[Aktualizacja: 29.07.18]
Od Erroay:
Uwaga, autoreklama!
Po dwóch długich latach powróciłam do pisania pairingu, od którego w ogóle rozpoczęła się moja przygoda z pisaniem i blogowaniem. Pairingu, który kocham i bez którego nie wyobrażam sobie Naruto. Mianowicie – postanowiłam reaktywować bloga SasuNaru i właśnie dziś opublikowałam pierwszy rozdział zupełnie nowej historii! Jeśli więc kochacie ich równie mocno, lubujecie się w klimatach nieco mroczniejszych i brutalniejszych niż to, co publikujemy tutaj, lubicie rozwiązywać zagadki i tajemnice, a ponadto nie boicie, się, że happy endu może nie być, to… serdecznie zapraszam [TUTAJ!]
Będzie mi miło, jeśli zostawicie po sobie ślad :-)
Pozdrawiam!
_________________________________________________________________
Suna oskarża
policję konoszańską. Głosił nagłówek w gazecie, którą Itachi z cichym
westchnieniem odłożył na ławę. Nigdy nie przypuszczał, że informacja o próbie
zamachu ujrzy światło dzienne, a tym bardziej że przyczynią się do tego Sasuke
i Keiko. Po ich nieodpowiedzialnej misji w Kraju Wiatru zawrzało. Mieszkańcy
zaczęli wygrzebywać wszelkie możliwe brudy na Kraj Ognia. I jakimś dziwnym
zbiegiem okoliczności dowiedzieli się o akcji Uchiha z nieudaną próbą obalenia
władzy. Nikt nie wie, jak doszło do wycieku, ale sprawa szybko trafiła do
mediów, które w lot pochwyciły temat. A to oczywiście nie mogło obejść się bez
echa w Konoha.
Z
przyjemnością odwrócił wzrok od gazety, zerkając na komórkę. Za trzy minuty
miały zacząć się wiadomości. Sięgnął, więc po pilota, jednocześnie chwytając
kubek z resztkami kawy.
Odnalazł
odpowiedni kanał dokładnie w chwili, kiedy na ekranie rozpoczęła się zwyczajowa
animacja, poprzedzająca pojawienie się spikera.
— Dzień dobry
państwu. Kazuki Watanabe. Zapraszam na wiadomości. Mamy ostateczne
potwierdzenie w sprawie oskarżeń Suna, jakoby klan Uchiha planował zamach
stanu. Na konferencji prasowej z dnia dwudziestego piątego maja Hokage
zdemontowała oszczerstwa. Prezentując niepodważalny dowód.
Na ekranie
pojawiła się Tsunade w błyskach fleszy.
— Zapewniam
was, że nie było żadnego planu zamachu. W tym czasie policja odbywała specjalną
misję u lorda feudalnego. Ze względu na tajność zlecenia nie mogę podać
szczegółów, lecz mam niepodważalny dowód, który rozwieje wszelkie wątpliwości.
— Uniosła ku górze kartkę papieru z pieczęciami lorda feudalnego i jego
podpisem. Na sali podniosła się wrzawa, a obraz znów przeniósł się do studia.
— Pismo lorda
z prośbą o pomoc policji — zaczął mówić spiker — jest niewątpliwie
niekwestionowanym dowodem. Ponadto mamy również zeznania głównego kapitana
policji pana Fugaku Uchiha, który potwierdza otrzymanie misji od lorda
feudalnego.
Na ekranie
pojawiła się sylwetka Fugaku na szczycie schodów prowadzących do siedziby
policji. Jego twarz tak samo, jak wcześniej Hokage oświetlały błyski fleszów.
— Panie
kapitanie proszę zabrać głos w sprawie doniesień z Suna o próbie zamachu
przeprowadzonej przez klan Uchiha — prosił jeden z dziennikarzy, wystawiając
rękę z mikrofonem w stronę mężczyzny.
— To są
oszczerstwa — zagrzmiał doniosłym głosem. — Bezpodstawne insynuacje.
— Czyli
zaprzecza pan? — dopytywał.
— Oczywiście.
— W takim
wypadku jak pan wyjaśni brak policji w tamtym okresie?
— Było to już
wyjaśniane — odparł stanowczo, jakby sprawa nie podlegała żadnej dyskusji. —
Policja wówczas brała udział w tajnej misji zleconej nam przez lorda feudalnego
i zatwierdzonej przez Czcigodną Hokage.
— Czyli
zaprzeczam pan doniesieniom z Suna, jakoby policja wtenczas przebywała w
areszcie po nieudanym zamachu.
— Naturalnie
— huknął. — Nie było żadnego zamachu, próby zamachu, czy chociażby planów.
Policja konoszańska jest wierna Radzie Konohy oraz instytucji Hokage. Stoimy na
straży prawa, służymy obywatelom Konohy i codziennie troszczymy się o ich
bezpieczeństwo. Nie dopuścilibyśmy się czegoś tak haniebnego, jak zdrada stanu.
— Jak widzą państwo
— zaczął spiker, kiedy kamera znów pokazała jego twarz — nie ma obawy do
niepokoju. Ponadto dzisiejszego poranka w prasie ukazał się list od lorda
feudalnego z podziękowaniami za bezbłędnie wykonaną misję policji
konoszańskiej. Pan Fugaku Uchiha był skłonny upublicznić ów list, który
definitywnie zamyka usta zwolennikom teorii spiskowej. Także jak widzą państwo,
możemy spać spokojnie. Główny kapitan policji oraz Wielmożna Hokage zapewniają,
że informacje napływające do nas z Kraju Wiatru są zwykłymi plotkami.
Itachi poczuł
ulgę. Sprawę udało się w miarę szybko ogarnąć i to bez nadszarpywania wizerunku
klanu Uchiha, który ostatnimi czas cieszył się dość dobrą opinią w
społeczeństwie. Niestety jak donosiły dalsze wiadomości, w Kraju Wiatru nadal
wrzało. Opozycja w błyskawicznym tempie wykorzystała chwilowe zachwiania
autorytetu Kazekage, na nowo rozgrzebując wszelkie bolączki społeczeństwa. Do
tego stopnia, że nawet doszło do pokojowej demonstracji, podczas której społeczeństwo
domagało się cofnięcia ostatniej decyzji Gaary o zwiększeniu opodatkowana na
niektóre importowane towary. Źle się działo.
— Heeeej —
rzuciła przeciągle, ziewając w połowie słowa i rzucając się na kanapę obok
mężczyzny. — Wiadomości? — Skrzywiła się, patrząc, jak spiker zbiera kartki z
blatu, a przez ekran przewijają się napisy końcowe.
— Tak. — Sięgnął
po pilota, wyłączając telewizor. — Pamiętasz o tym, że jesteśmy umówieniu na
jedenastą trzydzieści? — dopytał, zerkając na Keiko w piżamie, z potarganymi
włosami i zaspaną miną, wykładającą się na jego kolanach.
— Owszem. I,
że idziemy zamówić tort weselny, zatwierdzić menu i wybrać obrączki.
— Dokładnie.
— Uśmiechnął się delikatnie, smyrając ją po ramieniu. — A jak tam stoimy z resztą?
Cmoknęła z
niezadowoleniem, podnosząc do siadu, co mogło sugerować, że nie jest zbyt
dobrze.
— Keiko? —
ponaglił, obserwując, jak bezcelowo wodzi wzrokiem po salonie.
Wzruszyła
ramionami.
— Nie wiem,
musiałabym sprawdzić rozpiskę. Fumiko się w tym lepiej orientuje.
— Mhm —
mruknął niepewnie. — A...
— O gazeta —
zawołała, sięgając po prasę leżącą na ławie. — Są horoskopy? — Szybko
przerzucała strony, przez co znalazła odpowiednią, nim Itachi zdążył
odpowiedzieć. — To, co nas dzisiaj czeka? Bliźnięta mają mieć powodzenie w
pracy i wszystkie zaplanowane na dzisiaj zadania wykonać z sukcesem. Ekstra! U,
napisali, że miłości może być gorąco, jeśli damy ponieść się fantazji. Słodko.
Niestety zdrowie może niedomagać i mamy uważać na możliwość przeziębienia.
— To były
bliźnięta, a ty?
— Co ja? Też
jestem spod znaku bliźniąt.
Zmarszczył
czoło, coś mu nie pasowało. Przecież... Mimowolnie zerknął przez jej ramię,
odczytując niewielki zapis pod znakiem, 22.V – 20.VI.
— Keiko,
kiedy masz urodziny? — zainteresował się. Taka oczywista rzecz, a jakoś nigdy
wcześniej o nią nie zapytał.
—
Dwudziestego dziewiątego maja — odparła po krótkim namyśle, odrzucając gazetę na
ławę i zaglądając do kubka Itachiego, który niestety okazał się pusty.
— Mamy
dzisiaj trzeciego czerwca! Czemu nic nie powiedziałaś? — oburzył się, po części
starając się tym zagłuszyć przeciskające się do przodu sumienie. Było mu
głupio. Nie dość, że nie znał daty urodzin narzeczonej, która za dokładnie
miesiąc miała stać się jego żoną, to jeszcze ją przegapił. Dlaczego wcześniej się
nie zapytał?
Wzruszyła
ramionami.
— Przyjęło
się, że Kindersi nie obchodzą swoich urodzin. Świętujemy dzień przystąpienia do
organizacji. Zresztą sama za bardzo ich nie lubię. Ojciec zawsze wprowadzał
nieprzyjemną atmosferę, darł się i wyzywał. A po śmierci państwa Maedy, ta data
stała się powodem do niezbyt miłych wspomnień. Wprawdzie mama zawsze zaprasza
na ciasto, ale wie, że ani ja, ani Kaoru nie zdzierżymy niczego więcej.
Odruchowo
przysunął ją do siebie, zamykając w czułym uścisku i muskając wargami skroń. Po
obejrzeniu zdjęć bardziej rozumiał uczucia Keiko. Zażyłość, jaka wiązała ją z
rodzicami Kaoru była aż zanadto widoczna.
— Mimo
wszystko szkoda, że nie powiedziałaś.
— Nie
wiedziałam, że to dla ciebie ważne.
— Oczywiście,
że ważne. Chciałbym w tym uczestniczyć. I jednak to uczcić, chociażby mrożoną
kawą w twojej ulubionej kawiarence.
Odwróciła się
do niego przodem, zaglądając głęboko w oczy.
— Kochany
jesteś — zapewniła, składając czuły pocałunek na jego ustach. — I dlatego
zrobisz mi kawy ze śniadankiem — oddała, uśmiechając się rozbrajająco. — A ja
czmychnę się ogarnąć.
Uniósł
delikatnie kącik ust, spoglądając na drzwi, za którymi właśnie zniknęły
ostatnie roztrzepane kasztanowe kosmyki.
***
— Co to za
wykresy? — zapytała, zaglądając mu przez ramię i patrząc na plik kartek
zapisanych drobnym pismem.
— Raport dla
Hokage opisujący aktualną sytuację w klanie — wyjaśnił, nie przestając pisać. —
Chciałaś coś? — dopytał, kiedy dziewczyna usiadła naprzeciwko z dobrze mu znaną
różową teczką. To w niej trzymała wszystkie sprawy dotyczące organizacji ślubu
oraz wesela.
— W sumie to
tak. Właśnie skończyłam gadać z Fumiko. — Machnęła, trzymaną komórką. —
Odhaczałyśmy załatwione dzisiaj rzeczy. Była pod wrażeniem, że tak szybko wybraliśmy
obrączki. — Itachi spojrzał na nią zaskoczony. Nie powiedziałby, żeby to było
szybkie, musieli trochę jubilerów — których swoją drogą już znał — przejść. No,
ale uwinęli się z tym w ciągu jednego popołudnia, więc nie tak źle. — Do tego
mówiła, że...
— Keiko do
rzeczy — przerwał jej, wskazując ręką rozłożone papiery. Niechętnie kiwnęła
głową.
— Pyta się,
czy masz garnitur ślubny i resztę dodatków.
— Garnitur
mam.
— Nie. —
Energicznie zaprzeczyła. — Chodzi o konkretnie ślubny. Podobno marynarka ma
inny krój od takiego zwykłego. Jak tam nie wiem, nie znam się na tym, ale skoro
czymś się różni... — urwała, wzruszając ramionami.
Odchylił się
na oparcie krzesła, przymykając powieki. W myślach wertował stan swojej wyjściowej
garderoby. Koszula i buty się znalazły, jednak garnitur ślubny? Zwykły
posiadał, ale nie podejrzewał, że one czymś się różnią.
— Będzie
trzeba kupić — mruknął niechętnie. Nie przepadał za zakupami ubraniowymi, a te
jawiły się wyjątkowo kiepsko, zwłaszcza jeśli Keiko się w nie zaangażuje. — Chociaż...
— dodał, zamyślając się na chwilę. Parę lat temu matka wyciągnęła go na wesele
swojej siostrzenicy. Była bardzo podekscytowana i chciała, aby wszystko było
idealne, więc kupiła nowy garnitur. Pamiętał, że się zachwycała, że jest
specjalny, weselny. Musi z Mikoto porozmawiać, powinny być jeszcze w domu, w
tej jej wyjątkowej szafie z ciuchami na wyjątkowe okazje.
— To jak?
— Muszę
sprawdzić, ale wygląda na to, że będę miał. W każdym razie zostaw to mnie, skup
się lepiej na sukni.
— Skupiam,
jutro wieczorem spotykam się z mamą w tej sprawie. A i po południu... — urwała,
spoglądając na wibrującą komórkę w akompaniamencie krótkiego piszczącego
dźwięku. — O kurczę to już! Muszę się zbierać, bo się spóźnię.
Itachi
zmarszczył czoło, zerkając na zegarek. Dwudziesta pierwsza to raczej dziwna
pora na spieszenie się gdzieś.
— Wychodzisz?
— zainteresował się, udając się za nią na przedpokój.
— Tak. Mam
dzisiaj nocną zmianę — tłumaczyła, pośpiesznie wkładając buty.
— Znów
pilnowanie sal treningowych? — Kiwnęła głową, zgarniając z szafki słuchawki. —
Ostatnio często to robisz.
— Takie obowiązki. Bez misji muszę robić to. Będę
rano. Słodkich snów.
Cmoknęła jego
policzek, znikając za drzwiami. Gdy tylko minęła bramę domu, przyśpieszyła,
puszczając się biegiem przez ulicę.
— I znów się
spóźnię — mruknęła do siebie, wciskając komórkę do kieszeni bluzy.
Nie chciała
przyznać się przed Itachim, że tak właściwie to sama zgłasza się do tych robót,
aby trochę więcej zarobić. System naliczania pensji u Kindersów był dość skomplikowany
i rozbudowany, ale tak to już bywało w przypadku shinobi. Oczywiście najwięcej
dostawało się za misje. Niestety nie można sobie wybrać, kiedy chce się na nią
iść. Można mieć trzy zlecenia na miesiąc albo zero. W takich wypadkach trzeba
skupiać się na stałym wynagrodzeniu, którego stawka zależy od wielu czynników.
Chociażby od gotowości do natychmiastowego wyruszenia na misję. Jeśli ma się
zbyt niski kolor i adnotację od Nerina, niezdolny
do misji, dostaje się mniej. Do tego dochodzą rutynowe obowiązki w
organizacji, które raz w miesiącu każdy musi odbębnić, aby otrzymać pełną
stawkę. Inaczej potrąca się z pensji odpowiednią kwotę za niewywiązania się z
pracy. A w tym wszystkim jedyną możliwością zarobienia więcej jest podejmowanie
się dodatkowych zadań w siedzibie.
W zasadzie był
dopiero początek miesiąca i Keiko na razie odrabiała podstawowe obowiązki. Za
namową Yumi podjęła się tego teraz, bo zwykłe im bliżej wypłaty, tym trudniej
znaleźć wolne terminy. Nagle wszyscy przypominali sobie o zadaniach i powstawał
wyścig w zapisach. Zdarzały się nawet sytuację, że przez nadmiar chętnych
niektórzy zmuszeni byli dostać niższe pensje, za niewykonanie obowiązków.
Chciała
szybko się z tym uwinąć, aby móc wziąć dodatkowe zadania oraz, co ważniejsze ślub
był zaplanowany na początek przyszłego miesiąca. Lepiej tuż przed skupić się na
ostatnich przygotowaniach, niż zaprzątać sobie głowę pracą. Przynajmniej tak
jej wszyscy radzili, a ona się z nimi zgadzała.
Jednak mimo
przekonywania Fumiko, że korzystniej byłoby zupełnie skupić się na uroczystości,
odbębniając w organizacji jedynie minimum, Keiko zapisywała się na kolejne poza
ramowe zadania. Robiła to, ponieważ czuła się głupio, kiedy Itachi musiał za
wszystko płacić. Nie była w stanie pokryć nawet połowy. Zwyczajnie nie
przypuszczała, że to wszystko może aż tyle kosztować. A poczuła się jeszcze
gorzej, gdy Uchiha zauważywszy jej próby ograniczenia wydatków, powiedział: Nie przejmuj się cenami. Masz na nie w ogóle
nie patrzeć. To będzie twój dzień i wszystko ma być tak, jak sobie tego
zażyczysz.
A na
jakiekolwiek namiastki sprzeciwu, usłyszała tylko:
Spokojnie, gdyby nie miał pewności, że mogę
ci wszystko zapewnić, bym się nie oświadczył.
I jak tu go
nie kochać?
Przesłodkie
wyznanie, marzenie niemalże każdej dziewczyny, lecz u Keiko wywoływało jedynie
wstyd i wyrzuty sumienia. Najzwyczajniej w świecie czuła się zażenowana, kiedy
Itachi wszystko fundował.
Miała bardzo
silnie wykreowane poczucie niezależności. W końcu od maleńkiego chowała się
sama, zmuszona radzić sobie w pojedynkę. Stąd też mimo zapewnień Uchihy chciała
zarobić trochę więcej, aby móc, chociaż odrobinkę odciążyć go z wydatków.
***
Keiko stała
przed lustrem, oglądając się ze wszystkich stron. Suknia była niesamowita. Przepięknie
podkreślała biodra i długie nogi, ale niestety góra prezentowała się już
zdecydowanie gorzej. Materiał wokół talii, zamiast przylegać, uwypuklając
zalety, luźno zwisał. A co najgorsze, wbudowane miseczki stanika odstawały od
skóry, ukazując całą ich zawartość. Odnosiła wręcz wrażenie, że gdyby nie
koronkowe ramiączka to materiał zsunąłby się poza biust.
Cmoknęła
niezadowolona. Miała pasować idealnie.
— Nie jest
źle — rzuciła pocieszycielsko Fumiko. — Chodź, pokażesz się reszcie —
zaproponowała, chwytając za tren, aby pomóc Keiko wyjść z pokoju.
Dziewczyna
niechętnie kiwnęła głową, podciągając materiał na wysokości kolan. Jeśli
zdecyduje się ją założyć, to koniecznie będzie musiała potrenować chodzenie.
Suknia typu syrenka miała swój nieodparty urok, lecz również ograniczała swobodę
ruchu.
— I jak? —
zapytała, stając przed kobietami.
— Oh —
wyrzuciła z siebie Mikoto, zaprzestając rozmowy z panią Orinoke.
— Wow,
wyglądasz prześlicznie — zachwycała się, wstając z kanapy.
— Trochę nie
ten rozmiar — wytłumaczyła zakłopotana, ciągnąc za materiał na biuście.
No cóż,
Nanako posiada trochę tęższą budowę ciała, ale założyła, że w czasie młodości
powinna być zbliżonej do niej. Tylko nie przewidziała małego szczególiku.
Wielkość jej piersi niekoniecznie musiała być spowodowana wagą. Miała po prostu
większe od niej i to wszystko.
— Oj tam,
zwęzi się trochę tu i tu — mówiła, stając za dziewczynę oraz ściągając materiał
w newralgicznych punktach — i voilà.
— Idealnie —
zawołała Uchiha, na potwierdzenie słuszności pomysłu.
— Hmm, ja bym
usunęła też ramiączka — dodała Fumiko, krytycznym wzrokiem lustrując dekolt
Keiko. — To ładnie podkreśli jej obojczyki i długą szyję.
— Umiałabyś
coś takiego zrobić? — zapytała zaintrygowana, spoglądając na panią Orinoke. Ona opanowała tylko szycie na okrętkę, które
nadawało się jedynie do zacerowania dziury w skarpetce.
Kobieta ku
zaskoczeniu dziewczyny pokręciła przecząco głową. No, ale, że jak? Przecież mama
zawsze wszystko umiała.
— To suknia
ślubna, nie będę w stanie zrobić tego dobrze — wytłumaczyła, wracając na kanapę
koło Mikoto, starającą się okiełznać Kinari, żywo zainteresowaną nowym
otoczeniem.
— A ty?
Pani Uchiha zaprzeczyła
ruchem głowy.
— Tym musi
się zająć profesjonalista, bo inaczej zepsujemy efekt.
— Ale niczym się
nie przejmuj — rzuciła entuzjastycznie, sięgając po telefon. — Przyjaciółka
prowadzi zakład krawiecki, to po znajomości wciśnie cię na jakiś wcześniejszy
termin i będziesz mieć szybko zrobione.
— Ratujesz mi
sytuację mamo — sapnęła z ulgą, opadając na pobliski fotel.
— Keiko, kiedy
masz termin wolny? — zapytała po chwili Nanako, przykładając telefon do
dekoltu. — Pasowałoby ci jutro?
— A tak
oczywiście.
— Nie! —
krzyknęła dziewczyna, nim jej matka zdążyła potwierdzić datę krawcowej. —
Chwila — dodała, sięgając do sławnej różowej teczki, skąd wygrzebała grafik
Keiko. — Ma wolne dopiero pojutrze.
— Dobra —
Kiwnęła, wracając do rozmowy.
— Czemu nie
jutro?
— Jutro prowadzisz
szkolenie w organizacji — przypomniała, pokazując zapis.
— A no tak,
zapomniałam. O rany — jęknęła przeciągle. — Gdyby nie ty, to ja bym chyba
umarła pod tym wszystkim. Jesteś najlepsza.
Przytuliła
się do przyjaciółki, rada z jej umiejętności organizacji. Gdyby nie rozpiska
Fumiko i Mikoto, to przygotowania do ślubu oraz wesela byłyby gdzieś w ciemnym
lesie. Nie miałaby prawdopodobnie niczego zrobionego. Gdyby nie telefony od
Fumiko, nie byłaby w stanie nic upilnować, a lista zadań żyłaby własnym życiem.
Gdyby nie harmonogram pracy w siedzibie od Fumiko oraz jej sms z
przypomnieniami, z pewnością nie zjawiłaby się na więcej niż połowie zadań.
Ona naprawdę
ją ratowała. I nie wiedziała, jakim cudem potrafiła ogarnąć nie tylko swoje
osobiste sprawy, ale także i zawodowe, a do tego wszystkiego jeszcze jej ślub i
pracę. Fumiko była niesamowita. W jej oczach urosła do rangi superbohatera.
— Oj tam, to
nic takiego.
Machnęła lekceważąco
ręką, wpisując ustalone spotkanie do grafiku Keiko oraz swojego telefonu.
— Załatwione
— oznajmiła Nanako, podchodząc do dziewczyn. — Pojutrze Etsuko wpadnie do mnie
około osiemnastej.
Fumiko pokiwała
głową, skrzętnie dopisują godzinę.
— Ojej to już
tak późno — zawołała Mikoto, spoglądając na ścienny zegarek. — Przepraszam,
muszę się już zbierać — wyjaśniła, podnosząc się z kanapy.
— Jak wracasz
do siebie, to poczekaj na mnie. Pan tyran potrzebuje się na kimś wyżyć, więc
idę z tobą.
Pani Uchiha
zmieszała się, kiedy zebrani obdarzyli Keiko badawczym wzrokiem. Wiedziała, że
niektórzy właśnie tak postrzegają jej męża, aczkolwiek to nie było coś, czym
należałoby się przechwalać w towarzystwie. Mąż tyran to nie powód do dumy.
Higashiyama
machnęła lekceważąco ręką.
— Spokojnie
to nic takiego. Po prostu teściu — rzuciła cynicznie — ma jakieś swoje
wymagania i nauki, przez co jest zwyczajnie uciążliwy. To nic takiego.
Ich miny nie
wyrażały przekonania, ale nic nie powiedziały, co jeszcze bardziej speszyło
Mikoto.
***
— Ona jest
niereformowalna — zagrzmiał, jeszcze zanim Itachi zdążył usadowić się na
krześle. — Nie wiem, jakim cudem jest shinobi, skoro nie potrafi zapamiętać
takich prostych rzeczy.
Podejrzewał,
że odbieranie Keiko po nauce u ojca to niespecjalnie dobry pomysł. Odmówiłby
przyjścia, gdyby nie kwestia garnituru.
— Ma teraz
bardzo dużo na głowie — zaczął niepewnie, starając się bronić narzeczoną. Bez
rezultatów. Fugaku obdarzył go bardzo wymownym spojrzeniem. Ta, sam nie wierzył
w to, co próbował mu wcisnąć.
— Udało jej
się sprostać tylko kilku wymogą. — Wychylił się w jego stronę, podając, wyjętą
z szuflady kartkę.
Przyjrzał jej
się uważnie. Ojciec nie kłamał, naprawdę na całą litanię myślników, jedynie garstka
była skreślona.
— Najszybciej
poradziła sobie z tańcem, aczkolwiek to tylko drobny punkt. Maniery nadal ma
karygodne. Mało tego nie wykazuje żadnego zaangażowania ani tym bardziej
postępu. Skorygowane błędy jednego dnia są natychmiast popełniane kilka dni
później. W ogóle się nie uczy...
I zaczął się
wykład.
Nie potrafił
spojrzeć na ojca. Znów wywoływał w nim te głupie uczucie winy, za coś, na co
tak naprawdę nie miał wpływu. Po raz kolejny wstydził się za coś/kogoś, a nie
powinien. Mało tego! Fugaku posunął się do wpędzenia Itachiego w taką
absurdalność, że zaczął wstydzić się Keiko. Po przyjaznym ojcowskim
wyjaśnieniu, jaką to dziewczyna zrobi wiochę przed klanem na weselu. Jej
weselu!
W porę
odpędził wstrętnego chochlika, ale poczuł zażenowanie. Ojciec może nie był
najlepszym manipulatorem czyjegoś zachowania, ale za to po mistrzowsku potrafił
grać na emocjach. Wciskając w kogoś uczucia, które nie mają racji bytu.
Owszem
czasami można było wstydzić się zachowania Higashiyamy. Jednak bez przesady. To
będzie jej wesele i naprawdę nikt nie zauważy, czy schyla się do filiżanki. To
jakiś absurd.
— Z powodu
braku postępów musisz nad nią pracować codziennie. Niestety ja nie mam
wystarczająco czasu, aby osobiście zająć się jej porządną edukacją i jestem
zmuszony przekazać ci część pracy. Oczywiście Keiko ma się zjawiać u mnie tak
jak do tej pory. Prezentując oczekiwaną poprawę.
— Oczywiście.
Zrobię, co w mojej mocy — zapewniał, chowając do kieszeni nieszczęsną litanię
myślników.
Po krótki
pożegnaniu opuścił gabinet, zaglądając do kuchni, gdzie zastał Keiko moczącą
dłonie w misce z zimną wodą i lodem. Zabolał go ten widok. Wiedział z autopsji,
jak bardzo boli bambusowy kij ojca. Mało tego, doskonale widział, w jakim
stanie wracała po naukach Fugaku. Ze spuchniętymi, czerwonymi, drżącymi dłońmi,
którymi potem nie potrafiła sprostać najzwyklejszym prowizorycznym zadaniom,
chociażby rozpięciu stanika.
Wyczuła na
sobie jego wzrok, więc podniosła głowę.
— Wychodzimy
już? — zapytała jękliwie, mając przed oczami straszną wizję, nakładania trampek.
Zaprzeczył
ruchem głowy, a ulga w jej oczach miała gorzki posmak.
—
Widziałaś... — zaczął, rozglądając się po kuchni.
— Na górze,
poszła do płaczącej Kinari — wyjaśniła, od razu rozumiejąc, o kogo chciał
zapytać.
— Mocno boli?
Niechętnie
spojrzał na czerwone dłonie.
— Tylko
trochę.
Kłamała, był
tego pewien. Mimowolnie drgające palce, nie mogły tylko trochę boleć. Chciał
coś jeszcze powiedzieć, ale usłyszał charakterystyczny trzask drzwi na piętrze.
Posłał, więc jedynie przepraszający uśmiech, wycofując się na przedpokój.
***
Itachi wszedł
do salonu, niosąc poobiednią herbatę oraz pokaźny plik folderów pod pachą.
— Kei... —
zmuszony został urwać ze względu na dźwięk jej komórki.
Dziewczyna
sapnęła niezadowolona, sięgając po urządzenie.
— Co znowu? —
warknęła. — Nie mówcie mi, że znowu zapomniałam o robocie — jęczała,
sprawdzając, kto dzwoni. Wyraz ulg na jej twarzy był bardzo widoczny. — A witam
ponownie — oznajmiła radosnym tonem. — Tak oczywiście mogę rozmawiać. Rozmawiałaś
z nią? Zgodzi się? O, to ekstra. Tak nie ma problemu. Dzwoniłam do nich i
okazało się, że mają wolny jeden pokój na górze, więc uda się zrobić bawialnię.
W ogóle dobrze, że zwróciłaś na to uwagę, pominęłabym to na bank. U nas w
organizacji nikt dzieci nie ma, a klan Uchiha to jakiś rodziny. No, no —
potakiwała, wychylając się po herbatę. — A i za pamięci, proszę wysłać imię i
telefon do niej, przekaże Fumiko. Dzięki. No, tak. Tak. No. No nie wygłupiaj
się. Oczywiście, że możesz przyjść. Mama bardzo cię polubiła, poza tym jakby
nie było to ty, ona i Fumiko tworzycie moją ekipę organizacyjną, więc nie widzę
przeszkód, abyś przyszła. No to ekstra. Tak zrobiłam. Nie Itachi nic nie
powiedział. — Mężczyzna ożywił się, zaprzestając oglądania przyniesionych
folderów. — Ani nie skrytykował, ani nie pochwalił, totalnie nic. Dokładnie,
też byłam zawiedziona. Miejmy nadzieję, że następnym razem doceni. Oczywiście.
Dziękuje i tobie też miłego wieczoru. Pa.
— O co
chodziło? — zapytał, siląc się na obojętność.
— O niańkę
dla najmłodszy na czas wesela oraz przymiarki sukni ślubnej. Okazało się, że
trzeba oddać krawcowej do poprawek — wyjaśniła, dokładając komórkę. Zmarszczyła
czoło, dostrzegając w jego dłoni cieniutką gazetkę. Itachi i kolorowe pisemko
na błyszczącym papierze, dość osobliwe.
— A o co
chodziło z tym że nic nie powiedziałem? — dopytywał, nadal starając się
wyglądać na niezainteresowanego odpowiedzią.
— O obiad
sprzed dwóch dni. Mikoto dała mi na niego przepis, a tyś nawet nie raczył
pochwalić. — Przybrała nadąsaną minę, udając obrażoną, ale po chwili przysunęła
się bliżej, zaglądając mu przez ramię. — Co tam masz?
— Foldery
wakacyjne. Chciałem cię właśnie prosić, abyś znalazła trochę czasu i przejrzała
je ze mną.
Zerknęła na
ławę na pokaźny stosik.
— A po co?
Wewnętrznie
wzdychał. Naprawdę pragnąłby, aby Keiko czasami coś załapała bez tłumaczenia.
— Musimy
zaplanować podróż poślubną — przypomniał, przenosząc wzrok z przepięknych
fotografii rajskich plaż na lekko nieogarniętą minę dziewczyny.
— Myślałam,
że zostajemy w domu — wyjaśniła, upijając łyk herbaty. — Odpoczniemy sobie w
ciszy. Tak byłoby wygodniej.
Speszona
uważnym spojrzeniem Itachiego, odwróciła głowę, nagle interesując się okładką
jednego z folderów. I wszystko stało się jasne. Znów chodziło o pieniądze.
— Ja jednak
chciałbym cię gdzieś zabrać — nalegał, podsuwając pod nos zdjęcia tropikalnych
plaż.
Jej oczy na
chwilę rozbłysły na widok krystalicznie czystej wody i ogromnych palm
kokosowych.
— E tam, nie
ma potrzeby — odpowiedziała zaraz, znów szybko uciekając wzrokiem.
Itachi
odczekał na odpowiedni moment i gdy odłożyła kubek, sprawnym ruchem przygarnął
ją do siebie.
— A nie
chciałabyś spędzić pięciu dnia z dala od wszystkich, tylko ty i ja — kusił
cichym spokojnym głosem, znów nęcąc egzotyką. — Sami bez nikogo. Dwadzieścia
cztery godziny na dobę razem.
I to był
główny powód, dla którego w ogóle zainteresował się czymś takim jak podróż
poślubna. Faktycznie z początku mieli zostać w domu, nie wyjeżdżając nigdzie.
Niestety ostatnie miesiące zmusił do zmiany zdania. Przez rzucenie się w wir
przygotowań, zaczęli mieć coraz mniej czasu dla siebie. Albo byli zmęczeni,
albo się mijali, albo nie było kiedy. Co więcej, jak na złość dziewczyna angażowała
się w zadania Kindersów, co tylko pogorszało sprawę.
Chciał
wyjechać, zabrać ją gdzieś daleko, gdzie wreszcie spędzą czas tylko ze sobą,
mając siebie na całkowitą wyłączność. Bez ciągłych telefonów od Fumiko i
Mikoto, bez wzywania do gabinetu, bez pracy, bez raportów, bez Kaoru
wyciągającego do siedziby, bez Sasuke namawiającego na trening, bez latania po
mieście załatwiając wszelkie formalności, bez tego wszystkiego. Po prostu
wspólnie spędzić czas.
Mruknęła
rozmarzona, wtulając się trochę mocniej.
— Byłoby
milutko — westchnęła, smyrając go palcem po koszuli. — A to gdzie byś chciał
pojechać?
—
Gdziekolwiek. Mnie to obojętne, ale pomyślałem, że może spodobać ci się opcja
południa. Morze, plaża, palmy, kokosy i drinki z palemką.
— Słodko,
chociaż znając ciebie, umrzesz mi tam z nudów.
Uśmiechnął
się lekko, coś w tym było. Wybrał tę lokalizację tylko ze względu na Keiko,
która uwielbia wodę.
— To może, to
— zaproponował, pokazując kolejny folder. — Romantyczne miasto zakochanych.
Skuście się na spacer we dwoje po renesansowych uliczkach — odczytał nagłówek.
Oboje
niechętnie popatrzyli na przykładowe zdjęcia, przedstawiające stare budowle
oraz słynne muzeum. Wszystko piękne, ale to ani jej, ani jego klimaty. Szybko
dorzucił folder z ofertami wycieczek po miastach.
— A to?
Pokazał
uroczą fotografię drewnianej chatki w środku lasu. Malownicze widoczki, wyprawy
w góry, niewielki wodospad i dzika przyroda. Ewidentnie nie dla Keiko.
— To może to?
— rzucił, przewracając kilka kartek.
Domek
letniskowy na plaży nad oceanem. Wielkie fale w sam raz na surfing, palące
słońce i gorący mężczyźni w kąpielówkach. Szybko przewertował dalej, zanik
dziewczyna otworzyła usta, aby cokolwiek powiedzieć.
Niestety, jak
to się mówi im dalej w las, tym więcej drzew. Nie spodziewał się, że wybranie
jednej oferty może być tak kłopotliwe oraz tyle trwać. Siedzieli nad tym już
kolejną godzinę i nadal nic. Osobiście był gotowy zgodzić się na cokolwiek, ale
Keiko upierała się, że musi podobać się im obojgu, bo on nie może się nudzić
podczas miesiąca miodowego.
— Mam! —
krzyknęła radośnie. — Chodź tu szybko, znalazłam coś idealnego dla ciebie!
— Idę, idę —
zapewniał, wchodząc do salonu ze świeżo zaparzoną herbatą. — To, co tam takiego
masz?
— To!
— Jesteś
pewna? — zapytał zaskoczony, patrząc na historyczną wioskę Haji. Sporo o nie
słyszał. To niewielka mieścina znajdująca się obrzeżach Kraju Ognia, słynąca
głównie ze swoich gorących źródeł oraz tradycyjnej zabudowy. Wszystkie
tamtejsze budynki wykonane są zgodnie z zamierzchłą architekturą i jej
wymogami, co prawda dla wygody został pociągnięty prąd, kanalizacja oraz
ogrzewanie, lecz klimat pozostał. Do tego stopnia, że niemalże każdy kostiumowy
film jest nagrywany w Haji.
A mało tego,
wioska idąc za falą popularności, przemieniła się w żywy skansen, ściągając do
siebie rzemieślników specjalizujących się w dawnych sztukach. To tutaj można
dostać ręcznie haftowane i farbowane kimona, tradycyjne słodycze, porcelanę, nawet
meble i tonę innych drobiazgów. Jednak Itachi kojarzył małą wioskę Haji z czymś
innym, z najlepszymi na całym świecie broniami. W końcu to tam osiadł ród
Nakamoto, który od setek pokoleń doskonalił się w trudnym kunszcie kowalstwa.
— Tak, jestem
całkowicie pewna.
Słowa Keiko
wyrwały go z marzeń o katanie grawerowanej znakiem Nakamoto.
— Jednak to miasto historyczne — przypomniał,
patrząc na drewnianą zabudowę wioski i radosnych ludzi w kimonach, widniejących
na zdjęciu pod jakże chwytliwym hasłem zachęcających do wyprawy w to miejsce.
— No wiem,
ale to twój klimat.
— Ale nie
koniecznie twój — zaznaczył, doskonale wiedząc, jak bardzo dziewczyna by się
tam wynudziła.
— Niby tak,
ale patrz! — Przewróciła stronę, pokazując bajeczne ujęcia gorących źródeł. Po
czym wskazała palcem ofertę hotelową poniżej. — Można wynająć pokój z własnym
prywatnym mini źródełkiem! Czy to nie cudowne?!
Przyjrzał się
jej rozanielonej minie i błyszczącym z ekscytacji oczom. Bez wątpienia nie
udawała. Naprawdę chciała tam pojechać, co napawało nadzieją, bo sam do
dłuższego czasu wybierał się do Haji.
— Na pewno by
ci się tam podobało? Wiesz wszystko drewniane, tradycyjne.
— Oczywiście.
No i spójrz, to idealne rozwiązanie dla nas. Mamy historyczne śmiecie, które ty
lubisz i prywatne źródełko dla mnie. A jeśli mają tam tony pamiątek to i mi się
tam spodoba. Plus jak się nawet wynudzę w ciągu dnia, to liczę, że mi to w nocy
wynagrodzisz. — Puściła porozumiewawczo oczko, chichocząc cicho.
— Z najwyższą
przyjemnością — zapewnił, szepcząc czule do ucha i składając delikatny
pocałunek tuż pod nim.
— No to
wybrane. Jedziemy do Haji!
***
Usiadł
załamany, wzdychając głośno. Wszystkie siły go opuściły i co najgorsze musiał
zniżyć się do tego, aby przyznać ojcu rację. Ona naprawdę jest niereformowalna.
— Dlaczego
nie możesz tego zapamiętać? — jęknął zrezygnowany.
Wyjątkowo
Fugaku swoją tyradę faktycznie miał, na czym oprzeć. Dziewczyna po widocznej
poprawie jednego dnia, następnego znów popełniała te same błędy, jakby dopadła
ją jakaś straszna wybiórcza amnezja. Zupełnie nie robiła postępów. Zwyczajnie
myślał, że ojciec sobie coś ubzdurał i
po prostu Keiko wolniej się uczy, ale nie. Było dokładnie tak, jak mówił, co go
osobiście przerażało.
— Bo to głupie
— odparła, kuląc się nadąsana na końcu kanapy. — Umiem napić się herbaty, więc,
po co mam się uczyć jeszcze raz tego samego.
— Chodzi o
doszlifowanie swoje umiejętności. To, że coś umiesz, nie oznacza, że nie trzeba
tego rozwijać.
— To picie
herbaty! Są jakieś osoby gorsze lub lepsze w picu herbaty? To tylko picie
herbaty!
— Chodzi o
etykietę.
— Nie. O
fanaberie twojego ojca.
Wziął głęboki
wdech, po czym powolutku zaczął wypuszczać zebrane powietrze.
— Keiko
posłuchaj — zaczął spokojniej. — Wystarczy, że zapamiętasz sekwencję ruchów,
raz pokażesz ojcu i wystarczy. Nic więcej nie trzeba, tylko spróbuj to
zapamiętać — błagał wręcz, zmęczony ciągłymi porażkami.
— Nie jestem
w stanie zapamiętać innej metody na coś, co już dobrze umiem — burknęła
smętnie. — To tak jakbym kazała ci teraz uczyć się sikać na siedząco, bo tak
według mnie jest lepiej. Pamiętałbyś o tym, że masz siadać, zamiast stać za
każdym razem, kiedy chciałoby ci się?!
Załamał się.
Opadł ciężko na oparcie kanapy, rozkładając bezradnie ręce.
— Nie możesz
potraktować tego, jako misji i zapamiętać? Uczysz się przecież wielu układów.
— To nie to
samo. Ale... — zawahała się na chwilę, wpadają na pewien pomysł — może
zapamiętam, jeśli będę obserwowała kogoś, jak to robi.
— Nie
zaszkodzi spróbować — potaknął zrezygnowany. Właściwie było mu już wszystko
jedno, zgodziłby się na każdą metodę, aby tylko ona w końcu to zapamiętała.
***
— Nie poszło
tak źle — podsumował, chwytając dłoń dziewczyny.
— No! —
krzyknęła radośnie. — Zaliczył mi herbatę.
Zaczęła przebierać
nogami, starając się nie pisnąć i podskoczyć. Itachi uśmiechnął się nikło.
— Ale i tak
miał parę uwag i za spóźnienie się oberwało — przypomniał, ostudzając jej
entuzjazm.
— No, ale
zobacz — mówiła głośno, machając mu przed nosem słynną litanią myślników. — Dostałam
oficjalne odhaczenie.
— Moje
gratulacje.
— Jeszcze
trochę i będę miała wszystko zaliczone.
— No nie
byłbym taki pewien. Sądzę, że punktu z nieokazywaniem nadmiernych emocji nie
zaliczysz.
— Coś w tym
jest — mruknęła smętnie, dopiero teraz dostrzegając tę oczywistość. — Ha! I co?
Mówiłam, że pomysł z gapieniem się podziała. No dobra potrzebowałam na to kilku
dni, ale w końcu zadziałało.
Mimowolnie
spiął się, przypominają sobie niesamowicie niekomfortowe uczucie, które
towarzyszyło mu, kiedy Keiko z uwagą i skupieniem lustrowała go centymetr po
centymetrze, śledząc najdrobniejsze drżenie mięśni. Nie należało to do
przyjemności, ale cieszył się uzyskanymi rezultatami. Wreszcie dziewczyna nie
będzie wracać ze spuchniętymi dłońmi, a i u ojca zapunktował, umiejętnością okrzesania
Higashiyamy.
— Masz jakieś
plany na dzisiejszy wieczór? — zagadał, po wyjściu poza ulicę klanu.
— Tak.
Spochmurniał.
Bardzo mu zależało na tym, aby akurat ten dzień spędzić razem. Wczorajszą
rocznicę obchodzili osobno. Wspólne mieli śniadanie i... tyle. Keiko szybko
zmyła się, tłumacząc pracą w siedzibie, a wróciła zmęczona o dwudziestej
pierwszej. Także świętowania nie było. Ich pierwsza rocznica stała się
zwyczajnym dniem. Skłamałby, mówiąc, że to nie bolało. Liczył na większe
zaangażowanie ze strony dziewczyny. Widać się przeliczył... Stąd też chciałby,
chociaż urodziny spędzić razem.
— Jakie? —
dopytał niechętnie, rozważając opcję sprzeciwu. Rozumiał natłok zajęć, napięty
grafik, ale bez przesady. Pragnął krzyknąć twarde NIE, rzucając terminarzami w kąt.
Jak to
możliwe, że przygotowania do jednego dnia, spowodowały pominięcie innych równie
ważnych dat? Przegapił jej urodziny, ba nawet o nich nie wiedział. Wczorajsza
rocznica, ICH PIERWSZA ROCZNICA, tak na dobrą sprawę w ogóle nie istniała.
Drobne całuski na dzień dobry, kilka miłych słówek i tyle, to wszystko. A teraz
przyszedł czas, aby i jego urodziny zostały zignorowane. No dobrze, zignorowane
to może za duże słowo. Wprawdzie właśnie wracali od Mikoto, która sprosiła wszystkich
na rodzinny obiadek ze wspaniałym tortem. Było miło, aczkolwiek... Nie
oczekiwał przyjęcia, nawet nie chciał go. Jedyne, czego pragnął to miło spędzić
dzień z Keiko. Czy to tak wiele?
— Bardzo
przyjemne.
Spojrzał na
nią podejrzliwie. Wielki bananowy uśmiech z łobuzerskim akcentem sugerował, że
coś kombinowała.
— Chcesz
zobaczyć, jakie? — zapytała podekscytowana, mocno zaciskając obie dłonie na
jego.
Ewidentnie
coś kombinowała, teraz nie miał już wątpliwości.
— No dobrze
pokaż — rzucił niepewnie, bo niby jak chce pokazać plany na wieczór?
W odpowiedzi
wyszczerzyła się szerzej, gwałtownie sięgając do kieszeni. Nerwowo stukała w
komórkę, usilnie czegoś szukając.
— Podoba ci
się?
Oszołomiony
przystanął, odsuwając od oka telefon, który wręcz w niego wciskała. Krok
więcej, a z pewnością nabawiłby się siniaka na powiece. Spokojnie przechwycił
urządzenie, patrząc na trochę ciemne zdjęcie czegoś na niewielkiej pufie,
zupełnie takiej, jakie można spotkać w przymierzalniach. Chciała iść na zakupy?
— I jak? I jak?
— dopytywała z coraz bardziej rosnącym entuzjazmem, wieszając mu się na
ramieniu.
Przyjrzał się
dokładniej, odrywając, że... Przełknął głośno ślinę. To był komplet bielizny i
to nie byle jakiej w całości wykonanej z koronkowej prześwitującej tkaniny. Góra
składała się z topu na sznureczkach z głęboko wykrojonym dekoltem przez cały
biust. Natomiast majteczki prezentowały się ultra skąpo. Pasek materiału na
środku ze sznureczkami z boku. Tylko tyle i aż tyle. A do tego ta rzadka czarna
koronka.
Zerknął na
Keiko, mocno przyciskającą się do jego ramienia i biust, który lekko wylał się
poza dekolt bluzki. Znów przełknął ślinę.
— Właśnie z
tego powodu wczoraj musiałam biec do pracy. Wzięłam dodatkową robótkę, aby na
to zarobić i wziąć zaliczkę, by móc od razu kupić. To taki prezencik
rocznicowo-urodzinowy. Podoba się? — tłumaczyła, zabierając komórkę oraz
chowając ją do kieszeni.
— Jeszcze jak
— rzucił pośpiesznie, dostrzegając jej wyczekujące spojrzenie.
— To
najważniejsze, więc taki mam plan na dzisiejszy wieczór — ciągnęła dalej,
wznawiając marsz. — Być na wyłączność solenizanta.
Mocno chwycił
jej dłoń, nieświadomie przyśpieszając kroku, czemu zawtórował jej chichot.
***
Itachi stanął
na szczycie schodów, z niezbyt przekonaną miną obserwując mężczyzn wnoszących
kartony do kuchni.
— Wszystko —
zawołał Hiroshi, machając pustym już zwojem pieczętującym do koordynującej tym
wszystkim Fumiko, jako organizatorki imprezy. — Została tylko trampolina —
dodał, szerzej otwierając drzwi i ukazując sprzęt rozłożony na ganku przed
drzwiami.
— Trampolina!
— krzyknęła podekscytowana Keiko, porzucając na chwilę przyjaciółkę oraz
prezentowaną przez nią listę zawartości tajemniczych kartonów.
— No —
potaknął Kaoru, wychodząc na przedpokój. — Isamu znalazł ją przypadkiem w magazynie
podczas pracy. Josuke powiedział, że możemy pożyczyć.
— Genialnie.
— Rzuciła się mu na szyję, mocno ściskając. — Ej, przypadkiem to nie ten stary
sprzęt z tej salki, gdzie teraz mamy niemalże park trampolinowy? — dopytała,
wychodząc do Hiroshiego i lustrując poszczególne elementy składowe.
— Na to
wygląda — potaknął, również przyglądając się im. — Danar był uprzejmy podzielić
się instrukcją — dodał, wyjmując z kieszeni kilkustronicową książeczkę.
— Na co komu
instrukcja — prychnął Kaoru. — To tylko składanie trampoliny.
— Nam trzej
mężnym wojom nie brak bystrości. Sami wnet uporamy się z tą dziecinną zabawką —
deklarował Isamu.
— Chodźcie
chłopaki, trzeba się tym zająć — oznajmił, wyrywając z rąk Hiroshiego
instrukcję, którą wcisnął Fumiko, po czym schylił się po sprzęt.
— Tylko nie
stawiajcie za blisko basenu! — krzyknęła za nimi Orinoke, patrząc, jak znikając
za rogiem budynku. — Stawiasz, że za ile po to wrócą? — spytała rozbawiona,
unosząc wyżej książeczkę.
Keiko nie
mniej roześmiana wzruszyła ramionami, wracając do środka.
— O,
wychodzisz już? — rzuciła zaskoczona, omal nie zderzając się z Itachim.
— Tak —
mruknął niechętnie, odstawiając torbę, aby nałożyć buty. Sceptycyzm cały czas
go nie opuszczał. Wprawdzie dziewczyna deklarowała, że zostają w domu, więc o
nic nie musi się martwić, ale nieprzyjemna niepewność nie chciała ustąpić. W
każdej chwili może im się odwidzieć i ruszą pijane na miasto, a wtedy to już
nie wiadomo, co się może dziać.
Nie to, żeby
nie ufał Keiko, posądzając ją o możliwość zdrady z pierwszym lepszym. Jednak,
tyle się słucha historii o wieczorach panieńskich, gdzie spokojna przyszła
panna młoda nagle ogarnięta pragnieniem wyszalenia się, trafia do łóżka z
innym, bo to ostatnia taka okazja. W pełni ufał Keiko, ale nie potrafił pozbyć
się wątpliwości, które natarczywie wracały niczym rzucony bumerang.
— No to
miłego wieczoru. — Przytuliła się do niego, składając krótki pocałunek na
ustach.
Zatrzymał się
w pół ruchu, z ręką wyciągniętą w stronę klamki. Może to było idiotyczne, ale czuł,
że musi to powiedzieć, zanim wyjdzie.
— Keiko,
tylko nie rób niczego głupiego.
— Spokojnie Itaś,
to tylko babskie spotkanko — zapewniała, muskając policzek.
***
Fumiko
przeszła samą sobie przy tworzeniu dekoracji. Salon był nie do poznania i
jeszcze nigdy wcześniej nie prezentował się tak bajecznie, co każda z
zaproszonych dziewczyn, co rusz podkreślała wprowadzając Orinoke w lekkie
zakłopotanie. Jednak mówiły czystą prawdę. Wszystko dopracowane do
najdrobniejszego szczególiku współgrało ze sobą nie tylko tematyką, ale też kolorami,
czy funkcjonalnością.
Pod sufitem
wisiał pięknie ozdobiony wielki napis PANIEŃSKI, obwieszony serpentynami oraz
balonami, które fruwały po całym pokoju.
Kilka napełnionych helem dumnie unosiło się w powietrzu, ale cała masa
tęczowych barw walała się po podłodze i meblach, dodając lekkiego dziecięcego
uroku tej dość dorosłej uroczystości.
Aczkolwiek
nic tak nie przykuwało uwagi, jak ława zapełniona przysmakami oraz kilka
stolików ustawionych z boku, gdzie znajdowała się reszta dań niemieszczących
się na wąskim blacie przed kanapą. Mieniące się konfetti rozsypane na niebieskim
obrusie pięknie odbijało światło, tworząc delikatne złudzenie fal. A użycie
plastikowych naczyń wcale nie odbierało uroku. Wszystko zostało przystrojone
tasiemkami, naklejkami, czy drobnymi wzorkami wykonanymi lakierami do paznokci.
Keiko osobiście podpisywała inicjały uczestniczek na ich kubkach, aby nie było
problemu z pomyleniem ich.
Jednak
największą furorę robiły przekąski. Oprócz tych najbardziej oczywistych jak
paluszki, cukierki, ciasteczka czy chipsy znalazł się też równiutko wycięte w
drobną kostkę ciasta, finezyjne mini deserki z galaretką i bitą śmietaną, szaszłyki
z samych owoców, a także coś na słono, mini pizza, piętrowe kanapeczki na
bagietce, czy wzbogacone o sporą ilość zielenizny koreczki, no i nie można
zapomnieć o zestawie drinków z palemkami i kostkami lodu.
Dziewczynom
do razu pociekła ślinka i tak naprawdę nie wiedziały, za co chwytać, jako
pierwsze. No dobrze, może Yumi nie miała z tym problemu. Bez krępacji rzuciła
się przysłowiowym szczupakiem na jedzenie, trzymając w rękach dwa dania naraz,
absolutnie ignorując Fumiko dyskretnie wciskającą jej pod nos talerzyk.
I choć na
początku było dość drętwo przez skrępowanie obecnością osoby z zewnątrz, w
postaci Haniko, przy której dziewczyny z organizacji nie bardzo wiedziały, jak
się zachowywać, to atmosfera w miarę szybko nabrała zwyczajowego luzu.
Zwłaszcza kiedy wyszło na jaw, że Fumiko zna się z Shimanouchi, z czasów
wspólnej pracy w Akademii. To było jak zielone światełko. Węzły oficjalnego tonu,
dyktowane przez ogólne zasady Kindersów natychmiast opadły, wprowadzając
poczucie swobody. Dystans znikł i chociaż sama Haniko miała trochę problemu,
aby wpasować się w zachowanie przyjaciółek Keiko, czy połapać się w
przetaczanych przez nie wspominkach, to nie mogła powiedzieć, że czuje się izolowana,
odpychana na dalszy plan.
— Ej, a
powiedz, jak Itachi ci się oświadczył — wypaliła nagle Ryoko, sięgając po swój
kubek z drinkiem. — Jakoś nie dotarło to do mnie.
— Nie wiesz?
— rzuciła zaskoczona Miyu. — Wszyscy już wiedzą, że oświadczył się, zmywając
gary. I ty chcesz za niego wyjść. — Spojrzała krzywo na Keiko. — Zastanów się,
jeszcze można spierniczyć sprzed ołtarza.
— Miyu! —
fuknęła Fumiko jednocześnie z Yuko. Dziewczyny spojrzały po sobie, po czym się
zaśmiały.
— Nie prawda
— naburmuszyła się. — Wcale nie oświadczył mi się przy zmywaniu. Klękał po
przepysznej romantycznej kolacji. Nawet świece i kwiaty były.
— Jak słodko
— skomentowała Ryoko, przygarniając bliżej siebie jeden z wszędobylskich
balonów.
— Ale mówiłaś,
że wcześniej nieoficjalnie oświadczał się po zmywaniu — przypomniała Yumi, gubiąc
się już w opowieści Keiko, co rusz się zmieniającej.
— Bo tak
było. Wtedy jak żeście wyszły, to wrobiłam go w zmywanie, a potem oglądałyśmy
twój film. Pamiętam, że skarżyłam się na jego denne zakończenie, co gorsza
Itachi nie chciał się ze mną zgodzić. I wtedy się oświadczył — wyjaśniła, żywo
gestykulując.
Dziewczyny
spojrzały po sobie, wybuchając gromkim śmiechem. Tak, za każdym razem w tej
historii istotne było, co innego.
— No, co? —
burknęła, chowając się za trzymana poduszeczką, lekko zawstydzona
niezrozumiałym zachowaniem przyjaciółek.
— A ty
Fumiko? — zagadała Yuko, sięgając po swój kubeczek. — Jak tam twoje podboje? U
nas nie wolno. — Wskazała ręką pozostałych Kindersów. — Chociaż jedna nam się
zbuntowała.
— To może
Josuke zniesie ten zakaz — wtrąciła się Miyu, bez krępacji nalewając sobie
zamaszystą ręką wina.
— Sądzisz, że
jest na to szansa? — zapytała, zaskoczona jej poglądami Yuko. — To by był
naprawdę duży przełom dla organizacji.
W odpowiedzi
wzruszyła ramionami, zbywając temat.
— No Fumiko
to jak?
— Nie bardzo,
wiesz Ryoko. Teraz absolutnie nie mam do tego głowy i czasu. Na wesele to
przyjdę z Isamu — rzuciła lekko przybitym głosem, biorąc porządnego łyka drinka.
— To swatamy
cię z jakimś Uchiha. — Keiko podekscytowała się wizją, pochwyciwszy energicznie
telefon. — Shisui jest wolny i słodki. Chwila, gdzieś mam jego zdjęcie. O!
Masz. — Odnalazłszy je, rzuciła urządzeniem w Fumiko. Zaskoczona, złapała dość
niezgrabnym ruchem, niechcący naciskając coś, co spowodowało...
Miyu
zainteresowana wyglądem mężczyzny, przysunęła się bliżej Orinoke, zaglądając
jej przez ramię.
— Ulala, to
takie zdjęcia wysyłasz Itachiemu? No, no w tej pozie i tej koronce ci do
twarzy.
Keiko
momentalnie poderwała się, rzucając na telefon. Niestety ona była szybsza. Sprawnie
przechwyciła komórkę, odskakując w bok.
— Zobaczmy,
co tam jeszcze masz — mówiła do siebie, przeglądając zawartość. — Jakieś gołe
foty? Może nawet Itachiego. — Uśmiech na jej ustach powiększał się z każdym
kolejnym słowem i nieudolną próbą Keiko odzyskania własności. — Nie wiedziałam,
że możesz mieć w sobie tyle seksapilu — komentowała, teraz jawnie przed nią
uciekając.
— Oddawaj —
warknęła, próbując dogonić przyjaciółkę.
Gonitwa
trwała w najlepsze, kiedy nastało wielkie i donośnie BUM. Keiko zaplątawszy się w serpentyny, wyłożyła
się jak długa, przy okazji pękając kilka walających się po podłodze balonów.
Miyu zaniepokojona podeszła bliżej, co wykorzystała, chwytając ją mocno za
kostki.
— Dobra,
dobra oddaję — zapewniała, wręczając zabrany przedmiot. — Szkoda tylko, że nie
znalazłam fot nagiego Uchihy. Chociaż ta zrobiona, kiedy śpi... całkiem urocza.
Ciężko było
stwierdzić, czy czerwień na policzkach Keiko była spowodowana zawstydzeniem,
czy może złością.
— Mamy to! —
krzyknęła Ryoko, machając trzymaną kamerą do powracających na swoje miejsca
dziewczyn.
— Itachi
będzie miał, co oglądać — skomentowała Yumi, zajadająca się ciastem.
— Nie sądzę,
aby oglądał nagrania z panieńskiego — zauważyła trafnie Asami, podchodząc do
ustawionego w kącie stolika, gdzie stała reszta napojów i przekąsek
niemieszczących się na ławie.
— A ty Haniko
z kim idziesz na wesele? — zagadała Fumiko, przypominając sobie, że przecież
dziewczyna nie jest Kindersem i w tej sprawie ma wolną rękę.
— Z Sasuke.
— To chyba
jakaś moda na Uchiha — mruknęła Yuko, kręcąc zrezygnowanie głową.
— Się
przyzywaj — rzuciła Higashiyama, poprawiając swoją trochę tandetną opaskę w
kocie uszka. Taki był pomysł Fumiko na wyróżnienie przyszłej panny młodej z
grona. — Połowa ludzi na weselu to Uchiha.
— A jak
będzie z twoim nazwiskiem? — zaintrygowała się Haniko.
— No właśnie.
— Jeszcze nie
wiadomo — rzuciła niemrawo, uciekając wzrokiem na dłonie. Niechętnie wracała
wspomnieniami do kłótni o to sprzed kilku tygodni. Będąc ostatnią z
Higashiyama, poczuwała się w obowiązku przeciągnąć linię rodu. W pewnym
zakresie czuła więź z nazwiskiem, mimo iż tak naprawdę niemalże niczego o
klanie nie pamiętała. Wiedziała też, że Itachi nie może się wyrzec swojego,
więc...
— Nie możesz
wziąć podwójnego? — zaproponowała Asami.
Pokręciła
głową, obserwując kolorowe konfetti rozrzucone po ławie.
— Itachi chce
samo Uchiha. Chociaż wydaje mi się, że bardziej tego chce jego ojciec — dodała
ciszej, wykrzywiając usta w niezadowoleniu, trącając nogą balon.
Haniko
odruchowo, nieznacznie kiwnęła głową, rozumiejąc sytuację. Reszta nie znała
Fugaku, więc zaraz posypały się propozycje, komentarze, głosy oburzenia.
— Dobra
koniec tematu — oznajmiła twardo Fumiko. Dyskusja robiła się nieciekawa, a nie
mogła pozwolić, aby przyszła panna młoda źle się bawiła na swoim panieńskim.
— To ja mam
pomysł — ożywiła się Miyu. — Rzucamy do siebie tę świeczkę — tłumaczyła,
ściągając ją z biblioteczki. — I musimy odpowiedzieć na ogólnie zadane pytanie,
kiedy kolejka się skończy, to wówczas je zmieniamy. Kto nie będzie chciał
mówić, pije karniaka. — Wszystkie pokiwały głowami, zgadzając się na zabawę. — To
temat brzmi... najgorszy tekst, jaki usłyszałyście na podryw. Start. Ja to
mogłabym o tym książkę napisać. — Zaśmiała się, obracając w dłoniach świeczkę.
— A wisienką na torcie było, jak w klubie podszedł do mnie koleś i rzucił:
jesteś tak seksowna, że jak ciebie ujrzałem, to nie tylko mi stanął, ale od
razu się spuściłem.
— Ble!
— Ohyda!
— Obrzydliwe.
— Oj tak —
potaknęła. — To uwaga rzucam, Yumi, łap!
— Ja? —
rzuciła zaskoczona, w ostatniej chwili zatrzymując świeczkę przed swoją twarzą.
— Przez te szwy to podrywaczy nie mam — wyjaśniła, podnosząc rękę wyżej, aby
ukazać nici.
— No daj
spokój, na pewno coś było — przekonywała Fumiko, zachęcając dziewczynę.
— Hm... Nie,
przykro mi, nic nie przychodzi mi do głowy.
— Karniak,
karniak, karniak — zaczęła skandować Miyu, więc nie miała wyboru i wypiła.
— Ryoko łap.
— To ja
pamiętam sytuację, jak byłam w kawiarni. Nagle przysiadł się do mnie chłopak,
oznajmiając, że zazdrości tej serwetce, którą wytarłam usta.
Dziewczyny
się zaśmiały.
— To nawet w
pewnym sensie urocze.
— Czy ja wiem
Asami — zamyśliła się, niezbyt przekonana do słów przyjaciółki. — Grunt, że nie
było obleśne. Rzucam do Keiko.
— Ej! —
krzyknęła niezadowolona, bo właśnie jadła i miała zajęte ręce. Na szczęście
dziewczyna nie była złośliwa. Dobrze wycelowała, trafiając świeczką na jej
skrzyżowane na fotelu nogi. — Najgorszy powiadasz. — Zatonęła w myślach,
przybierając iście filozoficzną minę. — Mam! Podczas zabawy w klubie
usłyszałam: no ślicznotko piękne masz nogi, a co muszę zrobić, aby się
rozłożyły.
— Uuu ostro.
Słyszeliście panowie — skomentowała, obracając ukradkowo uruchomioną kamerę tak,
aby wejść w kadr. — I co ty na to Kaoru? A Isamu? To może pan przyszły mąż się
odezwie?
— Czekaj, co?
Ty to nagrałaś? — oburzyła się, dopiero teraz dostrzegając urządzenie w jej
rękach. — No weź — jęknęła, próbując przechwycić, aby skasować żenujący filmik.
— Mowy nie
ma. Takie rzeczy trzeba uwieczniać — upierała się, chowając ją za siebie.
Wywróciłam
oczami, tym razem rezygnując z gonitwy za przyjaciółką.
— A to było
przed poznaniem Itachiego czy po? — dopytywała, koniecznie chcąc poznać więcej
szczegółów.
— Po, jakieś
kilka miesięcy temu. Kaoru już był w wiosce i na tamtego nieszczęście wszystko
słyszał. Mocno przywalił mu, aż krew się polała.
— O widzisz
Itachi, musisz bardziej pilnować swoją wybrankę — oznajmiła, znów wchodzą w
kadr kamery.
— Jak? On nie
chce, chodzi ze mną do klubów. Dobra nie ważne, Haniko teraz ty — ucięła temat,
rzucając świeczką do dziewczyny.
— To było
jakoś niedługo po przyjeździe. Siedziałam w parku i przysiadł się mężczyzna z
tekstem: przepraszam, ale musiałem podejść, bo wyglądasz zupełnie jak moja
następna dziewczyna.
— O rany,
jakie denne — mruknęła Yumi.
— Owszem. To
teraz Fumiko.
— A czekaj — rzuciła, nie dopuszczając Orinoke
do słowa — Sasuke o tym wie?
Haniko
spojrzała na nią niepewnie i bez zrozumienia. Nie potrafiła podążyć za jej
średnio logiczną drogą, która doprowadziła do tego niepowiązanego ze sobą
pytania.
— Niby,
dlaczego miałby wiedzieć? — dopytała, poddając się i nie odnajdując sensu w
dociekaniach Keiko. — Przecież wówczas jeszcze nie spotykaliśmy się, jak
wspomniałam to był sam początek mojego mieszkania w Konoha — wyjaśniała dla
jasności, jakby dziewczyna zagubiła ten fakt.
— No wiem,
ale potem mogłaś mu o tym wspomnieć jakoś przy okazji, nie?
Niechętnie kiwnęła
głową.
— Ale nie
bardzo wiem, o co ci chodzi — wyrzuciła z siebie, lekko skołowana.
— A bo się
zastanawiam, czy Sasuś też odstawia ci sceny — przyznała otwarcie, wypychając
do ust kilka paluszków naraz. — Bo Itaś robi mi pouczające wykłady. Za to
Sasuke zawsze odstawia jakieś sceny i to często z byle powodu!
— Co? — To pytanie padło nie tylko z ust Shimanouchi, ale i również
pozostałych dziewczyn, który były nie mniej zdziwione tym nieoczekiwanym
wyznaniem.
— Co dokładniej masz na myśli? Jakie sceny? — dopytała, nie
doczekawszy się pociągnięcie tematu.
— No zazdrości, chociażby, czy jakieś inne — dodała po chwili,
wzruszając ramionami. — On ma jednak spory temperament i o ile Itaś się hamuje
i stara nie odstawiać scen, nawet kiedy zazdrość zżera go od środka lub jest
mega zły, to Sasuke ma już z tym problem — wyjaśniła, kiwając głową z namaszczeniem
godnym eksperta. — Znam to z autopsji.
— Z autopsji? — powtórzyła zaciekawiona Miyu, kiedy Haniko
zaniemówiła, próbując przetrawić występowanie w jednym zdaniu tak niepasujących
do siebie słów. Itachi zawsze jawił jej się, jako osoba opanowana oraz
rozsądną, gdzie przy tych cechach miejsce na zazdrość?
— No tak. Taka z większych ostatnio to, jak spotkaliśmy Akena. Kolega
z drużyny od Tsunade — wyjaśniła pośpiesznie, napotykając uniesione brwi
przyjaciółek, na darmo próbujących doszukać się kogoś on takim imieniu w
szeregach Kindersów. — I wracając do sedna. Spotkaliśmy go i on zaproponował
wyjście do kina. Zwykła normalna rzecz, a Sasuke mu przywalił, twierdząc, że ma
się nie przystawiać. Nie wiem, o co mu chodziło. — Rozłożyła bezradnie ręce.
Dziewczyny wymieniły między sobą porozumiewawcze spojrzenia.
Przecież już nie raz to przerabiały, nie raz same potrafiły być świadkami
gapowatości Keiko.
— Wiesz — zaczęła ostrożnie Ryoko — a może on zapraszał na
randkę, tylko tego nie załapałaś?
— Niby jak? — oburzyła się, zatrzymując kubek przed wargami.
— Zapraszał tylko do kina i na kolację — dorzuciła po chwili poważnego namysłu.
— No, ale nic o randce nie było.
Teraz to już dziewczyny nie miały żadnych wątpliwości.
Wymownie poodwracały wzrok, próbując ukryć rozbawienie.
— To jednak
nic dziwnego, że Sasuke musi cię pilnować, a Itachi bywa zazdrosny. Mieć za
dziewczynę taki nieogar.
Tutaj Haniko nieznacznie kiwnęła głową przyznając Miyu rację. Z
początku to uczucie zupełnie nie pasowało jej do mężczyzny, ale jednak nie
można odjąć mu tego, że jest z Uchiha, a jak wiadomo Uchiha bywają... dość
terytorialni.
— Nie wiem, o co wam chodzi — burknęła naburmuszona, wykrzywiając usta
w ciup. Zła, że nie rozumie powodu rozbawienia przyjaciółek, bo w końcu jak się
śmieć to wspólnie, nie?
— Nie ważne, wracamy
do opowieści Fumiko — zarządziła Asami, naprowadzając rozmowę na porzucony tor.
***
— Ale
dlaczego nie? — jęknęła Miyu, niosąc przenośną lodówkę.
— Bo nie
idziemy na miasto i tyle — odparła twardo Keiko, znudzona jej marudzeniem.
— Zabawa jest
zaplanowana w domu — przypomniała Fumiko, ostrożnie schodząc ze schodów, aby
nic z jej przeładowanych rąk nie wypadło.
— Poza tym
tutaj jest ekstra. Masz super przekąski, alkohol, soki, basen, tańce i
trampolinę. Czego chcieć więcej?
— No wiesz
Yumi, chłopaków, flirtów, stawianych drinków, chłopaków.
— Przesadzasz
— podsumowała Yuko, mijając ją.
— No weźcie,
chodźmy do klubów. Pobawimy się w szukanie fantów, która więcej wyciągnie
drinków lub telefonów. Poszalejmy trochę — namawiała nieustępliwie.
Keiko
skrzywiła się, rozkładając plastikowe kubki ozdobione imionami dziewczyn.
Właśnie przenosiły zabawę na podwórko. Po kilku godzinach plotek w salonie
wspominek i śmiechów, uznały, że pora się trochę rozruszać w takt muzyki.
Niestety Miyu uważała, że skoro panieński to powinny ruszyć na miasto, aby
Keiko mogła ostatni raz w życiu wyszaleć się na całego.
— Itachi nie
byłby zachwycony — mruknęła, przypominając sobie jego niepokoje.
— No i co z
tego — burknęła zła. — Nie jest jeszcze mężem, więc się niech nie panoszy za
bardzo. Poza tym... no weźcie, przecież już oplotkowałyśmy wszystko, co się
dało, jego, twoją romansową przeszłość, śmieszne i żenujące sytuacje związane z
płcią przeciwną, jesteśmy już lekko wstawione, więc to idealny moment na
wyruszenie na nocne łowy.
— E tam. — Keiko
zbyła ją machnięciem ręki, pomagając Fumiko ogarnąć rozłożenie przekąsek na
stolikach.
— Psujesz
moje plany — rzuciła gniewnie, sięgając po komórkę. — Niech już będzie. Idę
zadzwonić — dodała, oddalając się na chwilę.
***
— Weź,
wyluzuj — dopraszał się, wręczając mu butelkę piwa.
Itachi
westchnął cicho, poprawiając się na specjalnie dla niego rozłożone polowce,
która nieprzyjemnie zatrzeszczała nieprzyzwyczajona do użytkowania.
— Masz rację.
Wybacz — mruknął, upijając sporego łyka.
— Wiesz, co?
Dalej nie mogę uwierzyć, że się żenisz z dziewczyną, którą sam sobie wybrałeś i
co najbardziej szokujące nieakceptowaną przez twojego ojca. Gratuluję buntu. —
Uniósł wyżej butelkę, z wyrazami szacunku pochylając głową w jego stronę. —
Wreszcie się na niego zdobyłeś.
— Reakcja
ojca na oświadczyny była dość oczywista...
— Nie o tym
mówię. — Uniósł pytająco brew. — No wiesz — zaczął przeciągle, rozglądając się
po swoim pokoju w poszukiwaniu inspiracji — zawsze miałeś status grzecznego
syneczka, spełniającego wszystkie oczekiwania. Obstawiałem, że albo uda ci się
z tego jakoś wykaraskać i skończysz, jako stary kawaler albo niestety
posłusznie zaakceptujesz wybór ojca.
Ze zdumienia
otworzył szerzej oczy. Naprawdę tak go widział? Aż tak był uległy? Fakt, nie
sprzeciwiał się ojcu i zawsze starał się sprostać jego poleceniom, ale, że aż
tak?
— Przesadzasz
Shisui — mruknął po chwili, nieznacznie kręcąc głową, starając się tym odpędzić
niechciane myśli.
— Obawiam
się, że nie.
Ściągnął
brwi. Nie wypełniał bezmyślnie instrukcji ojca. Ba, to on nim manewrował przez
wiele lat, starając się powstrzymać zamach. Owszem, w sytuacjach
kwalifikowanych przez niego, jako nieistotnych posłusznie potakiwał, ale to
wszystko. Nie był bezmózgą marionetką Fugaku.
— O czym
mówisz? — zapytał, nie doczekawszy się rozwinięcia tematu.
— No daj
spokój — żachnął się, pod naporem jego badawczego spojrzenia. — A pamiętasz
akcję z Kasumi. Twój ojciec prowadził wówczas interesy z jego, a on mu dał do
zrozumienia, że jego córeczka marzy o poznaniu ciebie. I co zrobił grzeczny
Itachi? Spełnił wolę rodzica, umawiając się z nią.
Skrzywił się
na samo przypomnienie.
— Bez
przesady. To nie było nic wielkiego, więc sprzeciw nie był konieczny. Nie
miałem zacząć się z nią spotykać tylko pójść na jedno przyjęcie.
— No niby
tak, ale zdecydowana większość osób uznałaby tę sytuację za godną sprzeciwu.
— Nie wiem, o
co ci chodzi — rzucił, po krótkiej ciszy, pociągając solidnego łyka. Ta rozmowa
stawała się coraz dziwniejsza.
— O to, że
niemalże nigdy mu się nie postawiłeś. Owszem potrafiłeś zaprotestować — dodał
pośpiesznie, widząc, jak otwiera usta. — Niestety to zawsze było na zasadzie,
dobrze, ale. To Sasuke ciągle mu się stawiał. A ty, żeby on nadal wszystko z
tobą omawiał, grzecznie mu potakiwałeś.
Zwiesił
głowę, obserwując swoje dłonie zaciśnięte na butelce. Chcąc nie chcąc musiał
przyznać mu rację. Robił wszystko, aby tylko nie przestał się go radzić i nadal
mieć wgląd w jego poczynania. Coś tak błahego, jak sytuację z Kasumi ignorował.
To tylko drobna niedogodność na drodze ku celowi. W końcu czymże był jeden
nieudany wieczór w towarzystwie irytującej dziewczyny, przy powstrzymywaniu
obalenia władzy? Niczym. I tak na to wszystko patrzył. Dopóki nie spotkał
Keiko. Pogodnej, roześmianej i nieprzejmującej się dramatami Keiko, która
szturmem zdobyła jego serce. Nagle wcześniej nieistotne drobiazgi stawały się
bardzo ważne, a wielkie problemy kurczyły się w zastraszającym tempie.
Niespodziewanie przestał żyć jedynie spotkaniami z ojcem i zebraniami
klanowymi. Pojawiło się coś więcej, życie prywatne, które rozrosło się,
pochłaniając kolejne godziny z grafiku.
Uśmiechnął
się delikatnie. Nigdy nie wierzył w głupie gadki o tym, że jedna osoba może
komuś wywrócić świat do góry nogami. Przecież to absurdalne. Póki twój świat ma
twarde fundamenty, nikt go nie ruszy. Można wprowadzić jedynie zamęt, to
wszystko. Niestety życie zweryfikowało poglądy. Keiko postawiła jego świat na
głowie. Wiele struktur nie wytrzymało i runęło w kłębach dymu. Części udało się
obrócić, odzyskując stabilną postawę. A dziewczyna, jak gdyby nigdy nic bez
świadomości swoich czynów pomagała w nowej reorganizacji, ustawiając wiele
spraw po swojemu.
Dzięki niej w końcu pokusił się na otwarty
sprzeciw. Robiąc coś, co Sasuke miał opanowane już od dawna. Nigdy się do tego
nie przyznał, ale zazdrościł bratu jego odwagi. On nie potrafił zdobyć się na
ten krok. Chłodne kalkulacje zysków i strat, skutecznie hamowały. Zawsze
uważał, że konsekwencję są zbyt wielkie, a przecież mogą znacznie urosnąć, bo
nie da się w stu procentach przewidzieć czyjeś reakcji. Nawet w walce, gdzie
twój przeciwnik ma wprawdzie ograniczone pole manewru i poza pewne schematy nie
jest w stanie wyjść, trzeba być gotowym na zaskoczenie. Zawsze może zdarzyć się
coś, co przechyli szalę na twoją niekorzyść.
Stąd też nie
potrafił drgnąć ze swojego jakże bezpiecznego miejsca. Akceptując niemalże
wszystko, aby tylko nadal w nim pozostać, nadal mieć wpływ na ojca i móc
zatrzymać zamach. Dlatego zazdrościł Sasuke jego umiejętności. Stawiał się
Fugaku za każdym razem, kiedy coś mu nie pasowało. Otwarcie mówił o swoich
poglądach, głośno krzycząc nie. Umiał
być tym, kim chciał, a nie, kim oczekiwał ojciec. Umiał być sobą, bez względu
na okoliczności czy konsekwencje.
To był coś,
czego on nie potrafił. Rozpisywanie scenariuszy, prowadzenie bezwzględnych
rachunków miał tak mocno wpojone i zakorzenione, że często robił je
nieświadomie. Tak zwyczajnie, bezwiednie z odruchu. Niestety rujnowało to życie
prywatne, bo uzyskiwane wyniki bardzo często uniemożliwiały ruch.
Na szczęście
teraz miał coś, o co chciał walczyć, Keiko. Daleko mu było do Sasuke, który bez
względu na wszelkie konsekwencje, na przekór przeciwnością losu nie poddawał
się, usilnie brnąc do przodu. I z pewnością już zawsze w tym aspekcie będzie za
bratem. To jednak czuł, że zrobił dobry krok, wreszcie otwarcie się buntując.
***
Matka
Shiusiego bardzo oponowała przed jego wczesnym wyjściem, zachęcając, aby został
jeszcze trochę, w spokoju zjadł śniadanie, przeczytał gazetę, wypił kawę.
Niestety nosiło go i nie mógł usiedzieć w miejscu. Zmył się w trybie
ekspresowym.
Chciał, czym
prędzej wrócić do domu, zobaczyć się z Keiko, a raczej zobaczyć, w jakim jest
stanie. Przecież grzecznie nie poszła spać o północy, tego był pewien.
Wprawdzie odczytał smsa od Haniko, że nie wydarzyło się nic takiego, ale mimo
wszystko wolał się upewnić osobiście.
Stanowczym
krokiem wszedł do środka, od razu krzywiąc się z niesmakiem. Uderzył go odór
alkoholu oraz potwornego smrodu z niedomkniętych drzwi łazienkowych. Jednak to
nie wszystko. Cały przedpokój zawalony był porozrzucanymi butami i to
bynajmniej nie tylko jego i dziewczyny, a na środku leżała kupka ubrań
przykryta kurtką przeciwdeszczową. Westchnął krótko, starając się, pozostawić
to bez komentarza. Odruchowo sięgnął po ubranie, chcąc je odwiesić, lecz
uniósłszy materiał, zamarł. To nie była żadna kupka ubrań tylko zwinięty w
kłębek Oda. Zamrugał intensywnie parę razy. I nagle zapaliła się w głowie mała
lampeczka. Mężczyzna, w domu był mężczyzna, więc to nie była tylko babska
impreza.
Płynnym
ruchem przeskoczył nad bardzo dalekim kuzynem, wpadając do kuchni. Zmrużył
powieki, dostrzegając niebieską czuprynę śpiącą na podłodze, tulącą do siebie
pustą butelkę. Kaoru, no, bo jakże by inaczej. Jednak dziewczyny tu nie było.
Zawrócił, sprawdzając salon. Na kanapie i fotelach leżały z pewnością jej
koleżanki. Część nie kojarzył, ale Yumi od razu rozpoznał. Nawet przez moment
mignął mu na dywanie róż włosów Hiroshiego. Nie sprawdzał. Znów cofnął się na
przedpokój, tym razem zaglądając do łazienki. Natychmiast zasłonił nos ręką.
To, co widział, ewidentnie nie mogło być sprawką samych dziewczyn, bo która
dopuściłaby do takiego stanu. Obrzygany zlew, pełne wiadro i toaleta z
niespuszczoną wodą. Odwrócił wzrok, zatrzaskując drzwi. Oj, Keiko się z tego
nie wywinie. Choćby miał stać nad nią niczym kat, dopilnuje, aby wszyściuteńko
wyszorowała.
Z coraz
większymi obawami wszedł na górę, stając przed ich sypialnią. Niepewnie
wyciągnął rękę, chwytając za klamkę. Na szczęście poczuł opór. Odetchnął z
ulgą. Umówili się, że je zamknie na klucz, aby na pewno niczego tam nie
zniszczyć, zwłaszcza rzeczy Itachiego.
Tylko skoro
drzwi były nieruszone, to gdzie jest Keiko? Zajrzał niepewnie do łazienki,
która na szczęście była w o wiele lepszym stanie niż ta na dole. Potem sprawdził
niewielki pokój gościnny, zapełniony obcymi osobami. Chociaż może w tym
wszystkim odnalazłaby się znajoma twarz, ale nie miał ochoty sprawdzać. Szukał
tylko Higashiyamy.
Wyszedł na
zewnątrz, powstrzymując się przed cierpiętniczym jękiem. Ogród wyglądał jak po
kilkudniowym letnim festiwalu, nie imprezie panieńskiej. Wszędzie walały się
puste butelki, plastikowe naczynia, resztki jedzenia, ciuchy no i śpiący
goście. Umiejętnie manewrował między nimi, rozglądając się za dziewczyną.
Bingo! W końcu znalazł. Leżała rozwalona na trampolinie, odcinając Isamu dostęp
do tlenu, przez rękę rozwaloną na jego szyi. Była ubrana, więc poczuł przyjemną
ulgę, choć jej lekko wilgotny strój niepokoił. Płynnym ruchem przysunął ją do
siebie, biorąc na ręce. Poruszyła się nieznacznie, mamrocząc coś niewyraźnie.
— Kto ty? —
mruknęła, nieznacznie podnosząc ociężała powieki.
— O swoim
narzeczonym już zapomniałaś?
— Isamu? —
zapytała zaskoczona, wyciągając rękę ku włosom. — Przefarbowałeś się? —
Mimowolnie spiął się, próbując cokolwiek wyczytać z jej otumanionego wzroku. —
Nie dobrze mi. — Wtuliła się bardziej w ramię, zasłaniając dłonią usta. — Nie
kołysz mną.
— Keiko gdzie
masz klucz do sypialni?
— Nie wiem
Isa. Dręczysz mnie, chcę spać — marudziła, wciskając nos w zagłębienie szyi
mężczyzny. — Czemu pachniesz jak Itachi? — Spojrzał na nią znacząco, a ich
wzrok na chwilę się spotkał. — O Itachi! A ty skąd tu się wziąłeś?
To tylko
upewniło Uchihę, że nieźle się spiła i nadal nie do końca kontaktowała z
otoczeniem.
***
— Ale nuda —
mruknął przeciągle Kaoru, zwiewając jakby na potwierdzenie. — Kiedy my się
pojawiamy?
— Zaraz, nie
jęcz — warknęła w jego stronę Miyu, zaangażowana oglądaniem nagrań z panieńskiego.
To był
standardowy rytuał każdej imprezy Kindersów. Po tym, jak wszyscy trzeźwieli i ogarnęli
burdel po zabawowy, zbierali się wspólnie — albo, chociaż w większości, bo
wiadomo nie każdy może przyjść — oglądając zdjęcia i filmiki. Wspominając
wydarzenia lub o niektórych się dopiero dowiadując, przecież zawsze komuś urwie
się film.
— To teraz! —
krzyknęła, zwracając uwagę lekko wynudzonego towarzystwa, które nagle
zainteresowało się ekranem.
— Gwóźdź dzisiejszego programu — oznajmił
głos Miyu, która trzymała kamerę. —Niegrzeczny chłopiec — zamruczała, kadrując
na mężczyznę ustawiającego krzesło na środku prowizorycznego parkietu z
linoleum.
— To nie jest dobry pomysł — odezwała się
Fumiko. — Itachi będzie wściekły.
— Może to przerwiemy — zaproponowała Haniko.
— Też nie jestem za — wtrąciła się Asami.
— Idź Keiko — ponagliła ją Miyu, wypychając
do przodu. Dziewczyna pojawiła się w kadrze, niepewnie oglądając za siebie na
przyjaciółki.
— Nie jestem przekonana — mówiła bez
przekonania. — Itachi...
— A nawet nie zaczynaj — warknęła. — To
tylko zabawa, nie masz z nim iść do łóżka.
— E, no dobra — mruknęła, postępując bliżej mężczyzny,
który ręką wskazał przygotowane krzesło.
— Zaczynajmy! — krzyknęła Miyu, kadrując na
nich dwojga.
Keiko
siedząca na kanapie obok Itachiego, przełknęła głośno ślinę, wiercąc się niespokojnie.
Na ekranie zaczynało robić się gorąco. Mężczyzna już zdążył zdjąć koszulkę i
aktualnie w rytm muzyki perfidnie się do niej łasił z pewnym siebie, wręcz
trochę aroganckim uśmieszkiem.
Zerknęła
kątem oka na stężałą minę Itachiego. Było źle, bardzo źle, a syk, który z
siebie wydobyła, kiedy mocno ścisnął jej kolano, tylko to potwierdzał.
Striptizer właśnie usiadł na niej, ocierając
się perwersyjnie kroczem o jej podbrzusze, zachęcając do wodzenia dłonią po
swojej gołej klacie. Zaprzeczyła ruchem głowy, krzywiąc się nieznacznie.
— Nie wstydź się maleńka — prosił, chwytając
za jej nadgarstki, kierując je na swój brzuch.
— Nie — rzuciła twardo, lekko go odpychając.
Niestety naparł mocniej, uniemożliwiając ruch.
— Nie podoba ci się? — pytał zmysłowym
niskim tonem.
— No właśnie nie. — To zbiło go z tropu,
dzięki czemu mogła wstać z nieszczęsnego krzesła, porządnie go odpychając. — Wybacz,
ale wolę swojego chłopaka.
Itachi
poluzował uścisk, nieznacznie przesuwając dłoń wyżej. Zadarła głowę do góry,
obserwując rozluźnianie się mięśni jego twarzy.
— No weź — jęknęła zawiedziona Miyu.
— Chwila, mam rozumieć, że... Nie podobają
ci się moje ruchy, czy ja?
— I to, i to — przyznała nieśmiało, co wprowadzając
go w jeszcze większe osłupienie, dokładniej rzecz ujmując, wmurowało go
solidnie.
— Nie no przystojny jesteś — dodała
pośpiesznie, starając się ratować rozsypującego się na jej oczach ego mężczyzny
— świetnie się ruszasz, no, ale, no wybacz, nie jesteś nim.
Chciała odejść, lecz chwycił ją za łokieć,
odwracając przodem do siebie.
— Pokaże ci maleńka, że jestem najlepszy —
zapewniał, ocierając się o nią. Szarpnęła ręką, próbując cofnąć się, niestety na
darmo, za mocno trzymał.
— A oto przybywają pogromcy nudy! — dało się
usłyszeć z daleka męski głos. — Co to kurwa jest?!
Kamera zatrzęsła się, kiedy przedzierający
się do przodu Kaoru potrącił barkiem Miyu.
— Gdzie kurwa z tymi łapami! — warknął, z
całej siły trafiając mężczyznę w policzek, aż ten zatoczył się i upadł. — Wara
od niej!
Obraz znów się poruszył.
— Yumi trzymaj — poleciła, wchodząc w kadr.
— Kaoru opanuj się to tylko striptizer — broniła go, stając przed nim, kiedy
Maeda przymierzał się do kolejnego ciosu. — Wynajęłam go na zabawę. To tylko
rozbieranka.
— Ty się ciesz, że kurwa dziewczyn nie biję
— syknął w jej stronę, grożąc uniesioną pięścią.
— Ty! Rozkwasiłeś mi nos! — rzucił wściekle,
wycierając stróżkę krwi, spływającą do warg.
— Ciesz się, że tylko nos.
— Zapłacisz za to. Te mięśnie wyrzeźbiła
siłownia — mówił, pokazując dłonią swój tors. — Spiorę cię na kwaśne jabłko.
Kaoru uniósł nieznacznie jedną brew, patrząc
się na niego jak na wariata, jakby był maleńką chihuahua rzucającą się na doga.
— Ehe — rzucił z kpiną rozbawiony jego
wielkimi deklaracjami — no nie mogę się doczekać.
— Spierzesz shinobi? — dopytywał Isamu, zjawiając
się obok przyjaciela.
Striptizera obleciał strach, czego nie
potrafił ukryć.
— Zjeżdżaj stąd — warknął Josuke, wskazując
głową drogę.
— Ha! —
rzucił Kaoru w stronę telewizora. — Nikt nie zadziera z Kindersami.
— Chłopie to
był totalny leszcz — przypomniała mu Yuko.
— Koksu,
który narobił w gacie — zaśmiał się Oda.
Keiko nadal
uważnie obserwowała zachowanie Itachiego, który wyczuwszy wzrok na sobie,
spojrzał na nią. Przekrzywiła delikatnie głowę, czekając na jego werdykt.
Westchnął cichutko, przygarniając ją bliżej siebie. Nie podobał mu się pomysł
ze striptizem i miał ochotę wypomnieć, że przecież obiecała nie robić niczego
głupiego. Jednakże był rad, że sama z siebie chciała się wycofać oraz poczuł
niejako dumę, kiedy tak otwarcie przy innych wybrała jego.
Następnie na
ekranie przewijały się sceny z typowej imprezy. Masę tańców, wygłupów, picia i
śmiechu. Wszyscy byli w swoim żywiole, bawiąc się, jakby jutro miał się
skończyć świat. Oczywiście najwięcej energii posiadała Keiko, która niemalże z
niej wypływała.
Te ujęcia
oglądało się całkiem przyjemnie, chociaż ciągle komentarze jej przyjaciół
trochę psuły efekt.
— Dziewczyny mam plan — mówiła
konspiracyjnym głosem Yumi, a jej policzek zasłonił prawie cały kadr.
— O co chodzi? — szepnęła Fumiko, której
blond włosy mignęły na granicy widoczności.
— Odwet na Meijiego.
— Uuu — zawołała zadowolona Keiko. — Należy
mu się za te wszystkie teksty.
— Dokładnie, więc zrobimy tak...
I tutaj już nic innego oprócz szmerów oraz
głośnej muzyki z tła nie było słychać.
— Haniko potrzymaj, my idziemy po zemstę —
rzuciła hardo Yumi.
Shimanouchi bardzo dobrze sprawdziła się,
jako kamerzystka, podążając za grupką dziewczyn, szykujących się na skok na
Meijiego.
— Na mój znak. — Przyczaiły się za
stolikiem, obserwując tańczącego mężczyznę. — Teraz!
Wystrzeliły biegiem, dosłownie rzucając się
na niego, zdzierając warstwy ubrań. Tak dokładnie, rozbierały go, aż do samych
kąpielówek. Następnie przygotowanymi mazakami powypisywały odpowiednie teksty
na jego ciele. Wisienką na torcie była opaska w czarne królicze uszka oraz
wielki napis playboy na torsie.
— Co to jest?! — warknął, tracąc cierpliwość
i zrzucając z siebie rozchichotane dziewczyny.
— Zemsta — zapewniała Yumi, szybko pomykając
przed rozeźlonym mężczyzną.
Po salonie rozniosły
się donośne śmiechy, które speszyły Meijiego.
— Dobrze ci
tak — potakiwał Oda.
— To za bycie
nieznośnym lowelasem — dorzuciła się Fumiko.
Nie
skomentował, skupiając się na kolejnych nagraniach.
Zabawa trwała
w najlepsze. Znów na pierwszy plan wystąpiły tańce i miejscami dość
szczeniackie żarty, które mimo wszystko jednak bawiły. Aczkolwiek coraz
bardziej było widać, że towarzystwo się upija. Czego dowodem były, chociażby
mniej skoordynowane ruchy, przewracanie się, czy kilka przypadkowo uchwyconych wymownych
biegów z zasłoniętymi ustami w kierunku wejścia do budynku.
— Ha! Prawda czy wyzwanie — rzuciła Yuko,
kiedy kręcąca się butelka zatrzymała wskazując Keiko.
— Wyzwanie — odparła hardo, nie bojąc się
konsekwencji.
— Wykrzycz, że wychodzisz za Itachiego.
— Nie ma sprawy. — Wstała, napierając
powietrza w płuca. — ZA DWA TYGODNIE TRZECIEGO LIPCA ŻENIĘ SIĘ Z ITACHIM! —
darła się ile sił w płucach. — No, co? — mruknęła, siadając z powrotem w
kółeczku, spoglądając po tarzający się ze śmiechu przyjaciołach.
— No na pewno się żenisz — potakiwała
Fumiko, starają się powstrzymać histerycznych chichot.
— To Itachi zdegradowany już do roli panny
młodej? — nabijała się Miyu. — To ja może na prezent ślubny wręczę ci dla niego
różowe kajdanki.
— A czemu nie — ożywiła się. — Mogą się
przydać.
— Uu, a do czego? — dopytywała, specyficznie
poruszając brwiami.
— Fuj. Darujcie sobie te szczegóły — zażądał
Kaoru, zasłaniając Keiko usta, aby nic więcej nie powiedziała.
— Wiesz mała, tu chodziło o to, że kobieta
wychodzi za mąż, a facet się żeni — sprostował Josuke, próbując zachować
spokój.
Speszyła się lekko, poprawiając nachodzące
na twarz włosy.
— A jeden diabeł — rzuciła w końcu, machając
lekceważąco ręką. — Kręcę.
I butelka
poszła w ruch, dostarczając nowych powodów do śmiechów, bo wyzwania, jak i
pytania były, coraz bardziej głupkowate.
— Ej chłopaki, skoro pogoniliście
striptizera, to może byście to jakoś zrekompensowali — rzuciła oskarżycielsko
Miyu, kiedy zabawa natknęła na martwy punkt i nie wiadomo było, co robić dalej.
— Jak chcesz złotko, to mogę się dla ciebie
rozebrać — oznajmił flirciarskim tonem Meiji, przysuwając się bliżej Keiko,
zaczepnie głaszcząc ją po szyi. — Wystarczy poprosić.
— Ty już jesteś w samej bieliźnie —
sprostowała, odpychając mężczyznę.
— Kąpielówkach.
— Wiesz bracie, myślałam bardziej o takiej
grupowej akcji — tłumaczyła Miyu, znacząco patrząc na zebraną płeć męską. — Nie
musi być do naga, wystarczy do bielizny lub kąpielówek, aby potem grupowo
wskoczyć do wody.
— Mowy nie ma, nie będę robić z siebie
pajaca — żachnął się Oda, ostrzegawczo wymachując plastikowym kubeczkiem z
alkoholem.
I tu na chwilę
urwał się filmik, ale jak łatwo można było wywnioskować po następnym nagraniu,
panowie skapitulowali.
— A oto i gorący towarek — mówił Meiji
seksownie kręcąc biodrami, co wywoływało chichot wśród dziewczyn, stojących
przy kamerze.
— Dajesz Kaoru! — krzyknęła Keiko,
dopingując przyjaciela, szamoczącego się ze zdjęciem spodni, gdyż zaplątał się
w nogawkach. — Dobrze ci idzie Isamu! — wspierała Orinoke, któremu po głupim
pomyśle zrobienia piruetu świat zawirował i wylądował w ramionach Hiroshiego.
— Isamu wygląda mraśnie — skomentowała
Ryoko. — Gdyby tylko trzymał się lepiej — dodała, patrząc, jak próbuje stanąć
prosto.
— Najlepszą klatę ma i tak Meiji —
skwitowała Asami, spoglądając na niego, prężącego muskuły.
— Itachi ma lepszą — rzuciła pewnie Keiko, a
jej ręka z kubkiem na chwilę przeleciała przed kamerą. — Ale z zebranych
stawiam na Kaoru albo Isamu.
— No jak zwykle — zauważyła Yumi.
— Nie, chodzi o to, że mają najmniej blizn.
— Prawda, ale mięśnie Hiro aż proszą się o
wygłaskanie — mruknęła Yuko.
— Może — rzuciła przeciągle. — A ty Haniko,
kogo obstawiasz.
— E... — zawahała się, nie wiedząc, co
odpowiedzieć Keiko. Według jej opinii nikt tutaj się do Sasuke nie umywał.
— O rany patrzcie na Josuke — oznajmiła
Fumiko, nakierowując kamerą na mężczyznę.
— Dalej nasz przywódco! — krzyknęła
zachęcająco Miyu, próbując wesprzeć go w trudzie poradzenia sobie z ostatnimi
guzikami koszuli.
— Wo-ow! — rzuciła Keiko, kiedy uporał się z
zapięciem i tryumfalnie zaczął wymachiwać ubraniem.
Zebrani w
salonie spojrzeli na Josuke, starającego się wtopić w ścianę.
— I jak tam
przywódco? — dopytał trochę złośliwie Kaoru.
— No cóż —
zaczął po dyplomatycznym odchrząknięciu — teraz wiem, w którym momencie urwał
mi się film.
Wszyscy
parsknęli śmiechem, wracając do oglądania nagrań.
— Chodźcie — mruknęła Fumiko, machając do
osoby trzymającej kamerę — podsłuchamy rozmowę Keiko z Itachim.
— Musimy podejść bliżej — dało się słyszeć
głos Ryoko.
Obraz trochę się zatrząsł, przez co ostrość
uciekła z dziewczyny na światełka za nią.
— Brakuje mi ciebie. No Sas tak bardzo
proszę.
— Sas? — rzuciła cicho Ryoko.
— Ci — warknęła Miyu, nakierowując obraz z
powrotem na Keiko, łapiąc lepszą ostrość.
— I co z tego, przyjdź — nalegała błagalnym
tonem. — Jest super impreza i ciebie tu brakuje. Haniko też smutno bez ciebie.
No ho. No to podrzuć ją Mikoto albo Ita. On i tak nic nie robi tylko siedzi u
Shiza, Shizara, Shi... No tego na Shi.
Wyraźnie to już był ten moment, kiedy
zaczynał plątać się jej język.
— Ale — rzuciła, spoglądając na wyświetlacz.
— Cham — podsumowała zła. Stuknęła w komórkę, na nowo przykładając ją do ucha.
— Ita twój brat jest wstrętny! — krzyknęła, po czym od razu się rozłączyła.
Tak Itachi
dobrze pamiętał ten dziwny telefon w środku nocy. Nie dała mu nawet dojść do
słowa.
— A kiedy
będzie akcja ze ślubem? — dopytała Asami, zajadając się paluszkami.
— Jakim
ślubem? — zainteresowała się Keiko, spoglądając zaskoczona na przyjaciółkę.
— No twoim. —
Oczy Higashiyamy rozszerzyły się bardziej. — To coś ci musiało się urwać. O
chyba niedługo będzie.
Zaciekawiona
przeniosła wzrok na ekran, gdzie powoli wykruszająca się ekipa, tańczyła coraz
bardziej nie do taktu i niezgrabnie. Alkohol uderzał do głowy, co z łatwością
można było zauważyć.
Kadr akurat uchwycił Isamu próbującego
okręcić Keiko wokół własnej osi. Szło to dość topornie, a chwiejąca się
dziewczyna nie pomagała. Wówczas coś przeleciała, łapiąc ją w pasie i
przerzucając przez ramię jak worek ziemniaków. Pisnęła głośno.
— Kręć kamerą — krzyknął Meiji, machając w
stronę basenu, gdzie zatrzymał się Oda.
— Zemsta jest słodka — oznajmił, uśmiechając
się szatańsko, po czym wrzucił skołowaną Higashiyamę do wody.
— Uratuję cię cna dziewico — zawołał Isamu,
przebiegając obok Uchihy. Z pewnością miał zamiar widowiskowo wskoczyć do
basenu, ale ostatecznie poślizgnął się na krawędzi, wykonując, mało efektywny
rozchlap.
— Z tą dziewicą to bym nie przesadzała —
szepnęła Yuko, która najwyraźniej musiała być blisko kamery, skoro udało się
uchwycić jej głos bez sylwetki.
— Przy Itachim to na pewno — potaknęła Miyu,
której włosy zafalowały na granicy kadru.
Isamu pochwycił Keiko, pomagając jej
wydostać się na brzeg.
— Oh mój wspaniały ksi... ksie... rycerzu — oznajmiła Keiko, rzucając mu się w
ramiona.
— Oh ukochana damo, po grób będę ratować —
zapewniał patetycznym głosem.
— W takim razie — zaczął Josuke, zjawiając
się obok pary — czy ty Isamu Orinoke bierzesz tę damę Keiko Higa... Ash...Mi...
zmień nazwisko — warknął w jej stronę.
Ktoś z tłumu zaczął nucić marsz weselny,
który zaraz pochwycili inni. I choć jego rytm był trochę pogubiony, nadal można
było z łatwością go rozpoznać.
— W skrócie, czy bierzecie się za siebie? —
dokończył poważnym tonem, nie przejmując się przeinaczoną formułką.
— No — rzuciła Keiko.
Isamu zdobył się tylko na skinienie głową.
— No to na mocy mi danej — zaczął uroczyście
— bo ją mam, ogłaszam was mal-malze-malamaz... no kurde parą — rzucił lekko
podirytowany niemożliwością wypowiedzenia tak prostego słowa. Jednak jakoś nikt
specjalnie nie zwrócił na to uwagę, gdyż reszta zaczęła bić brawo. — Możesz ją
cmoknąć.
— Chodź do mnie — zawołał radośnie,
przygarniając dziewczynę bliżej.
— Au — jęknęła, kiedy chcąc pocałować w
czoło, źle wycelował i uderzył zębami w łuk brwiowy.
— To teraz czas na noc! — zawołała Miyu,
potrącając kamerzystę. Podeszła bliżej, zgarniając z brata króliczek uszka, w
których nadal paradował i wcisnęła je Isamu. — To teraz królik zje kota —
skomentowała, opaski na głowach nowej pary.
— Oddelegujcie się do łóżka — nakazał
Josuke, wyrzucając ręce ku górze.
— O rany, że
co? — jęknęła Keiko, podsumowując zajście i oglądając swój chwiejny krok z
próbami wsparcia się na Isamu, którego chód prezentował się nie lepiej.
— No Josuke,
formułka była najlepsza — zaśmiała się Fumiko.
— Bierzcie
się za siebie — powtórzyła Miyu, zanosząc się chichotem. — Już widzę to na
oficjalnej ceremonii.
— Mnie się
podobało, mocy mi danej, bo ją mam — dorzuciła się Keiko, również nie umiejąc
powstrzymać śmiechu.
— To była
bardzo oryginalna przemowa — bronił się Josuke. — A ty miałaś bardzo
inteligentne no.
— A co pan
narzeczony na to, że mu się panna młoda wydała zawczasu? — zapytał złośliwie
Kaoru, zerkając na Itachiego.
— Nic — burknął,
starając się mieć obojętny ton. Nie podobało mu się, ale w gruncie rzeczy to tylko
nieszkodliwe pijackie wygłupy. Nic, co można by było brać na serio.
I niestety na
tym momencie teoretycznie kończył się seans, bo jakość dalszych nagrań
uniemożliwiała ich oglądanie. Obraz niemalże ciągle się trząsł, ostrość łapała
najmniej odpowiednie punkty, a kamera nie raz znajdowała się do góry nogami.
Zresztą towarzystwo było już totalnie pijane, przez co w sumie nawet nie pojawiało
się nic wartego nagrania.
— To tyle —
rzuciła Keiko, kiedy skończyły się filmiki wraz z resztkami przekąsek, które
przyjaciele zdążyli opędzlować. — Powiem wam, że najlepsza impreza życia!
Po salonie
przetoczyły się pomruki akceptacji.
— Moja
organizacja. — Fumiko dumnie wypięła pierś.
— Było nudno,
póki myśmy się nie zjawili i nie rozkręcili trochę tej stypy — sprostował
Kaoru. Dziewczyny spojrzały na niego groźnie, szykując odwet, lecz Keiko w porę
uprzedziła je, powstrzymując szykującą się wojnę.
— Obie części
były niezapomniane — zapewniała. — Dziękuję wam wszystkim.
Ale sie dobrze bawiłam czytając ten rozdział
OdpowiedzUsuńHarrah's Cherokee Casino & Hotel - Mapyro
OdpowiedzUsuńFind Harrah's 안동 출장안마 Cherokee 양주 출장샵 Casino & Hotel, North Carolina 광주 출장샵 in real-time and see activity. Check reviews, photos and location information 평택 출장안마 for Harrah's Cherokee Casino & 안동 출장안마 Hotel
Trochę mnie tu nie było, ale zajrzałam, aby dokończyć opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńImpreza z okazji panieńskiego dość szczegółowo opisana. Ja wiem, że w takie dni dużo się dzieje i w pełni to rozumiem. Cała ta historia pokazuje jednak Itachiego w złym świetle. Nawet jego narzeczona ma go za nudziarza i zadzwoniła po Sasuke, a nie pomyślała o Itachim, chociaż zakładała, że nie robił nic ciekawego. Sam Itachi zachował się tak, jak przypuszczała Keiko. Trochę się przy niej zmienił, ale dalej ich światy są bardzo różne. Zastanawiam się co właściwie ich łączy. Są swoim przeciwieństwem, ale co mogłoby być solidna podstawą dla ich przyszłości. Może musiałabym od nowa przeczytać całą historię, bo pewne jest, że nie wszystko pamiętam. Może kolejne rozdziały coś pokażą :)