30 kwietnia 2016

37. Siedmiu na jednego?

Haniko przysiadła na drzewie niedaleko siedziby Hokage i obserwowała. Wybrała niskie, z gęsto upakowanymi liśćmi, by mieć dobry widok na okolicę i nie rzucać się w oczy. Wytężyła wszystkie zmysły, chcąc w porę zareagować, gdyby w jej zasięgu znalazł się nieprzyjaciel. A, niestety, miała powody, by sądzić, że wkrótce powinien się zjawić.
Każdy, nawet najdoskonalszy plan, miał jakiś słaby punkt.
Pół godziny temu wywiązała się zacięta walka pomiędzy trójką mężczyzn z klanu Uchiha a oddziałem ANBU będącym pod zwierzchnictwem samej Hokage. Niestety, przeciwnicy okazali się silniejsi, niż początkowo zakładano, więc zanim grupie udało się ich pokonać, sprawili niemało problemów.
Jednym z nich było powiadomienie Fugaku, że Sasuke nie stawił się w wyznaczonym miejscu.
Drugim, że jeśli chcą pozbyć się starszyzny i pokonać Hokage, potrzebują wsparcia.
Z ich pięcioosobowego zespołu, na nogach utrzymały się trzy. Mężczyzna z klanu Yamanaka odpowiedzialny za komunikację został ciężko ranny, zanim zdołał przekazać Hokage wiadomość. Drugi dał się złapać w genjutsu i stracił przytomność.
Pozostała trójka wymyśliła więc na poczekaniu plan, który był jeszcze mniej doskonały, ale nie mieli czasu na dopracowywanie szczegółów. Kobieta w masce imitującej pyszczek wiewiórki miała zająć się rannymi i przenieść ich do najbliższego punktu medycznego, których na czas misji wyznaczono pięć w całym Konoha. Mężczyzna w masce koguta był jedynym członkiem grupy znającym miejsce aktualnego pobytu Hokage, dlatego to on zobowiązał się jak najszybciej powiadomić ją o zdarzeniu i poprosić o natychmiastowe wsparcie.
Haniko została więc sama na posterunku.
Mając na uwadze, że jej zadaniem nie była ochrona Tsunade, której nie było w siedzibie, mogła pozwolić sobie na niejaką swobodę. Nie musiała za wszelką cenę wdawać się w walkę z przeciwnikiem, dlatego czym prędzej więc znalazła dla siebie jakąś kryjówkę i bacznie obserwowała okolicę, oczekując powrotu drużyny.
Każdy podmuch wiatru wydawał jej się podejrzany. Każdy szelest i odgłos łamanej gałązki. Przy czym to ostatnie akurat nie powinno dziwić, dlatego też dziewczyna przygotowała się do przeprowadzenia ewentualnego ataku. Lub obrony.
Serce waliło jej jak oszalałe, kiedy pomyślała, że równie dobrze tym, który skradał się w krzakach, może być Sasuke. To, że do tej pory nie stawił się w wyznaczonym miejscu, wcale nie oznaczało, że w ogóle nie zamierzał tego robić.
Zacisnęła palce na trzymanym w dłoni sztylecie, drugą wycierając pot, który wystąpił jej na skroni. Ze wszystkimi mogła się mierzyć, tylko nie z Sasuke. Wiedziała, że powodzenie misji było najważniejsze, ale obawiała się, że nie potrafiłaby z nim walczyć na poważnie.
Kolejna gałązka złamała się pod czyimś naciskiem, a Haniko nabrała pewności, że ktoś się zbliża. Niezbyt szybko, raczej czujnie, choć jednocześnie nie dość ostrożnie. Ktoś, kto nie przywiązywał wagi do zachowania ostrożności i nie obawiał się wykrycia.
Ktoś taki musiał cechować się rozległymi umiejętnościami…
… lub zbytnią pewnością siebie.
Kimś takim mógł być więc Uchiha Sasuke.
Kolejny powiew wiatru, kolejny szelest liści i kolejny odgłos kroków. Tak, tym razem kroków, nieprzydepniętej gałązki. Ktoś był blisko i wcale się z tym nie krył. Ktoś dumny, nieobawiający się walki.
Haniko czuła, że wróg był blisko. Żałowała, że z powodu panującej ciemności tak niewiele widziała; walka w takich warunkach stanowiła nie lada problem. Zwłaszcza kiedy za przeciwnika miało się członka klanu Uchiha. Ciemność nie była żadnym wyzwaniem dla sharingana.
Po kilkunastu następnych sekundach wydawało jej się, że dostrzega czyjąś sylwetkę. Głupie to było myślenie, biorąc pod uwagę, że choć siedzibę Tsunade od skalistego wzniesienia z wyrytymi twarzami wszystkich Hokage, dzielił niewielki odcinek, to drzewa rosły tu dosyć gęsto. Żeby mieć pewność, że kogoś zauważyła, ten ktoś musiałby się znaleźć w jej bezpośrednim otoczeniu, nie kilkanaście metrów dalej.
W tym momencie Haniko wręcz nienawidziła się za to, że dawała się ponieść takim myślom. Zawsze była skupiona i posiadała chłodny osąd. Dlaczego więc jedna myśl o Sasuke potrafiła ją tak rozstroić i kompletnie wybić z równowagi? Miała ochotę szepnąć, że to nie będzie on, ale mówienie do siebie w takiej sytuacji było jeszcze głupszym posunięciem. Niebywałe, traciła rozum!
Kiedy więc zza krzaków naprawdę wyłoniła się czyjaś sylwetka, była zupełnie nieprzygotowana. Przynajmniej dopóki mężczyzna nie zrobił kolejnego kroku.
Nie musiała widzieć jego twarzy, by zyskać pewność, że to nie był Sasuke. Osobnik naprzeciwko poruszał się w zupełnie inny sposób. Nosił się równie wyniośle, choć jego chód był zdecydowanie bardziej sztywny. Wraz z tym odkryciem, jej rozum wrócił na miejsce. A wraz z nim opanowanie i profesjonalizm.
