11 lutego 2016

31. Kochanie, nałożyć ci sernika?

Haniko nabrała chęci, by zrobić w tył zwrot, gdy weszła za Mikoto do ogrodu. Itachi wyglądał na załamanego, Keiko z nieufnością przyglądała się swoim sztućcom, Fugaku ze skrzyżowanymi na piersi rękoma i zaciśniętymi ustami przyglądał się szatynce i tylko Sasuke wydawał się niespecjalnie przejmować sytuacją. Do czasu. Kiedy zobaczył Haniko stojącą w drzwiach, zakrztusił się ziemniakiem, chwilowo odwracając uwagę ojca od Keiko.
– Dzień dobry – przywitała się blondynka.
Fugaku odpowiedział, po czym spojrzał na żonę. Zanim jednak Mikoto zdążyła się odezwać, głos zabrała Keiko.
– I co, Sasuke? Tak się mnie czepiałeś, a to twoja dziewczyna się spóźniła.
Blondynka zaczerwieniła się, kiedy Mikoto uśmiechnęła się do niej ciepło.
– Och, a więc jednak wam się udało? Wybacz Haniko, gdyby Sasuke się pochwalił, wcześniej zaprosilibyśmy cię na obiad. Bardzo nam miło, że przyszłaś.
– Sasuke… – warknął Fugaku, posyłając mu karcące spojrzenie. Brunet jak na zawołanie zerwał się z krzesła.
– Ojcze, to jest Haniko, moja... Haniko, to jest mój ojciec.
– Bardzo mi miło – powiedziała blondynka, wyciągając rękę w stronę pana domu. – Shimanouchi Haniko.
– Witam. Uchiha Fugaku.
Atmosfera ponownie zrobiła się niezręczna. Fugaku dokładnie przyglądał się dziewczynie, a jego spojrzenie było tak przeszywające, że ona nie bardzo wiedziała, co ze sobą począć. Tuż za jej plecami stał Sasuke, który odsunął jej krzesło. Kiedy usiadła i przyjrzała się lepiej minie Itachiego, a później Keiko, pożałowała, że dała się na to namówić.
Szatynka wyglądała rewelacyjnie w nowej fryzurze, delikatnym makijażu i eleganckich ubraniach. Niestety wszystko to przyćmił stres, który jako pierwszy rzucił się blondynce w oczy. Itachi prezentował się jeszcze gorzej. Właściwie, to nie przypominał nawet samego siebie. Siedział sztywno i prosto, lecz bez przerwy wpatrywał się nieprzytomnym wzrokiem w swój talerz.
Haniko spojrzała na Sasuke, który siedział obok niej. Jego pewność siebie też gdzieś wyparowała. Nie było dobrze.
Mikoto zjawiła się z dodatkowym talerzem i sztućcami, i chwilę później wszyscy siedzieli już przy stole. Przez pewien czas panowała cisza. Sasuke kończył posiłek ze zdecydowanie mniejszą swobodą, niż przed pojawieniem się blondynki. Itachi dłubał widelcem w sałacie, a Keiko odsunęła od siebie sztućce i trzymała w pogotowiu tylko szklankę z kompotem.
Shimanouchi nałożyła sobie niewielką porcję ziemniaków i mięsa. Prawdę mówiąc dopiero co jadła obiad u siebie, więc nie bardzo miała ochotę na kolejny.
– Jesteś shinobi? – spytał znienacka Fugaku.
– Tak. Ostatnio dwukrotnie zostałam przydzielona na misje do drużyny Itachiego.
– Ach tak. A jaką masz rangę?
– Jestem chūninem.
Fugaku wydawał się względnie zadowolony z tej odpowiedzi. Przynajmniej jedna nie była kunoichi niskiej kategorii, która zamiast do poważnej organizacji, wolała wstąpić do cyrku.
Itachi podniósł głowę znad talerza, spoglądając na Haniko. Dziewczyna mogła jeszcze uratować ten obiad i miał nadzieje, że jej się to uda. Kiedy przyglądał się jej opanowaniu, nabrał pewności siebie. Jeszcze nie wszystko stracone.
– Dobrze. O wartości danego shinobi świadczy jego ranga – zaznaczył Fugaku.
– A przypadkiem nie umiejętności?
Mężczyzna posłał Haniko obojętne spojrzenie.
– Właśnie to powiedziałem. Ranga świadczy o umiejętnościach – wyjaśnił.
– Niekoniecznie… – Tylko tyle zdołała powiedzieć, zanim nie została dźgnięta łokciem przez Sasuke. Nie miała zamiaru się wymądrzać i wykłócać z Fugaku, ale się z nim nie zgadzała. Przecież prowadzili kulturalną pogawędkę, prawda? Miała prawo do wyrażenia własnej opinii. – Przykładowo egzamin na chūnina jest dosyć specyficzny. Ma na celu sprawdzenie pracy zespołowej drużyny, jednak jest na tyle niedopracowany, że z tego też powodu wyklucza pojedyncze, zdolne jednostki, przydzielone do źle skonstruowanych drużyn.
– Ach tak.
– Znam żywy przykład utalentowanego shinobi, który do dziś jest geninem. Oczywiście system rang ma wiele zalet i z grubsza klasyfikuje odpowiednie osoby na odpowiednich stanowiskach, aczkolwiek nie oceniałabym ludzi tylko na tej podstawie – wytłumaczyła z powagą.
Przy stole zapadła cisza. Fugaku ze skrzyżowanymi rękoma i obojętnym wyrazem twarzy wpatrywał się w nieskazitelnie biały obrus. Po chwili pokiwał głową.
– Jestem w stanie się z tym zgodzić. Gdyby na odpowiednich stanowiskach zasiadali odpowiedni ludzie, na pewno system zarządzania wioską i przydzielania shinobi do odpowiednich klas byłby sprawniejszy.
Bracia Uchiha odetchnęli z ulgą. Ta wymiana zdań mogła się skończyć tragicznie, ale na szczęście ojciec nie był tak uparty jak zazwyczaj.
– Po przemyśleniu tego, stwierdzam, że faktycznie nadzwyczaj dużo członków klanu Uchiha nie posiada rangi, która faktycznie odzwierciedlałaby ich umiejętności. Dobrych przykładem jest tutaj na przykład mój drugi syn, Sasuke, który wciąż jest tylko chūninem, mimo oczywistych predyspozycji Hokage nie mianowała jeszcze jōninem – kontynuował po chwili.
Sasuke spiął się jak na zawołanie.
– Dziękuje, ojcze – powiedział w kierunku pustego talerza.
Haniko tym razem przemilczała swoje zdanie. Akurat w tej kwestii w pełni zgadzała się z Tsunade. Sasuke nie brakowało umiejętności bojowych, a jednak, żeby zostać jōninem należało również posiadać zdolności przywódcze, taktyczne oraz jasnej oceny sytuacji. Młodszy Uchiha, mimo że był władczy, to niestety również stronniczy i czasem nie do końca obiektywny, a już na pewno nie potrafił kierować ludźmi. Z drugiej strony… Fugaku sam był jōninem, a pierwsze wrażenie mówiło jej, że z jego oceną sytuacji było jeszcze gorzej, niż u drugiego syna.
– Myślę, że na niego również przyjdzie wkrótce pora – dodał dyplomatycznie Itachi.
– No, jak przestanie się tak dawać szybko ranić, jak podczas naszej pierwszej misji, to może coś jeszcze z niego będzie – powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha Keiko. – Ale przynajmniej będą mieli z Haniko co opowiadać swoim dzieciom.
Sasuke zachłysnął się pitym właśnie kompotem i o mało co, a wyplułby go na siedzącego naprzeciwko Itachiego.
– To znaczy co? – spytała niepewnie Mikoto.
– No, że gdyby ona go wtedy nie uleczyła, to tatusia mogłoby już nie być na tym świecie. Słodko, miłość od pierwszego zranienia, czy… jakoś tak.
Haniko zrobiła się niemal purpurowa na twarzy. Spuściła wzrok na talerz, udając, że ziemniaki wydają jej się nadzwyczaj interesujące.
Fugaku odchrząknął znacząco. Nie zamierzał dopytywać, co ta wariatka miała na myśli. Jego syn był w końcu odpowiedzialny.
– Więc jesteś medykiem? – zmienił temat.
– Nie. Posiadam chakrę natury ognia i głównie specjalizuję się w ninjutsu i taijutsu. Jednak rozwinęłam swoją kontrolę nad ogniem do tego stopnia, że jestem w stanie w niewielkim stopniu podleczyć własne rany. Nigdy wcześniej nie leczyłam innych, Sasuke był pierwszy.
– To dobrze. Zbyt wiele młodych wybiera teraz łatwą drogę i decydują się na medyczne ninjutsu. Umiejętności właściwie całkowicie zbyteczne w prawdziwej walce. Medycy jedynie zawadzają.
Sasuke dźgnął ją łokciem po raz drugi, przeczuwając, co zaraz nastąpi. Niestety Haniko zupełnie nie zwróciła na to uwagi.
– Faktycznie, medycy są często mało skuteczni w walce, a jednak uważam, że ich obecność na każdej poważniejszej misji jest konieczna. Rzadko kiedy z poważnego zadania można wyjść zupełnie bez szwanku. Życie ludzkie jest bardzo ważne, a medycy pomagają je chronić – zauważyła, starając się, by ton jej głosu brzmiał normalnie.
– Dostatecznie silny shinobi nie będzie potrzebował takiej pomocy. W klanie Uchiha nie mamy nikogo, kto splamiłby swój honor ucząc się medycznego ninjutsu.
– Bez obrazy, ale siła na niewiele się zda, jeżeli przeciwnik będzie miał przewagę liczebną. Bez pomocy lekarskiej nawet najsilniejszy może nie poradzić.
– Jednak gdyby zamiast tego medyka do drużyny dołączył wyszkolony wojownik, role mogłyby się odwrócić.
Haniko poczuła dłoń, która mocno zacisnęła się na jej udzie. Sasuke próbował ją odwieść do rozmowy? Proszę bardzo, próbować zawsze można.
– To jeszcze w dużej mierze zależy od typu misji. W bezpośredniej, szybkiej walce faktycznie może nie być czasu na pomoc lekarską, jednak jeżeli pojedynek się przeciąga, a drużyna ma czas zebrać siły, to zdecydowanie lepiej jej zrobi obecność kogoś, kto zasklepiłby rany i pomógł odzyskać siły. W zależności od charakteru misji, Hokage decyduje, czy medyk będzie potrzebny drużynie, czy też nie – wyjaśniła z trochę mniejszym spokojem, niż zamierzała.
Itachi westchnął cicho, widząc grobową minę ojca. Nie, jednak ten dzień wcale nie zakończy się dobrze.
– Ponadto – kontynuowała. – Naprawdę wątpię, by taka drużyna bez medyka wróciła do wioski w jednym kawałku i nie wymagała opieki medycznej. Odbiegając trochę od tematu ich obecności na polu walki, są oni z całą pewnością niezbędni w każdej wiosce. Nie zapominajmy, że często za używanie naprawdę poważnych technik płaci się pogorszeniem bądź nawet utratą zdrowia. Ciekawe, jakby wyglądało nasze życie, gdyby wszyscy ninja skupili się na szkoleniu tylko umiejętności bitewnych. Kto zajmowałby się rannymi, tworzeniem leków, odtrutkami? Wielu medycznych ninja zajmuje się dodatkowo badaniami nad różnymi środkami wspomagającymi lub niezwykle skutecznymi lekami, które podtrzymują życie. Wojownicy odbierają życie, podczas gdy medycy je ratują. Zastanowiłabym się, co jest bardziej honorowe.
Przy stole zapadła cisza. Haniko zacisnęła usta, nie spuszczając wzroku z Fugaku. Nigdy wcześniej u nikogo nie widziała tak przerażającego wyrazu twarzy, ale postanowiła sobie, że nie odpuści. Ten Uchiha zapędził się za daleko.
– To może… – zaczęła Keiko.
– Ja podam deser – przerwała jej Mikoto, wstając od stołu. – Może mogłybyście mi pomóc? – zwróciła się do kobiet.
Keiko podniosła się z takim impetem, że niemal zrzuciła talerz. Przy okazji trąciła ręką szklankę z kompotem, wylewając go na czysty obrus.
– Ojej! – krzyknęła, podnosząc naczynie. Nie zauważyła jednak, że znajdowało się w nim jeszcze trochę napoju i chlusnęła nim w Sasuke. – O rany! – powiedziała, patrząc na mokrą plamę na koszuli bruneta. – Ja wytrę!
Keiko obeszła stół i nerwowym ruchem zaczęła pocierać serwetką koszulę Sasuke, druga rękę kładąc na jego klatce piersiowej.
– Przestań mnie macać – wycedził przez zęby, odsuwając ją od siebie.
Itachi przypatrywał się całej tej scenie, wmawiając sobie, że to się nie dzieje naprawdę. Sasuke powstrzymał się od wybuchu tylko ze względu na obecność ojca.
– Chodź, pomożesz mi w kuchni – powiedziała Mikoto, odciągając Keiko od młodszego syna. – Nic się nie stało, naprawdę.
Haniko szybko pozbierała talerze i udała się za paniami do środka. Kiedy już znalazły się w kuchni, Keiko jęknęła głośno i oparła się o blat.
– W czym pani pomóc? – spytała blondynka, odstawiając brudne naczynia do zlewu.
– Właściwie, to w niczym. Chciałam was stamtąd wyrwać. To już nie potrwa długo. Został jeszcze tylko deser. Fugaku też dobrze zrobi, jak odetchnie przez chwilę.
– Katastrofa… – szepnęła szatynka, a Mikoto uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco. – Jak tak dalej pójdzie, to Itachi zostanie wydziedziczony.
– Och, nie jest aż tak źle – odpowiedziała pani domu.
Keiko z grzeczności nie zaprzeczyła. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie zaproponować kobiecie pomocy przy zmywaniu, ale zwizualizowała sobie, jak będzie wyglądała ta droga zastawa po bliższym poznaniu z jej dziurawymi rękoma. A raczej – w ilu kawałkach będzie. Haniko posłała jej uspokajające spojrzenie, po czym sama zdeklarowała się, że pozmywa.
W kuchni zapanowała cisza.

***

– Miejmy to jak najszybciej za sobą – powiedział Sasuke, otwierając szafę i wyjmując czystą koszulę. Zdjął tę wilgotną od kompotu i skrzywił się dotykając klejącej skóry.
Itachi westchnął i przysiadł na łóżku brata.
– Mogłeś sobie darować te wszystkie złośliwości kierowane w stronę Keiko.
– Nie, nie mogłem. Poza tym nic by jej to nie pomogło. Nie po tym, jak ojciec dostał w twarz kotletem.
Itachi przez chwilę wsłuchiwał się w śmiech brata, po czym chrząknął znacząco.
– Haniko też nie wypadła wcale najlepiej. Miałem nadzieję, że jakoś załagodzi sytuację, ale od jej przyjścia jest tylko gorzej.
Sasuke wyłonił się zza drzwi szafy, trzymając w dłoniach dwie koszule. Itachi przyglądał im się przez chwilę, po czym wskazał tę po prawej.
– Głupia dziewczyna – warknął młodszy, chowając drugą z powrotem do szafy. – Dźgnąłem ją łokciem z pięć razy, ale mnie zignorowała. Uparta i niemyśląca.
– Dobrze wiesz, że to nieprawda.
Sasuke niechętnie skinął głową. Chwycił materiał i skierował się w stronę łazienki. Brat ruszył jego śladem.
– Sprowokował ją – powiedział młodszy, odkręcając wodę w kranie.
– Trafił w czuły punkt. Ten jej zmarły chłopak szkolił się w końcu w medycznym ninjutsu. Nieważne, jak to się skończyło. Ona o nim nie zapomniała – dopowiedział Itachi.
– Niestety – burknął Sasuke, krzywiąc się do lustra.
– Nie masz w sobie za grosz empatii, prawda?
Brunet w odpowiedzi tylko prychnął, po czym zabrał się za ubieranie koszuli. Kiedy zapiął już wszystkie guziki, wraz z Itachim wyszedł z łazienki. Stanęli na szczycie schodów, niespecjalnie mając ochotę na powrót do ojca.
– Przysięgam, że jeżeli ona znowu zacznie z nim dyskutować, to ją uduszę.
– Raczej nie wrócą już do tego tematu – zauważył starszy.
– Jest cała masa innych.
Itachi uśmiechnął się delikatnie, po czym położył dłoń na ramieniu brata.
– Może jeszcze ojciec zacznie żałować, że nie jesteś gejem.
Sasuke prychnął, odpychając jego rękę. Itachi ruszył przodem, niespiesznie schodząc na dół.
– Ty lepiej się zajmij swoją nieogarniętą dziewczyną. A może jesteś impotentem i dlatego ona dobiera się cały czas do mnie, co?
Starszy Uchiha przystanął gwałtownie. Sasuke również się zatrzymał. Niebezpiecznie blisko. Stali twarzą w twarz, patrząc sobie wyzywająco w oczy. Na ustach młodszego pojawił się złośliwy uśmieszek.
– Nie przeginaj – warknął po chwili Itachi.
Zanim jednak Sasuke zdążył coś odpowiedzieć, panie wyszły z kuchni. Odsunął się więc od starszego brata, by żadna z nich zauważyła, że atmosfera między nimi zrobiła się nerwowa.
Mikoto zatrzymała się i spojrzała na starszego syna.
– Nie zostałeś z ojcem?
– Nie, Sasuke poprosił mnie o pomoc w wyborze koszuli.
Młodszy słysząc to, prychnął. O nic go nie prosił. On sam za nim polazł, bo nie miał ochoty zostawać sam na sam z wkurzonym ojcem. Itachi powinien raczej dziękować, że Sasuke wpuścił go do swojego pokoju.
Matka przyjęła to wytłumaczenie. Wyjrzała przez drzwi do ogrodu, a następnie skinęła głową w kierunku reszty. Całą grupą wkroczyli na taras. Haniko rozstawiła talerzyki do ciasta, Keiko jedno z nich ustawiła na środku stołu. Mikoto zajęła się rozstawianiem pozostałych smakołyków.
Przez te parę minut, mina Fugaku nie uległa zmianie. Mężczyzna siedział sztywno, nie zwracając najmniejszej uwagi na małe zamieszanie, które powstało, kiedy Keiko przez przypadek dźgnęła łokciem Sasuke w brzuch. Po krótkiej wymianie zdań, wszyscy zasiedli na swoich miejscach.
– Częstujcie się – zachęciła Mikoto. – Kochanie, nałożyć ci sernika?
– Nie, dziękuje.
Ton głosu Fugaku był tak zimny, że Keiko upuściła widelczyk, który z brzękiem upadł na talerz.
– Hehe, przepraszam – mruknęła.
Kiedy wszyscy oderwali wzrok od szatynki, ta dźgnęła Itachiego palcem w bok i wskazała na interesujące ją ciasto. Brunet nałożył jej kawałek, a ona podziękowała mu skinieniem głową i delikatnym uśmiechem.
Przy stole zapanowała cisza, przerywana tylko odgłosem sztućców. Tę nerwową atmosferę przerwał dopiero dźwięk dzwonka do drzwi wejściowych. Mikoto przeprosiła zebranych i poszła otworzyć. Podczas nieobecności żony, Fugaku wydawał się zebranym jeszcze groźniejszy i bardziej nieprzewidywalny, toteż nikt nie śmiał podnieść głowy znad talerza, by przypadkiem go nie rozjuszyć. Pan domu był bowiem w na tyle złym nastroju, że siedział z grobową miną i nie śmiał tknąć ciasta. Taka czynność jak jedzenie nie przystoi w sytuacji, w której zostało bezczelnie obrażonym.
– Fugaku, do ciebie. – Ciszę przerwała brunetka, która pojawiła się w drzwiach w towarzystwie jakiegoś mężczyzny.
Gość ukłonił się nisko przywódcy klanu, po czym ruszył za Fugaku w głąb mieszkania. Atmosfera od razu się rozluźniła. Itachi odetchnął, Sasuke rozsiadł się wygodniej, Keiko zaś przestała się maskować i kolejny kawałek smakującego jej ciasta chwyciła dłońmi. Młodszy Uchiha skrzywił się z niesmakiem, nic jednak na to nie powiedział.
Haniko przyjrzała się każdemu z osobna, a na jej ustach pojawił się nikły uśmiech. Ona też poczuła się znacznie swobodniej. Dopiero teraz zaczynała rozumieć, skąd się wzięły niektóre dziwne nawyki i zachowania braci Uchiha. Najwyraźniej tak zostali wychowani. Itachi spokojne usposobienie odziedziczył po Mikoto, Sasuke niestety z charakteru zdecydowanie bardziej przypominał ojca. Na szczęście jednak nie był idealną kopią Fugaku.
– Pójdę po Kinari – oznajmiła Mikoto, wstając od stołu. Po chwili pojawiła się z powrotem z maleństwem na rękach. Dziewczynka z zadowoleniem pomachała rączkami, spoglądając z zaciekawieniem na zebranych.
– Mogę ją potrzymać? – spytała błagalnie Keiko. Kiedy Mikoto podała jej córeczkę, oczy szatynki rozbłysły niemal jak gwiazdy. – Jaka ona jest słodka – pisnęła, przytulając do siebie niemowlę.
– Przestań się nad nią znęcać – powiedział Sasuke, przyglądając się całej scenie.
Keiko posłała mu zawistne spojrzenie.
– Jaka ty jesteś śliczna – zwróciła się do dziewczynki. – Nie to, co Sasuke.
Szatynka pokazała jej palcem bruneta, a Kinari podążyła wzrokiem we wskazanym kierunku. Uśmiechnęła się szerzej na widok brata, po czym wyciągnęła do niego rączki.
– Oj nie, malutka, nie. On jest be, fu. – Keiko zwróciła twarz dziewczynki w swoją stronę, bo ta zdecydowanie za bardzo interesowała się Sasuke. – Patrz, jakie super ciacho!
Szatynka podniosła swój kawałek z talerza i podsunęła małej do ust.
– Keiko, ona jest jeszcze za mała i nie jada takich rzeczy – powiedziała Mikoto, starając się ukryć rozbawienie.
– A, no to przepraszam.
Kinari jednak zdawała się w ogóle nie interesować wypiekami. Zamiast tego odwróciła się na kolanach szatynki w stronę Sasuke i ponownie wyciągnęła rączki. Mikoto zachichotała cicho, widząc niepewną minę młodszego syna, który nie bardzo wiedział, co powinien zrobić.
– Kinari ma słabość do Sasuke – wyjaśniła reszcie. – Chyba wpadł jej w oko, bo od urodzenia lgnie głównie do niego.
– Do Sasuke? – spytała z obrzydzeniem Keiko.
– Widzisz? Ona w porównaniu do ciebie zna się na mężczyznach. Zresztą ostatnio nawet ty obrałaś sobie mnie za cel.
Sasuke posłał jej złośliwy uśmieszek, dumny z siebie, że przy okazji udało mu się dopiec bratu. Dwie pieczenie na jednym ogniu.
– Ojej, moglibyście nie flirtować przynajmniej w naszym towarzystwie – westchnęła Haniko, skupiając tym samym uwagę zebranych na sobie. – Sasuke, nie wiem, czy wiesz, ale właśnie jej zasugerowałeś, że wybrała niewłaściwego brata. Nie podejrzewałam, że możesz być zazdrosny o Itachiego.
Sasuke zacisnął szczękę, przyglądając się blondynce. Itachi tylko parsknął śmiechem.
– Chyba coś źle zrozumiałaś.
– Chyba dobrze – odpowiedziała Haniko, posyłając wściekłemu Sasuke słodki uśmiech. Następnie przeniosła wzrok na starszego Uchihę. – Nie martw się, Itachi. Kiedy Keiko będzie obmacywała Sasuke, ja mogę zająć się tobą.
Brunet bez problemu podłapał grę, gdyż uśmiechnął się do niej zniewalająco.
– Pięknie dziś wyglądasz – wyznał kokieteryjnie.
Sasuke odchrząknął znacząco. Jego ręka znalazła się na udzie blondynki i ścisnęła je lekko. Miał świadomość, że to wszystko były tylko żarty, a jednak wcale mu się nie podobała ta wymiana zdań.
Keiko zdawała się niespecjalnie tym wszystkim przejmować, wciąż próbując odciągnąć jakoś uwagę Kinari od Sasuke, w którego mała wpatrywała się jak w obrazek. Szatynka ostatecznie jednak skapitulowała.
– Sasuke, potrzymasz ją?
Mężczyzna zesztywniał, nieufanie przyglądając się siostrze. Trzymał ją zaledwie raz. Podczas urodzin brata, kiedy rodziców nie było i jakoś sami musieli sobie z nią poradzić. Nie wspominał tego za dobrze.
– To może ja ją wezmę. Będzie miała do niego blisko i będzie go miała na wyciągnięcie ręki – zaproponowała Haniko, przechwytując małą od szatynki.
Mikoto przyglądała się temu wszystkiemu z uśmiechem. Czasem żałowała, że jej mąż miał taki, a nie inny charakter. Dopiero kiedy wyszedł, zarówno goście jak i jego właśni synowie, zaczęli się czuć swobodnie. Musiała przyznać, że ta gromadka bardzo przypadła jej do gustu. Sztywny i przestrzegający wszelkich zasad Itachi w towarzystwie nieprzewidywalnej Keiko, wydawał się odprężony i łagodniejszy. Ta para stanowiła idealny przykład tego, że przeciwieństwa się przyciągają.
Inaczej się sprawa miała, jeśli chodziło o Haniko i Sasuke. Wbrew pozorom, byli do siebie bardzo podobni. Sasuke był władczy, lubił decydować i narzucać innym swoje zdanie. Blondynka była rozsądniejsza, ale na pierwszy rzut oka widać było, że była stworzona do kierowania grupą i potrafiła bronić swego zdania. Mikoto nie spodziewałaby się, że jej młodszy syn zainteresuje się właśnie taką dziewczyną, ale po dłuższym namyśle, stwierdziła, że to dla niego dobry wybór. Może ktoś go w końcu ukróci i sprowadzi na ziemię. Istniało jednak niebezpieczeństwo, że zanim Sasuke faktycznie dojrzeje, para się zwyczajnie pozabija. Gdyby jednak brunet wybrał sobie dziewczynę uległą i cichą, zapewne skończyłby jak jego ojciec – dyktator. Jeden tyran w rodzinie wystarczał.
Sielankę przerwało pojawienie się w Fugaku w drzwiach do ogrodu. Towarzystwo automatycznie zamilkło. Keiko schowała nawet język, który wystawiła w stronę Sasuke, kiedy demonstrowała Kinari, jak powinna się zachowywać w stosunku do brata.
Groza zapanowała nad stołem, kiedy przywódca klanu zasiadł na honorowym miejscu. Wszyscy automatycznie wlepili spojrzenia w swoje talerze. Haniko pospiesznie oddała dziewczynkę Mikoto, która podsunęła jej pod usta butelkę, tym samym odwracając jej uwagę od Sasuke.
– Od jak dawna jesteś w związku z moim synem? – zapytał, spoglądając na Haniko. – Niech zgadnę, od paru dni?
Blondynka nic nie odpowiedziała, nie bardzo wiedząc, do czego Fugaku zmierza. Owszem, Sasuke i ona nie byli razem zbyt długo. O ile w ogóle można było ich nazwać parą. Nie przypominali typowych zakochanych, nie wspominali o swoich uczuciach, marzeniach, planach na przyszłość. Nie padło w tym temacie ani jedno słowo. Póki co, ich związek opierał się raczej na dogryzaniu sobie nawzajem, kłótniach i… relacjach czysto fizycznych. Do tych psychicznych żadne z nich się nie przyznawało.
– Owszem – odpowiedziała.
Mężczyzna tego w żaden sposób nie skomentował. Zamiast tego kiwnął tylko głową i nałożył sobie pierwszy dzisiaj kawałek ciasta. Fugaku wydawał się być z czegoś niesłychanie zadowolony.

***

– Kapitan policji w Konoha ma jakieś rozdwojenie jaźni, czy co? – spytała Keiko, zamykając za sobą drzwi do pokoju Itachiego. Następnie ruszyła biegiem i rzuciła się na łóżko. Rozwaliła się na nim tak, że Sasuke nie miał już gdzie usiąść, więc stanął z boku, opierając się plecami o szafkę.
Haniko nie miała takich oporów, więc przysiadła koło leżącej szatynki.
– No bo serio – ciągnęła dalej. – Najpierw wyglądał, jakby miał zaraz eksplodować ze złości, chociaż nie zrobił się czerwony, a para nie wylatywała mu uszami, ale kiedy przyszedł ten gościu i sobie poplotkowali, to wrócił cały w skowronkach i zaczął zadawać Haniko dziwne pytania.
– Które z nich wydało ci się dziwne? To, czy pochodzi z Konoha, czy może to dotyczące obowiązków, które pełniła na służbie u Kazekage? – prychnął Sasuke, krzyżując ręce na piersi.
– Ciebie nikt o zdanie nie pytał – odpowiedziała, po czym wystawiła język w jego kierunku. – To wszystko było dziwne i kropka.
Haniko musiała się z nią niestety zgodzić. Zły Fugaku nie zrobił na niej takiego wrażenia, jak kiedy zaczął przesadnie się nią interesować. Wtedy dopiero poczuła się nieswojo. Miała złe przeczucia. Jedno krótkie spojrzenie na Itachiego, utwierdziło ją w przekonaniu, że on myśli o tym samym. Wyglądało to naprawdę nieciekawie.
Sasuke odchrząknął.
– Po prostu nie możesz się pogodzić z tym, że Haniko w przeciwieństwie do ciebie zrobiła dobre wrażenie.
– A wcale że nie! – krzyknęła Keiko, podnosząc się z łóżka i stając przed brunetem.
– Ty się już do mnie lepiej nie zbliżaj. – Sasuke odskoczył na bezpieczną odległość, nieufnie spoglądając na szatynkę.
Kiedy obiad oficjalnie dobiegł końca i Mikoto wraz z Haniko zaczęły zbierać talerzyki ze stołu, Keiko zdeklarowała się, że przyniesie do kuchni półmiski z ciastami. Nie, na szczęście nie wywaliła reszty wypieków na głowę Sasuke. Zamiast tego potknęła się i wylądowała na jego kolanach. W tym momencie Itachi nie wytrzymał i wzdychając zakrył oczy dłonią. Sasuke zaś miał taką minę, że Keiko czym prędzej z niego zeszła z piskiem uciekając na drugą stronę stołu.
– Nie wracajmy do tego – powiedziała Keiko, przypominając sobie sytuację sprzed kilkunastu minut. Odwróciła się w stronę Itachiego, który siedział na krześle przy biurku. Zatrzepotała rzęsami, po czym podeszła do niego i ulokowała się na jego kolanach.
– I bardzo dobrze. – Sasuke wywrócił oczami. – Bracie, przyhamuj jej zapędy, a my sobie pójdziemy.
Haniko chwyciła wyciągnięta w jej stronę dłoń, kiwnęła głową w stronę pary i wyszła z pokoju zaraz za Sasuke. Po chwili znaleźli się w jego sypialni.
– To było gorsze, niż przemierzanie pustyni na kacu – szepnął, siadając na swoim łóżku i przyciągając blondynkę do siebie. – Może się jakoś zrelaksujemy, co? – spytał, usadzając dziewczynę na swoich kolanach.
Blondynka jednak szybko wyswobodziła się z jego objęć i usiadła w bezpiecznej odległości. Ta propozycja była… zbyt kusząca. Jednak zdecydowanie wolała kierować się w tym wypadku rozumem i nie narażać bardziej państwu Uchiha.
– Mowy nie ma. Za jedną ścianą są Keiko i Itachi, a za drzwiami w każdej chwili mogą znaleźć się twoi rodzice. Nie licz na nic.
Uchiha tylko kiwnął głową, podszedł do drzwi i przekręcił klucz w zamku. Następnie posłał jej swój najlepszy uśmiech. Zaczął rozpinać guziki w koszuli, by po paru krokach zrzucić ją na podłogę. Uklęknął przy łóżku, tuż przy nogach dziewczyny, które zaczął gładzić, powolnym ruchem zmierzając ręką ku górze. Kiedy dotarł do rąbka spódnicy, wsunął rękę pod materiał, dotykając gładkiego uda.
Och, tak. Sasuke potrafił być nieziemsko seksowny. Haniko przygryzła wargę, rejestrując, że zrobiło jej się gorąco. Uchiha wpatrywał się w nią, nie kryjąc swojego podniecenia. A ona już nie raz miała okazję się przekonać, że im bardziej był napalony, tym przyjemniej im razem było. Na co dzień zimny, w łóżku niesamowicie gorący i namiętny. Jej potrzeby zawsze stawiał ponad swoje. Sprawiał, że czasem puszczały jej hamulce. Przestawała kontrolować jak się zachowuje, skupiając się tylko na nim. Sasuke oddawał jej się cały. Zawsze. Bez wyjątku.
– Przecież możemy być cicho – kusił, patrząc jej głęboko w oczy. – Mojego łóżka jeszcze nie mieliśmy okazji wypróbować.
Zachowanie ciszy mogło być jednak nieco trudne. Jeżeli Uchiha był w czymś dobry, to właśnie w doprowadzaniu do szaleństwa. Niezależnie od tego, czy kochali się namiętnie spragnieni nawzajem swojego dotyku, czy bardziej leniwie, w jego obecności nie dało się powstrzymać od chociażby cichych westchnień. A im bardziej byli siebie spragnieni, tym mocniej skrzypiało łóżko, a ona głośniej się zachowywała. Sasuke był nieziemskim kochankiem. Był jak iskra…
… a aktualnie niewiele brakowało do wzniecenia pożaru.
– Będziesz mnie teraz kusił, dopóki się nie zgodzę? – wyszeptała, owiewając oddechem jego usta. – Co masz mi do zaoferowania?
– A na co byś miała ochotę? – mówiąc to wsunął jej pod spódnicę drugą rękę i powoli zsunął z niej bieliznę, spódniczkę pozostawiając na miejscu.
Haniko nie odpowiedziała, a zamiast tego wpiła się w jego usta. Uchiha zaczął muskać palcami wewnętrzną stronę jej ud, powoli zbliżając się do najdelikatniejszego miejsca na jej ciele. Mmm… jak przyjemnie. Sasuke po chwili cofnął dłoń i jednym sprawnym ruchem przetransportował ją na środek łóżka, siłując się z jej bluzką. Kiedy ta wylądowała na podłodze za ich plecami, zawisł nad nią i przyssał się do jej szyi, dłońmi walcząc z zapięciem od stanika. Ręce dziewczyny zawędrowały do jego spodni, walcząc z rozporkiem.
W pomieszczeniu zrobiło się naprawdę gorąco.

2 komentarze:

  1. TA KOŃCÓWKA ;////;
    Sasuke, ty pieprzony napaleńcu! >////<
    Uff, aż mi się gorąco zrobiło!
    Poza tym, jestem ciekawa, co takiego nasz Fugaku takiego usłyszał od tego gościa, że tak nagle poprawił mu się humor i zaczął interesować się Haniko. To wszystko bardzo brzydko pachnie.
    Do następnego rozdziału!
    Shori

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    o tak tego obiadku to nikt długo nie zapomni, a kogo to Hanako miała na myśli? a sama końcówka to bardzo gorąca... bardzo mi się podobała...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń