Witam!
Nie mam raczej w zwyczaju prosić o komentarze, ale tym razem chyba nie mam wyboru. Chyba każdy, kto choć przez chwilę pisał i prowadził bloga, wie, że nic tak autora nie motywuje, jak opinie czytelników. U nas z tym ostatnio krucho, co niestety odbija się również na wydajności naszej pracy. Chciałybyśmy już skończyć tę historię, a pisanie idzie nam w ślamazarnym tempie. Dlatego zachęcam Was do wyrażania swoich opinii, zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych. Będziemy wdzięczne choćby za kilka słów.
Życzę miłej lektury!
__________________________________________________________________
Zanim dotarli
do szpitala, nastał wieczór. Słońce chyliło się ku zachodowi, rzucając czerwoną
poświatę na ciasno stojące w tej okolicy budynki. Centrum – jak zdołał oznajmić
im Akihito – było dzielnicą tak pożądaną, że mieszkańcy dostosowywali się do
dostępnych działek, jak tylko mogli, byleby upchnąć w jakimś miłym kącie swój
dom. Gdzieniegdzie wybudowane piaskowe lepianki prezentowały się więc tak
karykaturalnie, że Keiko nie potrafiła powstrzymać śmiechu. Czego się nie robiło
dla skrawka ziemi!
Kiedy po raz
kolejny zachichotała na widok wąskiego domu, który szerokością przypominał
korytarz w jej własnym, Sasuke spiorunował ją wzrokiem.
– Wyluzuj. –
Przewróciła oczami.
Uchiha jednak
nie wyglądał na kogoś, kto miałby wyluzować. Od początku ich misji był bardzo
spięty, przez co od wielu dni nie mogła z nim już na luzie porozmawiać, a odkąd
znaleźli się w Suna, jego sztywność sięgnęła zenitu. Niczym nie przypominał jej
tego Sasuke, który jeśli chciał, potrafił się zrelaksować i zabawić. Obecnie
był takim samym sztywniakiem jak jego starszy brat, jeśli nie większym. Keiko
chciała mu to nawet wytknąć, ale po dłuższym namyśle postanowiła dać mu jednak
spokój. Jedno spojrzenie na jego oczy wystarczyło, by uzmysłowiła sobie, że on
się po prostu martwił.
Okrążyli
szpital dwa razy, żeby jak najdokładniej poznać teren. Sasuke w ciele Hanabi
łypał oczami na lewo i prawo i Keiko nie miała wątpliwości, że planuje. Prawdopodobnie
zakodował sobie w pamięci wszystkie wyjścia, inne potencjalne drogi ucieczki i
kilka kryjówek, z których mogliby w razie czego skorzystać.
Kiedy po raz
trzeci wyszli na główną drogę, musiał wiedzieć już wszystko, bo machnął do nich
ręką, by ruszyli w jedną z węższych uliczek, w której tłum nie był aż tak
gęsty. Przy okazji słońce zniknęło im z oczu, schowane za ogromnym gmachem
szpitala.
I dobrze,
pomyślała Keiko. W tym upale czuła się zdecydowanie zbyt słabo, do czego nie
zamierzała się jednak przyznawać.
– Musimy
wrócić do swoich postaci – oznajmił niespodziewanie Sasuke, kiedy nabrał
pewności, że nikt nie może ich usłyszeć. Para, która zmierzała w ich stronę, znajdowała się jeszcze zdecydowanie zbyt daleko. – Ja wejdę głównym wejściem, wy
zaczaicie się od wschodu. To wąska uliczka, więc kiedy upewnicie się, że nikogo
nie ma w zasięgu wzroku, wdrapiecie się po ścianie za koszem do czwartego okna
na drugim piętrze. Będę tam czekał.
– Dlaczego
musimy wrócić do swoich postaci? A nie lepiej by było udawać, że potrzebujemy
pomocy lekarskiej i wbić się po prostu do środka? Skoro Kazekage udzielił nam
zgody na wstęp do wioski, to przecież nie odmówi nam pomocy medycznej –
zauważyła Keiko, kiedy przystanęli na chwilę. Chciała powiedzieć coś jeszcze,
ale zauważyła, że para z naprzeciwka znalazła się zbyt blisko.
Zaczęli więc gawędzić
wesoło na temat pogody, udając znajomych, którzy dawno się nie widzieli. Keiko
miała ochotę roześmiać się głośno, kiedy Akihito jak gdyby nigdy nic, objął Uchihę ramieniem i oznajmił, że spodziewają się dziecka. Wyraz twarzy Sasuke był bezcenny! A kiedy usłyszało to mijające ich starsze małżeństwo i pospieszyło mu z gratulacjami, ledwo był w stanie nad sobą zapanować.
– Dziękuję –
odpowiedział, siląc się na uśmiech, który był zbyt wymuszony i mroczny, by pasować do delikatnej urody Hanabi.
Keiko zatkała
usta dłonią, kiedy kobieta pogładziła go po brzuchu i nakazała zdrowo się
odżywiać. Miną Sasuke zdawała się jednak niespecjalnie przejmować.
– Macierzyństwo
to wspaniała sprawa – oznajmiła, chwytając męża pod ramię, zamierzając odejść.
– Słyszysz,
kochanie? Nie ma się czym przejmować. To nasze pierwsze, rozumie pani. Moja
urocza żona strasznie się denerwuje – powiedział Akihito, szczerząc się do nich
radośnie i zaborczo przyciskając Uchihę do siebie.
I zamiast
odejść, kobieta znowu dopadła do Sasuke, życząc mu szczęścia i bezceremonialnie
miziając po brzuchu. Jeśli miało go to uspokoić, to cóż, nie wyszło.
Kiedy
nieznajomi w końcu pożegnali się i odeszli, Akihito odsunął się na bezpieczną
odległość, bo Sasuke wyglądał, jakby miał lada moment wybuchnąć. A że jego
żywiołami był ogień i błyskawica, to stanowczo należało uważać.
– Poza tym –
kontynuowała Keiko, odciągając Uchihę od mordobicia. – Jeśli wejdziesz do
szpitala jako ty, to zaraz wzbudzisz czyjeś zainteresowanie.
– To prawda,
jesteś dosyć rozpoznawalny. – Akihito puścił mu oczko, a potem zwrócił się w
stronę Keiko. – Ale zgadzam się z nim, nie możecie sobie tam wejść jako Hanabi
i ten… Kalgon. Bunago Kalgon?
– Kento Bunta
– warknął wciąż wściekły Sasuke.
Keiko
zmarszczyła brwi.
– Dlaczego
nie? Przecież…
– Nie możemy –
przerwał jej Sasuke. – Jeśli wpadniemy, Konoha będzie miała spore problemy.
Kazekage zezwolił na wstęp do wioski, a nie szperanie w szpitalnym archiwum.
Jeśli ktoś nas przyłapie… – Pokręcił głową. – To zbyt ryzykowne.
– Ale przecież
domyślą się, że to nie oni, a my.
– A jeśli nie?
Zamilkli. Keiko
wciąż nie była przekonana, ale wzruszyła ramionami i zgodziła się na plan
Sasuke. Mógł mieć rację. Dla Tsunade pewnie byłoby oczywiste, że przyłapała nie
tropicieli, a zbiegów, ale kto wie, co pomyślałby sobie Kazekage… Zwłaszcza gdyby udało im się uciec.
Zanim jednak
wyruszyli wcielić ten plan w życie, na ulicy przed głównym wejściem szpitala
wybuchło jakieś zamieszanie. Odwrócili się w tamtą stronę, dostrzegając pięciu jōninów Wioski Piasku w pospiechu zmierzających
na południe. A co było na południu? Brama…
Keiko spojrzała na Sasuke, który odwrócił
się w jej stronę niemal w tym samym momencie. Wymienili porozumiewawcze
spojrzenia.
– Akihito, sprawdź to.
– Mam złe przeczucia – mruknął pod nosem. –
Wracajcie do kryjówki. Przyjdę, kiedy się czegoś dowiem.
Kiedy ruszył śladem grupy shinobi, Keiko i
Sasuke wyszli na główną ulicę. Słońce może już i zaszło, ale teraz do akcji
wkroczyło nagrzane podłoże, od którego wręcz buchało gorącem. Ludzka ciżba
tylko potęgowała to wrażenie.
– Sas… – zaczęła Keiko, ale urwała w pół
słowa, kiedy spojrzał na nią ostrzegawczo. – Zas… zastanawiam się, HANABI, czy
pamiętasz może drogę do naszego… hotelu?
– Pamiętam – odburknął.
– Ach. – Keiko założyła ręce na karku i
uśmiechnęła się promiennie. – Na was, kobietach, zawsze można polegać!
Jesteście niezawodne w każdej sytuacji. Szkoda, że my, mężczyźni, nie jesteśmy
tacy niezależni i dobrze zorganizowani. Zginęlibyśmy bez was.
Sasuke nie zareagował. Ruszył przodem i
teraz Keiko mogła podziwiać tylko jego plecy. Westchnęła. Miała nadzieję, że
jakoś poprawi mu humor, ale marnie jej to wychodziło.
