– Już idę! –
krzyknęła Haniko i podpierając się ściany, zeszła powoli po schodach na parter.
Miała szczerą
nadzieję, że osobą, która niepokoiła ją z samego rana, nie była Mikoto. Z lekkim
wahaniem podeszła więc do drzwi i pociągnęła za klamkę. Niespodziewanym gościem
okazał się… kurier. Już chciał wręczyć jej przesyłkę, jednak zauważając jej
stan, zaproponował, że może postawi gdzieś na stole. Kiedy wyszedł, Haniko
przyjrzała się średniej wielkości pudełku, zastanawiając się, czy to faktycznie
było takie ciężkie, czy mężczyzna zwyczajnie przesadzał.
Przesunęła
palcem po gładkiej powierzchni paczki, próbując odszukać nadawcę na trochę
zniszczonej już etykiecie. Kiedy znalazła to, czego szukała, uśmiechnęła się i
sięgnęła po telefon.
– Witaj,
kochanie! – zaćwierkał po drugiej stronie słuchawki Akihito.
Haniko
uśmiechnęła się pod nosem, wyobrażając sobie jego rozradowaną minę. Już z
samego tonu głosu domyśliła się, że był podekscytowany. Zapewne domyślił się,
że dostała jego paczkę i był ciekaw jej reakcji.
– Był u mnie
przed chwilą kurier – powiedziała, przejeżdżając dłonią po kartoniku. – Z
jakiej to okazji?
– No jak to
jakiej! – oburzył się. – Święta były, nie? Tak, wiem, że to było jakiś czas
temu, ale wcześniej miałem urwanie głowy. Chciałem nawet do ciebie przyjechać,
żeby zobaczyć ten cały śnieg, sprawdzić, czy wyglądasz już jak wieloryb i w
ogóle, ale Gaara wymyślił mi jakieś denne zadanie i wyobraź sobie, że musiałem…
– Dziękuję –
przerwała mu, domyślając się, że jeśli teraz tego nie zrobi, to on jeszcze
przez długi czas nie da jej dojść do słowa.
Po drugiej
stronie słuchawki zapadła cisza.
– Czyli ci się
podoba! – wykrzyknął po chwili Akihito i chyba zaczął podskakiwać z radości. –
Wiedziałem, że trafię! Ten sąsiad z góry, ten co ma tego bydlaka, co tak ciągle
ujada, to powiedział, że jestem chory i żebym się walnął w łeb. Podoba ci się?
Haniko
przeszła z pokoju do kuchni i przytrzymując komórkę ramieniem, nalała sobie
soku do szklanki.
– Prawdę
mówiąc, to jeszcze nie rozpakowałam.
– To z czego
ty się, dziewczyno, tak cieszysz? Z kartonu?
– Mniej więcej
– parsknęła śmiechem. – Co jest w środku?
– Mam ci
zepsuć niespodziankę? Mowy nie ma.
Uśmiech na jej
ustach się poszerzył; wiedziała, że Akihito ledwo się powstrzymuje przed tym,
by jej nie powiedzieć. Strasznie lubił robić prezenty i niespodzianki, a
największą za nie nagrodą był dla niego uśmiech obdarowanej osoby.
Pierwszorzędny przykład człowieka, który największą radość czerpał z dawania,
nie brania.
– Kostium
dinozaura – wyrzucił z siebie na wydechu.
– Ko… co?
– Kostium
dinozaura. Taki zestaw, no wiesz. Dla mamy i niemowlęcia. Zaraz urodzisz, a
trwa w końcu karnawał, nie? Przyda się, tak mi się wydaje – tłumaczył z
lekkim zakłopotaniem. – No i dwie mangi ci załączyłem. Kolejny tom tej serii,
co czytasz i coś ostrzejszego, takie trochę hard yaoi. Sam miałem wypieki
podczas czytania – zaśmiał się.
Haniko wróciła
do salonu i z niedowierzaniem spojrzała na pudło. Żartował, prawda? Zdarzało
się już, że dostawała od niego jakieś głupkowate prezenty, ale nigdy nie było
to coś tego kalibru. Zaintrygowana, ponownie przytrzymała telefon ramieniem i
słuchając jego pokrętnych wyjaśnień, zaczęła rozpakowywać pudło. Kiedy jej
oczom ukazały się dwa soczyście zielone kombinezony, uzmysłowiła sobie, że to
nie był jednak żart.
Dostała
właśnie kostium dinozaura!
– Są… śliczne,
dziękuję – odezwała się z wahaniem, przerywając akurat opowieść o psie sąsiada,
który ostatnio obsikał mu nową wycieraczkę. – Jak mi będzie bardzo zimno, to,
hm.
Przejechała
dłonią po materiale, rejestrując, że był przyjemny i miękki w dotyku. Zwłaszcza
ten niemowlęcy kostiumik był bardzo starannie wykonany. Tak po głębszym
namyśle, to chyba dziecku jest wszystko jedno, w co się je ubiera? Trwała zima,
a to było ciepłe, więc…
Oczyma
wyobraźni dostrzegła minę Sasuke, na widok tak ubranego potomka klanu Uchiha –
sroga, ze zmarszczonymi brwiami i zaciśniętymi ustami. W pakiecie skrzyżowane
ręce i napięta sylwetka.
Haniko
wyraźnie zmarkotniała na wspomnienie byłego kochanka. Całe szczęście, że z
Akihito rozmawiała tylko przez telefon i nie mógł zobaczyć jej miny. Na wszelki
wypadek się również nie odzywała, pozwalając mu prowadzić wesoły monolog.
Serce ścisnęło
jej się na myśl o tym, że może wcale nie doczekać reakcji Sasuke na widok ich dziecka przebranego w kostium
dinozaura. Bo czy Uchiha będzie się nim w ogóle interesował? Być może teraz
wydawało mu się, że tak. Cóż jednak z tego, skoro Sasuke słynął ze swojego
słomianego zapału. Ile to już razy przekonywał ją, że bardzo mu na czymś
zależy, by chwilę później z tego zrezygnować?
– Jesteś tam?
Halo! – odezwał się Akihito po drugiej stronie słuchawki. – Wszystko okej?
Zrobiło ci się słabo? Wody ci odeszły? Nie martw się, zaraz coś zaradzę!
– Wszystko
dobrze – zapewniła go zmęczonym głosem.
Podeszła do
okna i odchyliła delikatnie roletę, by wyjrzeć na zewnątrz; śnieg nie padał,
świeciło piękne słońce. Było tak jasno, a ona siedziała w domu w kompletnej
ciemności.
– Miałam ostatnio
trudny okres – wyjaśniła pokrótce, bo Akihito wciąż milczał.
– To czemu ja
wciąż gadam? Mów, co ci leży na sercu, moja mała.
Haniko
zacisnęła usta, ale po krótkim namyśle postanowiła przedstawić mu w skrócie
opis kilku ostatnich dni. Kiedy doszła do podejrzeń Keiko, Akihito roześmiał
się do słuchawki, a następnie powiedział coś, czego zupełnie się nie
spodziewała:
– No ja się
jej troszeczkę nie dziwię.
– O czym ty
mówisz? Itachi nigdy nie dał jej powodów, by miała mu nie ufać. Jest w niej
zakochany bez pamięci, zmienił się, jest w stanie zrobić dla niej wszystko. To
już drugi raz, jak próbowała doszukać się dziury w całym. Jakby tego było mało,
wciągnęła w to wszystko mnie – powiedziała rozdrażniona. – Chociaż bardziej niż
na nią, jestem wściekła na jej przyjaciół. Jakbyś się czuł ze świadomością, że
ktoś przez tyle czasu cię podgląda i wchodzi z butami w twoją prywatność? –
burknęła, bawiąc się rogiem spuszczonej do ziemi rolety.
I pomyśleć, że
kiedyś kochała to okno. Duże, na większą część ściany, prowadzące wprost na
wąską ścieżkę do centrum Konoha i rosnący niedaleko las. Okno oświetlające cały
salon. Poranne promienie słońca co ranek wpadały do tego pomieszczenia przed
pozostałymi. Z wyjątkiem wieczorów, nie musiała wcale palić tu światła. Do tego
ten widok! Latem zieleń, teraz ośnieżony leśny krajobraz, jak z obrazka. Pomimo
wielkości okna, nigdy nie czuła się skrępowana i nawet nie podejrzewała, że
ktoś mógłby ją obserwować. Nagle czar prysł. Już nie czuła się taka bezpieczna.
Kiedy tylko
dowiedziała się o całej sprawie, nie chcąc znowu narzucać się Itachiemu,
wybrała numer Shisuiego i poprosiła go o pomoc. Do wieczora miała już
skompletowane rolety na każde okno, a mężczyzna pomógł jej je dobrze
zamontować. Dzisiejszego ranka w domu było ciemno i ponuro. Zupełnie jak w jej
sercu.
– Nie
chciałbym być w skórze tego, komu się za to oberwie, kiedy dostaniesz go w
swoje ręce – zaśmiał się, chociaż faktycznej wesołości ciężko się w tym było
doszukać.
– Na nikim się
nie będę mściła.
– Tak czy
inaczej, postaraj się jakoś zrozumieć Keiko. Jest trochę zazdrosna, bo jakby
nie patrzeć, to ty i Itachi do siebie pasujecie.
– Pasujemy? –
spytała bez przekonania, chodząc nerwowo po salonie. – No, jakby tak z
odpowiedniej strony na to spojrzeć, to faktycznie. Jesteśmy jak małżeństwo
dwójki przyjaciół. Wiesz, jak to jest, znają się całe życie, rozumieją bez
słów, mogą rozmawiać bez końca i o wszystkim. Jednak nigdy nie udaje im się
znaleźć idealnego partnera, a wszystkie ich związki kończą się klapą. Aż
przychodzi taki dzień, kiedy decydują się spróbować być razem. Bo związek można
przecież oprzeć również na przyjaźni, prawda? I do końca życia są szczęśliwym
małżeństwem, mają trójkę dzieci, ale żyją…
– No, sama
widzisz! – przerwał jej wesoło Akihito.
– … bez chemii
i namiętności – kontynuowała niczym niezrażona. – Nigdy się nie kłócą, bo i nie
mają o co. Żyją swoim nudnym, poukładanym życiem, zgodnie z zawczasu ustalonym
harmonogramem. Sypiają ze sobą, bo to małżeński obowiązek. Rodzą dzieci, bo
taki jest cel zakładania rodziny. I są razem aż do samego końca. Żyją życiem, w
którym brak miejsca na jakiekolwiek emocje i uniesienia.
– Ta –
przytaknął. – Dramatyzujesz. A w ogóle to jesteś straszną pesymistką. Co, lepiej
ci było z Sasuke?
Haniko nie
odpowiedziała. Jej mina stężała i była wdzięczna za to, że Akihito nie miał
szansy jej zobaczyć.
– Dużo emocji,
seksualnych uniesień, ale i łez. Powiedz, z nim byłoby ci lepiej?
Usiadła na
kanapie i schowała na chwilę twarz w dłoniach. Wzięła parę głębokich wdechów,
na wszelki wypadek odsuwając od siebie telefon. Po krótkiej chwili przysunęła
go z powrotem do ucha i postanowiła się odezwać:
– Ty z tym
Itachim tak na serio?
– Nie –
usłyszała wesoły głos po drugiej stronie słuchawki. – Z Keiko mu będzie
zdecydowanie lepiej. Poza tym w życiu bym tego nie zrobił mojej małej wariatce.
A, właśnie, dałabyś mi do niej numer? Dawno jej nie widziałem,
pogawędzilibyśmy.
– Wyślę ci
smsem.
– Okej,
dzięki! Ale słuchaj, obiecaj mi coś, dobra? W sumie to sobie obiecaj, bo tu
chodzi o twoją przyszłość. Tak sobie pomyślałem, że moglibyśmy cię jakoś
zabezpieczyć. Przyrzeknij, że jeśli za dziesięć lat, ty i Itachi będziecie
wolni, to mu się oświadczysz.
– Zgłupiałeś?
– wypaliła, przecierając dłonią czoło; ta rozmowa zaczynała ją coraz bardziej
męczyć i dołować.
– Nie – odparł
wesoło, chichocząc pod nosem. – Wiesz, że jesteś pierwszą i jedyną kobietą,
którą kocham i będę to robił do końca życia, ale ja się z tobą nie ożenię, więc
trzeba ci jakiegoś innego amanta skołować. A że panna z dzieckiem, to takie
średnie powodzenie ma raczej, bo jak na randce wspomnisz, że masz małe
uchihątko na wychowaniu, to potencjalni kandydaci uciekną, gdzie pieprz rośnie,
to może chociaż za te dziesięć lat Itachi. No a poza tym, to wiem, że nie
chcesz, więc to będzie dla ciebie idealna motywacja, żeby sobie do tego czasu
kogoś znaleźć.
– Akihito, ja
nie jestem w nastroju do żartów – odparła sucho.
Przyjaciel
często miał jakieś dziwne pomysły, ale teraz przeszedł siebie samego. Odkąd się
znali, parę razy wymuszał już na niej tego rodzaju obietnice, ale ta była
zwyczajnie głupia, a ona nie czuła się na siłach, by w to brnąć, bo to wcale
nie było zabawne. Za każdym razem, kiedy słyszała imię Sasuke, czuła, jak niewidzialna
dłoń ściska jej serce. A był to mocny, lodowaty uścisk. Czuła dyskomfort, kiedy
rozmowa schodziła na jego temat. Co to wszystko miało zaś wspólnego z Itachim?
Niewiele, z wyjątkiem tego, że Itachi był jego bratem i to nie w jego ramionach
chciałaby się znaleźć.
– Ja nie
żartuję – odpowiedział mężczyzna poważnym tonem. – Obiecaj mi to, a poczujesz
się lepiej.
Co powinna
zrobić, rozłączyć się? Czy dla świętego spokoju złożyć mu tę obietnicę i
przestać marnować czas?
– Mhm.
– Powiedz to.
Haniko
westchnęła; jak dobrze, że Itachiego nie było w pobliżu i nie miał szans tego
usłyszeć, bo chyba zapadłaby się pod ziemię.
– Obiecuję, że
za dziesięć lat, jeśli Itachi i ja będziemy wolni, to mu się oświadczę.
– Super! –
zagrzmiał Akihito po drugiej stronie słuchawki i chyba zaklaskał w ręce, tym
samym puszczając telefon, który z głuchym trzaskiem uderzył o podłogę. Haniko
odsunęła słuchawkę od ucha, krzywiąc się lekko.
Połączenie
niespodziewanie się urwało, więc odłożyła komórkę na stół i gładząc się po
brzuchu, poszła do kuchni. Głupie obietnice zdecydowanie poprawiały jej apetyt.
A może to było zwykłe zajadanie problemów?
***
Sasuke stał
przed tak doskonale znanymi mu drzwiami, że mógłby wskazać z pamięci każdą rysę
i pęknięcie w drewnie. Zamknął oczy. Czy to możliwe, by teraz ich powierzchnia
stała się jeszcze wyraźniejsza? Obraz mu się wyostrzył, kiedy spoglądał teraz
na te zniszczone drzwi. Przejechał po nich dłonią, nieumyślnie zdrapując
fragmenty starej, niebieskiej farby. To powinno zostać odremontowane. Tak, z
całą pewnością powinien się jak najszybciej tym zająć. Nie wiedział, czy opary
farby w jakimś stopniu mogły zaszkodzić ciężarnej kobiecie, ale zawsze mógł ją
jakoś odseparować od swojego małego remontu. Lepiej późno niż wcale? Nie, w tym
przypadku, to raczej lepiej późno niż później. Kiedy już urodzi się dziecko,
tym bardziej nie będzie mógł chlapać farbą, gdzie popadnie. Niby drzwi, to
tylko… drzwi, ale zawsze.
Odchrząknął,
poprawił kołnierz białej koszuli, którą miał pod ciepłą kurtką i już chciał
zapukać, kiedy drzwi się uchyliły.
Czyżby coś z
zawiasami?, pomyślał Sasuke. Pchnął je lekko, wsłuchując się w nieprzyjemne dla
ucha skrzypienie. Jak coś skrzypiało, to powinno się to naoliwić. Dopisał więc
do listy oliwienie zawiasów. Akurat ta czynność nie powinna mieć negatywnego
oddziaływania na zdrowie ciężarnej, więc w sumie mógłby naoliwić wszystkie
drzwi. Nie było ich w końcu zbyt wiele. Kuchnia, łazienka, sypialnia, coś
jeszcze? A tak, schowek. Ten sam, w którym umieściła wszystkie jego rzec…
Sasuke
potrząsnął gwałtownie głową. Jego rzeczy?
Nie zdążył się
jednak nad tym głębiej zastanowić, ponieważ usłyszał głosy. I nie byłoby w tym
niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że głosy były dwa. A powinien być jeden. W
tym domu mieszkała tylko ona.
Przekroczył
próg, podążając za dźwiękami i stanął jak wryty.
Ona w
objęciach jego. Haniko w ramionach Itachiego. Najpierw patrzyli sobie głęboko w
oczy, po czym on przyciągnął ją bliżej siebie, trzymając za podbródek. Kiedy
zetknęli się nosami, uchyliła usta i przymknęła oczy, oczekując na to, co miało
nadejść. Itachi koniuszkiem języka przejechał po jej wargach, wsłuchując się w
ciche westchnienie, które wydobyło się z jej gardła. Jego dłonie
znalazły się na jej piersiach, masując je pożądliwie przez materiał cienkiej
bluzki. Sasuke nawet z tej odległości widział, że nie miała na sobie
biustonosza. Sama Haniko nie wykonała żadnego ruchu. Patrzyła na niego
spod przymrużonych powiek, a w jej spojrzeniu było tyle namiętności i
pożądania, że właściwie nie musiała nic więcej robić, by doprowadzić go do
szaleństwa. Chyba.
Sasuke nie
wiedział, czy Itachi zareagował na to spojrzenie w ten sam sposób, co on.
Mianowicie, zmiękły mu kolana, a stwardniała inna część ciała. Poczuł falę
ogarniającego go gorąca. Podniecenie, zazdrość, aż w końcu złość.
I kiedy już
chciał zrobić krok do przodu i wybić Itachiemu wszystkie zęby, usłyszał głos:
– Halo!
Zjadłbyś może parówkę?
Podskoczył na
kanapie, przez parę sekund nie potrafiąc określić, gdzie się znajduje i co się
stało. Dopiero dostrzegając pochylającą się nad nim Keiko, przypomniał sobie,
że chwilowo u niej mieszka. I że najwyraźniej miał koszmarny sen.
– Odbiło ci? –
warknął, odrzucając na bok koc i podnosząc się z posłania.
– Powiedziałabym,
że wstałeś lewą nogą, ale dla ciebie to normalka – odpowiedziała niezrażona
dziewczyna i ruszyła za nim do łazienki. Oparła się o framugę, kiedy zaczął myć
zęby. – No powiem ci, że w szoku jestem. Zawsze wstajesz o jakichś skandalicznych
porach, a dzisiaj spałeś jak zabity.
– Która
godzina? – spytał, przepłukując usta wodą.
– Dziesiąta
trzydzieści.
– A ty czemu
tak wcześnie na nogach?
– A –
zawiesiła się, drapiąc z zakłopotania po policzku. – Muszę coś załatwić, no
wiesz.
Sasuke łypnął
na nią w lustrze i uśmiechnął się pod nosem, sięgając po maszynkę do golenia i
żel.
– Powtórka z
wieczoru?
Keiko
zmarszczyła czoło, zastanawiając się, o co mu mogło chodzić. Że co niby robiła
wieczorem? Itachi wyszedł, zjadła kolację, wzięła długą, relaksującą kąpiel i…
poszła spać. Tak ją wykończył ten makabryczny dzień, że padła jak kłoda,
wyjątkowo wcześnie, jak na siebie. Może dlatego obudziła się dziś pierwsza i na
spokojnie wyszykowała na spotkanie z Itachim. Odruchowo zerknęła na wyświetlacz
w komórce, ale miała jeszcze parę minut do wyjścia.
– Jakie plany
na dziś? – spytała, zupełnie zapominając o jego wcześniejszym pytaniu.
Sasuke spojrzał
na nią w odbiciu lustra, kończąc walkę z zarostem po prawej stronie twarzy.
– Bardzo
chciałbym ci odpowiedzieć, że to w końcu będzie jakiś miły dzień, ale nie ma na
to szans. Muszę porozmawiać z Itachim. – Skrzywił się lekko.
– A, ale że
teraz?
– Im szybciej,
tym lepiej.
– Aha. – Keiko
zaczęła się nerwowo kręcić. – Ale wiesz co… może daj mu czas. Tak! Daj mu czas,
by mógł sobie to wszystko jakoś ułożyć i wtedy porozmawiacie, hehe.
Sasuke zamarł
z maszynką w ręku; łypnął w lustrze na Keiko, a na jego ustach pojawił się
wredny uśmiech. Przemył twarz i odwrócił się przodem do niej, opierając plecami
o umywalkę.
– Jednak
powtórka z wieczoru?
– Co? A co ja
robiłam wieczorem?
Sasuke
przewrócił oczami.
– Nie udawaj,
widziałem was. Chyba bez powodu go tutaj nie zaprosiłaś.
– Co? A! Żeby
porozmawiać – wyjaśniła. – A ty myślisz, że my… No chyba zgłupiałeś, przecież
ci mówiłam, że nie.
Uchiha
wzruszył ramionami i wymijając ją w drzwiach, ruszył do kuchni. Keiko poszła
jego śladem.
– O której ty
w ogóle wróciłeś? – spytała, zaczynając powoli kojarzyć fakty.
Sasuke nie
było jeszcze w domu, kiedy kładła się spać. Nie było go też wtedy, kiedy koło
drugiej trzydzieści postanowiła napić się wody i musiała w tym celu zawędrować
do kuchni. Nagle przestało ją dziwić, że nie zerwał się dziś na nogi z samego
rana i wyglądał na nieco niewyspanego.
– Po czwartej
– odpowiedział beznamiętnie, zaglądając do lodówki. – Jest coś poza tymi
parówkami? – skrzywił się, zmieniając temat.
Keiko
otworzyła usta, żeby coś jeszcze powiedzieć, ale po chwili namysłu je zamknęła.
Sasuke się szlajał po wiosce, bo widział ją z Itachim i wyobraził sobie nie wiadomo
co. Ależ on był głupi! No dobra, może zdarzało jej się czasem jedno mówić, a
drugie robić, ale nie tym razem. Jednak teraz, zamiast być jej żal Sasuke,
który z pewnością zmarzł przez tyle godzin nocą na dworze, zaczęła żałować, że
nie uległa Itachiemu i nie wykorzystała okazji.
– Idź już, bo
się spóźnisz – powiedział Sasuke, po głębszym namyśle wyjmując jednak te
parówki. – I wyślij mi smsa, kiedy już wyjdziesz. A, i nie siedź tam za długo, bo chciałbym
zdążyć przed powrotem ojca.
– Skąd wiesz,
że go nie będzie? – spytała, marszcząc podejrzliwie czoło.
Sasuke wstawił
wodę na kawę i odwrócił się do niej przodem z wrednym uśmiechem.
– Gdyby miał
być, to byś tam nie szła.
– Super –
odpowiedziała Keiko, krzyżując ręce. – Masz jeszcze jakieś życzenia? Śmiało.
– Owszem. Za
krótko też nie siedź. Zależy mi, żeby Itachi był w dobrym humorze, więc
udobruchaj go odpowiednio.
Keiko patrzyła
na niego z niedowierzaniem, ale po chwili wybuchła gromkim śmiechem.
– Jesteś
okropny – odparła, kiedy już opanowała atak wesołości.
– Wiem –
odpowiedział, uśmiechając się do niej zalotnie. – Taki mój urok.
***
Czekając na
wiadomość od Keiko, Sasuke początkowo snuł się po domu, nie mogąc znaleźć sobie
zajęcia. W mieszkaniu Keiko, pomimo sporych rozmiarów, nie było jednak zbyt
wiele do oglądania i dosyć szybko zaznajomił się ze wszystkimi pokojami, które
obiecał wysprzątać. Nie grzebał jej po szafkach, nie wchodził tam, gdzie mu
zabroniła. Nie obchodziło go, co tam trzymała. Keiko miała swoją prywatność, a
on nie zamierzał jej w żaden sposób naruszać. Już wystarczająco wiele o samej
dziewczynie mówił jej dom. W niektórych pomieszczeniach panował bałagan, który
z całą pewnością nie był półroczny. Pokoje, które nie były odwiedzane od lat,
zagracone sprzętami, o których nikt już dawno nie pamiętał. I zamknięte tylko
na klamkę! Bo Sasuke zrozumiał, że miał nie włamywać się do tych, których zamek
nie ustępował po naparciu na uchwyt.
Dość szybko
doszedł do wniosku, że w dwa tygodnie to on się może z tym sprzątaniem nie
uwinąć. Nie miał jednak zamiaru renegocjować umowy, ponieważ pomimo sympatii,
którą zaczynał czuć do dziewczyny, miał zamiar jak najszybciej wrócić do domu…
do Haniko. Po tych paru dniach jedno musiał tylko przyznać – z Haniko nigdy
nie mieszkało mu się tak dobrze, jak z Keiko. Podejrzewał, że szybko się
pokłócą i pozabijają, a tymczasem znaleźli nawet wspólny język i dobrze się
czuli w swojej obecności. Z dnia na dzień otwierał się przy dziewczynie coraz
bardziej, a jego odpowiedzi na pytania były mniej lakoniczne i bardziej
szczere.
Keiko dość
szybko nazwała go przyjacielem, a on czuł, że też mógłby odwzajemnić się jej
takim samym wyznaniem. To zadziwiające, jak czasem łatwo i trudno zarazem było
mówić o uczuciach.
A skoro byli
już przyjaciółmi, a on jej coś obiecał, to mógłby przecież tej obietnicy
dotrzymać. W sumie to wypadałoby. Dlatego korzystając z chwili wolnego czasu,
obrał sobie kuchnię za drugi cel. Wysprzątał już przedpokój i ogarnął jako tako
salon, ale prawdziwe wyzwania były dopiero przed nim.
W kuchni były
szafki. Pełno szafek, w których panował chaos. Między płatkami śniadaniowymi
leżały garnki, koło mleka i cukru stała tarka, a w jednej z patelni udało mu
się nawet znaleźć paczkę papierosów. W tym pomieszczeniu nic nie trzymało się
kupy.
– Dlaczego
kubki i łyżeczki leżą razem z talerzami do zupy, a noże i widelce już gdzieś
indziej? – zastanawiał się na głos.
Gdyby tylko
Mikoto to zobaczyła!
Sasuke
wypakował wszystko na stół w kuchni, a kiedy zabrakło na nim miejsca, częściowo
zagospodarował również podłogę. Przetarł szybko wszystkie szafki i szuflady w
środku, a następnie rozplanował, gdzie i co schować, żeby miało to sens. Nie
był może najlepszy w te klocki, bo i nie znał się zbytnio na gotowaniu, ale
wiedział na pewno, że trzymanie patelni razem z chlebakiem, to średnio udane
połączenie.
Ani przez
chwilę nie zastanowił się nad tym, że może Keiko się w tym odnajdywała i takie
ułożenie miało dla niej sens. Przecież nie mogło go mieć, ponieważ on go nie
dostrzegał.
Keiko miała
wyczucie, bo smsa wysłała mu akurat, kiedy kończył. Szybko uwinął się więc z
resztą, przez chwilę się nawet zastanawiając, czy nie zrobić sobie melisy przed
spotkaniem z bratem. W ostateczności jednak – tym samym i samego siebie mocno
dziwiąc – wpakował znalezioną paczkę fajek do kieszeni spodni.
***
– Cześć –
powiedział Sasuke, kiedy Itachi niechętnie otworzył drzwi.
Niechętnie,
ponieważ już wcześniej upewnił się przez wizjer, że po drugiej stronie nie
stała Keiko. Nie zapomniała komórki, torebki lub – co widziało mu się jeszcze
bardziej kusząco – bielizny. Po dwóch godzinach przyjemnie spędzonych w jego
łóżku oznajmiła, że musi lecieć i nie dała się przekonać, że mają jeszcze czas.
Zwyczajnie się zaparła i poszła. I teraz chyba Itachi zrozumiał dlaczego.
– Cześć. Matki
nie ma – oznajmił i już chciał zamknąć bratu drzwi przed nosem, kiedy ten wcisnął
stopę między nie a framugę.
– Przyszedłem
do ciebie.
– Nie mam
czasu.
Sasuke jednak
nie po to się fatygował, by teraz się na to godzić i oznajmić, że w takim razie
przyjdzie innym razem. Spojrzał na swoją stopę wciśniętą przez drzwi i po
chwili namysłu naparł na nie całym ciałem, wpadając do środka. Itachi nie
wydawał się tym zaskoczony.
Sasuke aż
cisnęło się na usta, żeby wytknąć bratu, że nie mógł być zajęty, bo zapewne o
tej porze miał jeszcze w planach długi i namiętny seks, ale nic nie powiedział.
Jeżeli przychodził w pokojowych zamiarach, to powinien być pokojowo nastawiony,
a nie samemu prowokować kłótnie.
Między nimi
zapadła cisza. Mierzyli się przez jakiś czas spojrzeniami, po czym Sasuke bez
ostrzeżenia odwrócił się i ruszył schodami na górę. Rozmowa przy drzwiach
wejściowych była niebezpieczna. Groziła nagłym wejściem Fugaku albo wyrzuceniem
go za drzwi przez Itachiego. Wiedział, że wkraczając na teren brata, jeszcze
bardziej go zdenerwuje, ale było to jednocześnie najbezpieczniejsze miejsce na
tego typu rozmowy.
Itachi bez
słowa ruszył za nim. Sasuke wszedł do jego pokoju i jak gdyby nigdy nic
skierował się w stronę łóżka. Zatrzymał się jednak w pół kroku i zawrócił w
stronę krzesła. Trudno się było nie domyślić, co też przeszło mu przez głowę.
Mimo że pościel była całkowicie zaścielona i tak nie uśmiechało mu się mieszać
w życie erotyczne starszego brata. A tym bardziej jeszcze w nim siedzieć.
Itachi
policzył cierpliwie w głowie do dziesięciu; nie pomogło. Z jednej strony bardzo
chciał zrobić Sasuke awanturę, z drugiej zaś nie miał ochoty go oglądać. Przynajmniej
jeszcze nie teraz.
– Nie potrafisz
zrozumieć, co do ciebie mówię?
Sasuke
rozsiadł się wygodnie, spoglądając wyczekująco na brata.
– Pójdę, jak porozmawiamy.
– Do rozmowy
potrzebne są co najmniej dwie chętne na nią osoby. Ja nie jestem.
– W takim
razie będę prowadził monolog – odparł Sasuke, chociaż Itachi podszedł już do
drzwi, otworzył je i wskazał mu wyjście. – Siadaj.
Ale starszy
Uchiha nie miał najwyraźniej takiego zamiaru. Cierpliwie czekał, pozornie
przynajmniej, bo ze zniecierpliwienia wystukując palcami o framugę tylko sobie
znany rytm. Sasuke patrzył na to ze zmarszczonymi brwiami, licząc na to, że
lada moment brat sobie odpuści. Sam jednak długo nie zniósł takiej bezczynności
i postanowił się ruszyć.
Itachi łypnął
na brata, który wstał z krzesła i podszedł do okna, otwierając je na oścież.
Trochę zaniepokoiło to Itachiego, bo ostatnim razem, kiedy Sasuke był w takim
stanie, przez to okno wyleciała żarówka, a teraz sam Sasuke wychylał się, jakby
zamierzał popełnić samobójstwo, ale nie interweniował. Z uwagą przypatrywał się
plecom młodszego brata, kiedy ten nerwowo grzebał w kieszeniach spodni.
Sasuke po
dłuższej chwili wydobył paczkę papierosów i bez namysłu zapalił jednego.
Zaciągnął się i ledwo powstrzymał, by się nie zakrztusić. Fajki były
obrzydliwe. Przez chwilę nawet zastanawiał się, czy nie wziąć zamachu i nie
wywalić peta za okno, ale ręce tak mu się trzęsły, że postanowił zaciągnąć się
raz jeszcze.
Czy to
naprawdę kogoś relaksowało? Bo on z każdym kolejnym dymkiem czuł się coraz gorzej.
Mniej więcej w
połowie papierosa poczuł czyjeś dłonie na swoich, a w następnej chwili Itachi
wyrwał mu papierosa i zgasił na parapecie.
– Co ty sobie
w ogóle wyobrażasz? – spytał oskarżycielsko, wpychając Sasuke z powrotem do
pokoju i zamykając okno. – Zasmradzasz mi pokój. Od kiedy ty palisz?
O, jest
progres, pomyślał Sasuke. Zszokuj czymś brata, a zacznie się martwić i zapomni,
że jest wściekły. Zapomni również, że nie chciał rozmawiać i sam będzie
próbował coś z ciebie wyciągnąć. Dobra strategia! Będzie ją musiał zapamiętać
na przyszłość.
– Od teraz –
odparł.
– Co ci
strzeliło do głowy? Skąd w ogóle to wziąłeś? – spytał, wskazując na paczkę.
Sasuke miał
ochotę przewrócić oczami, ale się powstrzymał.
– Jestem
pełnoletni. To nie było takie trudne.
– Wiesz, że
nie o to pytam.
Itachi
skrzyżował ręce na piersi i wyjął z dłoni brata opakowanie papierosów. Sasuke
nie oponował. Patrzył, jak Itachi odkłada je na biurko i samemu się o nie
opierając, spogląda na niego wyczekująco.
– A o co
pytasz i od kiedy? – spytał kpiąco. – Przecież jeszcze chwilę temu nie chciałeś
rozmawiać.
Itachi
zacisnął usta. Zastanawiał się, co powinien mu odpowiedzieć, żeby nie
doprowadzić do kłótni, na granicy której byli. Sasuke miał prawo palić. Nie
miał kilkunastu lat, żeby Itachi mógł mu tego zabronić, miał swój rozum i robił
to, co uważał za słuszne. I może gdyby nie widok, jaki prezentował sobą Sasuke
z papierosem w dłoni, to Itachi nigdy by nie zainterweniował.
– Uciekanie
przed problemami i popadanie w nałogi nie pomoże ci ich rozwiązać – powiedział
najbardziej umoralniającym tonem, na jaki było go stać.
– Ja uciekam?!
– Sasuke podniósł głos. – To wy wszyscy uciekacie przede mną!
– Sasuke, sam
sobie tego piwa nawarzyłeś i doskona…
– I myślisz,
że ja tego nie wiem?! – krzyknął. – Kurwa, jestem wam wszystkim, wdzięczny, że
spisaliście mnie na straty, ale nawet nie pozwoliliście się wytłumaczyć!
Itachi
zacisnął szczękę i zrobił krok w stronę brata.
– Przestań z
siebie robić ofiarę! Zgotowałeś nam tu piekło i odszedłeś. Teraz wróciłeś i
wydaje ci się, że wszyscy powinni cię na rękach nosić! Przyznaję, urobiłeś
matkę i tego akurat mogłem się spodziewać, ale ze mną nie pójdzie ci równie
łatwo. Wiedziałeś, jakie konsekwencje niosą za sobą twoje wybory i udawanie
wielce pokrzywdzonego w niczym ci teraz nie pomoże. Uwierz, że niektórzy są w
znacznie gorszej sytuacji niż ty.
Sasuke poczuł,
jakby nagle uszło z niego całe powietrze. Czując, że musi zając czymś ręce, usiadł
na krześle i zaczął bawić się paczką papierosów.
– Jak ona to
zniosła? – zapytał po krótkiej chwili.
– To nie jest
w tym momencie istotne – odpowiedział zimno Itachi. – Proszę cię, nie zbliżaj
się do niej.
Sasuke
zmarszczył lekko brwi, oderwał wzrok od kartonowego pudełka i przeniósł na
Itachiego.
– Nie masz
prawa mi niczego zabronić.
– Sasuke, ja
mówię serio. Już wystarczająco ją skrzywdziłeś. Trzymaj się od niej z daleka i
daj jej żyć.
– Nie mieszaj
się w nasz związek, to nie jest twoja sprawa – warknął.
– Nie ma już
żadnego związku, nie rozumiesz tego? To moja przyjaciółka i jeśli mnie poprosi,
żebym usunął cię z drogi, to licz się z tym, że bez wahania to zrobię.
– A ja jestem
twoim bratem i…
– Nie
zasłaniaj się więzami rodzinnymi! – przerwał mu podniesionym głosem Itachi. –
Gdzie był mój brat przez ostatnie pięć miesięcy, kiedy był tu wszystkim
potrzebny? Haniko, matce, mnie?
Sasuke
zmarszczył czoło.
– Przecież
byłem u ciebie i powie…
– Tak, byłeś i
wymusiłeś na mnie obietnicę, że zaopiekuję się Haniko. Nie powiedziałeś, że ona
nic nie wie o twojej misji. Słowem nie wspomniałeś, że będzie to trwało prawie
pół roku. Nie miałeś żadnych skrupułów, by zrzucić mi całą odpowiedzialność na
barki.
Sasuke
zamilkł. Miał ochotę spuścić wzrok, ale wiedział, że zostałoby to uznane za
słabość, więc dzielnie patrzył bratu w oczy. Itachi miał cholerną rację i on
doskonale o tym wiedział, ale to… bolało.
– A ja dotrzymałem
słowa, chociaż nie zrobiłem tego dla ciebie. Zrobiłem to dla niej i po części również
dla siebie. Byłem blisko, pomagałem, jeśli tylko potrafiłem i z każdym kolejnym
miesiącem byłem coraz bardziej na ciebie wściekły. Mimo że doskonale dała sobie
radę bez ciebie, było mi cholernie za ciebie wstyd! Pod pretekstem głupiej
misji, zostawiłeś ją samą, chociaż miałeś świadomość, że ciąża jest zagrożona,
a ona będzie cię potrzebować. Zamiast zrobić wszystko, by jakoś jej to ułatwić,
ty wolałeś uciec! Tak było wygodniej, prawda? Wiesz chociaż, co znaczy
odpowiedzialność? Potrafisz mi wyjaśnić, na czym polega? I wiesz, do jakich jeszcze
doszedłem wniosków, Sasuke? Że ty na nią nie zasługujesz. Długo zajęło mi
zrozumienie tego, bo jesteś moim bratem i byłem zaślepiony, wierząc w każde
twoje słowo, ale to się zmieniło. Więc teraz odczep się od niej i
pozwól jej znaleźć mężczyznę, który będzie jej wart. Będzie ją kochał, rozumiał
i wspierał. Przedłoży jej dobro nad własne i nieba jej uchyli, jeśli tylko ona
tego zapragnie.
– Na przykład
kogoś takiego, jak ty? – wycedził przez zęby, zanim zdążył pomyśleć.
Itachi
zmarszczył brwi i spojrzał na niego wilkiem.
– Nie, nie ja
– odpowiedział względnie spokojnie. – I radzę ci, skończ ten temat. Jeśli ktoś
tu ma prawo mieć pretensje, to na pewno nie ty. Zamiast mi podziękować za
opiekę nad Haniko, ty wolałeś zwalić się na głowę Keiko i jeszcze miałeś
czelność z nią flirtować. Ona próbowała cię oczywiście bronić, ale ja znam cię
dłużej i…
– I co? –
Wciął mu się Sasuke, wstając gwałtownie. – Znasz mnie dłużej i wierzysz, że
byłbym zdolny ci ją odbić? Takie masz o mnie zdanie?!
– Nie wrzeszcz
– uciszył go Itachi, chociaż chwilę wcześniej to on mówił podniesionym tonem.
Sasuke zaczął
nerwowo chodzić do pokoju.
– Naprawdę
myślisz, że mógłbym ci to zrobić? Naprawdę sądzisz, że przespałbym się z
dziewczyną brata?!
– A przespałeś
się z nią? – spytał obojętnym głosem Itachi.
– Nie.
– No to nie ma
tematu.
Sasuke jednak
nie zamierzał odpuszczać. Poczuł się dotknięty tym, że Itachi w ogóle mógł w
ten sposób o nim pomyśleć. Tym bardziej że sam zapewniał Keiko o jego
niewinności. Uświadomienie sobie, że wiara i zaufanie mogły być między nimi
tylko jednostronne, bolało. Każda kolejna minuta tej kłótni, każda kolejny
wytknięty błąd, powodowały, że w jego serce wbijała się kolejna ostra szpila,
utrudniając dalsze prowadzenie tej rozmowy. Czuł strach, że na tym może się nie
skończyć.
– Kurwa! –
krzyknął. – Jak w ogóle śmiesz sugerować, że próbowałem się dobrać do twojej
dziewczyny?! Nawet gdyby się rozebrała i rozstawiła przede mną nogi, to palcem
bym jej nie tknął!
Kiedy Sasuke
skończył zdanie i wziął głęboki oddech, żeby powiedzieć coś jeszcze, Itachi
dopadł do niego i brutalnie przyszpilił go do ściany. Mierzyli się groźnymi spojrzeniami,
niemal stykając się nosami.
– Nie mów w
ten sposób o Keiko – wysyczał Itachi.
– To było czysto
teoretycznie.
– Nawet jeśli
w teorii, nie życzę sobie, żebyś mówił o niej w ten sposób.
Ton głosu
Itachiego był tak lodowaty, że Sasuke nie śmiałby zaprzeczyć. Z drugiej strony
nawet nie zamierzał, bo zdawał sobie sprawę z tego, że trochę go poniosło.
Skinął głową, na tyle, na ile pozwalała mu pozycja, w jakiej się znalazł, ale
zanim Itachi poluźnił uścisk na jego koszulce i się odsunął, do pokoju
wparowała Mikoto, zaniepokojona krzykami z góry.
– Wszystko w
porządku, kochanie? – spytała zmartwiona, a kiedy dostrzegła Sasuke
przyciśniętego siłą do ściany przez starszego brata, zasłoniła usta dłonią. –
Och.
– Mamo, wyjdź
– powiedział spokojnie młodszy. – Nic się nie stało, tylko rozmawiamy.
– Ale…
– Wszystko w
porządku – zapewnił, nie dając jej dojść do słowa. Jeszcze tylko tego
brakowało, żeby Mikoto zaczęła przeżywać ich małe nieporozumienie i robić z
tego życiową tragedię. Bili i kłócili się nie raz i nie dwa, więc to nie
powinna być dla niej żadna nowość. Mimo to pani Uchiha zbladła i wpatrywała się
w nich wytrzeszczonymi oczyma.
Itachi
niechętnie poluźnił uścisk i odsunął się od Sasuke, posyłając matce uspokajające
spojrzenie. Szkoda, że z nerwów miał napięte wszystkie mięśnie twarzy i
uśmiech, który starał się wyczarować specjalnie dla Mikoto, przypominał raczej
złowrogi grymas.
– Mamo,
proszę… – Sasuke spojrzał ponaglająco na matkę, która wciąż stała jak kołek i
patrzyła na nich z lekkim przerażeniem.
Przebiegła
wzrokiem od jednego do drugiego syna, aż w końcu uspokoiła się nieco i po cichu
opuściła pomieszczenie.
– Słuchaj –
zaczął po dłuższej chwili Sasuke, kiedy kroki na schodach ucichły. – Nawet
gdyby Keiko była w moim typie, to nie próbowałbym ci jej odbić. Ale nie masz prawa
zabraniać mi z nią rozmawiać, tym bardziej że jakoś nigdy ani tobie, ani
Haniko nasze flirtowanie nie przeszkadzało. Nie udawaj teraz, że nie pamiętasz,
jak sobie wiecznie dogryzaliśmy i żartowaliśmy w waszym towarzystwie. Żadne z
was nie widziało w tym wtedy problemu.
Itachi łypnął
na niego jednym okiem, przetrawiając jego słowa.
– Ufam ci –
powiedział po chwili, odwracając się przodem do Sasuke.
Młodszy
odetchnął, choć nie dał tego po sobie poznać. Opadł z powrotem na krzesło i
wrócił do zabawy paczką papierosów.
– Wszystko
między nami okej?
Itachi
potaknął, chociaż miał świadomość, że to nie do końca była prawda. Żeby mogli
wrócić do poprzednich, dobrych stosunków, będą musieli odbyć jeszcze co
najmniej kilka rozmów na ten temat. Zapewne średnio przyjemnych.
Jednak na razie patrzył, jak Sasuke nerwowo bawi się papierosami. Jego to wszystko też
musiało trochę kosztować.
– Ale co do
ciebie i Haniko zdania nie zmienię. Nie popieram tego związku i wolałbym, żebyś
trzymał się od niej z daleka.
– Zrozumiałem.
– I…?
Sasuke
spojrzał kątem oka na brata.
– Zrobię, co
uważam za słuszne – odpowiedział.
Itachi
zmarszczył brwi, ale nie skomentował tego ani słowem.
Kiedy za Sasuke
zamknęły się drzwi, Itachi podszedł do okna i odchylając lekko firankę,
spojrzał na brata. Tak, jak się spodziewał, Sasuke wyjął paczkę papierosów z
kieszeni i bez zastanowienia wpakował jednego do ust.
Itachi
westchnął, przyglądając się, jak ten zaciąga się trzymanym w dłoni papierosem.
Pomimo tego, że krzywił się przy każdym wypuszczeniu dymu z płuc, przymykał też
oczy, jakby upajając się tą chwilą. Itachi nie potrafił tego zrozumieć. Sasuke
całe życie gardził papierosami równie mocno, co on sam, a teraz dał się
wciągnąć w ten obrzydliwy nałóg.
Co mu z tego
przyszło?
Może dłonie
nie trzęsły mu się tak, jak przed zapaleniem. Może wydawał się trochę
spokojniejszy. Może… ale to wciąż nie był powód.
Itachi zlustrował
uważnie całą jego sylwetkę, zastanawiając się, co też skłoniło go do sięgnięcia
po papierosy. Przekalkulował w głowie wszystkie zmartwienia, które mógł mieć
Sasuke po powrocie do Konohy, ale nie wyszło tego tak dużo, by mógł sobie sam z
tym wszystkim nie poradzić.
Coś jeszcze
musiało być na rzeczy. Coś, o czym nie wiedział.
***
– Cześć.
Haniko
zmrużyła oczy, dostrzegając Sasuke, który stał w drzwiach, idealnie zasłaniając
jej zachodzące słońce.
– Cześć –
odpowiedziała bez entuzjazmu, otwierając szerzej drzwi. – Wejdź.
Sasuke wszedł
za nią do mieszkania, dyskretnie obwąchując swoją kurtkę. Śmierdział? Czy sam jego
widok wystarczył, by tak się skrzywiła? Nie wiedział, czy chce znać odpowiedź
na to pytanie.
– Przyszedłeś
po swoje rzeczy? – zagadała Haniko, od razu podchodząc do schowka i otwierając
go na oścież. – Domyślam się, że nie masz za wiele czasu.
– Mam go
bardzo wiele – odpowiedział Sasuke, wymijając ją i kierując się w stronę
kuchni. – Herbaty?
Shimanouchi
zmarszczyła brwi, ale posłusznie udała się za nim. Usiadła na krześle przy
stole i opierając brodę na dłoni, patrzyła, jak Sasuke wyjmuje kubki z szafki.
Kiedy już wstawił wodę w czajniku, z górnej półki wyjął dwie saszetki
ekspresowej zielonej i wrzucił do kubków.
– Gdybyś mógł
jeszcze wyjąć…
– Cukier –
przerwał jej, sięgając po porcelanowy pojemnik. – Jedna płaska i pół, prawda?
Haniko
zamrugała lekko zaskoczona tym, że pamiętał.
– Mhm.
Sasuke nasypał
cukru do jej kubka i czekając, aż zagotuje się woda, usiadł naprzeciwko. Pod
wpływem jego spojrzenia, Haniko zmieszała się nieco i cofnęła, opadając na
oparcie. Uchiha przez chwile jeszcze błądził wzrokiem po jej twarzy, po czym,
bardziej nieśmiało, zjechał na zaokrąglony, częściowo zasłonięty przez stół
brzuch.
– Jak się
czujesz?
– Dobrze, żyję.
– A coś
więcej? – spytał lekko rozdrażniony jej zachowaniem.
– Dziecko też
żyje.
Sasuke zmemłał
w ustach przekleństwo. Patrzył na nią, jak błądzi spojrzeniem po stole i swoich
dłoniach. Parę razy zerknęła również na niego, ale szybko urwała kontakt
wzrokowy.
– A ty? –
spytała po chwili jakby od niechcenia.
– Też żyję. I
kończąc tę idiotyczną grę: moje dziecko również, z czego jestem rad i co napawa
mnie ulgą.
Haniko
zacisnęła usta i wbiła spojrzenie w blat, nie mogąc wytrzymać wzroku Sasuke,
który przewiercał ją na wylot. Ciszę, która między nimi nastała, przerwał
gwizdek. Uchiha prędko zalał oba kubki i jeden stawiając przed dziewczyną,
usiadł z powrotem.
– Mam chyba
prawo dowiedzieć się czegoś więcej – powiedział, starając się, by ton jego
głosu brzmiał spokojnie. Chyba mu się udało, ponieważ Haniko nie wyrzuciła go
od razu za drzwi, nie wylała mu wrzątku na głowę, ani też sama nie wyszła.
– Jest zdrowe,
rozwija się prawidłowo, nie ma zagrożenia życia. Więcej cię raczej nie
interesuje.
– Dlaczego tak
sądzisz?
Ona jednak nie
odpowiedziała. Wstała od stołu i wyjęła sobie z szuflady łyżeczkę, której zapomniał
jej dać. Wymieszała bez pospiechu cukier i podniosła kubek do ust.
– A mogę się
chociaż dowiedzieć, czy to on, czy ona?
– Ona –
wyszeptała, patrząc mu w oczy.
Sasuke
otworzył nieświadomie usta, wciąż wlepiając w nią spojrzenie. Przestał na
moment mrugać i dopiero kiedy Haniko pstryknęła mu palcami przed twarzą,
wrócił do rzeczywistości.
– Będę miał…
córkę? – spytał.
Haniko
przejechała wzrokiem po jego twarzy, która wyrażała… no właśnie. Ciężko było
stwierdzić, jakie uczucia nim w tej chwili targały, choć z całą pewnością były raczej
z grupy tych pozytywnych. Twarz nabrała kolorów, oczy życia. O Sasuke trudno
było w tym momencie powiedzieć, że jest zimnym, pozbawionym emocji draniem. Nie
był. I to chyba właśnie ją zakłuło.
Dopiła resztę
herbaty i, nie patrząc na niego, wstała od stołu, żeby wstawić kubek do zlewu.
Sasuke wsłuchiwał
się w bicie własnego serca, aż w końcu podjął decyzję. Wstał z miejsca pod
wpływem nieodpartej chęci, by chwycić Haniko w ramiona, ale kiedy zrobił krok w
jej stronę, cofnęła się pod drzwi.
Wciąż trzymała
go na dystans i traktowała tak oschle, jak to tylko możliwe. Widząc jednak jej
minę, poczuł złość wyłącznie do siebie, że zareagował w ten sposób na wiadomość
o córce. Jej niechęć wystarczająco popsuła mu humor. Chcąc jakoś zamaskować to
kiepskie wrażenie, postanowił udawać, że od początku nie o to mu chodziło.
Tylko… jak?
Padło na
lodówkę, którą otworzył na oścież i zajrzał do środka. Głupie, ale nic lepszego
nie przyszło mu do głowy.
– Szukasz
czegoś? – spytała z nieskrywaną irytacją.
– Chciałem
się… upewnić, że odżywiasz się odpowiednio – powiedział, z niedowierzaniem
spoglądając na słoiki po brzegi wypełnione domowymi obiadkami. Szybko dodał dwa
do dwóch i domyślił się, że to sprawka Mikoto. Zresztą, jak mógłby nie
rozpoznać jej wyśmienitego gulaszu z fasolką? Obok niego stała zupa ze świeżej
brukselki, której nie cierpiał Fugaku, a po drugiej stronie zapiekane warzywa w
sosie pomidorowym.
– I jakie
wnioski?
– Powinnaś
jeść więcej… świeżych warzyw. Mają sporo niezbędnych witamin i minerałów i… –
odchrząknął, gubiąc się we własnym wywodzie. – W każdym razie i tak masz lepiej
wyposażoną lodówkę niż Keiko – dodał, zanim zdążył ugryźć się w język.
– Keiko? –
spytała chłodno. – To u niej teraz mieszkasz? Zaczynam rozumieć, dlaczego
Itachi chodzi taki niezadowolony.
– To nie jego
sprawa – odpowiedział, odwracając się przodem do niej.
– Faktycznie.
Najpierw oskarżyła go o zdradę, bazując na wątpliwych zdjęciach, a potem
zamieszkała z tobą. Nic, czym jako jej chłopak, powinien się interesować.
Sasuke
zmarszczył brwi.
– To
tymczasowe rozwiązanie. Poza tym, skąd wiesz o zdjęciach?
Haniko usiadła
z powrotem przy stole. I kręgosłup i nogi dawały jej się nieprzyjemnie we
znaki, jeśli zbyt długo chodziła. Biorąc pod uwagę, że pracowała jako shinobi,
było to co najmniej żałosne, ale Tsunade zabroniła jej się przemęczać i
nakazała robić częste przerwy.
– Bo zamiast z
nim porozmawiać, przybiegła tutaj z oskarżeniami.
– Nie lubisz
jej? – spytał Sasuke, słysząc beznamiętny ton, jakim mówiła o Keiko.
– Lubię. Lubiłam
– westchnęła i dodała już spokojniej: – Wciąż lubię. Właściwie, to nie jej
wina, chociaż mogła się zastanowić, zanim mnie napadła. Nie jestem zachwycona
przede wszystkim tym, że przez ten czas ktoś non stop obserwował Itachiego i
mnie, robiąc sensację z każdego naszego spotkania.
Sasuke
skrzyżował ręce, patrząc na nią przenikliwie.
– Ale musisz
przyznać, że niektóre z tych zdjęć wyglądały jednoznacznie.
– Dla kogo? Na
pewno nie dla kogoś, kto ufa swojemu partnerowi. Dwadzieścia pięć ujęć
przedstawiających, jak Itachi niesie mi zakupy. Zaledwie dwa przedstawiające
rzekomy pocałunek, a raczej jakiś moment przed lub po nim. Gdybym naprawdę
miała romans z twoim bratem, byłoby ich zdecydowanie więcej, byłyby bardziej
jednoznaczne i kto wie, co jeszcze mogłoby na nich być.
Sasuke
wyobraził sobie Itachiego i Haniko kochających się namiętnie na jego ulubionej
kanapie i skrzywił się.
– Chyba –
kontynuowała – że autor zdjęć był nieobecny akurat przy wszystkich naszych
zbliżeniach i jedyne, co udało mu się uzyskać, to dwa marne zdjęcia
przedstawiające tak naprawdę nic. Trochę to dziwne, biorąc pod uwagę, że
fotografii ze sklepów i spacerów jest tyle, że zaczynam się zastanawiać, czy
przypadkiem nie śledził któregoś z nas codziennie. Gdybyśmy mieli romans,
musiałby mieć ogromnego pecha, by nie uwiecznić niczego, co jednoznacznie
wskazywałoby na zdradę Itachiego.
Okej, miała
rację. Sasuke zamilkł, nie wiedząc, co powinien powiedzieć, żeby się nie
zbłaźnić. Wszystko w jego głowie brzmiało jednak na wymówki lub brakowało temu
siły. Puste zdania nienacechowane przekonaniem, którego w tym momencie nie
miał, a chciałby.
– Ja nie
potrafiłem tego tak trafnie ująć. Nie powinnaś jednak mieć tego za złe Keiko.
Pamiętaj, że ona najpierw robi, a dopiero później myśli.
Zupełnie, jak
ja czasami, dodał w myślach.
Haniko
potaknęła, a wyraz jej twarzy złagodniał. Wciąż jednak coś nie dawało jej
spokoju.
– Chcesz
powiedzieć, że sam nie miałeś żadnych wątpliwości po obejrzeniu tych zdjęć?
– Nie miałem –
skłamał. Niby od początku wierzył, że brat nie mógłby zdradzić Keiko, ale jakaś
jego cząstka żyła w niepewności i czuł się całą sytuacją zaniepokojony.
Świadczył o tym, chociażby ten dzisiejszy sen, o którym najchętniej by zapomniał.
– Muszę
przyznać, że jestem zaskoczona.
– Czym? –
spytał lekko rozdrażniony. – Nie mam powodów, by nie ufać bratu.
– Bratu?
– No Itachiemu,
a komu?
– Itachiemu –
powtórzyła po nim Haniko.
Sasuke zmarszczył
brwi. Słysząc ton jej głosu, zaczął się gorączkowo zastanawiać, co tym razem
powiedział nie tak. Może mógłby to jeszcze odkręcić? Problem w tym, że nic nie
przychodziło mu do głowy.
– Chyba
powinieneś iść. Jestem trochę zmęczona.
– Posłuchaj… –
zaczął.
Tylko czego?
Zanim zdążył coś jeszcze powiedzieć, Haniko wyszła z kuchni. Posłusznie poszedł
za nią do przedpokoju i spojrzał na wciąż otwarty składzik, przy którym się
zatrzymała.
Siedem
kartonowych pudeł po brzegi wypełnionych jego rzeczami. Po krótkim namyśle
chwycił pierwsze z nich i gestem pokazał jej, że może zamknąć drzwi.
– Tylko jedno?
Itachi był w stanie zabrać za jednym razem cztery.
Sasuke
powstrzymał się, by nie zgrzytać zębami ze złości. Też mógłby wciąż cztery, a
nawet i pięć, ale to by oznaczało, że zostałyby tylko dwa lub trzy i liczba
jego wizyt znacznie by się uszczupliła. A przynajmniej pretekstów do tych
wszystkich wizyt, które i tak zamierzał jeszcze złożyć.
– Wezmę jedno
– powiedział przez częściowo zaciśnięte usta.
Spojrzał na
Haniko, ale ta robiła wszystko, żeby na niego już nie patrzeć. Odprowadziła go
do drzwi, a potem zamknęła je za nim, kiedy tylko stanął po drugiej stronie.
Trochę ją
chyba poniosło. Spojrzała na swoje zaciśnięte na framudze dłonie, wzdychając
ciężko. Następnie udała się na górę i weszła do zaciemnionej sypialni. Dwuosobowe
łóżko wydało jej się jeszcze zimniejsze i opuszczone niż zazwyczaj. Na
swojej połowie trzymała koc, którym oplotła się teraz szczelnie i położyła w
chłodnej pościeli.
– Dupek –
wyszeptała, chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że Sasuke nie zrozumiał, co
powiedział nie tak, a tym bardziej nie zrobił tego świadomie. A raczej czego
nie powiedział, a mógłby.
Haniko
westchnęła, zastanawiając się, czy i tym razem może to wszystko zwalić na
szalejące hormony, czy naprawdę zaczyna przesadzać i doszukiwać się na siłę
dziury w całym. Tak, jakby w ogóle musiała to robić. I tak mu przecież nie
ufała i nie chciała go oglądać na oczy.
Z cichym
westchnieniem, schowała głowę pod koc.
Ten rozdział zrobił z Sasuke ofiarę losu :-) super okazja aby zapunktować u dziewczyny, a on spartolił jak się patrzy. Trochę się zdziwiłam, że na jeden dzień wybrał sobie dwie trudne rozmowy, ale to dobre dla nas (czytelników), bo mogliśmy od razu dowiedzieć się jak mu poszło. Rozdział bardzo fajny i ciekawy. Jak sobie przypomnę ich kłótnie i bójki z początkowych rozdziałów, to porównując tamte wydarzenia z tymi stwierdzam, że to nie mogą być ci sami bohaterowie.
OdpowiedzUsuńNo i muszę wspomnieć o kartonach ze schowka. Podobało mi się to. Sasuke musiał mocno zacisnąć zęby, gdy stwierdzał, że weźmie tylko jeden.
Weny, czasu i chęci do pisania :-)
Witam!
UsuńSasuke, to Sasuke. Niby dojrzewa, niby się trochę zmienia, ale to wciąż ten sam nierozgarnięty facet, co wcześniej. I wcale tak bardzo nie spartolił, nie chcę spoilerować, ale może być gorzej ;p
To nie są ci sami bohaterowie, bo ludzie ciągle się zmieniają ;-) Sasuke powoli przestaje być dzieciakiem i zaczyna mu zależeć na kontaktach z innymi, natomiast Itachi przestał być taką oazą spokoju, bo pojawiła się Keiko, o którą może i jest zazdrosny :-). Jeszcze trochę kłótni przed nimi.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!