Od Erroay:
Witam
Chciałabym podziękować za wszystkie pojawiające się komentarze. Fakt, nie ma ich zbyt wiele, ale jak nietrudno się domyślić, to one w dużej mierze motywują nas do pisania. Obecnie obie nie bardzo mamy na to czas, ale jednak zdecydowanie przyjemniej jest poświęcać wolne chwile na pisanie, gdy ma się świadomość, że ktoś to później przeczyta. Nigdy nie byłam zwolenniczką żebrania o komentarze, ale byłoby nam miło, gdyby więcej osób zechciało się podzielić swoją opinią. No, to by było na tyle.
Zapraszam do czytania!
Witam
Chciałabym podziękować za wszystkie pojawiające się komentarze. Fakt, nie ma ich zbyt wiele, ale jak nietrudno się domyślić, to one w dużej mierze motywują nas do pisania. Obecnie obie nie bardzo mamy na to czas, ale jednak zdecydowanie przyjemniej jest poświęcać wolne chwile na pisanie, gdy ma się świadomość, że ktoś to później przeczyta. Nigdy nie byłam zwolenniczką żebrania o komentarze, ale byłoby nam miło, gdyby więcej osób zechciało się podzielić swoją opinią. No, to by było na tyle.
Zapraszam do czytania!
_______________________________________________________________
Itachi
wypakowawszy przyniesione zakupy do domu udał się do salonu, gdzie Mikoto
oglądała film popijając przedpołudniową herbatę. Mała spała dając matce chwilę
wytchnienia i czasu dla siebie.
—
Dziękuję ci — zwróciła się do syna, który skinąwszy głową również zasiadł na
kanapie chwytając do ręki gazetę pozostawioną przez ojca przed wyjściem do
pracy.
—
Itachi — zagadała odstawiając filiżankę oraz ściszając dialog prowadzony przez
bohaterów filmu. Brunet słysząc rozpoczynającą się rozmowę złożył Dziennik
Konoszański przenosząc wzrok na kobietę. — Chciałabym abyś wiedział, że… —
Wypowiedź została przerwana przez donośny dziecięcy płacz. Mikoto westchnęła
podnosząc się z kanapy. — Muszę do niej zajrzeć, porozmawiamy później.
Zaintrygowany
słowami matki wiódł za nią wzrokiem póki nie zniknęła na schodach. Rozumiejąc
niewypowiedziany przekaz, aby poczekał tutaj chwycił za pilot zgłaszając
dźwięk. Chwilę obserwował romantyczną scenę wyznania miłości w strugach deszczu
na środku ulicy, po której śpieszyli się ludzie chcący nie zmoknąć. To mu
przypomniało o nierozwiązanym problemie. Nadal nie wiedział, kiedy ani jak powiedzieć
Keiko, że jest dla niego ważna. Miał zamiar zastosować się do rady Shisuiego,
lecz nie miał zamiaru czekać niewiadomo ile na taki moment, chciał jakoś
zaaranżować odpowiednią atmosferę. Jedyny szkopuł tkwił w tym, jak? Zdecydował,
że skusi się na opcję oglądania wieczornie gwiazd lub wypad również o
późniejszej porze nad wodospad, tylko nie wiedział siebie w roli osoby
zapraszającej szatynkę na takie spotkanie. Głowił się nad tym jak to zrobić.
Martwił go również scenariusz zestresowania, nieumiejętności wypowiedzenia się
przy niej, jak wie się, co ma nastąpić. Obawiał się, że ostatecznie zbierając
wszystkie negatywne czynniki nic z tego nie wyjdzie. To było niepokojące.
Rozmyślania
przerwały mu charakterystyczne odgłosy dochodzące z telewizora. Szybko chwycił
za pilota, lecz w tym samym momencie Mikoto weszła do salonu niosąc na rękach
Kinari. Stanęła lekko zaskoczona zaistniała sytuacją i widokiem Itachiego
oglądającego dość wyraźnie przedstawianą scenę łóżkową, jednak ostatecznie
uśmiechnęła się dostrzegając zażenowanie na jego twarzy. Akt został brutalnie
zakończony poprzez naciśniecie czerwonego guzika powodując wyłączenie
urządzenia. Zmieszany brunet odłożył pilot starając się nie patrzeć na kobietę,
która nie raczyła skomentować nawet słowem to, co widziała, tylko spokojnie
zajęła miejsce na kanapie kołysząc rozbudzoną córeczkę.
—
Wracając do przerwanej rozmowy, Kinari pochłania teraz całą naszą uwagę, moją i
ojca, ale to nie znaczy, że zapomnieliśmy o tobie. Pamiętamy o jutrzejszym
dniu, nie musisz się tym przejmować.
—
Oj mamo — westchnął. Wiedział, co ma być jutro, ale już dawno przestał
przywiązywać do tego wagi.
—
Będzie miło jak zaprosisz znajomych. Rozumiem, że w tym wieku może przeszkadzać
ci towarzystwo rodziców, spokojnie, mogę gdzieś ojca na kilka godzin wyciągnąć.
—
Nie o to chodzi. Nie mam głowy do myślenia o urodzinach — dodał widząc
podnoszącą się pytającą brew Mikoto. — Pewnie wpadnie tylko Shisui, jeśli nie
dostanie żadnej misji.
—
A Haniko nie zaprosisz? — Itachiego zaskoczyły te słowa, czego nie ukrywał.
Spojrzał na brunetkę, której wzrok utkwiony był w zamykających się powiekach
niemowlęcia. — Przecież się przyjaźnicie. Miło jej będzie.
—
Nie wiem czy to dobry pomysł — odparł zastanawiając się. Nie miał nic do
obecności blondynki w tym dniu, lecz wiedział o jej nastawieniu do Sasuke.
Raczej przebywanie dłużej w jednym pokoju z nim, nie jest rzeczą, którą chce
robić. Młodszy z braci, jako członek rodziny zawsze pojawiał się przy krojeniu
tortu, zapewnie niechętnie, o czym często wskazywała skwaszona mina, ale
przychodził. Itachi był niemal
przekonany, że jak zobaczy Haniko to nie zniknie w szybkim tempie, co miało
przeważnie miejsce.
—
Jak zaprosisz jeszcze innych znajomych będzie raźniej. Na przykład może tych
nowych ludzi, z którymi miałeś ostatnio misje?
Mężczyzna
już widział jak zaprasza Takeshiego na przyjęcie a zwłaszcza przed oczami miał
sceny z udziałem jego i Keiko. Pewności, że salon wyszedłby z tego w całości
absolutnie nie mógł mieć. Chociaż
chciałby, aby szatynka pojawiła się. Słyszał o krótkości trwania misji
Kindersów lub ich miesięcznych szpiegowaniach. Domyślał się, że Higashiyama
przez związanie z Hokage nie mogła dostawać długich zadań. Idąc tą drogą
kalkulował, że dziewczyna powinna dzisiaj wrócić do Konohy.
—
Itachi? — Przed pogrążeniem się w niepokojach o stan, w jakim dziewczyna się
pojawi uratowała go matka kładąc mu dłoń na ramieniu.
—
Dobrze przekaże przyjaciołom informację o urodzinach.
—
To dobrze. Będzie miło, zobaczysz. — Kobieta szczerze uśmiechnęła się do syna.
Cieszyła się, gdy Itachi nie spędzał tego dnia sam zaszyty gdzieś w kącie.
Miała wówczas wrażenie, że jest bardzo osamotniony, czemu brunet zawsze
zaprzeczał mówiąc o lubowaniu spokoju oraz ciszy. Zakończywszy rozmowę wstał
udając się na górę, aby tam bez zakłóceń móc przemyśleć całą sprawę związaną z
Keiko.
Zmierzając na łóżko pochwycił
komórkę leżącą na biurku. Położywszy się na równiutko zasłanej pościeli
sprawdził wyświetlacz, który poinformował o braku nowych wiadomości. Cicho westchnął
zrezygnowany, po czym uruchomił odpowiednią aplikację.
„Cześć. Jutro mam urodziny, co
prawda nie organizuję żadnego przyjęcia, ale tort będzie. Jak będziesz mieć
ochotę możesz wpaść. Mama cię polubiła i zaprasza.”
Naciśniecie
„wyślij” i już po sprawie. Odłożył komórkę utkwiwszy swoje czarne tęczówki w
suficie. Intensywnie myślał nad odpowiednim sposobem na zaproszenie Keiko na
oglądanie gwiazd czy wodospadu. Brał pod uwagę niemalże wszystkie filmowe
pomysły nie widząc siebie, jako wykonawcę żadnego. Już, już mu się wydawało, że
jest bliski rozwiązania, gdy wszystkie myśli rozwiał dzwonek wibrującej
komórki. Wyciągnął rękę sięgając na nocną szafkę. Odebrał w trakcie
przystawiania telefonu do ucha, więc nawet nie wiedział, kogo ma się
spodziewać.
—
Cześć z tej strony Fumiko — usłyszał a serce mu przyspieszyło niemal
zagłuszając dziewczynę. — Właśnie dostałam wieści od brata. Keiko z misji
wróciła już wczorajszej nocy. — Uśmiechnął się mimo woli. — Szybka jest —
mówiła dalej. — Tylko… — zawiesiła głos. Itachi nie był teraz pewny czy akcja
serca została zatrzymana czy przyspieszyła tak bardzo, że spowolniła wszystko
inne. — Jakby ci to powiedzieć — szeptała widocznie zakłopotana. Nie umiał
wydać w obecnym stanie z siebie najmniejszego dźwięku, więc cierpliwie czekał w
absolutnym stresie. — No ładnie mówiąc jej stan jest niedobry. Obecnie przebywa
pod okiem medyków.
—
Można ją odwiedzić? — zapytał przestraszywszy się przy okazji tak słabego
głosu, który dobywał się z jego własnych ust. Nigdy by nie przypisał go do
siebie.
—
Nie. Keiko nie leży w szpitalu tylko w siedzibie. Tam trzymają osoby w
tragicznym sta… — urwała zdając sobie sprawę z własnych słów. — To nie ta… —
nie dokończyła.
—
Dzięki. Cześć — rzucił nie bacząc na jej dalszą wypowiedź i rozłączył komórkę.
Podniósł się a zmierzając w stronę drzwi włożył urządzenie do kieszeni. Równym
dość pośpiesznym krokiem przemierzył schody zatrzymując się na chwilę tylko na
przedpokoju by włożyć buty i już był poza domem. Nie wiedział, co się dzieje,
niosły go emocje prosto do celu, czyli siedziby Kindersów. Nie miał pewności,
co chce zrobić, po co tam właściwie zmierza, co to da, jaki ma zamiar, co powie
ludziom tam spotkanym. Jedynie, czego był absolutnie pewien to, to, że chce
zobaczyć się natychmiast z Keiko, albo przynajmniej dostać treściwej opinii o
jej stanie zdrowia.
Nie
zatrzymał się nawet przed schodami wiodącymi do obszernych dwuskrzydłowych
drzwi siedziby tej tajemniczej organizacji, jaką byli Kindersi. Pewnym ruchem
wszedł do środka. Opanowanie i pewność otulały kłębki niepokoju,
niezrozumienia, zagubienia. Chyba po raz pierwszy w życiu zupełnie nie myślał
kierując się uczuciami czy instynktem.
—
Pan, w jakiej sprawie? — zapytał mężczyzna siedzący w obudowanej portierni,
która zajmowała większą część pomieszczenia składającego się jedynie z
kolejnych drzwi naprzeciwko, malutkiej wyraźnie pokrytej czasem kanapie, przy
której stał niewielki stolik z rozłożonymi ulotkami oraz kliku dużych
rozłożystych roślin w doniczkach stojących w kątach. Jednak było coś jeszcze,
prostokątne ogromne pudło stojące w jednym z rogu a zakrywające przez kwiata
budziło zainteresowanie. Po za tym i wymalowanym na środku pomieszczenia na
podłodze i suficie wielkim symbolu organizacji podchodziło pod zwykły pokój w
jakimkolwiek urzędzie.
—
Szukam Keiko Higashiyamy — odparł podchodząc do okienka portiera. Najwyraźniej
od tak do właściwego wnętrza siedziby nie można wejść.
—
Proszę o chwilę cierpliwości — odparł dość uprzejmym głosem klikając kilka razy
myszką otwierając plik z listą członków podzielonych na odpowiednie stopnie
wtajemniczenia. Im wyższe tym trudniej się czegoś o danej osobie dowiedzieć. —
W jakiej sprawie pan ją poszukuje? — zapytał wyraźnie zmienionym tonem głosu na
bardziej chłodny oraz podejrzliwy, uważnie się przypatrują brunetowi, który
lekko osłupiał. Skutki poddawania się emocją, nie umiał od razu jak niektórzy
wymyślić jakieś wymówki adekwatnej do tej sytuacji.
— Hokage ją wzywa — rzekł po
dłuższej chwili milczenia starając się by brzmiało to naturalnie.
— W jakiej sprawie? — dopytywał
nieufnie. Prawdopodobnie nie spodobała mu się pauza w wypowiedzi Itachiego.
— Dokładnie nie wiem,
prawdopodobnie ma otrzymać misję. Ja mam tylko ją odszukać i w ramach
możliwości jak najszybciej — oznajmił naprędce wymyślając ciąg dalszy.
— Aron weź mi sprawdź czy Oda
jest w wiosce? — Drzwi do pomieszczenia otworzyły się w a nich pojawił się
mężczyzna ubrany w biały fartuch niosąc w ręce plik kartek umieszonych na
sztywnej podkładce. — Kim jesteś? — zwrócił się do Uchihy zamykając dokładnie
drzwi za sobą.
— Ten pan poszukuje pilnie Keiko
— odpowiedział portier nawet nie zaczynając się zajmować nowo otrzymanym
poleceniem.
— Keiko tak? — powtórzył bacznie
się przyglądając brunetowi znad kwadratowych szkieł okularów. — W jakiej
sprawie?
— Hokage ją wzywa.
Wiedział już na tym etapie, że z
szatynką się nie zobaczy. Z góry przegrana sprawa, lecz ciągnął farsę dalej
licząc chociażby na jakieś informacje.
Wygląda na to, że Higashiyama jest naprawdę w grupie najbardziej wtajemniczonych,
wnioskując po zachowaniu tej dwójki.
— Jak się nazywasz?
— Uchiha Itachi.
Na te słowa mężczyzna w białym
fartuchu prychnął pod nosem wywracając ledwo zauważalnie oczami. Zaś portier
ograniczył się do uśmiechu, którego odgadnąć nie można było, klikając kilka
razy myszką.
— Przekaż Hokage, że Keiko jest
w niedyspozycji aż do jutrzejszego wieczora.
— A jaki jest powód? — dopytywał
nie dając za wygraną.
— To już nasza sprawa.
— Wydaje mi się, że Tsunade
będzie chciała wiedzieć, czemu musi zrezygnować z wybranej obsady.
— Higashiyama jest na misji, nie
wróci przed jutrzejszym wieczorem, to możesz przekazać. Żegnam pana — dodał
akcentując niechęć do pozostania Itachiego w tym miejscu dłużej.
— Do widzenia — odparł
rozumiejąc, że więcej nie wskóra opuścił tą nieprzychylna mu siedzibę.
— Oda jest w wiosce — rzekł
portier skupiając uwagę mężczyzny zapatrzonego w zamykające się drzwi
wyjściowe.
— Ściągnij mi go — oznajmił
odwracając się na pięcie i znikając wewnątrz budynku. Szedł długimi pustymi
korytarzami pokonując w między czasie schody prowadzące w dół. Zatrzymał się przed
znanymi mu drzwiami nie do odróżnienia przez innych z powodu identyczności do
kilkudziesięciu mijanych wcześniej.
— Jak jej stan? — zapytał
odkładając dokumenty, które studiował podczas wędrówki.
— Niemalże ustabilizowany.
Zaniki powstając w coraz to większych odstępach — odpowiedział młody mężczyzna
również ubrany w biały fartuch.
— Wreszcie zaczęła reagować —
westchnął z ulgą podchodząc do stojącej w rzędzie obok siebie czterech
cylindrów ogromnych rozmiarów zajmujących znaczną część niewielkiego
pomieszczenia, będąc równocześnie jego epicentrum. Trzy z nich były puste zaś w
ostatniej tkwiła całkowicie zanurzona szatynka z rurami przymocowanymi do szyi
i kopuły zbiornika, z której wiły się dalej do różnych urządzeń. Nerin, bo tak
nazywał się główny medyk u Kindersów obserwował powstające przy ustach
niewielkie pęcherzyki powietrza szybko ulatujące ku górze, gdzie była niewielka
przestrzeń powietrza.
— Ocknęła się? — Do
pomieszczenia bez żadnych grzecznościowych powitań wszedł Josuke podchodząc
prosto do Nerina.
— Jeszcze nie, lecz jej stan
jest prawie stabilny.
— Wyliże się z tego?
— Keiko nie z takich rzeczy się
wylizywała. — Uśmiechnął się. Pamiętał jak swego czasu dziewczyna niemal po
każdej misji spędzała czas z nim, nie zawsze w aż takim stanie, że trzeba było
ją zamykać w tych kapsułach, chociaż zdarzało się i to. Josuke westchnął
również przypatrując się Higashiyamie, która co pewien czas migała. Dosłownie,
jej ciało na krótką chwilę, kilku sekund przybierało postać wody. Na szczęście
już nie rozmywała się całkowicie w płynie, w którym była zanurzona. Dla nawet
niewprawnego oka była widoczna biała poświata zarysowująca jej kształt,
oddzielając od reszty. To rokowało nadzieję na doprowadzenie Keiko do
użyteczności. Stan, w którym zjawiła się w portierni wczorajszej nocy nie
wróżył łatwego leczenia. Skóra pokryta drobnymi rankami niewzbudzana niepokoju,
lecz jak większości osób należących do Kindersów szatynki techniki powodują
rany niewidoczne gołym okiem, wewnętrzne, a te są najgroźniejsze.
Zmaterializowała się na środku pokoju szybko zmieniając pozycję pionową na
całkowite rozłożenie się na kafelkach. Ciężko oddychała wykrzywiając twarz w
grymasach bólu, dzierżąc w dłoni teczkę wyszeptała „sukces” tracąc przytomność.
Nim jej ciało zmieniło się w wodę udało się, dzięki błyskawicznej interwencji
Arona przenieść ją do stojącej w portierni bryły przypominającej wielkie
akwarium o wymiarach wanny, lecz zrobionego z nieznanego materiału. Specjalnie
tam umieszczone, na właśnie tego typu sytuacje. Wykonane z tworzywa odpornego
na wszelkie żywioły i niewchodzącego w reakcje z niczym. Nie nowością było
zjawianie się członków Kindersów w podobnym stanie do Keiko w portierni.
Głównym celem osób przynależących do organizacji było zakończenie misji
sukcesem, co można powiedzieć po zjawieniu się w siedzibie i dostarczeniu
zdobytych informacji czy przedmiotów zlecenia.
— Poinformuj mnie jak coś się
tylko zmieni — nakazał fioletowowłosy.
— Przy okazji — rzekł
zatrzymując szefa w drzwiach — Uchiha ją szukał. Kilkanaście minut temu został
wyproszony z siedziby.
— Itachi? — zapytał zaskoczony
nie odwracając się w stronę rozmówcy.
— Owszem. Co z nim zrobimy? —
dodał po dłuższej chwili ciszy, w której Josuke marszczył gniewnie brwi.
— Ostatnio kręci się wokół
Keiko, jest niebezpieczny. Trzymać go z dala od niej— nakazał opuszczając pokój
należący do kompleksu medycznego. Nerin tylko pokiwał głową. Takie plotki
szybko rozchodzą się po siedzibie, każdy wtajemniczony już wie o współpracy
Higashiyamy z Uchihą na polecenie Hokage oraz o jej bardzo przyjaznym
nastawieniu do bruneta, co nie podoba się głównie Josuce. Fioletowowłosy uważa, że chłopaka trzeba
trzymać na dystans, nie ujawniając zbyt wiele o sobie czy organizacji.
— Przypilnuję ją, idź się zająć
Odą, pewnie już przybył — zwrócił się do swojego asystenta. Chłopak skinął
głową i zabrawszy dokumenty przyniesione przez przełożonego udał się w ślad
Josuke.
— Weź się w garść Kei — szepnął
obserwując jej kasztanowe włosy falujące w wodzie tworząc bajeczne widowisko.
*
Itachi z mieszanymi uczuciami
bliski załamania psychicznego ślamazarnym tempem przemieszczał się po ulicach
wioski. Drażniło go wszystko poczynając od promieni słoneczny padających na
twarz po krzyczące dzieciaki a jednocześnie nic wokół go nie interesowało,
otoczenie miał w głębokim poszanowaniu. Nie umiał skupić myśl na niczym ani ich
uspokoić, jedyne, co przed oczami widział to obraz przedstawiający szatynkę
leżącą we własnej krwi pod drzewem z rozległymi ranami. Bał się, że to może być
rzeczywistość usilnie powtarzają sobie o niepotrzebnym niepanikowaniu. Uważał,
że Keiko jest silna i zdolna poradzić sobie z masą przeciwników, w końcu
inaczej nie byłaby w Kindersach w dodatku na takim stopniu wtajemniczenia,
Niestety umysł też wskazywał na charakter oraz styl bycia szatynki,
lekkomyślność, brak koncentracji, wieczna wesołkowatość nie były cechami
pożądanymi na misji, raczej utrudniały szczęśliwe jej zakończenie. Itachi takie
właśnie miał o niej mniemanie, nigdy naprawdę nie widział Higashiyamy w akcji.
Krótka walka będąca niemalże przepychanką wynikła podczas powrotu z Suny nie
mogła być obrazem jej faktycznego zachowania podczas starcia z przeciwnikiem. W
końcu parę napastników, którzy nie do końca wiedzieli, co robią i jeden Takeshi
z gigantyczną mrówką, któremu nie można było wyrządzić krzywdy nie pozwalali na
popisania się. Po za tym nawet gdyby była okazji to szatynka musiałaby się
mocno ograniczać lub wywabić wrogów daleko od drużyny. Kindersi mieli zakaz
ukazywania swoich umiejętności publicznie, musieli zachować je w czystym
sekrecie znanym tylko współtowarzyszą z organizacji oraz przełożonemu.
Zatrzymał się przed szyldem
jednego z tutejszych pubów. Spojrzał na drzwi z tabliczką „otwarte”, więc
wszedł do ciemnego ciasnego pomieszczenia zapełnionego amatorami tak zwanego
boskiego napoju. Siedzieli w grupkach popijając przy rozmowie, starzy kumple
wspominający coś, rozgadana młodzież dumna z prawa do kupowania alkoholu
ostentacyjnie duszkiem wypijała pełne kufle. Itachi wyminął ich wszystkich
udając się do baru, który obsługiwał młody energiczny młodzieniec z uśmiechem
wycierając szkło.
— Co podać? — zagadał jeszcze
nim brunet usadowił się na obrotowym krzesełku dostosowanym do wysokości blatu.
— Koniak — rzucił posępnym
głosem. Miał nadzieję, że on będzie w stanie go uspokoić. Wiedział, że ten
gatunek alkoholu podaje się miedzy innymi w chwilach zasłabnięcie, gdyż posiada
właściwości przyśpieszające akcję serca, obniżające ciśnienie i poprawiające
krążenie krwi w organizmie a także ma łagodzić stres i odprężać. Bardzo liczył
na trafność tych dwóch ostatnich cech.
— Przykro mi z tego powodu —
rzekł barman stawiając po niedługiej chwili szklankę z zamówionym trunkiem. —
Nie ma, czym się przejmować, nie jest tego warta. Znajdzie się inna — dodała
uśmiechając się jeszcze zanim zawołała go kelnerka podając nowe zamówienia.
Itachi zmarszczył lekko brwi obserwując jak zdejmuje z półki kufel napełniając
go piwem po sam brzeg uważając by piana nie wypłynęła. Najwyraźniej pomyślał,
że brunet został rzucony przez dziewczynę, stąd jego słowa. No tak z taką miną
w środku dnia zamawiać koniak posiadający swoją wysoką cenę. Nic dziwnego, że
mężczyźnie to przyszło do głowy.
Ciche westchnienie wyrwało się z
zaciśniętych ust a wzrok powędrował na stojącą przed nim szklankę ze
złoto-brązowym klarownym płynem. Podniósł naczynie do góry przez chwilę
obserwując jak załamuje się światło na powierzchni, uśmiechając się nikło do
siebie na myśl, że Keiko by się spodobała ta gra barw. Nim jeszcze substancja
wlała się do ust poczuł słodką woń miodu, wanilii, fiołków, jagód, po czym
przyjemne ciepło przeleciało przez przełyk powodując promieniście rozchodzące
się uczucie relaksu. Bardzo chciał wierzyć, że ten spokój zawita również do
głowy, uporządkowując roztrzepana myśli a przynajmniej pozbywając się tego
strasznego obrazu sprzed oczu, który namolnie powracał.
Kolejny łyk dał pewnego rodzaju
trzeźwość umysłu zwracając uwagę na drobny aspekt. Zaczął rozpatrywać możliwość
zostania okłamanym przez postać w fartuchu. Był pewny swoich źródeł na temat
krótkości trwania misji Kindersów, maksymalnie dobowych. Nie liczą oczywiście
miesięcznych szpiegowań. Keiko wyruszając przedwczoraj w godzinach jak mniemał
wieczornych powinna najpóźniej wczorajszej nocy wrócić, co potwierdziła Fumiko.
Nie miał podejrzeń, aby kłamała, jej brat zapewne zamartwionej siostrze stanem
przyjaciółki podał rzetelne informacje. Wychodzi na to, że Higashiyama przebywa
w kwaterze na leczeniu, o czym blondynka mówiła. Szkopuł tkwił w tym, że nie
mógł się do niej dostać i został zbyty prostym kłamstwem, grzecznie
wypraszającym. Z takimi myślami wyciągnął komórkę uruchamiając aplikację
wiadomości.
„Cześć. Masz więcej szczegółów odnośnie jej stanu?”
Chwilę jeszcze patrzył na
wygasły ekran zastanawiając się czy dobrze robi i jak to odbierze Fumiko, lecz
nim zdążył poważniej to przeanalizować wyświetlacz podświetlił się ukazując
charakterystyczny znaczek koperty a dłoń poczuła wibracje. Blondynka
błyskawicznie odpisała, co trochę niepokoiło. Nim odebrał wiadomość upił
kolejny łyk koniaku. Tak przygotowany odblokował urządzenie.
„ Hej. Nie jestem Kindersem, mnie tam od tak nie wpuszczą, ale mam
zamiar wysłać brata na zwiady. A w ogóle Isamu twierdzi, że powinno być już
lepiej, tamci medycy czynią cuda. Ale jak tylko się czegoś dowiem pewniejszego
będę pisać/dzwonić. A tak w ogóle to, czemu cię to tak interesuje?;>”
Zamarł wlepiając wzrok w
ostatnie zdanie rozważając zignorowanie go, lecz ostatecznie nacisnął
„odpowiedz”. Nie chciał, aby kobieta w tej chwili obraziła się czy zezłościła.
Nie znał jej, więc nie mógł mieć pewności jak zareaguje na brak odezwy.
„Rozumiem. Będę czekał. Interesuje, gdyż muszę przekazać jej pewną
ważną wiadomość. I dziękuję za pomoc.”
Przez chwile zastanawiał się czy
jego wypowiedź nie brzmi zbyt, jakby się tłumaczył czy jakby ukrywał coś,
jednak ostatecznie wysłał ją.
„J Oh… sprawy misyjne. No tak
chodzicie teraz razem na misje. Poinformuję cię jak tylko dowiem się
czegokolwiek J”
Wydawało mu się, że wyczuwa
jakiś sarkazm w tym, lecz zignorował to chowając urządzenie do kieszeni rad z
uzyskanego zapewnienia. Pierwsza wiadomość wsparła go na duchu uspakajając a
idąc w parze z alkoholem znacząco poprawiła stan. Wypił ostatni łyk wyjmując z
portfela odpowiednią kwotę, którą zostawił koło pustej szklanki.
Wychodził w znacznie lepszym
humorze. Opuściwszy lokal skierował kroku w stronę domu, w tym zamieszaniu
zapomniał o pomocy dla mamy. Mikoto nie chciała słuchać, że niczego na jutro
nie potrzebuje i zapewne będzie biegała po domu gotując i sprzątając, musiał
wrócić by wesprzeć w tych czynnościach. Już wykonał kilka kroków, kiedy
przystanął czując wibracje komórki. Zaskoczony spojrzał na wyświetlacz, gdzie
widniał napis „Fumiko” pod żółtym znaczkiem koperty.
„Tylko nie waż się jej dawać czerwony róż czy na pierwszej randce
zapraszać do restauracji, bo skreślisz się na starcie. Weź ją na coś
rozrywkowego albo romantycznego, kino odpada, ale potańcówka w klubie może być.
Woli kwiaty od czekoladek. I bądź oryginalny, zaskocz ją ;) Powodzenia
gołąbeczki :D”
Z oczami jak dwa talerze,
osłupiały czytał treść wiadomości omal nie rozdziawiając bezwiednie ust. Nie
mógł pojąć, jak dziewczyna wyczytała jego zamiary z tych kilku nieznaczących
zdań, albo miała niesamowity dar dedukcji, albo może spokrewniona z klanem
Endo, albo zauważyła wcześniej to, czego brunet się wypierał. Skąd by blondynka
nie wiedziała, zaskoczyła go jednocześnie wprawiając w zakłopotanie.
Zażenowany, że tak łatwo go przejrzeć, gdy myślał, że wszystko ze szczętem
ukrywał. Nim schował komórkę jeszcze raz odczytał treść starając się dostosować
swój plan do porad. W końcu Fumiko znała dobrze Keiko, przyjaźniły się od
dłuższego czasu, wiedziała, co lubi a czego nie.
*
Nerin przesiadywał w
laboratorium. Siedział przy dygestorium obserwując jak mieszająca się
substancja na mieszadłach magnetycznych zmienia barwę pod wpływem wlania do
niej innej substancji dokładnie kilka sekund temu. Zanotował kilka zdań w
zeszycie sprawdzając przy okazji papierkiem stan pH, który również zaraz
zapisał. Przyglądał się blado pomarańczowej barwie, po czym wstał w celu
przygotowania sprzętu do kolejnych badań właściwości charakterystycznych
tworzonego nowego leku.
— Pukaj — mruknął jeszcze nim intruz
otwierający zamaszyście drzwi zdążył się odezwać.
— Odzyskała przytomność —
zakomunikował opuszczając laboratorium. Nerin odłożył wyjmowana kolbę i szybkim
krokiem udał się w ślad za asystentem. Pokonał niewielki odcinek drogi
popychając niedomknięte drzwi do sali, gdzie spoczywała Keiko, obecnie
przyciskająca dłoń do szkła radośnie się uśmiechając.
— Jak się czujesz? — zapytał
wyraźnie poruszając wargami, gdyż kobieta nie mogła go usłyszeć. Przychyliła
głowę na jedną stronę, po czym płynnie na drugą informują tym samym, o jako
takim stanie dobrego samopoczucia. — Jak parametry życiowe? — zwrócił się do
mężczyzny w białym fartuchu notującego wyniki wyświetlane przez mnogą aparaturę
podczepioną do szatynki.
— Proszę spojrzeć — polecił
podchodząc z kartami charakterystyki pacjentki. — Niemalże wszystko w normie. Zaskakujące
— szepnął zadziwiony.
— To u niej się często zdarza —
odparł uśmiechając się i lustrując uważnie rzędy cyferek. — Dobrze idź powiadom
Josuke, uważam, że można ją odczepić.
Młodzieniec kiwnął głową szybkim
krokiem opuszczając pomieszczenie, zaś Nerin obserwował machającą do niego
Higashiyamę. Odwzajemniwszy gest oddalił się wyłączając urządzenia zasilające
rury, do których była podpięta.
— Wszystko zmaterializowane? Nic
nie miga? Chcę spuścić wodę — zakomunikował znów wyraźnie poruszając wargami,
aby mogła zrozumieć przekaz. Potaknęła, więc mężczyzna odkręcił pokrętło
zamykające odpływ wody w zbiorniku, który teraz drastycznie się zmniejszył
powodując opadanie dziewczyny na dno. Po
zniknięciu całego płynu szatynka ostrożnie szarpnęła za jedną z rur odczepiając
się od niej. Nie musiała być instruowana jak to zrobić ani kiedy, przechodziła
już przez te procedury dokładnie je znając, co wywołało uśmiech na ustach
głównego medyka. Po zakończeniu tej czynności Nerin nacisnął kilka przycisków
odblokowując pokrywę kapsuły, która ze zgrzytem i wypuszczeniem pary uniosła
się ku górze. W chwili, gdy przystawiał drewnianą drabinę do wylotu, aby móc
wyciągnąć ze środka Keiko drzwi się otworzyły. Josuke nic nie powiedział stając
z boku czekając aż Nerin przy udziale asystenta wydobędą Higashiyamę. Mężczyźni
weszli na szczyt stopni przechylając się w głąb wnętrza kapsuły, wyciągając
dłonie, których złapała się dziewczyna, w ten sposób wyciągnięta i posadowiona
na rancie szkła. Zniesiona na ręką na dół dopiero tam mogła stanąć
samodzielnie, lekko przy tym się chwiejąc.
— Cześć wam — rzuciła
uśmiechając się miło do wszystkich.
— Muszę zrobić jeszcze tylko
serię badań przed wypuszczeniem jej — zakomunikował Nerin wycierając mokre
ręce. Fioletowooki kiwnął głową na zgodę opuszczając pomieszczenie.
Po tym jak Keiko została
przebada i przebrana w suche ubrania Nerin z groźną miną patrząc na nią znad
szkieł okularów daj wytyczne na najbliższe dni jak ma się zachowywać, pudełko
odpowiednich leków oraz nakaz zjawienia się za cztery dni w celu kolejnych
kontrolnych badań. Teraz z cichym
westchnieniem zapukała do gabinetu przełożonego.
— To była pułapka —
zakomunikowała siadając, nie czekając na ponaglające słowa z ust Josuke. — Po
zabraniu teczki i oddaleniu się od budynku zostałam otoczona. Musieli mieć
czujniki ciepła przy sejfie. W czasie walki jeden z nich uruchomił flarę, po
której zjawili się shinobi dziwnie przygotowani na odparcie moich ataków. Nie zależało im w najmniejszym stopniu na
odzyskaniu teczki. Zabici, ślady
zatuszowane, moja obecność także, metoda proceduralna, tak jak zostało
ustalone. Jednakże, no byli trochę za silni, za bardzo przygotowani. Widać
Mizukage stara się jak może.
— Dobra robota — oznajmił
uśmiechając się. — Teraz wykonaj polecenia Nerina. Masz być w świetnej formie
na kolejne zadania.
— Tak jest — zasalutowała
wyszczerzając się.
*
Długowłosy brunet przecierał
spocone czoło nadgarstkiem podziwiając właśnie, co umytą podłogę w salonie.
Podniósł wiadro pełne ciemnej brudnej wody zanosząc go do góry by wylać w
toalecie. Po czym odstawił na miejsce
przemywając ręce.
— Skończyłem, coś jeszcze? —
zapytał pukając cicho do sypialni rodziców.
— Dziękuję ci Itachi, jesteś
kochany — szeptała Mikoto uchylając drzwi, starając się nie obudzić uśpionej
córeczki. Mężczyzna uśmiechnął się kiwając głową rad z wykonanych czynności,
odciążając nimi kobietę zaaferowaną nowym członkiem rodziny. Właśnie schodził
po schodach z zamiarem zaparzenia wieczornej herbaty, kiedy wibracje w kieszeni
i powoli rosnący głos dzwonka zatrzymał go.
— Słucham? — zapytał odbierając
zaraz po wznowieniu kroku.
— Tu Fumiko. — Serce zaczęło bić
szybciej a ciało stanęło w miejscu kilka stopni przed końcem. — Mam dobre wieści,
właśnie wrócił mój brat ze spotkania z Keiko. Cała i w dobrym humorze wróciła
już do domu, jakieś dwie godziny temu. Powodzenia! — krzyknęła rozłączając się,
nim Itachi zdołał wydusić z siebie podziękowania. Mimowolnie szczery
rozradowany uśmiech zagościł na jego twarzy, przynosząc ulgę i wiarę w bogów,
których prosił o szczęśliwy powrót szatynki. Od razy zaniechał plany
herbacianego wbiegając na górę a następnie do łazienki i pod prysznic. Miał
zamiar teraz, w tej chwili odwiedzić Keiko, lecz nie w takim stanie,
przepoconej koszulki oblepionej kurzem.
Dawno nie przygotowywał się do
wyjścia w tak ekspresowym tempie. Wyskoczywszy z łazienki owinięty ręcznikiem
pognał do siebie, wybierając ciało podczas przeglądania zawartości szafy,
zapinając spodnie i pasek podczas schodzenia ze schodów a bluzę wkładając już
za drzwiami. Każdą czynność wykonywał w pośpiechu nie zwracając uwagi na
Sasuke, którego omal nie potracił wyminąwszy na korytarzu.
Udało mu się znaleźć jakąś
czynną o tak późnej porze kwiaciarnię, a raczej po prostu ją mijał starając się
skrócić trasę do domu Higashiyamy, pod którym właśnie stał i z kołaczącym mocno
serce, ściskając kurczowo bukiet niebieskich agapantów — a przynajmniej tak
twierdziła sprzedawczyni, on się na kwiatach nie znał — zapukał. Po kilku
minutach zdających się trwać dla niego wieczność, usłyszał dźwięk przekręcanego
w zamku klucza. W drzwiach pojawiła się Keiko na jego widok uśmiechając się
przyjaźnie, lecz oczy zdradzały zaskoczenie.
— Cześć — rzekł lekko
zakłopotany przypominając sobie, po co tutaj przyszedł unosząc nieznacznie
kwiaty ku górze. Szatynka przekrzywiła nieznacznie głowę przyglądając się
bukietowi zerkając to na niego to na czarne tęczówki. — To dla ciebie.
— Serio? — Granat jej oczu
zalśnił blaskiem szczęścia a usta wyciągnęły się w jeszcze większym uśmiechu. —
Są śliczne – odparła odbierając bukiet, który powąchała przymykając powieki,
skupiając zmysły na tym delikatnym zapachu. — Tak ci dziękuję. — Przytuliła
się, pozwalając Itachiemu na niezauważalne wsunięcie nosa w kasztanowe włosy,
napawając się lekką kwiatową wonią szamponu, za którą tęsknił przez ostatni
dni. Do tego stopnia, że nie pozwolił się Higashiyamie odsunąć, gdy ta tego
chciała, przytrzymując jej ciało blisko jeszcze przez kilka dłuższych chwil. —
Wejdziesz? — zapytała uwolniona z uścisku gestem ręki zapraszając do środka. —
Z jakiej to okazji? — pytała się z twarzą zatopioną w kwiatach zmierzając ku
kuchni, pozostawiając mężczyznę samego na niewielkim przedpokoju.
— Powrotu do Konohy — odparł
zjawiając się w drzwiach pomieszczenia, gdzie obserwował jak dziewczyna
przeszukuje szafki w poszukiwaniu pojemnika na prezent.
— Hę? — zapytała zaskoczona
odwracając się przodem do rozmówcy. — Siadaj, zaraz przyjdę — dodała
opuszczając kuchnię. — O jakim powrocie mówisz? — wołała ze swojego pokoju.
— Przecież misję miałaś – odparł
również unosząc głos, aby mogła go usłyszeć. — Nie odbierałaś telefonów —
ciągnął dalej, gdy wróciła z wazonem w ręku obdarzając go pytającym
spojrzeniem, — w domu cię nie było. Wywnioskowałem, że dostałaś misję.
— Nie ma to jak umysł taktyczny.
— Uśmiechnęła się nalewając wody do wazonu. — Są śliczne, jeszcze raz dziękuję
— oddała stawiając kwiaty na środku stołów kuchennego przez Itachim, zasiadając
również. Brunet uniósł lekko kąciku ust mogą porównać niebieskie płatki z
granatem oczu Keiko, tak przez niego ulubionym.
— A właśnie, o czym ja myślę,
napijesz się czegoś? — zapytała zrywając się do pionu. Kiwnął głową. — Herbaty?
– Potaknął patrząc na jej krzątaninę po kuchni. — Mam tylko zieloną, może być?
— Nadal milczał odpowiadając tylko ruchem głowy, zastanawiając się jak to
powiedzieć. Nie przygotował niczego, nawet najmniejszego scenariusza znów
poddając się emocją i pragnieniu zobaczenia szatynki. — Kurcze, co jest? — mruknęła
szarpiąc się z kurkiem od gazu, przystawiając do palnika trzecią z rzędu
zapałkę. — No, co jest? — powtórzyła rozeźlona, po czym westchnęła cicho,
rozumiejąc, że odcięli dostawę niebieskiego paliwa. Wlała zimną wodę z czajnika
do przygotowanych kubków. Zawsze w takich sytuacjach podgrzewała ją swoimi
technikami i tak chciała zrobić, lecz gdy tylko uniosła rękę do góry została
powstrzymana. Itachi widząc, co zamierza zerwał się przytulając delikatnie od
tyłu, odciągając od blatów szafek i splatając palce z uniesioną dłonią.
— Nie rób tego — szepnął.
— Itachi?
— Ja wiem, że byłaś ciężko ranna
po misji, przesiedziałaś u medyka niemalże dwa dni na leczeniu, dam głowę, że
teraz nie możesz używać żadnych swoich technik — wyjaśnił płatając ją w
ciaśniejszym uścisku. Było to prawdą,
którą nie chciała mu ujawniać.
— Itachi — szepnęła.
— Nie pytaj – uprzedził
niewypowiedziane pytanie przejeżdżając nosem po szyi, zatrzymując się w jej
zagłębieniu, wdychając zapach ciała szatynki kojarzący się mu z miastem w
deszczu, burzliwym wodospadem, jeziorem, morze, wszelką możliwą wodą. —
Wyjdziemy na zewnątrz — zaproponował odsuwając się. — Gwiazdy się już pewnie
pojawiły — oddał zerkając w stronę okna, za którym panowała już ciemność.
— Gwiazdy? — zapytała
zaskoczona. — Dobrze się czujesz? — Zmartwiła się przyglądając dokładnie
potakującemu brunetowi. — Itachi! — krzyknęła potrząsając nim. — Jeśli jesteś pod
czyjąś kontrolą to mi powiedz! — mówiła wyraźnie i głośno cały czas szarpiąc
go. Złapał ją za nadgarstki zaprzestając targania jednocześnie uśmiechając się
rozbawiony jej reakcją.
— Nikt mnie nie kontroluje, chcę
po prostu pooglądać z tobą gwiazdy, zgadzasz się?
— No jasne, że tak. — Ucieszyła
się, na co wskazywały błyszczące oczy. — Idę tylko po koc — dodała nim skocznym
krokiem zniknęła za drzwiami. Uśmiechną się do siebie, udając na przedpokój by
ubrać buty. Po chwili oboje wyszli do ogrodu otaczającego dom Higashiyamy, lecz
ona nie chciała tutaj się rozkładać. Zaprowadziła bruneta na niewielką polankę
oddaloną o zaledwie kilkanaście minut wolnego spacerku.
Keiko leżała rozradowana
machając energicznie rękami i z podekscytowaniem pokazując mu nowe połączenia
gwiazd układane w coraz to bardziej wymyślne rzeczy. Itachi obserwował jej
radość, którą wręcz emanował dzieląc się również nią z nim, przez co czuł
przyjemne ciepło na sercu mając wrażenie, że mógłby tutaj tak przy niej
przeleżeć całe życie. Niestety pewne podenerwowanie burzyło spokój, napawając
niepewnością. Był zaskoczony tym, że udało mu się zrealizować pierwszy etap
plany, lecz za nic nie wiedział jak przejść do sedna, kiedy to zrobić, co
wówczas powiedzieć.
— Spójrz! — krzyknęła ciągnąc go
za rękaw bluzy wyciągając z ponurych myśli. — Spadająca gwiazda — szeptała z
entuzjazmem wskazując ją na niebie. — Zamknij oczy i pomyśl życzenie! —
zawołała składając dłonie jak do modlitwy i zaciskając mocno powieki.
Uśmiechnął się również ukrywając przed światem tęczówki. — I o co poprosiłeś
gwiazdę? — zagadała, gdy jasny snop przecinający czarne niebo zniknął.
— A to nie jest tak, że jak się
powie to się nie spełni?
—Bzdura. Jak będzie się
gwieździe mówić na głos to się nie spełni a jej tu już nie ma. Ja chciałam,
może to trochę samolubne, ale, aby ktoś przejmował nad tobą kontrolę częściej.
— Wyszczerzyła się wprawiając go w osłupienie. — Wówczas masz takie fajne
pomysły.
— Naprawdę?
— Szczerze naprawdę — oznajmiła
lekko pokrywając policzki różem. — A ty?
— Chcesz wiedzieć, o co ją
poprosiłem. — Podniósł się do siadu, co wykonała również Keiko patrząc z
zaciekawieniem na zamyśloną twarz bruneta. — Prosiłem ją o możliwość
pocałowania pewnej dziewczyny.
— Zakochałeś się w kimś? —
zapytała uradowana przesuwając się tak by móc spojrzeć w czarne tęczówki. W
granacie tliła się ciekawość zwiększona nieśmiałym potaknięciem będącym
odpowiedzią na pytanie. — No to mów, w kim? — zachęcała chcąc dowiedzieć się,
kto jest wybranką jego serca, lecz zdradzając w głosie nutę zawiedzenia.
— Pewna wiecznie roześmiana
dziewczyna, nieznające powagi, chcąca się cały czas bawić. Emanująca takim
szczęściem, że porusza moje serce, które zaczyna bić w rytm jej kroków.
Powodująca, że zaczynam się uśmiechać częściej niż raz do roku. Pokazująca
niesamowite uczucie posiadania przy sobie bliskiej osoby, która potrafi
rozpędzić ponure chmury zbierające się nad głową. Skrywająca w sobie tyle
tajemnic, że można by było śmiało na jej podstawie pisać książki detektywistyczne
a jednocześnie będąca otwartą osobą, do tego niezmiernie gadatliwą — mówił nie
zrywając kontaktu wzorkowego, tonąc w jej granatowych bezdennych oczach.
Przypominających teraz rozległy ocean, w który przeglądają się gwiazdy.
Jednocześnie cały czas się przysuwając, pochylając, pozwalając by magia otoczenia
a głównie tych zniewalających tęczówek go pochłonęła. — A owa dziewczyna ma na
imię — zawiesił głos tuż nad jej wargami zerkając na nie ukradkiem. — Keiko. —
Uśmiechnął się i nie czekając na odpowiedź pocałował, delikatnie, czule,
przysuwając ją do siebie. Został zaskoczony, gdy Higashimaya bez
najdrobniejszej pauzy oddała pieszczotę. Powodując zatracenie się w błogim
uczuciu, które zalewało serce bruneta odkrywając nieznane mu dotąd szczęście.
Tuż przed rozłączeniem warg przejechał nieśmiało językiem po linii zębów, kiedy
Keiko przez nieuwagę rozchyliła lekko usta. Patrzył na te skaczące iskry
szczęścia na granatowym niebie jej oczu, rozumiejąc, że dziewczyna odwzajemnia
uczucie. Po chwili wyszczerzyła się w absolutnie szczerym uśmiechu i wydając z
siebie pisk rzuciła się ściskając, z takim impetem, że Itachi przewrócił się na
plecy przygnieciony jej ciężarem.
— Myślałam, że nigdy się na to
nie zdobędziesz i to ja będę musiała głowić się, aby coś powiedzieć — mówiła
wtulając się w klatkę piersiową bruneta, napełniając go ulgą oraz radością. —
Do dzisiaj — oznajmiła podnoszą się nieznacznie do góry by móc spojrzeć w
rozradowane czarne tęczówki bijące blaskiem brylantów — będziesz moim Itasiem!
— zakomunikowała starając się przybrać poważną minę a ostatecznie nie umiejąc
przestać się uśmiechać. — Czy tego chcesz czy nie — dodała twardo siadając
okrakiem na jego biodrach.
— Jak sobie życzysz koteczku —
rzekł wyciągając dłoń, aby odgarnąć przeszkadzające w podziwianiu granatowego
oceanu kosmyki.
— Miau — mruknęła kuląc się
nieznacznie pod wpływem dotyku i przymykając oczy, zupełnie jak kot. — Ale — zaczęła zamyślając się, tracąc z
uwagi podnoszącego się do siadu bruneta, który położył dłonie na jej talii, —
jak ja dzisiaj dostałam aż dwa prezenty. Najpierw kwiatki, teraz prywatnego
Uchihę — mówiła myśląc na głos. — To teraz ja muszę coś dać — oznajmiła
spoglądając na Itachiego zapatrzonego w oficjalnie swoją dziewczynę z czułością
iskrzącą się w czarnej otchłani. — I chyba nawet wiem, co — dodała uśmiechając
się cwanie, co zaintrygowało bruneta. Z policzkami pokrytymi różem, zamknęła
powieki, rozchylając wargi. Zabiło mu szybciej serce, gdy powtórzył czynności
dziewczyny stykając ze sobą usta, pozwalając, aby języki spotkały się w
szalonym tańcu. Całowali się namiętnie przez dłuższą chwilę, gdyż żadna ze
stron nie miała tyle samodyscypliny, aby przerwać pieszczotę.
Aaaaaaa!!!!! Nowa notka a jak tak późno komentuję, gdzie ja byłam przez te ostatnie dni, że tego nie zauważyłam. Ale spokojnie, już jestem i już komentuję :D
OdpowiedzUsuńO rany scena z Keiko i Itachim była taka słodziaszna, sweet na maksa. Są taką uroczą parką :D :DD No to teraz pora chyba na wyswatanie reszty. Ciekawe z kim ostatecznie będzie Haniko? A może będzie flirtować z Itachim i nasz Ita będzie leciał na dwa fronty, hehe :D No zobaczymy, zobaczymy, ale ciekawie to by było, nie ma co :D U i Ita ma już jutro urodzinki? Ciekawi mnie ta balanga, którą urządzi i co dostanie jako prezenty! Ogólnie nie mogę się doczekać nowego rozdziały, piszczcie, piszczcie, bo ja tu z niecierpliwości nie usiedzę :D
A i nie wiedziałam nie umiałam sobie wyobrazić, że misję Keiko są aż takie trudne. Myślałam, że od drugie ANBU i wszystko byłoby tak samo, jak u Hokage. A tu taka niespodzianka. Ale fajnie, fajnie coraz więcej wiadomo o tej organizacji. A! I ten ich przywódca który coś ma do Itachiego, ciekawe jak zareaguje na wieści, że on z Keiko są razem :D :D Już to widzę i ten wrzask na cała Konohę, hihi :D
Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością. Papatki Yuuki :)
Hej,
OdpowiedzUsuńaaa jak słodko, Fumiko bardzo pomogła Itachiemu z tym co lubi Keiko... dowiedzieliśmy się tutaj sporo o samych kindersach, buu chcą Itasia trzymać z dala, ale nici z tego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, och Fumiko bardzo pomogła Itachiemu z ulubionymi rzeczami Keiko... dowiedzieliśmy się przy okazji sporo o Kindersach, chcą Itasia trzymać z dala, ale nici z tego...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńsuper, och tak, tak Fumiko bardzo pomogła Itachiemu z kwestią ulubionych rzeczy Keiko... buu chcą Itasia trzymać z dala, ale nici z tego... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga