Przez krótką chwilę między
drużyną zalegała cisza. Zdania, co do tego, cóż powinni teraz począć, były
bowiem dość odmienne.
– Pozwolę sobie zabrać głos
jako pierwszy – rzekł spokojnym głosem Takeshi, po czym odchrząknął. – Wydaje
mi, że się wręcz oczywistym jest, co powinniśmy z tym zrobić. Nie mam
najmniejszych wątpliwości, że należy ścigać tę dziewuchę. – Chłopak był coraz
pewniejszy teorii o szpiegach i tajnej misji, na którą ją wysłali.
Przedstawił drużynie bardzo
szczegółowo swoją opinię na ten temat. Miał niemal stuprocentową pewność, że
była ona wrogiem, a ich zadaniem jako shinobi, jest ją dorwać i zabić zanim dostarczy
poufne informacje dalej. Swoim zdaniem wywołał niebywałą dyskusję.
– Skończyłeś? – Przerwała mu
Haniko. – To, co mówisz nie ma najmniejszego sensu. Nie można tego oprzeć na
żadnych logicznych argumentach. To tylko kolejna, głupia teoria spiskowa, a
akurat takich nam nie brak. – Blondynka spojrzała z politowaniem na chłopaka,
po czym zwróciła się do Itachiego. – Proponuję ruszyć w podróż powrotną. Jeśli
Keiko nie zdąży złapać nas w połowie trasy, to zrobimy sobie krótki postój.
– Poczekaj. Wydaje mi się, że
chciała, by na nią nie czekać. Tym samym nie rozumiem, po co ten cały postój.
Chyba dasz radę i bez niego o własnych siłach dotrzeć do wioski? – Były to
pierwsze dziś wypowiedziane przez młodszego Uchihę słowa i nikt nie miał
wątpliwości, że nie był on chyba w najlepszym nastroju.
Shimanouchi skrzywiła się
tylko lekko. Zaraz jednak na jej twarz powrócił spokój. Żaden Uchiha nie będzie
wyprowadzał jej z równowagi tylko dlatego, że akurat miał jakiegoś
nieuzasadnionego focha. Zdecydowanie nie interesowały jej humorki bruneta,
któremu się najwyraźniej wydawało, że to na nim powinna się skupić uwaga
drużyny.
– Czasem wypadałoby trochę
pomyśleć, panie Uchiha, zanim zabierze się głos. Tak się zbrataliście z
Itachim, a nie pomyślałeś o tym, że to on będzie się musiał tłumaczyć, jeżeli
Keiko na czas nie wróci. – Głos dziewczyny był chłodny i wyrażał wyraźną
niechęć. Jej oczy jeszcze chwilę zwrócone były w kierunku bruneta, by następnie
skierować spojrzenie na najstarszego z chłopaków. – Dlatego uważam, że
powinniśmy dać jej czas. Oczywiście nie możemy czekać wieczności i jeżeli nie
uda jej się nas dogonić, to będzie trzeba to zgłosić, jednakże szansa każdemu
się należy. Nie mamy żadnej wiedzy na temat misji, którą, jak założyliśmy,
dostała. – Jej oczy przeleciały powoli po towarzyszach. – Skoro nawet sam
kapitan nie miał pojęcia, że będzie ona w między czasie wykonywać jakieś
dodatkowe zadanie, to należy to potraktować jako odstępstwo i zachowanie, które
nie powinno mieć miejsca. Prościej mówiąc, skoro nie mamy informacji, że Keiko
planowo miała się od nas odłączyć, to za jej zniknięcie formalnie odpowiada
Itachi.
Haniko skrzyżowała ręce na
piersi i oczekiwała na decyzję kapitana. Uchiha zastanawiał się nad tym już od
dłuższego. Potrzebował jeszcze chwili, by ponownie przeanalizować wszystkie za
i przeciw. Drużyna patrzyła na niego z wyczekiwaniem. Sasuke miał naburmuszoną
minę, blondynka wyglądała stanowczo, Takeshiego zaś przepełniała złość,
spodziewał się bowiem, co postanowi posiadacz sharingana.
– Po dokładnym
przeanalizowaniu całej sytuacji, zgadzam się z Haniko. Ktoś chce coś jeszcze
powiedzieć? – dodał nieco agresywnie widząc już otwierające się usta Akaibe.
Przez chwilę dokładnie lustrował chłopaka zimnym wzrokiem, póki ten nie
pokręcił niechętnie głową. – W takim razie ruszajmy.
Każdy przebyty kilometr
drużyna przyjmowała z ulgą. Im dalej od Suna, tym klimat stawał się bardziej
„do zniesienia”. Sasuke mógł nareszcie przestać skrycie się wachlować i udawać,
że świetnie sobie radzi z panującym upałem. Nie bez powodu postanowił zamknąć
pochód, raźnym krokiem podążając za drużyną. Jednak gdy tylko nieznośne
temperatury się skończyły, przyspieszył. Nie miał już niczego do ukrycia,
jedyna słabość, która towarzyszyła mu przez cały okres trwania misji, właśnie
się skończyła. Przyjrzał się dokładniej idącym przed nimi shinobi. Itachi
wyglądał na pozór spokojnie, Sasuke jednak znał go nie od dziś i wiedział, że
coś go trapi. Gdyby nie obowiązująca między nimi umowa, to już dawno zacząłby
mu dogryzać. W jego głowie pojawiła się wizja tego, co powiedziałby starszemu
bratu. Ostatnio dobrym sposobem na denerwowanie go były wzmianki o Keiko. Mimo
iż wiedział, a przynajmniej tak mu się wydawało, że to nie ona jest powodem
teraźniejszych zmartwień Itachiego, to był to doskonały sposób na wyprowadzenie
go z równowagi. Brunet raczej zdziwiłby się, gdyby jego brat martwił się losem
tej nie do końca rozgarniętej dziewczyny. Kto jak kto, ale akurat ona zupełnie
nie pasowała do Itachiego. Sasuke przez chwilę przyglądał się zamyślonemu
bratu. W końcu postanowił się jednak odezwać, jedna kwestia dotycząca misji nie
dawała mu spokoju.
– Itachi – zwrócił się do
starszego Uchihy. – Dlaczego Hokage wybrała do tej misji właśnie nas? Byakugan
lepiej by się tutaj nadawał.
– Nas? Masz na myśli…? –
zapytał straszy wyrwany z własnych myśli.
– Ciebie i mnie – Sasuke
wywrócił nieznacznie oczami krzyżując ręce na piersi. – To jasne, że Haniko
znalazła się w tej drużynie ze względu na znajomość terenu, Keiko gdyż od
początku wiadomo im było, że dostanie jakąś dodatkową misję do wypełnienia, ten
o tam jakkolwiek mu było – wskazał nieznacznie na idącego z przodu Akaibe. – Bo
prawdopodobnie posiada jakieś przydatne zdolności, których jednak nie zechciał
nam zaprezentować. Jaką rolę pełnimy tutaj my?
Skończywszy swoją wypowiedź
spojrzał znacząco na Itachiego. Bądź co bądź, ale kapitan powinien wiedzieć
niemal wszystko o misji, którą dowodzi. Powinien mieć opracowany każdy szczegół
i posiadać wszystkie niezbędne informacje. W tym również o tym, jaką rolę
pełnią poszczególni członkowie drużyny i czego ewentualnie mogą się na danej
misji spodziewać. Głównie pod tym względem byli oni do niej dobierani.
– Prawdę mówiąc jesteśmy tutaj
tylko dlatego, że nie znaleźli nikogo innego. – Starszy Uchiha zrobił krótką
pauzę. – Ostatnimi czasy Konoha przyjmuje bardzo wiele różnych zleceń, przez co
brakuje na miejscu odpowiednich, wyspecjalizowanych shinobi. Z tego też powodu
ostatnio większość oddziałów ANBU została odwołana i przydzielona do
zwyczajnych zadań, takich jak to. Nie jest to specjalnie ciężka misja. Zaledwie
rangi B, jednak z możliwością przejścia w A, a nawet S, w zależności od rodzaju
niebezpieczeństw, na które moglibyśmy natrafić.
– To zrozumiałe – powiedziała
Haniko, która od jakiegoś czasu przysłuchiwała się rozmowie.
– Nie, to nierozsądne. –
Oburzył się młodszy z Uchihów. – Fakt, nie należało wysyłać do Suna byle kogo,
ale to nie jest misja dla członka ANBU – mówiąc to brunet niechętnie zerknął na
brata. – I prawdopodobnie w najbliższym czasie przyszłego członka tejże
organizacji – rzekł niezauważalnie wypinając dumnie pierś. – Drużyna składająca
się tylko ze specjalisty od teorii spiskowych, przemądrzałej dziewuchy i
drugiej skrajnie niedojrzałej i nieodpowiedzialnej, też by sobie z tym zadaniem
poradziła.
– Nie martw się, mnie też fakt
bycia tu z tobą średnio cieszy. – Shimanouchi nie dała się sprowokować i tylko
uśmiechnęła się lekko do bruneta, który najwyraźniej liczył na to, że uda mu
się trochę popsuć nastrój nowej koleżance. – Ponadto dziękuję za komplement.
Jednak nie pierwszy raz ktoś mi mówi, że jestem inteligentna.
Uchiha prychnął.
– Przemądrzała nie oznacza
inteligentna.
– Zdaję mi się, czy przemawia
przez ciebie zazdrość?
– Potwierdzam, zdaje.
– Starczy tego! – Podniósł
głos Itachi, którego zaczynała już denerwować ta wymiana zdań. Spojrzał chłodno
na brata, który najwyraźniej obrał sobie dziś za cel wyprowadzić wszystkich po
kolei z równowagi. Chciał coś jeszcze dodać, ale przypomniał sobie o umowie z
Sasuke, poza tym nie miał ochoty na kłótnie, nie w obecnej sytuacji.
Blondynka przyjęła te słowa ze
spokojem i sięgnęła do plecaka. Już po chwili trzymała w ręku tomik mangi,
którą udało jej się kupić tuż przed opuszczeniem Suna w jej ulubionym kiosku.
Szczerze mówiąc, zrobiła sobie zapasy na kolejnych kilka wieczorów. Jak już się
zdążyła zorientować, w Konoha wybór był naprawdę spory, ale zupełnie nie leżał
jej styl jednego z najbardziej cenionych twórców w kraju ognia. Historie, które
wymyślał też nie robiły na niej wrażenia. Wszystko wydawało się w nich takie
cukierkowe, zbyt różowe i przesłodzone. Z braku czegoś lepszego była w stanie
jakoś to przetrawić, ale dlaczego nie skorzystać z okazji i nie zaopatrzyć się
w perełki tego gatunku? Uśmiechnęła się sama do swoich myśli i otworzyła
nowiutki komiks.
Sasuke, który od jakiegoś
czasu przyglądał się blondynce, tylko przewrócił oczami, przy okazji
stwierdzając, że chyba ostatnimi czasy weszło mu to w nawyk. Myślami zaś wrócił
do wieczoru, kiedy odwiedził dziewczynę w jej własnym domu.
Blondynka nie skomentowała
w ogóle faktu, że ten właściwie obcy mężczyzna dotyka jej rzeczy osobistych. Na
to zresztą sam Sasuke liczył. Wolał, by mu nie wytkała tej wpojonej przez ojca
słabości, i tak było mu wystarczająco głupio, do czego mimo wszystko nigdy by
się nie przyznał.
Czas uciekał, a
pomieszczenie wyglądało coraz schludniej. Kiedy już udało im się uprzątnąć
wszystkie kartony i poukładać w jednym miejscu tak, by nie zawadzały, oboje
zajęli się meblami. Uchiha nie zamierzał grzecznie pytać, co ma gdzie ustawić i
robił wszystko według własnego widzimisie. Jeżeli nie podobała się jej jego
dobra wola i pomoc, to zawsze jeszcze mogła zrobić to wszystko sama. Skończyło się
na tym, że brunet poustawiał regały z książkami tak, jak było mu wygodnie, a
ona śledząc każdy jego ruch, kiedy tylko usunął się na bok, wszystko
poprzestawiała. Chłopakowi nie umknął fakt, że blondynka nie była silną
fizycznie osóbką. W miarę możliwości próbowała zamaskować, że przesunięcie
ciężkiego regału sprawia jej trudności, ale jemu rzuciło się to wyraźnie w
oczy. Pozwolił sobie nawet na lekki uśmiech, kiedy dziewczyna zauważyła jego
spojrzenie. Shimanouchi tylko spiorunowała go wzrokiem, udając, że nie rozumie
o co mu chodzi. I tym razem nie odważyła się odezwać. Najwidoczniej w obecności
Uchihy znalazła również jakieś dobre strony.
Kiedy pomieszczenia w całym
domu zaczynały mieć ręce i nogi, oboje w milczeniu skupili się na wyładowywaniu
zawartości kartonów. Sasuke przypadł jeden z większych i cięższych do
wypakowania. Brunet rozerwał taśmę, która miała zabezpieczyć pudło przed
samoistnym otworzeniem się, po czym zajrzał do środka. Szybko zdał sobie
sprawę, że ma do czynienia z książkami. To już wiadomo było, dlaczego
opakowanie tyle ważyło. Mężczyzna postanowił udawać brak zainteresowania i
tylko szybko rzucał okiem na każdą kolejną wyciąganą pozycję. Nie chciał wyjść
na wścibskiego, zresztą wcale aż tak bardzo jej gust literacki, go nie interesował.
Zerkał tylko na co po niektóre tytuły, dopóki nie natrafił na tomik mangi o
bardzo niesmacznej okładce, która przedstawiała dwóch obściskujących się
chłopaków. Uchiha automatycznie mocno się skrzywił.
– Obrzydliwe – rzekł nieco
głośniej tak, aby dziewczyna go usłyszała. – Jak można się w ogóle czymś takim
zajmować.
Nie minęła chwila, kiedy
Haniko znalazła się przy nim, by dowiedzieć się, o czym mówi. Czarnooki akurat
kartkował tomik, z każdą stroną krzywiąc się mocniej.
– Drogi panie Uchiha, czemu
pan to jeszcze ogląda skoro takie „fu”? – Założyła ręce na biodrach i spojrzała
mu wyzywająco w oczy. Chłopak automatycznie zamknął książkę i ponownie
zlustrował jej okładkę.
– Zdajesz sobie sprawę, że
to chore?
– Co jest chore? Homofobia?
A i owszem.
– Nie jestem homofobem –
rzekł coraz mniej przyjaznym tonem i zmrużył gniewnie oczy. – Ale podniecanie
się dwoma gejami uważam za dość obrzydliwy fetysz.
– A skąd ci przyszło do
głowy, że się nimi podniecam? – Brew Shimanouchi uniosła się pytająco do góry.
Kucnęła przy brunecie i nie zawracając sobie głowy jego osobą i całą tą
dyskusją, zaczęła wypakowywać pozostałe komiksy z pudła.
– Nigdy nie zrozumiem
kobiecego świrowania na punkcie aktorów, wokalistów i postaci rysunkowych –
rzekł Uchiha chcąc na tym zakończyć rozmowę na ten temat. Nie było innej opcji,
tylko on mógł wypowiedzieć ostatnie zdanie tym samym stawiając na swoim.
Haniko nic nie
odpowiedziała, sięgnęła tylko po jeden z tomików leżących na pokaźnym stosie i
zaczęła dokładnie kartkować. Kiedy już znalazła to, czego szukała, na jej
twarzy zagościł delikatny uśmiech.
– Ja też nigdy nie byłam w
stanie tego pojąć. Ooo, zobacz, ten tutaj jest podobny do ciebie. – Mówiąc to
wyciągnęła rękę i wskazała jednego z bohaterów znajdujących się na rysunku.
Sasuke zmarszczył gniewnie
brwi i dokładniej przyjrzał się postaci. Z ogromną niechęcią musiał przyznać,
że rzeczywiście mężczyzna był do niego odrobinę podobny. Wziął głęboki oddech,
by nie zdradzić, jak bardzo jest tym faktem oburzony. Uchiha nie mógł pokazać,
że jest w stanie wyprowadzić go z równowagi jakiś pierwszy lepszy komiks.
Chłopak zlustrował jeszcze
raz dokładnie całą stronę. Jedyne pocieszenie znalazł w tym, że jego rysunkowa
podobizna pełniła dominującą rolę w związku. Kiedy jednak zdał sobie sprawę, że
drugi z bohaterów jest bardzo podobny do Naruto, miał ochotę złapać się za
głowę. Co za ludzie wymyślają coś takiego? Uchiha wyrwał blondynce komiks z
ręki, po czym szybko go zamknął. Musiał dowiedzieć się, kto jest autorem tych
głupot i gdzie coś takiego wydają. Dokładnie obejrzał okładkę z obu stron, a
następnie dokładnie przeczytał pierwszą i ostatnią stronę. W końcu udało mu się
zlokalizować pożądaną informację: Konoha, wydawane pod pseudonimem. Wąskie brwi
ponownie się zmarszczyły a na czole chłopaka pojawiły się delikatne zmarszczki.
– Dostałaś to w Suna?
– Nie, kupiłam tutaj kilka
miesięcy temu w czasie trwania jednej z misji. – Haniko była lekko zaskoczona
tym, że chłopak zupełnie zignorował jej wyraźną prowokację, a zamiast tego zainteresował
się produkcją komiksu.
– Tak też myślałem –
szepnął sam do siebie. Kreska wydawała mu się aż zanadto znajoma. – Sai…
Uchiha spojrzał dyskretnie
dziewczynie przez ramię. Odetchnął kiedy upewnił się, że tym razem bohaterami
nie są on i Naruto. Im mniej istniało wydanych rozdziałów tej historii, tym
lepiej. Jego myśli skupiły się na tym, jaką karę wymierzy chłopakowi, kiedy
dostanie go w swoje ręce. Niech Sai ma się na baczności, nawet Korzeń go nie
uratuje. Brunet rozejrzał się dookoła, by zorientować się, jaką część trasy
udało im się już pokonać. Kiedy zaczął się zastanawiać, czy Uzumaki zdaje sobie
sprawę, co wyczynia sobie jeden z jego przyjaciół i w jakim świetle go
przedstawia, głos zabrał Itachi.
– Zarządzam postój – rzekł, po
czym skręcił w las w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca na rozbicie
niewielkiego obozu.
– Ale... – Tuż za nim poszła
Haniko, najwidoczniej zdziwiona decyzją kapitana. – Nie pokonaliśmy jeszcze
nawet jednej czwartej trasy. Rozbijanie obozu teraz, tutaj jest bez sensu.
Starszy z Uchihów zignorował
tę uwagę i ruszył pewnym krokiem przed siebie. Takeshi, któremu najwyraźniej
zły nastrój spowodowany zupełnym wyśmianiem jego nieomylnych teorii minął,
zagwizdał i tanecznym krokiem ruszył za nimi. Tylko Sasuke stał jeszcze przez
chwilę i przyglądał się już powoli zachodzącemu słońcu. Nie trwało to jednak
zbyt długo, gdyż brunet nie chcąc pozostać zupełnie w tyle i szukać reszty,
ruszył żwawo przed siebie.
***
Wieczór był stosunkowo spokojny.
Wiatr przyniósł oczekiwany przez wszystkich chłód. W pobliskich krzakach było
słuchać ciche cykanie świerszczy. Gdzieniegdzie przelatywał jakiś świetlik
dodając uroku już i tak wyjątkowemu miejscu. Krajobraz rozpościerający między
Suną a Konohą był naprawdę zjawiskowy. Teren pozornie zalesiony posiadał pewne
cechy wiążące go z niedalekimi pustyniami. Tutejsza roślinność nie była typowa
dla każdego z wspomnianych krajów. Wszystko wydawało się takie niezwykłe,
egzotyczne. Haniko siedząc na delikatnej, polnej trawie wyobrażała sobie, że
znajduje się w dalekiej podróży. Całe tygodnie drogi od wioski. Niechętnie, ale
musiała to przyznać, czuła się tu jak na wakacjach. Było to dla niej zupełnie
nowe uczucie, zwłaszcza w trakcie trwania misji. Jeszcze nigdy nie pozwoliła
sobie na taką swobodę. Jak na poważnego shinobi przystało, w trakcie
wykonywania zadania nigdy nie pozwalała sobie na takie zachowanie. Bądź co bądź
w każdej chwili wróg mógł ich zaatakować z zaskoczenia. Misja była świętością,
nic nie miało prawa stanąć miedzy nią, a powierzonym zadaniem. Dopóki jej rola
się nie zakończyła, nie mogła przedłożyć czegokolwiek ponad stuprocentowe
powodzenie.
Zamyślona zapomniała o
trzymanej w ręce książce. Tym razem nie był to komiks, jednak Sasuke nie miał okazji
się o tym przekonać, gdyż od bardzo dawna nigdzie go nie widziała. Znając życie
i tak by skomentował niepochlebnie czytaną przez nią powieść. Na wspomnienie
bruneta, Haniko uśmiechnęła się tylko lekko i pokręciła głową. Oparła się o
pień znajdujący się tuż za jej plecami i powróciła do lektury. Jedno musiała
przyznać, książka była intrygująca już od pierwszej strony.
Blondynka tak się wciągnęła,
że nawet nie zauważyła, jak szybko upływały jej minuty. Dopiero kiedy poczuła,
że na wytwarzanie małego płomienia, który służył jej jako źródło światła,
straciła sporą ilość chakry, doszła do wniosku, że musiało upłynąć naprawdę
dużo czasu. Cofnęła płomyk i zamknęła czytaną powieść. Kiedy podnosiła się, by
rozprostować kości, dostrzegła, że nie tylko ona nie położyła się jeszcze spać.
Przy ognisku, jakieś 50 metrów od niej, siedział starszy Uchiha. Mężczyzna
przyglądał się płomieniom i co jakiś czas podsycał je kijem.
Shimanouchi podeszła do
chłopaka i usiadła obok. Spojrzał na nią przelotnie i wrócił do swojego
wcześniejszego zajęcia. Blondynka zaś położyła się na plecach i wpatrywała się
w gwiazdy wyjątkowo piękne tej nocy, na tej szerokości geograficznej. Wkrótce
jednak zalegającą ciszę i ledwie słyszalne cykanie świerszczy przerwał
spokojny, męski głos.
– Hokage posiada bardzo
niewiele informacji na twój temat – rzekł brunet przyglądając się dziewczynie,
która podniosła się z trawy i powróciła do siadu. – Jako dowódcy trochę
utrudniło mi to zadanie, gdyż nie bardzo byłem w stanie określić, na co cię
stać. Na szczęście jednak dla tej sytuacji, nie mieliśmy okazji na starcie z
wrogiem. Wolałbym na przyszłość wiedzieć, z kim mam do czynienia. – Jego głos
był chłodny, blondynka jednak stwierdziła, że znacząco różnił się od tonu
Sasuke, który przepełniony był często kpiną bądź wrogością. Itachi zwracał się
do niej jak do zwykłego człowieka, nie zdradzając przy tym, jakie stanowisko
wobec niej obrał.
– No dobrze. W sumie mogłabym
coś o sobie opowiedzieć. – Przerwała na chwilę, zastanawiając się nad
odpowiednim doborem słów. – Pochodzę z klanu Shimanouchi, co już zresztą
powinieneś wiedzieć. Jednak ciekawi mnie, czy coś o nas słyszałeś i wiesz
jakiego typu umiejętności posiadamy? – Spojrzała pytająco na chłopaka, który
tylko pokręcił przecząco głową. – W porządku. Członkowie rodu Shimanouchi
posiadają wyjątkowy typ chakry. Zwyczajni shinobi rodzą się z jedną z pięciu
natur, jednak nie my. Każdy członek mojego klanu po urodzeniu jest „czysty”.
Najprościej rzecz ujmując dostajemy wybór i tylko od nas zależy, jaką naturę
posiądziemy. Do czasu osiągnięcia pewnego poziomu żyjemy korzystając wyłącznie
z podstawowych technik, których opanowanie nie wymaga posługiwanie się
którymkolwiek z żywiołów. W pewnym momencie naszego życia, przy regularnych
treningach, szkoleniu swoich umiejętności i doskonaleniu się, otrzymujemy
wybór. Jest on jednym z najważniejszych w naszym życiu, ważniejszym niż
małżeństwo, narodziny dziecka i tym podobne. – Blondynka zrobiła przerwę, by
zaczerpnąć odrobiny świeżego powietrza.
Spojrzała jeszcze raz na
gwiazdy, po czym skierowała wzrok na Itachiego. Przez chwilę zdawało jej się,
że bardzo zaciekawiła go historia jej klanowych umiejętności, jednak szybko
straciła to poczucie, gdy tylko brunet odchrząknął i na jego twarz powróciła
obojętność.
– Natura chakry, o której
wówczas decydujemy ma znaczący wpływ na nasze przyszłe życie. Ja po wielu
tygodniach rozważań zdecydowałam się na ogień. Wygląda to trochę tak, jak
podpisywanie paktów dotyczących technik przyzywania, własną krwią. Członkowie
mojego klanu od wieków wpisują się na klanowe zwoje otrzymując tym samym
kontrolę nad wybranym żywiołem. Umiejętności, które udaje nam się posiąść, nie
wymagają potrzeby szkolenia od zera. Od razu zyskujemy poziom bardzo
zaawansowany i niemal całkowitą kontrolę nad danym żywiołem. To, w jaki sposób
ukierunkujemy dalej nasze umiejętności, w zupełności zależy już od nas. Na tym
się odmienność naszej chakry nie kończy. Jak wiadomo wielu shinobi jest w
stanie posiąść więcej niż jedną naturę. Niektórzy rodzą się od razu z dwoma, a
czasem nawet mamy okazję spotkać się z rzadkim zjawiskiem ninja, którzy od
urodzenia posiadają już trzy natury chakry. Jednak większość shinobi
umiejętności związane z żywiołami nabywa. Kekkei Genkai mojego klanu, pozwala
mi na władanie kolejnym żywiołem maksymalnie na takim poziomie, jaki udało mi
się osiągnąć z tym pierwszym. Jednocześnie nie zaczynam od zera, lecz tak jak
za pierwszym razem, od pewnego, względnie zaawansowanego punktu. Oczywiście jak
każda umiejętność i ta ma swoje słabe strony, które jednak zachowam dla siebie.
– A co jeżeli przeciwnikowi
uda się je wykorzystać przeciwko tobie? Reszta zespołu nie będzie o tym
wiedzieć i straci możliwość ewentualnego udzielenia wsparcia. – Nie odpuszczał
Itachi najwyraźniej bardzo ciekawy słabych punktów tej umiejętności.
– O to się już nie martw, to
będzie wyłącznie mój problem.
– Jeżeli odbije się to na
drużynie i powodzeniu misji, to nie.
– Równie dobrze może się
okazać, że w przyszłości będziemy walczyć przeciwko sobie, więc wtedy powodzenie
mojej „misji” będzie zagrożone. – Haniko spojrzała na niego prowokująco i
skrzyżowała ręce na piersi.
Uchiha tylko zmarszczył brwi,
gest ten był identyczny jak u młodszego z braci. Shimanouchi stwierdziła,
że jednak w czymś są podobni i uśmiechnęła się do bruneta nieznacznie. Ten
jednak postanowił nie komentować już więcej i dawał jej wyraźnie do
zrozumienia, że oczekuje dalszej części.
– Wracając do tematu –
odchrząknęła dziewczyna. – Posiadam niemal całkowitą władzę nad ogniem.
Mogłabym już zdecydować się na drugi żywioł, jednak postanowiłam jeszcze jakiś
czas z tym poczekać i doskonalić swoje umiejętności w innej dziedzinie.
– Prościej mówiąc możecie po
jakimś czasie uzyskać pełną kontrolę nad każdym z żywiołów?
– W teorii. – Blondynka zamyśliła
się na chwilę i objęła rękoma kolana. – W praktyce tylko jednemu się to udało.
Średnio członkom mojego klanu udaje się posiąść kontrolę nad trzema żywiołami.
Zapomniałam jeszcze wspomnieć, że z każdym kolejnym jest coraz trudniej. Próg
się podnosi. – Haniko podrapała się zmieszana w tył głowy. – Ale starczy wstępu
o klanie. Jeśli chodzi o moje umiejętności, to potrafię zrobić z ogniem wiele
rzeczy. Między innymi nieznacznie się nim uleczyć. Jednakże nie lubię o tym
mówić i z tego korzystać, bo wszyscy zaczynają traktować mnie jak zwykłego
medyka. Jestem w stanie przywrócić sobie zdrowie tylko przy łagodnych
obrażeniach i dotyczy to tylko otwartych ran. Jeśli chodzi o walkę wręcz, to
niestety niewielką siłę nadrabiam sporą szybkością. Potrafię posługiwać się
bronią biała, korzystam głównie ze sztyletów, które zazwyczaj spryskuję
trucizną. W tej dziedzinie też posiadam pewną wiedzę. Zazwyczaj trucizny warzę
sama, według własnych receptur, które opierają się głównie na tych, stosowanych
przez mój klan. Jedynie czasem korzystam z ich uproszczonych wersji.
– A genjutsu? – spytał
dociekliwie Uchiha, któremu nie mógł umknąć żaden szczegół.
– Niespecjalnie, korzystam
raczej rzadko. Nie lubię bawić się z przeciwnikiem w kotka i myszkę.
– Genjutsu to nie tylko
wmawianie drugiej stronie, że rzeczywistość jest nieco inna. – Oburzony Itachi
zmarszczył niezauważalnie brwi.
– A i owszem, jednak takie są
podstawy. Jako przedstawiciel klanu Uchiha posiadasz w tej dziedzinie większe
predyspozycje i możliwości. Na tym skończmy ten temat. Opowiedz mi lepiej w
zamian coś o sobie. Wiem, że specjalizujesz się głównie właśnie w genjutsu, a
podstawą twoich technik jest sharingan, Kekkei Genkai klanu Uchiha. Mniej
więcej orientuje się, na czym polega siła tych oczu. Posiadasz jeszcze jakieś
dodatkowe umiejętności? – Mówiąc to Haniko rozsiadła się wygodnie. Nadeszła jej
kolej. Miała nadzieje, że uda jej się usłyszeć co nieco o umiejętnościach już
teraz jednego z najsilniejszych przedstawicieli tego klanu.
Przyjrzała się badawczo
czarnookiemu, który najwyraźniej zastanawiał się nad odpowiedzią, albo czy w
ogóle odpowiadać.
– Posiadam Mangekyō Sharingan –
rzekł krótko tak, jakby to wszystko wyjaśniało.
– Słyszałam o tej
umiejętności. Jednak nie wszystko jest dla mnie jasne. Czy tych oczu nie
zdobywa się przypadkiem zabijając najlepszego przyjaciela? – Shimanouchi
poczuła podekscytowanie, uczucie, które nie towarzyszyło jej od bardzo dawna.
Jednak myśl o tym, że Itachi poświęcił kogoś mu bliskiego dla zdobycia mocy,
nie mogła nie zrobić na niej wrażenia.
– Jest jeszcze jeden, słabo
znany sposób. – Brunet zrobił krótką przerwę i sięgnął do plecaka po wodę.
Jednak będzie musiał trochę pogadać. – Owszem, Mangekyō Sharingan można zdobyć
zabijając najbliższego sercu przyjaciela. Metoda ta niestety, ale w historii
naszego klanu cieszyła się sporym powodzeniem, co nie jest czymś, czym można by
się chwalić. Wręcz przeciwnie. Przez wiele lat sposób, w jaki członkowie klanu
zdobywali te wspaniałe oczy, był nieznany reszcie społeczeństwa. Kiedy tylko
prawda wyszedł na jaw, Uchiha zostali potępieni i przez niektórych
znienawidzeni. Nie to jednak było najgorsze. Mój klan nigdy nie przejmował się
opinią, jeżeli jej kosztem mógł zdobyć jakąś nową, potężną umiejętność, kolejny
atut. Mangekyō Sharingan to techniki tak potężne, że Uchiha szybko zaczynali
szerzyć postrach w świecie ówczesnych shinobi. Niestety jak każda, naprawdę
imponująca swą siłą umiejętność, posiadała słabą stronę. Mangekyō zbyt często
używany powodował utratę wzroku i nieodwracalną ślepotę. Wśród Uchihów
zapanował strach, gdy po kolei najsilniejsi przedstawiciele klanu ślepli. Gdyby
taka informacja wyszła na jaw, byliby łatwym łupem dla swoich największych
wrogów. Wielu zginęło, lecz w końcu udało się odnaleźć „sposób” na ocalenie
wzroku. Rodzeństwo, pozbawiano oczu rodzeństwa, własnym braciom lub siostrom.
Taki przeszczep prowadził zaś do śmierci „dawców”. Klan popadł w obłęd. Rodziny
decydowały się przynajmniej na dwójkę dzieci, by jedno mogło później żyć
kosztem drugiego, zdobywając przy tym niewyobrażalną wówczas siłę. – Itachi
przerwał w momencie, kiedy na nosie usiadł mu jakiś natrętny świetlik, który od
jakiegoś czasu kręcił się wokół nich.
Haniko korzystając z okazji
sięgnęła za siebie w poszukiwaniu czegoś, co mogłaby zarzucić na ramiona. Czuła
powoli chłód, który towarzyszył tutejszym nocom. Temperatura stanowiła zupełne
przeciwieństwo tej za dnia. Znalazłszy granatowy, polarowy koc, zarzuciła go na
siebie, szczelnie się nim okrywając. W tym czasie brunet pozbył się robaczka,
który najwyraźniej mocno się z nim zżył i nie miał najmniejszej ochoty
odlatywać.
– Wracając do tematu. Nie było
to ani odrobiny honorowe, ale Uchiha przez wiele lat pozbawiali się na nawzajem
życia. Problem stał się poważny dopiero wówczas, gdy liczebność klanu
drastycznie zmalała. Ówczesny przywódca zmuszony był podjąć jakieś działania
zmieniające ten stan. Jak nie trudno się domyślić, wszedł w życie zakaz
„zdobywania” Mangekyō. Początkowo prawo to wzbudziło wiele buntów wśród
przedstawicieli klanu, którzy pragnęli posiąść tak potężną umiejętność. Jednak
z czasem bunty ustawały, a Uchiha pogodzili się z nowym porządkiem. Wielu
jednak nie mogło strawić myśli, że tuż obok nosa przemknie im taka okazja do
zbycia naprawdę potężnych umiejętności. Zaczęto eksperymenty, analizy wiekowych
klanowych zwojów z zapisanymi sekretnymi technikami, badania nad strukturą tych
wspaniałych oczu. – Itachi przymknął na chwilę swoje, delektując się łagodną
ciszą nocy. Wkrótce jednak uchylił powieki eksponując charakterystyczny
szkarłat. – I w końcu, po wielu latach odkryto sposób na zdobycie Mangekyō,
który w dodatku nie powodował ślepoty przy dłuższym użytkowaniu.
Blondynka wpatrywała się w
jego wyjątkowe oczy jak w obrazek, jednocześnie próbując zamaskować swoje zainteresowanie
do minimum. Szczelniej owinęła się kocem, mocniej w niego wtulając. Po krótkiej
chwili Itachi ponownie zabrał głos.
– Odkryto, że należy podpisać
pakt wiecznej wierności wobec swojego brata – rzekł, po czym ponownie na chwilę
zamilkł. – Uchiha już tacy są, że im coś bardziej haniebne i krwawe, tym
większym zainteresowaniem się wśród nich cieszy, niestety. Dlatego też metoda
ta nie zyskała wielu zwolenników. Ludzie w większości bali się przyszłości i
tego, że nie będą potrafili dochować swojemu rodzeństwu wierności pod każdym
względem, w każdej sytuacji. Jeżeli któryś z braci złamałby przysięgę, obaj
tracili wzrok i cierpieli okropne katusze do końca swoich dni. Jeśli jeden z
ich umarł, bo drugi nie uratował go, chociaż mógł, następowała ta sama
sytuacja. Jednak w przypadku śmierci z ręki przeciwnika, której nie można było
zapobiec, lub zgonu naturalnego, drugi z braci tracił po prostu zdolność
Mangekyō. Wielu nazywało to klątwą, gdyż do końca życia musieli pozostać w
zgodzie z rodzeństwem. Jedynie nieliczni decydowali się na zdobycie mocy w ten
sposób. W tym Sasuke i ja. Poprzysięgliśmy sobie wierność, oddanie i służbę
temu drugiemu do końca swoich dni. – Itachi zakończył swoją opowieść i jak
gdyby nigdy nic, wrócił do podsycania kijkiem ognia.
Haniko przyglądała mu się
jeszcze przez chwilę, po czym wyciągnęła rękę w stronę ogniska, lekko
pogłębiając płomień.
– Nie wyglądacie na to, ale
chyba w takim razie musicie być bardzo zżyci.
– Nic bardziej mylnego – rzekł
spokojnie brunet. – Nie przepadamy za sobą, właściwie nie rozmawiamy.
Powiedziałbym również, że nie ufamy. – Słowa chłopaka tylko dodatkowo podsyciły
zainteresowanie blondynki.
Haniko zaczęła się
zastanawiać, na czym w takim razie oparła się obustronna decyzja o złożeniu
przysięgi wierności.
– Dlaczego więc się na to
zdecydowaliście?
– Ponieważ żeby żyć, potrzeba
siły. Życie bez ogromnej siły jest bardzo krótkie. Krótsze niż życie człowieka,
który zdradził bądź został zdradzony przez własnego brata.
– Hm, bardzo optymistycznie. –
Blondynka skrzywiła się lekko. – – Jednak wydaje mi się, że to nie jest do
końca tak. Nieważne jak potężna umiejętność, żadna nie jest warta takiego
poświęcenia. – Dziewczyna spojrzała głęboko w ciemne oczy Itachiego. –
Gdybyście sobie nie ufali, nie zdecydowalibyście się na coś takiego.
– Wydajesz się tego bardzo
pewna – powiedział brunet przyglądając się jej uważnie.
– Bo jestem. Obaj, czyli, o
zgrozo, nawet Sasuke, jesteście zbyt rozsądni na coś takiego tylko w imię mocy.
Tak nierozsądną decyzję byłby w stanie podjąć tylko Takeshi, który w ogóle nie
liczy się z konsekwencjami.
– Na ten temat powinnaś raczej
porozmawiać z Keiko. – Zaczął temat Uchiha, nie do końca pewny, skąd mu on w
ogóle przyszedł do głowy. – Będąc u Tsunade wyraźnie zaznaczyła, że człowiek,
który w każdej chwili może stracić życie, nie powinien przejmować się sztywnymi
regułami i brać życia na poważnie. Oczywiście się z tym nie zgadzam.
– Ja również nie. A to wtrącenie
tylko potwierdza moją teorię. – Shimanouchi uśmiechnęła się lekko do bruneta,
który o dziwo, odwzajemnił uśmiech.
– Masz prawo do własnej
opinii. Może jeśli dane ci będzie lepiej nas poznać, to zmienisz zdanie.
Siedzieli tak w ciszy przez
chwilę, póki z jednego z namiotów nie wyłonił się młodszy z braci. Sasuke
najwyraźniej przed chwilą spał, gdyż włosy miał potargane, a twarz delikatnie
zaspaną, co jednak starał się dobrze ukryć. Rozejrzał się dookoła, po czym
przyglądając się siedzącej przy ogniu dwójce, zwrócił kroki w ich stronę.
– Wstałeś lewą nogą? –
Zagadała Haniko widząc jego skwaszoną miną.
– Przyszedłem po swój koc –
odparł oschle, po czym wyciągnąć demonstracyjnie dłoń w jej stronę.
Blondynka zsunęła materiał z
ramion, na których szybko zagościła na jego miejsce gęsia skórka. Podała
chłopakowi jego własność i skupiła się rozgrzewaniu ogniem własnego ciała.
Zerknęła za odchodzącym Sasuke, który trzymał w ręku koc w taki sposób, jakby
był właśnie wynosił śmieci. Shimanouchi tylko cicho westchnęła i pokręciła
zrezygnowana głową. Po raz ostatni spojrzała na starszego Uchihę, który
odwzajemnił jej spojrzenie.
– Wyruszamy o wschodzie
słońca. Lepiej pójdź się położyć – rzekł poważnym tonem.
– A ty?
– Ja zamierzam stać na warcie.
Jak sama dobrze wiesz, póki nie potwierdzimy, że Keiko wyruszyła na dodatkową
misję, jej życie leży w moich rękach. W końcu ja tu jestem kapitanem – szepnął
zerkając na tańczące płomienie.
Haniko skinęła nieznacznie
głową i skierowała się do swojego namiotu. Powoli zaczynała już odczuwać lekkie
zmęczenie. Nadszedł czas nabrać trochę sił do dalszej drogi. Odgarnęła włosy z
czoła i zakopała się w chłodnej pościeli.
O BOŻE!!! XDDDD
OdpowiedzUsuńTo było fantastyczne!*.* Najlepsza notka jaka dotąd powstała!!^^ Mój kochany Sasuke jest taki sweet kiedy się wścieka*Q* Ło matulu ten wontek z nim i Naruto w scenie yaoi był genialny XD Ale się uśmiałam! Jeszcze te rozmyślania o tym jak zirytować Itachiego! Bomba*_* Te przepychanki słowne z Haniko i Sasuke są najlepsze^-^ Ja chce ich więcej*-* Ona mnie rozwala z tą manią na punkcie yaoi xd To jest takie śmieszne, że niewyrobie XD
KOCHAM TEGO BLOGA!!!*____________*
PS: Oby Keiko się znalazła bo Itaś będzie mieć kłopoty xd
KOCHAM KOCHAM KOCHAM KOCHAM....
OdpowiedzUsuńPiszesz genialnie! W dodatku historia jest oryginalna, charaktery bohaterek jasne i klarowne :3 Podobają mi się wymiany zdań pomiędzy braćmi :D Czekam na kolejne notki z OGROMNĄ niecierpliwością :p
Pisz dalej błagam! Jak najszybciej :3 To jest fantastyczne! Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńŚwietnego masz bloga!:3
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie:
sasuke-i-erin.blog.pl
Niedawno pojawił się nowy rozdział, mam nadzieję, że się spodoba. :3
Hej,
OdpowiedzUsuńteoria spisowa, Saimi jego książeczki, chce więcej Naruto, trochę dowiedzieliśmy się o Hamiko...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam,
OdpowiedzUsuńo tak teoria spisowa, ale przyznam się, że chciałabym więcej Naruto, no i trochę dowiedzieliśmy się tera o Hanako...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Witam,
OdpowiedzUsuńo ja, ta teoria spisowa... bosko naprawdę... dowiedzieliśmy się trochę o samej Hanako teraz...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Iza