24 grudnia 2016

07. Nie bądź zbyt pewny siebie, bo to może cię zgubić

Witam!
W związku z tym, że nie jestem najlepsza w składaniu życzeń, ograniczę się do oklepanego: Wesołych Świąt! A w wolnej chwili, już z pełnymi brzuchami, zapraszam na rozdział :-)
_______________________________________________________________

Sasuke zabarykadował się w łazience i najchętniej w ogóle by z niej nie wychodził. Od powrotu do Konohy, nie potrafił sobie poradzić z uporządkowaniem swoich spraw i non stop chodził nerwowy. To był pierwszy raz, kiedy przyszło mu wykonywać długoterminową misję.
Pierwszy raz nie było go w domu przez tak długi czas, a jedyną osobą, na której mógł polegać, był on sam.
Pierwszy raz przeżył coś takiego i… teraz miał trudności z powrotem do swojego dawnego życia.
Spojrzał na swoje odbicie w lustrze, zastanawiając się, czy naprawdę tak bardzo się postarzał, czy tylko mu się to zdawało. Przejechał dłonią po bladym policzku, zauważając, że znowu trzęsą mu się ręce. Westchnął i przysiadł na rogu wanny, zastanawiając się, co powinien teraz ze sobą zrobić.
Spędził pięć długich miesięcy w zimnych, wilgotnych podziemiach Orochimaru, każdego dnia bojąc się o swoje życie. Był czujny, całkowicie opanowany i perfekcyjnie poradził sobie z wykonaniem roli, którą mu powierzono. A teraz wrócił do wioski, do kobiety, która go nie chciała, rodziny, która się go wyrzekła i przyjaciół, którzy krzywili się na jego widok. I chociaż przez pierwsze dwa, może trzy dni czuł się lepiej niż w jaskiniach węża, teraz nie był już taki pewien, gdzie tak naprawdę było mu gorzej. Prawda, rany się goiły, a ogromne obciążenie psychiczne, które do tej pory czuł, powoli ustępowało, a jednak wraz z upływem czasu, zdał sobie sprawę z tego, że wcale nie wrócił do swojego sielankowego życia, w którym o nic nie musiał się martwić. Czy tak się właśnie czuli dorośli ludzie, którym przyszło samemu zmagać się z rzeczywistością?
Śmiać mu się chciało, kiedy pomyślał o tym, że to nie groźba śmierci wywołała u niego lęk i nerwicę, a codzienne, nudne życie. Gotowanie obiadków, robienie zakupów, spotkania z rodziną i znajomymi. A może, zamiast śmiać, lepiej by było się wypłakać?
Nie potrafił pogodzić się z bratem. Nie potrafił przekonać do siebie Haniko, która była do niego tak negatywnie nastawiona, że reagowała przesadnie na każdy najmniejszy ruch z jego strony. Z Naruto nie potrafił się nawet zebrać na rozmowę, nie wspominając o tym, że nawet tego nie chciał, bo czuł się przez niego upokorzony. Matka mu wybaczyła, ale z jej strony nie mógł liczyć na pomoc. Nawet gdyby Fugaku go nie nienawidził, w rezydencji Uchiha nie potrafiłby już znaleźć swojego miejsca. Chwilowo miał tylko Keiko. Uśmiechniętą, żywiołową Keiko, która przyjęła go pod swój dach i pomimo jego okropnego charakteru, troszczyła się o niego i chętnie spędzała z nim czas. Ale i to się miało wkrótce skończyć. Minęła już połowa ustalonego czasu i za siedem dni powinien się wyprowadzić. Dokąd?
– Chyba będę musiał coś wynająć – burknął cicho, przeczesując sobie włosy palcami.
Haniko nie tknęła pieniędzy, które jej zostawił. Cały dochód z misji powierzył jej, o czym miała poinformować ją Tsunade. I zrobiła to. A Haniko uniosła się dumą i honorem, i wolała sama na siebie zarobić, od niego nie biorąc nic. Oszczędności miał więc dosyć spore, chociaż, prawdę mówiąc, wolałby nie mieć ich wcale, ale żyć ze świadomością, że zostały dobrze spożytkowane.
Na przykład na dziecko, za które czuł się odpowiedzialny, a dla którego nie zrobił jako ojciec absolutnie nic. I nie liczył się w tej chwili fakt, że nawet się jeszcze nie urodziło.
Mógłby tak siedzieć i użalać się nad sobą cały dzień. Muskać palcami bliznę, która została mu po głębokiej ranie, którą nieumiejętnie zasklepiła mu Haniko i myśleć o tym, jak bardzo życie go przerasta. Naprawdę był rozpieszczonym gnojkiem. Raz nie dostał wszystkiego na tacy, a już zaczynał popadać w depresję, panikować i wyolbrzymiać. I mógłby to robić do skutku. Mógłby, gdyby nie pukanie i głos, który usłyszał przez drzwi.
– Sasuke, żyjesz? Bo słuchaj, mój przyjaciel przyszedł i nie może się dowiedzieć, że tu jesteś. Siedź tam, okej? Pozbędę się go szybko.
– A nie może się dowiedzieć, bo…?
– Oj, później ci wszystko wyjaśnię! Gaszę ci światło i siedź tam cicho!
W pomieszczeniu nagle zrobiło się ciemno. Sasuke wsłuchał się w szybkie kroki dziewczyny, która najwyraźniej pognała do drzwi, żeby wpuścić gościa.
Wzruszył ramionami. Jak dla niego, to mogli tu nawet siedzieć i plotkować cały dzień. On naprawdę nie miał ochoty się stąd ruszać. Przerażało go to, co czyhało na niego za tymi drzwiami. Przerażał go świat, przerażało go życie.
– No hejka! – usłyszał wesoły krzyk Keiko.
Podsłuchiwać nie wypadało, ale w sumie co lepszego miał do roboty? Przeniósł się na podłogę obok drzwi, próbując dosłyszeć odpowiedź, ale gość mówił zbyt cicho, a przynajmniej znacznie ciszej od hałaśliwej Keiko. Kobieta, mężczyzna?
– A, jasne, wchodź – powiedziała. – Do salonu? A to nie lepiej do kuchni?
– Wykorzystajmy to, że chwilowo masz w nim porządek – odpowiedział przybysz dosyć niskim głosem. A więc mężczyzna.
Sasuke usłyszał kroki w stronę jego tymczasowej sypialni.
Keiko powinna być mu wdzięczna, że zawsze po sobie sprzątał i nie zostawiał niczego na wierzchu, bo widok jego gaci mógłby trochę zszokować gościa. No, zawsze mogłaby wmówić, że to Itachiego, ale znając jej przyjaciół, tym tekstem wcale nie poprawiłaby sytuacji. Jeszcze zdecydowaliby się wykastrować mu brata.
– Nie, żebym chciała cię wyrzucać, ale wiesz, nie mam za wiele czasu, bo się umówiłam z Fumiko i muszę niedługo wychodzić, więc no… sam rozumiesz.
– Chciałem porozmawiać o wczoraj.
Sasuke uniósł brew, słysząc stanowczy ton przybysza. Jednak mimo wagi jego głosu, było w nim również sporo ciepła. Kim był ten mężczyzna?
– A, nie ma o czym – odparła wesoło Keiko. – Czuję się dobrze, żaden kac mnie nie męczy, luzik. Nie musiałeś się tylko w tym celu fatygować. Dobra, skoro to już wszystko, to ja…
