Sasuke z Haniko wyszli pozostawiając parę samą. Itachi
spojrzał znacząco na siedzącą mu na kolanach Keiko i westchnął głośno.
— Koniecznie musiałaś dzisiaj być bardziej sobą niż
zwykle?
— E… — zawiesiła się. Popatrzyła na twarz bruneta niewyrażającą
praktycznie nic. Obawiając się najgorszego ześlizgnęła się z kolan, kucając i
kuląc się na podłodze.
— Co, ty robisz? — zapytał zupełnie zaskoczony zachowaniem
dziewczyny, która wyglądała teraz skądinąd dziwnie. Przypominała dziecko
starające się ukryć przed rodzicielskim pasem. W końcu, jak zamknę oczy to mnie
nie widać. Typowa dziecięca logika.
— Nie ma mnie tu.
— Keiko, co robisz? — Ukucnął przed nią, próbując
rozewrzeć ręce, którymi zasłaniała się.
— Ja się starałam, nie krzycz na mnie — mówiła nadal
usilnie unikając wzroku Uchihy. — Jak będziesz krzyczeć to się rozpłaczę —
ostrzegała przybierając płaczliwą minę.
— Spokojnie, ostatecznie nic się nie stało. Chociaż, chyba
w życiu nie widziałem tak zdenerwowanego ojca. Jednak starałaś się i za to
dziękuję — oznajmił muskając w czułym pocałunku jej czoło. — Przykro tylko, że
tak często wpadałaś na Sasuke nie na mnie — dodał łapiąc kontakt wzrokowy.
— A to łatwo można nadrobić.
Wpakowała mu się na nogi, wtulając w klatkę piersiową. Uśmiechnął
się głaszcząc po włosach i kątem oka zerkając na podniesione wyżej kolana.
Przez to, krótka spodniczka obsunęła się, ukazując więcej niż zazwyczaj. Będąc
mężczyzną, nie mogło umknąć to jego uwadze. Przyglądał się chyba nazbyt
dokładnie, gdyż dziewczyna spojrzenie wyczuła. Lekko odklejając się, ze zmarszczonym
czołem lustrowała bruneta.
— Nie musisz się tak krępować. Jesteś w końcu moim
chłopakiem, granic ściśle wyznaczonych nie masz.
Podniósł na nią wzrok, patrząc niezrozumiale. Nie załapał
aluzji, przekonany, że nie zauważyła, jak przygląda się udom.
— Nie żebym się czepiała, ale w naszym związku dalej
posunął się Takeshi niż ty.
— Słucham?
— Oh… — mruknęła łapiąc go za rękę i kładąc ją na swoim
kolanie. Itachi z niepewnością patrzył to na nią to na nogi. Keiko tylko
uśmiechnęła się promiennie, powoli kierując wyżej jego dłoń. Zatrzymała, kiedy
palce częściowo chowały się pod materiałem spódniczki.
— Teraz twoja kolej — rzuciła cofając rękę i kładąc głowę
na jego ramieniu, udając, że nie patrzy. Brunet siedział zesztywniały przez
dłuższy czas. Następnie w delikatnej pieszczocie przesunął dłoń w kierunku
kolana. Po czym samymi już opuszkami palców nakreślił kilka wzorków, jedynie po
odsłoniętej skórze. Wędrówkę zakończył na stawie, obejmując go w pełni.
Przewidywała, że tak to będzie. Itachi w tych sprawach był powściągliwy i
ostrożny. Nawet jak dochodziło do namiętniejszych pocałunków a dłonie błądziły
po ciele to zawsze to były ramiona, szyja, talia, unikał ud, pośladków, biustu.
— Pić mi się chce — wyszeptała prawie do ucha, oswobodzając
bruneta ze swojego ciężaru.
— Zaraz coś przyniosę — odparł wstając z podłogi i
opuszczając pokój. Keiko z cichym westchnieniem rozczarowania, rzuciła się, jak
długa na łóżko. Musiała przyznać, było bardzo wygodne oraz spore. Tego mogła mu
zazdrościć, sama nie raz myślała, aby nie sprawić sobie większego. Niestety przy
jej metrażu, nie było to dobrym pomysłem. Rozkoszowała się podwójną szerokością
rozkładając kończyny na wznak, chowając twarz w poduszkę przesiąkniętą
przyjemnym zapachem Uchihy. W delektowaniu się przeszkadzała jej koszula,
krępująca ruchy. Nie była przyzwyczajona do noszenie jej zapiętej, toteż
podniosła się do siadu chcąc pozbyć się zbędnego ograniczenia. Po chwili
szamotania z małymi guziczkami, wreszcie rozwiała połacie materiału, ciesząc się
wygodą. Nie mając wiele do robienia, rozejrzała się po pokoju. Skromnie
urządzony, gdzie wszystko ma swoje miejsce. Do przewidzenia, pomieszczenie
oddaje usposobienie właściciela. Zamyśliła się nad tym stwierdzeniem,
przypominając sobie chaos, jaki panuje u niej.
Jednak, co było u niej częste, szybko porzuciła te rozważania rzucając
się na wznak, z powrotem na łóżko. Wówczas, nieostrożnie strąciła ręką książkę
leżącą na szafce nocnej. Uniosła się, wychylając za rant materaca. Na podłoże
leżało obszerne, podniszczone tomidło. Podniosła przedmiot, przypominając
sobie, że to prezent otrzymany od Shisuiego na
urodziny. Z ciekawości rozejrzała się za swoim, lecz lampy nigdzie nie
dostrzegła. Lekko zniesmaczona tym, postanowiła poszperać, oczywiście w poszukiwaniu
zguby. Wówczas przypomniała sobie, że największe sekrety ludzie trzymają pod
łóżkiem lub materacem. Zacierając z zadowolenia dłonie schyliła się,
zaglądając. Co takiego ciekawego Itachi może tam mieć? Z rozczarowaniem ujrzała
książkę. Uznała, że to trochę dziwne miejsce na przechowywanie, a brunet nie
należał do osób, którym mogłoby coś spaść a oni by zapomnieli o tym. Wyjęła ją,
rozsiadając się wygodnie na łóżku. Zachichotała odczytując tytuł, „Praktyczny
przewodnik po seksie”.
— No, no, Uchiha, tego się po tobie nie spodziewałam.
Z bananem na twarzy zajrzała do środka. Szukała zakładki, sprawdzając
jak daleko zabrnął w tej lekturze. Niestety, niedane jej było zobaczyć zbyt
wiele, gdyż do pokoju wszedł właściciel.
— Mama powiedziała, żebyś poczekała. Za chwilę przygotuje
lemoniadę. Co czytasz? — dopytywał się widząc, jak szatynka szybko chowa
książkę za siebie.
— A, nic takiego — odparła starając się nie zaśmiać.
Oczami wyobraźni widziała, jak wieczorami zasiada do lektury tejże pozycji.
— No pokaż – nalegał siadając obok.
— Nie. — Wystawiła język, przesuwając się w głąb łóżka.
— Keiko, co to jest? — zapytał coraz bardziej
zaintrygowanym tym, co tak skrupulatnie chowa. Mając przy okazji wrażenie, że
to na pewno należy do niego. Przeraził się tej myśli, bo z tego by wynikało,
że… Albo dziewczyna znalazła, to, co ukrywa pod łóżkiem, albo po prostu
pomazała mu długopisem jakąś książkę. Jednak, kto zagląda w takie zakamarki,
będąc u kogoś w odwiedzinach? Chociaż, Keiko jest sobą, więc wszystko możliwe.
— Nie powiem. — Znów wystawiła język przesuwając się, jak
najdalej od pochylającego się w jej kierunku bruneta. Coraz bardziej zależało mu
na dowiedzeniu się, co ukrywa. — Nie dam — oznajmiła dobitnie zeskakując z
łóżka, uciekając przed wyciągniętymi rękami. — No dobra — mruknęła widząc
przymrużone, groźnie ją lustrujące oczy chłopaka. Podeszła zasiadając obok. —
Ano to — rzuciła podsuwając mu tytuł prawie pod sam nos. Itachi z zakłopotania
zarumienił się, unikając kontaktu wzrokowego. Nie mógł uwierzyć, że Keiko na
serio to znalazła. Idiotyczną książkę, której nawet na minutę nie otworzył,
lecz nie mógł wyrzucić, bo była podarkiem od ojca. Położył ją tam, tylko,
dlatego, że nie miał pojęcia, co z nią zrobić, ani gdzie trzymać.
— Skąd, to wzięłaś?
— A pod łóżkiem leżało.
— A powiedz mi, co ty robiłaś pod łóżkiem? — zapytał
starając się odwrócić uwagę od tytułu i zawartości książki.
— No szperałam — odparła swobodnie, jakby to było normalne
oraz bardzo oczywiste. — Ludzie często największe sekrety tam chowają. —
Wyszczerzyła się, dumna z wiedzy o tym fakcie. — No, przyznaj się. —
Szturchnęła go. — Wyszło na jaw, co takiego wieczorami czytasz — chichotała
otwierając lekturę na przypadkowej stronie z licznymi obrazkami proponowanych
pozycji. Brunet pragnął się teraz zapaść pod ziemię. Z purpurowymi policzkami
patrzył w jeden, wyznaczony przez siebie punkt na podłodze. Na nieszczęście
Itachiego, Keiko wcale nie krępowała ta sytuacja.
— Powiedź, na kogo się tak przygotowywałeś? — zagadywała
nadal bardzo rozbawiona, starając się już nie śmiać.
— Na nikogo — odparł wymownie zamykając z lekkim trzaskiem
pechową książkę. Dziewczyna widząc, że zaraz ją zabierze pochwyciła przedmiot,
odkładając obok siebie.
— No weź — mruknęła uwieszając mu się na ramieniu. —
Czytałeś ją z myślą o mnie, czyż nie? — wyszeptała prosto do ucha, owiewając go
gorącym oddechem. Przysuwając się na tyle blisko, że Itachi poczuł, nie tylko
przyciskający się jej biust do niego, lecz również fiszbiny od stanika.
Przełknął głośno ślinę, lekko się odsuwając.
— Nieprawda — wybełkotał, starając się nie patrzeć, na
ciekawsko przyglądające się mu granatowe tęczówki.
— Nie? — zapytała zawiedziona oswobadzając, gniecione
ramię. — Masz inną dziewczynę?
— Oczywiście, że nie — odparł, automatycznie odwracając
się do siedzącej na klęczkach szatynki ze smutną miną.
— No to, kochankę?
— Też nie. Nie opowiadaj bzdur.
— W takim razie, nie podobam ci się.
— Keiko — mruknął łapiąc za jej podbródek i unosząc, tak,
aby ich wzrok się spotkał, — jakbyś mogłabyś mi się nie podobać? Jesteśmy w
końcu razem.
— No to cię nie pociągam.
— O czym ty mówisz?
Ta sytuacja wydawała mu się coraz bardziej dziwna. Nigdy
nie nadążał za myśleniem szatynki, ale dzisiaj to już wybitnie.
— No jak ma się dziewczynę, no to, kurcze, ale jednak
myśli się trochę o jej ciele, nie?! A ty, zupełnie nic! Traktujesz mnie jak
swoją przyjaciółkę, a nie przepraszam gorzej, jak kuzynkę, przy której nawet do
głowy nie przyjdzie, aby zerknąć w dekolt.
— To nie tak…
— A idź, obraziłam się — mruknęła odwracając się do niego
plecami, krzyżując ręce na piersiach.
Wyciągnął ręce, chcąc ją objąć, przytulić, lecz
ostatecznie zaniechał tego. Nie miał pojęcia jak jej to wytłumaczyć. To nie
tak, że nie patrzył i nie myślał, tylko zawsze to ukrywał. Wolał zaglądać w
oczy, czy śledzić ruch warg, układających się w najpiękniejsze uśmiechy. Nic
nie mógł poradzić na to, że szatynka przez swoje zachowanie sprawiała wrażenie
delikatnej i niewinnej. Przez co, wydawało mu się, że jest niedojrzała w tych
kwestiach, nie rozumie ich znaczenia. Wszelkie gesty w tą stronę, ewentualne
podteksty traktował, jako coś przypadkowego, robionego nieświadomie,
powtarzanie czegoś, co się gdzieś zobaczyło. Do głowy mu nie przyszło, że może
to być z pełną premedytacją. Wiedział, że się wkopał po uszy. Wybrnąć z tego,
to będzie nie lada sztuka.
— Czekaj, ja już wiem, o co chodzi — oznajmiła dostając
olśnienia. Oj nie. Itachi mógł za to ręczyć głową, że nie miała pojęcia. A jej
„wiem” oznaczało, genialny pomysł, który bardzo źle się na nim odbije. Tego był
zupełnie pewien.
— Keiko, ja to jakoś wyjaśnię — zaczął, chcąc jakkolwiek
ratować sytuację. Nie miał pojęcia, co mówić, ale wolał, aby ona niczego nie
wymyślała.
— Tobie się wydaje, że ja nie potrafię kusić, że nie
jestem w stanie być pociągająca i podniecająca, że ciebie nie rozpalę? Oj, to
się przekonasz — odparła dobitnie, odwracając się przodem do lekko
wystraszonego jej słowami bruneta. Tego się właśnie obawiał. Patrzył niepewnie
na Higashiyamę wyciągającą z włosów wsuwki. Kilka ruchów a delikatnie kręcone
włosy, falami opadły na ramiona i plecy. Pokręciła głową, wprawiając w ruch te
kasztanowe kaskady. Pochyliwszy się lekko w jego kierunku, podniosła wzrok,
patrząc głęboko w czerń tęczówek oraz przygryzając nieznacznie dolną wargę. To
odwróciło uwagę od wykonywanego rzutu wsuwkami na szafkę nocną. Nie wszystkie
doleciały, a część przeleciała, lecz ten drobny hałas nie zwabił wzroku
bruneta. Spoglądał na Keiko, która w tej chwili, wydawała się naprawdę bardzo
atrakcyjna. Zamierzał już pogratulować dziewczynie, że faktycznie go
przekonała, ale nie wiedział, że to tylko malutki wstępik. Przesunęła się
trochę bardziej do przodu kładąc dłonie na jego podbrzuszu, nadal nie zrywając
kontaktu wzrokowego. Przechyliła głowę tak, że równocześnie wprawiła w ruch
włosy, które zatańczyły w powietrzu półokrąg. Itachi był niepewny tego, co
zamierza, dyplomatycznie chciał się odsunąć. Niestety, natrafił plecami na
drewniane oparcie łóżka. Zerknął na Higashiyamę, coraz bardziej pochylającą się
nad nim.
— Jesteś gotowy na małą grę? — zapytała cichutkim,
zmysłowym szeptem, ocierając delikatnie wargami o płatek ucha. Przełknął głośno
ślinę, czując jak podwija mu koszule. — Co ty na to, I-ta-chi?
Nie wiedział, co ma zrobić. Z jednej strony, chciałby dać
jej wolną rękę i zobaczyć, co wymyśliła. Niestety z drugiej, to nie byli u
niej, tutaj za jedną ścianą miał brata a za druga sypialnie rodziców, gdzie
odpoczywa po ciężkim obiedzie Fugaku. Zastanawiał się, jak ją delikatnie odtrącić,
ale nie urazić. Nim zdążył się nad tym głębiej zastanowić, Keiko odsunęła się łapiąc
kontakt wzrokowy. Jednocześnie przysunęła się, na tyle, aby usiąść mu okrakiem
na biodrach. Patrzyła na niego kuszącym, wręcz namiętnym spojrzeniem. To
przygryzała wargi, to znów powolutku je oblizywała, nadal nie odrywając wzroku.
Kręciła głową, wprawiając w ruch włosy. Niekiedy zakrywając nimi pół twarzy,
innym razem pozwalając by swobodnie osunęły się po wyeksponowanej szyi.
Nie mógł oderwać wzroku, śledząc każdy najdrobniejszy
ruch, mimikę. Przez to nie zwrócił uwagi na jej zręczne paluszki, które
niespostrzeżenie porozpinały guziki jego koszuli. Dopiero dotyk dłoni na
torsie, wywołujący przyjemne dreszcze, spowodował dostrzeżenie tego faktu. Wzrok
utkwiła w swoich dłoniach, wykonując powolny ruch ku klatce piersiowej.
Zmuszając tym samym Uchihę do patrzenia na to. Atmosfera gęstniała, podnosząc
stopnie Celsjusza. Wyciągnął rękę odgarniając opadające jej na twarz włosy,
zaczesując je za ucho. Delikatnie przy okazji głaszcząc policzek i szyję. Następnie
chwycił ją za talię, chcąc przysunąć do siebie, złączyć w końcu usta. Jednak
Keiko miała inne plany. Nie pozwoliła mu na to, zapierając się. Rozchyliła swoje
wargi, przejeżdżając po nich palcami, później po szyi, dekolcie, brzuchu. Dłoń
swobodnie przeskoczyła na jego ciało, muskając podbrzusze i zataczając kółeczka
wokół sprzączkę od paska. Itachi coraz bardziej pragnął pocałunku. Ścisnął
mocniej dłonie spoczywające na talii, lecz Higashiyama się tylko zadziornie
uśmiechnęła. Miała zupełnie inny plan. Jej koncepcja opierała się właśnie na
tym, aby rozpalić Uchihę bez używania ust. Wykonując zmysłowe ruchy, na tyle
ile pozwalało jej siedzenie na brunecie, zdjęła koszulę, odrzucając ją w bok.
Pozostając jedynie w bluzeczce na cienkich ramiączkach. Patrząc głęboko w
czarne tęczówki, przygryzając wargi, delikatnie masowała mu nagi tors. Przejeżdżała
czule palcami po wyrzeźbionych mięśniach, gładziła je, muskała, delikatnie
uciskała. Atmosfera gęstniała. Z minuty na minutę robiło się goręcej i
intymniej.
Cel został osiągnięty, czuła, że Itachi się podniecił oraz
rozochocił. Dowodem, czego były jego rozbiegane dłonie. Ściskał uda, głaskał
pośladki, zakradał się pod materiał bluzki, muskał ramiona, dekolt. Obecnie nie
miał zamiaru po raz kolejny się prosić o pocałunek. Sam zaczął się unosić,
starając złączyć wargi. Niestety Keiko, od tak nie miała zamiaru pozwolić. Cofała
się, opadając na materac. Wylądowała w końcu na nim, z brunetem pochylającym
się tuż nad nią. Uśmiechał się tryumfatorsko. Bez ceregieli przeszedł do
namiętnego, zachłannego, pełnego pragnienia pocałunku. Oboje poddali się we
władanie zmysłom. Dopuszczając do tego, aby ich ciała oblewały fale gorąca, a
otaczający świat przestał być istotny. Nawet nie usłyszeli huku spadającej z
łóżka książki, którą w tym zamieszaniu, jedno z nich potraciło.
***
Mikoto uporawszy się z głodna Kinari wróciła do przerwanej
czynność, robienia lemoniady. Związku z tym, że syn nie reagował na wołania, postanowiła
pofatygować się na górę. Przygotowała tacę z dzbankiem i dwoma szklankami.
Niestety z czymś takim ciężko się manewrowało, więc pod drzwiami wynikły małe
problemy. Na szczęście wychodzący z sypialni Fugaku uratował sytuację.
— Kochanie, mógłbyś mi otworzyć drzwi do pokoju Itachiego
— poprosiła wskazując głową na trzymaną tacę. Mężczyzna pokiwał głową, po czym
pewnie chwycił za klamkę, druga ręką pukając. Z przyzwyczajenia, w końcu nie będzie
się prosił syna o pozwolenie by wejść, nie czekał na odpowiedź. Zamarł, kiedy
drewniane drzwi ukazały… To wyglądało bardzo jednoznacznie i nie można było
inaczej tego zinterpretować. Książka o stosunkach leżała tuż przy łóżku, z
otwartymi stronami na obrazkach z przedstawieniem różnych pozycji. Pomięta
koszula Keiko oraz wsuwki na podłodze. Itachi w rozpiętym ubraniu leżał na
szatynce, którą aktualnie całował po szyi. Cała czwórka zdębiała, do tego
stopnia, że nikt nie śmiał mrugnąć powiekami. Do tego para przybrała kolor
piwonii. Szatynka była pewna jednego, najgorsza wizyta życia. Nie dość, że
zupełnie się skompromitowała przy obiedzie, to jeszcze coś takiego. Nie
obchodziła ją opinia państwa Uchiha na jej temat, lecz wiedziała, że to Itachi
za to najbardziej oberwie. Zaś on, pragnął zapaść się pod ziemię.
— Oh… — rzuciła Mikoto, jako jedyna potrafiąca aktualnie
wydobyć z siebie głos. — Przepraszam cię. Nie wiedziałam. Już sobie idziemy,
nie przeszkadzamy — oznajmiła zostawiając tacę na podłodze i niemal wypychając
męża za drzwi.
***
Atmosfera natychmiast ostudziła się. Wejście rodziców
podziałało na nią niczym kubeł zimnej wody z kostkami lodu. Gdy tylko drzwi
zamknęły się z cichym trzaskiem, Itachi poderwał się. Kilkoma długimi krokami
pokonał niewielką odległość i przekręcił klucz w zamku. Dlaczego nie pomyślał o
tym wcześniej? Kręcąc głową ze zrezygnowaniem do swoich myśli, pochylił się
zabierając tacę. Odstawiwszy ją na biurko, oparł się o nie, wzdychając ciężko. Po
czym zabrał się, za zapinanie koszuli. Keiko lekko zaniepokojona wstała,
zatrzymując się tuż za nim. Wyciągnęła rękę, chcąc dotknąć, ale ostatecznie
zawiesiła się w połowie ruchu.
— Jesteś zły na mnie? — zapytała cichutko. Odwrócił się,
spoglądają na nią z delikatnym uśmiechem. Jakże można być złym na takie urocze
stworzonko? Stała tam, ze wzrokiem utkwionym w podłoże, opuszczoną głową,
niepewnym wyrazem twarzy, na której widniały ślady rumieńców i materiałem
spódnicy międlonym w palcach. Zniknęła gdzieś ta zmysłowa, kusząca kobieta,
jaką była jeszcze przed chwilą. Teraz znów przypominała miód, osładzający
wszystko. Nie wiedział, czy cieszyć się, że podniecenie zniknęło i rodzice
wparowali do pokoju, zatrzymując to wszystko, czy może powinno go to smucić.
Prawdą było, że gdyby nie intruzi, żadne z nich by się nie pohamowało.
— Jak można być złym na takie słodycze — odparł unosząc
podbródek i całujące czule w czoło. Uśmiechnęła się uroczo. Wyminął ją, chcąc
posprzątać podłogę, lecz zawrócił. Zachodząc od tyłu, objął.
— Jak możesz myśleć, że mnie nie podniecasz — wyszeptał. —
Gdyby nie to, że jesteśmy teraz u mnie, to, kochałbym się z tobą. Po za tym… —
urwał, pochylając się bardziej, zaciskając mocniej uścisk. — Chcę ciebie Keiko,
całą. Od czubka głowy po koniuszki paluszków — oznajmił zmysłowym głosem wprost
do ucha. Całując czule skórę poniżej. Szatynka zarumieniła się, czując jak robi
się jej gorąco. Jednak Itachi, aby tego nie ciągnąc dalej odsunął się, wracając
do porzuconej czynności zbierania rzeczy z podłogi. Dzięki temu, dziewczyna
zdążyła uspokoić emocje, zalewając je przyjemnie słodką i chłodną lemoniadą.
— Chcesz trochę? — zapytała unosząc dzbanek z żółtawą
zawartością. Mruknął potakująco, układając w jednym rzędzie wszystkie wsuwki.
No tak, perfekcjonizm. — To, co teraz robimy? — zagadała wręczając szklankę,
jak tylko jej koszula wylądowała rozwieszona na oparciu krzesła.
— Wiesz, na co mam ochotę — odparł spoglądając znacząco.
— Sam powiedziałeś, że mowy nie ma. Toteż, mówię nie —
oznajmiła siadając z powrotem na łóżku, po tym jak feralna książka trafiła z
powrotem pod nie.
— Wiem, ale to nie zmienia faktu, że mam na to ochotę.
— No i wywołałam zboczeńca z lasu — zaśmiała się
wystawiając język. — Ale tak na poważnie, co robimy? Może dla bezpieczeństwa
ucieknę do siebie?
— Zostań jeszcze trochę.
— No to mam pomysł. — Klasnęła w dłonie. Uznała, że
wystarczająco dzisiaj nabroiła, więc trzeba by było jakoś to zrekompensować
Itachiemu. W końcu to on oberwie od ojca za wybór dziewczyny. Keiko co najwyżej
mogą więcej nie wpuścić. Wcale by jej to nie przeszkadzało. Mało tego, sama z siebie planuje przez
najbliższy czas nie pokazywać się rodzinie Uchiha na oczy.
— Pomasuję ci plecki. Zrelaksujesz się, odpoczniesz,
zapomnisz o tym dziwnym obiedzie. Samej by mi się to przydało. To, co? —
zapytała dziarsko zacierając ręce. — Gdzie masz jakiś kremik? No i ściągaj
koszulę.
— Może innym razem? — zaproponował chcąc uniknąć kolejnych
bliskich kontaktów z dziewczyną. Nie żeby pomysł był zły, lecz wolał już nie
ryzykować dzisiaj. Zwłaszcza, że z tą ochotą, nie zmyślał.
— Spoko, to może… — zamyśliła się, rozglądając po pokoju.
— Wiem.
Popchnęła bruneta lekko na łóżko.
— Co zmierzasz? — dopytywał się, niezbyt pewny, czy to
dobry pomysł.
— Spokojnie połóż się wygodnie.
Spoglądając na nią podejrzliwie, wykonał prośbę. Następnie
Keiko wcisnęła mu książkę od Shisuiego, a sama ułożyła się obok. Objęła go
lekko w pasie, głowę ułożyła na klatce piersiowej oraz zamknęła powieki.
— Ty sobie poczytaj, a ja się prześpię.
Nie powstrzymał krótkiego zaśmiania się. Wypowiedziała to
tak lekko, z taką oczywistością i brakiem krępacji, że aż rozbawiła go.
— Zanim zaśniesz, na serio jesteś geninem? — zapytał
zainteresowany tym faktem.
— Tak. Wiem, że moje umiejętności przewyższają stopień,
lecz w umowie zawartej między Kiri a Konohą, dotyczącą mojego azylu tutaj było
wyraźnie napisane, że wyższą rangę dostać nie mogę. Toteż jestem w Kindersach,
to im nie przeszkadza.
— Dlaczego musiałaś prosić o azyl?
Dłoń Keiko zacisnęła się w pięści na materiale jego
koszuli. Zrozumiał, że nie powinien poruszać tego tematu. Przynajmniej nie
teraz.
— Ściśle tajne — mruknęła.
— Rozumiem. Nie ma sprawy. Słodkich snów skarbie — dodał
całując delikatnie czubek głowy. Patrzył przez chwilę na tulącą się dziewczynę,
po czym zabrał za lekturę. Musiał przyznać, że bardzo przyjemnie się czytało z
ciężarem na piersi, ciepłem ciała osoby leżącej obok i możliwością przeczesywania
kasztanowych włosów.
***
— Kochanie uspokój się. Zaparzyłam ci herbaty — oznajmiła
Mikoto stawiając przed mężem kubek parującej substancji.
— Twoja wina — rzucił oskarżycielska podnosząc wzrok na
brunetkę, — sama chciałaś, abym z nimi na ten temat rozmawiał. Teraz masz tego
skutki. Naczytał się tych książek i mu się zachciało.
— Spokojnie kochanie — zapewniała kładąc mu dłoń na
ramieniu. — Nasi synowie są już wystarczająco dorośli, nie uchronisz ich przed
tym.
— I akurat musiał wybrać tak nierozsądnie, taką
dziewczynę. Przecież to będzie koszmar, jak wpadną.
— Fugaku, trochę zaufania. Uważam, że są ciekawą parą.
Uzupełniają się nawzajem.
— Co ona takiego może uzupełnić w moim synu? Stopień
nierozgarnięcia.
Kobieta westchnęła widząc jak mąż zbulwersowany opuszcza
kuchnię. Współczuła bracią zapewne kolejnej pogadanki z ojcem. Znała Fugaku, na
pewno nie pozostawi tej sprawy od tak. I miała rację.
Wieczorem, kiedy dziewczyny opuściły już posiadłość klanu
Uchiha, pan domu zaprosił synów na rozmowę. Itachi schodził do salonu z duszą
na ramieniu. Wpadki Keiko przy obiedzie, scena w pokoju, oj przeczuwał
najgorsze. Publiczna kompromitacja. To pomyślał widząc Sasuke, siedzącego na
kanapie z niepewną miną. Młodszy również nie był zachwycony wezwaniem. Domyślał
się, że sprawa dotyczy dzisiejszego spotkania ojca z Haniko i błagał, aby tylko
tego. Obawiał się ewentualnego usłyszenia ich igraszek.
— Zebrałem was dzisiaj, aby porozmawiać o konsekwencjach
uprawiania seksu. O czym ostatnio was nie poinformowałem, co było mocny
przeoczeniem. Chciałbym abyście byli w pełni świadomi, jakie zagrożenia na was
czekają. — Tu spojrzał wymownie na starszego syna, który twardo postanowił
przyglądać się rancie stolika. Sasuke nie wiedział czy dziękować w duchu, że
nie idzie o feralny obiad, czy martwić się kolejnym, jakże pasjonującym wywodem
staruszka.
— Istnieje wiele poważny chorób przenoszonych drogą
płciową, jak AIDS, rzeżączka, kiła czy nawet świerzb. Są one wielce
niebezpieczne, trudne do wyleczenia, niektóre śmiertelne. Musicie o tym
pamiętać zanim zaczniecie uprawiać seks. Upewnijcie się, że wasza partnerka
jest zdrowa i ma aktualne badania.
Itachi począł się absolutnie zażenowany. No tak, przed
stosunkiem będę przeglądał jej kartę zdrowia. Miał nieodparte wrażenie, że
ojciec sugeruje, że Keiko posiada jakieś choroby zakaźne. Rozumiał sprawę, aż
za dobrze. Wiedział, co jest powodem tego nagłego spotkania oraz tej
porywającej rozmowy. Coraz bardziej żałował, że nie zamknął tych piekielnych
drzwi na klucz, od razu po wyjściu brata.
Zaś Sasuke przysłuchując się wywodom ojca, był przekonany,
że chodzi tu o niego. Może jednak za bardzo ich poniosło i było słychać? Przez
co teraz musi to wysłuchiwać i czekać na magiczne słowa, że jest za młody na
takie sprawy. Twardo grał niewzruszonego z maską obojętności, mówiącej wprost,
to nie o mnie tu chodzi. W końcu ukochany synek tatusia — Itachi, nie mógł
podpaść.
— Wymienione choroby są wyjątkowo paskudne. Przechodzi się
je boleśnie i zostają ślady. Weźmy na ten przykład kiłę. Objawami jej są…
Rodzeństwo było zgodne, co do
jednego, ojciec srogo przegiął. Nie dość, że dokładnie opisywał przebieg każdej
choroby z objawami i trudnościami w leczeniu, to jeszcze zafundował pokaz zdjęć
z pewnej medycznej książki. Wrażliwcami nie byli, lecz takie widoki do
przyjemnych nie należały.
Po opisie wszelkich chorób
roznoszonych drogą płciową, kochany Fugaku zabrał się za uzmysławianie im,
jakie niesie ze sobą konsekwencje ciąża.
— Kobiety podczas ciąży się
kapryśne, marudne, płaczliwe, ciężko z nimi wytrzymać — oznajmiał pewnym tonem
głosu. Wyraźnie przesadzał, pragnąc wybić synom pomysł zakładania rodzin. — Jak
się dziecko urodzi, wcale nie jest lepiej. Sami widzicie ile pracy jest przy
siostrzyczce. Teraz warunki są dogodne, wasza matka zna się na rzeczy i jest
wyrozumiała. Nie wydaje mi się, aby wasze partnerki poradziły sobie same z
takim problemem. — Spojrzał znacząco na starszego syna. — To wy będziecie
musieli się tym zająć. Doskonale wiecie, że nieślubne dziecko to hańba dla
klanu. Nie możecie splamić dobrego imienia rodu. Musicie dbać o…
I ciągnął dalej fascynującą
opowieść o tym, że nie należy posiadać dzieci. A przynajmniej nie w najbliższej
przyszłości, kilku lat. Cieszyli się, że zdjęcia chorób minęły, lecz czemu nie
i ich męczarnia. Ojciec wyraźnie stawiał akcent na zniechęcenie ich do
stosunków. Było to widać, aż nazbyt dokładnie.
— Na sam koniec — zaczął, ku
uciesze braci, którzy modlili się, aby to nastąpiło, — to dla ciebie — oznajmił
wręczając całe pudełko prezerwatyw w ręce zaskoczonego Itachiego. Sasuke
spojrzał niechętnie na przedmiot. Niestety nie doczekał się tego samego dla
siebie. Nie rozumiał, dlaczego ojciec uznał, że jemu przydarza się bardziej.
Dałby sobie rękę uciąć, że brat nie posunął się aż tak daleko. Zły opuścił
pomieszczenie. Jego skończyły się ostatnio, a jakoś nie widział siebie w
aptece. Liczył na hojność ojca, która widocznie ograniczała się do starszego
syna. Ze skwaszoną minął udał się do siebie. Zastanawiając się, co będzie
bardziej kompromitujące, kradzież paczki Itachiemu czy kupowanie jej.
Super rozdział :) już się nie mogę doczekać następnego :))
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńzastanawiam się jak Fukagu spłodził trójkę dzieci z takim podejściem, Itachi to miał pecha...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia