3 grudnia 2016

05. Halo! Zjadłbyś może parówkę?

– Już idę! – krzyknęła Haniko i podpierając się ściany, zeszła powoli po schodach na parter.
Miała szczerą nadzieję, że osobą, która niepokoiła ją z samego rana, nie była Mikoto. Z lekkim wahaniem podeszła więc do drzwi i pociągnęła za klamkę. Niespodziewanym gościem okazał się… kurier. Już chciał wręczyć jej przesyłkę, jednak zauważając jej stan, zaproponował, że może postawi gdzieś na stole. Kiedy wyszedł, Haniko przyjrzała się średniej wielkości pudełku, zastanawiając się, czy to faktycznie było takie ciężkie, czy mężczyzna zwyczajnie przesadzał.
Przesunęła palcem po gładkiej powierzchni paczki, próbując odszukać nadawcę na trochę zniszczonej już etykiecie. Kiedy znalazła to, czego szukała, uśmiechnęła się i sięgnęła po telefon.
– Witaj, kochanie! – zaćwierkał po drugiej stronie słuchawki Akihito.
Haniko uśmiechnęła się pod nosem, wyobrażając sobie jego rozradowaną minę. Już z samego tonu głosu domyśliła się, że był podekscytowany. Zapewne domyślił się, że dostała jego paczkę i był ciekaw jej reakcji.
– Był u mnie przed chwilą kurier – powiedziała, przejeżdżając dłonią po kartoniku. – Z jakiej to okazji?
– No jak to jakiej! – oburzył się. – Święta były, nie? Tak, wiem, że to było jakiś czas temu, ale wcześniej miałem urwanie głowy. Chciałem nawet do ciebie przyjechać, żeby zobaczyć ten cały śnieg, sprawdzić, czy wyglądasz już jak wieloryb i w ogóle, ale Gaara wymyślił mi jakieś denne zadanie i wyobraź sobie, że musiałem…
– Dziękuję – przerwała mu, domyślając się, że jeśli teraz tego nie zrobi, to on jeszcze przez długi czas nie da jej dojść do słowa.
Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza.
– Czyli ci się podoba! – wykrzyknął po chwili Akihito i chyba zaczął podskakiwać z radości. – Wiedziałem, że trafię! Ten sąsiad z góry, ten co ma tego bydlaka, co tak ciągle ujada, to powiedział, że jestem chory i żebym się walnął w łeb. Podoba ci się?
Haniko przeszła z pokoju do kuchni i przytrzymując komórkę ramieniem, nalała sobie soku do szklanki.
– Prawdę mówiąc, to jeszcze nie rozpakowałam.
– To z czego ty się, dziewczyno, tak cieszysz? Z kartonu?
– Mniej więcej – parsknęła śmiechem. – Co jest w środku?
– Mam ci zepsuć niespodziankę? Mowy nie ma.
Uśmiech na jej ustach się poszerzył; wiedziała, że Akihito ledwo się powstrzymuje przed tym, by jej nie powiedzieć. Strasznie lubił robić prezenty i niespodzianki, a największą za nie nagrodą był dla niego uśmiech obdarowanej osoby. Pierwszorzędny przykład człowieka, który największą radość czerpał z dawania, nie brania.
– Kostium dinozaura – wyrzucił z siebie na wydechu.
– Ko… co?
– Kostium dinozaura. Taki zestaw, no wiesz. Dla mamy i niemowlęcia. Zaraz urodzisz, a trwa w końcu karnawał, nie? Przyda się, tak mi się wydaje – tłumaczył z lekkim zakłopotaniem. – No i dwie mangi ci załączyłem. Kolejny tom tej serii, co czytasz i coś ostrzejszego, takie trochę hard yaoi. Sam miałem wypieki podczas czytania – zaśmiał się.
Haniko wróciła do salonu i z niedowierzaniem spojrzała na pudło. Żartował, prawda? Zdarzało się już, że dostawała od niego jakieś głupkowate prezenty, ale nigdy nie było to coś tego kalibru. Zaintrygowana, ponownie przytrzymała telefon ramieniem i słuchając jego pokrętnych wyjaśnień, zaczęła rozpakowywać pudło. Kiedy jej oczom ukazały się dwa soczyście zielone kombinezony, uzmysłowiła sobie, że to nie był jednak żart.
Dostała właśnie kostium dinozaura!
– Są… śliczne, dziękuję – odezwała się z wahaniem, przerywając akurat opowieść o psie sąsiada, który ostatnio obsikał mu nową wycieraczkę. – Jak mi będzie bardzo zimno, to, hm.
Przejechała dłonią po materiale, rejestrując, że był przyjemny i miękki w dotyku. Zwłaszcza ten niemowlęcy kostiumik był bardzo starannie wykonany. Tak po głębszym namyśle, to chyba dziecku jest wszystko jedno, w co się je ubiera? Trwała zima, a to było ciepłe, więc…
Oczyma wyobraźni dostrzegła minę Sasuke, na widok tak ubranego potomka klanu Uchiha – sroga, ze zmarszczonymi brwiami i zaciśniętymi ustami. W pakiecie skrzyżowane ręce i napięta sylwetka.
Haniko wyraźnie zmarkotniała na wspomnienie byłego kochanka. Całe szczęście, że z Akihito rozmawiała tylko przez telefon i nie mógł zobaczyć jej miny. Na wszelki wypadek się również nie odzywała, pozwalając mu prowadzić wesoły monolog.
Serce ścisnęło jej się na myśl o tym, że może wcale nie doczekać reakcji Sasuke na widok ich dziecka przebranego w kostium dinozaura. Bo czy Uchiha będzie się nim w ogóle interesował? Być może teraz wydawało mu się, że tak. Cóż jednak z tego, skoro Sasuke słynął ze swojego słomianego zapału. Ile to już razy przekonywał ją, że bardzo mu na czymś zależy, by chwilę później z tego zrezygnować?
– Jesteś tam? Halo! – odezwał się Akihito po drugiej stronie słuchawki. – Wszystko okej? Zrobiło ci się słabo? Wody ci odeszły? Nie martw się, zaraz coś zaradzę!
– Wszystko dobrze – zapewniła go zmęczonym głosem.
Podeszła do okna i odchyliła delikatnie roletę, by wyjrzeć na zewnątrz; śnieg nie padał, świeciło piękne słońce. Było tak jasno, a ona siedziała w domu w kompletnej ciemności.
– Miałam ostatnio trudny okres – wyjaśniła pokrótce, bo Akihito wciąż milczał.
– To czemu ja wciąż gadam? Mów, co ci leży na sercu, moja mała.
Haniko zacisnęła usta, ale po krótkim namyśle postanowiła przedstawić mu w skrócie opis kilku ostatnich dni. Kiedy doszła do podejrzeń Keiko, Akihito roześmiał się do słuchawki, a następnie powiedział coś, czego zupełnie się nie spodziewała:
– No ja się jej troszeczkę nie dziwię.
– O czym ty mówisz? Itachi nigdy nie dał jej powodów, by miała mu nie ufać. Jest w niej zakochany bez pamięci, zmienił się, jest w stanie zrobić dla niej wszystko. To już drugi raz, jak próbowała doszukać się dziury w całym. Jakby tego było mało, wciągnęła w to wszystko mnie – powiedziała rozdrażniona. – Chociaż bardziej niż na nią, jestem wściekła na jej przyjaciół. Jakbyś się czuł ze świadomością, że ktoś przez tyle czasu cię podgląda i wchodzi z butami w twoją prywatność? – burknęła, bawiąc się rogiem spuszczonej do ziemi rolety.
