19 listopada 2016

04. Fugaku za nimi przepada

Ziewnęła, przeciągając się. Nadal nie otwierając oczu, przewróciła się na bok, po czym spadła.
— Au — jęknęła, masując sobie łokieć, którym przywaliła w ławę.
— Dla ciebie zagrożenie stanowi nawet twój własny dom — zauważył, przypominając sobie, że wczoraj również spadła.
— Marudzisz.
Wczoraj nie miała zamiaru uwierzyć w jego zapewnienia, że naprawdę zabił te pająki a gadka o sypialni, była żartem. Dla pewności wolała noc spędzić na fotelu, przy okazji mając go na oku, gdyby zechciał po cichu zniknąć.
— Kawy? — zapytał, słysząc głośny gwizd czajnika.
— O tak chętnie. — Znów przeciągnęła się, aby chwilę później poczłapać śladami mężczyzny. — Masz kaca? — dopytywała, zajmując miejsce przy stole.
— Nie — odparł twardo, starając się sobie nie przypomnieć, morderczego wzroku brata, po którym cały alkohol z niego uleciał. Nadal uważał, że nie powinien tutaj zostawać, mimo iż poddał się namową Keiko. Najchętniej wyprowadziłby się w nocy po cichu, aby nikt go nie zatrzymał ani nie widział. Niestety jeden mały szczegół wszystko utrudniał, nie miał gdzie się podziać.
— Mocną masz głowę.
Nie odpowiedział. Nastało milczenie, zakłócone jedynie charakterystycznym trzaskiem, stawianego kubka na stole.
— To nie powinno mieć miejsce — szepnął, podążając za jej wzrokiem, utkwionym w zdjęciach.
— Co mówiłeś? — Wyrwała się z zamyślenia, odwracając głowę od nieszczęsnych fotografii.
— Powinnaś z nim jak najszybciej pogadać.
— Nie pali się — burknęła, markotniejąc.
— Nie mieszam się do tego, ale powinnaś mu to jak najszybciej wyjaśnić. Milczenie może zostać dwojako odebrane.
— Miałeś się nie mieszać, to się nie mieszaj. Rozegram to po swojemu — oznajmiła zdecydowanie, upijając łyk kawy. Ciepła ciecz zalała przełyk i żołądek, dostarczając przyjemnego uczucia odprężenia. Westchnęła cicho z rozkoszy, delektując się tak prozaiczną rzeczą jak poranna kawa.
— Jakieś plany na dzień? — zagadała, zabierając się za przygotowanie śniadania. — Chcesz coś? — Otworzyła lodówkę, zerkając na niego.
Zaprzeczył ruchem głowy.
— Jadłem. I tak popołudniu muszę załatwić parę spraw. Potrzebna mi uprana kurtka — przypomniał.
— O rany — jęknęła. — No dobra, ja musisz wyjść, no to pomyśle o tym.
— Ty nie myśl, tylko pierz. Wrócę wieczorem.
— Spoko i tak nie będę czekać z obiadem. Także muszę trochę pobiegać po wiosce. Wychodzę za niedługo, a wracam wieczorem.
— Wiesz — zaczął niepewnie, obserwując, jak podjada ser, zanim go wyłoży na kanapkę — jeśli będziesz chciała mieć dom dla siebie wieczorem, to się nie krępuj.
— Co? — odwróciła się gwałtownie, lecz Sasuke zdążył przenieść wzrok na prawie wypitą kawę.
— Mówię, żebyś się nie krępowała, jeśli chcesz zaprosić Itachiego. Mogę na te kilka godzin wyjść.
— Teraz ty jesteś głupiś — rzuciła, powracając do przerwanej czynności. — Gościa na wycieraczkę się nie wystawia. Zresztą, póki sprawa się nie wyjaśni i tak nie ma na to szans. Poza tym trochę postu mu nie zaszkodzi.
Zamęczy go, pomyślał, prawie niezauważalnie kręcąc ze zrezygnowania głową. Dobrze, że Haniko nie miała takich głupich pomysłów, bo on nie należy do cierpliwych i długo by nie wytrzymał.

***

Z mocno bijącym serce, uniosła dłoń i zapukała.
— Keiko? — zapytała zaskoczona, widząc dziewczynę. — Cześć, wchodź.
Przesunęła się w głąb przedpokoju, wpuszczając lekko zakłopotaną Higashiyamę. Zdziwiła ją jej wizyta. Wprawdzie Itachi mówił, że za niedługo wraca, ale dlaczego miałaby tu przychodzić?
— Herbaty? — zapytała kurtuazyjnie, orientując się, że Keiko zdążyła się rozebrać, a aktualnie przygląda się jej brzuchowi. Pokiwała nieznacznie głową. — Coś nie tak?
— Jest ok.
Uśmiechnęła się nikło i kurczowo trzymając torebkę, weszła głębiej.
Haniko uważnie lustrowała odwróconą do niej tyłem koleżankę. Nie dało się nie zaważyć, że była nieswoja. Milczała, z zakłopotaniem rozglądając się po ścianach. A do tego... Zmarszczyła intensywnie brwi, dostrzegając, jak gwałtownie się zatrzymuje. Zachowanie dziewczyny niepokoiło.
— Możesz usiąść na kanapie, zaraz przyniosę herbaty — oznajmiła. Nie do końca będąc przekonana, że nagła niechęć wejścia do salonu, mogłaby być spowodowana brakiem zaproszenia. Taką kurtuazją mógłby zamartwiać się Itachi, ale nie ona.
— Jasne nie ma sprawy.
Ostrożnie weszła do środka, znikając Haniko z oczu. To podchodziło już pod dziwne. Błagała w myślach, aby tylko sprawa nie dotyczyła Sasuke. Nie chciała z nikim o tym rozmawiać, zwłaszcza z nią. Tak jak ostatnio, z pewnością by go broniła, szukając jakichś wytłumaczeń na jego po prostu szczeniackie zachowanie. Sama myśl o tym wykrzywiała jej usta w grymas pogardy. To, że miała niezbywalne kontrargumenty, nie oznaczało, że zamierzała się jej tłumaczyć z piekła ostatnich miesięcy.

Keiko niepewnie rozglądała się po pomieszczeniu. Odczuwała spory dyskomfort, siedząc na kanapie i mając przed oczami tę nieszczęsną fotografię z prawie pocałunkiem w ciemnościach. Wzdrygnęła się, przenoszą tępo utkwiony wzrok w sporym oknie na kolana, gdzie spoczywała torebka a w niej teczka. Z każdą kolejną sekundą, chęć do przeprowadzania rozmowy znikała. Nawet nie wiedziała, czy chce znać prawdę. Może lepiej żyć w niewiedzy? To łatwiejsze, bezpieczniejsze i nie boli.
— Przepraszam, ale skończył się cukier.
Aż podskoczyła. Pogrążona w myślach, zapomniała gdzie jest.
— To nic, obejdę się bez — wyjaśniła szybko, starając się uśmiechnąć, lecz ostatecznie wyszło to dość karykaturalnie.
— Wszystko w porządku?
Zmarszczyła brwi, przyglądając się zakłopotanej dziewczynie.
— Jasne. A co mogłoby być nie tak. Hehe — zaśmiała się, drapiąc w tył głowy. Na siłę starała się być sobą, roześmianą wariatką. Niestety nie wychodziło jej to, czego dowodem była uniesiona brew Haniko. Nie wiedząc, co ze sobą począć, pochwyciła kubek i od razu tego pożałowała. Zasyczała, odstawiając naczynie.  No tak, nie ma to, jak popatrzyć sobie wargi już na start.
— Keiko na pewno wszystko w porządku? — dopytywała zmartwiona. Obserwując nerwowość w każdym jej ruchu.
— Owszem. Trochę roztrzepana jestem — odparła wymijająco, machając rękami w niewiadomym celu.  Przy tym niechcący strącając magazyn, który z hukiem spadł na podłogę. — Przepraszam, przepraszam — rzuciła machinalnie, gwałtownie schylając się po przedmiot, kolanem uderzając w stół.
— Keiko — zawołała, łapiąc za kubki, które pod wpływem wstrząsu zakołysały się — może się już nie ruszaj? — zaproponowała, niepewnie puszczając naczynia.
— Jasne, nie ma sprawy — odparła zakłopotana, uśmiechając się koślawo.
Zapadło milczenie. Czuła, że nie podoła temu wyzwaniu i ostatecznie nic Haniko nie powie. Z markotną miną oraz zwieszoną głową, spoglądała na torebkę. Shimanouchi była dla niego przyjaciółką. Keiko doskonale wiedziała, co to znaczy, aż za dobrze. To nic dziwnego, że spędzał z nią czas i pomagał, to normalne. Jednak, Itachi nie był osoba otwartą czy zbyt przyjacielską. To po niej można spodziewać się trzymania za rączkę ze świeżym dwumiesięcznym kumplem, nie po Uchiha. Zdjęcia same w sobie były kiepskim dowodem czegokolwiek, lecz ona dostrzegała w nich coś innego, co na pozór nie pasowało do zachowania Itachiego. I właśnie to ją niepokoiło, powodując zwątpienie.
— Przyszłaś w jakimś konkretnym celu? — zapytała spokojnie, lecz dość twardo. Miała dzisiaj średni dzień i wiele rzeczy ją irytowało. Burze hormonów to jednak straszna rzecz. Stąd zdążyła się już rozdrażnić milczeniem dziewczyny, która przyszła do niej z niewiadomego powodu, zachowując się, co najmniej dziwnie i siedząc przed nią, oglądała swoje dłonie, nie kwapiąc się z wyjaśnieniami.
— Jak się czujesz? — wypaliła, chcąc najpierw wybadać sytuację. Shimanouchi była już w zaawansowanej ciąży, w takim stanie nie powinna się stresować ani denerwować, to mogłoby zagrozić dziecku. A tego Keiko w życiu by sobie nie wybaczyła.
— Dobrze — burknęła, lecz po chwili uspokoiła się, czując, jak dziecko się poruszyło reagując na emocje matki. Uśmiechnęła się, opierając plecy wygodnie o oparcie fotela, delikatnie kładąc dłoń na brzuchu.
— A jak tak powrót do Konohy? Itachi wspominał, że wyruszyłaś na długą misję.
— Powrót był dość miły. Potem już nie koniecznie — dodała ciszej. — Miło wreszcie wrócić w stare kąty — pośpiesznie dodała, uniemożliwiając skomentowanie poprzedniej wypowiedzi. — Szkoda tylko, że ominęły mnie święta.
— Faktycznie szkoda. Święta w Konoha są bardzo piękne. W Suna śniegu nie ma, w sumie cały czas jest tylko jedna pogoda. A miło, kiedy otoczenie się zmienia.
— Na pewno.
Znów milczenie. Tym razem Haniko postanowiła nie naciskać. Ze spokojem obserwowała, jak międliła pasek od torebki, usilnie się w nią wpatrując.
— Bo wiesz. — Wzięła głęboki wdech, podnosząc wzrok. — Ja w sumie to przyszłam w pewnej — urwała — dość delikatniej sprawie. Raz kozie śmierć. Musi w końcu to powiedzieć. — Chciałabym, abyś wyjaśniła mi to. — Wyjęła teczkę, podsuwając ją Shimanouchi. Niepewnie patrzyła to na przedmiot to na zdeterminowaną minę Keiko. W ostateczności odebrała teczkę, otwierając ją. Na kolana wysypała się dość pokaźna ilość zdjęć jej z Itachim. Zamrugała parokrotnie, oczekując, że to tylko jakieś omamy. Niestety fotografie nie zniknęły.
— Co to jest? — zapytała, biorąc do ręki jedną z nich. Nie ukrywając przy tym zniesmaczenia. Nie dość, że mieszkańcy Konohy urządzili jej sajgon to jeszcze okazuje się, że była obserwowana przez obiektyw aparatu.
— Nie wszyscy od nas ufają Itachiemu. Podczas mojej nieobecności, mieli mieć go na oku. To ich wyniki.
Poczuła déjà vu. Przecież już kiedyś rozmawiała z Keiko o tym, czy Itachi nie dostał misji, aby ją uwieść, czy ich związek to nie wynika zakładu. Pierwsza myśl, jaka przyszła jej do głowy to, przełożeni nawkładali jej takich durnych pomysłów do głowy? Przez co z miejsca straciła do nich zalążek szacunku przysługującym im z tytułu.
— A co te zdjęcia mają udowadniać? — zapytała chłodnym tonem.
— Zdradę.
— Żartujesz?
No nie to była już jakaś paranoja. Wiedziała, jakie plotki krążyły po wiosce, co się wyprawiało i o niej myślało, ale żeby w to wierzyła Keiko?
— Nie.
Taki był plan, wpierw pogadać ze wszystkimi, aby dopiero na koniec zwrócić się do samego Itachiego. Chciała mieć pogląd na całą sprawę, z różnych perspektyw, żeby w razie, czego mężczyzna nie miał, czym się zasłonić. Wybadać teren, po to tu przyszła.
— Chcę wiedzieć, czy Itachi mnie z tobą zdradził. — Podniosła się, okrążając stolik, aby stanąć obok fotela, na którym zasiadała Haniko. Wygrzebawszy ze starty fotografii dwie kluczowe, podsunęła je pod jej nos. — Wyjaśnij to.
— Dobrze się czujesz? — zapytała zaniepokojona jej stanem, gotowa pytać, czy nie piła.
— Odpowiedz na pytanie.
Miała być twarda i opanowana, ale może trochę przesadziła?
— To tylko zdjęcia. Mnie i Itachiego nic nie łączy poza przyjaźnią. Nie zdradził cię, a tym bardziej nie ze mną.
— Całujecie się na nich.
— Przyjrzyj się im — poleciła, odkładając teczkę na stolik i chwytając kubek. — To są święta. Tak się złożyło, że nieszczęśliwie mijając się w progu, stanęliśmy pod jemiołą. Naruto zaczął krzyczeć, że tradycja to tradycja i skoro jemioła wisi, to buzi musi być. To tylko policzek, nic więcej — mówiła ze spokojem, popijając herbatę. Keiko niepewnie zasiadła z powrotem na kanapie, kątem oka obserwując zdjęcia.
— A drugie?
— Nie pamiętam tej sytuacji. Mogło zostać zrobione kiedykolwiek. Wspólne oglądanie filmów to nie zbrodnia.
— Wygląda, jakbyście mieli się pocałować.
— To tylko wygląda tak z boku. Do żadnego pocałunku nie doszło, zapewniam cię.
— To, czemu się tak mocno nachyla? — drążyła dalej, nie czując się zbytnio przekonana.
— Nie wiem. Może po coś sięgał, może miałam twarz, czym ubrudzoną, może źle się poczułam.
— Aha — mruknęła, nadal nie odrywając wzroku od dwóch wyróżnionych fotografii.
— Keiko, nie chcę podważać twoich relacji z przyjaciółmi, podwładnymi, czy kim ci nie wszyscy są, ale — urwała, szukając odpowiednich słów — te zdjęcia naruszają nie tylko Itachiego, ale także moją prywatność. Do tego, nie wiem, czy zwróciłaś uwagę, ale są dość wybiórcze.
— Co masz na myśli?
— Przedstawiając tylko mnie i Itachiego, nikogo więcej. Nie uwierzę, że przez pół roku nie spotkał jakieś swojej koleżanki, nastolatki z fanklubu go nie napadły. Nie chce nic insynuować, ale patrząc na nie, odnoszę wrażenie, że ich celem było doprowadzenie do twojego zwątpienia. Sprawiają wrażenie wybranych.
— Co takiego?! — oburzyła się, zrywając do pionu. Przyjaciele na pewno by nie dopuścili się czegoś takiego! Co innego rozmawiać, przedstawiać swoje obawy, a co innego jawnie przygotowywać oczerniające materiały. Josuke nie zniżyłby się do takie poziomu! Nie zrobiłby tego.
— Przedstawiłam tylko swój pogląd. Nie chcę niczego insynuować, czy podważać jakiekolwiek relacje.
Usiadła niezbyt przekonana, z podejrzliwością obserwowała, jak Haniko odstawia kubek.
— Więc?
— Więc co? — zapytała zaskoczona, patrząc na lekko rozzłoszczoną Keiko. — Mówiłam, jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nie był żadnej zdrady. Itachiemu naprawdę zależy na tobie — dodała, chcąc załagodzić napiętą atmosferę. — Bardzo tęsknił przez te pół roku. To Uchiha, nie przyzna się, ale było widać, słabo się maskował.
Uśmiechnęła się do wspomnień, jak przyłapała go z komórką. Siedział ze smętnym tęsknym spojrzeniem, wpatrując się w telefon, co chwilę odświeżając gasnący wyświetlacz, z którego uśmiechała się do niego radosna Keiko.
— Rozmawiałaś z nim na ten temat? — ciągnęła dalej nie doczekawszy się odpowiedzi.
— Nie.
— A powinnaś do tego zacząć.
— Taa — rzuciła przeciągle od niechcenia. — Naprawdę, żadnej zdrady nie było? —Wychyliła się i oparłszy dłonie o stolik, intensywnie spoglądała w oczy Haniko. Skłamanie w takiej sytuacji jest trudne, a chciała mieć pewność.
— Nie było. Mam ci podpisać stosowny dokument własną krewią — zironizowała. Cała ta sprawa wydawała się jej nad wyraz idiotyczna. Keiko nie miała podstaw do posądzania Itachiego o zdradę.
— No dobra. — Opadła na kanapę, jako tako akceptując zapewnienie. — Itachi nie posunął się do niczego, ale czy ty przypadkiem się w nim nie zakochałaś?
Traciła już siły na to. Normalnie ręce opadają. W ostatniej chwili powstrzymała się od zadania pytania, które od pewnego czasu krąży jej po głowie naćpałaś się? Keiko to Keiko, zawsze przypominała przerośnięta pięciolatkę, jednak ona wiedziała, że to tylko pozory. W gruncie rzeczy była spostrzegawczą i bystrą dziewczyną. Teraz jej mniemanie o niej zaczynało drastycznie spadać.
— Nie. Nie zakochałam się w nim. Nie było zdrady, pocałunku i Itachi też się we mnie nie zakochał. Keiko, powiedz szczerze, skąd ci to przyszło do głowy?
— Upewniam się tylko — burknęła.
— Posłuchaj — zaczęła ciepło, lekko wychylając się w jej stronę. — To musi być jakieś nieszczęśliwe nieporozumienie. Pogadaj z nim, a ręczę, że powie ci to samo. Zdrady nie było.
Uśmiechnęła się delikatnie rada ze słów, które usłyszała. Dokładniej z zaręczeń Haniko, że nic między nimi nie było. To już trzecia osoba, która ręczy za niewinność Itachiego, więc coś w tym musiało być.
— Wybacz za natręctwo, ale pewność trzeba mieć — wyjaśniła, szczerząc się do niej radośnie.
— Nie ma sprawy. — Uśmiechnęła się ciepło, pokrzepiająco. — Nieporozumienia potrafią być zabójcze.
— Otóż to — poprała, klaskając.
— Trzeba je szybko wyjaśnić, więc idź lepiej do Itachiego.
— Taki mam zamiar. Chociaż łatwo nie będzie — przyciszyła głos, przypominając sobie ich ostatnią wymianę zdań.
— Nie jest na ciebie zły, nic nie wie o twoich przypuszczeniach, pójdzie gładko. Zaprzeczy, wyjaśni i po problemie — zapewniała.
— Taa, na pewno.
Zwłaszcza że nie jest zły, dodała w myślach. Informowanie Haniko o domniemaniach Itachiego, że kręci z Sasuke, nie było wskazane. Wystarczy, że Sasuke i tak miał, z czego się tłumaczyć, lepiej nie dokładać mu tej niewinnej sytuacji. W gruncie rzeczy, to przecież nic się nie stało, od zwykłe picie i pogawędka z przyjacielem. Przynajmniej w odczuciu ich obojga, gdyż Itachi miał lekko odmienne zdanie.
— Dziękuje ci za rozmowę. Bardzo mi nią pomogłaś, a teraz muszę się zbierać.
— Nie ma sprawy. Cieszę się, że rozwiałam wątpliwości.
— A jak tam dzieciątko? — zapytała, zbierając nieszczęsne fotografie do teczki.
— Ma się dobrze.
— Milutko. Kiedy termin? Chyba jakoś niedługo, nie?
Jednym haustem wypiła resztki przestudzonej herbaty, krzywiąc się nie znacznie. Nie lubiła niesłodkiego picia. Cokolwiek by to nie było, musiało być słodkie.
— Tak.
— Wszystko przygotowane? Łóżeczko, pieluszki, ubranka i cała ta masa pierdółek.
— Tak, wyprawkę mam gotową.
— A imię? — wypytywała z podekscytowaniem, zerkając na jej brzuch.
— Jeszcze nie jestem pewna.
— A w ogóle to on czy… — urwała, słysząc głośną melodyjkę dzwoniącej komórki. Haniko westchnęła, zerkając na sufit. Telefon leżał w jej pokoju.
— Wybacz, muszę iść odebrać.
Nie miała na to ochoty, obawiając się, że znów dzwoni Mikoto, ale wolała wybyć, nim Keiko rozpędzi się i przejdzie na temat Sasuke. Nie chciała pytań o to, jak sobie radzi po powrocie, jak zareagował na brzuch, czy jest w domu i inne.  Spodziewała się tego. Uważała, że Itachi nie miał powodów, by informować ją, jak wygląda ich sytuacja, a nie miała pojęcia, że mężczyzna miesza u niej, bo niby skąd?
— To ja już wyjdę. Powodzenia i na razie.

***

Znów stała pod czyimiś drzwiami. Znów z mocno bijącym serce, nerwami, nietęgą miną i spoconymi dłońmi, gdzie jedna kurczowo zaciskała się na pasku od torebki, zapukała. Chwilę odczekała, nim drzwi zaskrzypiały, ukazując kobietę w fartuchu.
— Dzień dobry — wydukała, zakłopotana. Nie była pewna czy woli spotkać się z Mikotok czy, aby drzwi otworzył Itachi, jednak grunt, że nie Fugaku.
— Och Keiko — zawołała zaskoczona.
— Ja…                  
— Wchodź, wchodź — zachęciła, otwierając szerzej drzwi i się przesuwając.
— Przy…
— Nie stój tak, zdejmuj ten mokry płaszczyk — nie dała dokończyć wypowiedzi. Keiko posłusznie rozebrała się, udając za kobietą do salonu.
— Nie chcę pani przeszkadzać, ja…
— Oj zupełnie mi nie przeszkadzasz. — Machnęła ręką. — Miło, że wpadłaś. A to — dodała, widząc, jak zerka na fartuch — nic. Ciasteczko?
Keiko niepewnie patrzyła, jak wychodzi z pokoju. Czuła się skrępowana uprzejmością Mikoto i tym, że nie daje jej dość do słowa. W końcu przyszła tu porozmawiać z Itachi, a nie opychać się ciasteczkami w towarzystwie jego matki.
— Zaraz zrobię też herbaty — wyjaśniła, stawiając talerzyk z ciasteczkami przed zmieszaną dziewczyną.
— Nie trzeba.
— Ależ to żaden problem. Cieszę się, że wróciłaś.
— Proszę? — zapytała zupełnie zbita z tropu.
— Itachi wspominał, że miałaś półroczną misję. Przykra sprawa.
Zaskoczyła, nie, zszokowała, też nie, zdziwiła, nie, zagięła, nie, nie, wprawiła w osłupienie, tak, to dobre określenie. Wprawiona w osłupienie siedziała, mrugając intensywnie. Itachi powiadomił Mikoto o tym, że wyjechała. Tego to absolutnie się nie spodziewała.
— Ja rozumiem, że oboje shinobi i misję trzeba wypełniać, ale to takie nieprzyjemne, gdy trzeba się na tak długo rozstać. Dawno wróciłaś?
— Raptem trochę ponad tydzień temu.
— A, to już wiem, czemu Itachi rozweselił się. — Uśmiechnęła się ciepło, przywołując obraz pogodnego syna. — Bardzo mu ciebie brakowało — oznajmiła po chwili ciszy, a jej twarz jeszcze bardziej rozpromieniała.
Zatkało. Zdecydowanie za dużo tego zaskoczenia jak na jeden dzień. Do tego szybko zrobiło się jej głupio. Uświadomiwszy sobie, że nie ma bata, aby Mikoto kłamała, aby w jakikolwiek sposób Itachi zasugerował jej, aby to powiedziała. Nie wiedział, że Keiko tu przyjdzie, że w ogóle będzie z kobietą rozmawiać. Mężczyzna po prostu tęsknił, wyczekując powrotu, nie myśląc o żadnej zdradzie. A ona go o to oskarżyła na podstawie paru zdjęć. No dobra parędziesięciu, ale ich ilość nie była istotna.
— Przez te pół roku chodził taki markotny, nieswój. Nie wiedziałam, co się dzieje, póki przypadkiem Shisui się nie wygadał — opowiadała, zupełnie nie zwracając uwagi na stan dziewczyny. — Na szczęście ciepło ze strony przyjaciół, pomogło. Wówczas dużo czasu spędzał z Shisui i Haniko. — Zamyśliła się uśmiechając blado jakby z goryczą. — Wydaje mi się, że wspieranie Haniko, zaangażowanie w całą tę sprawę, pomagały zająć czymś myśli. Nie wiem, czy wiesz, jak wyglądała sprawa w wiosce. Nie było przyjemnie. Wydawał się taki smutny, kiedy siedział sam w swoim pokoju — zmieniła temat, pochmurniejąc. — Tak się cieszę, że wróciłaś — dodała, płynnym ruchem przyciskając ją do piersi. Nie bacząc na to, że biedna zaskoczona dziewczyna się dusi. — O, woda się zagotowała, zaraz wrócę — oznajmiła, puszczając skołowaną do granic możliwości Keiko.
Siedziała zawstydzona, trzymając dłonie na torebce, nie śmiejąc nawet pomyśleć o wyłożonych ciasteczkach, które w normalnych okolicznościach dawno by już zjadała. Czuła się tak mega potwornie głupio. Wszyscy zapewniali o niewinności Itachiego, a ona, jako jedyna, jakby na przekór wszystkiemu, nawet rozsądkowi brnęła bezsensownie w oskarżeniach.
— Herbata — poinformowała radośnie, wchodząc do salonu z tacą. — Słodzisz?
— Dziękuję — wybełkotała, nadal do tego stopnia zawstydzona, że nie umiała podnieść wzorku wyżej niż linia swoich kolan.
— A jak tam powrót? Pięknie się teraz zrobiło w Konoha.
— Owszem. Pada śnieg i jest przyjemnie.
— Masz rację. Oj szkoda, że cię ominęły święta. Miło byłoby spędzić je rodzinnie w pełnym składzie.
— Z pewnością.
— Nie przejmuje się, na następne już jesteś zaproszona.
O ile Itachi nie zechce zerwać ze mną, pomyślała. Coraz mniej była pewna rozmowy z nim. Jeszcze rano miała wszystko przygotowane, masa wariantów, opcji. Starała się brać każdą ewentualność pod uwagę, być gotowa na dokładnie wszystko. Nie przewidziała tylko tego, że poczuje się jak skończona debilka z umysłem tępej nastolatki. Wstydziła się, za samą siebie, swoje myśli i czyny.
— Nie krępuj się, pij i częstuj się — poleciła, sama sięgając po kubek. Nie chcąc sprawiać przykrości, również zabrała swój, powoli upijając łyczek.
— A jak ciasteczka, smakują ci? To nowy przepis. Dostałam go od sąsiadki. Fugaku za nimi przepada.
— Jeszcze nie kosztowałam — wyjaśniła, pośpiesznie sięgając po wypiek.
— A zdradzić ci małą tajemnicę? — zagadała, przysuwając się bliżej szatynki. — Itachi potajemnie trzyma twoje zdjęcie w książce przy łóżku.
Keiko omal nie upuściła kubka, ciasteczka i nie zaczęła się dławić jego kęsem.
— Słucham? — wykrztusiła z siebie, otrząsając się z początkowego szoku.
— Przypadkiem dowiedziałam się, kiedy strąciłam książkę, a z niej wypadło twoje zdjęcie. Oh, nawet nie wiesz, jak matkę cieszy szczęśliwie zakochany syn.
Czy można osiągnąć większy poziom zażenowania i zawstydzenia? Oj, chyba już się nie da. Wszelkie granice zostały przekroczone. Już miała plan, wyjdzie stąd i zakupie się w pierwszej lepszej zaspie i nigdy więcej z niej nie wyjdzie. Umrze z głodu, nim śnieg stopnieje. Tak postąpi!
— Przepyszne ciasteczka — oznajmiła, starając się naprowadzić kobietę na inny tor myślenia, z dala od Itachiego. Coraz bardziej była przekonana, że jak tylko on się wszystkiego dowie, to zerwie z nią w tempie ekspresowym.
— Cieszę się, że ci smakują. A w ogóle to ja cię tu zagaduję a ty pewnie do Itachiego. Poczekaj chwileczkę.
Serce jej stanęło. Miała wrażenie, że przestała oddychać, dopóki Mikoto nie wróciła i z przykrością nie poinformowała:
— Tak mi przykro. Zapomniałam, że posłałam Itachiego do Haniko zanieść trochę ciasteczek.
Uf, takiej ulgi nie czuła od rana. Rozluźniona opadła plecami na oparcie kanapy.
— To nic takiego. Przejdę się do nich, to żaden kłopot. Dziękuję bardzo za gościnę.
Pośpiesznie chwyciła za kubek, kurtuazyjnie dopijając herbatę.
— Przyjemność po mojej stronie. Miło było porozmawiać. Mam nadzieję, że niedługo znów przyjdziesz w odwiedziny.
— Postaram się — skłamała. Szczerze wolała jak ognia unikać tego miejsca. — Jeszcze raz dziękuję i do widzenia.
— Do zobaczenia.
Szybko, prawie biegiem wyskoczyła na ulicę klanu, żwawo maszerując. Chciała jak najszybciej znaleźć się poza terenem Uchiha. Kiedy to nastąpiło, zwolniła z opuszczoną głową i ponurymi myślami, człapiąc przed siebie, nie bardzo wiedząc, dokąd. Miała porozmawiać z Itachim, ale siły ją opuściły. Westchnęła, obserwując, jak na czubku kozaków zbiera się świeżo napadany śnieg. Przeważnie rozradowana śnieżynkami z zadartą do góry głową radośnie pląsała, a teraz? Nie było w niej życia. W takim stanie to nie będzie umiała wydukać przy nim nic. Chyba popełniła błąd zaczynając pogadankę od Haniko, gdyby uderzyła do Itachiego, wszystko wyglądałoby inaczej, lepiej.
Nawet nie spostrzegła się, kiedy nogi same zaprowadziły ją pod dom Shimanouchi. Niepewnie zerknęła na drzwi, a przypomniawszy sobie, że za nimi spotka Itachiego. Gwałtownie odwróciła głowę. Mowy nie ma, nie wejdzie tam teraz!

