7 października 2017

31. Siódmego dnia czekajcie przy wielkiej skale

Tamtego dnia powietrze pachniało słodko, mieszanką lodów, waty cukrowej i smażonych na głębokim tłuszczu prażynek. Wszystkie te aromaty mieszały się z wonią dezodorantów, perfum i… czegoś jeszcze. Sasuke był jeszcze zbył mały, aby wyczuć słodkawą nutkę potu otaczającego go tłumu i ten charakterystyczny zapach, który czuć było w powietrzu każdego letniego wieczoru. Żar, który męczył w ciągu dnia, ulatniał się i pozostawiał po sobie zaledwie delikatny posmak wśród ożywczego, wieczornego powietrza.
Sasuke przebierał szybko krótkimi nóżkami, próbując nadążyć za ojcem. Fugaku zamknął jego drobną dłoń w pewnym uchwycie i ciągnął w sam środek corocznego festynu. Sasuke czuł gdzieś w głębi siebie, że za jakiś czas, za jakieś… dwadzieścia lat, na tym samym festynie wydarzy się coś dla niego ważnego, ale zanim zdążył się porządnie nad tym zastanowić, ta myśl uleciała.
Rozejrzał się dookoła, zwracając uwagę na grupę nastolatków siedzących przy pobliskim stoliku, która śmiała się z czegoś donośnie, popijając złotawy napój z plastikowych kubeczków.
– Gnojki – warknął Fugaku, zwracając na sobie uwagę syna. – Gdybym był teraz na służbie, picie w ich wieku nie uszłoby im na sucho.
Sasuke zmarszczył czoło, przenosząc wzrok z ojca z powrotem na grupę starszych dzieciaków. Śmiali się jeszcze przez chwilę, a kiedy zauważyli przeszywające spojrzenie Fugaku i opaskę Kapitana Policji Konohy na ramieniu, czym prędzej umilkli i spuszczając nisko głowy, zeszli mu z oczu.
Sasuke rozparła duma nie do opisania. Spojrzał błyszczącymi oczyma na ojca, mocniej ściskając jego rękę. Fugaku spuścił wzrok na syna, a jego spojrzenie złagodniało.
– Co ci kupić? Watę cukrową?
– Chcę to, co najbardziej lubi braciszek Itachi – odpowiedział, poważnym jak na czterolatka tonem. – Czemu go z nami nie ma?
– Ponieważ twój starszy brat pomimo młodego wieku jest już pełnoprawnym shinobi i wykonuje poważne misje.
Buzia Sasuke rozpromieniła się jeszcze bardziej. Zanim zdążył coś odpowiedzieć, ojciec ruszył przed siebie, ciągnąć go za rękę.
Sasuke posłusznie ruszył za mężczyzną, rejestrując, że znowu ledwo za nim nadąża. Spojrzał w dół na swoje krótkie nogi i skrzywił się nieznacznie. Tak bardzo by chciał być już tak wysoki, jak braciszek Itachi! Bo chociaż wciąż był dzieckiem, Itachi sięgał już do większości półek, a żeby wyjąć coś z górnych szafek w kuchni, wystarczyło mu krzesło. Sasuke co prawda nie był zainteresowany ciasteczkami, które chowała tam przed nimi mama, ale z zafascynowaniem patrzył na poczynania brata. Pewnego razu sam postanowił podstawić sobie krzesło, ale w efekcie znalazł się ledwie na wysokości blatu. Górne szafki pozostawały poza jego zasięgiem, zupełnie jak chmury, piętrzące się wysoko, wysoko na niebie.
Kiedy zatrzymali się przed kolejką do stoiska z watą, Sasuke przyjrzał się ojcu, marząc, by w przyszłości być tak wysokim, jak on. Znowu gdzieś w głębi doznał wrażenia, że mierzy niżej, niż go na to stać i w przyszłości będzie spoglądał na Fugaku z góry, ale to uczucie zniknęło w jednej chwili, jak pęknięta bańka mydlana.
– Jaki kolor, chłopcze?
Sasuke drgnął. Nawet nie zauważył, że przesunęli się na czoło kolejki i starszy pan przygotowujący smakołyk zwrócił się bezpośrednio do niego.
– Co to za różnica? – warknął ojciec, przewracając oczami. – I tak zaraz ją zje.
– Obojętnie – odparł od niechcenia Sasuke i wzruszył ramionami.
Skoro ojciec tego nie popierał, nie mógł się przyznać, że najchętniej zjadłby czerwoną. Wszystkie kolory były bardzo ładne, ale to właśnie soczysta czerwień zwróciła jego uwagę. Była zupełnie w takim samym odcieniu jak sharingan braciszka…
Staruszek przygotował granatową.
Sasuke starając się nie ukazywać rozczarowania, odebrał watę z rąk mężczyzny, dziwiąc się, jak lekka była. Z bliska prezentowała się jak burzowa chmurka, która dzień wcześniej przyniosła obfite opady i zmoczyła go, kiedy poszedł obejrzeć trening Itachiego. Deszcz był tak silny, a Sasuke jeszcze tak powolny, że kiedy dotarł do domu, nawet majtki miał wilgotne. Mama kategorycznie zabroniła mu w mokrych ubraniach chodzić po mieszkaniu, dlatego już w drzwiach rozebrał się do bielizny, delektując się delikatnym wietrzykiem, który przyjemne chłodził rozgrzane ciało. Kąpiel, którą wziął później, nie była już tak przyjemna.
– Zupełnie jak tamta chmurka – szepnął do siebie, odrywając kawałek waty i wkładając do ust. Słodycz rozlała się po jego podniebieniu, powodując lekki grymas na jeszcze pulchnej dziecięcej buzi. Spojrzał z niesmakiem na cukrową chmurkę, która teraz jawiła mu się niczym najgorszy koszmar.
– Czemu się krzywisz? – zapytał Fugaku, zerkając na syna. – Daj spróbować.
Sasuke z ogromną przyjemnością odsunął od siebie ten cukrowy koszmar i podał ojcu. Fugaku włożył odrobinę do ust, oblizując palce. Na jego twarzy nie odmalował się żaden grymas. Bez wahania urwał jeszcze kawałek.
– Smakuje ci, tatusiu?
– Za moich czasów nie było jeszcze waty cukrowej – odpowiedział, jakby to cokolwiek wyjaśniało.
Sasuke wpatrywał się w niego, czekając na kontynuację, ale on nic już na ten temat nie powiedział. Skonsumował jego watę cukrową, nawet nie pytając, czy może. Był tak pochłonięty łakociami, że przestał zupełnie zwracać uwagę na syna i Sasuke poczuł się odrobinę zagubiony. Przysunął się bliżej ojca i wymusił na nim, by chwycił go za rękę. Nie był płochliwym dzieckiem, ale ten tłum nieco go przerażał. Pomimo wielu straganów, świateł i zapachów, nawet pomimo radosnej muzyki, dochodzącej z pobliskiej sceny, taka banda pijanych dorosłych wzbudzała w nim lęk. Ale tatuś był dumnym Kapitanem Policji, tatuś go obroni.
– Nie bądź dzieckiem, Sasuke – oznajmił sucho Fugaku, puszczając jego dłoń. – Itachi w twoim wieku znajdował się w wielu trudniejszych sytuacjach i nigdy nie był tchórzem. Dorośnij – westchnął.
Dorośnij. To słowo huczało mu w głowie. Był przecież dzieckiem, dlaczego miałby dorastać? Czy będąc tym, kim był teraz, nie mógł zaskarbić sobie uwagi ojca? Fugaku był zawsze taki dumny, kiedy mówił o Itachim. O tym, jaki był inteligentny, jak szybko się uczył i jak wszechstronne były jego umiejętności. Ale Sasuke niczym się specjalnie nie wyróżniał wśród dzieci w jego wieku, a mimo to matka poświęcała mu z ogromną radością każdą wolną chwilę. Dlaczego ojciec nie?
– Dorosnę – odburknął, spuszczając głowę. – Będę silniejszy od braciszka.
– Z pewnością – odparł z przekąsem Fugaku. – Jeśli właśnie taki jest twój zamiar, nawet jeśli mało realny, trzymaj się go. Pamiętaj, Sasuke, że do raz wyznaczonego celu należy dążyć, nie zważając na nic i dopiero kiedy się go osiągnie, można obrać kolejny. Dlatego nigdy nie łam danego słowa, zwłaszcza jeśli obiecałeś coś samemu sobie. Jeśli to zrobisz, stracisz nie tylko wiarę we własne siły, ale też swój honor i dumę jako shinobi. Jeśli czegoś się boisz, coś cię niepokoi, nie pozwól się temu obezwładnić, walcz z tym. Zawsze staraj się o chłodny osąd i myśl logicznie. Niech twoje słabości staną się twoją największą bronią.
Sasuke potaknął, chociaż niewiele pojął z tego wywodu.

***

Dziś zaś rozumiał doskonale, co tamtego dnia próbował przekazać mu Fugaku.
Sasuke zerwał się gwałtownie z miejsca, nerwowo rozglądając dookoła.
– Spokojnie, masz jeszcze dwie godziny snu – odparła Keiko, posyłając mu zmęczony uśmiech.
Siedzieli w niewielkiej jaskini. Dosyć płytkiej, dlatego nie mogli pozwolić sobie na rozpalenie ogniska. Las wokół nich nie był zbyt gęsty, bo powoli zbliżali się do terenów pustynnych i każdy, nawet najmniejszy płomyczek byłby widoczny z odległości kilku kilometrów. Na szczęście jednak im bliżej znajdowali się Kraju Wiatru, tym temperatura była wyższa, nawet w nocy.
– Miałeś zły sen, Sasuś?
Sasuke otrząsnął się z chwilowego letargu i zaczął pospiesznie chować koc, którym był przykryty.
– Znaleźli nas, zbieramy się.
– Co?
– Są niecałe siedem kilometrów na wschód od nas. Za blisko, cholera.
Keiko nie odpowiedziała. Sasuke łypnął na nią kątem oka i zrozumiał, że energia, którą pałała od kilku dni, powoli zaczynała się wyczerpywać. On sam też nie czuł się najlepiej i najchętniej przespałby dobę przed ponownym wyruszeniem w drogę, ale nie mogli sobie na to pozwolić. I tak nie miał źle, bo mógł się przynajmniej zdrzemnąć tej nocy, Keiko swojego odpoczynku w ogóle nie doczekała…
– Jesteś pewien? – spytała, podnosząc się bez entuzjazmu i pakując prowiant.
– Całkowicie. Anulowali moją technikę, wiedzą, że jesteśmy gdzieś w okolicy. Wycofaj wszystkie swoje, musimy zachować jak najwięcej sił na ewentualne stracie. Albo… – Sasuke zapatrzył się na jej poplamione ubranie. – Rozbieraj się.
– Eee… co?
– Koszulka, zmień ją – odpowiedział, samemu ściągając t-shirt przez głowę. Ukucnął przed plecakiem i z dna wygrzebał świeży. – Prawdopodobnie znaleźli nas po zapachu. Byliśmy za mało uważni, kiedy przerzuciliśmy się z kropel na rośliny. Ich działanie może być wielokrotnie słabsze.
No właśnie, dlaczego wcześniej nie przyszło mu to do głowy? W składziku w domu Haniko znalazł zamknięty w drewnianej szkatułce zestaw trucizn i ekstraktów roślinnych, a wśród najróżniejszych substancji, z którymi nigdy nie chciałby mieć do czynienia, olej, który po spożyciu powodował tysiąckrotnie słabsze wydzielania zapachu przez ludzki organizm. I faktycznie, pocił się bezwonnie i pomimo tylu dni w ciężkich warunkach ani trochę nie śmierdział. Niestety fiolka nie była bez dna i specyfik skończył się szybciej, niż zakładał. Wziął ze sobą również suszone liście tej rośliny, ale ich rzucie było bardzo uciążliwe i… najwyraźniej działanie też okazało się dużo słabsze.
– To ja cudem tego nie wyplułam, bo było takie ohydne, a ty mi mówisz, że nawet nie zadziałało – jęknęła Keiko. – Przecież to było najokropniejsze zielsko, jakie kiedykolwiek jadłam! Tyle poświęcenia na marne…
– Często zajadasz się zielskiem? Zresztą już to mówiłaś. Ściągaj bluzkę – ponaglił ją, kiedy zauważył, że nie wykonała polecenia.
– Mówiłam? Kiedy? No zielsko, to wiesz… sałata i inne takie, nie? A to było dużo, dużo gorsze niż sałata. I gorzkie jak twoje kakao. – Keiko szybkim ruchem zerwała z siebie koszulkę i wciągnęła przez głowę świeżą. Spojrzała na Sasuke, który obwąchiwał swoją pod pachami. – Co robisz?
– Śmierdzi – oznajmił.
– Odkrywca! – Keiko wyszczerzyła się i podała mu swoją. – Chcesz też?
– Obejdzie się.
Sasuke rzucił oba t-shirty na kamień, wydobył z pochwy kunai i porozcinał na niewielkie paseczki. Keiko zawisła mu nad głową, z zaciekawieniem patrząc, na jego poczynania. Kiedy materiał przestał przypominać odzież, którą był zaledwie chwilę wcześniej, Sasuke przygryzł skórę na kciuku i złożył dłonie w odpowiednie pieczęcie. Technika przyzywania. Po kilku sekundach w kłębie dymu pojawiły się przed nim dwa tuziny niewielkich węży o lśniących białych łuskach. Sasuke wetknął każdemu do paszczy po dwa różne paseczki, po czym rozkazał się rozdzielić we wszystkie możliwe strony.
– Wiesz, Sasuś, ja mam jeszcze kilka technik w zanadrzu.
Sasuke łypnął na nią nieprzychylnym wzrokiem. Była rozczochrana, brudna i zmęczona. Gdyby Itachi zobaczył, do czego przywództwo Sasuke doprowadziło jego dziewczynę, na pewno skomentowałby to w jakiś mało przychylny sposób. I Sasuke by się z nim zgodził, mimo że po cichu. Prawda była taka, że za bardzo w ostatnim czasie wykorzystywał umiejętności Keiko, samemu niewiele robiąc. Porozstawiał węże na czatach i raz na jakiś czas wykorzystywał sztuczki, których nauczył się u Orochimaru, żeby pozbyć się ogona, ale przez większość czasu bazował na Keiko. Woda zdecydowanie lepiej nadawała się do takich celów, ale to nie wyjaśniało, czemu przez tak długi okres sam trwał niemal z założonymi rękami. Tak mu woda sodowa uderzyła do głowy od tego przywództwa? To przede wszystkim kapitan powinien się z całej siły starać, by dbać o drużynę.
– Nie, wystarczy. – Pokręcił głową. – Chroniłaś nas przez ostatnie kilka dni, moja kolej. Jeśli polegają na węchu, to powinni mieć teraz mały problem.
Keiko pokiwała z namysłem głową, zarzucając plecak na ramię.
– A jeśli bazują na wzroku? No wiesz, byakugan.
– Nie martw się, żaden Hyūga nie ma aż takiego zasięgu. Tym bardziej musimy się pospieszyć, żeby się w nim nie znaleźć.

***

Cztery godziny później, kiedy nic nie wskazywało na to, że wróg może się do nich w najbliższym czasie zbliżyć, Sasuke zarządził postój. Ukryli się wśród skał na wzniesieniu, które oddzielało pustynne terytorium Kraju Wiatru od zalesionych terenów Kraju Ognia. Nie była to jeszcze ścisła granica, ale byli już blisko. Keiko naciskała, by przedarli się na drugą stronę jak najszybciej i zeszli z drogi dwóm grupom, które na nich polują, ale Sasuke był nieustępliwy. Może faktycznie nie było to najmądrzejsze posunięcie w ich obecnej sytuacji, ale widział, jak Keiko z trudem łapie oddech i wiedział, że jeśli teraz nie zmusi jej do zregenerowania sił, to dziewczyna padnie mu gdzieś na środku pustyni. Miała wytrzymały organizm i świetnie radziła sobie ze zmylaniem tropicieli przez ostatnie dni, ale im bliżej byli terenów pozbawionych wody, tym jej siły malały, a techniki słabły.
Starając się stłumić złość na samego siebie, bo to on doprowadził do tej sytuacji, wyjął mapę i zaczął zakreślać dalszą trasę.
Akihito zgodził się na ich szalony plan niemal od razu, mocno zaskakując tym Sasuke. Ale jak powiedział – dostrzegł ich determinację i szczere intencje, więc nie mógł odmówić. Nie mieli zbyt wiele czasu, więc w skrócie wymienili się spostrzeżeniami, a Akihito nakreślił, kiedy i gdzie powinni się spotkać.
Teraz kiedy Sasuke miał chwilę, by ustalić ich położenie, doszedł do wniosku, że za bardzo oddalili się od celu i trudno im będzie wrócić na właściwy szlak, głównie ze względu na to, że wciąż mieli ogon. Może dystans między nimi znacząco się zwiększył, ale to wcale nie sprawiło, że czuł się bezpieczniejszy.
Spojrzał na śpiącą Keiko, obiecując sobie, że da jej jeszcze dwie godziny na zregenerowanie sił. Rozejrzał się dookoła, zastanawiając się, gdzie by tu można zaplanować jakąś zasadzkę. Wszędzie było sucho, drzewa po tej stronie przypominały już raczej cień samych siebie, a te łamliwe, uschnięte kępki rosnące tu i ówdzie, które niegdyś były trawą, nie posłużyłyby jako pokarm dla żadnego zwierzęcia. Im bliżej granicy, tym częściej natykali się popękany grunt i gdzieniegdzie złocisty piach. Wyglądało to tak, jakby pustynia postępowała, z roku na rok zabierając coraz więcej terenów zielonych. Jakaś prawda musiała się za tym kryć, ponieważ wciąż znajdowali się w obrębie własnego kraju, a z tego, co kojarzył Sasuke, na jego terenie nigdy nie było żadnej pustyni.
– Nieważne – mruknął. Ważne, że już wiedział, co będzie musiał zrobić, zanim opuszczą to miejsce.
Usiadł z powrotem na kamieniu i na chwilę schował twarz w dłoniach. Co miał oznaczać ten dzisiejszy sen? Sasuke doskonale kojarzył ten jeden jedyny raz, kiedy był z ojcem na festynie, ale był zbyt młody, by zapamiętać, o czym rozmawiali. Wyobraźnia najwyraźniej płatała mu figle i dorobiła do całej sytuacji jakąś pokrętną ideologię, której nie rozumiał. Gorsze było jednak to, że miał wrażenie… nie, on był przekonany, że nie był jedyną osobą, która to śniła. Nigdy nie wierzył w żadne telepatie i pokrewieństwa dusz, ale teraz nie miał najmniejszych wątpliwości, że Fugaku miał tej nocy taki sam sen. A po wspomnieniu ojca pozostawał tylko niesmak.

– Sasuś, pamiętasz, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy?
Sasuke drgnął. Kiedy ona zdążyła się obudzić? Czyżby przysnął? Nie, to chyba nie to.
– Pamiętam skrajnie nieodpowiedzialną dziewczynę, która raczyła pojawić się w połowie drogi między Konohą a Suną i zamiast ze skruchą przyznać się do błędu i przeprosić, odstawiła cyrk. – Skrzywił się na to wspomnienie. Gorszego pierwszego wrażenia chyba nie mogła na nim zrobić. – Czemu pytasz?
Keiko machnęła ręką, wyjmując z plecaka bukłak i pociągając łyk wody. Usta miała zupełnie spierzchnięte.
– A wcale, że nie było to nasze pierwsze spotkanie – oznajmiła z uśmiechem, zapinając plecak i opierając się wygodnie o skałę, na której przed chwilą spała. – Miałeś trzynaście lat, kiedy spotkałam cię po raz pierwszy – odparła rozmarzonym głosem.
Sasuke zmarszczył brwi. Czyżby Keiko w przeszłości była jakąś jego fanką? Nie, niemożliwe. Ale ten ton słyszał tylko u zakochanych w nim po uszy nastolatek – mdły i odpychający. Zdecydowanie wolał zaczepny ton Haniko, nawet jeśli kryła się w nim pogarda. Przynajmniej czuł się jak człowiek, nie jak bóstwo.
– Wdałeś się w walkę z Naruto na głównym placu treningowym i zdemolowaliście wszystko. Nie wiem, o co wam poszło, ale byłeś wściekły i nie zwracałeś uwagi na tłum, który się zebrał, żeby na was popatrzeć. Podpaliłeś kilka drzew, zrobiłeś za pomocą chidori dziurę w murze. Człowiek kataklizm. – Zaśmiała się.
Sasuke podniósł się i rozprostował kości. Spakował mapę i kilka innych przedmiotów, z których korzystał, planując dalsze posunięcia, a potem dał znać Keiko, by sama też zaczęła się zbierać.
– Do czego zmierzasz?
– Kaoru powiedział, że jesteś kretynem. – Jej uśmiech tylko się poszerzył. – A on nie nazywa w ten sposób wszystkich, jak leci. Większość ludzi jest mu obojętna, chyba że ma jakieś przeczucie, że ten ktoś stanie mu w przyszłości na drodze. Kaoru mógł kogoś nie lubić, nawet nie zamieniając z nim słowa, jeśli wyczuwał, że będzie on dla niego zagrożeniem. I wtedy spojrzał na ciebie i uznał, że jesteś skończonym kretynem.
Sasuke prychnął. Skoro Keiko wierzyła w takie rzeczy, to pewnie była też przekonana o istnieniu UFO, duchów i paru innych paranormalnych bzdur. On sam nie pamiętał, by kiedykolwiek spotkał jej przyjaciela, ale skoro Kaoru miał do niego taki stosunek, to pewnie gdzieś wcześniej zalazł mu po prostu za skórę i tyle. Żadna większa filozofia. Albo… to Kaoru był kretynem, skoro oceniał ludzi w ten sposób.
– Nieważne. – Machnął ręką, kończąc ten bezsensowny temat. – Potrzebuję kałuży. Tam. – Wskazał palcem początek pustyni, który zdobiły jeszcze raz na jakiś czas większe głazy. Obok jednego z nich było niewielkie wgłębienie, idealnie nadające się do jego celów.
– Co ci chodzi po głowie, Sasuś? – Keiko już składała dłonie w odpowiednie pieczęcie. Następnie uformowała w powietrzu kilka kropel wody, które zaczęły rozrastać się w większe i większe. – To będzie wyglądało podejrzanie. Tutaj od dawna nie padał deszcz.
Sasuke patrzył, jak przyszła kałuża unosi się i wędruje na wskazane przez niego miejsce.
– Nie patrz na nią – poinstruował Keiko, nie odpowiadając na jej pytanie. Podszedł bliżej i zamknął prawe oko, w lewym pojawił się sharingan.
– Co robisz?
Sasuke stał bez ruchu, uparcie wpatrując się w powierzchnię wody. Nie pozwolił sobie na mrugnięcie, zanim nie skończył. Keiko stanęła za jego plecami, a kiedy chciała się wychylić i dojrzeć, co zmajstrował, chwycił ją za ramiona i obrócił tyłem.
– Mówiłem, żebyś nie patrzyła – warknął. – Idziemy.
Popchnął ją lekko do przodu. Musieli wycofać się z tej pustyni, bo nic dobrego nie mogło ich czekać na tej drodze. Shinobi z Konohy pewnie mogliby tu zgubić, ponieważ mniej więcej orientowali się w tym, z jakich klanów mogli pochodzić i jakie umiejętności posiadać, ale wysłannicy Suny byli zagadką. Może Itachi, który uwielbiał czytać o najróżniejszych klanach i ich kekkei genkai, wiedziałby, czego się spodziewać, ale nie Sasuke. Jego wiedza na tym polu była znikoma. Dlatego zdecydowanie wolał walczyć na terenie, który znał.
– Masz rację, kałuża pośrodku niczego rzuca się w oczy. Zaszczepiłem w niej małe genjutsu, które powinno na jakiś czas odwrócić uwagę.
– To tak można? W wodzie?
– Można.
– I nie będą się tego spodziewać?
Sasuke zamyślił się.
– Nie powinni. Gdyby chodziło o Itachiego, byliby ostrożni jak cholera.
– Ale ty rzadko korzystasz z genjutsu – zauważyła Keiko, wskakując na pierwsze drzewo. – Tędy?
– Tak – odpowiedział, idąc jej śladem. – Genjustu to nie moja specjalność i wiesz, co? To mi często bardzo ułatwia sprawę. Tak łatwo jest zbagatelizować technikę, którą uważa się za niegroźną, a tak trudno z niej później uwolnić. Niech twoje słabości staną się twoją największą bronią. – Usta Sasuke nieświadomie wygięły się w podstępnym uśmiechu.

***

Dotarcie na umówione miejsce zajęło im jeszcze półtora dnia. Był wieczór, kiedy zakradli się do niewielkiego kanionu na północ od wioski i skryli w cieniu. Usiedli za jakąś większą skałą i czekali na Akihito.

– Siódmego dnia czekajcie przy wielkiej skale na zachód od leniwej rzeki – powiedział.
– Leniwej rzeki? – zapytała Keiko. Do tej pory w Kraju Wiatru natknęła się tylko na… piach, piach i więcej piachu. Szum i smak leśnego strumienia stanowił odległe marzenie.
– To takie wyżłobienie po rzece, która kiedyś płynęła przez niemal połowę zachodniej części tej pustyni. Kumacie? Leniwa, bo dawno jej nikt nie widział. Skubana się specjalnie nie wysila, żeby nawodnić te ziemie.

Sasuke wyjrzał zza skały, ale jedynym co zobaczył, był pomarańczowy blask zachodzącego słońca. Odsunął się, wykrzywiając usta, bo promienie na moment go oślepiły i wtedy usłyszał głos.
– Nie wzięliście ze sobą kalendarza? Jest ósmy dzień.
Sasuke odwrócił się przodem do mężczyzny, który skrył się w zagłębieniu skały tuż obok nich. Keiko rozpromieniła się na jego widok i z radością wpadła mu w ramiona.
– Coś nas zatrzymało – oznajmił Sasuke, patrząc, jak para się obejmuje.
Zazdrościł im? Keiko od kilku dni trzymała się na wyciągnięcie ręki i choć przez kilka pierwszych zasypiała oparta o jego ramię, wraz z upływem czasu wolała pnie i skały jako poduszki. No dobra, Sasuke doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak ostrą woń roztaczał wokół siebie. Zdarzało mu się nawet, że sam budził się w nocy, bo przez przypadek włożył sobie nos pod pachę. Każda zdrowa na umyśle kobieta wolałaby przytulać się do mężczyzny, który miał w ostatnim czasie kontakt z mydłem.
– Wiesz już, jak wprowadzisz nas do wioski?
– Miałem pewien plan, ale… życie napisało lepszy. – Akihito puścił mu oczko. – Zaledwie wczoraj przyszedł wniosek od waszej Hokage, żeby Gaara zezwolił na poszukiwania na naszym terenie. Ostatecznie Kazekage wyraził na to zgodę i grupka poszukiwawcza ma prawo wstępu do wioski.
– To znacznie ułatwia zadanie! – Podekscytowała się Keiko.
– To za mało – oznajmił Sasuke po dłuższej chwili milczenia. – Wiemy, ilu ich wysłała i kogo? Mamy pojęcie, na czym konkretnie opiera się ta umowa?
– Mamy i wiemy. Trochę powęszyłem, chociaż bardzo nie lubię tego określenia, kojarzy mi się z psami… nie cierpię ich. W każdym razie, z Konohy wyruszyła czteroosobowa grupa. W składzie… – Akihito sięgnął do kieszeni, wyjął z niej niewielką kartkę i podał Sasuke.
– Inuzuka Kazuo, Hyūga Hanabi, Kento Bunta i Madoka Ayano. Hm. Ta ostatnia dwójka… – Zmarszczył czoło. – Nie znam, nie mam pojęcia, co to za ludzie.
Akihito nie wyglądał na zadowolonego z odpowiedzi.
– A ty, Keiko?
Dziewczyna myślała przez chwilę, ale pokręciła głową.
– No to mamy problem, bo tak się składa, że wasz ogon podzielił się na dwie drużyny. Jedna została w Kraju Ognia, a druga ruszyła w tę stronę. W Suna oczekuje się na Hyūgę i Kento. Strażnicy wrót mają ich pełne dane od waszej Hokage.
Sasuke i Keiko wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
– Dobra… – Sasuke westchnął. – Nie mamy czasu się teraz nad tym zastanawiać, wymyślę coś po drodze. Wiesz, jak wygląda spadkobierczyni klanu Hyūga? Masz jakieś pojęcie o byakuganie? – Zwrócił się do Keiko.
– To takie… białe oczy, którymi można patrzeć na odległość i robić takie… hm. A ona… wysoka, niska? Oni tam wszyscy wyglądają tak samo. – Wzruszyła ramionami.
– Nieważne. – Uciął Sasuke. W takim razie to jemu przypadnie granie kobiety w ich małym teatrzyku. – Będziesz tym Kento. Tylko nie przesadź, bo nic o nim nie wiemy.
Ale Keiko już go nie słuchała. Zastanawiała się przez chwilę, po czym z uśmiechem wykonała technikę przemiany. To, co otrzymała, było połączeniem Itachiego, Kaoru i… Czwartego Hokage, który choć martwy, też uchodził w wiosce za niesamowicie przystojnego. Sasuke spojrzał ponurym wzrokiem na jej dzieło, uzmysławiając sobie, że przy tym tworze on sam wydawał się kompletnie nieatrakcyjny. Keiko wybrała największe atuty jego brata i ojca Naruto, a kolorystykę pożyczyła od najlepszego przyjaciela. Wynikiem był autentyczny bóg seksu.
Akihito aż mlasnął z zachwytu za jej plecami.
– Nie ma mowy – warknął Sasuke. – Mamy nie zwracać na siebie uwagi.
Mówiąc to, sam złożył ręce i zmienił się w Hanabi. Keiko spojrzała na niego krytycznie.
– Mam uwierzyć, że ona naprawdę ma taki biust? Czy ty przypadkiem nie wykorzystujesz właśnie okazji, żeby pogapić się z góry na jakieś cycki?
Sasuke zmarszczył brwi. Ten wyraz w połączeniu z zaciśniętymi ustami zupełnie nie pasował do delikatnej urody dziewczyny, którą odgrywał. Dla świętego spokoju zmniejszył trochę piersi. Teraz przynajmniej było mu nieco wygodniej.
– Keiko, ja nie żartowałem. Wybierz coś neutralnego.
Dziewczyna przewróciła oczami, ale po chwili zastanowienia przybrała postać skromnego młodego mężczyzny o przeciętnej urodzie i szarym ubraniu. Sasuke zlustrował go uważnie wzrokiem, a potem pokiwał głową. Może teraz było aż nazbyt przeciętnie, ale lepiej tak niż odwrotnie.
Keiko uśmiechnęła się szeroko, a mężczyzna zyskał dzięki temu na prezencji. Odwróciła się w stronę Akihito, który zaznaczał im coś na mapie.
– A ty, którędy wracasz? – zagaiła swoim nowym, basowym głosem.
Endo podniósł się z kolan i podał Sasuke nową trasę, którą dla nich wyznaczył.
– To już moja sprawa. Spotkamy się tutaj za godzinę. – Stuknął palcem w mapę. – Nie powinni was tam znaleźć, nawet jeśli prawdziwa grupa z Konohy dotrze na miejsce i nasz mały podstęp wyjdzie na jaw. I… lepiej naprawdę coś wymyślcie.
Sasuke machnął lekceważąco ręką. Przecież doskonale wiedział, że strażnicy przejrzą ich podstęp, jeśli w porę się nie dowie, jak wygląda ten... Co to w ogóle za nazwisko, Kento Bunta? Głupiej już nazywać się nie mógł? Mimo to, gdyby mógł, bardzo chętnie by się na niego zamienił. Gdyby tylko Keiko wiedziała, jak wygląda Hanabi, nie musiałby przybierać kobiecej postaci i tracić w ten sposób całego swojego autorytetu. Keiko w męskim ciele patrzyła na niego z góry ze słodkim uśmiechem i zupełnie nie przejmowała się jego rozkazami, kiedy mówił takim niewinnym, dziewczęcym głosem. Jeżeli kobiety w jego położeniu zawsze czuły się w ten sposób, to… Nawet zaczynał im współczuć.
– Za godzinę – powtórzył Akihito, a potem złożył dłonie i zniknął w kłębie dymu.
– Klon? – zapytała Keiko, podchodząc do miejsca, w którym jeszcze przed chwilą stał Endo.
Sasuke pokręcił głową.
– Nie, był prawdziwy. Idziemy.
Kilkoma susami wydostali się zza skały i ruszyli przed siebie. Sasuke spojrzał na dziewczynę, która trzymała się w lekkim oddaleniu od niego i nagle coś przyszło mu na myśl.
– Keiko, włóż kaptur.
Spojrzała na niego z niezrozumieniem.
– Chyba mam pewien pomysł. Obierzemy podobną taktykę do tej, którą załatwiliśmy strażników w Konoha. Słuchaj uważnie, bo dwa razy nie będę powtarzał…

***

Kiedy zbliżali się do bramy, Sasuke uparcie powtarzał sobie w myślach, że teraz jest kobietą i powinien zachowywać się jak kobieta. Hanabi nie była nieśmiała jak jej starsza siostra, ale nie była też gburowata jak on sam, więc będzie musiał się wysilić, by grać w miarę przekonująco.
Kątem oka spojrzał za siebie, rejestrując, że Keiko zgodnie z jego poleceniem trzymała się kilka kroków za nim.
– Dzień dobry! – oznajmił lekko, kiedy znaleźli się przed wejściem i dwóch mężczyzn spojrzało na niego krytycznie. Pociągnął za kaptur, ukazując swoją twarz, przywdzianą w niewinny uśmieszek. Jedyny, na jaki było go stać. – Nazywam się Hyūga Hanabi. Mamy pozwolenie od Lorda Kazekage na wejście.
Mężczyzna po prawej stronie zmrużył gniewnie brwi, a potem zmierzył wzrokiem jego sylwetkę.
Podobam ci się?, zadał sobie pytanie Sasuke i oparł rękę na biodrze, odrobinę odsuwając płaszcz, którym skrywał całe ciało.
Drugi z mężczyzn cofnął się do budki. Sasuke założył, że po dokumenty i się nie pomylił. Zachował spokój, kiedy strażnik wertował kartki, szukając ich danych i pozwolenia na wejście. Wszystko musiało się udać, prawda?
Za plecami usłyszał kroki i domyślił się, że Keiko przeszła do drugiej części planu. Pokręciła się chwilę, zwracając na sobie uwagę drugiego strażnika, a potem klepnęła Sasuke w ramię i wskazała jakiś bliżej nieokreślony kierunek.
– Hanabi, możesz sprawdzić tamtą przełęcz?
– Jasne. – Kiwnął głową i złożył dłonie w pieczęć. Na szczęście nie raz widział, jak robią to członkowie klanu Hyūga i nie miał problemu z naśladowaniem. – Byakugan – szepnął, a w swojej prawdziwej postaci w tym samym czasie uruchomił sharingan.
Zaczął udawać, że się rozgląda, przy okazji rejestrując, że drugi strażnik wykonał pieczęci do techniki sprawdzenia i zmierzył go uważnym spojrzeniem. Sasuke tylko z trudem powstrzymał się od uśmiechu. Ta metoda weryfikowana, czy ktoś na pewno jest tym, za kogo się podaje, była stara i obecnie raczej rzadko stosowana, ale w Suna nie było takiego klanu, który mógłby zaoferować lepszą technikę kontroli przybyszów.
Najprawdopodobniej mężczyzna skupił się na jego oczach i potwierdził, że Sasuke zastosował właśnie jakąś technikę wzrokową. Czy faktycznie był to byakugan, czy sharingan, nie miał już pojęcia.
Sasuke okręcił się wokół własnej osi, udając, że bada teren. Utwierdził się w przekonaniu, że obaj mężczyźni chociaż raz spojrzeli mu w oczy i złapali w jego genjutsu, a potem anulował wymyśloną technikę.
– Czysto. Musiało ci się zdawać.
Keiko za jego plecami wzruszyła ramionami.
– Ty jesteś Hyūga Hanabi – oznajmił ostrym głosem strażnik, lustrując uważnie Sasuke. Przejrzał dokładnie dokumenty i chyba nie znalazł niczego podejrzanego, bo stracił nim zainteresowanie. – A twój towarzysz?
– Kento… – zaczęła Keiko i głos jej się złamał, zamilkła.
– Kento Bunta – odpowiedział pospiesznie Sasuke, siląc się na słodki uśmiech.
Pierwszy strażnik spojrzał na niego maślanymi oczyma, od których Sasuke zrobiło się niedobrze. Ten z papierami pozostał niewzruszony.
– Zdejmij kaptur, Kento – oznajmił.
Keiko zrobiła kilka kroków w przód, a kiedy Sasuke dał jej znać, opuściła materiał, którym do tej pory zasłaniała twarz. Mężczyzna przyjrzał jej się uważnie, a potem spuścił wzrok na zdjęcie, które trzymał poza ich zasięgiem. Marszczył się niemiłosiernie, ale chyba nie dopatrzył się żadnych nieprawidłowości, bo tylko machnął ręką i pozwolił im przejść.
Kiedy mijali obu strażników, jeden z nich puścił do Sasuke oczko i oblizał prowokacyjnie usta.
Jasne cholera, pomyślał Sasuke.
Gdyby nie to, że musiał teraz tkwić w kobiecym ciele i udawać uroczą Hanabi, zrobiłby z jego nosa krwawą miazgę. To spojrzenie było tak obleśnie, że sam, jako mężczyzna, czuł się nim zgorszony. Czy kobiety naprawdę spotykały się z takim przedmiotowym traktowaniem na co dzień?

***

– Wszystko poszło dobrze? Nie musieliście zabijać strażników i wywoływać tym samym wojny pomiędzy naszymi krajami? – zapytał lekkim tonem Akihito, kiedy dotarli na umówione miejsce. Nie czekając na odpowiedź, machnął ręką i wprowadził ich do niepozornego budynku.
Zeszli schodami do piwnicy i przeszli długi korytarz, na którego końcu znajdowały się drzwi, które otworzyć można było tylko z pomocą odpowiedniej kombinacji chakry. Akihito pomajstrował przy nich chwilę, a potem wprowadził ich do niewielkiej klitki, w której mieściły się zaledwie dwa pokoje.
Sasuke z radością wrócił do swojej postaci, a potem rozejrzał się dookoła. Skrzywił się, dostrzegając dwuosobowe łóżko, które dzisiejszej nocy przyjdzie mu dzielić z Keiko.
– Łazienka jest tam. – Akihito machnął ręką w stronę drugich drzwi, a potem podszedł do niewielkiego stolika, na którym stała taca z jedzeniem. – Przyniosłem wam coś lepszego niż podróżne racje żywieniowe, chociaż… – Skrzywił się, kiedy pochylił się nad talerzem i spojrzał na zawartość. – O fuj, to mięso… Jakoś przeżyjecie.
Keiko chyba wcale nie uważała, że jakoś, bo dopadła do swojego talerza i z błogim uśmiechem zaczęła pakować jedzenie do ust. Była tak głodna, że nie przejmowała się tym, że sos cieknie jej po rękach. Mięso zdecydowanie szybciej pchało się do ust palcami niż pałeczkami.
– Umyłabyś chociaż ręce – oznajmił Sasuke, patrząc ze skrzyżowanymi rękoma na jej poczynania.
– Już to zrobiłam – odpowiedziała z pełnymi ustami. Pstryknęła palcami i te pokryły się cieniutką warstewką wody.
Sasuke nic już nie powiedział. Jego żołądek ścisnął się, kiedy do nozdrzy dotarł zapach gorącego gulaszu, ale postanowił się wykapać, zanim zaspokoi głód. Czuł, że cały się lepi, a twarz ma umorusaną piachem i kurzem. W Suna było parno pomimo tego, że w Konoha ledwie zaczęło się przedwiośnie, a on pocił się jak mysz.
Bez słowa udał się do łazienki.

***

Następnego dnia, gdyby nie interwencja Akihito, nie wstaliby w ogóle. Pełny brzuch, czyste ciało i wygodne łóżko sprawiło, że organizm zupełnie zapomniał o tylko częściowej regeneracji sił i przestawił się na tryb błogiego lenistwa.
Sasuke czuł gdzieś w głębi, że musi wstać, że ma coś ważnego do zrobienia, ale ciało odmawiało mu posłuszeństwa. I zapewne nie podniósłby się jeszcze przez wiele godzin, gdyby nie Akihito i…
– Ładne masz majtki, Uchiha.
Sasuke drgnął. No tak, było gorąco i położył się spać w samej bieliźnie. To nic, że jeszcze dwa miesiące temu miał opory, żeby zdjąć przy Keiko koszulkę… Teraz spał z nią w jednym łóżku prawie nagi i miał to kompletnie gdzieś. A w co ona była ubrana? Wolał nawet nie myśleć.
Jednak czując na sobie lubieżne spojrzenie przyjaciela Haniko, nagle poczuł się odsłonięty. Podniósł głowę z poduszki i spojrzał na szeroki uśmiech mężczyzny, który jeszcze chwilę wcześniej patrzył na jego tyłek.
Chciał wrzasnąć na niego, żeby przestał się gapić i najlepiej się jeszcze odwrócił, ale uznał, że to przesada. Nie był jakąś cnotliwą nastolatką, którą peszyły takie spojrzenia. Wstał więc z łóżka, przeciągnął się i sięgnął do plecaka po świeże ubranie. Kiedy wciągnął spodnie i koszulkę, Akihito stracił nim zainteresowanie i przeniósł wzrok na śpiącą dziewczynę.
– Keiko, kochanie, pobudka!
Ani drgnęła. Sasuke zły – bo zdecydowanie nie podobał mu się już sam początek tego dnia – sięgnął po szklankę z wodą, która stała na stoliku obok łóżka i wylał całą zawartość na głowę śpiącej dziewczyny.
– Aaaa! – wrzasnęła, zrywając się nieoczekiwanie do siadu. Zasłoniła rękoma gołe ramiona, a potem spojrzała z wyrzutem na Sasuke. – Co to miało być? Jeśli Haniko też budziłeś w taki sposób, to się nie dziwię, że nie chciała z tobą rozmawiać!
Uchiha nie odpowiedział. Czułym pocałunkiem, budzić jej nie zamierzał. Zajrzał do łazienki, a potem rzucił jej ręcznikiem w twarz.
– Ubieraj się, nie mamy czasu – oznajmił, nie kryjąc irytacji.
Keiko wystawiła do niego język, a potem w samej bieliźnie zaczęła się krzątać po pokoju.
Czy ona naprawdę nie miała z tym problemu?, zastanowił się Sasuke. Biegała to w jedną, to w drugą, w samych majtkach i sportowym staniku i w ogóle jej nie przeszkadzało, że jest jedyną kobietą w pomieszczeniu… Wróć, Akihito był gejem, a to prawie to samo, co gdyby był kobietą. Zdecydowanie to Sasuke powinien czuć się w ich obecności nieswojo.
– Wiemy już, jak wygląda ten Bundo Kando?
Kento Bunta – poprawił go Sasuke. – Nie.
– Okeeej… no to, Keiko, nie możesz się rzucać w oczy.
– No wiem. – Machnęła ręką, a potem zmieniła się w mężczyznę z wczoraj. – Dokąd teraz? – zapytała z uśmiechem. Najwyraźniej nieprzyjemna pobudka nie miała większego wpływu na jej humor.
W przeciwieństwie do nastroju Sasuke, który czuł się osaczony ze strony mężczyzn nie tylko w ciele Hanabi, ale i swoim własnym. Paskudne uczucie.
– Do domu Haniko – odpowiedział Akihito, wymieniając z nimi porozumiewawcze spojrzenia. – W drogę.

***

– Jaką mamy pewność, że prawdziwi no… my, jeszcze tu nie dotarli? – spytała cicho Keiko, przeciskając się przez tłum.
Powietrze w Suna pomimo upału było tak wilgotne, że Sasuke wszystkie włosy kleiły się do czoła. Idący na czele Akihito zgrabnie manewrował między tłumem, ale idąca za nim Keiko miała z tym problemy. Mężczyzna, którego sobie wczoraj wymyśliła, był dużo szerszy w barach i wyższy od niej samej i miała niewielkie problemy, by kontrolować jego ruchy. Tam, gdzie mieściła się jako kobieta, nie mogła się przepchnąć jako mężczyzna. Kończący pochód Sasuke też odczuwał pewien dyskomfort związany ze swoim nowym ciałem, jednak jego problem był przeciwnej natury.
Kiedy znaleźli się w mniej zatłoczonej uliczce, Akihito zwolnił i poczekał, aż go dogonią.
– Wszystko sprawdziłem. Wasi… przyjaciele są zajęci jakimś tropem prawie dziesięć kilometrów stąd. Na razie mamy czas.
– I tak lepiej się pospieszmy – oznajmił Sasuke. – Daleko to jeszcze?
– Na drugim końcu wioski.
Keiko jęknęła, ale nic więcej nie powiedziała.
– Świetnie – warknął Sasuke. – Czy ona naprawdę nie mogła choć raz wybrać sobie mieszkania w jakimś cywilizowanym miejscu, a nie na kompletnym pustkowiu?
A dzielnica Uchiha, to niby samo centrum, hę? – odparł Akihito, zakładając ręce na piersi. – W Konoha wybrała sobie domek w spokojniejszej dzielnicy, bo nie chciała rzucać się w oczy, a w Suna, cóż… mieszkania są bardzo drogie. Sieroty bez rodziny i pieniędzy raczej nie stać na pokój w lepszej dzielnicy. Wynajęli to, co mogli.
Sasuke wytrzymał jego nieprzychylne spojrzenie.
– Co się z tobą stanie, jeśli wyjdzie na jaw, że nam pomagałeś? – Do rozmowy włączyła się Keiko, chcąc załagodzić atmosferę.
Akihito wzruszył ramionami.
– Nie robię tego dla was, robię to dla Haniko.
Sasuke przyglądał mu się ze zmarszczonymi brwiami, ale wyraz jego twarzy złagodniał, kiedy dostrzegł łzę w oku mężczyzny. Akihito szybko odwrócił wzrok.
– Idziemy.

Na miejsce dotarli niemal godzinę później. Sasuke na początku był wściekły, że urządzili sobie ten spacer w samym środku dnia w największym upale, ale szybko zrozumiał, że Akihito zdecydował tak nie bez powodu – nie chciał, by zwracali na siebie zbyt wiele uwagi. W taki tłum łatwo było się wtopić, nawet jeśli było się postacią szczelnie ukrytą pod ciemnym płaszczem z kapturem. Gdyby przemaszerowali w ten sposób wioskę późnym wieczorem bądź nocą, na pewno wzbudziliby większe zainteresowanie.
– To tutaj – oznajmił Akihito, wskazując im piaskową lepiankę, która była jednym z wielu domów na tej ulicy.
Sasuke wystąpił przed szereg i przyjrzał się krytycznie temu czemuś, co Akihito nazwał domem. Nie było najgorzej, część mieszkań, które mijali, przypominały piaskowe igloo, ale mieszkać w czymś takim też by nie chciał.
Machnął ręką do pozostałej dwójki i wszedł do środka. Pobojowisko, które zastał, wyglądało gorzej niż na zdjęciu, które oglądał przed dwoma tygodniami.
– Bezdomni – wyjaśnił Akihito, stając po jego lewej stronie. – W związku z tym, że mieszkania są takie drogie, wielu ludzi nie może sobie na nie pozwolić i śpią, gdzie popadnie. Kiedy to miejsce się zwolniło, wielu z nich musiało zrobić sobie z niego kryjówkę.
– Ale teraz nikogo nie ma – zauważyła Keiko, podchodząc do przewróconej szafki i wyjmując jakiś kawałek papieru, który leżał tuż pod nią. Przyjrzała mu się krytycznie, po czym odrzuciła na bok. – Czego szukamy?
Sasuke otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale… właściwie nie miał pojęcia.
– Czy ktoś sprawdził już to miejsce?
– Niezbyt. – Akihito pokręcił głową. – Po całym incydencie nikt przez długi czas nie wiedział, że ataki Haniko mają jakiś związek z badaniami, które prowadził Satoru. Na pewno dokładnie sprawdzono jego laboratorium, ale tutaj… to było raczej pobieżne.
– W takim razie zgłaszajcie wszystko, co tylko zwróci waszą uwagę – oznajmi poważnym tonem, ale nikt go już nie słuchał.
Keiko klęczała w kącie i oglądała jakieś wycinki z gazet, a Akihito z namysłem spoglądał na sufit. Sasuke zacisnął pięści. Odkąd udawał kobietę, przestali go traktować jak kapitana tej ekspedycji, a zaczęli jak… kobietę. Mógł sobie dużo mówić, rozkazywać i zaznaczać, że wcale nie żartuje, a i tak mieli go gdzieś. Kobiety nie miały autorytetu. Jakim cudem Tsunade udawało się trzymać ten męski świat w ryzach i nie zwariować?
Prezentując autentycznego, kobiecego focha, udał się do sypialni i tam rozpoczął poszukiwania. Wszystko, co choć trochę wydało mu się podejrzane, chował go foliowej torebeczki, by później wraz z drużyną ustalić pochodzenie i znaczenie znaleziska.
Wydawało mu się, że pracuje dosyć wydajnie, dopóki nie złapał się na tym, że zamiast skupiać się na szukaniu, patrzy na połamane łóżko i myśli o tym, że niegdyś sypiała na nim Haniko. To było małżeńskie łoże, ale rozmiarami znacznie różniło się od tego, które miała w swoim mieszkaniu w Konoha. To było dużo węższe i mniejsze, przez co osoby na nim śpiące nie mogły uniknąć kontaktu fizycznego.
Sasuke poczuł gulę w gardle, kiedy uzmysłowił sobie, że na tym łóżku leżał z nią inny mężczyzna. I że choć nigdy nie uprawiali seksu, po tylu latach związku na pewno nie raz widział ją nagą, czy nawet… dotykał. Czy do niego też przytulała się przez sen? Bo do Sasuke przysuwała się przecież każdej nocy. Był wyjątkowy, czy to po prostu nawyk wyniesiony z poprzedniego związku?
Jeśli jeszcze kiedykolwiek będzie mi dane, pomyślał, zafunduję ci tak fantastyczny seks, że na zawsze o nim zapomnisz.
Wrócił do pracy. Kiedy skończył z sypialnią, przeniósł się do łazienki, a tam czekały go podobne problemy. Tutaj się… myła i… była naga.
Przełknął ślinę.
Pomieszczenie było w znacznie gorszym stanie niż poprzednie, bo najwyraźniej nawet bezdomni wiedzieli, czym była higiena i często się do niej stosowali.
Sasuke zajrzał pod każdą szafkę, każdą ruchomą płytkę. Sprawdził nawet otwór wentylacyjny, po którym niczego specjalnego się nie spodziewał. Kiedy skończył, był tak umęczony psychicznie, że zrobił na moment przerwę i poszedł zobaczyć, jak idzie reszcie.
Keiko i Akihito obszukiwali właśnie salon, rozmawiając o czymś przyciszonymi głosami i chichocząc raz na jakiś czas. Zmarkotnieli, kiedy Sasuke pojawił się w pomieszczeniu, co wcale nie wprawiło go w lepszy nastrój. Wesołe głosy może nie pasowały mu do tego miejsca, ale myśl, że hamują się ze względu na niego, też nie należała do pocieszających. Obchodzili się z nim jak z jajkiem, ot co.
– Macie coś?
Keiko wzruszyła ramionami i machnęła mu przed nosem woreczkiem z czymś, co przypominało niewielkie czarne kapsułki.
– Tylko to, ale Akihito mówi, że to prawdopodobnie zwykłe pigułki żywieniowe.
Sasuke przeklął cicho. Nie szło im najlepiej. W Konoha rzucił wszystko, tydzień tułał się po lasach i pustyniach, żeby tu dotrzeć, a na miejscu okazało się, że prawdopodobnie na marne. Próbując ukryć rozczarowanie, które – był przekonany – miał wypisane na twarzy, odwrócił się tyłem do nich i rozejrzał po pokoju.
Akihito i Keiko przeszukali już prawie całe pomieszczenie, ale Sasuke zamierzał być dokładniejszy. Rozciął mieczem i tak już wybebeszoną kanapę i zaczął obszukiwać jej wnętrze. Chowanie rzeczy w takich miejscach było dobrym pomysłem, bo większość ludzi skupiała się na obszukiwaniu ruchomych desek albo zagłębień w ścianach. Sam trzymał niegdyś kilka sekretów w poduszce z pierza.
Jednak z każdym kolejnym materacem, każdą kolejną poduszką, jego rozdrażnienie rosło, powoli przeradzając się w rozpacz. Na co było to wszystko? Już niedługo od tamtego wydarzenia, które na zawsze zmieniło życie Haniko, miną dwa lata. Trochę za późno, jak na obszukiwanie mieszkania w nadziei, że znajdzie się coś istotnego. Nawet jeśli kiedyś coś takiego tu było, mogło już dawno zostać zniszczone lub zabrane przez któregoś z włóczących się tu bezdomnych.
Ta pierdolona tabletka mogła leżeć na samym środku pokoju, a jakiś przygłup wziął ją za pożywienie i niewiele myśląc, zjadł. Sasuke wyobraził sobie taki scenariusz i coś nieprzyjemnie ścisnęło mu serce. Miał dość. Nie mógł zostać w tym miejscu ani chwili dłużej, bo te ściany, te zniszczone meble, mimo że widział je pierwszy raz w życiu, wywoływały wspomnienia. Czuł na nich obecność Haniko. Może ona i Satoru całowali się namiętnie i wtedy on sadzał ją na tym kredensie przy drzwiach? Rozsuwał jej nogi, a ona wplatała mu ręce we włosy i przyciągała bliżej siebie.
Wyszedł na zewnątrz. Z nieba lał się popołudniowy żar, a wiatr, mimo że porywisty, nie przynosił od niego ukojenia. Poczuł, jak między piersiami spływa mu kropelka potu i pożałował, że nie może jeszcze wrócić do swojej męskiej formy.
Wziął głęboki wdech i wrócił do tego czegoś, zwanego tu domem.
– Skończyliście?
Keiko wyjrzała na niego z kuchni i kiwnęła głową. Akihito ziewnął, jakby to miała być jego odpowiedź.
– Co mamy?
Usiedli przy rozwalonym stole w rogu pomieszczenia, które kiedyś służyło za salon i powyciągali wszystkie znaleziska. Sasuke miał tego najwięcej, ale też były to przedmioty zupełnie niepodejrzane i nic nieznaczące, jakby szukał poszlak na siłę.
– Igła – zauważyła Keiko, podnosząc przedmiot.
– Pewnie narkomani. – Akihito wzruszył ramionami.
W ten sam sposób rozpracowali resztę przyrządów, które znalazł. Zakrwawiony kunai mógł należeć do kogokolwiek, tak samo, jak zdarty naskórek i trzy małe fiolki, które wygrzebał spod łóżka. Co więcej: nawet nie mieli, jak sprawdzić, czy któraś z tych rzeczy faktycznie miała jakiś związek z Haniko. Do tego potrzebne by im były wtyki w laboratorium, których… nie mieli.
– To na pewno są kapsułki żywieniowe? – spytał bez specjalnego entuzjazmu, kiedy Akihito dokładnie oglądał znalezisko.
– Tak, jestem pewien. Rozdają je w kilku schroniskach. Bo, nie wiem, czy wiecie, ale w Suna nie tylko mieszkania są drogie. Nie uprawiamy tu roślin, nie mamy plonów i warzyw, więc wielu ludzi nie stać na jedzenie. Trzy lata temu Kazekage wprowadził w życie projekt pomocy najuboższym. A to specjalne kapsułki, które rozdawane są w trzech różnych punktach w naszej wiosce.
Sasuke spojrzał na podłogę, czując na sobie uważne spojrzenia pozostałej dwójki.
– Nie poddajemy się! – krzyknęła nieoczekiwanie Keiko, klepiąc go w ramię. – Przecież dopiero zaczęliśmy! Mamy jeszcze tyle miejsc do sprawdzenia, Sasuś!
– Tak? – warknął, podnosząc głowę i patrząc na nią wilkiem. – A gdzie, twoim zdaniem, pójdziemy teraz? Przeszukamy wszystkie ulice? Każdy zakątek w tym pieprzonym miejscu?!
– Jeśli będzie trzeba, to nie widzę przeciwwskazań! – Keiko zmarszczyła czoło. – Ile razy mam ci powtarzać, żebyś się nie poddawał? Rany, wiem, jak trudne było dla ciebie, by tu przyjść i na to patrzeć, ale to cię nie usprawiedliwia! Jedna porażka to jeszcze nie koniec świata, prawda? Akihito na pewno ma jakiś plan. Na pewno wie, gdzie powinniśmy udać się teraz.
– Szpital – odparł Endo, zanim Sasuke zdołał otworzyć usta, żeby odpyskować. – Następny w kolejce jest szpital i laboratorium, w którym prowadził badania.
Sasuke wstał.
– Tamto miejsce na pewno zostało już przez kogoś wcześniej sprawdzone – warknął, krzyżując ręce na piersi.
– To prawda, a z każdych takich poszukiwań sporządza się raporty. Każdą poszlakę poddaje się testom. Wszystkie wyniki się księguje. Jeśli gdzieś jeszcze znajdują się odpowiedzi na nasze pytania, to właśnie tam.
Wyszli przed budynek. Przeszukanie całego domu – mimo że był pieprzoną piaskową lepianką, jak zwykł mówić sobie w myślach Sasuke – zajęło im niemal cały dzień. Teraz w blasku zachodzącego słońca spoglądali na wysoki budynek w oddali. Szpital w Suna. To właśnie przed nim, Haniko i Satoru mieli tak wiele wspólnych zdjęć.
Sasuke zmrużył oczy. Szpital był ich ostatnią nadzieją.

2 komentarze:

  1. Ten rozdział to dla mnie mieszanina różnych odczuć. Pierwsze złe, choć właściwie nie istotne. Nie podoba mi się tytuł. Wstyd się przyznać, ale nie zachęcał mnie do czytania, a że z czasem u mnie kiepsko, to długo mnie tu nie było.
    Wczoraj udało mi się usiąść i zagłębić się w lekturze. To też drugie odczucie: "cudowne"! Mój zachwyt był ogromny, a ja ganiłam siebie samą, że nie udało mi się tu zajrzeć wcześniej. No pierwsza część to coś fantastycznego.
    Udało mi się jednak doczytać tylko do połowy. To też trzecie odczucie: "czy one muszą pisać rozdziały takie długie?" to oczywiście żadna pretensja, ani zachęcanie do krótszych wstawek. Ja po prostu byłam zła na sytuację, bo o 2 w nocy byłam zbyt śpiąca, aby dalej pochłaniać tekst.
    Dziś, kilka minut temu, udało mi się przeczytać do końca. Fakt, że Sasuke udaje Hanabi, to ciekawy pomysł. Nie zakładałam takiej ekipy poszukiwawczej, to też ciekawi mnie jak to będzie dalej.
    Druga część nie była dla mnie tak cudowna jak pierwsza, ale i tak było fajnie.
    Sorki, że dopiero teraz się pojawiłam i pewnie od razu nie nadrobię zaległości, ale ja się tu jeszcze pojawię, bo oczywiście chce przeczytać zakończenie całej historii.
    Weny dziewczyny i do z klikania niedługo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę mówiąc, to jakbym mogła, w ogóle nie nadawałabym rozdziałom żadnych tytułów, ale skoro tak zaczęłyśmy robić, to teraz ciężko się z tego wycofać. Zawsze dajemy na tytuł fragment jakiejś wypowiedzi czy zdania, które ładnie i chwytliwie brzmi, czasem głupio i bezsensownie, dla śmiechu. I raz takich fragmentów jest więcej i jest z czego wybierać, a raz nie. Prawdę mówiąc przy tym rozdziale nic nie wpadło mi w oczy, a ten fragment wydawał mi się jeszcze całkiem przyjemny i nadający się na tytuł. No to jest ;-)
      Jakbyśmy mogły, pisałybyśmy jeszcze dłuższe rozdziały :D no ale fakt, im dłuższy, tym czasem trudniej dobrnąć za jednym zamachem do końca, rozumiem doskonale.
      Cieszę się, że Ci się podobało. Mam nadzieję, że zakończenie tego wątku Cię nie rozczaruje. Choć, zasadzając taki mały spoiler, trudno pisać o zakończeniu, skoro ostatecznie udało nam się rozwiązać i zamknąć sprawę dopiero w jednym z ostatnich napisanych do tej pory rozdziałów.
      Dziękuję za komentarz :-)

      Usuń