I pomyśleć, że kiedyś kochała to okno. Duże, na większą część ściany, prowadzące wprost na wąską ścieżkę do centrum Konoha i rosnący niedaleko las. Okno oświetlające cały salon. Poranne promienie słońca co ranek wpadały do tego pomieszczenia przed pozostałymi. Z wyjątkiem wieczorów, nie musiała wcale palić tu światła. Do tego ten widok! Latem zieleń, teraz ośnieżony leśny krajobraz, jak z obrazka. Pomimo wielkości okna, nigdy nie czuła się skrępowana i nawet nie podejrzewała, że ktoś mógłby ją obserwować. Nagle czar prysł. Już nie czuła się taka bezpieczna.
Kiedy tylko dowiedziała się o całej sprawie, nie chcąc znowu narzucać się Itachiemu, wybrała numer Shisuiego i poprosiła go o pomoc. Do wieczora miała już skompletowane rolety na każde okno, a mężczyzna pomógł jej je dobrze zamontować. Dzisiejszego ranka w domu było ciemno i ponuro. Zupełnie jak w jej sercu.
– Nie chciałbym być w skórze tego, komu się za to oberwie, kiedy dostaniesz go w swoje ręce – zaśmiał się, chociaż faktycznej wesołości ciężko się w tym było doszukać.
– Na nikim się nie będę mściła.
– Tak czy inaczej, postaraj się jakoś zrozumieć Keiko. Jest trochę zazdrosna, bo jakby nie patrzeć, to ty i Itachi do siebie pasujecie.
– Pasujemy? – spytała bez przekonania, chodząc nerwowo po salonie. – No, jakby tak z odpowiedniej strony na to spojrzeć, to faktycznie. Jesteśmy jak małżeństwo dwójki przyjaciół. Wiesz, jak to jest, znają się całe życie, rozumieją bez słów, mogą rozmawiać bez końca i o wszystkim. Jednak nigdy nie udaje im się znaleźć idealnego partnera, a wszystkie ich związki kończą się klapą. Aż przychodzi taki dzień, kiedy decydują się spróbować być razem. Bo związek można przecież oprzeć również na przyjaźni, prawda? I do końca życia są szczęśliwym małżeństwem, mają trójkę dzieci, ale żyją…
– No, sama widzisz! – przerwał jej wesoło Akihito.
– … bez chemii i namiętności – kontynuowała niczym niezrażona. – Nigdy się nie kłócą, bo i nie mają o co. Żyją swoim nudnym, poukładanym życiem, zgodnie z zawczasu ustalonym harmonogramem. Sypiają ze sobą, bo to małżeński obowiązek. Rodzą dzieci, bo taki jest cel zakładania rodziny. I są razem aż do samego końca. Żyją życiem, w którym brak miejsca na jakiekolwiek emocje i uniesienia.
– Ta – przytaknął. – Dramatyzujesz. A w ogóle to jesteś straszną pesymistką. Co, lepiej ci było z Sasuke?
Haniko nie odpowiedziała. Jej mina stężała i była wdzięczna za to, że Akihito nie miał szansy jej zobaczyć.
– Dużo emocji, seksualnych uniesień, ale i łez. Powiedz, z nim byłoby ci lepiej?
Usiadła na kanapie i schowała na chwilę twarz w dłoniach. Wzięła parę głębokich wdechów, na wszelki wypadek odsuwając od siebie telefon. Po krótkiej chwili przysunęła go z powrotem do ucha i postanowiła się odezwać:
– Ty z tym Itachim tak na serio?
– Nie – usłyszała wesoły głos po drugiej stronie słuchawki. – Z Keiko mu będzie zdecydowanie lepiej. Poza tym w życiu bym tego nie zrobił mojej małej wariatce. A, właśnie, dałabyś mi do niej numer? Dawno jej nie widziałem, pogawędzilibyśmy.
– Wyślę ci smsem.
– Okej, dzięki! Ale słuchaj, obiecaj mi coś, dobra? W sumie to sobie obiecaj, bo tu chodzi o twoją przyszłość. Tak sobie pomyślałem, że moglibyśmy cię jakoś zabezpieczyć. Przyrzeknij, że jeśli za dziesięć lat, ty i Itachi będziecie wolni, to mu się oświadczysz.
– Zgłupiałeś? – wypaliła, przecierając dłonią czoło; ta rozmowa zaczynała ją coraz bardziej męczyć i dołować.
– Nie – odparł wesoło, chichocząc pod nosem. – Wiesz, że jesteś pierwszą i jedyną kobietą, którą kocham i będę to robił do końca życia, ale ja się z tobą nie ożenię, więc trzeba ci jakiegoś innego amanta skołować. A że panna z dzieckiem, to takie średnie powodzenie ma raczej, bo jak na randce wspomnisz, że masz małe uchihątko na wychowaniu, to potencjalni kandydaci uciekną, gdzie pieprz rośnie, to może chociaż za te dziesięć lat Itachi. No a poza tym, to wiem, że nie chcesz, więc to będzie dla ciebie idealna motywacja, żeby sobie do tego czasu kogoś znaleźć.
– Akihito, ja nie jestem w nastroju do żartów – odparła sucho.
Przyjaciel często miał jakieś dziwne pomysły, ale teraz przeszedł siebie samego. Odkąd się znali, parę razy wymuszał już na niej tego rodzaju obietnice, ale ta była zwyczajnie głupia, a ona nie czuła się na siłach, by w to brnąć, bo to wcale nie było zabawne. Za każdym razem, kiedy słyszała imię Sasuke, czuła, jak niewidzialna dłoń ściska jej serce. A był to mocny, lodowaty uścisk. Czuła dyskomfort, kiedy rozmowa schodziła na jego temat. Co to wszystko miało zaś wspólnego z Itachim? Niewiele, z wyjątkiem tego, że Itachi był jego bratem i to nie w jego ramionach chciałaby się znaleźć.
– Ja nie żartuję – odpowiedział mężczyzna poważnym tonem. – Obiecaj mi to, a poczujesz się lepiej.
Co powinna zrobić, rozłączyć się? Czy dla świętego spokoju złożyć mu tę obietnicę i przestać marnować czas?
– Mhm.
– Powiedz to.
Haniko westchnęła; jak dobrze, że Itachiego nie było w pobliżu i nie miał szans tego usłyszeć, bo chyba zapadłaby się pod ziemię.
– Obiecuję, że za dziesięć lat, jeśli Itachi i ja będziemy wolni, to mu się oświadczę.
– Super! – zagrzmiał Akihito po drugiej stronie słuchawki i chyba zaklaskał w ręce, tym samym puszczając telefon, który z głuchym trzaskiem uderzył o podłogę. Haniko odsunęła słuchawkę od ucha, krzywiąc się lekko.
Połączenie niespodziewanie się urwało, więc odłożyła komórkę na stół i gładząc się po brzuchu, poszła do kuchni. Głupie obietnice zdecydowanie poprawiały jej apetyt. A może to było zwykłe zajadanie problemów?

***

Sasuke stał przed tak doskonale znanymi mu drzwiami, że mógłby wskazać z pamięci każdą rysę i pęknięcie w drewnie. Zamknął oczy. Czy to możliwe, by teraz ich powierzchnia stała się jeszcze wyraźniejsza? Obraz mu się wyostrzył, kiedy spoglądał teraz na te zniszczone drzwi. Przejechał po nich dłonią, nieumyślnie zdrapując fragmenty starej, niebieskiej farby. To powinno zostać odremontowane. Tak, z całą pewnością powinien się jak najszybciej tym zająć. Nie wiedział, czy opary farby w jakimś stopniu mogły zaszkodzić ciężarnej kobiecie, ale zawsze mógł ją jakoś odseparować od swojego małego remontu. Lepiej późno niż wcale? Nie, w tym przypadku, to raczej lepiej późno niż później. Kiedy już urodzi się dziecko, tym bardziej nie będzie mógł chlapać farbą, gdzie popadnie. Niby drzwi, to tylko… drzwi, ale zawsze.
Odchrząknął, poprawił kołnierz białej koszuli, którą miał pod ciepłą kurtką i już chciał zapukać, kiedy drzwi się uchyliły.
Czyżby coś z zawiasami?, pomyślał Sasuke. Pchnął je lekko, wsłuchując się w nieprzyjemne dla ucha skrzypienie. Jak coś skrzypiało, to powinno się to naoliwić. Dopisał więc do listy oliwienie zawiasów. Akurat ta czynność nie powinna mieć negatywnego oddziaływania na zdrowie ciężarnej, więc w sumie mógłby naoliwić wszystkie drzwi. Nie było ich w końcu zbyt wiele. Kuchnia, łazienka, sypialnia, coś jeszcze? A tak, schowek. Ten sam, w którym umieściła wszystkie jego rzec…
Sasuke potrząsnął gwałtownie głową. Jego rzeczy?
Nie zdążył się jednak nad tym głębiej zastanowić, ponieważ usłyszał głosy. I nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że głosy były dwa. A powinien być jeden. W tym domu mieszkała tylko ona.
Przekroczył próg, podążając za dźwiękami i stanął jak wryty.
Ona w objęciach jego. Haniko w ramionach Itachiego. Najpierw patrzyli sobie głęboko w oczy, po czym on przyciągnął ją bliżej siebie, trzymając za podbródek. Kiedy zetknęli się nosami, uchyliła usta i przymknęła oczy, oczekując na to, co miało nadejść. Itachi koniuszkiem języka przejechał po jej wargach, wsłuchując się w ciche westchnienie, które wydobyło się z jej gardła. Jego dłonie znalazły się na jej piersiach, masując je pożądliwie przez materiał cienkiej bluzki. Sasuke nawet z tej odległości widział, że nie miała na sobie biustonosza. Sama Haniko nie wykonała żadnego ruchu. Patrzyła na niego spod przymrużonych powiek, a w jej spojrzeniu było tyle namiętności i pożądania, że właściwie nie musiała nic więcej robić, by doprowadzić go do szaleństwa. Chyba.
Sasuke nie wiedział, czy Itachi zareagował na to spojrzenie w ten sam sposób, co on. Mianowicie, zmiękły mu kolana, a stwardniała inna część ciała. Poczuł falę ogarniającego go gorąca. Podniecenie, zazdrość, aż w końcu złość.
I kiedy już chciał zrobić krok do przodu i wybić Itachiemu wszystkie zęby, usłyszał głos:
– Halo! Zjadłbyś może parówkę?
Podskoczył na kanapie, przez parę sekund nie potrafiąc określić, gdzie się znajduje i co się stało. Dopiero dostrzegając pochylającą się nad nim Keiko, przypomniał sobie, że chwilowo u niej mieszka. I że najwyraźniej miał koszmarny sen.
– Odbiło ci? – warknął, odrzucając na bok koc i podnosząc się z posłania.
– Powiedziałabym, że wstałeś lewą nogą, ale dla ciebie to normalka – odpowiedziała niezrażona dziewczyna i ruszyła za nim do łazienki. Oparła się o framugę, kiedy zaczął myć zęby. – No powiem ci, że w szoku jestem. Zawsze wstajesz o jakichś skandalicznych porach, a dzisiaj spałeś jak zabity.
– Która godzina? – spytał, przepłukując usta wodą.
– Dziesiąta trzydzieści.
– A ty czemu tak wcześnie na nogach?
– A – zawiesiła się, drapiąc z zakłopotania po policzku. – Muszę coś załatwić, no wiesz.
Sasuke łypnął na nią w lustrze i uśmiechnął się pod nosem, sięgając po maszynkę do golenia i żel.
– Powtórka z wieczoru?
Keiko zmarszczyła czoło, zastanawiając się, o co mu mogło chodzić. Że co niby robiła wieczorem? Itachi wyszedł, zjadła kolację, wzięła długą, relaksującą kąpiel i… poszła spać. Tak ją wykończył ten makabryczny dzień, że padła jak kłoda, wyjątkowo wcześnie, jak na siebie. Może dlatego obudziła się dziś pierwsza i na spokojnie wyszykowała na spotkanie z Itachim. Odruchowo zerknęła na wyświetlacz w komórce, ale miała jeszcze parę minut do wyjścia.
– Jakie plany na dziś? – spytała, zupełnie zapominając o jego wcześniejszym pytaniu.
Sasuke spojrzał na nią w odbiciu lustra, kończąc walkę z zarostem po prawej stronie twarzy.
– Bardzo chciałbym ci odpowiedzieć, że to w końcu będzie jakiś miły dzień, ale nie ma na to szans. Muszę porozmawiać z Itachim. – Skrzywił się lekko.
– A, ale że teraz?
– Im szybciej, tym lepiej.
– Aha. – Keiko zaczęła się nerwowo kręcić. – Ale wiesz co… może daj mu czas. Tak! Daj mu czas, by mógł sobie to wszystko jakoś ułożyć i wtedy porozmawiacie, hehe.
Sasuke zamarł z maszynką w ręku; łypnął w lustrze na Keiko, a na jego ustach pojawił się wredny uśmiech. Przemył twarz i odwrócił się przodem do niej, opierając plecami o umywalkę.
– Jednak powtórka z wieczoru?
– Co? A co ja robiłam wieczorem?
Sasuke przewrócił oczami.
– Nie udawaj, widziałem was. Chyba bez powodu go tutaj nie zaprosiłaś.
– Co? A! Żeby porozmawiać – wyjaśniła. – A ty myślisz, że my… No chyba zgłupiałeś, przecież ci mówiłam, że nie.
Uchiha wzruszył ramionami i wymijając ją w drzwiach, ruszył do kuchni. Keiko poszła jego śladem.
– O której ty w ogóle wróciłeś? – spytała, zaczynając powoli kojarzyć fakty.
Sasuke nie było jeszcze w domu, kiedy kładła się spać. Nie było go też wtedy, kiedy koło drugiej trzydzieści postanowiła napić się wody i musiała w tym celu zawędrować do kuchni. Nagle przestało ją dziwić, że nie zerwał się dziś na nogi z samego rana i wyglądał na nieco niewyspanego.
– Po czwartej – odpowiedział beznamiętnie, zaglądając do lodówki. – Jest coś poza tymi parówkami? – skrzywił się, zmieniając temat.
Keiko otworzyła usta, żeby coś jeszcze powiedzieć, ale po chwili namysłu je zamknęła. Sasuke się szlajał po wiosce, bo widział ją z Itachim i wyobraził sobie nie wiadomo co. Ależ on był głupi! No dobra, może zdarzało jej się czasem jedno mówić, a drugie robić, ale nie tym razem. Jednak teraz, zamiast być jej żal Sasuke, który z pewnością zmarzł przez tyle godzin nocą na dworze, zaczęła żałować, że nie uległa Itachiemu i nie wykorzystała okazji.
– Idź już, bo się spóźnisz – powiedział Sasuke, po głębszym namyśle wyjmując jednak te parówki. – I wyślij mi smsa, kiedy już wyjdziesz.  A, i nie siedź tam za długo, bo chciałbym zdążyć przed powrotem ojca.
– Skąd wiesz, że go nie będzie? – spytała, marszcząc podejrzliwie czoło.
Sasuke wstawił wodę na kawę i odwrócił się do niej przodem z wrednym uśmiechem.
– Gdyby miał być, to byś tam nie szła.
– Super – odpowiedziała Keiko, krzyżując ręce. – Masz jeszcze jakieś życzenia? Śmiało.
– Owszem. Za krótko też nie siedź. Zależy mi, żeby Itachi był w dobrym humorze, więc udobruchaj go odpowiednio.
Keiko patrzyła na niego z niedowierzaniem, ale po chwili wybuchła gromkim śmiechem.
– Jesteś okropny – odparła, kiedy już opanowała atak wesołości.
– Wiem – odpowiedział, uśmiechając się do niej zalotnie. – Taki mój urok.

***

Czekając na wiadomość od Keiko, Sasuke początkowo snuł się po domu, nie mogąc znaleźć sobie zajęcia. W mieszkaniu Keiko, pomimo sporych rozmiarów, nie było jednak zbyt wiele do oglądania i dosyć szybko zaznajomił się ze wszystkimi pokojami, które obiecał wysprzątać. Nie grzebał jej po szafkach, nie wchodził tam, gdzie mu zabroniła. Nie obchodziło go, co tam trzymała. Keiko miała swoją prywatność, a on nie zamierzał jej w żaden sposób naruszać. Już wystarczająco wiele o samej dziewczynie mówił jej dom. W niektórych pomieszczeniach panował bałagan, który z całą pewnością nie był półroczny. Pokoje, które nie były odwiedzane od lat, zagracone sprzętami, o których nikt już dawno nie pamiętał. I zamknięte tylko na klamkę! Bo Sasuke zrozumiał, że miał nie włamywać się do tych, których zamek nie ustępował po naparciu na uchwyt.
Dość szybko doszedł do wniosku, że w dwa tygodnie to on się może z tym sprzątaniem nie uwinąć. Nie miał jednak zamiaru renegocjować umowy, ponieważ pomimo sympatii, którą zaczynał czuć do dziewczyny, miał zamiar jak najszybciej wrócić do domu… do Haniko. Po tych paru dniach jedno musiał tylko przyznać – z Haniko nigdy nie mieszkało mu się tak dobrze, jak z Keiko. Podejrzewał, że szybko się pokłócą i pozabijają, a tymczasem znaleźli nawet wspólny język i dobrze się czuli w swojej obecności. Z dnia na dzień otwierał się przy dziewczynie coraz bardziej, a jego odpowiedzi na pytania były mniej lakoniczne i bardziej szczere.
Keiko dość szybko nazwała go przyjacielem, a on czuł, że też mógłby odwzajemnić się jej takim samym wyznaniem. To zadziwiające, jak czasem łatwo i trudno zarazem było mówić o uczuciach.
A skoro byli już przyjaciółmi, a on jej coś obiecał, to mógłby przecież tej obietnicy dotrzymać. W sumie to wypadałoby. Dlatego korzystając z chwili wolnego czasu, obrał sobie kuchnię za drugi cel. Wysprzątał już przedpokój i ogarnął jako tako salon, ale prawdziwe wyzwania były dopiero przed nim.
W kuchni były szafki. Pełno szafek, w których panował chaos. Między płatkami śniadaniowymi leżały garnki, koło mleka i cukru stała tarka, a w jednej z patelni udało mu się nawet znaleźć paczkę papierosów. W tym pomieszczeniu nic nie trzymało się kupy.
– Dlaczego kubki i łyżeczki leżą razem z talerzami do zupy, a noże i widelce już gdzieś indziej? – zastanawiał się na głos.
Gdyby tylko Mikoto to zobaczyła!
Sasuke wypakował wszystko na stół w kuchni, a kiedy zabrakło na nim miejsca, częściowo zagospodarował również podłogę. Przetarł szybko wszystkie szafki i szuflady w środku, a następnie rozplanował, gdzie i co schować, żeby miało to sens. Nie był może najlepszy w te klocki, bo i nie znał się zbytnio na gotowaniu, ale wiedział na pewno, że trzymanie patelni razem z chlebakiem, to średnio udane połączenie.
Ani przez chwilę nie zastanowił się nad tym, że może Keiko się w tym odnajdywała i takie ułożenie miało dla niej sens. Przecież nie mogło go mieć, ponieważ on go nie dostrzegał.
Keiko miała wyczucie, bo smsa wysłała mu akurat, kiedy kończył. Szybko uwinął się więc z resztą, przez chwilę się nawet zastanawiając, czy nie zrobić sobie melisy przed spotkaniem z bratem. W ostateczności jednak – tym samym i samego siebie mocno dziwiąc – wpakował znalezioną paczkę fajek do kieszeni spodni.

***

– Cześć – powiedział Sasuke, kiedy Itachi niechętnie otworzył drzwi.
Niechętnie, ponieważ już wcześniej upewnił się przez wizjer, że po drugiej stronie nie stała Keiko. Nie zapomniała komórki, torebki lub – co widziało mu się jeszcze bardziej kusząco – bielizny. Po dwóch godzinach przyjemnie spędzonych w jego łóżku oznajmiła, że musi lecieć i nie dała się przekonać, że mają jeszcze czas. Zwyczajnie się zaparła i poszła. I teraz chyba Itachi zrozumiał dlaczego.
– Cześć. Matki nie ma – oznajmił i już chciał zamknąć bratu drzwi przed nosem, kiedy ten wcisnął stopę między nie a framugę.
– Przyszedłem do ciebie.
– Nie mam czasu.
Sasuke jednak nie po to się fatygował, by teraz się na to godzić i oznajmić, że w takim razie przyjdzie innym razem. Spojrzał na swoją stopę wciśniętą przez drzwi i po chwili namysłu naparł na nie całym ciałem, wpadając do środka. Itachi nie wydawał się tym zaskoczony.
Sasuke aż cisnęło się na usta, żeby wytknąć bratu, że nie mógł być zajęty, bo zapewne o tej porze miał jeszcze w planach długi i namiętny seks, ale nic nie powiedział. Jeżeli przychodził w pokojowych zamiarach, to powinien być pokojowo nastawiony, a nie samemu prowokować kłótnie.
Między nimi zapadła cisza. Mierzyli się przez jakiś czas spojrzeniami, po czym Sasuke bez ostrzeżenia odwrócił się i ruszył schodami na górę. Rozmowa przy drzwiach wejściowych była niebezpieczna. Groziła nagłym wejściem Fugaku albo wyrzuceniem go za drzwi przez Itachiego. Wiedział, że wkraczając na teren brata, jeszcze bardziej go zdenerwuje, ale było to jednocześnie najbezpieczniejsze miejsce na tego typu rozmowy.
Itachi bez słowa ruszył za nim. Sasuke wszedł do jego pokoju i jak gdyby nigdy nic skierował się w stronę łóżka. Zatrzymał się jednak w pół kroku i zawrócił w stronę krzesła. Trudno się było nie domyślić, co też przeszło mu przez głowę. Mimo że pościel była całkowicie zaścielona i tak nie uśmiechało mu się mieszać w życie erotyczne starszego brata. A tym bardziej jeszcze w nim siedzieć.
Itachi policzył cierpliwie w głowie do dziesięciu; nie pomogło. Z jednej strony bardzo chciał zrobić Sasuke awanturę, z drugiej zaś nie miał ochoty go oglądać. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
– Nie potrafisz zrozumieć, co do ciebie mówię?
Sasuke rozsiadł się wygodnie, spoglądając wyczekująco na brata.
– Pójdę, jak porozmawiamy.
– Do rozmowy potrzebne są co najmniej dwie chętne na nią osoby. Ja nie jestem.
– W takim razie będę prowadził monolog – odparł Sasuke, chociaż Itachi podszedł już do drzwi, otworzył je i wskazał mu wyjście. – Siadaj.
Ale starszy Uchiha nie miał najwyraźniej takiego zamiaru. Cierpliwie czekał, pozornie przynajmniej, bo ze zniecierpliwienia wystukując palcami o framugę tylko sobie znany rytm. Sasuke patrzył na to ze zmarszczonymi brwiami, licząc na to, że lada moment brat sobie odpuści. Sam jednak długo nie zniósł takiej bezczynności i postanowił się ruszyć.
Itachi łypnął na brata, który wstał z krzesła i podszedł do okna, otwierając je na oścież. Trochę zaniepokoiło to Itachiego, bo ostatnim razem, kiedy Sasuke był w takim stanie, przez to okno wyleciała żarówka, a teraz sam Sasuke wychylał się, jakby zamierzał popełnić samobójstwo, ale nie interweniował. Z uwagą przypatrywał się plecom młodszego brata, kiedy ten nerwowo grzebał w kieszeniach spodni.
Sasuke po dłuższej chwili wydobył paczkę papierosów i bez namysłu zapalił jednego. Zaciągnął się i ledwo powstrzymał, by się nie zakrztusić. Fajki były obrzydliwe. Przez chwilę nawet zastanawiał się, czy nie wziąć zamachu i nie wywalić peta za okno, ale ręce tak mu się trzęsły, że postanowił zaciągnąć się raz jeszcze.
Czy to naprawdę kogoś relaksowało? Bo on z każdym kolejnym dymkiem czuł się coraz gorzej.
Mniej więcej w połowie papierosa poczuł czyjeś dłonie na swoich, a w następnej chwili Itachi wyrwał mu papierosa i zgasił na parapecie.
– Co ty sobie w ogóle wyobrażasz? – spytał oskarżycielsko, wpychając Sasuke z powrotem do pokoju i zamykając okno. – Zasmradzasz mi pokój. Od kiedy ty palisz?
O, jest progres, pomyślał Sasuke. Zszokuj czymś brata, a zacznie się martwić i zapomni, że jest wściekły. Zapomni również, że nie chciał rozmawiać i sam będzie próbował coś z ciebie wyciągnąć. Dobra strategia! Będzie ją musiał zapamiętać na przyszłość.
– Od teraz – odparł.
– Co ci strzeliło do głowy? Skąd w ogóle to wziąłeś? – spytał, wskazując na paczkę.
Sasuke miał ochotę przewrócić oczami, ale się powstrzymał.
– Jestem pełnoletni. To nie było takie trudne.
– Wiesz, że nie o to pytam.
Itachi skrzyżował ręce na piersi i wyjął z dłoni brata opakowanie papierosów. Sasuke nie oponował. Patrzył, jak Itachi odkłada je na biurko i samemu się o nie opierając, spogląda na niego wyczekująco.
– A o co pytasz i od kiedy? – spytał kpiąco. – Przecież jeszcze chwilę temu nie chciałeś rozmawiać.
Itachi zacisnął usta. Zastanawiał się, co powinien mu odpowiedzieć, żeby nie doprowadzić do kłótni, na granicy której byli. Sasuke miał prawo palić. Nie miał kilkunastu lat, żeby Itachi mógł mu tego zabronić, miał swój rozum i robił to, co uważał za słuszne. I może gdyby nie widok, jaki prezentował sobą Sasuke z papierosem w dłoni, to Itachi nigdy by nie zainterweniował.
– Uciekanie przed problemami i popadanie w nałogi nie pomoże ci ich rozwiązać – powiedział najbardziej umoralniającym tonem, na jaki było go stać.
– Ja uciekam?! – Sasuke podniósł głos. – To wy wszyscy uciekacie przede mną!
– Sasuke, sam sobie tego piwa nawarzyłeś i doskona…
– I myślisz, że ja tego nie wiem?! – krzyknął. – Kurwa, jestem wam wszystkim, wdzięczny, że spisaliście mnie na straty, ale nawet nie pozwoliliście się wytłumaczyć!
Itachi zacisnął szczękę i zrobił krok w stronę brata.
– Przestań z siebie robić ofiarę! Zgotowałeś nam tu piekło i odszedłeś. Teraz wróciłeś i wydaje ci się, że wszyscy powinni cię na rękach nosić! Przyznaję, urobiłeś matkę i tego akurat mogłem się spodziewać, ale ze mną nie pójdzie ci równie łatwo. Wiedziałeś, jakie konsekwencje niosą za sobą twoje wybory i udawanie wielce pokrzywdzonego w niczym ci teraz nie pomoże. Uwierz, że niektórzy są w znacznie gorszej sytuacji niż ty.
Sasuke poczuł, jakby nagle uszło z niego całe powietrze. Czując, że musi zając czymś ręce, usiadł na krześle i zaczął bawić się paczką papierosów.
– Jak ona to zniosła? – zapytał po krótkiej chwili.
– To nie jest w tym momencie istotne – odpowiedział zimno Itachi. – Proszę cię, nie zbliżaj się do niej.
Sasuke zmarszczył lekko brwi, oderwał wzrok od kartonowego pudełka i przeniósł na Itachiego.
– Nie masz prawa mi niczego zabronić.
– Sasuke, ja mówię serio. Już wystarczająco ją skrzywdziłeś. Trzymaj się od niej z daleka i daj jej żyć.
– Nie mieszaj się w nasz związek, to nie jest twoja sprawa – warknął.
– Nie ma już żadnego związku, nie rozumiesz tego? To moja przyjaciółka i jeśli mnie poprosi, żebym usunął cię z drogi, to licz się z tym, że bez wahania to zrobię.
– A ja jestem twoim bratem i…
– Nie zasłaniaj się więzami rodzinnymi! – przerwał mu podniesionym głosem Itachi. – Gdzie był mój brat przez ostatnie pięć miesięcy, kiedy był tu wszystkim potrzebny? Haniko, matce, mnie?
Sasuke zmarszczył czoło.
– Przecież byłem u ciebie i powie…
– Tak, byłeś i wymusiłeś na mnie obietnicę, że zaopiekuję się Haniko. Nie powiedziałeś, że ona nic nie wie o twojej misji. Słowem nie wspomniałeś, że będzie to trwało prawie pół roku. Nie miałeś żadnych skrupułów, by zrzucić mi całą odpowiedzialność na barki.
Sasuke zamilkł. Miał ochotę spuścić wzrok, ale wiedział, że zostałoby to uznane za słabość, więc dzielnie patrzył bratu w oczy. Itachi miał cholerną rację i on doskonale o tym wiedział, ale to… bolało.
– A ja dotrzymałem słowa, chociaż nie zrobiłem tego dla ciebie. Zrobiłem to dla niej i po części również dla siebie. Byłem blisko, pomagałem, jeśli tylko potrafiłem i z każdym kolejnym miesiącem byłem coraz bardziej na ciebie wściekły. Mimo że doskonale dała sobie radę bez ciebie, było mi cholernie za ciebie wstyd! Pod pretekstem głupiej misji, zostawiłeś ją samą, chociaż miałeś świadomość, że ciąża jest zagrożona, a ona będzie cię potrzebować. Zamiast zrobić wszystko, by jakoś jej to ułatwić, ty wolałeś uciec! Tak było wygodniej, prawda? Wiesz chociaż, co znaczy odpowiedzialność? Potrafisz mi wyjaśnić, na czym polega? I wiesz, do jakich jeszcze doszedłem wniosków, Sasuke? Że ty na nią nie zasługujesz. Długo zajęło mi zrozumienie tego, bo jesteś moim bratem i byłem zaślepiony, wierząc w każde twoje słowo, ale to się zmieniło. Więc teraz odczep się od niej i pozwól jej znaleźć mężczyznę, który będzie jej wart. Będzie ją kochał, rozumiał i wspierał. Przedłoży jej dobro nad własne i nieba jej uchyli, jeśli tylko ona tego zapragnie.
– Na przykład kogoś takiego, jak ty? – wycedził przez zęby, zanim zdążył pomyśleć.
Itachi zmarszczył brwi i spojrzał na niego wilkiem.
– Nie, nie ja – odpowiedział względnie spokojnie. – I radzę ci, skończ ten temat. Jeśli ktoś tu ma prawo mieć pretensje, to na pewno nie ty. Zamiast mi podziękować za opiekę nad Haniko, ty wolałeś zwalić się na głowę Keiko i jeszcze miałeś czelność z nią flirtować. Ona próbowała cię oczywiście bronić, ale ja znam cię dłużej i…
– I co? – Wciął mu się Sasuke, wstając gwałtownie. – Znasz mnie dłużej i wierzysz, że byłbym zdolny ci ją odbić? Takie masz o mnie zdanie?!
– Nie wrzeszcz – uciszył go Itachi, chociaż chwilę wcześniej to on mówił podniesionym tonem.
Sasuke zaczął nerwowo chodzić do pokoju.
– Naprawdę myślisz, że mógłbym ci to zrobić? Naprawdę sądzisz, że przespałbym się z dziewczyną brata?!
– A przespałeś się z nią? – spytał obojętnym głosem Itachi.
– Nie.
– No to nie ma tematu.
Sasuke jednak nie zamierzał odpuszczać. Poczuł się dotknięty tym, że Itachi w ogóle mógł w ten sposób o nim pomyśleć. Tym bardziej że sam zapewniał Keiko o jego niewinności. Uświadomienie sobie, że wiara i zaufanie mogły być między nimi tylko jednostronne, bolało. Każda kolejna minuta tej kłótni, każda kolejny wytknięty błąd, powodowały, że w jego serce wbijała się kolejna ostra szpila, utrudniając dalsze prowadzenie tej rozmowy. Czuł strach, że na tym może się nie skończyć.
– Kurwa! – krzyknął. – Jak w ogóle śmiesz sugerować, że próbowałem się dobrać do twojej dziewczyny?! Nawet gdyby się rozebrała i rozstawiła przede mną nogi, to palcem bym jej nie tknął!
Kiedy Sasuke skończył zdanie i wziął głęboki oddech, żeby powiedzieć coś jeszcze, Itachi dopadł do niego i brutalnie przyszpilił go do ściany. Mierzyli się groźnymi spojrzeniami, niemal stykając się nosami.
– Nie mów w ten sposób o Keiko – wysyczał Itachi.
– To było czysto teoretycznie.
– Nawet jeśli w teorii, nie życzę sobie, żebyś mówił o niej w ten sposób.
Ton głosu Itachiego był tak lodowaty, że Sasuke nie śmiałby zaprzeczyć. Z drugiej strony nawet nie zamierzał, bo zdawał sobie sprawę z tego, że trochę go poniosło. Skinął głową, na tyle, na ile pozwalała mu pozycja, w jakiej się znalazł, ale zanim Itachi poluźnił uścisk na jego koszulce i się odsunął, do pokoju wparowała Mikoto, zaniepokojona krzykami z góry.
– Wszystko w porządku, kochanie? – spytała zmartwiona, a kiedy dostrzegła Sasuke przyciśniętego siłą do ściany przez starszego brata, zasłoniła usta dłonią. – Och.
– Mamo, wyjdź – powiedział spokojnie młodszy. – Nic się nie stało, tylko rozmawiamy.
– Ale…
– Wszystko w porządku – zapewnił, nie dając jej dojść do słowa. Jeszcze tylko tego brakowało, żeby Mikoto zaczęła przeżywać ich małe nieporozumienie i robić z tego życiową tragedię. Bili i kłócili się nie raz i nie dwa, więc to nie powinna być dla niej żadna nowość. Mimo to pani Uchiha zbladła i wpatrywała się w nich wytrzeszczonymi oczyma.
Itachi niechętnie poluźnił uścisk i odsunął się od Sasuke, posyłając matce uspokajające spojrzenie. Szkoda, że z nerwów miał napięte wszystkie mięśnie twarzy i uśmiech, który starał się wyczarować specjalnie dla Mikoto, przypominał raczej złowrogi grymas.
– Mamo, proszę… – Sasuke spojrzał ponaglająco na matkę, która wciąż stała jak kołek i patrzyła na nich z lekkim przerażeniem.
Przebiegła wzrokiem od jednego do drugiego syna, aż w końcu uspokoiła się nieco i po cichu opuściła pomieszczenie.
– Słuchaj – zaczął po dłuższej chwili Sasuke, kiedy kroki na schodach ucichły. – Nawet gdyby Keiko była w moim typie, to nie próbowałbym ci jej odbić. Ale nie masz prawa zabraniać mi z nią rozmawiać, tym bardziej że jakoś nigdy ani tobie, ani Haniko nasze flirtowanie nie przeszkadzało. Nie udawaj teraz, że nie pamiętasz, jak sobie wiecznie dogryzaliśmy i żartowaliśmy w waszym towarzystwie. Żadne z was nie widziało w tym wtedy problemu.
Itachi łypnął na niego jednym okiem, przetrawiając jego słowa.
– Ufam ci – powiedział po chwili, odwracając się przodem do Sasuke.
Młodszy odetchnął, choć nie dał tego po sobie poznać. Opadł z powrotem na krzesło i wrócił do zabawy paczką papierosów.
– Wszystko między nami okej?
Itachi potaknął, chociaż miał świadomość, że to nie do końca była prawda. Żeby mogli wrócić do poprzednich, dobrych stosunków, będą musieli odbyć jeszcze co najmniej kilka rozmów na ten temat. Zapewne średnio przyjemnych.
Jednak na razie patrzył, jak Sasuke nerwowo bawi się papierosami. Jego to wszystko też musiało trochę kosztować.
– Ale co do ciebie i Haniko zdania nie zmienię. Nie popieram tego związku i wolałbym, żebyś trzymał się od niej z daleka.
– Zrozumiałem.
– I…?
Sasuke spojrzał kątem oka na brata.
– Zrobię, co uważam za słuszne – odpowiedział.
Itachi zmarszczył brwi, ale nie skomentował tego ani słowem.

Kiedy za Sasuke zamknęły się drzwi, Itachi podszedł do okna i odchylając lekko firankę, spojrzał na brata. Tak, jak się spodziewał, Sasuke wyjął paczkę papierosów z kieszeni i bez zastanowienia wpakował jednego do ust.
Itachi westchnął, przyglądając się, jak ten zaciąga się trzymanym w dłoni papierosem. Pomimo tego, że krzywił się przy każdym wypuszczeniu dymu z płuc, przymykał też oczy, jakby upajając się tą chwilą. Itachi nie potrafił tego zrozumieć. Sasuke całe życie gardził papierosami równie mocno, co on sam, a teraz dał się wciągnąć w ten obrzydliwy nałóg.
Co mu z tego przyszło?
Może dłonie nie trzęsły mu się tak, jak przed zapaleniem. Może wydawał się trochę spokojniejszy. Może… ale to wciąż nie był powód.
Itachi zlustrował uważnie całą jego sylwetkę, zastanawiając się, co też skłoniło go do sięgnięcia po papierosy. Przekalkulował w głowie wszystkie zmartwienia, które mógł mieć Sasuke po powrocie do Konohy, ale nie wyszło tego tak dużo, by mógł sobie sam z tym wszystkim nie poradzić.
Coś jeszcze musiało być na rzeczy. Coś, o czym nie wiedział.

***

– Cześć.
Haniko zmrużyła oczy, dostrzegając Sasuke, który stał w drzwiach, idealnie zasłaniając jej zachodzące słońce.
– Cześć – odpowiedziała bez entuzjazmu, otwierając szerzej drzwi. – Wejdź.
Sasuke wszedł za nią do mieszkania, dyskretnie obwąchując swoją kurtkę. Śmierdział? Czy sam jego widok wystarczył, by tak się skrzywiła? Nie wiedział, czy chce znać odpowiedź na to pytanie.
– Przyszedłeś po swoje rzeczy? – zagadała Haniko, od razu podchodząc do schowka i otwierając go na oścież. – Domyślam się, że nie masz za wiele czasu.
– Mam go bardzo wiele – odpowiedział Sasuke, wymijając ją i kierując się w stronę kuchni. – Herbaty?
Shimanouchi zmarszczyła brwi, ale posłusznie udała się za nim. Usiadła na krześle przy stole i opierając brodę na dłoni, patrzyła, jak Sasuke wyjmuje kubki z szafki. Kiedy już wstawił wodę w czajniku, z górnej półki wyjął dwie saszetki ekspresowej zielonej i wrzucił do kubków.
– Gdybyś mógł jeszcze wyjąć…
– Cukier – przerwał jej, sięgając po porcelanowy pojemnik. – Jedna płaska i pół, prawda?
Haniko zamrugała lekko zaskoczona tym, że pamiętał.
– Mhm.
Sasuke nasypał cukru do jej kubka i czekając, aż zagotuje się woda, usiadł naprzeciwko. Pod wpływem jego spojrzenia, Haniko zmieszała się nieco i cofnęła, opadając na oparcie. Uchiha przez chwile jeszcze błądził wzrokiem po jej twarzy, po czym, bardziej nieśmiało, zjechał na zaokrąglony, częściowo zasłonięty przez stół brzuch.
– Jak się czujesz?
– Dobrze, żyję.
– A coś więcej? – spytał lekko rozdrażniony jej zachowaniem.
– Dziecko też żyje.
Sasuke zmemłał w ustach przekleństwo. Patrzył na nią, jak błądzi spojrzeniem po stole i swoich dłoniach. Parę razy zerknęła również na niego, ale szybko urwała kontakt wzrokowy.
– A ty? – spytała po chwili jakby od niechcenia.
– Też żyję. I kończąc tę idiotyczną grę: moje dziecko również, z czego jestem rad i co napawa mnie ulgą.
Haniko zacisnęła usta i wbiła spojrzenie w blat, nie mogąc wytrzymać wzroku Sasuke, który przewiercał ją na wylot. Ciszę, która między nimi nastała, przerwał gwizdek. Uchiha prędko zalał oba kubki i jeden stawiając przed dziewczyną, usiadł z powrotem.
– Mam chyba prawo dowiedzieć się czegoś więcej – powiedział, starając się, by ton jego głosu brzmiał spokojnie. Chyba mu się udało, ponieważ Haniko nie wyrzuciła go od razu za drzwi, nie wylała mu wrzątku na głowę, ani też sama nie wyszła.
– Jest zdrowe, rozwija się prawidłowo, nie ma zagrożenia życia. Więcej cię raczej nie interesuje.
– Dlaczego tak sądzisz?
Ona jednak nie odpowiedziała. Wstała od stołu i wyjęła sobie z szuflady łyżeczkę, której zapomniał jej dać. Wymieszała bez pospiechu cukier i podniosła kubek do ust.
– A mogę się chociaż dowiedzieć, czy to on, czy ona?
– Ona – wyszeptała, patrząc mu w oczy.
Sasuke otworzył nieświadomie usta, wciąż wlepiając w nią spojrzenie. Przestał na moment mrugać i dopiero kiedy Haniko pstryknęła mu palcami przed twarzą, wrócił do rzeczywistości.
– Będę miał… córkę? – spytał.
Haniko przejechała wzrokiem po jego twarzy, która wyrażała… no właśnie. Ciężko było stwierdzić, jakie uczucia nim w tej chwili targały, choć z całą pewnością były raczej z grupy tych pozytywnych. Twarz nabrała kolorów, oczy życia. O Sasuke trudno było w tym momencie powiedzieć, że jest zimnym, pozbawionym emocji draniem. Nie był. I to chyba właśnie ją zakłuło.
Dopiła resztę herbaty i, nie patrząc na niego, wstała od stołu, żeby wstawić kubek do zlewu.
Sasuke wsłuchiwał się w bicie własnego serca, aż w końcu podjął decyzję. Wstał z miejsca pod wpływem nieodpartej chęci, by chwycić Haniko w ramiona, ale kiedy zrobił krok w jej stronę, cofnęła się pod drzwi.
Wciąż trzymała go na dystans i traktowała tak oschle, jak to tylko możliwe. Widząc jednak jej minę, poczuł złość wyłącznie do siebie, że zareagował w ten sposób na wiadomość o córce. Jej niechęć wystarczająco popsuła mu humor. Chcąc jakoś zamaskować to kiepskie wrażenie, postanowił udawać, że od początku nie o to mu chodziło. Tylko… jak?
Padło na lodówkę, którą otworzył na oścież i zajrzał do środka. Głupie, ale nic lepszego nie przyszło mu do głowy.
– Szukasz czegoś? – spytała z nieskrywaną irytacją.
– Chciałem się… upewnić, że odżywiasz się odpowiednio – powiedział, z niedowierzaniem spoglądając na słoiki po brzegi wypełnione domowymi obiadkami. Szybko dodał dwa do dwóch i domyślił się, że to sprawka Mikoto. Zresztą, jak mógłby nie rozpoznać jej wyśmienitego gulaszu z fasolką? Obok niego stała zupa ze świeżej brukselki, której nie cierpiał Fugaku, a po drugiej stronie zapiekane warzywa w sosie pomidorowym.
– I jakie wnioski?
– Powinnaś jeść więcej… świeżych warzyw. Mają sporo niezbędnych witamin i minerałów i… – odchrząknął, gubiąc się we własnym wywodzie. – W każdym razie i tak masz lepiej wyposażoną lodówkę niż Keiko – dodał, zanim zdążył ugryźć się w język.
– Keiko? – spytała chłodno. – To u niej teraz mieszkasz? Zaczynam rozumieć, dlaczego Itachi chodzi taki niezadowolony.
– To nie jego sprawa – odpowiedział, odwracając się przodem do niej.
– Faktycznie. Najpierw oskarżyła go o zdradę, bazując na wątpliwych zdjęciach, a potem zamieszkała z tobą. Nic, czym jako jej chłopak, powinien się interesować.
Sasuke zmarszczył brwi.
– To tymczasowe rozwiązanie. Poza tym, skąd wiesz o zdjęciach?
Haniko usiadła z powrotem przy stole. I kręgosłup i nogi dawały jej się nieprzyjemnie we znaki, jeśli zbyt długo chodziła. Biorąc pod uwagę, że pracowała jako shinobi, było to co najmniej żałosne, ale Tsunade zabroniła jej się przemęczać i nakazała robić częste przerwy.
– Bo zamiast z nim porozmawiać, przybiegła tutaj z oskarżeniami.
– Nie lubisz jej? – spytał Sasuke, słysząc beznamiętny ton, jakim mówiła o Keiko.
– Lubię. Lubiłam – westchnęła i dodała już spokojniej: – Wciąż lubię. Właściwie, to nie jej wina, chociaż mogła się zastanowić, zanim mnie napadła. Nie jestem zachwycona przede wszystkim tym, że przez ten czas ktoś non stop obserwował Itachiego i mnie, robiąc sensację z każdego naszego spotkania.
Sasuke skrzyżował ręce, patrząc na nią przenikliwie.
– Ale musisz przyznać, że niektóre z tych zdjęć wyglądały jednoznacznie.
– Dla kogo? Na pewno nie dla kogoś, kto ufa swojemu partnerowi. Dwadzieścia pięć ujęć przedstawiających, jak Itachi niesie mi zakupy. Zaledwie dwa przedstawiające rzekomy pocałunek, a raczej jakiś moment przed lub po nim. Gdybym naprawdę miała romans z twoim bratem, byłoby ich zdecydowanie więcej, byłyby bardziej jednoznaczne i kto wie, co jeszcze mogłoby na nich być.
Sasuke wyobraził sobie Itachiego i Haniko kochających się namiętnie na jego ulubionej kanapie i skrzywił się.
– Chyba – kontynuowała – że autor zdjęć był nieobecny akurat przy wszystkich naszych zbliżeniach i jedyne, co udało mu się uzyskać, to dwa marne zdjęcia przedstawiające tak naprawdę nic. Trochę to dziwne, biorąc pod uwagę, że fotografii ze sklepów i spacerów jest tyle, że zaczynam się zastanawiać, czy przypadkiem nie śledził któregoś z nas codziennie. Gdybyśmy mieli romans, musiałby mieć ogromnego pecha, by nie uwiecznić niczego, co jednoznacznie wskazywałoby na zdradę Itachiego.
Okej, miała rację. Sasuke zamilkł, nie wiedząc, co powinien powiedzieć, żeby się nie zbłaźnić. Wszystko w jego głowie brzmiało jednak na wymówki lub brakowało temu siły. Puste zdania nienacechowane przekonaniem, którego w tym momencie nie miał, a chciałby.
– Ja nie potrafiłem tego tak trafnie ująć. Nie powinnaś jednak mieć tego za złe Keiko. Pamiętaj, że ona najpierw robi, a dopiero później myśli.
Zupełnie, jak ja czasami, dodał w myślach.
Haniko potaknęła, a wyraz jej twarzy złagodniał. Wciąż jednak coś nie dawało jej spokoju.
– Chcesz powiedzieć, że sam nie miałeś żadnych wątpliwości po obejrzeniu tych zdjęć?
– Nie miałem – skłamał. Niby od początku wierzył, że brat nie mógłby zdradzić Keiko, ale jakaś jego cząstka żyła w niepewności i czuł się całą sytuacją zaniepokojony. Świadczył o tym, chociażby ten dzisiejszy sen, o którym najchętniej by zapomniał.
– Muszę przyznać, że jestem zaskoczona.
– Czym? – spytał lekko rozdrażniony. – Nie mam powodów, by nie ufać bratu.
– Bratu?
– No Itachiemu, a komu?
– Itachiemu – powtórzyła po nim Haniko.
Sasuke zmarszczył brwi. Słysząc ton jej głosu, zaczął się gorączkowo zastanawiać, co tym razem powiedział nie tak. Może mógłby to jeszcze odkręcić? Problem w tym, że nic nie przychodziło mu do głowy.
– Chyba powinieneś iść. Jestem trochę zmęczona.
– Posłuchaj… – zaczął.
Tylko czego? Zanim zdążył coś jeszcze powiedzieć, Haniko wyszła z kuchni. Posłusznie poszedł za nią do przedpokoju i spojrzał na wciąż otwarty składzik, przy którym się zatrzymała.
Siedem kartonowych pudeł po brzegi wypełnionych jego rzeczami. Po krótkim namyśle chwycił pierwsze z nich i gestem pokazał jej, że może zamknąć drzwi.
– Tylko jedno? Itachi był w stanie zabrać za jednym razem cztery.
Sasuke powstrzymał się, by nie zgrzytać zębami ze złości. Też mógłby wciąż cztery, a nawet i pięć, ale to by oznaczało, że zostałyby tylko dwa lub trzy i liczba jego wizyt znacznie by się uszczupliła. A przynajmniej pretekstów do tych wszystkich wizyt, które i tak zamierzał jeszcze złożyć.
– Wezmę jedno – powiedział przez częściowo zaciśnięte usta.
Spojrzał na Haniko, ale ta robiła wszystko, żeby na niego już nie patrzeć. Odprowadziła go do drzwi, a potem zamknęła je za nim, kiedy tylko stanął po drugiej stronie.
Trochę ją chyba poniosło. Spojrzała na swoje zaciśnięte na framudze dłonie, wzdychając ciężko. Następnie udała się na górę i weszła do zaciemnionej sypialni. Dwuosobowe łóżko wydało jej się jeszcze zimniejsze i opuszczone niż zazwyczaj. Na swojej połowie trzymała koc, którym oplotła się teraz szczelnie i położyła w chłodnej pościeli.
– Dupek – wyszeptała, chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że Sasuke nie zrozumiał, co powiedział nie tak, a tym bardziej nie zrobił tego świadomie. A raczej czego nie powiedział, a mógłby.
Haniko westchnęła, zastanawiając się, czy i tym razem może to wszystko zwalić na szalejące hormony, czy naprawdę zaczyna przesadzać i doszukiwać się na siłę dziury w całym. Tak, jakby w ogóle musiała to robić. I tak mu przecież nie ufała i nie chciała go oglądać na oczy.
Z cichym westchnieniem, schowała głowę pod koc.

2 komentarze:

  1. Ten rozdział zrobił z Sasuke ofiarę losu :-) super okazja aby zapunktować u dziewczyny, a on spartolił jak się patrzy. Trochę się zdziwiłam, że na jeden dzień wybrał sobie dwie trudne rozmowy, ale to dobre dla nas (czytelników), bo mogliśmy od razu dowiedzieć się jak mu poszło. Rozdział bardzo fajny i ciekawy. Jak sobie przypomnę ich kłótnie i bójki z początkowych rozdziałów, to porównując tamte wydarzenia z tymi stwierdzam, że to nie mogą być ci sami bohaterowie.
    No i muszę wspomnieć o kartonach ze schowka. Podobało mi się to. Sasuke musiał mocno zacisnąć zęby, gdy stwierdzał, że weźmie tylko jeden.
    Weny, czasu i chęci do pisania :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam!
      Sasuke, to Sasuke. Niby dojrzewa, niby się trochę zmienia, ale to wciąż ten sam nierozgarnięty facet, co wcześniej. I wcale tak bardzo nie spartolił, nie chcę spoilerować, ale może być gorzej ;p
      To nie są ci sami bohaterowie, bo ludzie ciągle się zmieniają ;-) Sasuke powoli przestaje być dzieciakiem i zaczyna mu zależeć na kontaktach z innymi, natomiast Itachi przestał być taką oazą spokoju, bo pojawiła się Keiko, o którą może i jest zazdrosny :-). Jeszcze trochę kłótni przed nimi.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń