Chwilę mierzyli się z Sasuke groźnymi spojrzeniami, po czym obaj odwrócili wzrok.
– Cicho, idzie pan młody.
Sasuke podążył spojrzeniem za wzrokiem Akihito i wkrótce dostrzegł zbliżających się do stolika Itachiego i Shisuiego. Z każdym kolejnym krokiem temu pierwszemu rzedła mina, drugi zaś wydawał się coraz bardziej zadowolony ze swojego wyboru.
– Jest i nasz kawaler! – wrzasnął Akihito, zrywając się z miejsca, kiedy mężczyźni podeszli do loży. – Wszystkiego najlepszego!
I zanim Itachi zdołał zareagować, zamknął go w czułym uścisku, a następnie… wplótł mu śnieżnobiały welon we włosy.
Naruto zatoczył się ze śmiechu, niemal spadając z szerokiej ławy. Sasuke pozwolił sobie tylko na ciche parsknięcie, chociaż widok brata w babskim dodatku znacznie poprawił mu humor. A trzeba było przyznać, że przy jego długich włosach, welon prezentował się naprawdę zjawiskowo.
– Ładny kontrast. Pasuje ci – zauważył Shisui, klepiąc przyjaciela po plecach.
– Co my tu robimy? – spytał Itachi, wyplątując ozdóbkę z włosów. – Mówiłeś, że to pilne.
– Bo to prawda. Wieczór kawalerski mojego najlepszego przyjaciela uważam za bardzo dla mnie ważny.
– Jaki wieczór? – zdziwił się Itachi.
Sasuke westchnął. Wstał z miejsca i pchnął lekko brata na siedzenie.
– Siadaj. Pójdę po pierwszą kolejkę.

Pięć minut później siedzieli w piątkę przy prostokątnej ławie i spoglądali w stronę litrowej butelki wódki, którą Sasuke ustawił na środku stołu. Gabaryty miała imponujące, szkoda, że cenę mocno nieciekawą.
– Dobra – zaczął Akihito, przynosząc sobie krzesło z jednego ze stolików na dole. – Skoro już nasza przyszła panna młoda dotarła, możemy zacząć się bawić. Swoją drogą, rozczarowałeś mnie, Shisui. Miałem nadzieję, że go porwiesz, zwiążesz i dowleczesz tu jego zwłoki, a nie przyprowadzisz grzecznie za rączkę.
– Całe szczęście – odpowiedział Itachi, tonem wskazującym na to, że takie potraktowanie wcale nie przypadłoby mu do gustu. – A co ty właściwie robisz w Konoha?
Endo wzruszył ramionami. Niby obiecał, że niczego nie powie, ale Sasuke dla pewności zmroził go spojrzeniem i nie przestał, dopóki uwagi nie odciągnął Naruto.
– Lejemy?
– Ty masz jeszcze piwo – zauważył Shisui, wskazując na jego kufel.
– Lejemy – przytaknął mu Akihito i sięgnął po kieliszki, napełniając je do pełna. – Bardzo ci dziękuję, Shisui, za zaproszenie. Przygotowałem dla nas super zabawę! Gwarantuję wam, że zapamiętacie tę noc na zawsze.
Nikt mu nie odpowiedział. Ich niepewne miny mówiły same za siebie.
Akihito wyciągnął z czarnej torby… grę.
– Chińczyk czy warcaby? – zapytał Naruto, wielce rozbawiony swoim żartem. Dokończył piwo i przysunął do siebie kieliszek, ale został powstrzymany przed natychmiastowym wypiciem zawartości.
Shisui wzniósł toast.
– Zdrowie pana młodego!
– Zdrowie – odpowiedzieli mu chórem i wypili alkohol.
Jak na samców alfa przystało, żaden nawet nie pomyślał, by sięgnąć po stojący na stole sok.
– Zaczynamy zabawę – oznajmił Akihito, odpakowując grę z folii. Powąchał pudełko, zaciągając się zapachem kartonu, a potem wyciągnął zawartość na stół. Jedna talia kart, druga… – Ale ekstra!
– Co to właściwie jest? – spytał Shisui, pochylając się nad kolejnymi kartami w różnych kolorach, które wylądowały na blacie. – Zestaw kawalerski?
– Słyszałem, że świetny – odparł Endo, wyciągając kolejną talię wraz z instrukcją. – Są trzy poziomy upojenia alkoholowego. My zaczynamy od pierwszego. Ponoć im dalej, tym fajniej.
– No z pewnością – prychnął Sasuke. – Na czym to właściwie polega?
– Zaraz się dowiem. Tu jest napisane, że… najpierw toast za pana młodego. Okej, to mamy za sobą. Później… sięgamy po niebieską talię i każdy po kolei losuje po jednej karcie. Jeśli w ciągu tury któryś z nas nie wypije przynajmniej trzech kolejek, to lecimy od zera następne kółeczko. Potem przechodzimy do talii z poziomu drugiego, czyli czerwonej.
Kiedy Akihito skończył czytać, Naruto odpakował karty i przetasował je wstępnie. Następnie położył je na środku blatu i spojrzał po zebranych.
– To… kto zaczyna?
– Jeszcze jedna zasada – wtrącił Akihito. – Tu jest napisane, że zadanie nie dotyczy osoby, która wylosowała kartę. A zaczyna oczywiście Itachi.
Uchiha wyciągnął rękę po pierwszą kartę, ale się zawahał. Rozejrzał się po zebranych.
– Dziękuję wam za… no wiecie.
I chwycił tekturowy kartonik. Wszyscy wstrzymali oddech. Nawet Sasuke musiał przyznać, że czuje się nieco niespokojny przez tę głupią grę. Jakiego typu były to zadania? Obawiał się, że musiała to być rozrywka niskich lotów, biorąc pod uwagę, że wymyślił ją Akihito. I że była przeznaczona na wieczór kawalerski.
– Piją praworęczni – przeczytał Itachi, odkładając kartę na stół.
Naruto wzruszył ramionami i chwycił swój kieliszek. Stuknął się z Shisuim i Akihito i wydudlili na raz.
– Co teraz?
– Teraz idziemy w kółeczko – oznajmił Endo. – Zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Czyli teraz ja – zaklaskał w dłonie i ochoczo chwycił kolejną kartę. – Piją ojcowie.
Wszystkie spojrzenia powędrowały w stronę Sasuke. Szybko zostało mu polane i podsunięte niemal do ust. Sasuke chwycił kieliszek w dłoń i wznosząc niemy toast za swoją córkę, wypił do dna. Myślenie o Sumire sprawiło, że alkohol nie wydawał mu się aż tak cierpki i niesmaczny.
– Piją mężowie – przeczytał Shisui, który był następny w kolejce. – Czyli jeszcze nikt.
– Jeszcze – zauważył Akihito, celując palcem w Itachiego. – Ale odbierzemy sobie tę kolejkę na weselu, pamiętaj.
– A zaprosił cię ktoś chociaż? – burknął Sasuke, zapobiegawczo uzupełniając wszystkie kieliszki. Jak tak dalej pójdzie, to ten litr zniknie w ciągu pół godziny. Jak dobrze, że następny już nie on będzie stawiał. – Kto te…?
– Keiko i mnie będzie bardzo miło, jeśli zechcesz przyjść na nasz ślub. – W pół słowa przerwał mu Itachi. – Wybacz brak oficjalnego zaproszenia, ale nie spodziewaliśmy się, że będziesz w tym czasie w okolicy.
Endo pokłonił się nisko, nie kryjąc uśmiechu.
– Dziękuję! Na pewno wpadnę!
– Gramy, czy nie?
– Tak ci się spieszy, Sasuke?
– Halo, mam kartę! – krzyknął Naruto, machając w powietrzu tekturowym kartonikiem. Kiedy już wszystkie spojrzenia skupiły się na nim, wziął głęboki wdech i przeczytał krótki tekst. – Piją bruneci.
Itachi, Shisui i Sasuke wznieśli toast i szybko opróżnili swoje kieliszki. Chwilę później Akihito ochoczo je uzupełnił.
– Ostatnia kolejka. Jeśli znowu padnie na Shisuiego lub Sasuke, to przechodzimy do drugiej rundy, dobrze rozumiem? – swoje wątpliwości wyraził Naruto.
– Nie – odparł mu Sasuke, sięgając po kartę. – Ja losuje, więc cokolwiek tam będzie, mnie to nie dotyczy. Uwaga. Piją… kobiety? Co to za idiotyczna zabawa? – prychnął, odrzucając kartonik na stos kart odrzuconych.
Akihito roześmiał się, jakby wydarzyło się właśnie coś niesłychanie zabawnego. Jego donośny rechot zagłuszył nawet nieco muzykę country, która dobywała się z wiszącego nad ich stolikiem głośnika.
