— Wróciłem — rzucił cicho, zamykając za sobą drzwi.
— Itachi, a obiad? — zawołała za nim Mikoto, kiedy minął drzwi
do kuchni, chcąc udać się na górę.
— Dziękuję, nie jestem głodny — skłamał częściowo.
Faktycznie nie jadł obiadu a ciasto to średnie zastępstwo pełnego posiłku, ale
nie miał nastroju na jedzenie. Ochota mu nie przeszła mimo, niemałej drogi,
jaką musiał pokonać. Mało tego, zmieniła się w lekką irytację, spowodowaną
kolejną odmową.
— Zrobiłam twoje ulubione danie i specjalnie zostawiłam sporą
porcję — nalegała, wychylając się z kuchni talerzem w ręku. Nie mógł ot tak obojętnie
odwrócić się, znikając na górze. To dla niego matka postarała się, więc jak
przystało na grzecznego synka, musi uhonorować jej trud, chwaląc obiad. Nawet
jeśli teraz wolałby udać się do siebie albo od razu do łazienki.
— Dobrze, zjem — zgodził się, z prawie bezdźwięcznie
westchnięciem. Na twarzy Mikoto od razu pojawił się radosny uśmiech.
Nie było wyboru, jego plany będą musiały chwilę poczekać.
Z niezadowoloną miną, dobrze zamaskowaną pod zwyczajowym lekko chłodnym
obliczem zajął miejsce przy stole. Sasuke wyprowadził się, kobieta zaczęła
przelewać swój nadmiar uczuć na niego. Tak sobie to tłumaczył. Nie wiedział, że
to wina brata, który nieznacznie podpuścił Mikoto, aby wynagrodziła lata
zaniedbania, przytłaczając go swoją nadopiekuńczością.
— Jak tam randka? — zapytała, odgrzewając posiłek.
— Udana — odparł grzecznie, acz wymijająco. Wypytywanie o
wszystko, co tylko się dało, ostatnio również należało do standardów. Przedtem
ograniczała się do kurtuazyjnych zagadnień, nie mieszając się zbytnio w sprawy
syna. Teraz było inaczej.
— W drodze rewanżu, teraz to ty, powinieneś coś
zorganizować.
— Raczej tak.
— Keiko to taka pocieszna osóbka. Powinieneś ją zabrać na
coś romantycznego, uroczego, ale także zabawowego. Może wspólne łyżwy?
Nie odpowiedział. Specjalnie nie kwapiło mu się do
ustalania z mamą, gdzie zabierze swoją dziewczynę.
— Może do kina na tę najnowszą komedię romantyczną?
Widziałam zwiastuny w telewizji, zapowiada się interesująco.
Wymieniła jeszcze kilka propozycji, nie zważając na brak
reakcji ze strony syna.
— A gdzie cię dzisiaj zabrała? — zapytała, stawiając
talerz na stole. Zupełnie niezrażona niezadowoloną miną Itachiego.
— Byliśmy na spacerze.
Zerknął na kieszeń, czując znajome wibracje informujące o
otrzymaniu smsa. Jednak zignorował je, zabierając się za posiłek. Chciał, czym
prędzej zjeść, aby czym prędzej stąd wyjść.
— Tylko? — dopytywała, zasiadając naprzeciwko, wyraźnie
zainteresowania, tym jak spędzili czas. Nie miała zamiaru dać się spławić
półsłówkami i wymijającymi odpowiedziami. — Mówiła, że ma dla ciebie
niespodziankę i żebyś dobrze do tego wyglądał. Udana ta niespodzianka?
Ściągnął brwi, zatrzymując widelec w powietrzu. Plotkowały
o nim? Teraz to nie był pewny czy bardziej niepokoić się tym, co powiedziała na
jego temat Keiko, czy Mikoto.
— Tak udana — odpowiedział pośpiesznie, starając się uciąć
temat.
Chociaż ciężko było nazwać rozmowę z Josuke za udaną.
Cieszył się, że dziewczyna jasno postawiła sprawę, zmuszając przyjaciół do
akceptacji związku, ale czuł pewien dyskomfort. Uwielbiała ich, więc
przeciwstawienie się musiało sporo kosztować. Zapewne postawiła wszystko na
jednej szali, narażając się na srogi gniew. Nie był tym zachwycony, wolałby,
aby Keiko rozważniej rozwiązywała sprawy. Wprawdzie nie wyjawiła mu, jak tego
dokonała, mimo iż parokrotnie pytał. Mógł jedynie domyślać się, a znając jej
charakter, dziękował, że Josuke był na tyle rozsądny, aby nie pociągnąć do
odpowiedzialności. Nie wiedział, że faktycznie złamała i to nie jedno prawo,
ale to przeczuwał. W końcu inaczej Josuke nie wygłosiłby oficjalnej akceptacji.
Z rozmyśleń wyrwały go kolejne wibracje.
— O, miałam zrobić herbatę dla Fugaku — zawołała, podnoszą
się. Zaniepokojony kolejnym smsem, korzystając z okazji, jaką tworzyła
odwróconej do niego tyłem kobieta, niepostrzeżenie wyjął komórkę. Trzy
wiadomości.
Przepraszam bardzo
za to, że dzisiaj nic nie wyszło. Wiem, że miałeś ochotę, więc, abyś się nie
gniewał, przesyłam to:
Tak brzmiała treść wiadomości, pod którą widniały zdjęcia.
Pierwsze przedstawiało Keiko w samej bieliźnie wdzięczącą się do lustra. Drugie
to samo, tylko inna poza. Poczuł wibracje. Przyszło kolejne zdjęcie, tym razem
widok był z góry na siedzącą na podłodze dziewczynę, pozbawioną stanika.
Zamrugał gwałtownie, niedowierzając temu, co widział.
Naprawdę, przysłała kuszące fotki, aby zadośćuczynić po dzisiejszej odmowie? Nie
wiedział, co chciała tym osiągnąć, ale wiedział, co osiągnęła. Ochota się
wzmogła.
— Wszystko w porządku? — zapytała zaniepokojona Mikoto, z
wątpliwością obserwując syna wpatrującego się w kurczowo trzymany telefon.
— Tak, to nic. Tylko wiadomość.
Szybko włączył wygaszacz, pakując urządzenie do kieszeni.
Ręka zadrżała, kiedy poczuł kolejne wibracje.
— Od Keiko?
Zlękniony spojrzał na matkę, obawiając się, że przejrzała
jego myśli. Przełknął ślinę, czekając na wyrok.
— Po tamtym uśmiechu wnioskuję, że to od niej.
Uśmiechał się? Musiał zrobić to nieświadomie, kiedy oczami
wyobraźnie był obok Keiko. Tylko żeby to nie był jakiś zbereźny uśmiech, błagał
w myślach. Nie wiedział, czy stać by go było na takowy, ale skoro nieświadomie
się uśmiechał, to skąd może wiedzieć, jak ten uśmiech wyglądał?
— Tak, pożegnała się, właśnie poszła spać — skłamał,
rozumiejąc, że nie odpuści, póki nie odpowie na pytanie.
— W mojej młodości nie istniały telefony. Nie było opcji,
romantycznego pożegnania się na odległość. To słodkie. Odpisałeś jej?
— Słucham? — zapytał wyrwany z rozmyśleń o kolejnych
wibracjach komórki. Z każdą sekundą czuł się coraz bardziej skrępowany i miał
coraz mniej ochoty na obiad.
— Natychmiast wyjmuj komórkę i odpisz — zażądała.
Odpisz? Odpisz, na te zdjęcia?
— Ona stara się być romantyczna, nie można tego olać.
Dziewczyny, coś takiego mocno przeżywają. Teraz jej szybko odpisz, póki nie
zasnęła.
Minę miał nietęgą.
Miał teraz, dokładnie w tej chwili wyjąć komórkę i w obecności matki odpisać
Keiko na jej wiadomości. Przełknął ślinę, obserwując zdecydowane oblicze
Mikoto. Czuł, że jeśli sam tego nie zrobi, to kobieta gotowa jest zabrać mu
telefon i samej odpisać. Tego już absolutnie nie zniósłby. Lekko drżącymi
dłońmi wyjął urządzenie, patrząc na powiadomienia o nieodebranych wiadomościach.
Uruchomił je, pozwalając, aby wzrok łapczywie prześlizgiwał się po kolejnych,
coraz to odważniejszych zdjęciach.
— Wystarczy, że napiszesz słodkich snów.
Na moment zupełnie zapomniał o obecności matki. Skupił się
na oglądaniu i niekomfortowym uczuciu, które ogarniało dolne partie ciała.
Nagle ulubione dżinsy stały się niewygodne oraz nieprzyjemnie uciskały krocze.
— A może do niej zadzwoń? — zaproponowała. To podziałało
jak piorun, natychmiast ocknął się, uderzając palcami w przyciski, udając, że
pisze. Tak naprawdę wciskał przypadkowe litery, nie układając je w żadne słowo.
Miał zamiar nie wysyłać tego, tylko opuścić wiadomości, pozostawiając dziwną
treść, jako zapisaną, aby potem usunąć.
— Już napisałem — zakomunikował, ukradkiem zerkając na
nowo przysłane zdjęcie. Żeby ona tylko wiedziała, w jakiej go teraz sytuacji
stawia. Z przyciasnymi spodniami w kroczu, musi jeść obiad, rozmawiać z mamą i
jawnie wpatrywać się w nadesłane erotyczne fotki, przy okazji udając, że na nie
odpisuje. Czy można było czuć dyskomfort i zażenowanie? Nie, no skąd.
— Na pewno się ucieszy. — Uśmiechnęła się miło. — Wszystko
w porządku? — dopytała, uważnie się przyglądając. Itachi czuł się już
wystarczająco głupio i sądził, że nie mniej wygląda.
— Tak, jestem trochę zmęczony.
Kolejne wibracje. Ewidentnie Keiko parła na doprowadzenie go
do szału. Nie było już odwrotu, doskonale o tym wiedział. W tej chwili musi
natychmiast udać się do łazienki! Chwycił pewnie za widelec, w ekspresowym
tempie pochłaniając resztkę obiadu, wręcz wmuszając ją w siebie.
— Dziękuję, był bardzo smaczny — odparł, kurtuazyjnie
uśmiechając się miło.
— Cieszę się.
Korzystając z okazji, że matka podniosła się, wrzucając
talerz do zlewu, szybko ulotnił się z kuchni. Dosłownie wpadając do łazienki.
Odetchnął z ulgą, siadając na toalecie. Ta sytuacja była coraz dziwniejsza i bardziej
żenująca. Podszedł do lustra, przyglądając się sobie. Na twarzy nie było znaku
walki, jaka toczyła się w głowie. Jedynie płomienie w oczach mogły, co nieco
zdradzić, a także wybrzuszenie między nogami.
Westchnął, opierając się o zlew. Chłodny, albo lepiej
zimny prysznic powinien ostudzić. Rozebrał się, uwalniając krocze z
przyciasnych spodni, pozwalając, aby stan podniecenia był jeszcze bardziej
wyraźny niż przedtem. W chwili, kiedy chciał odłożyć dżinsy, poczuł kolejne
następujące po sobie wibracje. Wyjął telefon, odczytując zaległe, odważne
zdjęcia. Ostatnie trzy smsy był tekstowe, a poprzedzało je zdjęcie rozłożonej
na łóżku, w bardzo kuszącej pozie dziewczyny, patrzącej pełnym pragnienia
wzrokiem prosto w obiektyw. Zagryzł wargę. Doprowadzała go na skraj
wytrzymałość. A tekst przeczytał ze wstrzymanym oddechem.
— Oszaleje przy tobie — mruknął, czując jak dolna partia
ciała, zupełnie zesztywniała. Keiko w wiadomości, zgrabnie opisała mu, co
zrobiłaby, gdyby był obok. A dokładnie, co zrobiłaby z tą stwardniałą częścią,
poniżej bioder. Nie miał już wyboru, podniecenie wzięło górę. Wiedział, że musi
sobie ulżyć i to natychmiast. Jedną ręką przewijał wiadomości, chcąc wrócić do
początku, oglądając wszystkie zdjęcia jeszcze raz, a drugą powoli przesuwał ku
dołowi wzdłuż torsu.
— Kochanie, mo…
Drzwi do łazienki raptownie otworzyły się ukazując stojącą
w nich Mikoto. Kobieta zawiesiła się w połowie kroku i słowa. Przekonana, że w
łazience znajduje się mąż, nie raczyła nawet zapukać. Miała w planach
zwyczajnie wejść, zabrać zapasowy puder dla Kinari i wyjść. Nie spodziewała się
zastać wmurowanego, totalnie osłupiałego syna, w samej bieliźnie, ze zwodem
oraz komórką w ręku.
Itachi czuł, że zaraz dostanie depresji. Miał ochotę natychmiast
zapaść się pod ziemię albo najlepiej udać się na księżyc, tylko po to, aby
nigdy więcej nie spojrzeć matce w oczy. Był tak zszokowany, że nie umiał nawet
drgnąć, nie wspominając o jakichkolwiek słowach.
Mikoto uświadomiwszy sobie, co Itachi zamierzał zrobić i,
co musiało być w otrzymywanych smsach spaliła buraka, iście się
zaczerwieniając. Z głośny świstem wciągnęła powietrze, oceniając poziom
zażenowania sytuacji.
— Nie przeszkadzaj sobie. Mnie tu już nie ma — wyrzuciła z
siebie na jednym wydechu, szybko wycofując się z łazienki.
***
Leżał z otwartymi oczami, widząc jedynie ciemność. Był
gotowy zapłacić każdą cenę, aby tylko cofnąć czas i nie doprowadzić do sytuacji
sprzed dwóch godzin. Przecież on teraz matce w oczy nie spojrzy, a Keiko będzie
chciał udusić, jak tylko zobaczy. Wprawdzie ona bezpośrednio nie była winna
zaistniałemu wypadkowi zdarzeń, chciała dobrze. Po rozmowie z Sasuke, przejęta
jego słowami o narastającej frustracji i irytacji, a także szukaniem kobiety na
boku, która zaspokoi potrzeby, wymyśliła plan. Wiadomości miały być słodkim
dodatkiem do masturbacji, do której sama go pchnęła, odmawiając stosunku. Nie
wiedziała, w jakich okolicznościach wysyła smsy. Cel był jeden: przypomnienie
Itachiemu, że brak zgody na współżycie nie było podyktowane brakiem chęci,
tylko warunkami, które notabene przeinaczyła, wciskając mu blef o okresie,
zamiast przyznać się, że chodziło o lokatora. Tak czy owak, chciała dobrze.
Przewrócił się na bok.
Czuł się totalnie upokorzony, zażenowany i pogrążony, tym, że matka
musiała widzieć go w takim stanie. Przed zlewem, w samych bokserkach w pełnym
wzwodzie. Wstyd po całości. I jeszcze jej słowa nie przeszkadzaj sobie. Nie będzie umiał teraz spojrzeć jej w oczy.
Gdyby, chociaż uruchomił refleks, odwracając się. Nie, musiał tam stać totalnie
osłupiały. Już wystarczająco przez te pół roku matka się na niego uparła, teraz
zupełnie nie da żyć. Odkąd Sasuke wyprowadził się, była nie do zniesienia. Jej
nadopiekuńczość wyraźnie dawała się we znaki, a jak dowiedziała się o misji
Keiko… Przeszły go ciarki. Tona ciast, ciasteczek, lodów, wciskanie pilota z
nudnym, często romantycznym filmy i te pogadanki. Musiał słuchać przydługich
wywodów o tym, że ma się nie martwić, że to tylko misja, że wszystko będzie w
porządku, że ona kocha i szybko wróci. Za nic to nie pomagało, rozdrapywało
tylko świeżo zasklepioną ranę. Tydzień później było już lepiej, ale tylko pod
pewnym względem. Mikoto odpuściła sobie, leczenie złamanego serca typowo
kobiecymi metodami. Jednak to nie spowodowało ukrócenia pocieszycielskich
rozmów. Nie wiedział, jak to robiła, ale ilekroć zaszywał się w pokoju, chcąc
chwilę pomyśleć w samotności, zaraz zjawiała się, przytulając i zaczynając
wspierający monolog.
To prawda, że tęsknił, bardzo tęsknił, że cholernie mu Keiko
brakowało. Aczkolwiek wsparcie Mikoto było irytujące. Przekraczała granicę do
tego stopnia, że nie mógł nawet na chwilę zasmucić się, gdyż natychmiast
zjawiała się obok z nieodłącznym tekstem wszystko
będzie dobrze oraz kolejnymi tuleniami. Gdyby ktoś to policzył,
najprawdopodobniej przytuliła go więcej razy przez te pół roku, niż w całym
życiu. Co więcej, jakby tego było mało, zaczęła bardziej interesować się jego
życiem. Codziennie wypytywała, jak minął dzień, jakie ma plany, co robił, z kim
się widział. Wiedział, że to nie było na podłożu wścibstwa, lecz matczynego
zainteresowania. Niestety męczyło go to. Do tej pory nie zachowywała się tak w
stosunku do niego. Po domu przemykał się niczym cień. Ojca zajmowała jedynie
jego kariera, innych wątków nie podejmowali. Matka wiecznie zapatrzona w
młodszego syna okazywała ciągłe wsparcie tylko jemu. Oczywiście kochała
Itachiego. Uważała tylko, że już nie potrzebuje opieki, a jeśli będzie miał
problemy, z którymi sobie nie radzi, to wówczas sam do niej przyjdzie. Tak
zawsze wyglądała ich zależność. Także nagły wybuch matczynej nadopiekuńczości,
przyprawiał go o bóle głowy. Czuł się niekomfortowo w nowej sytuacji, nie był
do czegoś takiego przyzwyczajony, co powodowało nieprzyjemne uczucie osaczenia.
Z początku intensywne zainteresowanie, jakim obdarzała jego osobę Mikoto,
podobało mu się i było nawet przyjemne. Niestety nadmiar szkodzi. Do tego
stopnia, że wolał spędzać czas poza domem niż we własnym pokoju. Między innymi
to stąd tyle czasu spędzał z Haniko, pogłębiając przyjaźń.
Wszystkie te wspomnienia wracały, wywołując tylko grymas
zniesmaczenia. Miał już tego serdecznie dość. Pora podjąć stanowcze kroki i się
wyprowadzić. Już parę razy, zastanawiał się nad tym, ale nie chciał ranić
matki, opuszczając rodzinne gniazdko. Niestety nie pozostawiała mu wyboru.
Wtrącanie się w błahe sprawy, okej, ale w jego relacje z Keiko, mało tego
plotkowanie o nim z nią. Zresztą po dzisiejszej wpadce i tak nie będzie mógł
spojrzeć Mikoto w oczy.
Westchnął, znów się przewracając.
***
— Rany boskie, co ci się stało? — krzyknęła, dostrzegając
opłakany stan mężczyzny. Właśnie wróciła do domu i przechodząc obok salonu,
odruchowo zerknęła do środka, zastając Sasuke rozwalonego na kanapie z
potarganymi włosami oraz rozciętym łukiem brwiowym.
— Nic, rozmawiałem z Naruto.
— Od kiedy to rozmawia się pięściami?
— Mężczyźni tak mają.
— Siedź tam. — Pośpiesznie opuściła pomieszczenie. — Zacznę
się cieszyć, że jestem kobietą — mruknęła z kuchni, lecz jej słowa zastały
zagłuszone szumem odkręconej wody. Zebrawszy potrzebne rzeczy wróciła do
Sasuke. — Rozbieraj się — poleciła, odstawiając miskę na ławę.
— Mało subtelny podryw.
— Ostatnio twój też nie był zbyt udany, panie zastępstwo
za brata.
— Będziesz mi to teraz wypominać?
— Moożee. Ściągaj górę, trzeba zobaczyć, jak intensywna
była rozmowa.
— Poradzę sobie sam.
— Ty nawet pomocy nie umiesz przyjąć — podsumowała
zbulwersowanym tonem.
Coś w tym było, więc zaczął poważnie rozważać możliwość się
zgodzenia. Nie był przyzwyczajony do takiej troski, zawsze wszystko robił sam.
A teraz ktoś o niego dba, nie oczekując nic w zamian.
Dziewczyna nie widząc reakcji, lekko zniecierpliwiona
schyliła się, łapiąc za zamek od bluzy. Odtrącił ją, odpychając. Jednak rozumiejąc,
że nie da za wygraną, posłusznie się rozebrał.
— Umiesz być delikatna — warknął, czując, jak wciska mu
palec w fioletową plamę pod żebrem. Wystawiła język, ignorując wypowiedź. Cmokała
niezadowolona, dokładnie lustrując nagie ciało, twarz i rozdarte na kolanie
spodnie. Po czym rozerwała wszystkie opakowania gazików jałowych, jakie
przyniosła i wrzuciła do miski z wodą, aby następnie wyjąć jeden i przyłożyć do
rozdartego łuku brwiowego.
— Chciałaś, aby się rozebrał tylko po to, aby opatrzyć
twarz?
— Z Itachim się dzisiaj nie widziałam, muszę mieć
zastępstwo do pogapienia się — odparła z takim spokojem oraz oczywistością,
jakby zakomunikowała, że za oknem leży śnieg. Tylko ten wyszczerzony,
rozbawiony uśmiech nie pasował do wypowiedzi.
— Czyli jednak przerzucasz się z brata na brata.
— Na to wygląda — oznajmiła zaczepnie. — A teraz będzie
zimno — dodała, wyjmując z miski kolejny gazik. Zanim przyłożyła do siniaka,
zamroziła go na dość konkretną kostkę lodu. Skrzywił się, a po ciele przebiegły
dreszcze.
— Udało się wam pogodzić? — dopytywała, obwijając brzuch
bandażem, aby utrzymać przyłożony lód w miejscu. Nie odpowiedział. — Wnioskuję,
że nie.
— Jest okej — mruknął, przytrzymując kolejną kostkę.
Zamilkli. Keiko sprawnie, aczkolwiek mało starannie
obandażowywała kolejne części ciała, przykładając następne zamrożone gaziki. Z
początku czuł dotkliwe zimno, nawet obawiał się, że zacznie dygotać, lecz z
czasem lód przyniósł ukojenie obolałemu ciału.
— Wiesz, chyba dobrze byłoby, abyś się położyć — zaproponowała,
przyglądając się kolejnym sinym miejscom na plecach. Chwilę dumała, nim bez
pardonu rzuciła: — Ściągaj spodnie.
— Co?!
— No trzeba ci kolano obłożyć, potem się położysz na
brzuchu i obłoży się plecy — wyjaśniła, zdradzając dopiero, co obmyśloną
strategię.
— Nie będę ściągał przy tobie spodni — odparł twardym
nieustępliwym tonem, wyraźnie nieprzyjmującym innej opcji.
— No rany. A co ja faceta w gaciach nie widziałam? —
Wywróciła oczami, podpierając dłonie na biodrach. — Trzeba cię opatrzyć.
— Z tym sam sobie poradzę
— Kapryśny z ciebie pacjent. No daj — dodała, wyciągając
ręce, aby mu pomóc z zamkiem. Odsunął się w bok, odtrącając Keiko. Jednak
dziewczyna nie zrozumiała wyraźnej aluzji i znów próbowała dostać się do guzika
w spodniach. Wywołało to natychmiastową reakcję Sasuke, który z jeszcze większą
żarliwością odpychał natrętną osobę.
— Bo jeszcze będzie jak ostatnio i zaraz Itachi tu wejdzie
— zagroził, uskakując w bok, przez co Keiko omal nie wyłożyła się na kanapie. W
porę podparła się rękoma o oparcie, szybko prostując pochyloną postawę.
— E tam. — Machnęła lekceważąco dłonią, przekonana, że
tylko ją straszy. — Przesadzasz.
Znów wystawiła ręce w jego stronę, kiedy po domu rozległo
się intensywne i głośne pukanie. Oboje zastygli, spoglądając w stronę drzwi.
Keiko z przestrachem zerknęła to na niego to na wyjście z salonu.
— A nie mówiłem — odparł zadowolony z siebie, krzyżując
ręce na piersi. Dziewczyna przełknęła głośno ślinę, nadal trwając w
znieruchomieniu. — No otwórz mu — ponaglił, lekko popychając ją w stronę
przedpokoju. Niepewnie ruszyła, z niepokojem otwierając drzwi. Odetchnęła z
ulgą, zastając za nimi mężczyznę roznoszącego promocyjne gazetki.
Po tym Keiko dała za wygraną, obmywając kolano przez
rozdarcie. Chociaż dalej twierdziła, że wygodniej i lepiej by było, jakby
jednak zdjął spodnie. Nie przejmowała się tym, czy wypada, czy nie, jak to może
wyglądać z boku. Przyjaciel to przyjaciel, nawet w samym majtkach. Swoich nie
raz widziała w samej bieliźnie, więc oporów przed tym nie miała. Jednak Sasuke,
już zdecydowanie tak.
***
Nie wiele ją obchodziło to, że na dworze jest zero stopni.
Niska temperatura nie przeszkadzała w posiadaniu dobrego humoru oraz bieganiu
po domu w dresowych rybaczkach, luźnej bluzce, z krótkim rękawkiem i za dużym
dekoltem, przez które wystawało jedno ramię. Nie, ten strój nie oznaczał, że
ćwiczyła ani tym bardziej, broń boże, że sprzątała. Po prostu w tym swobodnie wcinało się
czekoladę w najróżniejszych dziwny pozycjach.
Właśnie leżała na łóżku, zwisając głową w dół, z nogami
opartymi o ścianę i trzymając w zębach rozpoczętą tabliczkę czekolady, pisała
smsa. Chwilę patrzyła na podświetlony wyświetlacz, oczekując natychmiastowej
odpowiedzi. Jednak, kiedy ona nie nastąpiła, rzuciła urządzenie na poduszkę,
odgryzając roztopiony kawałek słodyczy. Pozbawiony telefonu wzrok spoczął na
zakurzonej podłodze, którą wypadałoby umyć. Keiko tego nie rejestrowała,
intensywnie skupiając się na zupełnie innej kwestii.
Rozmyślania, przerwał melodyjny kilku sekundowy dźwięk
połączony z wibracją. Wydając z siebie ciche zaskoczenie, podniosła się do
tureckiego siadu, odczytując odmowę. Skrzywiła się, niezadowolona, że będzie
musiała radzić sobie sama. Z markotną miną przeciągnęła się, znów przytrzymując
zębami jedzoną tabliczkę. W tym momencie przypomniała sobie, że przecież być
tak nie musi. Zacierając z zadowolenia ręce, opadła na łóżko, odpychając się mocno
nogami od ściany, aby wykonać przewrót w tył, który pozwolił jej stanąć
wyprostowaną. Nie przejmując się potarganymi, rozrzuconymi we wszystkie strony
włosami i brakiem kapci czy chociażby skarpetek, podreptała na dół.
— Siema — rzuciła radośnie, wskakując na ławę. Tak
dokładnie stanęła na środku mebla, żeby zaraz na nim zasiąść ze skrzyżowanymi
nogami.
— Mamy popołudnie już się ze mną witałaś — wyjaśnił
spokojnie, przesuwając się bliżej rantu kanapy, aby rozczochrana kasztanowa
czupryna nie zasłaniała mu telewizora. — Czeszesz ty się w ogóle?
Brat może i miał krótsze od niej włosy, ale zawsze o nie
dbał. Zastanie Itachiego z potarganą fryzurą było prawie a wykonalne. Kucyk non
stop schludnie zaczesany, spoczywał na plecach mężczyzny. A dziewczyna często
sprawiała wrażenie, jakby zapominała o istnieniu szczotki.
— Jak sobie przypomnę — odparła szczerze, zupełnie nie
wyczuwając w pytaniu krytyki jej aktualnego wyglądu. — Chcesz? — Wystawiła rękę z na wpół zjedzoną tabliczką.
— Obejdzie się — skrzywił się na widok roztopionej na
krawędziach czekolady, która chwilę temu tkwiła w jej ustach. Wolał, aby
wymieniała skład śliny z Itachim, nie nim.
— To, co robisz? — zagadała, przechylając głowę, aby wejść
mu centralnie w kadr.
— To, co widzisz — mruknął, przysuwając się jeszcze
bardziej, chcąc wyłapać szybko pojawiające się na dole ekranu komunikaty.
— A!
— Chcesz coś konkretnego? — zapytał lekko podirytowany,
chwytając za pilot, pogłaśniając wiadomości.
— No w sumie to tak. Chodź ze mną na zakupy — zawołała
radośnie, wychylając się w jego stronę i trzepocząc rzęsami.
— Nie będę robił za twojego tragarza, masz od tego
chłopaka. — Znów został zmuszony przesunąć się, gdyż dziewczyna ciągle
zasłaniała telewizor.
— Ale Itachi nie ma dla mnie czasu. Także spełnię twoje
życzenia i pozwolę być jego zastępstwem.
Wyszczerzyła się, przechylając głowę na drugą stronę, nie
pozwalając skupić się na oglądanym programie.
— Chodź, będzie fajnie — zapewniała. — Dostaniesz własną
czekoladę — oznajmiła, odgryzając kolejną kostkę.
— Słodyczami mnie nie kupisz. Nie mam ochoty na żadne
zakupy, tym bardziej z tobą — odparł chłodno, krzyżujące ręce na klatce
piersiowej. Po ostatniej rozmowie z
Haniko doskwierał mu brak humoru. Czuł niewyobrażalną niechęć do robienia
czegokolwiek, a tym bardziej do wychodzenia gdzieś, gdzie są ludzie, którzy
samym swoim jestestwem i mijaniem go na ulicy już doprowadzali do irytacji.
— No weeź — jęknęła, przeskakując z blatu na kanapę obok
niego. — Zgódź się — marudziła, dźgając go palcem w ramię. — Zgódź się. Proszę
ładnie. No weeź.
— Odczep się. — Odtrącił jej rękę, obdarzając lodowatym
wzrok sprawiającym wrażenie chłodniejszego niż temperatura na zewnątrz. Na
dziewczynie nie zrobiło to wrażenia.
Zdecydowana większość widząc te mrożące krew w żyłach
spojrzenie, czym prędzej czmychała. Rozumiejąc, że Higashiyama nie odpuści,
uciekając na górę, wrócił do oglądania telewizji. A dokładnie do obserwowania,
jak spiker składała rozłożone na stole dokumenty, po obwieszczeniu końca
wiadomości.
— Mikoto ma za kilka dni urodziny. Nie wiem, czy wiesz,
ale zostałam zaproszona — wyjaśniała. Pojmując, że marudzeniem go nie
wyciągnie.
Zerknął kątem oka na dziewczynę. Siedziała spokojnie,
wyjmując ostatnie kostki czekolady z opakowania. Przez chwilę zdziwił się tym, że
matka zaprosiła ją na swoje przyjęcie, jednak szybko połączył fakty. Keiko jest
dziewczyną Itachiego, grzecznego starszego syna, a do tego Mikoto była
serdeczna i opiekuńcza. To nic nadzwyczajnego, że Higashiyama została
zaproszona.
On to najchętniej by zrezygnował, wykręcając się czymś
błahym. Najłatwiej byłoby obecnością ojca, ale niestety matka twierdziła, że
nie będzie go. Z początku nawet miał zamiar wręczyć jej z samego rana ogromny
bukiet kwiatów i ulotnić się z tego przyjęcia. Oczami wyobraźni widział tonę
wszelkiego kuzynostwa pałętającą się po domu, a w tym wszystkim szczęśliwą Mikoto
w najnowszej sukience. Już same myśli o tym przyprawiały go o mdłości. Nic nie
miał do rodziny matki, która odwiedzała ich raz do roku, albo w święta, albo
właśnie w jej urodziny. Problem tkwił w jego aktualnie ogromnej niechęci do
spędzania z kimkolwiek czasu. Miał własne zmartwienia i zero ochoty na
wysłuchiwanie rutynowych pytań krewniaków. Jednak postanowił przyjść, właśnie
dla Mikoto i… po części dla Haniko. Skoro Keiko jest zaproszona to na pewno
również ona.
— I mam problem, bo nie wiem, co jej kupić. — Wpakowała do
ust ostatnią kostkę. — Rzadko muszę sprawiać prezenty starszym osobom — mówiła
niewyraźnie z pełną buzią, mlaskając przy tym niemiłosiernie, na co Sasuke się skrzywił.
— Pomógłbyś mi coś wybrać — poprosiła, zgniatając opakowanie po czekoladzie,
które wylądowało na ławie.
— Nie — odparł krótko, zmieniając kanał, gdyż na tym
zapowiedzieli jakąś mydlaną operę.
— Czemu? — jęknęła wyraźnie niezadowolona. — A sam już coś
dla niej masz?
— Jeszcze nie.
— O! Widzisz, to idealnie się składa. Pójdziemy razem coś
poszukać.
— Dociera do ciebie takie słowo jak, nie? — Przeniósł na
chwilę na nią pełen irytacji wzrok.
— Nie — odparła spokojnie, się wyszczerzając. — Chodź, będzie fajnie.
— Itachiego weź.
— Nie może.
— No to jutro idźcie, a mnie daj święty spokój — uniósł
się, podnosząc głos, mocno wciskając kolejny przycisk na pilocie. Został zmuszony
do ponownej zmiany kanału, gdyż na tym zaczęła lecieć reklama prezerwatyw, a nie
chciał o tym myśleć.
Dziewczyna naburmuszyła się, przybierając nadąsaną minę i
krzyżując ręce na piersiach.
— Phi — burknęła, ostentacyjnie odwracając głowę. Nie,
żeby Sasuke był złośliwy, ale to go ucieszyło. Zwiastowało nadciągającego focha
z jej strony, dzięki czemu będzie miał ją z głowy na dłuższy czas, kiedy
grzecznie obrażona uda się do siebie.
Niestety właśnie wykombinowała niecny plan. Wyszczerzyła
się w cwanym uśmiechu, zwracając wzrok na niego.
— Wiesz Sasuke — zaczęła spokojnym, aczkolwiek
przepełnionym pewnością siebie głosem — a co by było, gdyby Itachi dowiedział
się o twoim małym cyrku? — Przysunęła się bliżej, prawie wieszając się mu na
ramieniu. — Sądzisz, że jakby zareagował? — ciągnęła dalej, opierając się o
niego. — Na ten prawie pocałunek, zmacanie, gadkę o tym, że chcesz być jego
zastępstwem. —Mężczyznę przeszły ciarki, na samą myśl o reakcji brata. —
Zareagowałby jak Josuke i olał sprawę? — dopytywała głosem na wskroś
przesiąkniętym cwaniactwem i zbyt dużą pewności siebie. — Nie sądzę —
skwitowała, się odsuwając.
— Nie odważysz się — odparł pewnie, zwracając na nią
czarne tęczówki. Wyjawienie tego popsułoby nie tylko relacje między braćmi, ale
także między kochankami.
— Sprawdź mnie — rzuciła zadziornie, zakładając nogę na
nogę. — Ja Itachiego będę w stanie udobruchać, a ty?
Drażniła go ta jej pewność siebie. Zmrużył oczy, bacznie się
przyglądając. Czy ona jest gotowa zaryzykować, tylko po to, aby wyciągnąć go na
zakupy? Jednak nie może się zgodzić. Zgoda, będzie równoważna przegranej. Jest
z Uchiha, on nie przegrywa! Patrzył na nią pełnym determinacji wzrokiem, jasno
deklarując wolę walki o swój święty spokój i pozostanie w domu.
Rozbawiona miną Sasuke, Keiko wybuchła głośnym śmiechem. Patrzenie
na turlającą się po kanapie dziewczynę, trzymającą się za bolący brzuch, w
jakiś dziwny sposób rozluźniło go.
— Pas? — zapytała rozbawiona, powstrzymując się od
śmiechu. Spojrzał na jej wyciągniętą dłoń i prychnął pod nosem, uśmiechając się
tryumfatorsko. Wygrał, bo to ona zaproponowała rozejm.
— Pas — mruknął, ściskając wystawioną rękę. — Masz
piętnaście minut na ubranie się — zarządził, wyłączając telewizor, na ekranie,
którego odbywał się teleturniej.
— Tak jest kapitanie. — Zerwała się do pionu, koślawo
salutując. — Zaraz będę gotowa — rzuciła, wybiegając z pomieszczenia.
Uśmiechnął się delikatnie, zerkając w stronę drzwi. Keiko
miała pożyteczny dar odpędzania smutków, dzięki któremu jego podchodzące pod
depresję nastawienie do otoczenia złagodniało. Do tego stopnia, że nawet uznał wyjście
na zakupy, za nie taki zły pomysł. Mikoto zamierzał kupić kwiaty, jak
corocznie, ale nie zaszkodzi rozejrzeć się za jakiś drobiazgiem. A być może coś
wpadnie w oko?
***
Coś wpadnie w oko, ehe. To już ich siódmy albo dziesiąty
sklep. Po pięciu Sasuke pogubił rachubę. Do tej pory, jemu nic się nie
spodobało, natomiast Keiko zachwycała się każdą duperelą. Im mniej przydatna i
dziwaczna, tym bardziej piszczała, aby kupić. Osobiście miał po dziurki w nosie
tych zakupów. Jedyna rzecz, przy której zatrzymał się, rozważając kupno, była
drewniana tabliczka na sznurku z czarnym wielkim NIE. A skłonny był zainwestować w ów przedmiot, tylko, dlatego że
gardło zaczynało doskwierać od tego jednego słowa, które non stop musiał
wypowiadać. Dziewczyna z częstotliwością światła wybierała prezenty, co chwilę
przybiegając z nową tandetą i nieodzownym pytaniem a może to.
Aktualnie chodzili między półkami odzieżowego sklepu, gdyż
Keiko zaproponowała zakup galanterii. Nie głupi pomysł. Niestety zweryfikowała
go praktyka.
Dziewczyna, zamiast skupić się na poszukiwaniu czegoś
odpowiedniego, wolała przeglądać wieszaki. I takim sposobem Sasuke, chodził dwa
kroki za nią z lekko wściekłą miną, zmuszony do noszenia ciuchów, jakie wybrała,
a także toreb z zakupionymi produktami. A na domiar złego, nic z tego
wszystkiego nie miało być dla Mikoto. Dziewczyna uznała, że można by było kupić
parę dupereli, skoro i tak są na zakupach.
— A to sądzisz, że by pasowało? — zagadała, machając mu
przed oczami nowo pochwyconym swetrem.
— Komu? — warknął podirytowany, błagając, aby stąd wyszli.
Zdecydowanie wolał zwiedzać sklepy typu miszmasz, gdzie półki wypełniały
najróżniejszego rodzaju pierdoły, do szkatułek, po ozdobne filiżanki i świeczki
zapachowe. Tam przynajmniej było, na co popatrzeć.
Ze zrezygnowania zaczął układać ranking najgorszych
sklepów. Nie wiedział tylko, co gorsze, sklepy odzieżowe czy drogerie. Chociaż
na szczęście przy tych ostatnich Keiko nie stała, wybierając pięć godzin, jeden
krem. No może kremu to nie dotyczyło, ale dziesięć minut decydowała nad
zapachem kul kąpielowych, twierdząc, że to szalenie istotne jak będzie
pachniała woda podczas kąpieli.
— No dla niej.
Czerwono-różowy sweterek, w bliżej nieokreślone wzroki. Na
pewno pasuje do poważnej pani domu i matki trójki dzieci.
— Nie!
— Rany, ale jesteś marudny, ja się cieszę, że tobie nie
muszę nic kupować, bo by to wieki zajęło. Nic ci się nie podoba. No to, co
proponujesz? — zapytała, buńczucznie kładąc dłonie na biodrach.
— Wyjść stąd — odparł szczerze i bez krępacji, nie przejmując
się tym, czy urazi ją, czy też nie.
— O nie! Musimy w końcu coś kupić. Nic nie wybrałeś. Ani
ty, ani ja nie mamy prezentu. Nie spocznę, póki jakiegoś nie znajdę — oznajmiła
dobitnie, na potwierdzenie tupnęła nogą, z pełną determinacją wymalowaną na twarzy.
Powinienem zgodzić się na jakąś duperelę, pomyślał,
wzdychając. W końcu to Itachi będzie się wstydził, za jej prezent. On nie ma
nic wspólnego z nią i wybraną gumową kobrą, która miała robić za wieszak na
chochle w kuchni, co mu proponowała w jednym ze sklepów. Długo musiał
zapewniać, że to nie jest mega ekstra pomysł.
— O! A może jakiś szal albo komin?— Odwróciła się,
dostrzegając manekiny odziane w wymienione dodatki oraz dobrane do tego
czapki. — A najlepiej majtający się
szaliczek.
I nie bacząc na
Sasule pobiegła w tamtą stronę.
— Tyle razy mówiłem, nie wybieraj czegoś przez swój
pryzmat — tłumaczył z markotną miną, udając się za nią. Wychodząc za rogu, gwałtownie
się zatrzymał, dostrzegając brata. Tuż obok stała Haniko, zaskoczona
nieoczekiwanym spotkaniem. Do tego stopnia, że wypuściła z rąk trzymany rant
apaszki. Natomiast Keiko wyszczerzyła się na widok swojego chłopaka i wtuliła
się w niego jak w wielkiego pluszowego misia. Uśmiechnął się, odwzajemniając
uścisk, lecz jego mina spoważniała, kiedy zerknął na stojącego za nią Sasuke.
— Miałeś być zajęty — zakomunikowała, odsuwając się, aby
móc na niego spojrzeć. Wprawdzie, gdyby nie odmowa Itachiego, który nie miał
dzisiaj czasu, nie wyciągałaby jego brata.
— I jestem.
Wskazał głową na Shimanouchi. Dziewczyna po początkowym
zaskoczeniu szybko otrząsnęła się i z kamiennym wyrazem twarzy, totalnie
olewając obecność Sasuke oraz jego natarczywy wzrok wróciła do przeglądania
szali.
— O Haniko! — Ucieszyła się, dostrzegając blondynkę. — Kupujesz
coś dla siebie? Szukasz czegoś konkretnego? Widziałam w sam raz dla ciebie śliczny
sweterek. A udało ci się coś już znaleźć? — nawijała, nie dając dojść do głosu,
nawet po to, aby się przywitać. Haniko milczała, miło się uśmiechając, nadal
usilnie ignorując wyczekujące spojrzenie Sasuke.
— Ekhm — odchrząknął, zwracając na siebie uwagę. Jednak
nie zyskał jej na tyle, ile chciał. Zebrani odwrócili się w jego stronę,
zlustrowali go, po czym znów powrócili do swoich zająć. A dokładniej, w centrum
zainteresowania stała Higashiyama, która nadal paplała. Wcale nie przejmując
się brakiem odpowiedzi, a nawet nie robiąc stosownej pauzy pozwalającej na ich
wtrącenie się w potok jej słów. O ile Haniko wyglądała na kogoś, kto wyłapuje,
co drugie zdanie to Itachi uważnie przysłuchiwał się monologowi. Zdążył jakiś
czas temu odkryć, że kiedy Keiko nawijała, co tylko ślina na język przyniesie,
to między bezsensownymi wypowiedziami potrafiła zawrzeć cenne informacje. Chociażby
odpowiedź na to, co robi tutaj z Sasuke. Pisała do niego, że chce iść na
zakupy, ale dlaczego nie poszła na nie z innym Kindersem tylko akurat jego
bratem? Niezbyt był z tego zadowolony.
— A w ogóle miałam iść przymierzać! — krzyknęła,
przypominając sobie o wieszakach, które nosił młodszy Uchiha. — Dzięki —
rzuciła, dobierając ciuchy, ku jego ogólnej uldze.
— Itachi pewnie z chęcią pomoże ci zdecydować, co
ładniejsze — oznajmił zbyt miło jak na niego, wskazując na brata. Keiko
zatrzymała się w pół kroku, zaskoczona jego uprzejmością. Nie, on wcale nie
chciał być życzliwy, jego jedynym celem było pozbycie się pary, aby móc
porozmawiać z Haniko.
— Niiee — odpowiedziała przeciągle, wykrzywiając
niezadowolona usta. — Chłopak na każdy strój swojej dziewczyny potrafi tylko
powiedzieć, że ładnie. Zero konstruktywnej opinii. Biorę Haniko — wyjaśniła,
pochwytując dziewczynę pod ramię. Shimanouchi pokiwała na zgodę i
potwierdzenie, zgadzając się z wypowiedzią. Po czym z chęcią ruszyły ku
przymierzalni, zostawiając braci samym sobie z naręczem toreb.
Obaj czuli się średnio komfortowo, stojąc pośrodku damskich
fatałaszków, bez dziewczyn. Wymieniwszy
porozumiewawcze spojrzenia ruszyli w ślad za nimi, aby tam na nie poczekać.
Nie bardzo wiedzieli, co ze sobą zrobić. Ostatnio nie byli
w zbyt dobrych relacjach, a otoczenie nie pomagało poczuć się swobodnie. Stąd
też po prostu stali, jak dwa kołki starając się, unikać patrzenia na siebie i
udając zainteresowanie czymkolwiek. Jednak Itachiemu od spotkania po głowie
krążyło jedno zasadnicze pytanie, na które nie doczekał się odpowiedzi od
Keiko.
— Dlaczego sklep odzieżowy? — zapytał, zerkając w stronę
wyjścia, gdzie dostrzegł delikatnie prószący śnieg. Starając się przy tym
wyglądać na wyluzowanego, aby wypowiedź brzmiała lekko i rzucona od niechcenia,
w celu zwyczajowej kurtuazyjnej pogadanki o niczym. Chcąc za wszelką cenę, nie
doprowadzając do tego, aby Sasuke poczuł, że jest zazdrosny, albo ma mu za złe,
że robi zakupy z Higashiyamą.
Wzruszył ramionami.
— Keiko jak zwykle miała genialny pomysł — odpowiedział z sarkazmem.
— Na co?
Sasuke lekko ściągnął brwi, ale po zerknięciu na brata,
szybko się połapał.
— Na prezent dla matki.
— Nie wiedziałem, że została zaproszona.
To prawda, Mikoto unikał od feralnego spotkania w łazience,
więc nie wiedział, że również będzie na przyjęciu.
— A wy, co tutaj robicie? — Również starając się brzmieć
obojętnie, jakby odpowiedź go nie obchodziła, a pytanie zostało rzucone od
niechcenia.
— Też szukamy prezentu.
Nastało milczenie. Ostatnimi czasy dość ciężko im się
rozmawiało. Wszystkie spotkanie kończyły się sprzeczkami. Ostatnią spokojną
normalną pogadankę odbyli pół roku temu. Odzwyczaili się od tego, przez co
teraz ciężko było im zacząć. Sasuke uparcie wpatrywał się w jeden wybrany punkt
w oddali, natomiast Itachi rozglądał się bez celu. Na chwilę skupił wzrok,
dostrzegając wychodzącą z przymierzalni kobietę.
— Wiesz, co potem? — zapytał, obserwując marsz
przypadkowej dziewczyny do kasy. — Jak wyprowadzisz się od Keiko — sprostował,
czując na sobie pytający wzrok brata.
— Rozglądam się za czymś — mruknął, lekko markotniejąc.
Dane dwa tygodnie prawie już upłynęły, a on utknął na poszukiwaniach nowego
lokum. Przeglądał oferty, czytał ogłoszenia, lecz nic nie pasowało. Nie
wybrzydzał, ale utrzymując się samemu, nie sposób wziąć trzypokojowego
mieszkania. Niestety właśnie takie oferty królowały.
— Nie tak łatwo znaleźć kawalerkę — dodał, chcąc włożyć
ręce do kieszeni, lecz trzymane zakupy zaszeleściły, obijając się o nogi.
Wywrócił oczami, zupełnie zapominając o licznych torbach. Gdyby nie to, że jest
mężczyzną, to wcisnąłby je jej. Niestety męska duma nie pozwalała na takie
bezeceństwo jak noszenie przez dziewczynę zakupów w obecności mężczyzny. I mimo
iż to tylko Keiko, to zaliczała się do płci przeciwnej, więc nie było mowy o
tym, aby okryć się taką hańbą i kazać, dźwigać te zapewne niespełna dwa
kilogramy.
— Wiem coś o tym.
— Wyprowadzasz się? — zapytał zaskoczony, spoglądając na
spokojne oblicze Itachiego.
— Taki mam zamiar.
— Chyba Keiko nie jest w ciąży? — mruknął do siebie,
zastanawiając się, co skłoniło Itachiego do podjęcia takiego kroku. Osobiście
sam by szybko z rodzinnego domu nie ruszył się, gdyby nie pewne okoliczności.
— Nie — odpowiedział, dosłyszawszy przyciszone pytanie.
— I udało się wypatrzeć coś ciekawego? — zagadał, starając
się porzucić napoczęty tematy. Aktualnie oboju ciąża kojarzyła się z Haniko,
więc lepiej w to nie brnąć.
— Kawalerek jak na lekarstwo.
— Racja.
I znów cisza.
— Wiesz — zaczął powoli, jakby ostrożnie — można by było
wynająć dwu lub trzypokojowe mieszkanie. Na spółkę — dodał, kątem oka zerkając
na reakcję brata.
— Mówisz poważnie? — dopytywał, nie bardzo mogą uwierzyć,
że po ostatnich niesnaskach chciałby z nim zamieszkać.
— Tak. Takich mieszkań jest od groma. Oferty są niemalże tylko
z takimi.
— W sumie — potaknął. Niewielkie mieszkania górowały na
rynku, idealne dla dwóch osób, zbyt drogie dla jednej.
— To decyzja strategiczna — wyjaśnił, starając się brzmieć
neutralnie, lecz można było doszukać się nutki ostrzeżenia, pewnego dystansu. Proponuję ci wspólny wynajem, tylko aby
łatwiej było się utrzymać, nie myśl sobie, że darowałem ci wszystko, tak to
mniej więcej brzmiało.
— Rozumiem.
— To może — zawiesił się na chwilę — poszukamy
odpowiadających nam ofert, a potem razem obejrzymy mieszkania?
— Nie ma sprawy — potaknął, kiwając głową i przenosząc
ciężar ciała na drugą nogę. Coś się im zdecydowanie przedłuża, pomyślał,
zerkając na bladoniebieskie kabiny.
Rozmowa z Itachim wyjątkowo przebiegła gładko i bez spięć.
To musiał być znak, że ma dobry dzień, a wpadnięcie na Haniko, na pewno nie
było przypadkiem. Byli poza domem, na mieście, to idealnie neutralny grunt.
— Ja nie wiem, kto decyduje o wpisanym rozmiarze, ale to
na pewno jakiś skończony debil — marudziła Keiko, wychodząc z przymierzalni.
— Sukienka była dobra — zapewniała Haniko, obserwując, jak
dziewczyna odwiesza ciuchy.
— Zbyt przylegała, czułam się mało wygodnie. Jak w jakimś
obcisłym lateksie. — Przymrużyła powieki, kiedy jej wzrok padł na Itachiego. —
Chociaż jemu to by pewnie coś takiego pasowało — dodała, wskazując go palcem.
Delikatnie uniósł kącik ust, nie bardzo wiedząc, o co chodzi, usłyszał tylko
drugą część wypowiedzi dotyczącą jego. Także wyszedł z założenia, że uśmiech jest
wyjściem z każdej sytuacji. — Ale tak dobrze nie ma — odparła dobitnie,
wystawiając koniuszek języka.
— Może następnym razem albo w innym sklepie.
— Masz rację Haniko, trzeba by poszukać.
— W takim razie, możesz iść szukać wymarzonego stroju z
Itachim, a my tymczasem z Haniko wybierzemy prezent dla Mikoto.
Wzrok wszystkich spoczął na Sasuke, lecz on uparcie
wpatrywał się tylko w jedną parę tęczówek. Haniko nie zamierzała uciekać,
odpowiedziała twardym nieustępliwym spojrzeniem. Po rozmownie z Akihito
postanowiła, nigdy więcej przez niego nie płakać. Na razie się udawało, po ostatnim
ich spotkaniu nie uroniła ani jednej łzy. To dawało więcej determinacji do
bycia nieugiętą.
— Pamięć ci szwankuje? — zapytała wrednie. — Już zostało
ustalone, że faceci do takich rzeczy się nie nadają — sprostowała, przypominając
wypowiedź Keiko. — Zresztą nie mam ochoty nigdzie z tobą iść — oddała oschle,
powodując zgęstnienie atmosfery.
Itachi rozdarty niepewnie spoglądał to na jedną to na
drugą dziewczynę. Czuł się w obowiązku towarzyszyć Higashiyamie w zakupach,
lecz obiecał Haniko.
Keiko przeskoczyła z nogi na nogę, czując, że robi się
nieciekawie a wzrok starszego Uchihy tylko ją w tym upewniał. Z myślicielskim
wyrazem twarzy, popukała się palcem w dolną wargę. Wiedziała, co zrobić,
chociaż mogłoby to rozgniewać Sasuke. Niestety najwyraźniej nie miała wyboru.
— No to my się zbieramy — zakomunikowała radośnie,
klaszcząc w dłonie, w celu zwrócenia na siebie uwagi. — Robimy słodkie papa. —
Musnęła wargami policzek Itachiego. — I idziemy. — Pochwyciła młodszego Uchihę
pod rękę, ciągnąc w stronę wyjścia.
— Na razie.
Pomachała do pozostałej dwójki.
— Co ty kurwa odwalasz? — warknął, się wyszarpując.
Zamierzał zawrócić i rozegrać to po swojemu. Niestety pewność siebie uleciała,
kiedy napotkał groźne spojrzenie brata z założonymi na krzyż rękoma oraz
chłodne, by nie rzec lodowane dziewczyny.
— Będzie ku temu jeszcze okazja,
chodź — zachęciła, stając centralnie na linii jego wzroku. Przyjrzał się jej. Tak
jak ona zaufała, wtedy podczas genialnego planu z obroną brata, tak i on
powinien. Westchnął, leciutko potakując głową. Uśmiechnęła się i lekkim
krokiem, powędrowała ku wyjściu. Sasuke jeszcze chwilę patrzył na parę, nim ostatecznie
się odwrócił.
— Czemu to zrobiłaś? — zapytał,
kiedy się oddalili.
— Jak to, czemu? — zapytała
zaskoczona, będąc przekonaną, że to oczywiste. — Nie wyczułeś tego? Ewidentnie
można było odebrać sygnały, że chcieli, abyśmy poszli. W sumie racja, to nie z
nami się umówili, więc nie należy się wtrącać.
— Przypadkiem nie masz rozdwojenia
jaźni? — zapytał kąśliwie.
— Nie przypominam sobie, żeby u
mnie to stwierdzono — odparł rzeczowo, zupełnie nie przejmując się tym, że
dogryzał jej.
— Jeszcze kilka dni temu podejrzewałaś
ich o romans, a teraz ot, tak spokojnie oznajmiasz, że odebrałaś jakieś
sygnały, że chcieli zostać sami. Czy to, co wypowiadasz, czasami przechodzi
przez mózg?
— Działa to tak samo wybiórczo, jak
u ciebie — odgryzła się, wystawiając język.
***
— Mówię ci, bierzemy to! —
oznajmiła dobitnie, kurczowo trzymając figurkę.
— Na miłość boską — jęknął. — Nie
waż mi się tego wziąć. Stanowcze nie. Nie będzie jej się to podobało.
— No, ale zobacz. — Pod nos
podstawiła mu figurkę przedstawiającą grupkę koni. — Ten tu na czele, co
wierzga kopytami to Fugaku, tutaj z boku ten łagodny konik, co galopuje sobie,
to Mikoto. Lekko w tyle ten przystojny ładny czarny ogier to Itaś. Patrz, jak grzywa
mu się ślicznie rozwiewa. Tu jesteś ty. Taki mniejszy, brzydszy i z rozdziawioną
paszczą — tłumaczyła, wystawiając w jego kierunku język. — A ten słodki
źrebaczek na samym końcu to Kinari — wyjaśniła z wielkim entuzjazmem i
płonącymi z podekscytowania oczami. — I
widzisz, jak wszystko ładnie pasuje. Bierzemy to!
— NIE!— uniósł głos na tyle głośno,
że kilka osób w okolicy zwróciło na nich wzrok. Nerwy mu już puszczały. Od
piętnastu minut tłumaczył niepojmującej najprostszego słowa dziewczynie, że
wcale ta figurka nie jest urocza, a tym bardziej symboliczna. — Masz to natychmiast
odłożyć. Godzę się na tamtego kwiata — wyjaśnił, kapitulując. Wiedział, że
dziewczyna nie odstąpi, póki czegoś nie wybierze, więc ostatecznie musiał na
coś się zgodzić, aby wreszcie kupiła i wróciła do domu. Z dwojga złego dużo
lepsza była świeczka wystylizowana na bukiet żółtych kwiatów. Od taki, nawet
uroczy bibelot. Ozdoba niewnosząca absolutnie nic.
— Dobra — burknęła markotnie,
odkładając figurkę. Z posępnym wyrazem twarzy zawróciła, udając się na dział ze
świeczkami.
— Tylko kupuj szybko — rzucił za
nią. — Ja czekam na zewnątrz.
Odetchnął, wreszcie po tylu
godzinach męczarni coś udało się wybrać. Chociaż gdyby wcześniej zdecydował się
na jeden z tym mniej żenujących pomysłów, wszystko skończyłoby się znacznie
szybciej. W końcu, jakby nie było to Itachi będzie się wstydził za prezent
swojej dziewczyny.
Jednak Keiko nie chciała dać za
wygraną. Zabrała świeczkę i upewniwszy się, że Sasuke wyszedł, cofnęła się po
figurkę. Uznała, że zrobi karton niespodziankę. Zapakuje w ozdobne pudełko
konie, świeczkę oraz kulę do kąpieli. A na wieczku napisze relaksujący wieczór w wannie. W końcu można użyć kuli, zapalić
świeczkę i wyłożyć się w ciepłej wodzie, podziwiając w kontemplacji piękno
figurki. Z szerokim szczerym uśmiechem dokonała zakupy dołączając do skwaszonego
Uchihy czekającego na zewnątrz.
***
Druga para zakupowiczów dłużej
męczyła się z wyborem odpowiedniego prezentu. Oboje celowali w coś praktycznego.
Haniko wolała coś z galanterii lub dodatek do ubrania, natomiast Itachi głowił
się nad sprzętem kuchennym. Zanim wyszedł z domu, po cichu sporządził listę
wszelkich urządzeń i przyrządów, jakie Mikoto posiadała. Niestety, w związku z
tym, że co roku kupował coś z tego gatunku, powoli nie było już, co. Garnek z
takim fi już ma, dwie patelnie także, mikser jest, ręczny blender także, ten
stojący również, nawet ubijak do purée. Na pewno, nie można powiedzieć, że
czegoś do gotowania czy pieczenia pani Uchiha brakowało. Miała wszystko, przez
co wybór był jeszcze bardziej utrudniony.
O mamo! Coś mi się wydaje, że te urodziny to fajne będą. Oczywiście prezent Keiko jest najfajniejszy. Kobiecie należy się coś dla siebie, a nie jedynie przydatne sprzęty. Ja swojej teściowej często kupuję dodatki do kąpieli, a ona zawsze jest zachwycona i cieszy się z nich najbardziej.
OdpowiedzUsuńCo do mieszkania obu braci razem, to chyba będzie się działo. Itachi będzie miał na oku brata, ale czy to wytrzyma? Ciekawa jestem, czy większość swojego czasu będzie spędzał u Keiko. Poczytamy, poczekamy i się okaże.
Weny i dalszego pisania dla nas :-)
Przy pierwszym wątku umarłam... hahahahahaha wyobrażam sobie minę Mikoto i minę Itachiego podczas tej niezręcznej sceny w łazience XD...
OdpowiedzUsuńDwaj bracia postanowili zamieszkać razem? No, no, ciekawie, zobaczymy co z tego wyjdzie.
Wydaje mi się, że urodziny będą nie zapomniane, pełne niespodzianek xD
Czekam na następny rozdział, będę tu zaglądać co jakiś czas.
W między czasie zapraszam do siebie. Po sześciu latach wróciłam do starego bloga;)
Pozdrawiam!!
love-hinatanaruto-love.blog.onet.pl
Witamy serdecznie nowego czytelnika :) Bardzo nas cieszy twoja aktywność i mamy nadzieję, że będziesz się częściej udzielać.
UsuńCieszę się, że rozdział przypadł ci do gustu. Sama miałam niezły ubaw wyobrażając sobie to wszystko. Co do urodzin to nie mogę nic zdradzić, oprócz czego, że będzie się działo. Ale to działka Erroay, więc milczę.
I długo do wyczekiwania ci nie zostało ;) Następny rozdział 28.01. Na którego już serdecznie zapraszam.
Pozdrawiam i do następnego ;)