Witam.
Przepraszam was za lekki poślizg.
Rozdział powinien być wrzucony wczoraj, ale niezbyt dobrze się czułam,
większość czasu spędzałam z dala od komputera i nawet nie zorientowałam się
kiedy minęła sobota, że w ogóle jest już sobota. Także przepraszam, za
opóźnienie, ale rozdział już gotowy i dodaję.
Także chciałabym przypomnieć, że
to jest ostatni rozdział z serii ukazujących się co tydzień. Następny rozdział
Erroay będzie za dwa tygodnie. Wypada to dokładnie w urodziny Sasuke.
Jeszcze jedna rzecz, którą
chciałam przekazać: zachęcamy obie do komentowania a także zadawania pytań, czy
to w komentarzach czy w zakładce "o nas". Z chęcią odpowiadamy (o ile
możemy, nie lubimy spoilerów i dlatego staram się ich unikać, stąd nie zawsze
jesteśmy w stanie wyjaśnić niektóre kwestie czy odpowiedzieć na pytania).
Odpowiedzi ukazują się pod waszymi komentarzami, zazwyczaj tego sam
dzień.
A teraz nie przedłużając,
zachęcam do czytania oraz komentowania.
Pozdrawiam, Akari
_______________________________________________________________
Dziewczyna
znów przewróciła się na drugi bok, po raz n-ty tej nocy. Nie mogła spać. Z
niewiadomych przyczyn obudziła się o drugiej i zasnąć z powrotem nie umiała.
Wierciła się w łóżku starając usnąć. Niestety czas płyną a zmęczenie nie
nadchodziło. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że kiedy człowiek zostaje w
środku nocy sam ze sobą, zaczyna za dużo myśleć. Zamiast przywoływać radosne
wspomnienia, które mogłyby pomóc zasnąć, wraca się do swoich porażek,
aktualnych problemów, trosk, kompleksów czy innych negatywnych myśli. I Keiko
od tego nie stroniła. Leżała patrząc w ciemność i myślała o słowach, które
padły w ostatnich dniach.
Skrzywiła się,
przewracając na plecy. Z tej strony także tylko ciemność, a w głowie niechciane
myśli. Widziała, że w końcu musi podjąć jakąś decyzję w kwestii Itachiego.
Niestety, dokonać tego nie umiała. Starała się postawić w sytuacji wszystkie
wokół, zrozumieć ich pretensje i obawy. Jednak wybrać nie potrafiła. Możliwości
znalezienia ziarenka prawdy w oskarżeniach Josuke, nie wykluczała. Sama nie raz
główkowała nad tym. Jego zarzuty mają pewne podstawy i rację. Tylko jej to, do
końca nie pasowało. Itachi nie nadawał do takiej roli. Nawet Haniko przyznała,
że dziwny byłby wybór Uchihy na uwodziciela. Jednak, skoro ich związek powstał
naturalnie, to skąd u niego taka awersja do fizycznego zbliżenia. Na to
trudniej było znaleźć wytłumaczenie. Próbowała to już sobie wyjaśniać na
miliony sposobów. Zaczynając od tego, że po prostu nie śpieszno mu do tego,
przechodząc przez rozkminy nad tym czy aby nie jest za brzydka a kończąc na
absurdzie czysto platonicznego zainteresowania. I tu znów można wszystko
podważyć, wciskając hipotezę o szpiegowaniu.
Westchnęła
znów zmieniając pozycję. Zaczynała mieć po dziurki w nosi całej tej sytuacji.
Raniła Itachiego, co było aż nazbyt dobrze widać podczas ich ostatniego
spotkania. Czarne tęczówki przepełnione bólem i smutkiem, patrzyły na nią,
powodując przytłaczające wyrzuty sumienia. Wiedziała, że to ona ponosi za to
odpowiedzialność. Nie chciała go ranić. Nie lubiła, gdy był smutny. Uwielbiała,
gdy patrzył na nią w ten specyficzny sposób. Wzrokiem przepełnionym troską,
radością, czułością. Unosił wówczas leciutko, prawie niezauważalnie kąciki ust.
Ale… Zawsze jest jakieś ale. Nie chciała powodować sporów z przyjaciółmi,
niepotrzebnych starć, które doprowadziłby do niekontrolowanego wypowiadania
ostrych słów. Byli dla niej jak rodzeństwo, na dobre i na złe. Nigdy by sobie
nie darowała, gdyby popsuła tą relację. Niestety, oni pragną zerwania kontaktu
z Itachim. Ma postąpić wbrew swojemu szczęściu, aby ich zadowolić? Jednak, czy
ma z nim zostać, zyskując chwilową radość, która zostanie zaraz pogrzebana
bólem utraty ich.
— O rany! —
krzyknęła przewracając się na brzuch i zakrywając poduszką głowę. Dociskając ją
mocno, jakby chciała nie słyszeć czyjś słów. Nie pomagało, gdyż to wszystko
działo się w jej głowie. Złośliwe zdania niczym niechciane echo powtarzały się,
doprowadzając do rozdrażnienia. — Mam tego dość — oznajmiła twardo, zrywając
się na równe nogi. Odnalazła jedyną osobę, która może jej teraz pomóc. Bez
zastanowienia, zapaliła niewielka lampkę na szafce nocnej i pochwyciła telefon.
Nie obchodziło ją to, że jest prawie czwarta rano. Wybrała odpowiedni numer,
rozsiadając się na łóżku.
— Halo. —
Usłyszała zaspany głos dziewczyny. — Keiko jest środek nocy.
— Wiem, ale to
bardzo ważne.
— Co się
stało? — zapytała już bardziej rozbudzona, lekko zaniepokojona powagą
przyjaciółki. — Mów, co się dzieje.
— Bo… —
urwała. Zadzwoniła, nie do końca wiedząc, co zamierza powiedzieć. Wprawdzie
Fumiko nie jest z Kindersów, zapewne jeszcze nie wie o niej i Itachim. Teraz
doszła do wniosku, że to, może nie był taki genialny pomysł, jak sekundę temu.
— No mów —
ponaglała.
— Nie wiem,
czy słyszałaś o mnie i Itachim, że my… No ten… E…
— Zaprosił cię
na randkę?! — krzyknęła podekscytowana, najwyraźniej całkowicie się
rozbudzając. — Z tym możesz dzwonić o każdej porze. Daj mi półtora godziny a będę
u ciebie. Wyszykuję cie na bóstwo. Zobaczysz, będzie ekstra.
— Nie, stój!
Spokojnie, to nie o to tu chodzi. — Starała się ostudzić zapały blondynki.
— Zaczyna mnie
to intrygować. To, o co chodzi, że ty i Itachi?
— Bo, bo my
jesteśmy parą.
— TAK!!! — wrzasnęła
na tyle głośno, że szatynka musiała odsunąć komórkę, aby nie ogłuchnąć. — O
rany, tak się cieszę, że wam wyszło. Oohhh to takie słodkie i niesamowite. A
nie mówiłam, że ciągnie was do siebie. He, He, kto o tym ci mówił? No i jak
zawsze miałam rację. Opowiadaj. Jak to się stało, jak ci wyznawał uczucia, a
jak całuje? No i kiedy to było?
— O jeny —
mruknęła cierpiętniczo. Mogła się tego po niej spodziewać. Zaczęła się
zastanawiać, jak to wyszło, że w tym całym zamieszaniu zapomniała ją
poinformować, o tak dla niej ważnej kwestii. Wszyscy w organizacji wiedzieli,
nawet Oda, a do Fumiko to jakoś nie dotarło. Wiedziała już, że zbierze od niej
za to niezły ochrzan.
— Nie jęcz mi
tam, tylko opowiadaj.
— Średnio mam
na to ochotę.
— W takim
razie, po co dzwonisz?
— Jest taka
sprawa. Josuke uważa, że… — I opowiedziała wszystko. O rozmowie z przełożonym,
o swoich wątpliwościach, o ostatnim spotkaniu z Itachim.
— Rozumiem —
oznajmiła podsumowując przydługi monolog szatynki.
— I co o tym
sądzisz? — zapytała podchodząc do okna. Rozsunęła zasłony wpuszczając jasność
do pokoju oraz orzeźwiający wiaterek poranka. Na zewnątrz świat budził się
powoli. Słońce leniwie wstawało rozświetlając nieboskłon i barwiąc nieliczne
pozostałe chmury na żółto, czerwono, pomarańczowo czy różowo. Rosa zebrana na
liściach i trawie odbijała pierwsze promienie, błyszcząc i połyskując. Blade
niebo stopniowo nabierało intensywnej błękitniej barwy.
— Fumiko? —
zapytała nie doczekawszy się odpowiedzi.
— Powiem ci,
że nie jest to łatwa sprawa.
— To wiem.
Poradz coś — prosiła siadając na parapecie, pozwalając by chłodny zefirek
otulił odsłonięte ciało, powodując dreszcze.
— To może
zabrzmieć trochę arogancko, ale olej ich.
— Jak to?
— Nie mają
prawa stawiać ci ultimatum, albo my albo on. Czegoś takiego przyjaciołom się
nie robi. To tak, jakby nagle Isamu kazać wybrać czy chce być z nami, rodziną
czy zostać w organizacji. To jakiś kompletny absurd.
— Niby tak,
ale rodzina a chłopak to, co innego. Do tego wiesz, jaki jest kodeks. To nie
takie proste.
— I tak i nie.
Twoje wątpliwości biorą się z dwóch rzeczy. Przynajmniej tak sądzę. Pierwsza
sprawa to, to, że chcesz wszystkich zadowolić. Tak się nie da. To z góry jest
przegrane, bo każdy dostanie tylko połowę tego, co przeważnie. Nie rozdwoisz
się. I nie, tu podział cienia nie pomoże.
— A szkoda.
Chociaż…
— Nawet o tym
nie myśl.
— No, a ta
druga sprawa?
— Co czujesz
do Itachiego?
— Słucham?
— Masz
wątpliwości, ponieważ nie wiesz, co tak naprawdę do niego czujesz. Sądzę też, że
nie wiesz, co on dokładnie czuje do ciebie. Boisz się, że ja wybierzesz jego,
to okaże się, że to był tylko przelotny romans i wszystko szybko się skończy. Z
drugiej strony, jak wybierzesz ich, obawiasz się tego, że będziesz strasznie za
nim tęsknić, i okaże się, że bardzo go kochałaś i nie umiesz pogodzić się z
jego brakiem.
— E, co?
— Tylko teraz,
nie wypieraj się tego. Po prostu powiedz mi, tu i teraz, co do niego czujesz.
— … — Cisza.
Nie potrafiła dopowiedzieć. Są razem, zgodziła się na związek, ba, sama tego
chciała, ale… Nie umiała nazwać swoich uczuć.
— No właśnie.
A co czujesz do nich?
— To moi
bracia i siostry. Kocham ich jak rodzeństwo.
— Dokładnie o
tym mówię. Bez najmniejszego zajęknięcia się odpowiedziałaś, a przy Itachim
milczysz. Nie możesz dokonać wyboru, skoro nie wiesz, co tak naprawdę do niego
czujesz.
— Nie znoszę
cię — mruknęła, zła, że przyjaciółka ma rację.
— Jakoś nie
bardzo się tym przejmuję. To, jaka jest odpowiedź? — dodała, starając się, nie
pozwolić Keiko zejść z tematu.
— Nie wiem —
wyszeptała opuszczając głowę, aby wlepić wzrok w kolana. Głupio było się jej
przyznać, że naprawdę nie miała pojęcia jak zdefiniować te uczucia.
Fumiko
wiedziała, że w tych sprawa przyjaciółka jest zielona i potrzebuje wsparcia.
Chociaż z drugiej strony znała ją na tyle dobrze, że byłaby teraz w stanie
odpowiedzieć za nią.
— No to
zamknij oczy i przypomnij sobie jak się czujesz przy nim. Pomyśl, czy dobrze ci
było jak go musiałaś unikać, jak się nie widywaliście. Zastanów się nad tym, a
odpowiedz sama przyjdzie. Życzę powodzenia i jak coś, to dzwoń. Na razie. Pip.
Pip. Pip.
Westchnęła
zaciskając palce na urządzeniu. Patrzyła jak włączył się wygaszać ekranu, gdzie
na czarnym tle odbiło się jej zmartwione oblicze. Zeszła z parapetu odkładając
komórkę na szafkę nocną i rzucając się na łóżko.
— No myśl
dziewczyno — mruknęła rozkładając się na wznak. Obserwowała niebieski sufit,
starając się dostosować do porad przyjaciółki. Przypominała sobie wszystkie
chwile z brunetem. Te mające miejsce przed zostaniem parą jak i po. Uśmiechała
się do wspomnień, czując przyjemne ciepło. Nie mogła zaprzeczyć temu, że przy
Itachim czuła się bardzo dobrze i była zupełnie swobodna. Nie starała się na
siłę grać wesolutka dziewczynkę czy poważną kobietę. Zachowywała się naturalnie,
będąc zwyczajnie sobą. Nie pilnowała regulaminu, aby obcym pokazywać tylko
jedną twarz. Uchihę nie traktowała jak kogoś z zewnątrz. Do tego stopnia, że
czasami wręcz zapominała, że nie jest z jej organizacji. Bardzo lubiła spędzać
z nim czas i sprawiać, że się uśmiechał. Jednak, najbardziej lubiła, kiedy
całował. Był w tym świetny, bez względu czy to był krótki buziak czy dłuższy
pocałunek. Przeważnie jednak wychodziło to drugie. Oboje to lubili, przez co
przerywać nie chcieli. Niestety, w pamięci miała też okres unikania go. Czuła
się źle z tym, że musiała ignorować wiadomości od niego. Brakowało jej spotkań
z nim, słodkiego głosu, czarnych oczu, uroczego uśmiechu.
Fumiko
miała rację, odpowiedź sama przyjdzie. Aktualnie wiedziała, że chce z nim być i
to powinno się liczyć. Uznała, że nie ma sensu się tym przejmować. Należy dać
wolną rękę wydarzeniom i niech się toczą swoim życiem. Może jedynie zatroszczyć
się o to, aby jej przyjaciele polubili Itachiego. Do tego idealnie nadawało się
spotkanie w niedużym gronie, w np. ogrodzie.
— Muszę
posprzątać! — krzyknęła zrywając się na nogi. Pomysł, na który właśnie wpadła,
wydawał jej się doskonały. Jednak, nie należała do zbyt pedantycznych osób, a
chaos w pokoju bardzo lubiła. Stąd, aby zaprosić towarzystwo musiała najpierw
wszystko dobrze posprzątać. Z nową energią i masą pomysłów, omiotła wzrokiem
bałagan panujący w sypialni.
— Do roboty! —
zakrzyknęła ochoczo wybiegając z pokoju. Zabrawszy spora miskę z łazienki,
wparowała z powrotem do pomieszczenia. Ustawiła na łóżku, po czym pochwyciła za
komórkę uruchamiając ulubioną play listę. Szybko przebrała się w coś wygodnego
i lekkiego, a także związała włosy w wysoką kitkę. Dopiero tak przygotowana, z
grającą muzyką, mogła zabrać się za sprzątanie. Do przygotowanej miski wrzucała
porozrzucane po całym pokoju brudne ubrania. Zbierając przy okazji
porozwieszane ciuchy do prasowania. Ogarnąwszy powierzchownie sypialnię, która
dzięki tylko już takiemu zabiegowi wyglądała o wiele lepiej, zabrała się za
wstawienie pralki. Ta miska plus kosz stojący w łazience, spokojnie starczyłyby
na dwa może nawet trzy prania. Po posegregowaniu na kolory, białe i czarne,
zapełniła bęben, uruchomiwszy odpowiedni program. Zadowolona z siebie, że
pierwszy punkt został zrealizowany udała się do niewielkiego pokoiku na
parterze pod schodami, który robił za składzik na wszelkie duperele i środki
czystości. Właśnie tam, między innymi miała deskę do prasowania. Dotachawszy
przedmiot na górę, westchnęła widząc ogrom ciuchów. Jednak postanowiła nie
przerażać się tym. Podkręciła głośniej muzykę i poruszając się w jej rytm,
zabrała się do pracy.
Godziny
leciały a jej zadań przybywało. Prasowanie skończyła, w chwili zatrzymania się
pralki. Nastawiwszy kolejną pralkę, zabrała mokre ciuchy na dwór, aby rozwiesić
na sznurach ogrodowych. Dzięki temu miała okazję omieść wzrokiem, zapuszczone
podwórko. Zrozumiała, że szykuje się praca na calutki dzionek. Z niewielkiej
szopy stojącej w kącie wytaszczyła kosiarkę. W porę się zorientowała, że trzeba
najpierw skosić trawę, a potem wieszać czyste pranie. Trochę jej zajęło czasu
ogarnięcie jak tym się posługiwać. Stąd były miejsca, gdzie trawa była mocniej
przycięta, a w innych mniej. Po skończonej robocie, aż promieniała z dumy,
oglądając powiewające pranie nad równiutką zielenią. Nie tracą zapału, wróciła
do pokoju, zabierając się do wysprzątanie go do końca. Poukładała szwędające
się dokumenty, powyrzucała śmieci, starła kurze, zmieniła pościel, umyła
podłogę i… Nagle sypialnia zaczęła wyglądać zupełnie inaczej, jak nienależąca
do niej. Coraz bardziej dumna ze swojego dzieła, nabrała nowej motywacji.
Czas leciał na
sprzątaniu oraz poruszaniu się do rytmu muzyki, która towarzyszyła jej, gdzie
tylko poszła. Okazało się, że ogarnięcie domu nie było takim złym pomysłem i
wypadało to wreszcie zrobić. Wyczyściła każdy zakamarek. No może nie każdy.
Keiko mieszkała sama a budynek przeznaczony był na rodzinę, wiec część
pomieszczeń zwyczajnie nie używała. Stały zamknięte na klucz od dawien dawna.
Takie pokoje to np. sypialnia ojca, pokój gościnny, salon.
Z nastaniem
popołudnia opuściła mury domu, by zająć się zapuszczonym ogrodem. Z racji
przepięknej pogody i wysokich temperatur, uznała, że zabawa na świeżym
powietrzu nad basem, byłaby jak najbardziej odpowiednia. Problem polegał na
tym, że jej basen wyglądał nie najciekawiej. Trzeba było go doszorować, zmienić
filtry, napełnić wodą, wyczyścić kafelki wokół. Do tego dochodziło zajęcie się
sprzętem ogrodowym. Skoro przyjęcie, to i jakieś leżaki, krzesła, stoliki, a to
wszystko oblepione brudem stało, albo obok szopy, albo w niej. Mimo ogromu
roboty, jaki ją czekał, nie traciła zapału. Z humorem, uśmiechem oraz
nieodzowną muzyką zabrała się do pracy w towarzystwie palących promieni
słonecznych.
***
Siedział w salonie
patrząc na reklamę piwa. Zupełnie nie skupiał się na obrazie. Nawet nie
zarejestrował, kiedy urwał się film. Od wczesnych godzin jego myśli zaprzątała
ostatnie sytuacje związana z Keiko. Bolało go to, że wybrała ich, wypraszając.
Jednak jeszcze bardziej dotkliwe było to, że dziewczyna zaczynała trzymać go na
dystans. Nie dało się tego nie zauważyć. Z początku myślał, że jest po prostu
zajęta, potem niepokoje, dotyczące zamachu. Sądził, że dowiedziała się o tym i
nie chciała mieć nic z tym do czynienia. Następnie okazało się, że brała udział
w obronie Konohy. Zrozumiał, że miała zakaz zbliżania się do niego, w okresie
poprzedzającym atak. Po całym zamieszaniu, sytuacja się poprawiła. Niestety
tylko poprawiła, bo nie wróciła do dawnego stanu. Higashiyama zaczęła odbierać
telefonu, nawet parę razy spotkała się z nim, ale nadal wyczuwał pewien
dystans. Pojął, że sprawa zaczęła przybierać poważny ton, dopiero ostatnio,
kiedy go wyprosiła. „Nie jesteś jednym z nas”, słowa na tyle ostre, że ukuły w
serce. Nie dało się nie zauważyć, jaki stosunek do niego ma jej
przyjaciel. I sądząc po jego słowach, reszta ma podobne zadanie. A zachowanie
Keiko sugerowało wątpliwości, czy nie popiera ich osądu. To niepokoiło.
Itachi zrozumiał, że jeśli nie podejmie odpowiednich kroków, może zupełnie
stracić szatynkę. Jej przyjaciele, na pewno nie przepuszczą okazji, aby
zepsuć ich związek. Pragnął zrobić wszystko, aby tylko nie dopuścić do tego.
Najgorsze jednak było to, że nie wiedział jak to rozegrać. Rozmowa, zapewne
załagodziłaby sytuację. Ale, co powiedzieć? Domyślał się, że sprawa zamachu nie
gra tu żadnej roli. Keiko ani razu nie poruszyły tej kwestii. Jednak ciągle
wracała do jego braku zapędów do jej fizyczności. I tu był pies pogrzebany.
Itachi
westchnął, wyłączając telewizor. Głośność sceny imprezy zagłuszała
przemyślenia. Wstał wychodząc na taras. Piękna pogodna, w sam raz na
leniuchowanie w ogrodzie. Słońce w zenicie, brak chmur, błękit nieba,
ćwierkanie ptaszków i brak harmidru. Czego chcieć więcej? Dzisiejszego dnia,
było naprawdę cicho. Mikoto z Kinari wyszły z rana. Najpierw odwiedzić ojca,
potem do koleżanek. Zwyczajowy ruch na ulicy ustał. Większość Uchihów nadal
przebywała w więzieniu. Matki z dziećmi chodziły odwiedzać mężów, lub na
spotkania we własnym gronie. Przez to ulica klanu sprawiała wrażenia
opustoszałej. Brakowało ludzi, rozmów, hałasu bawiących się szkrabów, stojących
niemalże przy każdym budynku plotkujących staruszek. Przez nieudany zamach
Uchiha nie chcieli się pokazywać. Mimo iż mieszkańcy wioski nic na ten temat
nie wiedzieli, członkowie klanu czuli dyskomfort. Wydawało im się, że mijane
osoby, szeptają o nich, że śledzą ich z pogardą w oczach. Nie było to prawdą.
Im się tylko wydawało, że tak jest. Tak, jak będąc nastolatkiem, myślało się, że
cały świat cię obserwuje i nagle wyjdzie na wierzch straszna prawda o tym, że
oglądało się porno gazetki w łazience. Zwyczajne pytania, wydawały się
podejrzane. Dopytywanie, kojarzyło się z byciem przesłuchiwanym. I mimo, iż te
lata dawno minęły, odruchy zostały. Itachi to rozumiał. Takie uczucie dla
kogoś, kto nie jest do tego przyzwyczajony, nie jest shinobi, może być bardzo
silne i przytłaczające. Stąd nie dziwił się temu, że Mikoto często odwiedza
sąsiadów, że kobiety z klanu spotykają się, aby o tym rozmawiać oraz wspierać
się nawzajem.
Wzrok
przeniósł na rabatki matki. Uwagę przykuło niezbyt duże skupisko niebieskich
kwiatów. Kwiatostan wyglądał, jak wielka kula na cienkiej zielonej
łodyżce. Po chwili zrozumiał, co spowodowało, że zainteresował się tym.
Bardzo podobne, jak nie takie same daj Keiko, tamtego pamiętnego wieczoru,
kiedy zostali parą. Uśmiechnął się mimowolnie, na wspomnienie granatowych oczu,
w których odbijały się gwiazdy. Westchnął, znów spoglądając w niebo. To nie
tak, że Keiko go nie pociąga fizycznie. Gdyby tak było, to nie byliby razem.
Głupio się do tego przyznać, ale tak działał męski mózg. Mężczyźni zakochują
się w całości, i w wyglądzie i osobowości. Jeśli dziewczyna ma tylko to
pierwsze, to jest przelotną przygodą, jeśli tylko te drugie to zostaje
przyjaciółką. Tak to działa w dziewięćdziesięciu procentach, a Itachi nie był
odstępstwem. Podobała mu się. Bardzo lubił, patrzeć w te niebieskie oczy,
przeczesywać kasztanowe włosy, muskać gładką i delikatną skórę. Uwielbiał ją
całować. Stąd rzadko to był krótki całus. Po prostu zatapiał się w słodyczy jej
warg, a świat go otaczający przestawał mieć znaczenie. Podobało mu się również,
to, że Keiko nie pilnowała swojego ubioru. Niekiedy podwijało się pozwalając
brunetowi na zbadanie, chociażby wzrokiem nowych fragmentów ciała. Szatynka nie
nosiła się wyzywająco, w sumie niewiele odsłaniała, lecz to mu pasowało. Taka
słodka tajemnica, którą będzie mógł widzieć i poznać tylko on.
Odruchowo
zwilżył wargi przypominając sobie, jak dziewczyna postanowiła go skusić. Do
dnia dzisiejszego nie wiedział czy dziękować, że im przerwano czy tego żałować.
Nie mógł pojąć, dlaczego Keiko uważa, że go nie podnieca. Było zupełnie na
odwrót. To on przez pewien czas myślał, że szatynkę nie ciągnie do tych spraw.
Z tego powodu, nie wykonywał żadnego kroku w tym kierunku, czekając na jej
sygnał. Okazało się, ona czekała na jego, stąd też wyszło zamieszanie. Nie
wiedział jak jej to wyjaśnić. Wydawało mu się, że w sumie to nie ma, co
tłumaczyć, wszystko jasne. Niestety nie do końca. Keiko oczekiwała czegoś od
niego. Zdawał sobie z tego sprawę, lecz nie wiedział, o co może dokładniej
chodzić. Jednego był pewien. Jeśli czegoś nie zrobi, może ją stracić. Dobitnie
mu to ostatnio pokazała, aż za nadto.
Zamknął
powieki, zaciskając nieznacznie dłonie w pięści. Musiał się zebrać w sobie.
Znaleźć odwagę i pójść z nią porozmawiać. Tego był najzupełniej pewien. Schowa
męską dumę do kieszeni i powie Keiko co czuje. To nie będzie błahe, podobasz mi
się. Nie. Uznał, że to pora, aby wypowiedzieć te dwa magiczne słowa. W końcu
były prawdą. Dokładnie to do niej czuł i powinna o tym wiedzieć. Długo nad tym
myślał, przez co niewiele w nocy spał. Jednak rozważywszy wszystkie za oraz
przeciw, podjął decyzję, że chce to akurat dzisiaj powiedzieć. Chociaż teraz
czuł niepewność. Nie w stosunku do tego czy faktycznie to do niej czuje, raczej
do tego, jak ma to wyznać. Keiko lubi romantyzm i wylewność, a on taki nie był.
To, co próbował ułożyć sobie w głowie, brzmiało bardziej jak sprawozdanie z
misji niż czułe słówka.
— Weź się w
garść — pomyślał wchodząc do salonu. Postanowił, że to zrobi dzisiaj i
terminu dotrzyma. Kroki skierował ku górze, gdzie udał się do łazienki.
Następnie z owiniętym ręcznikiem na biodrach stał przed szafą wybierając strój.
Niby błahostka, niby dotycząca tylko kobiet. Nieprawda. Mężczyźnie, jeśli
zależał, to tak samo stroi się, starając spodobać wybrance. Dokonawszy wreszcie
wyboru, z głębokim wdechem zabrał przygotowane rzeczy z biurka. W drzwiach raz
jeszcze sprawdził czy ma na pewno portfel i komórkę. Upewniwszy się, zamknął
drzwi, przekręcając klucz.
Stanął pod
furtką prowadzącą na posesję Higashiyamy. Ściskając w jednej ręce bukiet, drugą
wygładził koszulę. Wziąwszy głęboki oddech pchnął skrzypiące żelastwo. Serce
mocno kołatało a myśli gnały z prędkością wiatru. Przez całą drogę przypominał
sobie kilka scenariuszy, jakie opracował jeszcze w nocy, lecz teraz miał
wrażenie, że nie wyduka z siebie ani słowa. Chwilę walczył ze sobą, nim
zapukał. Odpowiedziała mu cisza. Spróbował jeszcze raz. Zaniepokojony, że nie
zastał dziewczyny w domu, wyjął komórkę, wówczas usłyszał muzykę. Ruszył za
nią, obchodząc budynek. Zastał szatynkę w ogrodzie. Ubraną w materiałowe
króciutkie szorty i przylegający top, kręciła biodrami w rytm muzyki szorując
meble ogrodowe. Przez opadające do przodu włosy, mimo związania w kitkę, co
jakiś czas się prostowała, dorzucając je na plecy. Stał lekko zaskoczony,
zastanym widokiem. Niecodziennie szatynka odsłaniała tyle ciała i raczej nie posądzałby
ją o chęci do sprzątania. Przyglądał się kobiecie, uważnie lustrując
wyeksponowane części, czyli nogi oraz pośladki. Nabrał ochoty na sprawdzenie
ich gładkości poprzez dotyk. Z chęcią także by ucałował odsłonięty, przez
zadarcie się materiału bluzki, skrawek ciała tuż nad linią spodenek. Stał,
obserwując, a ochota rosła. Pokręcił głową, starając się odpędzić te myśli i
powoli ruszył w jej kierunku, chowając bukiet za plecy.
— Witaj
kochanie — wyszeptał tuż nad jej uchem pochylając się.
— Hę —
mruknęła oderwana od swoich myśli. Odruchowo odwróciła się, lecz zapomniała o
tym, że w ręku trzyma odkręcony szlauf. Strumień wody trafił centralnie na
środeczek torsu bruneta.
— O rany —
jęknęła rzucając węża, który upadając zmoczył całą długość spodni, nie szczędząc
nawet butów. Nim Keiko dopadła się do kurka, zakręcając dopływ wody, Itachi był
już zupełnie mokry.
— Ojej, tak
cię bardzo przepraszam.
— To nic —
odparł spokojnie. Miał ochotę się roześmiać, co wskazywały uniesione kąciku
ust. Przy najmniej teraz, jego zapał znacząco opadł.
— Chodź do
środka, przebierzesz się — oznajmiła wskazując otwarte tylnie drzwi. — Tylko
buty zdejmij w progu, sprzątałam — zaznaczyła wchodząc do domu. Weszli tuż koło
schodów i składziku pod nimi, następnie szatynka skierowała się na górę. Itachi
był zaskoczony porządkiem, który zastał w jej sypialni. Rozglądał się uważnie.
Wszystko lśniło czystością i było poukładane.
— Sprzątałam —
odparła dumna, dostrzegając zaintrygowanie w oczach mężczyzny. — A co tam masz?
— zagadała dostrzegając, że cały czas coś ukrywa za plecami.
— To dla
ciebie — oznajmił wystawiając bukiet, oszczędzony przez wodę. Składał się on z
tęczowych róż, otoczonych ozdobnymi liśćmi oraz łodygami związanymi wstążką.
— Ooohhhh. Są
takie piękne. Jeny, ale cudowne.
Oczy jej
błyszczały z zachwytu, kiedy odkładnie oglądała barwy tęczy na płatkach. To
było, to, co Itachi chciał zobaczyć. Rekompensata za wszystko, męczarnie w
kwiaciarni i przemoczony strój.
— Normalnie,
magiczne kwiatki. Jakim cudem one są takie bajeczne? O rany, jesteś taki
kochany. — Wtuliła się w niego, ignorując możliwość zmoczenia się. — Przecież
to jest niesamowite.
Brunet
uśmiechnął się. Uwielbiał, kiedy miał te iskry zachwytu w oczach. Wówczas
granatowe tęczówki zdawały się mieć połysk pyłu brylantowego. Nachylił się, aby
złączyć wargi. Skosztować tych słodkich ust. Całował ją długo, nieśpiesznie i
czule.
— Są śliczne,
bardzo dziękuję — oznajmiła, kiedy pozwolił jej się odsunąć. — Zaraz włożę je
do wazonu, ale coś dla ciebie trzeba znaleźć — dodała odkładając ostrożnie
kwiaty na biurku i kucając przy komodzie. — Koszuli nie mam, ale to powinno być
dobre. — Rzuciła na łóżko zwykłą biała bluzkę z wielkim granatowym logiem
producenta. — A to — zawahała się wyciągając bojówki do kolana. — Musiałbyś
przymierzyć. W razie niepasowania, mogę coś innego poszukać. Co do bielizny —
urwała. — Musisz sobie wybrać, nie wiem, jaki masz rozmiar — dodała wyjmując z
szuflady garść slipek i bokserek, które rzuciła na łóżko.
— Skąd, ty to
wszystko masz? — zapytał zaintrygowany pokaźną kolekcją męskiej odzieży.
Zapełniała całą dolną szufladę, nie małej komody.
— A jakoś się
nazbierało. — Wzruszyła ramionami, uważając to za oczywistą rzecz. — Głównie
pozostałości po imprezach, jak przyjaciele zapominali zabrać ze sobą — dodała
widząc pytający wzrok Uchihy. — Niekiedy ktoś nocował, to też zdarzało się
potem coś zostawić. I tak sobie leży, bo też nikt nie pamięta odebrać tego. A!
Ręcznik — krzyknęła przypominając sobie. Po chwili wróciła wręczając przedmiot
brunetowi. Pod jego nogami zaczynała się zbierać już kałuża, ściekającej z
niego wody.
— No, co tak
stoisz? Przebieraj się — zakomunikowała siadając po turecku na łóżku, tuż obok
wyłożonych ciuchów.
— A ty nie —
urywał wypowiedź, nie bardzo wiedząc jak dokładnie ubrać to w słowa.
— Co ja? —
zapytała patrząc po sobie. — A to tylko lekko wilgotne — machnęła ręką,
dostrzegając plamy na topie.
— Nie
wyjdziesz?
— A niby, po
co? — zapytała pełna konsternacji, nie dostrzegając krępującej sytuacji.
— Chciałbym
się przebrać.
— No to się
przebieraj. A ja sobie popatrzę — dodała uśmiechając się na tzn. banana. Za to
brunet zawstydził się. Keiko wypaliła to tak z taką oczywistością i
bezceremonialnie. — No, co? — Zauważyła jego zakłopotanie. — Ja ciebie kusiłam,
teraz twoja kolei.
Walczył między
chęcią wyjścia do łazienki a powinnością pozostania tutaj. Do tego dochodziła
sprawa, celu jego wizyty. Wprawdzie po części przyszedł tu, aby wytłumaczyć
dziewczynie, że go pociąga. Wykonanie striptizu, byłoby dobrym argumentem nie
do podważenia. Ale, nie był na to przygotowany. Nawet przez ułamek
sekundy, mu to do głowy nie wpadło. Jednak niepewnie odłożył ręcznik na biurko
i chwycił za guziki w koszuli, które zaczął rozpinać. Uporawszy się z tym,
zdjął ubranie do końca, rzucając z cichym klask na podłogę.
Keiko starał
się nie zaśmiać. Był taki nieporadny, sztywny w tym wszystkim, że aż ją to
śmieszyło. Starając się lekko kręcić biodrami, aby być bardziej kuszącym, ale
wyglądało to nienaturalnie. Bardziej już przypominało próby do tańca robota.
Widziała, że nie potrafi się w tym odnaleźć i łatwo się domyśliła, że zrobił to
tylko, dlatego aby jej coś udowodnić. Wstała, postanowiwszy uratować swojego
chłopaka z tego pasma upokorzeń.
— Wiesz, że
przy tym powinieneś trochę bardziej ruszać bioderkami — oznajmiła powoli się do
niego zbliżając, kręcąc wspominaną częścią ciała. Itachi nie wiedział, w czym
utkwić wzrok. Na linii gumki od spodni, czy tych zniewalających oczu. Kusiła,
oj i to bardzo. Zwłaszcza, kiedy opuszkami palców przejechała po jego nagim i
nadal mokrym torsie.
— Trzeba umieć
uwodzić — wyszeptała, stając na palcach, aby mieć wzrok równo na jego poziomie.
Jej oczy sprawiały wrażenie niesamowicie zmysłowy, a ciepły oddech na
policzkach, tylko potęgował intymną atmosferę. Zbliżył się bardziej, chcąc
pocałować. Jednak szatynka powoli zniżała się, aby stanąć swobodnie. W chwili,
kiedy pochylał się nad nią i naprawdę nie wiele brakowało do złączenia warg,
dziewczyna narzuciła mu na głowę, pochwycony za jego plecami ręcznik.
— Pamiętaj
wytrzeć się skarbie — rzuciła, odsuwając się zupełnie. Jeszcze zaśmiała się
lekko, nim trzasnęła drzwiami schodząc na dół.
Itachi stał
całkowicie skołowany. Nie wiedział, jak to się działo, że tak łatwo poddawał
się jej. Chwilę temu mogła, prawie, że wszystko z nim zrobić. Potrafił tylko
jak zahipnotyzowany patrzeć na nią. Od tego rodzinnego obiadu z Fugaku,
szatynka, chyba za punkt honoru ustawiła sobie przekonanie go, że potrafi
uwodzić. Musiał to przyznać, była w tym bardzo dobra. I najchętniej pozwalałby
jej na to, cały czas, gdyby tylko nie przerywała tego.
— Kurcze —
warknął. Przyszedł tu z misternie ułożonym planem, co ma powiedzieć oraz
zrobić. Teraz to nie miało większego sensu, gdyż Keiko tak skutecznie zamotała,
że wszystko rozsypało się. Jedyne, na czym się aktualnie jego myśli skupiały,
to na tym, że ma na nią ochotę. Przecież przyszedł tu w innym celu. Miał
dokładnie powiedzieć, co czuje, wyjaśnić, że jest najważniejsza i wypowiedzieć
te dwa magiczne słowa. To nie miało być „pragnę cię”.
— Mogę już? —
zapytała pukając, wyrywając go z myśli.
— Nie
przebrałem się jeszcze.
— Ok. To kładę
pod drzwiami wazon z wodą i pójdę jeszcze po coś do picia.
Nim szatynka
zdążyła wrócić, szybko powycierał się zmieniając ubranie. Miał jeszcze czas,
aby wrzucić resztę bielizny z powrotem do szuflady, a także, aby podnieść
przygotowany wazon. Keiko weszła, zaglądając niepewnie w chwili, kiedy wkładał
kwiaty do wody. Znów stała się taka jak zawsze. Zniknęła gdzieś ta kusząca
kobieta, którą potrafiła stawać się. Z lekkim uśmiechem postawiła szklanki z
sokiem na biurku. Chwilę popatrzyła na piękna tęczowych płatków, po czym
zabrawszy mokre ubrania wyszła. Itachi widział przez okno, jak stara się je
zawiesić na podwórku, na sznurach zapełnionych zawartością kilku pralek.
— To, z jakiej
to okazji? — zapytała wchodząc z powrotem do pokoju i wskazując głową na
kwiaty.
— Żadnej,
chciałem ci zrobić przyjemność.
— A to
dziękuję. Są mega śliczne — oznajmiła przenosząc wazon z biurka na szafkę
nocną. Usiadła po turecku na łóżku zapatrując się w tęczowe kolory.
— Jednak, nie
przyszedłem tak zupełnie bezinteresownie. Chciałem o czymś z tobą porozmawiać.
— Stało się
coś? — Spojrzała na niego, wyczuwając bardzo poważny ton głosu.
— Po części.
Keiko, dlaczego ostatnio spędzamy mniej czasu razem?
— Hę?
— To widać.
Westchnęła,
uciekając wzorkiem. No tak, był z Uchihów, czego oczekiwała. Chciała mu
powiedzieć prawdę, ale nie zupełnie mogła. Jednak z drugiej strony, uważała, że
na pewno czegoś się domyśla i jest w tym sporo prawdy.
— Przełożonemu
i przyjaciołom nie podoba się to, że jesteśmy razem — wypowiedziała na jednym
wydechu. Unikała kontaktu wzrokowego, nerwowo bawiąc się palcami.
Itachiemu już
cisnęło się na usta słowo „zauważyłem”, ale wolała przemilczeć odpowiedz. I
znów nastało milczenie. W sumie to nie wiedział jak to pociągnąć dalej. Zanim
tu przyszedł miał zupełnie inny plan na przeprowadzenie tej rozmowy. Niestety
wszystkie zamiary coś trafiło.
— A ty, jaki
masz do tego stosunek? —zapytał przerywając milczenie. Nie podejrzewał, że ta
niby spokojna pogawędka będzie go tak stresowała. Zaczynał już wyczuwać nerwy w
swoim głosie. Zapewne to wina tego, że wiedział, do czego w końcu musi dotrzeć
i co powiedzieć.
— Stosunek? Z
kim?
— Jakie się
ustosunkowujesz do opinii przyjaciół?
Brzmiało to
coraz dziwniej. Z nerwów zaczynał używać bardziej oficjalnego języka, którego
najwyraźniej nie ogarniała dziewczyna. Wskazywała na to bardzo skonsternowana
mina. A dokładniej gapiła się na niego z uniesioną jedną brwią. To był dopiero
początek tej rozmowy. Zaczynał się obawiać, jak to będzie wyglądać później.
Wyprostuje się na baczność i zda relację z uczuć. Oj tak, Keiko na pewno
zrozumie, że wyznaje je miłość. Już to widział.
— A ty, jakie
masz nastawienie do opinii przyjaciół? — Już było lepiej, ale nadal brakowało
mu większej swobody, w tonie i składni wypowiedzi.
— Chodź. —
Machnęła na niego ręką, zapraszając obok. Gestem poinstruowała go, aby usiadł
po turecku bokiem do niej. Po czym sama zmieniła pozycję, tak, że stykali się
plecami. Uznała, że jak nie będzie go widzieć, tylko czuła bliskość, łatwiej
będzie wszystko wyjaśnić.
— Przyjaciele
chcą dla mnie jak najlepiej — oznajmiła spokojnym, przyciszonym głosem. —
Rozumiem to, również ich obawy. — Itachiemu ton tej wypowiedzi nie podobał się.
Kątem oka dostrzegł, jak zaciska pięść na materiale narzuty. Położył swoją dłoń
na jej, zamykając w delikatnym uścisku. Uśmiechnęła się. Po czym rozluźniła
palce, splatając je z Uchihą.
— Jednak,
reszta zależy od ciebie. Czy ty chcesz nadal być ze mną?
— Dlaczego
miałbym nie chcieć?
— Nie wiem.
Odnoszę wrażenie, że czasami traktujesz mnie jak przyjaciółkę.
— Wiesz, że
bardzo lubię cię całować. Tak przyjaciółki się nie traktuje.
— Ale nic po
za tym.
— To nie
prawda.
— Nie? Pewny?
— Zrozum, że
naprawdę mnie pociągasz. To nie jest tak, że nie mam ochoty na ciebie. Tylko… —
zawahał się. Dziękował w myślach Keiko, że wybrała taką pozycję. Ułatwiało mu
to rozmowę. Mógł zamknąć oczy i wyobrazić sobie, że jest u siebie w pokoju
tworząc kolejny scenariusz rozmowy. Jednak, nadal ciężko mu szło mówienie o
swoich uczuciach. Nie należał do osób wylewnych.
— Tylko?
— Nie
chciałbym zniszczyć tego związku. Zanim miałaś o to pretensję, nie dawałaś
żadnych sygnałów sugerujących, że mogę posunąć się o krok dalej. Chciałem już
parę razy przenieść relacje na innym poziom — mówił powoli, spokojnie. Starał
się dobierać odpowiednie słowa. Chociaż wyczuć można było niepewność czy stres.
— Jednak, wydawało mi się, że tylko bym niepotrzebnie to pośpieszył? — zapytał,
tak zawahał się i zapytał. Cisnęło mu się na usta, stwierdzenie mówiące o tym,
że wydawało mu się, że szatynka nie jest na to gotowa. Na szczęście w porę
powstrzymał się. Starał się tak dobierać słowa, aby nie urazić Keiko.
— Yhym —
mruknęła, wyraźnie niezbyt przekonana.
— To nie jest
to, co chciałabyś usłyszeć, prawda?
— Chciałabym
abyś powiedział prawdę. Bo jak na razie to zwykłe słowa, które niczego nie
wyjaśniają.
— Prawdę
chcesz?
— Tak. Nawet,
jeśli będzie bolesna.
— Bardzo mi
zależy na tobie. Nie patrzę na ciebie jedynie pod kątem osobowości czy
fizyczność. Patrzę na całość, nie wykluczając ani jednego ani drugiego. A że mi
bardzo zależy, to… W pierwszej kolejności, chciałbym… — urywał. Coraz trudniej
szło mu wypowiadanie kolejnych słów. Serce waliło jak oszalałe i myślał, że
zagłusza wszystko. — Ja… — Zacisnął mocniej dłoń splecioną z jej. — Chciałem
najpierw zdobyć… Nie, nie zdobyć. Chciałem… W pierwszej kolejności, zależy mi…
Zależy mi, na twoich uczuciach, dopiero potem na ciele.
Zrobił to.
Wypowiedział to trudne zdanie do końca. Mimo iż miał już wrażenie, że się
podda. Nastała chwila ulgi. Oddychał głęboko, uspakajając serce.
Natomiast
serce Keiko drastycznie przyśpieszyło. Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała.
Nigdy by nie spodziewała się, że Itachi zdobędzie się na coś takiego. To był
szok i spore niedowierzanie.
—
Dla-dlaczego? — wyszeptała ledwo słyszalnie. Wydawało jej się, że na chwilę
odpłynęła. Biorąc to, co usłyszała, za marę senną, a nie prawdę.
— Zrobisz to.
Stać cię, na to — powtarzał w myślach. Wiedział, że musi to jej dzisiaj
powiedzieć. Zrobi to. Odsunął się nieznacznie, ostrożnie, aby Keiko opierając
na jego plecy nie poleciała do tyłu. Odwróciła się do niego przodem, oczekując
kolejnych słów. Napotykał zaskoczone granatowe tęczówki. Patrzyła na niego z
całkowitym zaskoczeniem. Dostrzegał to, a także zdziwienie, niedowierzanie,
radość, czułość. Mix uczuć. Objął ją, przysuwając bliżej. Odgarnął kosmyki za
ucho, gładził skórę na policzku, szyi, nie zrywając kontaktu wzorkowego.
Obserwował tą mieszankę emocjonalną w granatowych tęczówkach. Słyszał szybkie
bicie jej serca. Czuł ja jego kołacze, jakby miało zaraz rozerwać żebra.
Przytulił, stykając policzki, przysuwając wargi do ucha, które odsłonił.
— Keiko. Ja,
chciałbym, abyś wiedziała — mówił bardzo powoli. Ledwo mógł wypowiadać
pojedyncze słowa. Czuł jak braknie mu powietrza, jak ciężko się oddycha, jak
serce tak wali, jakby miało zaraz eksplodować. Zupełnie jakby przebiegł całą
trasę między Konohą a Suna. A mimo tego nie dyszał, chociaż miał problemy ze
złapaniem tchu. Zamknął oczy, mocniej ją obejmując. Plótł place w kasztanowe
włosy, delikatnie zatapiając w nie nos. Przyjemny zapach dostał się do nozdrzy.
Lekko kwiatowa nuta szamponu szybko uleciała, pozostawiając cudowną woń, zawsze
kojarzącą mu się z miastem skąpanym w deszczu. Wziął głęboki wdech, przełknął
ślinę i zebrał się na odwagę.
— Jesteś, dla
mnie, najważniejsza — wyszeptał ledwo słyszalnie. — Ponieważ, ja… Keiko, ja…,
bo… Kochamcię — powiedział to. Na jednym wydechu, wymamrotał te dwa słowa
zbijając je w jedno. To było tak cichutkie wyznanie, że sam ledwo je słyszał,
zagłuszane kołaczącym sercem. — Kocham cię — powtórzył spokojniej, odrobinę
wyraźniej i pewniej. Kiedy udało się przebić przez ta gulę w gardle, mógł już
zebrać się na powtórzenie. Za drugim razem wyszło to lepiej. Było mniej
stresujące, lecz nadal nie mówił tego swobodnie.
Keiko aż
zaniemówiła. Serce podeszło jej do gardła, domagając się natychmiastowego
uwolnienia. Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. A dokładnie usłyszała, nawet
za pierwszym razem. Zacisnęła dłonie w pięści na materiale jego bluzki.
Przełknęła głośno ślinę, zamykając powieki. Teraz była pewna swoich uczuć.
— Kocham cię,
Itachi.
Serce mu na
chwilę zamarło, aby potem zacząć mocniej bić. Ciało i umysł ogarnęła, najpierw
fala ulgi, potem niewyobrażalnego szczęścia. Objął ją mocniej, chowając twarz w
zagłębieniu szyi. Trwali w uścisku, radując się tą chwilą. Dopiero później,
kiedy przyszło uspokojenie, potrafili spojrzeć sobie w oczy. Itachi nigdy
wcześniej się tak nie czuł. Patrzył w granatowe tęczówki, doskonale wiedząc, że
kocha je a one kochają go. Odruchowo, usta zaczęły się do siebie przybliżać,
aby złączyć się w długim i czułym pocałunku. Po nim nastąpiły kolejne, kolejne,
a atmosfera im tylko sprzyjała. Zaczął ją całować po szyi, dłońmi badań
odsłonięta skórę, zakradać się pod materiał topu. Nie była mu dłuższa. Przez
co, w pewnym momencie zaczęły znikać ciuchy z ciała, aby dać większe pole
manewru dla ust i dłoni.
Keiko już tego
dnia nie wróciła do przerwanego sprzątania, a Itachi do domu. Jednak wcale im
to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Delektowali się każdą sekundą
zbliżenia. Nie żałując, niczego.
WOW! Aż ciężko coś napisać. Właściwie, to jest rozdział taki, jaki chcę się przeczytać, czeka się bardzo, bardzo długo i w końcu przychodzi ten moment, że się pojawia, a wtedy języka w gębie brakuje.
OdpowiedzUsuńJest moc. Itachi i jego wyznanie miłości - hehe! Kto by pomyślał, że przyjdzie mu to, aż tak ciężko. Keiko w końcu przestała mnie irytować swoim niezdecydowaniem. Teraz będzie już "cukierkowo" ;-) Zanim coś nabroicie w opowiadaniu, ja chwilę będę sobie to wmawiać.
Z tymi pytaniami, to trochę mnie rozbawiłyście. Rzadko kiedy, można coś od Was wyciągnąć :-P No ale zadam pytanie. Ile jeszcze przewidujecie rozdziałów tej historii?
Życzę weny, chęci do pisania i czasu na pasję tworzenia :-D
Witam. Próbujemy taktycznie nawiązać kontakt z czytelnikiem :P A tak serio, ja lubię odpowiadać na pytania.
UsuńCieszę się, że tak podobał ci się rozdział. No i Itachi jest słodki jak coś wyznaje. A co do "cukierkowatości" to milczę w 100 językach :D czas pokaże.
Co do pytania odnośnie długości, to sprawa wygląda następująco: pierwsze część opowiadania dobiega końca i będzie liczyła 50 rozdziałów (wszystko jest zaplanowane). Potem zacznie się druga część opowiadania i tutaj niestety nie jesteśmy w stanie powiedzieć ile to zajmie, gdyż nie sposób przewidzieć.
Dziękujemy za życzenia, na pewno się przydadzą. Pozdrawiam ;)
Hej,
OdpowiedzUsuńbardzo spodoba mi się rozmowa Keiko z Fumiko, o tak wyznał swoje uczucia i Itachi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia