Witam!
Nadszedł ten moment, ta chwila... OSTATNI rozdział drugiej serii pojawia się właśnie dziś, teraz. Można rzec, że napisanie tej historii zajęło nam wiele długich lat, ale nie do końca byłaby to prawda. Już od jakiegoś czasu zastanawiałyśmy się nad kontynuacją przygód naszych bohaterów, ponieważ bardzo się z nimi zżyłyśmy i... postanowiłyśmy spróbować. Dlaczego spróbować? Bo obie nie grzeszymy zbyt dużą ilością wolnego czasu. Z tym pisaniem może być różnie, więc nawet jeśli ta seria powstanie, nie liczyłabym na naszą systematyczność. Druga sprawa to zaangażowanie. I nie, nie tylko nasze, ale i czytelników. Ręka do góry, kto chciałby przeczytać o dalszych losach Itachiego, Sasuke, Haniko i Keiko? Dajcie znać w komentarzach.
Wracając do samego rozdziału, będzie to najdłuższa rzecz, jaka pojawiła się na tym blogu. Jeżeli komuś przeszkadzają takie kolosy, może czytać na raty, książki chyba też wszyscy czytamy w ten sposób, a ilość i długość naszych rozdziałów wskazuje ewidentnie, że napisałyśmy kolejny Potop.
Jest to również pierwszy rozdział, w którym pojawi się piosenka. Inspirowała mnie podczas pisania, więc nie mogłam sobie darować zamieszczenia słów. Nie wrzucam żadnych linków, jeśli ktoś będzie miał ochotę posłuchać, to bez problemu ją sobie znajdzie.
To tyle. Dziwnie pisze mi się te słowa, dziwne jest kończenie czegoś, co trwało tyle lat, pochłonęło tyle myśli, wywołało tak wiele dyskusji. Być może zobaczymy się już wkrótce z pierwszym rozdziałem kolejnej części, ale na razie czuję, jakbym się żegnała.
Kończę więc.
Żegnam.
Do zobaczenia.
I miłego czytania!
_________________________________________________________________
Haniko
przykucnęła przy łóżeczku i przez drewniane szczebelki wpatrywała się w drobną
ciałko śpiącej córki. Sumire marszczyła przez sen nosek zupełnie jak jej
ojciec, chociaż w jej wykonaniu prezentowało się to raczej zabawnie. Sasuke nie
był tak rozkoszny, zwłaszcza że w ciągu
ostatniego roku bardzo zmężniał.
– Wszystko w
porządku?
W drzwiach
stanęła opiekunka do dzieci, wynajęta na czas wesela. Spojrzała na Haniko z
obawą, jakby miała wątpliwości, czy należycie zajęła się jej córką. Miała pod
opieką troje niemowląt i czwórkę kilkulatków, które bawiły się w oddzielnym
pokoju. Trochę dużo jak dla jednej tak młodej osoby.
Haniko
wysiliła się, by choć delikatnie się uśmiechnąć; nie było sensu niepotrzebnie niepokoić
opiekunki.
– Wszystko dobrze.
Już wychodzę.
Jeszcze raz
spojrzała na Sumire, jakby samym wpatrywaniem się, potrafiła wyryć jej obraz w
pamięci. Zrobić zdjęcie, żeby nie zapomnieć. Niezależenie od tego, ile w końcu
zajmie jej misja, czasu nie będzie w stanie cofnąć. Sumire w ciągu tych
miesięcy na pewno mocno się zmieni. Zacznie mówić, chodzić… Były to więc dla
Haniko ostatnie takie chwile z córką. Ostatnie dni, ostatnie godziny.
Z walącym
sercem zeszła schodami na dół. To nie były jej ostatnie minuty w tym miejscu,
jej obecność w Konoha miała potrwać dłużej niż kilka najbliższych oddechów, a
jednak już miała wrażenie, że nie dane jej będzie więcej spojrzeć na Sumire
przed wyjazdem. Że…
– Marnuję czas
– szepnęła, wchodząc na salę, gdzie zabawa trwała w najlepsze.
Państwo Uchiha
niezmiennie siedzieli przy stolikach w tej części pomieszczenia, która, choć
udekorowana w dokładnie ten sam sposób, co druga, wydawała się dużo bardziej
chłodna i dystyngowana. Może to z powodu zachowania gości? Ich świętowanie
bardziej przypominało uroczystą kolację pogrzebową niż zabawę na weselu
członka rodziny.
Haniko
westchnęła. Postanowiła napić się soku, ale w drodze do części bufetowej wpadła
na nią zdyszana po wygibasach na parkiecie Keiko.
– O, Haniko –
zauważyła inteligentnie, uśmiechając się szeroko. Miała mocno zaróżowione
policzki i zjadła już większość pomadki, którą miała wymalowane usta podczas
uroczystości ślubnej, ale wciąż prezentowała się świeżo i nienagannie. – Gdzie
jest Sasuś? Dawno go nie widziałam, a chciałam z nim o czymś pomówić. Bardzo
ważna sprawa, serio, życia i śmierci normalnie! Użyczysz mi go na pięć minutek?
No może piętnaście. To jak?
Zaledwie
minutę temu podskakiwała radośnie na parkiecie, teraz zaś twierdziła, że ma
bardzo pilną sprawę do Sasuke i poszukuje go niecierpliwie od dłuższego czasu.
Cała Keiko!
– Nie pomogę
ci, nie wiem, gdzie jest.
– O… a
dlaczego?
Haniko uniosła
pytająco brew. Co dlaczego? Dlaczego
nie bawili się razem? Dlaczego zamiast z nią, Sasuke był… No właściwie gdzie?
– Byłam u
Sumire. Sasuke został, nie wiem, gdzie jest teraz.
Przemilczała
to, że nawet gdyby nie jej wizyta u córki, nie wiedziałaby, co robi Sasuke, bo
choć przyszli jako para, do tej pory cały czas spędzali oddzielnie. Naprawdę
byli siebie warci. Równie uparci, równie skryci i w gruncie rzeczy równie dzicy
i niedostępni.