Haniko
przejechała palcem po grzbietach kilku zakurzonych książek i skręciła w
następną alejkę. Wokół niej panowała wrzawa. Niewielu ludzi, tak jak ona, było
zainteresowanych starymi tomiszczami z różnych stron świata, ale wielu
przychodziło na targ w innym celu. Przerzucając zniszczone woluminy, słyszała
sprzedawców warzyw reklamujących swoje towary, rozmowy, przekrzykiwania i
narzekania klientów.
– Chyba mam
coś dla ciebie.
Shisui stanął
obok niej i podał jej książkę. Przyjrzała się okładce.
– Rozwój medycyny
w Kraju Wiatru? Nie, to chyba nie to…
Serce zabiło
jej mocniej, ale postanowiła być zdecydowana. Czas zerwać z przeszłością.
Skończyć z tym, co tylko pozornie ją interesowało. Myślała, że pewne pasje
dzieliła z Satoru, ale tak naprawdę tylko je od niego zapożyczyła. Bo czy to
naprawdę kiedykolwiek ją interesowało?
Oddała
Shisuiemu książkę i pokręciła głową, uśmiechając się lekko.
On tylko
wzruszył ramionami i wrócił do przeglądania kolejnych cegiełek. Przerzucali je
w milczeniu, tylko co jakiś czas podsuwając sobie pod nos jakiś tytuł. Czasem
poważnie, czasem dla śmiechu. Aż w końcu skończyły im się półki.
Haniko
spojrzała na to, co wybrała. Wygrzebała zaledwie trzy ciekawe pozycje, a Shisui
miał ich jeszcze mniej, bo tylko jedną.
– Gdzie
Itachi? – spytała.
Rozejrzeli się
po przybytku.
– Chyba to
jeszcze trochę potrwa – odparł Shisui z krzywym uśmiechem, pokazując jej
kierunek palcem. – Mniemam, że na tych dziesięciu, które trzyma, się nie
skończy.
Haniko
parsknęła śmiechem. W miejscach takich, jak to, Itachi tracił niemal kontakt z
rzeczywistością. Mógł godzinami spacerować po kilku wypełnionych książkami alejkach,
a i tak czuł niedosyt.
– Właśnie, mam
do ciebie pytanie! – Shisui strzelił palcami. – Może tobie Sasuke powiedział,
dlaczego nie zamierza pojawić się na wieczorze kawalerskim Itachiego? Jak
wiesz, on nie ma zbyt wielu znajomych, planowałem zrobić mu niespodziankę i
zaplanowałem męski wieczór w kameralnym gronie, ale wszyscy po kolei się
wykruszają. A Sasuke to przecież jego brat. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego
miałoby go nie być.
– Naprawdę
odmówił? – Haniko nie potrafiła ukryć zdziwienia.
– Nie
powiedział ci?
Pokręciła
głową. Sasuke nigdy jej się z niczego nie zwierzał, a teraz… teraz tym bardziej
nie miał ku temu powodów.
Od miesiąca
ukrywała przed najbliższymi, że Sasuke już z nią nie mieszka i mocno pilnowała,
by to się nie wydało. Lepiej było poczekać z tą informacją, a najlepiej nie
zdradzać jej wcale. Itachi tylko niepotrzebnie by się zdenerwował, Keiko
zamiast na swoim ślubie, skupiłaby się na próbie pogodzenia jej z Sasuke, tylko
że…
Zacisnęła
palce na książkach.
Oni nawet
nie byli skłóceni. Sasuke wpadał codziennie, jak obiecał. Wciąż było mu ciężko,
bywał oschły i obrażony, ale nigdy głośno tego nie powiedział. Przychodził,
zajmował się Sumire, trochę rozmawiali. I chociaż nie było idealnie, chociaż
brakowało jej go w nocy, kiedy potrzebowała, by ktoś ją przytulił, czuła, że
jest między nimi lepiej, niż kiedykolwiek przedtem. Inaczej, ale lepiej. I
wkrótce to miało się skończyć. Rozstania zmieniają ludzi. Przygotowania do nich
również.
– Przemówię mu
do rozsądku, o to się nie martw.
– Liczę na
ciebie. Ja nie potrafię się z nim dogadać.
Haniko nic na
to nie odpowiedziała. Zabrzmiało to tak, jakby ona sama miała z tego co
najmniej doktorat, co było… niezwykle dalekie od prawdy.
Itachi zdawał
się w ogóle nie zwracać na nich uwagi, więc Haniko z ociąganiem rozejrzała się
dookoła. Stali blisko kasy, przy której na półkach rozłożone były kolorowe
długopisy i zeszyty. W przeciwieństwie do książek, które leżały chaotycznie w
ogromnych koszach, artykuły biurowe stały w równiutkim rządku i cieszyły oko.
Przejechała
palcem po grubszym zeszycie zamykanym na gumkę i coś w nią uderzyło. Pewna
niespodziewana myśl. Chwyciła zeszyt w dłonie i przyjrzała mu się, jakby na
okładce miał wypisane odpowiedzi na wszystkie jej pytania. Po chwili namysłu
dorzuciła go do swoich zakupów.
– Prowadzisz
pamiętnik? – spytał Shisui, spoglądając na jej nowy nabytek.
Zacisnęła dłoń
na zeszycie i uśmiechnęła się lekko.
– Nie.
Shisui nie
dociekał. Porozmawiali jeszcze chwilę, aż w końcu dołączył do nich Itachi z
dwoma torbami starych książek. Wyszli na ulicę.
Do nozdrzy
Haniko wdarł się zapach świeżego pieczywa i zaburczało jej w brzuchu. Na
szczęście z powodu panującego wokół zgiełku, nikt poza nią tego nie usłyszał.
– Może
wstąpimy gdzieś na kawę? – zaproponowała. – I ciastko.
– Możemy –
odparł Itachi, przeciskając się pomiędzy ludźmi, którzy okupowali stoisko z
ultra skutecznymi nożami do warzyw.
Przytulne
lokum znaleźli w jednej z bocznych uliczek. Zajęli miejsce na świeżym powietrzu
w cieniu drzew. Haniko od razu bardzo przypadło do gustu to miejsce. Białe
drewniane stoliczki, kolorowe obrusy, a na samym środku każdego z nich zielona
doniczka z bukietem intensywnie pachnących hiacyntów. Pochyliła się nad stołem,
żeby zaciągnąć się ich zapachem i uznała, że niezależnie od jakości podawanej
kawy, przyjdzie tu jeszcze nie raz.
– Jakie
wybraliście kwiaty na stoły weselne?
Itachi zamarł.
Przyglądał jej się przez chwilę, próbując odnaleźć w pamięci odpowiedź na to
pytanie, po czym wzruszył ramionami.
– Zdziwiłbym
się, gdyby to wiedział – odparł Shisui, odkładając na bok menu. – Mrożona latte
plus… – Zawiesił wzrok na Shimanouchi. – Szarlotka z… bitą śmietaną?
Haniko ochoczo
pokiwała głową. Tego właśnie było jej trzeba.
– Okej. To
Itachi pójdzie zamówić.
– Co?
– No nie dziw
się tak, tylko idź.
Shisui machnął
ręką, więc Itachi niechętnie wstał. Przyjrzał im się jeszcze podejrzliwie, po
czym wszedł do wnętrza kawiarni i skierował się w stronę lady.
– W trzech słowach,
jak tam panieński Keiko?
– Było… Zaraz,
mam nadzieję, że nie pytasz po to, by się zainspirować? Itachi mógłby skończyć
po takiej imprezie z traumą.
Shisui cmoknął
i pochylił się nad stolikiem w jej stronę.
– Aż tak
źle?
Haniko pokręciła
głową.
– Nie, w
gruncie rzeczy nie. Koleżanki Keiko są dość… specyficzne i potrafią… hm,
urozmaicić człowiekowi czas. Nie sposób było się nudzić.
Shisui
przyglądał jej się dłuższą chwilę z namysłem, po czym odchylił się na krześle i
uśmiechnął mimowolnie.
– Czasem
naprawdę przeraża mnie to, w jaki sposób opisujesz ludzi. Nie powiedziałaś o
nich złego słowa, a ja i tak odebrałem twoją opinię negatywnie.
Haniko
spojrzała na kwitnące wokół drzewa. Na rozwiane płatki na ich koronach i na to
jedno, które pozostawało zielone i wyróżniało się na tle pozostałych. Czy
naprawdę oceniała koleżanki Keiko negatywnie? Nie, one wszystkie były całkiem
sympatyczne, ale… na dłuższą metę po prostu by się z nimi nie dogadała. Okazałoby
się, że mówią różnymi językami. Zabawa zabawą, ale to nie był jej świat.
– To nie tak.
– Wiem –
odpowiedział Shisui. – A opisz mi jeszcze w trzech słowach Itachiego.
Haniko nie
miała ochoty tego robić, ale skapitulowała. Jakie określenie przychodziły jej
na myśl jako pierwsze, kiedy myślała o przyjacielu?
– Obowiązkowy,
zdystansowany i…
– Nudny –
podpowiedział Shisui.
– Chciałam
powiedzieć: opanowany.
Uchiha machnął
ręką.
– Tak czy
inaczej, z twojego opisu wnioskuję, że jest nudny. Wychodzi na to, że ty po
prostu nie potrafisz mówić o ludziach. Nie, wróć, po prostu robisz to inaczej,
niż większość. Zamiast skupić się na emocjach, które towarzyszą ci, gdy
patrzysz na daną osobę, ty dostrzegasz jej cechy charakteru. A przecież nawet
ktoś, za kim nie przepadasz, może być obowiązkowy i opanowany. To wcale nie
brzmi, jakbyś mówiła o kimś z uczuciem. Takim sposobem nie da się wywnioskować,
czy z daną osobą łączy cię jakaś głębsza więź, czy jest dla ciebie kimś
niemalże obcym. A opisz mi jeszcze Sasuke.
Tym razem
zignorowała jego prośbę.
– To o niczym
nie świadczy – odpowiedziała, niezadowolona z wyciągniętych przez niego
wniosków. – A jak twoim zdaniem powinnam go opisać?
– No nie wiem…
np. przyjacielski? Życzliwy? Pomocny?
Haniko
przytaknęła.
– Jest taki,
ale to nie są pierwsze słowa, które przychodzą mi do głowy.
– I w tym
problem. – Shisui strzepnął ze stolika liścia, którego przywiał wiatr. – A
Sasuke? Czuły, kochany i opiekuńczy?
– Gwałtowny,
uparty i… – Namiętny. Seksowny. Gorący. Ale tych słów użyć nie mogła. – Emocjonalny.
– Kto jest
emocjonalny? – spytał Itachi, podchodząc do stolika z trzema kawami. Bez
problemu wyłapał pytające spojrzenie Haniko. – Ciasto przyniosą za chwilę.
– Twój brat –
odpowiedział Shisui, odbierając z jego rąk napój i wypijając od razu spory łyk.
– Niezłe. Zgadasz się z tym?
Itachi
wzruszył ramionami.
– Być może.
– I opisałbyś
go w taki sposób, gdyby ktoś cię o to poprosił?
– Raczej nie
użyłbym akurat tego słowa. A o co chodzi?
Shisui
zamieszał swoją kawę, po czym oblizał łyżeczkę.
– W sumie o
nic. Haniko opowiadała mi o wieczorze panieńskim Keiko.
Itachi wydawał
się wstrząśnięty. Już chciał coś powiedzieć, ale zanim otworzył usta, pojawiła
się kelnerka z zamówionym ciastem. Z uśmiechem położyła talerzyki przed
mężczyznami, a potem spojrzała niechętnie na Haniko i wróciła do środka. Dwóch
przystojnych facetów zajętych przez jedną kobietę, niedopuszczalne.
– To Sasuke
jednak przyszedł?
– Co znaczy,
że jednak? – zdziwił się Shisui.
– Nie
przyszedł – odpowiedziała Haniko, zbierając trochę bitej śmietany na widelczyk.
– Poza tym w chwili, w której pojawili się przyjaciele Keiko, przestał to być
wieczór panieński.
– Zaraz… Czy
ja dobrze rozumiem, że tam byli jacyś mężczyźni?
Haniko skinęła
głową, pakując do ust spory kawałek ciasta. Shisui nie kryjąc zdziwienia, oparł
się na krześle, a Itachi westchnął. Jeśli było coś, o czym do tej pory nie
wiedział, za chwilę miało się to zmienić.
***
Do domu
wracała w dobrym humorze. Niestety już od progu przywitał ją płacz. Kiedyś, na
początku swojej przygody z macierzyństwem, rzuciłaby wszystko i pobiegła do
córki w obawie, że dzieje się coś niedobrego. Teraz ze spokojem zdjęła buty,
reklamówki z zakupami zostawiła przy ścianie i weszła do salonu.
Sasuke chodził
wkoło, kołysząc Sumire w ramionach. Ona nie przerywała jednak swojego koncertu.
– Co się
dzieje?
Uchiha
spojrzał na nią i wzruszył ramionami, starając się nie okazywać złości. A skoro
doszło już do tego, że ledwo trzymał nerwy na wodzy, Sumire musiała dawać mu w
kość od dłuższego czasu.
Haniko
podeszła i delikatnie odebrała od niego córkę.
– Ciii… nic
się nie dzieje – szepnęła do dziewczynki. – Ząbkuje – wyjaśniła.
Sasuke usiadł
na kanapie i przetarł twarz dłońmi. Zostawiła go z dzieckiem tylko na kilka
godzin, a on już wydawał się wykończony.
– Nie mam
szóstego zmysłu, żeby po płaczu rozpoznać takie rzeczy – bronił się. – Nie
jestem w końcu jej matką.
Haniko drgnęła.
Znowu miał kiepski nastrój i znowu próbował jej z tego powodu dopiec, wytykając,
że zamierza zostawić córkę na kilka długich miesięcy. Tak jakby i bez tego nie
było to dla niej wystarczająco trudne. Zwłaszcza że czas się kończył.
– Ale jesteś
jej ojcem i gdybyś był tu z nami, wiedziałbyś takie rzeczy.
– Sugerujesz,
że ją zaniedbuje?
Wyzwanie w
jego głosie kazało jej hardo spojrzeć mu w oczy. Objęła mocniej Sumire,
nieświadomie spoglądając na niego z wyższością. Tylko czy miała takie prawo?
– A kiedy po
raz ostatni zarwałeś dla niej noc?
To pytanie
zawisło w powietrzu. Sasuke naturalnie nie potrafił udzielić na nie odpowiedzi.
Przyglądał jej się uważnie, stukając nerwowo palcami w kolano.
– Pozwól, że
za pół roku zadam ci to samo pytanie.
I wyszedł.
Haniko
westchnęła. To było niepotrzebne ani z jej, ani z jego strony. Zamiast cieszyć
się ostatnimi wspólnymi chwilami, wciąż zdarzało im się wytykać sobie wszystkie
wady i niedociągnięcia. Upór, nielogiczne zachowanie, brak zainteresowania
drugą osobą. I po co to wszystko, skoro tak bardzo zależało im na sobie?
Ignorując to,
że Sasuke chciał choć przez chwilę pobyć sam, ruszyła za nim. Sumire trochę się
uspokoiła, ale wciąż zalewała się łzami, śliniąc wszystko dookoła.
– Przyniósłbyś
mi z apteczki żel na ząbkowanie? Biała tubka.
Uchiha bez
słowa wstał od stołu i wyszedł. Ona w tym czasie wyjęła z lodówki wypełniony
wodą gryzak i usiadła, uspokajająco kołysząc córkę. Kiedy Sasuke wrócił, na
jego oczach wsmarowała odrobinę łagodzącego żelu w dziąsła marudnej Sumire i
dała jej gryzak, na którym mała skupiła całą swoją uwagę.
– Jeśli bardzo
ją boli, podaję jej paracetamol dla niemowląt – dodała, kiedy usiadł naprzeciw
niej. – Mimo to czasem kiepsko sypia. No i przy ząbkowaniu może jeszcze
wystąpić lekka gorączka, ale na szczęście tego jeszcze nie doświadczyłyśmy,
prawda?
Sumire nie
potwierdziła, zażarcie walcząc z gryzakiem. Było w tym tyle pasji i gotowości
do nieustannego boju, że Sasuke nawet delikatnie się uśmiechnął.
– Wszystko ci
zapiszę. A jeśli nie będziesz czegoś wiedział, Mikoto na pewno ci pomoże.
Próbował nie
dać po sobie niczego poznać, ale i tak odrobinę zrzedła mu mina. Nie był
zadowolony, gdy rozmowa schodziła na niedaleką przyszłość, w której miało jej
tu zabraknąć. A zostało już naprawdę niewiele czasu, niepełne dwa tygodnie.
– Jak
spędziłaś dzień?
Haniko
podniosła na niego wzrok. Spodziewała się, że teraz posiedzą trochę w ciszy,
ale najwyraźniej Sasuke uznał, że przegadanie problemu będzie lepsze, niż jego
przemilczenie.
– Przyjechał
ten handlarz z Kiri z nowymi nabytkami. Poszłam je zobaczyć z Itachim i
Shisuim.
– I kupiłaś
coś?
– Niewiele.
Sasuke nie
dociekał. Oboje wiedzieli, że choć czasami coś czytał, niespecjalnie
interesowała go przestarzała, pseudofachowa literatura. Lubił się szkolić, ale
wolał konkrety i nie potrafił zrozumieć, dlaczego ją i Itachiego tak bardzo
fascynowały grube tomiszcza, w których, w gruncie rzeczy, wiedzy bywało niewiele
albo była mocno przestarzała. Ale ten język, ten klimat. Czasem to on
wystarczał, by mogli się nauczyć czegoś nowego.
– Shisui
wspomniał, że planuje wyprawić Itachiemu wieczór kawalerski w ten weekend.
Dlaczego nie chcesz przyjść?
– Bo to
głupie. I nie w stylu Itachiego, nie będzie się tam dobrze bawił.
– Może i takie
zabawy niekoniecznie do niego pasują, ale… skoro ten wieczór i tak się
odbędzie, to w czym problem? Przecież doceni to, co dla niego przygotowaliście.
Sasuke
odwrócił wzrok i Haniko już wiedziała, że za jego odmową kryje się coś więcej.
Niby taki zimny i nieprzenikniony, a czasem naprawdę zachowywał się jak dziecko
nieumiejące ukryć swoich uczuć. Zwłaszcza kiedy tak jak teraz, zostawał
zapędzony w kozi róg.
I wciąż
uparcie milczał.
– Pomyśl. Jakbyś
się czuł, gdyby to był twój wieczór, a Itachi by nie przyszedł? To nie byłoby
miłe, prawda?
Żeby nie
powiedzieć, że byłoby ci bardzo przykro, pomyślała.
– Nie mów do
mnie jak do dziecka – odparł wreszcie ze spokojem. – Przecież wiesz, że chodzi
o pieniądze. Wiesz, że ich nie mam, a Shisui wymyślił sobie horrendalną sumę, jaką
mamy na ten cel wyłożyć. Itachi ma nie ponieść żadnych kosztów.
Haniko zaczęła
gorączkowo się zastanawiać, jak to rozegrać, żeby go nie urazić. Nie da mu
przecież kieszonkowego, nie wciśnie pieniędzy w ręce, bo jego męska duma nie
pozwoliłaby mu z tym żyć. Z drugiej strony wymyślanie wymówek, na przykład, że
mu pożyczy, nie miało najmniejszego sensu i oboje o tym wiedzieli.
– Wiem, że…
źle się czujesz z tym, że chwilowo jesteś na moim utrzymaniu. Hokage wypłaciła
mi sporą zaliczkę i możemy sobie na to pozwolić, ale tak nie będzie wiecznie.
Teraz ja, później ty albo my oboje. Ale Itachi to twój brat i chciałabym, żebyś
był tam dla niego. Nieważne, czy za moje pieniądze, czy za twoje.
Parsknął
śmiechem.
– Łatwo
powiedzieć.
– Nie tylko
powiedzieć – odpowiedziała, wstając z miejsca i podchodząc bliżej niego. Z
rękoma wciąż obejmującymi Sumire, usiadła mu na kolanach i pocałowała krótko. –
Ale jeśli tak bardzo chcesz, to znajdzie się coś, co będziesz mógł dla mnie
zrobić, a ja stosownie ci zapłacę – wyszeptała, nieco żartobliwym, nieco
kuszącym tonem, patrząc mu głęboko w oczy.
Tym razem to
on ją pocałował. Najpierw tylko muskali się wargami, a dopiero po chwili
przeszli do rzeczy. I te pocałunki nie były już takie grzeczne.
– Mmh…
O tym, że to
na niego działa, przekonała się, kiedy przysunęła się jeszcze bliżej.
Westchnęła prosto w jego usta.
– Panie Uchiha,
może… pójdziemy na górę? Mam całą listę życzeń, które mógłby pan spełnić.
Sasuke złapał
ją mocno za pośladki i pewnie przycisnąłby do siebie, gdyby nie Sumire wciąż
znajdująca się pomiędzy ich ciałami. Ale patrzył na nią takim wzrokiem, że…
och. Czuła ciarki na całym ciele, łaskotanie w podbrzuszu i… coś jeszcze.
Twardego, wbijającego jej się boleśnie w…
Intymny
nastrój przerwał dźwięk telefonu. Haniko najchętniej nie odrywałaby się od
Uchihy, zaciągnęła na górę i choć przez te kilkadziesiąt minut gościła w swoim
łóżku, ale to był ten dzwonek. Ten sygnał od wyjątkowej osoby.
– Muszę
odebrać – szepnęła, kiedy pomimo jej oporu Sasuke nie chciał jej puścić. Nic
dziwnego, najpierw wprawiła go w taki nastrój i spowodowała niemały problem w
spodniach, a teraz uciekała, by poplotkować przez telefon. – Naprawdę muszę.
Westchnął z
nieukrywaną irytacją. Wcisnęła mu Sumire i doskoczyła do torebki, wyjmując
brzęczącą komórkę.
– Cześć, coś
się stało?
Wsłuchując się
w odpowiedź po drugiej stronie, spojrzała na Sasuke, który zniknął z dzieckiem
na schodach. Dokąd niósł Sumire? To nie była jeszcze jej pora na drzemkę. Co więc
planował?
Minęła chwila,
nim znalazł się z powrotem w kuchni. Przysiadł na blacie i nie odrywając od
niej wzroku, zaczął zdejmować z siebie koszulkę.
Haniko
przełknęła ślinę.
– Jeszcze raz,
co mówiłeś?
Sasuke
powędrował do zamka w spodniach. Rozpiął go jednym sprawnym ruchem i zsunął
powoli materiał dżinsów z bioder. Nieprzytrzymywane przez pasek, opady na
podłogę, a on pomógł sobie stopami, pozbywając się ich z kostek.
– Naprawdę?
Dasz radę… wcześniej?
Wybrzuszenie w
jego bokserkach było aż nazbyt widoczne. Haniko zdała sobie sprawę z tego, że
chyba jeszcze nigdy nie miała okazji tak w spokoju przyjrzeć się jego… No w
każdym razie zawsze w takiej sytuacji rzucali się na siebie, skupiając się
bardziej na doznaniach cielesnych i smakowych niż wzrokowych. A przynajmniej
ona, bo Sasuke zawsze pożerał spojrzeniem jej ciało.
Materiał
bielizny zjechał w dół.
Haniko
niekontrolowanie mruknęła coś do telefonu, dziwiąc nieco swojego rozmówcę.
Sasuke chwycił
swojego penisa w dłoń i patrząc jej w oczy, zaczął się powoli masturbować.
– Muszę
kończyć – szepnęła, czując, że robi jej się gorąco. On naprawdę nie miał za
grosz wstydu! O, bezwstydny, to
kolejne określenie, którym mogłaby opisać Uchihę, gdyby nie jednoznaczność tego
słowa. – Jest pewien pożar, który muszę ugasić.
Kiedy
odkładała komórkę na blat, poczuła, że nogi ma jak z waty. Sasuke pochylił się
nad nią, ocierając nagim ciałem. I chociaż sama była w pełni ubrana czuła, jaki
był gorący i spragniony.
– To co mogę
dla pani zrobić?
***
– Jestem! –
krzyknął Sasuke, zamykając drzwi. Choć wcale nie musiał tego robić. Krzyczeć,
znaczy się, bo kawalerka Naruto nie była zbyt imponujących rozmiarów.
Uzumaki
podniósł głowę z kanapy i spojrzał na swojego tymczasowego współlokatora.
– Co tam masz?
– wskazał na dwie torby, które Sasuke oparł o mebel przy jego stopach. – Coś do
żarcia?
– Nie, kilka
moich rzeczy.
Naruto
podniósł się do siadu i pochylił się nad reklamówkami, zaglądając do środka. No
przecież, pomyślał kwaśno Sasuke, w tym domu prywatność nie obowiązywała. Skoro
jeden drugiemu i tak wparowywał bez krępacji do łazienki, to równie dobrze już
mogli zacząć chodzić po mieszkaniu nago i grzebać sobie w bieliźnie, co zresztą
właśnie robił Uzumaki.
– Sasuke, ty
się wyprowadziłeś już tak na dobre?
Naruto patrzył
na niego z niepokojem. Najwyraźniej wizja dłuższego niż to konieczne mieszkania
z Uchihą i jego przerażała.
– Co z Haniko
i Sumire? Na pewno wiesz, co robisz?
– To nie tak,
kretynie – warknął Sasuke, podchodząc do lodówki. Musiał w tym celu zrobić aż
dwa kroki, więc nie nachodził się zbytnio. – Pojutrze do Konohy ma przybyć
Akihito. Wróci z Haniko, więc zostanie tu te… półtora tygodnia. Zrobiłem mu
trochę miejsca. Mamy piwo?
Naruto nie
odpowiedział. Uchiha wyjął pierwszą lepszą puszkę, żeby nie bawić się w
mocowanie z kapslem, chociaż butelkowe zawsze smakowało mu bardziej. Trudno, w
mieszkaniu Uzumakiego panował taki syf, że musiałby je zębami otwierać, bo
nawet zwyczajnego otwieracza raczej nie udałoby mu się namierzyć.
– Akihito
mógłby zatrzymać się u mnie. Nie myślałeś, żeby… wrócić tam i spędzić z Haniko
tych kilka ostatnich dni? Nie rozumiem cię, draniu. Sam sobie wszystko
utrudniasz. Robisz z siebie męczennika i samotnika na siłę. Ona chętnie
przyjęłaby cię z powrotem.
– Nie prosiłem
cię o radę, więc łaskawie się zamknij i przestań wtrącać – warknął Sasuke, po
czym wypił od razu połowę zawartości puszki. Piwo było niedobre. Może zimne,
ale z tych najtańszych sikaczy.
I po co mu
było to gadanie? Kiedy przyszedł tu w pierwszą noc, Naruto był tak zszokowany
jego widokiem, że nawet nie zapytał. Przy drugiej, trzeciej i każdej kolejnej
jego zainteresowanie rosło, ale Sasuke obiecał sobie, że będzie milczał. I
milczał. Tydzień, półtora, aż w końcu nie wytrzymał i czując, że jeśli się
komuś nie wygada, to coś go rozniesie od środka, wyżalił się Uzumakiemu. Tym
samym stał on się jedynym powiernikiem tajemnicy, jedyną osobą, która wiedziała
o planowanym odejściu Haniko. I jak przystało na przyjaciela, trzymał jadaczkę
przez cały ten czas zamkniętą, ale co z tego, skoro co rusz poruszał niewygodny
temat i próbował nakłonić Sasuke do zmiany zdania? A on już naprawdę miał tego
wszystkiego dość.
– O czym
myślisz? – spytał Naruto, na powrót układając się wygodnie na kanapie i
spoglądając w telewizor.
– O fajkach.
Uzumaki się
skrzywił, a potem sięgnął po pilota.
– To znajdź
sobie jakiś lepszy temat do rozmyślań, draniu.
Wciąż oparty o
lodówkę Sasuke dokończył swoje piwo, a potem sięgnął po telefon. Miał jeszcze
jedną rzecz na dzisiaj do odbębnienia.
– Zaraz wracam
– oznajmił, wychodząc na zewnątrz.
Świeże
wieczorne powietrze rozwiało mu włosy, kiedy wybierał numer. Przez chwilę
zastanawiał się, czy dobrze robi, a potem przyłożył komórkę do ucha.
– Shisui? Będę,
plany trochę mi się zmieniły.
***
Sobota
nadeszła szybciej, niż Sasuke chciał, by to nastąpiło. Został tydzień do ślubu.
I dokładnie osiem dni do rozpoczęcia misji Haniko. Za osiem dni
odprowadzi ją do bram wioski i pożegna. Za osiem dni wymienią ostatnie
pocałunki. Za osiem dni zostanie sam z dzieckiem. Za osiem dni… za osiem dni będzie cholernie nieszczęśliwy.
– Ale to tylko
misja, która prędzej, czy później się skończy. Takie życie – szepnął do siebie.
A potem pchnął
drzwi i znalazł się w zaduszonym, pachnącym papierosami lokalu. I chciałby rzec,
że ta woń spowodowała w nim niesmak, ale nie byłaby to prawda.
Zszedł po
kamiennych stopniach i się rozejrzał. Pub mieścił się w piwnicy w jednej z
mniej popularnych uliczek Konohy. Żeby nie powiedzieć, że o wątpliwej sławie. Niemniej
wnętrze było przyjemne. Drewniany bar, ściany w całości z cegieł i muzyka. Nie
za głośna, nie za cicha, w sam raz. Chociaż akurat leciało coś w stylu country.
Brakowało tylko jeszcze gości w kowbojskich kapeluszach i tony lejącej się whisky.
Sasuke stanął
jak wryty, kiedy minął go mężczyzna w kamizelce w krowie łaty i udał się w
stronę… mechanicznego byka stojącego w rogu. Zamrugał i już chciał wyjść na
zewnątrz, by jeszcze raz dokładnie sprawdzić adres, kiedy w tle zamajaczyła mu
sylwetka Akihito.
– A ten co tu
robi? – rzucił w przestrzeń i ruszył za mężczyzną.
Z każdym
krokiem coraz wyraźniej czuł wszechobecną woń papierosów i spoconych ciał.
Mijając stoliki, nie zauważył również ani jednej kobiety. Mężczyźni
odwiedzający to lokum nie wyglądali zaś zbyt ciekawie.
W końcu dotarł
do loży oddalonej nieco od centralnej części pubu. Wszedł na podwyższenie i
zamarł. Przy stoliku z niechlujną karteczką z napisem Rezerwacja, siedział Akihito i… Naruto. Rechocząc z czegoś mocno, w
pierwszej chwili nawet go nie zauważyli.
– O, jesteś! –
krzyknął Endo, kiedy Sasuke z grobową miną opadł na drewnianą ławę naprzeciw
nich.
– Co wy tu
robicie? Nie mówcie mi, że przyszliście na kawalerski Itachiego.
– A niby
dlaczego nie? – zdziwił się Naruto.
– A dlaczego
tak? Kim właściwie ty lub ty – kiwnął głową w kierunku Endo – dla niego jesteś?
– A ty? Bo może i jego rodziną, ale na pewno nie jesteś dla niego dobrym bratem – odparował
Naruto, zaciskając dłoń na kuflu z piwem. – Wyluzuj. Zostaliśmy zaproszeni, to
przyszliśmy.
Sasuke oparł
się wygodnie i skrzyżował ręce na piersi. Nie podobała mu się obecność tych
dwóch błaznów na imprezie wyprawionej dla jego brata. Zwłaszcza że…
– Ani słowa –
warknął, ponownie zwracając na sobie ich uwagę. – O mnie, o Haniko. Macie nic
nie mówić, jasne?
Akihito
wzruszył ramionami.
– Już zostałem
dziś o to poproszony. Nie moja sprawa.
Sasuke
przyglądał mu się jeszcze przez chwilę, gotów na odparowanie ataku, który nie
nadszedł. Dopóki byli sami, spodziewał się, że Endo wytknie mu wszystko,
udzieli reprymendy i wszystkowiedzącym tonem oznajmi, jak bardzo głupie było i jest
zachowanie Sasuke, ale nic takiego nie nastąpiło. Zamiast tego Akihito
uśmiechnął się do niego krzywo i wyciągnął do niego dłoń, w której trzymał
papierową torbę.
– Mam to, o co
prosiłeś. A jeśli chodzi o ciebie i Haniko… oboje jesteście siebie warci. –
Wzruszył ramionami. – Jestem bezstronny, jeśli to chciałeś usłyszeć.
– Dziękuję.
Sasuke odebrał
od niego pakunek i nie zaglądając do środka, odstawił przy swoich nogach. Oby
tylko przez przypadek go nie kopnął.
– Co to
takiego? – zapytał Naruto, niemal pokładając się na stoliku, żeby lepiej
przyjrzeć się paczce.
– Nie
interesuj się.
Uzumaki
nadymał policzki i naburmuszony opadł z powrotem na swoje miejsce. Chwilę
mierzyli się z Sasuke groźnymi spojrzeniami, po czym obaj odwrócili wzrok.
– Cicho, idzie
pan młody.
Sasuke podążył
spojrzeniem za wzrokiem Akihito i wkrótce dostrzegł zbliżających się do stolika
Itachiego i Shisuiego. Z każdym kolejnym krokiem temu pierwszemu rzedła mina,
drugi zaś wydawał się coraz bardziej zadowolony ze swojego wyboru.
– Jest i nasz
kawaler! – wrzasnął Akihito, zrywając się z miejsca, kiedy mężczyźni podeszli
do loży. – Wszystkiego najlepszego!
I zanim Itachi
zdołał zareagować, zamknął go w czułym uścisku, a następnie… wplótł mu śnieżnobiały
welon we włosy.
Naruto
zatoczył się ze śmiechu, niemal spadając z szerokiej ławy. Sasuke pozwolił
sobie tylko na ciche parsknięcie, chociaż widok brata w babskim dodatku
znacznie poprawił mu humor. A trzeba było przyznać, że przy jego długich
włosach, welon prezentował się naprawdę zjawiskowo.
– Ładny
kontrast. Pasuje ci – zauważył Shisui, klepiąc przyjaciela po plecach.
– Co my tu
robimy? – spytał Itachi, wyplątując ozdóbkę z włosów. – Mówiłeś, że to pilne.
– Bo to prawda.
Wieczór kawalerski mojego najlepszego przyjaciela uważam za bardzo dla mnie
ważny.
– Jaki
wieczór? – zdziwił się Itachi.
Sasuke
westchnął. Wstał z miejsca i pchnął lekko brata na siedzenie.
– Siadaj.
Pójdę po pierwszą kolejkę.
Pięć minut
później siedzieli w piątkę przy prostokątnej ławie i spoglądali w stronę
litrowej butelki wódki, którą Sasuke ustawił na środku stołu. Gabaryty miała
imponujące, szkoda, że cenę mocno nieciekawą.
– Dobra –
zaczął Akihito, przynosząc sobie krzesło z jednego ze stolików na dole. – Skoro
już nasza przyszła panna młoda dotarła, możemy zacząć się bawić. Swoją drogą,
rozczarowałeś mnie, Shisui. Miałem nadzieję, że go porwiesz, zwiążesz i
dowleczesz tu jego zwłoki, a nie przyprowadzisz grzecznie za rączkę.
– Całe szczęście
– odpowiedział Itachi, tonem wskazującym na to, że takie potraktowanie wcale
nie przypadłoby mu do gustu. – A co ty właściwie robisz w Konoha?
Endo wzruszył
ramionami. Niby obiecał, że niczego nie powie, ale Sasuke dla pewności zmroził
go spojrzeniem i nie przestał, dopóki uwagi nie odciągnął Naruto.
– Lejemy?
– Ty masz
jeszcze piwo – zauważył Shisui, wskazując na jego kufel.
– Lejemy –
przytaknął mu Akihito i sięgnął po kieliszki, napełniając je do pełna. – Bardzo
ci dziękuję, Shisui, za zaproszenie. Przygotowałem dla nas super zabawę!
Gwarantuję wam, że zapamiętacie tę noc na zawsze.
Nikt mu nie
odpowiedział. Ich niepewne miny mówiły same za siebie.
Akihito
wyciągnął z czarnej torby… grę.
– Chińczyk czy warcaby? – zapytał Naruto, wielce rozbawiony swoim żartem. Dokończył piwo i
przysunął do siebie kieliszek, ale został powstrzymany przed natychmiastowym
wypiciem zawartości.
Shisui wzniósł
toast.
– Zdrowie pana
młodego!
– Zdrowie –
odpowiedzieli mu chórem i wypili alkohol.
Jak na samców
alfa przystało, żaden nawet nie pomyślał, by sięgnąć po stojący na stole sok.
– Zaczynamy
zabawę – oznajmił Akihito, odpakowując grę z folii. Powąchał pudełko, zaciągając
się zapachem kartonu, a potem wyciągnął zawartość na stół. Jedna talia
kart, druga… – Ale ekstra!
– Co to
właściwie jest? – spytał Shisui, pochylając się nad kolejnymi kartami w różnych
kolorach, które wylądowały na blacie. – Zestaw
kawalerski?
– Słyszałem,
że świetny – odparł Endo, wyciągając kolejną talię wraz z instrukcją. – Są trzy
poziomy upojenia alkoholowego. My zaczynamy od pierwszego. Ponoć im dalej, tym
fajniej.
– No z
pewnością – prychnął Sasuke. – Na czym to właściwie polega?
– Zaraz się
dowiem. Tu jest napisane, że… najpierw toast za pana młodego. Okej, to mamy za
sobą. Później… sięgamy po niebieską talię i każdy po kolei losuje po jednej
karcie. Jeśli w ciągu tury któryś z nas nie wypije przynajmniej trzech kolejek,
to lecimy od zera następne kółeczko. Potem przechodzimy do talii z poziomu
drugiego, czyli czerwonej.
Kiedy Akihito
skończył czytać, Naruto odpakował karty i przetasował je wstępnie. Następnie
położył je na środku blatu i spojrzał po zebranych.
– To… kto
zaczyna?
– Jeszcze
jedna zasada – wtrącił Akihito. – Tu jest napisane, że zadanie nie dotyczy
osoby, która wylosowała kartę. A zaczyna oczywiście Itachi.
Uchiha
wyciągnął rękę po pierwszą kartę, ale się zawahał. Rozejrzał się po zebranych.
– Dziękuję wam
za… no wiecie.
I chwycił
tekturowy kartonik. Wszyscy wstrzymali oddech. Nawet Sasuke musiał przyznać, że
czuje się nieco niespokojny przez tę głupią grę. Jakiego typu były to zadania?
Obawiał się, że musiała to być rozrywka niskich lotów, biorąc pod uwagę, że
wymyślił ją Akihito. I że była przeznaczona na wieczór kawalerski.
– Piją
praworęczni – przeczytał Itachi, odkładając kartę na stół.
Naruto
wzruszył ramionami i chwycił swój kieliszek. Stuknął się z Shisuim i Akihito i
wydudlili na raz.
– Co teraz?
– Teraz idziemy
w kółeczko – oznajmił Endo. – Zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Czyli teraz ja
– zaklaskał w dłonie i ochoczo chwycił kolejną kartę. – Piją ojcowie.
Wszystkie
spojrzenia powędrowały w stronę Sasuke. Szybko zostało mu polane i podsunięte
niemal do ust. Sasuke chwycił kieliszek w dłoń i wznosząc niemy toast za swoją
córkę, wypił do dna. Myślenie o Sumire sprawiło, że alkohol nie wydawał mu się
aż tak cierpki i niesmaczny.
– Piją mężowie
– przeczytał Shisui, który był następny w kolejce. – Czyli jeszcze nikt.
– Jeszcze –
zauważył Akihito, celując palcem w Itachiego. – Ale odbierzemy sobie tę kolejkę
na weselu, pamiętaj.
– A zaprosił
cię ktoś chociaż? – burknął Sasuke, zapobiegawczo uzupełniając wszystkie
kieliszki. Jak tak dalej pójdzie, to ten litr zniknie w ciągu pół godziny. Jak
dobrze, że następny już nie on będzie stawiał. – Kto te…?
– Keiko i mnie
będzie bardzo miło, jeśli zechcesz przyjść na nasz ślub. – W pół słowa przerwał
mu Itachi. – Wybacz brak oficjalnego zaproszenia, ale nie spodziewaliśmy się,
że będziesz w tym czasie w okolicy.
Endo pokłonił
się nisko, nie kryjąc uśmiechu.
– Dziękuję! Na
pewno wpadnę!
– Gramy, czy
nie?
– Tak ci się
spieszy, Sasuke?
– Halo, mam
kartę! – krzyknął Naruto, machając w powietrzu tekturowym kartonikiem. Kiedy
już wszystkie spojrzenia skupiły się na nim, wziął głęboki wdech i przeczytał
krótki tekst. – Piją bruneci.
Itachi, Shisui
i Sasuke wznieśli toast i szybko opróżnili swoje kieliszki. Chwilę później
Akihito ochoczo je uzupełnił.
– Ostatnia
kolejka. Jeśli znowu padnie na Shisuiego lub Sasuke, to przechodzimy do drugiej
rundy, dobrze rozumiem? – swoje wątpliwości wyraził Naruto.
– Nie – odparł
mu Sasuke, sięgając po kartę. – Ja losuje, więc cokolwiek tam będzie, mnie to
nie dotyczy. Uwaga. Piją… kobiety? Co to za idiotyczna zabawa? – prychnął,
odrzucając kartonik na stos kart odrzuconych.
Akihito
roześmiał się, jakby wydarzyło się właśnie coś niesłychanie zabawnego. Jego
donośny rechot zagłuszył nawet nieco muzykę country, która dobywała się z
wiszącego nad ich stolikiem głośnika.
– To chyba na
taki kawalerski jak panieński Keiko. – Itachi pokręcił głową i sięgnął po
kolejną kartę. Zatoczyli już pierwsze kółeczko. – Piją panowie mający więcej
niż metr dziewięćdziesiąt…
– Ciekawe
gdzie – parsknął Naruto.
– …wzrostu.
– To chyba ja.
– Endo poruszał sugestywnie brwiami i opróżnił swoją czarkę, oblizując się ze
smakiem.
Sasuke skrzywił
się na ten widok… z niesmakiem.
– Shisui?
– Piją…
***
Potrzeba było
trzech długich rund, żeby w końcu któryś z nich zaliczył trzy karniaki. Dzięki
temu towarzystwo było już znacznie bardziej rozluźnione, nawet jeśli nie
zamierzało tego przyznawać.
Podczas gdy
Shisui tasował drugą talię, Akihito gibał się w rytm muzyki.
– Fantastyczne
miejsce – oznajmił, zamykając oczy i kręcąc biodrami na krześle. – Aż chce się
żyć.
– Chyba
umierać.
Sasuke
pokręcił z irytacją głową. Im dłużej słuchał tego zawodzenia, tym bardziej
bolała go głowa, a poziom irytacji niebezpiecznie wzrastał. A może to nie wynik
muzyki, a alkoholu? Nie trudno było zauważyć, że chociaż wciąż był trzeźwy,
upijał się nie na wesoło, nie na smutno – i całe szczęście – lecz na…
– Czy ciebie
zawsze musi wszystko wkurwiać? – spytał kwaśno Naruto, wsypując chipsy do
miski. – Weź wyluzuj. Z tym kijem w dupie i tak ci nic nie grozi.
Sasuke
pochylił się nad stołem w stronę przyjaciela.
– Prosisz się
Uzumaki, żeby ci…
– Stop! –
krzyknął Akihito, machając między nimi rękoma. – Itachi mówi, że macie się
uspokoić.
– Itachi nic
nie mówi – zauważył Sasuke.
– Itachi!
Powiedz coś swojemu bratu!
Sasuke
przewrócił oczami. To była jakaś błazenada. Starszy Uchiha też chyba doszedł do
takiego wniosku, bo w żaden sposób tego nie skomentował. Akihito niezrażony
brakiem reakcji, pokazał Sasuke język.
– Może wrócimy
do gry? – zaproponował Shisui, sięgając po instrukcję. – Czytam: Runda Druga. Panowie! Czas zacząć właściwą
zabawę! Rozluźnieni wstępną zabawą, na
pewno zacieracie ręce, nie mogąc doczekać się tego, co zaplanowaliśmy dla was
teraz. Zdajemy sobie sprawę z tego, że na wieczorach kawalerskich spotykają się
nie tylko grupki przyjaciół, chcielibyśmy więc, żebyście mieli okazję nieco
lepiej się poznać. Zaczynając od przyszłego pana młodego, po kolei każdy z was
losuje kartę i czyta, co ma na niej napisane. Zadaniem pozostałych graczy będzie
odgadnąć bądź dopasować wydarzenie lub czas z jego życia, które pasują do
opisu. Odpowiedzi podajecie po kolei, zgodnie z ruchem wskazówek zegara.
Wygrywa tylko jeden gracz! Zwycięzca dostaje punkt, który może wymienić w
dowolnym momencie gry i uratować się przed karniakiem. Przegrany lub przegrani,
którzy udzielili najgorszej, będącej najdalej od prawdy odpowiedzi, muszą wypić
zawartość swoich czarek. Powodzenia!
– Skąd to
wytrzasnąłeś? – zapytał Sasuke, któremu treść gry ani trochę się nie spodobała.
– To idiotyczne. Chyba nie będziemy się bawić w kółeczko zwierzeń?
– To tylko
gra, draniu.
– Głupia gra.
– Brzmi
ciekawe – wtrącił się Shisui. – Przynajmniej moim zdaniem. A ty, Itachi, co
sądzisz?
Wszelkie spory
umilkły i wszystkie spojrzenia skierowały się w stronę najważniejszego
uczestnika zabawy. Jeśli Itachi powie tak, wszyscy będą grać, jeśli nie, nikt
nie będzie się upierać, by dalej ciągnąć tę farsę. Zdanie zależało więc od
niego i Sasuke miał nadzieję, że jego brat nie podejmie złej decyzji. Był chyba
na to zbyt mądry, zbyt dojrzały i zbyt…
– Grajmy
dalej.
Sasuke
przeklął brata w myślach. Jednak był głupi.
Akihito pospał
mu spojrzenie pełne wyższości i zachęcił Itachiego do wylosowania karty.
– Wiek, w
którym… – zawahał się – przestałem spać z misiem.
Przy stoliku
zapadła cisza. Endo pochylił się w stronę Itachiego, patrząc mu głęboko w oczy.
– Ej, to nie
jest fair! – krzyknął Naruto. – Złapiesz go w te swoje klanowe sztuczki!
– Nie umiem
czytać w myślach – odpowiedział ze spokojem Akihito i uśmiechnął się, jakby
właśnie udało mu się coś wyczytać z twarzy Uchihy. – Trzy lata.
Spojrzenia
zebranych przeniosły się na Shisuiego, który był następny w kolejce.
– A ja
obstawiam, że pięć. Kiedy urodził się Sasuke, mogłeś oddać mu swoją ulubioną
maskotkę.
– Mnie się
wydaje, że nigdy żadnej nie miałeś – odparł niemal natychmiast Naruto.
Zanim Itachi
zdradził, jak było naprawdę, swojej odpowiedzi musiał jeszcze udzielić Sasuke.
Wszystkie spojrzenia skupiły się na nim, a on przełknął ślinę.
– Z tego, co
kojarzę, faktycznie oddałeś mi jakiegoś pluszaka, ale nie był to miś. Misia
chyba nigdy nie miałeś.
Przy stole
zapadła cisza. Akihito zaczął nerwowo wystukiwać jakiś rytm, spoglądając z
oczekiwaniem na Itachiego.
– To jak było?
– spytał Naruto, pakując całą garść chipsów do buzi. – Kto miał rację?
– Trudno
powiedzieć – odparł Itachi, drapiąc się po brodzie. – To zależy, czy zamierzamy
rozumieć słowo miś w dosłownym
znaczeniu, czy potraktować je właśnie jako dziecięcą maskotkę.
– Że co? –
wypalił Uzumaki.
– To jaka
decyzja? – spytał Akihito, sięgając po butelkę. – Miś czy pluszak?
Nastąpiła
krótka narada. Ekspresowa wręcz, bo żadnemu z nich nie zależało, by maskotką, o
której była mowa w zadaniu, faktycznie był miś. No może Sasuke zależało, bo
wtedy by wygrał, a tak to rundę zwyciężył Shisui, dostając jeden punkt w postaci
różowego żetonu.
– Czy u was w
domu też panowała ta tradycja, że młodsze dziecko wszystko donaszało po
starszym? Co, Sasuke, miałeś jakieś swoje ciuszki, czy całe dzieciństwo
śmigałeś w portkach brata?
– Spora część
uległa zniszczeniu, podczas jednego z ataków na Konohę. Sasuke miał swoje
ubrania – odpowiedział ze spokojem Itachi, obawiając się, że jeśli nie zabierze
w tej sprawie głosu, to młodszy brat zaraz rozszarpie przyjaciela Haniko na
strzępy. – Przejdźmy dalej.
Akihito
przytaknął i sięgnął po kartę.
– Moja
ulubiona… pozycja seksualna! – wykrzyknął ze śmiechem. – Już kocham tę grę!
– Żartujesz
sobie? – Naruto wychylił się przez stół, żeby zajrzeć w zapisany na karcie
tekst. – Nie żartujesz.
– Mężczyźni
rozmawiają na takie tematy. Podobno – zauważył Shisui. – Strzelam: misjonarska.
– Eee… –
Elokwentnie zauważył Naruto. – Nie wiem, jak one wszystkie się nazywają. Jakaś…
szalona. Może… na ośmiornicę?
– To jest
taka? – zdziwił się Shisui.
Naruto
wzruszył ramionami.
– Zaraz
sprawdzę – oznajmił Akihito, sięgając po telefon. – Lećmy dalej.
Sasuke musiał zastanowić
się przez chwilę. Początkowo w ogóle nie zamierzał odpowiadać na to pytanie,
uznając, że temat jest co najmniej obrzydliwy, ale uznał, że niepotrzebnie
wykreowałby się na homofoba. A w gruncie rzeczy, nie obchodziło go, co Akihito
robił w łóżku i z kim.
– To będzie
łatwe – odpowiedział po dłuższej chwili. – Na pieska? Lubisz być brany od tyłu?
– Haha, boki
zrywać. – Akihito pokręcił z uśmiechem głową. Na Sasuke jednak nawet nie
spojrzał, wciąż grzebiąc w telefonie. – Itachi?
– Ja pasuję.
– No weź… O,
mam! – krzyknął, wyciągając telefon w stronę siedzącego obok Shisuiego. – Tak
wygląda ośmiornica. No nie powiem, spodziewałem się czegoś trudniejszego, ale
mimo to ciekawa. Chyba wypróbuję w najbliższym czasie.
Komórka szybko
okrążyła stół. Naruto wybałuszył oczy, próbując zrozumieć, do czego doszło na
załączonym obrazku, a Sasuke tylko się skrzywił. Pozycje, które wiązały się z
dominacją partnerki, zupełnie go nie interesowały.
– I co, nadaje
się na noc poślubną?
Itachi
dyplomatycznie nie skomentował. Akihito westchnął i zarządził picie. Przyszyły
pan młody, był stanowczo zbyt mocno spięty jak na swój wieczór kawalerski.
Potem Uchiha dostał jeszcze karniaka za nieudzielenie odpowiedzi, Shisui
kolejny żeton i zabawa ruszyła dalej.
Ku uciesze
chyba wszystkich, kolejna karta nie kryła w sobie żadnych seksualnych tematów.
Zadanie polegało na tym, by każdy z nich po kolei opowiedział, jak wyobraża
sobie pierwsze spotkanie Itachiego i Shisuiego. Itachi z oczywistych względów
został wyłączony z tej rundy, ale nie wydawał się z tego powodu zawiedziony.
Wręcz przeciwnie, głupawe odpowiedzi, które padały, spowodowały, że na jego
ustach pojawił się uśmiech.
A może to nie
odpowiedzi, a lejąca się wódka?
Naruto już
zacierał ręce z radości, kiedy wreszcie przyszła jego kolej. Niemal nie potrafił
wysiedzieć w miejscu, ciekaw, co kryje w sobie jego karta. A kiedy ją podniósł,
od razu zrzedła mu mina.
– Co tam jest?
– zapytał z obawą Itachi.
– Stawiasz wódkę – przeczytał, a Akihito
wybuchnął śmiechem. – No dobra…
Wygrzebał
portfel z kieszeni i udał się w stronę baru. Sasuke już mu współczuł, bo
umawiali się, że każdy z nich wyłoży się na butelkę, a okoliczności sprawiły,
że Uzumakiemu przypadną dwie. No trudno, ktoś musiał mieć pecha.
– Ty tam,
cukiereczku, karta. – Endo zamachał mu ręką przed twarzą. – Nie odpływaj.
– Chcesz
stracić wszystkie zęby? Jeszcze raz nazwiesz mnie…
Zanim zdołał
dokończyć, Itachi wepchnął mu do ręki kartę, zamierzając przerwać tę słowną
potyczkę. A że to był jego wieczór, to Sasuke nie oponował. Przeczytał tekst na
kartoniku i westchnął. Znowu jakieś głupoty.
– Ile miałem
partnerek seksualnych.
Akihito
zachichotał.
– To będzie
ciekawe. Szkoda, że nie ma z nami Haniko, bo myślę, że chętnie by tego
posłuchała. Ale będę miłosierny i coś wam podpowiem: ma dziecko, więc jedną co
najmniej.
– Zamknij się
– warknął Sasuke. – Miejmy to już za sobą.
Wszyscy
spojrzeli wyczekująco na Itachiego.
– Haniko –
oznajmił. – Jedną.
– Uuu… stary,
ale wtopiłeś! – Akihito złapał się za głowę. – To pewnie z pół wioski było. No
dobra, ale ja obstawiam… cztery.
– Cztery to
pół wioski? – Sasuke prychnął, krzyżując ręce na piersi. – Błyskotliwe.
Dalszą
dyskusję przerwał Shisui, oznajmiając, że:
– Siedem.
Sasuke
zamrugał. Ile? Czy on im naprawdę wyglądał na kogoś, komu w głowie tylko seks?
Przez całe życie czuł niechęć do tych śliniących się na jego widok bab.
Brzydkie może nie były, ale gdyby którąkolwiek z nich przeleciał pod wpływem
kaprysu, chyba ostatecznie sam czułby się wykorzystany. Bo żadna z nich seksu z
nim na pewno nie postrzegałaby jako błędu. A on… cóż.
Gorąco mu się
zrobiło na myśl, że Haniko mogła też tak niegdyś o nim myśleć.
Przyszła kolej
Naruto.
– Co najmniej
dwie, bo była jeszcze ta, którą przeleciałeś na naszej misji. Jakby były inne,
to byś mi chyba powiedział, co nie, draniu? Przyjaźnimy się… – Przyjrzał się
Sasuke badawczo. – Obstawiam dwie.
Uchiha bez
zbędnego komentarza sięgnął po żeton z puli i rzucił go w kierunku Uzumakiego.
Shisuiemu zaś wskazał głową kieliszek.
Itachi
przysunął się bliżej brata i nachylił w jego stronę.
– Z kim się
przespałeś i kiedy to było? – zapytał.
A Sasuke
odebrał te słowa jako zarzut.
– Jeśli
pytasz, czy zdradziłem Haniko, to nie. Zadowolony?
Milczenie
Itachiego, Sasuke odebrał za potwierdzenie swoich przypuszczeń. Towarzystwo przyglądało
mu się z przeróżnymi minami, a on, prawdę mówiąc, miał ochotę wstać i wyjść.
Nie bawił się dobrze, nie miał nastroju i czuł, że psuje go przy okazji innym.
Przyszedł tu tylko dla brata, a w zamian co otrzymał? Tylko brak zaufania i kolejne
oskarżenia.
Akihito
zauważając, że atmosfera robi się coraz mniej przyjemna, zaklaskał w dłonie,
zwracając na sobie uwagę.
– Gramy? –
zapytał, a potem chwycił kartę z wierzchu talii. – Pan młody zostaje sam na sam
ze swoim młodszym bratem i wyjaśniają sobie wszystkie nieporozumienia z
ostatniego roku. Nagroda to dwa żetony. Do dzieła!
– Co? – Naruto
chyba nie zrozumiał, ale nie dali mu na to zbyt wiele czasu, bo Shisui
pociągnął go za łokieć i we trójkę wycofali się w stronę baru. Nie postali przy
nim jednak zbyt długo, bo szybko ich uwagę przyciągnął mechaniczny byk i
pognali z entuzjazmem w jego stronę.
Sasuke chwycił
w dłonie swój kieliszek. Pokręcił nim w jedną stronę, potem w drugą.
Itachi nieco
inaczej zinterpretował ten gest.
– Twoje
zdrowie. – Wzniósł toast, patrząc na Sasuke wyczekująco.
– Nie, twoje.
Podnieśli
swoje kieliszki do ust i opróżnili na raz. Itachi skrzywił się lekko i sięgnął
po sok. Sasuke nie miał złudzeń, że toast wzniesiony za niego musiał mieć
bardzo gorzki smak.
Nie to jednak
obecnie zajmowało jego głowę.
Odchrząknął.
– Przepraszam.
Itachi
podniósł na niego wzrok.
– Psuję ci
zabawę – wyjaśnił Sasuke, spoglądając na spoczywającą na stole grę. – Głupią,
ale zawsze.
Itachi nic nie
odpowiedział. Kiwnął tylko głową, rozsiadając się wygodniej.
– Nie jesteś w
nastroju, co?
– Nie bardzo –
przytaknął Sasuke, uzupełniając ich czarki. Zakręcił butelkę, dziwiąc się, jak
niewiele w niej zostało. – Pójdę po nich.
– Poczekaj. –
Itachi chwycił go za łokieć, przytrzymując w miejscu. – Akihito ma racje. Jesteśmy
dorośli i chyba stać nas na to, by wyjaśnić sobie to i owo. Nie uważasz?
– Pewnie tak –
odburknął Sasuke, opadając z powrotem na swoje miejsce. – To… hm, kto zaczyna?
Itachi
odwrócił wzrok. Mimo swojej dojrzałości i chwilowego zamroczenia alkoholowego miał
opory, by zacząć rozmowę. Sasuke doskonale to rozumiał. Zdawanie sobie sprawy z
tego, że popełniło się błąd, było niczym, przy umiejętności przyznania się do
niego. Czasem łatwiej było przeprosić obcą osobę, niż najbliższego członka
rodziny, właśnie dlatego, że był on sercu drogi. Świadomość, że szczerość i starania
mogą zostać odrzucone lub źle odebrane, potrafiła napędzić nie lada strachu.
– Jest jedna
taka rzecz, której żałuję w tym roku szczególnie – powiedział Itachi i odważył
się w końcu na niego spojrzeć. Sasuke zrobiło się niemiłosiernie gorąco i nie
potrafił zrozumieć dlaczego. – Nie zechciałem cię wysłuchać, nawet nie
spróbowałem.
Sasuke pokiwał
głową na znak, że rozumie. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale Itachi
odezwał się ponownie.
– Może mnie
denerwować, że od tego czasu każdy objaw zainteresowania z mojej strony
odbierasz jako atak, ale nie mam złudzeń, że to moje wcześniejsze zachowanie
jest tego przyczyną. Dlatego chciałbym, żebyśmy mieli to za sobą. Nie chcę się
zastanawiać, czy mogę cię o coś zapytać, czy od razu na mnie naskoczysz i
skończy się to kłótnią. Między nami bywało różnie, ale…
– Też chcę,
żeby było normalnie – dokończył Sasuke. – Ja… powiedziałem ci coś, czego nie
powinienem, bo wcale tak nie myślę. Na pewno pamiętasz, o co chodzi. Uderzyłeś
mnie wtedy i miałeś rację. Tego właśnie żałuję.
– Pamiętam.
Między nimi
zapadła cisza. Przy takiej rozmowie Sasuke brakowało przede wszystkim piwa.
Mógłby je sączyć powoli, ważyć ciężar kufla w dłoni, zawiesić wzrok na gęstej piance.
Sama świadomość, że je ma, potrafiłaby go uspokoić. Bo przy piwie jakoś
wszystko wydawało się łatwiejsze.
– Będziesz
jeszcze pił?
– Raczej, a
co?
Sasuke
podniósł się z miejsca i trochę się zatoczył. Cholera, nie czuł, że aż tak go
wzięło!
– Bo idę po piwo.
Itachi
podziękował.
Zbliżając się
do baru, Sasuke zdał sobie sprawę z tego, że w ich loży mimo głośnika
centralnie nad ich głowami, muzyka grała znacznie ciszej. I dobrze, bo na
dłuższą metę była wkurwiająca jak mało co. Szybko zamówił sobie piwo – na wszelki
wypadek nie zastanawiając się nad konsekwencjami mieszania alkoholu – i wrócił
do stolika.
Prawie
wywrócił się o stopień, ale wcale nie odebrał tego jako wpływu zbyt dużej
ilości alkoholu wypitej w zbyt krótkim czasie.
– Gramy dalej?
– zapytał Akihito, majstrując przy kartach. Chichotał pod nosem, więc Sasuke
nie miał wątpliwości, że właśnie wpadł na kolejny idiotyczny pomysł. –
Znalazłem taką dobrą na rozluźnienie. Słuchajcie: piją ci, którzy mają dużego penisa. Haha!
Sasuke
odstawił swój kufel i odruchowo chwycił za kieliszek. Nie on jeden zresztą, bo
zrobili to wszyscy. Spróbowałby któryś odmówić, przyznając, że nie jest bogato
wyposażony! W tej chwili nie miało zbyt wielkiego znaczenia to, że chociażby
Uzumakiego zdarzało mu się widywać nago i to, że to i owo o nim wiedział. Tu
chodziło o honor.
Opróżnili
kieliszki. Sasuke popił swój dodatkowo piwem.
Zabawa
rozkręciła się na nowo. Zrobili kolejkę z pierwszej rundy dla rozluźnienia, a
potem od razu chcieli przejść do trzeciej, ale Akihito ich przed tym
powstrzymał.
– Co jest w
tych kartach? – zapytał Naruto, z ciekawości pokładając się na stoliku.
Endo machnął
ręką. Już nawet nie ukrywał, że grzebie w nich od dobrych paru minut.
Przeczytał sobie już chyba wszystkie zapisane na nich zadania, nie pozwalając
na to innym. A Naruto, jak to Naruto, był ciekawskim i niecierpliwym
człowiekiem.
– No gramy,
czy nie?
– O stary… –
jęknął Akihito. – W trójkę na pewno jeszcze nie.
Po takim
tekście Sasuke sam miał ochoty wyrwać mu karty i zobaczyć, co na nich jest. Na
szczęście w ich towarzystwie znajdował się jeszcze ktoś rozsądny, zdecydowanie
mniej żądny przygód. I zamierzał teraz przejąć inicjatywę.
Irachi
przetasował naprędce drugą talię i wybrał kartę. Westchnął, jakby to, co
zobaczył, niespecjalnie przypadło mu do gustu.
– Gdybym mógł
uratować jedną bliską mi osobę, kto by to był?
– Keiko! –
wrzasnął Akihito, klaszcząc w dłonie. – Ha, wygrałem!
Shisui
pokręcił głową. Nie zgadzał się ze swoim przedmówcą.
– Sasuke –
odpowiedział. – To zawsze był Sasuke.
Słysząc to,
młodszego Uchihę coś ścisnęło w piersi. Wydawało mu się krępujące, słyszeć coś
takiego o samym sobie. Mimo to doskonale wiedział, że to nie była prawda. Nie o
to chodziło w tym pytaniu. Klucz odpowiedzi był wąski.
– Ja myślę, że
Kinari – oznajmił Naruto po chwili namysłu. – To w końcu jeszcze dziecko.
– Coś w tym
jest – odparł Shisui, zastanawiając się gorączkowo. – Możesz mieć rację.
– Nie może. –
Akihito wyraźnie się z nim nie zgadzał.
– Może.
– Nie.
– Tak.
– Może się
wreszcie zamkniecie i dacie mi wypowiedzieć? – zapytał Sasuke nieco ostrzej,
niż zamierzał.
To
wystarczyło, żeby wszystkie spojrzenia skupiły się na nim. Sasuke jednak
interesowało tylko jedno z nich. Musiał spojrzeć na brata, żeby utwierdzić się
w przekonaniu, że ma rację.
– Nikogo. To
jest prawidłowa odpowiedź.
– Jak nikogo?
– spytał wyraźnie niezadowolony z tego Akihito. – To żadna odpowiedź! Tak to
sobie każdy może powiedzieć. Zadanie polegało na tym, żeby umieć wybrać! Byłeś
ostatni, miałeś najmniejsze szanse, to fakt, ale ta odpowiedź się po prostu nie
liczy.
– Liczy się.
Nie rozumiesz mnie, po prostu… akurat on nie będzie w stanie wybrać.
– Akurat on? –
powtórzył Naruto.
– Akurat ja.
Wszystkie
spojrzenia skupiły się na starszym z braci. Spoglądał on na Sasuke, gorączkowo
się nad czymś zastanawiając. W końcu pstryknął palcami.
– No
oczywiście… – wyszeptał. – Masz rację.
– Zaraz! –
krzyknął Endo, stukając palcem w blat. – Czy tylko ja nie rozumiem?
Naruto
pokręcił głową. On też nie nadążał za tokiem tej dyskusji. Sasuke zaś milczał,
a Itachi wciąż przetrawiał pozyskane informacje. Z wyjaśnieniami pośpieszył
więc Shisui.
– Ktoś kiedyś
powiedział, że nie ma silniejszej miłości niż rodzicielska, a ktoś, kto dzieci
nie ma, nie będzie w stanie tego zrozumieć.
Przy ich
stoliku na moment zapadła cisza, przypominając, że w tle wciąż gra irytująca
muzyka country. Należało więc czym prędzej ją przerwać.
– Czyli co?
Itachi nie będzie umiał wybrać, bo nie ma dzieci? – zapytał Naruto,
rozglądając się wyczekująco po twarzach znajomych. – A Sasuke ratowałby Sumire?
– Tak –
przytaknął mu Shisui, sięgając po żeton z puli i podając go Sasuke. – To jest
poprawna odpowiedź.
***
Po kilku
śmiesznych, choć czasem wyczerpujących rundach, gra zaczęła trochę ich męczyć.
Nie wszystkie zagadki były trafione. Albo za łatwe, albo zupełnie niepasujące
do osoby, która je wylosowała. Pojawiały się jęki rozpaczy lub westchnienia
rezygnacji. W końcu zdecydowali się na małą zmianę zasad i zagrali w klasyczne…
– Pytanie, czy
wyzwanie! – wrzasnął Akihito z łobuzerskim uśmiechem.
Shisui nie dał
się zastraszyć.
– Pytanie.
– Okej, to
opowiedz nam o swojej największej miłości.
Uchiha nie dał
po sobie poznać, czy to pytanie przypadło mu do gustu, czy nie. Wróć… to nawet
nie było pytanie, a on nie zwrócił na to uwagi. Wpakował sobie do ust paluszka,
zastanawiając się nad odpowiedzią.
Sasuke oparł
twarz na dłoni, bez zainteresowania przyglądając się kuzynowi. Przynajmniej
chwilowo przestali męczyć jego. Od kiedy Naruto zapytał go, czy chciałby mieć
drugie dziecko, a on z niemałym zdziwieniem odpowiedział Tak, pytaniom nie było końca. Kiedy? Chłopiec, czy dziewczynka? Jakie
nosiłoby imię? Czy rozmawiał już o tym z Haniko?
No właśnie…
czy takiej sprawy nie powinien najpierw omówić właśnie z nią? Dlaczego w ogóle
się do tego przyznał? Dlaczego na to wszystko odpowiadał? No tak… alkohol.
– Shisui, nie
miałem cię za takiego romantyka – stwierdził Akihito, kręcąc z niedowierzaniem
głową. Sasuke uświadomił sobie, że wyłączył się i przegapił całą opowieść.
Na szczęście
Naruto, który jak zwykle czegoś nie zrozumiał, pospiesznie nakreślił mu całą
sytuację.
– Czekaj, czy
ja dobrze rozumiem, że spotkałeś ją tylko raz, a mimo to zdecydowałeś się z nią
być i przez dwa lata tylko słaliście do siebie listy?
Shisui
przytaknął.
– Mieszkała
zbyt daleko, byśmy mogli ot tak się spotykać. Dzieliły nas dwa tygodnie
wędrówki w jedną stronę.
– Racja –
przytaknął Akihito. – To musiało być straszne. Zero zbliżeń, nawet żadnych
macanek. A skoro ona telefonu nie miała, to już w ogóle! Powiedz przynajmniej,
że to były seks-listy?
Akihito przyglądał
mu się jeszcze przez chwilę, czekając na odpowiedź, ale kiedy ta nie nadeszła,
ostatecznie wzruszył tylko ramionami. Sięgnął do torby i wyjął z niej kolejne
tajemnicze pudełko.
– Teraz pan
młody musi sobie uświadomić, co wkrótce straci. Oto są więc piękne kobiety,
które już za tydzień znajdą się poza jego zasięgiem. Ale żeby go nie
torturować, może sobie stworzyć ideał i nacieszyć nim oko po raz ostatni.
Endo wysypał
na stół puzzle. Puzzle z… elementów kobiecego ciała. Twarze, biusty, pośladki, nogi,
a nawet…
Przysunął to
wszystko w stronę skonfundowanego Itachiego, uśmiechając się z zachętą.
– Skąd to
wytrzasnąłeś? – spytał Sasuke, pochylając się nad wycinkami. Niektóre były
naprawdę niczego sobie. Sam by chętnie coś z nich ułożył.
– Roczna prenumerata
magazynu dla panów – wyjaśnił. – Pobawiłem się w chirurga. Do dzieła.
Itachi nie
przejawiał takiego entuzjazmu jak brat.
– To
konieczne?
– Nie – odparł
Akihito, uśmiechając się jakoś dziwnie. – Ale albo to, albo idziemy do klubu ze
striptizem.
Itachi
westchnął. I dla świętego spokoju zaczął układać. Elementów było od groma.
Szybko zdał sobie sprawę z tego, że chyba przez całe życie nie widział tylu kobiecych…
atrybutów, co przez te kilka sekund.
Panowie
postanowili dać mu czas, samemu wracając do gry.
Shisui przyjrzał
się pozostałym. Ostatnio on musiał odpowiadać na niewygodne pytanie, co dawało
mu przywilej, by wskazać następnego nieszczęśnika.
– Sasuke.
Młodszy Uchiha
się skrzywił. Na długo tego spokoju nie odzyskał.
– Pytanie –
odburknął.
– Keiko i
Haniko mocno namieszały w twoich relacjach z Itachim. Niby każdy z was od
początku wolał inną, ale… no właśnie. Czy kiedykolwiek, choć przez krótką
chwilę, pomyślałeś o tym, że chciałbyś się przespać z Keiko?
– Tak.
Itachi zamarł
z dłonią w powietrzu. Zamierzał właśnie wybrać najładniejsze nogi, ale…
Sasuke
odchrząknął.
– Ale to było
tylko raz i dawno temu. Zastanawiałem się, co on w niej widzi. Poobserwowałem
ją trochę i uznałem, że też bym mógł z nią… no. W każdym razie nigdy bym tego
nie zrobił.
Cisza. Wszyscy
łypali to na Itachiego, to na Sasuke.
– Okej –
odparł po dłuższej chwili starszy, nie patrząc na brata.
– Dziwnie się
tego słucha, co? – zauważył podekscytowanym głosem Akihito. – I tylko raz o tym
pomyślałeś, a potem już nic, nic? Trochę razem mieszkaliście.
– Nic – przyznał Sasuke.
– Nawet pomimo jej lekkiego stosunku do nagości.
Shisui
wyglądał na zdziwionego.
– Chodziła
przy tobie nago?
– Półnago –
sprostował Sasuke. – Zdarzało się. Prosiłem, by się ubrała, ale jej to nie
przeszkadzało.
Akihito
zaśmiał się głośno.
– A to numer!
I widziałeś coś?
Sasuke
zamyślił się. Co nieco widział, ale nie był pewien, czy powinien o tym mówić w
towarzystwie brata. I gdyby nie alkohol, który szumiał mu w głowie, zapewne by
się nie odezwał, a tak to…
– Mniej więcej
wiem, jakie ma cycki. Zdarzało jej się chodzić bez stanika i…
– Wystarczy – odparł
ostro Itachi.
Towarzystwo
zamilkło. Zrobiło się jakoś niezręcznie. Chyba tylko Shisui nie zwrócił na to
uwagi.
– Daj spokój,
sam nie jesteś święty. Ile razy korzystałeś z przewagi wzrostu, gapiąc się Haniko
w dekolt? Już nie wspominając o patrzeniu na jej pośladki, kiedy zaczęła nosić
legginsy.
Tym razem to
Sasuke zamarł, czując nieprzyjemny uścisk w klatce piersiowej. Faktycznie,
dziwnie się tego słuchało.
Itachi
odchrząknął, odkładając na moment puzzle.
– To było… coś
innego.
– Nieprawda,
to dokładnie to samo. Wszyscy jesteśmy mężczyznami, wszyscy mamy czasem brudne
myśli dotyczące kobiet naszych braci czy przyjaciół. To leży w naszej naturze.
Przy stole
zapadła cisza, którą przerwał donośny śmiech Akihito.
– Oj, Shisui! Też
miałeś chrapkę na którąś z naszych pań, co?
Uchiha
wzruszył ramionami, sięgając po swój kieliszek.
– A który z
nas nie miał? Jesteśmy w zaufanym gronie, nie bójmy się tego powiedzieć.
Sasuke
pokręcił głową. Lepiej nie. Lepiej niech więcej nie wspominają o tym, że mieli
kiedykolwiek ochotę dobrać się do jego kobiety. I tak usłyszał już zdecydowanie
za dużo.
– To może ja
wam coś powiem – zaczął Endo z błyskiem w oku. – Tylko nie będzie dotyczyło to
waszych partnerek, a was samych.
Przy stole wybuchła
wrzawa. Wszyscy jak jeden mąż próbowali zagłuszyć Akihito. Żaden z nich, nie
chciał usłyszeć ciągu dalszego. A Endo tylko się uśmiechał.
***
Czas płynął,
wódka się lała, a towarzystwo… towarzystwo coraz słabiej ogarniało
rzeczywistość. Z radością sięgnęli w końcu po trzecią talię i… świetnie się
bawili. Wszyscy. No prawie.
Itachi pomimo
tego, że był to jego wieczór kawalerski, nie potrafił wlać w siebie tyle
alkoholu, co pozostali, a zadania, które przyszło mu wykonywać, zamiast bawić,
tylko go przerażały.
W trzeciej
talii kart kryły się niedyskretne pytania, dwuznacznie zadania i wyzwania,
których nikt o zdrowych zmysłach by nie podjął. A oni robili to wszystko
chętnie i z uśmiechem! Nawet Sasuke po zmieszaniu wódki z piwem przestał mieć
opory i z entuzjazmem podejmował się głupkowatych zadań, które zawierały różowe
kartoniki.
Różowe. Itachi
za nic nie potrafił zrozumieć, dlaczego trzecia i zdecydowanie najgorsza talia,
była w kolorze różowym. Przynajmniej dopóki po tę talię nie sięgnęli…
– Zrób striptiz przed grupą kobiet siedzących
przy sąsiednim stoliku – przeczytał Akihito i rozejrzał się dookoła. – Łe…
nawet bym zrobił, ale tu żadnych nie ma. – I z wyraźnym niezadowoleniem
odrzucił kartę na stos już wykorzystanych.
A Itachi
dziękował w myślach Shisuiemu, że wybrał właśnie takie miejsce na jego wieczór
kawalerski. Na początku tak jak pozostałym nieco przeszkadzała mu muzyka, ale
po tyle godzinach musiał przyznać, że było to idealne miejsce. Zwłaszcza że
zadania, które losowali były coraz bardziej…
Sasuke zamarł
z kartą w ręku. Itachi nawet nie pamiętał, kiedy pozamieniali się wszyscy
miejscami.
– Stań na barze i zaproponuj, że pokażesz
penisa tej, która zapłaci najwięcej.
– Nooo! To
jakiś konkret! – krzyknął z entuzjazmem Akihito. – Wskakuj na stół. Już mówię,
że to właśnie ja będę w stanie przeznaczyć na to najwięcej gotówki.
– Bo pozostali
nie wyłożą ani grosza – zauważył Shisui, kręcąc z niedowierzaniem głową.
Sasuke się
skrzywił.
– Ty nie
jesteś kobietą, kretynie.
– No i dobrze.
Haniko by się nie spodobało, gdyby to była kobieta, nie uważasz? A o mnie nie
musi być zazdrosna. No to już, dawaj!
Itachi
westchnął. Całe szczęście Sasuke nie był aż tak głupi ani tak pijany, żeby się
na to zgodzić.
Gra toczyła
się jednak dalej.
– Muszę… –
Naruto zmrużył oczy. – Opowiedzieć wam o najgłupszej sytuacji, w której mi
stanął. Eee…
– Pewnie
Sakurze podwinęła się spódnica – parsknął Sasuke, próbując napić się piwa, przy
okazji wylewając sobie trochę na spodnie. – Cholera.
Uzumaki zerwał
się z miejsca i zaczął wygrażać mu palcem, przy okazji chwiejąc się na boki.
– Draniuuu!
Nie mów tak o Sakurce!
– Dobra, dalej
– zarządził Shisui, chwytając kartę.
– A historia?
– Akihito nie odpuszczał. – Niech Naruto nam opowie!
Więc Naruto
opowiedział. A Itachi starał się udawać, że wcale tego nie słyszy. Nie, on
chyba zdecydowanie nie nadawał się na wieczory kawalerskie.
– Dziewczyna, którą bym przeleciał, gdybym
mógł – przeczytał Shisui, drapiąc się po brodzie. – Nie wiem…
– Łatwiej by
było: dziewczyna, która by cię przeleciała, gdyby mogła! – zaśmiał się Endo,
puszczając oczko do Uchihy. – Trochę by ich było. Gramy dalej?
– A odpowiedź?
– Naruto nie wydawał się zadowolony z tego, że chwilę wcześniej jemu kazali jej
udzielić, a Shisui miał się właśnie wymigać. – Może jakaś ci się chociaż
podoba?
– No okej… –
Zastanowił się. – Nie znam jej imienia, tylko z widzenia ją kojarzę.
– Ooo, jest
nieźle, zmierzamy na dobre tory, kontynuuj! – zachęcił go Akihito. – Rozmiar
biustu? Jaki ma tyłek?
– Przypominam,
że kobiety nie są w twoim typie – zauważył Itachi, uznając, że to odpowiedni
moment, by się wtrącić. Już nawet jedyny w towarzystwie gej za bardzo
interesował się życiem seksualnym swoich heteroseksualnych kolegów.
Jego słowa
spotkały się ze ścianą. Wszyscy wlepiały wyczekujące spojrzenie w Shisuiego,
zupełnie ignorując przyszłego pana młodego.
– Pracuje w
Akademii, jeśli się nie mylę. Widziałem ją kilka razy, kiedy czekałem na Haniko.
Jak jeszcze była w ciąży.
– A cycki? –
dopytywał Akihito.
– Biust… –
Shisui przyłożył ręce do swojej klatki piersiowej i zastanawiał się chwilę. –
Biust ma gdzieś… o taki.
– Fumiko–
odparł ze stuprocentową pewnością Sasuke, strzelając palcami. – Chodzi ci o
Fumiko.
Naruto
parsknął śmiechem.
– Po cyckach
poznałeś, czy po czym?
– Jestem
mężczyzną. – Sasuke wzruszył ramionami, jakby była to dobra odpowiedź na
wszystko. – To naturalne, że na widok krągłych, kobiecych kształtów…
– Stop!
Tym razem
sprzeciw Itachiego dotarł do celu. Coraz bardziej pijana i wesolutka grupa
przerwała rozmowę, spoglądając na niego wyczekująco.
– Spokojnie,
Ita, twoja kolej też przyjdzie. – Akihito machnął ręką. – Mnie to by się
marzyła taka wygimnastykowana. Taka… no wiecie. Oczywiście, gdyby nie jarali
mnie mężczyźni.
I ponownie
stracili nim zainteresowanie. Shisui uśmiechnął się kącikiem ust, domyślając
się, co Endo ma na myśli. Po minie Sasuke też można było wywnioskować, że jest
tego świadomy, ale Naruto…
– Jaka?
– Taka, co
sobie potrafi nogę za głowę założyć. Elastyczna, gibka, moglibyśmy razem
zgłębiać tajemnice kamasutry…
– Losuję! –
Itachi bez zastanowienia sięgnął po kartę. Miał już serdecznie dość tej
świńskiej rozmowy. – Pokaż jak… potrafisz
się bawić.
Endo zerwał
się z miejsca, potrącając łokciem Sasuke, który ponownie rozlał na siebie piwo.
– Czyli
ujeżdżaj byka! Genialne!
Itachi nie
zdążył zaprotestować, a już został pociągnięty w stronę urządzenia. Co
zadziwiające, jak na grupę pijanych mężczyzn, potrafili iść w miarę prosto, a
już na pewno mieli wystarczająco dużo siły, by go przytrzymać i uniemożliwić
ucieczkę.
Kiedy już
znaleźli się przed tym mechanicznym diabłem, drugi raz tego wieczoru Akihito
wplótł mu welon we włosy i potężnie klepnął po plecach.
– W ujeżdżaniu
jestem mistrzem. Zobaczymy, jak ty sobie poradzisz.
Sasuke
uśmiechnął się wrednie.
– No nie
wątpię, że masz w tym największe doświadczenie. Pewnie nie jednego byka
dosiadałeś.
– A ty co,
zazdrościsz? – Akihito spojrzał na niego z wyższością. – Też byś sobie dosiadł.
Wierz mi lub nie, ale to niezapomniane doznanie.
– Dobra,
milcz. Itachi, na byka.
Sasuke pchnął go
na materac, a on z niewyjaśnionych przyczyn go posłuchał. Nie rozumiał,
dlaczego się na to zgadza, nie rozumiał, dlaczego w jego głowie działo się
jedno, a ciało robiło drugie. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że i on jest
nieco pijany.
– Ooo tak, siadaj
na nim okrakiem! – dopingował go Akihito.
Itachi wtoczył
się na byka. Nie zdążył się jednak należycie przygotować, a Endo już włączył to
przerażające urządzenie. Itachi wrzasnął. A potem ujrzał głęboką ciemność.
***
Żaden z nich
nie był medykiem, więc opatrywanie głowy Itachiego szło im mozolnie i nieco
nieudolnie. Wielka krzywda mu się nie stała, a jednak bolało jak cholera.
Itachi długo zastanawiał się, jak to możliwe, aż w końcu to sobie uzmysłowił –
nie był na misji, nie walczył na śmierć i życie, adrenalina nie płynęła w jego
żyłach, łagodząc wszelkie dolegliwości. Był na swoim wieczorze kawalerskim. I
był ranny. Dlatego ten ból tak mu doskwierał.
Zasiedli przy
stoliku nieco wyciszeni. Shisui postawił przed nimi kolejną butelkę.
– Kolejka na
rozluźnienie.
Cierpki smak
zagłuszył nieco dudnienie w głowie. Itachi niechętnie musiał przyznać, że wódka
była znakomitym lekarstwem na wszelkie dolegliwości.
– Do czego
jest ta dodatkowa talia? – spytał Naruto, grzebiąc w niedokończonej grze. Do
tej pory pomarańczowe karty skrywały się w pudełku. Nie było też o nich ani
słowem wspomniane w instrukcji. – Ładny kolor.
– Chujowy,
nienawidzę go – wyraził swoje zdanie Sasuke, niemal pokładając się na blacie. –
Do czego są?
Uzumaki
przejrzał pobieżnie ich zawartość, unosząc brwi.
– To jest…
– Zagrajmy! –
Akihito machnął ręką i wyrwał mu talię z rąk. Próbował sobie przypomnieć, jak
się tasowało, ale zanim rozgryzł tę zagadkę, postanowił wyręczyć go Shisui.
– No dobrze,
ale wiemy chociaż, w co gramy? – nie odpuszczał Sasuke. – Jeśli to znowu jakieś
rozbieranki, czy inne pierdoły, to ja odpadam.
– To nic z
tych rzeczy – odpowiedział mu Naruto, wpatrując się w talię, którą Shisui
mieszał z wprawą. – To nawet… całkiem miłe.
– Miłe?
Nikt mu nie
odpowiedział. Karty wylądowały na blacie, a pozostali uczestnicy zabawy wlepili
w nie wzrok. Itachi przełknął ślinę, obawiając się najgorszego.
– Kto teraz?
Spojrzenia
skupiły się na nim. Tak właśnie myślał. Ledwo przeżył wypadek, spadając z
ogromnego mechanicznego byka, a teraz jeszcze miał być obiektem eksperymentów
nowej talii w złowieszczym kolorze. Wyciągnął dłoń. Zaraz, przecież…
– Dopiero była
moja kolej – odrzekł, zdziwiony swoim odkryciem.
– To nieważne
– odpowiedział mu Endo, wyciągając dłonie w jego stronę i poprawiając mu ten
nieszczęsny welon, który wciąż tkwił w jego włosach. Dlaczego go właściwie nie
wyjął? Chyba naprawdę miał wstrząśnienie mózgu.
Itachi sięgnął
po kartę.
– Technika lub
zdolność, której… najbardziej mi zazdrościcie.
Spojrzał
pytająco po twarzach pozostałych. Pierwszy odezwał się Akihito.
– Sharingan,
bez dwóch zdań.
– Nooo, ja
też… – zgodził się Naruto.
Shisui
zmarszczył brwi, zastanawiając się gorączkowo.
– Chyba nie
tyle zazdroszczę ci jakiejś konkretnej techniki, ile umiejętności
strategicznych. Potrafisz pokonać nieprawdopodobnie silnych wrogów, używając
zaledwie ułamka swojej mocy. Wszystko dzięki niebywałej inteligencji.
Itachi
uśmiechnął się mimowolnie. I kto to mówił? Jeden z najlepszych strategów w
klanie i wiosce. Od kogo niby nauczył się tych wszystkich sztuczek, jeśli
właśnie nie od niego? To Shisui był kimś, kogo w dzieciństwie podziwiał
najbardziej.
– Sasuke, a
ty? – spytał Endo, sprowadzając Itachiego na ziemię.
Spojrzał na
brata, który z grobową miną wpatrywał się w swoją szklankę. W końcu ich
spojrzenia się spotkały, ale Sasuke wciąż wydawał się niechętny do udzielenia
odpowiedzi na to pytanie. Wręcz jakby się do niej zmuszał.
– Tsukuyomi –
wypalił w końcu i uciekł wzrokiem.
– Okej… –
Akihito uniósł brwi, przyglądając się młodszemu w braci, by po chwili przysunąć
talię w stronę starszego. – Dawaj dalej.
Itachi sięgnął
po kartę. Nieco mniej przerażony niż za pierwszym razem.
– Za jakie
cechy charakteru mnie podziwiacie?
– Żeby to
miało sens, teraz chyba powinien losować ktoś inny, co? – warknął Sasuke. – Po
co miałoby to być wypisane na kartach, skoro ciągnie je jedna i ta sama osoba?
Akihito
spojrzał na niego z wrednym uśmiechem.
– Cicho bądź,
teraz słodzimy panu młodemu. Skoro z własnej woli skazuje się na wieczne
cierpienie i przywiązuje do jednej kobiety do końca swoich dni, to mu się
należy. Trochę respektu.
– Przecież to
jest…
Dalszą
sprzeczkę przerwał Naruto.
– Zawsze masz
zdanie na jakiś temat i potrafisz je poprzeć tymi no… argumentami. To nie jest
tak, że coś sądzisz, ale tego nie wiesz. Zawsze wiesz i potrafisz to
powiedzieć. To jest bardzo mądre i godne szacunku.
Sasuke zakrył
twarz dłonią i prychnął.
– Serio?
Usta Akihito drgnęły.
Jego uśmiech niebezpiecznie się poszerzył.
– Podziwiam
to, że chociaż jesteś piekielnie inteligentny i wyróżniasz się znacząco na tle innych,
nie starasz się wywyższać. Rozmawiasz z głupszymi od siebie, traktując ich jak
równych sobie. Wysłuchujesz ich, ich życie jest dla ciebie równie cenne, co
jednostek dużo od nich zdolniejszych. Jesteś sprawiedliwy, opanowany, potrafisz
działać z rozmysłem. Byłbyś dobrym Hokage.
– To ja nim
zostanę! – wtrącił Naruto, podnosząc się z krzesła. Zdał sobie jednak sprawę,
że zareagował zbyt gwałtownie i usiadł z powrotem. – Ale to prawda, budzisz
szacunek i respekt. Będziesz doskonałym przywódcą klanu Uchiha.
Itachi kiwnął
głową. To podnosiło na duchu, bez wątpienia.
– Ja podziwiam
twoje podejście do życia – odezwał się Shisui. – Idziesz na kompromisy, a i tak
zdobywasz to, na czym ci zależy. Naruto ma rację, nie brakuje ci elokwencji i
zdolności mediatorskich. Podziwiam również to, że potrafisz wytrzymać z Keiko.
A ją za to, że nie umarła przy tobie z nudów. Kto by pomyślał, że choć
jesteście tak od siebie różni, będziecie w stanie tak dobrze się uzupełniać.
Prawdę mówiąc, kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy, nie dawałem wam żadnych
szans. Stawiałem, że nie przetrwacie miesiąca, a wy postanowiliście stale mnie
zaskakiwać.
– Prawda. –
Akihito pokiwał energicznie głową. – Ja też uważałem, że prędzej się
pozabijacie, niż coś z tego wyjdzie. Bo wy w ogóle do siebie nie pasujecie,
wiesz?
– Nie zawsze
jest kolorowo. – Itachi czuł w obowiązku się odezwać. – Ale dajemy sobie radę.
I dalej będziemy to robić. Mam nadzieję.
Towarzystwo
pokiwało ze zrozumieniem głowami. Gotów byli nawet za to wypić.
– A ty, Sasuś?
– spytał z wrednym uśmieszkiem Endo, spoglądając na Uchihę. – Za co ty
podziwiasz brata?
Itachi niemal
zapomniał o młodszym bracie, który przez cały ten czas nie odezwał się ani
słowem. Teraz też mierzył Endo groźnym spojrzeniem, ale niczego nie powiedział.
W końcu sięgnął po swój kieliszek i opróżnił do dna. Część alkoholu pociekła mu
po brodzie, więc wytarł ją wierzchem dłoni.
– Pasuję,
zadowolony?
– W regułach
tej gry nie było mowy o możliwości wywinięcia się od odpowiedzi.
– Chrzań się.
Sasuke wstał
gwałtownie z miejsca i chwiejnym krokiem ruszył w stronę baru.
Itachi patrzył
na jego plecy i coś sobie uświadomił. Ukłucie żalu. Bez namysłu podniósł się z
miejsca i ignorując pytające spojrzenia, ruszył za bratem. Sasuke siadł na
stołku barowym. Kiedy do niego podszedł, położył mu łagodnie dłoń na ramieniu i
obrócił w swoją stronę.
– Chcesz
wiedzieć, za co ja podziwiam ciebie? – spytał, zanim Sasuke zdołał otworzyć
usta i zacząć pluć jadem. – Za twoją wytrwałość. Nie potrafisz stać w miejscu i czekać, aż grunt zacznie ci się obsuwać spod nóg, działasz. Potrafisz postawić własne życie na szali w imię
tego, co kochasz. Walczysz, nawet jeśli to życie jest twoim przeciwnikiem.
Rzucisz wyzwanie światu, jeśli nie będziesz miał innego wyboru. Nie wycofasz
się. Będziesz chronił to, na czym ci zależy aż do śmierci.
– Ale surowo
za to płacę – odpowiedział Sasuke, domyślając się, o czym mowa.
– To prawda,
ale to, co przy okazji udaje ci się ocalić, warte jest tej ceny. Ja na twoim
miejscu niczego bym nie zrobił i… żałowałbym tego do końca życia. Ty to
przecierpisz, a potem wyjdziesz na prostą. Zwyciężysz.
Sasuke
przyglądał mu się z mieszaniną różnych uczuć wypisaną na twarzy. W końcu
uśmiechnął się z wdzięcznością.
– Dzięki.
– Ale to nie
wszystko – kontynuował Itachi, mocniej zaciskając dłoń na jego ramieniu. –
Podziwiam cię za to, jak wspaniałym ojcem jesteś. Patrzę na ciebie i nie mogę
się nadziwić, że rodzicielstwo tak bardzo zmieniło cię w tak krótkim czasie.
Jak Sumire zdołała tego dokonać? Zżera mnie zazdrość, bo choć nie mam dzieci,
mam przeczucie, że nigdy nie będę taki jak ty.
Sasuke
wyglądał na zażenowanego. Odwrócił wzrok.
– Przestań…
– Kiedy to
prawda, Sasuke. Mogę być w przyszłości bardziej cierpliwym i łagodnym ojcem,
ale nigdy nie będę umiał dać dziecku tego, co ty.
Między nimi
zapadła cisza. Itachi miał nadzieję, że brat nie zacznie dociekać, o co
dokładnie mu chodziło, bo wyjaśnianie tego nawet po alkoholu mogło przyjść mu z
dużą trudnością. On jednak nie pytał. Patrzyli sobie w oczy i po raz pierwszy
od dawna miał wrażenie, że czytają sobie w myślach. Zupełnie tak, jak dawniej.
Itachiemu
cisnęło się na usta jeszcze kilka słów, postanowił jednak na tym poprzestać.
– Nigdy nie będziesz
mniej wartościowym człowiekiem ode mnie, zapamiętaj to. A teraz wracajmy do
stolika.
***
Było grubo po
czwartej, kiedy wytoczyli się z pubu na ciemne uliczki Konohy. Itachi trzymał
się za bolącą głowę, którą wyrżnął w ścianę, spadając z byka, Sasuke starał się
iść w miarę prosto, spoglądając na plamy na przedzie swoich spodni, Akihito
tańczył, a Naruto opierał się na ramieniu Shisuiego.
– Do kogo
najpierw?
Pytanie
pozostało bez odpowiedzi. Wszyscy w milczeniu uznali, że Uzumaki wymaga
odprowadzenia jako pierwszy. Może nie było to po drodze, bo jak na złość
mieszkał w sporym oddaleniu od reszty, ale nikt z tego powodu nie wywołał
dyskusji. Krótki spacer wszystkim powinien dobrze zrobić.
– Ależ impreza!
– zauważył idący na przedzie Akihito. Odwrócił się przodem do reszty, decydując
się iść tyłem, co na dłuższą metę nie mogło skończyć się dobrze. – Muszę
częściej wydawać kolegów za mąż.
– Jesteś
pewien, że za mąż? – parsknął Sasuke. – Dużo was żyje w tym homo świecie?
– Więcej niż
ci się wydaje. Ale za żony też ich mogę wydawać. Ależ impreza!
– Nie zapomniałeś
gry? – spytał Shisui, poprawiając sobie rękę Naruto, spoczywającą na ramieniu.
Akihito
podniósł do góry reklamówkę, do której wrzucił pudełko. A w drugiej trzymał…
– Hej! –
krzyknął Sasuke, podchodząc do niego i wyciągając rękę po swoją własność. – To
moje.
– Zapomniałeś.
Podziękuj mi teraz! Z języczkiem.
Uchiha wyrwał
mu torbę z ręki.
– Wal się.
Akihito
zachichotał. Itachi nie potrafił zrozumieć, dlaczego Endo czerpał taką
przyjemność z prowokowania Sasuke, ale dopóki nie doszło między nimi do rękoczynów,
nie zamierzał interweniować.
Po kilku
minutach w dali zamajaczyła kawalerka Naruto. Wszystkie światła w sąsiednich
domach były pogaszone, ale Itachi nie miał złudzeń, że pijany Uzumaki wywoła
tyle rabanu, że pobudzi najbliższych sąsiadów. On nigdy przenigdy nie chciałby
zamieszkać w bloku. Sam potrafił zachowywać się cicho, ale Keiko… Sąsiedzi
wypowiedzieliby jej wojnę. Jak dobrze, że ich nie miała.
– Przystanek
pierwszy. Uzumakowo – oznajmił Akihito.
– Uzu… co? –
spytał Sasuke.
Endo wzruszył
ramionami. Patrzył, jak Shisui samotnie pomaga wtoczyć się pijanemu koledze po
schodach. Nikt nie ruszył mu z pomocą, wszyscy tylko się gapili.
– Dasz sobie
radę? – upewnił się Itachi, kiedy Naruto przetrzepywał kieszenie w poszukiwaniu
kluczy.
– Uhm.
– No to do zobaczenia.
My lecimy dalej.
Odwrócili się
całą grupą i zeszli ze schodów. Nieoczekiwanie zatrzymał się idący na przedzie
Akihito i odwrócił przodem do nich.
– Sasuke, to
też twój przystanek.
Wszystkie
spojrzenia skierowały się w stronę młodszego Uchihy. Sasuke przez dobrą chwilę
wyglądał, jakby nie rozumiał, ale w końcu skinął głową i zrobił krok w stronę
drzwi.
– Jak to? –
Itachi nie pojmował. – Nie mieszkasz…?
Sasuke się
zatrzymał. Odwrócił się w stronę brata i smutno pokręcił głową.
– Co się
stało?
– Wyprowadziłem
się. Miesiąc temu – wyjaśnił, siadając na stopniu. – Ona odchodzi.
Itachi
podszedł do brata i po chwili namysłu siadł obok. Akihito pstryknął palcami i
pociągnął Shisuiego w kierunku oddalonej o kilkanaście metrów ławki. Skoro
szykował się nieco dłuższy postój, to przynajmniej sobie odpoczną jak ludzie.
– Co to
znaczy? – spytał Itachi, spoglądając na brata.
Sasuke
wyglądał na zmieszanego. Zamiast odpowiedzieć, po prostu wzruszył ramionami.
Itachi westchnął, uzmysławiając sobie, że w takim stanie niczego się od niego
nie dowie. Mina zbitego psa, smutne oczy, prędzej doprowadziłby go znowu do
płaczu, a tego bardzo nie chciał.
– Porozmawiamy
o tym jutro, okej? – zaproponował.
Sasuke
niewiele myśląc, skinął głową. Żeby tylko jeszcze jutro pamiętał o tej
obietnicy. Żeby pamiętał o ich wcześniejszej rozmowie i o tym, że od tej pory
będą wyjaśniać sobie wszystko na spokojnie. Bez krzyków i oskarżeń. Bez bólu i
wyrzutów.
Itachi położył
mu dłoń na ramieniu i uścisnął je pocieszająco. Już chciał wstać, ale Sasuke
pociągnął go z powrotem na zimny stopień.
– Itachi, bo…
słuchaj. – Odchrząknął, a potem spojrzał mu w oczy. – Kocham cię, ale jeśli
skrzywdzisz Keiko, to będziesz miał ze mną do czynienia. Rozumiesz?
Uchiha
zamrugał. Czy on się właśnie przesłyszał, czy Sasuke naprawdę powiedział, że go
kocha? Co prawda nie z czułością, a grożąc mu przy okazji, ale to i tak było… I
chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że to zrobił.
– Rozumiem.
– Ale na
pewno? – dopytywał. – Bo jeśli to ona cię skrzywdzi… to możesz przyjść do mnie.
Możesz się wypłakać na moim ramieniu, a nie Shisuiemu, bo on nie zrozumie. I ja
sobie z nią wtedy porozmawiam. Będę cię chronił.
– Jasne –
odpowiedział Itachi bez przekonania. – Dziękuję.
Sasuke
wyglądał przez chwilę, jakby chciał mu się rzucić na szyję i potężnie
wyściskać, ale nic takiego nie nastąpiło. Może to i dobrze? Czułości i wyznań
mieli dość jak na dziś. Itachi pomógł więc bratu wstać i odprowadził do drzwi,
wymuszając na nim raz jeszcze, że spotkają się jutro i szczerze porozmawiają.
Co prawda szantażowanie tym Sasuke następnego dnia mogło nie być najlepszym
pomysłem, a wyrzucanie mu, że Przecież obiecałeś!,
mogło tylko go rozwścieczyć, ale nie miał lepszego pomysłu.
Chwilę później
dołączył do siedzących na ławce i zamiast ruszyć w drogę, opadł obok nich.
– Zaraz zasnę
– oznajmił Shisui, ziewając w rękę. – Mogę tu zasnąć?
– Lepiej nie,
Fumiko nie gustuje w żulach – zachichotał Akihito, a potem spojrzał na niemrawą
minę Itachiego. – A ty co? Może jednak mieli rację, że ci nie powiedzieli. Nie
masz czym się martwić!
– Rozstali
się.
– Hoho! –
Akihito klepnął go w plecy. – Jeśli tak wyglądają rozstania, to wiele par może
im pozazdrościć. Powiem ci coś w sekrecie, słuchaj. – Pochylił się nad jego
uchem. – Dalej pieprzą się jak króliki. I nawet moja obecność im nie
przeszkadza.
Shisui
nieoczekiwanie podniósł głowę i wybałuszył oczy.
– Robią to na
twoich oczach?
Akihito
machnął ręką.
– Aż tak to
nie. Ale zaczynają się całować w kuchni, podczas gdy ja siedzę w salonie, a jak
wiadomo, żeby wejść na górę, muszą przez niego przejść. Nie wiem, czy ostatnio o
mnie zapomnieli, czy co, ale obmacywanie się na moich oczach nie sprawiło im
problemu. Powiem więcej, Haniko wsadziła Sasuke rękę w spodnie i…
Itachi zerwał
się z miejsca.
– Wystarczy!
To nie nasza sprawa, wracamy.
Obaj mężczyźni
posłusznie ruszyli za nim.
– A taki byłeś
ciekawy! Nie możesz się pogodzić z tym, że twój malutki brat nie jest już tak
niewinny, jak kiedyś?
– O, świta –
zauważył Shisui, pokazując palcem horyzont.
Gdzieś tam
daleko, daleko, faktycznie wstawał właśnie nowy dzień.
– Właśnie,
świta – pociągnął temat Itachi. – Tego się trzymajmy.
I cokolwiek by
to miało znaczyć, podziałało. Akihito skończył ze świńskimi żartami, Shisui
odetchnął świeżym powietrzem, a Itachi uśmiechnął się w końcu. W gruncie
rzeczy, to był miły wieczór. I zapowiadał się równie miły dzień.
Sasuke to ma jednak ciężki i paskudny charakter. Jeden jest nudny, a drugi jak odbezpieczony granat :D Nie mogliby się troszkę wypośrodkować? :D Fajnie, że jednak Itachi miał jakiś wieczór kawalerski, a nie tylko spotkanie z jednym przyjacielem. Oj popatrzyłabym sobie na nich na żywo jak się bawili i posłuchała więcej pikantnych szczegółów :D
OdpowiedzUsuń