Czekała. Na razie mężczyzna był sam, ale wątpiła, by stanowił jednoosobowe wsparcie. Musiałby być niesamowicie potężny, a z tego, co pamiętała, wertując akta wszystkich członków klanu Uchiha, takich nie było zbyt wielu. Przede wszystkim, doskonale jej znani, Itachi i Sasuke. Ten pierwszy stał jednak po ich stronie, drugiego zaś wykluczyła. Był jeszcze Shisui, ale on również zdecydował się wesprzeć władze Konohy. Pozostali mężczyźni byli zdolni, ale nie na tyle, by ruszać do ataku w pojedynkę. Zwłaszcza po ostrzeżeniu, które otrzymali.
Potwierdziły się więc jej poprzednie spostrzeżenia – ten mężczyzna był bardzo pewny siebie.
Zacisnęła mocniej palce na chłodnym kawałku metalu, po czym dostrzegając idealną okazję, skoczyła z drzewa wprost na mężczyznę, chcąc go unieruchomić.
On jednak zdołał najwyraźniej przewidzieć jej ruch, gdyż odskoczył do tyłu i posłał jej w stronę salwę shurikenów. Haniko bez trudu uniknęła ataku, a następnie przykucnęła na trawie pomiędzy dwoma wysokimi drzewami. Podniosła wzrok, chcąc dostrzec twarz przeciwnika, jednak on wciąż krył się w cieniu. Na jej widok drgnął mimowolnie i stąpając ostrożnie, zrobił kilka kroków w przód.
Kiedy jego sylwetka znalazła się w zasięgu nikłego światła, Haniko przeklęła się w myślach za pomysł, by powstrzymać intruza w pojedynkę. Powstrzymała jednak chęć, by się skrzywić, a zamiast tego podniosła się z kucek i stanęła wyprostowana.
Przed nią stał nie kto inny jak Uchiha Fugaku.
– Co tu robisz? – Zmierzył ją groźnym spojrzeniem, oceniając sytuację.
Drogi Panie Fugaku, z przykrością stwierdzam, że dał się Pan oszukać i wmanewrować w sytuację, z której nie ma już wyjścia. Jeżeli w tej chwili się Pan podda, być może władze wioski wybaczą Panu próbę zamachu i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. O ironio. Zamiast tego odpowiedziała jednak:
– Jeszcze może się pan poddać. Jeśli dobrowolnie podda się pan karze, Hokage na pewno weźmie to pod uwagę.
Mężczyzna zacisnął szczękę, zza pleców dobywając katany. Dalsza rozmowa nie miała sensu.
Haniko stała naprzeciwko Fugaku, czekając na jego ruch. Przyglądał się jej uważnie z grobową miną, choć w środku cały się gotował. Jedyny sojusznik ich zdradził. Zdradził i teraz stanął w walce przeciw niemu. Jeżeli ta dziewczyna liczyła na to, że potraktuje ją ulgowo, to bardzo się myliła. Dla zdrajców nie miał litości.
– Dalej pan nie pójdzie.
Fugaku nie odpowiedział, a zamiast tego ruszył biegiem w jej stronę. Haniko przyjęła pozycję obronną, czekając na atak. Skupiła uwagę na jego klatce piersiowej, pamiętając, że nie może spojrzeć mu w oczy. Nie miała czasu na zabawę w genjutsu.
Bez problemu zablokowała sztyletem katanę, którą mężczyzna się zamachnął. Następnie odskoczyła w bok z zamiarem wykonania kontrataku, jednak Fugaku przewidział jej ruch i wycofał się parę kroków w tył.
Haniko odsunęła się w prawo, opracowując strategię. Każdy użytkownik sharingana był w stanie przewidzieć jej zamiary, więc żeby go czymś zaskoczyć, musiała być naprawdę szybka i nie dać mu czasu na wykonanie ruchu. Uśmiechnęła się do siebie, zdając sobie sprawę z tego, że jest w stanie tego dokonać.
Kiedy pobiegła w kierunku przeciwnika, w jej stronę poleciała ognista kula. Wyciągnęła rękę w jej stronę, by wchłonąć energię. Najwyraźniej Fugaku ją sprawdzał, chcąc się upewnić, czy naprawdę nie ma sensu wykorzystywać przeciw niej ognistych technik.
Po wchłonięciu całej techniki, szybko znalazła się przed nim i wykonała parę ciosów i kopnięć, domyślając się, że Fugaku spodziewa się ataku sztyletem. Jej ataki nie były na tyle silne, by unieszkodliwić mężczyznę, który szybko odzyskał równowagę i zamachnął się w jej kierunku kataną. Ostrze napotkało jednak opór ze strony sztyletu, a moment ten wykorzystała Haniko, by przeskoczyć nad Fugaku i zaatakować go od tyłu. Zanim jednak zdołała wykonać jakiś ruch, z krzaków po jej obu stronach wyskoczył tuzin klonów i rzucił się w jej kierunku. Dziewczyna odskoczyła w tył, parując uderzenia kataną zadawane przez oryginał. Sytuacja zrobiła się jeszcze bardziej niebezpieczna, kiedy z góry z wyrytymi twarzami wszystkich Hokage, zaczęły spadać kawałki skalnego gruzu. Manewrując między nimi, musiała jeszcze odpierać ataki napływających z każdej strony Fugaku, których liczba niebezpiecznie wzrastała.
O tym, że została złapana w genjutsu, uświadomiła sobie, kiedy ziemia pod jej stopami rozstąpiła się, a ze skalnego wzniesienia po jej prawej strony nie odpadały już zaledwie niewielkie bryły, a wyryte w nim twarze.
Kiedy on zdążył…?!
Haniko przyspieszyła, powalając najbliższych przeciwników, robiąc sobie miejsce. Fugaku przesadził, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy z tego, że to, co pokazał, było wielce nierealne. Dzięki temu, że poziom jego umiejętności był daleki od tego, co prezentował Itachi, ucieczka z jego genjutsu nie stanowiła problemu.
Kiedy wykonała znak uwolnienia, rozejrzała się ponownie wokół siebie. Fugaku stał w niewielkiej odległości od niej z obojętnym wyrazem twarzy. Nie dał po sobie poznać, że nie spodziewał się tak szybkiego przejrzenia jego techniki.
– Nie jesteś wcale tak kiepska w genjutsu, jak twierdziłaś – powiedział.
Cóż, mimo wszystko była. Przynajmniej wyjaśniło, po kim Sasuke tak bardzo lubił się popisywać, choć nawet on rozegrałby to subtelniej. Nie sztuką było za pomocą genjutsu pokazać przeciwnikowi rzeczy wielce nieprawdopodobne, a działać na tyle umiejętnie, by nie zorientował się w sytuacji. Gdyby Fugaku stopniowo pokazywał jej obrazy, których by się nie spodziewała, zapewne nie byłaby w stanie przejrzeć iluzji.
Tylko… kiedy on właściwie zdołał złapać ją w genjutsu? Była pewna, że nie spojrzała mu w oczy. Najwyraźniej Fugaku miał jednak jakiegoś asa w rękawie. Musiała być bardziej ostrożna, bo jeśli udałoby mu się ją na to złapać po raz kolejny, to na pewno nie działałby już tak lekkomyślnie.
Nie miała czasu na walkę z nim. Im dłużej ją obserwował, tym lepiej poznawał jej styl walki i szybciej był w stanie przewidzieć, co zamierzała zrobić.
Schowała sztylet, a zamiast niego wydobyła z pochwy kunai. Specjalny kunai. Następnie wykonała szybko kilka pieczęci i posłała w jego kierunku deszcz ognia. Pobiegła za jedną z kul, tworząc dwa ogniste klony, które rozbiegły się na boki.
Fugaku zgodnie z jej przewidywaniami odskoczył w bok. Tylko że… nie był już sam. Mężczyzna stojący po jego prawej wypuścił ustami potężny strumień wody, który pognał w jej kierunku, przy okazji gasząc ogniste kule i unieszkodliwiając jednego klona.
Haniko wraz z drugim odbiła się wysoko w górę i wylądowała na gałęzi pobliskiego drzewa. Następnie nie dając przeciwnikom czasu do namysłu, skoczyła przed siebie, chcąc zaatakować ich od tyłu. Drugi z mężczyzn stojących przy Fugaku aktywował Mangekyō Sharingan i nie tracąc czasu, otoczył się niekompletną formą Susanoo. Jego ramię poszybowało w stronę Haniko, zmuszając ją do przyspieszenia i odskoczenia w bok. Drugim ramieniem zamachnął się w stronę klona, który skoczył w kierunku mężczyzn. Kiedy dłoń Susanoo dosięgła nieprawdziwej Haniko, ta wybuchła ogromnym płomieniem, który częściowo poszybować w kierunku mężczyzn. Kolejna fala zniwelowała jednak ten atak, a z powstałej pary w stronę mężczyzn poszybował deszcz senbonów nasączonych trucizną. Moment, w którym Susanoo odpierało atak, Haniko wybrała na wycofanie się na bezpieczną odległość.
Cholera, nie było dobrze.
Kiedy ręka Susanoo ponownie poleciała w jej kierunku, Haniko spróbowała ją przeciąć, wykorzystując w tym celu ognisty miecz, skupiając w nim maksymalną moc. Ostrze pojawiło się w jej lewej dłoni i wydłużyło, dopóki nie napotkało oporu. Najwyraźniej użytkownik Susanoo nie miał zbyt wielkiego doświadczenia w korzystaniu z tej techniki, ponieważ po krótkiej walce udało jej się odciąć dłoń gigantowi i wykorzystując zasłonę z ognia jako tarczę, pobiegła w kierunku przeciwników. W każdej chwili spodziewała się ogromnej fali wody, która jednak nie nadeszła. Jakie więc było jej zdziwienie, kiedy usłyszała szelest za plecami, a w jej stronę poszybowała cała seria shurikenów rzuconych w jej kierunku przez Fugaku. Dopiero wtedy z drugiej strony rozległ się szum wody. Kiedy postanowiła odskoczyć w górę, nad nią pojawił się użytkownik Susanoo, tym razem otaczając się nie tylko żebrami, ale również pancerzem.
Było źle. Bardzo źle.
Gdyby wykorzystała ognistą tarczę, by osłonić się przed shurikenami, woda z całą pewnością by ją zgasiła, a z góry nastąpiłby atak. Owszem, mogła spotęgować siłę tarczy wykorzystując do jej utworzenia dwukrotnie więcej chakry, niż zazwyczaj, ale nie miała pewności, czy udałoby jej się dzięki temu uniknąć tych ataków. W najlepszym wypadku wytworzyłaby płomień na tyle silny, że woda przeszłaby w stan pary.
Zamiast tego zdecydowała się na inne wyjście, również wymagające od niej ogromnej ilości energii.
Ruszyła w stronę nadciągających shurikenów, próbując manewrować między nimi. Oczywiście nie posiadała sharingana i nie była w stanie przewidzieć toru lotu wszystkich z nich. Kiedy ostatni shuriken znalazł się za nią, nie zważając na swoje obrażenia, przyspieszyła, by dopaść Fugaku, zanim ten zdążyłby się wycofać. Mężczyzna najwyraźniej nie spodziewał się ataku z jej strony, jednak zadziałał błyskawicznie, wykonując serię bardzo precyzyjnych ciosów kataną, które ledwo udało się jej zablokować. Resztki energii wykorzystała, by zamachnąć się i przeciąć skórę na policzku mężczyzny. Następnie szybko odskoczyła, gdyż Fugaku otoczyła ręka Susanoo mężczyzny, który stał obecnie za jej plecami. Trzeci użytkownik sharingana pojawił się po jej prawej, wyciągając z pochwy kunai.
Cholera, nie miała z nimi szans. Jeden Uchiha był wyzwaniem, a co dopiero trzech. W dodatku jej zasoby chakry już znacznie się uszczupliły.
Dysząc ciężko, spojrzała na swoje ciało, dopiero teraz dostrzegając shurikena, który wbił jej się głęboko w prawe udo. Jedyny, którego nie dostrzegła i nie była w stanie wyminąć. Reszta spowodowała jedynie większe lub mniejsza zadrapania na jej ciele.
– Najwyższy czas to skończyć – powiedział Fugaku, pewniej dobywając katany, która jeszcze chwilę temu spoczywała wbita w ziemię. – Miałaś wybór. Dokonałaś kiepskich decyzji, za co będziesz musiała zapłacić.
Haniko poczuła, jak zaczyna robić jej się niesamowicie słabo. Czyżby shurikeny były zatrute? Nie, to nie to. Było znacznie gorzej.
Dziewczyna straciła władzę w nogach i runęła na kolana. Wsparła się dłońmi o trawę, jednak nie znalazła w sobie sił, by ponownie się podnieść. Zacisnęła mocno zęby, sięgając po resztki chakry, by podwyższyć temperaturę swojego ciała.
Miała jeszcze parę technik w zanadrzu, jednak by z nich skorzystać, musiałaby być najpierw w stanie się ruszać. Kątem oka zarejestrowała, że Fugaku, korzystając z okazji, rusza w jej stronę. O nie. Był naprawdę szybki. Żeby uniknąć jego ataku, musiałaby się podnieść.
Teraz.
Natychmiast.
Jej ciało jednak ani drgnęło, dłonie zaczęły mocniej drżeć, przez co runęła na ziemię. Fugaku znajdował się już tylko ułamek sekundy od niej. Jeszcze tylko chwila. Krótka chwilka.
Haniko otworzyła szerzej oczy, kiedy usłyszała dźwięk uderzenia metalu o metal, a następnie dostrzegła, jak Fugaku odlatuje z ogromną prędkością i zatrzymuje się dopiero na najbliższym drzewie.
Sasuke wyprostował się, po czym odwrócił do dziewczyny i wyciągnął rękę. Haniko chwyciła ją bez wahania i pożyczyła od niego trochę chakry, by nie zemdleć.
– Dziękuję – wyszeptała, starając się dźwignąć na kolana. Sasuke kiwnął tylko głową i odwrócił się w stronę przeciwników. Fugaku podnosił się właśnie na nogi, krzywiąc się przy tym z bólu.
– Sasuke, zejdź mi z drogi – rozkazał bezbarwnym głosem.
On jednak nie posłuchał, aktywując sharingan.
– Przykro mi, ojcze – odpowiedział, spoglądając w stronę dwóch pozostałych mężczyzn, którzy stanęli przy Fugaku. – Daję wam ostatnią szansę. Jeśli się poddacie, nie zrobię wam krzywdy.
Przywódca klanu zmarszczył brwi, po czym dając znak towarzyszom, by poczekali, ruszył na syna. Ten jednak nie miał najmniejszego problemu, by zablokować jego cios. Drugą wolną ręką zdzielił ojca w brzuch. Fugaku odskoczył w bok, blokując kopnięcie Sasuke, który ruszył w jego kierunku. Wymiana ciosów trwała chwilę, zanim młodszy Uchiha zdołał powtórzyć poprzednie kopnięcie, posyłając Fugaku w stronę towarzyszy.
Mężczyzna wstał po krótkiej chwili, nie kryjąc zdziwienia umiejętnościami swojego młodszego syna.
– Powtórzę to jeszcze raz. Daję wam ostatnią szansę.
Sasuke patrzył, jak ojciec podejmuje decyzję. Po prawej stronie stanął jego najwierniejszy doradca – Uchiha Futatsu. Po lewej zaś jeden z nielicznych członków klanu, który zdołał opanować Susanoo – Mirato.
Fugaku kiwnął głową do obu mężczyzn, wydając im pozwolenie na zaatakowanie Sasuke. On jednak okazał się szybszy, posyłając w ich kierunku kulę ognia. Fugaku szybko złożyć pieczęcie, wykonując identyczną kulę, by zatrzymać technikę Sasuke. Dwie ogniste masy zetknęły się w połowie drogi, a ich użytkownicy walczyli o dominację. Obaj mieli opanowaną tę technikę do perfekcji, dlatego poziom wydawał się wyrównany. W końcu jednak kula Sasuke okazała się silniejsza i zdominowała pole bitwy. Fugaku wytrzeszczy oczy w niedowierzaniu, jednak zanim zdążył zareagować, Futatsu posłał ogromny strumień wody w zbliżające się płomienie. Kiedy woda ugasiła ogień i popędziła w stronę Sasuke, Futatsu zwiększył jej zasięg i intensywność. Młody Uchiha jednak tylko na to czekał.
Uśmiechnął się, posyłając w stronę fali swoje chidori. Zanim jego przeciwnicy zdążyli w jakiś sposób zareagować, błyskawice przeszły przez ich ciała. Mężczyźni upadli na trawę, a Sasuke wykorzystał ten moment, by sprawdzić stan Haniko.
Dziewczyna była przytomna, choć nie wyglądała najlepiej. Posłała brunetowi słaby uśmiech, z trudem wspierając się na rękach.
– Nie przejmuj się mną – powiedziała, spoglądając w stronę podnoszących się mężczyzn. Ich krzyki ściągnęły czterech kolejnych, którzy znajdowali się w okolicy.
Fugaku podniósł się na nogi, z beznamiętnym wyrazem twarzy przyglądając się synowi. Z całej siły starał się opanować zdziwienie, spowodowane jego umiejętnościami. Przez całe życiw nie miał o nich pojęcia.
Sasuke przyjrzał się nowym przeciwnikom, dwóch zupełnie nie rozpoznając. Wyjął katanę i przesunął się tak, by całkowicie zasłonić Haniko.
– Siedmiu na jednego? – krzyknął w ich stronę, uśmiechając się. – I tak nie macie ze mną żadnych szans.
Fugaku zacisnął dłonie w pięści, naradzając się z towarzyszami. Jak miał im wytłumaczyć, czego mogli się spodziewać po Sasuke, skoro on sam tego nie wiedział? Jak mógł być taki głupi. Przez tyle lat ignorował młodszego syna, zupełnie nie interesując się jego osiągnięciami. Owszem, rozpowiadał wszem wobec że Sasuke jest doskonałym wojownikiem, ale co innego miał powiedzieć? Że jego młodszy syn był przeciętnym shinobi i nie miał najmniejszych szans, by dorównać kiedyś starszemu? Nie, tym bardziej że właśnie okazało się to nieprawdą. Fugaku przeklął w myślach swoją ignorancję.
Czterech mężczyzn, w tym sam Fugaku, dobyło broni i ruszyło biegiem na Sasuke. Mirato wraz z dwójką innych członków klanu pozostali z tyłu. Rozbiegli się, by otoczyć go z każdej strony.
Kiedy pierwszy z czterech mężczyzn zaatakował młodego Uchihę, ten zablokował jego cios bez najmniejszego problemu. Trzech pozostałych rzuciło się w jego kierunku w tym samym momencie, zmuszając Sasuke, by podskoczył w górę. Ten moment wybrał sobie Mirato, by zaatakował go za pomocą Susanoo. Nie spodziewał się jednak, że zostanie zablokowany przez ramię Susanoo Sasuke, którym ten otoczył zarówno siebie, jak i Haniko, do której próbował doskoczyć jeden z mężczyzn.
Fugaku wytrzeszczył oczy, po czym w akcie desperacji zaatakował syna techniką, będącą najsilniejszą z ognistych klanu Uchiha. Sasuke otoczył swoje Susanoo zbroją, bez problemu blokując atak. Zamachnął się jedną z rąk i uderzył dwóch mężczyzn, którzy biegli w kierunku Haniko. Następnie uformował łuk i wymierzył strzałę pokrytą Amaterasu w kierunku zszokowanego Mirato.
– Mówiłem, że nie macie ze mną szans – powiedział, po czym zaniósł się histerycznym śmiechem. – Ojcze, ignorowałeś mnie całe życie. Faworyzowałeś Itachiego i tylko w jego siłę wierzyłeś. Żyłem w jego cieniu wystarczająco długo. Co byś zrobił, gdybym tak teraz tego twojego idealnego syna rozgniótł, jak zwykłego robaka?
Sasuke oczywiście nie miał zamiaru niczego takiego robić. Nie podniósłby ręki na starszego brata; to nie jego winił za brak uwagi ojca. Jednak nie potrafił się powstrzymać przed odegraniem tej małej sceny. Wiedział, że w sercu Fugaku po dzisiejszym wybryku nie będzie już dla niego miejsca. Nie będzie już dla niego miejsca w rodzinnym domu. Niech więc Fugaku go zapamięta. Sasuke nie potrafił zrezygnować z dramatycznego przemówienia. Itachi całe życie powtarzał mu, by darował sobie wielkie słowa, a zastąpił je czynami; on tak jednak nie potrafił. Była to kolejna cecha, którą Sasuke odziedziczył po ojcu.
– W całym tym śmiesznym klanie nie ma ani jednej osoby, która byłaby w stanie mnie powstrzymać. Mógłbym was bez problemu wszystkich pozabijać – powiedział, podnosząc za pomocą Susanoo dwóch mężczyzn, którzy krzyczeli w niebogłosy.
Fugaku nawet nie zauważył, kiedy Sasuke zdążył złapać ich w genjutsu. Kiedy jednak zamierzał wstać, nogi odmówiły mu posłuszeństwa i runął na trawę. Czyżby jego też zdołał złapać w swoją iluzję? Nie, to było coś innego.
Haniko wciąż zaciskała dłoń na broni, z której skapywała krew Fugaku. Zatruty kunai. Uśmiechnęła się do Sasuke, który w mig pojął, co zrobiła. Cała ta jego przemowa, cóż, była idiotyczna, a jednak nie zamierzała się wtrącać. Sasuke lubił się popisywać. Kiedy jednak brunet znów zaczął mówić, ona nic już nie słyszała. Wpatrywała się w swoje zakrwawione dłonie, powoli tracąc również obraz. Chwilę później straciła przytomność.

***

Kiedy ponownie otworzyła oczy, leżała już w szpitalnym łóżku. Spróbowała się poruszyć, ale przez całe jej ciało przeszła fala bólu, która zmusiła ją do ponownego położenia się. Przez chwilę wpatrywała się w sufit, a kiedy tępy ból minął, rozejrzała się dookoła.
Sasuke musiał ją tu przynieść, kiedy tylko zorientował się w sytuacji. Miała nadzieję, że nie wyrządził nikomu niepotrzebnej krzywdy, ograniczając się do unieszkodliwienia przeciwników.
Haniko dostrzegła go, jak rozmawiał za drzwiami z Hokage; mieli poważne miny. Uchiha zadał kobiecie jakieś pytanie, a kiedy odpowiedziała, kiwnął głową. Tsunade oddaliła się pospiesznym krokiem, a on odwrócił w jej stronę. Kiedy zauważył, że odzyskała przytomność, czym prędzej wszedł do sali i usiadł przy jej łóżku.
– Rozmawiałem z Tsunade. Okazało się, że ona nic nie wie o twoich przypadłościach. Może mi to wyjaśnisz?
Haniko jednak tylko uśmiechnęła się w odpowiedzi i zmusiła do poruszenia dłonią. Złapała go za rękę i splotła ich palce razem.
– Dziękuje ci – powiedziała.
Sasuke spojrzał na ich dłonie. Zaczął głaskać jej palce, choć wyraz zirytowania nie zniknął z jego twarzy. Chwilowo jednak Haniko odciągnęła go od chęci na wszczęcie kłótni.
– Hokage obiecała, że wykona wszystkie niezbędne badania i dowie się, co ci dolega, ale będziesz musiała tu zostać przynajmniej do jutra. Powiedz, czego potrzebujesz, to ci przyniosę.
– Bieliznę, coś do ubrania i… – urwała gwałtownie. Zdawało się, że na chwilę zapomniała nawet o oddychaniu – W szafce nocnej w pierwszej szufladzie powinien leżeć czerwony kalendarzyk.
Sasuke nie spuścił z niej oczu nawet na moment, zastanawiając się nad tym podejrzanym zachowaniem sprzed chwili. O nic jednak nie spytał, domyślając się, że dziewczyna i tak mu nie powie. Kiedy upewnił się, że to już wszystko, skinął głową i opuścił szpital.

***

Każdemu mężczyźnie czasem trudno było trzeźwo myśleć i zachowywać się należycie do sytuacji.
Do takiego wniosku doszedł Sasuke, kiedy tylko zajrzał do szuflady z bielizną Haniko. Prócz zwyczajnych, bawełnianych majtek, znalazł bowiem całą masę koronek w różnych kolorach. Każde kolejne zasłaniały mniej od poprzednich. Sasuke z zafascynowaniem oglądał każdą parę, przy okazji wyobrażając sobie w nich Haniko. Przerwał dopiero wtedy, kiedy poczuł, że zrobiło mu się za ciasno w spodniach i postanowił na coś się w końcu zdecydować. Rozsądek podpowiadał mu, że powinien wziąć najzwyklejsze figi, jednak… inna część jego ciała namawiała go na coś dużo bardziej seksownego.
Żeby ułatwić sobie podjęcie decyzji, wyobraził sobie minę Haniko, kiedy wręcza jej majtki składające się w całości z prześwitującej koronki. Spojrzałaby na niego z politowaniem i postukała się w czoło. Z drugiej jednak strony sama sobie przecież taką bieliznę kupiła, prawda?
Uchiha chwycił więc pierwsze lepsze bawełniane figi i wrzucił do reklamówki, do której włożył wcześniej piżamę i jakieś proste ubranie na jutro.
Na jego liście został już tylko tajemniczy kalendarzyk.
Sasuke otworzył szufladę i zaczął szukać. Spodziewał się zastać większy porządek, a tymczasem dziewczyna trzymała w niej dosłownie wszystko. W końcu jednak po przekopaniu garści cukierków, paragonów, okularów przeciwsłonecznych i masy papierków z jakimiś pojedynczymi hasełkami, dokopał się do niewielkiej książeczki.
Nie mogąc się powstrzymać, otworzył ją na pierwszej stronie. Nie był wścibski i zapewne nigdy by tego nie zrobił, gdyby nie dziwne zachowanie Shimanouchi w szpitalu. W tym kalendarzyku musiało się kryć coś ważnego.
Sasuke szybko się zorientował, że Haniko nie należała do grupy ludzi, która sporządzała notatki, by przypadkiem o czymś nie zapomnieć. Prawdopodobnie zapamiętywała niemal wszystko i notowanie nie było jej potrzebne. Niemal, ponieważ w połowie pierwszego miesiąca natknął się na krótki wpis. „OKRES?” – głosił. W tym samym dniu, jak i w kilku następnych, dziewczyna zaznaczyła miesiączkę kropkami. Tak przynajmniej podejrzewał Sasuke, ponieważ w kolejnych miesiącach sytuacja się powtarzała.
Uchiha darując sobie przeglądanie każdego z nich po kolei, poszukał od razu aktualnej daty. Była sobota, trzeci tydzień lipca. Niestety Sasuke nie doszukał się na tej stronie żadnego znaku zapytania. Poczuł, że zaczyna mu się robić gorąco, kiedy cofnął kartkę, a i tam niczego takiego nie znalazł. Wpadł niemal w panikę, kiedy pytanie dotyczące miesiączki znalazł ponad tydzień temu i ani jednej kropki od tego czasu.

***

Haniko obudziła się, kiedy Sasuke wpadł jak burza do jej pokoju. I niemal podskoczyła, kiedy usiadł tuż przy jej łóżku i zaczął nerwowo grzebać w reklamówce, którą ze sobą przyniósł.
– Stało się coś? – spytała.
– Masz – odpowiedział, wciskając jej w ręce kalendarzyk wraz z długopisem. – I postaw tę cholerną kropkę.
Haniko otworzyła kalendarzyk na odpowiedniej stronie, starając się opanować drżenie rąk. Wzięła głęboki oddech, kiedy jej przypuszczenia się potwierdziły. Sasuke wpatrywał się w nią wyczekująco, mając nadzieję, że użyje tego cholernego długopisu. Ona jednak tylko wpatrywała się tępo w datę sprzed prawie półtora tygodnia.
– Nie mogę tego zrobić – powiedziała w końcu, mając nadzieję, że głos jej się zbytnio nie załamał. Dostrzegła strach i rozczarowanie w oczach Sasuke, który natychmiast poderwał się na nogi.
– Poczekaj, zaraz wrócę – rzucił i wybiegł z pokoju.
Zbiegł po schodach na parter i wleciał do apteki, przy okazji niemal taranując jakąś emerytkę. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie wepchnąć się w kolejkę, zrezygnował z tego jednak, dochodząc do wniosku, że zaczyna przesadnie panikować. Zamiast tego w oczekiwaniu na swoją kolej starał się uspokoić. Z marnym skutkiem.
– Test ciążowy – rzucił w kierunku farmaceutki, kiedy tylko spytała, co podać. Dziewczynie automatycznie zrzedła mina.
– S–Słucham…?
– Test ciążowy – wycedził jeszcze raz przez zęby, powstrzymując się przed uderzeniem pięścią w blat. Musiał się uspokoić. Nie mógł tak dawać się ponieść emocjom.
Kiedy zapłacił i odebrał kartonik od rozczarowanej dziewczyny, czym prędzej pognał z powrotem do skrzydła szpitalnego.
Haniko siedziała, nieobecnym wzrokiem wpatrując się w niebo za oknem. Nie wyglądała ani na spokojną, ani na zestresowaną. Wyglądała na… nieobecną lub pogodzoną z losem. Sasuke ciarki przeszły po plecach na myśl, że być może i on będzie musiał się z… czymś pogodzić.
Podszedł spokojnym krokiem do jej łóżka i przysiadł na tym samym krześle, co wcześniej. Dopiero wtedy dziewczyna zwróciła na niego uwagę.
Przez krótką chwilę patrzyli sobie w oczy, a żadne z nich nie śmiało się odezwać. Słowa były zbędne. W końcu jednak Sasuke wyciągnął w jej stronę dłoń z testem. Haniko spojrzała na przedmiot kątem oka, po czym zacisnęła usta. Jeszcze raz jej spojrzenie skrzyżowało się z Sasuke, w którego oczach dostrzegła nieme błaganie i czające się przerażenie. Ona czuła się podobnie. Wyciągnęła powoli rękę w kierunku testu, jednak zanim ich dłonie się spotkały, z okolicy drzwi dobiegł ich głos.
– To nie będzie konieczne – powiedziała Tsunade, krzywiąc się na widok pudełka, które brunet trzymał w ręce. – Uchiha, wyjdź.
Sasuke bez słowa wstał, nie przestając patrzeć na dziewczynę. Dopiero po ponaglającym chrząknięciu Hokage, opuścił pomieszczenie.
Czas, podczas którego kręcił się bez celu po korytarzu, wydawał mu się ciągnąć w nieskończoność. Nie chciał nawet myśleć, co też działo się w tej chwili w sali obok. Wyobrażenie sobie tego przyprawiało go tylko o ból głowy. Chciał, żeby ta Tsunade już stamtąd wyszła, jednocześnie mając nadzieję, że to nigdy nie nastąpi. Czuł się, jakby oczekiwał na wyrok.
Kiedy w końcu drzwi się otworzyły, Hokage nie raczyła go zaszczycić nawet krótkim spojrzeniem, kierując się w stronę wyjścia ze szpitala. Sasuke podszedł do drzwi, a nogi miał jak z waty. Nie pamiętał, kiedy po raz ostatni się czymś aż tak denerwował. Cicho wśliznął się do sali i spojrzał na dziewczynę. Haniko pustym wzrokiem wpatrywała się w swoje dłonie.
– I co? – zapytał.
Shimanouchi zwróciła na niego uwagę, jednak nie odpowiedziała od razu. Właściwie już nie musiała nic mówić, ponieważ Sasuke wszystkiego domyślił się, widząc jej minę.
– Jestem w ciąży.

***

Itachi krzątał się właśnie po kuchni, kiedy usłyszał trzask zamykanych drzwi. Wiedział, że to Sasuke, ponieważ Mikoto wraz z Kinari poszły odwiedzić Fugaku w więzieniu. Na szczęście okazało się, że niewielka grupka Uchihów, podobnie jak on sam, nie była nastawiona pozytywnie do tego zamachu i zlekceważyli rozkazy wydane przez Fugaku, nie narażając się władzom wioski. Tych, którzy stawiali opór, Hokage umieściła tymczasowo w lochach pod wioską. Dopóki przywódcy klanu nie dojdą z nią i starszyzną do porozumienia, Uchiha pozostaną w zamknięciu.
Itachiego bardzo ucieszyła decyzja Sasuke i fakt, że postawił się ojcu. Z drugiej jednak strony zamierzał wykrzyczeć, co mu leżało na sercu od paru dni i opieprzyć go za to, że nie zdecydował się z nimi współpracować już wcześniej, tylko dokładając im niepotrzebnej roboty. Wiedział, że nie było to rozsądne, a jednak musiał to zrobić. Przy okazji taka mała kłótnia powinna rozluźnić jakoś panującą między nimi, gęstą atmosferę.
Słysząc, że Sasuke rusza na górę, postanowił pójść za nim i porozmawiać, zanim brat znajdzie sobie multum innych zajęć. Lepiej załatwiać takie sprawy od razu.
Itachi stanął przed zamkniętymi drzwiami i już miał zapukać, kiedy usłyszał głośny huk dobiegający z wnętrza pokoju. Nie zastanawiając się, wkroczył do środka. Sasuke zrzucił wszystko z szafki, która znajdowała się najbliżej drzwi. Nie zastanawiał się, czy przedmioty się potłuką, czy nie. Wyglądało na to, że po prostu musiał coś rozwalić.
Itachi spojrzał na potłuczoną ramkę ze zdjęciem Drużyny Siódmej, po czym przeniósł wzrok na brata, który chwycił szafę z ubraniami, najwyraźniej z zamieram wywrócenia i jej. Zanim to jednak zrobił, Itachi doskoczył do niego i złapał mocno za ramiona.
– Uspokój się.
Sasuke dyszał ciężko, wpatrując się w swoje dłonie. Następnie odepchnął brata i usiadł na łóżku, zakrywając twarz drżącymi rękoma. Gdyby Itachi nie znał go dobrze, pomyślałby, że ten płacze.
– Co się stało? – spytał, podchodząc do młodszego. Usiadł obok niego i położył mu dłoń na ramieniu. – Coś nie tak z Haniko?
– Kurwa! – krzyknął Sasuke, zrywając się na równe nogi i podchodząc do parapetu. Itachi obserwował go uważnie, gotów interweniować, gdyby ten znów próbował coś zniszczyć.
– Jej stan się pogorszył? – zapytał, domyślając się, że to o nią chodziło.
Sasuke posłał mu smutne spojrzenie, po czym odwrócił tyłem do niego i oparł o parapet; ramiona wciąż drżały mu ze zdenerwowania.
– Ona… – wyszeptał, po czym zagryzł wargę.
Itachi wstał i podszedł do niego od tyłu. Jeszcze raz zaryzykował i położył mu dłonie na ramionach, domyślając się, że stało się coś złego. Nagle chęć, by na niego nakrzyczeć za jego wcześniejsze zachowanie, zupełnie się ulotniła. Zamiast tego, miał ochotę po prostu go… przytulić. Dawno nie widział Sasuke w tak kiepskim stanie.
– Wyrzuć to z siebie – powiedział, starając się brzmieć łagodnie.
Sasuke spojrzał mu w oczy i wziął głęboki wdech. Na co było to udawanie przez tyle lat obojętnego dupka, skoro taka jedna głupia drobnostka potrafiła zrównać jego maskę z ziemią? Nawet nie potrafił udawać, że nic się nie stało.
– Ona jest w ciąży – wyrzucił z siebie na wydechu. – Itachi, ja… zostanę ojcem.
Teraz to Itachiego wmurowało. Jakim ojcem, jaka ciąża?!
– Itachi, oddychaj.
Starszy zamrugał gwałtownie i spojrzał na brata. Sasuke wyglądał, jakby się miał zaraz rozpaść na kawałki.
– Itachi, ja… ja nie mogę. Ja sam jestem jeszcze dzieckiem.
Sasuke uderzył mocno dłonią w parapet. Itachi pociągnął go z powrotem w stronę łóżka i usiadł obok niego.
– W takim razie będziesz musiał dorosnąć i przestać nim być. Nie będę ci prawił żadnych morałów, wywody ojca słyszałeś już nie raz. Ale… jak w ogóle do tego doszło?
Sasuke prychnął i spojrzał na starszego brata z kpiącym wyrazem twarzy.
– Pozwól, że oszczędzę ci opisu, JAK do tego doszło. Nie wierzę, że ojciec nie przeprowadził z tobą rozmowy na ten temat.
– Sasuke…
– Ja pierdolę, no stało się.
Itachi złapał się tylko za głowę i starał przetrawić tę informację. Nie, to nie mogło się dziać naprawdę.
– Jak ona się czuje? – spytał po chwili.
– Kto?
– No, jak to, kto? Sasuke…
Młodszy ponownie poderwał się na nogi, jakby nie mógł wytrzymać w jednym miejscu ani chwili dłużej, zaczął chodzić w kółko.
– Ona jest chyba w takim samym szoku, jak ja.
– Chyba?
– No bo… – zaczął.
– Zostawiłeś ją samą?
– Itachi, bo…
– Powiedziałeś jej chociaż cokolwiek?!
– Nie! Kurwa, spanikowałem i wyszedłem! – krzyknął Sasuke, zatrzymując się na środku pokoju. – Nie wiedziałem, co mam robić. – wyjaśnił.
Itachi westchnął, starając się nie denerwować. Jego brat zachowywał się jak idiota. Chociaż z drugiej strony, to nie wiedział, jak on zachowywałby się na jego miejscu. Łatwo było mówić, póki samemu nie znalazło się w takiej sytuacji.
– A teraz już wiesz? – zapytał z nadzieją w głosie. Sasuke pokiwał tylko głową, po czym zaczął nerwowo rozglądać się po pokoju. – Czego szukasz?
– Pomożesz mi – oznajmił młodszy. Itachi darował sobie zadanie pytania „w czym?”, mając nadzieję, że brat kontynuuje. – Pójdę do niej, uspokoję ją jakoś, a potem wrócę i pomożesz mi się spakować. Wyprowadzam się.
– Dobra decyzja.
Sasuke tylko pokiwał głową, wciąż nieobecnym wzrokiem rozglądając się po pomieszczeniu.
– Ja się nie nadaję na ojca – jęknął po chwili i usiadł z powrotem obok Itachiego, który poklepał go po ramieniu. – Nawarzyłem sobie piwa, to teraz będę musiał je wypić.
– Możemy wypić nawet dwa. – zaproponował starszy. – Jak wrócisz, to pomogę ci się spakować i przenieść rzeczy do Haniko. Potem możemy się napić, co ty na to?
Tak właściwie, to nigdy nie mieli okazji razem pić – nie tylko we dwóch. Zawsze w towarzystwie i zawsze kończyło się to względną trzeźwością. Itachi wiedział, że tym razem będzie inaczej. Będą pili do upadłego, a jutro będzie ich męczył taki kac, że być może nie będą w stanie zwlec się nawet z łóżek.
Czego się jednak nie robi dla młodszego brata.

6 komentarzy:

  1. SASUKE BĘDZIE OJCEM!!!!!!11!!!!!!!111111!!oneoneeleven
    *zgon*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to dobrze, że cały rozdział nie był poświęcony walce :D
    No jakby Sasuke się nie pojawił i nie uratował ukochanej, to poprosiłabym Was o powieszenie go za jaja w moim imieniu :) Całe szczęście wkroczył w dramatycznym momencie. (Łobuziary z Was! Do samego końca kazałyście nam wątpić w jego interwencję.) Przemowa Sasuke? Oj wdał się w ojca, nie ma co. Choć słowa Sasuke brzmiały jak teatralne przemówienie, to musiały konkretnie podnieść ciśnienie ojczulkowi :) Bardzo dobrze!!! Niech wie, że nie docenianie dziecka może się odbić czkawką.
    O ile w mojej głowie była myśl, że Sasuke wkroczy do walki, by uratować Haniko, to że w tym samym rozdziale okaże się, że będzie ojcem jest zaskakujące. Rewelacyjnie opisany moment grzebania w bieliźnie, to jak wertował kalendarzyk, kiedy przestraszył się braku zaznaczenia okresu, jego tekst, aby dziewczyna zaznaczyła kropkę i wędrówka do apteki... Bardzo mi się to podobało. Oczywiście znowu chętnie przełożyłabym go przez kolano, gdy wyszedł ze szpitala bez słowa, bo spanikował. On faktycznie jest dzieckiem i to koszmarnym, ale z drugiej strony jeszcze nie słyszałam o facecie, który nie zachowywał by się choć troszkę jak dziecko. Ja cały czas powtarzam, że mam w domu dużego dzieciaka i jest gorszy od małego, bo ciężko go już czegokolwiek nauczyć, ale dzielnie walczę :D
    Właściwie to zaszło jeszcze coś ważnego. Braci się pogodzili i choć dopiero mają wypić wspólnie piwko, to mam nadzieję, że nie wywiniecie nam żadnego numeru i nie pokłócą się ponownie.

    Na koniec coś, co troszkę mnie bawi :D
    Sasuke będzie ojcem, a Itachi choć starszy, to jeszcze nawet nie zakosztował seksu :D To wydaje się niepojęte. :)))

    Weny i czasu na pisanie :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :-)
      Cieszę się bardzo, że postać Sasuke wzbudza w Tobie tyle emocji :D prawdą jest, że ja też wielokrotnie miałam ochotę zrobić mu krzywdę, bo denerwował mnie swoim postępowaniem, ale cóż ja mogę :D ten bohater żyje swoim życiem i robi co mu się żywnie podoba. I niestety, często nie są to mądre czy przemyślane decyzje. Nie wiem, co tu jeszcze napisać, żeby nie spoilerować... hm.
      Na Itachiego też przyjdzie pora, Akari nad tym czuwa ;-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Dziewczyny nie znoszę was :) nie dość że przesiaduje do 4 rano i czytam, czytam to jeszcze wstaje i dalej czytam ;o Jesteście niesamowite!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Dziękujemy za komplement :D
      Jak skończysz, koniecznie daj znać, jak Ci się podobało ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Hej,
    wspaniale, o Sasuke zostanie ojcem, dobrze, że pojawił się w tamtym miejscu pokazał ojcu, że nie jest jednak słabełuszem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń