Haniko nabrała chęci, by zrobić w
tył zwrot, gdy weszła za Mikoto do ogrodu. Itachi wyglądał na załamanego, Keiko
z nieufnością przyglądała się swoim sztućcom, Fugaku ze skrzyżowanymi na piersi
rękoma i zaciśniętymi ustami przyglądał się szatynce i tylko Sasuke wydawał się
niespecjalnie przejmować sytuacją. Do czasu. Kiedy zobaczył Haniko stojącą w
drzwiach, zakrztusił się ziemniakiem, chwilowo odwracając uwagę ojca od Keiko.
– Dzień dobry – przywitała się
blondynka.
Fugaku odpowiedział, po czym
spojrzał na żonę. Zanim jednak Mikoto zdążyła się odezwać, głos zabrała Keiko.
– I co, Sasuke? Tak się mnie
czepiałeś, a to twoja dziewczyna się spóźniła.
Blondynka zaczerwieniła się,
kiedy Mikoto uśmiechnęła się do niej ciepło.
– Och, a więc jednak wam się
udało? Wybacz Haniko, gdyby Sasuke się pochwalił, wcześniej zaprosilibyśmy cię
na obiad. Bardzo nam miło, że przyszłaś.
– Sasuke… – warknął Fugaku,
posyłając mu karcące spojrzenie. Brunet jak na zawołanie zerwał się z krzesła.
– Ojcze, to jest Haniko, moja... Haniko, to jest mój ojciec.
– Bardzo mi miło – powiedziała blondynka,
wyciągając rękę w stronę pana domu. – Shimanouchi Haniko.
– Witam. Uchiha Fugaku.
Atmosfera ponownie zrobiła się
niezręczna. Fugaku dokładnie przyglądał się dziewczynie, a jego spojrzenie było
tak przeszywające, że ona nie bardzo wiedziała, co ze sobą począć. Tuż za jej
plecami stał Sasuke, który odsunął jej krzesło. Kiedy usiadła i przyjrzała się
lepiej minie Itachiego, a później Keiko, pożałowała, że dała się na to namówić.
Szatynka wyglądała rewelacyjnie w
nowej fryzurze, delikatnym makijażu i eleganckich ubraniach. Niestety wszystko
to przyćmił stres, który jako pierwszy rzucił się blondynce w oczy. Itachi
prezentował się jeszcze gorzej. Właściwie, to nie przypominał nawet samego
siebie. Siedział sztywno i prosto, lecz bez przerwy wpatrywał się nieprzytomnym
wzrokiem w swój talerz.
Haniko spojrzała na Sasuke, który
siedział obok niej. Jego pewność siebie też gdzieś wyparowała. Nie było dobrze.
Mikoto zjawiła się z dodatkowym
talerzem i sztućcami, i chwilę później wszyscy siedzieli już przy stole. Przez
pewien czas panowała cisza. Sasuke kończył posiłek ze zdecydowanie mniejszą
swobodą, niż przed pojawieniem się blondynki. Itachi dłubał widelcem w sałacie,
a Keiko odsunęła od siebie sztućce i trzymała w pogotowiu tylko szklankę z
kompotem.
Shimanouchi nałożyła sobie
niewielką porcję ziemniaków i mięsa. Prawdę mówiąc dopiero co jadła obiad u
siebie, więc nie bardzo miała ochotę na kolejny.
– Jesteś shinobi? – spytał
znienacka Fugaku.
– Tak. Ostatnio dwukrotnie
zostałam przydzielona na misje do drużyny Itachiego.
– Ach tak. A jaką masz rangę?
– Jestem chūninem.
Fugaku wydawał się względnie
zadowolony z tej odpowiedzi. Przynajmniej jedna nie była kunoichi niskiej
kategorii, która zamiast do poważnej organizacji, wolała wstąpić do cyrku.
Itachi podniósł głowę znad
talerza, spoglądając na Haniko. Dziewczyna mogła jeszcze uratować ten obiad i
miał nadzieje, że jej się to uda. Kiedy przyglądał się jej opanowaniu, nabrał
pewności siebie. Jeszcze nie wszystko stracone.
– Dobrze. O wartości danego
shinobi świadczy jego ranga – zaznaczył Fugaku.
– A przypadkiem nie umiejętności?
Mężczyzna posłał Haniko obojętne
spojrzenie.
– Właśnie to powiedziałem. Ranga
świadczy o umiejętnościach – wyjaśnił.
– Niekoniecznie… – Tylko tyle
zdołała powiedzieć, zanim nie została dźgnięta łokciem przez Sasuke. Nie
miała zamiaru się wymądrzać i wykłócać z Fugaku, ale się z nim nie zgadzała.
Przecież prowadzili kulturalną pogawędkę, prawda? Miała prawo do wyrażenia
własnej opinii. – Przykładowo egzamin na chūnina jest dosyć specyficzny. Ma na celu sprawdzenie pracy
zespołowej drużyny, jednak jest na tyle niedopracowany, że z tego też powodu
wyklucza pojedyncze, zdolne jednostki, przydzielone do źle skonstruowanych
drużyn.
– Ach tak.
– Znam żywy przykład
utalentowanego shinobi, który do dziś jest geninem. Oczywiście system rang ma
wiele zalet i z grubsza klasyfikuje odpowiednie osoby na odpowiednich
stanowiskach, aczkolwiek nie oceniałabym ludzi tylko na tej podstawie –
wytłumaczyła z powagą.
Przy stole zapadła cisza. Fugaku
ze skrzyżowanymi rękoma i obojętnym wyrazem twarzy wpatrywał się w
nieskazitelnie biały obrus. Po chwili pokiwał głową.
– Jestem w stanie się z tym zgodzić.
Gdyby na odpowiednich stanowiskach zasiadali odpowiedni ludzie, na pewno system
zarządzania wioską i przydzielania shinobi do odpowiednich klas byłby
sprawniejszy.
Bracia Uchiha odetchnęli z ulgą. Ta
wymiana zdań mogła się skończyć tragicznie, ale na szczęście ojciec nie był tak
uparty jak zazwyczaj.
– Po przemyśleniu tego, stwierdzam,
że faktycznie nadzwyczaj dużo członków klanu Uchiha nie posiada rangi, która
faktycznie odzwierciedlałaby ich umiejętności. Dobrych przykładem jest tutaj na
przykład mój drugi syn, Sasuke, który wciąż jest tylko chūninem, mimo oczywistych predyspozycji Hokage nie mianowała jeszcze jōninem – kontynuował po chwili.
Sasuke spiął się jak na zawołanie.
– Dziękuje, ojcze – powiedział w
kierunku pustego talerza.
Haniko tym razem przemilczała
swoje zdanie. Akurat w tej kwestii w pełni zgadzała się z Tsunade. Sasuke nie
brakowało umiejętności bojowych, a jednak, żeby zostać jōninem należało również posiadać zdolności przywódcze, taktyczne oraz jasnej oceny sytuacji. Młodszy Uchiha, mimo że był władczy, to
niestety również stronniczy i czasem nie do końca obiektywny, a już na pewno nie potrafił kierować ludźmi. Z drugiej strony…
Fugaku sam był jōninem, a
pierwsze wrażenie mówiło jej, że z jego oceną sytuacji było jeszcze gorzej, niż
u drugiego syna.
– Myślę, że na niego również
przyjdzie wkrótce pora – dodał dyplomatycznie Itachi.
– No, jak przestanie się tak
dawać szybko ranić, jak podczas naszej pierwszej misji, to może coś jeszcze z
niego będzie – powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha Keiko. – Ale
przynajmniej będą mieli z Haniko co opowiadać swoim dzieciom.
Sasuke zachłysnął się pitym
właśnie kompotem i o mało co, a wyplułby go na siedzącego naprzeciwko
Itachiego.
– To znaczy co? – spytała
niepewnie Mikoto.
– No, że gdyby ona go wtedy nie
uleczyła, to tatusia mogłoby już nie być na tym świecie. Słodko, miłość od
pierwszego zranienia, czy… jakoś tak.
Haniko zrobiła się niemal
purpurowa na twarzy. Spuściła wzrok na talerz, udając, że ziemniaki wydają jej
się nadzwyczaj interesujące.
Fugaku odchrząknął znacząco. Nie zamierzał
dopytywać, co ta wariatka miała na myśli. Jego syn był w końcu odpowiedzialny.
– Więc jesteś medykiem? – zmienił
temat.
– Nie. Posiadam chakrę natury
ognia i głównie specjalizuję się w ninjutsu i taijutsu. Jednak rozwinęłam swoją
kontrolę nad ogniem do tego stopnia, że jestem w stanie w niewielkim stopniu
podleczyć własne rany. Nigdy wcześniej nie leczyłam innych, Sasuke był
pierwszy.
– To dobrze. Zbyt wiele młodych
wybiera teraz łatwą drogę i decydują się na medyczne ninjutsu. Umiejętności właściwie
całkowicie zbyteczne w prawdziwej walce. Medycy jedynie zawadzają.
Sasuke dźgnął ją łokciem po raz
drugi, przeczuwając, co zaraz nastąpi. Niestety Haniko zupełnie nie zwróciła na
to uwagi.
