21 października 2017

32. Dyktuję: toluen

Witam!
Nie mam raczej w zwyczaju prosić o komentarze, ale tym razem chyba nie mam wyboru. Chyba każdy, kto choć przez chwilę pisał i prowadził bloga, wie, że nic tak autora nie motywuje, jak opinie czytelników. U nas z tym ostatnio krucho, co niestety odbija się również na wydajności naszej pracy. Chciałybyśmy już skończyć tę historię, a pisanie idzie nam w ślamazarnym tempie. Dlatego zachęcam Was do wyrażania swoich opinii, zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych. Będziemy wdzięczne choćby za kilka słów.
Życzę miłej lektury!
__________________________________________________________________

Zanim dotarli do szpitala, nastał wieczór. Słońce chyliło się ku zachodowi, rzucając czerwoną poświatę na ciasno stojące w tej okolicy budynki. Centrum – jak zdołał oznajmić im Akihito – było dzielnicą tak pożądaną, że mieszkańcy dostosowywali się do dostępnych działek, jak tylko mogli, byleby upchnąć w jakimś miłym kącie swój dom. Gdzieniegdzie wybudowane piaskowe lepianki prezentowały się więc tak karykaturalnie, że Keiko nie potrafiła powstrzymać śmiechu. Czego się nie robiło dla skrawka ziemi!
Kiedy po raz kolejny zachichotała na widok wąskiego domu, który szerokością przypominał korytarz w jej własnym, Sasuke spiorunował ją wzrokiem.
– Wyluzuj. – Przewróciła oczami.
Uchiha jednak nie wyglądał na kogoś, kto miałby wyluzować. Od początku ich misji był bardzo spięty, przez co od wielu dni nie mogła z nim już na luzie porozmawiać, a odkąd znaleźli się w Suna, jego sztywność sięgnęła zenitu. Niczym nie przypominał jej tego Sasuke, który jeśli chciał, potrafił się zrelaksować i zabawić. Obecnie był takim samym sztywniakiem jak jego starszy brat, jeśli nie większym. Keiko chciała mu to nawet wytknąć, ale po dłuższym namyśle postanowiła dać mu jednak spokój. Jedno spojrzenie na jego oczy wystarczyło, by uzmysłowiła sobie, że on się po prostu martwił.
Okrążyli szpital dwa razy, żeby jak najdokładniej poznać teren. Sasuke w ciele Hanabi łypał oczami na lewo i prawo i Keiko nie miała wątpliwości, że planuje. Prawdopodobnie zakodował sobie w pamięci wszystkie wyjścia, inne potencjalne drogi ucieczki i kilka kryjówek, z których mogliby w razie czego skorzystać.
Kiedy po raz trzeci wyszli na główną drogę, musiał wiedzieć już wszystko, bo machnął do nich ręką, by ruszyli w jedną z węższych uliczek, w której tłum nie był aż tak gęsty. Przy okazji słońce zniknęło im z oczu, schowane za ogromnym gmachem szpitala.
I dobrze, pomyślała Keiko. W tym upale czuła się zdecydowanie zbyt słabo, do czego nie zamierzała się jednak przyznawać.
– Musimy wrócić do swoich postaci – oznajmił niespodziewanie Sasuke, kiedy nabrał pewności, że nikt nie może ich usłyszeć. Para, która zmierzała w ich stronę, znajdowała się jeszcze zdecydowanie zbyt daleko. – Ja wejdę głównym wejściem, wy zaczaicie się od wschodu. To wąska uliczka, więc kiedy upewnicie się, że nikogo nie ma w zasięgu wzroku, wdrapiecie się po ścianie za koszem do czwartego okna na drugim piętrze. Będę tam czekał.
– Dlaczego musimy wrócić do swoich postaci? A nie lepiej by było udawać, że potrzebujemy pomocy lekarskiej i wbić się po prostu do środka? Skoro Kazekage udzielił nam zgody na wstęp do wioski, to przecież nie odmówi nam pomocy medycznej – zauważyła Keiko, kiedy przystanęli na chwilę. Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale zauważyła, że para z naprzeciwka znalazła się zbyt blisko.
Zaczęli więc gawędzić wesoło na temat pogody, udając znajomych, którzy dawno się nie widzieli. Keiko miała ochotę roześmiać się głośno, kiedy Akihito jak gdyby nigdy nic, objął Uchihę ramieniem i oznajmił, że spodziewają się dziecka. Wyraz twarzy Sasuke był bezcenny! A kiedy usłyszało to mijające ich starsze małżeństwo i pospieszyło mu z gratulacjami, ledwo był w stanie nad sobą zapanować.
– Dziękuję – odpowiedział, siląc się na uśmiech, który był zbyt wymuszony i mroczny, by pasować do delikatnej urody Hanabi.
Keiko zatkała usta dłonią, kiedy kobieta pogładziła go po brzuchu i nakazała zdrowo się odżywiać. Miną Sasuke zdawała się jednak niespecjalnie przejmować.
– Macierzyństwo to wspaniała sprawa – oznajmiła, chwytając męża pod ramię, zamierzając odejść.
– Słyszysz, kochanie? Nie ma się czym przejmować. To nasze pierwsze, rozumie pani. Moja urocza żona strasznie się denerwuje – powiedział Akihito, szczerząc się do nich radośnie i zaborczo przyciskając Uchihę do siebie.
I zamiast odejść, kobieta znowu dopadła do Sasuke, życząc mu szczęścia i bezceremonialnie miziając po brzuchu. Jeśli miało go to uspokoić, to cóż, nie wyszło.
Kiedy nieznajomi w końcu pożegnali się i odeszli, Akihito odsunął się na bezpieczną odległość, bo Sasuke wyglądał, jakby miał lada moment wybuchnąć. A że jego żywiołami był ogień i błyskawica, to stanowczo należało uważać.
– Poza tym – kontynuowała Keiko, odciągając Uchihę od mordobicia. – Jeśli wejdziesz do szpitala jako ty, to zaraz wzbudzisz czyjeś zainteresowanie.
– To prawda, jesteś dosyć rozpoznawalny. – Akihito puścił mu oczko, a potem zwrócił się w stronę Keiko. – Ale zgadzam się z nim, nie możecie sobie tam wejść jako Hanabi i ten… Kalgon. Bunago Kalgon?
– Kento Bunta – warknął wciąż wściekły Sasuke.
Keiko zmarszczyła brwi.
– Dlaczego nie? Przecież…
– Nie możemy – przerwał jej Sasuke. – Jeśli wpadniemy, Konoha będzie miała spore problemy. Kazekage zezwolił na wstęp do wioski, a nie szperanie w szpitalnym archiwum. Jeśli ktoś nas przyłapie… – Pokręcił głową. – To zbyt ryzykowne.
– Ale przecież domyślą się, że to nie oni, a my.
– A jeśli nie?
Zamilkli. Keiko wciąż nie była przekonana, ale wzruszyła ramionami i zgodziła się na plan Sasuke. Mógł mieć rację. Dla Tsunade pewnie byłoby oczywiste, że przyłapała nie tropicieli, a zbiegów, ale kto wie, co pomyślałby sobie Kazekage… Zwłaszcza gdyby udało im się uciec.
Zanim jednak wyruszyli wcielić ten plan w życie, na ulicy przed głównym wejściem szpitala wybuchło jakieś zamieszanie. Odwrócili się w tamtą stronę, dostrzegając pięciu jōninów Wioski Piasku w pospiechu zmierzających na południe. A co było na południu? Brama…
Keiko spojrzała na Sasuke, który odwrócił się w jej stronę niemal w tym samym momencie. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
– Akihito, sprawdź to.
– Mam złe przeczucia – mruknął pod nosem. – Wracajcie do kryjówki. Przyjdę, kiedy się czegoś dowiem.
Kiedy ruszył śladem grupy shinobi, Keiko i Sasuke wyszli na główną ulicę. Słońce może już i zaszło, ale teraz do akcji wkroczyło nagrzane podłoże, od którego wręcz buchało gorącem. Ludzka ciżba tylko potęgowała to wrażenie.
– Sas… – zaczęła Keiko, ale urwała w pół słowa, kiedy spojrzał na nią ostrzegawczo. – Zas… zastanawiam się, HANABI, czy pamiętasz może drogę do naszego… hotelu?
– Pamiętam – odburknął.
– Ach. – Keiko założyła ręce na karku i uśmiechnęła się promiennie. – Na was, kobietach, zawsze można polegać! Jesteście niezawodne w każdej sytuacji. Szkoda, że my, mężczyźni, nie jesteśmy tacy niezależni i dobrze zorganizowani. Zginęlibyśmy bez was.
Sasuke nie zareagował. Ruszył przodem i teraz Keiko mogła podziwiać tylko jego plecy. Westchnęła. Miała nadzieję, że jakoś poprawi mu humor, ale marnie jej to wychodziło.
Oby natrafili dziś na coś, dzięki czemu Sasuke w końcu się uśmiechnie. Modliła się o to z całego serca.

***

– Wezmę prysznic – oznajmił Sasuke, kiedy znaleźli się w kryjówce.
Wprawdzie nie wiedział, ile mieli czasu, zanim wróci Akihito, ale czuł, że jeśli nie zostanie choć przez chwilę sam, to zaraz zwariuje. Lubił Kieko, nawet bardzo, z reguły czuł się nieźle w jej towarzystwie, ale… nie dzisiaj. Dziś wszystko było inaczej, było trudniej i boleśniej, a jej zaniepokojone spojrzenie mu nie pomagało. Chciał, żeby zniknęła, rozpłynęła się w powietrzu na przynajmniej pięć minut, by mógł przez ten czas zdjąć noszoną przez cały dzień maskę i pobyć sobą. Odetchnąć jako Uchiha Sasuke, a nie chłodno kalkulujący robot, którego udawał.
Zanim zniknął w łazience, Keiko chwyciła go za nadgarstek.
– Poczekaj.
Tylko że on wcale nie chciał czekać. Zacisnął szczękę, gotów na nią nawrzeszczeć, jeśli będzie trzeba, ale kiedy tylko się odwrócił, to pragnienie zniknęło. Keiko nie wyglądała na kogoś, kto chce się nad nim rozczulać. Wyglądała, jakby… myślała.
– To pewnie oni, prawda?
Sasuke nie musiał pytać, jacy oni. Doskonale wiedział, że miała na myśli ich skromny pościg. Przytaknął szybkim kiwnięciem głowy.
– Wyczują nas po zapachu – stwierdziła, patrząc mu w oczy. – I znajdą.
– Pewnie nas wyczują, ale… lepiej, żebyś się myliła. Tym bardziej przyda nam się prysznic – oznajmił, ponownie próbując uciec, ale Keiko zastąpiła mu drogę. To już zaczynało się robić denerwujące.
– Chyba mam pomysł. Stój cierpliwie, okej?
Już chciał zapytać, na co wpadła tym razem, ale zanim to zrobił, wyciągnęła przed siebie dłonie i dotknęła jego klatki piersiowej. Chwilę później poczuł, jak całe jego ciało obmywa chłodna woda, delikatnie pieszcząc nawet te zakamarki, do których nie powinna mieć dostępu. Warstewka płynu stworzona przez dziewczynę była naprawdę cienka, dzięki czemu nie czuł się, jakby pływał w ubraniu w basenie, a raczej… Właściwie, to nie potrafił porównać tego uczucia do niczego, co przeżył do tej pory.
– Co robisz?
– Podasz mi tamto wiadro? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, wskazując głową plastikowy pojemnik stojący w kącie.
Chłodne i orzeźwiające uczucie zniknęło; Keiko cofnęła dłonie, zbierając wodę w niewielką kulę, która unosiła się aktualnie w powietrzu.
– To miska – uświadomił ją Sasuke, przynosząc pojemnik.
Patrzył, jak Higashiyama przenosi płyn do naczynia, a potem uśmiecha się szeroko. Uniósł brew w niemym zapytaniu.
– Chyba mam pomysł.
– Świetnie – skwitował. – Później mi go wyjaśnisz. Mogę już wziąć ten prysznic?
Keiko spojrzała na niego z niezrozumieniem.
– Przecież już jesteś czysty. To taki skutek uboczny mojej nowej techniki. A, właśnie! Muszę nadać jej jakąś wystrzałową nazwę.
– O ile zadziała…
– Na pewno zadziała! Więcej wiary. – Pokazała mu język, a potem machnęła ręką. – Idź już, jeśli musisz, bo będziesz mi tylko przeszkadzał.
Więc poszedł. Pod prysznicem odkręcił najzimniejszą wodę, jaka była w kranie i przystawił czoło do niebieskich kafelków. Miał dość. Wszystko go bolało, a najmocniej chyba łamiące się serce. Kawałek po kawałku pękało od środka, bo wszystko wskazywało na to, że znowu zawiódł. Narobił sobie nadziei, a potem, potem… Cholera, czy miał przynajmniej do czego jeszcze wracać?
Trwał w tej pozycji dobre pięć minut, zanim usłyszał, że drzwi wejściowe się otwierają i ktoś wchodzi do ich kryjówki.
Zakręcił kran i zaczął wycierać się ręcznikiem, kiedy usłyszał pukanie do drzwi łazienki.
– Sasuke! Wychodź! Albo… wejdę tam i z chęcią ci pomogę!
Akihito zachichotał, a Sasuke skrzywił się, czując narastającą złość. Ten typ jeszcze go popamięta.

***

Kiedy ponownie znaleźli się na ulicy, zaczęło poważnie się ściemniać. Sasuke z ulgą przyjął, że wraz z wieczorem do Suna zawitał wreszcie chłodniejszy wiatr, który teraz rozwiewał mu splątane włosy.
Znowu nie był w swojej postaci, ale tym razem przynajmniej był mężczyzną. Już tyle wystarczyło, by nieco podnieść go na duchu, bo informacja o tym, że ich mały podstęp się wydał, wcale nie poprawiła mu humoru. Akihito powiedział, że Kazekage był wściekły i nie wiadomo na kogo bardziej – na nich, czy przygłupich strażników, którzy dali się tak łatwo wyrolować.
W każdym razie mieli niewiele czasu, zanim zostaną odkryci. Najgorsze było to, że ich śladem podążała młoda Hyūga, więc cokolwiek robili, nie mogło wyglądać na podejrzane. Inuzuka nie został wprawdzie wprowadzony do wioski, ale Sasuke nie miał złudzeń, że obie grupy na pewno się ze sobą w jakiś sposób kontaktowały i były na bieżąco, jeśli chodzi o poszukiwania. Może ten Kento Bunta był kimś w rodzaju łącznika?
Nieważne, pomyślał. To było w tej chwili nieważne.
Kiedy wkraczał pospiesznym krokiem do szpitala, podciągnął rękaw, ukazując zakrwawioną dłoń. Udawanie przerażenia nie wychodziło mu najlepiej, ale przynajmniej nerwowe dyszenie, do którego się zmusił, brzmiało całkiem przekonująco.
– Przepraszam – zagadał młodą kobietę, która siedziała za ladą. – Potrzebuję pomocy. – Wskazał swoją dłoń. Obrażenia nie były zbyt głębokie, ale… – Skaleczyłem się bronią, która była zatruta – wyjaśnił pospiesznie.
Kobieta zawołała kogoś z końca korytarza i w ciągu chwili pojawiła się przy nim młoda lekarka z dużym biustem. Na sam jej widok miał ochotę głośno jęknąć, ale nie mógł sobie na to pozwolić.
Kiedy recepcjonistka wyjaśniła nowoprzybyłej, o co chodzi, ta skinęła głową i chwyciła go pod rękę, jakby obawiając się, że zaraz straci przytomność. Poprowadziła go wąskim korytarzem, a potem skręcili za róg i weszli po schodach.
– Ma pan pojęcie, jakiej użyto trucizny? – zapytała, kiedy znaleźli się na pierwszym piętrze. Skinęła w stronę lewego korytarza, a potem rzuciła okiem na rękę. – Jak się pan nazywa?
– Sła-słabo mi… – wydukał, zwalniając kroku.
W tej części szpitala było niewiele osób, więc kiedy weszli do pustego gabinetu lekarskiego, Sasuke zatoczył się niespodziewanie w stronę kozetki. Kobieta spiesząc mu na pomoc, nawet nie zwróciła uwagi, że dała się złapać w jego pułapkę. Pozbawiona przytomności za pomocą sharingana, osunęła się w jego ramiona.
Sasuke ulokował ją na szpitalnym łóżku, uprzednio nadając jej wyglądu mężczyzny, którym obecnie był, a potem sam przybrał z pamięci jej postać i ruszył na miejsce spotkania. Biust nieprzyjemnie ciążył mu przy każdym kroku, ale nie mógł narzekać – teraz przynajmniej był lekarzem i mógł bez przeszkód poruszać się po szpitalu.
Po drodze minął kilka osób, w tym innych medyków, którzy uśmiechali się do niego albo przypominali o umówionej kawie. Pewna niska kobieta spytała go nawet, na którą ma jutro dyżur, ale na szczęście z pomocą pospieszył mu jeden z pacjentów, który niespodziewanie przestał oddychać w sąsiedniej sali. Przykra sprawa, ale Sasuke właściwie się ucieszył, że odzyskał spokój. Gorzej, gdyby ktoś po drodze go zaczepił i poprosił o pomoc.
Na drugim piętrze panował zdecydowanie mniejszy ruch. Zamknął drzwi do opuszczonej sali, którą wypatrzył z podwórza, a potem podszedł do okna. Tak jak podejrzewał, było zamknięte od wewnątrz i dostanie się do środka z ulicy, nie byłoby możliwe bez wyrządzania niepotrzebnych szkód. Lepiej było nie ryzykować.
– Klimatyzacja! – zauważyła Keiko, kiedy wsunęła się do środka. Rozejrzała się, otrzepując ubranie, a potem jej wzrok spoczął na Sasuke. – Ale z ciebie laska, znowu!
Uchiha darował sobie komentarz. Kiedy Akihito znalazł się w środku, zatrzasnął okno i zwrócił bezpośrednio do niego. – Jakiś pomysł, gdzie znajdują się kartoteki pacjentów?
– Gdzieś na tym piętrze. – Wzruszył ramionami. – Nie wiem, gdzie dokładnie. Rozkład szpitala znam tylko z opowieści Satoru.
– Tu jest przeszło trzydzieści pomieszczeń. – Sasuke zacisnął zęby, gorączkowo próbując coś wymyślić.
Mógłby co prawda chodzić od drzwi do drzwi, ale zajęłoby to zdecydowanie zbyt wiele czasu. On był chwilowo ponętną panią doktor, Keiko słodką blondynką, a Akihito… jakimś tam mężczyzną, ale nie miało to większego znaczenia, bo i tak nie byli bezpieczni. Jeżeli znajdowali się w zasięgu byakugana – a tego Sasuke nie był pewien – musieli się spieszyć. Wystarczy, że Hanabi zwróci uwagę na podejrzanie zachowującą się trójkę ludzi w szpitalu i będzie po nich.
– Masz znajomych wśród medyków?
Akihito przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią, po czym nieśmiało skinął głową. Przybrał postać jakiegoś emerytowanego lekarza i poprawił przewieszony przez szyję stetoskop. Sasuke przyjrzał mu się krytycznie, po czym wzruszył ramionami.
– Pójdziemy się rozejrzeć – oznajmił, spoglądając na Keiko. – Masz tutaj zostać, rozumiesz? Nigdzie nie idź, niczego nie dotykaj, a najlepiej to w ogóle nie oddychaj. Nie chcemy zostać wykryci.
– Tak, mamo. Będę grzeczna, mamo.
Sasuke zacisnął usta, patrząc, jak dziewczyna przewraca oczami. Już zamierzał postawić ją do pionu i wyjaśnić – choć niekoniecznie grzecznie – że to już nie jest zwykła zabawa, a poważna misja, kiedy wyciągnęła z kieszeni niewielką szklaną fiolkę, wzbudzając jego zainteresowanie.
– Co to jest?
– Technika, którą wymyśliłam w kryjówce.
– Możesz jaśniej? – warknął.
– Nie – odparła, opierając dłonie na biodrach. – Ty postanowiłeś mi niczego nie mówić, to ja tobie też nie zamierzam. Wiesz, ma czym polega współpraca? Mieliśmy przyjść tutaj razem, a ty robisz wszystko, żeby się od nas odizolować. Co zrobiłeś, kiedy wyszliśmy z kryjówki, hm? Widziałam, jak coś kombinujesz, ale zamiast nam powiedzieć, wolałeś zachować to dla siebie! Może od teraz każdy działa na własną rękę?
Sasuke przeklął w myślach. Przesunął wzrokiem ze zdenerwowanej Keiko na Akihito, który postanowił się nie wtrącać i tylko zerkał na niego z wyczekiwaniem. Na co czekał? Na co liczył? Kurwa. Przecież ona miała rację, miała cholerną rację. Zamiast skonsultować z nimi wszystkie swoje działania, ograniczył się do wydawania rozkazów, a swoje plany zachowywał tylko dla siebie. Wiedzieli tylko tyle, ile musieli. Nic poza tym, co sami mieli dla niego zrobić. To było nie fair. Byli tu dla niego i ryzykowali tyle samo.
Westchnął.
– Stworzyłem trzy pary klonów. Jedną wysłałem do domu Haniko, żeby zrobiła zamieszanie, drugą wysłałem, żeby krążyła po wiosce, trzecia kręci się w okolicy bramy.
– A te klony, to…?
– Hyūga i Kento. Niech prawdziwi nie wiedzą, że już wiemy o ich obecności w Suna i krążą za swoimi cieniami. To powinno odwrócić ich uwagę na jakiś czas.
– Mimo że wciąż nie wiemy, jak wygląda Kento?
– Tak.
Keiko wyglądała na udobruchaną.
– Ja też mam coś ekstra – oznajmiła z ekscytacją, wymachując fiolką. – Twój i mój zapach. Szpital jest wystarczająco wysoki, żebym mogła go rozpylić po prawie całej wiosce.
– Uda ci się dosięgnąć moich klonów? – Kiedy skinęła głową, podszedł do okna i wyjrzał na zewnątrz; zmarszczył brwi. – Keiko, tutaj wcale nie jest wysoko. Chyba że masz na myśli… dach. Pomimo moich zakazów i tak zamierzałaś się tam udać, prawda?
Higashiyama machnęła lekceważąco ręką, ale na jej ustach błądził uśmieszek, który ją zdradził. Oczywiście, że to właśnie zamierzała. Sasuke postanowił tego nie komentować.
– Spotykamy się w tej sali za pół godziny. Do dzieła – rzucił na odchodnym.

Na korytarzu w dalszym ciągu było cicho. Szpitalne sale w tej części były rzadko używane i piętro służyło raczej do spraw administracyjnych. Ze względu na późną porę, nie spodziewał się, by mieli się na kogoś natknąć, ale ostrożności nigdy za wiele. Przynajmniej jako shinobi miał jej wystarczająco, żeby unikać wylądowania w trumnie w ciemnej, wilgotnej ziemi. W końcu jego życie prywatne składało się z nierozważnych działań, impulsywności i ryzyka. Limit wyczerpany.
– Keiko ma rację, jesteśmy drużyną – powiedział Akihito, kiedy skończyli obszukiwać kolejne pomieszczenie. – Musimy na sobie polegać. Będziemy cię słuchać, ale mów nam, co planujesz. Inaczej wszystko może się posypać.
– Wiem – odburknął niechętnie, po czym pchnął kolejne drzwi. Kiedy sięgnął włącznika i w pomieszczeniu zapaliło się słabe światło, jego oczom ukazały się cztery rzędy regałów po sufit wypełnionych segregatorami. – Chyba coś mamy.
Weszli do pomieszczenia. Sasuke podszedł do biurka stojącego w rogu i zaczął przewalać kartki w grubym zeszycie leżącym na wierzchu. Akihito w tym czasie czytał nalepki na segregatorach, szukając tego z właściwą datą. W końcu sięgnął po jeden z nich i rozłożył na biurku obok Sasuke.
– Ale masz szerokie biodra. – Puścił do niego oczko, a potem spoważniał. – Jeny, ile tu tego jest!
Zaczęli przeglądać segregator, ale szybko zorientowali się, że nie zawierał żadnych analiz ani opisów konkretnych przypadków, a dane pracowników. Sasuke zazgrzytał zębami, ale zanim z hukiem zatrzasnął folder, coś przykuło jego uwagę.
– Czekaj – rzucił do Akihito, kiedy ten zamierzał przewrócić stronę.
– Co…
– Cicho.
Zmrużył oczy, przyglądając się mężczyźnie ze zdjęcia. Zwykły brunet koło trzydziestki z sympatycznym uśmiechem. Niby nic, ale… Ale Sasuke był pewien, że skądś go kojarzył. Ta miła twarz, wesołe oczy i ufne spojrzenie. Był zbyt zwyczajny, żeby zwracać na siebie uwagę i jednocześnie zbyt przyjazny, żeby wzbudzać podejrzenia. Wręcz idealny do zadań, w których osoby o charakterystycznych rysach twarzy nie mogłyby maczać palców.
Zamrugał i ponownie skupił się na zdjęciu. Alkohol i papierosy pewnie przeżarły mu już mózg, ale miał nadzieję, że zostało mu tyle szarych komórek, by zidentyfikować mężczyznę. Po chwili namysłu spojrzał na dane personalne i wciągnął gwałtownie powietrze.
– Orochimaru – szepnął.
– C-co? To nie zabiłeś go?!
– Zabiłem – odpowiedział, ponownie przyglądając się mężczyźnie. – Ale nie zdołałem zabić wszystkich jego przydupasów. Miał bardzo wiele wtyk, wszędzie. Ten mężczyzna był… jest jedną z nich.
Nagle wszystko zaczęło się układać w logiczną całość. Jaka była szansa na to, że substancja, którą próbował na nim zastosować Orochimaru i trucizna, która wciąż krążyła w żyłach Haniko, to pochodna tego samego związku? W dodatku o skomplikowanej i mocno rozbudowanej strukturze, której wynalezienie trwało zapewne długie lata. Takich rzeczy nie otrzymywało się ot tak, z przypadku. I nie robiły tego dwie zupełnie niezależnie osoby, niemal w tym samym czasie.
– Kurwa.
– Nie traćmy czasu, poszukajmy badań, które prowadził Satoru albo chociaż kartoteki Haniko tuż po wypadku – powiedział Akihito, ponownie pochodząc do półek.
– Nie znajdziesz ich. – Sasuke wyjął kartkę z danymi mężczyzny z foliowej koszulki i zacisnął na niej pięść. – On je stąd zabrał.

***

Dwadzieścia minut później tkwili na końcu ulicy w jednej ze skromniejszych dzielnic. Dom – tak jak i sam mężczyzna – niczym się nie wyróżniał i nie wzbudzał zainteresowania. Nie był ani ładny, ani brzydki. Był nijaki, tak, jak nijaki był jego właściciel.
Wiedząc, że nie powinni wzbudzać niczyich podejrzeń, wyłożyli się na kocu koło jednego z niewielu krzaków w tej okolicy. Roślina była wyschnięta i prawdopodobnie martwa, ale była.
Wizja udawania, że jest się na pikniku późnym wieczorem, wydawała się Sasuke idiotyczna, ale Akihito uświadomił go, że tutaj nie było to niczym nadzwyczajnym. W ciągu dnia bywało tak przeraźliwie gorąco, że mieszkańcy z reguły unikali słońca, ale w nocy… czemu nie? Piwko na świeżym powietrzu jawiło się kusząco.
– Gadaj, co chcesz, ale moim zdaniem jest przystojny – oznajmiła Keiko, przyglądając się mężczyźnie ze zdjęcia. – I słodki.
– Umówiłabyś się z nim? – spytał Akihito.
– Pewnie! Podoba mi się.
– Powiedz to Itachiemu – warknął Sasuke, którego ta bezczynność i głupia gadka zaczynały zwyczajnie męczyć.
Na co czekali? Ano nie byli pewni. Pobieżnie sprawdzili już dom i kiedy nabrali pewności, że nikogo w nim nie ma, pozostawało im czekać. Keiko upierała się co prawda, by gruntowanie przejrzeć piwnicę i poszukać tajnych przejść, ale Sasuke skutecznie jej to wyperswadował. To nie był głupi film kryminalny, do cholery. Facet nie wchodził i wychodził ot tak korytarzem w piwnicy! Sasuke był tego pewien…
…do czasu.
Kiedy wewnątrz nagle zapaliło się światło, cała trójka wlepiła zaskoczone spojrzenia w budynek.
– I co? A nie mówiłam? – Keiko spojrzała na Sasuke w wyższością i wstała z koca, otrzepując się z piasku.
– Może oknem wszedł… – odburknął w odpowiedzi.
– Jasne. Jakbyś nie zauważył, to okna są tylko dwa. Z przodu, a my siedzimy naprzeciwko. Piwnica jak nic!
Sasuke przewrócił oczami i dał im znak, by ruszyli za nim. Podkradli się do wejścia i nasłuchiwali. Kiedy doszedł ich odgłos zamykanych wewnątrz drzwi, a chwilę później szum wody, Akihito podłubał w zamku i po raz drugi dziś weszli do środka. Stanęli przed drzwiami do łazienki.
– Akihito, idziesz ze mną – zarządził Sasuke, w myślach oceniając ich szanse.
– Co? A ja?! – Keiko zamachała mu rękoma przed oczyma, na wypadek, gdyby jej nie zauważył. – Co ze mną, Sasuke?
– Pilnujesz tyłów – oznajmił wymijająco i złapał za klamkę.
– Stój – rozkazała, chwytając go mocno za łokieć. – Wiem, jak wyglądają nadzy mężczyźni, jeśli o to ci chodzi, więc nie pilnuj mnie i pozwól robić swoje. Nie rób tego dla Itachiego, bo to nie ma sensu. Mogę go pozbawić przytomności, wiesz? Kąpie się i jest cały mój. – Uśmiechnęła się, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak zabrzmiało ostatnie zdanie. – To znaczy… nie że Itachiego pozbawić przytomności, a tego…
– Wystarczy, rozumiem.
Sasuke nie zamierzał się przyznać, że faktycznie chciał ją trzymać na dystans, by uchronić ich przeciwnika przed wystawieniem klejnotów na widok nieznajomej kobiety. Czasem naprawdę zaskakiwało go, jak silna potrafiła być męska solidarność i że potrafiła funkcjonować nawet w takim przypadku.
W ostateczności to Akihito wylądował na tyłach, pilnując, żeby nikt ich niespodziewanie nie zaatakował, a Sasuke uchylił lekko drzwi i pozwolił Keiko działać. Zajrzała przez otwór do środka, złożyła ręce, a chwilę później z wnętrza łazienki dobiegły ich stłumione krzyki. Sasuke pchnął mocno drzwi i wpadł do środka.
Mężczyzna miotał się w wannie. Jego głowę otoczyła kula wodna, która w błyskawicznym tempie odbierała mu powietrze, a on szamotał się wściekle, niezdolny do tego, by się uwolnić. Kompletnie zaskoczony, nie był w stanie zareagować i spróbować się bronić. Z wytrzeszczonymi oczyma spojrzał na Sasuke i to był jego największy błąd. Przepadła szansa na ucieczkę.
Sasuke przeszukał jego wspomnienia i skrzywił się lekko, kiedy okazało się, że mężczyzna faktycznie dostał się do domu przez piwnicę. Postanawiając tego nie komentować, narzucił nieprzytomnemu ręcznik na biodra i spojrzał na lekko zrumienioną i zadowoloną z siebie Keiko, której oczy błyszczały psotnie.
– I co? Tak strasznie było? Dzięki mnie przynajmniej nie narobiliśmy hałasu.
Sasuke nie odpowiedział. Pochylił się nad mężczyzną, związując mu ręce sznurem do wieszania prania. Potem to samo uczynił z nogami i raz jeszcze się upewnił, że węzeł był wystarczająco mocny.
– Idziemy.
– Wiesz co, Sasuś? Tak się zastanawiam, jak ty mi chciałeś dać na urodziny film porno, skoro tak bardzo pilnujesz, żebym tego i owego nie widziała? – Wyszczerzyła się. – Jakieś przebieranki? Seks w ubraniach? A może lesbijki?
Ona naprawdę liczyła na to, że uda jej się wciągnąć go w taką bezsensowną rozmowę? W innej sytuacji może i tak, ale teraz Sasuke nie zamierzał nic jej na to odpowiadać. Milczał, pozwalając odpowiedziom rozbrzmiewać tylko we własnej głowie. Teraz nie dość, że słyszał paplanie Keiko za plecami, to jeszcze rozpraszał go jego własny głos, który w myślach na to wszystko reagował. Cholera. A co jeśli lada chwila rozsadzi mu mózg?
– Piwnica? – zapytał Akihito, kiedy ponownie znaleźli się w przedsionku.
– Piwnica.

***

Korytarz, którym szli w całkowitej ciemności, był zdecydowanie zbyt długi i zbyt ciemny. A Keiko zdecydowanie zbyt często zdarzało się potknąć o jakąś nierówność czy kamień i wylądować na plecach Uchihy. Wszystko fajnie, ale Sasuke plecy miał twarde, a i warczał przy tym niezbyt przyjaźnie. Po napięciu mięśni Keiko wyczuwała, że jego cierpliwość jest na granicy.
Nie miała pojęcia, jak długo szli. Dziesięć minut? Trzydzieści? Na szczęście korytarz był prosty i pozbawiony odnóg, więc nie musieli się rozdzielać lub zastanawiać, co dalej.
Pierwsze rozwidlenie pojawiło się, kiedy dotarli do lepiej oświetlonej części podziemi. Wąskie przejście ozdabiały kinkiety w kształcie wijących się węży, z których ust wystawały pojedyncze świece.
W sumie to fajna ozdoba, pomyślała. Lubiła oryginalne przedmioty. Może powinna sobie jeden taki wziąć do domu?
– Bez wątpienia kryjówka Orochimaru – stwierdził Sasuke ostrym tonem. Keiko widziała tylko jego plecy, ale była przekonana, że był wściekły. – Pójdę na prawo, wy weźcie lewy korytarz.
– Chyba nie będzie takiej potrzeby – oznajmił Akihito, oświetlając latarką wspomnianą drogę; liczyła sobie zaledwie około dwudziestu metrów i kończyła się drzwiami. – Zajrzę tam, a wy pójdźcie w prawo.
Sasuke na szczęście się nie spierał. Kiedy Akihito uklęknął obok zamkniętych drzwi, próbując przechytrzyć zamek, oni skierowali się dłuższym korytarzem.
Zanim jednak dotarli do jakichkolwiek drzwi czy kolejnych zakrętów, usłyszeli głośne kroki za plecami i chwilę później dopadł do nich zdyszany Akihito. Jego oczy były wytrzeszczone, a twarz pobielała, jakby ze strachu.
– Musicie… pójść ze mną. Sasuke… – Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale zacisnął usta i spuścił wzrok.
– Co jest? – Uchiha zmarszczył brwi. – Co znalazłeś?
– Ja… – Akihito odjęło mowę. – Ja…
Dłużej nie czekając na odpowiedź, Sasuke ruszył z powrotem korytarzem, a Keiko poczłapała za nim. Kiedy mijała Akihito, posłał jej smutne spojrzenie, ale nie była w stanie zrozumieć, co mógł mieć na myśli.
Kiedy dotarli do uchylonych drzwi, Sasuke pchnął je bezceremonialnie i wszedł do środka, a Keiko tuż za nim. Pomieszczenie okazało się niewielkim laboratorium i… sypialnią? Bo pod ścianą naprzeciwko spał jakiś mężczyzna. Nie na łóżku, nie na wersalce ani nawet na fotelu. Nie był to też hamak. Mężczyzna siedział na ziemi. Był niewiarygodnie chudy i blady, choć jego ręce i nogi pokrywały ciemnobrązowe plamy.
Słysząc, że się zbliżają, podniósł głowę, a zza przydługiej blond grzywki spojrzały na nich piękne błękitne oczy.
Sasuke zrobił krok w tył, wpadając na zdezorientowaną Keiko.
– Co ty… – urwała, wymijając go i zauważając, że z jego twarzy odpłynęły wszystkie kolory.
Dosłownie zamarł, wpatrując się z mężczyznę, w którym Keiko nie dostrzegała niczego znajomego. Dla pewności jeszcze raz zlustrowała go uważnie wzrokiem, ale nie poznała odpowiedzi, dopóki w drzwiach za ich plecami nie stanął Akihito.
– Satoru… – wyszeptał.
Mężczyzna drgnął. Zmrużył oczy i spojrzał na olbrzyma, a na jego twarzy odmalowało się zaskoczenie.
– Akihito?!
Miał miękki, przyjemny dla ucha głos. Taki uspokajający, acz zwracający uwagę. Idealny dla mówcy, polityka albo… medyka. Keiko nagle doznała olśnienia.
– Zaraz! – Machnęła dłonią w kierunku siedzącego na podłodze mężczyzny. – Ty jesteś tym chłopakiem Haniko?! No nie gadaj! Jesteś jego du-du-duchem?!
– Haniko… – wyszeptał mężczyzna tonem tak przepełnionym czułością, że Sasuke cały się wzdrygnął. – Czy ona jest bezpieczna? Gdzie ona jest? Akihito…? Kim oni są?
Endo zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie.
– To jest Higashiyama Keiko, a to… – Głos ponownie ugrzązł mu w gardle. Położył dłoń na ramieniu Sasuke, budząc go tym samym z letargu.
– Uchiha Sasuke.
– Uchiha… – wychrypiał Satoru, smakując to słowo. – Konoha, mam rację? Co tu robicie?
– My… – zaczęła Keiko.
– Czy to ważne? – przerwał mu Akihito. – Powiedz lepiej, jak to się stało, że żyjesz?! Haniko była pewna, że cię zabiła. Znaleźli też twoje ciało! Co tu się, do licha, wyprawia?
Satoru odetchnął głęboko, a potem dokładnie omiótł wzrokiem ich sylwetki. Po chwili namysłu z niewiadomego powodu zatrzymał się na Sasuke i to do niego kierował następne słowa.
– Byłem obserwowany – wyjaśnił, krzywiąc się do swoich myśli. – Nie wiem, jak długo to trwało, ale Orochimaru doskonale wiedział, nad czym pracuję i bacznie obserwował moje poczynania. Często ginęły mi notatki, wiecie? Mówiłem o tym Haniko, ale oboje uznawaliśmy, że jestem zakręcony bardziej niż zwykle i gdzieś je zapodziałem. Otoczyli nas, śledzili każdy mój ruch, a kiedy ten jeden raz powinęła mi się noga… Orochimaru wykorzystał to, by dostać to, czego chciał. W trakcie naszej walki, kiedy straciłem kontakt z rzeczywistością, porwał mnie i sfingował moją śmierć. Moje notatki najwyraźniej przestały mu wystarczać, chciał mojej głowy. – Zacisnął usta. – Niczego mu nie dałem.
– Matko! – jęknął Akihito. – Nawet moja ulubiona telenowela nie ma takiego scenariusza! Ale nie martw się, uwolnimy cię i wszystko wróci do normy.
Keiko obserwowała, jak ciało Sasuke spina się jeszcze bardziej. Chciała go chwycić za rękę i podnieść nieco na duchu, ale nie była w stanie tego zrobić. Sparaliżowało ją, kiedy wpatrywała się w jego plecy. Jeśli Satoru przeżył i uda im się go uwolnić, Uchiha może bezpowrotnie stracić szansę na odzyskanie Haniko.
Spojrzała na mężczyznę, z którego została tylko skóra i kości.
To była wielka miłość Haniko, pomyślała. Co, jeśli dla Sasuke nie będzie już miejsca w jej sercu?
Akihito uklęknął przed Satoru, ale zanim chwycił go za ręce, by pomóc mu wstać, ten poruszył się niespokojnie i odepchnął go noga.
– Ja umieram i nic tego nie zmieni. – Uśmiechnął się smutno. – Widzicie to? Widzicie moje ramiona, nogi? Nie chciałem im niczego powiedzieć, więc zrobili z tego laboratorium moje więzienie, licząc na to, że ze strachu przed coraz silniejszymi atakami, a w końcu i śmiercią, przygotuję antidotum na to, co zażyłem. Nie zrobiłem tego. Na jego podstawie odtworzyliby recepturę, rozumiecie? Umieram powoli od prawie dwóch lat, a teraz jest już za późno… Dlatego powiedzcie mi, co z Haniko? Nic jej nie dolega?
W pomieszczeniu zrobiło się cicho. Keiko łypała raz po raz to na Sasuke, to na Akihito, ale żaden z nich nie wyglądał na chętnego do udzielenia odpowiedzi na to pytanie. Uchiha próbował wyglądać na niewzruszonego i niezwykle zainteresowanego papierami, które spoczywały na blacie, ale zupełnie mu to nie wychodziło. Endo trwał z zaciśniętą szczęką i patrzył w podłogę.
Kiedy męska odwaga brała w łeb, to kobieta była zmuszona podejmować kluczowe decyzje.
– Haniko miewała gwałtowne spadki temperatury – wyjaśniła pokrótce. – Nie było to chyba nic groźnego, ale odkąd… od kiedy urodziła dziecko, to jej się bardzo pogorszyło – wydukała.
Oczy Satoru wytrzeszczyły się ze zdziwienia.
– Urodziła dziecko? Ale… – Nie dokończył pytania. Jego wzrok odruchowo padł na Sasuke, który w tej samej chwili odwrócił się do niego plecami. – Macie dziecko… Uchiha? Przepraszam, nie zapamiętałem twojego imienia.
– Sasuke. Mamy córkę – odburknął po krótkiej chwili, w dalszym ciągu przeglądając jakieś notatki spoczywające na stole laboratoryjnym.
– A ona? – wyszeptał Satoru.
– Sumire…
– Ładnie…
Rozmowa się urwała. Rozglądając się wokół, Keiko zauważyła, że nagle żaden z jej towarzyszy nie wydawał się zainteresowany dalszym wypełnianiem ich misji. Akihito odpłynął, a Sasuke miotał się nerwowo, skupiając się na wszystkim, tylko nie na ich zadaniu. Halo! Czyżby zapomnieli, że nie po to tu przyszli? Miała ochotę porządnie wytarmosić ich za uszy, ale wiedziała, że teraz nie czas na to. Zrobi to później.
– Satoru – powiedziała, klękając przed mężczyzną – musisz nam pomóc. Potrzebujemy próbki tego, co krąży w ciele Haniko albo przynajmniej jakiejś wskazówki, gdzie to znaleźć lub…
– Podyktuję wam wzór. I cały proces otrzymywania.
– Okej. – Keiko rozejrzała się wokół. Namierzyła jakąś czystą kartkę, długopis i z powrotem znalazła się przy mężczyźnie, czekając na dalsze instrukcje. – Możesz mówić.
Satoru pokręcił głową.
– Powiem tylko Sasuke. Moglibyście nas zostawić?
– Ale… – próbował zaprotestować Akihito.
– Proszę. Mam chyba do tego prawo, co? A tak w ogóle… cieszę się, że cię znowu spotkałem. – Jego usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu, a w oczach pojawiły psotne iskierki. – Byłeś dla mnie jak brat. I dla Haniko też byłeś jak brat. Wychodzi na to, że od zawsze byliśmy rodzeństwem, prawda? A takowe chyba nie powinno łączyć się w pary.
– Jeśli tego sobie życzysz – odpowiedział, uśmiechając się do przyjaciela. Kiedy w jego oczach zalśniły łzy, przetarł je wierzchem dłoni i odwrócił się w stronę drzwi. – Chodź, Keiko. Sprawdzimy ten długi korytarz.
– Okej – odburknęła i podała Sasuke kartkę, którą przyjął z niechęcią. – Powodzenia.
– Miło było cię poznać, Keiko – rzekł Satoru.
Pomachała mu, starając się zapamiętać jego uśmiech. Czuła, że widzi go po raz ostatni.

***

Atmosfera w laboratorium wydawała się Sasuke tak gęsta, że ciężko mu było równomiernie oddychać. Nie miał pewności, czy z wentylacją w tym miejscu faktycznie było coś nie tak, czy po prostu sam to sobie wymyślił i niedane mu było się o tym przekonać.
– Dyktuję: toluen – zaczął Satoru beznamiętnym tonem.
– Co?
– Toluen – powtórzył. – Benzen z grupą metylową.
Sasuke wpatrywał się w niego nierozumiejącym wzrokiem. Jaki, kurwa, toluen? On sobie jaja robił, czy jak? Zażyczył sobie jego obecności tylko po to, żeby go ośmieszyć? Bo jeśli tak, to Sasuke zaraz mu może pokazać, kto ma nad kim władze. Może i nie był naukowcem, ale w ręce miał odpowiednio dużo siły, żeby rozkwasić niejeden nos.
– Sześciokąt z kółkiem w środku – westchnął Satoru. – I od jednej ze ścianek kreska i na jej końcu CH i trzy w indeksie dolnym.
Sasuke ugryzł się w język i zaczął rysować. Kiedy skończył, podniósł wzrok na mężczyznę, spodziewając się kpiny, ale Satoru niczym nie zdradzał, że bawią go jego próby poznania chemii organicznej. Wzrok miał śmiertelnie poważny, a jeśli już, to bardziej zmartwiony niż prześmiewczy.
Satoru dyktował mu przez kolejne kilka minut. Wzór powoli się rozrastał, a Sasuke coraz szybciej chwytał i rysował kolejne jego odnogi. Kilka razy mężczyzna musiał mu co prawda przeliterować jakąś grupę, której Uchiha nie znał, ale obyło się bez większych pomyłek.
– To tyle – oznajmił Satoru po krótkiej chwili, którą poświęcił na dokładne przejrzenie jego rysunku. Kiwnął głową, kiedy upewnił się, że wszystko było na swoim miejscu. – Teraz reakcja. Weź czystą kartkę.
Sasuke podniósł się z klęczek i przewalił papiery zalegające na blacie w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. Kiedy odwrócił się z powrotem w stronę mężczyzny, złapał go na bardzo uważnym obserwowaniu swojej sylwetki.
– Jesteś bardzo przystojny – odparł Satoru, lustrując go oceniająco. – I wysportowany, a pod tymi ubraniami skrywasz pewnie ładnie wyrzeźbione ciało. Jesteś wysoki i masz niski, melodyjny głos. Śpiewasz? Kobiety to lubią, ale… Haniko nigdy nie miała słabości do takich typów jak ty.
Sasuke zmarszczył brwi. Nie podobało mu się jego spojrzenie, a mimo to wypiął dumie pierś. A niech sobie patrzy i tłumaczy to, jak chce. Haniko pożerała go wzrokiem i dała się zaciągnąć do łóżka, nie wymagając od niego uprzednio żadnych deklaracji. Nie umawiali się na stały związek, kolejny seks, ślub, dziecko. Część z tego przyszła sama.
– Nieważne – odparł z cichym westchnieniem Satoru, kiedy nie doczekał się odpowiedzi. – Kochasz ją? Jest z tobą szczęśliwa?
Sasuke chciał w pierwszej chwili oznajmić, że owszem, jest cholernie szczęśliwa, ale coś go tknęło. Ten mężczyzna miał wkrótce umrzeć. Może nie w najbliższej godzinie, najbliższych dniach, ale… nie mógł tego samego powiedzieć o tygodniach. Był tak chudy i wyniszczony, że ledwo poruszał kończynami. Sasuke nie spytał, dlatego Satoru sam nie może narysować im tego wzoru, przy okazji zaoszczędzając im sporo czasu i minimalizując pomyłki, których mógł dopuścić się Sasuke, bo znał odpowiedź – on nie utrzymałby długopisu w ręce. Za każdym razem, kiedy się uśmiechał, Sasuke dostrzegał krew na zębach.
Czy nie mógłby odpowiedzieć mu szczerze? Chciałby powiedzieć, że obaj bardzo kochali Haniko i obaj o nią dbali, ale nie byłaby to prawda. Temu mężczyźnie nie sięgał prawdopodobnie nawet do pięt. I może dlatego należała mu się bezwzględna szczerość. I zaufanie.
Z wahaniem, ale streścił mu ich krótki i burzliwy związek. Nie umniejszał swoich win i dziwił się, jak łatwo przychodziło mu przyznanie przed Satoru, że popełniał błąd za błędem. Szczerość się ceni, powtarzał sobie w myślach, kiedy kolejne słowa opuszczały jego usta.
Opowieść była wyjątkowo krótka, ale obfita we właściwe treści. W oczach Satoru pojawiło się zrozumienie. I chociaż nie wydawał się zadowolony z tego, czego się dowiedział, nie oceniał go, swoje zdanie zachowując dla siebie.
– Dbaj o nią, kochaj ją, wspieraj. I wychowajcie córkę na wspaniałą shinobi. A! I nauczcie ją na moją cześć podstaw medycznego ninjutsu. To córka Haniko, chcę nad nią czuwać. Chociaż tyle mogę zrobić i…
– Reakcja – przypomniał mu Sasuke, stukając długopisem w kartkę.
– Tak, reakcja…

Kiedy Sasuke skończył spisywać jedenastoetapowy proces, huczało mu w głowie od tej całej chemii. Uwinął się w samą porę, bo w tej samej chwili dobiegł go głuchy dźwięk, podłoga zadrżała, a z sufitu posypał się tynk.
– Wpadliśmy – oznajmił, spoglądając na drzwi. Schował pospiesznie zapisane papiery do kieszeni na piersi i spojrzał na Satoru, który pustym wzrokiem spoglądał na posadzkę. – Muszę iść.
– Zaczekaj – wychrypiał. Sasuke potrzebował zaledwie chwili, by zrozumieć, że za tym zbolałym głosem czaił się rzeczywisty ból. – Zrób coś dla mnie. Zabij mnie.
Na twarzy Sasuke wymalowało się zdziwienie. Odruchowo dotknął miecza przytwierdzonego do pasa, ale po chwili cofnął dłoń.
– Nie.
– Zrób to!
Nie, nie, nie. Sasuke potrząsnął głową. Nie mógł tego zrobić. Mężczyzna wyraźnie cierpiał, ale nie potrafił… nie kogoś, kogo Haniko kochała przecież całym sercem.
– Posłuchaj… – zaczął mężczyzna – nie ma dla mnie ratunku. Bolą mnie kończyny za każdym razem, kiedy nimi poruszę, od tego całego oddychania bolą płuca, a poza tym kłuje mnie w sercu po tym, czego się dzisiaj dowiedziałem. Jestem lekarzem i wiem, kiedy odpuścić. Rozmowa z tobą bardzo mnie wymęczyła… Chciałbym w końcu zaznać spokoju, rozumiesz? Więc proszę, zrób to dla mnie, dla swojego rywala. Obaj ją kochamy, prawda?
Sasuke patrzył mu głęboko w oczy, próbując podjąć decyzję. Serce, które wcześniej mocno waliło mu w piersi, teraz zaczęło zwalniać. Wsłuchiwał się w jego bicie, jego naturalny rytm i wyobrażał sobie, że kiedy wróci do domu, wsłucha się jeszcze w serduszko swojej córki i kobiety, którą kocha.
Ledwo zarejestrował moment, w którym dobył miecza.

***

Sasuke biegł korytarzem całą wieczność, zanim natknął się na dziurę w ścianie i wąskie przejście prowadzące do większej sali, w której toczyła się walka.
Wpadł do środka w idealnym momencie, by wydobyć shurikeny i zablokować te, które ktoś wycelował w Akihito. Mężczyzna podziękował mu skinieniem głowy, a potem postawił skalną zaporę w obronie przed kolejnymi.
Sasuke rozejrzał się uważnie w poszukiwaniu Keiko, ale nigdzie jej nie wypatrzył.
– Tam! – wrzasnął Akihito, ruchem głowy wskazując mu dziurę zrobioną w przeciwległej ścianie. – Musisz jej pomóc, jej przeciwnik włada stylem błyskawic.
Większej zachęty nie potrzebował. Puścił się biegiem w tamtą stronę, przy okazji powalając jednego z dwóch mężczyzn, którym Akihito stawiał czoła. Zdawał sobie sprawę z tego, że niczego poważnego nie zdołał mu zrobić, ale liczył na to, że Endo dopadnie go, zanim tamten zdąży się podnieść.
W mgnieniu oka pokonał ciemny korytarz i wypadł kolejną dziurą do pomieszczenia z pięcioma odnogami. Dokąd teraz? Do tej pory szli cały czas przed siebie, nie musząc się martwić rozwidleniami, ale kiedy wróg ich namierzył i wdali się walkę, oczywiście musiały pojawić się i korytarze! Bez nich byłoby zbyt prosto, prawda? Żeby chociaż słyszał szczęk metalu, czy inne charakterystyczne odgłosy świadczące o pojedynku…
Nerwowo przestąpił z nogi na nogę i rozejrzał się, szukając poszlak. Nigdy nie był dobrym tropicielem, często nie zwracał uwagi na takie szczegóły jak przesunięta gałąź lub wilgotny kamyk i na tym polu nie udało mu się doczekać aprobaty ze strony brata. Itachi był w stanie dopatrzyć się wszystkiego i często ganił go za niedokładność. Jemu za to lepiej wychodziło gubienie pościgu, czego zdołał już na tej misji udowodnić.
Szkoda tylko, że tym razem to jemu przyszło kogoś ścigać.
Uśmiechnął się, dostrzegając odcisk buta i odrobinę odłupaną ścianę, które zdradziły drogę wybraną przez Keiko i jej przeciwnika. Sasuke wznowił pościg.
Kiedy dostrzegł światełko na końcu kolejnego wąskiego tunelu i usłyszał uderzenie stali o stal, zwolnił. Kusiło go, żeby przyspieszyć i znaleźć się w pomieszczeniu jak najszybciej, ale wiedział, że straciłby element zaskoczenia. Skoro Keiko do tej pory męczyła się z tym mężczyzną, to musiał być on silnym przeciwnikiem.
Zaraz… skąd pomysł, że to mężczyzna? Założył tak automatycznie, ale przecież to nic pewnego. Kobiety też mogły być niebezpieczne i sprawiać problemy w walce. Wniosek z dzisiejszego dnia: kobiety też… zasługiwały na szacunek i respekt. Tak oto Uchiha Sasuke nauczył się doceniać płeć piękną.
– Wychodź! – Usłyszał chropowaty męski głos, kiedy dotarł do końca korytarza.
Na środku wielkiej sali stał facet o wyjątkowo szerokich barach z zakrzywionym sztyletem w ręku i rozglądał się dookoła. Po Keiko nie było śladu.
Sasuke bezgłośnie wydobył miecz zza pasa i czekał na stosowny moment. Niech tylko mężczyzna opuści gardę, a on go dopadnie i przebije mieczem, zanim ten zdąży się zorientować w sytuacji. Wyda ostatnie tchnienie, na jego zębach zbierze się krew i z niemym krzykiem odciśniętym na ustach, jego ciało osunie się na kamienną podłogę. Trup. Na samym środku wielkiej sali.
– Ty pierdolona suko! – wrzasnął mężczyzna, wymachując sztyletem.
Sasuke uznał to za sygnał. Bezgłośnie znalazł się w środku i w okamgnieniu pokonał dystans dzielący go od przeciwnika. Kiedy był już blisko, po stali popłynęło chidori, wydając odgłos przypominający tysiące ptaków w locie. Mężczyzna nie zdołał się nawet odwrócić, kiedy Sasuke wbił mu miecz w plecy.
Czas się zatrzymał. Ciało, które miało się osunąć, tkwiło w miejscu, a krew jakoś nie popłynęła. Pierś mężczyzny wyprostowała się niespodziewanie.
– Sasuke, wiej! – wrzasnęła Keiko.
Większej zachęty nie potrzebował. Odskoczył w tył dokładnie w chwili, kiedy sylwetka przeciwnika zmieniła się w błyskawicę i zalśniła jasno niczym piorun na zasnutym ciemnymi chmurami niebie.
– Jesteś zdrajcą, Uchiha – wychrypiała postać, odwracając się w jego kierunku. – Zdrajcą…
To zadziwiające, że słyszał to ostatnio od wszystkich. Zdradził klan, zdradził Orochimaru, okłamywał matkę i brata… Czy istniał ktoś, w stosunku do kogo był w stu procentach fair?
Sasuke przyjrzał się uważnie mężczyźnie; źrenice miał mocno rozszerzone, a jego prawa dłoń drgała bezwiednie.
– A ty jesteś naćpany – zauważył, cofając się jeszcze o krok. – Odtworzyliście recepturę, co?
– Nie masz pojęcia, o czym mówisz. – Mężczyzna zmarszczył brwi, zaczynając formować pieczęcie. – Ale zaraz się przekonasz.
Kiedy w jego stronę poszybowała błyskawica, wyciągnął przed siebie miecz i formując na nim chidori, zablokował atak. Poleciały iskry. Jazgot, który powstał na skutek zderzenia dwóch technik stylu błyskawicy, niemal go ogłuszył. Ale nie to było najgorsze. Sasuke przeszedł jakiś prąd po ramieniu, a miecz wypadł mu z dłoni.
Mężczyzna zaśmiał się głośno.
– Legendarny shinboi, czy nie, nie masz ze mną szans.
Sasuke zacisnął pięści. To nie koniec. Wybicie mu broni z ręki nie czyniło nikogo od razu zwycięzcą. Przybrał postawę obronną w oczekiwaniu na atak, ale się go nie doczekał.
Nagle w ciemności gdzieś za plecami szczerzącego się mężczyzny, coś się poruszyło. Na podłogę padł cień, który przybrał postać Keiko. Dziewczyna zamachnęła się na przeciwnika, ale zanim jej atak zdołał dosięgnąć celu, mężczyzna wycofał się i posłał w jej stronę serię piorunów. Przeszły przez nią na wylot, a kiedy Keiko próbowała zmienić się w ciecz i wyswobodzić, po jej ciele przebiegł prąd. Wrzasnęła, osuwając się na kolana.
Dostrzegając w jej oczach ból, Sasuke niewiele myśląc, rzucił się biegiem w jej stronę. Cokolwiek planował ten facet, nie mógł dopuścić do tego, żeby dopadł Keiko. Błyskawica była jej najsłabszą stroną i samodzielnie nie miała szans uwolnić się z jej szponów.
Od początku to planował, pomyślał Sasuke. Wiedział, że Keiko rzuci mu się na pomoc i postanowił to wykorzystać, likwidując ją raz na zawsze. Dla niego pewnie przygotował coś znacznie gorszego niż szybka śmierć.
Mężczyzna zamachnął się sztyletem w stronę dziewczyny, a Sasuke dopadł do nich w ostatniej chwili. Nie miał czasu, żeby utworzyć Susanoo i zasłonić ich oboje, w okamgnieniu wydobył więc kunai i sparował cios. Sztylet ześliznął się po jego ramieniu, ale zanim zdołał dotrzeć do klatki piersiowej, Sasuke chwycił mężczyznę drugą ręką za nadgarstek, wykręcając go. Zagruchotały kości, a przeciwnik wrzasnął. Sasuke przyłożył mu jeszcze pięścią w twarz, a potem odepchnął gwałtownie i spojrzał na Keiko, której ciało drżało na posadzce.
– Na niego patrz! – wrzasnęła, każąc mu się odwrócić.
Ich przeciwnik dyszał ciężko, składając dłonie w pieczęcie.
– Zapłacisz za to – warknął, ale zanim zdołał posłać kolejny atak w ich stronę, jego oczy zgasły.
Ciało znieruchomiało, a z ust pociekła krew. Dokładnie tak, jak wyobrażał to sobie Sasuke, kiedy kilka minut temu zamachnął się, by przeszyć go mieczem.
– Już po wszystkim – oznajmił nieznany mu głos, a w cieniu pojawiły się trzy sylwetki.
Najpierw z korytarza wyszedł Akihito, popychany lekko przez Hanabi, a za nimi… To zapewne był słynny Kento Bunta, o którym nikt wcześniej nie słyszał. Jak się szybko okazało – był lalkarzem, a dwie z jego kukiełek wbiły się w ciało ich przeciwnika, jak w ciepłe masło.
Sasuke odetchnął z ulgą. Zostali schwytani, ale przynajmniej udało im się uzyskać to, na czym najbardziej im zależało. Odwrócił się do Keiko i zneutralizował technikę, która sprawiała jej tyle cierpienia. Spojrzała na niego przekrwionymi z bólu oczyma, a potem uśmiechnęła się lekko i przyjęła wystawioną w jej stronę dłoń.
Zatoczyła się do tyłu i niemal ponownie straciła równowagę, kiedy Sasuke niespodziewanie ją puścił.
– Co jest? – zapytała, prostując się i podchodząc do Uchihy.
– Nie wiem – odpowiedział Sasuke, patrząc nieufanie na swoją rękę. – Chyba straciłem czucie w palcach.

6 komentarzy:

  1. ŻYJE
    Jest mi aż głupio, że miałam taką przerwę ale nie miałam laptopa przez ponad pół roku, na początku czytałam was z smartphonu ale nie mam siły na tym pisać komentarze a potem w ogóle znikłam z internetu.
    1 Sasuke został ojcem. Kocham. Choć początwo chciałam go zabić, za porzucenie małej w szpitalu Dobrze, że się ogarnął. Kocham tą jego nieporadność. Dobrze opisałam zmagania młodego ojca. Ciesze się, że nie wyręcał się Mikoto i Itachim, gdy np mała bła chora. Moją ulubioną scena jest a, gdy wystawia rękę na Sumire i gdy wtedy Itachi uświadomił mu, że ona chce go. No i oczywiście gdy oddawał Sumire matce. No i fajnie przedstawiłaś to oczyszczenie Sasuke. Uchha zalewający się łzami to rzadki widok ale czekałam na to od początku seri bo w końcu chłopak też miał swoje złe momnety.
    2 Haniko ( nw czy dobrze napisałam XD) Młoda mama pokochała córeczke. Uff czuje ulgę bo bałam się, żę ją porzuci. Ciesze się, że w końcu dowiedział się o misji Sasuke. Tak bardzo chcę, żeby się pogodzili ale jak na złóść musiała tapieleniarka pomylić składnik...
    3 Cała t misja Sasuke to jeden wielki akt desperacji, to mi się podoba. Myślę, że Sasuke i Keiko doskonale zdawali sobie sprawe z powagi sytuacji i nie chcieli żadnego konfliktu. Choć szaleństwo ale się opłaciło. Zyskali to co chcieli.
    4 SATOMU WTF? Zaskoczyłaś mnie - urzekła mnie ta rozmowa z Sasuke, tak jakby dosł błogosławieństwo na związek z Haniko.
    5 Co do związków chemicznych jestem tak samo głupia jak Sasuke. Co to jest ten toluen xD
    6 Jestem cekawa ich powrotu i jaką kare dostaną.
    7 Jak ty zrobiłaś ten szablon - śliczny nagłówek
    8 Na temat Keiko Itachego, Mikoto i Fugaku wypowiem się w następnym rozdziale bo czuje że się tam pojawią tym bardziej, że to rozdział Akari.
    Właśnie cy teraz są 2 rozdziały Akari czy 1?
    Sorry za błedy i pozdrawiam. Weny i zapału oraz czasu :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak miło Cię widzieć! :-)
      O nie, jak ja mam coś pisać na telefonie, tablecie, czy czymkolwiek innym, to jestem chora. Tylko i wyłącznie na komputerze. Rozumiem Cię więc doskonale, chociaż to nie zmienia faktu, że jest nam przykro ;P
      Ja też czekałam na płaczącego Sasuke xD miałam ten fragment wymyślony już bardzo dawno temu, ale pisanie niestety nie idzie tak szybko jak myślenie, więc musiałam być cierpliwa. Kiedy w końcu dotarłyśmy do tego rozdziału, właściwie napisał się sam. Akcja z trzymaniem ręki nad dzieckiem wyszła spontanicznie i mnie również, o dziwo, się podoba :-)
      Na ich pogodzenie jeszcze troszkę trzeba będzie poczekać, ale mam nadzieję, że sposób, w jaki do tego dojdzie, przypadnie Ci do gustu.
      Fakt, misja, to czysty akt desperacji. Jest nieprzemyślana, ryzykowna, a efekty... No miło na pewno nie będzie ;P ale o tym, jak bolesne będą skutki ich postępowania, już wkrótce! (autoreklama)
      Toluen się jeszcze w historii pojawi xD Sasuke też on nie daje spokoju xD
      Dziękuję! Mnie się też podoba :-) grafik ze mnie żaden, ale czasem i mnie coś w Photoshopie wyjdzie. Co prawda Akari ma uwagi dotyczące pewnych jego elementów, ale myślę, że i tak jest całkiem nieźle ;-)
      Akari ma teraz jeden rozdział. Według naszej rozpiski już do samego końca rozdziały będziemy pisać naprzemiennie. Ten był taki podwójny, bo nie zmieściłabym się z akcją w jednym.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam również!

      Usuń
  2. Zajebisty rozdział. Mam zasadę, że nadrabiam po kolei, to też zanim zabiorę się za kolejne na waszym blogu, muszę zajrzeć w inne miejsce.
    No cóż. Zasady są "ważne" 😁
    Wracając do rozdziału, to wszystko mi się podobało. Itachi zabije brata jeśli dowie się o szczegółach ich wyprawy. Ciekawi mnie, czy nowa technika Keiko zbierania zapachu z ciała za pomocą wody, powoduje, że ona poznaje dokładnie walory osoby, na której ją stosuje. Oj wtedy Sasuke samego siebie też zabije. Szkoda mi Satoru. Ciężki los mu zgotowałyście. Trochę jest sobie winny, ale mimo wszystko to smutne.
    Hanabi oczywiście się dowie kto ją udawał? Liczę, że ma bojowy charakter.
    Piszcie dużo, wstawiajcie często, bo ja chciałabym przeczytać zakończenie tej historii 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło Cię widzieć! Cieszę się, że się podobało :-)
      Ja bym chyba wolała nadrobić najpierw jednego bloga, a potem przejść do kolejnego, żeby mieć ciągłość historii, a nie skakać, ale każdy ma taki system, jak mu pasuje. Poczekamy więc w tej kolejce :-)
      Oooo, nawet nie pomyślałam o czymś takim! :D w sumie niezła myśl, biedny Sasuke xD
      Myślę, że szczegóły ich zadania ani jego przebieg nie będą znane tak powszechnie, by Hanabi miała się jak dowiedzieć. Już samo to, że Sasuke naraził Konohę na zerwanie traktatów pokojowych nie powinno zostać ujawnione, bo ludzie mogliby mu piekło zgotować, a buntownicy wykorzystać okazję, by rzeczywiście do tego doprowadzić. Wszystko pozostaje ściśle tajne :-)
      A jeśli chodzi o Satoru, to najtrudniejsze jeszcze przed Sasuke. Zrobił, nie pomyślał, ale co się stanie, jak to wyjdzie na jaw i Haniko się dowie? Wzbudziłam Twoją ciekawość, mam nadzieję :D
      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
    2. No cały Sasuke. Chce dobrze, ale zawsze na opak. Oczywiście, że nie pomyślałam, że mu to na sucho ujdzie. Nawet jeśli nie Haniko, to kto inny da mu za to popalić. W końcu nie może być wyłącznie bohaterem.
      Bardziej rozbudziła się teraz moja ciekawość na temat tego co zrobi Itachi. Czy Kaiko przekroczyła granicę? Niedawno skończyłam słuchać audiobooka książki "Wierna". Myślę, że Itachi może zachować się podobnie do Tobiasa i postawić Keiko ultimatum. Jeśli jeszcze raz zrobi coś głupiego, gdzie narazi swoje życie, to będzie koniec ich związku. Choć właściwie, to zastanawiam się czy już nie została przekroczona pewna granica. Laska zamiast wspierać swojego chłopaka, oszukuje go i ryzykuje dosłownie wszystko dla kogoś innego. Fakt, że to jego brat, z którym ma trochę na pieńku, nie łagodzi sprawy. Sasuke drugi raz poszedł na misję nie mówiąc nic bratu. Nie zaufał mu, nie doradził się, nie ostrzegł. Właściwie wtopił po raz drugi, tym razem blokując sobie drogę powrotu.
      Oj, aby wrócił i jakoś odpokutować, musi teraz zrobić coś, czym przysłuży się dla obu krajów.

      Usuń
    3. Oj bohaterem, to on z pewnością nie będzie :D może jedynie dla najbliższych, wyłączając nieco Itachiego, no i właśnie, jeśli o niego chodzi... Nie wydaje mi się, żeby do Itachiego pasowało stawianie komuś ultimatum. On nie wdał się w Fugaku, żeby reagować tak gwałtownie i surowo. Gdyby postawił Keiko przed wyborem on albo jej przyjaciele (do których zalicza się teraz i Sasuke), nie wynikłoby z tego nic dobrego. A Keiko nie jest typem posłusznej niuni bez charakteru, żeby dać się podporządkować. To by był chyba definitywny koniec ich związku :-)
      A Sasuke to Sasuke. Po co miałby pytać Itachiego? Doskonale wiedział, jaka byłaby jego reakcja. A gdyby poszli na tę misję informując go o tym uprzednio, to i jego naraziliby na konsekwencje, gdyby przypadkiem zdecydował się milczeć, w co wątpię.
      Sasuke się przysłuży... pośrednio i jeszcze nawet o tym nie wie :D

      Usuń