Haniko,
starając się to robić cicho, zeszła po schodach na dół i na palcach przemknęła
przez salon. Była za piętnaście dziewiąta i na dworze jeszcze całkiem ciemno,
ale znając swoje mieszkanie na wylot, bez komplikacji przemknęła do kuchni. Otworzyła
lodówkę, rozejrzała się i… jest! Namierzyła słoik z domowym dżemem pani Uchiha,
który teraz zamierzała wyjeść łyżeczką. W tej formie wszelkie owocowe przetwory
smakowały najlepiej.
Zapaliła
światło, nie chcąc siedzieć w kompletnej ciemności i zasiadając przy stole,
zabrała się za opróżnianie słoiczka.
– Oj – sapnęła
w pewnym momencie. – Kopiemy mamę na dzień dobry?
Parsknęła
śmiechem, oblizując łyżeczkę, ale szybko mina jej zrzedła, kiedy uświadomiła
sobie, że właśnie rozmawia z brzuchem. Przecież jeszcze kilka miesięcy temu
patrzyła z niedowierzaniem na te wszystkie przyszłe matki, które w kolejce do lekarza
mówiły do swoich nienarodzonych dzieci. Uważała, że to już z całą pewnością
zakrawa na obłęd, a teraz sama zaczęła się zachowywać w ten sposób. Do tej pory
jej kontakt z Sumire ograniczał się do puknięć, na co mała czasem odpowiadała
kopnięciem. Dzisiaj pierwszy raz odezwała się do swojego brzucha i miała
nadzieję, że ostatni.
–
Porozmawiamy, jak już się urodzisz – oznajmiła, głaszcząc miejsce, w które
chwilę wcześniej kopnęło maleństwo.
Kiedy
skończyła jeść „śniadanie”, wstawiła wodę na herbatę i spojrzała na kalendarz
wiszący nad stołem. To właśnie dziś Mikoto miała urodziny i organizowała
niewielkie przyjęcie, na którym Haniko musiała się pojawić. Wszystko byłoby dobrze,
gdyby nie Sasuke, który z oczywistych względów też miał na nim być, a którego
nie miała ochoty oglądać. Nie pozostawało jej więc nic innego niż nastawić się
psychicznie na kolejny, ciężki dzień.
– Kawy? –
spytała, kiedy usłyszała kroki.
Itachi przetarł
oczy wierzchem dłoni i mrużąc oczy, zajrzał do kuchni.
– Poproszę.
Czy Sasuke zostawił u ciebie jeszcze jakieś swoje rzeczy? Wykąpię się w domu,
ale chętnie bym się chociaż przebrał.
– No proszę
cię, nie wygłupiaj się. W szafce nad pralką są świeże ręczniki. A co do Sasuke…
zostawił ich całkiem sporo. W którymś kartonie na pewno są ubrania, poszukaj
sobie.
Itachi skinął
głową i zapalił światło w salonie, zaglądając do schowka.
– Nie wziął
niczego? – spytał zdziwiony.
Haniko
rozmieszała cukier w swojej herbacie, po czym chwyciła kubek z kawą i podeszła
do mężczyzny. Podziękował jej zdawkowym uśmiechem, upijając od razu spory łyk i
odstawiając kubek na szafkę przy drzwiach.
– Jeden karton.
– Spochmurniała. – Na siłę szuka pretekstu, żeby przychodzić tu jak najczęściej.
Itachi tego
nie skomentował. Z nietęgą miną przeszukał kilka z tych na wierzchu, znajdując
jakąś bieliznę i koszulkę. Szybko zamknął schowek, czując, że rzeczy brata nie
tylko jemu psują nastrój.
Kiedy Uchiha
brał szybki prysznic, Haniko zajęła się przygotowywaniem czegoś do jedzenia.
Czegoś konkretniejszego niż słoik dżemu. Podsmażyła trochę warzyw, a następnie
wbiła parę jajek i zrobiła pseudojajecznicę. Kiedy Itachi zjawił się z powrotem
w kuchni, rozłożyła danie na talerze.
Jedli w
milczeniu, dopóki ciszy nie przerwał dźwięk przychodzącego smsa. Haniko
zerknęła na wyświetlacz, leżącej na stole komórki i skrzywiła się lekko. Kiedy
po chwili przyszedł kolejny, odwróciła telefon ekranem do spodu i wstała z
zamiarem pozbierania talerzy, ale uprzedził ją Itachi.
– Pozmywam,
siedź.
Kiedy
przyszedł trzeci sms, zrezygnowana sięgnęła po aparat i niechętnie odczytała
treść. Kiedy talerze wylądowały już czyste na suszarce, Itachi siadł
naprzeciwko i rozplątał ręcznik. Włosy rozsypały się kaskadami na jego
ramionach, a on przeczesał je wstępnie palcami.
Haniko
siedziała w ciszy, przyglądając się jego poczynaniom, kiedy jej telefon odezwał
się ponownie. Tym razem był to dźwięk przychodzącego połączenia.
– To Sasuke?
Skinęła
niechętnie głową, spoglądając na wyświetlacz.
– Mam odebrać
i powiedzieć mu, żeby zostawił cię w spokoju?
– Daj spokój –
westchnęła. – Im bardziej będziesz próbował go ode mnie odgonić, tym bardziej
on się będzie narzucał. Jest strasznie uparty, załatwię to po swojemu.
– Co
zamierzasz?
– On tak
szybko nie odpuści, będę musiała się z nim znowu spotkać.
– To, że nie
odpuści, wcale nie oznacza, że masz mu ulegać – powiedział Itachi, pochylając
się nad stołem i łapiąc ją za dłoń.
Haniko
uśmiechnęła się pod nosem, odwzajemniając uścisk.
– Nie zamierzam
mu ulegać. Chętnie już bym go nie oglądała na oczy, ale inaczej niż poprzez
rozmowę, nie rozwiążemy tej sprawy. Jeśli będę go ignorować, to prędzej czy
później przyjdzie tu gotów choćby i cały dzień stać mi pod drzwiami. Ale… –
zawahała się, kiedy telefon odezwał się ponownie – muszę się nastawić
psychicznie, żeby tym razem nie dać się wciągnąć w żadną jego grę.
Itachi nie
dopytywał. Po jej minie wywnioskował, że raczej nie miała ochoty o tym mówić. Ścisnął
mocniej jej rękę, a kiedy zamiast wpatrywać się tępo w blat, spojrzała mu w
oczy, uśmiechnął się pokrzepiająco.
– Mogę…
spróbować jakoś to z nim załatwić.
– Nie. –
Haniko pokręciła głową. – Jestem ci bardzo wdzięczna za wsparcie, czuję się
dużo lepiej, wiedząc, że jesteś po mojej stronie, ale nie możesz tego zrobić.
Nie chcę wchodzić między was, a jeśli tak dalej pójdzie, jeśli wciąż będziesz w
to ingerował, to pokłócicie się z mojego powodu. Jesteście braćmi i mimo
wszystko powinniście się wspierać.
– Haniko,
nasze relacje i tak się nie poprawią, dopóki on nie dojrzeje i nie zrozumie
pewnych spraw.
– Jeżeli nie
mogą się poprawić, to niech się chociaż nie pogarszają. Obiecasz mi coś?
Itachi skinął
głową. To bezgraniczne zaufanie z jego strony bardzo ją podbudowało.
– Ale, nie
musisz tego robić w ciemno. – Uśmiechnęła się mimowolnie. – Obiecaj mi, że nie
będziesz się wtrącał. Chyba że już naprawdę nie dam sobie rady i cię o to poproszę.
– Dobrze –
odpowiedział. – A ty obiecaj, że zrobisz to bez wahania. Czasem ciężko coś z
ciebie wyciągnąć.
Haniko
przytaknęła i uścisnęli sobie dłonie dla przypieczętowania umowy. Itachi
przykrył jej drobną dłoń swoją, a ona drugą ręką zaczęła bawić się jego długimi
palcami.
Po kuchni
ponownie rozbrzmiał sygnał przychodzącego połączenia.
– Ty wiesz, że
gdyby nie te rolety, to mieliby zapewne kolejne ładne zdjęcie?
– Pewnie tak –
odburknął. Chciał powiedzieć, że tym razem Keiko nie miałaby prawa się go
czepiać, bo sama wyrabiała z jego bratem dużo gorsze rzeczy, ale ze względu na
Haniko postanowił to przemilczeć. Wszystko, co dotyczyło Sasuke, stało się
mimowolnie tematem tabu, chociaż Haniko twierdziła, że ten temat jej nie rusza.
On jednak znał ją na tyle, że potrafił rozpoznać udawaną obojętność.
Spojrzał na
zegarek, zastanawiając się, czy matka była jeszcze w domu, czy wyszła już na
zakupy. Wczoraj przetrząsając kuchnię przed wyjściem, dostrzegł dosyć długą listę
zakupów na dzisiejsze spotkanie. Wyglądało to, jakby matka planowała wystawić
huczny bal, a nie kameralne przyjęcie na pięć osób. Spotkanie zapowiadało się więc
nienajlepiej. Przynajmniej Itachi nie był optymistycznie do niego nastawiony.
Nie to jednak zajmowało teraz jego myśli.
Kiedy wczoraj
wieczorem w końcu udało im się znaleźć coś odpowiedniego, było już dosyć późno.
Haniko próbowała go spławić, upierając się, że może sama wrócić do domu, ale
nie odpuścił tak długo, aż dała za wygraną. Szli więc i gawędzili wesoło na
temat nowego wydania „Praw Shinobi”, które zaledwie tydzień wcześniej pojawiło
się w księgarniach, kiedy niespodziewanie zadzwonił jego telefon.
– Odbierz –
powiedziała dziewczyna, wyjmując mu lżejszą torbę z dłoni, by mógł bez problemu
sięgnąć po telefon.
I zrobił to,
ale dosyć niechętnie. A kiedy zobaczył jeszcze, kto dzwoni, jego niechęć
sięgnęła zenitu.
– Tak, mamo?
– Kiedy
będziesz w domu, kochanie? – zaćwierkała Mikoto do telefonu.
Zły znak. Coś
zbyt wesoło jej było.
– A… – Itachi
zawiesił się, zastanawiając się, jak powinien to rozegrać. – Coś się stało?
– Nie, nic
takiego. Po prostu byłam na zakupach, pomyślałam, że zrobię ci niespodziankę i
kupiłam parę rzeczy. Nie uważasz, że wypadałoby już częściowo wymienić
garderobę? Chociażby bieliznę, dlatego pomyślałam sobie, że się ucieszysz z
kilku nowych par majtek. Powiem ci w sekrecie, że kobiety zwracając uwagę na
takie rzeczy. – Zachichotała do słuchawki. – Chciałabym, żebyś je przymierzył,
kiedy wrócisz.
Itachi miał
ochotę zapaść się pod ziemię. Zerknął z ukosa na Haniko i z ulgą przyjął fakt,
że najwyraźniej nie mogła tego słyszeć. Przygryzł nerwowo wargę.
– Przykro mi,
ale dzisiaj nie wrócę na noc. Muszę… – „Muszę coś załatwić”, serio?
Pozostawienie tego do jej interpretacji nie należało raczej do najmądrzejszych
posunięć. – Dostałem misję, będę jutro rano. Muszę kończyć.
Rozłączył się,
zanim kobieta zdążyła zareagować.
– Mikoto nie daje
żyć? – zagaiła Haniko. – Możesz spać u mnie, zapraszam.
– Możesz tu
zostać, jeśli chcesz.
Itachi
zamrugał, zdając sobie sprawę, że bezmyślnie wgapia się we wskazówki zegara.
Haniko przyglądała mu się z zainteresowaniem.
– Nie ma
takiej potrzeby, pewnie już wyszła.
– Jak uważasz
– odparła, wstając, by zrobić sobie kolejną herbatę. – Ale w razie czego, to
nie krępuj się i wpadaj. Łydki mają mi za złe wczorajsze zakupy i dzisiaj się raczej
nigdzie nie ruszam.
Skinął głową,
zakodowując to w pamięci. Nie zamierzał zostawać modelem bielizny i pokazywać
jej się z każdej strony w gaciach, które sama mu sprawiła.
– Gdzie znajdę
suszarkę?
– Druga
szuflada na lewo od umywalki.
Po dwudziestu
minutach mężczyzna był gotowy do wyjścia. I choć nie czuł najmniejszej ochoty,
by wracać, miał lekkie wyrzuty sumienia, że nie wybrał się z matką na zakupy. Z
tego, co zdołał przyuważyć, na liście miała sporo rzeczy i nawet dla niego to
wszystko byłoby dosyć ciężkie. Zawsze był wzorowym synem i we wszystkim jej
pomagał, ale ostatnio zupełnie nie czuł się na siłach.
– Wpadnę po
ciebie wieczorem – powiedział, zapinając kurtkę i poprawiając szalik, który
wpijał mu się w szyję.
– Nie ma
takiej potrzeby, dam sobie radę.
– Wpadnę –
oznajmił, zanim zamknęły się za nim drzwi.
Usta Haniko
drgnęły, wykrzywiając się w delikatnym uśmiechu. Ten szybko jednak zniknął,
kiedy usłyszała dźwięk telefonu pozostawionego w kuchni. Wróciła do niej
powolnym krokiem, zatrzymując się przy stole i spoglądając na wibrującą
komórkę.
Dłuższe
nastawienie się psychiczne chyba nie miało sensu.
– Tak? –
spytała, sama zdziwiona tym, jak bezbarwny był jej głos.
– Czemu nie
odbierałaś? – spytał zaniepokojonym głosem Sasuke.
Haniko dopiero
teraz przyszło na myśl, że mógł się o nią zwyczajnie martwić. Była w
zaawansowanej ciąży, w każdej chwili mogła urodzić i w dodatku wciąż czasem
miewała te swoje ataki. Powinna czuć się winna, że tak go olewała? Może i tak,
ale wcale się taka nie czuła.
– A dobijałeś
się w jakimś celu?
– Haniko… –
Sasuke był opanowany i nie dał się wyprowadzić z równowagi. – Powinniśmy
porozmawiać. Zostawiłem ci przecież kartkę.
– W porządku –
odparła, chociaż wcale w porządku nie było. – Kiedy?
– Mogę być u
ciebie za godzinę.
– Dobrze, ale
jeśli tym razem niczego ze sobą nie weźmiesz, to wystawię twoje rzeczy za drzwi.
Sasuke
milczał.
– Rozumiemy
się? – spytała.
– Tak.
– To do
zobaczenia za godzinę.
***
Sasuke zjawił
się idealnie godzinę później. Haniko była w stanie się założyć, że co do
sekundy, chociaż nie mierzyła czasu. Cholerni Uchiha musieli być zawsze we
wszystkim perfekcyjni.
Chciałaby
rzec, że przy okazji i przewidywalni, ale Sasuke miał przy sobie bukiet
kwiatów, których z całą pewnością się nie spodziewała. Wpuściła go do domu,
chociaż na widok czerwonych róż miała ochotę zatrzasnąć mu drzwi przed nosem,
głośno westchnąć i zakopać się w pościeli, bo w niej czuła się najbezpieczniej.
Tyle że w momencie, kiedy przekroczył próg, na to wszystko było już trochę za
późno.
– Proszę.
Haniko nie
wyciągnęła ręki, by odebrać od niego bukiet. Nie ruszyła nawet z miejsca.
– Nie, Sasuke,
to nie ma sensu. Daj je swojej mamie.
– Są dla
ciebie.
– Nie wezmę
ich.
Uchiha
spochmurniał. Bez słowa ruszył do kuchni i wyjął z jednej z szafek wazon. Uzupełnił
go wodą i ustawił kwiaty na środku stołu.
– Do ciebie to
nic nie dociera, prawda? – Haniko stanęła w drzwiach do pomieszczenia,
krzyżując ręce. – Porozmawiajmy, skoro musimy i idź już.
– Uprzejma jak
zawsze – odparł kąśliwie.
– Na
uprzejmość trzeba sobie zasłużyć.
– Na przykład
kwiatami – powiedział, spoglądając na nią znacząco.
Haniko nie
odpowiedziała. Gestem zaprosiła go z powrotem do salonu, a on posłusznie
poszedł za nią. Nie spodziewała się jednak, że wazon weźmie za sobą. Najwyraźniej
zamierzał ją dręczyć. Do takiego wniosku doszła, kiedy demonstracyjnie ustawił
go na środku ławy.
– O czym
chcesz rozmawiać?
– O nas.
– Nie ma
żadnych nas, chyba już to sobie wyjaśniliśmy.
Sasuke
zacisnął usta i policzył w myślach do dziesięciu. Potem do piętnastu. Ale
skończył na dwudziestu. Odrobinę pomogło, chociaż prawdziwy spokój przyniosłoby
mu prawdopodobnie liczenie do jakichś dwóch tysięcy.
– Mam do
ciebie pytanie. Chciałbym, żebyś odpowiedziała szczerze.
– Znowu to
samo? – jęknęła. – Już to przerabialiśmy.
– Tak, to
samo, skoro tylko w ten sposób możemy sobie pomóc.
Haniko
parsknęła śmiechem i pokręciła głową. Mina Uchihy stężała, ale nie zwróciła na
to uwagi.
– To w niczym
nie pomaga, a tylko komplikuje. Zadasz mi serię pytań o coś, co było i już nie
wróci. Co da ci świadomość, że przez jakiś czas nawet było mi z tobą dobrze? W
żaden sposób ani tobie, ani mnie, niczego to nie ułatwi.
– Ale dzięki
temu wiem, że nie zawsze było źle. – Zamilkł, zastanawiając się, czy może sobie
pozwolić na więcej. Wpatrywał się w nią uważnie, dopóki nie uciekła wzrokiem. Postanowił
zaryzykować. – Coś musiałem zrobić dobrze, skoro chciałaś nawet zostać moją
żoną.
Shimanouchi
spiorunowała go wzrokiem.
– Och, wierz
mi, to nie jedyna chwila naszego wspólnego życia, której żałuję – odparła z
przekąsem.
– Nie krępuj
się i wymieniaj dalej – powiedział beznamiętnie, chociaż już czuł, że gotuje
się wewnątrz. Zanim tu przyszedł, wypił dwie melisy na uspokojenie i chociaż
bardzo się starał mieć nerwy na wodzy, to powoli zaczynały mu się wymykać spod
kontroli.
A Haniko była
po prostu niemożliwa. Mała i pyskata, kiedy tylko miała okazję, mieszała go z
błotem, a on musiał ze spokojem to znosić. Jedyne co w tej chwili mógł, to
odpowiadać sobie w myślach na jej złośliwości. Najbardziej na usta cisnęło mu
się, że kobieta, która jęczy w nocy, nie warczy w dzień, ale nie pisnął ani
sylaby, nie śmiałby. Po czymś takim byłby definitywnie spalony.
– Nie
przyszedłeś tu chyba po to, żeby posłuchać o swoich wadach. To mogłoby trochę
potrwać.
– Śmiało, porównuj
mnie do ojca, bo wiem, że do tego dążysz.
Haniko zerknęła
na niego kątem oka, wiedząc, że ojciec, to dla niego drażliwy temat. Zagryzła
wargę, ale w końcu powiedziała:
– Przepraszam,
przesadziłam.
Sasuke jednak
wcale nie poczuł się lepiej. W jej głosie było tyle skruchy, co w przeciętnych
parówkach mięsa. A dla niego to słowo znaczyło naprawdę sporo. Inaczej
korzystałby z niego zdecydowanie częściej.
– Mamy jeszcze
jakieś wspólne sprawy do omówienia? – spytała, korzystając z tego, że milczał.
– Nazwisko.
– Nie.
– Dlaczego?
– Szczerze? –
spytała, a Sasuke przytaknął. – Nie oszukujmy się, nie będziesz brał aktywnego
udziału w wychowaniu naszego dziecka. Co więcej, podejrzewam, że po tygodniu
znikniesz z naszego życia i przestaniesz się nim w ogóle interesować. Nie dam
dziecku nazwiska po ojcu, z którym nigdy nie porozmawia i na którego nie będzie
mogło liczyć.
– A skąd ty to
możesz wiedzieć?! – Sasuke podniósł głos, ale szybko się opamiętał. – Chcę być
częścią życia naszej córki, chcę być blisko niej i…
– Zmieniać pampersy
– dokończyła za niego.
Uchiha wyglądał,
jakby z trudem powstrzymywał się przed tym, by nie rozwalić dzielącego ich
stołu. Głową, rękoma, kolanami, a nawet tyłkiem, nieważne. Tak bardzo się
starał, był szczery i mówił nawet o swoich planach, a ona zwyczajnie z niego
szydziła.
– Możesz
przestać?! Tak wielką krzywdę ci wyrządziłem, zostawiając cię na parę miesięcy
samą? Moje pytanie szczerość-za-szczerość było inne, ale powiedz, gdybyś
dowiedziała się o ciąży w innych okolicznościach, gdybyś miała okazję w spokoju
to wszystko przemyśleć, już by cię tu nie było, prawda? Wróciłabyś do tej
swojej piaskownicy, do swojego rudego kochasia i nie powiedziałabyś mi o tym,
że spodziewasz się dziecka, mam rację?!
Haniko
zacisnęła mocno oczy i potaknęła. Myślała o tym nie raz. Zastanawiała się,
jakby postąpiła, gdyby miała wyjście i była niemal pewna, że zostawiłaby Sasuke,
o niczym go nie informując. Od samego początku nie nadawał się na ojca. Nakarmił
ją nadzieją, że coś między nimi zakiełkowało i jeszcze może skończyć się
dobrze. Była głupia, że dała się tak omamić.
– I teraz
jeszcze będziesz płakać?
Nie. Tym razem
łzy nie cisnęły jej się jak głupie do oczu. Otworzyła je powoli, spoglądając na
jego twarz, na której malowała się obecnie tylko złość. I tak długo wytrzymał
te wszystkie docinki.
– Jaki jest
sens roztrząsać, co by było, gdyby, skoro tak się nie stało i już nigdy nie
stanie?
– Nie ma sensu
– potwierdził, nieco spokojniej. – Ale nie masz prawa mnie oceniać i zarzucać
mi, że postąpiłem niewłaściwie, skoro sama byłabyś nie lepsza, gdyby tylko los
dał ci szansę.
Haniko
zmarszczyła czoło.
– Słyszysz ty
siebie? Porównujesz sytuację czysto hipotetyczną z czymś, co miało miejsce i
śmiesz twierdzić, że nie ma różnicy? Gdybym postąpiła jak kobiety w moim klanie,
gdybym uciekła, urodziła to dziecko i zataiła to przed tobą, wtedy mógłbyś mieć
do mnie pretensje. Miałbyś prawo być zły i mieć do mnie żal. Ale teraz takiego
prawa nie masz.
– Nie bądź
taka sprytna i przestań tworzyć z własnych błędów linię obrony!
– Błędów… –
wycedziła. – Masz rację. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo teraz żałuję, że
uważniej nie śledziłam swojego cyklu! Właśnie sprawiłeś, że ten błąd urósł do
rangi niewybaczalnych.
Sasuke wstał,
nie mogąc dłużej usiedzieć w miejscu. Czarę przeważyło jej pogardliwe
spojrzenie, kiedy niemal zatrząsł się z nerwów.
– Oczywiście!
A największym błędem było pewnie przespanie się ze mną, nie? Tyle że kiedy
jęczałaś pode mną, to jakoś ci to nie przeszkadzało!
– A żebyś
wiedział! Żałuję i zupełnie nie rozumiem, dlaczego zdecydowałam się przeżyć
swój pierwszy raz akurat z tobą!
Sasuke
zamilkł, a jego oblicze złagodniało. Dostrzegając jego minę, Haniko uświadomiła
sobie, co powiedziała i zaklęła w myślach.
– Byłaś
dziewicą? – spytał cicho, z nutą… nieśmiałości? – A co z tym no… Satoru?
– Nie spałam z
nim, ale czy ma to teraz jakieś znaczenie? Dziewica w łóżku jest więcej warta
niż kobieta z doświadczeniem? Może zdobyłeś dzięki temu jakieś dodatkowe
punkty, hm?
– Uspokój się
– warknął Sasuke, obchodząc stół i podchodząc do kanapy. Po chwili namysłu
usiadł na rogu, jakiś metr od niej. Jego bliskość sprawiła, że Haniko zawahała
się i odwróciła wzrok. – Ma znaczenie – kontynuował. – Gdybym wiedział, byłbym…
delikatniejszy.
Parsknęła,
wciąż na niego nie patrząc. Sasuke nie zareagował, nie dał się sprowokować.
Przyglądał jej się nieco zamyślonym wzrokiem.
– Czy ja ci
kiedykolwiek sprawiłem ból?
Zamiast coś odpowiedzieć,
Haniko próbowała wyrzucić z głowy obrazy, które wbrew woli pojawiały się przed
jej oczami. Sasuke był bardzo podniecony, nieco chaotyczny i niedokładny, ale ze
wszystkich sił starał się ignorować swoje potrzeby, ofiarowując jej tyle, ile
był w stanie. Nie zlekceważył gry wstępnej, poświęcając uwagę każdemu skrawkowi
jej ciała. Błądził najpierw rękoma, a potem językiem po jej rozpalonej skórze,
nie pomijając niczego. Rozum odebrało mu, dopiero kiedy zdarł z niej majtki i
na próbę wsunął w nią palec. W jego oczach zapłonęła żądza. W pospiechu
zakładał prezerwatywę, a potem wbił się w nią i od razu zaczął szybko poruszać.
I może faktycznie zrobił to nieco za wcześnie i był trochę za ostry, ale Haniko
nie nazwałaby towarzyszącego jej uczucia bólem. Lekki dyskomfort szybko zmienił
się w przyjemność, a westchnienia zastąpiły jęki.
Zakręciło jej się
w głowie, a na całym ciele czuła gorąco. Ostatnią rzeczą, o której miała ochotę
myśleć, były pełne pożądania oczy i silne ramiona mężczyzny, który siedział po
jej lewej stronie i teraz wpatrywał się w nią wyczekująco.
– Daj spokój.
– To dla mnie
ważne – powiedział, przysuwając się jeszcze bliżej.
Haniko
spanikowała. Poderwała się do góry, ale już w następnej chwili złapała za
brzuch i wciągnęła gwałtownie powietrze.
– Co się
stało?! – Sasuke wyglądał na wystraszonego. Sam wstał z miejsca i najwyraźniej
zamierzał ją objąć, ale odtrąciła jego rękę.
– To nic. Sumire
kopnęła.
W następnej
chwili Sasuke padł przed nią na kolana i z wahaniem przyłożył ręce do jej
brzucha. Przejechał po nim delikatnie, a kiedy wyczuł ruch, odetchnął głęboko.
Patrzył na swoje dłonie jak zahipnotyzowany, nie mogąc powstrzymać cisnącego
się na usta uśmiechu. Podniósł wzrok, spoglądając na Haniko, a potem nieśmiało
złapał ją za dłoń.
– Jak możesz
tak mówić? – Jego głos był cichy i łagodny. – Jak możesz mówić, że żałujesz
naszego dziecka, naszej córki?
Haniko nie
śmiała się odezwać. Patrzyła na niego, zastanawiając się, czy tak właśnie
prezentowało się oblicze szczęśliwego tatusia. Zacisnęła wargi, czując gulę,
która rosła jej w gardle.
Sasuke ścisnął
jej dłoń, zmuszając do tego, by usiadła. Drugą podniósł do jej twarzy i
nieśmiało przejechał po gładkim policzku, napawając się miękkością skóry. Kiedy
dłoń sięgnęła ust, podniósł się niespodziewanie i zanim zdążył pomyśleć, jego
własne zainicjowały pocałunek.
Czując jego
szorstkie wargi na swoich i gorący język, próbujący dostać się do wnętrza jej
ust, Haniko złapała go za kark i przyciągnęła bliżej siebie. Całowali się
bardzo zachłannie, Sasuke już niemal na niej leżąc, uważając tylko na brzuch.
Minęło trochę
czasu, zanim Haniko się opamiętała. Zanim chwyciła go za ramiona i odepchnęła
od siebie lekko, by uwolnić usta.
– Sasuke…
– Nie odsuwaj
się – szepnął, obdarowując drobnymi pocałunkami szyję i linię szczęki. – Pragniesz
mnie równie mocno, co ja ciebie.
– Idź już –
powiedziała, ponownie go od siebie odpychając. – Idź.
Dał w końcu za
wygraną i odsunął się na bezpieczną odległość, spoglądając w jej lekko zamglone
oczy.
– To
nieporozumienie – oznajmiła, nawet na niego nie patrząc.
Nie śmiał
zaprzeczyć. Kiwnął głową na znak, że rozumie i powoli wstał z kanapy. A kiedy
odwrócił się tyłem do niej, jego usta wykrzywiły się w szerokim uśmiechu.
Nie
przeszkadzało mu nawet to, że był zupełnie obładowany kartonami, z których
niemal wylewały się jego rzeczy. Wychodząc, ledwo powstrzymał chęć, by się
odwrócić i spojrzeć na nią po raz ostatni. Nie chciał zdradzać satysfakcji z
tego, że w końcu udało mu się wygrać pierwszą bitwę.
Pierwszą, a
zarazem najważniejszą, która niechybnie zbliżyła go do zwycięstwa.
***
Sasuke
siedział przy otwartym oknie na blacie w kuchni i dopalał papierosa. Spojrzał
na zegarek i pokręcił zrezygnowany głową.
– Keiko, musimy
już wychodzić!
Zamiast odpowiedzi
usłyszał tylko tupot bosych stóp, a potem głuchy odgłos; ktoś przebiegł piętro
wyżej i prawdopodobnie przy okazji zrzucił coś na podłogę. A tym kimś była
oczywiście Higashiyama, która pomimo jego częstych próśb, by zaczęła się już
szykować, zrobiła to w absolutnie ostatniej chwili i już prawie byli spóźnieni.
– Keiko! –
wrzasnął Uchiha, gasząc papierosa o parapet i zamykając okno. Prawdę mówiąc, nie
powinien palić tuż przed wyjściem, bo ten paskudny zapach nie znikał sam z
siebie i matka mogła coś od niego wyczuć, ale obecna współlokatorka
doprowadzała go czasem do szału. Chociażby teraz. Nienawidził być spóźniony.
– Jeszcze
moment!
Dziewczyna
ponownie przebiegła boso po piętrze, tym razem trzaskając drzwiami od szafy.
Sasuke uznał,
że zaraz nie wytrzyma. Ruszył w stronę schodów, ale zanim na nie wszedł, Keiko
pojawiła się na szczycie, wykręcając ciało w każdą możliwą stronę.
– Tadam! –
krzyknęła, okręcając się, by mężczyzna mógł dobrze jej się przyjrzeć.
Uchiha zaś
skrzywił się i przystawił dłoń do czoła.
– Ja pierdolę.
– Co?
– Nico. Jaja
sobie ze mnie robisz? Chyba nie zamierzasz w tym wyjść?
Dziewczyna
zmarszczyła czoło, spoglądając z góry na swój strój. Włożyła śliwkowe rajstopy
do jaskrawoczerwonej mini spódniczki, a do tego czarny luźniejszy topik, żeby całość
nie była zbyt kolorowa. Nawet paznokcie maznęła na fioletowo, żeby pasowały do
koncepcji.
– Oj nie
marudź. Ty się nie znasz przecież na modzie, chodźmy!
Nie zdołała jednak
wyminąć Uchihy, ponieważ ten złapał ją za łokieć i pociągnął z powrotem na
górę.
– Puszczaj!
– Mowy nie ma.
Tak nie wyjdziesz.
Keiko
wystawiła mu język i dała się poprowadzić z powrotem do pokoju. Założyła ręce
na klatce piersiowej, wydęła policzki i obrażona usiadła na swoim łóżku,
podczas gdy Sasuke grzebał jej w szafie. Dobrze, że niedawno zrobiła w niej
porządek, przy okazji szukania włochatego miodowego sweterka, który dostała w
zeszłe święta od Fumiko.
– Nie masz
normalnych ubrań? – Sasuke drgnął, spoglądając na kolejny t-shirt ze zdjęciem zająca
albo jakiegoś zespołu. Banda przebierańców, wyglądająca, jakby występowali w
cyrku, a nie na poważnym koncercie. Rynek muzyczny z roku na rok schodził coraz
bardziej na psy. – Zamiast się tak bezmyślnie gapić, rozpuść włosy i zrób sobie
jakąś normalną fryzurę.
– Co jest
nienormalnego w tej? – spytała, dotykając dwóch kucyków, w które się uczesała.
– Uważam, że wyglądam uroczo.
– Tak, uroczo
– sarknął Uchiha, odwracając się do niej przodem. – Jak idiotka z
jakiegoś anime. Nie pójdziesz tak na urodziny mojej matki.
– No ale o co
ci chodzi?!
Keiko
nachmurzyła się jeszcze bardziej, patrząc, jak przegląda zawartość jej szafy i
z niesmakiem przerzuca kolejne wieszaki.
– Idziesz ze
mną, więc masz wyglądać.
– Mam dużo
ładnych rzeczy!
– Zgadzam się,
do cyrku.
Keiko
spojrzała na jego plecy z mordem w oczach, ale posłusznie rozpuściła włosy.
Mogliby się tak kłócić jeszcze przez godzinę, a i tak w tej sprawie wyszłoby
pewnie na jego, więc postanowiła odpuścić. Zemści się następnym razem.
– Jak mam się
uczesać?
Sasuke łypnął
na nią jednym okiem i wykonał nieokreślony ruch ręką na czubku głowy.
– Pokazujesz
mi koka, czy co to ma być?
– Widzisz?
Czasem zdarza ci się pomyśleć.
– A! – Keiko
wyszczerzyła się do niego, szczęśliwa, że wymyśliła idealną ripostę. – Trzeba
było powiedzieć, że pan się bawi ze mną w kalambury, panie Uchiha. W to akurat
jestem dobra.
Sasuke
spojrzał na nią zimno i odwrócił się z powrotem w kierunku wieszaków.
Podczas gdy on
wybierał odpowiednią kreację z niewielkiej ilości w miarę przyzwoitych
sukienek, które Higashiyama miała w szafie, ona stała przed lustrem w łazience
i przy pomocy gumki i paru wsuwek, stworzyła na głowie coś, co faktycznie
zaczynało przypominać koka. Takiego fikuśnego i trochę roztrzepanego, bo
uznała, że typowy nie będzie jej pasował.
Kiedy pojawiła
się ponownie w sypialni, Uchiha wcisnął jej w ręce czerwoną zwiewną sukienkę i
czarne kryjące rajstopy.
– Od biedy
ujdzie – skomentował jej fryzurę.
Po pięciu
minutach była gotowa do wyjścia, ale Sasuke zatrzymał ją jeszcze w drzwiach.
– Usta.
– Ubrudziłam
się pastą? – spytała, przecierając je wierzchem dłoni.
Sasuke
przewrócił oczami.
– Nie,
głuptasie. Pomaluj je czymś, na czerwono.
– Po co, skoro
zaraz zjem całą szminkę?
Uchiha zdawał się
jej nie rozumieć, ale machnęła ręką na
tłumaczenie. Bez sensu, mężczyźni i tak nie byliby w stanie tego pojąć.
Kiedy po
kolejnej, dłuższej chwili zeszła na dół z pomadką w ręku, spojrzała na zegarek,
uświadamiając sobie, że są już dziesięć minut spóźnieni. Sasuke musiało to
sporo kosztować, ponieważ chodził podenerwowany po przedpokoju i co rusz zerkał
na wskazówki, jakby licząc na to, że pod wpływem jego spojrzenia czas się
cofnie. No na próżno, panie Uchiha. Aż takiej mocy, to pan nie posiada.
– Może być. –
Ocenił, kiedy pojawiła się w zasięgu wzroku.
Keiko wrzuciła
szminkę do czarnej, lakierowanej kopertówki, o której istnieniu nie miała
pojęcia, a którą również dla niej wybrał i czym prędzej włożyła kozaczki, które
lśniły bardziej niż zapamiętała.
– Umyłeś je?!
– Czyżbyśmy
mieli za dużo czasu, skoro starcza ci go na głupie pytania?
Czyli umył. I
chyba wypastował.
Higashiyama była
jednak zbyt rozbawiona, by przejąć się jego
słowami. Wychodząc z domu, uwiesiła mu się na ramieniu.
– Wystroiłeś
mnie, jakbyśmy szli na bal! Już nie mogę się doczekać!
Sasuke
westchnął, odsuwając od siebie dziewczynę. Zapowiadała się długa noc.
***
– Jak miło was
widzieć – powiedziała Mikoto, zaraz po tym, jak otworzyła drzwi. – Keiko,
synku.
– Dzień dobry,
znaczy się… dobry wieczór! – Higashiyama weszła dziarskim krokiem do rezydencji
Uchiha, pospiesznie rozpinając płaszczyk.
Sasuke wszedł
tuż za nią, uprzednio składając na policzku Mikoto delikatny pocałunek i
wręczając jej bukiet czerwonych róż. Taki sam, jak ten, którym obdarował już
dziś Haniko. Kobieta zarumieniła się lekko i spojrzała na syna z uwielbieniem.
– Przepraszamy
za spóźnienie – powiedział, kiedy Mikoto wzięła płaszczyk od szalejącej już
Keiko, która najwyraźniej nie potrafiła ustać chwili w jednym miejscu. –
Wypadło nam… coś nieoczekiwanego.
– Ależ nic nie
szkodzi, wejdźcie do salonu, ja zaraz dołączę.
Keiko pognała
przodem, nie mogąc się doczekać, kiedy zobaczy Itachiego, a Sasuke niechętnie
poszedł jej śladem, przy okazji zerkając na zegarek.
– Dwadzieścia
pięć minut – warknął, kiedy już znaleźli się w pomieszczeniu. – Musiałaś
jeszcze po drodze łapać jakiegoś kota?
– Nie
„jakiegoś”, to był słodki kiciuś. Poza tym pięć minut w tę czy we w tę, to
przecież bez różnicy. O, Itaś, hej!
Ignorując już
marudzącego coś za jej plecami Sasuke, Keiko podbiegła do swojego chłopaka,
który siedział w towarzystwie Haniko na jednym z dwóch foteli po tej stronie
ławy. Higashiyama niemal władowała mu się na kolana, żeby dać buzi na
przywitanie.
– Bardzo
ładnie wyglądasz – zagadała Haniko, kiedy dziewczyna przywitała się już z
Itachim i na nią zwróciła uwagę.
– Ty również –
powiedział Sasuke, który podszedł do kanapy i siadł naprzeciwko.
Haniko miała
na sobie tę pudroworóżową sukienkę, którą widział ostatnio i prezentowała się w
niej obłędnie. Zgrabnie, kobieco i elegancko. Sasuke nie potrafił oczu od niej
oderwać, co nie umknęło zresztą jej uwadze.
Keiko również skomplementowała
wygląd koleżanki, zamieniła jeszcze parę słów z Itachim, który przyglądał jej
się jakoś dziwnie i usiadła obok Sasuke, czego ten wcale nie przyjął z
zadowoleniem.
Po chwili do
salonu wróciła Mikoto, niosąc tacę z ciastem i innymi przekąskami. Sasuke
jęknął w myślach, kiedy zarejestrował, że wszystko było słodkie. Kobieta
usiadła na honorowym miejscu, obok ustawiając fotelik, w którym posadziła
Kinari. Mała dostała kaszkę, ale nie była nią specjalnie zainteresowana,
przyglądając się z zaciekawieniem temu, co robiła matka.
– To co,
śpiewamy sto lat? – zaproponowała Keiko, klaszcząc w dłonie.
– Nie, nie,
naprawdę nie trzeba.
Na nic się
jednak nie zdał sprzeciw Mikoto, ponieważ dziewczyna już zaczęła śpiewać, a w
jej ślad szybko poszła reszta. Oczywiście w pomieszczeniu najlepiej było
słychać Keiko, która notorycznie wyprzedzała pozostałych, nawet specjalnie nie starając
się dopasować tempem. Haniko śpiewała raczej nieśmiało, Sasuke bardzo
niepewnie, a Itachi niemal szeptem. Keiko klaskała dłońmi do taktu, co szybko
podłapała Kinari i radośnie się śmiejąc, machała rączkami w swoim foteliku.
– Dziękuję –
powiedziała Mikoto, przecierając załzawione oczy, kiedy już skończyli. – To
było bardzo piękne. Częstujcie się ciastem.
– A gdzie
tort? – spytała Keiko, rozglądając się po ławie. – Powinna pani świeczki zdmuchnąć.
I życzenie pomyśleć.
– Nie
upiekłam. W moim wieku już nikt się nie afiszuje z tym, ile lat skończył.
Częstujcie się.
Keiko nie było
trzeba tego trzeci raz powtarzać. Wyskoczyła z widelczykiem do przodu i zanim
ktokolwiek zdążył zareagować, wpakowała sobie od razu trzy kawałki na talerzyk.
Kiedy próbowała nałożyć czwarty, Sasuke złapał ją za łokieć i ostudził jej
zapał jednym spojrzeniem.
Zachichotała
nieco zawstydzona swoim zachowaniem. Wycofała się i wpakowała sobie spory kawał
biszkopta z bitą śmietaną do ust.
Sasuke
starając się nie krzywić, włożył na swój talerzyk coś, co od biedy nie
wyglądało na aż tak niedobre. Włożył kęs do ust, ale ku jego rozpaczy, ciasto
okazało się pieruńsko słodkie.
– Nie smakuje
ci, kochanie?
Uchiha
przeniósł wzrok ze swojego talerzyka na Mikoto która spoglądała na niego z
zatroskaniem. Czyżby naprawdę miał aż tak nietęgą minę?
– Smakuje.
Jadłem po prostu duży obiad.
Keiko zastygła
z widelcem w połowie ust i spojrzała na niego z politowaniem. No akurat
dzisiaj, to z obiadem było u nich krucho, bo ani jej, ani tym bardziej jemu,
specjalnie gotować się nie chciało. Wyjątkowo nawet nie marudził, kiedy
postawiła przed nim talerz z kanapkami z tym, co udało jej się znaleźć w
lodówce.
Ale łżesz,
mówiły jej oczy.
– Cieszę się –
odparła pani Uchiha. – Nie chciałabym, żebyś jeszcze zmizerniał. Wystarczająco
chudziutki wróciłeś z tej misji. Może trzeba ci czegoś? Gdzie się właściwie
zatrzymałeś?
– U mnie
pomieszkuje – powiedziała Keiko, zauważając, że Sasuke nie był raczej skory do
odpowiedzi. – Pani to się pewnie cieszy, że się go pozbyła. Co on za cyrki
odstawia! Na przykład ostatnio, udając, że sprząta, wszystko mi poprzestawiał w
kuchni. Teraz niczego znaleźć nie mogę.
Mikoto
zaczerwieniła się lekko, przenosząc spojrzenie z jednego syna, na drugiego.
– Coś się
stało? – dopytywała Keiko, dostrzegając zakłopotanie pani domu.
– Nie, to nic.
Po prostu myślałam, że spał u ciebie Itachi, ale…
– Co?
– Itachi nie
wrócił na noc, myślałam, że był u ciebie – wyjaśniła kobieta.
Keiko zastygła
z widelczykiem w połowie drogi do ust.
– U mnie był –
wtrąciła pospiesznie Haniko, wyrywając Higashiyamę z rozmyślań. – Źle się
poczułam i poprosiłam, żeby został.
– Wszystko w
porządku, moja droga? Byłaś u lekarza? – spytała zaniepokojona Mikoto,
chwytając ją za dłoń.
Haniko potaknęła.
Była przygotowana na grad pytań.
– Wszystko
dobrze. Lekarz przeprowadził gruntowne badania i to na szczęście nic poważnego.
– Darowała sobie tłumaczenie, jakie badania, bo przecież na żadnych nie była.
Miała jednak świadomość, że Mikoto nie poruszyłaby tego tematu w towarzystwie.
– Jesteś
pewna? Może dam ci namiary na mojego, żebyś mogła potwierdzić diagnozę?
Rodziłam z nim Itachiego, Sasuke, a teraz Kinari. Zna się na rzeczy, to
specjalista.
– Nie trzeba,
naprawdę, to była tylko chwilowa niedyspozycja. Proszę pamiętać, że czuwa nade
mną również pani Tsunade. – Która nie mieszała się w sprawę jej ciąży, ale o
tym kobieta wiedzieć przecież nie musiała.
– Rozumiem.
Wątek ponownie
się urwał. Teraz już nie tylko Sasuke dłubał z niechęcią w swoim kawałku. Dołączyła
go niego Haniko, którą mdliło na widok tylu słodkości, co było miłą – lub nie –
odmianą, bo zaledwie parę dni wcześniej potrafiła jeść tylko ciasto, i Itachi,
który zupełnie nie był w nastroju.
Jedynym pozytywnym
aspektem tej nagłej zmiany tematu było to, że kobieta nie kontynuowała wątku
pomieszkiwania młodszego syna u Keiko, który chyba nikomu z obecnych nie był na
rękę.
Tylko sama
Keiko zdawała się nie wyczuwać gęstej atmosfery i bez skrępowania opychała się
słodkościami.
– Przepraszam
na chwilkę – oznajmiła Mikoto, dostrzegając, że Kinari rozlała trochę kaszki na
stoliczek.
Kiedy wyszła,
Sasuke przerzucił swój niemal nietknięty kawałek na talerz siedzącej obok
dziewczyny, która spojrzała na niego z niezrozumieniem.
– Jedz i nie
marudź.
Keiko
wzruszyła ramionami i z uśmiechem na ustach wciągnęła bonusowy smakołyk.
– Pyszne,
prawda? – spytała, przyglądając się zebranym, którzy z brakiem entuzjazmu jedli
swoje.
Uśmiechnęła
się pokrzepiająco do markotnego Itachiego i przeniosła wzrok na Haniko, która
odstawiła talerzyk i z czułością przejechała ręką po brzuchu. Higashiyama
przyglądała się temu z fascynacją.
– Słyszałam
kiedyś o takim przesądzie, że jeżeli kobieta będąc w ciąży pięknieje, to
znaczy, że będzie miała syna, a jeśli brzydnieje, to córkę, bo kradnie ona
urodę matce.
– Bzdury. I
nie ma takiego słowa jak „brzydnieje” – prychnął Sasuke, po czym spojrzał
Shimanouchi prosto w oczy. – To dziewczynka, a Haniko jest…
Itachi
odchrząknął, przerywając intymną atmosferę. Sasuke spiorunował go wzrokiem, po
czym przeniósł go na Haniko, która patrzyła wszędzie, tylko nie na niego.
Po chwili do
salonu wkroczyła Mikoto ze ściereczką w ręku. Wytarła rączki i buzię dziewczynce,
upuszczając przez przypadek szmatkę. Sasuke schylił się po nią i oddał matce.
Kiedy jednak chciał wrócić na miejsce, Kinari zaczęła gaworzyć zawzięcie,
wyciągając do niego rączki.
– Chyba chce,
żebyś ją potrzymał. – Kobieta wyjęła małą i wyciągnęła w kierunku syna.
Sasuke, gdyby
tylko mógł, zapadłby się w obicie kanapy. Chciał odmówić i uciec, bardzo
chciał. Ale jeszcze bardziej pragnął, by Haniko zobaczyła go z dzieckiem,
dlatego z wahaniem, ale przyjął Kinari z rąk matki. Trzymał dziewczynkę na
wyciągniętych przed sobą rękach, nie wiedząc, co powinien dalej robić, ale na
szczęście z pomocą pospieszyła mu Keiko, pomagając jakoś ułożyć małą w
ramionach.
Sasuke czuł
się dziwnie. Kinari gaworzyła coś do niego, z zafascynowaniem patrząc mu w
oczy, a on nie wiedział, jak powinien w takiej sytuacji postąpić. Jak się
obsługiwało takie maluchy? Powinien ją pogłaskać, odpowiedzieć coś, czy… co? A
może nic?
Cały zesztywniał,
kiedy mała zaczęła dotykać jego twarzy i włosów.
– Idealny
tatuś, jak się patrzy – skomentowała zadowolona z siebie Keiko, powodując, że
Itachi się zakrztusił.
– Prawda,
wyglądają przeuroczo – zachwyciła się Mikoto.
Haniko
przypatrywała się nieśmiało Sasuke, który powoli oswajał się z sytuacją. Kiedy
poczuł się odrobinę pewniej, spojrzał prosto na nią i nawet nie udawał, że jest
inaczej. Czule obejmował siostrę, a w pewnym momencie nawet pogłaskał ją po
głowie. Lada moment mógłby się nawet zdobyć na to, żeby ją pocałować, a Haniko
wiedziała, że tego by raczej nie zniosła.
– Przepraszam
na chwilę.
Kiedy jej
sylwetka zniknęła za rogiem, Itachi spojrzał z wyrzutem na matkę, która niczego
nieświadoma z uwielbieniem spoglądała na młodszego syna. Sasuke wpatrywał się w
drzwi, za którymi zniknęła Haniko, nagle tracąc zainteresowanie siostrą.
– Mamo, czy mogłabyś
zabrać Kinari?
Mikoto drgnęła,
spoglądając na Itachiego.
– Dlaczego,
kochanie? Nie chcę jej zostawiać samej, a jeszcze nie jest pora na sen. Nie
bądź samolubny.
– To wy nie
bądźcie samolubni – warknął, wstając od stołu i znikając w korytarzu.
Nie chcąc stać
pod drzwiami łazienki, poszedł do kuchni i oparł się plecami o stół. Kiedy
Haniko wyszła, zawołał ją cicho. Weszła do kuchni, uśmiechając się do niego
niemrawo. Pomimo starannego makijażu i idealnej fryzury, wyglądała na zmęczoną.
– W porządku?
– spytał.
– Tak, nic mi
nie jest.
Przeszła przez
pomieszczenie i podeszła do okna. Zacisnęła usta, bębniąc palcami o parapet,
niepewnie wystukując jakiś rytm. Itachi miał wrażenie, że gdzieś go już
wcześniej słyszał, ale nie potrafił sobie przypomnieć, gdzie.
– Co to?
– Kołysanka.
Pamiętam, że mama mi ją nuciła.
– Myślałem, że
jej nie pamiętasz.
– Bo nie
pamiętam – przytaknęła, wpatrując się w swoje palce, wciąż uderzające o parapet.
– Ale tę melodię tak. Dźwięki pozostają w pamięci na dłużej niż twarze.
Mężczyzna
przytaknął, wsłuchując się w stukanie. Faktycznie, kiedy bardziej się skupił,
zaczęło mu to przypominać jakąś znaną melodię, nie miał co do tego wątpliwości.
Nie przypominał sobie jednak, by jemu lub Sasuke, Mikoto nuciła do snu. Fugaku
tym bardziej.
– Chyba
powinniśmy już wrócić – powiedział po krótkiej chwili. – Jeżeli będziesz miała
ochotę iść, to nie przejmuj się moją matką i daj mi znać, odprowadzę cię.
– Jednak
trzyma jego stronę – szepnęła.
– Co? A, tak –
odparł niechętnie. – Sasuke potrafi ją sobie owinąć wokół palca. Keiko
najwyraźniej też.
– A więc mamy
dwa do trzech – stwierdziła, odwracając się tyłem do okna. – Masz rację,
wracajmy.
Kiedy pojawili
się w drzwiach do salonu, ich oczom ukazał się idealnie wyreżyserowany obrazek.
Dla odmiany Keiko trzymała małą, a Sasuke karmił ją kaszką, co jakiś czas przecierając
jej brodę ręczniczkiem. I może mogłoby to wyglądać słodko i uroczo, gdyby nie
prezentowało się sztucznie. Uchiha próbował grać wyluzowanego, ale niespecjalnie
mu to wychodziło. Buzię Kinari też przecierał niezbyt delikatnie, więc w pewnym
momencie dziewczynce zebrało się na płacz. Sasuke wytrzeszczył oczy, czując, że
jest kompletnie bezradny, ale na szczęście Keiko udało się uratować sytuację.
Haniko
nachmurzyła się i zajęła swoje poprzednie miejsce. Itachi poszedł jej śladem.
– Już się
najadłaś? – spytała Keiko, cmokając dziewczynkę w nosek. – To może teraz sobie
odpoczniesz w ramionach ojc… brata. Czy ktoś zna bezpieczniejsze miejsce?
Mikoto
zachichotała. Nikt więcej się nie odezwał. Sasuke po raz kolejny niezgrabnie
manewrował dzieckiem, ale w końcu udało mu się jakoś ułożyć je w ramionach.
– Ojej,
Haniko, a może masz przy sobie jakieś zdjęcie USG? – podekscytowała się Keiko.
– Nie mam, nie
noszę go przecież w portfelu.
– Czemu nie? –
zdziwiła się. – Ja bym nosiła. To musi być wzruszające, móc w każdej chwili je
wyjąć i spojrzeć na własne dziecko, chociaż się jeszcze nie urodziło.
Nie było.
Haniko nie podzielała jej zdania i nigdy nie potrafiła zrozumieć, czym tak
zachwycały się przyszły matki. Kiedy po raz pierwszy poszła na USG, czuła
lekkie podekscytowanie na myśl, że ujrzy własne dziecko, ale trzymając już w
dłoni obraz z ultrasonografu, nie poczuła się specjalnie wzruszona. Była chyba
jedną kobietą, która w gabinecie lekarskim nie skorzystała z chusteczek i nie wyszła
z niego autentycznie przejęta.
– Poczekajcie,
pokażę wam coś. – Mikoto podeszła do szafki stojącej w rogu i pogrzebała w
szufladzie, by po chwili przynieść do stołu dwie białe koperty, które wręczyła
Keiko.
Higashiyama z
zaciekawieniem zajrzała do środka.
– Kiedy byłam
w ciąży z Itachim, nie dawali jeszcze wydruków USG, ale zachowałam na pamiątkę
Sasuke i Kinari.
Keiko pisnęła,
wydobywając z pierwszej koperty czarno-białe zdjęcie. Obróciła je w palcach,
ponieważ nie była pewna, z której strony patrzeć, ale nie umniejszało to jej
zachwytu. Sasuke parsknął, obserwując jej poczynania.
– Ty się nie
śmiej – powiedziała, podstawiając mu zdjęcie pod sam nos. – To ty!
Uchiha
przyjrzał się fotografii, ale niczego na niej nie zobaczył. Ot, jakieś plamy i niewyraźne
kontury czegoś, co w przyszłości miało być dzieckiem.
– Tak, piękne,
ale zabierz mi to sprzed twarzy.
Keiko
odskoczyła od niego i obiegła stół, wciskając zdjęcie zaskoczonej Haniko.
– Zobacz!
Podobne do waszego?
Shimanouchi
niechętnie przyjrzała się wydrukowi.
– W
czternastym tygodniu wszystkie dzieci wyglądają podobnie.
– A kiedy
można poznać, czy to chłopiec, czy dziewczyna?
– Próbować
można już w trzynastym, czternastym tygodniu, ale najlepiej poczekać do szesnastego.
Keiko wyrwała
jej zdjęcie z ręki i przystawiła do oczu, marszcząc czoło.
– Czyli Sasuke
już tu gdzieś powinien mieć…
– Keiko –
westchnął Itachi, mając serdecznie dość tej rozmowy.
– Oj, daj
spokój. Przecież to nie tak, jakbym widziała go nago.
Itachi
zacisnął szczękę i nic nie odpowiedział. Sasuke prychnął, również powstrzymując
się od komentarza. Parę interesujących ripost cisnęło mu się na usta, ale
wszyscy z wyjątkiem Keiko mogliby je źle zrozumieć.
Higashiyama
obeszła stół i wyjęła drugie, znacznie nowsze zdjęcie, przedstawiające jeszcze
nie tak dawno Kinari. Z uwagą spoglądała to na jedno, to na drugie, żeby na
koniec uśmiechnąć się szeroko i oznajmić:
– Widać, że
rodzeństwo.
Mikoto
zachichotała, ale nikomu poza tym nie było do śmiechu. Itachi zerknął na
Haniko, zastanawiając się, czy miała tego wieczoru tak samo dość, jak on.
Ciszę przerwał
płacz Kinari, która zawyła parę razy i zwymiotowała prosto na koszulę i spodnie
Sasuke. Keiko przyglądała się temu z szeroko otwartymi oczami, po czym zawyła
ze śmiechu, niemal spadając z kanapy.
– I bardzo
dobrze – szepnęła Haniko, ukrywając uśmiech za szklanką soku.
Młodszy Uchiha
nie wyglądał jednak na takiego zadowolonego. Bez słowa sprzeciwu oddał płaczącą
siostrę matce, wstał i spojrzał na siebie z niesmakiem. Chyba źle ocenił
pojemność żołądka takiego małego dziecka i ją przekarmił. A może powinien się
cieszyć, że oszczędziła twarz i włosy?
– Chodź –
powiedział Itachi, którego sytuacja też jakoś nie bawiła.
Sasuke bez
słowa poszedł za nim, chociaż kusiło go, by po drodze trzepnąć w głowę niemal
płaczącą ze śmiechu Keiko, która obecnie niemal turlała się po kanapie.
Kiedy znaleźli
się w pokoju Itachiego, Sasuke czym prędzej zdarł z siebie koszulę i spodnie, uważając,
by odkładając je nie podłogę, przy okazji niczego nie pobrudzić. Zwinął je w
bezpieczny rulon i rzucił w kąt.
– Faktycznie
schudłeś – stwierdził Itachi, lustrując jego sylwetkę od góry do dołu. – Ale
powinienem znaleźć coś odpowiedniego.
Sasuke nie
odpowiedział, patrząc, jak brat przerzuca wieszaki, by po chwili wyjąć z szafy
czarne spodnie i błękitną koszulę w jasną kratę. Kiedy jednak chciał wyjąć
ubranie z jego dłoni, Itachi gwałtownie cofnął rękę.
– Nie tak
szybko. Najpierw porozmawiamy.
Rozdział, jak to zwykle u Was bywa, ma swą nienaganną długość. Teraz jednak odczuwa się okropne uczucie, że było za mało. Po prostu chcę wiedzieć więcej. Niestety kolejny za dwa tygodnie. Do tego czasu w moim życiu nastąpi wiele zmian i trochę boję się, że długo nie będę w stanie tu zajrzeć. To też jeśli zamilknę, to nie zdziwcie się. Ja tu jednak wrócę i może nawet okaże się, że będę mieć wystarczająco dużo czasu, aby bywać często. Dobra, koniec tej gadki. Teraz wracam do tego co myślę o tekście. Jak dla mnie super. To co się dzieje od jakiegoś czasu w relacjach Haniko i Sasuke, jest tak ciekawe i wciągające, że wolę czytać o tej dwójce, niż o związku starszego z braci. Walka Sasuke z samym sobą jest za każdym razem ciekawa i wywołuje przyjemne emocje. Dobrze, niech się zmienia, choć czasem ma się ochotę go przytulić i wesprzeć. Dobrze, że ma jakiś sprzymierzeńców, bo człowiek całkowicie osamotniony popełnia wiele głupot. Podobało mi się bardzo pytania jakie zadał Sasuke Haniko. Odpowiedź postawiła ją w słabym świetle i to było fajne. W końcu ona sama nad swoim zachowaniem również powinna się zastanowić. Zaczynam gdybać nad tym, czy nie chce dać swojej córce nazwiska po ojcu po to aby utrzeć Sasuke nosa. Ale myślę, że ostatecznie mała dziewczynka będzie Uchiha. Choć z Wami to może nie być takie pewne.
OdpowiedzUsuńNo dobra, czekam na kolejny rozdział. Może jednak wstawicie go za tydzień? :-)
Życzę jak najwięcej dobrych pomysłów i chęci do pisania ;-)
Witam!
UsuńCieszę się bardzo, że rozdział przypadł Ci do gustu i że zwróciłaś uwagę na detale, co do których nie miałam pewności, czy na pewno dobrze je oddałam. Bo i owszem, Sasuke jest winny i ma się z czego spowiadać, ale Haniko z całą pewnością też krystaliczna nie jest. To, że ich związek skończył się tak, jak się skończył, jest winą obojga i jeśli coś ma z tego jeszcze być, oboje muszą nad sobą popracować i w końcu zacząć sobie ufać. Pytanie tylko, czy to w ogóle możliwe ;-)
Jeśli chodzi o długości rozdziałów, to ustaliłyśmy sobie limit +/- 7 tys słów i bardzo często mamy problemy, by się w tym limicie zmieścić :D i chociaż bardzo nas to frustruje, to nie możemy z ich zrezygnować, bo rozdziały zaczęłyby liczyć po dobre 20 tys i zawierałyby masę zbędnych, niczego niewnoszących opisów. Jednak co za dużo, to nie zdrowo :D
Niczego nie obiecuję, ale ze względu na Ciebie postaram się wrzucić rozdział w najbliższą sobotę :-)
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!