***

— Tej kobiecie na serio nie da się nic wytłumaczyć. Musiałem to przynieść — tłumaczył się po raz kolejny, zerkając na wystawiony talerz z pokaźną piramidą z ciasteczek.
— Zdążyłam to zauważyć. Jednak to miły gest, chce dobrze.
— Jak to mama.
— Widziałeś się dzisiaj z Keiko? — zapytała, przyglądając się niezbyt wesołej minie mężczyzny.
— Nie. Czemu pytasz?
— Myślałam, że będziesz spędzać z nią czas.
— Trochę się ochłodziło.
Ten ton głosu, wyraz oczu, nie mówił o pogodzie i ona doskonale o tym wiedziała.
— Dziwnie się porobiło — westchnął.
— Co masz na myśli? — dopytała, sięgając po wypiek Mikoto.
— Nic takiego — wyjaśnił pośpiesznie. Przez krótką chwilę zastanawiał się, czy wyjawić Haniko, gdzie Sasuke postanowił się zatrzymać. Wprawdzie miała prawo wiedzieć, ale, szybko porzucił tę myśl. Poruszanie jego tematu, nie należało do przyjemnych, zresztą, co jej powie. Wiesz Sasuke mieszka u Keiko, a zeszłej nocy chciał ją zmacać? Nie, tego nie zrobi.
— O śnieg pada. — Przypadkowo spojrzała w stronę okna. — Te duże płatki wyglądają ślicznie — mówiła, pochodząc do okna. Z lekkim uśmiechem obserwowała wędrówki śnieżynek ku chodnikowi, kiedy… — To przypadkiem nie Keiko?
Itachi zareagował na jej imię, podnoszą wzrok utkwiony w rancie stolika.
— Dlaczego siedzi na śniegu? — kontynuowała, przyglądając się jedynej osobie na całej uliczce.
— Co takiego?
Zerwał się, podchodząc do okna. Faktycznie. Keiko siedziała na śniegu, z podkulonymi nogami, oparta o płot, ze świeżo napadaną warstwą śniegu na głowie i najzwyczajniej w świecie ugniatała biały puch w dłoniach.
— Co ona wyprawia? Przeziębi się.
To był odruch. Odwrócił się, kierując na przedpokój. Haniko uśmiechnąwszy się, podążyła za nim powolnym krokiem.
— Wybacz, że nie porozmawialiśmy zbyt długo, ale…
— Rozumiem. Wpadnij następnym razem i podziękuj mamie za ciasteczka.
— Oczywiście. Do zobaczenia.
— Cześć.

Pośpiesznie opuścił teren domu, aby następnie stanąć tuż obok zamyślonej dziewczyny. Tak ją pochłonęła wykonywana czynność, że nie zwróciła na niego uwagi.
— Co tu robisz?
Zaskoczona aż podskoczyła, tracąc równowagę, przez co się przewróciła. Uniósł delikatnie kąciki ust, pochylając się nad nią i wyciągając rękę. Niepewnie podniosła wzrok, napotykając parę zatroskanych czarnych tęczówek.
O nie, tego było za wiele. Odwróciła głowę, wtulając twarz w zaspę śniegu. Wciągnij mnie, wciągnij mnie, prosiła w myślach. Wciągnij mnie ty głupi śniegu! W planach miała siedzieć tutaj i czekać na Itachiego, ale teraz spanikowała. Wcale już nie paliła się do rozmowy, chciała tylko się schować.
— Keiko, wstań — nakazał lekko podenerwowanym głosem, pochylając się bardziej i siłą ciągnąć za ręce, zmuszając do wstania. — Co ty wyrabiasz? — pytał, otrzepując z niej śnieg, poprawiając szalik i zapinając wyżej płaszcz. Stała zakłopotana, dłubiąc czubkiem butów w białym puchu, z rękami założonymi do tyłu oraz uciekającym wzorkiem w bok. Czuła się głupio. On się troszczył, nawet po wczorajszej akcji, a ona miała mu właśnie prosto w twarz zarzucić niewierność.
— Stoję — wybełkotała z wyraźnie nadąsaną miną.
— Przeziębisz mi się jeszcze. Co ci przyszło do głowy?
— Nic — wymamrotała niewyraźnie, bardzo cicho.
— Chodź, odprowadzę cię do domu — oznajmił po chwili ciszy. — Powinnaś, czym prędzej napić się czegoś ciepłego i otulić kocem. Weź profilaktycznie także jakieś witaminy. Nie chcę, abyś się przeziębiła.
I nie czekając na reakcję, pociągnął ją. Szli w milczeniu, obok siebie, zachowując koleżeński dystans. Osoba z boku nie powiedziałaby, że są parą, dopóki Itachi nie chwycił za jej dłoń, ściągając z niej mokrą rękawiczkę. Drgnęła zaskoczona, przyglądając się jego poczynaniom. Wepchnął przedmiot do płaszcza dziewczyny i splótł palce z jej.
— Dlaczego?
Patrzyła na połączone dłonie. Ledwo zaciskała skostniałe od zimna palce, wtulając je w jego ciepłą skórę.
— Przemarzły ci ręce. Nie powinnaś chodzić w mokrych rzeczach. Drugą także zdejmij.
Pokiwała nieznacznie głową, wykonując polecenie, wspomagając się przy tym zębami.
— Chcesz coś ode mnie, prawda? — zapytał, po pokonaniu kolejnych kroków w milczeniu. — O czymś porozmawiać.
— O niczym, o niczym — zaczęła, szybko zaprzeczać, nie chcąc, aby pociągnął temat.
— Keiko, co się dzieje? — Zatrzymał się, zagradzając jej drogę. — Spójrz na mnie — polecił, kiedy ta wymigiwała się od kontaktu wzrokowego. Nie reagując na prośbę, szybko przysunął się do niej, kładąc jedną dłoń na plecach, aby nie odsunęła się, a drugą łapiąc za brodę, zmuszając do spojrzenia. — Keiko — uniósł głos. Dziewczyna nie mając innego wyjścia, mocno zacisnęła powieki, nadal się wzbraniając. Westchnął, przesuwając dłoń na policzek. — Skarbie proszę cię, spójrz na mnie. Powiedz, co się dzieje — mówił spokojnym łagodny głosem, delikatnie głaszcząc chłodny policzek.
— Nie — wyszeptała wystraszona. Znów westchnął, odsuwając się od niej na odpowiednią odległość. Poczuła ulgę pomieszaną ze względnym przeświadczeniem o bezpieczeństwie. Jednak to była tylko iluzja. Itachi nie miał zamiaru ot, tak odpuścić, pozwalając jej uciec do siebie.
— Jak ja mam to odebrać? Hm? — zapytał podirytowany. — Wczorajsza sytuacja, teraz boisz mi się spojrzeć w oczy, boisz powiedzieć, o co chodzi. W takim razie — zawahał się. Do głowy przychodziła jedna i to potwornie bolesna myśl. — Przyszłaś powiedzieć, że z Sasuke to tak na poważnie? — głos mu drżał. Patrzył na nią z trwogą, oczekując odpowiedzi.
— NIE! — krzyknęła, podnosząc gwałtownie głowę, na tyle, że wprawiła w ruch rozpuszczone włosy. W końcu złapał z nią kontakt wzrokowy. Granatowe tęczówki były przepełnione niepewnością, lękiem i zawstydzeniem. Patrzyła na niego tylko przez krótką chwilę, parę sekund, aby następnie szybko uciec wzrokiem w bok.
— O co chodzi?
Kurczowo zaciskała dłonie na pasku do torebki, błądząc zdenerwowanym spojrzeniem po białej okolicy. Usłyszała westchnienie i skrzypienie śniegu pod butami. Chciała cofnąć się, lecz nie potrafiła. Trwała w miejscu, uparcie wpatrując się w swoje lekko zsiniałe ręce.
— Jeszcze mi się przeziębisz — oznajmił łagodnie, po raz kolejny strzepując napadany śnieg z jej głowy. Delikatnie zebrał wszystkie włosy do tyłu, rozdzielając je na karku na dwie części, aby następnie ułożyć do przodu, tylko po to, aby naciągnąć kaptur.
Troszczył się o nią. Był czuły i delikatny, mimo iż z pamięci nie wymazał sceny z wczorajszego wieczoru. Nie wytrzymała i zrobiwszy krok do przodu, wtuliła się, przenosząc zaciśnięte dłonie z paska na jego kurtkę. Uśmiechnął się, obejmując ją.
— Dlaczego taki jesteś? — wyszeptała wprost do jego klatki piersiowej.
— Jaki?
— Wczoraj…
— Ci. Szczerze mówiąc, liczę, że mi to wszystko wyjaśnisz i wszystko okaże się nieporozumieniem.
Ta, ja też, pomyślała, krzywo się uśmiechając.
— No to skoro musimy porozmawiać — zaczęła mówić, odsuwając się — to chodźmy do mnie.
— Wołałby nie wiedzieć się z Sasuke.
Wyjęła z kieszeni komórkę, sprawdzając godzinę.
— Jest na mieście. Wróci wieczorem. Mamy trochę czasu. Jeśli chcesz, możemy iść do ciebie, ale nie sądzę, aby to było zbyt komfortowe miejsce, a głupio będzie prosić Haniko, aby ustąpiła nam pokoju.
— Racja.

***

— Sasuke! — krzyczała od progu. — Sasuke, jesteś? — nawoływała, pośpiesznie zdejmując odzienie wierzchnie. — Sasuke! — Zajrzała do kuchni, sypialni, nawet łazienki. — Mówiłam, nie ma go — wyjaśniła. Itachi odwiesiwszy kurtkę, ruszył w głąb domu, niepewnie zerkając w stronę salonu, kiedy go mijał. Jednak na widok pokoju Keiko mimowolnie się uśmiechnął. Lubił go, mimo iż niekiedy korciło go, aby posprzątać ten wszędobylski bałagan.
— To, o co chodzi? Mam wrażenie, że nie tylko o wczoraj, racja? — zapytał, siadając na krześle koło biurka, kiedy dziewczyna usadowiła się po turecku na łóżku, okrywając się kocem.
— Taaa — oznajmiła przeciągle. Całą drogę do domu milczała, usilnie starając się ułożyć plan działania. Wszystkie, które do tej pory miała, rozpadły się po rozmowie z Haniko, a resztka została dobita przez Mikoto. Koniecznie, potrzebowała czegoś nowego. — Na biurku leży torebka, w niej teczka, obejrzyj zawartość.
Ze ściągniętymi brwiami otworzył teczkę. Zaskoczenie to prezentowała jego twarz. Niepewnie sięgnął po zdjęcia, dokładnie je oglądając.
— Co to jest? — jego głos nie łamał się, nie jąkał, nie okazywał złości czy lęku, był jedynie lekko zirytowany.
— Josuke miał cię a oku przez te pół roku. Oto owoce jego pracy. Mam... — Chwila na pozbieranie odpowiednich słów. — Mam pewne wątpliwości co do twojej wierności. — Powiedziała to, mimo iż tak naprawdę była coraz mniej do tego przekonana. Wszyscy wokół zapewniali, że to nieporozumienie, ale jednak cichutki szept wewnątrz jej głowy nie dawał spokoju. Chciała ostatecznego potwierdzenia z ust Itachiego, dokładnego zaprzeczenia i wyjaśnienia. Nic więcej nie oczekiwała, to by wystarczyło.
— Chwila, co?
— Prościej, mam przypuszczenia, że mnie zdradziłeś.
— Przepraszam, ale, że niby z Haniko?
Pokiwała głową. Zamrugał parę razy, niepewny czy to naprawdę się dzieje. Chwilę milczał, aby zaraz nabrać powietrza i… Miał zaprzeczyć, rzucić głupim tekstem o jakiejś wybujałej wyobraźni, ale nie potrafił. Zamiast tego z ust poleciały słowa, których nie planował.
— Posądzasz mnie o zdradę na podstawie tylko zdjęć. A ja nie mam prawa mieć do ciebie pretensji o wczoraj? No ciekawie — ton głosu był oschły i szorstki.
— Ty się weź odczep od Sasuke. — Gwałtownie wstała, zrzucając z siebie koc. — Przyjaźnimy się, to normalne, że jak nie miał się gdzie podziać, to go przyjęłam. A co, według ciebie miałam zrobić? Zamknąć przed nim drzwi i niech nocuje w śniegu?! Przyjaciel to przyjaciel.  Nie ważne, co przeskrobał, jak jest przyparty do muru, to trzeba podać mu dłoń.
— Nie chodzi o to, że z tobą mieszka. Chodzi o to, że wczoraj o mało do czegoś między wami nie doszło. — Podniósł się, odkładając teczkę na biurko z lekkim hukiem.
— Wygłupialiśmy się tylko. To nawet nie był flirt, tylko przyjacielskie przekomarzanie się. Przecież do niczego by nie doszło.
— No tego to akurat nie wiem — uniósł głos, lekko tracąc panowanie. Zwłaszcza kiedy o tym myślał. Te dziwne uczucie; gdyby nie wszedł, gdyby nie przeszkodził im, mogłoby dość do czegoś więcej. Oboje wypici, zbyt swobodni w swoim towarzystwie. To go przerażało. Tak niewiele brakowało. Bez klucza, czekałby, aż ktoś mu otworzy, a zajęta sobą para, by tego nie usłyszała. Zacisnął pięści, starając się pozbyć obrazów podsuwanych mu przez własną wyobraźnię. Ufał Keiko, starał się wierzyć w Sasuke, ale… Tyle razy słyszy się te historie, jak to pod wpływem alkoholu partner, a nawet współmałżonek zdradza z pierwszą lepszą osobą.
— Nie ufasz mi — stwierdziła, twardym tonem rzeczoznawcy, podsumowującym oględziny zdobytego obiektu.
— To nie tak — oznajmił, wzdychając cicho.
— To jak? — zapytała buńczucznie, krzyżując ręce na brzuchu.
Odwrócił wzrok, błądząc nim po podłodze. Słowa, które cisnęły się na myśl, za nic nie przeszłyby przez gardło. A tak, że nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, że te pół roku było udręką, pomyślał, nieznacznie się krzywiąc. Oj tak, już widział, jak to mówi.
— Nie chcę cię stracić — wyszeptał, cichuteńko ledwo słyszalnie, nadal nie podnosząc oczu na wpatrującą się w niego Keiko.
Dziewczyna przekrzywiła z zaciekawieniem głowę, mrużąc powieki. Wydawało mi się, czy to usłyszałam? Pytała samą siebie, lustrując Itachiego badawczym wzrokiem. Jednak po chwili uśmiechnęła się ciepło i pokonawszy kilkoma susami dzielącą ich odległość, mocno się wtuliła.
— Nie chce cię stracić — powtórzyła wyraźnie lekko łamiącym się głosem, zaciskając pięści na jego ubraniu.
Uśmiechnął się, mocno ją obejmując, zatapiając nos w zagłębieniu szyi. Ta słodka woń, przyjemne ciepło i cicho bijące serce drugiej osoby.
— Kocham cię, wiesz? — zapytała, zadzierając głowę ku górze, aby napotkać parę czarnych tęczówek z czułością wpatrujących się w nią. — Dlatego cię nie oddam — zakomunikowała, przybierając lekko nadąsaną minę.
Pochylił się nad nią, złączając wargi. Wpierw w delikatnym dotyku, skromnym pocałunku, który szybko przerodził się w pełen pasji i uczucia. Nachylił się głębiej, schodząc rękoma poniżej pośladków, po to, aby w następnym ruchu obrócić się, usadawiając ją na biurku.
— Przysięgam na wszystko, że cię nie zdradziłem. Nie mógłbym — zapewniał, delikatnie głaszcząc policzek, patrząc pełnym uczucia wzrokiem prosto w radujące się oczy Keiko.
— Mój Itaś — oznajmiła głosem przepełnionym szczęśliwością, uśmiechając się ciepło. Zacisnęła mocniej nogi oplatające jego biodra i ręce obejmujące szyję, lekko go tym przyduszając. Była uradowana, bo, tak to właśnie miało wyglądać, tego oczekiwała. Itachiego, który zapewni, że kocha ją i tylko ją.
— Ale, ale — dodała upominającym głosem, odsuwając się — dla pewności tłumaczysz się gęsto.
— Z czego? — dopytał, nie bardzo rozumiejąc, co musi jeszcze wyjaśniać. — Nie zdradziłem cię — odparł spokojnie i pewnie, stanowczym głosem. — Wiesz, że Haniko jest moją przyjaciółką. Jest dla mnie ważna, ale to nadal tylko i wyłącznie przyjaciółka. Pomagałem jej przez ten cały okres, ale między nami do niczego nie doszło. Sama masz masę przyjaciół, więc wiesz, jak to jest. Spędza się ze sobą masę czasu, ale pewnych granic nie przekracza. A to zdjęcie z pocałunkiem, to były święta i jemioła. To tylko buziak w policzek. Znając ciebie, co chwilę twoi przyjaciele takie otrzymują.
— Ja to ja, ty to ty — wyjaśniła, mrużąc podejrzliwie oczy. — U mnie buziak nic nie znaczy, ale w twoim przypadku to już jest znaczące coś.
— Poniekąd masz rację. Jednak zapewniam, że to nie było nic takiego.
— A ten po ciemku?
— Poza tym jednym pod jemiołą nie było żadnego innego. Na tym zdjęciu nic nie widać, mogło zostać zrobione w każdej chwili. Wystarczy pstryknąć zdjęcie w odpowiednim momencie i wszystko może wyglądać podejrzanie i dwuznacznie. A plotki. Ludzie lubią gadać. Doskonale wiesz, jak to wygląda, wiele absurdalny i niedorzecznych opowieści.
— Wszystko wiedzący Itaś. — Uśmiechnęła się promiennie. — No i mój skarb oczyścił się z zarzutów. Czyściutki jak krysztalik.
Wychyliwszy się, pocałowała go.
— A ty i Sasuke? — zapytał, intensywnie wpatrując się w jej oczy, próbując doszukać się, chociażby cienia zawahania, czy czegoś, co by wskazywała na to, że coś urywka. Jednak ku wielkiej uldze, nie dopatrzył się niczego.
— Nie ma żadnego ja i Sasuke — oznajmiła, nadal nie zwiększając dzielącej ich odległości, która po pocałunku wynosiła zaledwie kilka centymetrów. — Nie masz, co być zazdrosny o Sasuke. To przyjaciel jak ty i Haniko. Przyjaciołom zawsze pomogę. Nie miał gdzie się podziać, więc go przyjęłam. A tamten wieczór. Wiesz, że my się zawsze drażnimy. No faktycznie to miało podtekst seksualny, ale do niczego by nie doszło. Uwielbiamy się droczyć, drażnić i prowokować — wymieniała, wchodząc w tryb przydługiego monologu, gdzie z niezupełnie wiadomych powodów tłumaczyła wszystko jak dziecku. — Jednak znamy granice. On kocha Haniko, ja ciebie, to się nie zmieni. Jesteśmy tylko przyjaciółmi, możemy, co najwyższej zostać dobrymi przyjaciółmi i nic poza tym. A podtekst seksualny. Jesteśmy dorośli, to nie temat tabu. Jeśli jest się z przyjaciółmi, to nie ogranicza się do jakiegoś, nie wypada, nie powinno się. Czegoś takiego nie ma. Sam widziałeś, jak się zachowuje wśród przyjaciół na imprezie w ogrodzie. Nie było jakieś bariery w wypowiedziach, naśmiewaliśmy się z podtekstów Mejiego, czy kwiecistych poematów Isamu. Nie było też barier przed dotykaniem się, nawet lekkim obmacywaniem jak toczyliśmy bitwy w wodzie. Tak się traktują przyjaciele. Ja wiem, że ty sobie tego nie wyobrażasz w stosunku do Haniko, ale bierz poprawkę na to, że ja nie jestem sztywnym panem Uchiha.
— Wiem to — mruknął, rozwijając skręcony na palcu kasztanowy kosmyk, którym podczas jej wypowiedzi się bawił. — Ja tylko… — zawahał się. — Nigdy przedtem nie widziałem tak rozluźnionego i wesołego Sasuke. Stał się taki dopiero przy tobie, zupełnie jak ja — dokończył niepewnym szeptem. To go trochę bolało. Ta zdolność Keiko do docierania do każdego. Potrafiła rozweselić wszystkich wokół, poruszając ich serca. Tak było z nim. Ponad pół roku temu, drgnęło jego, zdające się, jak martwe tkwić na wieki w jednym miejscu. Keiko poruszyła je, wprawiając w ruch, niekiedy dość przyśpieszony. Cieszył się, że dziewczyna dogaduje się z jego bratem i na odwrót, ale…
— Moment. Mam rozumieć, że… Nie czekaj, czekaj, inaczej. Podejrzewasz, że Sasuke zakochał się we mnie?
Cisza była aż nadto wymowna. Keiko wybuchła niepohamowanym śmiechem, nie umiejąc dłużej tego tłumić. Śmiałą się głośno i szczerze.
— Sasuke zakochany we mnie? Nie no ja nie mogę. Hahahahahaha. Niech mi ktoś pomoże, bo wykituję. Hahahahahahahahahaha — śmiała się donośnie, trzymając za brzuch i dłonią ocierając łezki z kącików oczu. — Hehe, o rany, ale ty masz pomysły.
Powoli uspakajała się, próbując złapać z powrotem oddech.
— ...
— Eh, skarbie. Brata swojego nie znasz. Nie ma mowy, aby Sasuke się we mnie zakochał ani ja w nim. Gdyby tak było, to jakby mu pokazała zdjęcia, to wykorzystałby okazję, a nie ręczył głową za twoją niewinność.
— Co takiego? — Zainteresował się. — Ręczył głową?
— Tak powiedział. Od razu zaprzeczył, zapewniając, że nie mogłeś zdradzić i radził, abym natychmiast z tobą pogadała. Do tego to on mi kazał wczoraj za tobą wybiec. Sama nie wiem, czy bym to zrobiła, ale nalegał. Zresztą był bardzo zdeterminowany, aby po tej całej sytuacji wyprowadzić się, aby nie wchodzić ci więcej w drogę. Siłą musiałam go zatrzymywać. Nie ma bata, aby mogło między nami do czegoś dojść. Przyjaźnimy się i tyle.
Itachi był zaskoczony. Nie spodziewał się, że brat stanie po jego stronie, zwłaszcza po tym, jak zamknął przed nim drzwi.
— O co chodzi z tym niewchodzeniem w drogę? — zagadał, starając się zmienić temat.
 W końcu wszystko zostało wyjaśnione. On oczyścił się z zarzutów, Keiko wszystko opowiedziała. Wprawdzie wybaczyli sobie, jeszcze zanim zaczęli się tłumaczyć. Jednak Itachiego dręczyła jeszcze jedna sprawa, przyjaciele Higashiyamy. To od nich dostała te zdjęcia.
— A bo Sasuke ubzdurał się, że wczoraj przyszedłeś na seks. Dlatego się zmieszał i nie chciał wchodzić w drogę, uniemożliwiając to.
— Nie ubzdurał sobie tego.
— Taaak? — zapytała, przeciągając lekko samogłoskę.
— Tak — zapewnił, przysuwając się do niej odrobinę bliżej, patrząc wzrokiem, w którym zaczynało płonąć pragnienie — więc może by tak — ciągnął dalej, wślizgując ręce pod materiał różowego sweterka.
— No może — podłapała atmosferę, delikatnie przymrużając powieki. — Mój wyposzczony skarb dostanie — oblizała górną wargę powoli, kusząco — figę z makiem — dodała już naturalnym tonem, wystawiając język.
Zamrugał gwałtownie całkowicie wybity z klimatu.
— Ale kochanie — zaprotestował, gotowy przekonywać, a nawet prosić do zmiany zdania.
— Nie da rady skarbie. — Pokręciła przecząco głową. — No wybacz skarbie, ale Sasuke lada moment może wrócić. Wole obyć się bez tej dziwnej sytuacji i jego przyszłych uwag.
— Długo ma tu zostać? — zapytał oschle z wyraźnymi pretensjami. W tej chwili ciężko mu było ukryć rozczarowanie.
— Dwa tygodnie.
— I ja mam znieść te dwa tygodnie bez ciebie? — Teraz to był oburzony. A może obrażony? Na pewno zły. Sasuke będzie mógł ją widywać codziennie zaraz po przebudzeniu i będzie ostatnią osobą, którą zobaczy tuż przed zaśnięciem i tak przez najbliższe dni. Skrzywił się wyraźnie zniesmaczony.
— Ej skarbie — zawołała, przytulając się, bez problemu dostrzegając jego niezadowolenie. — Takie warunki. Teraz u mnie nie można, a u ciebie... o nie drugi raz nie dam się przyłapać Fugaku.
 Nie miała ochoty sprawdzać, ile wielmożny pan Uchiha jest w stanie z tolerować.
— Ale wiesz — oznajmił, uśmiechając się znacząco — ojciec jutro pracuje, mama wychodzi około godziny jedenastej, na co czwartkowe zakupy, więc w domu robi się pusto na kilka godzin. Nie miałbyś ochoty wpaść do mnie?
— W tych czerwonych koronkowych majteczkach?
— Oj tak, w nich — mruknął, wzdychając cicho, oczami wyobraźni widząc ten kuszący widok. Zmrużył powieki, łapiąc ją za brodę i wychylając się do pocałunku. Jednak do niczego nie doszło, gdyż Keiko wypaliła:
— A wiesz, że to chłopak kupuje dziewczynie erotyczną bieliznę.
— Hę? — rzucił, nie bardzo kontaktując z otoczeniem, po raz kolejny wybity z tak przyjemnej atmosfery.
— No nam tylko trzy rodzaje koronkowych majteczek. I wszystkie dostałam od kogoś. Dwa od Miyu a jedne od Fumiko — rozgadała się, zupełnie ignorując fakt, że zniszczyła dopiero, co powstała intymną atmosferę, którą Itachi starał się uratować.
— Nie ma sprawy. Mogę ci kupować, seksownych fatałaszków ile chcesz, o ile będę cię w każdym z nich oglądać — wyszeptał niskim uwodzicielskim głosem. — A i tak potrafisz mnie skusić, cokolwiek masz na sobie.
— Ale w takiej prześwitującej bieliźnie mogłoby być przyjemniej.
— Oj tak.
Wychylił się, aby pocałować.
— Stop. — Przyłożyła mu palce do ust, kręcąc energicznie głową, chcąc tym samym odpędzić powoli tworzącą się erotyczną aurę. — Ktoś mi się tu odrobinę za mocno rozochocił, a musi się już zbierać.
— Nie namówię cię? — jęknął zawiedziony.
— Nie dam się — zapewniła stanowczo, na potwierdzenie wojowniczo machając palcem. — Do jutra wytrzymasz.
— Ale przyjdziesz?
— Nie przegapię takiej okazji. — Puściła mu oczko, całując delikatnie w czubek nosa. — Chodź — dodała, ciągnąc go w stronę drzwi.
— W przy okazji, w sprawie tych zdjęć — zaczął, kiedy nakładał buty.
— Spokojnie, ja już sobie pogadam z wykonawcami.
— Tylko na spokojnie.
— Nie ma sprawy. — Uśmiechnęła się ciepło, poprawiając mu szalik, który skrzętnie schował pod kurtką, a który według Keiko powinien się zawsze majtać.
— Co robisz? — zapytał rozbawiony, kiedy po kolejnej próbie schowania krańca szalika, dziewczyna wyjęła go na zewnątrz.
— Poprawiam cię — odparła spokojnie, dopinając swego i układając miękki materiał, tak, aby niewielki koniec zwisał poza ramionami. — No to dobranoc i do jutra. Wpadnę punkt jedenasta.
— Już nie mogę się doczekać.
Przysunął ją bliżej siebie, całując namiętnie.

1 komentarz:

  1. Kurdę, coś mi tutaj nie pasuje. Co takiego? Zachowanie Itachiego. No mam jakieś takieś wrażenie, że ktoś go podmnienił. Chodzi o końcówkę. To w końcu Uchiha i do tej pory był taki słodki w tej swojej nieporadności z odkrywaniem swoich uczuć, a teraz stał się aż za słodki. To oczywiście może być jedynie moje odczucie i możliwe, że innym się spodoba nowa wersja Itasia :)
    Co do reszty, to fajny rozdział. Ciekawie się tu dzieje. Zastanawiam się co Keiko zrobi ze swoimi znajomymi. Ja bym była zła, gdyby ktoś tak zrobił, ale mimo wszystko trochę dałoby mi to do myślenia. W końcu przyjaciele ważna sprawa. Mikoto się popisała :))) Wygadała się chyba ze wszystkich swoich przypuszczeń i obserwacji. Biedna Keiko. Choć z jednej strony dobrze, że ktoś ją oświecił jak to wyglądało w praktyce. Dobrze, że matka nie przyłapała syna na czymś gorszym, bo dopiero wtedy by się działo :))
    Czekam na dalszą część i życzę masę weny i chęci do pisania ;)

    OdpowiedzUsuń