Witam!
Nadszedł ten moment, ta chwila... OSTATNI rozdział drugiej serii pojawia się właśnie dziś, teraz. Można rzec, że napisanie tej historii zajęło nam wiele długich lat, ale nie do końca byłaby to prawda. Już od jakiegoś czasu zastanawiałyśmy się nad kontynuacją przygód naszych bohaterów, ponieważ bardzo się z nimi zżyłyśmy i... postanowiłyśmy spróbować. Dlaczego spróbować? Bo obie nie grzeszymy zbyt dużą ilością wolnego czasu. Z tym pisaniem może być różnie, więc nawet jeśli ta seria powstanie, nie liczyłabym na naszą systematyczność. Druga sprawa to zaangażowanie. I nie, nie tylko nasze, ale i czytelników. Ręka do góry, kto chciałby przeczytać o dalszych losach Itachiego, Sasuke, Haniko i Keiko? Dajcie znać w komentarzach.
Wracając do samego rozdziału, będzie to najdłuższa rzecz, jaka pojawiła się na tym blogu. Jeżeli komuś przeszkadzają takie kolosy, może czytać na raty, książki chyba też wszyscy czytamy w ten sposób, a ilość i długość naszych rozdziałów wskazuje ewidentnie, że napisałyśmy kolejny Potop.
Jest to również pierwszy rozdział, w którym pojawi się piosenka. Inspirowała mnie podczas pisania, więc nie mogłam sobie darować zamieszczenia słów. Nie wrzucam żadnych linków, jeśli ktoś będzie miał ochotę posłuchać, to bez problemu ją sobie znajdzie.
To tyle. Dziwnie pisze mi się te słowa, dziwne jest kończenie czegoś, co trwało tyle lat, pochłonęło tyle myśli, wywołało tak wiele dyskusji. Być może zobaczymy się już wkrótce z pierwszym rozdziałem kolejnej części, ale na razie czuję, jakbym się żegnała.
Kończę więc.
Żegnam.
Do zobaczenia.
I miłego czytania!
_________________________________________________________________
Haniko
przykucnęła przy łóżeczku i przez drewniane szczebelki wpatrywała się w drobną
ciałko śpiącej córki. Sumire marszczyła przez sen nosek zupełnie jak jej
ojciec, chociaż w jej wykonaniu prezentowało się to raczej zabawnie. Sasuke nie
był tak rozkoszny, zwłaszcza że w ciągu
ostatniego roku bardzo zmężniał.
– Wszystko w
porządku?
W drzwiach
stanęła opiekunka do dzieci, wynajęta na czas wesela. Spojrzała na Haniko z
obawą, jakby miała wątpliwości, czy należycie zajęła się jej córką. Miała pod
opieką troje niemowląt i czwórkę kilkulatków, które bawiły się w oddzielnym
pokoju. Trochę dużo jak dla jednej tak młodej osoby.
Haniko
wysiliła się, by choć delikatnie się uśmiechnąć; nie było sensu niepotrzebnie niepokoić
opiekunki.
– Wszystko dobrze.
Już wychodzę.
Jeszcze raz
spojrzała na Sumire, jakby samym wpatrywaniem się, potrafiła wyryć jej obraz w
pamięci. Zrobić zdjęcie, żeby nie zapomnieć. Niezależenie od tego, ile w końcu
zajmie jej misja, czasu nie będzie w stanie cofnąć. Sumire w ciągu tych
miesięcy na pewno mocno się zmieni. Zacznie mówić, chodzić… Były to więc dla
Haniko ostatnie takie chwile z córką. Ostatnie dni, ostatnie godziny.
Z walącym
sercem zeszła schodami na dół. To nie były jej ostatnie minuty w tym miejscu,
jej obecność w Konoha miała potrwać dłużej niż kilka najbliższych oddechów, a
jednak już miała wrażenie, że nie dane jej będzie więcej spojrzeć na Sumire
przed wyjazdem. Że…
– Marnuję czas
– szepnęła, wchodząc na salę, gdzie zabawa trwała w najlepsze.
Państwo Uchiha
niezmiennie siedzieli przy stolikach w tej części pomieszczenia, która, choć
udekorowana w dokładnie ten sam sposób, co druga, wydawała się dużo bardziej
chłodna i dystyngowana. Może to z powodu zachowania gości? Ich świętowanie
bardziej przypominało uroczystą kolację pogrzebową niż zabawę na weselu
członka rodziny.
Haniko
westchnęła. Postanowiła napić się soku, ale w drodze do części bufetowej wpadła
na nią zdyszana po wygibasach na parkiecie Keiko.
– O, Haniko –
zauważyła inteligentnie, uśmiechając się szeroko. Miała mocno zaróżowione
policzki i zjadła już większość pomadki, którą miała wymalowane usta podczas
uroczystości ślubnej, ale wciąż prezentowała się świeżo i nienagannie. – Gdzie
jest Sasuś? Dawno go nie widziałam, a chciałam z nim o czymś pomówić. Bardzo
ważna sprawa, serio, życia i śmierci normalnie! Użyczysz mi go na pięć minutek?
No może piętnaście. To jak?
Zaledwie
minutę temu podskakiwała radośnie na parkiecie, teraz zaś twierdziła, że ma
bardzo pilną sprawę do Sasuke i poszukuje go niecierpliwie od dłuższego czasu.
Cała Keiko!
– Nie pomogę
ci, nie wiem, gdzie jest.
– O… a
dlaczego?
Haniko uniosła
pytająco brew. Co dlaczego? Dlaczego
nie bawili się razem? Dlaczego zamiast z nią, Sasuke był… No właściwie gdzie?
– Byłam u
Sumire. Sasuke został, nie wiem, gdzie jest teraz.
Przemilczała
to, że nawet gdyby nie jej wizyta u córki, nie wiedziałaby, co robi Sasuke, bo
choć przyszli jako para, do tej pory cały czas spędzali oddzielnie. Naprawdę
byli siebie warci. Równie uparci, równie skryci i w gruncie rzeczy równie dzicy
i niedostępni.
– Ale wszystko
między wami okej?
– Tak, Keiko,
jest w porządku.
– Taka ulga!
Keiko wyraźnie
się rozchmurzyła, jakby powodzenie ich związku miało kluczowe znaczenie dla jej
nastroju. Oczy zabłyszczały jej z podekscytowania, kiedy spojrzała na
Shimanouchi. Kryło się w nich coś, jakieś ukryte zagrożenie, słodka do przesady
i nieprzewidywalna groźba. Haniko nie chciała dowiadywać się, co to tak
naprawdę jest i z czym przyjdzie jej się mierzyć, jeśli dopuści ją do głosu, więc
postanowiła odezwać się jako pierwsza.
– Nie miałam
okazji wcześniej ci tego powiedzieć, ale… – przerwała nieoczekiwanie, z trudem
panując nad tym, by nie rozdziawić ust w oszołomieniu.
Keiko miała na
sobie naprawdę piękną, idealnie dopasowaną do sylwetki suknię, a na stopach… soczyście różowe sportowe buty.
Sportowe buty.
Różowe.
Na nogach
panny młodej.
…i to w
dodatku ze światełkami ukrytymi w podeszwie, które uruchamiały się przy każdym,
nawet najmniejszym kroku.
Haniko omal
się nie powachlowała. Szok jeszcze przez chwilę nie pozwolił jej się odezwać.
– Pięknie
wyglądasz – dokończyła już ze znacznie mniejszym entuzjazmem, nie wiedząc, czy
wciąż w to wierzy.
Keiko przebrała
nogami w miejscu, a potem zachichotała i okręciła się wokół własnej osi. Haniko
raz jeszcze zmierzyła sylwetkę świeżo upieczonej panny młodej, udając, że nie
dostrzega jej nowego obuwia. Suknia była elegancka i kobieca, i chociaż z
pozoru te dwa słowa nie pasowały do samej Keiko, to jej dzisiejsza kreacja jak
najbardziej.
– Dzięki.
Podobają ci się? – dopytała, dostrzegając, że Haniko intensywnie przygląda się
jej butom. – Od Kaoru dostałam. W prezencie ślubnym. Jest taki kochany!
– Z pewnością
dobrze zna twój gust… Tylko że prezenty ślubne powinny być podarkiem dla obojga
małżonków. A szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie w nich Itachiego.
Keiko
spojrzała z namysłem na swoje stopy. Haniko zaś zaczęła się zastanawiać, czy
Fugaku już dostał ataku epilepsji, czy jeszcze nie widział tego… gustownego
dodatku.
– Chyba masz
rację, stopa mu nie wejdzie – oznajmiła po chwili Keiko, marszcząc brwi. Chyba
tylko w tym widziała problem. – A Sasuś jaki nosi rozmiar?
– Co?
– O, spytam go!
W podskokach
wyminęła Haniko i z piskiem pognała w stronę stojącego kilka kroków dalej
Uchihy. Zanim Sasuke zdołał umknąć, uwiesiła mu się na ramieniu, a potem z
entuzjazmem opowiedziała o najlepszym prezencie ślubnym, jaki kiedykolwiek
dostała.
Chociaż był to
jej pierwszy ślub i pierwszy prezent.
Haniko z
lekkim uśmiechem na ustach przyglądała się, jak Sasuke delikatnie próbuje od
siebie odsunąć rozentuzjazmowaną przyjaciółkę. Bezskutecznie.
– No tylko
popatrz, Sasuś! Są cudowne, prawda? Właśnie rozmawiałyśmy o nich z Haniko.
Wiesz, że ona też by takie chciała? Mógłbyś się czasem postarać i być bardziej
romantyczny!
– Co w tym
romantycznego? – prychnął. – Czy Itachi to widział?
– Jeszcze nie,
ale…
– To postaraj
się, żeby nie zobaczył. Idź, zdejmij to i nie rób cyrku.
Podziałało.
Keiko odsunęła się od niego i nadymała policzki.
– Akurat cyrk to
twoja specjalność.
Sasuke otworzył
usta, ale po chwili namysłu je zamknął. Jego mina była jednak wystarczająco
dosadna. Keiko uśmiechnęła się przebiegle, co nie pozostawiło Haniko żadnych
wątpliwości – coś na niego miała.
– W takim
razie droga wolna.
– Co? Jaka
droga?
Uchiha
przewrócił oczami.
Haniko pospieszyła
z wyjaśnieniami.
– Sasuke chce
powiedzieć, że lepiej, by Fugaku cię nie zobaczył. Te buty… hm, trochę
odbiegają od jego wizji idealnej panny młodej. Tak podejrzewam.
Keiko tylko prychnęła,
krzyżując ręce na piersi.
– Przecież
jego wizja idealnej panny młodej i tak nijak ma się do mnie, więc co za
różnica? Jestem w stu procentach inna, niż sobie wymarzył. Albo nie, wróć, wizja
Fugaku marzącego o ślubie Itasia jest jakaś taka dziwna…
Faktycznie.
Wyobraźnia podsunęła Haniko obraz Fugaku, który z rozmarzonym wzrokiem
przegląda czasopisma z dodatkami weselnymi i godzinami wybiera je na ślub
ukochanego pierworodnego. Taki bukiet, takie kwiaty na stołach, takie serwetki.
A na deser sięga po gruby i przepięknie zdobiony katalog z sukniami. Bo
przyszła pani Uchiha musi wyglądać elegancko i z klasą. A kto zna się na klasie
i elegancji lepiej niż sam Fugaku? Ziemia nie wydała jeszcze na świat drugiego człowieka tak hojnie obdarzonego wyczuciem smaku.
– Kaoru będzie
przykro, jeśli je teraz zdejmę…
– A Itachiemu
będzie przykro, jeśli będzie musiał się z tego gęsto tłumaczyć ojcu. Wybieraj.
Keiko
spojrzała z wyrzutem na Sasuke, ale to nie była przecież jego wina. W końcu
pociągnęła nosem, wygięła usta w podkówkę i poczłapała w stronę, gdzie
zostawiła poprzednie buty. Znając ją, było to gdzieś na samym środku parkietu
albo pod pierwszym lepszym stołem.
Haniko
zerknęła na Uchihę, który z surową miną śledził sylwetkę przyjaciółki. W końcu
jego wzrok przesunął się na nią, a spojrzenie złagodniało.
– Masz chwilę?
Przytaknęła. Uchiha
zaprowadził ją do oddalonego od centrum, pustego stolika. Nie prowadził jej za
rękę, nie położył jej też dłoni na ramieniu, w ogóle jej nie dotknął. Szedł
przodem, więc patrzyła na jego szerokie plecy odziane w białą koszulę, myśląc o
tym, że chciałaby go przytulić.
Sasuke odsunął
jej krzesło, a kiedy usiadła, wyjął coś spod stolika. W papierowej torbie
znajdowała się szklana butelka wypełniona przezroczystą, żółtawą cieczą. Na
stoliku stały już dwa przygotowane kieliszki. Sasuke rozlał alkohol.
– Ja nie piję,
przykro mi – powiedziała, kiedy przysunął jeden w jej stronę. – Dziękuję, ale
nie.
– Ale ty
jesteś uparta… Dlaczego nie?
Haniko
spojrzała na kieliszek. Po prostu…
– Po prostu
nie, nie zmuszaj mnie.
– Nawet tyle
nie możesz dla mnie zrobić? Chociaż raz się ze mną napić? – Chwycił za szkło i
podsunął do ust, patrząc jej wyzywająco w oczy. – Zdrowie Sumire.
Haniko
drgnęła, ale nie sięgnęła po swój kieliszek. Patrzyła, jak Uchiha opróżnia swój
i mocno się przy tym krzywi. Jakby robił to za karę.
– W taki
sposób się wina nie pije.
Sasuke
skrzywił się po raz ostatni i z odrazą spojrzał na butelkę.
– Skoro jesteś
taka mądra, to może mi pokażesz, jak mam to pić? Jest gorsze, niż podejrzewałem…
– To po co w
ogóle to pijesz? Czemu się zmuszasz?
I wtedy stało
się coś, co sprawiło, że serce Haniko zabiło mocniej. Sasuke na nią spojrzał.
Ale nie tak zwyczajnie, nie w taki sposób, w jaki patrzył na innych. Jego oczy…
Ich wyraz mówił jej w tej chwili więcej, niż sam Sasuke zapewne chciał. I niemal
natychmiast wszystko zrozumiała.
Jej ręka
mimowolnie zacisnęła się na kieliszku i podniosła go do ust. Wino było ciepłe,
ale to w niczym nie przeszkadzało. Lekko słodkie, choć przeważała w nim kwaskowatość
cytryn, z którego zostało zrobione. Smaczne. Zupełnie takie jak niegdyś. Ten
sam aromat słońca, żar, który nawet w głębokim cieniu bił od nagrzanego piasku.
Powietrze wypełnione słodkawą nutą potu. Suche, gorące lato. Piaszczyste, lecz
wietrzne.
– Skąd je
masz?
Sasuke
wzruszył ramionami, jakby nie było to nic wielkiego. A przecież było! Tego wina
nie można było ot tak kupić w pierwszym lepszym markecie. Jego produkcja
każdego roku nie była pewna, bo zależała od zbiorów ryżu i cytryn, a sezon
sezonowi nierówny. Czasem udawało im się je kupić od przemiłego właściciela plantacji,
czasem nie.
– Sasuke…
– Co mam ci
powiedzieć? Akihito. Mnie tam nie było i nawet nie wiedziałbym, gdzie szukać.
Haniko kiwnęła
głową. Sasuke starał się wyglądać na kogoś, komu przyszło to wszystko bez
większego wysiłku i nie robiło żadnej różnicy, ale ona wiedziała, że to tylko
pozory. Może własnoręcznie nie zdobył jej ulubionego wina, ale poprosił
Akihito, z którym nie utrzymywał najlepszych stosunków. I co najważniejsze –
miał świadomość, że to wino zwróci jej myśli w stronę wspomnień o zmarłym ukochanym.
O Satoru.
Sięgnęła po
kieliszek i ponowie umoczyła usta. Alkohol był słodki. Oblizała wargi.
– Dolejesz mi?
Sasuke
spojrzał na nią uważnie, po czym skinął głową. Kiedy wznosili kolejny toast,
patrzyli sobie w oczy.
A Sasuke nawet
się nie skrzywił.
***
Pierwszy,
drugi, trzeci kieliszek. Przy czwartym Sasuke zauważył, że zaczęło przyjemnie
szumieć mu w głowie, a wino przestało smakiem przypominać cytrynowy ulepek.
Haniko
błyszczały oczy, wargi miała wilgotne i choć zapewne pieruńsko słodkie, chętnie
by ich skosztował. Jedno ramiączko sukienki delikatnie zsunęło się z ramienia, a
jego świerzbiły ręce, by to samo zrobić z drugim.
Rozmawiali.
– Wiesz, że
poza Krajem Ognia i Wiatru, właściwie nigdzie nie byłam?
– A Kraj Rzek?
Żeby dotrzeć do Konohy, musiałaś przez niego przejść.
Haniko
przytaknęła. Oblizała dolną wargę, a Sasuke niemal zakręciło się od tego w
głowie.
– Kraj Rzek
nie odgrywa szczególnej roli. I jest zbyt blisko.
Sasuke nie
rozumiał. Zbyt blisko czego? O co jej tak właściwie chodziło?
– Nigdy nie
wspomniałaś, że marzysz o podróżowaniu.
– To nie to… –
wyznała, przenosząc wzrok na wino.
Sasuke
zrozumiał niemą prośbę i uzupełnił jej kieliszek. Obiecał sobie jednak, że to
już ostatni. Haniko jako osoba niepijąca nie miała zbyt mocniej głowy.
– Byłam kiedyś
na granicy Ame, ale nigdy wewnątrz Kraju. A Kraj Ziemi, Błyskawic, czy Wody
zawsze pozostawał poza moim zasięgiem. Chciałabym tam kiedyś dostrzec,
rozejrzeć się, poszukać… czegoś znajomego.
A może już
przesadził? Może już ostatni kieliszek był błędem?
– Co masz na
myśli?
Spojrzała mu w
oczy.
– Zawsze, kiedy
przyglądam się Sumire, widzę ciebie. Jest jeszcze bardzo mała, a już bardzo cię
przypomina. Zrozum mnie dobrze, nie chodzi mi tylko o takie oczywiste
podobieństwo, jak kolor oczu czy włosów, bo gdy zestawić ją z Itachim, poza
tymi cechami, nie ma między nimi żadnego innego podobieństwa. Inna cera, inne
rysy, wszystko inne. Oglądałam ostatnio twoje zdjęcia z dzieciństwa i okresu
nastoletniego, i jestem pewna, że kiedy Sumire dorośnie, będzie wyglądała jak
twoja kalka. Byłeś w tamtym czasie niesamowicie podobny do Mikoto, wiesz? Zanim
nabrałeś typowo męskich rys, wyglądałeś identycznie jak twoja matka. Sumire
zawsze będzie przypominała ciebie.
– Jestem tego
świadom. Opowiadałaś mi już o dziedziczeniu w twoim klanie. Skoro nie może być
podobna do ciebie, siłą rzeczy będzie przypominała mnie.
– No właśnie…
A kiedy ja stoję przed lustrem, kogo tak naprawdę widzę? Czy też jestem tak
bardzo podobna do swojego ojca?
Uchiha chciał
coś odpowiedzieć, ale nie potrafił. Zatkało go. Czy Haniko właśnie
zasugerowała, że chciałaby odnaleźć swoją rodzinę? Nie, nie rodzinę… swojego
ojca?
– Czasem tak
się czuję… – Oparła brodę na dłoni i spojrzała mu w oczy. – Że nie wiem, kim
tak naprawdę jestem. Mogę sobie mówić, że jestem Haniko z klanu Shimanouchi,
ale co to tak naprawdę znaczy? To tylko połowa mnie. Kim jest ta druga?
– Nigdy mi o
tym nie mówiłaś. Mogę… spróbować pomóc ci w poszukiwaniach, tylko czy to
naprawdę konieczne? Czy nie ważniejsze jest to, kim się czujesz? Nie musisz być
tym, kim twoi rodzice. Nie chciałbym, żebyś się niepotrzebnie rozczarowała.
Haniko
pokręciła głową. Przysunęła sobie krzesło bliżej niego, kiedy z głośników
popłynęła kolejna, dużo głośniejsza piosenka.
– Ja nie mam
żadnych wyobrażeń, co do mojego ojca, Sasuke. Nie marzę o tym, kim mógłby być,
chcę tylko wiedzieć, kim jest. Czuję, że jestem w połowie pusta, bo nigdy go
nie poznałam, bo nie wiem, co mogłam po nim odziedziczyć prócz wyglądu. Może
pasjonowało go medyczne ninjutsu, a może tak jak ja, miał słabość do szarlotki?
To, kim był lub jest, pomogłoby mi zrozumieć, kim ja sama mogę się stać. Nawet w
tym negatywnym znaczeniu. Bo czy kiedy ty patrzysz na swojego ojca, mimowolnie
nie zaczynasz pracować nad sobą, by nie być taki, jak on? Nie obraź się,
Sasuke, ale masz do tego predyspozycje. Nie znaczy to oczywiście, że twój ojciec
nie ma swoich dobrych stron, ale dobrze jest uczyć się na błędach, zwłaszcza
czyichś.
– Wiem –
odpowiedział bezbarwnym głosem. Przypominanie mu o jego oczywistym
podobieństwie do Fugaku, nigdy nie poprawiało mu humoru. – I wydaje ci się, że
on może być gdzieś tam? W Kraju Wody, Błyskawic? Że twoja matka uciekła jak
najdalej, nie ryzykując, że przypadkiem mogłaby go spotkać?
Haniko
położyła mu dłoń na kolanie, a on mimowolnie ją chwycił.
– Nie wiem,
świat jest ogromny, może być wszędzie lub nigdzie, może już od dawna nie żyć.
Niemniej chciałabym się przejść uliczkami Kumo i Kiri, rozejrzeć się wokół i
zastanowić, czy coś wydaje mi się znajome, choć nigdy wcześniej tam nie byłam.
Pooddychać ich powietrzem, spróbować tamtejszej kuchni i zastanowić, czy czuję
się tam dobrze. Nawet gdyby nie było tam mojego ojca, może taka podróż
pomogłaby mi zrozumieć, kim tak właściwie jestem. Bo nie wiem. Nigdy nie
wiedziałam, choć łudziłam się, że tak jest…
Sasuke poczuł,
jak mocno wali mu serce w piersi. Haniko dzieliła się z nim swoimi
najskrytszymi pragnieniami, które… wywoływały w nim lęk. Rozumiał jej potrzebę
odnalezienia ojca, ale przerażało go jej pragnienie zwiedzenia wszystkich
wiosek na świecie w poszukiwaniu swoich korzeni. Ile czasu mogłoby jej to
zająć? Co będzie w tym czasie z nim i Sumire? No i najważniejsze – co się
stanie, jeśli ona znajdzie tam swoje miejsce?
Do tej pory
wydawało mu się, że udało mu się odsunąć Haniko od jej niezrozumiałego dla
niego klanu. Odciągnąć od tradycji i zachowań, których nie akceptował, ale
teraz nie był już tego taki pewien. Ona miała swoje wyobrażenia o życiu, a jego
rodzina wychowała inaczej.
I co teraz?
Pewnie
powinien zapytać wprost, powiedzieć co czuje i porozmawiać z nią o tym, jak
wyobraża sobie ich wspólną przyszłość, ale nie potrafił. Mógłby podzielić się z
nią swoimi najbardziej wyuzdanymi pragnieniami, opowiedzieć ze szczegółami, co
jeszcze chętnie zrobiłby z nią w łóżku, ale nie potrafił mówić o swoim strachu.
Wsłuchał się w
rytm granej właśnie piosenki i postanowił zrobić coś innego. Wyjął z jej dłoni
na wpół opróżniony kieliszek, a potem pociągnął ją na parkiet. Haniko nie była
aż tak pijana, jak mu się wydawało – szła pewnie w wysokich szpilkach.
Zatrzymali się gdzieś na uboczu sali, objął ją pewnie w talii i poprowadził.
– Nie
zapominaj, że Sumire to też pięćdziesiąt procent ciebie. Może niewidoczne na
pierwszy rzut oka, ale z czasem się ujawni. Ja już je widzę, na przykład… w tym
jaka jest uparta. Ty też musisz zawsze postawić na swoim.
Haniko z
uśmiechem pokręciła głową.
– A ty nie? Ty
nie jesteś uparty?
– Nie aż tak.
– Nie wiem,
czy mogę się z tym zgodzić.
– Oczywiście,
że nie możesz. Przecież jesteś uparta.
Haniko
roześmiała się i niemal straciła równowagę. Sasuke złapał ją mocniej w pasie i
przysunął bliżej siebie. A jednak nie była w aż tak dobrym stanie. Jej ciało oparło
się o jego; było ciepłe i miękkie, a jej oddech pachniał alkoholem. Policzki miała
zaczerwienione i była rozluźniona jak nie ona. Jakby miał do czynienia z inną
kobietą, choć równie atrakcyjną.
Jakby tego
było mało, Haniko patrzyła na niego takim wzrokiem, że momentalnie zrobiło mu
się ciasno w spodniach. Próbował uspokoić oddech, próbował skupić uwagę na
czymś innym. Na wystroju sali, na tańczącej obok nich parze, na… ciemnym zaułku
w drodze do toalet.
Pociągnął
Haniko w tamtą stronę, a kiedy tylko zniknęli za rogiem, przycisnął ją całym
ciałem do ściany i wpił się w jej usta. Nie protestowała, nie okazała nawet
zdziwienia, tak, jakby tylko na to czekała. Pocałunek tak naprawdę niewiele z
całowaniem miał wspólnego. Zęby uderzały o zęby, języki splatały się w
chaotycznym tańcu. Haniko zupełnie straciła nad sobą panowanie, bo pierwszy raz
w życiu tak chętnie i bez oporów się o niego ocierała. W miejscu publicznym.
O tym
ostatnim, Sasuke przypomniał sobie, dopiero kiedy uświadomił sobie, że wokół
cały czas głośno gra muzyka i… słyszy równie głośną rozmowę dochodzącą z
wnętrza toalety.
Z niechęcią odsunął
od siebie Haniko i rozejrzał się wokół. Poza toaletami, w głębi korytarza były
jeszcze jedne drzwi. Po chwili namysłu – a trzeba przyznać, że w tym czasie nie
myślał trzeźwo, a i z rozsądkiem jego myśli miały niewiele wspólnego –
pociągnął ją za rękę w tamtym kierunku.
Pomieszczenie
było ciemne, a pod ścianami stały krzesła. Zanim zdążył się dobrze rozejrzeć,
Haniko pchnęła go na jedno z nich i wdrapała się na jego kolana. Pocałowała go
głęboko, rękoma dobierając się do rozporka w spodniach. Sasuke czuł jej dłonie
na swojej pulsującej męskości. Sam wsunął dłonie pod jej sukienkę i chwycił ją
za pośladki. Spojrzeli sobie w oczy i… wszystko prysło.
***
Znalezienie
porzuconych butów zajęło Keiko ponad dwadzieścia minut. I chociaż bardzo
starała się kryć przed Fugaku, a raz w tym celu musiała nawet wczołgać się pod
stół, to w końcu niestety ją dopadł. Chyba. Bo spojrzał w jej kierunku, a wtedy
ona czmychnęła do toalety. Zauważył? A może w tym rozgardiaszu nawet nie
spojrzał w stronę jej stóp?
Keiko podeszła
do lustra i przyjrzała się swojemu obliczu. A nie, jednak zauważył pewnie tylko
jej rozmazany wokół prawego oka tusz. Szybko wytarła mokrym papierem niechcianą
plamę spod oka i się uśmiechnęła. Pomimo wielu godzin biegania, skakania i
picia, prezentowała się nienagannie. Fryzura trzymała się dzielnie, makijaż oka
może odbiegał wyglądem od początku wesela, ale wciąż wyglądał bardzo dobrze.
Cała ona
wyglądała przyzwoicie.
Może z
wyjątkiem butów.
Tylko gdzie
zostawiła swoje?
Pamiętała, że
kiedy zaczęły boleć ją nogi, zamieniła obcasy na płaskie pantofelki. Niby
wygodniej, stabilniej, a dla osoby przez cały wieczór pijącej alkohol, to jak
koło ratunkowe dla topielca, a jednak wciąż było jej jakoś tak nie do końca…
Próbowała
sobie przypomnieć, gdzie Kaoru wręczył jej prezent i gdzie się przebierała, ale
jak na złość jej umysł jakoś wyparł ten fragment wieczoru z pamięci. Zamiast
tego jej wspomnienia pełne były momentów, których wcale pamiętać nie musiała,
bo i po co? Na przykład tego momentu, kiedy pierwszy raz przyszła do tej
toalety i zachwycała się zapachem bananowego mydła w piance i tym, jak miękki
był obrus przy jej stoliku.
Odwróciła się
tyłem do umywalki, postanawiając chwilę poczekać, bo Fugaku mógł czaić się pod
drzwiami. Rozejrzała się po pomieszczenie i wtem…
– O! –
krzyknęła w zdziwieniu, kiedy dostrzegła swoje buty porzucone przy koszu na
śmieci w samym rogu. To tutaj je zmieniała? – Mam was!
Nieważne.
Ważne, że były.
Szybko
zmieniła obuwie, krzywiąc się z powodu niewygody. Wytrzyma, na pewno. Zrobi to
dla Itasia!
Wyszła po
cichu z łazienki, różowe buty trzymając za plecami. O wilku mowa. Itachi stał kilka
kroków dalej i rozmawiał o czymś z Shisuim. Ten drugi wydawał się bardzo
zadowolony i rozluźniony.
Keiko podeszła
bliżej.
– Jest
niesamowita – stwierdził Shisui. – Idealna. Mądra, zabawna, delikatna.
– I ładna –
dodał Itachi, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
Shisui
potaknął.
– Bardzo
ładna! Mógłbym z nią spędzić resztę…
Keiko
wykorzystała okazję i skoczyła na plecy swojego… męża. Tak, męża. Wciąż
brzmiało to nieco nieprawdopodobnie, ale powoli oswajała się z tą myślą. Miała
męża!
Itachi
wzdrygnął się, jakby jego plecy zaatakował rozwścieczony kot, wbijając mu
pazury w skórę.
– O czym
rozmawiacie?
Zapadła cisza.
Shisui odchrząknął, odwracając wzrok i zerkając w zupełnie przypadkowe miejsce.
Itachi odkleił ją od siebie i uśmiechnął się niepewnie.
– O… – Zawiesił
się. – O książce.
– Z ładną
okładką? Musisz mi ją pokazać! Lubię ładne okładki.
Dalszą część
niedorzecznej rozmowy przerwało pojawienie się ojca pana młodego. Fugaku miał
minę bardziej surową niż zwykle, co wskazywało na to, że stało się coś
poważnego. Przez mocno zmarszczone brwi na jego czole pojawiły się zmarszczki,
które w normalnych warunkach nie były widoczne, a teraz dodawały mu lat. Dziadzia Fugaku w ustach małej Sumire
było tylko kwestią czasu.
– Prosto z
misji na twoje wesele przybył wujek Masato, a nie ma dla niego miejsca. Itachi,
nie możesz pozwolić mu stać.
Keiko
spojrzała na mężczyznę z niedowierzaniem. Tonem jakby co najmniej ktoś umarł,
on obwieścił, że brakuje jakiegoś krzesła. No co za bzdury. Niech sobie jej krzesło
weźmie, ona nie zamierzała siedzieć przy stole, kiedy trwała taka impreza!
Kiedy tak
wgapiała się w Fugaku, on w końcu zwrócił uwagę i na nią. Keiko zacisnęła
dłonie na butach, które wciąż trzymała za plecami. Uchiha przyjrzał się
dokładnie jej sylwetce, ale nie krzywił się na jej widok bardziej niż zwykle. A
więc nie wiedział.
– To ja już
pójdę… – odburknął Shisui, korzystając z okazji do ulotnienia się.
Itachi
przybrał poważny wyraz twarzy, zdaniem Keiko zupełnie nieadekwatny do sytuacji.
– Oczywiście,
ojcze, już się tym zajmuję.
Pociągnął
Keiko lekko za łokieć w stronę pomieszczenia z dodatkowym wyposażeniem, o
którym poinformował ich właściciel sali. Oboje mieli chyba nadzieję, że temat
się zakończy, ale ku ich zgrozie, Fugaku ruszył za nimi.
– To spore
niedopatrzenie, synu. Przez takie sytuacje wesele może zostać bardzo źle
zapamiętane. Musisz jak najszybciej zatrzeć złe wrażenie.
Keiko nie
mając pewności, co zrobić, by nie zwracać na siebie uwagi, postanowiła iść
bokiem. Na ten widok brew Itachiego uniosła się pytająco ku górze, ale tematu
nie drążył. Fugaku na szczęście nie zwracał na nią uwagi, zbyt pochłonięty nową
plamą na honorze klanu.
– To się nie
może więcej powtórzyć – ciągnął, jakby temat brakującego krzesła nie został już
dawno wyczerpany. – Taki błąd może wyprzeć dobre wspomnienia tego wieczoru. Za
jakiś czas nikt nie będzie pamiętał, czy zaserwowane potrawy były smaczne, nikt
nie będzie pamiętał muzyki czy dekoracji, wszyscy za to zapamiętają, że Masato
nie został ugoszczony z należytym szacunkiem.
Zatrzymali się
przed odpowiednimi drzwiami.
– To ja
przyniosę! – zawołała Keiko, widząc w tej sytuacji idealną okazję, do schowania
wściekle różowych butów.
Fugaku chyba
nawet jej nie usłyszał, bo dalej ciągnął temat, jakby zostało coś jeszcze do
powiedzenia, a Itachi potakiwał mu bezmyślnie głową, nie mając siły się
sprzeciwić.
Keiko chwyciła
buty jedną ręką, drugą zamachała w powietrzu, ale żaden z mężczyzn nie zwrócił
na nią uwagi. Może to i dobrze? Podeszła do drzwi, pociągnęła za klamkę…
A w następnej
chwili pisnęła z zaskoczenia i wrzuciła buty do środka.
Natężenie decybeli
było tak wysokie, że Fugaku przerwał na moment swój monolog i spojrzał na nią z
chęcią mordu.
– Eee… –
zaczęła Keiko, przytulając się plecami do drzwi. – To nic, wydawało mi się, że
ducha widziałam. Ale to bzdurne, duchy przecież nie istnieją, nie?
– Keiko… –
próbował coś powiedzieć Itachi, ale zanim dokończył, Fugaku podszedł do drzwi.
– Odsuń się.
Każda dodatkowa minuta grozi, że ta sytuacja urośnie do rangi niewybaczalnych.
Keiko mocniej
przytuliła się do drzwi. Rozłożyła szeroko ramiona, blokując Fugaku dostęp, a
sama prawie tracąc równowagę, bo sukienka uniemożliwiła jej zrobić to samo z
nogami. Przeklęta kiecka!
– Nie wolno! –
krzyknęła, naprędce szukając jakiegoś wyjaśnienia. – Tam nie ma krzeseł! Chyba
gdzieś wyszły albo ktoś zabrał.
– Wyszły… –
wycedził Fugaku, na którego czole pojawiła się dodatkowa zmarszczka do
kolekcji.
– No właśnie
tak, wyszły. Możemy ich poszukać na przykład na dworze, co pan na to?
Zanim Fugaku
na dobre stracił cierpliwość, drzwi otworzyły się gwałtownie. Keiko tylko cudem
zachowała równowagę, z przerażeniem patrząc na Sasuke, który trzymał w ręku
buta, którym dostał nieumyślnie w głowę.
– Co ty wyprawiasz?
Chciałaś mnie zabić?!
Uchiha był
wściekły. Patrzył na nią z mordem w oczach, dopóki nie dostrzegł ojca i
Itachiego, a wtedy mina nieco mu zrzedła. Nie wiedział jednak jeszcze
najgorszego…
Keiko
próbowała na migi dać mu znak, machała rękoma wokół twarzy, ust, ale było już
za późno. Itachi ukrył twarz w dłoniach, przeczuwając nadchodzącą katastrofę.
– Co ty masz
na twa…
Zanim Fugaku
zdołał skończyć zdanie, drzwi otworzyły się ponownie i stanęła w nich Haniko.
Była lekko potargana, jedno ramiączko sukienki miała opuszczone, a czerwona
szminka z jej ust… zawędrowała na usta Sasuke, rozmazując się malowniczo wokół.
Fugaku zrobił
się purpurowy ze złości. Wyglądał jak czajnik, który zaraz eksploduje, bo ktoś
wlał do niego wody poza górną kreskę.
Keiko zastanawiała
się, jak ratować sytuację. I gdzie podział się jej drugi but, bo Sasuke trzymał
tylko jednego.
– Widzieliście
może jakieś krzesła? – wypaliła.
Para
przyjrzała jej się bez krzty zrozumienia. No jasne, pewnie myślami byli wciąż
zbyt zajęci sobą, żeby rozumieć takie subtelne aluzje, a ona chciała im tylko
pomóc. No zero współpracy! Zawsze wszystko musi robić sama…
– No ale
tragedii nie ma, ja krzesła nie potrzebuje, więc ten dziadzio może wziąć moje.
Nie będę już dziś siadać. Sasuś obiecał mi taniec. Chodź, Sasuś.
Keiko podeszła
do niego, zamierzając pociągnąć go za rękę i odciągnąć od Fugaku, ale w
ostatniej chwili zmieniła zdanie i złapała go za łokieć. Z boku musiało to
wyglądać bardzo nienaturalnie, ale kto wie, gdzie on tę rękę jeszcze przed chwilą
trzymał… Najpierw musiała go zaprowadzić do łazienki.
Itachi
podchwycił jej koślawy pomysł i postanowił jak najszybciej ewakuować stamtąd
Haniko. Keiko otworzyła usta w zdziwieniu, zauważając, że dziewczyna jest
pijana i nie idzie tak prosto, jakby chciała. No to się porobiło…
***
Sasuke bez
słowa dawał się ciągnąć Keiko. Kompletnie nie rozumiał, co przed chwilą zaszło,
prócz tego, że wpadli. W dodatku na czymś, czego nawet nie robili. Pięknie.
– Ja…
przepraszam. Matko, co za wstyd.
Odwrócił się,
spoglądając na Haniko, która szła tuż za nimi, prowadzona przez Itachiego. Przepraszając, jeszcze utwierdziła wszystkich w przekonaniu, że za tymi drzwiami wyrabiali nie
wiadomo co.
– Itachi,
strasznie mi przykro, ja… Keiko chyba widziałam twojego buta.
– Nie musisz
przepraszać – odburknął Itachi, prawdopodobnie dlatego, że dziewczynę bardzo to
męczyło.
Sasuke
utwierdził się w tym przekonaniu, kiedy brat na niego spojrzał; to on miał
usłyszeć reprymendę, nie Haniko. No pięknie. Nie zrobili nic złego, nawet nie byli
bliscy uprawiania seksu, bo atmosfera gdzieś po drodze prysła, a będzie musiał
wysłuchiwać żali, że to zrobili. Że wywołał mały skandal na jego weselu.
Co poniekąd
było prawdą.
Przed toaletą
dokonali małej wymiany. Keiko puściła go wreszcie i przejęła Haniko z rąk
Itachiego. On zaś wskazał Sasuke drzwi, prosząc, by wszedł pierwszy. I zaczęło
się…
W łazience
było pusto. Źle i dobrze zarazem. Źle, bo nic nie mogło powstrzymać Itachiego,
dobrze, bo nikt inny nie mógł tego usłyszeć.
Sasuke
podszedł do umywalki i przyjrzał się swojemu odbiciu. Prócz tego, że ten odcień
czerwieni to raczej nie był jego kolor, zauważył, że ma potargane włosy i
krzywo zawiązany krawat. Dobrze przynajmniej, że rozporek miał zapięty.
Itachi stanął
obok i spojrzał na niego w lustrze.
– Sasuke…
– Nie
zaczynaj. Ty masz zagwarantowaną noc poślubną, a ja…
– A ty zawsze
możesz wziąć ślub – wciął mu się Itachi, mrużąc oczy. – Jak mogłeś w ogóle
doprowadzić do takiej sytuacji? Wiesz, co by było, gdyby był tam ktoś prócz
nas? Gdyby wuj Masato udał się po krzesło osobiście? W dodatku wciągnąłeś w to
w Haniko… kompletnie pijaną!
– Do niczego
nie doszło… – odburknął.
– Sasuke, do
cholery!
Itachi uderzył
pięścią w rant umywalki. Spojrzeli sobie w oczy. Itachi naprawdę był na niego
wściekły.
Tylko jak on
miał się teraz z tego wytłumaczyć? Sytuacja wyglądała jednoznacznie, a ich
intencje początkowo były jakie były. Czy prawdą było, że zaciągnął tam Haniko,
żeby ją przelecieć? Tak. To, że w międzyczasie oboju im się odwidziało i zamiast
się kochać, poprzestali na przytulaniu i szeptaniu sobie czułych słówek, nie
miało znaczenia.
– Dobrze
wiesz, że ona nie pije. Dlaczego wykorzystałeś to, że zrobiła wyjątek? Wiesz, jak ona będzie się po tym wszystkim czuła?
– Nie
wykorzystałem jej, powtarzam.
– Nie
wykorzystałeś, bo sama chciała, tak mam to rozumieć?
– Nie…
– To jak?
Sasuke czuł,
że powoli traci cierpliwość. Itachi był świetny w umoralniających gadkach, tę
umiejętność odziedziczył po Fugaku. I nie tylko to… Do perfekcji opanował
również kompletny brak zrozumienia i postawienia się w czyjejś sytuacji. A to w
połączeniu z wiecznymi pretensjami, doprowadzało Sasuke do szału.
– Przestań
mnie, kurwa, wreszcie oceniać! Łatwo ci mówić, bo ty i twoja świeżo upieczona
żonka jesteście razem i nic nie wskazuje na to, by miało się to w najbliższym
czasie zmienić! Nic wam nie stoi na przeszkodzie, nie macie dziecka, ona nie ma
zmarłego chłopaka, którego kocha nad życie i do którego właśnie wraca! Masz
pewną, stabilną sytuację… Keiko może i jest nieprzewidywalna, ale do swoich
bliskich jest mocno przywiązana i nie potrafi ich opuścić. O Haniko tego
powiedzieć nie można…
Kiedy
skończył, zauważył, że Itachi patrzy na niego jak na wariata. Jakby był
niespełna rozumu.
– Co ty
pieprzysz, Sasuke?
Uchiha
spojrzał w lustro. No właśnie, o czym on pieprzył? Nie wiedział.
– Ona zawsze
będzie kochać Satoru… – odburknął.
– Ale on nie
żyje. To, że wraca na jakiś czas do Suny, nie oznacza, że tam zostanie, by móc do
końca życia przesiadywać przy jego grobie. To niedorzeczne. Poza tym kocha
Sumire, jak ty to sobie wyobrażasz?
Sasuke
wzruszył ramionami. Nie wyobrażał sobie, nie chciał. Nie miał na to siły.
Itachi
westchnął. Potarł oczy dłonią i spojrzał w odbiciu na brata.
– Jak ci się
wydaje, dlaczego ona z tobą jest?
Dlaczego? To
akurat proste. Dla seksu, dla…
– Dla penisa?
– wyszeptał.
Itachi
spojrzał na niego z niedowierzaniem. Wyglądał, jakby zastanawiał się, czy nie
przyłożyć mu dłoni do czoła, by sprawdzić, czy przypadkiem nie ma wysokiej
gorączki. Bo bredził, jakby tracił kontakt z rzeczywistością.
– Nie ty jeden
go masz – odparł ze spokojem, marszcząc brwi. – A to, że kobiety mają do ciebie
słabość i miękną im kolana na twój widok, nie oznacza, że jesteś jakimś bogiem
seksu, którego nie sposób zastąpić.
Sasuke
prychnął z pogardą.
– Och, no
jasne, a ty to wiesz, bo często gościsz w moim łóżku, prawda? I doskonale
wiesz, co i jak robię. A Haniko sypia ze mną pewnie tylko dlatego, że jest
nimfomanką i nie może się obejść bez bzykania i kiedy tylko wyjedzie, prześpi
się z połową Suny. Dzięki, od razu mi lepiej.
Itachi
przewrócił oczami. Podszedł bliżej i położył Sasuke dłoń na ramieniu, zmuszając
go, by na niego spojrzał.
– Nie, sypia z
tobą, ponieważ jej na tobie zależy, ponieważ potrzebuje kontaktu z tobą i
twojej bliskości. Ponieważ jest między wami chemia i ponieważ cię kocha.
Sasuke
westchnął. Słowa brata nieco go uspokoiły, ale wciąż miał w pamięci ten
fragment rozmowy z dziewczyną, kiedy przyznawała, że marzy o podróżach po
świecie w poszukiwaniu swojego miejsca. Czasem miał wrażenie, że Haniko wbrew
pozorom była bardziej nieprzewidywalna niż stale zaskakująca go Keiko… Nigdy
nie rozumiał, co się tak naprawdę działo w jej sercu i głowie. A ona nigdy nie
raczyła mu wytłumaczyć, sprawiając, że żył w ciągłej niepewności. Może nad tym
powinni popracować? Może najwyższy czas było to zmienić?
Itachi stojąc
przodem do odwróconego bokiem Sasuke, objął go lekko i przytknął czoło do jego
głowy. Sasuke położył mu dłoń na przedramieniu i na chwilę przymknął oczy.
Czasem jednak dobrze było mieć brata. Nawet jeśli nie można było mu o wszystkim
powiedzieć.
***
Haniko dawno
się tak nie czuła.
Zawsze miała
nad wszystkim kontrolę. Zawsze decydowała o sobie i podejmowała racjonalne
decyzje. Potrafiła przekonywać innych do swojego zdania, potrafiła wykazać się
intelektem i dzielić doświadczeniem. Często okazywała się dojrzalsza i mądrzejsza
od osób od siebie starszych, a teraz… czuła się jak małe dziecko.
Pozwoliła się
poprowadzić Keiko do umywalki, pozwoliła doprowadzić się do ładu i było jej…
jakoś źle. Bo to była Keiko. Nierozgarnięta, często bardzo dziecinna Keiko. I
chociaż była od Haniko starsza, to zawsze ona traktowała ją jak młodszą i mniej
doświadczoną koleżankę. Jakie to zabawne. Role łatwo było odwrócić.
– Dobrze się
czujesz? – spytała świeżo upieczona pani Uchiha, poprawiając jej potargane
włosy. – Nie jest ci niedobrze?
– Jest w
porządku – odburknęła, nieswoim głosem. Trochę bardziej pijanym, z lekkim
zaśpiewem. – Keiko, nie jest wcale tak źle, jak ci się wydaje. Nie wypiłam tak
dużo.
– No, no, na
pewno – przytaknęła, wilgotnym papierem ścierając z jej ust pozostałości
szminki. Najwyraźniej Sasuke nie zdołał zjeść wszystkiego. – Upiłaś się kiedyś?
Czy to pierwszy raz?
– Ale ja wcale
nie jestem pijana…
– Czyli
pierwszy – stwierdziła z przekonaniem Keiko. Odsunęła się trochę i przyjrzała
dokładnie twarzy Haniko. – Pierwszy raz jest najgorszy. Nie kontrolujesz
siebie, nie wiesz, co się dzieje z twoim ciałem, wydaje ci się niewłaściwe. No…
ale już wyglądasz pięknie.
Haniko
spojrzała w lustro. Postać, którą w nim zobaczyła, była nią, ale tak nie do
końca. To nie było to samo odbicie, które dostrzegała na co dzień. Było
dokładnie tak, jak mówiła Keiko – wydawało się niewłaściwe. Spojrzenie miała
jakieś zamulone, nieostre. Naprawdę było aż tak źle?
Wyszły w
łazienki. A raczej Keiko ją z niej wyprowadziła, trzymając ją mocno pod ramię,
jakby Haniko miała się lada moment przewrócić. Nie, niemożliwe, przecież była w
stanie poruszać się z normalną dla siebie gracją!
Bracia Uchiha
już na nie czekali. Co wydało jej się dziwne – obaj przyglądali się właśnie
jej. Itachi z troską, Sasuke z… wyrzutami sumienia? Chyba musiała sobie coś
ubzdurać.
Itachi chwycił
ją za rękę i coś do niej powiedział, ale ona nie potrafiła oderwać spojrzenia
od młodszego Uchihy. Sasuke był taki przystojny, tak bardzo chciała go dotknąć,
tak bardzo pragnęła w tej chwili jego ciała. Chciała, by do niej mówił, by na
nią patrzył, by się w niej znalazł…
– Chodź,
powinnaś ochłonąć.
Kiedy ona nie
chciała! Chciała Sasuke i tylko jego. Rozebrać go, pchnąć na materac i…
Zarumieniła
się, uświadamiając sobie, że nawet loda mogłaby mu zrobić. A nawet nie tyle mogła, co chciała. Penis Sasuke nie był jakichś monstrualnych rozmiarów, choć
on bardzo chciał w to wierzyć. Był może większy niż Satoru, ale statystyka
mówiła, że dwadzieścia procent mężczyzn miało przyrodzenie większe niż…
Zaraz… O czym
ona właściwie myślała?!
Dwadzieścia
procent, to jedna piąta. Kwestia dyskusyjna, czy to dużo, czy wciąż mało.
Itachi
posadził ją przy stoliku na uboczu, najprawdopodobniej obawiając się, że zrobi
coś nieoczekiwanego i się wygłupi. Ale ona przecież nie była pijana, była w stu
procentach zwyczajną sobą! To wszyscy wokół rozczulali się nad nią i
histeryzowali, jakby była małą dziewczynką. A nie była. Małe dziewczynki nie myślały
o obciąganiu swojemu facetowi…
Moment… Czemu
wciąż przychodziło jej to do głowy?
Do ich stolika
zbliżył się uśmiechnięty od ucha do ucha Akihito. Ale po chwili mina całkowicie
mu zrzedła.
– O cholera –
wydukał, przyglądając się uważnie Haniko. Zmarszczył brwi, po czym zwrócił się
do Itachiego. – Zabiję go.
– Daj mu
spokój, już dostał nauczkę.
Akihito
zlustrował uważnie Haniko, a ona odpowiedziała mu tym samym.
– Śmiem
wątpić, czy to na pewno była nauczka…
– Coś
sugerujesz? – spytała, marszcząc brwi. Kolejny, który zamierzał ją traktować
jak dziecko. Dziwne, że wszyscy wokół wiedzieli, co jest dla niej dobre, lepiej
niż ona sama. – Słyszę i rozumiem, co mówisz, więc licz się ze słowami.
Endo przysunął
sobie krzesło i siadł koło niej.
– Kochana,
znam cię nie od dziś i wiem, że…
– Że do
pewnych spraw powinieneś się nie mieszać – wtrąciła. – Jestem trzeźwa. Wiem, co
robię. I mam dziecko.
Itachi
westchnął.
– I co w
związku z tym? – ciągnął niezrażony Endo, opierając łokcie o kolana. – Co z
tego, że masz dziecko? Czy to cię czyni mądrzejszą i bardziej odpowiedzialną?
Nie. To tylko oznacza, że powinnaś się bardziej pilnować i uczyć na błędach.
– Sumire nie
jest błędem – sapnęła z oburzeniem. – I nasze kolejne dziecko też nim nie
będzie.
– Kolejne? –
Akihito wydawał się wstrząśnięty. Itachi również mocno zbladł. – Boże,
dziewczyno! Kiedy?
– Co kiedy?
– No… który to
miesiąc? Kiedy się urodzi?
Haniko
spojrzała na swój brzuch. Był już płaski, choć niepozbawiony delikatnych
wałeczków, które ją denerwowały, a Sasuke chyba bardzo się podobały. Lubił ich
dotykać, lubił za nie łapać, a kiedy się zbliżał, czuła jego gorącego,
nabrzmiałego…
– Haniko!
Podskoczyła.
Akihito podniósł głos, ponieważ znowu odpłynęła, zatapiając się we własnych
myślach. Bujanie w obłokach po alkoholu było jakieś takie łatwiejsze. Myśli
śmielsze, a wizje wyraźniejsze.
– Nie
spodziewam się kolejnego – odpowiedziała, dotykając swojego brzucha. – Co nie
zmienia faktu, że gdybym zaszła w ciążę, nie byłby to koniec świata.
Itachi
wyglądał, jakby kamień spadł mu z serca. To nie byłoby nawet jego dziecko, a wyglądał,
jakby ten temat dotyczył również jego.
A przecież
Sasuke dorósł, prawda?
Akihito
machnął dyskretnie palcem, dając Itachiemu znak, by się do niego przybliżył.
Było to jednak tak dyskretne, że
Haniko bez trudu to zauważyła. Zmarszczyła brwi i spodziewając się najgorszego,
nadstawiła ucha.
– Jutro
zabieram ją ze sobą… – szepnął Akihito, przekonany, że ona tego nie usłyszy. – Ale
na wszelki wypadek i tak daj dziś bratu prezerwatywy. Dużo, dużo prezerwatyw. I
naucz go, jak powinien z nich korzystać, bo mam wrażenie, że w pełni tego nie
opanował. Sam bym mu chętnie pokazał… no ale chyba sam rozumiesz. Mógłby się
poczuć nieco niepewnie, gdybym spróbował go złapać za to i owo.
I zachichotał,
a w Haniko niemal się zagotowało. Zacisnęła dłonie w pięści.
– Itachi, mogę
cię na chwilę przeprosić?
Dwa razy nie
musiała tego powtarzać. Uchiha wyglądał, jakby z ogromną chęcią opuszczał ich
towarzystwo. Widząc jej minę, uśmiechnął się do niej pokrzepiająco, a potem
zniknął na parkiecie.
– Tobie żadna
ciąża nie grozi, co? O siebie nie musisz się martwić, więc postanowiłeś
pomieszać trochę w moim życiu.
– Nie bądź
złośliwa… – odparł ze spokojem Akihito, patrząc na jej rozzłoszczoną minę. – To
były tylko żarty, żeby rozładować napięcie. Nikt wam przecież nie zabrania
powiększania rodziny, ale błagam, z rozwagą, a nie pod wpływem chwili! Jesteś
pijana, Sasuke trochę też, nic gorszego od kolejnej ciąży nie mogłoby was teraz
spotkać. I ty to wiesz, ale nie myślisz racjonalnie, w tym problem…
– I co z tego,
że jestem pijana? Chcesz mi powiedzieć, że wszystkie pijane pary, bez wyjątku,
wymagają przyzwoitki i ciągłego pilnowania? Wszystkich należy rozdzielać albo
wciskać antykoncepcję? Nie rób ze mnie idiotki, tłumacząc się alkoholem!
Przecież wiesz, co się dzieje, kiedy Sasuke przychodzi zobaczyć się z Sumire…
Doskonale to wiesz. Więc czym różnią się tamte sytuacje od tej teraz? No czym?
Akihito
zamilkł. Przetarł powieki, a potem spojrzał zmęczonym wzrokiem na przyjaciółkę;
jej dla odmiany był ostry i przenikliwy.
– Martwię się.
Haniko
skrzywiła się.
– W ciekawy
sposób, to okazujesz…
– To nie tak.
Po prostu… nie chcę, żebyś później żałowała. Może i wyszliście na prostą, ale
pamiętasz, co było rok temu? Zadzwoniłaś do mnie, płakałaś, nie potrafiłem cię
uspokoić, nie mogłem ci pomóc… Nie chcę, żeby on znowu cię skrzywdził,
świadomie czy nie.
Akihito
chwycił ją za rękę. Miał dużą, ciepłą dłoń i trzymał ją tak pewnie. Haniko
mimowolnie zaczęła się rozluźniać.
– Czemu miałby
to robić?
– Bo znowu
rozstajecie się na kilka miesięcy. Ciągnie was do ciebie, Sasuke jest
zdesperowany i zrobi wszystko, żeby cię przy sobie zatrzymać. Wmówił sobie
nawet, że chciałby mieć kolejne dziecko, ale tak naprawdę wcale tego teraz nie
pragnie. Pragnie ciebie i jest tak strasznie zakochany w waszej córce, że ta
myśl sama zrodziła się w jego głowie. Mówił ci o tym? Wspomniał o
powiększaniu waszej małej rodzinki?
Potaknęła.
Kiedy zostali sami w schowku na krzesła, ona na jego kolanach, Uchiha zwierzył
jej się, że chciałby znów oglądać ją z ciążowym brzuszkiem, chciałby tym razem
być przy niej, chciałby… dziecka. Zszokował ją tym. Skąd ten pomysł, pomyślała.
Czemu tak nagle?
Uzmysłowiła
sobie, że Akihito mógł mieć rację…
Endo
zlustrował dokładnie wyraz jej twarzy.
– Sam nie
wierzę, że to mówię, ale nie miej mu tego za złe. On jest strasznie
emocjonalny, choć stara się to zamaskować. Ale przede mną nic się nie ukryje.
Haniko uśmiechnęła
się smutno, po czym przysunęła się do niego i przytuliła mocno, kładąc mu głowę
na ramieniu. Endo zaczął ją głaskać po plecach.
Trwali tak
dobrą chwilę. Kątem oka Haniko zauważyła, że Shisui przygląda im się z
zainteresowaniem. Chwilę później dołączyła do niego Fumiko, chwycili się na
ręce i… poszli.
– Ty go
naprawdę lubisz – zauważyła Haniko z uśmiechem, uświadamiając sobie, o czym
myśli. – Udajesz, że tak nie jest, ale lubisz go.
– Wydaje ci
się.
– Właśnie nie
wydaje. Może nie czytam z ludzi, ale ciebie znam na wylot. Dogryzasz Sasuke,
peszysz go, podpuszczasz. Lubisz go.
– Lubię go
denerwować – sprostował. – I tylko tyle.
– Lubisz go
denerwować, ponieważ wtedy zwraca na ciebie uwagę. A ty chcesz, żeby cię zauważał,
chcesz, żeby o tobie pamiętał.
– Bzdury
pleciesz.
– Nie plotę. I
zaczynam się zastanawiać, czy nie powinnam czuć się zaniepokojona… Akihito, on
ci się podoba!
Mężczyzna
złapał ją za ramiona i odsunął od siebie.
– Wypluj to!
Wypluj, wypluj!
Haniko
skrzywiła się, kiedy wbił boleśnie palce w jej skórę.
– Akihito…
– Pamiętaj, że
zawsze, ZAWSZE mieliśmy inny gust w kwestii facetów. Ty lubiłaś blondynów, ja…
lubiłem blondynów, teraz ty masz bruneta, a ja… No dobra, może Sasuke trochę mi
się podoba. Ale tylko trochę! Nie jesteś zła?
Haniko z
uśmiechem pokręciła głową.
– Itachi jest
przystojniejszy, taki… szlachetny – kontynuował niezrażony Endo. – Ale Sasuke
ma w sobie coś takiego, taką dzikość, która przyciąga spojrzenia. Jest bardzo
pewny siebie, Itachi nie ma takiego sposobu bycia, może dlatego w damskim towarzystwie
często traci przy bracie. Ale ty to chyba doskonale rozumiesz, skarbie.
– Jasne, że
rozumiem, po prostu nie spodziewałam się, że ty też…
– Ale ja się w
nim nie kocham, nic z tych rzeczy! – Akihito zaczął energicznie wymachiwać
przed sobą rękoma. – Po prostu doceniam jego urodę, kształty.
– Kształty? O
czyim tyłku mówicie?
Oboje niemal
podskoczyli, kiedy zza ich pleców wyskoczyła Keiko, ciągnąć Sasuke za rękę.
Spojrzała na ich przerażone miny, a potem na towarzystwo na parkiecie przed
nimi. Pech chciał, że mniej więcej dokładnie naprzeciwko ich stolika stał
zwrócony do nich tyłem… Fugaku. Dokonał oględzin parkietu, a następnie schylił
się i podniósł jakiś papierek.
Jego pośladki
opięte w tamtym momencie materiałem garniturowych spodni, to ostatnia rzecz,
jaką Haniko miała ochotę oglądać tego wieczoru.
Akihito
patrzył na ten widok przez chwilę z niedowierzaniem, po czym wybuchnął
śmiechem. Rzucał się przez chwilę na krześle, po czym zgiął się w pół i złapał
za brzuch, próbując opanować drgawki na całym ciele.
– Aha… –
odparła Keiko z niedowierzaniem. – No to może ja wam nie będę przeszkadzać…
– To było… –
zaczęła Haniko.
– Obrzydliwe –
podsumował Sasuke.
Keiko pokiwała
w skupieniu głową, by po chwili również zacząć głośno się śmiać. Oparła się o krzesło,
na którym siedział – a właściwie już wisiał – Akihito i oboje poddali się
atakowi niepohamowanej wesołości.
Haniko i
Sasuke wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
– Dobra! –
wrzasnęła nieoczekiwanie Keiko, klaskając w dłonie. – Bawimy się!
***
Wybiło wpół do
czwartej. Ilość gości na weselu znacznie się uszczupliła. Wyszli wszyscy ci,
którzy musieli wstać skoro świt, a także część starszego towarzystwa; głównie z
klanu Uchiha. Fugaku wraz ze świtą oraz rodziną żony zasiadali teraz przy
połączonych stolikach i dyskutowali o polityce. Kindersi wyszli kilka minut
temu się przewietrzyć i czasem słychać było ich krzyki dochodzące z dworu. A
Haniko…
W momencie, kiedy ganianie z Keiko i Akihito po parkiecie zaczęło ją nużyć, przykleiła się
do Sasuke i od tej pory nikt nie był w stanie jej od niego odkleić. Byli
obecnie jedyną parą na parkiecie i tańczyli już chyba siódmą piosenkę. O ile
przebieranie nogami w miejscu i kołysanie się na boki w ogóle można było
określić mianem tańca. Uczepiła się go kurczowo, a on nie pozostawał jej dłużny,
jakby już nigdy nie zamierzał jej puszczać; jakby stanowili jedność. Trzymał
mocno, choć delikatnie. Było tak… bezpiecznie.
Dawno temu
przestało kręcić jej się w głowie. Dawno temu przestała myśleć o tym, co czeka
ją następnego dnia, a właściwie to już za kilka godzin. Chciała tylko być tu z
nim. Jak najdłużej. Najlepiej na zawsze.
Oderwała głowę
od jego ramienia i spojrzała w górę. Kąciki jego ust uniosły się lekko, kiedy
ich spojrzenia się spotkały; Sasuke ścisnął mocniej jej talię.
Nie
przestawali tańczyć, nawet kiedy piosenka się skończyła. DJ, którego państwo
młodzi wynajęli na wesele, zapowiedział kolejny utwór. Melodia popłynęła z
głośników, a oni dość szybko wczuli się w rytm.
I am not the only traveler
Who has not repaid his debt
I've been searching for a trail to follow
again
Take me back to the night we met
Haniko serce
mocniej zabiło w piersi. Miała o tym nie myśleć, miała choć na ten jeden
wieczór zapomnieć, że następnego już nie będzie.
And then I can tell myself
What the hell I'm supposed to do
And then I can tell myself
Not to ride along with you
Zacisnęła
mocniej dłoń na ramieniu Sasuke. Był prawdziwy. Był tu wciąż z nią. W pełni rzeczywisty.
Mężczyzna, którego kochała.
I had all and then most of you
Some and now none of you
Take me back to the night we met
I don't know what I'm supposed to do
Haunted by the ghost of you
Oh, take me back to the night we met
W oczach
Sasuke błysnęło zrozumienie. Ta piosenka była o nich. O nich obojgu
jednocześnie, choć dla każdego znaczyła pewnie coś innego i mówiła o innych
fragmentach ich wspólnego życia. Oczy Sasuke błyszczały nienaturalnie, a ona
nie potrafiła przerwać kontaktu wzrokowego. Wdziała go tak dokładnie, tak
doskonale, a jednocześnie z każdą chwilą oddalała się od niego o kolejne metry,
mile, oceany.
When the night was full of terrors
And your eyes were filled with tears
When you had not touched me yet
Oh, take me back to the night we met
Schowała twarz
w zagłębieniu jego szyi, schowała wątpliwości. Chciała za wszelką cenę mu tego
oszczędzić, choć zdawała sobie sprawę z tego, że to niemożliwe.
To była
piosenka o niej. O niej, o nim, o dniu, w którym zginął Satoru oraz nocy, kiedy
omal nie stracili Sumire. Ta piosenka była o wszystkim. O życiu, które wiedli i
które będą wiedli. Razem choć oddzielnie.
I had all and then most of you
Some and now none of you
Take me back to the night we met
I don't know what I'm supposed to do
Haunted by the ghost of you
Take me back to the night we met*
Sasuke to
rozumiał. Przytulił ją mocniej do siebie i choć trzymał mocno, ona już teraz
miała wrażenie, że świat, który ich otacza, przestał być rzeczywisty. Czuła
jego ciało, czuła jego ciepło, a zarazem trzęsła się z zimna. Razem choć
oddzielnie.
Kiedy z
głośników wybrzmiały ostatnie nuty, a z ust wokalisty ostanie słowa, Haniko
zapragnęła uciec.
– Przepraszam.
Wyrwała się
Sasuke i nawet na niego nie patrząc, szybkim krokiem ruszyła do toalety. A może
pobiegła? Nieważne. Pchnęła mało delikatnie drzwi i dopadła do umywalki.
***
Sasuke tkwił
oszołomiony na samym środku parkietu. Z głośników rozbrzmiewała kolejna
piosenka, ale on nie dość, że nie rozumiał słów, to nie słyszał nawet muzyki. W
głowie wciąż huczały mu wersy poprzedniego utworu. Tego, który dosłownie przed
chwilą wywołał zamęt w jego sercu, a z Haniko zrobił coś znacznie gorszego.
Take me back to the night we met
– Hej, w
porządku?
Sasuke
spojrzał nieprzytomnie w bok. Itachi. Oczywiście to musiał być Itachi. Jego
starszy brat w roli jego anioła stróża pojawiał się zawsze, kiedy z Sasuke
działo się coś niedobrego. A takie sytuacje miały w ostatnim czasie miejsce
bardzo często. Co robił nie tak?
Pokiwał głową,
nie mając pewności, czy jest w stanie wydusić z siebie choćby słowo; oszołomienie
nie mijało.
Itachi objął
go ramieniem i poprowadził w stronę stolika, przy którym wszyscy siedzieli.
Dlaczego tam? Sasuke nie wiedział. Obecność Fugaku i jego wymądrzające gadki
nigdy nie działały na niego kojąco, a jednak to właśnie w tamtą stronę teraz
zmierzali. Matka uśmiechała się do niego już z daleka, a on miał nadzieję, że
po jego twarzy nie widać było, co działo się w środku.
Dlaczego tam?
Itachi musiał
najwyraźniej uznać, że nie należy go po prostu zostawiać teraz samego. A Sasuke
nie wiedział, czy się z tym zgodzić, czy też nie.
– Cieszę się,
że do nas dołączyłeś, kochanie – zaćwierkała Mikoto, łapiąc go za dłoń, kiedy
tylko siadł obok niej. – A dokąd poszła Haniko?
– Zjesz coś,
Sasuke? – Wciął się Itachi, wciskając mu talerzyk z koreczkami rybnymi. – Są
bardzo dobre.
Sasuke
spojrzał na jedzenie i pokręcił odmownie głową. Skupił uwagę na ojcu, który
właśnie wszechwiedzącym tonem tłumaczył szwagrowi gospodarkę Kraju Wody, na
której tamten znał się lepiej od niego. Naturalnie nikt mu wywodu nie
przerywał; Mikoto uśmiechała się, jak na posłuszną żonę przystało, jej starsza
siostra krzywiła ledwie zauważalnie, młodsza patrzyła w stronę patery z owocami
i wydawało się, że w ogóle nie słucha.
Sasuke patrzył
bezmyślnym wzrokiem na ojca i zaczął się zastanawiać, co on zrobiłby na jego
miejscu. Znając Fugaku, pewnie zabroniłby Haniko wyruszyć na tak długą misję, a
gdyby się zbuntowała, postawiłby jej ultimatum i zagroził, że na zawsze
odbierze dziecko.
Skrzywił się.
Jak okropnym człowiekiem trzeba być, żeby posuwać się do czegoś takiego…
W następnej
chwili usłyszał płacz Sumire, a kiedy się odwrócił, zauważył opiekunkę wynajętą na czas wesela z własną córką, która wyrywała się, jakby się paliło. Mimo
zaledwie kilku miesięcy życia, jej wojowniczy charakter objawiał się dosyć
wyraźnie.
– Przepraszam…
– zaczęła nieśmiało kobieta – ja… nie mogę znaleźć pani Haniko, a nie potrafię
jej uspokoić.
Sasuke przejął
od niej dziecko, a dopiero potem zauważył butelkę, którą trzymała w drugiej
ręce. Próba nakarmienia Sumire często dla niewprawionych kończyła się porażką.
– Wezmę ją –
oznajmił i skinął opiekunce w podzięce. Dziewczyna odetchnęła z ulgą i ulotniła
się, wracając do pozostałych dzieci.
Wykład Fugaku
przestał mieć jakiekolwiek znaczenie, kiedy przy ich stoliku pojawiła się
najmłodsza członkini klanu. Kobiety zaczęły zachwycać się jej urodą, popiskując
przy tym cicho, a mężczyźni… mężczyźni zostali całkowicie zagłuszeni przez ich
rozentuzjazmowane głosy.
– Och, jaka
ona jest urocza!
– Kochana,
dawno nie wysyłałaś mi żadnych zdjęć wnuczki. Przecież to sama słodycz!
– Taka podobna
do ojca, nie mogę się napatrzeć!
– Będzie
łamaczką męskich serca, kiedy dorośnie!
– Schrupałabym
ją, gdybym mogła!
– Och, och!
– OCH!
Sasuke czuł
się nieco niekomfortowo, będąc teraz w samym centrum zainteresowania, ale nie
dał tego po sobie poznać. Odsunął się nieco od stołu i posadził sobie Sumire na
kolanach; dziewczynka siedziała już dość pewnie, choć wciąż wymagała asekuracji,
bo zdarzało jej się gibnąć w tył lub przód. Kiedy podstawił jej butelkę do ust,
chwyciła ją w swoje drobne rączki.
– Zapomniałem,
że potrafisz karmić się sama.
Kiedy puścił
butelkę, Sumire na moment straciła równowagę, ale zacisnęła mocniej rączki na
przedmiocie i odzyskała stabilność. Dłonie jej ojca były w ciągłym pogotowiu,
ale tym razem nie musiały interweniować.
– Jesteś
fantastycznym ojcem, Sasuke.
Sasuke
podniósł wzrok na ciotkę Rize; kobieta patrzyła na niego załzawionymi oczyma,
jakby dokonał właśnie czegoś niemożliwego. A tak naprawdę nie zrobił przecież
nic…
– Raczkuje
już? – zapytała, z uwielbieniem przyglądając się dziewczynce.
– Nie, choć
czasem próbuje. Dość sprawnie za to pełza. Chwila nieuwagi, a jest po drugiej
stronie pokoju.
Kiedy Sumire
skończyła jeść, Sasuke zabrał jej butelkę. Dziewczynka odwrócił główkę w jego
stronę i z radością zaczęła uderzać rączką w jego udo.
– Mikoto
wspomniała, że zostałeś już jōninem, gratuluję – powiedział wuj Eizō, ignorując
Fugaku, który wciąż próbował wciskać mu jakieś bzdury. – To oznacza znacznie
trudniejsze misje i większą odpowiedzialność. Kiedy ma się małe dziecko,
świadomość, że w każdej chwili można zginąć, wydaje się straszniejsza niż
przedtem. Jednak wierzę, że sobie poradzisz, masz to we krwi.
– Na razie
raczej nie będę musiał się z tym zmagać – zauważył Sasuke, ocierając palcem
resztki posiłku z brody Sumire. Jej skóra była taka delikatna, a uśmiech
powodował szybsze bicie serca. – Haniko wyrusza jutro na dziewięciomiesięczną
misję do Suny.
– Ojej! –
Ciotka Rize zakryła usta dłonią. – A co z małą?
– Ja się nią
zajmę. I tak jestem w trakcie rehabilitacji po swoim ostatnim…
Wybryku. Ale tego już nie powiedział. W
ogóle nie rozumiał, dlaczego mówił to, co mówił. Wciąż miewał problemy z pracą
mięśni, wciąż zdarzało mu się zawiesić, ale to nie było coś, czym chciałby
dzielić się z innymi. Zwłaszcza z rodziną matki. A jednak to zrobił, dlaczego?
Bo dość miał
udawania? Dość miał kłamstw i wymówek? Połowa jego najbliższych znajomych wciąż
nie miała pojęcia, że zostanie sam z dzieckiem na wiele miesięcy, a on, zamiast
ich o tym poinformować, udawał, że wszystko jest w najlepszym porządku, a w
jego życiu nic się nie dzieje.
Gówno prawda.
Co potem? Co
zrobi, kiedy ona już zniknie? Powie wszystkim, że schował ją w szafie?
– To coś
poważnego? – spytała, zmartwiona Rize. – Mikoto nic mi nie wspomniała…
Sasuke
wzruszył ramionami. Sumire wpatrywała się w niego z zaciekawieniem i lekko
uchylonymi ustami.
– Trucizna. Gdybym
w porę nie trafił do szpitala, pewnie już bym nie żył. Przez pewien czas byłem
niemal całkowicie sparaliżowany, ale teraz jestem na dobrej drodze do powrotu do poprzedniej
sprawności.
– Czyli przez
najbliższe miesiące… – zaczął wuj Eizō.
Sasuke
podniósł wzrok. Ciotki spoglądały na niego z maślanymi oczyma, wuj pokiwał
głową w zadumie, a Mikoto… Mikoto patrzyła na niego z niedowierzaniem, a dolna
warga drżała jej niebezpiecznie.
– Będę
zajmował się córką, tak.
– Kochanie, o
czym ty mówisz? Jaka misja? – wydusiła, chwytając go za rękę. – Dlaczego nikt
mi nic o tym nie powiedział? Dlaczego nie wspomniałeś, że wciąż źle się
czujesz? Potrzebujesz pomocy? Sasuke!
– Mikoto! –
zagrzmiał Fugaku, sprowadzając żonę na ziemię. Kiedy kobieta posłusznie opadła
na swoje krzesło i spuściła wzrok, odchrząknął. – Nie zapominajmy, że obecny tu
Itachi jest wysokiej klasy jōninem już od wielu, wielu lat. I ma na tyle
poczucia odpowiedzialności, by nie przedkładać niczego ponad swoje obowiązki.
– Z tego, co
zrozumiałam, to Sasuke ma teraz wyższy stopień – zauważyła Rize, marszcząc
lekko brwi. – A rodzina, zwłaszcza dzieci, są bardzo ważne.
– To nie ma
znaczenia – fuknął Fugaku. – Itachi doskonale wie, że na zakładanie rodziny
jeszcze przyjdzie pora. Wybierze moment, zamiast pozwolić wybrać losowi. Ranga zaś
nie zawsze świadczy o umiejętnościach.
Ranga nie świadczy o umiejętnościach…
Sasuke nie
wierzył w to, co właśnie usłyszał.
To właśnie
tymi słowami Haniko zamknęła Fugaku usta, podczas ich pierwszego wspólnego spotkania.
To z tymi słowami się nie zgodził, a teraz… posłużył się nimi, by umniejszyć
jego rolę, by znowu zepchnąć go do cienia i ukryć za nieskazitelnym Itachim.
Jakby wciąż
był małym dzieckiem, które niczym wyjątkowym nie mogło się pochwalić.
Chwycił Sumire
i wstał. Następnie wepchnął ją w ręce skołowanemu Itachiemu i podszedł do
Fugaku, który nie zwracał na niego najmniejszej uwagi.
Czemu wciąż
był dla niego dzieckiem, które się nie liczyło? Czemu nie zasługiwał na choćby
odrobinę uznania?
Dopiero kiedy
położył dłoń na oparciu krzesła, na którym siedział ojciec, ten łaskawie
podniósł na niego wzrok. Mierzyli się spojrzeniami, dopóki Sasuke nie otworzył
ust. Padło z nich tylko jedno zdanie: Wyjdźmy
na zewnątrz. Zdanie, które Fugaku całkowicie zignorował, jakby jego
rozmówca nie był godzien nawet tego, by doczekać się reakcji. Nie, tego było
już naprawdę za wiele.
Sasuke
pochylił się nad ojcem i odezwał się, tak, by tylko on jeden mógł go usłyszeć:
– Daję ci wybór.
Albo w tej chwili wstaniesz, zrobisz to, o co grzecznie cię proszę i
porozmawiamy na dworze, albo wszyscy usłyszą, co mam ci do powiedzenia. A
zaznaczam, że nie jest to nic miłego. To jak, urządzimy mały skandal na weselu
Itachiego?
Fugaku nie dał
po sobie poznać, jak bardzo nie podobały mu się te groźby; nawet powieka mu nie
drgnęła. Z kamiennym wyrazem twarzy podniósł się z miejsca. Spojrzeli sobie
przelotnie w oczy i obaj skierowali się w stronę wyjścia na zewnątrz. Fugaku
miał sztywny krok, jak żołnierz, który szedł na wojnę i wiedział, że starcie z
wrogiem go nie ominie.
I poniekąd
miał rację.
– Zaczekajcie!
– krzyknęła Mikoto, zrywając się z miejsca.
Ale Sasuke nie
mógł pozwolić, by poszła za nimi i uczestniczyła w tej… rozmowie. I nie on
jeden najwyraźniej, bo Fugaku odezwał się dokładnie w tym samym momencie, co on.
– Mikoto!
– Mamo!
Kobieta
zatrzymała się wpół kroku, patrząc na nich szklistymi oczyma. Sasuke chciał ją
jakoś uspokoić, uśmiechnąć się choć kącikiem ust, cokolwiek, ale nie był w
stanie.
Ostatnią
rzeczą, którą usłyszał, zanim znalazł się na podwórzu, było westchnienie ciotki
Rize i słowa, przez które zjeżył się jak rozgniewany kocur.
Niedaleko pada jabłko od jabłoni.
Fugaku nie
odezwał się do niego ani słowem, dopóki nie znaleźli się w sporym oddaleniu od
głównego wejścia. Idąc ogrodem, omal nie zostali stratowani przez Keiko i
grupkę jej przyjaciół, którzy bawili się akurat w berka… rozbieranego. Do
takiego wniosku doszedł Sasuke, kiedy wpadł na niego półnagi Kaoru. Skrzywił
się na widok Uchihy, jakby zjadł cytrynę, ale nie miał czasu się z nim
pokłócić, bo od goniącego go Isamu, dzieliło go tylko kilka metrów.
– Wyskakiwać z
gaci, no już! – wrzasnął drugi przyjaciel Keiko, przebiegając tuż obok Sasuke i
wymachując męskimi koszulami, które wyglądały, jak wyjęte psu z gardła.
Kiedy poślizgnął
się na trawniku, Sasuke przekonał się dlaczego.
Fugaku
zaprowadził ich niemal pod samą bramę. Stanęli przy płocie, schowani za
krzakami, tak, by nikt nie miał szansy im przeszkodzić.
Tak, jakby
naprawdę zamierzali się bić…
…inaczej niż tylko na słowa.
– Jakim prawem
zakłócasz rodzinne posiedzenie i psujesz rodzonemu bratu wesele? Myślisz, że
jesteś tu najważniejszy i masz prawo zakłócać innym spokój?! Kim ci się wydaje,
że jesteś?!
Kim? No
właśnie, kim on właściwie był?
– Twoim synem!
Takiej odpowiedzi
Fugaku się chyba nie spodziewał, ponieważ aż się zapowietrzył, wpatrując się w
Sasuke ze słabo skrywanym zaskoczeniem.
Przez pierwsze
pięć sekund.
– Mój syn ma
na tyle klasy i godności, że potrafi się zachować w towarzystwie i nie wywołuje
skandali. Mój syn…
– ZAMKNIJ SIĘ!
– wrzasnął Sasuke i gdyby nie głośna muzyka, usłyszeliby go zapewne wszyscy
goście.
Fugaku
zamilkł, a on zaczął dyszeć, jak po wyczerpującym biegu. Łapiąc oddech,
przyglądał się ojcu, który tym razem naprawdę zamilkł. Sam więc zadał sobie
pytanie, jaki musiał mieć wyraz twarzy, że po raz pierwszy udało mu się go
przekrzyczeć?
– Zamknij się
i ten jeden raz to ty mnie posłuchaj! Przyrzekam, że już nigdy o nic cię nie
poproszę, ale przymknij się wreszcie! Proszę… Kiedy skończę, możesz sobie z tą
wiedzą zrobić, co tylko zechcesz. Nie dbam o to…
Odwrócił się,
przez prześwit między drzewami spoglądając na wynajętą na czas wesela salę. Wszyscy
tam byli, a on…
Zerknął
ponownie w stronę Fugaku, który z założonymi rękoma cierpliwie czekał; chyba
pierwszy raz w życiu.
– Kiedyś
myślałem, że to moja wina… – wydusił Sasuke, przez samoistnie zaciskające się
gardło. – Winiłem siebie i choć wielokrotnie próbowałem coś z tym zrobić, nigdy
mi się nie udało. Myślałem…
Przerwał. Nie
po to, by się zastanowić nad kolejnymi słowami, nie po to, by to jeszcze
przemyśleć. Po to, by spojrzeć raz jeszcze na ojca; na te zaciśnięte do granic
możliwości wargi, na te zmarszczone czoło i ostre brwi nadające oczom jeszcze
surowszego wyrazu. Ten sam wyraz twarzy odkąd pamiętał, tylko zmarszczek
dochodziło.
– Myślałem, że
po prostu mnie… że mnie nie kochasz, że na to nie zasłużyłem. Ale teraz wiem,
że byłem zwyczajnie głupi i każda kolejna chwila, która mi to uświadamia,
sprawia, że nienawidzę cię jeszcze bardziej.
Fugaku wyprostował
się gwałtownie, mocniej mrużąc oczy; gotowy do ataku, do odparcia oskarżeń,
których nie chciał słuchać, choć niemo obiecał nie przerywać.
– Nienawidzę
cię za to, w jaki sposób mnie traktujesz i zupełnie nie rozumiem, dlaczego to
robisz. Też mam dziecko, pamiętasz? Córkę. I jedno wiem na pewno – nigdy nikogo
nie kochałem tak mocno, jak jej. Może jeszcze do niedawna pojęcie miłości
rodzicielskiej było mi obce, ale teraz wiem, że nie można nie czuć niczego do
swojego dziecka, po prostu się nie da…
Sasuke
zacisnął pięści. Im więcej słów wylewało się z jego ust, tym większą czuł
wściekłość. Po prostu mówił; pierwszy raz otwarcie rozmawiał z ojcem.
Pierwszy i
zapewne ostatni…
– Nie
wyobrażam sobie życia bez uśmiechu Sumire i nie ma rzeczy, której bym dla niej
nie zrobił. Tymczasem ty jako ojciec jesteś w stanie tylko mnie krytykować!
Albo próbujesz udowodnić, że jestem nic niewart, albo od razu mnie
wydziedziczasz! Wystarczy, że zrobię coś, co ci się nie spodoba lub z czym się
nie zgadzasz. Naprawdę tyle wystarczy, bym przestał być twoim synem?! Mam być
ci na każdym kroku posłuszny, by zasłużyć na szacunek? Nie godzę się na to,
rozumiesz?! Od teraz ja będę stawiał warunki, a pierwszy jest taki, że albo
mnie wreszcie zaakceptujesz i zaczniesz traktować jak równego sobie, albo
faktycznie przestaniesz być moim ojcem! Jeśli twój stosunek do mnie się nie
zmieni, to naprawdę mnie stracisz…
Zupełnie
niespodziewanie głos mu się załamał. Patrząc ojcu prosto w twarz, poczuł, że
zaczyna wątpić, a mówienie o tym, sprawia mu coraz więcej trudności. A przecież
przyszło mu to tak łatwo! Może to naprawdę koniec? Może to donikąd nie
prowadzi?
– Więc jeśli…
jeśli kochasz mnie chociaż odrobinę, to weź pod uwagę moje ostrzeżenie, bo to
naprawdę twoja ostatnia szansa. Po tym, jak traktowałeś mnie przez całe życie,
będę w stanie się bez ciebie obyć, ale sam sobie zadaj pytanie, co ty będziesz
znaczył beze mnie…
Skończył.
Wyrzucił z siebie wszystko to, co gromadził w sobie latami wraz z odkryciami
ostatnich miesięcy, ale wyraz twarzy Fugaku nie uległ zmianie. Nic. Spłynęło to
po nim, pomyślał Sasuke. Tak po prostu spłynęło…
– Tylko
jednego się od ciebie nauczyłem… Że nie chcę i, mam nadzieję, nigdy nie będę
takim ojcem jak ty – wydusił, czując, że cisza między nimi staje się gęsta i
przytłaczająca. – To wszystko.
Na reakcję nie
musiał długo czekać, Fugaku po prostu wyminął go i odszedł. A Sasuke… Sasuke
stał i patrzył przed siebie, aż zrobiło mu się zimno. A może to nie wina
pogody? Może ten chłód brał się z serca?
Nie wiedział,
ile czasu minęło, nim został znaleziony.
– Sasuke?
Spojrzał w
stronę wąskiego przejścia prowadzącego z głównej ścieżki do jego małej
kryjówki. Haniko poprawiając Sumire przytuloną do jej piersi, przeciskała się
przez krzaki, by do niego podejść.
– W porządku?
– zapytała, kiedy nie odezwał się do niej ani słowem.
– Nie –
wypalił. – Boję się.
Haniko dotknęła
jego dłoni, ale odsunął rękę. Nie potrzebował tego.
– Czego?
Sasuke
spojrzał jej głęboko w oczy, a potem przeniósł wzrok na budynek w tle; wesele
trwało w najlepsze.
– Że straciłem
ojca…
– Nie może być
aż tak źle.
– Nie spytasz
nawet, co się stało?
Jeden szybki
rzut oka w jej stronę wystarczył mu za odpowiedź. Itachi.
– Sasuke,
otrząśnij się, to nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz. Wiem, że teraz wydaje
ci się to niemożliwe, ale prędzej czy później się dogadacie.
Nie… tym razem
to nie była tylko jedna z wielu sprzeczek. Tym razem był to najprawdopodobniej
koniec.
Ale zaraz… Co
ona do niego właśnie powiedziała? Otrząśnij
się? W takim razie była równie empatyczną i zdolną pocieszycielką, co on
sam! Straciłeś kogoś na zawsze? To nic, otrząśnij się!
Sasuke
westchnął. Mimo tego wszystkiego nie miał nawet siły, by się złościć czy z nią
kłócić. Nie miał w tej chwili na nic siły.
– Nie chcę o
tym rozmawiać, wracajmy do domu. Pożegnasz Itachiego i Keiko ode mnie? Wezmę
Sumire. Idź.
Pospiesznie
wyjął jej dziecko z rąk i odwrócił się tyłem. Stojąc przodem do najzwyklejszych
krzaków, przez które nic nie było widać, musiał wyglądać głupio, ale nie dbał o
to. Haniko widziała już wiele jego słabości, a to tylko kolejna z nich.
I w tej
właśnie pozycji próbował się otrząsnąć.
***
Haniko nie
zdawała sobie sprawy z tego, jak głośną muzykę puszczał wynajęty DJ, dopóki
choć na chwilę nie znalazła się na zewnątrz. Perkusja, gitara i melodyjny głos
wokalisty mocno kontrastowały ze spokojem trwającej od dawna nocy.
I chyba
faktycznie nadszedł już czas, by się wyciszyć i odpocząć.
Haniko wróciła
do stolika zajmowanego przez klan Uchiha, zauważając, że i oni zdążyli się już
częściowo rozejść.
Keiko ciągnęła
właśnie swojego świeżo upieczonego męża za rękaw koszuli, próbując wyciągnąć go
na parkiet, kiedy Haniko do nich podeszła.
– Chciałam się
pożegnać.
Keiko
rozejrzała się dookoła.
– A gdzie
Sasuś?
– Od niego też
chciałabym was pożegnać – dodała, patrząc Itachiemu prosto w oczy. To on
powiedział jej o wyjściu Sasuke z ojcem na zewnątrz. I to właśnie on zdawał
sobie sprawę z prawdopodobnych skutków tej rozmowy. – Sumire już zasnęła,
woleliśmy jej nie budzić, więc został z nią na dworze.
– No tak, jak
na super tatusia przystało – oznajmiła Keiko, szczerząc się szeroko.
Dopiero kiedy
nikt z obecnych nie zareagował na jej uwagę, kiedy między nimi nastała
kompletna cisza, która przedłużała się niemiłosiernie, odezwała się znowu,
spokojnym głosem:
– Zobaczymy
się jeszcze przed twoją misją?
Haniko
pokręciła głową, siląc się na uśmiech.
– Cały dzień
minie mi na pakowaniu, wy też raczej będziecie mieli ważniejsze sprawy.
Nie musiała
mówić nic więcej; Keiko rzuciła się jej w ramiona, ściskając mocno, jakby przez
cały ten czas były najlepszymi przyjaciółkami. A przecież bywało między nimi
różnie, prawda?
Haniko czuła
przyjemne ciepło w sercu. Objęła mocno pannę młodą i trwały tak wtulone w
siebie przez kilkanaście sekund.
Potem było już
tylko trudniej.
Kiedy odsunęła
się od Keiko i spojrzała na stojącego obok Itachiego, łzy naleciały jej do
oczu. Zasłoniła je ręką, myślała, że jak kilka razy odetchnie głęboko i uspokoi
bijące szybko serce, to będzie lepiej, ale nie było. Rozkleiła się kompletnie i
nawet nie zarejestrowała chwili, kiedy Itachi ją objął. Wtuliła twarz w jego
ramię, wiedząc, że tym samym zabrudzi mu koszulę, ale czuła, że jeśli tego nie
zrobi, to w jej życiu zabraknie czegoś bardzo ważnego.
– To tylko
misja – szepnęła bardziej do siebie niż do niego. – Za kilka miesięcy znowu się
zobaczymy.
– Oczywiście,
że tak – odpowiedział, głaszcząc ją po plecach.
Jemu chyba też
nie było wcale łatwo, bo ten uścisk, to objęcie, w którym trwali, niczym nie
przypominało tego, czego Haniko doświadczała z jego strony do tej pory. Tym
razem nie przytulał jej, by dodać otuchy, czy pocieszyć, tym razem on sam
również tego potrzebował. Trwali wtuleni w siebie, dopóki Haniko nie zaczęła
się uspokajać. Łzy wciąż nalatywały jej do oczu, ale zdrowy rozsądek
podpowiadał, że dłużej tak nie może.
Wytarła
policzki zaoferowaną przez Keiko chusteczką i uśmiechnęła się z wdzięcznością.
– Przepraszam
was za to, ale… lepiej teraz, niż przy Sasuke.
– No, on by
tego nie zniósł – zauważyła głośno Keiko, nie przejmując się tym, że ta uwaga wcale
jej nie pomogła, a wręcz przeciwnie. – Serce by mu pękło.
Haniko pomyślała
o Sasuke i znowu zebrało się na płacz. Na kilka chwil zasłoniła ręką oczy,
prosząc samą siebie w myślach o spokój. Głęboki wdech, jeden, drugi. Ale łzy wciąż
spływały po jej policzkach i nie chciały przestać. Czemu to zawsze ona musiała
się mazać? Czemu to ją zawsze musiał ktoś pocieszać?
– Haniko, spokojnie,
daję ci słowo, że Itaś i ja zaopiekujemy się naszym małym braciszkiem!
– Naszym –
powtórzył z powątpieniem Itachi. Bądź co bądź, to był jego brat.
– No naszym, przecież
nie Haniko! A mały Sasuś zawsze może liczyć na wsparcie swojego starszego
rodzeństwa, prawda?
Uchiha nie
oponował; kontynuowanie tej rozmowy nie miało sensu.
– Pomogę mojemu
małemu braciszkowi ze wszystkim! – kontynuowała Keiko. – Od czasu do czasu
ugotuję mu coś dobrego, chociaż to marudna zrzęda, która nawet nie pochwali, o
taki drań z niego. No i dzieckiem się zajmiemy, jeśli trzeba, Itaś to ma do tego
rękę, Sumire by nie śmiała się nie posłuchać, tak go uwielbia! No i przytulić
mogę, jak ładnie poprosi, a poprosi… prędzej czy później, bo czułości mu brak
będzie. No a że ja go tak bardzo kocham, chociaż niewdzięcznik z niego straszny
i mi zawsze serce mięknie, jak zatrzepocze tymi rzęskami i zrobi minkę zbitego
psiaka – chociaż do wrednego kociska mu bliżej – to na pewno wytulam go jak
trzeba i spać będzie mógł dobrze. Nie masz się czym martwić, serio!
Haniko
zaśmiała się przez łzy. Nawet kąciki ust Itachiego uniosły się lekko ku górze,
choć wizja opiekowania się bratanicą na pewno nie była dla niego tak beztroska,
jak widziała to Keiko. Sumire rozniosłaby go w pył. Miała nad nim w końcu
niewyobrażalną przewagę – była
dzieckiem.
– Haniko, moja
droga!
Za krzykiem w
ruch poszły rękoczyny. Zanim dziewczyna zdążyła się obejrzeć, podbiegła do niej
Mikoto i z całej siły przycisnęła do swojej piersi, próbując udusić własnym
biustem. Haniko wstrzymała oddech.
– Dlaczego nic
mi nie powiedziałaś, kochanie?
– Mamo…
– Nie, Itachi!
Nie masz racji!
Itachi
zacisnął usta. Przecież nie zdążył nic jeszcze powiedzieć. Zanim jednak
otworzył usta ponownie, by wyjaśnić matce, nie… by delikatnie zasugerować, żeby
przestała się wygłupiać, ona – o zgrozo – wtórując Haniko w jej histerii,
zalała się cała łzami.
A przecież
nikt nie umarł.
Na Haniko
podziałało to jednak bardzo otrzeźwiająco. Momentalnie przestała ronić łzy,
uświadamiając sobie, że w swojej słabości sprzed chwili, musiała prezentować
sobą obraz nędzy i rozpaczy porównywalny z obrazem wiecznie histeryzującej i
płaczącej Mikoto.
Delikatnie,
choć stanowczo, uwolniła się w uścisku pani Uchiha i siląc się na spokojny
uśmiech, chwyciła ją za obie dłonie.
– To tylko
misja.
Tylko
dlaczego, choć powtarzała to już wielokrotnie, dopiero teraz to sobie
uświadomiła?
To misja. To
misja. To… misja. Czy wciąż brzmiało to tak źle? Była shinobi, Sasuke też nim
był. Jedno rozstanie przeżyli, przeżyją i kolejne. Drugie, trzecie i zapewne
jeszcze kilka następnych. Będą za sobą tęsknić, będzie brakować im bliskości,
ale nie oni jedni na tym świecie znaleźli się w takiej sytuacji. W gruncie
rzeczy była to rzecz trywialna i całkowicie normalna w ich zawodzie. I zapewne, gdyby nie to, że wciąż tworzyli świeży i dość intensywny w emocje związek, cała
ta sytuacja sprzed chwili nie miałaby miejsca.
Haniko
spojrzała kątem oka na stojących obok Itachiego i Keiko; na młode i nieco
dziwne na pierwszy rzut oka małżeństwo. To był prawdziwie dojrzały związek, bo choć
była w nim dziecinna w swych przekonaniach Keiko i niedorosły do mówienia o
uczuciach Itachi, ich relacja była trwała i mocna. To świeżo upieczone państwo
Uchiha powinno być dla niej i Sasuke wzorem. Bo to właśnie oni nauczyli się tak
naprawdę, jak powinno się kochać.
Mikoto
próbowała ponownie się wyrwać i ją objąć, ale Haniko jej na to nie pozwoliła.
Histeryczne ataki pani Uchiha zazwyczaj ją denerwowały, ale teraz była
uosobieniem spokoju. Już się nie
rozklei. Choć patrząc Sasuke prosto w oczy, podczas tego ostatniego pożegnania,
mogło być różnie…
– Wracam za
kilka miesięcy. Będziemy w stałym kontakcie – zapewniła, mając nadzieję, że
Mikoto jednak nie weźmie jej słów za obietnicę i nie będzie wydzwaniała z taką
częstotliwością, jak robiła to, kiedy Haniko była w ciąży. – To misja pokojowa,
wszystko jest pod kontrolą.
– A co z Sumire?
– Sumire ma
jeszcze ojca. A Sasuke ma… – Zawahała się, uświadamiając sobie, że chciała
powiedzieć Keiko. Nie, Sasuke miał w
swoim otoczeniu znacznie więcej bliskich mu osób. – Sasuke ma rodzinę, ma was.
Wszystko będzie dobrze, zapewniam.
Mikoto jednak dalej
łkała, choć odrobinę ciszej niż na początku. Gdyby nie głośna muzyka, gdyby nie
wesele wciąż żywe i rozpędzone, stanowiłaby atrakcję dla większości gości.
A jeśli
istniał ktoś, kto bardzo nie lubił sensacji – zwłaszcza w takim wydaniu – to
tym kimś był jej mąż.
Fugaku poszedł
do nich żołnierskim krokiem i położył żonie dłoń na ramieniu. Nie w takim
znanym, uspokajającym geście, raczej jakby łapał ster, by skierować swą łajbę
do upatrzonej przystani. I żaden sztorm, żadna burza z piorunami nie mogły stanąć
mu na drodze.
– Mikoto,
idziemy. I nie rób cyrku, ludzie patrzą.
Pani Uchiha
wzdrygnęła się lekko, ale na jej ustach pojawiła się ulga. Jeżeli to miał być
przejaw czułości ze strony Fugaku, to Haniko miała ogromną nadzieję, że Sasuke
nigdy nie pójdzie w jego ślady.
– A ty… –
Niespodziewanie zwrócił się do niej, wprawiając ją w osłupienie. – Nie zawiedź.
Nie możesz przynieść wstydu mojemu synowi.
Mojemu synowi… Te słowa krążyły w jej
umyśle, nasuwając zaskakujący, choć bardzo pozytywny wniosek.
– Tak,
oczywiście – odpowiedziała, obserwując wyraz twarzy ojca Sasuke.
Bo czy na jego
obliczu, nie pojawił się właśnie nikły, ale zawsze uśmiech?
Nie zdołała
się jednak należycie długo przyjrzeć, gdyż Fugaku szybko odprowadził żonę w
stronę toalet. Mikoto odwróciła się tylko raz, by pomachać jej serdecznie i
uśmiechnąć się z miłością.
A Haniko próbowała
sobie wyobrazić, czy to właśnie tak jest mieć rodzinę.
– Ha, czy to
było jego… ludzkie oblicze? – zapytała z niedowierzaniem Keiko, chwytając męża
mocno za rękę.
Atmosfera
znacznie się rozluźniła i już nie przypominała tego melodramatycznego nastroju
sprzed kilku minut.
– Na mnie już
pora, Sasuke czeka – oznajmiła Haniko, po raz ostatni obejmując najpierw Keiko,
później Itachiego. Tym razem szybki przyjacielski uścisk, nic przydługiego i
wzbudzającego niepotrzebne emocje. – Życzę wam dużo szczęścia na nowej drodze.
Jesteście świetną parą i wierzę, że jeszcze wiele cudownych chwil przed wami.
Itachi skinął
w podzięce głową, uśmiechając się do niej ciepło. Od niego więcej nie było jej
trzeba. To Keiko, mimo że Haniko zmierzała już do wyjścia, postanowiła wyrzucić
z siebie kolejny potok słów.
– Trzymaj się,
Haniko! I pamiętaj, nie wracaj! A… nie, czekaj, ty przecież nie od nas. Wracaj,
wróć, dokładnie zapamiętaj drogę! A jakbyś jednak zapomniała, to pisz, wyślę ci
mapę!
Jej głos niósł
się nawet na zewnątrz, gdzie Haniko przystanęła na chwilę, by zaczerpnąć
świeżego powietrza. Łatwo było mówić, że to wszystko nie było takie trudne,
podczas gdy było. I to nie tylko ze względu na rozstania.
Czekał ją
jeszcze powrót do przeszłości. Po ponad roku pierwszy raz postawi stopę w
ojczyźnie. Zobaczy to, z czym się wychowała. Powspomina, czego zabrakło.
Westchnęła. To
nie był czas ani miejsce na tego typu przemyślenia. Będzie, co ma być i tym
razem nie pozwoli już życiu się zatrzymać.
Podeszła do
Sasuke. Do swojej miłości.
– Wracamy?
Skinął głową.
Zdołał się już uspokoić, od kiedy go opuściła, ale wciąż wyglądał na
przygnębionego.
Chwyciła go za
rękę. Jego dłoń była szorstka i ciepła.
– Twój ojciec
jest bardziej twój, niż ci się wydaje.
– To znaczy? –
Zmarszczył brwi.
– To znaczy, że
nie musisz się już tym martwić. Chodźmy szybko do domu, mam ochotę… Mam ochotę
iść do łóżka. Zainteresowany?
Jego oczy
odpowiedziały jej, że był. A przyspieszony krok tylko to wrażenie potwierdził.
***
Tym razem było
inaczej. Sasuke czuł to, chociaż nie był jakimś specem w wyczuwaniu nastroju,
zwłaszcza podczas gry wstępnej. Zazwyczaj na tym etapie myślał tylko o seksie,
o swoim pulsującym penisie, o szeroko rozsuniętych nogach Haniko. Może to
było płytkie, ale prawdziwe. Oczywiście czuł z nią wówczas więź i bliskość
inną niż fizyczna, ale nigdy nie było to takie doznanie, jak teraz.
Może to wina
tego, że był to najprawdopodobniej ich ostatni raz przed jej długoterminową
misją? Nie wiedział. I nie myślał o tym. Myślał o niej.
Zdejmowanie
biustonosza nigdy nie przychodziło mu z łatwością, ale tym razem czuł się jak
prawiczek, który pierwszy raz rozbiera kobietę. Dziwne metalowe zapięcie, zamiast
ułatwić pracę, tylko niepotrzebnie ją utrudniało. Jakby nie mógł jej tego po
prostu zdjąć przez głowę.
Kiedy uwolnił
wreszcie jej piersi, podniosła wzrok. Stali przed łóżkiem, on mógł spoglądać na
nią z góry, ona na niego z dołu. Jego dłoń znalazła się na jej lewej piersi,
druga sięgnęła ust, a w ślad za nią poszły jego własne. Pocałunek był głęboki,
a oboje wciąż smakowali alkoholem.
Sasuke
momentalnie przypomniał sobie słowa brata, że w takim stanie tylko ją
wykorzystuje, ale szybko spróbował wyrzucić tę myśl.
– Jesteś już
trzeźwa? – przerwał pocałunek tylko po to, by zadać dręczące pytanie.
Haniko nie
wydawała się z tego powodu zadowolona.
– Jestem.
Chciała z
powrotem złączyć ich usta, ale Sasuke ponownie się odsunął.
– Czyli mnie
nie zabijesz po tej nocy?
Sam chyba niedowierzał,
że o to pyta, a ona tym bardziej. Jej brwi się zmarszczyły, jakby zastanawiała
się, w co on takiego znowu pogrywa.
– Nie jestem
już dziewicą od pewnego czasu. Chodź.
Pociągnęła go
i oboje wylądowali na łóżku. Sasuke wsparł się na rękach i całował ją z wolna. Kiedy
oderwali się od siebie, choć za tym nie przepadała, zjechał ustami na jej
szyję. Nie wiedział za to kompletnie, co zrobić z rękami. Był dziś taki
nieporadny, taki nieprzygotowany. Dopiero kiedy zsunął z niej bieliznę i cisnął
majtkami w przeciwległą ścianę, poczuł ten doskonale znany ogień.
Ogar budził
się do życia.
Rozsunął jej
nogi i zsunął pomiędzy nie. Krew pulsowała mu w żyłach. Widok jej rozsypanych
po poduszce włosów, zaróżowionych policzków i piersi, które – jak wiedział –
będą się poruszać z każdym jego pchnięciem, sprawił, że serce zaczęło mu mocniej
walić. To nie było romantyczne, czyste pożądanie w ogóle takim nie było, a
jednak właśnie teraz poczuł…
Pochylił się
nad nią i schował nieoczekiwanie twarz w jej włosach.
Łup. Łup.
Waliło jego
serce.
– Sasuke?
– Tylko na
chwilkę…
Haniko
położyła mu dłonie na ramionach. Kiedy w końcu odsunął się od niej, wydawała
się zaniepokojona. Czyżby przy okazji nastrój prysł? Nie, niemożliwe. Musiał
szybko się pozbierać.
Już ustawiał
się, by w nią wejść, kiedy…
– Poczekaj. Prezerwatywa.
Sasuke
spojrzał na swojego penisa, a potem na nią.
– Rozumiem, że
to oznacza nie? Nie chcesz mieć ze mną drugiego dziecka?
Haniko
westchnęła.
– To nie jest
dobry czas, zrozum. Porozmawiamy o tym, kiedy wrócę z Suny.
Ta odpowiedź
mu się nie spodobała, ale zacisnął usta i postanowił nic już nie mówić. Nie
miał przecież powodu do złości, to była jej decyzja i miała do niej prawo.
Zaskoczył ją, nie dał czasu do namysłu, tak naprawdę sam był sobie winien. I
był sobą trochę… zawiedziony.
Wstał z
materaca i odnajdując w ciemności spodnie, wygrzebał z przedniej kieszeni
paczuszkę prezerwatyw. Nie lubił ich, było mu w nich niewygodnie i zdecydowanie
wolał seks bez tego kawałka lateksu, ale jak mus, to mus.
Wskakując z
powrotem na łóżko, zauważył, że ma jeszcze na stopach skarpetki, więc zatrzymał
się i zrzucił je na podłogę. Te kilka sekund i tak nie mogło już uratować
sytuacji.
Sasuke bardzo
lubił tę chwilę, kiedy w nią wchodził. Nie dość, że ogarniało go nagłe ciepło,
mógł obserwować wyraz twarzy Haniko. A ta – choć bardzo lubiła seks – bywała
podczas zbliżeń na tyle nieśmiała, że często krygowała się przed okazaniem, jak
się z nim czuje. Jednak kiedy w nią wchodził, nie miała nad sobą takiej
kontroli, jak jej się wydawało. Jej oczy iskrzyły, usta drgały. Często lekko
przygryzała wargę, a Sasuke… Sasuke to uwielbiał, Sasuke to kochał.
Nie inaczej
było i tym razem. Haniko uchyliła lekko usta, kiedy na nią naparł, a potem
głębiej oddychając, uciekła wzrokiem, patrząc na coś ponad jego głową. Dopiero
kiedy cały znalazł się w środku i zaczął ruszać, spojrzała mu nagle w oczy.
– Nie.
Sasuke zamarł.
– Nie? –
zapytał z powątpieniem, a potem się wycofał. Powiedzieć, że czuł się skołowany
jej nagłą zmianą zdania, to za mało. W dodatku rozdrażnił się na tyle, że bez
wizyty w łazience się nie obejdzie. Bez udziału pomocnej… ręki nie upora się z
tym problemem.
Kiedy się
odsunął, Haniko podniosła się do siadu, po czym… pocałowała go mocno i
popchnęła na poduszki.
Sasuke oparł
się na łokciach, a ona usiadła mu na biodrach, poruszając się rytmicznie i
stymulując ich oboje. Ocieranie się o siebie było przyjemne, a mimo to Sasuke
skrzywił się nieświadomie.
– Mam być na
dole?
Haniko
odrzuciła włosy do tyłu i spojrzała mu w oczy.
– A masz z tym
problem?
Miał. Może nie
jakiś poważny, ale miał. Ta pozycja odebrałaby mu możliwość dominacji i
kontroli nad wszystkim, a to było dla niego dosyć kluczowe. Choć tak właściwie…
dlaczego?
Kiedy Haniko
podniosła się do góry i chwyciła jego męskość, zamierzając najwyraźniej w pełni
zacząć igraszki, Sasuke przesunął się lekko pod ścianę, zmieniając trochę ich
pozycję. Półleżący, to zawsze lepiej niż leżący. Chwycił ją za biodra i
nakierował na swojego penisa.
Zobaczymy, co
z tego wyjdzie, mruknął do siebie, zanim połączyli się w jedność.
***
Kiedy po
wszystkim Haniko chciała uciec, chciała się wykąpać lub chociaż ubrać, Sasuke
przycisnął ją mocno do siebie i powiedział, że nie puści. Nie była z tego powodu
zachwycona, bo po długim i intensywnym seksie czuła się nieświeżo, ale Uchiha
miał więcej siły i kiedy już przycisnął ją do swojego nagiego ciała, zrobił to,
co powiedział – nie puścił.
Początkowo
była na niego o to lekko zła – w końcu robił to bez jej zgody – ale dość szybko
ta złość jej minęła. Sasuke potrzebował czułości, a że ona mu ich nie okazała,
sam zaczął z wolna gładzić ją po ramieniu. Leżąc na jego klatce piersiowej,
mogła delektować się ciepłem jego skóry i bliskością, której do tej pory tak
naprawdę nie zaznali. Raz na jakiś czas przejeżdżała palcem po jego prawym
sutku, zastanawiając się, kiedy ten dotyk wzbudzi jakąś reakcję.
Ale się nie
doczekała.
Dopiero kiedy
przejechała ręką po jego boku, prawie podskoczył.
– Masz
łaskotki? – spytała z uśmiechem.
Sasuke
stanowczym ruchem odsunął jej rękę z dala od wrażliwej części ciała.
– Nie mam.
Jego reakcja
stanowczo przeczyła słowom, ale Haniko nie zamierzała się spierać.
Tylko zrobić
użytek z tego odkrycia i skorzystać z tej wiedzy w razie potrzeby.
Ułożyła z
powrotem głowę na jego klatce piersiowej. Nie minęła chwila, a Sasuke ponownie
zaczął gładzić ją po ramieniu.
Leżeli tak
dłuższą chwilę. Tym razem ciszę przerwał on.
– O czym
myślisz?
– Żebyś nie
był dla niej zbyt surowy.
– …co?