Oby natrafili dziś na coś, dzięki czemu
Sasuke w końcu się uśmiechnie. Modliła się o to z całego serca.
***
– Wezmę prysznic – oznajmił Sasuke, kiedy
znaleźli się w kryjówce.
Wprawdzie nie wiedział, ile mieli czasu,
zanim wróci Akihito, ale czuł, że jeśli nie zostanie choć przez chwilę sam, to
zaraz zwariuje. Lubił Kieko, nawet bardzo, z reguły czuł się nieźle w jej
towarzystwie, ale… nie dzisiaj. Dziś wszystko było inaczej, było trudniej i
boleśniej, a jej zaniepokojone spojrzenie mu nie pomagało. Chciał, żeby
zniknęła, rozpłynęła się w powietrzu na przynajmniej pięć minut, by mógł przez
ten czas zdjąć noszoną przez cały dzień maskę i pobyć sobą. Odetchnąć jako
Uchiha Sasuke, a nie chłodno kalkulujący robot, którego udawał.
Zanim zniknął w łazience, Keiko chwyciła go
za nadgarstek.
– Poczekaj.
Tylko że on wcale nie chciał czekać.
Zacisnął szczękę, gotów na nią nawrzeszczeć, jeśli będzie trzeba, ale kiedy
tylko się odwrócił, to pragnienie zniknęło. Keiko nie wyglądała na kogoś, kto
chce się nad nim rozczulać. Wyglądała, jakby… myślała.
– To pewnie oni, prawda?
Sasuke nie musiał pytać, jacy oni. Doskonale
wiedział, że miała na myśli ich skromny pościg. Przytaknął szybkim kiwnięciem
głowy.
– Wyczują nas po zapachu – stwierdziła,
patrząc mu w oczy. – I znajdą.
– Pewnie nas wyczują, ale… lepiej, żebyś się
myliła. Tym bardziej przyda nam się prysznic – oznajmił, ponownie próbując
uciec, ale Keiko zastąpiła mu drogę. To już zaczynało się robić denerwujące.
– Chyba mam pomysł. Stój cierpliwie, okej?
Już chciał zapytać, na co wpadła tym razem,
ale zanim to zrobił, wyciągnęła przed siebie dłonie i dotknęła jego klatki
piersiowej. Chwilę później poczuł, jak całe jego ciało obmywa chłodna woda,
delikatnie pieszcząc nawet te zakamarki, do których nie powinna mieć dostępu.
Warstewka płynu stworzona przez dziewczynę była naprawdę cienka, dzięki czemu
nie czuł się, jakby pływał w ubraniu w basenie, a raczej… Właściwie, to nie
potrafił porównać tego uczucia do niczego, co przeżył do tej pory.
– Co robisz?
– Podasz mi tamto wiadro? – odpowiedziała
pytaniem na pytanie, wskazując głową plastikowy pojemnik stojący w kącie.
Chłodne i orzeźwiające uczucie zniknęło;
Keiko cofnęła dłonie, zbierając wodę w niewielką kulę, która unosiła się
aktualnie w powietrzu.
– To miska – uświadomił ją Sasuke,
przynosząc pojemnik.
Patrzył, jak Higashiyama przenosi płyn do
naczynia, a potem uśmiecha się szeroko. Uniósł brew w niemym zapytaniu.
– Chyba mam pomysł.
– Świetnie – skwitował. – Później mi go
wyjaśnisz. Mogę już wziąć ten prysznic?
Keiko spojrzała na niego z niezrozumieniem.
– Przecież już jesteś czysty. To taki skutek
uboczny mojej nowej techniki. A, właśnie! Muszę nadać jej jakąś wystrzałową
nazwę.
– O ile zadziała…
– Na pewno zadziała! Więcej wiary. –
Pokazała mu język, a potem machnęła ręką. – Idź już, jeśli musisz, bo będziesz
mi tylko przeszkadzał.
Więc poszedł. Pod prysznicem odkręcił
najzimniejszą wodę, jaka była w kranie i przystawił czoło do niebieskich
kafelków. Miał dość. Wszystko go bolało, a najmocniej chyba łamiące się serce.
Kawałek po kawałku pękało od środka, bo wszystko wskazywało na to, że znowu
zawiódł. Narobił sobie nadziei, a potem, potem… Cholera, czy miał przynajmniej
do czego jeszcze wracać?
Trwał w tej pozycji dobre pięć minut, zanim
usłyszał, że drzwi wejściowe się otwierają i ktoś wchodzi do ich kryjówki.
Zakręcił kran i zaczął wycierać się
ręcznikiem, kiedy usłyszał pukanie do drzwi łazienki.
– Sasuke! Wychodź! Albo… wejdę tam i z
chęcią ci pomogę!
Akihito zachichotał, a Sasuke skrzywił się,
czując narastającą złość. Ten typ jeszcze go popamięta.
***
Kiedy ponownie znaleźli się na ulicy,
zaczęło poważnie się ściemniać. Sasuke z ulgą przyjął, że wraz z wieczorem do
Suna zawitał wreszcie chłodniejszy wiatr, który teraz rozwiewał mu splątane
włosy.
Znowu nie był w swojej postaci, ale tym
razem przynajmniej był mężczyzną. Już tyle wystarczyło, by nieco podnieść go na
duchu, bo informacja o tym, że ich mały podstęp się wydał, wcale nie poprawiła
mu humoru. Akihito powiedział, że Kazekage był wściekły i nie wiadomo na kogo
bardziej – na nich, czy przygłupich strażników, którzy dali się tak łatwo
wyrolować.
W każdym razie mieli niewiele czasu, zanim
zostaną odkryci. Najgorsze było to, że ich śladem podążała młoda Hyūga, więc
cokolwiek robili, nie mogło wyglądać na podejrzane. Inuzuka nie został
wprawdzie wprowadzony do wioski, ale Sasuke nie miał złudzeń, że obie grupy na
pewno się ze sobą w jakiś sposób kontaktowały i były na bieżąco, jeśli chodzi o
poszukiwania. Może ten Kento Bunta był kimś w rodzaju łącznika?
Nieważne,
pomyślał. To było w tej chwili nieważne.
Kiedy wkraczał
pospiesznym krokiem do szpitala, podciągnął rękaw, ukazując zakrwawioną dłoń.
Udawanie przerażenia nie wychodziło mu najlepiej, ale przynajmniej nerwowe
dyszenie, do którego się zmusił, brzmiało całkiem przekonująco.
– Przepraszam –
zagadał młodą kobietę, która siedziała za ladą. – Potrzebuję pomocy. – Wskazał
swoją dłoń. Obrażenia nie były zbyt głębokie, ale… – Skaleczyłem się bronią,
która była zatruta – wyjaśnił pospiesznie.
Kobieta
zawołała kogoś z końca korytarza i w ciągu chwili pojawiła się przy nim młoda
lekarka z dużym biustem. Na sam jej widok miał ochotę głośno jęknąć, ale nie
mógł sobie na to pozwolić.
Kiedy
recepcjonistka wyjaśniła nowoprzybyłej, o co chodzi, ta skinęła głową i
chwyciła go pod rękę, jakby obawiając się, że zaraz straci przytomność.
Poprowadziła go wąskim korytarzem, a potem skręcili za róg i weszli po
schodach.
– Ma pan
pojęcie, jakiej użyto trucizny? – zapytała, kiedy znaleźli się na pierwszym
piętrze. Skinęła w stronę lewego korytarza, a potem rzuciła okiem na rękę. –
Jak się pan nazywa?
– Sła-słabo mi…
– wydukał, zwalniając kroku.
W tej części
szpitala było niewiele osób, więc kiedy weszli do pustego gabinetu lekarskiego,
Sasuke zatoczył się niespodziewanie w stronę kozetki. Kobieta spiesząc mu na
pomoc, nawet nie zwróciła uwagi, że dała się złapać w jego pułapkę. Pozbawiona
przytomności za pomocą sharingana, osunęła się w jego ramiona.
Sasuke
ulokował ją na szpitalnym łóżku, uprzednio nadając jej wyglądu mężczyzny, którym obecnie był, a
potem sam przybrał z pamięci jej postać i ruszył na miejsce spotkania. Biust nieprzyjemnie
ciążył mu przy każdym kroku, ale nie mógł narzekać – teraz przynajmniej był
lekarzem i mógł bez przeszkód poruszać się po szpitalu.
Po drodze
minął kilka osób, w tym innych medyków, którzy uśmiechali się do niego albo
przypominali o umówionej kawie. Pewna niska kobieta spytała go nawet, na którą
ma jutro dyżur, ale na szczęście z pomocą pospieszył mu jeden z pacjentów,
który niespodziewanie przestał oddychać w sąsiedniej sali. Przykra sprawa, ale
Sasuke właściwie się ucieszył, że odzyskał spokój. Gorzej, gdyby ktoś po drodze
go zaczepił i poprosił o pomoc.
Na drugim
piętrze panował zdecydowanie mniejszy ruch. Zamknął drzwi do opuszczonej sali,
którą wypatrzył z podwórza, a potem podszedł do okna. Tak jak podejrzewał, było
zamknięte od wewnątrz i dostanie się do środka z ulicy, nie byłoby możliwe bez
wyrządzania niepotrzebnych szkód. Lepiej było nie ryzykować.
– Klimatyzacja!
– zauważyła Keiko, kiedy wsunęła się do środka. Rozejrzała się, otrzepując
ubranie, a potem jej wzrok spoczął na Sasuke. – Ale z ciebie laska, znowu!
Uchiha darował
sobie komentarz. Kiedy Akihito znalazł się w środku, zatrzasnął okno i zwrócił
bezpośrednio do niego. – Jakiś pomysł, gdzie znajdują się kartoteki pacjentów?
– Gdzieś na
tym piętrze. – Wzruszył ramionami. – Nie wiem, gdzie dokładnie. Rozkład
szpitala znam tylko z opowieści Satoru.
– Tu jest przeszło
trzydzieści pomieszczeń. – Sasuke zacisnął zęby, gorączkowo próbując coś
wymyślić.
Mógłby co
prawda chodzić od drzwi do drzwi, ale zajęłoby to zdecydowanie zbyt wiele
czasu. On był chwilowo ponętną panią doktor, Keiko słodką blondynką, a Akihito…
jakimś tam mężczyzną, ale nie miało to większego znaczenia, bo i tak nie byli
bezpieczni. Jeżeli znajdowali się w zasięgu byakugana – a tego Sasuke nie był
pewien – musieli się spieszyć. Wystarczy, że Hanabi zwróci uwagę na podejrzanie
zachowującą się trójkę ludzi w szpitalu i będzie po nich.
– Masz
znajomych wśród medyków?
Akihito przez
chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią, po czym nieśmiało skinął głową. Przybrał
postać jakiegoś emerytowanego lekarza i poprawił przewieszony przez szyję
stetoskop. Sasuke przyjrzał mu się krytycznie, po czym wzruszył ramionami.
– Pójdziemy
się rozejrzeć – oznajmił, spoglądając na Keiko. – Masz tutaj zostać, rozumiesz?
Nigdzie nie idź, niczego nie dotykaj, a najlepiej to w ogóle nie oddychaj. Nie
chcemy zostać wykryci.
– Tak, mamo.
Będę grzeczna, mamo.
Sasuke
zacisnął usta, patrząc, jak dziewczyna przewraca oczami. Już zamierzał postawić
ją do pionu i wyjaśnić – choć niekoniecznie grzecznie – że to już nie jest
zwykła zabawa, a poważna misja, kiedy wyciągnęła z kieszeni niewielką szklaną
fiolkę, wzbudzając jego zainteresowanie.
– Co to jest?
– Technika,
którą wymyśliłam w kryjówce.
– Możesz
jaśniej? – warknął.
– Nie – odparła, opierając dłonie na
biodrach. – Ty postanowiłeś mi niczego nie mówić, to ja tobie też nie zamierzam.
Wiesz, ma czym polega współpraca? Mieliśmy przyjść tutaj razem, a ty robisz
wszystko, żeby się od nas odizolować. Co zrobiłeś, kiedy wyszliśmy z kryjówki,
hm? Widziałam, jak coś kombinujesz, ale zamiast nam powiedzieć, wolałeś
zachować to dla siebie! Może od teraz każdy działa na własną rękę?
Sasuke przeklął w myślach. Przesunął
wzrokiem ze zdenerwowanej Keiko na Akihito, który postanowił się nie wtrącać i tylko
zerkał na niego z wyczekiwaniem. Na co czekał? Na co liczył? Kurwa. Przecież ona
miała rację, miała cholerną rację. Zamiast skonsultować z nimi wszystkie swoje
działania, ograniczył się do wydawania rozkazów, a swoje plany zachowywał tylko
dla siebie. Wiedzieli tylko tyle, ile musieli. Nic poza tym, co sami mieli dla
niego zrobić. To było nie fair. Byli tu dla niego i ryzykowali tyle samo.
Westchnął.
– Stworzyłem trzy pary klonów. Jedną wysłałem
do domu Haniko, żeby zrobiła zamieszanie, drugą wysłałem, żeby krążyła po
wiosce, trzecia kręci się w okolicy bramy.
– A te klony, to…?
– Hyūga i Kento. Niech prawdziwi nie
wiedzą, że już wiemy o ich obecności w Suna i krążą za swoimi cieniami. To
powinno odwrócić ich uwagę na jakiś czas.
– Mimo że
wciąż nie wiemy, jak wygląda Kento?
– Tak.
Keiko
wyglądała na udobruchaną.
– Ja też mam
coś ekstra – oznajmiła z ekscytacją, wymachując fiolką. – Twój i mój zapach. Szpital
jest wystarczająco wysoki, żebym mogła go rozpylić po prawie całej wiosce.
– Uda ci się
dosięgnąć moich klonów? – Kiedy skinęła głową, podszedł do okna i wyjrzał na
zewnątrz; zmarszczył brwi. – Keiko, tutaj wcale nie jest wysoko. Chyba że masz
na myśli… dach. Pomimo moich zakazów i tak zamierzałaś się tam udać, prawda?
Higashiyama
machnęła lekceważąco ręką, ale na jej ustach błądził uśmieszek, który ją
zdradził. Oczywiście, że to właśnie zamierzała. Sasuke postanowił tego nie
komentować.
– Spotykamy
się w tej sali za pół godziny. Do dzieła – rzucił na odchodnym.
Na korytarzu w
dalszym ciągu było cicho. Szpitalne sale w tej części były rzadko używane i
piętro służyło raczej do spraw administracyjnych. Ze względu na późną porę, nie
spodziewał się, by mieli się na kogoś natknąć, ale ostrożności nigdy za wiele.
Przynajmniej jako shinobi miał jej wystarczająco, żeby unikać wylądowania w
trumnie w ciemnej, wilgotnej ziemi. W końcu jego życie prywatne składało się z
nierozważnych działań, impulsywności i ryzyka. Limit wyczerpany.
– Keiko ma
rację, jesteśmy drużyną – powiedział Akihito, kiedy skończyli obszukiwać
kolejne pomieszczenie. – Musimy na sobie polegać. Będziemy cię słuchać, ale mów
nam, co planujesz. Inaczej wszystko może się posypać.
– Wiem –
odburknął niechętnie, po czym pchnął kolejne drzwi. Kiedy sięgnął włącznika i w
pomieszczeniu zapaliło się słabe światło, jego oczom ukazały się cztery rzędy
regałów po sufit wypełnionych segregatorami. – Chyba coś mamy.
Weszli do
pomieszczenia. Sasuke podszedł do biurka stojącego w rogu i zaczął przewalać
kartki w grubym zeszycie leżącym na wierzchu. Akihito w tym czasie czytał
nalepki na segregatorach, szukając tego z właściwą datą. W końcu sięgnął po
jeden z nich i rozłożył na biurku obok Sasuke.
– Ale masz
szerokie biodra. – Puścił do niego oczko, a potem spoważniał. – Jeny, ile tu
tego jest!
Zaczęli
przeglądać segregator, ale szybko zorientowali się, że nie zawierał żadnych
analiz ani opisów konkretnych przypadków, a dane pracowników. Sasuke
zazgrzytał zębami, ale zanim z hukiem zatrzasnął folder, coś przykuło jego
uwagę.
– Czekaj –
rzucił do Akihito, kiedy ten zamierzał przewrócić stronę.
– Co…
– Cicho.
Zmrużył oczy,
przyglądając się mężczyźnie ze zdjęcia. Zwykły brunet koło trzydziestki z
sympatycznym uśmiechem. Niby nic, ale… Ale Sasuke był pewien, że skądś go
kojarzył. Ta miła twarz, wesołe oczy i ufne spojrzenie. Był zbyt zwyczajny,
żeby zwracać na siebie uwagę i jednocześnie zbyt przyjazny, żeby wzbudzać
podejrzenia. Wręcz idealny do zadań, w których osoby o charakterystycznych
rysach twarzy nie mogłyby maczać palców.
Zamrugał i
ponownie skupił się na zdjęciu. Alkohol i papierosy pewnie przeżarły mu już
mózg, ale miał nadzieję, że zostało mu tyle szarych komórek, by zidentyfikować
mężczyznę. Po chwili namysłu spojrzał na dane personalne i wciągnął gwałtownie
powietrze.
– Orochimaru –
szepnął.
– C-co? To nie
zabiłeś go?!
– Zabiłem –
odpowiedział, ponownie przyglądając się mężczyźnie. – Ale nie zdołałem zabić
wszystkich jego przydupasów. Miał bardzo wiele wtyk, wszędzie. Ten mężczyzna
był… jest jedną z nich.
Nagle wszystko
zaczęło się układać w logiczną całość. Jaka była szansa na to, że substancja,
którą próbował na nim zastosować Orochimaru i trucizna, która wciąż krążyła w
żyłach Haniko, to pochodna tego samego związku? W dodatku o skomplikowanej i mocno rozbudowanej strukturze, której wynalezienie trwało zapewne długie lata.
Takich rzeczy nie otrzymywało się ot tak, z przypadku. I nie robiły tego dwie
zupełnie niezależnie osoby, niemal w tym samym czasie.
– Kurwa.
– Nie traćmy
czasu, poszukajmy badań, które prowadził Satoru albo chociaż kartoteki Haniko
tuż po wypadku – powiedział Akihito, ponownie pochodząc do półek.
– Nie
znajdziesz ich. – Sasuke wyjął kartkę z danymi mężczyzny z foliowej koszulki i
zacisnął na niej pięść. – On je stąd zabrał.
***
Dwadzieścia
minut później tkwili na końcu ulicy w jednej ze skromniejszych dzielnic. Dom –
tak jak i sam mężczyzna – niczym się nie wyróżniał i nie wzbudzał zainteresowania.
Nie był ani ładny, ani brzydki. Był nijaki, tak, jak nijaki był jego
właściciel.
Wiedząc, że
nie powinni wzbudzać niczyich podejrzeń, wyłożyli się na kocu koło jednego z
niewielu krzaków w tej okolicy. Roślina była wyschnięta i prawdopodobnie
martwa, ale była.
Wizja
udawania, że jest się na pikniku późnym wieczorem, wydawała się Sasuke
idiotyczna, ale Akihito uświadomił go, że tutaj nie było to niczym
nadzwyczajnym. W ciągu dnia bywało tak przeraźliwie gorąco, że mieszkańcy z
reguły unikali słońca, ale w nocy… czemu nie? Piwko na świeżym powietrzu jawiło
się kusząco.
– Gadaj, co
chcesz, ale moim zdaniem jest przystojny – oznajmiła Keiko, przyglądając się
mężczyźnie ze zdjęcia. – I słodki.
– Umówiłabyś
się z nim? – spytał Akihito.
– Pewnie!
Podoba mi się.
– Powiedz to
Itachiemu – warknął Sasuke, którego ta bezczynność i głupia gadka zaczynały
zwyczajnie męczyć.
Na co czekali?
Ano nie byli pewni. Pobieżnie sprawdzili już dom i kiedy nabrali pewności, że nikogo w nim nie
ma, pozostawało im czekać. Keiko upierała się co prawda, by gruntowanie
przejrzeć piwnicę i poszukać tajnych przejść, ale Sasuke skutecznie jej to
wyperswadował. To nie był głupi film kryminalny, do cholery. Facet nie wchodził
i wychodził ot tak korytarzem w piwnicy! Sasuke był tego pewien…
…do czasu.
Kiedy wewnątrz
nagle zapaliło się światło, cała trójka wlepiła zaskoczone spojrzenia w
budynek.
– I co? A nie
mówiłam? – Keiko spojrzała na Sasuke w wyższością i wstała z koca, otrzepując
się z piasku.
– Może oknem
wszedł… – odburknął w odpowiedzi.
– Jasne.
Jakbyś nie zauważył, to okna są tylko dwa. Z przodu, a my siedzimy naprzeciwko.
Piwnica jak nic!
Sasuke
przewrócił oczami i dał im znak, by ruszyli za nim. Podkradli się do wejścia i
nasłuchiwali. Kiedy doszedł ich odgłos zamykanych wewnątrz drzwi, a chwilę
później szum wody, Akihito podłubał w zamku i po raz drugi dziś weszli do
środka. Stanęli przed drzwiami do łazienki.
– Akihito, idziesz
ze mną – zarządził Sasuke, w myślach oceniając ich szanse.
– Co? A ja?! –
Keiko zamachała mu rękoma przed oczyma, na wypadek, gdyby jej nie zauważył. –
Co ze mną, Sasuke?
– Pilnujesz
tyłów – oznajmił wymijająco i złapał za klamkę.
– Stój – rozkazała,
chwytając go mocno za łokieć. – Wiem, jak wyglądają nadzy mężczyźni, jeśli o to
ci chodzi, więc nie pilnuj mnie i pozwól robić swoje. Nie rób tego dla
Itachiego, bo to nie ma sensu. Mogę go pozbawić przytomności, wiesz? Kąpie się
i jest cały mój. – Uśmiechnęła się, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak zabrzmiało ostatnie zdanie. – To znaczy… nie że Itachiego pozbawić przytomności,
a tego…
– Wystarczy, rozumiem.
Sasuke nie
zamierzał się przyznać, że faktycznie chciał ją trzymać na dystans, by uchronić
ich przeciwnika przed wystawieniem klejnotów na widok nieznajomej kobiety. Czasem
naprawdę zaskakiwało go, jak silna potrafiła być męska solidarność i że
potrafiła funkcjonować nawet w takim przypadku.
W ostateczności
to Akihito wylądował na tyłach, pilnując, żeby nikt ich niespodziewanie nie
zaatakował, a Sasuke uchylił lekko drzwi i pozwolił Keiko działać. Zajrzała
przez otwór do środka, złożyła ręce, a chwilę później z wnętrza łazienki
dobiegły ich stłumione krzyki. Sasuke pchnął mocno drzwi i wpadł do środka.
Mężczyzna
miotał się w wannie. Jego głowę otoczyła kula wodna, która w błyskawicznym
tempie odbierała mu powietrze, a on szamotał się wściekle, niezdolny do tego,
by się uwolnić. Kompletnie zaskoczony, nie był w stanie zareagować i spróbować
się bronić. Z wytrzeszczonymi oczyma spojrzał na Sasuke i to był jego
największy błąd. Przepadła szansa na ucieczkę.
Sasuke
przeszukał jego wspomnienia i skrzywił się lekko, kiedy okazało się, że
mężczyzna faktycznie dostał się do domu przez piwnicę. Postanawiając tego nie
komentować, narzucił nieprzytomnemu ręcznik na biodra i spojrzał na lekko
zrumienioną i zadowoloną z siebie Keiko, której oczy błyszczały psotnie.
– I co? Tak
strasznie było? Dzięki mnie przynajmniej nie narobiliśmy hałasu.
Sasuke nie
odpowiedział. Pochylił się nad mężczyzną, związując mu ręce sznurem do wieszania prania. Potem to samo uczynił z nogami i raz jeszcze się upewnił, że węzeł
był wystarczająco mocny.
– Idziemy.
– Wiesz co,
Sasuś? Tak się zastanawiam, jak ty mi chciałeś dać na urodziny film porno,
skoro tak bardzo pilnujesz, żebym tego i owego nie widziała? – Wyszczerzyła
się. – Jakieś przebieranki? Seks w ubraniach? A może lesbijki?
Ona naprawdę
liczyła na to, że uda jej się wciągnąć go w taką bezsensowną rozmowę? W innej
sytuacji może i tak, ale teraz Sasuke nie zamierzał nic jej na to odpowiadać.
Milczał, pozwalając odpowiedziom rozbrzmiewać tylko we własnej głowie. Teraz
nie dość, że słyszał paplanie Keiko za plecami, to jeszcze rozpraszał go jego
własny głos, który w myślach na to wszystko reagował. Cholera. A co jeśli lada
chwila rozsadzi mu mózg?
– Piwnica? –
zapytał Akihito, kiedy ponownie znaleźli się w przedsionku.
– Piwnica.
***
Korytarz,
którym szli w całkowitej ciemności, był zdecydowanie zbyt długi i zbyt ciemny. A
Keiko zdecydowanie zbyt często zdarzało się potknąć o jakąś nierówność czy
kamień i wylądować na plecach Uchihy. Wszystko fajnie, ale Sasuke plecy miał
twarde, a i warczał przy tym niezbyt przyjaźnie. Po napięciu mięśni Keiko
wyczuwała, że jego cierpliwość jest na granicy.
Nie miała
pojęcia, jak długo szli. Dziesięć minut? Trzydzieści? Na szczęście korytarz był
prosty i pozbawiony odnóg, więc nie musieli się rozdzielać lub zastanawiać, co
dalej.
Pierwsze
rozwidlenie pojawiło się, kiedy dotarli do lepiej oświetlonej części podziemi.
Wąskie przejście ozdabiały kinkiety w kształcie wijących się węży, z których ust wystawały pojedyncze świece.
W sumie to
fajna ozdoba, pomyślała. Lubiła oryginalne przedmioty. Może powinna sobie jeden
taki wziąć do domu?
– Bez
wątpienia kryjówka Orochimaru – stwierdził Sasuke ostrym tonem. Keiko widziała
tylko jego plecy, ale była przekonana, że był wściekły. – Pójdę na prawo, wy
weźcie lewy korytarz.
– Chyba nie
będzie takiej potrzeby – oznajmił Akihito, oświetlając latarką wspomnianą
drogę; liczyła sobie zaledwie około dwudziestu metrów i kończyła się drzwiami.
– Zajrzę tam, a wy pójdźcie w prawo.
Sasuke na
szczęście się nie spierał. Kiedy Akihito uklęknął obok zamkniętych drzwi, próbując
przechytrzyć zamek, oni skierowali się dłuższym korytarzem.
Zanim jednak
dotarli do jakichkolwiek drzwi czy kolejnych zakrętów, usłyszeli głośne kroki za
plecami i chwilę później dopadł do nich zdyszany Akihito. Jego oczy były
wytrzeszczone, a twarz pobielała, jakby ze strachu.
– Musicie…
pójść ze mną. Sasuke… – Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale zacisnął usta i
spuścił wzrok.
– Co jest? –
Uchiha zmarszczył brwi. – Co znalazłeś?
– Ja… –
Akihito odjęło mowę. – Ja…
Dłużej nie
czekając na odpowiedź, Sasuke ruszył z powrotem korytarzem, a Keiko poczłapała
za nim. Kiedy mijała Akihito, posłał jej smutne spojrzenie, ale nie była w
stanie zrozumieć, co mógł mieć na myśli.
Kiedy dotarli
do uchylonych drzwi, Sasuke pchnął je bezceremonialnie i wszedł do środka, a
Keiko tuż za nim. Pomieszczenie okazało się niewielkim laboratorium i…
sypialnią? Bo pod ścianą naprzeciwko spał jakiś mężczyzna. Nie na łóżku, nie na
wersalce ani nawet na fotelu. Nie był to też hamak. Mężczyzna siedział na ziemi.
Był niewiarygodnie chudy i blady, choć jego ręce i nogi pokrywały ciemnobrązowe
plamy.
Słysząc, że
się zbliżają, podniósł głowę, a zza przydługiej blond grzywki spojrzały na nich
piękne błękitne oczy.
Sasuke zrobił
krok w tył, wpadając na zdezorientowaną Keiko.
– Co ty… –
urwała, wymijając go i zauważając, że z jego twarzy odpłynęły wszystkie kolory.
Dosłownie
zamarł, wpatrując się z mężczyznę, w którym Keiko nie dostrzegała niczego
znajomego. Dla pewności jeszcze raz zlustrowała go uważnie wzrokiem, ale nie
poznała odpowiedzi, dopóki w drzwiach za ich plecami nie stanął Akihito.
– Satoru… –
wyszeptał.
Mężczyzna
drgnął. Zmrużył oczy i spojrzał na olbrzyma, a na jego twarzy odmalowało się
zaskoczenie.
– Akihito?!
Miał miękki,
przyjemny dla ucha głos. Taki uspokajający, acz zwracający uwagę. Idealny dla
mówcy, polityka albo… medyka. Keiko nagle doznała olśnienia.
– Zaraz! –
Machnęła dłonią w kierunku siedzącego na podłodze mężczyzny. – Ty jesteś tym
chłopakiem Haniko?! No nie gadaj! Jesteś jego du-du-duchem?!
– Haniko… –
wyszeptał mężczyzna tonem tak przepełnionym czułością, że Sasuke cały się wzdrygnął.
– Czy ona jest bezpieczna? Gdzie ona jest? Akihito…? Kim oni są?
Endo zamknął
za sobą drzwi i oparł się o nie.
– To jest
Higashiyama Keiko, a to… – Głos ponownie ugrzązł mu w gardle. Położył dłoń na
ramieniu Sasuke, budząc go tym samym z letargu.
– Uchiha
Sasuke.
– Uchiha… –
wychrypiał Satoru, smakując to słowo. – Konoha, mam rację? Co tu robicie?
– My… –
zaczęła Keiko.
– Czy to
ważne? – przerwał mu Akihito. – Powiedz lepiej, jak to się stało, że żyjesz?!
Haniko była pewna, że cię zabiła. Znaleźli też twoje ciało! Co tu się, do
licha, wyprawia?
Satoru
odetchnął głęboko, a potem dokładnie omiótł wzrokiem ich sylwetki. Po chwili
namysłu z niewiadomego powodu zatrzymał się na Sasuke i to do niego kierował
następne słowa.
– Byłem
obserwowany – wyjaśnił, krzywiąc się do swoich myśli. – Nie wiem, jak długo to
trwało, ale Orochimaru doskonale wiedział, nad czym pracuję i bacznie
obserwował moje poczynania. Często ginęły mi notatki, wiecie? Mówiłem o tym
Haniko, ale oboje uznawaliśmy, że jestem zakręcony bardziej niż zwykle i gdzieś
je zapodziałem. Otoczyli nas, śledzili każdy mój ruch, a kiedy ten jeden raz
powinęła mi się noga… Orochimaru wykorzystał to, by dostać to, czego chciał. W
trakcie naszej walki, kiedy straciłem kontakt z rzeczywistością, porwał mnie i
sfingował moją śmierć. Moje notatki najwyraźniej przestały mu wystarczać,
chciał mojej głowy. – Zacisnął usta. – Niczego mu nie dałem.
– Matko! –
jęknął Akihito. – Nawet moja ulubiona telenowela nie ma takiego scenariusza!
Ale nie martw się, uwolnimy cię i wszystko wróci do normy.
Keiko
obserwowała, jak ciało Sasuke spina się jeszcze bardziej. Chciała go chwycić za
rękę i podnieść nieco na duchu, ale nie była w stanie tego zrobić. Sparaliżowało
ją, kiedy wpatrywała się w jego plecy. Jeśli Satoru przeżył i uda im się go
uwolnić, Uchiha może bezpowrotnie stracić szansę na odzyskanie Haniko.
Spojrzała na
mężczyznę, z którego została tylko skóra i kości.
To była wielka
miłość Haniko, pomyślała. Co, jeśli dla Sasuke nie będzie już miejsca w jej
sercu?
Akihito
uklęknął przed Satoru, ale zanim chwycił go za ręce, by pomóc mu wstać, ten
poruszył się niespokojnie i odepchnął go noga.
– Ja umieram i
nic tego nie zmieni. – Uśmiechnął się smutno. – Widzicie to? Widzicie moje
ramiona, nogi? Nie chciałem im niczego powiedzieć, więc zrobili z tego
laboratorium moje więzienie, licząc na to, że ze strachu przed coraz
silniejszymi atakami, a w końcu i śmiercią, przygotuję antidotum na to, co
zażyłem. Nie zrobiłem tego. Na jego podstawie odtworzyliby recepturę, rozumiecie?
Umieram powoli od prawie dwóch lat, a teraz jest już za późno… Dlatego
powiedzcie mi, co z Haniko? Nic jej nie dolega?
W
pomieszczeniu zrobiło się cicho. Keiko łypała raz po raz to na Sasuke, to na
Akihito, ale żaden z nich nie wyglądał na chętnego do udzielenia odpowiedzi na
to pytanie. Uchiha próbował wyglądać na niewzruszonego i niezwykle zainteresowanego
papierami, które spoczywały na blacie, ale zupełnie mu to nie wychodziło. Endo
trwał z zaciśniętą szczęką i patrzył w podłogę.
Kiedy męska
odwaga brała w łeb, to kobieta była zmuszona podejmować kluczowe decyzje.
– Haniko
miewała gwałtowne spadki temperatury – wyjaśniła pokrótce. – Nie było to chyba
nic groźnego, ale odkąd… od kiedy urodziła dziecko, to jej się bardzo
pogorszyło – wydukała.
Oczy Satoru
wytrzeszczyły się ze zdziwienia.
– Urodziła
dziecko? Ale… – Nie dokończył pytania. Jego wzrok odruchowo padł na Sasuke,
który w tej samej chwili odwrócił się do niego plecami. – Macie dziecko…
Uchiha? Przepraszam, nie zapamiętałem twojego imienia.
– Sasuke. Mamy
córkę – odburknął po krótkiej chwili, w dalszym ciągu przeglądając jakieś
notatki spoczywające na stole laboratoryjnym.
– A ona? –
wyszeptał Satoru.
– Sumire…
– Ładnie…
Rozmowa się
urwała. Rozglądając się wokół, Keiko zauważyła, że nagle żaden z jej towarzyszy
nie wydawał się zainteresowany dalszym wypełnianiem ich misji. Akihito
odpłynął, a Sasuke miotał się nerwowo, skupiając się na wszystkim, tylko nie na
ich zadaniu. Halo! Czyżby zapomnieli, że nie po to tu przyszli? Miała ochotę
porządnie wytarmosić ich za uszy, ale wiedziała, że teraz nie czas na to. Zrobi
to później.
– Satoru –
powiedziała, klękając przed mężczyzną – musisz nam pomóc. Potrzebujemy próbki
tego, co krąży w ciele Haniko albo przynajmniej jakiejś wskazówki, gdzie to
znaleźć lub…
– Podyktuję
wam wzór. I cały proces otrzymywania.
– Okej. –
Keiko rozejrzała się wokół. Namierzyła jakąś czystą kartkę, długopis i z
powrotem znalazła się przy mężczyźnie, czekając na dalsze instrukcje. – Możesz
mówić.
Satoru
pokręcił głową.
– Powiem tylko
Sasuke. Moglibyście nas zostawić?
– Ale… –
próbował zaprotestować Akihito.
– Proszę. Mam
chyba do tego prawo, co? A tak w ogóle… cieszę się, że cię znowu spotkałem. –
Jego usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu, a w oczach pojawiły psotne
iskierki. – Byłeś dla mnie jak brat. I dla Haniko też byłeś jak brat. Wychodzi
na to, że od zawsze byliśmy rodzeństwem, prawda? A takowe chyba nie powinno
łączyć się w pary.
– Jeśli tego
sobie życzysz – odpowiedział, uśmiechając się do przyjaciela. Kiedy w jego
oczach zalśniły łzy, przetarł je wierzchem dłoni i odwrócił się w stronę drzwi.
– Chodź, Keiko. Sprawdzimy ten długi korytarz.
– Okej –
odburknęła i podała Sasuke kartkę, którą przyjął z niechęcią. – Powodzenia.
– Miło było
cię poznać, Keiko – rzekł Satoru.
Pomachała mu,
starając się zapamiętać jego uśmiech. Czuła, że widzi go po raz ostatni.
***
Atmosfera w
laboratorium wydawała się Sasuke tak gęsta, że ciężko mu było równomiernie oddychać.
Nie miał pewności, czy z wentylacją w tym miejscu faktycznie było coś nie tak,
czy po prostu sam to sobie wymyślił i niedane mu było się o tym przekonać.
– Dyktuję:
toluen – zaczął Satoru beznamiętnym tonem.
– Co?
– Toluen –
powtórzył. – Benzen z grupą metylową.
Sasuke
wpatrywał się w niego nierozumiejącym wzrokiem. Jaki, kurwa, toluen? On sobie
jaja robił, czy jak? Zażyczył sobie jego obecności tylko po to, żeby go
ośmieszyć? Bo jeśli tak, to Sasuke zaraz mu może pokazać, kto ma nad kim
władze. Może i nie był naukowcem, ale w ręce miał odpowiednio dużo siły, żeby
rozkwasić niejeden nos.
– Sześciokąt z
kółkiem w środku – westchnął Satoru. – I od jednej ze ścianek kreska i na jej
końcu CH i trzy w indeksie dolnym.
Sasuke ugryzł
się w język i zaczął rysować. Kiedy skończył, podniósł wzrok na mężczyznę,
spodziewając się kpiny, ale Satoru niczym nie zdradzał, że bawią go jego próby
poznania chemii organicznej. Wzrok miał śmiertelnie poważny, a jeśli już, to
bardziej zmartwiony niż prześmiewczy.
Satoru
dyktował mu przez kolejne kilka minut. Wzór powoli się rozrastał, a Sasuke
coraz szybciej chwytał i rysował kolejne jego odnogi. Kilka razy mężczyzna
musiał mu co prawda przeliterować jakąś grupę, której Uchiha nie znał, ale
obyło się bez większych pomyłek.
– To tyle –
oznajmił Satoru po krótkiej chwili, którą poświęcił na dokładne przejrzenie
jego rysunku. Kiwnął głową, kiedy upewnił się, że wszystko było na swoim miejscu.
– Teraz reakcja. Weź czystą kartkę.
Sasuke
podniósł się z klęczek i przewalił papiery zalegające na blacie w poszukiwaniu
czegoś odpowiedniego. Kiedy odwrócił się z powrotem w stronę mężczyzny, złapał
go na bardzo uważnym obserwowaniu swojej sylwetki.
– Jesteś
bardzo przystojny – odparł Satoru, lustrując go oceniająco. – I wysportowany, a
pod tymi ubraniami skrywasz pewnie ładnie wyrzeźbione ciało. Jesteś wysoki i
masz niski, melodyjny głos. Śpiewasz? Kobiety to lubią, ale… Haniko nigdy nie
miała słabości do takich typów jak ty.
Sasuke
zmarszczył brwi. Nie podobało mu się jego spojrzenie, a mimo to wypiął dumie
pierś. A niech sobie patrzy i tłumaczy to, jak chce. Haniko pożerała go wzrokiem
i dała się zaciągnąć do łóżka, nie wymagając od niego uprzednio żadnych
deklaracji. Nie umawiali się na stały związek, kolejny seks, ślub, dziecko.
Część z tego przyszła sama.
– Nieważne –
odparł z cichym westchnieniem Satoru, kiedy nie doczekał się odpowiedzi. –
Kochasz ją? Jest z tobą szczęśliwa?
Sasuke chciał
w pierwszej chwili oznajmić, że owszem, jest cholernie szczęśliwa, ale coś go
tknęło. Ten mężczyzna miał wkrótce umrzeć. Może nie w najbliższej godzinie,
najbliższych dniach, ale… nie mógł tego samego powiedzieć o tygodniach. Był tak
chudy i wyniszczony, że ledwo poruszał kończynami. Sasuke nie spytał, dlatego
Satoru sam nie może narysować im tego wzoru, przy okazji zaoszczędzając im sporo
czasu i minimalizując pomyłki, których mógł dopuścić się Sasuke, bo znał odpowiedź
– on nie utrzymałby długopisu w ręce. Za każdym razem, kiedy się uśmiechał,
Sasuke dostrzegał krew na zębach.
Czy nie mógłby
odpowiedzieć mu szczerze? Chciałby powiedzieć, że obaj bardzo kochali Haniko i
obaj o nią dbali, ale nie byłaby to prawda. Temu mężczyźnie nie sięgał
prawdopodobnie nawet do pięt. I może dlatego należała mu się bezwzględna
szczerość. I zaufanie.
Z wahaniem,
ale streścił mu ich krótki i burzliwy związek. Nie umniejszał swoich win i
dziwił się, jak łatwo przychodziło mu przyznanie przed Satoru, że popełniał
błąd za błędem. Szczerość się ceni, powtarzał sobie w myślach, kiedy kolejne
słowa opuszczały jego usta.
Opowieść była
wyjątkowo krótka, ale obfita we właściwe treści. W oczach Satoru pojawiło się
zrozumienie. I chociaż nie wydawał się zadowolony z tego, czego się dowiedział,
nie oceniał go, swoje zdanie zachowując dla siebie.
– Dbaj o nią,
kochaj ją, wspieraj. I wychowajcie córkę na wspaniałą shinobi. A! I nauczcie ją
na moją cześć podstaw medycznego ninjutsu. To córka Haniko, chcę nad nią
czuwać. Chociaż tyle mogę zrobić i…
– Reakcja –
przypomniał mu Sasuke, stukając długopisem w kartkę.
– Tak,
reakcja…
Kiedy Sasuke
skończył spisywać jedenastoetapowy proces, huczało mu w głowie od tej całej
chemii. Uwinął się w samą porę, bo w tej samej chwili dobiegł go głuchy dźwięk, podłoga
zadrżała, a z sufitu posypał się tynk.
– Wpadliśmy –
oznajmił, spoglądając na drzwi. Schował pospiesznie zapisane papiery do kieszeni
na piersi i spojrzał na Satoru, który pustym wzrokiem spoglądał na posadzkę. –
Muszę iść.
– Zaczekaj –
wychrypiał. Sasuke potrzebował zaledwie chwili, by zrozumieć, że za tym
zbolałym głosem czaił się rzeczywisty ból. – Zrób coś dla mnie. Zabij mnie.
Na twarzy
Sasuke wymalowało się zdziwienie. Odruchowo dotknął miecza przytwierdzonego do
pasa, ale po chwili cofnął dłoń.
– Nie.
– Zrób to!
Nie, nie, nie.
Sasuke potrząsnął głową. Nie mógł tego zrobić. Mężczyzna wyraźnie cierpiał, ale
nie potrafił… nie kogoś, kogo Haniko kochała przecież całym sercem.
– Posłuchaj… –
zaczął mężczyzna – nie ma dla mnie ratunku. Bolą mnie kończyny za każdym razem,
kiedy nimi poruszę, od tego całego oddychania bolą płuca, a poza tym kłuje mnie w sercu po tym, czego się dzisiaj
dowiedziałem. Jestem lekarzem i wiem, kiedy odpuścić. Rozmowa z tobą bardzo mnie
wymęczyła… Chciałbym w końcu zaznać spokoju, rozumiesz? Więc proszę, zrób to dla mnie, dla swojego rywala. Obaj ją kochamy, prawda?
Sasuke patrzył
mu głęboko w oczy, próbując podjąć decyzję. Serce, które wcześniej mocno waliło
mu w piersi, teraz zaczęło zwalniać. Wsłuchiwał się w jego bicie, jego
naturalny rytm i wyobrażał sobie, że kiedy wróci do domu, wsłucha się jeszcze w
serduszko swojej córki i kobiety, którą kocha.
Ledwo
zarejestrował moment, w którym dobył miecza.
***
Sasuke biegł
korytarzem całą wieczność, zanim natknął się na dziurę w ścianie i wąskie
przejście prowadzące do większej sali, w której toczyła się walka.
Wpadł do
środka w idealnym momencie, by wydobyć shurikeny i zablokować te, które ktoś
wycelował w Akihito. Mężczyzna podziękował mu skinieniem głowy, a potem
postawił skalną zaporę w obronie przed kolejnymi.
Sasuke
rozejrzał się uważnie w poszukiwaniu Keiko, ale nigdzie jej nie wypatrzył.
– Tam! –
wrzasnął Akihito, ruchem głowy wskazując mu dziurę zrobioną w przeciwległej
ścianie. – Musisz jej pomóc, jej przeciwnik włada stylem
błyskawic.
Większej
zachęty nie potrzebował. Puścił się biegiem w tamtą stronę, przy okazji
powalając jednego z dwóch mężczyzn, którym Akihito stawiał czoła. Zdawał sobie
sprawę z tego, że niczego poważnego nie zdołał mu zrobić, ale liczył na to, że
Endo dopadnie go, zanim tamten zdąży się podnieść.
W mgnieniu oka
pokonał ciemny korytarz i wypadł kolejną dziurą do pomieszczenia z pięcioma
odnogami. Dokąd teraz? Do tej pory szli cały czas przed siebie, nie musząc się
martwić rozwidleniami, ale kiedy wróg ich namierzył i wdali się walkę,
oczywiście musiały pojawić się i korytarze! Bez nich byłoby zbyt prosto,
prawda? Żeby chociaż słyszał szczęk metalu, czy inne charakterystyczne odgłosy
świadczące o pojedynku…
Nerwowo
przestąpił z nogi na nogę i rozejrzał się, szukając poszlak. Nigdy nie
był dobrym tropicielem, często nie zwracał uwagi na takie szczegóły jak
przesunięta gałąź lub wilgotny kamyk i na tym polu nie udało mu się doczekać aprobaty
ze strony brata. Itachi był w stanie dopatrzyć się wszystkiego i często ganił
go za niedokładność. Jemu za to lepiej wychodziło gubienie pościgu, czego zdołał
już na tej misji udowodnić.
Szkoda tylko,
że tym razem to jemu przyszło kogoś ścigać.
Uśmiechnął
się, dostrzegając odcisk buta i odrobinę odłupaną ścianę, które zdradziły drogę wybraną przez Keiko i jej przeciwnika. Sasuke wznowił pościg.
Kiedy dostrzegł
światełko na końcu kolejnego wąskiego tunelu i usłyszał uderzenie stali o stal,
zwolnił. Kusiło go, żeby przyspieszyć i znaleźć się w pomieszczeniu jak
najszybciej, ale wiedział, że straciłby element zaskoczenia. Skoro Keiko do tej
pory męczyła się z tym mężczyzną, to musiał być on silnym przeciwnikiem.
Zaraz… skąd
pomysł, że to mężczyzna? Założył tak automatycznie, ale przecież to nic pewnego. Kobiety też mogły być niebezpieczne i sprawiać problemy w walce. Wniosek
z dzisiejszego dnia: kobiety też… zasługiwały na szacunek i respekt. Tak oto
Uchiha Sasuke nauczył się doceniać płeć piękną.
– Wychodź! –
Usłyszał chropowaty męski głos, kiedy dotarł do końca korytarza.
Na środku wielkiej
sali stał facet o wyjątkowo szerokich barach z zakrzywionym sztyletem w ręku i rozglądał się dookoła. Po
Keiko nie było śladu.
Sasuke
bezgłośnie wydobył miecz zza pasa i czekał na stosowny moment. Niech tylko
mężczyzna opuści gardę, a on go dopadnie i przebije mieczem, zanim ten zdąży
się zorientować w sytuacji. Wyda ostatnie tchnienie, na jego zębach zbierze się
krew i z niemym krzykiem odciśniętym na ustach, jego ciało osunie się na
kamienną podłogę. Trup. Na samym środku wielkiej sali.
– Ty
pierdolona suko! – wrzasnął mężczyzna, wymachując sztyletem.
Sasuke uznał
to za sygnał. Bezgłośnie znalazł się w środku i w okamgnieniu pokonał dystans
dzielący go od przeciwnika. Kiedy był już blisko, po stali popłynęło chidori,
wydając odgłos przypominający tysiące ptaków w locie. Mężczyzna nie zdołał się
nawet odwrócić, kiedy Sasuke wbił mu miecz w plecy.
Czas się
zatrzymał. Ciało, które miało się osunąć, tkwiło w miejscu, a krew jakoś nie
popłynęła. Pierś mężczyzny wyprostowała się niespodziewanie.
– Sasuke,
wiej! – wrzasnęła Keiko.
Większej
zachęty nie potrzebował. Odskoczył w tył dokładnie w chwili, kiedy sylwetka
przeciwnika zmieniła się w błyskawicę i zalśniła jasno niczym piorun na
zasnutym ciemnymi chmurami niebie.
– Jesteś
zdrajcą, Uchiha – wychrypiała postać, odwracając się w jego kierunku. – Zdrajcą…
To
zadziwiające, że słyszał to ostatnio od wszystkich. Zdradził klan, zdradził
Orochimaru, okłamywał matkę i brata… Czy istniał ktoś, w stosunku do kogo był w stu procentach fair?
Sasuke
przyjrzał się uważnie mężczyźnie; źrenice miał mocno rozszerzone, a jego prawa
dłoń drgała bezwiednie.
– A ty jesteś
naćpany – zauważył, cofając się jeszcze o krok. – Odtworzyliście recepturę, co?
– Nie masz
pojęcia, o czym mówisz. – Mężczyzna zmarszczył brwi, zaczynając formować
pieczęcie. – Ale zaraz się przekonasz.
Kiedy w jego
stronę poszybowała błyskawica, wyciągnął przed siebie miecz i formując na nim
chidori, zablokował atak. Poleciały iskry. Jazgot, który powstał na skutek zderzenia dwóch technik stylu błyskawicy, niemal go ogłuszył. Ale nie to było najgorsze. Sasuke przeszedł jakiś prąd
po ramieniu, a miecz wypadł mu z dłoni.
Mężczyzna
zaśmiał się głośno.
– Legendarny
shinboi, czy nie, nie masz ze mną szans.
Sasuke
zacisnął pięści. To nie koniec. Wybicie mu broni z ręki nie czyniło nikogo od
razu zwycięzcą. Przybrał postawę obronną w oczekiwaniu na atak, ale się go nie
doczekał.
Nagle w
ciemności gdzieś za plecami szczerzącego się mężczyzny, coś się poruszyło. Na
podłogę padł cień, który przybrał postać Keiko. Dziewczyna zamachnęła się na
przeciwnika, ale zanim jej atak zdołał dosięgnąć celu, mężczyzna wycofał się i
posłał w jej stronę serię piorunów. Przeszły przez nią na wylot, a kiedy Keiko
próbowała zmienić się w ciecz i wyswobodzić, po jej ciele przebiegł prąd.
Wrzasnęła, osuwając się na kolana.
Dostrzegając w
jej oczach ból, Sasuke niewiele myśląc, rzucił się biegiem w jej stronę. Cokolwiek
planował ten facet, nie mógł dopuścić do tego, żeby dopadł Keiko. Błyskawica
była jej najsłabszą stroną i samodzielnie nie miała szans uwolnić się z jej szponów.
Od początku to
planował, pomyślał Sasuke. Wiedział, że Keiko rzuci mu się na pomoc i
postanowił to wykorzystać, likwidując ją raz na zawsze. Dla niego pewnie
przygotował coś znacznie gorszego niż szybka śmierć.
Mężczyzna
zamachnął się sztyletem w stronę dziewczyny, a Sasuke dopadł do nich w ostatniej
chwili. Nie miał czasu, żeby utworzyć Susanoo i zasłonić ich oboje, w okamgnieniu wydobył więc kunai i sparował cios. Sztylet ześliznął się po jego ramieniu,
ale zanim zdołał dotrzeć do klatki piersiowej, Sasuke chwycił mężczyznę drugą
ręką za nadgarstek, wykręcając go. Zagruchotały kości, a przeciwnik wrzasnął.
Sasuke przyłożył mu jeszcze pięścią w twarz, a potem odepchnął gwałtownie i
spojrzał na Keiko, której ciało drżało na posadzce.
– Na niego
patrz! – wrzasnęła, każąc mu się odwrócić.
Ich przeciwnik
dyszał ciężko, składając dłonie w pieczęcie.
– Zapłacisz za
to – warknął, ale zanim zdołał posłać kolejny atak w ich stronę, jego oczy
zgasły.
Ciało
znieruchomiało, a z ust pociekła krew. Dokładnie tak, jak wyobrażał to sobie
Sasuke, kiedy kilka minut temu zamachnął się, by przeszyć go mieczem.
– Już po
wszystkim – oznajmił nieznany mu głos, a w cieniu pojawiły się trzy sylwetki.
Najpierw z
korytarza wyszedł Akihito, popychany lekko przez Hanabi, a za nimi… To zapewne
był słynny Kento Bunta, o którym nikt wcześniej nie słyszał. Jak się szybko
okazało – był lalkarzem, a dwie z jego kukiełek wbiły się w ciało ich
przeciwnika, jak w ciepłe masło.
Sasuke
odetchnął z ulgą. Zostali schwytani, ale przynajmniej udało im się uzyskać to,
na czym najbardziej im zależało. Odwrócił się do Keiko i zneutralizował
technikę, która sprawiała jej tyle cierpienia. Spojrzała na niego przekrwionymi
z bólu oczyma, a potem uśmiechnęła się lekko i przyjęła wystawioną w jej stronę
dłoń.
Zatoczyła się
do tyłu i niemal ponownie straciła równowagę, kiedy Sasuke niespodziewanie ją
puścił.
– Co jest? –
zapytała, prostując się i podchodząc do Uchihy.
– Nie wiem –
odpowiedział Sasuke, patrząc nieufanie na swoją rękę. – Chyba straciłem czucie
w palcach.
ŻYJE
OdpowiedzUsuńJest mi aż głupio, że miałam taką przerwę ale nie miałam laptopa przez ponad pół roku, na początku czytałam was z smartphonu ale nie mam siły na tym pisać komentarze a potem w ogóle znikłam z internetu.
1 Sasuke został ojcem. Kocham. Choć początwo chciałam go zabić, za porzucenie małej w szpitalu Dobrze, że się ogarnął. Kocham tą jego nieporadność. Dobrze opisałam zmagania młodego ojca. Ciesze się, że nie wyręcał się Mikoto i Itachim, gdy np mała bła chora. Moją ulubioną scena jest a, gdy wystawia rękę na Sumire i gdy wtedy Itachi uświadomił mu, że ona chce go. No i oczywiście gdy oddawał Sumire matce. No i fajnie przedstawiłaś to oczyszczenie Sasuke. Uchha zalewający się łzami to rzadki widok ale czekałam na to od początku seri bo w końcu chłopak też miał swoje złe momnety.
2 Haniko ( nw czy dobrze napisałam XD) Młoda mama pokochała córeczke. Uff czuje ulgę bo bałam się, żę ją porzuci. Ciesze się, że w końcu dowiedział się o misji Sasuke. Tak bardzo chcę, żeby się pogodzili ale jak na złóść musiała tapieleniarka pomylić składnik...
3 Cała t misja Sasuke to jeden wielki akt desperacji, to mi się podoba. Myślę, że Sasuke i Keiko doskonale zdawali sobie sprawe z powagi sytuacji i nie chcieli żadnego konfliktu. Choć szaleństwo ale się opłaciło. Zyskali to co chcieli.
4 SATOMU WTF? Zaskoczyłaś mnie - urzekła mnie ta rozmowa z Sasuke, tak jakby dosł błogosławieństwo na związek z Haniko.
5 Co do związków chemicznych jestem tak samo głupia jak Sasuke. Co to jest ten toluen xD
6 Jestem cekawa ich powrotu i jaką kare dostaną.
7 Jak ty zrobiłaś ten szablon - śliczny nagłówek
8 Na temat Keiko Itachego, Mikoto i Fugaku wypowiem się w następnym rozdziale bo czuje że się tam pojawią tym bardziej, że to rozdział Akari.
Właśnie cy teraz są 2 rozdziały Akari czy 1?
Sorry za błedy i pozdrawiam. Weny i zapału oraz czasu :)))))
Nawet nie wiesz, jak miło Cię widzieć! :-)
UsuńO nie, jak ja mam coś pisać na telefonie, tablecie, czy czymkolwiek innym, to jestem chora. Tylko i wyłącznie na komputerze. Rozumiem Cię więc doskonale, chociaż to nie zmienia faktu, że jest nam przykro ;P
Ja też czekałam na płaczącego Sasuke xD miałam ten fragment wymyślony już bardzo dawno temu, ale pisanie niestety nie idzie tak szybko jak myślenie, więc musiałam być cierpliwa. Kiedy w końcu dotarłyśmy do tego rozdziału, właściwie napisał się sam. Akcja z trzymaniem ręki nad dzieckiem wyszła spontanicznie i mnie również, o dziwo, się podoba :-)
Na ich pogodzenie jeszcze troszkę trzeba będzie poczekać, ale mam nadzieję, że sposób, w jaki do tego dojdzie, przypadnie Ci do gustu.
Fakt, misja, to czysty akt desperacji. Jest nieprzemyślana, ryzykowna, a efekty... No miło na pewno nie będzie ;P ale o tym, jak bolesne będą skutki ich postępowania, już wkrótce! (autoreklama)
Toluen się jeszcze w historii pojawi xD Sasuke też on nie daje spokoju xD
Dziękuję! Mnie się też podoba :-) grafik ze mnie żaden, ale czasem i mnie coś w Photoshopie wyjdzie. Co prawda Akari ma uwagi dotyczące pewnych jego elementów, ale myślę, że i tak jest całkiem nieźle ;-)
Akari ma teraz jeden rozdział. Według naszej rozpiski już do samego końca rozdziały będziemy pisać naprzemiennie. Ten był taki podwójny, bo nie zmieściłabym się z akcją w jednym.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam również!
Zajebisty rozdział. Mam zasadę, że nadrabiam po kolei, to też zanim zabiorę się za kolejne na waszym blogu, muszę zajrzeć w inne miejsce.
OdpowiedzUsuńNo cóż. Zasady są "ważne" 😁
Wracając do rozdziału, to wszystko mi się podobało. Itachi zabije brata jeśli dowie się o szczegółach ich wyprawy. Ciekawi mnie, czy nowa technika Keiko zbierania zapachu z ciała za pomocą wody, powoduje, że ona poznaje dokładnie walory osoby, na której ją stosuje. Oj wtedy Sasuke samego siebie też zabije. Szkoda mi Satoru. Ciężki los mu zgotowałyście. Trochę jest sobie winny, ale mimo wszystko to smutne.
Hanabi oczywiście się dowie kto ją udawał? Liczę, że ma bojowy charakter.
Piszcie dużo, wstawiajcie często, bo ja chciałabym przeczytać zakończenie tej historii 😁
Miło Cię widzieć! Cieszę się, że się podobało :-)
UsuńJa bym chyba wolała nadrobić najpierw jednego bloga, a potem przejść do kolejnego, żeby mieć ciągłość historii, a nie skakać, ale każdy ma taki system, jak mu pasuje. Poczekamy więc w tej kolejce :-)
Oooo, nawet nie pomyślałam o czymś takim! :D w sumie niezła myśl, biedny Sasuke xD
Myślę, że szczegóły ich zadania ani jego przebieg nie będą znane tak powszechnie, by Hanabi miała się jak dowiedzieć. Już samo to, że Sasuke naraził Konohę na zerwanie traktatów pokojowych nie powinno zostać ujawnione, bo ludzie mogliby mu piekło zgotować, a buntownicy wykorzystać okazję, by rzeczywiście do tego doprowadzić. Wszystko pozostaje ściśle tajne :-)
A jeśli chodzi o Satoru, to najtrudniejsze jeszcze przed Sasuke. Zrobił, nie pomyślał, ale co się stanie, jak to wyjdzie na jaw i Haniko się dowie? Wzbudziłam Twoją ciekawość, mam nadzieję :D
Dziękuję za komentarz!
No cały Sasuke. Chce dobrze, ale zawsze na opak. Oczywiście, że nie pomyślałam, że mu to na sucho ujdzie. Nawet jeśli nie Haniko, to kto inny da mu za to popalić. W końcu nie może być wyłącznie bohaterem.
UsuńBardziej rozbudziła się teraz moja ciekawość na temat tego co zrobi Itachi. Czy Kaiko przekroczyła granicę? Niedawno skończyłam słuchać audiobooka książki "Wierna". Myślę, że Itachi może zachować się podobnie do Tobiasa i postawić Keiko ultimatum. Jeśli jeszcze raz zrobi coś głupiego, gdzie narazi swoje życie, to będzie koniec ich związku. Choć właściwie, to zastanawiam się czy już nie została przekroczona pewna granica. Laska zamiast wspierać swojego chłopaka, oszukuje go i ryzykuje dosłownie wszystko dla kogoś innego. Fakt, że to jego brat, z którym ma trochę na pieńku, nie łagodzi sprawy. Sasuke drugi raz poszedł na misję nie mówiąc nic bratu. Nie zaufał mu, nie doradził się, nie ostrzegł. Właściwie wtopił po raz drugi, tym razem blokując sobie drogę powrotu.
Oj, aby wrócił i jakoś odpokutować, musi teraz zrobić coś, czym przysłuży się dla obu krajów.
Oj bohaterem, to on z pewnością nie będzie :D może jedynie dla najbliższych, wyłączając nieco Itachiego, no i właśnie, jeśli o niego chodzi... Nie wydaje mi się, żeby do Itachiego pasowało stawianie komuś ultimatum. On nie wdał się w Fugaku, żeby reagować tak gwałtownie i surowo. Gdyby postawił Keiko przed wyborem on albo jej przyjaciele (do których zalicza się teraz i Sasuke), nie wynikłoby z tego nic dobrego. A Keiko nie jest typem posłusznej niuni bez charakteru, żeby dać się podporządkować. To by był chyba definitywny koniec ich związku :-)
UsuńA Sasuke to Sasuke. Po co miałby pytać Itachiego? Doskonale wiedział, jaka byłaby jego reakcja. A gdyby poszli na tę misję informując go o tym uprzednio, to i jego naraziliby na konsekwencje, gdyby przypadkiem zdecydował się milczeć, w co wątpię.
Sasuke się przysłuży... pośrednio i jeszcze nawet o tym nie wie :D