– Faktycznie, medycy są często
mało skuteczni w walce, a jednak uważam, że ich obecność na każdej
poważniejszej misji jest konieczna. Rzadko kiedy z poważnego zadania można
wyjść zupełnie bez szwanku. Życie ludzkie jest bardzo ważne, a medycy pomagają
je chronić – zauważyła, starając się, by ton jej głosu brzmiał normalnie.
– Dostatecznie silny shinobi nie
będzie potrzebował takiej pomocy. W klanie Uchiha nie mamy nikogo, kto
splamiłby swój honor ucząc się medycznego ninjutsu.
– Bez obrazy, ale siła na
niewiele się zda, jeżeli przeciwnik będzie miał przewagę liczebną. Bez pomocy
lekarskiej nawet najsilniejszy może nie poradzić.
– Jednak gdyby zamiast tego
medyka do drużyny dołączył wyszkolony wojownik, role mogłyby się odwrócić.
Haniko poczuła dłoń, która mocno
zacisnęła się na jej udzie. Sasuke próbował ją odwieść do rozmowy? Proszę
bardzo, próbować zawsze można.
– To jeszcze w dużej mierze
zależy od typu misji. W bezpośredniej, szybkiej walce faktycznie może nie być
czasu na pomoc lekarską, jednak jeżeli pojedynek się przeciąga, a drużyna ma
czas zebrać siły, to zdecydowanie lepiej jej zrobi obecność kogoś, kto zasklepiłby
rany i pomógł odzyskać siły. W zależności od charakteru misji, Hokage decyduje,
czy medyk będzie potrzebny drużynie, czy też nie – wyjaśniła z trochę mniejszym
spokojem, niż zamierzała.
Itachi westchnął cicho, widząc
grobową minę ojca. Nie, jednak ten dzień wcale nie zakończy się dobrze.
– Ponadto – kontynuowała. – Naprawdę
wątpię, by taka drużyna bez medyka wróciła do wioski w jednym kawałku i nie
wymagała opieki medycznej. Odbiegając trochę od tematu ich obecności na polu
walki, są oni z całą pewnością niezbędni w każdej wiosce. Nie zapominajmy, że
często za używanie naprawdę poważnych technik płaci się pogorszeniem bądź nawet
utratą zdrowia. Ciekawe, jakby wyglądało nasze życie, gdyby wszyscy ninja
skupili się na szkoleniu tylko umiejętności bitewnych. Kto zajmowałby się
rannymi, tworzeniem leków, odtrutkami? Wielu medycznych ninja zajmuje się
dodatkowo badaniami nad różnymi środkami wspomagającymi lub niezwykle
skutecznymi lekami, które podtrzymują życie. Wojownicy odbierają życie, podczas
gdy medycy je ratują. Zastanowiłabym się, co jest bardziej honorowe.
Przy stole zapadła cisza. Haniko
zacisnęła usta, nie spuszczając wzroku z Fugaku. Nigdy wcześniej u nikogo nie
widziała tak przerażającego wyrazu twarzy, ale postanowiła sobie, że nie
odpuści. Ten Uchiha zapędził się za daleko.
– To może… – zaczęła Keiko.
– Ja podam deser – przerwała jej
Mikoto, wstając od stołu. – Może mogłybyście mi pomóc? – zwróciła się do kobiet.
Keiko podniosła się z takim
impetem, że niemal zrzuciła talerz. Przy okazji trąciła ręką szklankę z
kompotem, wylewając go na czysty obrus.
– Ojej! – krzyknęła, podnosząc
naczynie. Nie zauważyła jednak, że znajdowało się w nim jeszcze trochę napoju i
chlusnęła nim w Sasuke. – O rany! – powiedziała, patrząc na mokrą plamę na
koszuli bruneta. – Ja wytrę!
Keiko obeszła stół i nerwowym
ruchem zaczęła pocierać serwetką koszulę Sasuke, druga rękę kładąc na jego
klatce piersiowej.
– Przestań mnie macać – wycedził
przez zęby, odsuwając ją od siebie.
Itachi przypatrywał się całej tej
scenie, wmawiając sobie, że to się nie dzieje naprawdę. Sasuke powstrzymał się
od wybuchu tylko ze względu na obecność ojca.
– Chodź, pomożesz mi w kuchni –
powiedziała Mikoto, odciągając Keiko od młodszego syna. – Nic się nie stało,
naprawdę.
Haniko szybko pozbierała talerze
i udała się za paniami do środka. Kiedy już znalazły się w kuchni, Keiko
jęknęła głośno i oparła się o blat.
– W czym pani pomóc? – spytała
blondynka, odstawiając brudne naczynia do zlewu.
– Właściwie, to w niczym.
Chciałam was stamtąd wyrwać. To już nie potrwa długo. Został jeszcze tylko
deser. Fugaku też dobrze zrobi, jak odetchnie przez chwilę.
– Katastrofa… – szepnęła
szatynka, a Mikoto uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco. – Jak tak dalej
pójdzie, to Itachi zostanie wydziedziczony.
– Och, nie jest aż tak źle –
odpowiedziała pani domu.
Keiko z grzeczności nie
zaprzeczyła. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie zaproponować kobiecie
pomocy przy zmywaniu, ale zwizualizowała sobie, jak będzie wyglądała ta droga
zastawa po bliższym poznaniu z jej dziurawymi rękoma. A raczej – w ilu
kawałkach będzie. Haniko posłała jej uspokajające spojrzenie, po czym sama
zdeklarowała się, że pozmywa.
W kuchni zapanowała cisza.
***
– Miejmy to jak najszybciej za
sobą – powiedział Sasuke, otwierając szafę i wyjmując czystą koszulę. Zdjął tę
wilgotną od kompotu i skrzywił się dotykając klejącej skóry.
Itachi westchnął i przysiadł na
łóżku brata.
– Mogłeś sobie darować te
wszystkie złośliwości kierowane w stronę Keiko.
– Nie, nie mogłem. Poza tym nic
by jej to nie pomogło. Nie po tym, jak ojciec dostał w twarz kotletem.
Itachi przez chwilę wsłuchiwał
się w śmiech brata, po czym chrząknął znacząco.
– Haniko też nie wypadła wcale
najlepiej. Miałem nadzieję, że jakoś załagodzi sytuację, ale od jej przyjścia
jest tylko gorzej.
Sasuke wyłonił się zza drzwi
szafy, trzymając w dłoniach dwie koszule. Itachi przyglądał im się przez
chwilę, po czym wskazał tę po prawej.
– Głupia dziewczyna – warknął
młodszy, chowając drugą z powrotem do szafy. – Dźgnąłem ją łokciem z pięć razy,
ale mnie zignorowała. Uparta i niemyśląca.
– Dobrze wiesz, że to nieprawda.
Sasuke niechętnie skinął głową.
Chwycił materiał i skierował się w stronę łazienki. Brat ruszył jego śladem.
– Sprowokował ją – powiedział
młodszy, odkręcając wodę w kranie.
– Trafił w czuły punkt. Ten jej
zmarły chłopak szkolił się w końcu w medycznym ninjutsu. Nieważne, jak to się
skończyło. Ona o nim nie zapomniała – dopowiedział Itachi.
– Niestety – burknął Sasuke,
krzywiąc się do lustra.
– Nie masz w sobie za grosz
empatii, prawda?
Brunet w odpowiedzi tylko
prychnął, po czym zabrał się za ubieranie koszuli. Kiedy zapiął już wszystkie
guziki, wraz z Itachim wyszedł z łazienki. Stanęli na szczycie schodów,
niespecjalnie mając ochotę na powrót do ojca.
– Przysięgam, że jeżeli ona znowu
zacznie z nim dyskutować, to ją uduszę.
– Raczej nie wrócą już do tego
tematu – zauważył starszy.
– Jest cała masa innych.
Itachi uśmiechnął się delikatnie,
po czym położył dłoń na ramieniu brata.
– Może jeszcze ojciec zacznie
żałować, że nie jesteś gejem.
Sasuke prychnął, odpychając jego
rękę. Itachi ruszył przodem, niespiesznie schodząc na dół.
– Ty lepiej się zajmij swoją
nieogarniętą dziewczyną. A może jesteś impotentem i dlatego ona dobiera się cały
czas do mnie, co?
Starszy Uchiha przystanął
gwałtownie. Sasuke również się zatrzymał. Niebezpiecznie blisko. Stali twarzą w
twarz, patrząc sobie wyzywająco w oczy. Na ustach młodszego pojawił się
złośliwy uśmieszek.
– Nie przeginaj – warknął po
chwili Itachi.
Zanim jednak Sasuke zdążył coś
odpowiedzieć, panie wyszły z kuchni. Odsunął się więc od starszego brata, by
żadna z nich zauważyła, że atmosfera między nimi zrobiła się nerwowa.
Mikoto zatrzymała się i spojrzała
na starszego syna.
– Nie zostałeś z ojcem?
– Nie, Sasuke poprosił mnie o
pomoc w wyborze koszuli.
Młodszy słysząc to, prychnął. O
nic go nie prosił. On sam za nim polazł, bo nie miał ochoty zostawać sam na sam
z wkurzonym ojcem. Itachi powinien raczej dziękować, że Sasuke wpuścił go do
swojego pokoju.
Matka przyjęła to wytłumaczenie.
Wyjrzała przez drzwi do ogrodu, a następnie skinęła głową w kierunku reszty.
Całą grupą wkroczyli na taras. Haniko rozstawiła talerzyki do ciasta, Keiko
jedno z nich ustawiła na środku stołu. Mikoto zajęła się rozstawianiem
pozostałych smakołyków.
Przez te parę minut, mina Fugaku
nie uległa zmianie. Mężczyzna siedział sztywno, nie zwracając najmniejszej
uwagi na małe zamieszanie, które powstało, kiedy Keiko przez przypadek dźgnęła
łokciem Sasuke w brzuch. Po krótkiej wymianie zdań, wszyscy zasiedli na swoich
miejscach.
– Częstujcie się – zachęciła
Mikoto. – Kochanie, nałożyć ci sernika?
– Nie, dziękuje.
Ton głosu Fugaku był tak zimny,
że Keiko upuściła widelczyk, który z brzękiem upadł na talerz.
– Hehe, przepraszam – mruknęła.
Kiedy wszyscy oderwali wzrok od
szatynki, ta dźgnęła Itachiego palcem w bok i wskazała na interesujące ją
ciasto. Brunet nałożył jej kawałek, a ona podziękowała mu skinieniem głową i
delikatnym uśmiechem.
Przy stole zapanowała cisza,
przerywana tylko odgłosem sztućców. Tę nerwową atmosferę przerwał dopiero dźwięk
dzwonka do drzwi wejściowych. Mikoto przeprosiła zebranych i poszła otworzyć.
Podczas nieobecności żony, Fugaku wydawał się zebranym jeszcze groźniejszy i bardziej
nieprzewidywalny, toteż nikt nie śmiał podnieść głowy znad talerza, by
przypadkiem go nie rozjuszyć. Pan domu był bowiem w na tyle złym nastroju, że
siedział z grobową miną i nie śmiał tknąć ciasta. Taka czynność jak jedzenie
nie przystoi w sytuacji, w której zostało bezczelnie obrażonym.
– Fugaku, do ciebie. – Ciszę
przerwała brunetka, która pojawiła się w drzwiach w towarzystwie jakiegoś
mężczyzny.
Gość ukłonił się nisko przywódcy
klanu, po czym ruszył za Fugaku w głąb mieszkania. Atmosfera od razu się
rozluźniła. Itachi odetchnął, Sasuke rozsiadł się wygodniej, Keiko zaś
przestała się maskować i kolejny kawałek smakującego jej ciasta chwyciła
dłońmi. Młodszy Uchiha skrzywił się z niesmakiem, nic jednak na to nie
powiedział.
Haniko przyjrzała się każdemu z
osobna, a na jej ustach pojawił się nikły uśmiech. Ona też poczuła się znacznie
swobodniej. Dopiero teraz zaczynała rozumieć, skąd się wzięły niektóre dziwne nawyki
i zachowania braci Uchiha. Najwyraźniej tak zostali wychowani. Itachi spokojne
usposobienie odziedziczył po Mikoto, Sasuke niestety z charakteru zdecydowanie
bardziej przypominał ojca. Na szczęście jednak nie był idealną kopią Fugaku.
– Pójdę po Kinari – oznajmiła
Mikoto, wstając od stołu. Po chwili pojawiła się z powrotem z maleństwem na
rękach. Dziewczynka z zadowoleniem pomachała rączkami, spoglądając z
zaciekawieniem na zebranych.
– Mogę ją potrzymać? – spytała
błagalnie Keiko. Kiedy Mikoto podała jej córeczkę, oczy szatynki rozbłysły
niemal jak gwiazdy. – Jaka ona jest słodka – pisnęła, przytulając do siebie
niemowlę.
– Przestań się nad nią znęcać –
powiedział Sasuke, przyglądając się całej scenie.
Keiko posłała mu zawistne
spojrzenie.
– Jaka ty jesteś śliczna –
zwróciła się do dziewczynki. – Nie to, co Sasuke.
Szatynka pokazała jej palcem bruneta,
a Kinari podążyła wzrokiem we wskazanym kierunku. Uśmiechnęła się szerzej na
widok brata, po czym wyciągnęła do niego rączki.
– Oj nie, malutka, nie. On jest
be, fu. – Keiko zwróciła twarz dziewczynki w swoją stronę, bo ta zdecydowanie
za bardzo interesowała się Sasuke. – Patrz, jakie super ciacho!
Szatynka podniosła swój kawałek z
talerza i podsunęła małej do ust.
– Keiko, ona jest jeszcze za mała
i nie jada takich rzeczy – powiedziała Mikoto, starając się ukryć rozbawienie.
– A, no to przepraszam.
Kinari jednak zdawała się w ogóle
nie interesować wypiekami. Zamiast tego odwróciła się na kolanach szatynki w
stronę Sasuke i ponownie wyciągnęła rączki. Mikoto zachichotała cicho, widząc
niepewną minę młodszego syna, który nie bardzo wiedział, co powinien zrobić.
– Kinari ma słabość do Sasuke –
wyjaśniła reszcie. – Chyba wpadł jej w oko, bo od urodzenia lgnie głównie do
niego.
– Do Sasuke? – spytała z
obrzydzeniem Keiko.
– Widzisz? Ona w porównaniu do
ciebie zna się na mężczyznach. Zresztą ostatnio nawet ty obrałaś sobie mnie za
cel.
Sasuke posłał jej złośliwy
uśmieszek, dumny z siebie, że przy okazji udało mu się dopiec bratu. Dwie
pieczenie na jednym ogniu.
– Ojej, moglibyście nie flirtować
przynajmniej w naszym towarzystwie – westchnęła Haniko, skupiając tym samym
uwagę zebranych na sobie. – Sasuke, nie wiem, czy wiesz, ale właśnie jej
zasugerowałeś, że wybrała niewłaściwego brata. Nie podejrzewałam, że możesz być
zazdrosny o Itachiego.
Sasuke zacisnął szczękę,
przyglądając się blondynce. Itachi tylko parsknął śmiechem.
– Chyba coś źle zrozumiałaś.
– Chyba dobrze – odpowiedziała
Haniko, posyłając wściekłemu Sasuke słodki uśmiech. Następnie przeniosła wzrok
na starszego Uchihę. – Nie martw się, Itachi. Kiedy Keiko będzie obmacywała
Sasuke, ja mogę zająć się tobą.
Brunet bez problemu podłapał grę,
gdyż uśmiechnął się do niej zniewalająco.
– Pięknie dziś wyglądasz – wyznał
kokieteryjnie.
Sasuke odchrząknął znacząco. Jego
ręka znalazła się na udzie blondynki i ścisnęła je lekko. Miał świadomość, że
to wszystko były tylko żarty, a jednak wcale mu się nie podobała ta wymiana
zdań.
Keiko zdawała się niespecjalnie
tym wszystkim przejmować, wciąż próbując odciągnąć jakoś uwagę Kinari od
Sasuke, w którego mała wpatrywała się jak w obrazek. Szatynka ostatecznie
jednak skapitulowała.
– Sasuke, potrzymasz ją?
Mężczyzna zesztywniał, nieufanie
przyglądając się siostrze. Trzymał ją zaledwie raz. Podczas urodzin brata,
kiedy rodziców nie było i jakoś sami musieli sobie z nią poradzić. Nie
wspominał tego za dobrze.
– To może ja ją wezmę. Będzie
miała do niego blisko i będzie go miała na wyciągnięcie ręki – zaproponowała
Haniko, przechwytując małą od szatynki.
Mikoto przyglądała się temu
wszystkiemu z uśmiechem. Czasem żałowała, że jej mąż miał taki, a nie inny
charakter. Dopiero kiedy wyszedł, zarówno goście jak i jego właśni synowie,
zaczęli się czuć swobodnie. Musiała przyznać, że ta gromadka bardzo przypadła jej
do gustu. Sztywny i przestrzegający wszelkich zasad Itachi w towarzystwie nieprzewidywalnej
Keiko, wydawał się odprężony i łagodniejszy. Ta para stanowiła idealny przykład
tego, że przeciwieństwa się przyciągają.
Inaczej się sprawa miała, jeśli
chodziło o Haniko i Sasuke. Wbrew pozorom, byli do siebie bardzo podobni.
Sasuke był władczy, lubił decydować i narzucać innym swoje zdanie. Blondynka
była rozsądniejsza, ale na pierwszy rzut oka widać było, że była stworzona do
kierowania grupą i potrafiła bronić swego zdania. Mikoto nie spodziewałaby się,
że jej młodszy syn zainteresuje się właśnie taką dziewczyną, ale po dłuższym
namyśle, stwierdziła, że to dla niego dobry wybór. Może ktoś go w końcu ukróci
i sprowadzi na ziemię. Istniało jednak niebezpieczeństwo, że zanim Sasuke
faktycznie dojrzeje, para się zwyczajnie pozabija. Gdyby jednak brunet wybrał
sobie dziewczynę uległą i cichą, zapewne skończyłby jak jego ojciec – dyktator.
Jeden tyran w rodzinie wystarczał.
Sielankę przerwało pojawienie się
w Fugaku w drzwiach do ogrodu. Towarzystwo automatycznie zamilkło. Keiko
schowała nawet język, który wystawiła w stronę Sasuke, kiedy demonstrowała
Kinari, jak powinna się zachowywać w stosunku do brata.
Groza zapanowała nad stołem,
kiedy przywódca klanu zasiadł na honorowym miejscu. Wszyscy automatycznie
wlepili spojrzenia w swoje talerze. Haniko pospiesznie oddała dziewczynkę
Mikoto, która podsunęła jej pod usta butelkę, tym samym odwracając jej uwagę od
Sasuke.
– Od jak dawna jesteś w związku z
moim synem? – zapytał, spoglądając na Haniko. – Niech zgadnę, od paru dni?
Blondynka nic nie odpowiedziała,
nie bardzo wiedząc, do czego Fugaku zmierza. Owszem, Sasuke i ona nie byli
razem zbyt długo. O ile w ogóle można było ich nazwać parą. Nie przypominali
typowych zakochanych, nie wspominali o swoich uczuciach, marzeniach, planach na
przyszłość. Nie padło w tym temacie ani jedno słowo. Póki co, ich związek
opierał się raczej na dogryzaniu sobie nawzajem, kłótniach i… relacjach czysto
fizycznych. Do tych psychicznych żadne z nich się nie przyznawało.
– Owszem – odpowiedziała.
Mężczyzna tego w żaden sposób nie
skomentował. Zamiast tego kiwnął tylko głową i nałożył sobie pierwszy dzisiaj
kawałek ciasta. Fugaku wydawał się być z czegoś niesłychanie zadowolony.
***
– Kapitan policji w Konoha ma
jakieś rozdwojenie jaźni, czy co? – spytała Keiko, zamykając za sobą drzwi do
pokoju Itachiego. Następnie ruszyła biegiem i rzuciła się na łóżko. Rozwaliła
się na nim tak, że Sasuke nie miał już gdzie usiąść, więc stanął z boku, opierając
się plecami o szafkę.
Haniko nie miała takich oporów,
więc przysiadła koło leżącej szatynki.
– No bo serio – ciągnęła dalej. –
Najpierw wyglądał, jakby miał zaraz eksplodować ze złości, chociaż nie zrobił
się czerwony, a para nie wylatywała mu uszami, ale kiedy przyszedł ten gościu i
sobie poplotkowali, to wrócił cały w skowronkach i zaczął zadawać Haniko dziwne
pytania.
– Które z nich wydało ci się
dziwne? To, czy pochodzi z Konoha, czy może to dotyczące obowiązków, które
pełniła na służbie u Kazekage? – prychnął Sasuke, krzyżując ręce na piersi.
– Ciebie nikt o zdanie nie pytał
– odpowiedziała, po czym wystawiła język w jego kierunku. – To wszystko było
dziwne i kropka.
Haniko musiała się z nią niestety
zgodzić. Zły Fugaku nie zrobił na niej takiego wrażenia, jak kiedy zaczął
przesadnie się nią interesować. Wtedy dopiero poczuła się nieswojo. Miała złe
przeczucia. Jedno krótkie spojrzenie na Itachiego, utwierdziło ją w
przekonaniu, że on myśli o tym samym. Wyglądało to naprawdę nieciekawie.
Sasuke odchrząknął.
– Po prostu nie możesz się
pogodzić z tym, że Haniko w przeciwieństwie do ciebie zrobiła dobre wrażenie.
– A wcale że nie! – krzyknęła
Keiko, podnosząc się z łóżka i stając przed brunetem.
– Ty się już do mnie lepiej nie
zbliżaj. – Sasuke odskoczył na bezpieczną odległość, nieufnie spoglądając na
szatynkę.
Kiedy obiad oficjalnie dobiegł
końca i Mikoto wraz z Haniko zaczęły zbierać talerzyki ze stołu, Keiko
zdeklarowała się, że przyniesie do kuchni półmiski z ciastami. Nie, na
szczęście nie wywaliła reszty wypieków na głowę Sasuke. Zamiast tego potknęła
się i wylądowała na jego kolanach. W tym momencie Itachi nie wytrzymał i
wzdychając zakrył oczy dłonią. Sasuke zaś miał taką minę, że Keiko czym prędzej
z niego zeszła z piskiem uciekając na drugą stronę stołu.
– Nie wracajmy do tego –
powiedziała Keiko, przypominając sobie sytuację sprzed kilkunastu minut. Odwróciła
się w stronę Itachiego, który siedział na krześle przy biurku. Zatrzepotała
rzęsami, po czym podeszła do niego i ulokowała się na jego kolanach.
– I bardzo dobrze. – Sasuke
wywrócił oczami. – Bracie, przyhamuj jej zapędy, a my sobie pójdziemy.
Haniko chwyciła wyciągnięta w jej
stronę dłoń, kiwnęła głową w stronę pary i wyszła z pokoju zaraz za Sasuke. Po
chwili znaleźli się w jego sypialni.
– To było gorsze, niż
przemierzanie pustyni na kacu – szepnął, siadając na swoim łóżku i przyciągając
blondynkę do siebie. – Może się jakoś zrelaksujemy, co? – spytał, usadzając
dziewczynę na swoich kolanach.
Blondynka jednak szybko wyswobodziła
się z jego objęć i usiadła w bezpiecznej odległości. Ta propozycja była… zbyt
kusząca. Jednak zdecydowanie wolała kierować się w tym wypadku rozumem i nie
narażać bardziej państwu Uchiha.
– Mowy nie ma. Za jedną ścianą są
Keiko i Itachi, a za drzwiami w każdej chwili mogą znaleźć się twoi rodzice. Nie
licz na nic.
Uchiha tylko kiwnął głową,
podszedł do drzwi i przekręcił klucz w zamku. Następnie posłał jej swój
najlepszy uśmiech. Zaczął rozpinać guziki w koszuli, by po paru krokach zrzucić
ją na podłogę. Uklęknął przy łóżku, tuż przy nogach dziewczyny, które zaczął
gładzić, powolnym ruchem zmierzając ręką ku górze. Kiedy dotarł do rąbka
spódnicy, wsunął rękę pod materiał, dotykając gładkiego uda.
Och, tak. Sasuke potrafił być
nieziemsko seksowny. Haniko przygryzła wargę, rejestrując, że zrobiło jej się
gorąco. Uchiha wpatrywał się w nią, nie kryjąc swojego podniecenia. A ona już
nie raz miała okazję się przekonać, że im bardziej był napalony, tym
przyjemniej im razem było. Na co dzień zimny, w łóżku niesamowicie gorący i
namiętny. Jej potrzeby zawsze stawiał ponad swoje. Sprawiał, że czasem
puszczały jej hamulce. Przestawała kontrolować jak się zachowuje, skupiając się
tylko na nim. Sasuke oddawał jej się cały. Zawsze. Bez wyjątku.
– Przecież możemy być cicho –
kusił, patrząc jej głęboko w oczy. – Mojego łóżka jeszcze nie mieliśmy okazji
wypróbować.
Zachowanie ciszy mogło być jednak
nieco trudne. Jeżeli Uchiha był w czymś dobry, to właśnie w doprowadzaniu do
szaleństwa. Niezależnie od tego, czy kochali się namiętnie spragnieni nawzajem
swojego dotyku, czy bardziej leniwie, w jego obecności nie dało się powstrzymać
od chociażby cichych westchnień. A im bardziej byli siebie spragnieni, tym
mocniej skrzypiało łóżko, a ona głośniej się zachowywała. Sasuke był
nieziemskim kochankiem. Był jak iskra…
… a aktualnie niewiele brakowało
do wzniecenia pożaru.
– Będziesz mnie teraz kusił, dopóki
się nie zgodzę? – wyszeptała, owiewając oddechem jego usta. – Co masz mi do
zaoferowania?
– A na co byś miała ochotę? –
mówiąc to wsunął jej pod spódnicę drugą rękę i powoli zsunął z niej bieliznę,
spódniczkę pozostawiając na miejscu.
Haniko nie odpowiedziała, a
zamiast tego wpiła się w jego usta. Uchiha zaczął muskać palcami wewnętrzną
stronę jej ud, powoli zbliżając się do najdelikatniejszego miejsca na jej
ciele. Mmm… jak przyjemnie. Sasuke po chwili cofnął dłoń i jednym sprawnym
ruchem przetransportował ją na środek łóżka, siłując się z jej bluzką. Kiedy ta
wylądowała na podłodze za ich plecami, zawisł nad nią i przyssał się do jej
szyi, dłońmi walcząc z zapięciem od stanika. Ręce dziewczyny zawędrowały do jego
spodni, walcząc z rozporkiem.
W pomieszczeniu zrobiło się
naprawdę gorąco.
TA KOŃCÓWKA ;////;
OdpowiedzUsuńSasuke, ty pieprzony napaleńcu! >////<
Uff, aż mi się gorąco zrobiło!
Poza tym, jestem ciekawa, co takiego nasz Fugaku takiego usłyszał od tego gościa, że tak nagle poprawił mu się humor i zaczął interesować się Haniko. To wszystko bardzo brzydko pachnie.
Do następnego rozdziału!
Shori
Hej,
OdpowiedzUsuńo tak tego obiadku to nikt długo nie zapomni, a kogo to Hanako miała na myśli? a sama końcówka to bardzo gorąca... bardzo mi się podobała...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia