Sasuke z
trudem przepchnął dziecięcy wózek przez drzwi siedziby Hokage. W korytarzu było
pusto i dosyć ciemno, co jemu akurat średnio odpowiadało, choć stwarzało
większą szansę na to, że Sumire niespodziewanie się nie obudzi. Mała wampirzyca
– jak zwykł nazywać ją Sasuke – uwielbiała ciemności i niespecjalnie
przepadała za światłem dziennym, więc zmuszony był pozasłaniać wszystkie okna w
domu, samemu w ten sposób doprowadzając się niemal do obłędu. Zaduch, mrok… to
wszystko nieodwołalnie kojarzyło mu się z Orochimaru i wilgotnymi podziemiami,
w których spędził ostatnie pół roku. Czas, który najchętniej wyciąłby z
życiorysu.
Tuż przed
samym gabinetem okazało się, że nie był na piętrze sam. Akihito siedział ze
zwieszoną głową, smętnie wpatrując się w ciemne kafle pod stopami. Sasuke
poszedł bliżej i dopiero zauważył, że mężczyzna ma w uszach słuchawki. Wyglądał
na zmęczonego i przygnębionego. To ciekawe, ale dokładnie to samo Sasuke
widział dziś rano, spoglądając w lustro.
Akihito
podskoczył, kiedy Sasuke usiadł na krześle obok. Schował odtwarzacz do
kieszeni, ale się nie odezwał. Sasuke też nie był raczej skory do rozmowy; pochylił się do przodu i oparł łokcie na kolanach, wpatrując się wyczekująco w
drzwi gabinetu Tsunade. Musiała ich obu wezwać z jakiegoś ważnego powodu i
zaczynał mieć złe przeczucia. Zerknął kątem oka na Endo i coś przyszło mu nagle
do głowy.
– Wspomniałeś,
że ją kochasz… – powiedział, odwracając się lekko w jego stronę.
– A, tak. –
Akihito zmusił się do uśmiechu. – I to dużo bardziej niż ty.
Sasuke nie
zareagował na zaczepkę.
– Powiedziałeś
również, że istnieją różne rodzaje miłości i…
– Wiesz, mamusię
i braciszka chyba kochasz w nieco inny sposób – parsknął.
– I –
powtórzył Uchiha, tym razem marszcząc brwi – chciałbym, żebyś mi wyjaśnił, co
miałeś na myśli.
Akihito
zamilkł. Sasuke odniósł wrażenie, że stracił nieco pewności siebie, ale kiedy
tylko doszedł do takiego wniosku, ten szeroko się uśmiechnął. Uchiha zacisnął
szczękę, domyślając się, że Akihito znowu się z niego naśmiewa. Im częściej
spotykał tego błazna, tym większą czuł złość. Zaczynał naprawdę szczerze
nienawidzić kekkei genkai klanu Endo. Akihito miał nad nim niewyobrażalną
przewagę i nawet nie krył się z tym, że z niej korzysta.
– Słuchaj… –
Endo nachylił się w jego stronę, niebezpiecznie zbliżając swoją twarz.
– Jestem gejem.
Sasuke zamarł,
a potem skrzywił się z obrzydzeniem i ledwo powstrzymał przed odsunięciem się.
Zdał sobie sprawę, że to chore zafascynowanie Haniko homoseksualizmem nie mogło
się wciąć z niczego.
– Aha –
odpowiedział przez zaciśnięte zęby.
Akihito
wydawał się bardzo rozbawiony jego reakcją.
– Nie bądź
takim homofobem, cukiereczku – zachichotał, puszczając oczko. – Nie jesteś w
moim typie, wolę blondynów. Myślisz, że miałbym jakieś szanse u… na przykład
takiego Naruto? Mieszkam u niego już tydzień i co by o nim nie powiedzieć, to
bardzo czarujący facet i…
– Zamilcz. To
obrzydliwe.
– Wiesz, że Haniko
poklepałaby cię porządnie po tej ślicznej buźce, gdyby to usłyszała? Dobra, przesadzam, ale wykład
by cię nie ominął.
Sasuke nie
odpowiedział. Gdyby mógł w ten sposób ją obudzić, już dawno zawisłby nad
szpitalnym łóżkiem i zwymyślał homoseksualistów oraz wszystkich innych odmieńców,
którzy przynosili hańbę ludzkości. Z drugiej strony… on sam stał się kimś takim
w chwili, w której ojciec go wydziedziczył i zabronił mianować się Uchiha. Wciąż
z dumą nosił emblemat klanu na plecach, ale jedyną osobą, która czuła się z
tego powodu lepiej, był on sam. Ci, których całe życie postrzegał jako rodzinę, zerkali na niego z niesmakiem.
Dokładnie w ten sam sposób, w który on teraz patrzył na Akihito.
– O czym
myślisz? – zagadał Endo, przyglądając mu się intensywnie.
– O niczym.
– Kłamiesz,
wyczuwam rewolucję.
– Zajmij się
sobą – prychnął Sasuke, odwracając głowę.
– Ach, gdybyś
tylko wiedział, jak swobodnie kobiety czują się w moim towarzystwie, to
chciałbyś być mną. – Akihito założył ręce na głowę i z uśmiechem oparł się o
ścianę. – Wydaje ci się, że bycie gejem to przekleństwo, ale nigdy nie zbudujesz
z żadną kobietą takiej relacji jak ja.
Sasuke prychnął.
– Nie, moje
relacje zawsze będą głębsze. Nie masz
pojęcia, jak to jest doprowadzić kobietę do utraty kontroli.
– Ze złości? –
Roześmiał się. – Masz rację, w tym możesz być mistrzem.
– Z
przyjemności – wycedził Sasuke przez zęby. – Wiesz, jakie to uczucie, kiedy
kobieta wije się pod tobą i prosi o więcej? Nic tego nie przebije. A już na
pewno nie świadomość, że chociaż jesteś mężczyzną, dziewczyny traktują cię jak
koleżankę i ciągają ze sobą na zakupy. To jest takie wspaniałe? Lubisz, kiedy
zapominają, że masz jaja?
– Wiem, jak to
jest, kiedy mężczyzna wije się pod moim dotykiem. – Akihito uśmiechnął się
nieszczerze, a w jego oczach pojawiły się iskierki złości. – Próbowałeś,
Sasuke? Polecam. Mężczyźni lepiej rozumieją swoje potrzeby, mniej się krępują i
chętniej uprawiają seks. Tobie powinno to odpowiadać.
Uchiha
zacisnął pięści. Endo wyraźnie próbował wyprowadzić go z równowagi, ale Sasuke
nie zamierzał dać mu tej satysfakcji.
– A wiesz
jakie to uczucie – kontynuował Akihito – kiedy kobieta czuje się przy tobie
swobodnie? Nie krępuje się, bo wie, że nie patrzysz na nią jak na kolejny
obiekt seksualny i nie zastanawiasz się, czy jest pociągająca, czy powinna
zrzucić kilka kilogramów? Myślisz, że ja nigdy nie widziałem Haniko nago? Po
śmierci Satoru mieszkała u mnie przez niemal miesiąc i widziałem to, czy owo.
Kobiety się mnie nie wstydzą, bo wiedzą, że ich nie oceniam. Nie zastanawiam
się, czy mają za małe biusty, za grube uda, czy co tam jeszcze spędza im sen z
powiek. Możesz się ze mnie śmiać, że jestem pedałem, ale przy tobie nikt nigdy
nie będzie się tak czuł. Bycie gejem otwiera drzwi na zupełnie inne znajomości.
Uchiha spiął
się. Czy Haniko naprawdę nie miała oporów, żeby paradować bez niczego przed tym
irytującym rudzielcem? W głowie mu się to nie mieściło.
– Skoro się
przed tobą rozbierają bez żadnego skrępowania, to tylko potwierdza moją teorię,
że traktują cię jak koleżankę. Ja wolę, żeby widziały we mnie mężczyznę.
– I rozbierały
tylko wtedy, kiedy mają ochotę na seks. – Akihito pokiwał z namysłem głową. – A
przez pozostały czas ukrywały za ubraniami i wstydziły, kiedy tylko zerkniesz
im w dekolt. A jak i na to nie będą miały ochoty, to się zdenerwują, bo uznają,
że jesteś napalonym zboczeńcem, który myśli tylko o jednym. I będą miały rację.
Tak naprawdę kobiety doceniają nas, gejów, bo je szanujemy i traktujemy jak
równe sobie. Zastanów się nad tym, Uchiha.
Zapadła cisza.
Zanim Sasuke zdołał przetrawić jego słowa i jakoś przełknąć to, że Akihito miał
po części rację, drzwi się otworzyły i stanęła w nich Tsunade.
***
– Jeszcze
chwila, wampirzyco – szepnął Sasuke do córki, poprawiając jej przykrycie, które
notorycznie z siebie zrzucała, machając rączkami. Opuścił daszek wózka,
odwracając chwilowo jej uwagę od kocyka. Udało się. Ciemne ślepia z
zafascynowaniem wlepiła w materiał nad głową. – I nie życzę sobie protestów.
Sumire obecnie
nie wyglądała na chętną do buntu, ale nie wiedziała jeszcze, co ją czeka. A
czekał ją spacer. Świeże powietrze i w końcu odrobina słońca, bo ostatniej pogody
raczej nie można było zaliczyć do udanej.
Sasuke miał
nadzieję, że do omówionej godziny zdąży ją uśpić, ale Sumire jak na złość przespała
już pół dnia i teraz w pełni energii podziwiała świat. A było co podziwiać. Od
kilku dni fascynowało ją praktycznie wszystko, każdy przedmiot w domu i każda
czynność, którą wykonywał jej ojciec. Sasuke obawiał się jednak, że na zewnątrz
nie znajdzie czegoś, czym mógłby kupić jej uwagę, modlił się więc tylko o to,
żeby obeszło się bez krzyków.
– Może ciocia
Keiko cię jakoś uspokoi – wymamrotał, zapinając kurtkę i spoglądając na
zegarek.
Wtem
uświadomił sobie, co przed chwilą powiedział i zamarł. Określił Keiko mianem cioci, tak, jakby była już co najmniej
narzeczoną jego brata. A może po prostu udzieliło mu się nazywanie wszystkich
znajomych i nieznajomych wujkami i ciotkami swojej córki? Zjawisko dość
powszechne, aczkolwiek zdaniem Sasuke świadczące o tym, że rodzice dziecka nie mieli
zbyt wiele rozumu. Musiał natychmiast się opanować, żeby przypadkiem nie palnąć
czegoś takiego w towarzystwie.
– Jesteśmy
spóźnieni dwanaście minut – oznajmił, spoglądając na wskazówki. – Gdybyś się
nie mazała, bylibyśmy na czas. Chociaż cioc… – odchrząknął – Keiko też na pewno
jest spóźniona.
Sumire nie
odpowiedziała, a zamiast tego machnęła rączką w jego kierunku, łypiąc na niego
swoimi wielkimi oczyma.
Sasuke przyglądał
jej się przez chwilę, a potem pokręcił z rezygnacją głową. Wyprowadził wózek na
zewnątrz i zamknął drzwi.
Wiele się nie
pomylił. Kiedy dotarł do parku, dostrzegł w dali Keiko, która truchtała w
stronę ławki, na której się umówili. Kiedy dobiegła na miejsce, rozejrzała się
ze zdumieniem wokół, dopiero po chwili dostrzegając go na końcu alejki.
Sasuke
prychnął, marszcząc brwi. Zwolnił kroku, chcąc, żeby dziewczyna poczekała
przynajmniej tę minutę. Pokonał dzielącą ich odległość i spojrzał
nieprzychylnie na Higashiyamę, która szczerzyła zęby w uśmiechu.
– Spóźniłeś
się.
– Ty też.
– Ale ty
bardziej – zauważyła, podchodząc do wózka i pochylając się nad nim. – Jej,
Sumire, jak ty szybko rośniesz! I jesteś coraz bardziej podobna do tatusia.
Chociaż… ty jesteś taka spokojna i grzeczna, to może jednak nie. Do mamusi
jesteś podobna, o.
Sasuke
skrzywił się. Keiko wyprostowała się, a na widok jego miny sama nabrała powagi.
– Co jest,
Sasuś? Wiadomo coś nowego?
Nie
odpowiedział. Ruszył szybkim krokiem przed siebie, nawet się na nią nie
oglądając. Keiko szybko go dogoniła i nie spuszczała z niego wzroku, nachalnym
spojrzeniem próbując zmusić go do gadania. Sasuke zacisnął usta i uparcie
patrzył przed siebie. Śnieg roztopił się już na dobre, ale to wcale nie
oznaczało, że przyszła wiosna. Przez większość ostatnich dni trwała nieustanna
szaruga i często padał deszcz, ale czasem, jak na przykład dziś, słońce
przebijało się zza chmur, które przysłoniły niemal całe niebo i rzucało
złocistą poświatę na drzewa, które miały się wkrótce zazielenić. Śnieżna zbroja
odeszła w niepamięć, teraz pozostał czas oczekiwania na przebudzenie do życia.
Sasuke miał nadzieję, że wraz z pąkami zmartwychwstanie i on.
Minęła dłuższa
chwila, nim zebrał się w sobie i postanowił odezwać.
– Ustabilizowali
ją, oddycha samodzielnie i nie ma obaw, że nagle przestanie.
– No to
fantastycznie! – Keiko uwiesiła mu się na ramieniu. – Skąd ta gburowata mina?
– Tsunade sporządziła
listę substancji, które były tego dnia wykorzystywane w laboratorium i jest ich
ponad siedemset.
– Ała. – Keiko
skrzywiła się. – Nie ma jakiegoś szybszego sposobu? Przecież zanim ona to
wszystko sprawdzi, to miną… lata.
Sasuke kiwnął
głową, mając nadzieję, że na jego twarzy nie maluje się rozpacz, którą odczuwał
w sercu. Przypomniał sobie minę Akihito, kiedy Tsunade uświadomiła ich, jak wygląda sytuacja. Wymienili wówczas spojrzenia,
uświadamiając sobie, że obaj czują się w tej sytuacji równie paskudnie. I nawet
na chwilę zawiązała się między nimi cienka nić porozumienia.
– Gdyby Tsunade
miała próbkę tego, czym dwa lata temu zatruła się Haniko… – Wzruszył ramionami.
– No a te
wszystkie… te badania Orochimaru? Przecież ostatnim razem to pomogło.
– Skąd o tym
wiesz? Itachi ci powiedział? – Sasuke nie wyglądał na zadowolonego.
Keiko
zmarszczyła czoło.
– Itachi? A
czemu Itachi? Akihito nam o tym powiedział, kiedy wpadł do nas tydzień temu.
Swoją drogą Tsunade powinna chyba trzymać gębę na kłódkę, a tu proszę,
wypaplała przy pierwszej okazji! A pomyślałby kto, że Hokage to akurat powinna
być dyskretna, nie? Ale wiesz co, Sasu… – Odsunęła się i ścisnęła go za rękę. –
To było cudowne, co zrobiłeś.
Sasuke wyrwał
dłoń. Poczuł, że coś nieprzyjemnie ściska go za serce. Wyrzuty sumienia?
– Skończ.
– No nie bądź
już taki skromny. – Keiko machnęła ręką. – To był najszlachetniejszy i
najpiękniejszy wyraz miłości. Co prawda, to prawda, że trochę źle rozegrany,
ale…
– Ja uciekłem,
rozumiesz? – przerwał jej. – Pięknie to brzmi i łatwo się tym usprawiedliwić,
ale prawda jest taka, że wolałem towarzystwo Orochimaru.
Keiko zagrodziła mu drogę.
–
Zadziwiające, nie? Że ja mam lepsze zdanie o tobie niż ty o sobie samym. Możesz
mówić, co chcesz, ale nieważne jak wiele razy to powtórzysz, to nie stanie się
nagle prawdą. To wszystko nie jest czarne albo białe, tylko szare. Twoje
motywacje są szare. Jak… lody! Czekoladowe i śmietankowe. Zmieszane tracą swój
pierwotny smak, tworząc coś zupełnie nowego. Czuć w nich śmietankę i czuć
czekoladę, ale nazwanie ich takimi, to spore uproszczenie i nieprawda.
– Co? – Sasuke
zdawał się kompletnie skołowany. Jak Itachi mógł z nią codziennie rozmawiać i
coś jeszcze z tego rozumieć? Cokolwiek chciała mu właśnie przekazać, brzmiało
jak bełkot. – Takie lody nie są szare.
– Oj,
mniejsza. Mówię, że nie pchnęły cię do tego tylko te mroczne, samolubne
pobudki. Czy ona o tym wie? O misji w sensie.
Sasuke
niechętnie przytaknął.
– To dobrze,
powinna. Ale… co zamierzasz teraz zrobić? To nie może potrwać kilku lat!
Ale chyba
będzie musiało, pomyślał z goryczą Sasuke. Odwrócił się tyłem do niej,
obawiając się, że puszczą mu nerwy i znowu się rozpłacze. Wprawdzie nawet łzy
nie cisnęły mu się do oczu i po ostatnim nie czuł już potrzeby, żeby coś z
siebie w ten sposób wyrzucać, ale strach pozostał. Tak łatwo dał się zmanipulować
i doprowadzić do histerii… Codziennie było mu wstyd. Łkał jak dziecko, całym
sobą wtulając się w starszego brata, jakby ten mógł rozwiązać wszystkie jego
problemy. Czy on przypadkiem w pewnym momencie nie usiadł mu nawet na kolanach?
O nie, Sasuke nie chciał nawet o tym myśleć, bojąc się, że to uczucie wstydu i
beznadziei przerodzi się we łzy, tym razem zażenowania. Minie trochę czasu,
zanim bez krępacji będzie umiał spojrzeć Itachiemu w oczy.
– Sasu, halo!
Jak odpłyniesz, to niczego nie rozwiążesz. Problemy są raczej za ciężkie, żeby
fruwać sobie na chmurce. Zostawisz je na ziemi, ale kiedyś będziesz musiał
wrócić i one ponownie cię znajdą. Trzeba podjąć pewne środki, żeby na przykład
je… utopić! Jak zatopisz je głęboko, głęboko w oceanie, to nie wrócą. Chyba że
są z drewna.
Sasuke
milczał. Keiko wpadła chyba w lekko poetycki nastrój, ale cokolwiek by nie
mówiła, on nie miał na to odpowiedzi. Tydzień temu próbował już utopić te
problemy… w alkoholu i skończyło się to kacem stulecia. Przy Itachim grał
jeszcze człowieka, który jest w stanie utrzymać się na nogach, ale kiedy tylko
brat wyszedł, padł na łóżko i spędził w nim cały dzień, ciesząc się tym, że
Sumire była równie oszołomiona, co on i potraktowała go ulgowo, dając odrobinę
wytchnienia.
Przypominając
sobie o córce, zajrzał do wózka. Ciemne oczy dziecka skupiły się na nim, a mała
zaczęła kręcić się w miejscu. Sasuke sięgnął po niewielki patyk, który znalazł
obok i zamachał nim w zasięgu jej wzroku.
– Gałąź –
powiedział.
– Słuchaj, nie
możesz się poddać! – krzyknęła Keiko, chwytając go za przedramiona.
– Nie poddaję
– odburknął.
– Sasuś,
wiesz, że ja wierzę w ciebie mocno, mocno, z całego serca, ale nie dasz rady
być samotnym ojcem przez kilka lat. To znaczy, na pewno dasz, ale po co? Zróbmy
wszystko, co w naszej mocy, żebyś nie musiał dłużej odgrywać roli rodzica w
pojedynkę! Jeśli się nie uda, to dopiero wtedy będziemy się zastanawiać, co
dalej.
– Keiko, ale
co ja mam twoim zdaniem zrobić? – Sasuke odepchnął jej dłonie. – Z tej sytuacji
nie ma wyjścia. Mogę tylko czekać, mając nadzieję, że uda się zlokalizować
przyczynę za którymś z pierwszych podejść.
– Nie wiem, na
przykład… Możemy pójść do Suna, o! – Podskoczyła i ponownie mocno chwyciła go
za ręce. – Poszukamy tego… tego czegoś. No wiem, nie brzmi przekonująco, ale pomyśl
o tym tak: czy będziesz w stanie sobie wybaczyć, że nic nie zrobiłeś, kiedy jeszcze
mogłeś? To może wciąż gdzieś tam być. Poprosimy Akihito, jemu też zależy.
Przetrząśniemy każdy zakamarek. Ty masz sharingan, mamy przewagę! Sasuke, to
nasza szansa!
Higashiyama
przeskakiwała nerwowo z nogi na nogę, czekając na decyzję. Zacisnęła mocno
palce na jego przedramionach, dając mu do zrozumienia, że go nie puści.
Sasuke czuł,
że to szaleństwo. Czego mieliby szukać? Chyba igły w stogu siana. To mieszkanie
na pewno było już uprzątnięte, a jeśli nie, to dogłębnie przeszukane. Nie
znajdą ani tej substancji, którą zażyła Haniko, ani żadnej dokumentacji z badań
tego jej niby chłopaka. Mogliby poszukać w szpitalu, ale czy któreś z nich się
na tym znało i wiedziałoby, czego szukać? Nie. Wszystko było nie tak. Na
wszystkie pytania odpowiedź brzmiała: nie.
Jednak mimo
świadomości, że ten plan miał więcej luk niż sensu, mimo tego, że zapewne
podejmując się tego, zrobi sobie tylko niepotrzebną nadzieję i wywoła
zamieszanie, którego nikt mu nigdy nie zapomni, chyba nie potrafił odpuścić. A
co gdyby naprawdę coś tam było…? Słowa Keiko już teraz huczały mu w głowie, nie
dając o sobie zapomnieć. I Sasuke był pewien, że jeśli niczego nie zrobi, będą
go prześladować nie tylko przez najbliższe godziny, ale dni, tygodnie, lata…
– Akihito
opuścił Konohę tuż po rozmowie z Tsunade – odparł po dłuższej chwili.
– Dogonimy go,
to tylko kilka godzin.
– My?
Keiko
spojrzała na niego z niezrozumieniem, a potem uśmiechnęła się szeroko.
– My! Przecież
nie zostawię cię z tym samego. Pamiętaj, że cię kocham.
Sasuke
przewrócił oczami, ale zrobiło mu się jakoś miło. Zwłaszcza kiedy jeszcze
przysunęła się do niego bliżej i objęła, wtulając się w jego pierś. Przyjemne
ciepło rozlało się po jego ciele. Kiedyś Haniko obejmowała go w ten sposób, a
on ochoczo przygarniał ją bliżej siebie. Teraz po prostu stał, bo znajdowali
się w parku – miejscu publicznym – i wolał nie robić przedstawienia. I tak
wzbudzali już zbyt wiele zainteresowania; Itachi go kiedyś za to zabije.
– Dobra, nie
marnujmy czasu. – Odkleił ją delikatnie od siebie. – Musimy porozmawiać z
Tsunade.
***
– Itaś! –
krzyknęła Keiko, wychylając się przez drzwi do domu. – Jesteś?
– Nie zachowuj
się podejrzanie, właź – warknął Sasuke za jej plecami i pchnął lekko do środka.
Przepchnął wózek przez drzwi i zatrzasnął je za sobą. – Idź się pakować, ja tu
poczekam.
Keiko
przytaknęła i wbiegła po schodach na górę. Sasuke został sam. Przeczuwając, że
to trochę potrwa, rozebrał się z kurtki i butów. Ustawił wózek ze śpiącą córką
w korytarzu i poszedł do kuchni zrobić sobie kawy.