– To chyba na taki kawalerski jak panieński Keiko. – Itachi pokręcił głową i sięgnął po kolejną kartę. Zatoczyli już pierwsze kółeczko. – Piją panowie mający więcej niż metr dziewięćdziesiąt…
– Ciekawe gdzie – parsknął Naruto.
– …wzrostu.
– To chyba ja. – Endo poruszał sugestywnie brwiami i opróżnił swoją czarkę, oblizując się ze smakiem.
Sasuke skrzywił się na ten widok… z niesmakiem.
– Shisui?
– Piją…

***

Potrzeba było trzech długich rund, żeby w końcu któryś z nich zaliczył trzy karniaki. Dzięki temu towarzystwo było już znacznie bardziej rozluźnione, nawet jeśli nie zamierzało tego przyznawać.
Podczas gdy Shisui tasował drugą talię, Akihito gibał się w rytm muzyki.
– Fantastyczne miejsce – oznajmił, zamykając oczy i kręcąc biodrami na krześle. – Aż chce się żyć.
– Chyba umierać.
Sasuke pokręcił z irytacją głową. Im dłużej słuchał tego zawodzenia, tym bardziej bolała go głowa, a poziom irytacji niebezpiecznie wzrastał. A może to nie wynik muzyki, a alkoholu? Nie trudno było zauważyć, że chociaż wciąż był trzeźwy, upijał się nie na wesoło, nie na smutno – i całe szczęście – lecz na…
– Czy ciebie zawsze musi wszystko wkurwiać? – spytał kwaśno Naruto, wsypując chipsy do miski. – Weź wyluzuj. Z tym kijem w dupie i tak ci nic nie grozi.
Sasuke pochylił się nad stołem w stronę przyjaciela.
– Prosisz się Uzumaki, żeby ci…
– Stop! – krzyknął Akihito, machając między nimi rękoma. – Itachi mówi, że macie się uspokoić.
– Itachi nic nie mówi – zauważył Sasuke.
– Itachi! Powiedz coś swojemu bratu!
Sasuke przewrócił oczami. To była jakaś błazenada. Starszy Uchiha też chyba doszedł do takiego wniosku, bo w żaden sposób tego nie skomentował. Akihito niezrażony brakiem reakcji, pokazał Sasuke język.
– Może wrócimy do gry? – zaproponował Shisui, sięgając po instrukcję. – Czytam: Runda Druga. Panowie! Czas zacząć właściwą zabawę! Rozluźnieni wstępną zabawą, na pewno zacieracie ręce, nie mogąc doczekać się tego, co zaplanowaliśmy dla was teraz. Zdajemy sobie sprawę z tego, że na wieczorach kawalerskich spotykają się nie tylko grupki przyjaciół, chcielibyśmy więc, żebyście mieli okazję nieco lepiej się poznać. Zaczynając od przyszłego pana młodego, po kolei każdy z was losuje kartę i czyta, co ma na niej napisane. Zadaniem pozostałych graczy będzie odgadnąć bądź dopasować wydarzenie lub czas z jego życia, które pasują do opisu. Odpowiedzi podajecie po kolei, zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Wygrywa tylko jeden gracz! Zwycięzca dostaje punkt, który może wymienić w dowolnym momencie gry i uratować się przed karniakiem. Przegrany lub przegrani, którzy udzielili najgorszej, będącej najdalej od prawdy odpowiedzi, muszą wypić zawartość swoich czarek. Powodzenia!
– Skąd to wytrzasnąłeś? – zapytał Sasuke, któremu treść gry ani trochę się nie spodobała. – To idiotyczne. Chyba nie będziemy się bawić w kółeczko zwierzeń?
– To tylko gra, draniu.
– Głupia gra.
– Brzmi ciekawe – wtrącił się Shisui. – Przynajmniej moim zdaniem. A ty, Itachi, co sądzisz?
Wszelkie spory umilkły i wszystkie spojrzenia skierowały się w stronę najważniejszego uczestnika zabawy. Jeśli Itachi powie tak, wszyscy będą grać, jeśli nie, nikt nie będzie się upierać, by dalej ciągnąć tę farsę. Zdanie zależało więc od niego i Sasuke miał nadzieję, że jego brat nie podejmie złej decyzji. Był chyba na to zbyt mądry, zbyt dojrzały i zbyt…
– Grajmy dalej.
Sasuke przeklął brata w myślach. Jednak był głupi.
Akihito pospał mu spojrzenie pełne wyższości i zachęcił Itachiego do wylosowania karty.
– Wiek, w którym… – zawahał się – przestałem spać z misiem.
Przy stoliku zapadła cisza. Endo pochylił się w stronę Itachiego, patrząc mu głęboko w oczy.
– Ej, to nie jest fair! – krzyknął Naruto. – Złapiesz go w te swoje klanowe sztuczki!
– Nie umiem czytać w myślach – odpowiedział ze spokojem Akihito i uśmiechnął się, jakby właśnie udało mu się coś wyczytać z twarzy Uchihy. – Trzy lata.
Spojrzenia zebranych przeniosły się na Shisuiego, który był następny w kolejce.
– A ja obstawiam, że pięć. Kiedy urodził się Sasuke, mogłeś oddać mu swoją ulubioną maskotkę.
– Mnie się wydaje, że nigdy żadnej nie miałeś – odparł niemal natychmiast Naruto.
Zanim Itachi zdradził, jak było naprawdę, swojej odpowiedzi musiał jeszcze udzielić Sasuke. Wszystkie spojrzenia skupiły się na nim, a on przełknął ślinę.
– Z tego, co kojarzę, faktycznie oddałeś mi jakiegoś pluszaka, ale nie był to miś. Misia chyba nigdy nie miałeś.
Przy stole zapadła cisza. Akihito zaczął nerwowo wystukiwać jakiś rytm, spoglądając z oczekiwaniem na Itachiego.
– To jak było? – spytał Naruto, pakując całą garść chipsów do buzi. – Kto miał rację?
– Trudno powiedzieć – odparł Itachi, drapiąc się po brodzie. – To zależy, czy zamierzamy rozumieć słowo miś w dosłownym znaczeniu, czy potraktować je właśnie jako dziecięcą maskotkę.
– Że co? – wypalił Uzumaki.
– To jaka decyzja? – spytał Akihito, sięgając po butelkę. – Miś czy pluszak?
Nastąpiła krótka narada. Ekspresowa wręcz, bo żadnemu z nich nie zależało, by maskotką, o której była mowa w zadaniu, faktycznie był miś. No może Sasuke zależało, bo wtedy by wygrał, a tak to rundę zwyciężył Shisui, dostając jeden punkt w postaci różowego żetonu.
– Czy u was w domu też panowała ta tradycja, że młodsze dziecko wszystko donaszało po starszym? Co, Sasuke, miałeś jakieś swoje ciuszki, czy całe dzieciństwo śmigałeś w portkach brata?
– Spora część uległa zniszczeniu, podczas jednego z ataków na Konohę. Sasuke miał swoje ubrania – odpowiedział ze spokojem Itachi, obawiając się, że jeśli nie zabierze w tej sprawie głosu, to młodszy brat zaraz rozszarpie przyjaciela Haniko na strzępy. – Przejdźmy dalej.
Akihito przytaknął i sięgnął po kartę.
– Moja ulubiona… pozycja seksualna! – wykrzyknął ze śmiechem. – Już kocham tę grę!
– Żartujesz sobie? – Naruto wychylił się przez stół, żeby zajrzeć w zapisany na karcie tekst. – Nie żartujesz.
– Mężczyźni rozmawiają na takie tematy. Podobno – zauważył Shisui. – Strzelam: misjonarska.
– Eee… – Elokwentnie zauważył Naruto. – Nie wiem, jak one wszystkie się nazywają. Jakaś… szalona. Może… na ośmiornicę?
– To jest taka? – zdziwił się Shisui.
Naruto wzruszył ramionami.
– Zaraz sprawdzę – oznajmił Akihito, sięgając po telefon. – Lećmy dalej.
Sasuke musiał zastanowić się przez chwilę. Początkowo w ogóle nie zamierzał odpowiadać na to pytanie, uznając, że temat jest co najmniej obrzydliwy, ale uznał, że niepotrzebnie wykreowałby się na homofoba. A w gruncie rzeczy, nie obchodziło go, co Akihito robił w łóżku i z kim.
– To będzie łatwe – odpowiedział po dłuższej chwili. – Na pieska? Lubisz być brany od tyłu?
– Haha, boki zrywać. – Akihito pokręcił z uśmiechem głową. Na Sasuke jednak nawet nie spojrzał, wciąż grzebiąc w telefonie. – Itachi?
– Ja pasuję.
– No weź… O, mam! – krzyknął, wyciągając telefon w stronę siedzącego obok Shisuiego. – Tak wygląda ośmiornica. No nie powiem, spodziewałem się czegoś trudniejszego, ale mimo to ciekawa. Chyba wypróbuję w najbliższym czasie.
Komórka szybko okrążyła stół. Naruto wybałuszył oczy, próbując zrozumieć, do czego doszło na załączonym obrazku, a Sasuke tylko się skrzywił. Pozycje, które wiązały się z dominacją partnerki, zupełnie go nie interesowały.
– I co, nadaje się na noc poślubną?
Itachi dyplomatycznie nie skomentował. Akihito westchnął i zarządził picie. Przyszyły pan młody, był stanowczo zbyt mocno spięty jak na swój wieczór kawalerski. Potem Uchiha dostał jeszcze karniaka za nieudzielenie odpowiedzi, Shisui kolejny żeton i zabawa ruszyła dalej.
Ku uciesze chyba wszystkich, kolejna karta nie kryła w sobie żadnych seksualnych tematów. Zadanie polegało na tym, by każdy z nich po kolei opowiedział, jak wyobraża sobie pierwsze spotkanie Itachiego i Shisuiego. Itachi z oczywistych względów został wyłączony z tej rundy, ale nie wydawał się z tego powodu zawiedziony. Wręcz przeciwnie, głupawe odpowiedzi, które padały, spowodowały, że na jego ustach pojawił się uśmiech.
A może to nie odpowiedzi, a lejąca się wódka?
Naruto już zacierał ręce z radości, kiedy wreszcie przyszła jego kolej. Niemal nie potrafił wysiedzieć w miejscu, ciekaw, co kryje w sobie jego karta. A kiedy ją podniósł, od razu zrzedła mu mina.
– Co tam jest? – zapytał z obawą Itachi.
Stawiasz wódkę – przeczytał, a Akihito wybuchnął śmiechem. – No dobra…
Wygrzebał portfel z kieszeni i udał się w stronę baru. Sasuke już mu współczuł, bo umawiali się, że każdy z nich wyłoży się na butelkę, a okoliczności sprawiły, że Uzumakiemu przypadną dwie. No trudno, ktoś musiał mieć pecha.
– Ty tam, cukiereczku, karta. – Endo zamachał mu ręką przed twarzą. – Nie odpływaj.
– Chcesz stracić wszystkie zęby? Jeszcze raz nazwiesz mnie…
Zanim zdołał dokończyć, Itachi wepchnął mu do ręki kartę, zamierzając przerwać tę słowną potyczkę. A że to był jego wieczór, to Sasuke nie oponował. Przeczytał tekst na kartoniku i westchnął. Znowu jakieś głupoty.
– Ile miałem partnerek seksualnych.
Akihito zachichotał.
– To będzie ciekawe. Szkoda, że nie ma z nami Haniko, bo myślę, że chętnie by tego posłuchała. Ale będę miłosierny i coś wam podpowiem: ma dziecko, więc jedną co najmniej.
– Zamknij się – warknął Sasuke. – Miejmy to już za sobą.
Wszyscy spojrzeli wyczekująco na Itachiego.
– Haniko – oznajmił. – Jedną.
– Uuu… stary, ale wtopiłeś! – Akihito złapał się za głowę. – To pewnie z pół wioski było. No dobra, ale ja obstawiam… cztery.
– Cztery to pół wioski? – Sasuke prychnął, krzyżując ręce na piersi. – Błyskotliwe.
Dalszą dyskusję przerwał Shisui, oznajmiając, że:
– Siedem.
Sasuke zamrugał. Ile? Czy on im naprawdę wyglądał na kogoś, komu w głowie tylko seks? Przez całe życie czuł niechęć do tych śliniących się na jego widok bab. Brzydkie może nie były, ale gdyby którąkolwiek z nich przeleciał pod wpływem kaprysu, chyba ostatecznie sam czułby się wykorzystany. Bo żadna z nich seksu z nim na pewno nie postrzegałaby jako błędu. A on… cóż.
Gorąco mu się zrobiło na myśl, że Haniko mogła też tak niegdyś o nim myśleć.
Przyszła kolej Naruto.
– Co najmniej dwie, bo była jeszcze ta, którą przeleciałeś na naszej misji. Jakby były inne, to byś mi chyba powiedział, co nie, draniu? Przyjaźnimy się… – Przyjrzał się Sasuke badawczo. – Obstawiam dwie.
Uchiha bez zbędnego komentarza sięgnął po żeton z puli i rzucił go w kierunku Uzumakiego. Shisuiemu zaś wskazał głową kieliszek.
Itachi przysunął się bliżej brata i nachylił w jego stronę.
– Z kim się przespałeś i kiedy to było? – zapytał.
A Sasuke odebrał te słowa jako zarzut.
– Jeśli pytasz, czy zdradziłem Haniko, to nie. Zadowolony?
Milczenie Itachiego, Sasuke odebrał za potwierdzenie swoich przypuszczeń. Towarzystwo przyglądało mu się z przeróżnymi minami, a on, prawdę mówiąc, miał ochotę wstać i wyjść. Nie bawił się dobrze, nie miał nastroju i czuł, że psuje go przy okazji innym. Przyszedł tu tylko dla brata, a w zamian co otrzymał? Tylko brak zaufania i kolejne oskarżenia.
Akihito zauważając, że atmosfera robi się coraz mniej przyjemna, zaklaskał w dłonie, zwracając na sobie uwagę.
– Gramy? – zapytał, a potem chwycił kartę z wierzchu talii. – Pan młody zostaje sam na sam ze swoim młodszym bratem i wyjaśniają sobie wszystkie nieporozumienia z ostatniego roku. Nagroda to dwa żetony. Do dzieła!
– Co? – Naruto chyba nie zrozumiał, ale nie dali mu na to zbyt wiele czasu, bo Shisui pociągnął go za łokieć i we trójkę wycofali się w stronę baru. Nie postali przy nim jednak zbyt długo, bo szybko ich uwagę przyciągnął mechaniczny byk i pognali z entuzjazmem w jego stronę.
Sasuke chwycił w dłonie swój kieliszek. Pokręcił nim w jedną stronę, potem w drugą.
Itachi nieco inaczej zinterpretował ten gest.
– Twoje zdrowie. – Wzniósł toast, patrząc na Sasuke wyczekująco.
– Nie, twoje.
Podnieśli swoje kieliszki do ust i opróżnili na raz. Itachi skrzywił się lekko i sięgnął po sok. Sasuke nie miał złudzeń, że toast wzniesiony za niego musiał mieć bardzo gorzki smak.
Nie to jednak obecnie zajmowało jego głowę.
Odchrząknął.
– Przepraszam.
Itachi podniósł na niego wzrok.
– Psuję ci zabawę – wyjaśnił Sasuke, spoglądając na spoczywającą na stole grę. ­– Głupią, ale zawsze.
Itachi nic nie odpowiedział. Kiwnął tylko głową, rozsiadając się wygodniej.
– Nie jesteś w nastroju, co?
– Nie bardzo – przytaknął Sasuke, uzupełniając ich czarki. Zakręcił butelkę, dziwiąc się, jak niewiele w niej zostało. – Pójdę po nich.
– Poczekaj. – Itachi chwycił go za łokieć, przytrzymując w miejscu. – Akihito ma racje. Jesteśmy dorośli i chyba stać nas na to, by wyjaśnić sobie to i owo. Nie uważasz?
– Pewnie tak – odburknął Sasuke, opadając z powrotem na swoje miejsce. – To… hm, kto zaczyna?
Itachi odwrócił wzrok. Mimo swojej dojrzałości i chwilowego zamroczenia alkoholowego miał opory, by zacząć rozmowę. Sasuke doskonale to rozumiał. Zdawanie sobie sprawy z tego, że popełniło się błąd, było niczym, przy umiejętności przyznania się do niego. Czasem łatwiej było przeprosić obcą osobę, niż najbliższego członka rodziny, właśnie dlatego, że był on sercu drogi. Świadomość, że szczerość i starania mogą zostać odrzucone lub źle odebrane, potrafiła napędzić nie lada strachu.
– Jest jedna taka rzecz, której żałuję w tym roku szczególnie – powiedział Itachi i odważył się w końcu na niego spojrzeć. Sasuke zrobiło się niemiłosiernie gorąco i nie potrafił zrozumieć dlaczego. – Nie zechciałem cię wysłuchać, nawet nie spróbowałem.
Sasuke pokiwał głową na znak, że rozumie. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale Itachi odezwał się ponownie.
– Może mnie denerwować, że od tego czasu każdy objaw zainteresowania z mojej strony odbierasz jako atak, ale nie mam złudzeń, że to moje wcześniejsze zachowanie jest tego przyczyną. Dlatego chciałbym, żebyśmy mieli to za sobą. Nie chcę się zastanawiać, czy mogę cię o coś zapytać, czy od razu na mnie naskoczysz i skończy się to kłótnią. Między nami bywało różnie, ale…
– Też chcę, żeby było normalnie – dokończył Sasuke. – Ja… powiedziałem ci coś, czego nie powinienem, bo wcale tak nie myślę. Na pewno pamiętasz, o co chodzi. Uderzyłeś mnie wtedy i miałeś rację. Tego właśnie żałuję.
– Pamiętam.
Między nimi zapadła cisza. Przy takiej rozmowie Sasuke brakowało przede wszystkim piwa. Mógłby je sączyć powoli, ważyć ciężar kufla w dłoni, zawiesić wzrok na gęstej piance. Sama świadomość, że je ma, potrafiłaby go uspokoić. Bo przy piwie jakoś wszystko wydawało się łatwiejsze.
– Będziesz jeszcze pił?
– Raczej, a co?
Sasuke podniósł się z miejsca i trochę się zatoczył. Cholera, nie czuł, że aż tak go wzięło!
– Bo idę po piwo.
Itachi podziękował.
Zbliżając się do baru, Sasuke zdał sobie sprawę z tego, że w ich loży mimo głośnika centralnie nad ich głowami, muzyka grała znacznie ciszej. I dobrze, bo na dłuższą metę była wkurwiająca jak mało co. Szybko zamówił sobie piwo – na wszelki wypadek nie zastanawiając się nad konsekwencjami mieszania alkoholu – i wrócił do stolika.
Prawie wywrócił się o stopień, ale wcale nie odebrał tego jako wpływu zbyt dużej ilości alkoholu wypitej w zbyt krótkim czasie.
– Gramy dalej? – zapytał Akihito, majstrując przy kartach. Chichotał pod nosem, więc Sasuke nie miał wątpliwości, że właśnie wpadł na kolejny idiotyczny pomysł. – Znalazłem taką dobrą na rozluźnienie. Słuchajcie: piją ci, którzy mają dużego penisa. Haha!
Sasuke odstawił swój kufel i odruchowo chwycił za kieliszek. Nie on jeden zresztą, bo zrobili to wszyscy. Spróbowałby któryś odmówić, przyznając, że nie jest bogato wyposażony! W tej chwili nie miało zbyt wielkiego znaczenia to, że chociażby Uzumakiego zdarzało mu się widywać nago i to, że to i owo o nim wiedział. Tu chodziło o honor.
Opróżnili kieliszki. Sasuke popił swój dodatkowo piwem.
Zabawa rozkręciła się na nowo. Zrobili kolejkę z pierwszej rundy dla rozluźnienia, a potem od razu chcieli przejść do trzeciej, ale Akihito ich przed tym powstrzymał.
– Co jest w tych kartach? – zapytał Naruto, z ciekawości pokładając się na stoliku.
Endo machnął ręką. Już nawet nie ukrywał, że grzebie w nich od dobrych paru minut. Przeczytał sobie już chyba wszystkie zapisane na nich zadania, nie pozwalając na to innym. A Naruto, jak to Naruto, był ciekawskim i niecierpliwym człowiekiem.
– No gramy, czy nie?
– O stary… – jęknął Akihito. – W trójkę na pewno jeszcze nie.
Po takim tekście Sasuke sam miał ochoty wyrwać mu karty i zobaczyć, co na nich jest. Na szczęście w ich towarzystwie znajdował się jeszcze ktoś rozsądny, zdecydowanie mniej żądny przygód. I zamierzał teraz przejąć inicjatywę.
Irachi przetasował naprędce drugą talię i wybrał kartę. Westchnął, jakby to, co zobaczył, niespecjalnie przypadło mu do gustu.
– Gdybym mógł uratować jedną bliską mi osobę, kto by to był?
– Keiko! – wrzasnął Akihito, klaszcząc w dłonie. – Ha, wygrałem!
Shisui pokręcił głową. Nie zgadzał się ze swoim przedmówcą.
– Sasuke – odpowiedział. – To zawsze był Sasuke.
Słysząc to, młodszego Uchihę coś ścisnęło w piersi. Wydawało mu się krępujące, słyszeć coś takiego o samym sobie. Mimo to doskonale wiedział, że to nie była prawda. Nie o to chodziło w tym pytaniu. Klucz odpowiedzi był wąski.
– Ja myślę, że Kinari – oznajmił Naruto po chwili namysłu. – To w końcu jeszcze dziecko.
– Coś w tym jest – odparł Shisui, zastanawiając się gorączkowo. – Możesz mieć rację.
– Nie może. – Akihito wyraźnie się z nim nie zgadzał.
– Może.
 – Nie.
– Tak.
– Może się wreszcie zamkniecie i dacie mi wypowiedzieć? – zapytał Sasuke nieco ostrzej, niż zamierzał.
To wystarczyło, żeby wszystkie spojrzenia skupiły się na nim. Sasuke jednak interesowało tylko jedno z nich. Musiał spojrzeć na brata, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że ma rację.
– Nikogo. To jest prawidłowa odpowiedź.
– Jak nikogo? – spytał wyraźnie niezadowolony z tego Akihito. – To żadna odpowiedź! Tak to sobie każdy może powiedzieć. Zadanie polegało na tym, żeby umieć wybrać! Byłeś ostatni, miałeś najmniejsze szanse, to fakt, ale ta odpowiedź się po prostu nie liczy.
– Liczy się. Nie rozumiesz mnie, po prostu… akurat on nie będzie w stanie wybrać.
– Akurat on? – powtórzył Naruto.
– Akurat ja.
Wszystkie spojrzenia skupiły się na starszym z braci. Spoglądał on na Sasuke, gorączkowo się nad czymś zastanawiając. W końcu pstryknął palcami.
– No oczywiście… – wyszeptał. – Masz rację.
– Zaraz! – krzyknął Endo, stukając palcem w blat. – Czy tylko ja nie rozumiem?
Naruto pokręcił głową. On też nie nadążał za tokiem tej dyskusji. Sasuke zaś milczał, a Itachi wciąż przetrawiał pozyskane informacje. Z wyjaśnieniami pośpieszył więc Shisui.
– Ktoś kiedyś powiedział, że nie ma silniejszej miłości niż rodzicielska, a ktoś, kto dzieci nie ma, nie będzie w stanie tego zrozumieć.
Przy ich stoliku na moment zapadła cisza, przypominając, że w tle wciąż gra irytująca muzyka country. Należało więc czym prędzej ją przerwać.
– Czyli co? Itachi nie będzie umiał wybrać, bo nie ma dzieci? – zapytał Naruto, rozglądając się wyczekująco po twarzach znajomych. – A Sasuke ratowałby Sumire?
– Tak – przytaknął mu Shisui, sięgając po żeton z puli i podając go Sasuke. – To jest poprawna odpowiedź.

***

Po kilku śmiesznych, choć czasem wyczerpujących rundach, gra zaczęła trochę ich męczyć. Nie wszystkie zagadki były trafione. Albo za łatwe, albo zupełnie niepasujące do osoby, która je wylosowała. Pojawiały się jęki rozpaczy lub westchnienia rezygnacji. W końcu zdecydowali się na małą zmianę zasad i zagrali w klasyczne…
– Pytanie, czy wyzwanie! – wrzasnął Akihito z łobuzerskim uśmiechem.
Shisui nie dał się zastraszyć.
– Pytanie.
– Okej, to opowiedz nam o swojej największej miłości.
Uchiha nie dał po sobie poznać, czy to pytanie przypadło mu do gustu, czy nie. Wróć… to nawet nie było pytanie, a on nie zwrócił na to uwagi. Wpakował sobie do ust paluszka, zastanawiając się nad odpowiedzią.
Sasuke oparł twarz na dłoni, bez zainteresowania przyglądając się kuzynowi. Przynajmniej chwilowo przestali męczyć jego. Od kiedy Naruto zapytał go, czy chciałby mieć drugie dziecko, a on z niemałym zdziwieniem odpowiedział Tak, pytaniom nie było końca. Kiedy? Chłopiec, czy dziewczynka? Jakie nosiłoby imię? Czy rozmawiał już o tym z Haniko?
No właśnie… czy takiej sprawy nie powinien najpierw omówić właśnie z nią? Dlaczego w ogóle się do tego przyznał? Dlaczego na to wszystko odpowiadał? No tak… alkohol.
– Shisui, nie miałem cię za takiego romantyka – stwierdził Akihito, kręcąc z niedowierzaniem głową. Sasuke uświadomił sobie, że wyłączył się i przegapił całą opowieść.
Na szczęście Naruto, który jak zwykle czegoś nie zrozumiał, pospiesznie nakreślił mu całą sytuację.
– Czekaj, czy ja dobrze rozumiem, że spotkałeś ją tylko raz, a mimo to zdecydowałeś się z nią być i przez dwa lata tylko słaliście do siebie listy?
Shisui przytaknął.
– Mieszkała zbyt daleko, byśmy mogli ot tak się spotykać. Dzieliły nas dwa tygodnie wędrówki w jedną stronę.
­– Racja – przytaknął Akihito. – To musiało być straszne. Zero zbliżeń, nawet żadnych macanek. A skoro ona telefonu nie miała, to już w ogóle! Powiedz przynajmniej, że to były seks-listy?
Akihito przyglądał mu się jeszcze przez chwilę, czekając na odpowiedź, ale kiedy ta nie nadeszła, ostatecznie wzruszył tylko ramionami. Sięgnął do torby i wyjął z niej kolejne tajemnicze pudełko.
– Teraz pan młody musi sobie uświadomić, co wkrótce straci. Oto są więc piękne kobiety, które już za tydzień znajdą się poza jego zasięgiem. Ale żeby go nie torturować, może sobie stworzyć ideał i nacieszyć nim oko po raz ostatni.
Endo wysypał na stół puzzle. Puzzle z… elementów kobiecego ciała. Twarze, biusty, pośladki, nogi, a nawet…
Przysunął to wszystko w stronę skonfundowanego Itachiego, uśmiechając się z zachętą.
– Skąd to wytrzasnąłeś? – spytał Sasuke, pochylając się nad wycinkami. Niektóre były naprawdę niczego sobie. Sam by chętnie coś z nich ułożył.
– Roczna prenumerata magazynu dla panów – wyjaśnił. – Pobawiłem się w chirurga. Do dzieła.
Itachi nie przejawiał takiego entuzjazmu jak brat.
– To konieczne?
– Nie – odparł Akihito, uśmiechając się jakoś dziwnie. – Ale albo to, albo idziemy do klubu ze striptizem.
Itachi westchnął. I dla świętego spokoju zaczął układać. Elementów było od groma. Szybko zdał sobie sprawę z tego, że chyba przez całe życie nie widział tylu kobiecych… atrybutów, co przez te kilka sekund.
Panowie postanowili dać mu czas, samemu wracając do gry.
Shisui przyjrzał się pozostałym. Ostatnio on musiał odpowiadać na niewygodne pytanie, co dawało mu przywilej, by wskazać następnego nieszczęśnika.
– Sasuke.
Młodszy Uchiha się skrzywił. Na długo tego spokoju nie odzyskał.
– Pytanie – odburknął.
– Keiko i Haniko mocno namieszały w twoich relacjach z Itachim. Niby każdy z was od początku wolał inną, ale… no właśnie. Czy kiedykolwiek, choć przez krótką chwilę, pomyślałeś o tym, że chciałbyś się przespać z Keiko?
– Tak.
Itachi zamarł z dłonią w powietrzu. Zamierzał właśnie wybrać najładniejsze nogi, ale…
Sasuke odchrząknął.
– Ale to było tylko raz i dawno temu. Zastanawiałem się, co on w niej widzi. Poobserwowałem ją trochę i uznałem, że też bym mógł z nią… no. W każdym razie nigdy bym tego nie zrobił.
Cisza. Wszyscy łypali to na Itachiego, to na Sasuke.
– Okej – odparł po dłuższej chwili starszy, nie patrząc na brata.
– Dziwnie się tego słucha, co? – zauważył podekscytowanym głosem Akihito. – I tylko raz o tym pomyślałeś, a potem już nic, nic? Trochę razem mieszkaliście.
– Nic – przyznał Sasuke. – Nawet pomimo jej lekkiego stosunku do nagości.
Shisui wyglądał na zdziwionego.
– Chodziła przy tobie nago?
– Półnago – sprostował Sasuke. – Zdarzało się. Prosiłem, by się ubrała, ale jej to nie przeszkadzało.
Akihito zaśmiał się głośno.
– A to numer! I widziałeś coś?
Sasuke zamyślił się. Co nieco widział, ale nie był pewien, czy powinien o tym mówić w towarzystwie brata. I gdyby nie alkohol, który szumiał mu w głowie, zapewne by się nie odezwał, a tak to…
– Mniej więcej wiem, jakie ma cycki. Zdarzało jej się chodzić bez stanika i…
– Wystarczy – odparł ostro Itachi.
Towarzystwo zamilkło. Zrobiło się jakoś niezręcznie. Chyba tylko Shisui nie zwrócił na to uwagi.
– Daj spokój, sam nie jesteś święty. Ile razy korzystałeś z przewagi wzrostu, gapiąc się Haniko w dekolt? Już nie wspominając o patrzeniu na jej pośladki, kiedy zaczęła nosić legginsy.
Tym razem to Sasuke zamarł, czując nieprzyjemny uścisk w klatce piersiowej. Faktycznie, dziwnie się tego słuchało.
Itachi odchrząknął, odkładając na moment puzzle.
– To było… coś innego.
– Nieprawda, to dokładnie to samo. Wszyscy jesteśmy mężczyznami, wszyscy mamy czasem brudne myśli dotyczące kobiet naszych braci czy przyjaciół. To leży w naszej naturze.
Przy stole zapadła cisza, którą przerwał donośny śmiech Akihito.
– Oj, Shisui! Też miałeś chrapkę na którąś z naszych pań, co?
Uchiha wzruszył ramionami, sięgając po swój kieliszek.
– A który z nas nie miał? Jesteśmy w zaufanym gronie, nie bójmy się tego powiedzieć.
Sasuke pokręcił głową. Lepiej nie. Lepiej niech więcej nie wspominają o tym, że mieli kiedykolwiek ochotę dobrać się do jego kobiety. I tak usłyszał już zdecydowanie za dużo.
– To może ja wam coś powiem – zaczął Endo z błyskiem w oku. – Tylko nie będzie dotyczyło to waszych partnerek, a was samych.
Przy stole wybuchła wrzawa. Wszyscy jak jeden mąż próbowali zagłuszyć Akihito. Żaden z nich, nie chciał usłyszeć ciągu dalszego. A Endo tylko się uśmiechał.

***

Czas płynął, wódka się lała, a towarzystwo… towarzystwo coraz słabiej ogarniało rzeczywistość. Z radością sięgnęli w końcu po trzecią talię i… świetnie się bawili. Wszyscy. No prawie.
Itachi pomimo tego, że był to jego wieczór kawalerski, nie potrafił wlać w siebie tyle alkoholu, co pozostali, a zadania, które przyszło mu wykonywać, zamiast bawić, tylko go przerażały.
W trzeciej talii kart kryły się niedyskretne pytania, dwuznacznie zadania i wyzwania, których nikt o zdrowych zmysłach by nie podjął. A oni robili to wszystko chętnie i z uśmiechem! Nawet Sasuke po zmieszaniu wódki z piwem przestał mieć opory i z entuzjazmem podejmował się głupkowatych zadań, które zawierały różowe kartoniki.
Różowe. Itachi za nic nie potrafił zrozumieć, dlaczego trzecia i zdecydowanie najgorsza talia, była w kolorze różowym. Przynajmniej dopóki po tę talię nie sięgnęli…
Zrób striptiz przed grupą kobiet siedzących przy sąsiednim stoliku – przeczytał Akihito i rozejrzał się dookoła. – Łe… nawet bym zrobił, ale tu żadnych nie ma. – I z wyraźnym niezadowoleniem odrzucił kartę na stos już wykorzystanych.
A Itachi dziękował w myślach Shisuiemu, że wybrał właśnie takie miejsce na jego wieczór kawalerski. Na początku tak jak pozostałym nieco przeszkadzała mu muzyka, ale po tyle godzinach musiał przyznać, że było to idealne miejsce. Zwłaszcza że zadania, które losowali były coraz bardziej…
Sasuke zamarł z kartą w ręku. Itachi nawet nie pamiętał, kiedy pozamieniali się wszyscy miejscami.
Stań na barze i zaproponuj, że pokażesz penisa tej, która zapłaci najwięcej.
– Nooo! To jakiś konkret! – krzyknął z entuzjazmem Akihito. – Wskakuj na stół. Już mówię, że to właśnie ja będę w stanie przeznaczyć na to najwięcej gotówki.
– Bo pozostali nie wyłożą ani grosza – zauważył Shisui, kręcąc z niedowierzaniem głową.
Sasuke się skrzywił.
– Ty nie jesteś kobietą, kretynie.
– No i dobrze. Haniko by się nie spodobało, gdyby to była kobieta, nie uważasz? A o mnie nie musi być zazdrosna. No to już, dawaj!
