Spotkanie, mimo
że przebiegało w spokojnej atmosferze, wydawało się Haniko nieco niezręczne i
wymuszone. Chyba jedyną osobą, która cieszyła się obecnością pozostałych i
dobrze bawiła podczas uroczystości, była Mikoto. Z uśmiechem na ustach zagadywała
do zebranych, nikomu nie odmawiając uwagi, z wdzięcznością przyjmowała
komplementy dotyczące przygotowanych potraw i w pełni wczuwała się w nastrój
kwitnienia.
Chociaż akurat
to ostatnie nie było specjalnie trudne. Haniko pokochała ten rytuał już od
pierwszej chwili. Pani Uchiha włożyła w niego całe serce, całą siebie i nie
można było tego zignorować. Odświętne stroje, wymyślne potrawy i subtelna, acz
bajkowa dekoracja ogrodu, wprowadzały odpowiedni nastrój. Choć i tak
najważniejsze były kwiaty. A Haniko kochała kwiaty. Doceniała ich piękno,
uwielbiała ich zapach i rozczulał ją każdy nawet najskromniejszy bukiet. A
teraz w otoczeniu różowych płatków, które zewsząd cieszyły oko, świat wydawał
się piękniejszy. I wszystko byłoby pięknie, wieczór niezapomniany i z pewnością
zaliczony do udanych, gdyby nie… towarzystwo.
Towarzystwo
było największym mankamentem spotkania.
– Gdybym nie
znała Fugaku, pomyślałabym, że jest niemową – zagadnęła siedzącego obok
Itachiego.
Wyrwany ze
swoich myśli, podniósł na nią wzrok.
– Nie odezwał
się dzisiaj ani słowem – wyjaśniła. – Nawet obecność Keiko zdaje się nie robić
na nim wrażenia. Jak myślisz, stało się coś?
– Chyba ma
dużo do przemyślenia. – Itachi przeniósł wzrok na ojca. – Ostatnio bardzo wiele
się zmieniło… Matka jawnie mu się sprzeciwiła, Sasuke omal nie umarł, wprawiając
go w niemały szok, a ze mną… – westchnął, nie kończąc myśli. – Wszystko ma
swoje granice, a on dawno temu je przekroczył. To musi być trudne, kiedy
zmienia się wszystko wokół, a ty przestajesz mieć na to wpływ.
– Racja. Coś w
tym jest.
Fugaku chyba
wyczuł na sobie ich spojrzenia, bo zmarszczył brwi, a potem z kamiennym wyrazem
twarzy wstał i wszedł do domu, wywołując swoim zachowaniem konsternację żony,
która była właśnie w trakcie opowiadania mu o ostatnim telefonie od siostry.
Haniko
zastanawiała się, czy kobieta odpuści i pozwoli mężowi na chwilę samotności,
ale nie. Z troską pognała za nim.
Zostali w
ogrodzie sami. Prawie, ponieważ na poduszce obok niej leżała Sumire, bawiąc się
jej palcami, a kilka metrów dalej pod jednym z drzew ulokował się Sasuke i
Keiko, która obecnie przysypiała mu na ramieniu. Z chwili na chwilę, dziewczyna
pokładała się na nim coraz bardziej, a on się nawet nie skrzywił. Kiedyś
odepchnąłby ją z niesmakiem, a teraz przesunął się tak, by było jej wygodniej i
nie odezwał się ani słowem.
Haniko
uśmiechnęła się mimowolnie.
– Jednak
odrobinę się zmienił – zauważyła, odwracając uwagę Itachiego od szklanki z
sokiem. – Może z ich przyjaźni wynika wiele problemów i nieporozumień, ale ta
więź musi być dla nich ważna. Spójrz.
Itachi zerknął
na nich niechętnie, a to, co zobaczył, nie zmieniło jego nastawienia.
– Wciąż o tym
myślisz? – kontynuowała. – Naprawdę uważam, że niepotrzebnie się przejmujesz.
Ludzie mogą należeć do wielu światów, jeśli tylko potrafią to pogodzić.
– W tym przypadku
chyba nic z tego.
– Nikt nie
mówił, że będzie łatwo. – Haniko wzruszyła ramionami. – Co nie znaczy, że
należy od razu odpuszczać. Dla Sasuke ona robi wiele dobrego i mam nadzieję, że
on nie pozostaje jej dłużny. Czemu mieliby z tego rezygnować, skoro oboje
czerpią korzyści? Od nikogo nie można wymagać, by miał tylko jedną bliską mu
osobę i pozostawał jej wierny. Ludzie nieustannie powinni dążyć do szczęścia, a
kiedy nie znajdują go w zasięgu ręki, sięgać dalej, poza znane dotąd ramy. Wszyscy
ciągle się zmieniamy. Może to, co przyjaciołom Keiko wydaje się teraz zmianą na
gorsze, tak naprawdę prowadzi ku lepszemu? Wierzę, że jeszcze zdążą się
przekonać, że wasz związek ma na nią dobry wpływ. Czasem na efekty trzeba
trochę poczekać.
Itachi
potaknął, ale wcale nie wydawał się przekonany. W gruncie rzeczy Haniko mu się
nie dziwiła. Słowa w dalszym ciągu pozostawały tylko słowami. Przyjaciele Keiko
byli naprawdę trudni, a to, w co wplątał ją Sasuke, tylko pogarszało sytuację.
Napięcie rosło, a czasu było niewiele. Jeśli obaj Uchiha mieli na dziewczynę
jakiś zbawienny wpływ, lepiej, żeby ten ujawnił się już teraz, bo kto wie, jaki
mógłby być następny krok nieprzewidywalnych Kindersów.
Sumire
zakwiliła, więc Haniko wzięła ją na ręce. Dziewczynka rozejrzała się ciekawsko
wokół, bo widok ciemniejącego nieba przestał ją zadowalać. No bo ileż można
patrzeć na to samo? Włożyła rączkę do ust, ale kiedy dostrzegła Itachiego,
wyjęła ją i zamachała w jego stronę.
– Chcesz na
ręce do wujka? – Haniko pocałowała córkę w czoło, a potem spojrzała na
mężczyznę. – Potrzymasz ją?
Itachi nie
wyglądał jednak na przekonanego. Pokręcił się nerwowo w miejscu.
– Wątpię, by
to był dobry pomysł.
– Czemu? –
Haniko spojrzała na dziewczynkę, która nie spuszczała z wuja wzroku. Niemal
wywiercała mu dziurę w głowie swoimi wielkimi ciemnymi oczyma. – Zajmowałeś się
nią kiedyś?
– Raz. I nie
była z tego powodu zachwycona. Wyraźnie brakowało jej Sasuke.
– Tak. –
Haniko zmarkotniała. – Teraz też go jej brakuje.
– Co masz na
myśli?
– Sasuke wciąż
nie doszedł do siebie i nie jest w stanie się nią opiekować, więc trzyma się z
dala. A Sumire czuje i wie, że ojciec jej unika. Czasem jest spokojna, a
czasem… – Wzruszyła ramionami.
– Czasem…?
Zawahała się.
Ile właściwie chciała mu powiedzieć? Tylko trochę, a może wszystko?
Dziwne
zachowanie Sasuke było ostatnio jej największym zmartwieniem. Miała wrażenie,
że oboje potrzebują rozmowy bardziej, niż początkowo zakładała, a im bardziej
jej pragnęli, tym trudniej było ją zacząć. Kręcili się, miotali wokół siebie, a
kiedy już otwierali usta, zdawało jej się, że mówią różnymi językami.
Westchnęła.
– Nieważne, bo
wiesz co? Bo mam wrażenie, że to tylko pretekst. Że to się wcale nie zmieni,
kiedy on zupełnie dojdzie do siebie…
Itachi milczał
dłuższą chwilę. W końcu wyciągnął przed siebie ręce i wziął Sumire, przytulając
do piersi dokładnie tak, jak robił to Sasuke.
Ten obrazek, zamiast wywołać u Haniko uśmiech, jeszcze bardziej ją przygnębił. Mimowolnie
wyobraziła sobie, że zamiast Itachiego, tuż obok niej siedzi Sasuke. Jego
zalotny uśmiech, od którego miękły kolana, iskrzące miłością oczy i czułe
dłonie, którymi obejmowałyby dziecięce ciałko. Elektryzujący głos, którym
zwracałby się do córki, wąskie usta, składające na jej głowie pełne miłości
pocałunki. Wszystko w sferze marzeń.
– Itachi, czy…
Nie wiem, jak o to zapytać – szepnęła, zaciskając usta. – Czy ty wiesz może coś
więcej, ale nie chcesz mi powiedzieć, by mnie nie martwić? Nie milcz, proszę,
to dla mnie ważne.
– O czym
miałbym wiedzieć coś więcej?
– O tym, co
oni robili w Suna? Co tam się stało, dlaczego Sasuke nie chce nic powiedzieć?
Mina Itachiego
zrzedła. Właściwie nie musiał odpowiadać, bo Haniko już wiedziała. Kiedy Sumire
ponownie zakwiliła, domagając się uwagi, zaczął ją kołysać.
– Nie wiesz…
nic? Zupełnie?
– Keiko nie
powiedziała mi ani słowa, ale… przecież Akihito z nimi był. To twój przyjaciel,
na pewno coś ci zdradzi.
Haniko pokręciła
głową.
– Powiedział,
że mu przykro, ale obiecał Sasuke milczenie.
– Zaczyna mi
to działać na nerwy – odburknął Itachi. – To nie przelewki, tylko naprawdę
poważna sprawa, a Sasuke zachowuje się jak dziecko. Wymusił na obojgu
przyrzeczenie, że dochowają tajemnicy, a w cokolwiek pogrywa, nie ma szans z
Hokage. Znowu jest to samo. Znowu warzą się losy całej wioski, a on jest
zapatrzony tylko na siebie.
Haniko
westchnęła. Podniosła wzrok na różowe płatki, które mieniły się w złotej
poświacie zachodzącego słońca. Widok ten nie robił już na niej wrażenia. Tak
niewiele wystarczyło, by zepsuć jej nastrój i zobojętnić na wszystko wokół.
Magia dzisiejszego wieczoru prysła.
– Czuję się
winna – wypaliła, czując, że musi to z siebie wreszcie wyrzucić. – To przeze
mnie tam poszedł, przeze mnie całe to zamieszanie. A jeśli naszym krajom nie
uda się znaleźć porozumienia i wyjścia z sytuacji? Nie potrafię sobie tego
wyobrazić…
Nie potrafiła
spuścić wzroku z różowych płatków wiszących tuż nad jej głową. Jednak kiedy
poczuła, że Itachi się jej przygląda, odwróciła wzrok. Po chwili poczuła, że wolną
ręką ścisnął ją za ramię.
– Spójrz na
mnie. Nie możesz tak myśleć, to nieprawda, rozumiesz? To nie twoja wina, że
wybuchło zamieszanie. Nie twoja.
Haniko wzruszyła
ramionami. Pomimo tego, że zdawała sobie z tego sprawę, wewnętrznie czuła
inaczej. Póki to serce, nie rozum, decydowało o targających nią emocjach,
wyrzuty sumienia nie dawały nawet zepchnąć się na dalszy plan, a co dopiero dać o sobie zapomnieć.
Itachi otworzył
usta, ale zabrakło mu słów. Przełknął ślinę.
– Nie możesz
się winić za to… co się stało. Po prostu nie możesz.
– A co się
stało? Przecież nawet tego nie wiemy! Może sytuacji już nie da się uratować,
może dlatego Sasuke milczy?! A wszystko dlatego, że postawił moje dobro ponad
dobro swojej rodziny, przyjaciół, swojego kraju. Ja… to nie powinno się stać… Przepraszam,
nakarmię ją.
Wyrwała mu
Sumire z rąk i szybkim krokiem weszła do domu.
***
Sasuke był tak
zaaferowany obserwowaniem małej sprzeczki między Haniko a Itachim, że niemal
zapomniał o Keiko przysypiającej mu na ramieniu. Kiedy dziewczyna nieco się
poruszyła, zanim zdążył się zastanowić, szczelnie ją objął. To było głupie, ale
kiedy już to zrobił, nie potrafił cofnąć dłoni. Nabył ten odruch, opiekując się Sumire
i teraz robił to zupełnie bezwiednie.
Spojrzał na Keiko,
której zmęczone oczy ukryte były pod powiekami. Ciemne rzęsy, które
niedokładnie wymalowała tuszem, rzucały cień na wory pod oczami. Wiedział, że
to z jego powodu je miała. Psuł jej zdrowie i cerę, i nawet gdyby zażartowała, że
z lustrzanego odbicia spogląda na nią jakieś wymęczone życiem zombie, nie
potrafiłby ani się roześmiać, ani z niej zadrwić. Mimo żartobliwego tonu odebrałby to jako zarzut. W dodatku słuszny.
– Keiko… –
szepnął.
Kiedy nie zareagowała,
powtórzył jej imię raz jeszcze głośniej i głośniej. Do trzech razy sztuka, za
czwartym z jego ust wydobyło się coś innego.
– Przepraszam
– powiedział cicho, spoglądając na twarz, którą wtuliła w jego obojczyk. Śpiąca
nie była wcale taka zła. Cicha i milcząca, mniej denerwująca. – Za to, że
zabrałem cię ze sobą. Za to, że naraziłem na niebezpieczeństwo, wymusiłem
zachowanie wszystkiego w tajemnicy i powiedziałem to, co powiedziałem. To nie
była prawda. Przykro mi, że płakałaś z mojego powodu… Niech to się już więcej
nie powtórzy, rozumiemy się? Nie musisz też już nigdy rozwiązywać za mnie moich
problemów, bo od tej pory będę samodzielny. Dziękuję ci za wiarę i wszystkie
ciepłe słowa. Za wsparcie i że byłaś przy mnie, choć bywałem nieznośny.
Dziękuję za twoją przyjaźń. Przepraszam za swoją.
– Za przyjaźń
nie powinno się przepraszać – odburknęła zaspanym głosem, tłumiąc ziewnięcie.
Sasuke cały
się spiął. Że zrobiło mu się nagle bardzo gorąco, to mało powiedziane. Keiko
odsunęła się od niego i uśmiechnęła z wdzięcznością. Słyszała wszystko?
– Myślałem, że
śpisz – rzucił oskarżycielsko, marszcząc brwi.
– No wiem. –
Jej uśmiech się poszerzył, nabierając psotnego wyrazu. – Byłam ciekawa, co masz
mi do powiedzenia. Wiesz, że cię kocham?
Odjęło mu
mowę. Chciał jej zarzucić, że nie powinno się podsłuchiwać, ale gwoli
ścisłości, swoje słowa kierował właśnie do niej. Dopiero dostarczyłby jej
rozrywki i powodów do nabijania się, gdyby miał pretensję, że go słuchała.
Gdyby był
Itachim, uśmiechnąłby się ciepło i wzruszył ramionami. W końcu mówił szczerze,
samą prawdę i nie było sensu zaprzeczać. Ucieszyłby się z jej reakcji, wdzięczny za troskę i wyrozumiałość.
Gdyby był
Fugaku, odwróciłby kota ogonem i rozpoczął kłótnię, mając nadzieję, że zapomni
o tym, co jakimś magicznym sposobem wydostało się z jego ust. Herezje. Obraziłby
się, zrobił zamieszanie i grał wielkiego pana, któremu należą się przeprosiny.
Gdyby był
Mikoto, powtórzyłby jej to raz jeszcze prosto w oczy. Dodał coś jeszcze. Więcej
i więcej. Popłaszczył się i zapewnił, że teraz już wszystko będzie dobrze,
obiecując jej w zamian gwiazdkę z nieba. A nawet sto.
Czemu zawsze najbliżej
mu było do nienormalnych zachowań ojca? Zdusił w sobie chęć, by wprowadzić ten
absurdalny plan w życie. Nie mógł stać się takim człowiekiem jak Fugaku, po prostu
nie mógł.
Zanim zrobił
cokolwiek, usłyszał odchrząknięcie.
– Można?
Itachi
podszedł do nich i teraz przysiadł obok. Keiko podskoczyła, bo nawet nie
zauważyła, kiedy się zbliżył. To, że byli tak zajęci sobą, że nawet nie
zauważyli jego obecności, nie stawiało ich w najlepszym świetle. Jednak Sasuke
miał przede wszystkim nadzieję, że brat niczego nie słyszał.
– Coś się
stało? Gdzie są wszyscy? – Rozejrzała się wokół. – Fugaku znowu coś odwalił?
– Nie tym
razem. Korzystając z okazji, że jesteśmy sami, chciałbym z wami porozmawiać.
– Z nami? O
czym?
Sasuke drgnął,
domyślając się, czego będzie dotyczyć ta rozmowa. Zacisnął usta, rzucając bratu
nienawistne spojrzenie. Choć może próbował go tylko uciszyć wzrokiem? Nie
potrafił się zdecydować.
Itachi
zmarszczył brwi, przyjmując wyzwanie.
– To zaszło za
daleko – powiedział, udając, że zwraca się bezpośrednio do dziewczyny. Słowa
jednak temu przeczyły. – Jeśli sam nie masz zamiaru niczego powiedzieć,
przynajmniej zwolnij Keiko z obietnicy.
– Już coś ci
powiedziałem, nie wtrącaj się – syknął Sasuke.
– Będę się
wtrącał, bo nie krzywdzisz już tylko siebie, a wszystkich, całą wioskę.
Kazekage grozi wojną, a ty milczysz! Nie wiem, co tam się stało, ale cokolwiek
to było, masz obowiązek powiedzieć o tym Tsu…
– No właśnie,
nie wiesz! – Sasuke podniósł głos. Dźwignął się na nogi, spoglądając na brata z
góry. Dlaczego tu i teraz? Haniko była tuż za ścianą! – Jakim prawem się
wymądrzasz?! Nie pouczaj mnie, bo nie masz o niczym pojęcia!
Itachi również
wstał. Z dużo większą gracją i lekkością, czym jeszcze bardziej zirytował
Sasuke. Och, jak on mu w tej chwili zazdrościł!
– Przejrzyj na
oczy! Grozi nam wojna, a ty…
– Zaraz,
chwila! – Keiko stanęła między nimi, wyciągając ręce na boki, jakby spodziewała
się, że dojdzie do rękoczynów.
Dobre żarty,
pomyślał Sasuke. Może byłby w stanie uderzyć Itachiego, ale na jednym, niezbyt
dokładnym i mocnym ciosie by się skończyło. Był na tak przegranej pozycji, że zachowanie
dziewczyny nawet mu schlebiało. Skoro wierzyła, że byłby w stanie w jakikolwiek
sposób zagrozić bratu, to nie zamierzał wyprowadzać jej z błędu.
– Tsunade nie
wie? – odwróciła się w jego stronę. – Sasuke! Ty z nią nie rozmawiałeś?
Nabrał wody w
usta. Zamknął oczy, nie chcąc na nią patrzeć, ale Keiko szturchnęła go,
zmuszając do ich otwarcia. Wywiercała mu dziurę w głowie.
– Czemu,
Sasuś? Wiesz, że powinieneś…
Zacisnął usta.
Może i powinien, ale to wcale nie było takie proste. Pokręcił głową, bo głos ugrzązł
mu w gardle.
– Nie? – Tym
razem odezwał się Itachi. – To zwolnij przynajmniej Keiko z tej idiotycznej
obietnicy!
– Nie. –
Przeniósł ponownie wzrok na brata. – I przestań, do cholery, na mnie naciskać!
Nie masz pojęcia, co tam się wydarzyło…
– To mnie uświadom
– warknął Itachi. – Uświadom Hokage, rodziców, Haniko… Przede wszystkim Haniko,
bo przez ciebie obwinia się o to wszystko! Zrób to dla niej, bo jeśli tego nie
odkręcisz, to zacznie sądzić, że lepiej by było, gdyby już nigdy się nie
obudziła. Do diabła, przecież zależy ci na niej! Dla niej było to wszystko, nie
pozwól, by teraz wyrzuty sumienia zniszczyły jej życie.
– A jeśli
zniszczą moje? – wyszeptał, na moment dezorientując brata.
Serce ścisnęło
mu się na myśl, że przez niego Haniko znowu cierpi, ale nie potrafił nic na to
poradzić. Co miałby zrobić, podejść do niej i zapewnić, że wszystko będzie
dobrze? Przecież nawet nie potrafił spojrzeć jej w oczy! Był głupi, skoro
myślał, że wszystko będzie dobrze. Nie mógł się doczekać ich pierwszego spotkania,
nie mógł się doczekać rozmowy z nią, a kiedy tylko ją ujrzał… Za każdym razem przed
oczami widział zmęczony uśmiech jej byłego chłopaka. Prawdopodobnie największej
miłości jej życia. A on go…
W pierwszym
odruchu starał się to w sobie zdusić, ale to wracało. Coraz bardziej i
bardziej, aż w końcu pożałował, że nie wyprowadził się z ich pokoju, kiedy
jeszcze istniała taka możliwość. Teraz było za późno. I zamiast wszystko wrócić
do normy, przez jego zachowanie z dnia na dzień oddalali się od siebie jeszcze
bardziej. Odsuwał się, kiedy wyciągała rękę, milczał, kiedy pytała.
– Itaś, już
wystarczy, naprawdę. – Keiko nieoczekiwanie zmieniła front, prawdopodobnie
orientując się, o co chodzi. Uśmiechnęła się do starszego Uchihy uspokajająco.
– Jakoś… to załatwię, obiecuję.
Sasuke drgnął.
To słowo. Obietnica. Przez to
pieruńskie słowo wkrótce mógł zawalić się jego świat, niszcząc życie wielu
ludziom. Z powodu jednego sekretu, tajemnicy. Z powodu własnego egoizmu i
pragnień, nad którymi nie panował. Teraz ta obietnica
niczym ciernie wbijała się coraz głębiej w jego ciało. Tak jak cierniom,
towarzyszył jej piękny kwiat, odwracając uwagę od tego, co w rzeczywistości ze
sobą niosła. Miała go ocalić, a stała się powodem nieustannego strachu i
nieporozumień.
Nieprzytomnym
wzrokiem spojrzał na brata, który zdawał się równie zniesmaczony brzmieniem
tego słowa co on. Najgorsze słowo, największe przekleństwo, klątwa.
Kiedy w drzwiach
pojawili się zwabieni hałasem pozostali domownicy, uścisk w jego klatce
piersiowej tylko się nasilił. Haniko
patrzyła mu teraz prosto w oczy. Ile zdążyła usłyszeć?
Chciał się
wycofać, przekonany, że wraz z ich powrotem, nastąpił koniec tej okropnej
rozmowy, ale w tej samej chwili usłyszał głos brata. Itachi nie zauważył ich nagłego
pojawienia się w ogrodzie.
– Nie składaj
mi obietnic, których nie będziesz w stanie dotrzymać. Najpierw musiałabyś
złamać tę, którą złożyłaś Sasuke, a oboje wiemy, że tak się nie stanie. – Przez
jego głos przebijała gorycz. – Załatwmy to inaczej: kto zginął?
– Co? – Keiko
wytrzeszczyła oczy. – Itachi…
– Kto zginął?
Kogo zabiłeś, Sasuke? Kim jest ta osoba, o której mówiła Tsunade? Kogo miałbym
się nie spodziewać?
Sasuke
zadrżał. Czuł na sobie spojrzenie Itachiego, Keiko, Mikoto, a nawet Fugaku, ale
to zmartwiony wzrok Haniko utrudniał mu oddychanie. Jak miałby jej o tym
powiedzieć? Zabrałaby Sumire i opuściła Konohę. Nigdy więcej nie zobaczyłby jej
uśmiechu, nie przytulił, nie pocałował. Nie mógłby obserwować dorastania córki,
metamorfozy z małej dziewczynki w kobietę. Nie mógłby się martwić, że zajdzie w
ciążę z nieodpowiednim mężczyzną czy że coś złego stanie jej się podczas
misji. Nigdy nie poczułby ojcowskiej dumy z osiągnięć własnego dziecka. Nigdy
nie pokochałby jej tak mocno, jak powinien.
Wszystko przez
to, że wymierzył ostrze w nieodpowiednią osobę. Tylko… czy żałował?
– Kim on był?
– kontynuował Itachi, kiedy nie doczekał się reakcji z jego strony. – Komu
odebrałeś życie, tak bardzo irytując Kazekage? Znam go?
Sasuke patrzył
z paniką na Haniko, obawiając się, że jeśli Itachi zaraz nie przestanie, to ona
wszystkiego się domyśli.
Chciał coś
powiedzieć, ale w gardle czuł rosnącą z każdą chwilę gulę. Niewiele myśląc,
zamachnął się i uderzył z całej siły pięścią w drewniany płot, zostawiając w
nim wgłębienie. Niech czyny zastąpią mu słowa.
Nogi odmawiały
mu posłuszeństwa, ale brnął przed siebie. Z każdym kolejnym krokiem był bliżej
Haniko, która nie spuszczała z niego wzroku. On nie patrzył. Stopy niemal mu
się zaplątały, kiedy mijał ją w drzwiach, wyrywając się matce, która próbowała
go zatrzymać.
Po schodach
niemal wbiegł, drzwiami do pokoju niemal trzasnął; widok śpiącej w łóżeczku
Sumire powstrzymał go w ostatniej chwili. Chciał nawet podejść do niej i raz
jeszcze dotknąć jej miękkiej, ciepłej skóry, ale w tym momencie nogi się pod
nim ugięły. Runął jak długi, domyślając się, że wszyscy na dole usłyszeli, co
się stało.
***
– To było
niepotrzebne… – odparła Keiko, z wyrzutem spoglądając na swojego chłopaka. Jasna
cholera, niby zazwyczaj taki spokojny i opanowany, ale przez niego też czasem
przemawiała porywczość wszystkich Uchiha. Geny to jednak geny. – Itaś… mówię
serio, obiecuję, że to załatwię. Widzisz, do czego doprowadziłeś?
Westchnął
cierpiętniczo. To raczej Sasuke powinien otrzymać reprymendę, nie on.
– Nie
chciałem, ale to nie może tak dłużej wyglądać. On musi wyznać, co tam się
stało. Nawet jeśli to trudne.
– No ja wiem –
odburknęła. – Ja wiem i zrobię wszystko…
– Więc
przestań go chronić. Wszystko ma swoje granice.
– Kiedy ja nie
mogę! – Pokręciła głową, tupiąc nogą w miejscu. – Już raz złamałam dane słowo,
drugi raz tego nie zrobię. Pamiętasz? Sasuke mi się zwierzył, że zakochał się w
Haniko, a ja się zagalopowałam i ci o tym powiedziałam… Wybaczył mi, ale to się
już więcej nie może powtórzyć!
Itachi przewrócił
oczami, jakby sekret ten wydawał mu się co najmniej głupi. No a na pewno nie
równie ważny, jak ten, o który chodziło teraz. Jak w ogóle można było porównywać
do siebie tak zupełnie różne sytuacje? Poważną z…
– Keiko, ja
cię proszę, to sprawa zupełnie innej wagi, nie możesz…
– Skąd wiesz?
Akurat w tym Sasuke ma rację, nie było cię tam… Itaś, ja się nie chcę kłócić,
serio, ale naprawdę nie masz pojęcia, przez co Sasuke musiał przejść. Ja go
nigdy nie widziałam w tak złym stanie, nigdy. Kto wie, może kosztowało go to
więcej nerwów niż zdrowia? Może psychicznie jest z nim jeszcze gorzej?
– Jak to?
Keiko podskoczyła
w miejscu, słysząc gdzieś z boku zmartwiony głos Mikoto. Złapała się za serce i
odwróciła przodem do kobiety. I nie tylko do niej, bo ich wymianie zdań
przesłuchiwał się również Fugaku i… Haniko. No po prostu świetnie.
– Wszystko w
porządku, hehe – wypaliła, ale po ich minach domyśliła się, że tego nie kupili. Tylko z Fugaku nie dało się niczego wyczytać. Wyglądał jak posąg i tylko
lekkie zmarszczenie brwi, powiedziało jej, że jednak był prawdziwy. – Wszystko
jest super, Sasuke się czuje wyśmienicie i… no… w ogóle?
Odwróciła się
z powrotem do Itachiego.
– Wyspowiada
się przed Tsunade, obiecuję ci to – powiedziała przyciszonym głosem i uśmiechnęła
się do niego ciepło. – Porozmawiam z nim.
Itachi
odwzajemnił uśmiech, choć zrobił to z wymuszeniem i pozwolił jej się oddalić.
Kiedy wymijała Haniko, ta chwyciła ją za rękę i zatrzymała na chwilę w miejscu.
Ich spojrzenia się spotkały.
– Źle sypia,
czasem rzuca się przez sen – wyszeptała, patrząc Keiko porozumiewawczo w oczy.
Higashiyama
przytaknęła. A więc jednak Sasuke źle to wszystko znosił. Nie żeby była tym
jakoś specjalnie zaskoczona. Nie bez powodu tak naciskała na Itachiego, by
wybrał się w odwiedziny do brata. Wprawdzie jego relacja z tego spotkania składała
się tylko z suchych faktów dotyczących jego fizycznego stanu, a nie tak, jak
liczyła, również sprawozdania z psychicznego, ale kilka zdań opisujących
upartość i wycofanie społeczne Sasuke, utwierdziło ją w przekonaniu, że jest z
nim źle.
A skoro było
źle, to musiała zrobić coś, by było dobrze.
Weszła po
schodach i zatrzymała się przed drzwiami do dawnego pokoju Itachiego. Niewiele
myśląc, chwyciła za klamkę i pchnęła drzwi, od razu zaglądając do środka.
Dopiero kiedy zastała Sasuke siedzącego na materacu i szamoczącego się z
koszulą, doszła do wniosku, że pewnie powinna zapukać. Sandały i płaszcz walały
się po pokoju, jakby Sasuke rzucał nimi na wszystkie strony, chcąc dodatkowo
podkreślić swoje wzburzenie.
Kiedy ją
zobaczył, zaprzestał szarpania się z kłopotliwą częścią stroju.
– Po co tu
przyszłaś? – warknął.
– Pomóc. – Podeszła
do niego i uklękła, rozwiązując pas, którym był przewiązany. – Chyba że mam
zawołać Itachiego?
Cisza.
Odpowiedź była dokładnie taka, jakiej się spodziewała.
– Zamknij
chociaż drzwi – odburknął, kiwając głową w kierunku biurka. – Tam leży klucz.
Kiedy wykonała
polecenie, poddał się jej i pozwolił rozebrać. Ha, a jeszcze trzy miesiące temu
awanturował się i wzbraniał przed zdjęciem koszulki! Keiko z początku pomyślała,
że to niebywałe, jak szybko Sasuke się przed nią otworzył, ale szybko
uświadomiła sobie, dlaczego to zrobił.
– Co z twoją
ręką? – spytała, marszcząc czoło. Chwyciła go za lewą dłoń, która była
całkowicie bezwładna. – To przez ten atak na ogrodzenie?
Sasuke
wzruszył ramionami. O nic więcej nie pytała. Pomogła mu zdjąć górę i ignorując
jego zaciśnięte usta i zmarszczone brwi, wciągnęła mu koszulkę przez głowę.
Pozwolenie jej na to musiało go naprawdę sporo kosztować, ale robił wszystko,
by tego nie okazywać. A przynajmniej ograniczyć to do minimum.
Kiedy
rozwiązała i zsunęła mu spodnie, nawet nie pisnął. Cierpiało tylko jego
uzębienie, bo szczękę miał zaciśniętą jak nigdy przedtem.
Chwilę później
ktoś pociągnął za klamkę, a kiedy ta nie ustąpiła, usłyszeli zaniepokojony głos
Mikoto.
– Kochanie, wszystko
w porządku?
Sasuke
przeklął pod nosem, a potem starając się brzmieć neutralnie, odpowiedział: tak. Pani Uchiha dopytała, czy aby na
pewno, a kiedy wręcz na nią warknął, westchnęła i odeszła.
– Martwi się o
ciebie – wyjaśniła Keiko, odwieszając odświętne ubranie na oparcie krzesła.
Pewnie powinna poszukać jakiegoś wieszaka i umieścić w szafie, ale niezbyt jej
się chciało. Jej ciuchy też wiecznie walały się po całym pokoju, a w szafie
znajdowały tylko wtedy, kiedy sypialnię sprzątał Itachi. Funkcję zmywarki
przemienił na automatyczną sprzątaczko-pokojówkę. Również bardzo przydatne.
– To niech się
nie martwi – warknął Sasuke, odwracając się tyłem do niej.
Jeśli liczył,
że po tym przedstawieniu wyjdzie i zostawi go w spokoju, to trochę się
przeliczył.
– Ja też się
martwię.
Cisza. Westchnienie.
W końcu niepewny głos.
– Keiko, co
byś zrobiła, gdybyś była na miejscu Haniko i dowiedziała się o Satoru? Jakbyś
zareagowała, gdyby wydało się, że go zabiłem?
Podeszła do
niego i usiadła obok. Materac był zadziwiająco twardy. Na pewno nie nadawał się
do spania dla kogoś, komu potrzebny był solidny wypoczynek. Gdyby jej przyszło
co noc spoczywać na czymś takim, sama miałaby problemy z pracą mięśni, bo
nieświadomie zaciskałaby je przez sen, żeby było jej jak najwygodniej. Równie
dobrze Sasuke mógłby spać na gołej podłodze.
– Przecież nie
musi o tym wiedzieć. Ledwo pogodziła się z jego śmiercią, czy to na pewno dobry
czas, żeby jej o tym mówić? No, w każdym razie, ja bym jej o tym nie powiedziała,
żeby oszczędzić jej przykrości. Już raz przeżywała jego stratę, drugi raz to
trochę za dużo, nie uważasz?
– Świetnie –
odparł Sasuke nieco histerycznym tonem. – Dziękuję ci za fachową analizę, ale
to nie ma znaczenia. Kiedy tylko powiem Tsunade prawdę, Haniko dowie się o tym.
Ten facet był… dla niej ważny, Hokage nie zatai tego przed nią. W końcu ma
prawo wiedzieć, co naprawdę się z nim stało.
– Jesteś
pewien?
– Całkowicie…
No, to trochę
zmieniało postać rzeczy. Keiko zaczęła się zastanawiać, co ona sama zrobiłaby
na jego miejscu, ale jej rozważania szybko stanęły pod znakiem zapytania. Nie
potrafiła sobie tego nawet wyobrazić. Wczuć się w sytuację Haniko tym bardziej.
Jedno tylko wiedziała na pewno.
– Zwlekanie
niczego nie zmieni – powiedziała, przybliżając się do niego, żeby się
przytulić, ale odepchnął ją sprawną ręką.
Siłowali się
chwilę, ale Sasuke był za słaby, żeby przed nią uciec, więc wkrótce znalazł się
w jej uścisku. Wtuliła czoło w jego policzek, a jego włosy połaskotały ją po
twarzy.
– A ponoć
miałeś od dziś sam rozwiązywać swoje problemy – rzuciła na rozładowanie
napięcia.
– Zamknij się.
Sasuke
ponownie próbował się wyrwać, ale bezskutecznie. Westchnął cierpiętniczo,
pozwalając w końcu porządnie się objąć.
– Haniko nie
jest tobą, wysłucha cię do końca, zanim wyda werdykt. I jest rozsądna,
zrozumie, że nie miałeś wyjścia i wyświadczyłeś Satoru przysługę. I tak by
umarł, pamiętasz? Tak powiedział.
– A jeśli
kłamał? – Głos Sasuke był cichy. Gdyby Keiko nie była w niego wtulona,
prawdopodobnie by go nie dosłyszała. – Jeśli dało się coś zrobić? Nawet o tym
nie pomyślałem. Może przemawiał przez niego ból, zmęczenie, może uratowanie go
było możliwe. Tylko… czy chciałbym tego? Może wcale nie zrobiłem tego z
litości, może zrobiłem to tylko po to, by pozbyć się rywala.
Keiko trzepnęła
go po głowie, a potem przytuliła mocniej.
– Głupoty
pleciesz. Znowu jest to samo i znowu próbujesz sobie wmówić, że jesteś gorszym
człowiekiem, niż w rzeczywistości jesteś. Odbiła ci szajba u tego Orochimaru. –
Zamyśliła się. – To by przynajmniej wyjaśniało, dlaczego u Kaoru tak słabo z
kolorem…
– Co?
– Co? A nic,
nic. Nie potrafisz zaakceptować, że o tu… – Przyłożyła dłoń do jego klatki
piersiowej. – Bije serduszko. Wzbraniasz się przed cieplejszymi uczuciami i
wmawiasz sobie, że jesteś draniem, którego nikt i nic nie obchodzi, a wszystko,
co robi dla innych, bierze się z jego egoistycznych pobudek. Takie rzeczy się
leczy, Sasuś. Chyba najwyższy czas, żebyś zaakceptował samego siebie i pogodził
się z tym, że zależy ci na innych. Fugaku do dziś tego nie przetrawił i o,
spójrz, co z niego wyrosło. – Zachichotała, a potem odsunęła się od niego, chcąc
w końcu spojrzeć mu w oczy. – Ale wiesz, co jest najważniejsze? Żebyś zrobił to
sam. Już raz popełniłeś ten błąd i pozwoliłeś, by Tsunade poinformowała Haniko
o twojej misji, pamiętasz? Tym razem sam powiedz jej prawdę. To dużo znaczy. Wykaż
się odwagą, a doceni to.
Sasuke
wyglądał, jakby nie miał siły nawet sobie tego wyobrażać. Jak zaplanować z kimś
taką rozmowę? Przyznać się do czegoś strasznego, wiedząc, że mówienie o tym,
sprawi komuś niewyobrażalny ból?
Ciszę w pokoju
przerwał dzwoniący telefon. Zły znak, bardzo zły. Spojrzała na wyświetlacz, ale
zamiast na numer, zerknęła na godzinę i jęknęła. Przekroczyła wyznaczony czas!
Josuke ją zabije.
Nie chcąc mu
się tłumaczyć na oczach Sasuke, odrzuciła połączenie i czym prędzej wcisnęła
telefon z powrotem pod ściśle zawiązany w talii pas. Nie miała kieszeni, więc
chociaż z niego zrobiła sobie skrytkę na komórkę. Ze względu na odbywaną karę, chciała
mieć ją stale pod ręką.
– Muszę iść –
wyjaśniła, niechętnie wstając z miejsca. – Zadzwonię, okej?
– Tak, idź. –
Machnął lekceważąco ręką.
– Ale wszystko
w porządku?
– Tak. –
Odwrócił wzrok.
Już to
zachowanie wystarczyło, by utwierdziła się w przekonaniu, że wcale tak nie
było. Mogła pleść bez końca, ale słowa nie miały takiej mocy, by zniwelować
strach, zwłaszcza w pełni uzasadniony.
– Powiedz jej
– powtórzyła raz jeszcze. – Najgorsze, co możesz zrobić, to pozwolić temu się
toczyć bez twojego udziału. Powiedz.
– Zrozumiałem,
co powiedziałaś, nie musisz mi tego w kółko powtarzać.
– I zrobisz
to?
Cisza. Sasuke
spojrzał na nią, otworzył usta, a po chwili je zamknął. Odchrząknął, a
odpowiedź przyszła sama.
– Nie wiem.
***
Resztę wieczoru
spędzili w mniej licznym składzie. Fugaku z wyższością odniósł się do kłótni
synów, wytykając Itachiemu dziecinne zachowanie i brak profesjonalizmu, o
Sasuke najwyraźniej w ogóle zapominając, po czym zamknął się w gabinecie. Keiko
spędziła sporo czasu na górze, a kiedy zeszła, oznajmiła, że musi czym prędzej
wracać do organizacji. Sasuke już się nie pokazał.
Mikoto robiła
wszystko, żeby jakoś poprawić humor Haniko i Itachiemu, ale jej działania
przynosiły tylko odwrotny skutek. Im więcej się wtrącała i próbowała coś
zdziałać, tym mocniej podenerwowani byli. W pewnym momencie doszło w końcu do
spięcia i ostatecznie spotkanie zakończyło się w dość nerwowej atmosferze.
Haniko z ulgą
zamknęła drzwi za Itachim, a potem życzyła Mikoto dobrej nocy i zniknęła u
siebie. W sypialni zastała ciemność; Sasuke leżał twarzą do ściany i nie
zareagował na jej przybycie. Spał?
Podeszła do
łóżka i wlepiła wzrok w jego plecy. Jej dłonie odruchowo powędrowały do
wiązania w talii. Powinna wziąć ubrania i wyjść do łazienki. Powinna zapewnić
sobie odrobinę intymności. Powinna…
Rozwiązała go.
Kiedy pas opadł na podłogę, jej dłonie powędrowały dalej, bez udziału woli, a
serce zabiło mocniej.
Zrzucając z
siebie kolejne elementy garderoby, próbowała sobie wmówić, że wcale nie
chciałaby, żeby Sasuke nagle się odwrócił. Ale kiedy została w samej bieliźnie,
poczuła łaskotanie w podbrzuszu, które wyraźnie temu przeczyło. Bez wahania
pozbyła się stanika, a potem zsunęła z pośladków ostatni skrawek, który
zakrywał jej ciało. Biały materiał majtek odróżniał się na tle grafitowego
dywanu. Podniosła je, ściskając w palcach, a potem spojrzała na Uchihę.
Łaskotanie
przybrało na sile. A gdyby jednak się odwrócił? Gdyby zobaczył jej nagie ciało
skąpane tylko w delikatnym, wpadającym przez okno blasku latarni? Byłby gotów
zrobić coś z jej pożądaniem? Czy w ogóle… by tego chciał?
Przebrała
nogami, czując, że zbytnio się nakręca. Gdyby faktycznie się odwrócił, oboje
znaleźliby się w niezręcznej sytuacji. Życie nigdy nie okazywało się filmem. Nie
doszłoby do seksu. Jego dłonie, jego usta, jego ciało pozostawało aktualnie
poza jej zasięgiem.
Spojrzała na
majtki, które trzymała w dłoni, próbując się zmusić, by z powrotem wciągnąć je
na pupę.
Nie potrafiła.
Serce waliło
jej w piersi, każąc coś w końcu z tym zrobić. Od kilku dni ona i Sasuke mieszkali
w jednym pokoju, a poza krótkimi wymianami zdań i nieudolnymi próbami
znalezienia wspólnego języka, zupełnie ze sobą nie rozmawiali. O niczym. Jakby
byli sobie całkiem obcy.
Tylko czy seks
rozwiązałby ten problem?
Sasuke zdążył
już chyba wszystkim powiedzieć, co do niej czuje, tylko nie jej. Chyba jako
jedyna nie słyszała jeszcze kocham i
chociaż udowodnił, że nie słowa, a czyny miały znaczenie, ciężko byłoby im
stworzyć udany związek, gdyby od teraz postanowili się do siebie nie odzywać.
Chyba nie zawsze milczenie było złotem. Czasem nawet rzeczy oczywiste musiały
wyjść na światło dzienne, by udowodnić, że faktycznie nimi były. Coś skrzętnie
skrywanego traciło swój pierwotny kształt i znaczenie. Stawało się czymś
nieznanym i nierozumianym. Obcym.
A przecież
miłość, którą Sasuke do niej czuł, nie powinna być obca. Ani jej, ani jemu.
Powinna być czymś naturalnym i oczywistym, czymś, co połączy ich bardziej niż
wspólny dom, okoliczności i dziecko. Tylko jak pokonać taką przeszkodę? Co powinni
zrobić, kiedy ona wyraźnie czuła ciężar swojej wolności, a on otoczył się
wysokim murem, którym postanowił odgrodzić się od odpowiedzialności?
Nie, seks na
tym etapie nie był żadnym rozwiązaniem. Miłość czysto fizyczna nigdy nie
zastąpi bliskości dwóch dusz. Nie zastąpi im porozumienia, czułości i troski o
siebie nawzajem. Do seksu dochodziło się przez słowa.
A mimo to Haniko nie potrafiła się zmusić, by nie kusić losu. Zbierając i
odwieszając z powrotem na wieszak elementy pożyczonego stroju, co rusz zerkała
w stronę materaca. Dopiero kiedy nie było już czego sprzątać, włożyła bieliznę
i wsunęła przez głowę koszulę nocną.
Łóżko było
chłodne i puste. Haniko przesunęła się na skraj i wtuliła twarz w poduszkę. Od
pleców Sasuke, jego ciemnych włosów sterczących na wszystkie strony,
odurzającego zapachu, dzieliły ją jakieś
dwa metry. O dwa za dużo.
***
Sasuke
otworzył leniwie jedno oko, zastanawiając się, czy to będzie dobry dzień.
Ściana, którą miał przed nosem nie znała odpowiedzi na to pytanie. Po słabym
nasłonecznieniu domyślił się, że albo było pochmurno, albo rolety były
pozasłaniane. Słyszał za to ćwierkanie ptaków, które uwiły sobie gniazdko na
gałęzi pod oknem i… pogodny głos Haniko.
– Ciii… już
kończę.
Po odgłosie,
jaki wydała Sumire, Sasuke domyślił się, że chodziło o ubieranie. Nigdy nie
znosiła tego cierpliwie. Wkładanie czystych ubranek trwało zawsze zbyt długo. Każdy
kolejny rękaw i nogawka, to mocniej zmarszczone czółko, bardziej zaciśnięte
usteczka, a czasem tylko cud powstrzymywał ją od płaczu. Najwyraźniej nic się w
tej materii nie zmieniło, a magiczne rączki mamusi nie zniwelowały problemu.
Mimowolnie
przypomniał sobie, że wczoraj najpierw dał się ubrać bratu, a potem rozebrać
Keiko i aż ciarki przeszły mu po plecach. Chyba doskonale rozumiał, co czuła
jego mała wampirzyca.
Sumire pisnęła,
drażniąc bębenki Sasuke. Skrzywił się mimowolnie.
– No już dobrze
– szepnęła Haniko, a do jego uszu doleciało ciche cmoknięcie.
Najprawdopodobniej Sumire zarobiła całusa w czoło. – Cichutko, bo zbudzisz
tatusia.
– Nie śpię –
odparł niemrawo i przewrócił się na drugi bok.
Tak jak
podejrzewał, Haniko siedząc na łóżku, pochylała się nad Sumire, która agresywnie
wymachiwała rączkami i nogami. Do krótkiej różowej sukienki, którą miała na
sobie, miały dołączyć jeszcze śnieżnobiałe rajstopy, ale chwilowo były zajęte
próbą stawiania oporu przed zrzuceniem z niewielkich stópek. Sumire, jeśli
chciała, była wystarczająco silna i zdeterminowana, by walczyć o wolność.
Rajstopy się do niej nie zaliczały, więc usilnie starała się skopać je z nóg.
Haniko
westchnęła, kiedy dziewczynka wygrała pojedynek, a ubranie poszybowało w
powietrzu i wylądowało na podłodze.
Sasuke
podniósł się z materaca. Lewa dłoń już mu tak nie doskwierała, choć czuł, że po
uderzeniu pozostało lekkie opuchnięcie. Schylił się i ku swojemu zdziwieniu, prócz
dziecięcych białych rajtuz, podniósł biustonosz. Miseczki były większe, niż
zapamiętał. Odruchowo jego wzrok powędrował w stronę piersi Haniko, ale zanim w
wyobraźni przypasował zgubę do właścicielki, Shimanouchi wyrwała mu ją z ręki.
Ich spojrzenia
się spotkały.
– Możemy
porozmawiać?
– O czym? –
spytał, przeczuwając, że odpowiedź wcale mu się nie spodoba.
– Mógłbyś po
obiedzie zająć się Sumire? Przez jakieś dwie godzinki. Chciałabym trochę
potrenować, zapowiada się piękny dzień.
Sasuke
wyciągnął dłoń i wcisnął jej w ręce rajstopy, o których najwyraźniej już
zapomniała.
– Poproś moją
matkę, na pewno znajdzie chwilę.
– Proszę
ciebie. – Zaakcentowała Haniko, mrużąc oczy. – Naprawdę wciąż nie czujesz się
na siłach, by chwilę z nią zostać? Posiedzisz z nią, zabawisz czymś, a w końcu
zaśnie i będziesz miał spokój. Czemu się od niej odgradzasz?
Sasuke
przełknął ślinę. Nie uciekał przed nią, po prostu nie chciał się przywiązywać.
– Nie dam rady
– odburknął i skierował się w stronę szafy. Z utęsknieniem spojrzał na strój do
ćwiczeń, który jeszcze przez jakiś czas będzie zbierał kurz. Musiał wybrać coś
innego.
– Sasuke…
Wiesz, że ja stoję po twojej stronie. Chcę cię wesprzeć, tylko…
– To nie twoja
wina. – Odwrócił się do niej gwałtownie. – Nie obwiniaj się, rozumiesz? Nic nie
zrobiłaś. To ja.
Nie czekając
na reakcję, ponownie stanął do niej plecami. Zacisnął dłoń na wyjmowanej
koszulce.
– W takim
razie pozwól sobie pomóc. Wiem, że między nami bywało różnie, ale teraz jestem
po twojej stronie. Razem na pewno jakoś to rozwiążemy.
– Razem –
parsknął śmiechem, odwracając się przodem do niej. – Żebyś się nie zdziwiła…
Powiedzieć, że
na jej twarzy pojawiła się konsternacja, to mało. Na jej próbę wsparcia,
zareagował śmiechem, więc niezrozumienie, to zbyt niska cena. Zły na samego
siebie odburknął, że przydałaby mu się kąpiel i wyszedł do łazienki.
***
Kiedy raz
pokonał wszystkie stopnie, schody przestały go nawet przerażać. Krok miał
rasowego kaleki, ale szedł. Wczoraj zszedł, po kilku godzinach nawet wbiegł i
choć zapłacił za to później upadkiem, to poradził sobie. Widocznie nadszedł już
ten czas, by zrobić kolejny krok naprzód i przespacerować się po domu.
Mięśnie
szczypały go przy zwiększonym wysiłku, ale w gruncie rzeczy był zadowolony.
Czuł, że żyje. Ręce i nogi powoli zaczynały go słuchać, do palców wracała siła
i zręczność. Miecza by nie utrzymał, ale… dziecko już tak.
Skrzywił się
na tę myśl i dowlókł się pod gabinet ojca. Trudno mu było powiedzieć, czy jego
obecność podczas śniadania zrobiła na Fugaku jakiekolwiek wrażenie, ale kiedy
tylko dobiegło końca, zamknął się w swoim królestwie i kategorycznie zabronił
Mikoto mu przeszkadzać. Zapewne w tym pokoju ważyły się właśnie losy świata.
Jeśli nie, to lada chwila będą, bo Sasuke właśnie tam zmierzał.
Zatrzymał się
przed drzwiami i przełknął ślinę. Od akcji w szpitalu, nie miał jeszcze okazji
porozmawiać z ojcem. Wcześniej czuł na niego wyłącznie złość i zupełnie nie
obchodziło go, co Fugaku miał mu do powiedzenia, ale teraz to się zmieniło.
Może ojciec nie zrobił dla niego dużo, może była to zwyczajna pomoc, jakiej
mężczyzna udzieliłby mężczyźnie w potrzebie, ale… jakoś tak czuł strach. Chyba
znowu zaczynało mu zależeć.
Zapukał raz,
drugi, ale w odpowiedzi usłyszał tylko zirytowane westchnięcie. Przy trzecim do
jego uszu doleciał zniecierpliwiony głos:
– Mówiłem ci,
że jestem zajęty, Mikoto. Nie zawracaj mi głowy.
Sasuke
pociągnął za klamkę i zajrzał do środka. Fugaku siedział nad stertą papierów i
bawił się długopisem, przekładając go między palcami. Pochylony nad
dokumentami, czytał.
– Nie, nie
jestem głodny, wytrzymam do obiadu. Możesz mi ewentualnie przynieść trochę tego
ciasta z owocami, które upiekłaś wczoraj. Tylko szybko.
Sasuke
zmarszczył brwi. Rozkazy, a jakże. Ciekawe, czy matka wciąż się na to łapała.
– Chcę
porozmawiać z Tsunade.
Fugaku drgnął.
Podniósł wzrok na Sasuke, który oparł się o framugę. Miał nadzieję, że wygląda
na wyluzowanego, a nie kogoś, kto wisi na ścianie, żeby się nie przewrócić. W
jego stanie nie byłoby w tym nic zaskakującego.
– W porządku,
poczekaj na zewnątrz – odpowiedział, chwytając telefon.
Sasuke
przytaknął i zamknął drzwi. Tragedii nie było. Jeszcze.
Kiedy dziesięć
minut później Fugaku wychynął ze swojego gabinetu, Sasuke momentalnie zerwał
się z miejsca. Mężczyzna obszedł kanapę, przy której stał Sasuke, a potem zwrócił
się w jego kierunku.
– Hokage
wyraziła zainteresowanie spotkaniem. Ze względu na twój stan, zgodziła się
przeprowadzić je tutaj. Możesz spodziewać się jej po południu.
Sasuke nie
wiedział, co powiedzieć. Ojciec przyglądał mu się jeszcze przez chwilę, po czym
bez słowa wyszedł. Od wrogości, do zupełnej obojętności. A więc tak teraz miała
wyglądać ich relacja.
***
– Namyślenie
się trochę ci zajęło – odparła ze spokojem Tsunade, siadając za biurkiem
Fugaku. Prawie mu piana poleciała z pyska, kiedy Hokage oznajmiła, że życzy
sobie przeprowadzić rozmowę z Sasuke w jego gabinecie. W świętym miejscu. Jego
osobistym sanktuarium.
Sasuke nawet
przez moment to bawiło, dopóki nie przypomniał sobie, że to spotkanie zostało
zaaranżowane z jego powodu. To jemu przyjdzie się zaraz spowiadać. A przecież
gabinet ojca i bez tego wydawał mu się nieprzyjemnym miejscem.
Przysiadł na
fotelu naprzeciwko. Siedzenie przygotowane dla gości nie należało do
najwygodniejszych. Zupełnie jak ta kanapa w domu Haniko, która idealnie nadawała
się tylko do szybkich numerków.
– Może nawet trochę
zbyt długo – kontynuowała – ponieważ już nie mamy o czym rozmawiać.
– Co?
Hokage
spojrzała na niego z wymuszonym opanowaniem. Nosiło ją i choć jeszcze nie wiedział
dlaczego, zaraz miał się o tym przekonać.
– W związku z
twoim zbyt długim zwlekaniem, Kazekage wysłał prośbę o wydanie cię w jego ręce.
Naturalnie nie mogłam się na to zgodzić, dlatego w Konoha zostanie zwołane
posiedzenie, na którym stawią się przywódcy Kraju Wiatru. Zostaniesz postawiony
przed specjalną komisją i poddany przesłuchaniu, i albo zrobisz to dobrowolnie,
albo zostaniesz do tego zmuszony. Nie wiem, w jak nieprzyjemnych sytuacjach
zdarzało ci się brać udział, Uchiha, ale ta będzie wyjątkowa.
Sasuke
wytrzeszczył oczy. Chcieli go postawić przed jakimś… trybunałem? To wcale nie
brzmiało dobrze. Wręcz przeciwnie, brzmiało bardzo źle i nagle uzmysłowił
sobie, jak głupio zrobił, milcząc przez tak długi czas. Tsunade mogła na niego
co najwyżej nawrzeszczeć i wlepić jakąś idiotyczną karę, która by go
zirytowała, ale na pewno nie sprawiła, że zacząłby żałować tego, co zrobił.
Kazekage będzie mógł go nawet ściąć, jeśli przyjdzie mu taka ochota.
– Co mi grozi?
– W związku z
tym, że nie zechciałeś niezwłocznie złożyć stosownych wyjaśnień, istnieją
solidne podstawy, by wydać cię w ręce Kazekage i postawić przed tamtejszym sądem.
Nie chciałeś ze mną rozmawiać, więc nie mam takiej władzy, by cię z tego
wyciągnąć. Jeśli Gaarze nie spodobają się twoje wyjaśnienia, nie wróżę ci świetlanej
przyszłości, Uchiha.
– Moment! Ja
wszystko powiem.
Tsunade
wyłożyła się na oparciu skórzanego fotela, który tak bardzo kochał Fugaku. Po
dzisiejszym dniu pewnie go znienawidzi.
– Teraz jest
już na to trochę za późno. Piasek będzie tu za dwa tygodnie. Wystarczy ci tyle
czasu, by dojść do siebie? Wybacz, ale wolałabym nie gościć Kazekage w
dzielnicy Uchiha. Postaraj się jakoś dotrzeć na spotkanie.
Sasuke nie
słuchał. Jej uszczypliwe uwagi chwilowo nie robiły na nim wrażenia.
– Satoru nie
żyje, bo ja go zabiłem – wypalił. – Znaleźliśmy go przypadkiem, nie
spodziewaliśmy się, że tam będzie i… wspomnieliśmy o Haniko, więc podał nam
recepturę. Był w bardzo złym stanie, na granicy życia i śmierci, więc kiedy
mnie o to poprosił, skróciłem jego męki. Najpierw złapałem go w genjutsu, żeby
nic nie poczuł, potem… Przebiłem mu serce mieczem. Musiałem mieć pewność, że
tego nie przeżyje.
Hokage
zmarszczyła brwi, wystukując palcami rytm na podłokietniku.
– Haniko musi
się o tym dowiedzieć, prawda? Jeśli tak, to niech ja jej o tym powiem. Lepiej,
żeby to wyszło ode mnie…
Wciąż milcząc,
Tsunade sięgnęła do teczki i wyjęła z niej kilka dokumentów. Jeden z nich
podała Sasuke.
– Raport,
który złożyła mi Keiko. Czy zgadzasz się z tym, co zostało tu napisane?
Przeleciał
wzrokiem po tekście. Oszukanie strażników, spotkanie Akihito, ucieczka do lasu,
potem Suna, kolejny podstęp, dom, szpital i podziemia. Wszystko zgodnie z
prawdą, niczego nie pominęła ani nie przekręciła, z wyjątkiem… Satoru. Zeznała,
że wzór na antidotum znaleźli przypadkiem. Bardzo to przekonujące.
Sasuke
potaknął.
– Do tego
momentu. Reszta była tak, jak mówiłem.
–Świetnie. –
Hokage schowała dokument. – Muszę ci pogratulować, Uchiha. Brawurowo to
wszystko rozegrałeś. Na początku myślałam, że to przypadek, ale po którymś
przejrzeniu wszystkich raportów, uderzyła mnie jedna rzecz. Otóż zaangażowałeś
w to Keiko, ale wszystkich zbrodni dopuściłeś się sam. To ty wykiwałeś moich
strażników, a potem strażników z Suny. – Uniosła jeden palec, do którego
dołączyły po chwili następne. – Ty włamałeś się do szpitala, a potem do
archiwum, grzebiąc w dokumentach. Swoją drogą, Akihito to był doskonały strzał.
Odpowie bezprawne przeglądanie akt pracowników szpitala, ale kara dla niego
będzie zdecydowanie lżejsza, niż gdyby wymierzono ją Higashiyamie. Następnie ty
obezwładniłeś szpiega Orochimaru i pozbawiłeś Satoru życia. Wszystko, co mogę zarzucić
Keiko, to opuszczenie wioski bez zezwolenia i uczestnictwo w tej samowolnej
misji. Naprawdę sprytnie.
– Dziękuję –
odparł.
– Uratowałeś
koleżankę, ale czy zdołasz teraz ocalić siebie?
Sasuke nie
odpowiedział. Tsunade sięgnęła po kolejną kartkę.
– To nie było
pytanie retoryczne. Tutaj masz raport z sekcji zwłok Satoru. Jego organizm był
tak bardzo wyniszczony przez truciznę, że faktycznie żaden lekarz nie byłby w
stanie nic dla niego zrobić. To zadziała na twoją korzyść. Ale to, że w ogóle o
nim nie wspomniałeś na przesłuchaniach u Kazekage, już niekoniecznie. Dalej…
Hokage
polizała palec i sięgnęła po kolejny dokument, podsuwając mu go pod nos.
– To jest
zeznanie twojego ojca. Wspomniał w nim, że byłeś bardzo przejęty stanem zdrowia
Haniko, a także niepewną przyszłością swojej córki, co powinno zostać
potraktowane jak okoliczności łagodzące. Mamrotał coś o trudnych chwilach,
stresie, nerwach. Nie podpisał się jako Uchiha Fugaku, a jako Kapitan Policji w
Konoha, jakby było to nie tylko jego stanowisko, ale wszystkich służb
bezpieczeństwa w wiosce. Również sprytnie.
Sasuke zaparło
dech w piersi. Fugaku naprawdę… Czy on faktycznie to dla niego zrobił? Skupił
wzrok na podpisie pod zeznaniem. Tak, znał przecież to pismo.
– Mam tego
trochę więcej – wyznała Tsunade, chowając kartki do teczki. – Sporo pozytywnych
opinii, ale jeszcze więcej zarzutów. Lepiej dobrze się przygotuj do tej rozmowy,
bo nie będzie łatwo. Ludzie Kazekage zrobią wszystko, by wyprowadzić cię z
równowagi i udowodnić, że stanowisz zagrożenie. Panuj nad nerwami, Uchiha, lub
przygotuj się na najgorsze.
No no, dzieje się. Wreszcie jakieś konkrety. Sasuke dupa się pali, to też zaczął gadać. No ale sorry, już za późno. Dobrze mu tak. Może wreszcie się czegoś nauczy gówniarz. Choć z nim to nic nie wiadomo. Pewnie całe opowiadanie dąży do tego, że on w końcu się nauczy zachowywać jak normalny człowiek. Na chwilę obecną tego nie widzę. Wierzę w zmiany, ale dla niego nie widzę już ratunku. On zawsze taki był, a ludzie nie zmieniają się z bardzo złego na dobrego tak łatwo i mało komu się to udaje. Dla mnie Sasuke to przypadek beznadziejny. Szkoda mi Haniko i tego, że się zakochała w takim trudnym człowieku.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to będzie dalej, ale aktualny Sasuke jest dla mnie gorszy niż Fugaku. Ja bym od takiego chłopa wiała w podskokach.
Za to podobała mi się reakcja Itachiego. On zazwyczaj zachowuje się jakby wszystko był w stanie przeczekać. Teraz nie wytrzymał i zarządzał odpowiedzi. Co prawda jego wybuch nie skojarzył mi się z jego klanem, ale uważam, że już dawno powinien to zrobić. Nie będę się już rozpisywać dalej, bo trochę jest późno, a ja jutro (dziś) wcześnie wstaję.
Weny i pomysłów na dalsze rozdziały.
Wiecie, że ja lubię pojawiać się i znikać.....
OdpowiedzUsuńGOMENASAI
1 Rozmowa Itachiego z Haniko, widać, że są przyjaciółmi i co tu dużo pisać Itachi musi się tak przed Keiko otworzyć. Biedna tylko Haniko, że nic nie wie o misji.
2 Rozpłynełam się, gdy Sasuke mówi Keikoo swoich uczuciach. Kocham. TO jest przeuroczy moment.
3 Nie dziwie się, że Itachi się zdenerwował, przecież tu może wybuchnąć wojna a Sasuke milczy, drugiego brata też rozumiem, nic nie mówi bo boi się, że po tym co zrobił już nie ujrzy ani Haniko ani Sumire. Zaś Keiko nie rozumiem, wiem, że umowa to umowa ale jako Kinders powinna zdawać sobie sprawe z sytuacji, tym bardziej, że bark zeznać Sasuke tylko go pogrązają, dla przyjaciele jeśli nie dla wioski powinna powiedzieć co się stało.
4 Nadal Sasuke mnie wkurza, że nie chce Sumire. Ja rozumiem, że on się nie chce przyzwyczajać bo boi się że córki już nie zobaczy no ale niech pomyśli o swojej córeczce. Zajmował się nią tatuś i tatuś zniknął, niemowlaki to czują. Biedna kruszyna.
5 No i wreście Sasuke w końcu wziął odpowiedzialność na siebie, tylko że za późno. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że Tsunade od tak wyda Sasuke na śmierc/torturty/długie więzienie, nawet jeśli Kazekage tak go osądzi. W końcu to potężny shinobi i może Konoha go potrzebować. Z drugiej strony niezła nauczka dla Sasuke, co by nie napisać to Hokage go wystraszyła ( i mnie).
6 Cieszę się, że choć Sasuke nie wciągnął w przestępstwa Keiko.
7 Fugaku zachowuje się w końcu jak na ojca przystało. Cieszy mnie to, że ratuje syna i nie zważa nawet na opinie klanu czy publiczną tylko podpisuje się jako Kapitan Policji. Ciekawa jestem, czy Fugaku to przeżywa, że moga zabić mu syna, w końcu ostatnio się przejął jego stanem?? I czy to opiszecie?
8 Przygotuj się na najgorsze, brzmi bardzo źle. Nadal jestem ciekawa czy pojawi się Naruto, może4 on uratuje (jak zwykle) Uchihe.
Rozdziały nadrobię dziś i jutro ewentualnie w niedziele