W szafkach
znalazł tylko rozpuszczalną, za którą niezbyt przepadał. Zalał wrzątkiem, oparł
się o stół i rozejrzał dookoła. Jego uwagę przykuły kartki na lodówce.
Zamieszał kawę i podszedł bliżej. Uśmiechnął się kącikiem ust, kiedy zauważył
harmonogram prac domowych spisany schludnym pismem Itachiego. Pierwsza data
ujęta w planie pochodziła sprzed dwóch dni, co Sasuke uznał za niebywałe.
Itachi naprawdę wytrzymał tyle czasu, sprzątając to pobojowisko sam? Gdyby to
on miał mieszkać z Keiko, ustaliłby reguły już dawno temu i karał za ich
nieprzestrzeganie. Taką dziewczynę należało trzymać na krótkiej smyczy.
Pozostałe
karteluszki stanowiły raczej luźne notatki. Na kilku z nich Keiko zanotowała
jakieś przepisy i Sasuke zauważył ze zdziwieniem, że dwa z nich były
zatytułowane jego imieniem i stanowiły jedne z jego ulubionych potraw. Na
różowych karteczkach samoprzylepnych Keiko spisywała dowcipy. Według niego
żaden z nich nie był śmieszny, ale patrząc na to, jak bardzo rozłaziło się jej
pismo wraz z każdym zanotowanym słowem, domyślił się, że sama Keiko dławiła się
ze śmiechu, spisując je.
– Cześć.
Sasuke drgnął,
niemal wylewając swoją kawę. Odwrócił się w stronę drzwi, zauważając Itachiego
związującego wilgotne włosy gumką na karku.
– Cześć – odpowiedział,
siląc się na neutralny ton. Odwrócił się tyłem do niego i podszedł do okna. O
tej porze roku widok nie był imponujący. – Jak tam?
– Dobrze. A u
ciebie?
– Też dobrze –
odparł od niechcenia, a potem napił się kawy.
Atmosfera była
równie krępująca, jak przy ich ostatnim spotkaniu. Sasuke przykleił niemal nos
do szyby, żeby tylko mieć pretekst do niepatrzenia na brata. Itachi kręcił się
za jego plecami, a po chwili odsunął sobie krzesło i usiadł przy stole.
– Wiem, że nie
lubisz rozpuszczalnej, ale ze śmietanką i cukrem nawet nie jest taka zła. Sam wolę
sypaną, ale zapomniałem kupić.
Sasuke
spojrzał do swojego kubka i pokręcił nim lekko. Napój był czarny jak noc, ale smakował
jak lura, czyli zdecydowanie nie tak, jak powinna smakować porządna kawa.
Sypana była w porządku, ale też nie należała do najlepszych. Najbardziej marzyła
mu się taka świeżo zaparzona z ekspresu, ale takowego nie posiadał, a miał obecnie
ważniejsze wydatki na głowie niż spełnianie swoich zachcianek. Dobra kawa mogła
poczekać, inne rzeczy niekoniecznie…
– Nie słodzę –
odpowiedział, czując w obowiązku się w końcu odezwać.
– Faktycznie.
Cisza między
nimi nie trwała długo, ponieważ wkrótce później do kuchni wpadła Keiko.
– O, Itaś! –
krzyknęła, nieco spanikowanym głosem. – Myślałam, że cię nie ma, wołałam cię.
Sasuke
przeczuwając, że atmosfera może się wymknąć spod kontroli, odwrócił się przodem.
Keiko miała taką minę, jakby już popełniła jakieś przestępstwo. Kiedy ich oczy
się spotkały, skarcił ją spojrzeniem.
– Byłem w
łazience, nie słyszałem. Wybieracie się dokądś?
– E… –
odburknęła Keiko, spoglądając na plecak, który trzymała. – Misję mamy.
– Misję? –
Itachi zmarszczył brwi i przeniósł wzrok na Sasuke. – Tobie nie przysługuje
czasem jakiś urlop ojcowski? Mam mgliste wrażenie, że słyszałem, jak Hokage
mówiła, że przysługują ci trzy miesiące i będziesz miał płacone za ten okres.
– To wyjątkowa
sytuacja. – Sasuke wzruszył ramionami niby od niechcenia. – Ale to tylko
kilka… kilkanaście dni. Przydadzą mi się dodatkowe pieniądze.
– Rozumiem –
odburknął Itachi, popijając kawę. – Co to za misja?
Sasuke i Keiko
wymienili spojrzenia.
– Ściśle tajne
– odpowiedziała, uśmiechając się szeroko. – Ale nic poważnego! To misja raczej
rangi C.
– Raczej?
– Bo może się
przerodzić w B albo A – odpowiedział szybko Sasuke, zanim Keiko zdążyła
otworzyć usta. Kiedy Itachi ponownie na niego spojrzał, schował się za kubkiem
ze swoją kawą.
– Aha. –
Itachi nie wyglądał na zadowolonego. – I kto z wami idzie?
– Akih… nikt.
– Keiko zakryła usta i zakasłała z wymuszeniem. – Drapie mnie coś w gardle, ach
ten kaszel, czasem atakuje tak niespodziewanie.
Sasuke miał
ochotę schować twarz w dłoniach i zawyć z rozpaczy nad tym wyjątkowo nieudanym
przedstawieniem, ale Itachi ponownie na niego spojrzał, więc udawał
niewzruszonego.
– Według
obowiązującego prawa, na misje są wysyłane drużyny trzy, cztero lub pięcioosobowe.
W razie potrzeby liczniejsze, ale nigdy dwu – wyjaśnił swoje wątpliwości rzeczowym
tonem.
– To misja
mająca na celu polepszyć kontakty Konohy i Suna – odparł ze spokojem Sasuke. –
Na miejscu poznamy resztę osób przydzielonych do tego zadania. Nie będziemy
tylko we dwójkę.
Itachi
zmarszczył czoło, ale gładko przyjął tę informację; skinął głową i spuścił
wzrok. Sasuke czuł, jak pot nieprzyjemnie spływa mu po karku. Jedna słona
kropla spłynęła pod koszulkę i błądziła po plecach, a on miał ochotę się
wzdrygnąć. Spojrzał na Keiko, która skinęła na niego ponaglająco, więc szybko
wypił kawę i razem ulotnili się z kuchni. Kiedy Higashiyama wyjmowała z szafki
specjalnie buty i pelerynę, mającą chronić przed wiatrem i deszczem, do
przedpokoju wszedł Itachi. Podszedł do wózka i spojrzał na śpiącą Sumire,
uśmiechając się pod nosem. Sasuke coś zakłuło na ten widok.
– Gotowa? –
zaczął ponaglać Keiko. – Musimy… – zamilkł, coś sobie nagle uświadamiając. –
Chyba zostawiłem telefon w kuchni.
Wszedł z
powrotem do pomieszczenia i upewniając się, że Itachi został w przedpokoju,
podszedł do lodówki i zdjął z niej harmonogram. Papier był wykonany z
porządnego materiału. Itachi nigdy nie kupował byle brulionu, bo miał w zwyczaju
wykorzystywać takie kartki do robienia notatek i bardzo nie lubił, kiedy
podczas pisania ni stąd, ni zowąd robiły się w nich dziury. Inwestował więc w
droższy, taki… dokładnie taki, jakiego potrzebował Sasuke.
Jeszcze raz
rozejrzał się dookoła, a kiedy upewnił się, że jest sam, zgiął kartkę na cztery
części i schował w wewnętrznej kieszeni kurtki.
Kiedy wrócił
do przedpokoju, zastał parę rozmawiającą o czymś szeptem. Na jego widok Itachi
odsunął się od Keiko, puszczając jej rękę. Ona wyglądała na raczej
zdezorientowaną.
– Idziemy?
– No –
odpowiedziała z szerokim uśmiechem. – Papa, Itaś!
***
– Które ci
spakować? Te czy te?
Sasuke
podniósł wzrok znad torby, do której wkładał najpotrzebniejsze akcesoria
niemowlęce i spojrzał na Keiko. Dziewczyna trzymała przed sobą dwie pary jego
bokserek i chichotała. Skrzywił się.
– Keiko…
– Dobra, wiem.
– Machnęła dłońmi w uspokajającym geście. – Ale czuję się zaszczycona, że
dopuściłeś mnie do swoich majtek.
Sasuke
parsknął. Ona chyba nie zdawała sobie sprawy z tego, jak to zabrzmiało. I
chociaż mimowolnie wyobraził sobie minę Itachiego, będącego świadkiem ich
rozmowy, wciąż go to bawiło. Pokręcił głową do swoich myśli. Ta dziewczyna była
naprawdę niereformowalna.
– O! Itachi ma
takie same – zauważyła, wyjmując z szuflady kolejną parę z emblematem klanu na
prawym pośladku.
– Prezent od
ojca. – Sasuke skrzywił się. – Wrzuć je tam z powrotem, nie noszę ich.
– Czemu? Są
urocze. Weź je, może przyniosą ci szczęście. Pakuję je, patrz.
Nie spojrzał.
I miał nadzieję, że na tym Keiko skończy kompletowanie mu bielizny i przejdzie
do ważniejszej części wyposażenia. Same majtki na nic mu się nie zdadzą, jeśli
zamarznie z zimna lub nie będzie miał czym walczyć. Wprawdzie poinstruował ją,
co i w jakiej ilości ma mu spakować, ale miał wrażenie, że ona i tak wciskała
mu do plecaka, co tylko chciała. Będzie to musiał jeszcze przed wyjściem zweryfikować.
Kiedy skończył
pakować najpotrzebniejsze rzeczy Sumire, sięgnął po telefon i wybrał numer
domowy. Po czwartym sygnale usłyszał szorstki głos Fugaku. No po prostu
pięknie.
– Daj mi mamę
do telefonu – powiedział stanowczo.
Po drugiej
stronie przez chwilę trwała cisza. I to cisza przed burzą, co do tego nie miał
już wątpliwości.
– Pomyłka. Nie
dzwoń więcej na ten numer. – I się rozłączył.
Sasuke
skrzywił się, powstrzymując chęć, by rzucić komórką. Czyżby Fugaku wciąż się
wydawało, że jeśli wyda rozkaz, to
Sasuke posłucha?
– Jeszcze
zobaczymy…
***
– Tak, słuch…
– Fugaku urwał w pół słowa, dostrzegając, kto stoi na wycieraczce.
Sasuke
korzystając z jego chwilowej dezorientacji, wcisnął stopę między drzwi.
– Chcę
porozmawiać z mamą.
Fugaku
zmarszczył brwi, a w jego oczach pojawił się sharingan. Na pewno nie zamierzał
mu niczego ułatwiać, ale Sasuke naprawdę nie miał na to ani siły, ani
cierpliwości. Zacisnął szczękę, gotów przyłożyć ojcu, jeśli będzie trzeba. Nie
czuł się z tym najlepiej, ale najwyraźniej przeliczył się, zakładając, że
jednak uda mu załatwić to pokojowo. Fugaku chyba też tak uważał, bo cały się
spiął, przygotowując do ataku. To będzie krwawa jatka, oj tak.
Sasuke
zacisnął i rozprostował palce, gotów na obronę i kontratak, gdy niespodziewanie
Keiko wcisnęła mu dziecko na ręce. Odruchowo przytulił Sumire do siebie.
– Co ty
robisz, do diabła?
Spojrzał z
irytacją na Higashiyamę, a kiedy ponownie przeniósł wzrok na ojca, dostrzegł,
że jego postawa diametralnie się zmieniła. Nawet on nie odważyłby się
zaatakować przeciwnika z małym dzieckiem. Zwłaszcza kiedy Sumire z rączką w
buzi, wlepiła w niego swoje ciekawskie oczy. Wyjęła palce z ust i wydała z
siebie serię krótkich dźwięków, jakby chciała z nim porozmawiać. Fugaku spiął
się wyraźnie, a jego ochota do wszczynania awantury jeszcze zmalała.
Wtem z domu
rozniósł się dźwięczny głos Mikoto.
– Kochanie!
Chyba telefon się zepsuł, nie ma sygnału.
Tak, na pewno
zepsuł, pomyślał Sasuke, mrużąc oczy i spoglądając na ojca z nieskrywanym obrzydzeniem.
Dwadzieścia minut temu działał bez zarzutu. Stłumił irytację, przypominając
sobie, że ma ważniejsze sprawy na głowie. Fugaku wciąż stał mu na drodze, a on
trzymając Sumire, nie mógł zabawić się w taran. Pozostawało więc jedno sensowne
wyjście…
– Mamo!
Fugaku drgnął
i próbował zatrzasnąć drzwi, ale stopa wetknięta do środka mu to
uniemożliwiała. Sasuke obawiał się, że teraz ojciec przypuści atak na jego nogę,
ale zanim to nastąpiło, zza jego pleców wychynęła Mikoto.
– Sasuke!
– Mamo, ja…
– Mikoto! – przerwał
mu Fugaku. – Natychmiast wracaj.
Pani Uchiha
zignorowała polecenie męża i bez słowa przejęła Sumire z rąk Sasuke.
Przepchnęła się obok Fugaku i zaprosiła ich do środka.
– Wchodzimy – szepnął
Sasuke do stojącej za nim Keiko. Wprowadził wózek do przedpokoju, całkowicie
ignorując stojącego przy drzwiach ojca. Keiko zatrzymała się przy mężczyźnie,
uśmiechając się szeroko.
– Dobry! A pan
znowu nie w pracy? Nieładnie tak wagarować. No bo chyba pana nie wylali, nie?
Fugaku zrobił się
czerwony na twarzy.
– Mikoto!
Przypominam ci, że decyzją klanu ten… ten… został na dobre wykluczony z naszej
rodziny i nie ma prawa się tu więcej pokazywać!
Sasuke się
skrzywił. Ojciec nawet nie potrafił już wymówić jego imienia, wyrażając się o
nim, jakby był jakimś przedmiotem, który może sobie tak po prostu wyrzucić.
Podszedł do matki, która, tak jak on, uparcie ignorowała mężczyznę.
– Dostałem
misję i nie mam z kim zostawić Sumire, czy mógłbym cię prosić o zaopiekowanie
się nią? Wiem, że masz dużo na głowie, ale nie mam do kogo się z tym zwrócić. –
Ostatnie zdanie wyszeptał, tak, żeby tylko ona go usłyszała.
– To żaden
kłopot. Możesz na mnie liczyć, kochanie. – Mikoto przytuliła do siebie wnuczkę
i przeczesała jej krótkie włosy. – Ojcem się nie przejmuj – dodała ciszej, biorąc
z niego przykład – nie zrobi jej krzywdy.
Sasuke skinął
głową. Keiko podała mu torbę z ubrankami i akcesoriami dziecięcymi, które
spakował w pospiechu. Postawił ją przy nogach matki.
– To teraz,
kochanie, pożegnaj się z tatusiem. – Mikoto wyciągnęła dziecko w stronę Sasuke.
– Śmiało – szepnęła.
Sasuke się
zawahał. Co powinien zrobić? Zdążył przywiązać się do małej, ale chyba nie na
tyle, by publicznie ją całować i okazywać uczucia. Bał się, że jeśli zacznie
przeciągać to pożegnanie, poczuje raz jeszcze ciężar i ciepło córki, zmieni
zdanie. Czuł, że podejmuje większe ryzyko, niż początkowo zakładał. A co, jeśli
Sumire nie zyska w tej misji matki, a dodatkowo straci ojca? Nie chciał o tym
myśleć, nie chciał się teraz zastanawiać nad konsekwencjami. Podjął już
decyzję…
Przełknął
ślinę i ujął jej drobniutką rączkę w swoją. Potrząsnął nią lekko i wycofał się,
zanim Sumire zdążyła zauważyć, że tata zaczął się nią interesować.
– Idziemy –
powiedział mimo guli, którą czuł w gardle i wyprowadził Keiko na zewnątrz.
Kiedy drzwi
się za nimi zamknęły, usłyszał kolejne krzyki ojca. Wybacz, mamo, pomyślał. Tym
razem nie mogę ci pomóc.
***
– Mamy jakiś plan? – spytała Keiko, kiedy zbliżyli
się do głównej bramy. – Nie wypuszczą nas za ładne oczy.
– Mamy. Upuść
coś, jak poproszą o dokumenty.
– O?
– Po prostu
coś upuść.
Keiko chciała
zapytać o coś jeszcze, ale widząc, że Sasuke nie był w humorze, odpuściła.
Wygrzebała z kieszeni plastikowego żołnierzyka, którego wygrała kilka dni temu
w karty. Nie miała w zwyczaju grać z przyjaciółmi na pieniądze, więc zazwyczaj
uprawiali hazard, wystawiając do gry różne fanty. Ozdobne wstążki, gumowe
kaczki, ale czasem zdarzały się też plastikowe zabawki. Ołowiane żołnierzyki
były lepsze, ale tym razem stawka była niższa, więc ten był z plastiku. Ale i
tak był ładny.
Dogoniła
Sasuke, który ruszył przodem i oboje zbliżyli się do budki strażników.
– Dzień dobry!
– przywitała się, czując lekkie zdenerwowanie. Jak Sasuke chciał ich wydostać z
wioski? – Ładny dzionek, prawda? Taki… słoneczny.
– My na misję
– oznajmił Uchiha, wyjmując jakiś papier z kieszeni.
Mężczyźni
podeszli bliżej i wyciągnęli rękę po dokument. Keiko zapatrzyła się na kartkę
papieru i dopiero po chwili zauważyła ponaglające spojrzenie Sasuke.
– A – wypaliła,
a potem upuściła żołnierzyka na ziemię. – O.
Sasuke schylił
się po niego ekspresowo, ściągając tym samym na sobie uwagę strażników. W jego
oczach błysnął sharingan, ale trwało to tak krótką chwilę, że Keiko nie była
pewna, czy to wszystko jej się nie przewidziało. W następnej chwili Sasuke stał
już prosto i podawał mężczyznom papier.
Keiko
wychyliła się w ich stronę i spojrzała na harmonogram, który kilka dni temu
sporządził Itachi. Kiedy oznajmił jej, że powinni jakoś podzielić się
obowiązkami, zdała sobie sprawę, że jego funkcja zmywarki musiała się już
wyczerpać i zanim znów zacznie działać bez zarzutu, należało podładować jej
baterie. Niechętnie, ale zgodziła się na podział obowiązków. Itachi sporządził
czytelną rozpiskę prac domowych z podziałem na dni, wywiesił ją na lodówce i… I
teraz ta rozpiska była w rękach strażników, którzy zaczytywali się w niej z
zafascynowaniem.
– Potrzebujemy
jeszcze wpisu do księgi.
Sasuke ze
spokojem przytaknął i pociągnął ją za ramię do budki. Złożyli autografy w
odpowiednich miejscach i mogli iść. Tak po prostu.
– Co zrobiłeś?
– zapytała, kiedy znaleźli się już w stosownej odległości od wioski.
– Wmówiłem im,
że to dokument z pieczęcią Hokage. Mam nadzieję, że minie co najmniej kilka
godzin, zanim zorientują się, że jest inaczej. Tak czy inaczej, musimy się
spieszyć. Trzymaj. – Wcisnął jej w dłoń żołnierzyka, którego upuściła na jego
polecenie.
– A to? Ten
cyrk był po co?
– Tsunade nie
jest głupia – wyjaśnił, wygrzebując z kieszeni mapę. – Strażnicy są doskonale
przeszkoleni i poinstruowani, żeby nie patrzeć podchodzącym osobom w oczy. Nie
ufa nam, nie ufa nikomu z Uchiha. Złapanie kogoś w genjutsu, kiedy się tego nie
spodziewa, to pestka. Musiałem ich zmusić, by na mnie spojrzeli, a najłatwiej
było to zrobić, nie wzbudzając przy tym podejrzeń. Kiedy ktoś przed tobą klęka,
odruchowo spuszczasz na niego wzrok. Nie mogłem ich po prostu zaatakować, bo
podstęp by się nie udał, w dodatku mógłby nas ktoś zobaczyć.
– Sprytne –
zauważyła z uśmiechem. – A nasz harmonogram? Itaś się wścieknie. Godzinami nad
tym siedział, żeby wszystkie rubryczki były równiuteńkie.
– Myślę, że
będzie miał wiele innych powodów, by się wściec. – Sasuke skrzywił się z
niesmakiem. – Papier jest podobny do tego, którego używa Hokage. Jeżeli coś na
tym położą, nawet kiedy iluzja straci siłę, mogą nie zorientować się od razu,
co od nas dostali. Zwykła kartka papieru rzucałaby się w oczy. A teraz chodź.
Pociągnął ją
na rękę w stronę najbliższego większego kamienia, na którym rozłożył mapę.
– Plan wygląda
następująco. Musimy włożyć wszystkie siły w to, by dogonić Akihito. Będzie
poruszał się głównym traktem, który jest dla nas bardzo niebezpieczny. Kiedy
tylko do niego dotrzemy, odbijamy na południe i do Suny idziemy naokoło. Nie
możemy dać się złapać, bo będzie po wszystkim. Jeżeli do końca dnia nie uda nam
się go dogonić, rezygnujemy z pościgu i chowamy się w lesie. Spróbujemy do
niego jakoś dotrzeć już na miejscu.
– A nie wydaje
ci się, że lepiej by było udać się jednak najszybszą trasą i dotrzeć do Suny,
zanim nas złapią? Tsunade wyśle za nami tropicieli, wyśledzą nas, zanim
dotrzemy do celu.
Sasuke
pokręcił głową.
– Tsunade
pośle do Kazekage wiadomość z ostrzeżeniem. Poza tym nie wejdziemy sobie ot
tak, nie mając pozwolenia. Utkniemy przed bramą, a wtedy osaczą nas z dwóch
stron. W lesie będziemy bezpieczniejsi, poza tym wątpię, byśmy zostali
obarczeni priorytetem i żeby Tsunade posłała za nami najlepszych z najlepszych.
Mam kilka pomysłów, jak zmylić oddział tropiący, ale na otwartej przestrzeni
się to nie uda.
Keiko
zastanowiła się nad tym przez chwilę, po czym uznała, że Sasuke może mieć
rację.
– Czyli,
podsumowując, doganiamy Akihito, przechwytujemy i uciekamy na południe.
– Nie –
zaprzeczył Sasuke, marszcząc brwi. – Akihito nie może zostać w to zamieszany.
Informujemy go o naszym planie, przekonujemy do niego, a potem skręcamy na
południe, a on wraca do Suny normalną trasą. Potrzebujemy kogoś, żeby nas
wprowadził. Jeśli wróci zgodnie z planem, nikt nie będzie go o nic podejrzewał.
Jeśli pójdzie z nami i wprowadzi nas do wioski kilka dni później, Kazekage od
razu nas wyśledzi.
Keiko
milczała, wpatrując się w mapę. Sasuke już otworzył usta, żeby spytać, czy
czegoś nie zrozumiała, kiedy podniosła na niego wzrok.
– Wiesz co,
Sasuś? Ja myślę, że przez ten twój porywczy charakterek, nikt cię tak naprawdę
nie docenia. Dwie godziny temu wymyśliliśmy sobie misję, a ty w tym czasie,
robiąc masę innych rzeczy, zdążyłeś wszystko przemyśleć i ustalić świetny plan.
Myślę, że nadajesz się na kapitana ANBU, tak, jak Itachi.
Na twarzy
Sasuke coś zaczęło się zmieniać. Zakłopotany spuścił wzrok, a na jego ustach
pojawił się uśmiech, którego nie potrafił w żaden sposób powstrzymać. Keiko zdała
sobie sprawę z tego, że właśnie powiedziała mu najlepszy komplement, jaki
mogła. A jego mina sprawiła, że poczuła się tak, jakby to ona go właśnie
usłyszała.
– Dziękuję –
szepnął zmieszany, a potem odchrząknął. – Ruszajmy, nie mamy czasu.
***
Kiedy późnym
wieczorem Itachi dostał wezwanie do bezzwłocznego stawienia się w gabinecie
Hokage, złe przeczucie, które towarzyszyło mu przez większą część dnia, tylko
się pogłębiło. A kiedy na miejscu spotkał jeszcze Mikoto i Fugaku z dziećmi,
nabrał bezwzględnej pewności, że stało się coś złego.
– Itachi, może
ty wiesz, o co chodzi? – spytała matka, umieszczając uśpioną przed chwilą
Kinari w wózku. Sumire już w swoim smacznie spała. – Dochodzi północ, czy to
naprawdę nie mogło zaczekać do rana?
Itachi
wzruszył ramionami, starając się wyglądać na niewzruszonego. A co jeśli Sasuke
stało się coś poważnego? Nie przychodził mu do głowy żaden inny powód, dla
którego Tsunade wezwałaby ich o takiej porze. Zanim jednak zdołał raz jeszcze
przeanalizować wydarzenia całego dnia, drzwi gabinetu się otworzyły. Mina
Hokage wyrażała wszystko. Itachi miał tak ściśnięte napięciem gardło, że nie
zdołał wykrztusić nawet cichych słów przywitania, choć kobieta zdawała się na
to nie zważać.
– Wejść,
wszyscy.
Rzuciła okiem
w stronę dwóch wózków i skrzywiła się lekko. Obeszła biurko i z założonymi
rękoma zaczęła krążyć po gabinecie.
– Wiecie,
dlaczego was tu wezwałam?
Itachi
wzdrygnął się, słysząc ton jej głosu. Tsunade z całych sił starała się mówić
cicho i spokojnie, żeby nie obudzić dziewczynek, ale to wcale nie oznaczało, że
jej głos brzmiał mniej groźnie. Do przyjacielskiej pogawędki było mu daleko.
– Nie.
– Jesteście tu
dlatego, że Sasuke złamał dziś prawo i bez pozwolenia opuścił wioskę, robiąc ze
strażników bramy idiotów i wciskając im to!
Tsunade
rzuciła na blat wymięty papier. Skinęła Itachiemu głową, żeby podszedł. Jego
oczom ukazał się harmonogram, który sporządził zaledwie kilka dni temu. Odchrząknął
ze zdenerwowania. Kiedy dziś po południu zauważył jego brak na lodówce, był
niemal pewien, że to Keiko schowała go gdzieś, chcąc uniknąć obowiązków, które
na ten dzień jej wyznaczył. Poczuł na nią lekką złość, bo naprawdę włożył wiele
serca w ten plan, ale teraz dałby wszystko, żeby sytuacja właśnie tak
wyglądała. Mogliby się o to nawet pokłócić, mogłaby go podrzeć na jego oczach i
przydeptać, ale… To wszystko dałoby się łatwo odkręcić i naprawić. Dezercja z
wioski była czymś znacznie poważniejszym.
Czemu nie dało
mu do myślenia dziwne zachowanie Keiko, kiedy pytał o ich misję? Prawda, ona
często zachowywała się inaczej niż inni, ale Sasuke… Sasuke kłamał mu w żywe
oczy.
– Och, to na
pewno jakaś pomyłka – odezwała się po chwili Mikoto. – To się da jakoś
wyjaśnić, jestem pewna.
– Da się. –
Tsunade zmarszczyła brwi. – Sasuke i Keiko dziś przed południem wpadli do
mojego gabinetu i zażądali, bym posłała ich na jakąś bezsensowną misję, którą
sami sobie wymyślili. Chcieli udać się do Suny i za moim pozwoleniem szukać…
czegoś, bo nawet nie byli pewni, czym to tak naprawdę ma być! Odmówiłam, ale
tej dwójce razem najwyraźniej nie da się przemówić do rozsądku! I pomimo mojego
kategorycznego zakazu, Sasuke poniżył moich strażników i opuścił Konohę! Czy zdajecie
sobie sprawę z konsekwencji jego postępowania?!
Mikoto
zasłoniła usta ręką, a Itachi zaczął się zastanawiać, ile czasu minie, zanim
matka urządzi scenę i się rozpłacze. Fugaku, który do tej pory milczał,
prychnął.
Tsunade oparła
się o parapet i przyjrzała mu bacznie.
– Chcesz coś
powiedzieć?
– Nie mam w tej
sprawie nic do powiedzenia. Każdy powinien odpowiadać za swoje czyny. Spotka go
to, na co zasłużył.
Mikoto
zaszlochała, chowając twarz w dłoniach; pokręciła głową, szepcząc ciche nie pod nosem. A więc nie trwało to
długo.
– Nigdy nie
przestaniesz mnie zaskakiwać, Fugaku – powiedziała zimno Tsunade. – Słyszałam o
twoim konflikcie z synem, ale miałam nadzieję, że to ty powiesz mi coś
interesującego i przekonasz do tego, bym nie wyciągała wobec niego
najsurowszych konsekwencji.
– Dlaczego miałbym
to robić? – warknął, tracąc część dotychczasowego opanowania. – Nie jest
godzien mojej uwagi! Naraził rodzinę na niebezpieczeństwo w imię czegoś, co
nawet w najmniejszym stopniu nie było tego warte!
– W imię
miłości – wyszlochała Mikoto. – I nigdy cię na nic nie naraził! Nigdy nie
zrobiłby ci krzywdy, to dobre dziecko…
– Cisza! –
Hokage uderzyła pięścią w stół, dostrzegając, że Fugaku ponownie otwiera usta. –
Naprawdę jesteś tak bardzo zaślepiony, że tego nie dostrzegasz? Liczyłam na
ciebie, bo Sasuke to niestety twój syn z krwi i kości! Jest arogancki i głuchy
na zdania inne niż jego własne. Wydaje mu się, że jego argumenty są zawsze
trafniejsze, a prawda prawdziwsza. Miałam wrażenie, że mówię dziś do ściany! A
identyczne odnoszę zazwyczaj wtedy, kiedy rozmawiam z tobą. Jeśli więc ktoś
potrafiłby mnie przekonać, by nie spisywać go na straty za ten wybryk, to
właśnie ty. – Tsunade pokręciła z rezygnacją głową. – Ale uważam za bardzo
ciekawe to, o czym mówisz. Uważasz, że twoja kara była wystarczająco surowa?
Sprawiedliwa? Czy może mam cię teraz porządnie pociągnąć do odpowiedzialności
za to, co narobiłeś? Nie obyło się bez ofiar, mogłabym postawić ci poważne
zarzuty.
Fugaku nabrał
nagle wody z usta. Itachi postanowił wykorzystać ten moment, by się odezwać.
Skoro Tsunade rozmawiała z nimi tak otwarcie, znaczyło to, że jeszcze nie
wszystko stracone.
– Czego konkretnie
miała dotyczyć ta misja?
– Pomocy
Haniko. Dziś rano przedstawiłam mu listę substancji, których użyto tamtego dnia
w laboratorium i nie ukrywałam, że znalezienie tej, która jej zaszkodziła, może
potrwać bardzo wiele czasu. Jest ich około ośmiuset. Sasuke i Keiko chcieli
udać się do Suny i poszukać tego, czym pierwotnie struła się Haniko.
– Dlaczego nie
dostali pozwolenia? – wychlipała Mikoto.
– A zdajecie
sobie sprawę z powagi sytuacji? – Tsunade ponownie podniosła głos. – Jesteśmy w
przyjaznych stosunkach z Krajem Wiatru, ale to nie znaczy, że mogę wysyłać
swoich shinobi do bzdurnych zadań na ich terenie! Jak miałabym uzasadnić taką
misję?! Haniko jest teraz mieszkanką Konohy i jest dla nas ważna, ale to jedna
osoba, JEDNA. Nie mogę narażać sojuszu z Kazekage dla dobra jednostki, a Sasuke
zażądał pozwolenia na wstęp do wszystkich urzędów i archiwów. Nawet gdyby
sprawa dotyczyła bezpieczeństwa setek osób, Kazekage nie wydałby mi takiego
zezwolenia! Sasuke z powodu kaprysu właśnie naraża nas wszystkich. Nie doszłoby
do tego, gdyby był mniej samolubny i impulsywny.– Kobieta zazgrzytała zębami, a
potem podeszła do biurka i wyciągnęła dwie kartki z szuflady. – Wysłałam za
nimi pościg, lada moment ma się u mnie stawić przywódca Kindersów z pełnymi
aktami Keiko. Jest wysokiej rangi członkinią tej organizacji, więc spodziewam
się najgorszego. Sasuke też należy do elity, nie zdołałam jeszcze przetestować
wszystkich jego umiejętności po powrocie od Orochimaru, ale chyba nie
przesadzę, jeśli powiem, że jest już shinobi klasy S? To nie są zwykłe płotki i
jeśli wykonają jeden zły ruch… Kraj Ognia i Kraj Wiatru może czekać wojna.
Itachi przełknął
głośno ślinę. Nie, to nie mogła być prawda! To było szaleństwo, którego nie
dopuściliby się nawet Keiko i Sasuke.
Mikoto padła
na kolana.
– Proszę… –
wyszlochała, skłaniając się w głębokim ukłonie. – Proszę… Sasuke nie…
– Mikoto,
wstań! – krzyknął Fugaku i pociągnął żonę za rękę, ale ona wyrwała mu się z
niebywałą siłą. – Wstań, powiedziałem! Nie zapominaj, co zrobił, on zhańbił
nasz klan!
– To ty go
zhańbiłeś! Postawiłeś swoje egoistyczne pobudki ponad dobro rodziny i odebrałeś
nam niezależność i bezpieczeństwo! Straciliśmy zaufanie mieszkańców,
straciliśmy ich szacunek! Okryłeś też hańbą dobre imię wszystkich ojców! –
wyszlochała. – Rodzic powinien kochać, ufać i wspierać swoje dzieci, nawet
jeśli one podążają drogą, z którą się nie zgadzają… Jesteśmy po to, żeby
zapewnić im opiekę i szczęście, a nie po to, żeby robić z nich niewolników i
wykorzystywać do własnych celów! Przez ciebie Sasuke już nas opuścił, ale nie
pozwolę ci skrzywdzić jeszcze Itachiego, słyszysz?! Masz go zostawić, pozwolić
żyć tak, jak tego pragnie i przestać wbijać mu do głowy, że ma robić to, co
każesz!
Na twarzy
Fugaku furia mieszała się z zawstydzeniem. Takie poniżenie na oczach samej
Tsunade! Policzki oblały się różem, do którego dołączyła czerwień sharingana.
Mikoto nie miałaby odwagi tak go upokorzyć, gdyby nie klęczała właśnie przed
Hokage i nie kierowała tej złości w stronę posadzki.
Zanim Fugaku
się odezwał, na dobre niszcząc tę rodzinę i wbijając sztylet w plecy zarówno
żonie, jak i synowi, Itachi poszedł w ślady matki i uklęknął,
wywołując tym samym konsternację na jego twarzy.
– Proszę o łaskawe
potraktowanie Sasuke i Keiko. Oboje są impulsywni i lekkomyślni, ale nigdy nie
dopuściliby się działań, które mogłyby zagrozić bezpieczeństwu Konohy. Sasuke
jest inteligentny i doskonale zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. – A
przynajmniej taką miał nadzieję. – Proszę o wyrozumiałość dla nich obojga.
W Fugaku wręcz
się zagotowało. Wyszedł, trzaskając drzwiami. Nikt nie zwrócił na niego
najmniejszej uwagi.
– On ma dobre,
kochające serduszko – szepnęła Mikoto, podnosząc wzrok – robi to dla Haniko i
dla swojej córeczki. Chce, żeby obie były szczęśliwe…
Hokage nie
odpowiedziała. Pocierała brodę palcami, w skupieniu zastanawiając się nad
rozwiązaniem tej sytuacji. Jednak ciężko było o dogodne warunki, kiedy w
pomieszczeniu zaczęło płakać dziecko.
– Ucieszcie ją
– warknęła.
Mikoto wstała
z kolan i podeszła do wózka z Sumire. Wzięła ją na ręce i zakołysała
uspokajająco.
– On chce dla
niej jak najlepiej – powiedziała, przesuwając się tak, by Hokage miała dobry
widok na dziewczynkę.
Tsunade przez
chwilę przyglądała się płaczącej Sumire, a wyraz jej twarzy nieco złagodniał. Nie
miała dzieci, ale to nie znaczyło, że była niewrażliwa na ich potrzeby i
krzywdę. Skupiła wzrok na dwóch dokumentach, które położyła na biurku. Cienie
pod oczami i nieprzytomne spojrzenie powiedziały Itachiemu, że i jej nie było w
tej sytuacji łatwo.
– Posłałam za
nimi wykwalifikowaną drużynę tropiącą. Do Kazekage wyślę list, w którym
poinformuję o sytuacji, z zastrzeżeniem, żeby spróbował ich pojmać bez użycia
siły. Zaznaczę, że nie uważam tej dwójki za niebezpieczną, ale… jeśli Sasuke i
Keiko wykonają jeden nieodpowiedni ruch, nie będę ich bronić. Kazekage będzie
mógł z nimi zrobić, co tylko zechce.
Wyjęła
długopis z kieszonki na piersi i podpisała jeden z dokumentów, drugi zaś
podarła i wyrzuciła do kosza.
Itachi
przełknął ślinę. Wzniósł oczy do nieba, modląc się o zdrowy rozsądek tej dwójki.
Bo tylko to mogło ich teraz uchronić przed najgorszym.
O kurka! Mocny rozdział. Sporo się dzieje i fajnie jest to opisane. Mikoto pocisnęła mężowi, co bardzo mi się podobało. Z jednej strony rozumiem zachowanie Sasuke, z drugiej właśnie drugi raz zrobił to samo bratu, a nawet coś gorszego, bo Keiko teraz też jest zamieszana. Czy u Was Gaara i Naruto się przyjaźnią? Jeśli tak, to ciekawa jestem czy jakoś to wykorzystacie. W końcu gdyby Naruto poprosił to myślę, że Gaara by pomógł Sasuke w poszukiwaniach.
OdpowiedzUsuńŁadnie pokazałaś dojrzałości Saska. Faktycznie nadawałby się na kapitana AMBU, gdyby był taki jak teraz, ale czy dalej będzie? Czas pokaże.
No i świetny numer z rozpiską Itachiego. Chłopak się postarał, a brat wykorzystał, aby zrobić głupców ze strażników.
Ciekawa jestem, czy Itaś straci wszelkie objawy zaufania do brata.
Weny i chęci do pisania
Naruto będzie miał swój udział, ale dużo, dużo później :-) na obecnym etapie nie miał sposobności, by się dowiedzieć, co zrobił Sasuke. Tsunade raczej tego nie rozgłosiła.
UsuńHmm... na tej misji trochę się będzie działo ;-) przed Sasuke prawdziwe wyzwania i bardzo ciężkie decyzje, które mogą zaważyć na jego przyszłości. Czy sobie z nimi poradzi? :D
Itachi chyba taki nie jest. Nie podoba mu się to ani trochę, ale w gruncie rzeczy rozumie jego motywacje. Co nie znaczy, że nie odbije się to na ich relacji :-)
Dziękuję za komentarz!