Tuż po świcie, budzik w pokoju bruneta dał o
sobie głośno znać. Mężczyzna odruchowa wyłączył urządzenie przewracając się na
drugi bok. Jednak długo nie poleżał, zmysł dyscypliny krzyczał „misja, pora
wstawać”. Usiadłszy na łóżku zerknął na zegarek, piąta trzydzieści pięć.
Westchnął przeciągając się.
— Pora się zbierać — mruknął podnosząc się do pionu.
Chciał czy nie, misja zaczynała się o siódmej, zbiórką pod bramą Konohy, a
punktualność w takich wypadkach była obowiązkiem.
Bracia razem opuścili dom zjawiając się na umówionym
miejscu przed czasem, jako pierwsi. Stając w odpowiedniej od siebie odległości
cierpliwie czekali na resztę. Za pięć siódma zjawiła się Haniko witając się w
pierwej z Sasuke, którego zdążyła już poznać. Ona również zachowywała się
inaczej niż większość dziewczyna na widok młodszego z Uchihą, a mianowicie, nie
piszczała na jego widok, a nawet była odrobinę chłodna. Następnie zjawił się
Akaibe Takeshi dokładnie punktualnie. Brakowało już ostatniego z członków,
Keiko. Minęło pięć minut, a dziewczyny jak nie było, tak pozostało. Dziesięć,
piętnaście i nadal nic.
— Siódma trzydzieści, co robimy? — zapytał Takeshi
zerkając na zegarek. Itachi omiótł dokładnie wzrokiem uliczki Konohy błagając w
podświadomości, aby dziewczyna jednak się pojawiła, gdyż nie wiedział, co w
takiej sytuacji zrobić. Nigdy mu się jeszcze nie zdarzyło, aby ktokolwiek nie
przyszedł na misję. Parę osób się spóźniało, ale do góra piętnastu minut.
— Chyba powinniśmy wyruszać — rzekła blondynka lekko już
podirytowana uniemożliwieniem wymarszu.
— Jeszcze dziesięć minut — rzucił Itachi, dając
spóźnialskiej ostatnią szansę.
Jednak czas minął a po dziewczynie ani śladu. Nie było
innego wyjścia, ruszyli bez niej, udając się głównym traktem do Suna. Itachi dyskretnie,
co chwile odwracał się sprawdzając czy Keiko przypadkiem za nimi nie biegnie.
— Rany, co za nieodpowiedzialność, żeby nie zjawić się na misji. Co ta
dziewczyna sobie wyobraża? — wypowiedziała Haniko na głos to, co wszyscy
myśleli.
— Jak tak pomyśleć, to może nie żyje? — zasugerował Takeshi,
najwyraźniej tym rozbawiony. — To dość zabawne. Pierwszy raz bym szedł na misje
z nieżyjącą osobą.
— Skąd ci taki pomysł przyszedł do głowy? — zapytała blondynka nie
rozumiejąc komizmu, jaki starał się wytworzyć Akaibe.
— No, ona miała być z jakieś tam organizacji przy ANBU.
Możliwe, że dostała misję, na której poległa i najwyraźniej nikt nie zauważyła
jej śmierci — wytłumaczył.
— Tylko to by ja usprawiedliwiło — skomentował Sasuke. Na
tym skończyła się wymiana zdań. Następne minuty drogi pokonywane były w
milczeniu. Itachi zmartwił się brakiem szatynki na zbiórce. Z początku, czyli
przed słowami Takeshiego niezbyt się tym przejmował, uważając, że musiała
dostać misję od siebie, o której nie zdążyła go powiadomić. Jednak
przypuszczenia Akaiby również mogą być prawdą. I to właśnie zaprząta teraz
głowę Uchihy, który do końca nie rozumiem, czemu wywarły na nim ten dziwny stan
przygnębienia.
***
Szatynka leniwie otworzyła oczy, przeciągając się, nad
wyraz wyspana. Ziewnęła jeszcze głośno i podniosła do siadu rozglądając się
zdezorientowana po pokoju. Nie żeby bałagan, który w nim panował był dziwny. Tu
chodziło o stopień nasłonecznienia, który był niesłychanie duży jak na szóstą
rano, o której planowała się obudzić. Jednak nie podejrzewając, jaka jest
rzeczywistość wstała z łóżka, aby odszukać na biurku komórki.
— O KURWA! — ryknęła widząc godzinę. Tylko tyle była
wstanie z siebie wykrzesać dowiadując się, że jest jedenasta. Bez wahania
miotnęła urządzeniem o ścianę, które potem opadło na łóżko pozbawione baterii,
która akurat prześlizgnęła się przez szczelinę spotykając się z podłoga. Jednak
szatynka nawet nie zwróciła na to uwagi, jak burza wyleciała z pokoju do
łazienki. Dosłownie w locie nałożyła ciuchy, porwała przygotowaną torbę i już
zbiegała po schodach. Nie myśląc nawet o prowiancie, a co dopiero o śniadaniu.
Uznała, że wczoraj zapakowane przekąski powinny wystarczyć. Zamiast ruszyć w
stronę bramy Konohy i miasta, dziewczyna pognała w las, by nadrobić drogę
biegnąc skrótem. Rozważała nawet kwestię wyprzedzenia ich, zjawiając się w
Suna, jako pierwsza, a anomalię tą wytłumaczyć odbywaną tutaj wczoraj misją.
Jednak uznała, że wypadałoby stawić czoła wściekłemu Itachiemu. Chociażby ten
jeden raz, w końcu to pierwsza wspólna misja, mimo iż w nie tym składzie, do
którego ją przydzielono, ale kapitan ten sam.
***
Nastały godzinny popołudniowe a drużyna dalej przemieszała
traktat, chcąc szybko dotrzeć do Suna. Nagle pochód z Itachi na czele zatrzymał
się gwałtownie. Obaj panowie Uchiha wyczuli kogoś w okolicy, przemierzającego
się szybko obok nich.
— Joł — odparła Keiko zwisając z drzewa do góry nogami, z
prawą ręką uniesioną w geście powitania i wielki uśmiechem. — Wybaczcie
zaspałam — dodała jeszcze bardziej się uśmiechając. Starszy z braci, przed
którym szatynka niemalże dosłownie spadła z nieba, odskoczył jak oparzony, nie
spodziewając się czegoś takiego. Jednak
widząc ta radosną minę oraz całą i zdrową dziewczynę, zagotowało się w nim.
Zrozumiałby jakby wracała z innej misji, ale zaspanie? To nie mogło zmieścić w
jego wyobrażeniu, misja jest najważniejsza.
— KEIKO!!! — wykrzyczał przez zaciśnięte zęby. W końcu nie
wypada tracić nad sobą panowania a tym bardziej drzeć się. Higashiyamy
odpowiedź na złość Itachiego, jedynie posłała mu głośny, szczery śmiech, który
roznosił się po okolicy. Nie przestając dziewczyna podciągnęła się siadając na
gałęzi, po czym wykonując obrót, zgrabnie wylądowała przed brunetek, któremu
pulsowała już żyłka na czole.
— Uspokój się! Ty wiesz, która jest?! Umiesz odczytywać w
ogóle godziny?! — Brunetowi z lekka puściły nerwy.
— Żebyś ty widział swoją minę. Oj, oj bezcenna. Wielka szkoda, że nie
mam kamery. Taka minę trzeba by uwiecznić dla potomności, i dla potwierdzenia,
bo jak opowiem to potem, to nikt mi nie uwierzy.
— Uspokój się! Jesteś nieodpowiedzialna! Zachowujesz się gorzej niż
uczniak Akademii!
Szatynka spoważniała. No tak, zapomniała, że Uchiha poczucia humoru
nie posiadają, zwłaszcza, jeśli żartuje się z nich i misji. Zdało sobie sprawę,
że powinna traktować zlecenia trochę poważniej, niż wycieczka z grupą nowych
znajomych. A niestety taki stosunek miała do zadań z normalnymi drużynami, jak
zwała obecnie podzielone oddziały. Uznała, że jedynym wyjściem z sytuacji
będzie przyjęcie odpowiedzialnej, poważnej postawy, którą używała tylko podczas
misji dawanych przez Josuke.
— Przepraszam — rzekła kłaniając się, w ogólnie przyjętym geście
skruchy. Tak naprawdę miała gdzieś tą całą sytuację, jednak Josuke się
wścieknie jak dowie się, że kolejna drużyna błagała Tsunade o wyrzucenie
jej. A dla Kindersów Keiko była w stanie
zrobić wszystko. — Wiem jestem nieodpowiedzialna, niepunktualna, nierozsądna, wredna
i niepoważna. Bardzo przepraszam za swoje zachowanie. Jestem świadoma
konsekwencji. I gotowa na każdą karę.
Itachiego w tej chwili zamurowało. Nie spodziewał się takich słów ani
tej postawy u Keiko. Brał ją trochę za przerośniętego dzieciaka, najwyżej
nastolatka, a tu się okazuje, że jednak szatynka wcale taka nie jest. Zmarszczył czoło, nie będąc pewny, która z
nich to prawdziwa Higashiyama. W końcu nikt nie ma tak skrajnie odmiennej
osobowości. Przyjrzał się kaskadom brązowych włosów, pod którymi Keiko ukrywała
twarzy. Zerknął następnie na resztę oddziału stojąca za nim, i szczerze nie
wiedział, co ma zrobić. Cieszył się, że jednak przypuszczenia Akaibe były tylko
nierzetelnymi domysłami, a Higashiyamie nic nie jest. Jednak ona i inni
oczekują konsekwencji haniebnego zachowania. Co robić? Co robić? Co robić? No
przecież jej nie uderzy, byłby to wielki skandal i ogromna plama na honorze
rodu. Za to, jeśli niczego nie zrobi to Sasuke będzie miał powód do nabijania
się, że zmiękł.
— Zastanowię się nad odpowiednią dla ciebie karą. Teraz nie mamy na to
czasu — rzekł znajdując jedyną rozsądną drogę wyjścia z tej podbramkowej
sytuacji. — A teraz poznaj resztę. Uchiha Sasuke mój młodszy brat. Shimanouchi
Haniko. Akaibe Takeshi — mówił wskazując na kolejne osoby.
— Miło mi — odparła znów uśmiechając się, a w oczach pojawiły się
iskierki beztroski. —Higashiyama Keiko. Przepraszam za spóźnienie.
Wszyscy zgodnie kiwnęli głowami w geście przywitania, chociaż miny
panów same mówiły za siebie, że lepiej by było jakby dziewczyna się w ogóle nie
zjawiła. Ją to w cale nie obchodziło,
nie przejmowała się tym, co myślą inni na jej temat.
Ruszyli dalej, nie robiąc postoju. Znów wszyscy milczeli zajęci sobą. Dopiero,
gdy nastał wieczór a niebo pociemniało od zbierających się deszczowych chmur,
kapitan zarządził postój na nocleg. W tym celu zboczyli z głównego traktu, aby
znaleźć dogodne miejsce na rozbicie namiotów. Jednak nie udało im się zdążyć
przed pierwszymi kroplami. Na tymczasowym obozowisku stały jedynie trzy
namioty, a chętnych do spania piątka.
— A ja mam własny namiot, a ja mam własny namiot — śpiewał Akaibe, ale
pod piorunującym wzrokiem blondynki czmychnął szybko do siebie. Szczęściarz,
udało mu się rozstawić namiot na czas.
— Co tu dzielić, sprawa oczywista. Panowie na prawo, panie na lewo — stwierdziła
Haniko.
— Nie sypiam z kretynami — zaprotestował Sasuke.
— Nikt nie każe ci z nim sypiać. Po prostu masz dzielić namiot —
rzekła szatynka rozbawiona możliwością zinterpretowania słów bruneta w dwojaki
sposób. Sasuke prychnął pod nosem uważając, że kłótnia z dziewczyną, która nie
umie przyjść na czas na misje nie jest godna członka tak znakomitego rodu. Zaś
starszy z braci ukradkiem kręcił zrezygnowany głową, mają wizję jak może się
skończyć takie dzielenie namiotu. Jednak nasilający się deszcz skutecznie
przerwał jakąkolwiek zamiar dyskusji. Po grzecznościowym „dobranoc”, każdy udał
się do namiotu, nie mając ochoty na żadne rozmowy.
— Wstawaj — mówiła Haniko potrząsając szatynką, która nie reagowała na
próby pobudki. Jedynie przewróciła się na drugo bok, zakrywając szczelniej
śpiworem. — Wstawiaj, bo znowu się spóźnisz.
— Za chwilę — wymamrotała ciaśniej opatulając się materiałem.
— Jak chcesz, ale znowu będziesz miała problemy — rzuciła opuszczając
namiot. Na to szatynka zareagowała,
chociaż niechętnie.
— Eh — westchnęła. — Wstawanie jest przereklamowane — mruknęła
przeciągając się. Po ubraniu się i uczesaniu, wyszła z namiotu zastając Haniko
pod drzewem jedzącą siadanie i Takeshiego, który wychodził z namioty z czegoś
bardzo uradowany.
— Macie ochotę na odrobinę homo?
Dziewczyny niepewnie popatrzyły po sobie, nie wiedząc, czego się spodziewać
po mężczyźnie. W końcu Keiko wzruszyła ramionami udając się za Akaibe, co
również uczyniła Haniko. W końcu śmiech
to zdrowie, tylko trzeba znaleźć obiekt do śmiechu.
— Tylko bądźcie cicho — polecił wchodząc do namiotu, z którego przed
chwilą wyszedł. Widok bardzo uroczy a jednocześnie zabawny. Dwójka szanownych
panów Uchiha śpiących razem w dziwnej pozycji. Sasuke z głową na brzuchu brata,
rozłożony na wznak smacznie pochrapywał. Itachi zaś oplatał ręką niższego
bruneta w pasie, najwyraźniej pomyliwszy go ze śpiworem. Na stłumiony chichot
szatynki młodszy z braci mamrocząc coś niezrozumiale przewrócił się na bok
układając tym razem głowę na klatce piersiowej Itachiego a ręką trafił prosto
na twarz zakrywając oczy.
Haniko uśmiechała się w pewnym sensie rozczulona widokiem braci. Takeshi
za to stał z ciut rozbawioną miną. Za to Keiko strasznie śmiać się chciało, co
powodowało niekontrolowane chichoty.
— Teraz już wiem, że pogłoski o tym, że nigdy ich nie zainteresowała
żadna dziewczyna były prawdziwe. Bo, po co im ktoś taki skoro mieli siebie
nawzajem. A myślałam, że to tylko takie plotki, wyssane z palca. Szkoda, oj
szkoda, że nie mam kamery — szeptała, a w głowie układała plan jak ich zbudzić,
żeby zobaczyć miny, jakie będą mieli zdawszy sobie sprawę, w jakiej pozycji
spali. Odchrząknęła recytując głośno: — Wiatr połamał kwiaty w dolinie,
chłopaki złamali serca dziewczynom. Lecz kwiaty ożyją, gdy maj powróci, a
złamane serca dziewczyn nie. Bo oni tylko dla siebie stworzeni są. Dwójka braci
Uchiha, dla siebie żyć chcą. Za dużo czasu spędzam z Isamu — mruknęła do siebie
ostatni zdanie kręcąc głową ze zrezygnowaniem z powody „genialnego” poematu,
który właśnie wyrecytowała. Jednak plan podziałał, Sasuke obudził się ziewając
głośno.
— Co jest? — mruknął zaspany rozglądając się po zebranych.
— Śliczna z was para — odparła Keiko wyszczerzając się najszerzej jak
umiała.
— Hę? — rzucił nie rozumiejąc, o co jej chodzi. Dopóki nie chciał się
podnieść, a jego ręka nie spoczęła na brzuchu brata. — Co ty wyrabiasz?! —
krzyknął. Pierwsza zasada kłótni: ty nigdy nie jesteś winny. Toteż winę musiał
ponosić Itachi, mimo iż to Sasuke na nim leżał nie na odwrót.
— Nie zabrałem ci misia — wymamrotał nie do końca przytomny przewracając
się na drugi bok, zrzucając tym samym z siebie Sasuke.
— Zabieraj te brudne łapska! — Młodszy Uchiha brutalnie odtrącił rękę
brata, gdy ten w poszukiwaniu materiału, którym mógłby się przykryć macał jego
kolano.
— Gdzie ten śpiwór — mruczał machając dłonią na oślep i znów trafiając
na nogę Sasuke, tym razem na udo.
— Przestań mnie macać! —krzyknął znów otrącając rękę, ale tak, aby
brat to na pewno poczuł. — I WSTAWAJ zboczeńcu!
— Wiecie, co chyba pora się ewakuować — rzekł Haniko przeczuwając
zbliżającą się kłótnię i wyprowadzając Keiko, która chciała zostać oraz, wręcz
wypychając chłopaka, który ani myślał ruszać się z miejsca. Szatynka nie chciała
przegapić takiej okazji. Komedia i to za darmo, no nie można przeoczyć, więc
usadowiła się w bezpiecznej odległości, czekając na rozwój akcji.
— Coś ty robiłeś na mnie? — mówił głośno Itachi, starając się mocno,
aby nie krzyczeć.
— To ty mnie przytulałeś! Będę musiał się odkażać teraz!
— Że niby roznoszę zarazki?
— Toż to w lustrze się nie widziałeś?
— Co żeś ty powiedział?
— Powtórzyć?
— Tylko spróbuj.
Po dłuższej chwili bracia uspokoili się. Chociaż nie odzywali się do
siebie przez resztę drogi. Keiko, żałowała, że nie doszło do żadnych
rękoczynów, na co liczyła.
Obecnie piątka shinobi stała w gabinecie Kazekage gotowa na otrzymanie
zlecenia.
— Niestety przykro mi, ale pan Kazekage was dzisiaj nie przyjmie —
rzekł młody mężczyzna pełniący najwyraźniej rolę sekretarza. — Niestety ja nie
wiem, na czym ma polegać wasza misja. Za utrudnienia bardzo przepraszamy. Oto
klucze do pokojów w hotelu, gdzie się zatrzymacie. Życzę udanej nocy i
zapraszam ponownie rano. Do zobaczenia — oznajmił wręczając Itachiemy dwa
klucze i wizytówkę hotelu z dokładnym adresem. Budynek znajdował się na głównej
ulicy, więc nie było problemu z odnalezieniem go. Z pokojami też nie, jeden był
dwu osobowy, drugi trzy. Podział był dość naturalny. Panowie na prawo, panie na
lewo.
Buhahahahahaha!!!!@_@ Nie no nie wyrobięXD Najlepsze było to "O kurwa" Keiko i uchihowska sprzeczka! Normalnie z krzesła spadłam*.*
OdpowiedzUsuńPoprosze więcej taki przekomarzań^^
Hej,
OdpowiedzUsuńha Itachi myśli o Keiko czemu jej nie ma, a ona tylko zaspała, i ta bójka między braćmi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Itachi cały czas myśli o Keiko czemu jej nie ma, a ona tylko zaspała...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniale, o tak, o tak Itachi to cały czas myśli o Keiko czemu jej nie ma, a ona tylko sobie zaspała... ;] ;] to wręcz fantastyczne było
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Iza