Itachi westchnął. Całe szczęście Sasuke nie był aż tak głupi ani tak pijany, żeby się na to zgodzić.
Gra toczyła się jednak dalej.
– Muszę… – Naruto zmrużył oczy. – Opowiedzieć wam o najgłupszej sytuacji, w której mi stanął. Eee…
– Pewnie Sakurze podwinęła się spódnica – parsknął Sasuke, próbując napić się piwa, przy okazji wylewając sobie trochę na spodnie. – Cholera.
Uzumaki zerwał się z miejsca i zaczął wygrażać mu palcem, przy okazji chwiejąc się na boki.
– Draniuuu! Nie mów tak o Sakurce!
– Dobra, dalej – zarządził Shisui, chwytając kartę.
– A historia? – Akihito nie odpuszczał. – Niech Naruto nam opowie!
Więc Naruto opowiedział. A Itachi starał się udawać, że wcale tego nie słyszy. Nie, on chyba zdecydowanie nie nadawał się na wieczory kawalerskie.
Dziewczyna, którą bym przeleciał, gdybym mógł – przeczytał Shisui, drapiąc się po brodzie. – Nie wiem…
– Łatwiej by było: dziewczyna, która by cię przeleciała, gdyby mogła! – zaśmiał się Endo, puszczając oczko do Uchihy. – Trochę by ich było. Gramy dalej?
– A odpowiedź? – Naruto nie wydawał się zadowolony z tego, że chwilę wcześniej jemu kazali jej udzielić, a Shisui miał się właśnie wymigać. – Może jakaś ci się chociaż podoba?
– No okej… – Zastanowił się. – Nie znam jej imienia, tylko z widzenia ją kojarzę.
– Ooo, jest nieźle, zmierzamy na dobre tory, kontynuuj! – zachęcił go Akihito. – Rozmiar biustu? Jaki ma tyłek?
– Przypominam, że kobiety nie są w twoim typie – zauważył Itachi, uznając, że to odpowiedni moment, by się wtrącić. Już nawet jedyny w towarzystwie gej za bardzo interesował się życiem seksualnym swoich heteroseksualnych kolegów.
Jego słowa spotkały się ze ścianą. Wszyscy wlepiały wyczekujące spojrzenie w Shisuiego, zupełnie ignorując przyszłego pana młodego.
– Pracuje w Akademii, jeśli się nie mylę. Widziałem ją kilka razy, kiedy czekałem na Haniko. Jak jeszcze była w ciąży.
– A cycki? – dopytywał Akihito.
– Biust… – Shisui przyłożył ręce do swojej klatki piersiowej i zastanawiał się chwilę. – Biust ma gdzieś… o taki.
– Fumiko– odparł ze stuprocentową pewnością Sasuke, strzelając palcami. – Chodzi ci o Fumiko.
Naruto parsknął śmiechem.
– Po cyckach poznałeś, czy po czym?
– Jestem mężczyzną. – Sasuke wzruszył ramionami, jakby była to dobra odpowiedź na wszystko. – To naturalne, że na widok krągłych, kobiecych kształtów…
– Stop!
Tym razem sprzeciw Itachiego dotarł do celu. Coraz bardziej pijana i wesolutka grupa przerwała rozmowę, spoglądając na niego wyczekująco.
– Spokojnie, Ita, twoja kolej też przyjdzie. – Akihito machnął ręką. – Mnie to by się marzyła taka wygimnastykowana. Taka… no wiecie. Oczywiście, gdyby nie jarali mnie mężczyźni.
I ponownie stracili nim zainteresowanie. Shisui uśmiechnął się kącikiem ust, domyślając się, co Endo ma na myśli. Po minie Sasuke też można było wywnioskować, że jest tego świadomy, ale Naruto…
– Jaka?
– Taka, co sobie potrafi nogę za głowę założyć. Elastyczna, gibka, moglibyśmy razem zgłębiać tajemnice kamasutry…
– Losuję! – Itachi bez zastanowienia sięgnął po kartę. Miał już serdecznie dość tej świńskiej rozmowy. – Pokaż jak… potrafisz się bawić.
Endo zerwał się z miejsca, potrącając łokciem Sasuke, który ponownie rozlał na siebie piwo.
– Czyli ujeżdżaj byka! Genialne!
Itachi nie zdążył zaprotestować, a już został pociągnięty w stronę urządzenia. Co zadziwiające, jak na grupę pijanych mężczyzn, potrafili iść w miarę prosto, a już na pewno mieli wystarczająco dużo siły, by go przytrzymać i uniemożliwić ucieczkę.
Kiedy już znaleźli się przed tym mechanicznym diabłem, drugi raz tego wieczoru Akihito wplótł mu welon we włosy i potężnie klepnął po plecach.
– W ujeżdżaniu jestem mistrzem. Zobaczymy, jak ty sobie poradzisz.
Sasuke uśmiechnął się wrednie.
– No nie wątpię, że masz w tym największe doświadczenie. Pewnie nie jednego byka dosiadałeś.
– A ty co, zazdrościsz? – Akihito spojrzał na niego z wyższością. – Też byś sobie dosiadł. Wierz mi lub nie, ale to niezapomniane doznanie.
– Dobra, milcz. Itachi, na byka.
Sasuke pchnął go na materac, a on z niewyjaśnionych przyczyn go posłuchał. Nie rozumiał, dlaczego się na to zgadza, nie rozumiał, dlaczego w jego głowie działo się jedno, a ciało robiło drugie. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że i on jest nieco pijany.
– Ooo tak, siadaj na nim okrakiem! – dopingował go Akihito.
Itachi wtoczył się na byka. Nie zdążył się jednak należycie przygotować, a Endo już włączył to przerażające urządzenie. Itachi wrzasnął. A potem ujrzał głęboką ciemność.

***

Żaden z nich nie był medykiem, więc opatrywanie głowy Itachiego szło im mozolnie i nieco nieudolnie. Wielka krzywda mu się nie stała, a jednak bolało jak cholera. Itachi długo zastanawiał się, jak to możliwe, aż w końcu to sobie uzmysłowił – nie był na misji, nie walczył na śmierć i życie, adrenalina nie płynęła w jego żyłach, łagodząc wszelkie dolegliwości. Był na swoim wieczorze kawalerskim. I był ranny. Dlatego ten ból tak mu doskwierał.
Zasiedli przy stoliku nieco wyciszeni. Shisui postawił przed nimi kolejną butelkę.
– Kolejka na rozluźnienie.
Cierpki smak zagłuszył nieco dudnienie w głowie. Itachi niechętnie musiał przyznać, że wódka była znakomitym lekarstwem na wszelkie dolegliwości.
– Do czego jest ta dodatkowa talia? – spytał Naruto, grzebiąc w niedokończonej grze. Do tej pory pomarańczowe karty skrywały się w pudełku. Nie było też o nich ani słowem wspomniane w instrukcji. – Ładny kolor.
– Chujowy, nienawidzę go – wyraził swoje zdanie Sasuke, niemal pokładając się na blacie. – Do czego są?
Uzumaki przejrzał pobieżnie ich zawartość, unosząc brwi.
– To jest…
– Zagrajmy! – Akihito machnął ręką i wyrwał mu talię z rąk. Próbował sobie przypomnieć, jak się tasowało, ale zanim rozgryzł tę zagadkę, postanowił wyręczyć go Shisui.
– No dobrze, ale wiemy chociaż, w co gramy? – nie odpuszczał Sasuke. – Jeśli to znowu jakieś rozbieranki, czy inne pierdoły, to ja odpadam.
– To nic z tych rzeczy – odpowiedział mu Naruto, wpatrując się w talię, którą Shisui mieszał z wprawą. – To nawet… całkiem miłe.
– Miłe?
Nikt mu nie odpowiedział. Karty wylądowały na blacie, a pozostali uczestnicy zabawy wlepili w nie wzrok. Itachi przełknął ślinę, obawiając się najgorszego.
– Kto teraz?
Spojrzenia skupiły się na nim. Tak właśnie myślał. Ledwo przeżył wypadek, spadając z ogromnego mechanicznego byka, a teraz jeszcze miał być obiektem eksperymentów nowej talii w złowieszczym kolorze. Wyciągnął dłoń. Zaraz, przecież…
– Dopiero była moja kolej – odrzekł, zdziwiony swoim odkryciem.
– To nieważne – odpowiedział mu Endo, wyciągając dłonie w jego stronę i poprawiając mu ten nieszczęsny welon, który wciąż tkwił w jego włosach. Dlaczego go właściwie nie wyjął? Chyba naprawdę miał wstrząśnienie mózgu.
Itachi sięgnął po kartę.
– Technika lub zdolność, której… najbardziej mi zazdrościcie.
Spojrzał pytająco po twarzach pozostałych. Pierwszy odezwał się Akihito.
– Sharingan, bez dwóch zdań.
– Nooo, ja też… – zgodził się Naruto.
Shisui zmarszczył brwi, zastanawiając się gorączkowo.
– Chyba nie tyle zazdroszczę ci jakiejś konkretnej techniki, ile umiejętności strategicznych. Potrafisz pokonać nieprawdopodobnie silnych wrogów, używając zaledwie ułamka swojej mocy. Wszystko dzięki niebywałej inteligencji.
Itachi uśmiechnął się mimowolnie. I kto to mówił? Jeden z najlepszych strategów w klanie i wiosce. Od kogo niby nauczył się tych wszystkich sztuczek, jeśli właśnie nie od niego? To Shisui był kimś, kogo w dzieciństwie podziwiał najbardziej.
– Sasuke, a ty? – spytał Endo, sprowadzając Itachiego na ziemię.
Spojrzał na brata, który z grobową miną wpatrywał się w swoją szklankę. W końcu ich spojrzenia się spotkały, ale Sasuke wciąż wydawał się niechętny do udzielenia odpowiedzi na to pytanie. Wręcz jakby się do niej zmuszał.
– Tsukuyomi – wypalił w końcu i uciekł wzrokiem.
– Okej… – Akihito uniósł brwi, przyglądając się młodszemu w braci, by po chwili przysunąć talię w stronę starszego. – Dawaj dalej.
Itachi sięgnął po kartę. Nieco mniej przerażony niż za pierwszym razem.
– Za jakie cechy charakteru mnie podziwiacie?
– Żeby to miało sens, teraz chyba powinien losować ktoś inny, co? – warknął Sasuke. – Po co miałoby to być wypisane na kartach, skoro ciągnie je jedna i ta sama osoba?
Akihito spojrzał na niego z wrednym uśmiechem.
– Cicho bądź, teraz słodzimy panu młodemu. Skoro z własnej woli skazuje się na wieczne cierpienie i przywiązuje do jednej kobiety do końca swoich dni, to mu się należy. Trochę respektu.
– Przecież to jest…
Dalszą sprzeczkę przerwał Naruto.
– Zawsze masz zdanie na jakiś temat i potrafisz je poprzeć tymi no… argumentami. To nie jest tak, że coś sądzisz, ale tego nie wiesz. Zawsze wiesz i potrafisz to powiedzieć. To jest bardzo mądre i godne szacunku.
Sasuke zakrył twarz dłonią i prychnął.
– Serio?
Usta Akihito drgnęły. Jego uśmiech niebezpiecznie się poszerzył.
– Podziwiam to, że chociaż jesteś piekielnie inteligentny i wyróżniasz się znacząco na tle innych, nie starasz się wywyższać. Rozmawiasz z głupszymi od siebie, traktując ich jak równych sobie. Wysłuchujesz ich, ich życie jest dla ciebie równie cenne, co jednostek dużo od nich zdolniejszych. Jesteś sprawiedliwy, opanowany, potrafisz działać z rozmysłem. Byłbyś dobrym Hokage.
– To ja nim zostanę! – wtrącił Naruto, podnosząc się z krzesła. Zdał sobie jednak sprawę, że zareagował zbyt gwałtownie i usiadł z powrotem. – Ale to prawda, budzisz szacunek i respekt. Będziesz doskonałym przywódcą klanu Uchiha.
Itachi kiwnął głową. To podnosiło na duchu, bez wątpienia.
– Ja podziwiam twoje podejście do życia – odezwał się Shisui. – Idziesz na kompromisy, a i tak zdobywasz to, na czym ci zależy. Naruto ma rację, nie brakuje ci elokwencji i zdolności mediatorskich. Podziwiam również to, że potrafisz wytrzymać z Keiko. A ją za to, że nie umarła przy tobie z nudów. Kto by pomyślał, że choć jesteście tak od siebie różni, będziecie w stanie tak dobrze się uzupełniać. Prawdę mówiąc, kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy, nie dawałem wam żadnych szans. Stawiałem, że nie przetrwacie miesiąca, a wy postanowiliście stale mnie zaskakiwać.
– Prawda. – Akihito pokiwał energicznie głową. – Ja też uważałem, że prędzej się pozabijacie, niż coś z tego wyjdzie. Bo wy w ogóle do siebie nie pasujecie, wiesz?
– Nie zawsze jest kolorowo. – Itachi czuł w obowiązku się odezwać. – Ale dajemy sobie radę. I dalej będziemy to robić. Mam nadzieję.
Towarzystwo pokiwało ze zrozumieniem głowami. Gotów byli nawet za to wypić.
– A ty, Sasuś? – spytał z wrednym uśmieszkiem Endo, spoglądając na Uchihę. – Za co ty podziwiasz brata?
Itachi niemal zapomniał o młodszym bracie, który przez cały ten czas nie odezwał się ani słowem. Teraz też mierzył Endo groźnym spojrzeniem, ale niczego nie powiedział. W końcu sięgnął po swój kieliszek i opróżnił do dna. Część alkoholu pociekła mu po brodzie, więc wytarł ją wierzchem dłoni.
– Pasuję, zadowolony?
– W regułach tej gry nie było mowy o możliwości wywinięcia się od odpowiedzi.
– Chrzań się.
Sasuke wstał gwałtownie z miejsca i chwiejnym krokiem ruszył w stronę baru.
Itachi patrzył na jego plecy i coś sobie uświadomił. Ukłucie żalu. Bez namysłu podniósł się z miejsca i ignorując pytające spojrzenia, ruszył za bratem. Sasuke siadł na stołku barowym. Kiedy do niego podszedł, położył mu łagodnie dłoń na ramieniu i obrócił w swoją stronę.
– Chcesz wiedzieć, za co ja podziwiam ciebie? – spytał, zanim Sasuke zdołał otworzyć usta i zacząć pluć jadem. – Za twoją wytrwałość. Nie potrafisz stać w miejscu i czekać, aż grunt zacznie ci się obsuwać spod nóg, działasz. Potrafisz postawić własne życie na szali w imię tego, co kochasz. Walczysz, nawet jeśli to życie jest twoim przeciwnikiem. Rzucisz wyzwanie światu, jeśli nie będziesz miał innego wyboru. Nie wycofasz się. Będziesz chronił to, na czym ci zależy aż do śmierci.
– Ale surowo za to płacę – odpowiedział Sasuke, domyślając się, o czym mowa.
– To prawda, ale to, co przy okazji udaje ci się ocalić, warte jest tej ceny. Ja na twoim miejscu niczego bym nie zrobił i… żałowałbym tego do końca życia. Ty to przecierpisz, a potem wyjdziesz na prostą. Zwyciężysz.
Sasuke przyglądał mu się z mieszaniną różnych uczuć wypisaną na twarzy. W końcu uśmiechnął się z wdzięcznością.
– Dzięki.
– Ale to nie wszystko – kontynuował Itachi, mocniej zaciskając dłoń na jego ramieniu. – Podziwiam cię za to, jak wspaniałym ojcem jesteś. Patrzę na ciebie i nie mogę się nadziwić, że rodzicielstwo tak bardzo zmieniło cię w tak krótkim czasie. Jak Sumire zdołała tego dokonać? Zżera mnie zazdrość, bo choć nie mam dzieci, mam przeczucie, że nigdy nie będę taki jak ty.
Sasuke wyglądał na zażenowanego. Odwrócił wzrok.
– Przestań…
– Kiedy to prawda, Sasuke. Mogę być w przyszłości bardziej cierpliwym i łagodnym ojcem, ale nigdy nie będę umiał dać dziecku tego, co ty.
Między nimi zapadła cisza. Itachi miał nadzieję, że brat nie zacznie dociekać, o co dokładnie mu chodziło, bo wyjaśnianie tego nawet po alkoholu mogło przyjść mu z dużą trudnością. On jednak nie pytał. Patrzyli sobie w oczy i po raz pierwszy od dawna miał wrażenie, że czytają sobie w myślach. Zupełnie tak, jak dawniej.
Itachiemu cisnęło się na usta jeszcze kilka słów, postanowił jednak na tym poprzestać.
– Nigdy nie będziesz mniej wartościowym człowiekiem ode mnie, zapamiętaj to. A teraz wracajmy do stolika.

***

Było grubo po czwartej, kiedy wytoczyli się z pubu na ciemne uliczki Konohy. Itachi trzymał się za bolącą głowę, którą wyrżnął w ścianę, spadając z byka, Sasuke starał się iść w miarę prosto, spoglądając na plamy na przedzie swoich spodni, Akihito tańczył, a Naruto opierał się na ramieniu Shisuiego.
– Do kogo najpierw?
Pytanie pozostało bez odpowiedzi. Wszyscy w milczeniu uznali, że Uzumaki wymaga odprowadzenia jako pierwszy. Może nie było to po drodze, bo jak na złość mieszkał w sporym oddaleniu od reszty, ale nikt z tego powodu nie wywołał dyskusji. Krótki spacer wszystkim powinien dobrze zrobić.
– Ależ impreza! – zauważył idący na przedzie Akihito. Odwrócił się przodem do reszty, decydując się iść tyłem, co na dłuższą metę nie mogło skończyć się dobrze. – Muszę częściej wydawać kolegów za mąż.
– Jesteś pewien, że za mąż? – parsknął Sasuke. – Dużo was żyje w tym homo świecie?
– Więcej niż ci się wydaje. Ale za żony też ich mogę wydawać. Ależ impreza!
– Nie zapomniałeś gry? – spytał Shisui, poprawiając sobie rękę Naruto, spoczywającą na ramieniu.
Akihito podniósł do góry reklamówkę, do której wrzucił pudełko. A w drugiej trzymał…
– Hej! – krzyknął Sasuke, podchodząc do niego i wyciągając rękę po swoją własność. – To moje.
– Zapomniałeś. Podziękuj mi teraz! Z języczkiem.
Uchiha wyrwał mu torbę z ręki.
– Wal się.
Akihito zachichotał. Itachi nie potrafił zrozumieć, dlaczego Endo czerpał taką przyjemność z prowokowania Sasuke, ale dopóki nie doszło między nimi do rękoczynów, nie zamierzał interweniować.
Po kilku minutach w dali zamajaczyła kawalerka Naruto. Wszystkie światła w sąsiednich domach były pogaszone, ale Itachi nie miał złudzeń, że pijany Uzumaki wywoła tyle rabanu, że pobudzi najbliższych sąsiadów. On nigdy przenigdy nie chciałby zamieszkać w bloku. Sam potrafił zachowywać się cicho, ale Keiko… Sąsiedzi wypowiedzieliby jej wojnę. Jak dobrze, że ich nie miała.
– Przystanek pierwszy. Uzumakowo – oznajmił Akihito.
– Uzu… co? – spytał Sasuke.
Endo wzruszył ramionami. Patrzył, jak Shisui samotnie pomaga wtoczyć się pijanemu koledze po schodach. Nikt nie ruszył mu z pomocą, wszyscy tylko się gapili.
– Dasz sobie radę? – upewnił się Itachi, kiedy Naruto przetrzepywał kieszenie w poszukiwaniu kluczy.
– Uhm.
– No to do zobaczenia. My lecimy dalej.
Odwrócili się całą grupą i zeszli ze schodów. Nieoczekiwanie zatrzymał się idący na przedzie Akihito i odwrócił przodem do nich.
– Sasuke, to też twój przystanek.
Wszystkie spojrzenia skierowały się w stronę młodszego Uchihy. Sasuke przez dobrą chwilę wyglądał, jakby nie rozumiał, ale w końcu skinął głową i zrobił krok w stronę drzwi.
– Jak to? – Itachi nie pojmował. – Nie mieszkasz…?
Sasuke się zatrzymał. Odwrócił się w stronę brata i smutno pokręcił głową.
– Co się stało?
– Wyprowadziłem się. Miesiąc temu – wyjaśnił, siadając na stopniu. – Ona odchodzi.
Itachi podszedł do brata i po chwili namysłu siadł obok. Akihito pstryknął palcami i pociągnął Shisuiego w kierunku oddalonej o kilkanaście metrów ławki. Skoro szykował się nieco dłuższy postój, to przynajmniej sobie odpoczną jak ludzie.
– Co to znaczy? – spytał Itachi, spoglądając na brata.
Sasuke wyglądał na zmieszanego. Zamiast odpowiedzieć, po prostu wzruszył ramionami. Itachi westchnął, uzmysławiając sobie, że w takim stanie niczego się od niego nie dowie. Mina zbitego psa, smutne oczy, prędzej doprowadziłby go znowu do płaczu, a tego bardzo nie chciał.
– Porozmawiamy o tym jutro, okej? – zaproponował.
Sasuke niewiele myśląc, skinął głową. Żeby tylko jeszcze jutro pamiętał o tej obietnicy. Żeby pamiętał o ich wcześniejszej rozmowie i o tym, że od tej pory będą wyjaśniać sobie wszystko na spokojnie. Bez krzyków i oskarżeń. Bez bólu i wyrzutów.
Itachi położył mu dłoń na ramieniu i uścisnął je pocieszająco. Już chciał wstać, ale Sasuke pociągnął go z powrotem na zimny stopień.
– Itachi, bo… słuchaj. – Odchrząknął, a potem spojrzał mu w oczy. – Kocham cię, ale jeśli skrzywdzisz Keiko, to będziesz miał ze mną do czynienia. Rozumiesz?
Uchiha zamrugał. Czy on się właśnie przesłyszał, czy Sasuke naprawdę powiedział, że go kocha? Co prawda nie z czułością, a grożąc mu przy okazji, ale to i tak było… I chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że to zrobił.
– Rozumiem.
– Ale na pewno? – dopytywał. – Bo jeśli to ona cię skrzywdzi… to możesz przyjść do mnie. Możesz się wypłakać na moim ramieniu, a nie Shisuiemu, bo on nie zrozumie. I ja sobie z nią wtedy porozmawiam. Będę cię chronił.
– Jasne – odpowiedział Itachi bez przekonania. – Dziękuję.
Sasuke wyglądał przez chwilę, jakby chciał mu się rzucić na szyję i potężnie wyściskać, ale nic takiego nie nastąpiło. Może to i dobrze? Czułości i wyznań mieli dość jak na dziś. Itachi pomógł więc bratu wstać i odprowadził do drzwi, wymuszając na nim raz jeszcze, że spotkają się jutro i szczerze porozmawiają. Co prawda szantażowanie tym Sasuke następnego dnia mogło nie być najlepszym pomysłem, a wyrzucanie mu, że Przecież obiecałeś!, mogło tylko go rozwścieczyć, ale nie miał lepszego pomysłu.
Chwilę później dołączył do siedzących na ławce i zamiast ruszyć w drogę, opadł obok nich.
– Zaraz zasnę – oznajmił Shisui, ziewając w rękę. – Mogę tu zasnąć?
– Lepiej nie, Fumiko nie gustuje w żulach – zachichotał Akihito, a potem spojrzał na niemrawą minę Itachiego. – A ty co? Może jednak mieli rację, że ci nie powiedzieli. Nie masz czym się martwić!
– Rozstali się.
– Hoho! – Akihito klepnął go w plecy. – Jeśli tak wyglądają rozstania, to wiele par może im pozazdrościć. Powiem ci coś w sekrecie, słuchaj. – Pochylił się nad jego uchem. – Dalej pieprzą się jak króliki. I nawet moja obecność im nie przeszkadza.
Shisui nieoczekiwanie podniósł głowę i wybałuszył oczy.
– Robią to na twoich oczach?
Akihito machnął ręką.
– Aż tak to nie. Ale zaczynają się całować w kuchni, podczas gdy ja siedzę w salonie, a jak wiadomo, żeby wejść na górę, muszą przez niego przejść. Nie wiem, czy ostatnio o mnie zapomnieli, czy co, ale obmacywanie się na moich oczach nie sprawiło im problemu. Powiem więcej, Haniko wsadziła Sasuke rękę w spodnie i…
Itachi zerwał się z miejsca.
– Wystarczy! To nie nasza sprawa, wracamy.
Obaj mężczyźni posłusznie ruszyli za nim.
– A taki byłeś ciekawy! Nie możesz się pogodzić z tym, że twój malutki brat nie jest już tak niewinny, jak kiedyś?
– O, świta – zauważył Shisui, pokazując palcem horyzont.
Gdzieś tam daleko, daleko, faktycznie wstawał właśnie nowy dzień.
– Właśnie, świta – pociągnął temat Itachi. – Tego się trzymajmy.
I cokolwiek by to miało znaczyć, podziałało. Akihito skończył ze świńskimi żartami, Shisui odetchnął świeżym powietrzem, a Itachi uśmiechnął się w końcu. W gruncie rzeczy, to był miły wieczór. I zapowiadał się równie miły dzień.

1 komentarz:

  1. Sasuke to ma jednak ciężki i paskudny charakter. Jeden jest nudny, a drugi jak odbezpieczony granat :D Nie mogliby się troszkę wypośrodkować? :D Fajnie, że jednak Itachi miał jakiś wieczór kawalerski, a nie tylko spotkanie z jednym przyjacielem. Oj popatrzyłabym sobie na nich na żywo jak się bawili i posłuchała więcej pikantnych szczegółów :D

    OdpowiedzUsuń