18 lipca 2018

47. Ona jest niereformowalna

[Aktualizacja: 29.07.18]
Od Erroay:
Uwaga, autoreklama!
Po dwóch długich latach powróciłam do pisania pairingu, od którego w ogóle rozpoczęła się moja przygoda z pisaniem i blogowaniem. Pairingu, który kocham i bez którego nie wyobrażam sobie Naruto. Mianowicie  postanowiłam reaktywować bloga SasuNaru i właśnie dziś opublikowałam pierwszy rozdział zupełnie nowej historii! Jeśli więc kochacie ich równie mocno, lubujecie się w klimatach nieco mroczniejszych i brutalniejszych niż to, co publikujemy tutaj, lubicie rozwiązywać zagadki i tajemnice, a ponadto nie boicie, się, że happy endu może nie być, to serdecznie zapraszam [TUTAJ!]
Będzie mi miło, jeśli zostawicie po sobie ślad :-)
Pozdrawiam!
_________________________________________________________________

Suna oskarża policję konoszańską. Głosił nagłówek w gazecie, którą Itachi z cichym westchnieniem odłożył na ławę. Nigdy nie przypuszczał, że informacja o próbie zamachu ujrzy światło dzienne, a tym bardziej że przyczynią się do tego Sasuke i Keiko. Po ich nieodpowiedzialnej misji w Kraju Wiatru zawrzało. Mieszkańcy zaczęli wygrzebywać wszelkie możliwe brudy na Kraj Ognia. I jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności dowiedzieli się o akcji Uchiha z nieudaną próbą obalenia władzy. Nikt nie wie, jak doszło do wycieku, ale sprawa szybko trafiła do mediów, które w lot pochwyciły temat. A to oczywiście nie mogło obejść się bez echa w Konoha.
Z przyjemnością odwrócił wzrok od gazety, zerkając na komórkę. Za trzy minuty miały zacząć się wiadomości. Sięgnął, więc po pilota, jednocześnie chwytając kubek z resztkami kawy.
Odnalazł odpowiedni kanał dokładnie w chwili, kiedy na ekranie rozpoczęła się zwyczajowa animacja, poprzedzająca pojawienie się spikera.
— Dzień dobry państwu. Kazuki Watanabe. Zapraszam na wiadomości. Mamy ostateczne potwierdzenie w sprawie oskarżeń Suna, jakoby klan Uchiha planował zamach stanu. Na konferencji prasowej z dnia dwudziestego piątego maja Hokage zdemontowała oszczerstwa. Prezentując niepodważalny dowód.
Na ekranie pojawiła się Tsunade w błyskach fleszy.
— Zapewniam was, że nie było żadnego planu zamachu. W tym czasie policja odbywała specjalną misję u lorda feudalnego. Ze względu na tajność zlecenia nie mogę podać szczegółów, lecz mam niepodważalny dowód, który rozwieje wszelkie wątpliwości. — Uniosła ku górze kartkę papieru z pieczęciami lorda feudalnego i jego podpisem. Na sali podniosła się wrzawa, a obraz znów przeniósł się do studia.
— Pismo lorda z prośbą o pomoc policji — zaczął mówić spiker — jest niewątpliwie niekwestionowanym dowodem. Ponadto mamy również zeznania głównego kapitana policji pana Fugaku Uchiha, który potwierdza otrzymanie misji od lorda feudalnego.
Na ekranie pojawiła się sylwetka Fugaku na szczycie schodów prowadzących do siedziby policji. Jego twarz tak samo, jak wcześniej Hokage oświetlały błyski fleszów.
— Panie kapitanie proszę zabrać głos w sprawie doniesień z Suna o próbie zamachu przeprowadzonej przez klan Uchiha — prosił jeden z dziennikarzy, wystawiając rękę z mikrofonem w stronę mężczyzny.
— To są oszczerstwa — zagrzmiał doniosłym głosem. — Bezpodstawne insynuacje.
— Czyli zaprzecza pan? — dopytywał.
— Oczywiście.
— W takim wypadku jak pan wyjaśni brak policji w tamtym okresie?
— Było to już wyjaśniane — odparł stanowczo, jakby sprawa nie podlegała żadnej dyskusji. — Policja wówczas brała udział w tajnej misji zleconej nam przez lorda feudalnego i zatwierdzonej przez Czcigodną Hokage.
— Czyli zaprzeczam pan doniesieniom z Suna, jakoby policja wtenczas przebywała w areszcie po nieudanym zamachu.
— Naturalnie — huknął. — Nie było żadnego zamachu, próby zamachu, czy chociażby planów. Policja konoszańska jest wierna Radzie Konohy oraz instytucji Hokage. Stoimy na straży prawa, służymy obywatelom Konohy i codziennie troszczymy się o ich bezpieczeństwo. Nie dopuścilibyśmy się czegoś tak haniebnego, jak zdrada stanu.
— Jak widzą państwo — zaczął spiker, kiedy kamera znów pokazała jego twarz — nie ma obawy do niepokoju. Ponadto dzisiejszego poranka w prasie ukazał się list od lorda feudalnego z podziękowaniami za bezbłędnie wykonaną misję policji konoszańskiej. Pan Fugaku Uchiha był skłonny upublicznić ów list, który definitywnie zamyka usta zwolennikom teorii spiskowej. Także jak widzą państwo, możemy spać spokojnie. Główny kapitan policji oraz Wielmożna Hokage zapewniają, że informacje napływające do nas z Kraju Wiatru są zwykłymi plotkami.
Itachi poczuł ulgę. Sprawę udało się w miarę szybko ogarnąć i to bez nadszarpywania wizerunku klanu Uchiha, który ostatnimi czas cieszył się dość dobrą opinią w społeczeństwie. Niestety jak donosiły dalsze wiadomości, w Kraju Wiatru nadal wrzało. Opozycja w błyskawicznym tempie wykorzystała chwilowe zachwiania autorytetu Kazekage, na nowo rozgrzebując wszelkie bolączki społeczeństwa. Do tego stopnia, że nawet doszło do pokojowej demonstracji, podczas której społeczeństwo domagało się cofnięcia ostatniej decyzji Gaary o zwiększeniu opodatkowana na niektóre importowane towary. Źle się działo.
— Heeeej — rzuciła przeciągle, ziewając w połowie słowa i rzucając się na kanapę obok mężczyzny. — Wiadomości? — Skrzywiła się, patrząc, jak spiker zbiera kartki z blatu, a przez ekran przewijają się napisy końcowe.
— Tak. — Sięgnął po pilota, wyłączając telewizor. — Pamiętasz o tym, że jesteśmy umówieniu na jedenastą trzydzieści? — dopytał, zerkając na Keiko w piżamie, z potarganymi włosami i zaspaną miną, wykładającą się na jego kolanach.
— Owszem. I, że idziemy zamówić tort weselny, zatwierdzić menu i wybrać obrączki.
— Dokładnie. — Uśmiechnął się delikatnie, smyrając ją po ramieniu. — A jak tam stoimy z resztą?
Cmoknęła z niezadowoleniem, podnosząc do siadu, co mogło sugerować, że nie jest zbyt dobrze.
— Keiko? — ponaglił, obserwując, jak bezcelowo wodzi wzrokiem po salonie.
Wzruszyła ramionami.
— Nie wiem, musiałabym sprawdzić rozpiskę. Fumiko się w tym lepiej orientuje.
— Mhm — mruknął niepewnie. — A...
— O gazeta — zawołała, sięgając po prasę leżącą na ławie. — Są horoskopy? — Szybko przerzucała strony, przez co znalazła odpowiednią, nim Itachi zdążył odpowiedzieć. — To, co nas dzisiaj czeka? Bliźnięta mają mieć powodzenie w pracy i wszystkie zaplanowane na dzisiaj zadania wykonać z sukcesem. Ekstra! U, napisali, że miłości może być gorąco, jeśli damy ponieść się fantazji. Słodko. Niestety zdrowie może niedomagać i mamy uważać na możliwość przeziębienia.
— To były bliźnięta, a ty?
— Co ja? Też jestem spod znaku bliźniąt.
Zmarszczył czoło, coś mu nie pasowało. Przecież... Mimowolnie zerknął przez jej ramię, odczytując niewielki zapis pod znakiem, 22.V – 20.VI.
— Keiko, kiedy masz urodziny? — zainteresował się. Taka oczywista rzecz, a jakoś nigdy wcześniej o nią nie zapytał.
— Dwudziestego dziewiątego maja — odparła po krótkim namyśle, odrzucając gazetę na ławę i zaglądając do kubka Itachiego, który niestety okazał się pusty.
— Mamy dzisiaj trzeciego czerwca! Czemu nic nie powiedziałaś? — oburzył się, po części starając się tym zagłuszyć przeciskające się do przodu sumienie. Było mu głupio. Nie dość, że nie znał daty urodzin narzeczonej, która za dokładnie miesiąc miała stać się jego żoną, to jeszcze ją przegapił. Dlaczego wcześniej się nie zapytał?
Wzruszyła ramionami.
— Przyjęło się, że Kindersi nie obchodzą swoich urodzin. Świętujemy dzień przystąpienia do organizacji. Zresztą sama za bardzo ich nie lubię. Ojciec zawsze wprowadzał nieprzyjemną atmosferę, darł się i wyzywał. A po śmierci państwa Maedy, ta data stała się powodem do niezbyt miłych wspomnień. Wprawdzie mama zawsze zaprasza na ciasto, ale wie, że ani ja, ani Kaoru nie zdzierżymy niczego więcej.
Odruchowo przysunął ją do siebie, zamykając w czułym uścisku i muskając wargami skroń. Po obejrzeniu zdjęć bardziej rozumiał uczucia Keiko. Zażyłość, jaka wiązała ją z rodzicami Kaoru była aż zanadto widoczna.
— Mimo wszystko szkoda, że nie powiedziałaś.
— Nie wiedziałam, że to dla ciebie ważne.
— Oczywiście, że ważne. Chciałbym w tym uczestniczyć. I jednak to uczcić, chociażby mrożoną kawą w twojej ulubionej kawiarence.
Odwróciła się do niego przodem, zaglądając głęboko w oczy.
— Kochany jesteś — zapewniła, składając czuły pocałunek na jego ustach. — I dlatego zrobisz mi kawy ze śniadankiem — oddała, uśmiechając się rozbrajająco. — A ja czmychnę się ogarnąć.
Uniósł delikatnie kącik ust, spoglądając na drzwi, za którymi właśnie zniknęły ostatnie roztrzepane kasztanowe kosmyki.

***

— Co to za wykresy? — zapytała, zaglądając mu przez ramię i patrząc na plik kartek zapisanych drobnym pismem.
— Raport dla Hokage opisujący aktualną sytuację w klanie — wyjaśnił, nie przestając pisać. — Chciałaś coś? — dopytał, kiedy dziewczyna usiadła naprzeciwko z dobrze mu znaną różową teczką. To w niej trzymała wszystkie sprawy dotyczące organizacji ślubu oraz wesela.
— W sumie to tak. Właśnie skończyłam gadać z Fumiko. — Machnęła, trzymaną komórką. — Odhaczałyśmy załatwione dzisiaj rzeczy. Była pod wrażeniem, że tak szybko wybraliśmy obrączki. — Itachi spojrzał na nią zaskoczony. Nie powiedziałby, żeby to było szybkie, musieli trochę jubilerów — których swoją drogą już znał — przejść. No, ale uwinęli się z tym w ciągu jednego popołudnia, więc nie tak źle. — Do tego mówiła, że...
— Keiko do rzeczy — przerwał jej, wskazując ręką rozłożone papiery. Niechętnie kiwnęła głową.
— Pyta się, czy masz garnitur ślubny i resztę dodatków.
— Garnitur mam.
— Nie. — Energicznie zaprzeczyła. — Chodzi o konkretnie ślubny. Podobno marynarka ma inny krój od takiego zwykłego. Jak tam nie wiem, nie znam się na tym, ale skoro czymś się różni... — urwała, wzruszając ramionami.
Odchylił się na oparcie krzesła, przymykając powieki. W myślach wertował stan swojej wyjściowej garderoby. Koszula i buty się znalazły, jednak garnitur ślubny? Zwykły posiadał, ale nie podejrzewał, że one czymś się różnią.
— Będzie trzeba kupić — mruknął niechętnie. Nie przepadał za zakupami ubraniowymi, a te jawiły się wyjątkowo kiepsko, zwłaszcza jeśli Keiko się w nie zaangażuje. — Chociaż... — dodał, zamyślając się na chwilę. Parę lat temu matka wyciągnęła go na wesele swojej siostrzenicy. Była bardzo podekscytowana i chciała, aby wszystko było idealne, więc kupiła nowy garnitur. Pamiętał, że się zachwycała, że jest specjalny, weselny. Musi z Mikoto porozmawiać, powinny być jeszcze w domu, w tej jej wyjątkowej szafie z ciuchami na wyjątkowe okazje.
— To jak?
— Muszę sprawdzić, ale wygląda na to, że będę miał. W każdym razie zostaw to mnie, skup się lepiej na sukni.
— Skupiam, jutro wieczorem spotykam się z mamą w tej sprawie. A i po południu... — urwała, spoglądając na wibrującą komórkę w akompaniamencie krótkiego piszczącego dźwięku. — O kurczę to już! Muszę się zbierać, bo się spóźnię.
Itachi zmarszczył czoło, zerkając na zegarek. Dwudziesta pierwsza to raczej dziwna pora na spieszenie się gdzieś.
— Wychodzisz? — zainteresował się, udając się za nią na przedpokój.
— Tak. Mam dzisiaj nocną zmianę — tłumaczyła, pośpiesznie wkładając buty.
— Znów pilnowanie sal treningowych? — Kiwnęła głową, zgarniając z szafki słuchawki. — Ostatnio często to robisz.
 — Takie obowiązki. Bez misji muszę robić to. Będę rano. Słodkich snów.
Cmoknęła jego policzek, znikając za drzwiami. Gdy tylko minęła bramę domu, przyśpieszyła, puszczając się biegiem przez ulicę.
— I znów się spóźnię — mruknęła do siebie, wciskając komórkę do kieszeni bluzy.
Nie chciała przyznać się przed Itachim, że tak właściwie to sama zgłasza się do tych robót, aby trochę więcej zarobić. System naliczania pensji u Kindersów był dość skomplikowany i rozbudowany, ale tak to już bywało w przypadku shinobi. Oczywiście najwięcej dostawało się za misje. Niestety nie można sobie wybrać, kiedy chce się na nią iść. Można mieć trzy zlecenia na miesiąc albo zero. W takich wypadkach trzeba skupiać się na stałym wynagrodzeniu, którego stawka zależy od wielu czynników. Chociażby od gotowości do natychmiastowego wyruszenia na misję. Jeśli ma się zbyt niski kolor i adnotację od Nerina, niezdolny do misji, dostaje się mniej. Do tego dochodzą rutynowe obowiązki w organizacji, które raz w miesiącu każdy musi odbębnić, aby otrzymać pełną stawkę. Inaczej potrąca się z pensji odpowiednią kwotę za niewywiązania się z pracy. A w tym wszystkim jedyną możliwością zarobienia więcej jest podejmowanie się dodatkowych zadań w siedzibie.
W zasadzie był dopiero początek miesiąca i Keiko na razie odrabiała podstawowe obowiązki. Za namową Yumi podjęła się tego teraz, bo zwykłe im bliżej wypłaty, tym trudniej znaleźć wolne terminy. Nagle wszyscy przypominali sobie o zadaniach i powstawał wyścig w zapisach. Zdarzały się nawet sytuację, że przez nadmiar chętnych niektórzy zmuszeni byli dostać niższe pensje, za niewykonanie obowiązków.
Chciała szybko się z tym uwinąć, aby móc wziąć dodatkowe zadania oraz, co ważniejsze ślub był zaplanowany na początek przyszłego miesiąca. Lepiej tuż przed skupić się na ostatnich przygotowaniach, niż zaprzątać sobie głowę pracą. Przynajmniej tak jej wszyscy radzili, a ona się z nimi zgadzała.
Jednak mimo przekonywania Fumiko, że korzystniej byłoby zupełnie skupić się na uroczystości, odbębniając w organizacji jedynie minimum, Keiko zapisywała się na kolejne poza ramowe zadania. Robiła to, ponieważ czuła się głupio, kiedy Itachi musiał za wszystko płacić. Nie była w stanie pokryć nawet połowy. Zwyczajnie nie przypuszczała, że to wszystko może aż tyle kosztować. A poczuła się jeszcze gorzej, gdy Uchiha zauważywszy jej próby ograniczenia wydatków, powiedział: Nie przejmuj się cenami. Masz na nie w ogóle nie patrzeć. To będzie twój dzień i wszystko ma być tak, jak sobie tego zażyczysz.
A na jakiekolwiek namiastki sprzeciwu, usłyszała tylko:
Spokojnie, gdyby nie miał pewności, że mogę ci wszystko zapewnić, bym się nie oświadczył.
I jak tu go nie kochać?
Przesłodkie wyznanie, marzenie niemalże każdej dziewczyny, lecz u Keiko wywoływało jedynie wstyd i wyrzuty sumienia. Najzwyczajniej w świecie czuła się zażenowana, kiedy Itachi wszystko fundował.
Miała bardzo silnie wykreowane poczucie niezależności. W końcu od maleńkiego chowała się sama, zmuszona radzić sobie w pojedynkę. Stąd też mimo zapewnień Uchihy chciała zarobić trochę więcej, aby móc, chociaż odrobinkę odciążyć go z wydatków.

***

Keiko stała przed lustrem, oglądając się ze wszystkich stron. Suknia była niesamowita. Przepięknie podkreślała biodra i długie nogi, ale niestety góra prezentowała się już zdecydowanie gorzej. Materiał wokół talii, zamiast przylegać, uwypuklając zalety, luźno zwisał. A co najgorsze, wbudowane miseczki stanika odstawały od skóry, ukazując całą ich zawartość. Odnosiła wręcz wrażenie, że gdyby nie koronkowe ramiączka to materiał zsunąłby się poza biust.
Cmoknęła niezadowolona. Miała pasować idealnie.
— Nie jest źle — rzuciła pocieszycielsko Fumiko. — Chodź, pokażesz się reszcie — zaproponowała, chwytając za tren, aby pomóc Keiko wyjść z pokoju.
Dziewczyna niechętnie kiwnęła głową, podciągając materiał na wysokości kolan. Jeśli zdecyduje się ją założyć, to koniecznie będzie musiała potrenować chodzenie. Suknia typu syrenka miała swój nieodparty urok, lecz również ograniczała swobodę ruchu.
— I jak? — zapytała, stając przed kobietami.
— Oh — wyrzuciła z siebie Mikoto, zaprzestając rozmowy z panią Orinoke.
— Wow, wyglądasz prześlicznie — zachwycała się, wstając z kanapy.
— Trochę nie ten rozmiar — wytłumaczyła zakłopotana, ciągnąc za materiał na biuście.
No cóż, Nanako posiada trochę tęższą budowę ciała, ale założyła, że w czasie młodości powinna być zbliżonej do niej. Tylko nie przewidziała małego szczególiku. Wielkość jej piersi niekoniecznie musiała być spowodowana wagą. Miała po prostu większe od niej i to wszystko.
— Oj tam, zwęzi się trochę tu i tu — mówiła, stając za dziewczynę oraz ściągając materiał w newralgicznych punktach — i voilà.
— Idealnie — zawołała Uchiha, na potwierdzenie słuszności pomysłu.
— Hmm, ja bym usunęła też ramiączka — dodała Fumiko, krytycznym wzrokiem lustrując dekolt Keiko. — To ładnie podkreśli jej obojczyki i długą szyję.
— Umiałabyś coś takiego zrobić? — zapytała zaintrygowana, spoglądając na panią Orinoke.  Ona opanowała tylko szycie na okrętkę, które nadawało się jedynie do zacerowania dziury w skarpetce.
Kobieta ku zaskoczeniu dziewczyny pokręciła przecząco głową. No, ale, że jak? Przecież mama zawsze wszystko umiała.
— To suknia ślubna, nie będę w stanie zrobić tego dobrze — wytłumaczyła, wracając na kanapę koło Mikoto, starającą się okiełznać Kinari, żywo zainteresowaną nowym otoczeniem.
— A ty?
Pani Uchiha zaprzeczyła ruchem głowy.
— Tym musi się zająć profesjonalista, bo inaczej zepsujemy efekt.
— Ale niczym się nie przejmuj — rzuciła entuzjastycznie, sięgając po telefon. — Przyjaciółka prowadzi zakład krawiecki, to po znajomości wciśnie cię na jakiś wcześniejszy termin i będziesz mieć szybko zrobione.
— Ratujesz mi sytuację mamo — sapnęła z ulgą, opadając na pobliski fotel.
— Keiko, kiedy masz termin wolny? — zapytała po chwili Nanako, przykładając telefon do dekoltu. — Pasowałoby ci jutro?
— A tak oczywiście.
— Nie! — krzyknęła dziewczyna, nim jej matka zdążyła potwierdzić datę krawcowej. — Chwila — dodała, sięgając do sławnej różowej teczki, skąd wygrzebała grafik Keiko. — Ma wolne dopiero pojutrze.
— Dobra — Kiwnęła, wracając do rozmowy.
— Czemu nie jutro?
— Jutro prowadzisz szkolenie w organizacji — przypomniała, pokazując zapis.
— A no tak, zapomniałam. O rany — jęknęła przeciągle. — Gdyby nie ty, to ja bym chyba umarła pod tym wszystkim. Jesteś najlepsza.
Przytuliła się do przyjaciółki, rada z jej umiejętności organizacji. Gdyby nie rozpiska Fumiko i Mikoto, to przygotowania do ślubu oraz wesela byłyby gdzieś w ciemnym lesie. Nie miałaby prawdopodobnie niczego zrobionego. Gdyby nie telefony od Fumiko, nie byłaby w stanie nic upilnować, a lista zadań żyłaby własnym życiem. Gdyby nie harmonogram pracy w siedzibie od Fumiko oraz jej sms z przypomnieniami, z pewnością nie zjawiłaby się na więcej niż połowie zadań.
Ona naprawdę ją ratowała. I nie wiedziała, jakim cudem potrafiła ogarnąć nie tylko swoje osobiste sprawy, ale także i zawodowe, a do tego wszystkiego jeszcze jej ślub i pracę. Fumiko była niesamowita. W jej oczach urosła do rangi superbohatera.
— Oj tam, to nic takiego.
Machnęła lekceważąco ręką, wpisując ustalone spotkanie do grafiku Keiko oraz swojego telefonu.
— Załatwione — oznajmiła Nanako, podchodząc do dziewczyn. — Pojutrze Etsuko wpadnie do mnie około osiemnastej.
Fumiko pokiwała głową, skrzętnie dopisują godzinę.
— Ojej to już tak późno — zawołała Mikoto, spoglądając na ścienny zegarek. — Przepraszam, muszę się już zbierać — wyjaśniła, podnosząc się z kanapy.
— Jak wracasz do siebie, to poczekaj na mnie. Pan tyran potrzebuje się na kimś wyżyć, więc idę z tobą.
Pani Uchiha zmieszała się, kiedy zebrani obdarzyli Keiko badawczym wzrokiem. Wiedziała, że niektórzy właśnie tak postrzegają jej męża, aczkolwiek to nie było coś, czym należałoby się przechwalać w towarzystwie. Mąż tyran to nie powód do dumy.
Higashiyama machnęła lekceważąco ręką.
— Spokojnie to nic takiego. Po prostu teściu — rzuciła cynicznie — ma jakieś swoje wymagania i nauki, przez co jest zwyczajnie uciążliwy. To nic takiego.
Ich miny nie wyrażały przekonania, ale nic nie powiedziały, co jeszcze bardziej speszyło Mikoto.

***

— Ona jest niereformowalna — zagrzmiał, jeszcze zanim Itachi zdążył usadowić się na krześle. — Nie wiem, jakim cudem jest shinobi, skoro nie potrafi zapamiętać takich prostych rzeczy.
Podejrzewał, że odbieranie Keiko po nauce u ojca to niespecjalnie dobry pomysł. Odmówiłby przyjścia, gdyby nie kwestia garnituru.
— Ma teraz bardzo dużo na głowie — zaczął niepewnie, starając się bronić narzeczoną. Bez rezultatów. Fugaku obdarzył go bardzo wymownym spojrzeniem. Ta, sam nie wierzył w to, co próbował mu wcisnąć.
— Udało jej się sprostać tylko kilku wymogą. — Wychylił się w jego stronę, podając, wyjętą z szuflady kartkę.
Przyjrzał jej się uważnie. Ojciec nie kłamał, naprawdę na całą litanię myślników, jedynie garstka była skreślona.
— Najszybciej poradziła sobie z tańcem, aczkolwiek to tylko drobny punkt. Maniery nadal ma karygodne. Mało tego nie wykazuje żadnego zaangażowania ani tym bardziej postępu. Skorygowane błędy jednego dnia są natychmiast popełniane kilka dni później. W ogóle się nie uczy...
I zaczął się wykład.
Nie potrafił spojrzeć na ojca. Znów wywoływał w nim te głupie uczucie winy, za coś, na co tak naprawdę nie miał wpływu. Po raz kolejny wstydził się za coś/kogoś, a nie powinien. Mało tego! Fugaku posunął się do wpędzenia Itachiego w taką absurdalność, że zaczął wstydzić się Keiko. Po przyjaznym ojcowskim wyjaśnieniu, jaką to dziewczyna zrobi wiochę przed klanem na weselu. Jej weselu!
W porę odpędził wstrętnego chochlika, ale poczuł zażenowanie. Ojciec może nie był najlepszym manipulatorem czyjegoś zachowania, ale za to po mistrzowsku potrafił grać na emocjach. Wciskając w kogoś uczucia, które nie mają racji bytu.
Owszem czasami można było wstydzić się zachowania Higashiyamy. Jednak bez przesady. To będzie jej wesele i naprawdę nikt nie zauważy, czy schyla się do filiżanki. To jakiś absurd.
— Z powodu braku postępów musisz nad nią pracować codziennie. Niestety ja nie mam wystarczająco czasu, aby osobiście zająć się jej porządną edukacją i jestem zmuszony przekazać ci część pracy. Oczywiście Keiko ma się zjawiać u mnie tak jak do tej pory. Prezentując oczekiwaną poprawę.
— Oczywiście. Zrobię, co w mojej mocy — zapewniał, chowając do kieszeni nieszczęsną litanię myślników.
Po krótki pożegnaniu opuścił gabinet, zaglądając do kuchni, gdzie zastał Keiko moczącą dłonie w misce z zimną wodą i lodem. Zabolał go ten widok. Wiedział z autopsji, jak bardzo boli bambusowy kij ojca. Mało tego, doskonale widział, w jakim stanie wracała po naukach Fugaku. Ze spuchniętymi, czerwonymi, drżącymi dłońmi, którymi potem nie potrafiła sprostać najzwyklejszym prowizorycznym zadaniom, chociażby rozpięciu stanika.
Wyczuła na sobie jego wzrok, więc podniosła głowę.
— Wychodzimy już? — zapytała jękliwie, mając przed oczami straszną wizję, nakładania trampek.
Zaprzeczył ruchem głowy, a ulga w jej oczach miała gorzki posmak.
— Widziałaś... — zaczął, rozglądając się po kuchni.
— Na górze, poszła do płaczącej Kinari — wyjaśniła, od razu rozumiejąc, o kogo chciał zapytać.
— Mocno boli?
Niechętnie spojrzał na czerwone dłonie.
— Tylko trochę.
Kłamała, był tego pewien. Mimowolnie drgające palce, nie mogły tylko trochę boleć. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale usłyszał charakterystyczny trzask drzwi na piętrze. Posłał, więc jedynie przepraszający uśmiech, wycofując się na przedpokój.

***

Itachi wszedł do salonu, niosąc poobiednią herbatę oraz pokaźny plik folderów pod pachą.
— Kei... — zmuszony został urwać ze względu na dźwięk jej komórki.
Dziewczyna sapnęła niezadowolona, sięgając po urządzenie.
— Co znowu? — warknęła. — Nie mówcie mi, że znowu zapomniałam o robocie — jęczała, sprawdzając, kto dzwoni. Wyraz ulg na jej twarzy był bardzo widoczny. — A witam ponownie — oznajmiła radosnym tonem. — Tak oczywiście mogę rozmawiać. Rozmawiałaś z nią? Zgodzi się? O, to ekstra. Tak nie ma problemu. Dzwoniłam do nich i okazało się, że mają wolny jeden pokój na górze, więc uda się zrobić bawialnię. W ogóle dobrze, że zwróciłaś na to uwagę, pominęłabym to na bank. U nas w organizacji nikt dzieci nie ma, a klan Uchiha to jakiś rodziny. No, no — potakiwała, wychylając się po herbatę. — A i za pamięci, proszę wysłać imię i telefon do niej, przekaże Fumiko. Dzięki. No, tak. Tak. No. No nie wygłupiaj się. Oczywiście, że możesz przyjść. Mama bardzo cię polubiła, poza tym jakby nie było to ty, ona i Fumiko tworzycie moją ekipę organizacyjną, więc nie widzę przeszkód, abyś przyszła. No to ekstra. Tak zrobiłam. Nie Itachi nic nie powiedział. — Mężczyzna ożywił się, zaprzestając oglądania przyniesionych folderów. — Ani nie skrytykował, ani nie pochwalił, totalnie nic. Dokładnie, też byłam zawiedziona. Miejmy nadzieję, że następnym razem doceni. Oczywiście. Dziękuje i tobie też miłego wieczoru. Pa.
— O co chodziło? — zapytał, siląc się na obojętność.
— O niańkę dla najmłodszy na czas wesela oraz przymiarki sukni ślubnej. Okazało się, że trzeba oddać krawcowej do poprawek — wyjaśniła, dokładając komórkę. Zmarszczyła czoło, dostrzegając w jego dłoni cieniutką gazetkę. Itachi i kolorowe pisemko na błyszczącym papierze, dość osobliwe.
— A o co chodziło z tym że nic nie powiedziałem? — dopytywał, nadal starając się wyglądać na niezainteresowanego odpowiedzią.
— O obiad sprzed dwóch dni. Mikoto dała mi na niego przepis, a tyś nawet nie raczył pochwalić. — Przybrała nadąsaną minę, udając obrażoną, ale po chwili przysunęła się bliżej, zaglądając mu przez ramię. — Co tam masz?
— Foldery wakacyjne. Chciałem cię właśnie prosić, abyś znalazła trochę czasu i przejrzała je ze mną.
Zerknęła na ławę na pokaźny stosik.
— A po co?
Wewnętrznie wzdychał. Naprawdę pragnąłby, aby Keiko czasami coś załapała bez tłumaczenia.
— Musimy zaplanować podróż poślubną — przypomniał, przenosząc wzrok z przepięknych fotografii rajskich plaż na lekko nieogarniętą minę dziewczyny.
— Myślałam, że zostajemy w domu — wyjaśniła, upijając łyk herbaty. — Odpoczniemy sobie w ciszy. Tak byłoby wygodniej.
Speszona uważnym spojrzeniem Itachiego, odwróciła głowę, nagle interesując się okładką jednego z folderów. I wszystko stało się jasne. Znów chodziło o pieniądze.
— Ja jednak chciałbym cię gdzieś zabrać — nalegał, podsuwając pod nos zdjęcia tropikalnych plaż.
Jej oczy na chwilę rozbłysły na widok krystalicznie czystej wody i ogromnych palm kokosowych.
— E tam, nie ma potrzeby — odpowiedziała zaraz, znów szybko uciekając wzrokiem.
Itachi odczekał na odpowiedni moment i gdy odłożyła kubek, sprawnym ruchem przygarnął ją do siebie.
— A nie chciałabyś spędzić pięciu dnia z dala od wszystkich, tylko ty i ja — kusił cichym spokojnym głosem, znów nęcąc egzotyką. — Sami bez nikogo. Dwadzieścia cztery godziny na dobę razem.
I to był główny powód, dla którego w ogóle zainteresował się czymś takim jak podróż poślubna. Faktycznie z początku mieli zostać w domu, nie wyjeżdżając nigdzie. Niestety ostatnie miesiące zmusił do zmiany zdania. Przez rzucenie się w wir przygotowań, zaczęli mieć coraz mniej czasu dla siebie. Albo byli zmęczeni, albo się mijali, albo nie było kiedy. Co więcej, jak na złość dziewczyna angażowała się w zadania Kindersów, co tylko pogorszało sprawę.
Chciał wyjechać, zabrać ją gdzieś daleko, gdzie wreszcie spędzą czas tylko ze sobą, mając siebie na całkowitą wyłączność. Bez ciągłych telefonów od Fumiko i Mikoto, bez wzywania do gabinetu, bez pracy, bez raportów, bez Kaoru wyciągającego do siedziby, bez Sasuke namawiającego na trening, bez latania po mieście załatwiając wszelkie formalności, bez tego wszystkiego. Po prostu wspólnie spędzić czas.
Mruknęła rozmarzona, wtulając się trochę mocniej.
— Byłoby milutko — westchnęła, smyrając go palcem po koszuli. — A to gdzie byś chciał pojechać?
— Gdziekolwiek. Mnie to obojętne, ale pomyślałem, że może spodobać ci się opcja południa. Morze, plaża, palmy, kokosy i drinki z palemką.
— Słodko, chociaż znając ciebie, umrzesz mi tam z nudów.
Uśmiechnął się lekko, coś w tym było. Wybrał tę lokalizację tylko ze względu na Keiko, która uwielbia wodę.
— To może, to — zaproponował, pokazując kolejny folder. — Romantyczne miasto zakochanych. Skuście się na spacer we dwoje po renesansowych uliczkach — odczytał nagłówek.
Oboje niechętnie popatrzyli na przykładowe zdjęcia, przedstawiające stare budowle oraz słynne muzeum. Wszystko piękne, ale to ani jej, ani jego klimaty. Szybko dorzucił folder z ofertami wycieczek po miastach.
— A to?
Pokazał uroczą fotografię drewnianej chatki w środku lasu. Malownicze widoczki, wyprawy w góry, niewielki wodospad i dzika przyroda. Ewidentnie nie dla Keiko.
— To może to? — rzucił, przewracając kilka kartek.
Domek letniskowy na plaży nad oceanem. Wielkie fale w sam raz na surfing, palące słońce i gorący mężczyźni w kąpielówkach. Szybko przewertował dalej, zanik dziewczyna otworzyła usta, aby cokolwiek powiedzieć.
Niestety, jak to się mówi im dalej w las, tym więcej drzew. Nie spodziewał się, że wybranie jednej oferty może być tak kłopotliwe oraz tyle trwać. Siedzieli nad tym już kolejną godzinę i nadal nic. Osobiście był gotowy zgodzić się na cokolwiek, ale Keiko upierała się, że musi podobać się im obojgu, bo on nie może się nudzić podczas miesiąca miodowego.
— Mam! — krzyknęła radośnie. — Chodź tu szybko, znalazłam coś idealnego dla ciebie!
— Idę, idę — zapewniał, wchodząc do salonu ze świeżo zaparzoną herbatą. — To, co tam takiego masz?
— To!
— Jesteś pewna? — zapytał zaskoczony, patrząc na historyczną wioskę Haji. Sporo o nie słyszał. To niewielka mieścina znajdująca się obrzeżach Kraju Ognia, słynąca głównie ze swoich gorących źródeł oraz tradycyjnej zabudowy. Wszystkie tamtejsze budynki wykonane są zgodnie z zamierzchłą architekturą i jej wymogami, co prawda dla wygody został pociągnięty prąd, kanalizacja oraz ogrzewanie, lecz klimat pozostał. Do tego stopnia, że niemalże każdy kostiumowy film jest nagrywany w Haji.
A mało tego, wioska idąc za falą popularności, przemieniła się w żywy skansen, ściągając do siebie rzemieślników specjalizujących się w dawnych sztukach. To tutaj można dostać ręcznie haftowane i farbowane kimona, tradycyjne słodycze, porcelanę, nawet meble i tonę innych drobiazgów. Jednak Itachi kojarzył małą wioskę Haji z czymś innym, z najlepszymi na całym świecie broniami. W końcu to tam osiadł ród Nakamoto, który od setek pokoleń doskonalił się w trudnym kunszcie kowalstwa.
— Tak, jestem całkowicie pewna.
Słowa Keiko wyrwały go z marzeń o katanie grawerowanej znakiem Nakamoto.
 — Jednak to miasto historyczne — przypomniał, patrząc na drewnianą zabudowę wioski i radosnych ludzi w kimonach, widniejących na zdjęciu pod jakże chwytliwym hasłem zachęcających do wyprawy w to miejsce.
— No wiem, ale to twój klimat.
— Ale nie koniecznie twój — zaznaczył, doskonale wiedząc, jak bardzo dziewczyna by się tam wynudziła.
— Niby tak, ale patrz! — Przewróciła stronę, pokazując bajeczne ujęcia gorących źródeł. Po czym wskazała palcem ofertę hotelową poniżej. — Można wynająć pokój z własnym prywatnym mini źródełkiem! Czy to nie cudowne?!
Przyjrzał się jej rozanielonej minie i błyszczącym z ekscytacji oczom. Bez wątpienia nie udawała. Naprawdę chciała tam pojechać, co napawało nadzieją, bo sam do dłuższego czasu wybierał się do Haji.
— Na pewno by ci się tam podobało? Wiesz wszystko drewniane, tradycyjne.
— Oczywiście. No i spójrz, to idealne rozwiązanie dla nas. Mamy historyczne śmiecie, które ty lubisz i prywatne źródełko dla mnie. A jeśli mają tam tony pamiątek to i mi się tam spodoba. Plus jak się nawet wynudzę w ciągu dnia, to liczę, że mi to w nocy wynagrodzisz. — Puściła porozumiewawczo oczko, chichocząc cicho.
— Z najwyższą przyjemnością — zapewnił, szepcząc czule do ucha i składając delikatny pocałunek tuż pod nim.
— No to wybrane. Jedziemy do Haji!

***

Usiadł załamany, wzdychając głośno. Wszystkie siły go opuściły i co najgorsze musiał zniżyć się do tego, aby przyznać ojcu rację. Ona naprawdę jest niereformowalna.
— Dlaczego nie możesz tego zapamiętać? — jęknął zrezygnowany.
Wyjątkowo Fugaku swoją tyradę faktycznie miał, na czym oprzeć. Dziewczyna po widocznej poprawie jednego dnia, następnego znów popełniała te same błędy, jakby dopadła ją jakaś straszna wybiórcza amnezja. Zupełnie nie robiła postępów. Zwyczajnie myślał, że ojciec  sobie coś ubzdurał i po prostu Keiko wolniej się uczy, ale nie. Było dokładnie tak, jak mówił, co go osobiście przerażało.
— Bo to głupie — odparła, kuląc się nadąsana na końcu kanapy. — Umiem napić się herbaty, więc, po co mam się uczyć jeszcze raz tego samego.
— Chodzi o doszlifowanie swoje umiejętności. To, że coś umiesz, nie oznacza, że nie trzeba tego rozwijać.
— To picie herbaty! Są jakieś osoby gorsze lub lepsze w picu herbaty? To tylko picie herbaty!
— Chodzi o etykietę.
— Nie. O fanaberie twojego ojca.
Wziął głęboki wdech, po czym powolutku zaczął wypuszczać zebrane powietrze.
— Keiko posłuchaj — zaczął spokojniej. — Wystarczy, że zapamiętasz sekwencję ruchów, raz pokażesz ojcu i wystarczy. Nic więcej nie trzeba, tylko spróbuj to zapamiętać — błagał wręcz, zmęczony ciągłymi porażkami.
— Nie jestem w stanie zapamiętać innej metody na coś, co już dobrze umiem — burknęła smętnie. — To tak jakbym kazała ci teraz uczyć się sikać na siedząco, bo tak według mnie jest lepiej. Pamiętałbyś o tym, że masz siadać, zamiast stać za każdym razem, kiedy chciałoby ci się?!
Załamał się. Opadł ciężko na oparcie kanapy, rozkładając bezradnie ręce.
— Nie możesz potraktować tego, jako misji i zapamiętać? Uczysz się przecież wielu układów.
— To nie to samo. Ale... — zawahała się na chwilę, wpadają na pewien pomysł — może zapamiętam, jeśli będę obserwowała kogoś, jak to robi.
— Nie zaszkodzi spróbować — potaknął zrezygnowany. Właściwie było mu już wszystko jedno, zgodziłby się na każdą metodę, aby tylko ona w końcu to zapamiętała.

***

— Nie poszło tak źle — podsumował, chwytając dłoń dziewczyny.
— No! — krzyknęła radośnie. — Zaliczył mi herbatę.
Zaczęła przebierać nogami, starając się nie pisnąć i podskoczyć. Itachi uśmiechnął się nikło.
— Ale i tak miał parę uwag i za spóźnienie się oberwało — przypomniał, ostudzając jej entuzjazm.
— No, ale zobacz — mówiła głośno, machając mu przed nosem słynną litanią myślników. — Dostałam oficjalne odhaczenie.
— Moje gratulacje.
— Jeszcze trochę i będę miała wszystko zaliczone.
— No nie byłbym taki pewien. Sądzę, że punktu z nieokazywaniem nadmiernych emocji nie zaliczysz.
— Coś w tym jest — mruknęła smętnie, dopiero teraz dostrzegając tę oczywistość. — Ha! I co? Mówiłam, że pomysł z gapieniem się podziała. No dobra potrzebowałam na to kilku dni, ale w końcu zadziałało.
Mimowolnie spiął się, przypominają sobie niesamowicie niekomfortowe uczucie, które towarzyszyło mu, kiedy Keiko z uwagą i skupieniem lustrowała go centymetr po centymetrze, śledząc najdrobniejsze drżenie mięśni. Nie należało to do przyjemności, ale cieszył się uzyskanymi rezultatami. Wreszcie dziewczyna nie będzie wracać ze spuchniętymi dłońmi, a i u ojca zapunktował, umiejętnością okrzesania Higashiyamy.
— Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór? — zagadał, po wyjściu poza ulicę klanu.
— Tak.
Spochmurniał. Bardzo mu zależało na tym, aby akurat ten dzień spędzić razem. Wczorajszą rocznicę obchodzili osobno. Wspólne mieli śniadanie i... tyle. Keiko szybko zmyła się, tłumacząc pracą w siedzibie, a wróciła zmęczona o dwudziestej pierwszej. Także świętowania nie było. Ich pierwsza rocznica stała się zwyczajnym dniem. Skłamałby, mówiąc, że to nie bolało. Liczył na większe zaangażowanie ze strony dziewczyny. Widać się przeliczył... Stąd też chciałby, chociaż urodziny spędzić razem.
— Jakie? — dopytał niechętnie, rozważając opcję sprzeciwu. Rozumiał natłok zajęć, napięty grafik, ale bez przesady. Pragnął krzyknąć twarde NIE, rzucając terminarzami w kąt.
Jak to możliwe, że przygotowania do jednego dnia, spowodowały pominięcie innych równie ważnych dat? Przegapił jej urodziny, ba nawet o nich nie wiedział. Wczorajsza rocznica, ICH PIERWSZA ROCZNICA, tak na dobrą sprawę w ogóle nie istniała. Drobne całuski na dzień dobry, kilka miłych słówek i tyle, to wszystko. A teraz przyszedł czas, aby i jego urodziny zostały zignorowane. No dobrze, zignorowane to może za duże słowo. Wprawdzie właśnie wracali od Mikoto, która sprosiła wszystkich na rodzinny obiadek ze wspaniałym tortem. Było miło, aczkolwiek... Nie oczekiwał przyjęcia, nawet nie chciał go. Jedyne, czego pragnął to miło spędzić dzień z Keiko. Czy to tak wiele?
— Bardzo przyjemne.
Spojrzał na nią podejrzliwie. Wielki bananowy uśmiech z łobuzerskim akcentem sugerował, że coś kombinowała.
— Chcesz zobaczyć, jakie? — zapytała podekscytowana, mocno zaciskając obie dłonie na jego.
Ewidentnie coś kombinowała, teraz nie miał już wątpliwości.
— No dobrze pokaż — rzucił niepewnie, bo niby jak chce pokazać plany na wieczór?
W odpowiedzi wyszczerzyła się szerzej, gwałtownie sięgając do kieszeni. Nerwowo stukała w komórkę, usilnie czegoś szukając.
— Podoba ci się?
Oszołomiony przystanął, odsuwając od oka telefon, który wręcz w niego wciskała. Krok więcej, a z pewnością nabawiłby się siniaka na powiece. Spokojnie przechwycił urządzenie, patrząc na trochę ciemne zdjęcie czegoś na niewielkiej pufie, zupełnie takiej, jakie można spotkać w przymierzalniach. Chciała iść na zakupy?
— I jak? I jak? — dopytywała z coraz bardziej rosnącym entuzjazmem, wieszając mu się na ramieniu.
Przyjrzał się dokładniej, odrywając, że... Przełknął głośno ślinę. To był komplet bielizny i to nie byle jakiej w całości wykonanej z koronkowej prześwitującej tkaniny. Góra składała się z topu na sznureczkach z głęboko wykrojonym dekoltem przez cały biust. Natomiast majteczki prezentowały się ultra skąpo. Pasek materiału na środku ze sznureczkami z boku. Tylko tyle i aż tyle. A do tego ta rzadka czarna koronka.
Zerknął na Keiko, mocno przyciskającą się do jego ramienia i biust, który lekko wylał się poza dekolt bluzki. Znów przełknął ślinę.
— Właśnie z tego powodu wczoraj musiałam biec do pracy. Wzięłam dodatkową robótkę, aby na to zarobić i wziąć zaliczkę, by móc od razu kupić. To taki prezencik rocznicowo-urodzinowy. Podoba się? — tłumaczyła, zabierając komórkę oraz chowając ją do kieszeni.
— Jeszcze jak — rzucił pośpiesznie, dostrzegając jej wyczekujące spojrzenie.
— To najważniejsze, więc taki mam plan na dzisiejszy wieczór — ciągnęła dalej, wznawiając marsz. — Być na wyłączność solenizanta.
Mocno chwycił jej dłoń, nieświadomie przyśpieszając kroku, czemu zawtórował jej chichot.

***

Itachi stanął na szczycie schodów, z niezbyt przekonaną miną obserwując mężczyzn wnoszących kartony do kuchni.
— Wszystko — zawołał Hiroshi, machając pustym już zwojem pieczętującym do koordynującej tym wszystkim Fumiko, jako organizatorki imprezy. — Została tylko trampolina — dodał, szerzej otwierając drzwi i ukazując sprzęt rozłożony na ganku przed drzwiami.
— Trampolina! — krzyknęła podekscytowana Keiko, porzucając na chwilę przyjaciółkę oraz prezentowaną przez nią listę zawartości tajemniczych kartonów.
— No — potaknął Kaoru, wychodząc na przedpokój. — Isamu znalazł ją przypadkiem w magazynie podczas pracy. Josuke powiedział, że możemy pożyczyć.
— Genialnie. — Rzuciła się mu na szyję, mocno ściskając. — Ej, przypadkiem to nie ten stary sprzęt z tej salki, gdzie teraz mamy niemalże park trampolinowy? — dopytała, wychodząc do Hiroshiego i lustrując poszczególne elementy składowe.
— Na to wygląda — potaknął, również przyglądając się im. — Danar był uprzejmy podzielić się instrukcją — dodał, wyjmując z kieszeni kilkustronicową książeczkę.
— Na co komu instrukcja — prychnął Kaoru. — To tylko składanie trampoliny.
— Nam trzej mężnym wojom nie brak bystrości. Sami wnet uporamy się z tą dziecinną zabawką — deklarował Isamu.
— Chodźcie chłopaki, trzeba się tym zająć — oznajmił, wyrywając z rąk Hiroshiego instrukcję, którą wcisnął Fumiko, po czym schylił się po sprzęt.
— Tylko nie stawiajcie za blisko basenu! — krzyknęła za nimi Orinoke, patrząc, jak znikając za rogiem budynku. — Stawiasz, że za ile po to wrócą? — spytała rozbawiona, unosząc wyżej książeczkę.
Keiko nie mniej roześmiana wzruszyła ramionami, wracając do środka.
— O, wychodzisz już? — rzuciła zaskoczona, omal nie zderzając się z Itachim.
— Tak — mruknął niechętnie, odstawiając torbę, aby nałożyć buty. Sceptycyzm cały czas go nie opuszczał. Wprawdzie dziewczyna deklarowała, że zostają w domu, więc o nic nie musi się martwić, ale nieprzyjemna niepewność nie chciała ustąpić. W każdej chwili może im się odwidzieć i ruszą pijane na miasto, a wtedy to już nie wiadomo, co się może dziać.
Nie to, żeby nie ufał Keiko, posądzając ją o możliwość zdrady z pierwszym lepszym. Jednak, tyle się słucha historii o wieczorach panieńskich, gdzie spokojna przyszła panna młoda nagle ogarnięta pragnieniem wyszalenia się, trafia do łóżka z innym, bo to ostatnia taka okazja. W pełni ufał Keiko, ale nie potrafił pozbyć się wątpliwości, które natarczywie wracały niczym rzucony bumerang.
— No to miłego wieczoru. — Przytuliła się do niego, składając krótki pocałunek na ustach.
Zatrzymał się w pół ruchu, z ręką wyciągniętą w stronę klamki. Może to było idiotyczne, ale czuł, że musi to powiedzieć, zanim wyjdzie.
— Keiko, tylko nie rób niczego głupiego.
— Spokojnie Itaś, to tylko babskie spotkanko — zapewniała, muskając policzek.

***

Fumiko przeszła samą sobie przy tworzeniu dekoracji. Salon był nie do poznania i jeszcze nigdy wcześniej nie prezentował się tak bajecznie, co każda z zaproszonych dziewczyn, co rusz podkreślała wprowadzając Orinoke w lekkie zakłopotanie. Jednak mówiły czystą prawdę. Wszystko dopracowane do najdrobniejszego szczególiku współgrało ze sobą nie tylko tematyką, ale też kolorami, czy funkcjonalnością.
Pod sufitem wisiał pięknie ozdobiony wielki napis PANIEŃSKI, obwieszony serpentynami oraz balonami, które fruwały po całym pokoju.  Kilka napełnionych helem dumnie unosiło się w powietrzu, ale cała masa tęczowych barw walała się po podłodze i meblach, dodając lekkiego dziecięcego uroku tej dość dorosłej uroczystości.
Aczkolwiek nic tak nie przykuwało uwagi, jak ława zapełniona przysmakami oraz kilka stolików ustawionych z boku, gdzie znajdowała się reszta dań niemieszczących się na wąskim blacie przed kanapą. Mieniące się konfetti rozsypane na niebieskim obrusie pięknie odbijało światło, tworząc delikatne złudzenie fal. A użycie plastikowych naczyń wcale nie odbierało uroku. Wszystko zostało przystrojone tasiemkami, naklejkami, czy drobnymi wzorkami wykonanymi lakierami do paznokci. Keiko osobiście podpisywała inicjały uczestniczek na ich kubkach, aby nie było problemu z pomyleniem ich.
Jednak największą furorę robiły przekąski. Oprócz tych najbardziej oczywistych jak paluszki, cukierki, ciasteczka czy chipsy znalazł się też równiutko wycięte w drobną kostkę ciasta, finezyjne mini deserki z galaretką i bitą śmietaną, szaszłyki z samych owoców, a także coś na słono, mini pizza, piętrowe kanapeczki na bagietce, czy wzbogacone o sporą ilość zielenizny koreczki, no i nie można zapomnieć o zestawie drinków z palemkami i kostkami lodu.
Dziewczynom do razu pociekła ślinka i tak naprawdę nie wiedziały, za co chwytać, jako pierwsze. No dobrze, może Yumi nie miała z tym problemu. Bez krępacji rzuciła się przysłowiowym szczupakiem na jedzenie, trzymając w rękach dwa dania naraz, absolutnie ignorując Fumiko dyskretnie wciskającą jej pod nos talerzyk.
I choć na początku było dość drętwo przez skrępowanie obecnością osoby z zewnątrz, w postaci Haniko, przy której dziewczyny z organizacji nie bardzo wiedziały, jak się zachowywać, to atmosfera w miarę szybko nabrała zwyczajowego luzu. Zwłaszcza kiedy wyszło na jaw, że Fumiko zna się z Shimanouchi, z czasów wspólnej pracy w Akademii. To było jak zielone światełko. Węzły oficjalnego tonu, dyktowane przez ogólne zasady Kindersów natychmiast opadły, wprowadzając poczucie swobody. Dystans znikł i chociaż sama Haniko miała trochę problemu, aby wpasować się w zachowanie przyjaciółek Keiko, czy połapać się w przetaczanych przez nie wspominkach, to nie mogła powiedzieć, że czuje się izolowana, odpychana na dalszy plan.

— Ej, a powiedz, jak Itachi ci się oświadczył — wypaliła nagle Ryoko, sięgając po swój kubek z drinkiem. — Jakoś nie dotarło to do mnie.
— Nie wiesz? — rzuciła zaskoczona Miyu. — Wszyscy już wiedzą, że oświadczył się, zmywając gary. I ty chcesz za niego wyjść. — Spojrzała krzywo na Keiko. — Zastanów się, jeszcze można spierniczyć sprzed ołtarza.
— Miyu! — fuknęła Fumiko jednocześnie z Yuko. Dziewczyny spojrzały po sobie, po czym się zaśmiały.
— Nie prawda — naburmuszyła się. — Wcale nie oświadczył mi się przy zmywaniu. Klękał po przepysznej romantycznej kolacji. Nawet świece i kwiaty były.
— Jak słodko — skomentowała Ryoko, przygarniając bliżej siebie jeden z wszędobylskich balonów.
— Ale mówiłaś, że wcześniej nieoficjalnie oświadczał się po zmywaniu — przypomniała Yumi, gubiąc się już w opowieści Keiko, co rusz się zmieniającej.
— Bo tak było. Wtedy jak żeście wyszły, to wrobiłam go w zmywanie, a potem oglądałyśmy twój film. Pamiętam, że skarżyłam się na jego denne zakończenie, co gorsza Itachi nie chciał się ze mną zgodzić. I wtedy się oświadczył — wyjaśniła, żywo gestykulując.
Dziewczyny spojrzały po sobie, wybuchając gromkim śmiechem. Tak, za każdym razem w tej historii istotne było, co innego.
— No, co? — burknęła, chowając się za trzymana poduszeczką, lekko zawstydzona niezrozumiałym zachowaniem przyjaciółek.
— A ty Fumiko? — zagadała Yuko, sięgając po swój kubeczek. — Jak tam twoje podboje? U nas nie wolno. — Wskazała ręką pozostałych Kindersów. — Chociaż jedna nam się zbuntowała.
— To może Josuke zniesie ten zakaz — wtrąciła się Miyu, bez krępacji nalewając sobie zamaszystą ręką wina.
— Sądzisz, że jest na to szansa? — zapytała, zaskoczona jej poglądami Yuko. — To by był naprawdę duży przełom dla organizacji.
W odpowiedzi wzruszyła ramionami, zbywając temat.
— No Fumiko to jak?
— Nie bardzo, wiesz Ryoko. Teraz absolutnie nie mam do tego głowy i czasu. Na wesele to przyjdę z Isamu — rzuciła lekko przybitym głosem, biorąc porządnego łyka drinka.
— To swatamy cię z jakimś Uchiha. — Keiko podekscytowała się wizją, pochwyciwszy energicznie telefon. — Shisui jest wolny i słodki. Chwila, gdzieś mam jego zdjęcie. O! Masz. — Odnalazłszy je, rzuciła urządzeniem w Fumiko. Zaskoczona, złapała dość niezgrabnym ruchem, niechcący naciskając coś, co spowodowało...
Miyu zainteresowana wyglądem mężczyzny, przysunęła się bliżej Orinoke, zaglądając jej przez ramię.
— Ulala, to takie zdjęcia wysyłasz Itachiemu? No, no w tej pozie i tej koronce ci do twarzy.
Keiko momentalnie poderwała się, rzucając na telefon. Niestety ona była szybsza. Sprawnie przechwyciła komórkę, odskakując w bok.
— Zobaczmy, co tam jeszcze masz — mówiła do siebie, przeglądając zawartość. — Jakieś gołe foty? Może nawet Itachiego. — Uśmiech na jej ustach powiększał się z każdym kolejnym słowem i nieudolną próbą Keiko odzyskania własności. — Nie wiedziałam, że możesz mieć w sobie tyle seksapilu — komentowała, teraz jawnie przed nią uciekając.
— Oddawaj — warknęła, próbując dogonić przyjaciółkę.
Gonitwa trwała w najlepsze, kiedy nastało wielkie i donośnie BUM.  Keiko zaplątawszy się w serpentyny, wyłożyła się jak długa, przy okazji pękając kilka walających się po podłodze balonów. Miyu zaniepokojona podeszła bliżej, co wykorzystała, chwytając ją mocno za kostki.
— Dobra, dobra oddaję — zapewniała, wręczając zabrany przedmiot. — Szkoda tylko, że nie znalazłam fot nagiego Uchihy. Chociaż ta zrobiona, kiedy śpi... całkiem urocza.
Ciężko było stwierdzić, czy czerwień na policzkach Keiko była spowodowana zawstydzeniem, czy może złością.
— Mamy to! — krzyknęła Ryoko, machając trzymaną kamerą do powracających na swoje miejsca dziewczyn.
— Itachi będzie miał, co oglądać — skomentowała Yumi, zajadająca się ciastem.
— Nie sądzę, aby oglądał nagrania z panieńskiego — zauważyła trafnie Asami, podchodząc do ustawionego w kącie stolika, gdzie stała reszta napojów i przekąsek niemieszczących się na ławie.
— A ty Haniko z kim idziesz na wesele? — zagadała Fumiko, przypominając sobie, że przecież dziewczyna nie jest Kindersem i w tej sprawie ma wolną rękę.
— Z Sasuke.
— To chyba jakaś moda na Uchiha — mruknęła Yuko, kręcąc zrezygnowanie głową.
— Się przyzywaj — rzuciła Higashiyama, poprawiając swoją trochę tandetną opaskę w kocie uszka. Taki był pomysł Fumiko na wyróżnienie przyszłej panny młodej z grona. — Połowa ludzi na weselu to Uchiha.
— A jak będzie z twoim nazwiskiem? — zaintrygowała się Haniko.
— No właśnie.
— Jeszcze nie wiadomo — rzuciła niemrawo, uciekając wzrokiem na dłonie. Niechętnie wracała wspomnieniami do kłótni o to sprzed kilku tygodni. Będąc ostatnią z Higashiyama, poczuwała się w obowiązku przeciągnąć linię rodu. W pewnym zakresie czuła więź z nazwiskiem, mimo iż tak naprawdę niemalże niczego o klanie nie pamiętała. Wiedziała też, że Itachi nie może się wyrzec swojego, więc...
— Nie możesz wziąć podwójnego? — zaproponowała Asami.
Pokręciła głową, obserwując kolorowe konfetti rozrzucone po ławie.
— Itachi chce samo Uchiha. Chociaż wydaje mi się, że bardziej tego chce jego ojciec — dodała ciszej, wykrzywiając usta w niezadowoleniu, trącając nogą balon.
Haniko odruchowo, nieznacznie kiwnęła głową, rozumiejąc sytuację. Reszta nie znała Fugaku, więc zaraz posypały się propozycje, komentarze, głosy oburzenia.
— Dobra koniec tematu — oznajmiła twardo Fumiko. Dyskusja robiła się nieciekawa, a nie mogła pozwolić, aby przyszła panna młoda źle się bawiła na swoim panieńskim.
— To ja mam pomysł — ożywiła się Miyu. — Rzucamy do siebie tę świeczkę — tłumaczyła, ściągając ją z biblioteczki. — I musimy odpowiedzieć na ogólnie zadane pytanie, kiedy kolejka się skończy, to wówczas je zmieniamy. Kto nie będzie chciał mówić, pije karniaka. — Wszystkie pokiwały głowami, zgadzając się na zabawę. — To temat brzmi... najgorszy tekst, jaki usłyszałyście na podryw. Start. Ja to mogłabym o tym książkę napisać. — Zaśmiała się, obracając w dłoniach świeczkę. — A wisienką na torcie było, jak w klubie podszedł do mnie koleś i rzucił: jesteś tak seksowna, że jak ciebie ujrzałem, to nie tylko mi stanął, ale od razu się spuściłem.
— Ble!
— Ohyda!
— Obrzydliwe.
— Oj tak — potaknęła. — To uwaga rzucam, Yumi, łap!
— Ja? — rzuciła zaskoczona, w ostatniej chwili zatrzymując świeczkę przed swoją twarzą. — Przez te szwy to podrywaczy nie mam — wyjaśniła, podnosząc rękę wyżej, aby ukazać nici.
— No daj spokój, na pewno coś było — przekonywała Fumiko, zachęcając dziewczynę.
— Hm... Nie, przykro mi, nic nie przychodzi mi do głowy.
— Karniak, karniak, karniak — zaczęła skandować Miyu, więc nie miała wyboru i wypiła.
— Ryoko łap.
— To ja pamiętam sytuację, jak byłam w kawiarni. Nagle przysiadł się do mnie chłopak, oznajmiając, że zazdrości tej serwetce, którą wytarłam usta.
Dziewczyny się zaśmiały.
— To nawet w pewnym sensie urocze.
— Czy ja wiem Asami — zamyśliła się, niezbyt przekonana do słów przyjaciółki. — Grunt, że nie było obleśne. Rzucam do Keiko.
— Ej! — krzyknęła niezadowolona, bo właśnie jadła i miała zajęte ręce. Na szczęście dziewczyna nie była złośliwa. Dobrze wycelowała, trafiając świeczką na jej skrzyżowane na fotelu nogi. — Najgorszy powiadasz. — Zatonęła w myślach, przybierając iście filozoficzną minę. — Mam! Podczas zabawy w klubie usłyszałam: no ślicznotko piękne masz nogi, a co muszę zrobić, aby się rozłożyły.
— Uuu ostro. Słyszeliście panowie — skomentowała, obracając ukradkowo uruchomioną kamerę tak, aby wejść w kadr. — I co ty na to Kaoru? A Isamu? To może pan przyszły mąż się odezwie?
— Czekaj, co? Ty to nagrałaś? — oburzyła się, dopiero teraz dostrzegając urządzenie w jej rękach. — No weź — jęknęła, próbując przechwycić, aby skasować żenujący filmik.
— Mowy nie ma. Takie rzeczy trzeba uwieczniać — upierała się, chowając ją za siebie.
Wywróciłam oczami, tym razem rezygnując z gonitwy za przyjaciółką.
— A to było przed poznaniem Itachiego czy po? — dopytywała, koniecznie chcąc poznać więcej szczegółów.
— Po, jakieś kilka miesięcy temu. Kaoru już był w wiosce i na tamtego nieszczęście wszystko słyszał. Mocno przywalił mu, aż krew się polała.
— O widzisz Itachi, musisz bardziej pilnować swoją wybrankę — oznajmiła, znów wchodzą w kadr kamery.
— Jak? On nie chce, chodzi ze mną do klubów. Dobra nie ważne, Haniko teraz ty — ucięła temat, rzucając świeczką do dziewczyny.
— To było jakoś niedługo po przyjeździe. Siedziałam w parku i przysiadł się mężczyzna z tekstem: przepraszam, ale musiałem podejść, bo wyglądasz zupełnie jak moja następna dziewczyna.
— O rany, jakie denne — mruknęła Yumi.
— Owszem. To teraz Fumiko.
A czekaj — rzuciła, nie dopuszczając Orinoke do słowa — Sasuke o tym wie?
Haniko spojrzała na nią niepewnie i bez zrozumienia. Nie potrafiła podążyć za jej średnio logiczną drogą, która doprowadziła do tego niepowiązanego ze sobą pytania.
— Niby, dlaczego miałby wiedzieć? — dopytała, poddając się i nie odnajdując sensu w dociekaniach Keiko. — Przecież wówczas jeszcze nie spotykaliśmy się, jak wspomniałam to był sam początek mojego mieszkania w Konoha — wyjaśniała dla jasności, jakby dziewczyna zagubiła ten fakt.
— No wiem, ale potem mogłaś mu o tym wspomnieć jakoś przy okazji, nie?
Niechętnie kiwnęła głową.
— Ale nie bardzo wiem, o co ci chodzi — wyrzuciła z siebie, lekko skołowana.
— A bo się zastanawiam, czy Sasuś też odstawia ci sceny — przyznała otwarcie, wypychając do ust kilka paluszków naraz. — Bo Itaś robi mi pouczające wykłady. Za to Sasuke zawsze odstawia jakieś sceny i to często z byle powodu!
— Co? — To pytanie padło nie tylko z ust Shimanouchi, ale i również pozostałych dziewczyn, który były nie mniej zdziwione tym nieoczekiwanym wyznaniem.
— Co dokładniej masz na myśli? Jakie sceny? — dopytała, nie doczekawszy się pociągnięcie tematu.
— No zazdrości, chociażby, czy jakieś inne — dodała po chwili, wzruszając ramionami. — On ma jednak spory temperament i o ile Itaś się hamuje i stara nie odstawiać scen, nawet kiedy zazdrość zżera go od środka lub jest mega zły, to Sasuke ma już z tym problem — wyjaśniła, kiwając głową z namaszczeniem godnym eksperta. — Znam to z autopsji.
— Z autopsji? — powtórzyła zaciekawiona Miyu, kiedy Haniko zaniemówiła, próbując przetrawić występowanie w jednym zdaniu tak niepasujących do siebie słów. Itachi zawsze jawił jej się, jako osoba opanowana oraz rozsądną, gdzie przy tych cechach miejsce na zazdrość?
— No tak. Taka z większych ostatnio to, jak spotkaliśmy Akena. Kolega z drużyny od Tsunade — wyjaśniła pośpiesznie, napotykając uniesione brwi przyjaciółek, na darmo próbujących doszukać się kogoś on takim imieniu w szeregach Kindersów. — I wracając do sedna. Spotkaliśmy go i on zaproponował wyjście do kina. Zwykła normalna rzecz, a Sasuke mu przywalił, twierdząc, że ma się nie przystawiać. Nie wiem, o co mu chodziło. — Rozłożyła bezradnie ręce.
Dziewczyny wymieniły między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Przecież już nie raz to przerabiały, nie raz same potrafiły być świadkami gapowatości Keiko.
— Wiesz — zaczęła ostrożnie Ryoko — a może on zapraszał na randkę, tylko tego nie załapałaś?
— Niby jak? — oburzyła się, zatrzymując kubek przed wargami. — Zapraszał tylko do kina i na kolację — dorzuciła po chwili poważnego namysłu. — No, ale nic o randce nie było.
Teraz to już dziewczyny nie miały żadnych wątpliwości. Wymownie poodwracały wzrok, próbując ukryć rozbawienie.
— To jednak nic dziwnego, że Sasuke musi cię pilnować, a Itachi bywa zazdrosny. Mieć za dziewczynę taki nieogar.
Tutaj Haniko nieznacznie kiwnęła głową przyznając Miyu rację. Z początku to uczucie zupełnie nie pasowało jej do mężczyzny, ale jednak nie można odjąć mu tego, że jest z Uchiha, a jak wiadomo Uchiha bywają... dość terytorialni.
— Nie wiem, o co wam chodzi — burknęła naburmuszona, wykrzywiając usta w ciup. Zła, że nie rozumie powodu rozbawienia przyjaciółek, bo w końcu jak się śmieć to wspólnie, nie?
— Nie ważne, wracamy do opowieści Fumiko — zarządziła Asami, naprowadzając rozmowę na porzucony tor.

***

— Ale dlaczego nie? — jęknęła Miyu, niosąc przenośną lodówkę.
— Bo nie idziemy na miasto i tyle — odparła twardo Keiko, znudzona jej marudzeniem.
— Zabawa jest zaplanowana w domu — przypomniała Fumiko, ostrożnie schodząc ze schodów, aby nic z jej przeładowanych rąk nie wypadło.
— Poza tym tutaj jest ekstra. Masz super przekąski, alkohol, soki, basen, tańce i trampolinę. Czego chcieć więcej?
— No wiesz Yumi, chłopaków, flirtów, stawianych drinków, chłopaków.
— Przesadzasz — podsumowała Yuko, mijając ją.
— No weźcie, chodźmy do klubów. Pobawimy się w szukanie fantów, która więcej wyciągnie drinków lub telefonów. Poszalejmy trochę — namawiała nieustępliwie.
Keiko skrzywiła się, rozkładając plastikowe kubki ozdobione imionami dziewczyn. Właśnie przenosiły zabawę na podwórko. Po kilku godzinach plotek w salonie wspominek i śmiechów, uznały, że pora się trochę rozruszać w takt muzyki. Niestety Miyu uważała, że skoro panieński to powinny ruszyć na miasto, aby Keiko mogła ostatni raz w życiu wyszaleć się na całego.
— Itachi nie byłby zachwycony — mruknęła, przypominając sobie jego niepokoje.
— No i co z tego — burknęła zła. — Nie jest jeszcze mężem, więc się niech nie panoszy za bardzo. Poza tym... no weźcie, przecież już oplotkowałyśmy wszystko, co się dało, jego, twoją romansową przeszłość, śmieszne i żenujące sytuacje związane z płcią przeciwną, jesteśmy już lekko wstawione, więc to idealny moment na wyruszenie na nocne łowy.
— E tam. — Keiko zbyła ją machnięciem ręki, pomagając Fumiko ogarnąć rozłożenie przekąsek na stolikach.
— Psujesz moje plany — rzuciła gniewnie, sięgając po komórkę. — Niech już będzie. Idę zadzwonić — dodała, oddalając się na chwilę.

***

— Weź, wyluzuj — dopraszał się, wręczając mu butelkę piwa.
Itachi westchnął cicho, poprawiając się na specjalnie dla niego rozłożone polowce, która nieprzyjemnie zatrzeszczała nieprzyzwyczajona do użytkowania.
— Masz rację. Wybacz — mruknął, upijając sporego łyka.
— Wiesz, co? Dalej nie mogę uwierzyć, że się żenisz z dziewczyną, którą sam sobie wybrałeś i co najbardziej szokujące nieakceptowaną przez twojego ojca. Gratuluję buntu. — Uniósł wyżej butelkę, z wyrazami szacunku pochylając głową w jego stronę. — Wreszcie się na niego zdobyłeś.
— Reakcja ojca na oświadczyny była dość oczywista...
— Nie o tym mówię. — Uniósł pytająco brew. — No wiesz — zaczął przeciągle, rozglądając się po swoim pokoju w poszukiwaniu inspiracji — zawsze miałeś status grzecznego syneczka, spełniającego wszystkie oczekiwania. Obstawiałem, że albo uda ci się z tego jakoś wykaraskać i skończysz, jako stary kawaler albo niestety posłusznie zaakceptujesz wybór ojca.
Ze zdumienia otworzył szerzej oczy. Naprawdę tak go widział? Aż tak był uległy? Fakt, nie sprzeciwiał się ojcu i zawsze starał się sprostać jego poleceniom, ale, że aż tak?
— Przesadzasz Shisui — mruknął po chwili, nieznacznie kręcąc głową, starając się tym odpędzić niechciane myśli.
— Obawiam się, że nie.
Ściągnął brwi. Nie wypełniał bezmyślnie instrukcji ojca. Ba, to on nim manewrował przez wiele lat, starając się powstrzymać zamach. Owszem, w sytuacjach kwalifikowanych przez niego, jako nieistotnych posłusznie potakiwał, ale to wszystko. Nie był bezmózgą marionetką Fugaku.
— O czym mówisz? — zapytał, nie doczekawszy się rozwinięcia tematu.
— No daj spokój — żachnął się, pod naporem jego badawczego spojrzenia. — A pamiętasz akcję z Kasumi. Twój ojciec prowadził wówczas interesy z jego, a on mu dał do zrozumienia, że jego córeczka marzy o poznaniu ciebie. I co zrobił grzeczny Itachi? Spełnił wolę rodzica, umawiając się z nią.
Skrzywił się na samo przypomnienie.
— Bez przesady. To nie było nic wielkiego, więc sprzeciw nie był konieczny. Nie miałem zacząć się z nią spotykać tylko pójść na jedno przyjęcie.
— No niby tak, ale zdecydowana większość osób uznałaby tę sytuację za godną sprzeciwu.
— Nie wiem, o co ci chodzi — rzucił, po krótkiej ciszy, pociągając solidnego łyka. Ta rozmowa stawała się coraz dziwniejsza.
— O to, że niemalże nigdy mu się nie postawiłeś. Owszem potrafiłeś zaprotestować — dodał pośpiesznie, widząc, jak otwiera usta. — Niestety to zawsze było na zasadzie, dobrze, ale. To Sasuke ciągle mu się stawiał. A ty, żeby on nadal wszystko z tobą omawiał, grzecznie mu potakiwałeś.
Zwiesił głowę, obserwując swoje dłonie zaciśnięte na butelce. Chcąc nie chcąc musiał przyznać mu rację. Robił wszystko, aby tylko nie przestał się go radzić i nadal mieć wgląd w jego poczynania. Coś tak błahego, jak sytuację z Kasumi ignorował. To tylko drobna niedogodność na drodze ku celowi. W końcu czymże był jeden nieudany wieczór w towarzystwie irytującej dziewczyny, przy powstrzymywaniu obalenia władzy? Niczym. I tak na to wszystko patrzył. Dopóki nie spotkał Keiko. Pogodnej, roześmianej i nieprzejmującej się dramatami Keiko, która szturmem zdobyła jego serce. Nagle wcześniej nieistotne drobiazgi stawały się bardzo ważne, a wielkie problemy kurczyły się w zastraszającym tempie. Niespodziewanie przestał żyć jedynie spotkaniami z ojcem i zebraniami klanowymi. Pojawiło się coś więcej, życie prywatne, które rozrosło się, pochłaniając kolejne godziny z grafiku.
Uśmiechnął się delikatnie. Nigdy nie wierzył w głupie gadki o tym, że jedna osoba może komuś wywrócić świat do góry nogami. Przecież to absurdalne. Póki twój świat ma twarde fundamenty, nikt go nie ruszy. Można wprowadzić jedynie zamęt, to wszystko. Niestety życie zweryfikowało poglądy. Keiko postawiła jego świat na głowie. Wiele struktur nie wytrzymało i runęło w kłębach dymu. Części udało się obrócić, odzyskując stabilną postawę. A dziewczyna, jak gdyby nigdy nic bez świadomości swoich czynów pomagała w nowej reorganizacji, ustawiając wiele spraw po swojemu.
 Dzięki niej w końcu pokusił się na otwarty sprzeciw. Robiąc coś, co Sasuke miał opanowane już od dawna. Nigdy się do tego nie przyznał, ale zazdrościł bratu jego odwagi. On nie potrafił zdobyć się na ten krok. Chłodne kalkulacje zysków i strat, skutecznie hamowały. Zawsze uważał, że konsekwencję są zbyt wielkie, a przecież mogą znacznie urosnąć, bo nie da się w stu procentach przewidzieć czyjeś reakcji. Nawet w walce, gdzie twój przeciwnik ma wprawdzie ograniczone pole manewru i poza pewne schematy nie jest w stanie wyjść, trzeba być gotowym na zaskoczenie. Zawsze może zdarzyć się coś, co przechyli szalę na twoją niekorzyść.
Stąd też nie potrafił drgnąć ze swojego jakże bezpiecznego miejsca. Akceptując niemalże wszystko, aby tylko nadal w nim pozostać, nadal mieć wpływ na ojca i móc zatrzymać zamach. Dlatego zazdrościł Sasuke jego umiejętności. Stawiał się Fugaku za każdym razem, kiedy coś mu nie pasowało. Otwarcie mówił o swoich poglądach, głośno krzycząc nie. Umiał być tym, kim chciał, a nie, kim oczekiwał ojciec. Umiał być sobą, bez względu na okoliczności czy konsekwencje.
To był coś, czego on nie potrafił. Rozpisywanie scenariuszy, prowadzenie bezwzględnych rachunków miał tak mocno wpojone i zakorzenione, że często robił je nieświadomie. Tak zwyczajnie, bezwiednie z odruchu. Niestety rujnowało to życie prywatne, bo uzyskiwane wyniki bardzo często uniemożliwiały ruch.
Na szczęście teraz miał coś, o co chciał walczyć, Keiko. Daleko mu było do Sasuke, który bez względu na wszelkie konsekwencje, na przekór przeciwnością losu nie poddawał się, usilnie brnąc do przodu. I z pewnością już zawsze w tym aspekcie będzie za bratem. To jednak czuł, że zrobił dobry krok, wreszcie otwarcie się buntując.

***

Matka Shiusiego bardzo oponowała przed jego wczesnym wyjściem, zachęcając, aby został jeszcze trochę, w spokoju zjadł śniadanie, przeczytał gazetę, wypił kawę. Niestety nosiło go i nie mógł usiedzieć w miejscu. Zmył się w trybie ekspresowym.
Chciał, czym prędzej wrócić do domu, zobaczyć się z Keiko, a raczej zobaczyć, w jakim jest stanie. Przecież grzecznie nie poszła spać o północy, tego był pewien. Wprawdzie odczytał smsa od Haniko, że nie wydarzyło się nic takiego, ale mimo wszystko wolał się upewnić osobiście.
Stanowczym krokiem wszedł do środka, od razu krzywiąc się z niesmakiem. Uderzył go odór alkoholu oraz potwornego smrodu z niedomkniętych drzwi łazienkowych. Jednak to nie wszystko. Cały przedpokój zawalony był porozrzucanymi butami i to bynajmniej nie tylko jego i dziewczyny, a na środku leżała kupka ubrań przykryta kurtką przeciwdeszczową. Westchnął krótko, starając się, pozostawić to bez komentarza. Odruchowo sięgnął po ubranie, chcąc je odwiesić, lecz uniósłszy materiał, zamarł. To nie była żadna kupka ubrań tylko zwinięty w kłębek Oda. Zamrugał intensywnie parę razy. I nagle zapaliła się w głowie mała lampeczka. Mężczyzna, w domu był mężczyzna, więc to nie była tylko babska impreza.
Płynnym ruchem przeskoczył nad bardzo dalekim kuzynem, wpadając do kuchni. Zmrużył powieki, dostrzegając niebieską czuprynę śpiącą na podłodze, tulącą do siebie pustą butelkę. Kaoru, no, bo jakże by inaczej. Jednak dziewczyny tu nie było. Zawrócił, sprawdzając salon. Na kanapie i fotelach leżały z pewnością jej koleżanki. Część nie kojarzył, ale Yumi od razu rozpoznał. Nawet przez moment mignął mu na dywanie róż włosów Hiroshiego. Nie sprawdzał. Znów cofnął się na przedpokój, tym razem zaglądając do łazienki. Natychmiast zasłonił nos ręką. To, co widział, ewidentnie nie mogło być sprawką samych dziewczyn, bo która dopuściłaby do takiego stanu. Obrzygany zlew, pełne wiadro i toaleta z niespuszczoną wodą. Odwrócił wzrok, zatrzaskując drzwi. Oj, Keiko się z tego nie wywinie. Choćby miał stać nad nią niczym kat, dopilnuje, aby wszyściuteńko wyszorowała.
Z coraz większymi obawami wszedł na górę, stając przed ich sypialnią. Niepewnie wyciągnął rękę, chwytając za klamkę. Na szczęście poczuł opór. Odetchnął z ulgą. Umówili się, że je zamknie na klucz, aby na pewno niczego tam nie zniszczyć, zwłaszcza rzeczy Itachiego.
Tylko skoro drzwi były nieruszone, to gdzie jest Keiko? Zajrzał niepewnie do łazienki, która na szczęście była w o wiele lepszym stanie niż ta na dole. Potem sprawdził niewielki pokój gościnny, zapełniony obcymi osobami. Chociaż może w tym wszystkim odnalazłaby się znajoma twarz, ale nie miał ochoty sprawdzać. Szukał tylko Higashiyamy.
Wyszedł na zewnątrz, powstrzymując się przed cierpiętniczym jękiem. Ogród wyglądał jak po kilkudniowym letnim festiwalu, nie imprezie panieńskiej. Wszędzie walały się puste butelki, plastikowe naczynia, resztki jedzenia, ciuchy no i śpiący goście. Umiejętnie manewrował między nimi, rozglądając się za dziewczyną. Bingo! W końcu znalazł. Leżała rozwalona na trampolinie, odcinając Isamu dostęp do tlenu, przez rękę rozwaloną na jego szyi. Była ubrana, więc poczuł przyjemną ulgę, choć jej lekko wilgotny strój niepokoił. Płynnym ruchem przysunął ją do siebie, biorąc na ręce. Poruszyła się nieznacznie, mamrocząc coś niewyraźnie.
— Kto ty? — mruknęła, nieznacznie podnosząc ociężała powieki.
— O swoim narzeczonym już zapomniałaś?
— Isamu? — zapytała zaskoczona, wyciągając rękę ku włosom. — Przefarbowałeś się? — Mimowolnie spiął się, próbując cokolwiek wyczytać z jej otumanionego wzroku. — Nie dobrze mi. — Wtuliła się bardziej w ramię, zasłaniając dłonią usta. — Nie kołysz mną.
— Keiko gdzie masz klucz do sypialni?
— Nie wiem Isa. Dręczysz mnie, chcę spać — marudziła, wciskając nos w zagłębienie szyi mężczyzny. — Czemu pachniesz jak Itachi? — Spojrzał na nią znacząco, a ich wzrok na chwilę się spotkał. — O Itachi! A ty skąd tu się wziąłeś?
To tylko upewniło Uchihę, że nieźle się spiła i nadal nie do końca kontaktowała z otoczeniem.

***

— Ale nuda — mruknął przeciągle Kaoru, zwiewając jakby na potwierdzenie. — Kiedy my się pojawiamy?
— Zaraz, nie jęcz — warknęła w jego stronę Miyu, zaangażowana oglądaniem nagrań z panieńskiego.
To był standardowy rytuał każdej imprezy Kindersów. Po tym, jak wszyscy trzeźwieli i ogarnęli burdel po zabawowy, zbierali się wspólnie — albo, chociaż w większości, bo wiadomo nie każdy może przyjść — oglądając zdjęcia i filmiki. Wspominając wydarzenia lub o niektórych się dopiero dowiadując, przecież zawsze komuś urwie się film.
— To teraz! — krzyknęła, zwracając uwagę lekko wynudzonego towarzystwa, które nagle zainteresowało się ekranem.

— Gwóźdź dzisiejszego programu — oznajmił głos Miyu, która trzymała kamerę. —Niegrzeczny chłopiec — zamruczała, kadrując na mężczyznę ustawiającego krzesło na środku prowizorycznego parkietu z linoleum.
— To nie jest dobry pomysł — odezwała się Fumiko. — Itachi będzie wściekły.
— Może to przerwiemy — zaproponowała Haniko.
— Też nie jestem za — wtrąciła się Asami.
— Idź Keiko — ponagliła ją Miyu, wypychając do przodu. Dziewczyna pojawiła się w kadrze, niepewnie oglądając za siebie na przyjaciółki.
— Nie jestem przekonana — mówiła bez przekonania. — Itachi...
— A nawet nie zaczynaj — warknęła. — To tylko zabawa, nie masz z nim iść do łóżka.
— E, no dobra — mruknęła, postępując bliżej mężczyzny, który ręką wskazał przygotowane krzesło.
— Zaczynajmy! — krzyknęła Miyu, kadrując na nich dwojga.

Keiko siedząca na kanapie obok Itachiego, przełknęła głośno ślinę, wiercąc się niespokojnie. Na ekranie zaczynało robić się gorąco. Mężczyzna już zdążył zdjąć koszulkę i aktualnie w rytm muzyki perfidnie się do niej łasił z pewnym siebie, wręcz trochę aroganckim uśmieszkiem. 
Zerknęła kątem oka na stężałą minę Itachiego. Było źle, bardzo źle, a syk, który z siebie wydobyła, kiedy mocno ścisnął jej kolano, tylko to potwierdzał.

Striptizer właśnie usiadł na niej, ocierając się perwersyjnie kroczem o jej podbrzusze, zachęcając do wodzenia dłonią po swojej gołej klacie. Zaprzeczyła ruchem głowy, krzywiąc się nieznacznie.
— Nie wstydź się maleńka — prosił, chwytając za jej nadgarstki, kierując je na swój brzuch.
— Nie — rzuciła twardo, lekko go odpychając. Niestety naparł mocniej, uniemożliwiając ruch.
— Nie podoba ci się? — pytał zmysłowym niskim tonem.
— No właśnie nie. — To zbiło go z tropu, dzięki czemu mogła wstać z nieszczęsnego krzesła, porządnie go odpychając. — Wybacz, ale wolę swojego chłopaka.

Itachi poluzował uścisk, nieznacznie przesuwając dłoń wyżej. Zadarła głowę do góry, obserwując rozluźnianie się mięśni jego twarzy.

— No weź — jęknęła zawiedziona Miyu.
— Chwila, mam rozumieć, że... Nie podobają ci się moje ruchy, czy ja?
— I to, i to — przyznała nieśmiało, co wprowadzając go w jeszcze większe osłupienie, dokładniej rzecz ujmując, wmurowało go solidnie.
— Nie no przystojny jesteś — dodała pośpiesznie, starając się ratować rozsypującego się na jej oczach ego mężczyzny — świetnie się ruszasz, no, ale, no wybacz, nie jesteś nim.
Chciała odejść, lecz chwycił ją za łokieć, odwracając przodem do siebie.
— Pokaże ci maleńka, że jestem najlepszy — zapewniał, ocierając się o nią. Szarpnęła ręką, próbując cofnąć się, niestety na darmo, za mocno trzymał.
— A oto przybywają pogromcy nudy! — dało się usłyszeć z daleka męski głos. — Co to kurwa jest?!
Kamera zatrzęsła się, kiedy przedzierający się do przodu Kaoru potrącił barkiem Miyu.
— Gdzie kurwa z tymi łapami! — warknął, z całej siły trafiając mężczyznę w policzek, aż ten zatoczył się i upadł. — Wara od niej!
Obraz znów się poruszył.
— Yumi trzymaj — poleciła, wchodząc w kadr. — Kaoru opanuj się to tylko striptizer — broniła go, stając przed nim, kiedy Maeda przymierzał się do kolejnego ciosu. — Wynajęłam go na zabawę. To tylko rozbieranka.
— Ty się ciesz, że kurwa dziewczyn nie biję — syknął w jej stronę, grożąc uniesioną pięścią.
— Ty! Rozkwasiłeś mi nos! — rzucił wściekle, wycierając stróżkę krwi, spływającą do warg.
— Ciesz się, że tylko nos.
— Zapłacisz za to. Te mięśnie wyrzeźbiła siłownia — mówił, pokazując dłonią swój tors. — Spiorę cię na kwaśne jabłko.
Kaoru uniósł nieznacznie jedną brew, patrząc się na niego jak na wariata, jakby był maleńką chihuahua rzucającą się na doga.
— Ehe — rzucił z kpiną rozbawiony jego wielkimi deklaracjami — no nie mogę się doczekać.
— Spierzesz shinobi? — dopytywał Isamu, zjawiając się obok przyjaciela.
Striptizera obleciał strach, czego nie potrafił ukryć.
— Zjeżdżaj stąd — warknął Josuke, wskazując głową drogę.

— Ha! — rzucił Kaoru w stronę telewizora. — Nikt nie zadziera z Kindersami.
— Chłopie to był totalny leszcz — przypomniała mu Yuko.
— Koksu, który narobił w gacie — zaśmiał się Oda.
Keiko nadal uważnie obserwowała zachowanie Itachiego, który wyczuwszy wzrok na sobie, spojrzał na nią. Przekrzywiła delikatnie głowę, czekając na jego werdykt. Westchnął cichutko, przygarniając ją bliżej siebie. Nie podobał mu się pomysł ze striptizem i miał ochotę wypomnieć, że przecież obiecała nie robić niczego głupiego. Jednakże był rad, że sama z siebie chciała się wycofać oraz poczuł niejako dumę, kiedy tak otwarcie przy innych wybrała jego.

Następnie na ekranie przewijały się sceny z typowej imprezy. Masę tańców, wygłupów, picia i śmiechu. Wszyscy byli w swoim żywiole, bawiąc się, jakby jutro miał się skończyć świat. Oczywiście najwięcej energii posiadała Keiko, która niemalże z niej wypływała.
Te ujęcia oglądało się całkiem przyjemnie, chociaż ciągle komentarze jej przyjaciół trochę psuły efekt.

— Dziewczyny mam plan — mówiła konspiracyjnym głosem Yumi, a jej policzek zasłonił prawie cały kadr.
— O co chodzi? — szepnęła Fumiko, której blond włosy mignęły na granicy widoczności.
— Odwet na Meijiego.
— Uuu — zawołała zadowolona Keiko. — Należy mu się za te wszystkie teksty.
— Dokładnie, więc zrobimy tak...
I tutaj już nic innego oprócz szmerów oraz głośnej muzyki z tła nie było słychać.
— Haniko potrzymaj, my idziemy po zemstę — rzuciła hardo Yumi.
Shimanouchi bardzo dobrze sprawdziła się, jako kamerzystka, podążając za grupką dziewczyn, szykujących się na skok na Meijiego.
— Na mój znak. — Przyczaiły się za stolikiem, obserwując tańczącego mężczyznę. — Teraz!
Wystrzeliły biegiem, dosłownie rzucając się na niego, zdzierając warstwy ubrań. Tak dokładnie, rozbierały go, aż do samych kąpielówek. Następnie przygotowanymi mazakami powypisywały odpowiednie teksty na jego ciele. Wisienką na torcie była opaska w czarne królicze uszka oraz wielki napis playboy na torsie.
— Co to jest?! — warknął, tracąc cierpliwość i zrzucając z siebie rozchichotane dziewczyny.
— Zemsta — zapewniała Yumi, szybko pomykając przed rozeźlonym mężczyzną.

Po salonie rozniosły się donośne śmiechy, które speszyły Meijiego.
— Dobrze ci tak — potakiwał Oda.
— To za bycie nieznośnym lowelasem — dorzuciła się Fumiko.
Nie skomentował, skupiając się na kolejnych nagraniach.
Zabawa trwała w najlepsze. Znów na pierwszy plan wystąpiły tańce i miejscami dość szczeniackie żarty, które mimo wszystko jednak bawiły. Aczkolwiek coraz bardziej było widać, że towarzystwo się upija. Czego dowodem były, chociażby mniej skoordynowane ruchy, przewracanie się, czy kilka przypadkowo uchwyconych wymownych biegów z zasłoniętymi ustami w kierunku wejścia do budynku.

— Ha! Prawda czy wyzwanie — rzuciła Yuko, kiedy kręcąca się butelka zatrzymała wskazując Keiko.
— Wyzwanie — odparła hardo, nie bojąc się konsekwencji.
— Wykrzycz, że wychodzisz za Itachiego.
— Nie ma sprawy. — Wstała, napierając powietrza w płuca. — ZA DWA TYGODNIE TRZECIEGO LIPCA ŻENIĘ SIĘ Z ITACHIM! — darła się ile sił w płucach. — No, co? — mruknęła, siadając z powrotem w kółeczku, spoglądając po tarzający się ze śmiechu przyjaciołach.
— No na pewno się żenisz — potakiwała Fumiko, starają się powstrzymać histerycznych chichot.
— To Itachi zdegradowany już do roli panny młodej? — nabijała się Miyu. — To ja może na prezent ślubny wręczę ci dla niego różowe kajdanki.
— A czemu nie — ożywiła się. — Mogą się przydać.
— Uu, a do czego? — dopytywała, specyficznie poruszając brwiami.
— Fuj. Darujcie sobie te szczegóły — zażądał Kaoru, zasłaniając Keiko usta, aby nic więcej nie powiedziała.
— Wiesz mała, tu chodziło o to, że kobieta wychodzi za mąż, a facet się żeni — sprostował Josuke, próbując zachować spokój.
Speszyła się lekko, poprawiając nachodzące na twarz włosy.
— A jeden diabeł — rzuciła w końcu, machając lekceważąco ręką. — Kręcę.

I butelka poszła w ruch, dostarczając nowych powodów do śmiechów, bo wyzwania, jak i pytania były, coraz bardziej głupkowate.

— Ej chłopaki, skoro pogoniliście striptizera, to może byście to jakoś zrekompensowali — rzuciła oskarżycielsko Miyu, kiedy zabawa natknęła na martwy punkt i nie wiadomo było, co robić dalej.
— Jak chcesz złotko, to mogę się dla ciebie rozebrać — oznajmił flirciarskim tonem Meiji, przysuwając się bliżej Keiko, zaczepnie głaszcząc ją po szyi. — Wystarczy poprosić.
— Ty już jesteś w samej bieliźnie — sprostowała, odpychając mężczyznę.
— Kąpielówkach.
— Wiesz bracie, myślałam bardziej o takiej grupowej akcji — tłumaczyła Miyu, znacząco patrząc na zebraną płeć męską. — Nie musi być do naga, wystarczy do bielizny lub kąpielówek, aby potem grupowo wskoczyć do wody.
— Mowy nie ma, nie będę robić z siebie pajaca — żachnął się Oda, ostrzegawczo wymachując plastikowym kubeczkiem z alkoholem.

I tu na chwilę urwał się filmik, ale jak łatwo można było wywnioskować po następnym nagraniu, panowie skapitulowali.

— A oto i gorący towarek — mówił Meiji seksownie kręcąc biodrami, co wywoływało chichot wśród dziewczyn, stojących przy kamerze.
— Dajesz Kaoru! — krzyknęła Keiko, dopingując przyjaciela, szamoczącego się ze zdjęciem spodni, gdyż zaplątał się w nogawkach. — Dobrze ci idzie Isamu! — wspierała Orinoke, któremu po głupim pomyśle zrobienia piruetu świat zawirował i wylądował w ramionach Hiroshiego.
— Isamu wygląda mraśnie — skomentowała Ryoko. — Gdyby tylko trzymał się lepiej — dodała, patrząc, jak próbuje stanąć prosto.
— Najlepszą klatę ma i tak Meiji — skwitowała Asami, spoglądając na niego, prężącego muskuły.
— Itachi ma lepszą — rzuciła pewnie Keiko, a jej ręka z kubkiem na chwilę przeleciała przed kamerą. — Ale z zebranych stawiam na Kaoru albo Isamu.
— No jak zwykle — zauważyła Yumi.
— Nie, chodzi o to, że mają najmniej blizn.
— Prawda, ale mięśnie Hiro aż proszą się o wygłaskanie — mruknęła Yuko.
— Może — rzuciła przeciągle. — A ty Haniko, kogo obstawiasz.
— E... — zawahała się, nie wiedząc, co odpowiedzieć Keiko. Według jej opinii nikt tutaj się do Sasuke nie umywał.
— O rany patrzcie na Josuke — oznajmiła Fumiko, nakierowując kamerą na mężczyznę.
— Dalej nasz przywódco! — krzyknęła zachęcająco Miyu, próbując wesprzeć go w trudzie poradzenia sobie z ostatnimi guzikami koszuli.
— Wo-ow! — rzuciła Keiko, kiedy uporał się z zapięciem i tryumfalnie zaczął wymachiwać ubraniem.

Zebrani w salonie spojrzeli na Josuke, starającego się wtopić w ścianę.
— I jak tam przywódco? — dopytał trochę złośliwie Kaoru.
— No cóż — zaczął po dyplomatycznym odchrząknięciu — teraz wiem, w którym momencie urwał mi się film.
Wszyscy parsknęli śmiechem, wracając do oglądania nagrań.

— Chodźcie — mruknęła Fumiko, machając do osoby trzymającej kamerę — podsłuchamy rozmowę Keiko z Itachim.
— Musimy podejść bliżej — dało się słyszeć głos Ryoko.
Obraz trochę się zatrząsł, przez co ostrość uciekła z dziewczyny na światełka za nią.
— Brakuje mi ciebie. No Sas tak bardzo proszę.
— Sas? — rzuciła cicho Ryoko.
— Ci — warknęła Miyu, nakierowując obraz z powrotem na Keiko, łapiąc lepszą ostrość.
— I co z tego, przyjdź — nalegała błagalnym tonem. — Jest super impreza i ciebie tu brakuje. Haniko też smutno bez ciebie. No ho. No to podrzuć ją Mikoto albo Ita. On i tak nic nie robi tylko siedzi u Shiza, Shizara, Shi... No tego na Shi.
Wyraźnie to już był ten moment, kiedy zaczynał plątać się jej język.
— Ale — rzuciła, spoglądając na wyświetlacz. — Cham — podsumowała zła. Stuknęła w komórkę, na nowo przykładając ją do ucha. — Ita twój brat jest wstrętny! — krzyknęła, po czym od razu się rozłączyła.

Tak Itachi dobrze pamiętał ten dziwny telefon w środku nocy. Nie dała mu nawet dojść do słowa.
— A kiedy będzie akcja ze ślubem? — dopytała Asami, zajadając się paluszkami.
— Jakim ślubem? — zainteresowała się Keiko, spoglądając zaskoczona na przyjaciółkę.
— No twoim. — Oczy Higashiyamy rozszerzyły się bardziej. — To coś ci musiało się urwać. O chyba niedługo będzie.
Zaciekawiona przeniosła wzrok na ekran, gdzie powoli wykruszająca się ekipa, tańczyła coraz bardziej nie do taktu i niezgrabnie. Alkohol uderzał do głowy, co z łatwością można było zauważyć.

Kadr akurat uchwycił Isamu próbującego okręcić Keiko wokół własnej osi. Szło to dość topornie, a chwiejąca się dziewczyna nie pomagała. Wówczas coś przeleciała, łapiąc ją w pasie i przerzucając przez ramię jak worek ziemniaków. Pisnęła głośno.
— Kręć kamerą — krzyknął Meiji, machając w stronę basenu, gdzie zatrzymał się Oda.
— Zemsta jest słodka — oznajmił, uśmiechając się szatańsko, po czym wrzucił skołowaną Higashiyamę do wody.
— Uratuję cię cna dziewico — zawołał Isamu, przebiegając obok Uchihy. Z pewnością miał zamiar widowiskowo wskoczyć do basenu, ale ostatecznie poślizgnął się na krawędzi, wykonując, mało efektywny rozchlap.
— Z tą dziewicą to bym nie przesadzała — szepnęła Yuko, która najwyraźniej musiała być blisko kamery, skoro udało się uchwycić jej głos bez sylwetki.
— Przy Itachim to na pewno — potaknęła Miyu, której włosy zafalowały na granicy kadru.
Isamu pochwycił Keiko, pomagając jej wydostać się na brzeg.
— Oh mój wspaniały ksi... ksie...  rycerzu — oznajmiła Keiko, rzucając mu się w ramiona.
— Oh ukochana damo, po grób będę ratować — zapewniał patetycznym głosem.
— W takim razie — zaczął Josuke, zjawiając się obok pary — czy ty Isamu Orinoke bierzesz tę damę Keiko Higa... Ash...Mi... zmień nazwisko — warknął w jej stronę.
Ktoś z tłumu zaczął nucić marsz weselny, który zaraz pochwycili inni. I choć jego rytm był trochę pogubiony, nadal można było z łatwością go rozpoznać.
— W skrócie, czy bierzecie się za siebie? — dokończył poważnym tonem, nie przejmując się przeinaczoną formułką.
— No — rzuciła Keiko.
Isamu zdobył się tylko na skinienie głową.
— No to na mocy mi danej — zaczął uroczyście — bo ją mam, ogłaszam was mal-malze-malamaz... no kurde parą — rzucił lekko podirytowany niemożliwością wypowiedzenia tak prostego słowa. Jednak jakoś nikt specjalnie nie zwrócił na to uwagę, gdyż reszta zaczęła bić brawo. — Możesz ją cmoknąć.
— Chodź do mnie — zawołał radośnie, przygarniając dziewczynę bliżej.
— Au — jęknęła, kiedy chcąc pocałować w czoło, źle wycelował i uderzył zębami w łuk brwiowy.
— To teraz czas na noc! — zawołała Miyu, potrącając kamerzystę. Podeszła bliżej, zgarniając z brata króliczek uszka, w których nadal paradował i wcisnęła je Isamu. — To teraz królik zje kota — skomentowała, opaski na głowach nowej pary.
— Oddelegujcie się do łóżka — nakazał Josuke, wyrzucając ręce ku górze.

— O rany, że co? — jęknęła Keiko, podsumowując zajście i oglądając swój chwiejny krok z próbami wsparcia się na Isamu, którego chód prezentował się nie lepiej.
— No Josuke, formułka była najlepsza — zaśmiała się Fumiko.
— Bierzcie się za siebie — powtórzyła Miyu, zanosząc się chichotem. — Już widzę to na oficjalnej ceremonii.
— Mnie się podobało, mocy mi danej, bo ją mam — dorzuciła się Keiko, również nie umiejąc powstrzymać śmiechu.
— To była bardzo oryginalna przemowa — bronił się Josuke. — A ty miałaś bardzo inteligentne no.
— A co pan narzeczony na to, że mu się panna młoda wydała zawczasu? — zapytał złośliwie Kaoru, zerkając na Itachiego.
— Nic — burknął, starając się mieć obojętny ton. Nie podobało mu się, ale w gruncie rzeczy to tylko nieszkodliwe pijackie wygłupy. Nic, co można by było brać na serio.

I niestety na tym momencie teoretycznie kończył się seans, bo jakość dalszych nagrań uniemożliwiała ich oglądanie. Obraz niemalże ciągle się trząsł, ostrość łapała najmniej odpowiednie punkty, a kamera nie raz znajdowała się do góry nogami. Zresztą towarzystwo było już totalnie pijane, przez co w sumie nawet nie pojawiało się nic wartego nagrania.

— To tyle — rzuciła Keiko, kiedy skończyły się filmiki wraz z resztkami przekąsek, które przyjaciele zdążyli opędzlować. — Powiem wam, że najlepsza impreza życia!
Po salonie przetoczyły się pomruki akceptacji.
— Moja organizacja. — Fumiko dumnie wypięła pierś.
— Było nudno, póki myśmy się nie zjawili i nie rozkręcili trochę tej stypy — sprostował Kaoru. Dziewczyny spojrzały na niego groźnie, szykując odwet, lecz Keiko w porę uprzedziła je, powstrzymując szykującą się wojnę.
— Obie części były niezapomniane — zapewniała. — Dziękuję wam wszystkim.

3 komentarze:

  1. Ale sie dobrze bawiłam czytając ten rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Harrah's Cherokee Casino & Hotel - Mapyro
    Find Harrah's 안동 출장안마 Cherokee 양주 출장샵 Casino & Hotel, North Carolina 광주 출장샵 in real-time and see activity. Check reviews, photos and location information 평택 출장안마 for Harrah's Cherokee Casino & 안동 출장안마 Hotel

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę mnie tu nie było, ale zajrzałam, aby dokończyć opowiadanie :D
    Impreza z okazji panieńskiego dość szczegółowo opisana. Ja wiem, że w takie dni dużo się dzieje i w pełni to rozumiem. Cała ta historia pokazuje jednak Itachiego w złym świetle. Nawet jego narzeczona ma go za nudziarza i zadzwoniła po Sasuke, a nie pomyślała o Itachim, chociaż zakładała, że nie robił nic ciekawego. Sam Itachi zachował się tak, jak przypuszczała Keiko. Trochę się przy niej zmienił, ale dalej ich światy są bardzo różne. Zastanawiam się co właściwie ich łączy. Są swoim przeciwieństwem, ale co mogłoby być solidna podstawą dla ich przyszłości. Może musiałabym od nowa przeczytać całą historię, bo pewne jest, że nie wszystko pamiętam. Może kolejne rozdziały coś pokażą :)

    OdpowiedzUsuń