– Usiądź, proszę.
Sprzeciwu nie było, więc Sasuke domyślił się, że posłuchała.
– Chciałem cię przeprosić za tę całą akcję z Itachim – powiedział już spokojniejszym głosem. – Jako twój szef, nie mam sobie nic do zarzucenia, bo zrobiłem to tylko po to, by chronić ciebie i organizację, jednak jako przyjaciel… postąpiłem niewłaściwie. I chociaż postaram się zaakceptować wasz związek, musisz wiedzieć, że to nie koniec. Nie ufam mu i nie wierzę w jego dobre intencje. To nie Korzeń, ale wciąż ANBU. Nie brał czynnego udziału w zamachu, ale to wciąż Uchiha. To fakty, którym nie zdołasz zaprzeczyć. Wczoraj prosiłaś nas, byśmy ci zaufali i ja to zrobię. Jednak jako przywódca Kindersów jestem zmuszony mieć oko na wszystko, co zagraża organizacji, nawet pośrednio. Jeżeli wykona choć jeden niewłaściwy ruch, popełni jeden błąd, to…
– Stop! – przerwała mu Keiko. – Nie chcę tego słuchać. Obiecałeś mi coś, prawda?
– Nie rozumiesz, że gdybym przytaknął i dał temu spokój, zaniedbałbym swoje obowiązki? Nie mogę tego zostawić samopas. Mamy pewne prawa, a żeby zrobić wyjątek, muszę mieć dowody.
Dziewczyna westchnęła przeciągle. Sasuke wsłuchiwał się w ciszę, która zapadła między nimi, coraz mocniej zaciskając dłonie w pięści. Czym Itachi sobie na to zasłużył? Co takiego zrobił, że przez przyjaciół Keiko był traktowany jak najgorszy z najgorszych? Nic. Itachi nigdy nie wyrządził nikomu krzywdy i oni nie mieli prawa go oceniać, niczego o nim nie wiedząc. To nie pochodzenie świadczyło o człowieku ani jego umiejętności. Świadczyły o nim wyłącznie jego czyny, a wszystko, co robił Itachi, przepełnione było szlachetnością i oddaniem. Sasuke nie mógł tego samego powiedzieć o sobie.
Nagle odnalazł w sobie siłę, by jakoś przeżyć ten dzień. Wstał bez ociągania i pomimo panującej wokół ciemności, rozejrzał się w poszukiwaniu swoich rzeczy. Bieliznę miał na sobie, ale gdzieś tutaj powinny być jeszcze koszula i spodnie. Chociaż… koszula? Nie, nie przyda mu się. Ale spodnie i owszem.
Kiedy już namierzył niebieskie dżinsy, wsunął je na tyłek, pozostawiając rozporek i guzik odpięte. Podszedł do umywalki i ochlapał sobie tors wodą, tworząc wrażenie, jakby dopiero wyszedł spod prysznica. Następnie zajął się włosami. W tle słyszał głosy, ale był zbyt zajęty, by próbować zrozumieć słowa. Nie miał ani chwili do stracenia. Łypnął jeszcze w kierunku lustra, chcąc jako tako ocenić swój wygląd, po czym bez zastanowienia naparł na klamkę i wyszedł z łazienki.
– Słuchaj, Josuke. Ja i Itachi i tak… – Zamarła, dostrzegając Sasuke wchodzącego do salonu.
– I tak nie są już razem – dokończył za zszokowaną dziewczynę i, jak gdyby nigdy nic, przemaszerował środkiem pokoju w kierunku swojej torby. Wydobył z niej dobrze ukrytą paczkę fajek i zapalił jednego. – Cześć, kochanie.
– Kochanie…?
Keiko zamilkła, kiedy Uchiha podszedł do niej, objął zaborczo i złożył pocałunek… w brodę, tuż przy kąciku jej ust! Odwróciła się oszołomiona w stronę Josuke, który najwyraźniej był tym wszystkim nie mniej zdziwiony. Przecież z jego perspektywy musiało to wyglądać, jakby Sasuke naprawdę ją pocałował!
Już chciała coś powiedzieć, spytać, co tu się odwala, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Olać, czy pójść otworzyć? A jeśli to coś ważnego? Tylko, czy mogło być coś ważniejszego niż cyrk, który się przed nią rozgrywał?
Tak! Przypomniała sobie, że kiedy tylko Josuke złożył jej wizytę, napisała wiadomość do Fumiko, że potrzebuje pomocy i żeby ta przyszła do niej najszybciej, jak tylko mogła. Josuke na pewno nie chciałby rozmawiać w towarzystwie jej przyjaciółki, więc plan był dobry, ale… wszystko wskazywało na to, że moment średnio udany. Z drugiej jednak strony, czy mogło być gorzej? Jeżeli tych dwóch będzie próbowało się pozabijać, to przynajmniej będzie dodatkowa para rąk do ich rozdzielenia.
Nieufnie spoglądając na Sasuke, który palił papierosa na samym środku jej czyściutkiego salonu i Josuke, który powoli otrząsnął się z szoku i spoglądał na niego z nieskrywanym niezadowoleniem, pobiegła do drzwi. Otworzyła je czym prędzej, wciągnęła brutalnie przyjaciółkę do środka i nie dając jej dojść do słowa, zaciągnęła do salonu. Fumiko nie zdążyła w żaden sposób zareagować, dlatego przyszło jej ściągać buty w biegu, niemal się potykając.
Kiedy wpadły do środka, panowie stali tak, jak chwile wcześniej, walcząc na spojrzenia.
– Sorry, Josuke, ale jak widzisz Fumiko już przyszła, więc chyba będziesz musiał już iść – odparła wesoło, próbując jakoś rozluźnić atmosferę. Następnie podeszła do Sasuke. – A ty może poczek…
– Bądź tak miła i przynieś mi piwo z lodówki. – Objął ją zaborczo w talii i położył dłoń na jej pośladkach. – Zabawię twoich gości – dodał, patrząc jej głęboko w oczy.
W to nie wątpię, pomyślała z przerażeniem Keiko. Byli tak blisko, że ich nosy niemal się stykały. Sasuke spojrzał na nią spod przymrużonych powiek, uśmiechnął się i uwolnił z krępującego uścisku. Co jak co, ale nigdy nie dała mu prawa do łapania za tyłek.
Keiko poczuła lekki strach, zerkając na Josuke, który stał sztywno z zaciśniętymi ustami i Fumiko, która najwyraźniej próbowała otrząsnąć się z szoku. Mimo to Higashiyama nie ruszyła się z miejsca, patrząc, jak Sasuke przemierza pokój, zbliżając się niebezpiecznie blisko przywódcy Kindersów. Fumiko położyła dłoń na ramieniu Josuke, chcąc go powstrzymać przed ewentualnymi gwałtownymi ruchami.
Sasuke przeciągnął się lekceważąco i strzepnął odrobinę popiołu z wypalającego się papierosa na dywan. Keiko wiedziała, że dla niego to musiało być jak cios w brzuch, bo Uchiha nie brudzą i nie śmiecą, a jednak dopuścił się tej zbrodni na rzecz tego niedorzecznego przedstawienia, które wystawiał.
– Kochanie, prosiłem cię o coś.
Drgnęła, na dźwięk jego władczego tonu i zmierzyła uważnym spojrzeniem. Powinna mu zaufać? Josuke na razie był spokojny, ale to szybko mogło się zmienić. Z drugiej strony Sasuke był nieprzewidywalny. Całe szczęście w salonie była również Fumiko, która w razie katastrofy mogłaby zareagować.
Wzięła głęboki wdech i wyszła. Niech się dzieje, co chce.
Sasuke spojrzał za znikającą za drzwiami Keiko i uśmiechając się, odwrócił przodem do stojącej przed nim pary.
– Niezła z niej dupa – powiedział, zaciągając się papierosem. – Wygląda na to, że to tobie powinienem podziękować?
Josuke zmarszczył brwi, nie dając się jednak sprowokować.
– Za co? – spytała Fumiko.
– Pozbycie się Itachiego – odpowiedział Sasuke, wypuszczając dym w ich stronę. Fumiko drgnęła, krzywiąc się lekko, ale na mężczyźnie nie zrobiło to wrażenia. – To frajer, ale jak to się mówi, rodziny się nie wybiera. Ma jednak dobre oko, jeśli chodzi o dziewczyny. Szkoda tylko, że się nimi szybciej nie nudzi, bo Keiko już dawno znalazłaby się w moich ramionach. A na moje nieszczęście, on stwierdził, że się zakochał i ciężko go było od niej odciągnąć. Aż tu proszę, wystarczyła jedna wasza akcja, żeby zniszczyć ten przesłodzony związek.
Sasuke urwał, żeby zaciągnąć się bardziej, spod przymrużonych powiek rzucając wyzwanie stojącemu naprzeciw mężczyzny.
– Może wam ten śmieszny pomysł ze zdradą nie wyszedł, ale przynajmniej uświadomiliście Itachiemu, jak bardzo go nie akceptujecie. A jemu tak bardzo było żal, że przez niego Keiko nie potrafi dogadać się z przyjaciółmi, którzy są dla niej niemal jak rodzina, że postanowił usunąć się z drogi – parsknął śmiechem. – Nie chciał stawać między wami.
– I co, teraz ty i Keiko jesteście razem? – spytała Fumiko, powoli zaczynając rozumieć, co się przed nią odgrywało.
– Jeszcze nie. Trochę jest oporna i rozpamiętuje Itachiego, ale szybko sobie uświadomi, że skoro nie może mieć jego, to może chociaż jego brata. Trochę głupio być czyimś zastępstwem, ale cel uświęca środki – odparł Sasuke, wykrzywiając usta w drwiącym uśmiechu.
– Chyba że ci na to nie pozwolę.
Sasuke taksował wzrokiem sylwetkę przywódcy Kindersów, który odezwał się pierwszy raz, odkąd Uchiha się zjawił. Jednak ani ton jego głosu, ani to spojrzenie, nie zrobiło na nim wrażenia.
– A co ty mi możesz zrobić? Już twoje zarzuty wobec Itachiego były naciągane, więc co możesz mieć na mnie? Biegaj sobie ze swoim śmiesznym aparatem po Konoha i pstrykaj fotki do woli, ale nic nie znajdziesz. Nie wytkniesz mi, że moja była spodziewa się dziecka, bo o tym Keiko doskonale wie. Nie wyszło nam, nie pasowaliśmy do siebie – powiedział, naśladując skruszony i smutny ton. – Nie jestem też w ANBU, a będąc w łaskach Tsunade, jestem wrogiem Danzō, a wy chyba z Korzeniem się raczej nie lubicie, prawda? Nie mam już też żadnych powiązań z Uchiha, bo się mnie pozbyli. Jestem więc zwykłym, szarym obywatelem, na którego nic nie znajdziesz. A skoro tak, to, jak przekonasz Keiko, żeby trzymała się ode mnie z daleka? Z tego, co słyszałem, już ma ci za złe akcję z Itachim i następnej próby manipulowania nie przyjmie tak spokojnie. Jesteś na straconej pozycji.
Fumiko zacisnęła dłoń na nadgarstku Josuke, kiedy ten chciał zrobić krok do przodu.
– Nie bądź zbyt pewny siebie, bo to może cię zgubić – odpowiedział, wyrywając dłoń z uścisku stojącej obok dziewczyny. Spojrzał na Uchihę, który uśmiechał się kpiąco. Konfrontacja z tym człowiekiem tu i teraz nie miała sensu. Przekonywanie Keiko, że źle robi, również. Nie mógł działać lekkomyślnie. Tym razem musiał mieć prawdziwy plan.
Fumiko cofnęła rękę, patrząc z niepokojem na Josuke, który wyminął Sasuke i ruszył w stronę drzwi.
– Keiko, masz się jutro stawić w gabinecie!
Kiedy te z trzaskiem się za nim zamknęły, Keiko wybiegła z kuchni, w ręku trzymając puszkę piwa, o którą Uchiha prosił ją wcześniej.
– Coś ty zrobił?! – krzyknęła, podskakując przed nim.
Sasuke zgasił papierosa i z niesmakiem spojrzał na popiół spoczywający na dywanie. Miała rację, będzie musiał to posprzątać.
– Czy ktoś może mi to wytłumaczyć? – odezwała się Fumiko, patrząc na wściekłą przyjaciółkę, która miotała się po pokoju.
– O! – Keiko wskazała palcem na Fumiko. – To jest dobre! WYTŁUMACZ SIĘ! – krzyknęła na Sasuke, który wyrwał jej puszkę piwa z ręki i zaniósł z powrotem do lodówki.
– Rany, przecież on mnie zabije! Oni wszyscy mnie zabiją, jak się o tym dowiedzą! Bo, czekaj, jak to było? Itachi mnie rzucił, bo nie chciał wchodzić moim przyjaciołom w drogę i pocieszam się w twoich ramionach? I KTOŚ MA W TO UWIERZYĆ?!
Keiko nie odstępowała go na krok, lamentując wniebogłosy. Fumiko stała z boku, patrząc na Sasuke, który w tym czasie zapiął spodnie i włożył coś na siebie. Następnie poszedł po zmiotkę i sprzątnął popiół z dywanu.
– I W OGÓLE, TO PALISZ!
– Da się ją jakoś uspokoić? – To pytanie skierował do Fumiko, która wzruszyła tylko ramionami.
– Nie! – krzyknęła Keiko i wskoczyła mu na plecy, korzystając z tego, że akurat kucał na dywanie. Próbowała go objąć za szyję, ale Sasuke szybko ją obezwładnił, przewiesił przez ramię i zaniósł na kanapę.
Keiko chwyciła pierwszy lepszy koc i zakryła się nim po uszy, wydając głośne, rozpaczliwe jęki. Sasuke patrzył na nią z góry, ze skrzyżowanymi rękoma. Kiedy w końcu wygramoliła się spod koca i spojrzała w jego stronę, postanowił się odezwać:
– Nie planowałem tego, okej? Ale nikt w mojej obecności nie będzie obrażał mojego brata! Zwłaszcza takie cwaniaczki, jak on, co to tylko kombinują w jaki sposób pomanipulować innymi, żeby to im było dobrze. Ten facet w ogóle nie liczy się z twoimi uczuciami! Jeśli musisz – pozwalaj na to, ale ja nie pozwolę mu obrażać Itachiego, bo nic o nim, kurwa, nie wie!
Keiko wciągnęła ze świstem powietrze, najwyraźniej zamierzając coś powiedzieć, jednak zanim zdołała rozpocząć prawdziwą kłótnię i wojnę na wrzaski, wcięła się Fumiko:
– Wbrew pozorom mogą w to uwierzyć – powiedziała, zwracając na sobie uwagę pozostałej dwójki. – Isamu opowiedział mi w skrócie, co się wczoraj wydarzyło. Przynajmniej tyle, ile mógł. Zastanów się, jakbyś się zachowała, gdyby Itachi faktycznie się z tobą rozstał z naszego powodu?
Keiko usiadła po turecku na kanapie i przyłożyła palec do ust.
– No… pewnie podobnie. Poszłabym do Josuke i zrobiła podobny raban do wczorajszego.
– I czy to nie rozwiązuje problemu?
Keiko zamyśliła się, patrząc na Sasuke, który oparł się o ścianę i wzruszył ramionami. Fumiko w tym czasie podeszła do kanapy i usiadła na drugim jej końcu.
– Nieeee. Za bardzo się ucieszyłam, że w końcu go jako tako zaakceptowali i poszliśmy się bawić. Raczej nie miałabym nastroju, gdybyśmy się rozstali.
– No dobra, a może… cieszyłaś się, bo to oznaczało, że będziesz mogła do niego wrócić? Już nic wam nie stoi na przeszkodzie.
– I sprowadziłam sobie na noc Sasuke, któremu się teraz wydaje, że zostanie moim facetem? – spytała Keiko z niedowierzaniem. – Bez sensu!
– Ale on zamieszkał u ciebie wcześniej, więc jeszcze nie zdążyłaś mu zakomunikować, że z wami koniec.
– Ale dlaczego zaprosiłam go do siebie, skoro wtedy jeszcze byłam z Itachim?
– Dobre pytanie – powiedziała Fumiko, unosząc brew. – Odpowiesz mi na to później.
– Kobiety… – westchnął demonstracyjnie Sasuke, który powoli zaczynał mieć dosyć tego babskiego, bezsensownego paplania. – Kogo obchodzi, co sobie pomyślą? Albo stwierdzą, że to bez sensu i nie pomyślą nic, albo uwierzą. Nieważne, bo tak czy inaczej, w ich oczach będę najgorszym z możliwych. Ale skoro tak bardzo potrzebne ci wyjaśnienie, to proszę bardzo. Zdjęcia dostałaś sześć dni temu. Równie dobrze mogłaś od razu iść z nimi do Itachiego, pokłóciliście się, on zerwał, bo nie chciał wchodzić pomiędzy ciebie, a przyjaciół, czy inne pieprzenie, a potem napatoczyłem się ja. To się stało ledwie dzień po moim powrocie do Konohy, więc czas i miejsce się zgadzają. Mieszkałem u ciebie od tego czasu i próbowałem się do ciebie zbliżyć, a ty badałaś sprawę zdjęć i dopiero wczoraj zorientowałaś się, że Itachi mówił prawdę i ta cała zdrada, to jedno wielkie kłamstwo. Poleciałaś do nich, tocząc pianę z pyska i zrobiłaś, co miałaś zrobić, kropka. Humor ci się poprawił, bo zdałaś sobie sprawę z tego, że będziesz mogła do niego wrócić, a że wczoraj późno zjawiłaś się w domu, to jeszcze nie zdążyłaś mi tego zakomunikować.
Keiko zamrugała gwałtownie.
– Dobre! – krzyknęła uradowana i zaklaskała w dłonie. – Ale, ale! Za bardzo byłeś pewny siebie, rozmawiając z Josuke, bo skoro podsłuchałeś naszą rozmowę, to powinieneś wiedzieć, że teraz wrócę do Itachiego i to raczej nie pasuje. A nie, czekaj, nie jesteś zbyt bystry, więc wszystko gra. – Wyszczerzyła się.
Sasuke prychnął, krzyżując ręce na piersi.
– No ale nie wiem, czy łykną, że byłam aż tak zdesperowana, żeby wpaść w ramiona kogoś takiego, jak ty. Bo serio, tak się zareklamowałeś, że żadna, nawet wyjątkowa desperatka, by na ciebie nie poleciała.
– Jesteś nieobliczalna i nielogiczna, więc w to akurat uwierzą – odpowiedział urażony.
No dobra, może faktycznie wykreował się na samo zło, ale uroku osobistego nie można mu było odmówić. Niektóre kobiety gustowały w takich uroczych dupkach, których jedynym pragnieniem było omamić i zaliczyć swoją zdobycz. Keiko do takich łatwowiernych kobiet nie należała, ale mogłaby chociaż poudawać.
– Wszystko fajnie, ale po co mają w to wierzyć? – Strategiczne pytanie zadała Fumiko, która od jakiegoś czasu przysłuchiwała się rozmowie. – Po co to wszystko? W ramach zemsty?
Sasuke zacisnął usta. Prawda była taka, że po nic. On się po prostu poczuł sprowokowany i zanim zdążył się zastanowić, urządził scenę, wygadując wszystko, co mu ślina na język przyniosła. Czy to w jakiś sposób, w czymkolwiek mogło pomóc Keiko? Nie wiedział, chociaż przeczuwał, że nie. Miał więc nadzieję, że przynajmniej jej nie zaszkodzi. Czułby się winny i miałby kolejną rzecz do odkręcenia. Zemdliło go na samą myśl.
Keiko na szczęście tego nie skomentowała; przyglądała mu się uważnie i chyba wyczytała z niego więcej, niżby chciał. Uśmiechnęła się, wstając z kanapy i otrzepując kolana.
– No nic – powiedziała. – Może napijemy się czegoś?
Udali się do kuchni. Panie zasiadły przy stole, a Sasuke zaczął krzątać się przy szafkach, bo – jak stwierdziła Keiko – tylko on teraz wiedział, gdzie może znajdować się kawa, herbata i kubki. Poprzednio wszystko stało w jednym miejscu, ale po uchihowym przemeblowaniu…
– Jacie, teraz przez tydzień będziesz mi usługiwał! – Rozmarzyła się Keiko, szczerząc do pleców Uchihy.
– Równie dobrze możesz to dzisiaj poprzestawiać według swojego, bezsensownego widzimisię. Nikt nie każe ci z tym czekać siedmiu dni.
– Ale wtedy ja mam usługiwać tobie?
Sasuke nie odpowiedział. Jego milczenie było jednak tak wymowne, że Keiko roześmiała się głośno, kręcąc się na krześle. Uchiha nie powiedział już ani słowa, więc dziewczyny szybko zajęły się sobą, rozmawiając zawzięcie. Fumiko, nie przejmując się jego obecnością, rozpoczęła przesłuchanie, a Keiko gubiła się w zeznaniach, streszczając przyjaciółce kilka ostatnich dni. Nawet nie zauważyły, kiedy Sasuke postawił przed nimi kubki z gorącymi napojami.
– A ty nie pijesz? – spytała Keiko, nie dostrzegając wśród nich trzeciego.
Sasuke przewrócił oczami. Nie miał najmniejszej ochoty brać udziału w tych babskich plotkach, jeszcze tylko tego mu brakowało.
– Wychodzę.
– A dokąd? Twój horoskop mówił, że masz się zachowywać rozważnie i dobrze się zastanowić, zanim podejmiesz jakieś działanie.
– To był wczorajszy horoskop. Dzisiejszy mówi, że mogę góry przenosić i zamienię w złoto wszystko, czego się dotknę.
– Serio przeczytałeś?!
– Nie.
Keiko zmarszczyła czoło, kiedy Sasuke wyszedł z kuchni i skierował się do przedpokoju.
– Pożegnałbyś się chociaż! – krzyknęła, chociaż nie spodziewała się reakcji. Zdziwiło ją więc, kiedy chwilę później, ubrany już w kurtkę, wrócił do kuchni i stanął przy stole.
– Miło było cię poznać – powiedział do wstrząśniętej tym wyznaniem Fumiko. – Do zobaczenia.
– Do zobaczenia – odpowiedziała.
Sasuke szybkim krokiem ponownie opuścił kuchnię.
– Ej, a ja?! – krzyknęła Keiko, ale odpowiedział jej tylko odgłos zamykanych drzwi.

***

– Jak mogliście do czegoś takiego dopuścić?! – grzmiał Sasuke, chodząc nerwowo po gabinecie Hokage.
Kobieta siedziała niewzruszona, chociaż jej spojrzenie nie wróżyło niczego dobrego. Tym jednak Sasuke zdawał się zupełnie nie przejmować. Dzień i tak był do dupy, więc było mu wszystko jedno, czy dożyje następnego.
– Siadaj, Uchiha – rozkazała Tsunade. – Ani mnie, ani Shikamaru nie udało się przewidzieć, że w wiosce zapanują aż tak złe nastroje. Gdyby Haniko nie była z Suna, ten nagły przejaw wrogości nie miałby miejsca.
– Ale jest! I oboje o tym wiedzieliście. – Sasuke opadł nie mniej wściekły na krzesło.
– Zareagowałam od razu, kiedy zorientowałam się, co się dzieje. Haniko nie stała się krzywda, a mieszkańcom dobitnie dałam do zrozumienia, że kto z nią zadrze, będzie miał do czynienia ze mną. Prześladowania ustały. Więcej nie mogłam zrobić.
– Ataki ustały, a nie prześladowania – poprawił ją Uchiha. – Nagle, z dnia na dzień, nie zaczęli jej akceptować i traktować jak równej sobie. Zagwarantowaliście mi, że włos jej z głowy nie spadnie, a podczas mojej nieobecności przez wasz brak rozwagi, mieszkańcy zgotowali jej piekło!
– Dość! – krzyknęła Tsunade, uderzając pięścią w stół.
Zazwyczaj goście na jej nagły atak złości reagowali ucieczką. Wzdrygali się, odskakiwali, przepraszali. Sasuke ani drgnął, mierząc ją wciąż wściekłym spojrzeniem.
– Nie wezwałam cię tu po to, żeby o tym dyskutować. Ale zapewne zainteresuje cię, że zbadaliśmy część materiałów, których nam dostarczyłeś i mamy pierwsze, dość interesujące wyniki.
Uchiha zmarszczył brwi, krzyżując ręce.
– Kontynuuj… – oznajmił dużo spokojniej.

***

– Pokaż się, kochanie.
Haniko spojrzała w lustro przymierzalni. Było spore, ale jej brzuch też nie należał do najmniejszych i jej odbicie ledwo się w nim mieściło. Ciekawe, dlaczego w sklepie dla ciężarnych nie robili większych. Ciężko jej było się przejrzeć, a co dopiero manewrować w ciasnym pomieszczeniu. A przecież miała urodzić tylko jedno dziecko. Jak w takiej sytuacji odnajdywały się kobiety, które spodziewały się bliźniąt lub, co gorsza, trojaczków?
– Przebrałaś się już? – Usłyszała zza kotary głos Mikoto.
Przejechała dłonią po swoim brzuchu, poprawiła dekolt i wyszła z przymierzalni. Pani Uchiha pisnęła z zachwytu, obchodząc ją dookoła i oglądając z każdej strony.
– Wyglądasz ślicznie.
Haniko odwróciła się w stronę dużego lustra mieszczącego się przy samych kabinach i obejrzała z każdej strony. Faktycznie, sukienka leżała na niej idealnie. Była kobieca, ale skromna. Jednocześnie nie była opięta i nie skupiała uwagi na monstrualnym brzuchu. Nie prezentował się on tak topornie, jakim widziała go Haniko na co dzień.
Musiała przyznać, że i jej podobało się bardzo to, co widziała w odbiciu.
– Faktycznie, całkiem ładnie – skomentowała z lekkim uśmiechem na ustach, okręcając się dookoła. Zatrzymała się, dopiero kiedy spostrzegła pogardliwe spojrzenie ekspedientki. Humor pogorszył jej się nieznacznie, ale nie dała tego po sobie poznać.
– Powinnaś ją kupić – przekonywała Mikoto.
Czy aby na pewno? Do rozwiązania ciąży nie pozostało wiele czasu. Ile razy będzie miała okazję ją założyć? Kupowanie ubrań na ostatnie kilka tygodni nie miało chyba za wiele sensu. Było to wręcz jednoznaczne z wyrzucaniem pieniędzy w błoto. Jednak z drugiej strony… podobała się sobie. Naprawdę wyglądała i czuła się w tej sukience atrakcyjnie. Dodawała jej pewności siebie. A spojrzenie tej niesympatycznej kobiety, która stała przy kasie i mierzyła ją z zazdrością, tylko dodatkowo ją nakręcało.
– Ma pani rację – powiedziała – wezmę ją.

– Och – jęknęła Mikoto, kiedy wyszły już ze sklepu i spojrzała na zegarek. – To już ta godzina. Fugaku zapewne czeka na obiad. Obiecałam mu dzisiaj naleśniczki z truskawkami, które pomroziłam wiosną. Fugaku lubi je czasem zjeść z bitą śmietaną i brązowym cukrem.
Haniko wyobraziła sobie surowego pana domu, który ze smakiem zajada się słodkościami, którymi żaden maluch by nie pogardził. Kto wie, może Fugaku lubił także watę cukrową i zaopatrywał się w przynajmniej jedną na każdym festynie organizowanym w Konoha.
– Nie ma problemu. I tak już jestem zmęczona i chyba nie znalazłabym siły na dalsze zakupy.
Mikoto uśmiechnęła się i objęła ją, zanim Haniko zdołała zareagować. Odwzajemniła uścisk, a przyjemne ciepło rozlało się po jej ciele. Czuła się tak za każdym razem, kiedy Mikoto przytulała ją jak swoje własne dziecko. I po części od jakiegoś czasu tak się właśnie czuła – jakby zyskała matkę. Powoli zaczynała więc rozumieć więzy, które łączyły rodzica z dzieckiem.
– Byłabym zapomniała – powiedziała pani Uchiha, kiedy już odsunęła się od Haniko. – W następną sobotę obchodzę urodziny*. Fugaku będzie w pracy, bo w piątek ma się odbyć jakieś spotkanie u lorda feudalnego, więc pomyślałam, że zorganizuje małe przyjęcie. Planowałam zaprosić ciebie, moich synów i Keiko.
Haniko zacisnęła usta. Widywanie Sasuke wolałaby ograniczyć do minimum. Z drugiej strony, czuła się w obowiązku zgodzić się na zaproszenie pani Uchiha, bo ta stała się ważną częścią jej życia. Mikoto nie mogła zaś nie zaprosić własnego syna. Wywieranie na niej presji i wymuszanie takiej decyzji byłoby niewłaściwe.
– Oczywiście, bardzo chętnie.
– Wspaniale, bardzo się cieszę. Będziemy w kontakcie – oznajmiła Mikoto i pomachawszy jej na do widzenia, ruszyła w stronę dzielnicy Uchiha.
Haniko westchnęła przeciągle, już żałując tej decyzji. Chociaż mogło wcale nie być tak źle. Mikoto wiedziała, jaki miała stosunek do Sasuke i raczej nie będzie próbowała ponownie ich swatać.
Powolnym krokiem ruszyła w kierunku domu. Dzisiejszy dzień był dosyć ciepły, więc nie założyła nawet rękawiczek po opuszczeniu sklepu. Mijając cukiernię, zatrzymała się i spojrzała na wystawę. A może by tak… ciastko? Kremówka, ptyś albo kawałek torcika czekoladowego? Czując, że chyba nie będzie w stanie się powstrzymać, weszła do środka i w ciągu pięciu minut wyszła z torbą wypakowaną różnymi słodkościami. Skoro i tak tyła, to co za różnica, czy zje jedno ciastko, czy sześć. Wzięła po kawałeczku wszystkiego, co mieli w cukierni, starając się nie zwracać uwagi na chłodne spojrzenie jej właściciela.
Nagle poczuła, że ktoś wyjmuje jej obie torby z ręki. Spodziewała się, że to Itachi, na którego często wpadała na mieście, bo preferowali podobną porę zakupów, ale ku swojemu zdziwieniu zauważyła Sasuke.
– Daj, poniosę.
Nie oponowała. Ruch na ulicy częściowo zamarł, bo mieszkańcy nie kryjąc swojego zaciekawienia, przyglądali się im. Wścibstwo mieszkańców Konoha już dawno przestało ją dziwić.
– Może dla odmiany nam zrobią jakieś zdjęcia – zagadał Uchiha, zwalniając kroku, by dostosować się do niej.
– I doszukają się czegoś, czego nie ma?
Nie odpowiedział. Szybko znaleźli się poza jedną z głównych handlowych ulic i odetchnęli z ulgą.
W powietrzu unosił się zapach przygotowywanych posiłków. Była pora obiadowa, więc większość mieszkańców spożywała go właśnie w rodzinnym gronie. Mięsny zapach pieczeni mieszał się z aromatem zup, a na deser w tym sezonie większość przygotowywała pierożki, które roztaczały słodką woń po okolicy. A Haniko zamierzała na obiad zjeść kremówkę z eklerkiem i czekoladowym brownie.
Śnieg chrzęścił pod ich stopami, kiedy kierowali się w mniej zamieszkałą część wioski.
– Musisz mi wybaczyć, że nie załatwiłem ci należytej ochrony na czas mojej misji – zagaił Sasuke.
– Nie musiałeś tego robić.
– Owszem, musiałem. Powinienem zapewnić ci bezpieczeństwo, a powierzyłem to zadanie nieodpowiednim osobom.
– To już nie był twój problem – odparła sucho.
Sasuke zatrzymał się gwałtownie i chwycił ją za łokieć, uniemożliwiając dalszy ruch. Haniko przystanęła i niechętnie spojrzała mu w oczy.
– Teraz możesz sobie o mnie myśleć, co chcesz, masz do tego prawo. Ale kiedy jeszcze byliśmy razem, robiłem wszystko, żebyś czuła się dobrze i bezpiecznie. I po moim odejściu to wciąż był mój problem. Bo to ja cię zostawiłem, a nie ty zrezygnowałaś ze mnie. To ja zobowiązałem się do tego, że będę cię chronić. Ta umowa nie została zerwana, kiedy mnie przy tobie zabrakło.
– Czyli spodziewałeś się, że dokonasz niemożliwego. Skoro przy tobie miałam czuć się bezpieczna, to logiczne, że nie mogłam czuć się tak samo, kiedy pozbawiono mnie tego źródła bezpieczeństwa. Poza tym to brzmi, jakbyś chciał mi się oświadczyć.
Sasuke zmarszczył brwi. Przesunął dłoń z jej łokcia na dłoń, rejestrując, że jest niesamowicie zimna. Czując, że kobieta się spina, wyjął z kieszeni rękawiczki i szybko wepchnął w jej wolną rękę. Jeden nieostrożny ruch, a mogłaby mu się wyrwać i znaleźć jakiś pretekst, żeby uciec. Chwilowo obcowanie z Haniko przypominało mu próbę oswojenia jakiegoś dzikiego zwierzęcia.
– Czyli przyznajesz, że – zaczął odrobinę ciszej – brakowało ci mnie.
Haniko pomimo posiadania własnych rękawiczek, wsunęła na dłonie te od niego. Były sporo za duże i za luźne, a jednak poczuła się w nich lepiej.
– Tego nie powiedziałam.
– No przecież…
– Słuchaj – przerwała mu, mierząc go obojętnym spojrzeniem. – Skoro twierdzisz, że swoją obecnością zbudowałeś mi poczucie bezpieczeństwa, to zrozumiałe, że kiedy odszedłeś, tego poczucia mi zabrakło. Ale to wcale nie oznacza, że brakowało mi ciebie.
Nie odpowiedział, patrzył jak rusza z miejsca, nie czekając na niego. Dogonił ją bez problemu, rozumiejąc, że to koniec rozmowy. Jednak kiedy znaleźli się przed domem, nie dał się spławić i nie czekając na zaproszenie, wpakował się do środka.
– Dałeś sobie radę z tym kartonem ostatnio?
– Jakoś – odburknął. – Może i dziś wezmę jeden.
– Może dwa?
– Raczej nie. I uprzedzając pytanie, nie spieszy mi się.
 Haniko nie wyglądała na zadowoloną, ale skinęła głową i usiadła na kanapie. Nie zaproponowała mu herbaty ani niczego innego do picia. Siedziała, mając nadzieję, że Sasuke szybko się znudzi i wyjdzie.
– Czemu tu jest tak ciemno? – spytał, spoglądając na roletę, przysłaniającą ogromne okno, jedyne w całym salonie. Ostatnim razem większość czasu spędzili w kuchni, więc nie miał okazji zauważyć, że trochę się pozmieniało. – Mogę to odsłonić?
– Zostaw.
– Przecież ta ciemność jest wręcz depresyjna.
Haniko wzruszyła ramionami, rękoma obejmując się za brzuch i gładząc go lekko. Sasuke patrzył na jej poczynania, nie śmiejąc się odezwać, by nie przerwać tego uroczego obrazka. Co więcej, miał ochotę podejść, ukucnąć i samemu położyć dłoń na jej brzuchu. Nie drgnął jednak nawet o milimetr, przeczuwając, że gdyby tak postąpił, byłby to koniec ich rozmowy na dziś.
– Wybrałaś już imię? – spytał, podchodząc do drugiego końca kanapy.
– Sumire.
– Sumire – powtórzył. – Uchiha Sumire.
– Shimanouchi Sumire – poprawiła go.
Sasuke drgnął. Naprawdę nie zamierzała nazwać córki jego nazwiskiem?
– Jestem jej ojcem – powiedział, marszcząc brwi.
– Jesteś, ale to nic nie znaczy.
Znaczyło jednak więcej niż była w stanie sobie wyobrazić. Przynajmniej dla niego.
– Znaczy między innymi, że chcesz jej odebrać dziedzictwo. Możliwość przynależenia do jednego z najlepszych klanów w Kraju Ognia. Przynależność do samej elity w Konoha. Uchiha to nie tylko nazwisko – warknął.
Haniko skrzywiła się i wstała. To było do przewidzenia, że coś w końcu pójdzie nie tak. Sasuke nie potrafił zrozumieć innego stanowiska niż jego własne. Albo coś szło po jego myśli, albo było źle i próbował rozwiązać to krzykiem. Tylko że tym razem nie miał absolutnie nic do gadania w tej sprawie.
– Podjęłam decyzję.
– Nie skonsultowałaś tego ze mną!
– Wysłałam ci kartkę, kiedy byłeś u Orochimaru. Och, czyżby nie doszła? Będę musiała zaskarżyć pocztę.
– Nie bądź złośliwa – warknął, zaciskając pięści. – Dobrze wiesz, że nie poszedłem tam dlatego, że miałem na to ochotę.
– Problem w tym, że nie wiem, po co tam poszedłeś! – Podniosła głos. – Skąd mogłabym to wiedzieć, skoro nie raczyłeś ze mną na ten temat porozmawiać? O niczym nie wiedziałam, bo nie uznałeś za ważne, by mnie o tym poinformować!
– Ach, więc to zemsta? Postanowiłaś odebrać własnemu dziecku rodowe nazwisko i tym samym je skrzywdzić, żeby zrobić mi na złość, tak?
Haniko poczuła, że zaraz nie wytrzyma. Tak bardzo ją ręce świerzbiły. Tak ogromną ochotę miała, by do niego podejść i strzelić w ten pusty łeb. Jedyne, co mogła, to przekląć w myślach samą siebie za pomysł, by wpuścić go do domu.
– Tak, odbiorę jej ten zaszczyt przynależenia do najbardziej zakłamanego klanu w Kraju Ognia, dla którego liczy się tylko władza i możliwość górowania nad innymi. Bo nie zauważyłam, by dla ciebie i twojego ojca jakieś inne wartości mały jeszcze znaczenie!
Nagły atak gorąca zawładnął ciałem Sasuke. Ręce całe mu drżały, a z ust wydobywały się słowa, których chwilę później miał mocno pożałować. Jednak w chwili, w której opuszczały usta, przynosiły ulgę i łagodziły wstyd, który czuł do swojej rodziny i…
– Tak, zdecydowanie lepiej jej będzie przynależeć do klanu, w którym prędko zostanie porzucona, bo taka w nim panuje chora, rodzinna tradycja! Naprawdę wspaniałych rzeczy jej nauczysz! Prześpij się z pierwszym lepszym facetem, zajdź w ciąże, a kiedy urodzisz, porzuć dziecko, bo tak czyniono od pokoleń! Zajebiste będzie miała wspomnienia! Kurwa, przecież każdy tylko marzy o tym, żeby przynależeć do takiego dziwkarskiego klanu, w którym nieznane jest pojęcie szlachetności!
…do samego siebie. Falę ulgi, zastąpiła nagle fala wyrzutów sumienia. Patrzył, jak wyraz twarzy Haniko się zmienia. Wyraźnie zbladła, odwracając wzrok.
– Chyba musisz już iść – powiedziała całkowicie bezbarwnym głosem i ruszyła w kierunku schodów. – Zatrzaśnij za sobą drzwi.
– Nie, poczekaj! – Rzucił się w jej kierunku, łapiąc ją za rękę. Padł przed samymi schodami na kolana, blokując jej przejście. – Uderz mnie – szepnął.
Haniko nie wyrwała dłoni z jego uścisku.
– I komu to ma pomóc?
Sasuke przełknął ślinę, bo czuł, że zaschło mu w gardle.
– Obojgu.
Nastała cisza. On klęczał ze spuszczoną głową, ona patrzyła w tylko sobie znany punkt na szczycie schodów. W końcu jednak Sasuke podniósł wzrok, a następnie wstał z kolan. Haniko niemal zapomniała, jaki był wysoki. Kiedy trzymała go na dystans, różnica między nimi nie była aż tak zauważalna. Nagle poczuła się słaba i krucha, a bardzo nie lubiła się tak czuć. To zbyt często kończyło się chęcią znalezienia w kimś oparcia i powierzenia mu całej siebie. A teraz w zasięgu wzroku miała tylko Sasuke.
– Obiecaj mi coś – zaczął cichym głosem. – Obiecaj, że odpowiesz szczerze na jedno moje pytanie. Na wszystko… o cokolwiek spytam. Patrząc mi prosto w oczy, powiesz, jak jest naprawdę.
Haniko podniosła wzrok, napotykając jego zdeterminowane spojrzenie.
– Zgadzam się, ale tylko pod warunkiem, że ty również to zrobisz.
Właściwie powinien się tego spodziewać. Ale się nie spodziewał. Serce zabiło mu szybciej na myśl, że mogłaby zapytać o coś, na co nie miałby ochoty odpowiadać. Chociaż kogo on właściwie chciał oszukać – Haniko na pewno wymyśliłaby coś takiego.
Czuł już gorąco krążące we krwi i serce, które pracowało z dwukrotnie większą szybkością niż zazwyczaj, ale skinął głowę i podał jej rękę, chcąc przypieczętować umowę.
Jej dłoń była chłodna, jego rozpalona i – co dopiero teraz zauważył – lekko spocona. Było jednak za późno, żeby się wycofać. Haniko nie wyglądała na ani odrobinę przejętą ich małą umową. Tak, jakby nie miała zupełnie nic do stracenia.
– Ty pierwszy – zachęciła go.
Sasuke patrzył jej głęboko w oczy, zastanawiając się, o co powinien zapytać. Była taka jedna rzecz, która przyszła mu do głowy jako pierwsza, ale niewykluczone, że mógł jeszcze wymyślić jakieś lepsze pytanie. Obawiał się jednak, że jeśli będzie zbyt długo zwlekał, Haniko demonstracyjnie ziewnie albo w inny, dosadny sposób da mu do zrozumienia, że zaczyna ją nudzić ta sytuacja.
– Czy… – zaczął, ale słysząc własny głos, przełknął jeszcze ślinę. – Czy był taki moment, kiedy chciałaś zostać panią Uchiha? I zdecydowałabyś się nią zostać, gdybym o to zapytał?
Haniko nawet nie mrugnęła. O ucieczce wzrokiem też nie było mowy. Sasuke natomiast zaczął się bardziej pocić, widząc, jak niewzruszona potrafiła być.
– Tak.
Serce zabiło mu jeszcze mocniej. Nie z powodu nadziei, jakie niosły jej słowa, a porażki, którą właśnie dotkliwie odczuł. Jemu nigdy nie przyszło to nawet do głowy, a ona naprawdę kiedyś zechciała zostać jego żoną! Aż miał ochotę się rozpłakać. Zamrugał gwałtownie, ale został za to szybko upomniany, więc uspokoił oddech i ponownie spojrzał jej w oczy.
W głębi serca modlił się, by spytała o coś banalnego. Na przykład, co do niej czuł. Czy ją kochał, czy chciałby z nią być. Wiedział, że przy Haniko było to właściwie niemożliwe, ale to nie przeszkadzało mu w podsycaniu nadziei, że jeszcze może być dobrze.
– Czy żałujesz tego, że odszedłeś?
Sasuke uciekł wzrokiem w bok, ale Haniko szybko przywołała go do porządku, brutalnie ściskając jego dłoń i zmuszając, by na nią spojrzał.
Szkoda, że serce nie mogło walić mu w piersi jeszcze mocniej. Bo zrobiłoby to, gdyby to tylko było możliwe. Teraz kiedy zdał sobie sprawę z tego, że odpowiedź na to pytanie jej się nie spodoba. Czy żałował? Tak. Ale czy obecnie żałuje? I tutaj powstawał problem, ponieważ odpowiedź brzmiała: nie.
Nie po dzisiejszej rozmowie z Tsunade, która w końcu doszukała się pierwszych powiązań między eksperymentami Orochimaru a chorobą Haniko. Nie wiedziała, czy jego notatki mogą im w jakiś sposób pomóc i się do czegokolwiek przydać, ale to niezaprzeczalnie budziło nadzieję. Nagle Sasuke poczuł, że w jakimś celu zdecydował się wyruszyć na tę misję. Poza chęcią ucieczki od odpowiedzialności i strachem na myśl, że w każdej chwili może stracić dziecko, odczuwał też presję i obowiązek, by pomóc swojej partnerce.
Mógłby skłamać. Mógłby, ale jeżeli czegoś naprawdę nie chciał robić, to właśnie tego. Nie było to bynajmniej spowodowane tym, że poczułby się źle. Nie, on po prostu wiedział, że Haniko by to wyczuła. Przejrzała na wylot i poza zawodem, który sprawiłby jej swoją odpowiedzią, miałaby do niego pretensje o kłamstwo. O ile w ogóle zechciałaby z nim po tym wszystkim rozmawiać.
Już wolałby pytanie, czy ją kocha. Zdecydowanie by wolał, bo mógłby zrzucić to, co leżało mu na sercu. Ale ona musiała być sobą i spytać o najgorszą możliwą rzecz, w dodatku będąc tak blisko pytania, które nie wyrządziłoby ich relacjom żadnej szkody. Gdyby czas teraźniejszy zamieniła na czas przeszły…
– Nie – odpowiedział w końcu, czekając na wyrok.
Haniko puściła jego rękę, nie potrafiąc ukryć rozczarowania. A to bolało jeszcze bardziej.
– Rozumiem – odpowiedziała spokojnie.
Będzie dziś przez niego płakać. Sasuke miał tę świadomość i bardzo chciałby móc popłakać razem z nią. Nie miał już siły, żeby walczyć. Patrzył, jak Haniko gaśnie, nawet nie próbując jej wytłumaczyć, na czym polegał problem z jej pytaniem. Mógłby przecież. Potrafił krzyczeć i tłumaczyć się wtedy, kiedy nikt nie miał ochoty go słuchać. Zrobił tak z Mikoto, a także z Itachim. Dlaczego teraz nie potrafił wydusić z siebie słowa?
Poddawał się i nienawidził się za to.
– Jestem zmęczona, położę się już – powiedziała, stając do niego plecami.
Nie zatrzymał jej, kiedy wchodziła po schodach. Nie zrobił też tego, kiedy usłyszał trzask zamykanych do sypialni drzwi. Stał jak ten kołek i myślał o tym, jaki był beznadziejny.
W kieszeni spodni wymacał paczkę papierosów; czuł, że szybko się z nimi nie rozstanie. Paczka, którą znalazł w kuchni Keiko, powoli zaczynała robić się pusta. Nie była pełna, kiedy ją znalazł, ale brak dwóch papierosów to nie tragedia. Patrząc na to w ten sposób – osiemnaście to już i tak zbyt wiele. Osiemnaście fajek wypalonych w ciągu kilku dni, podczas gdy wcześniej przez ponad dwadzieścia lat nie wypalił żadnej.
Chociaż i tak jego największą życiową porażką, były relacje z kobietami.
Sasuke bez większego entuzjazmu ani specjalnej nadziei, udał się do kuchni w poszukiwaniu kartki i czegoś do pisania. Długopis namierzył w zlewie – nie zastanawiał się jednak, skąd on się tam wziął. Papier w szufladzie, obok sztućców, które Haniko w przeciwieństwie do Higashiyamy, miała poukładane normalnie.
Usiadł przy stole, pustym wzrokiem patrząc się w kartkę, którą zamierzał zaraz zapisać. Pytanie tylko, czym?

Zadzwoń do mnie, proszę. Ze wszystkich możliwych złych pytań, Ty zadałaś to najgorsze. Nie mogę Ci jednak powiedzieć dlaczego. Mogę tylko zapewnić, że za moją odpowiedzią stoi coś więcej.

Sasuke wręcz zakręciło się w głowie, kiedy to przeczytał. Nie potrafił stwierdzić, czy jego szczerość wynikała z tego, że nie musiał mówić jej tego prosto w twarz, czy po prostu tak wszystko jedno mu było, co ona sobie o nim pomyśli. Bo przecież gorzej już chyba być nie mogło.

Wciąż uważam, że powinniśmy porozmawiać. Na spokojnie, na neutralnym gruncie. Odezwij się, będę czekał.
Ps. Nie wziąłem ze sobą ani jednego kartonu.
Ps2. Naprawdę zależy mi na tym, żeby Sumire nosiła moje nazwisko.
Sasuke

Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, czy ten list to na pewno dobry pomysł, zostawił go na stole w kuchni, domyślając się, że tutaj Haniko znajdzie go najszybciej. Położył go przy reklamówce z zakupami, którą przyniósł.
Już zamierzał wyjść, kiedy uświadomił sobie, że przecież mogła kupić coś, co zepsułoby się, gdyby przeleżało zbyt długo poza lodówką. Tak tłumacząc sobie swoje wścibstwo, zajrzał do pierwszej siatki, wyjmując z niej, jeden po drugim, kawałki owiniętego w foliowy papier ciasta.
Nie patrząc na ilość, Sasuke rozlokował w lodówce te, które z całą pewnością tego wymagały. Znaczy się sporą większość, bo tylko babka cytrynowa i ciasto marchewkowe mogły bez przeszkód postać na wierzchu.
W drugiej torbie znalazł sukienkę. Delikatną, kobiecą sukienkę, w której natychmiast zapragnął zobaczyć Haniko. Była taka w jej stylu. Podobne nosiła, kiedy poznali się latem. Zwiewna, elegancka. Nic wyzywającego. Jedynym, drobnym szaleństwem był dekolt, który na pewno ładnie eksponował piersi. A teraz, w ciąży, Haniko tym bardziej miała czym oddychać.
– Mogłabyś ją nawet włożyć na nasz ślub – szepnął ponuro, chowając sukienkę z powrotem do torby i odkładając na miejsce.
Ślubu nie było i prawdopodobnie nigdy nie będzie.


*Na potrzeby opowiadania data urodzin Mikoto została zmieniona z czerwca na styczeń.

4 komentarze:

  1. Ten rozdział to było coś. Sasuke i jego pomysły :) Sama nie wiem czy go chwalić za to, że chciał pomóc bratu, czy walnąć w łeb, bo jak to czytałam, to chyba miałam ochotę na jedno i drugie :) W końcu to starszy z braci jest geniuszem, a młodszy to taka wersja pośrednia między Itachim i Naruto :) Masa głupich błędów, ale i przebłyski geniuszu :))
    Rozmowa z Haniko genialna. Chyba te ich aktualne rozmówki są dużo ciekawsze niż w pierwszej serii :) choć temat trochę przykry, to emocje ogromne i bardzo dobrze przekazane. Jak dla mnie super i oby tak dalej. Czekam na to jak będą opisane urodziny pani Uchiha. Zastanawia mnie tez, która z Was będzie to opisywać. Czy taką informację można uzyskać? Pytam, bo macie mimo wszystko trochę inny styl pisania i zastanawiam się na co się bardziej nastawiać :))
    Weny i jak najwięcej chęci do dalszego pisania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam!
      Cieszę się, że Sasuke wzbudzał w Tobie sprzeczne emocje :D ale trafna uwaga z tym umiejscowieniem go pomiędzy Itachim a Naruto! Ten geniusz, to się u niego objawia chyba tylko wtedy, kiedy jest spokojny, jak już coś go wyprowadzi z równowagi, to pozostaje tylko się bać, co odwali tym razem ;-)
      Jasne, że można! Urodziny Mikoto zostały podzielone na dwa rozdziały, ale oba NIESTETY będę opisywała ja :D można się spokojnie nastawiać na rozczarowanie ;p. I z tego względu, że będę miała dwa rozdziały pod rząd, 14.01 pojawi się kolejny rozdział Akari :-)
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń
    2. ej no... jakie znowu NIESTETY? Dobrze piszesz, więc nie ma tu czego się czepiać ;P Rozczarowanie, skoro będą dwa rozdziały? Toś nie zakładam, że się któryś z barci na nich ochajta :) ale na pewno coś się wydarzy ciekawego :)) Np. Keiko podpali włosy Fugaku :) Sasuke szczęka opadnie, bo zobaczy Haniko w nowej sukience. Itachi po raz kolejny spali się ze wstydu z powodu zachowania swojej lubej, a na koniec wszyscy popędzą do szpitala, bo Sumire zakrzyczy, że chce już wyjść na zewnątrz :))
      Na prawdziwy przebieg wydarzeń poczekam z niecierpliwością :) Mam tylko nadzieję, że będę w stanie przeczytać w normalnych okolicznościach i że emocje, które ostatnio hektolitrami pakujesz w tekst nie spowodują, że to ja wyląduję w szpitalu wcześniej niż zakłada mój kalendarzyk :))

      Usuń
    3. A tak niestety, bo chętnie przeczytałabym wersję Akari :D a tak to sama się musiałam z tym męczyć, zresztą na własne życzenie i rozdziały powstawały w wyjątkowych męczarniach :-)
      O nie xD Fugaku nie będzie na urodzinach, ale pomysł z włosami mi się podoba i myślę, że jeszcze gdzieś się go kiedyś uda wcisnąć :D
      O tym, czy są w nich emocje, to się nie wypowiem. Chciałam, żeby były, ale ja tam ich nie czuję, może Akari wie. Chociaż jeśli miałyby być powodem Twojej przedwczesnej wizyty w szpitalu, to może lepiej, żeby ich nie było ;-)

      Usuń