– Chodzi o
Sumire – wyjaśniła, podnosząc na chwilę głowę, by spojrzeć mu w oczy. – Chodzi
o to… mam po prostu nadzieję, że nie przesadzisz, jak zostaniesz z nią na tak
długo sam.
Sasuke
zmarszczył brwi.
– Robię coś
nie tak? Nie wydaje mi się, bym był w stosunku do niej zbyt wymagający.
– Bo nie
jesteś – odpowiedziała, ponownie układając się wygodnie. Wróciła również do
przerwanej czynności, jaką było kreślenie palcem kółeczek wokół jego sutka. –
Ale ona rośnie i stale się zmienia. Do niedawna była leżącym dzieckiem, teraz
siada prawie samodzielnie, lada dzień zacznie mówić i chodzić. Dopiero teraz
tak naprawdę zacznie poznawać świat, a co za tym idzie – robić dużo
zamieszania. Boję się, że jak po raz dwudziesty rzuci zabawką, żebyś z powrotem
ją jej podał, to stracisz cierpliwość.
Przez chwilę
między nimi panowała cisza. Najwyraźniej Sasuke musiał dobrze przetrawić jej
słowa.
– Obiecuję,
że… będę się starał. Nie chcę być dla niej takim ojcem, jakiego sam miałem. Mam
naprawdę silną motywację, by zacisnąć zęby i… Nie będzie tak źle, zadbam o to.
– Sasuke,
jeśli chodzi o Fugaku…
– Nie chcę o
tym mówić – przerwał jej dosyć ostro. – On już dla mnie nie istnieje.
To po co
zaczynałeś temat?, pomyślała. Haniko miała wrażenie, że Sasuke tak naprawdę
bardzo chciał o tym porozmawiać. Bądź co bądź, była to ostatnia taka okazja
przed jej wyjazdem do Suny.
Westchnęła, a
potem podniosła się wyżej, by sięgnąć jego ust. Pocałunek był krótki.
– On cię
naprawdę kocha.
Sasuke
prychnął; trochę z lekceważeniem, a trochę z wyrzutem.
– Nie opowiadaj
głupstw – odparł.
– Rozmawiałam
z nim.
Dopiero kiedy
to powiedziała, Uchiha skupił na niej całą swoją uwagę i przestał miotać
wzrokiem gdzieś ponad jej głową.
– I co mu
powiedziałaś? – zapytał z nieskrywanym zainteresowaniem.
– Nie chodzi o
to, co ja jemu powiedziałam, a co on powiedział mnie. – Uśmiechnęła się. – Może
nie był ciepłym i uczuciowym ojcem, i pewnie już nigdy taki nie będzie, ale
byłeś i jesteś dla niego bardzo ważny i na swój pokrętny sposób już zawsze
będzie cię chronił.
Widząc jego
niezdecydowanie, Haniko uśmiechnęła się szerzej. Sasuke wyraźnie nie wiedział,
czy również ma się uśmiechnąć, czy co właściwie zrobić.
– Teraz on
będzie cię obserwować – dodała, bo coś przyszło jej niespodziewanie do głowy. –
Więc pokaż mu, jakiego ojca zawsze chciałeś mieć.
***
Poranek
nadszedł szybciej, niżby oboje chcieli. Zasnęli dopiero koło szóstej, więc
kiedy koło dziesiątej Sumire wszczęła alarm, bo w jej żołądku zrobiło się zbyt
pusto, nie byli zbyt pełni życia.
Haniko
nakarmiła małą po raz ostatni. Z butelki, co prawda, bo odstawiła ją od piersi
już jakiś czas temu, ale ten ostatni raz tak wiele dla niej znaczył, że niemal
nie zauważała tej różnicy.
Zupełnie,
jakbyśmy znów były jednością, pomyślała.
Kiedy
dziewczynka najadła się do syta, nie marzyła już oczywiście o śnie. Była w
świetnym humorze i z entuzjazmem zabrała się za zabawę pluszową zebrą, która
stanowiła obecnie jej ulubioną maskotkę.
Haniko i
Sasuke nie byli równie entuzjastyczni. Prócz tego, że zupełnie niewyspani,
nastanie dnia, uświadomiło im, że czekały ich już ostatnie wspólne godziny. A
mówienie o tym zdawało się tak trudne, że żadne z nich nie wspomniało o tym
nawet słowem. Ani przy kawie, ani przy kanapkach, które zrobił Sasuke. Potem
bez słowa się rozeszli – on przypilnować córki, ona zacząć się pakować.
W sypialni
tylko z plecakiem i stertą ubrań z szafy Haniko zaczęła wątpić. Może w Suna
poradzą sobie bez jej pomocy? Może Akihito miał rację, może ona sama niczego
tam nie zdziała? Do wątpliwości dołączyły łzy, które przysłoniły jej
widoczność, ale tym razem nie pozwoliła im popłynąć. Zawsze była twarda, zawsze
była nieustępliwa, szkoda tylko, że przy tym wszystkim mocno płaczliwa.
Trochę lepiej
zrobiło jej się w okolicach obiadu, kiedy plecak był już zapięty na ostatni
guzik, a ona dołączyła w kuchni do Sumire i Sasuke. Z uśmiechem na ustach i
skrywanym wzruszeniem, obserwowała podrywającą się z ekscytacji córkę, której
Sasuke dał do ręki łyżkę. Dziewczynka była tak zafascynowana nową zabawką, w
której odbiciu dostrzegała w dodatku różne kształty, że otworzyła usta ze
zdumienia i nie przejmując się spływającą po brodzie śliną, hipnotyzowała łyżkę
wzrokiem.
Haniko
chłonęła ten widok, dopóki Sasuke nie postawił przed nią talerza z czymś na
kształt makaronu z sosem. Mistrzem kulinarnym to on nie był, bo gotował
zdecydowanie gorzej od Keiko, a i do Haniko, u której z gotowaniem również było
krucho, nie dorastał do pięt, ale posiłek spożyła ze smakiem.
Ten jeden,
jedyny raz.
Uśpili Sumire
i posiedzieli trochę w salonie. Zaparzyli herbatę, włączyli radio i rozmawiali.
O wszystkim i o niczym. O marzeniach i planach. Żadne z nich nie uzewnętrzniło
się specjalnie, nie wyskoczyło z jakąś rewelacją, która miałaby okazję zmienić
te ostatnie wspólne chwile. To były zwykłe pogaduchy. Znajomych, przyjaciół,
partnerów.
To ostatnie
słowo, ta myśl, uświadomiła Haniko, że właśnie tym teraz są – partnerami.
Wreszcie, po tak długim czasie i boju, który składał się z wielu bitew i
zdawało się, że nie miał końca, wreszcie potrafili zbudować relację, która zaczynała
opierać się na partnerstwie. Do ideału było im jeszcze daleko, sporo pracy i
wysiłku przed nimi, ale chyba po raz pierwszy siedząc z Sasuke na kanapie i
popijając gorący napój z ulubionego kubka, Haniko nie czuła między nimi tylko
tej chemii, przez którą nieustannie lądowali w łóżku, ale i wzajemne zaufanie i
bliskość.
Wszystko
zaczynało się zmieniać.
Nowe uczucie i
sielanka z nim związana nie trwały jednak długo.
Kiedy zegarek
wskazał godzinę dziewiętnastą trzynaście, rozległo się pukanie. Nie był to
jednak nikt niespodziewany. Żadne z nich nie musiało się nawet podnosić z
kanapy i otwierać, bo wiedzieli, kto czekał za drzwiami. Haniko była już gotowa
do drogi, ubrana w strój podróżny, a plecak z rzeczami podniosła z podłogi w
przedpokoju i przewiesiła przez ramię.
– Mam coś dla
ciebie – oznajmiła, w ostatniej chwili przypominając sobie o upominku, który
przygotowywała przez wiele dni, wiele godzin. Podeszła do schowka i wyjęła spod
kartonu ze starociami, który stał na samym wierzchu, grubą brązową kopertę. –
To dla ciebie. Nie chcę, żebyś czuł, że zostałeś z wychowaniem Sumire sam.
Sasuke
przyjrzał się upominkowi, ale zanim zajrzał do koperty, Haniko złapała go za
dłonie.
– Otwórz, jak
mnie tu już nie będzie, dobrze?
– W porządku –
przytaknął. – Dziękuję.
Haniko
poprawiła plecak. Stała z nim zaledwie od kilku chwil, a już było jej zbyt
ciężko i niewygodnie.
– To… do
zobaczenia.
Nie wiedziała,
co więcej powinna powiedzieć. Pożegnania były koszmarne, zwłaszcza kiedy na
długi czas opuszczało się kogoś, kogo się kocha.
Albo dwóch
takich ktosiów.
Sasuke nic nie
powiedział, po prostu podszedł i mocno ją przytulił. Haniko schowała twarz w
zagłębieniu jego szyi, po raz ostatni wdychając zapach jego perfum.
Żeby pamiętać.
Żeby wmawiać
sobie, kiedy nie będzie mogła spać, że wciąż je czuje, a on leży tuż obok.
– Wystarczy –
szepnęła, kiedy długo jej nie puszczał. – Przeciąganie tego nie ma sensu, nie
opuszczam Konohy na zawsze. Akihito czeka.
Sasuke odsunął
się niechętnie. Wciąż jednak trzymał dłonie na jej ramionach i patrzył jej
prosto w oczy.
– Powiedz mi przynajmniej coś miłego na koniec.
– Kocham cię –
odpowiedziała z uśmiechem.
Usta Sasuke
rozchyliły się lekko; skinął głową.
– Ja też…
– Nie mów mi
tego – przerwała mu. Te dwa głupie, choć bardzo pożądane słowa, mogły wywołać
niepotrzebne łzy, a tego bardzo by nie chciała. – Wiem o tym, nie musisz.
– A jeśli chcę
to powiedzieć?
– To nie mów
mi tego, tylko to udowodnij. Wysyłaj mi czasem zdjęcia Sumire. Dzwoń, rozmawiaj
ze mną. Wychowaj mi córkę na prawdziwą księżniczkę. Tyle wystarczy.
– Niech tak
będzie – odpowiedział i po raz ostatni odgarnął jej przydługi kosmyk włosów za
ucho. – Pewnie myślisz, że nie zauważyłem. Masz tak samo długie włosy, jak
wtedy, kiedy pojawiłaś się w Konoha. Dość szybko drastycznie je obcięłaś, ale
ja pamiętam. Doskonale pamiętam.
Haniko
poczuła, że drżą jej usta. Zbyt ckliwie, za dużo słów i wspomnień.
Nie mogła już
dłużej czekać. Sasuke kiedy chciał, potrafił być szarmancki i romantyczny.
Jeszcze kilka minut, kilka zdań, a rozpłacze się jak mała dziewczynka i nie
będzie w stanie opuścić tego domu. Wtuli się mocno w jego pierś, wsłucha w
bicie jego serca, przypomni sobie…
Już sobie
przypomniała. Wszystkie te słówka, które szeptał jej wieczorem w łóżku, drobne
czułości, troskę, którą okazywał jej na początku ciąży. Tego było za dużo.
Stanowczo za dużo.
Zrobiła krok w
stronę drzwi.
– Pamiętaj
zadzwonić – rzuciła w pośpiechu i naparła na klamkę.
Kiedy
postawiła pierwszą stopę na zewnątrz, oślepiło ją zachodzące słońce. Potem
wyszła drugą nogą z mieszkania i znalazła się w cieniu drzewa, a za plecami
usłyszała ciche trzaśnięcie drzwi.
Wyszła.
Zrobiła to.
Akihito stał
przy furtce, oparty o obdrapany z farby płotek. Podszedł do niej i objął
ramieniem.
– Wszystko się
ułoży, mała. Zobaczysz, że wszystko się ułoży.
Poprowadził ją
przez furtkę w stronę bramy wioski. Haniko szła, choć kroki stawiała zupełnie
nieświadomie. To wszystko było takie odrealnione.
– Tak naprawdę
to dobrze wam zrobi, wiesz? – zagadał, kiedy w dalszym ciągu milczała,
pochłonięta myślami. – Umiecie już zbudować związek na seksie, ale czy umiecie
uzyskać ten sam efekt, ten sam poziom bliskości, bez niego? To spory krok, duże
wyzwanie, ale przyniesie też sporo korzyści. Nauczycie się nie tylko być RAZEM,
ale również być ZE SOBĄ. Na dobre i na złe. To zawsze działa.
– Tak myślisz?
– spytała, spoglądając na zachód, który mienił się teraz odcieniami różu i
pomarańczy.
– Jestem o tym
przekonany.
Rozdział cudowny, jestem oczarowana tym opowiadaniem. Wierzę że będziesz kontynuować serię, liczę na to i czekam z niecierpliwością
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i całuje
Dona
Witam!
UsuńA może rozwiniesz myśl i napiszesz, co dokładnie Cię oczarowało? :)
Pozdrawiam!
Charaktery bohaterów są takie jakie sobie zawsze wyobrażałam. Sasuke jako zimny, bojacy się własnych uczuć, Itachi jako starszy opiekuńczy brat. Twoje opowiadanie wzbudza wiele emocji, czuje nerwy za każdym razem kiedy bohaterowie omijają najprostsze rozwiązania i kręcą się w kółko zamiast zwyczajnie że sobą porozmawiać. I to jest cudowne. Prawie codziennie sprawdzam czy wstawilas coś nowego i zastanawiam się co tym razem pójdzie nie tak w relacjach między nimi, lub wręcz przeciwnie. Po prostu codziennie czekam na kolejny rozdział A moja wyobraźnia wariuje. Oczywiście czekam też na pozostałe opowiadania tj. Przebudzenie bohaterów, czy trylogia zabójcy.
UsuńCałuje i czekam na następną dawkę wrażeń
Dona
Cieszę się, że Ci się podoba. Pozwolę sobie tylko dodać, że autorki tego bloga są dwie ;)
UsuńNa kontynuacje nie masz na razie co czekać, Akari dopiero zaczęła pisać rozdział i raczej prędko nie uda jej się skończyć. Niestety.
Wspomnianych przez Ciebie opowiadań niestety nie znam.
Dziękuję za komentarz!
Przepraszam za pomyłkę, Waszego bloga znalazłam na innym blogu przez co źle położyłam wątki i myślałam że to ten sam autor. W każdym razie na spokojnie poczekam na przyszcze rozdziały
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ta-dam pojawiła się i druga autorka tekstu! Fanfary proszę. Żartuję, bez przesady, ale faktycznie opowiadanie piszemy we dwie. Rozdziały mniej więcej ukazują się naprzemiennie, co można zauważyć po nickach.
UsuńI jestem mega szczęśliwa, że ktoś czeka na kontynuację. To daje motywację i chęci do pisania. Nie będę ukrywać, o czym już pisała Erroaya, że brak komentarzy bardzo frustrowało i dobijało. Odechciewało nam się pisać, bo przecież i tak nikt tego nie czyta. Dość dobijające. Na szczęście miałyśmy siebie, dzięki czemu motywowałyśmy się nawzajem, co pozwoliło na ukończenie serii. Chociaż kontynuacja jest w planach. I co gorsza zależy ode mnie. Moja kolei na rozdział, a niestety raczej szybko się za pisanie nie wezmę. Grudzień to dość ciężki okres u mnie w pracy. Będę się starała z całych sił jak najszybciej napisać nowy rozdział, lecz nie ukrywam, że będzie trzeba na niego trochę poczekać.
Jednak serdecznie dziękuję za zainteresowanie.
Pozdrawiam
czekam niecierpliwie kiedy będzie kontynuacja opowiadania ;-D
OdpowiedzUsuńHah, weszłam z głupa powspominać takie wspaniałe opowiadanie a tu dwie nowe części :DD teraz jak za starych dobrych czasów zamiast spać będę czytać. Niech moc będzie z wami <3
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńsuper opowiadanie, aż by się coś więcej chciało, ma przykład
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Kaśka
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńopowiadanie jest fantastyczne, liczę że pojawi się jeszcze coś...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia