Śniło jej się,
że była w piekle. Pot spływał jej po twarzy, kiedy na drżących nogach brnęła przed
siebie. Dokąd szła?
Rozejrzała
się, próbując dostrzec coś, co pomogłoby jej zorientować się w sytuacji. Jednak
przez gęste dymiące opary lawy niewiele widziała. Lawa! Oczywiście. To dlatego
było jej tak niesamowicie gorąco. Jak na zawołanie dostrzegła gęstą czerwoną
ciecz płynącą korytem tuż obok niej.
Od lawy
buchało takie gorąco, że momentalnie zrobiło jej się słabo. Straciła władzę w
nogach i runęła na kolana. W wyniku zderzenia z ostrymi skałami zdarła z nich
skórę aż do krwi, jednak nie to zaprzątało w tej chwili jej głowę. Dysząc
ciężko, wytężyła wzrok, próbując dostrzec swoje dłonie.
Chociaż tyle,
gdyby chociaż widziała zarys swoich dłoni!
Wydawało jej
się, że podsunęła je do samej twarzy, ale nie miała tej pewności. Nie czuła
ich. Nie czuła niczego z wyjątkiem brzucha. Wielkiego zaokrąglonego brzucha,
który kurczył się jak balon, który ktoś przebił szpilką. Kiedy zaś zmniejszył
się do normalnych rozmiarów, Haniko wrzasnęła z bólu. Odruchowo zgięła się w pół
i złapała za bolące miejsce. Z trudem łapała oddech, próbując zapanować nad
dreszczami, które czuła na całym ciele. Ból powoli ustawał. Powoli wracało jej
też czucie w dłoniach, które teraz piekły ją niemiłosiernie. Spojrzała na nie,
dostrzegając, że całe umorusane były krwią.
Gęstą lepką
krwią, równie gorącą, jak lawa.
Krwią, która
nie wzięła się przecież znikąd.
Odruchowo
zerknęła w stronę brzucha, z którego wprost na skały, sączyła się lepka, ciemna
krew. Następnym, co poczuła, było uczucie, jakby ktoś palił jej wnętrzności.
Krzyknęła tak
głośno, że zatkały jej się uszy.
Wokół już
wszystko tonęło w lawie. Nie zostało już nic. Nic, poza nią i jej bólem.
Haniko
obudziła się zlana potem. Opatulona kołdrą aż po uszy, drżała z zimna. Kątem
oka zerknęła na zegarek, który wskazywał czwartą rano. Odetchnęła i już chciała
sięgnąć po stojącą na szafce nocnej szklankę z wodą, kiedy ból ze snu powrócił.
Jęknęła,
łapiąc się za brzuch i drżącą ręką odsuwając kołdrę. Wytrzeszczyła w
przerażeniu oczy, kiedy dostrzegła, że wszystko wokół było umorusane krwią.
Jej krwią.
Było jej tak
wiele, że podnosząc się do siadu, poczuła zawroty głowy. Cała pościel,
bielizna, wszystko. Spojrzała na swoje dłonie, zastanawiając się, czy to, na co
patrzyła, to było jej dziecko. Rozwijające się w niej życie, któremu w
ostatnich dniach z całego serca życzyła śmierci.
Kątem oka
zerknęła na śpiącego obok Sasuke i poczuła uścisk na sercu. To było też jego
dziecko. A ona była za nie odpowiedzialna i nawet jeśli sama go nie pragnęła,
powinna zrobić wszystko, by zapewnić mu bezpieczeństwo. Tymczasem nie pozwoliła
się nawet porządnie przebadać, kiedy Tsunade na to nalegała. Gdzie się podziała
jej odpowiedzialność? Zawsze gardziła taką bezmyślnością. Z politowaniem
patrzyła na tych, którzy zachowywali się w ten sposób, a teraz okazało się, że
sama była nie lepsza.
Ten jeden
głupi błąd kosztował prawdopodobnie życie jej dziecka.
Odrywając
spojrzenie od twarzy leżącego obok mężczyzny, na chwiejnych nogach zwlekła się
z łóżka i ruszyła w kierunku łazienki. Kiedy zobaczyła swoją twarz w lustrze,
zrobiło jej się jeszcze słabiej. Oparła się o pralkę i sprawnie zdjęła z siebie
bieliznę. Kiedy przebrała się już w czyste rzeczy, podpierając się ręką ściany,
wróciła do sypialni.
Ignorując
kolejny silny skurcz, Haniko zbliżyła się do łóżka, próbując namierzyć telefon
i klucze. Nie patrzyła już na Sasuke. Zaczęła tak bardzo żałować swojego
wcześniejszego zachowania, że nie byłaby w stanie spojrzeć mu teraz w oczy.
Kiedy
wpakowała poszukiwane przedmioty do kieszeni spodni, jedną dłonią wciąż
trzymając się za brzuch, próbowała jak najciszej wyjść z sypialni. I chociaż
podświadomie czuła, że temu nie podoła, brnęła przed siebie. Może i udałoby się
jej wyjść, ale z całą pewnością nie samodzielnie dotrzeć do szpitala. Nie w
stanie, w którym ledwie trzymała się na nogach.
Gdyby nie
wrodzone opanowanie i zdolność do chłodnego osądu, zapewne usiadłaby na środku
podłogi i zaczęła płakać. To nie był jednak ani czas, ani miejsce na łzy. Bezsilność
i głupota bolały najmocniej, jednak swoją stratę mogła opłakiwać później, kiedy
przynajmniej fizycznie zdoła dojść do siebie.
Dotarła już do
drzwi, kiedy złapał ją tak silny skurcz, że niemal runęła na podłogę. Kolana
miała jak z waty, dlatego wciąż podpierając się ściany, zsunęła się na zimne
panele. To był koniec. Bez pomocy nie była w stanie już nigdzie się ruszyć.
Utrata krwi, przeszywający ból brzucha i stanowczo zbyt niska temperatura ciała,
to za wiele.
– Sasuke… –
szepnęła, ponieważ głos też zaczął odmawiać jej posłuszeństwa. Bała się, że
lada moment zemdleje. – Sasuke – powtórzyła znacznie głośniej, przełykając
ślinę. – Sasuke!
Uchiha
przekręcił się na posłaniu i odchrząknął przez sen. Po chwili leniwie otworzył
oczy i tak, jak ona poprzednio, zerknął na zegarek. Przewrócił oczami, widząc,
która godzina. Z lekką irytacją, przewrócił się na drugi bok i zamarł.
– Co się
stało?! – wypalił, dostrzegając ogromną plamę krwi. Zaczął nerwowo rozglądać
się po pomieszczeniu, a kiedy namierzył siedzącą przy drzwiach Haniko, zerwał
się na równe nogi.
Niewiele
myśląc, podbiegł do dziewczyny, spojrzał na jej nienaturalnie bladą twarz i
przystawił dłoń do czoła. Było chłodne, tak, jak się spodziewał. Niewiele
myśląc, chwycił pierwsze spodnie, które znalazły się w zasięgu jego wzroku i
kiedy tylko wcisnął je na tyłek, kucnął przed Haniko.
– Wszystko
będzie dobrze – powiedział, chociaż ton jego głosu wcale na to nie wskazywał. –
Złap mnie za szyję, wezmę cię na ręce.
Haniko
przytaknęła i wciąż wpatrując się pustym wzrokiem w podłogę, posłusznie
wykonała polecenie. Chwilę później byli już w drodze do szpitala.
***
Podczas gdy
Haniko była badana przez Tsunade, Sasuke nerwowo krążył po korytarzu. Nie miał
czasu nawet umyć zębów przed wyjściem, o twarzy i włosach nie wspominając, więc
nie prezentował się najlepiej. Nie to go jednak martwiło. Jak w ogóle mogłoby w
takiej sytuacji? Ręce mu się pociły, więc co chwile wycierał je o spodnie.
Dotarli do
szpitala pół godziny temu. Nie musieli długo czekać, ponieważ dyżurny lekarz od
razu zaopiekował się Haniko, jemu każąc poczekać. W ciągu piętnastu minut
zjawiła się Tsunade i bez słowa zamknęła z Shimanouchi w sali.
Sasuke nie
chciał wiedzieć, co się tam teraz działo, a jednak dałby wszystko, żeby móc
potrzymać Haniko za rękę. Nie wiedział, co jeszcze mógłby zrobić, by być dla
niej wsparciem. A przy okazji, tym drobnym gestem wesprzeć i samego siebie.
Wziął parę
głębokich wdechów i postanowił w końcu usiąść. W szpitalnym korytarzu było
pusto, więc pochylił się do przodu, ukrywając twarz w dłoniach. Długo jednak
nie wytrzymał tej bezczynności, więc wyjął z kieszeni telefon, zerkając na
wyświetlacz. Wciąż było bardzo wcześnie, ale czuł, że musi z kimś porozmawiać,
bo zwariuje. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, wybrał numer.
– Tak? –
Usłyszał głos po drugiej stronie słuchawki.
Sasuke jednak
milczał. Kiedy pomyślał o zadzwonieniu do brata, był przekonany, że to dobry
pomysł. Teraz jednak stracił tę pewność i nie czuł się na siłach, by mu się
zwierzać. Nie wiedział nawet, z czego.
– Sasuke? –
odezwał się po chwili Itachi. – To coś pilnego? Jeśli nie, to możesz mi
powiedzieć za godzinę. Umówiliśmy się przecież.
No tak,
zupełnie o tym zapomniał.
– Właśnie w
tej sprawie dzwonie. Chciałem odwołać nasz trening – wychrypiał.
– Stało się
coś? – spytał Itachi. – Masz dziwny głos.
– Tak… –
Sasuke przełknął ślinę, starając się zapanować nad nerwami. – Stało. – Umilkł,
po chwili, żałując, że zaczął temat. – Nie mogę teraz rozmawiać. Chciałem ci
tylko powiedzieć, że raczej nie dam rady się z tobą dziś spotkać. Odezwę się.
– Sasuke,
poczek…
Uchiha
rozłączył się szybko i odłożył komórkę na siedzenie obok.
Itachi nie
oddzwonił. Minęła godzina, podczas której Sasuke krążył w kółko, starając się
zebrać myśli. Zdążył się już nawet trochę uspokoić. Nie miał właściwie wyboru,
ponieważ na korytarzu zaczęli się pojawiać ludzie. Pielęgniarki chodziły ze
śniadaniem, niektórzy pacjenci wychodzili, by rozprostować kości, parę osób
przyszło z odwiedzinami. Żaden Uchiha nie mógł panikować w towarzystwie; cokolwiek
by się nie działo, musiał zachować zimną krew. Sasuke miał to tak doskonale
wpojone, że potrafił to zrobić z automatu.
Jednak kiedy
drzwi do sali się otworzyły, a po chwili wyszła przez nie Tsunade, Sasuke niewiele
myśląc, podbiegł do niej, zanim zdążyła zrobić pierwszy krok.
Haniko była
wyczerpana, jednak nie do tego stopnia, by zgodzić się na pobyt w szpitalu.
Odmówiła, wypisując się na własną odpowiedzialność.
Siedziała na
szpitalnym łóżku i wiązała buty, podczas gdy tuż za drzwiami rozgrywała się
awantura. Jednostronna wprawdzie, bo tylko Sasuke krzyczał, ale jednak. Najpierw
zarzucił Hokage brak profesjonalizmu, a potem próbował z niej wyciągnąć, jaki
jest stan Haniko i dziecka. Tsunade ze spokojem wytłumaczyła mu, że nie została
upoważniona do udzielania takich informacji, a następnie odeszła, zanim Sasuke
zdążył coś jeszcze powiedzieć.
Był wściekły,
kiedy wszedł do pokoju. Haniko wiedziała o tym, chociaż nie odważyła się
podnieść na niego wzroku. Dopiero kiedy skończyła z butami, zerknęła w jego
stronę. Miał zaciśniętą szczękę i ciskał gromy z oczu. Ostatkiem sił,
powstrzymywał się, by nie wybuchnąć. Dał jej znak ręką, by się pospieszyła, po
czym opuścił pomieszczenie.
Haniko ruszyła
za nim, domyślając się, że najgorsze jeszcze przed nią. Nie odzywali się do
siebie całą drogę powrotną. Na początku szli w jakimś odstępie od siebie,
jednak kiedy dziewczyna zaczęła zwalniać i zrobiło jej się słabo, Uchiha
niezbyt delikatnie wziął ją pod rękę.
Koszmar się
zaczął, kiedy zamknęły się za nimi drzwi.
– Masz mi coś
do powiedzenia? – warknął.
Haniko
zignorowała to pytanie, postanawiając najpierw dowlec się do kanapy. Kiedy
nakryła kocem ramiona, Sasuke stanął tuż przed nią.
– Czekam –
wycedził przez zaciśnięte zęby.
– Wszystko
jest w porządku – odpowiedziała spokojnie, nie racząc nawet spojrzeć mu w oczy.
– Kurwa! –
krzyknął, uderzając pięścią w stół. – Czy ty jesteś, dziewczyno, niepoważna?! Co
to miało być, do cholery?! Zamierzałaś wyjść, o niczym mnie nie informując?!
Jasne, po co miałabyś mnie budzić, jeszcze bym ci pomógł! Dlaczego w ogóle
zmieniłaś zdanie?! Trzeba było zemdleć na tej podłodze, a wszystko po to, by
się do mnie nie odezwać! Warto było?! No odpowiedz!
Sasuke zamilkł,
łapiąc oddech. Wpatrywał się uważnie w Haniko, która ani drgnęła.
– Nie
zamierzasz mi teraz nic powiedzieć? Tsunade zabroniłaś, sama też milczysz. Kim
ja, kurwa, twoim zdaniem jestem?! To było też moje dziecko!
– Jest –
poprawiła go.
– Co?
– Nie
straciłam go – wyjaśniła po krótkiej chwili.
Słysząc to,
Sasuke gwałtownie wypuścił powietrze. Dopiero teraz uświadomił sobie, jak bardzo
był spięty. Od rana czuł się fatalnie, chodził podenerwowany, bolały go
wszystkie mięśnie. Przez chwilę nawet miał ochotę wyrywać sobie włosy z głowy. Nie
potrafił sobie przypomnieć, kiedy po raz ostatni tak się czymś stresował.
Ulga, którą
teraz poczuł, była wręcz nie do opisania.
– To niczego
nie zmienia – warknął po chwili. – Masz mi się w tej chwili wytłumaczyć! Daję
ci ostatnią szansę.
Haniko
spojrzała na jego zaciśnięte pięści, a potem przeniosła wzrok na twarz. Nie
podobał jej się ten rozkazujący ton.
– Ostatnią
szansę, powiadasz?
– Tak, więc
lepiej jej nie zmarnuj – odpowiedział, spoglądając na nią z wyższością.
Shimanouchi
zacisnęła ręce na kocu, hardo patrząc mu w oczy. Sasuke przeginał. Miał prawo
być zły, ale powoli zaczynał doprowadzać ją do szału. Nie zamierzała wdawać się
z nim teraz w bezsensowną sprzeczkę. Milczała, czekając na to, co nadejdzie.
Kusiło ją bardzo, by zapytać, co zrobi, jeśli ona tej szansy nie wykorzysta, ale
wiedziała, że nie byłoby to rozsądne posunięcie.
– Okej –
powiedział po dłuższej chwili Sasuke. O dziwo, zrobił to zupełnie spokojnie. – To
była twoja ostatnia szansa. Dłużej nie zamierzam tego tolerować. Wyprowadzam
się – oznajmił, po czym szybkim krokiem ruszył po schodach na górę.
– Czekaj… co?
– wypaliła Haniko, zrywając się na równe nogi.
Ruszyła za
nim, chociaż wciąż kręciło jej się w głowie. Kiedy wpadła do sypialni, Sasuke
pakował właśnie swoje rzeczy. Chociaż „pakował”, to było za dużo powiedziane.
On je wrzucał bez ładu do torby. Upychał, nie zwracając uwagi na to, że tym
sposobem nie dość, że wszystko gniecie, to zajmuje więcej miejsca niż to
konieczne. Haniko stała i przyglądała się, jak w ciągu zaledwie kilkudziesięciu
sekund zdążył spakować w ten sposób połowę swoich ubrań.
– Tak to
zamierzasz rozwiązać? Zawsze, kiedy coś nie idzie po twojej myśli, to pakujesz
się i wychodzisz, tak?
Podeszła do
niego i położyła dłoń na jego ramieniu, ale strzepnął ją mało delikatnie.
– No przecież
– kontynuowała zupełnie niezrażona jego zachowaniem. – Kiedy kłóciłeś się z
Itachim, też wolałeś go sprowokować, wywołać bójkę, a potem wyszedłeś obrażony.
Biedny, przez nikogo nierozumiany Sasuke – zakpiła.
Uchiha nawet
nie drgnął. Zapiął torbę, dochodząc do wniosku, że tyle mu na razie wystarczy,
a po resztę będzie mógł wpaść innym razem. Najlepiej wtedy, kiedy dziewczyny
nie będzie w domu. Chociaż…
– Zabieraj –
powiedział, po czym cisnął swoją parę kluczy w kąt pokoju. Następnie zarzucił
torbę na ramię i skierował się w stronę drzwi.
– Tak się
twoim zdaniem rozwiązuje problemy? – krzyknęła za nim Haniko. Kiedy chciał
chwycić za klamkę i wyjść, złapała go mocno za ramię. – Zawsze jak coś nie
idzie po twojej myśli, wychodzisz i trzaskasz drzwiami. Bo przecież tylko ty
masz rację! Wszyscy inni się mylą, zawsze! Zdarzyło ci się kiedyś przyznać do
błędu?!
Uchiha zacisnął
szczękę i gwałtownym ruchem wyrwał się z jej uścisku. Haniko zatoczyła się
lekko do tyłu, ale szybko odzyskała równowagę i chwyciła go mocno w pasie,
wtulając się w jego plecy. Nerwy jej puściły, rozpłakała się.
Sasuke zamarł
z rękoma opartymi o framugę. Dziewczyna zacisnęła dłonie na jego koszulce,
wtulając twarz w jego plecy. Czuła, jak spięte było jego ciało. Pod wpływem jej
niespodziewanego wybuchu, zesztywniał jeszcze bardziej.
– To znowu ja,
znowu ja się mylę! – krzyczała, pomimo szlochu, który wstrząsnął jej ciałem. –
Moim największym błędem było dawać ci każdą kolejną szansę. Łudzić się, że w
końcu dorośniesz i przestaniesz zachowywać się jak gówniarz! I wiesz, co?!
Żałuję, szczerze żałuję tego wszystkiego! Wtedy, na festynie, pamiętasz? Upiłeś
się i mnie zaatakowałeś, zarzucając mi, że cię oszukałam i sypiam z kim
popadnie. Nie chciałeś rozmawiać, nie dałeś sobie niczego wytłumaczyć! A ja nawet
nie musiałam tego robić, nie musiałam w ogóle na ten temat z tobą rozmawiać,
ponieważ nie byliśmy razem i nic ci nie byłam winna! Akihito jest moim
przyjacielem, ale nie, ty wiedziałeś jak zawsze lepiej! Sprowokowałeś mnie do
tego, żebym poparzyła ci rękę, a potem jeszcze domagałeś się przeprosin! Ale
czy ty mnie przeprosiłeś za swoje zachowanie i te bezpodstawne oskarżenia?!
Haniko
uderzyła go pięścią w plecy, szlochając coraz głośniej. Nie przejmując się
tym, że moczy mu ubranie, wtuliła jeszcze bardziej twarz w jego koszulkę,
próbując zapanować nad drżeniem całego ciała.
– Z Itachim
postąpiłeś przecież tak samo! Nie dałeś sobie powiedzieć, że jego i mnie nic
nie łączy. Po co, skoro sam wiedziałeś lepiej! I do czego to doprowadziło?
Przekroczyłeś wszelkie granice, Itachi cię uderzył i czuł się z tym strasznie,
ale nie, to ty byłeś przecież tym pokrzywdzonym! To tobie należały się
przeprosiny! Przecież to Itachi powinien cię błagać o wybaczenie, najlepiej na
kolanach, prawda?! I wiesz co? Mam nadzieję, że tego nie zrobił! Bo to ty
powinieneś go przeprosić! Masz takiego cudownego brata, ale nie potrafisz tego
docenić! Non stop go tylko ranisz i wystawiasz jego cierpliwość na próbę.
– Haniko… –
powiedział cicho Sasuke.
– Zamknij się!
Teraz ja mówię! – wrzasnęła na niego tak, że aż się wzdrygnął. – Potem wybuchła
ta cała afera z zamachem. Oczywiście nie dałeś mi dojść do słowa, bo i tym razem
wiedziałeś najlepiej! Przez ciebie wszyscy chodzili podenerwowani, a dlaczego?
Bo znowu wielki pan Uchiha Sasuke się obraził! A zastanowiłeś się chociaż przez
chwilę, ile osób zapłaciło życiem za twoje fochy?! Czy pomyślałeś, ile z tych
osób, które zginęły, może udałoby się uratować, gdybyś schował swoją
popieprzoną dumę do kieszeni i nam pomógł?! A czy… – załkała, ściszając głos –
pomyślałeś o tym, jak ja się czułam, kiedy prawie mnie uderzyłeś? Niczego nie
dałeś sobie wytłumaczyć. Nawet przez chwilę nie pomyślałeś o tym, dlaczego to
Itachiemu o wszystkim powiedziałam i poprosiłam o pomoc.
Nie przestając
płakać, oderwała się od jego pleców i wolnym krokiem podeszła do łóżka. Usiadła
na połowie, na której zazwyczaj sypiał Sasuke, zakrywając oczy dłonią.
– A teraz
chcesz rozmawiać. Teraz kiedy ja już nie mam na to ochoty! Wielokrotnie
próbowałam, ale ty zawsze wiedziałeś lepiej i nie potrzebowałeś moich
wyjaśnień. Teraz nagle chcesz! A skoro ty chcesz, to musi tak być, prawda? –
spytała, milknąc na chwilę. Jednak zanim zdołał się odezwać, kontynuowała: –
Tak naprawdę niczym się nie różnisz od swojego ojca! Jesteś tak samo
bezwzględny i wydaje ci się, że możesz wszystkich terroryzować i rozstawiać po
kątach. Ale ja się nie dam, wiesz? Nie dam się zdominować, jak twoja matka, nie
będę robiła wszystkiego, co każesz. I jeżeli nie potrafisz się zmienić, to
chyba faktycznie nie ma tu dla ciebie miejsca!
W pokoju
nastała cisza, przerywana jedynie cichym płaczem Haniko. Przez cały jej wywód,
Sasuke nawet nie drgnął. Co rusz tylko zaciskał i poluzowywał dłonie zaciśnięte
na framudze.
– Idę się
przejść – oznajmił po krótkiej chwili beznamiętnym tonem. – A ty się zastanów,
o czym chcesz rozmawiać.
I wyszedł. Nie
trzasnął co prawda drzwiami, ale Haniko nie umknęło, że ten spokój był tylko
pozorny.
Wyprostowała
się, próbując uspokoić szybsze bicie serca. Wierzchem dłoni otarła łzy i
spojrzała na drugą stronę łóżka. W następnej chwili zerwała pościel z materaca
i poczęła wyjmować kołdrę z poszewki. Nie było czego ratować, kiedy już krew na
dobre zaschła, plama zrobiła się brunatnoczerwona i była nie do usunięcia. Inna
sprawa, że Haniko nie zamierzała nawet próbować się jej pozbyć. Wymieniła
pościel na świeża, a starą bez zastanowienia wyrzuciła do kosza.
Kiedy już
doprowadziła łóżku do porządku, położyła się na swojej połowie, szczelnie
okrywając kołdrą. Na początku leżała skierowana twarzą do drzwi, jakby w
oczekiwaniu na powrót Sasuke, ale w końcu dała sobie spokój i odwróciła się
tyłem.
Było jeszcze
tyle rzeczy, które mogłaby mu wygarnąć. Kiedy tak teraz o tym myślała,
wykrzyczała mu naprawdę ułamek tego, co by mogła. Tym bardziej nie potrafiła
zrozumieć, skąd Keiko przyszło do głowy, że zdążyła się w nim zakochać. A może…
gdyby go nie kochała, już dawno wyrzuciłaby go za drzwi i nie znosiłaby z takim
spokojem tych wszystkich przykrości. Wystarczyłoby, że skrzywdziłby ją raz.
Gdyby jej nie zależało, nie tolerowałaby każdego kolejnego przewinienia i nie
dawałaby mu kolejnej szansy.
Dzisiaj coś w
niej pękło. I chyba coś sobie przy okazji uświadomiła.
***
Sasuke wrócił
dopiero po kilku godzinach. Pokrzątał się chwile na dole, po czym wszedł na
piętro i zajrzał do sypialni. Haniko spała, w ręce ściskając telefon. Sasuke
nawet przez chwilę myślał, że może chciała do niego zadzwonić, ale szybko odrzucił
ten niedorzeczny pomysł. Nie zrobiłabym tego po tym wszystkim.
Podniósł swoje
klucze, które wciąż leżały w kącie i włożył do kieszeni spodni. Następnie
usiadł na rogu łóżka i spojrzał na śpiącą dziewczynę.
– Haniko –
szepnął, kładąc jej rękę na ramieniu. – Haniko, obudź się.
Dziewczyna
mruknęła coś przez sen, ale niechętnie otworzyła oczy. Dostrzegając Sasuke
siedzącego obok, skrzywiła się lekko. Dopiero po chwili zauważyła różę, którą
trzymał w dłoni. Kiedy Uchiha pojął, na co patrzyła, wyciągnął dłoń z kwiatem w
jej stronę.
– Dla ciebie –
powiedział.
Kiedy jednak
długo nie wyciągała ręki po różę, Sasuke wstawił ją do wazonu, który przyniósł
ze sobą.
– Czy teraz
możemy porozmawiać?
– Ty myślisz,
że ten kwiatek wszystko załatwi? – spytała, podnosząc się do siadu i marszcząc
brwi.
– Nie –
odpowiedział spokojnie.
– Nie?
Sasuke milczał
przez chwilę, nie spuszczając z niej wzroku. Otworzył usta, a po chwili
rozmyślił się i zamknął je ponownie. Chwilę to trwało, ale w końcu
zebrał odwagę na to, by się odezwać:
– Obiecuję ci,
że będę starał się… zmienić.
Haniko
milczała, czekając na kontynuację, która jednak nie nadeszła. Przyglądała mu
się przenikliwie, próbując doszukać się jakichś przejawów skruchy, jednak jego
oblicze pozostawało bez wyrazu. Był chłodny i opanowany, nawet z jego oczu nie
dało się niczego wyczytać.
– Okej –
odpowiedziała po dłuższej chwili, starając się ukryć rozczarowanie, że nie
raczył jej nawet przeprosić. Czemu więc znowu mu uległa? – Zjedźmy na dół,
napiłabym się herbaty.
Uchiha skinął
głową i przepuścił ją przodem. Kiedy już znaleźli się w kuchni, wstawił wodę i
usiadł, nie spuszczając wzroku z Haniko, która wpatrywała się w swoje dłonie.
Siedzieli w zupełnej ciszy, dopóki woda się nie zagotowała. Sasuke postawił
przed nimi kubki z parującym napojem i odchrząknął.
– Opowiesz mi
o tym, co wydarzyło się w nocy? Co powiedziała Tsunade? Bo… dalej jesteś w
ciąży, tak?
Haniko
przytaknęła, obejmując rękoma gorący kubek; podniosła wzrok na mężczyznę i
zacisnęła usta.
– Jestem… –
przełknęła ślinę. – A w nocy miałam kolejny atak. Tsunade-sama mówi, że mój
organizm raczej kiepsko sobie radzi w obecnej sytuacji. Zanim zaszłam w ciąże,
zdarzyły mi się może trzy, cztery ataki w ciągu roku. Odkąd spodziewam się
dziecka, przybrały na sile i… częstotliwości. Ten był trzecim w ciągu dwóch
tygodni.
– Co to
znaczy?
– To znaczy
mniej więcej tyle, że nie rozwiązując problemu, bardzo trudno będzie mi
utrzymać ciążę. Hokage zobowiązała się pomóc. Będzie szukała leku na moje
dolegliwości, a jeżeli to się nie uda, zaproponuje jakąś terapię hormonalną,
która będzie miała za zadanie pomóc mi utrzymać ciąże. Na razie jeszcze nic nie
wiadomo, ale Hokage jest dobrej myśli.
Sasuke zmemłał
w ustach przekleństwo, nie chcąc pokazywać, jak bardzo mu się to wszystko nie
podobało. Wystarczy, że ona była zdenerwowana, co było zauważalne gołym okiem.
Jemu pozostało zachować spokój i postarać się – w miarę możliwości – i ją jakoś
uspokoić.
– Rozumiem –
odpowiedział, wstając od stołu i otwierając lodówkę. – Mamy coś do jedzenia?
***
Telefon
odezwał się dopiero wieczorem. Sasuke zerknął, czy irytujący dźwięk nie zbudził
śpiącej na kanapie blondynki, po czym chwycił aparat i udał się do kuchni.
Oczywiście dzwonił Itachi, bo któżby inny. Sasuke nawet nie musiał spoglądać na
wyświetlacz.
– Hm? –
powiedział, a raczej mruknął do telefonu.
– Co hm? – spytał Itachi.
– Co co?
– Nie
potrafisz normalnie odpowiedzieć? – rzucił sucho starszy Uchiha.
– To ty do
mnie dzwonisz. I na co mam odpowiedzieć, skoro nie zadałeś żadnego pytania? Za
dużo czasu przebywasz w towarzystwie Keiko.
– Och, jednak
potrafisz. Mam rozumieć, że to znaczy: tak,
dziękuję za troskę, już czuję się lepiej.
Sasuke
przewrócił oczami.
– Może –
odpowiedział krótko.
– Powiesz mi,
co się stało? – spytał spokojnie Itachi. – Odniosłem wrażenie, że to coś
poważnego.
– Może.
– Sasuke…
Mężczyzna
westchnął, rejestrując, że od początku tej rozmowy chodzi nerwowo po kuchni.
Zdecydowanie nie należała ona do zbyt dużych pomieszczeń, a kręcenie się w kółko
nie należało do jego normalnych zachowań. Przygryzł wargę, zastanawiając się,
co powinien zrobić.
– Itachi, ja
nie mam na to siły – odpowiedział, a jego własny głos wydał mu się taki…
zmęczony?
W odpowiedzi
usłyszał ciche westchnięcie po drugiej stronie słuchawki.
– Powiedz mi
chociaż, czy wszystko w porządku.
– Powiedzmy.
– To
odpocznij. Brzmisz, jakbyś nie spał parę dni. Wolę nie wiedzieć, jak wyglądasz.
– Lepiej niż
ty – odpowiedział.
Mężczyzna
uśmiechnął się lekko. Itachi próbował poprawić mu humor głupimi przytykami.
Och, jak mu czasem brakowało tych ich słownych przepychanek. Mimo swojej
niezaprzeczalnej dziecinności było w nich również sporo uroku. A teraz, kiedy
Sasuke wykonał kolejny krok ku dorosłości, brakowało mu dzieciństwa jeszcze
bardziej. Obiecał sobie, że przy którymś kolejnym spotkaniu z Itachim, pozwoli
sobie na wdanie się z nim w kompletnie bezsensowną sprzeczkę. Byleby ich
partnerki nie były przy tym obecne.
Po drugiej
stronie słuchawki Itachi miał ochotę zarzucić młodszego banałami w stylu: ale jakby co, to dzwoń lub wiesz, że możesz na mnie liczyć, czy też
ale czy na pewno nie chcesz komuś
powiedzieć, co się stało? I oczywiście, to komuś, w domyśle miało oznaczać jego samego. Zamiast tego był na
tyle wylewny, że odpowiedział:
– Ta.
– Hm.
– Do
zobaczenia.
Kiedy Itachi
się rozłączył, Sasuke westchnął. Wrócił do salonu, przyglądając się śpiącej
Haniko. Nie było jeszcze późno, ale po takim poranku na pewno im obojgu
przydałoby się trochę odpoczynku. Rezygnując z budzenia dziewczyny, spróbował
wziąć ją na ręce. Zdołał jednak zrobić zaledwie parę kroków w kierunku schodów,
kiedy otworzyła oczy.
– Co robisz? –
spytała sennie.
– Niosę cię do
sypialni. Kanapa nie jest specjalnie wygodna.
– Mogłeś mnie
obudzić. – Haniko stłumiła ziewnięcie i objęła go rękoma za szyję. – Postaw
mnie.
Uchiha
posłusznie wykonał polecenie, postanawiając się nie kłócić. Spokojnie mógł ją
donieść do łóżka, ale skoro tego sobie tego nie życzyła...
Dziewczyna
ruszyła przodem, z niechęcią zaglądając do sypialni. Stłumiła chęć, by się
wycofać i położyła się w chłodnej pościeli. Sasuke stanął po drugiej stronie
łóżka i zdjął z siebie koszulkę. Przyglądała się, jak rozpina spodnie i w samej
bieliźnie kładzie obok. Pierwszy raz od dawna nie towarzyszył temu żaden podtekst
seksualny.
– Dobranoc –
powiedział Sasuke i cmoknął ją w policzek.
Odpowiedziała
mu, siląc się na uśmiech. Następnie zamknęła oczy i wtuliła twarz w poduszkę.
***
Sasuke jednak
nie zasnął. Do rana nie udało mu się zmrużyć oka. Leżał na boku i wpatrywał się
w oblicze śpiącej obok niego kobiety. Za każdym razem, kiedy opadały mu
powieki, przed oczami stawał mu obraz z rana. Twarz wykrzywiona w bólu, krew,
ogarniające go przerażenie.
Haniko
przysunęła się do niego przez sen. Objął ją delikatnie ramieniem, mając
nadzieję, że uciszy w ten sposób głosy, które słyszał w swojej głowie. A może
to tylko wyrzuty sumienia?
Jak to jest,
że zaledwie parę dni wcześniej był przerażony na myśl, że zostanie ojcem? Dziś
czuł już tylko paraliżujący strach na myśl, że mógłby tego nie doczekać. Co
zdążyło się zmienić przez te kilka dni? Bo na pewno nie on. Haniko jasno dała
mu do zrozumienia, co o nim sądzi, przy okazji otwierając mu oczy.
Był
rozpieszczonym gnojkiem.
Mechanicznie
odgarnął włosy z czoła śpiącej Haniko, zastanawiając się, czy ona też dziś
czuła taki paraliżujący strach. Podejrzewał, że jako przyszła matka znosiła to
nawet gorzej niż on. Dla każdej kobiety strata dziecka musiała być czymś
strasznym. Mężczyźni raczej nie przywiązywali do tego takiej wagi; to nie oni
nosili je tuż pod sercem. To uczucie, kiedy gdzieś wewnątrz ciebie rozwijało
się nowe życie… Sasuke mógł sobie je tylko wyobrażać.
Odepchnął
wspomnienia dzisiejszego dnia i przymknął oczy, starając się oczyścić głowę ze
zbędnych myśli. Jednak obraz z rana wracał. Za każdym razem, kiedy udało mu się
choć na chwilę zdrzemnąć, jego sen zmieniał się w koszmar.
Raz po raz
otwierał oczy, dysząc ciężko.
Sasuke nie
zasnął tej nocy. Ani tej, ani kolejnej.
CAAAAAŁY RODZIAŁ O HASUKE *-* DŹIZASU KRAJSTU *-* MOGĘ UMIERAĆ *-*
OdpowiedzUsuńWyobraźcie sobie mój ból kiedy przyjechał kurier(jaki kurier jeździ w niedzielę? Sadysta. ;-;) i musiałam przerwać czytanie, akurat jak Tsunade wyszła z sali :-:'
Ale booooziu *w* Sasek wreszcie się ogrania! ♥
Jeśli ten był cały o Hasuke... to następny cały o Itako? *-*
Pozdrawiam cieplutko <3
Trzeba było tego kuriera troszkę potrzymać na wycieraczce, może zaczekałby... minutkę :D
UsuńTak, kolejny rozdział będzie poświęcony Itachiemu i Keiko ;-)
Pozdrawiam również!
Bardzo dużo emocji! Tak mogłabym skwitować ten rozdział jednym zdaniem. Choć z dwójki braci w Waszym wykonaniu o wiele bardziej przypadł mi do gustu Itachi, to rozdział mi się podobał. Sasuke w końcu coś zrozumiał, no i jest jeszcze szansa, że w końcu jego trybiki zaczną kręcić się poprawnie. Porównanie go do ojca, musiało być najgorszym wyzwiskiem jakie mógłby sobie wyobrazić :D Dzięki opisom łatwo było wczuć się w sytuację i przeżywać całe zajście razem z bohaterami. To chyba jeden z lepszych rozdziałów na tym blogu, jak nie najlepszy. Oczywiście to opinia subiektywna i nie koniecznie inni muszą się z nią zgodzić. Cieszy mnie, że bobo Uchiha dalej jest w brzuszku i oby tam pozostał. Podobnie jak Sasuke, nie zakładałam, że po takim krwawieniu się ostanie, dlatego to było miłe zaskoczenie.
OdpowiedzUsuńWeny na dalsze pisanie. Teraz liczę, że będzie sporo wydarzeń ze starszym bratem w roli głównej :D
Dziękuję za komentarz!
UsuńCieszę się, że rozdział przypadł Ci do gustu :-) prawdę mówiąc jest to najgorsza rzecz, jaką przyszło mi do tej pory pisać, a opublikowany tekst to jego 17 wersja. Męczyłam się z tym długo, zmieniłam niemal wszystko, waliłam głową w ścianę i wyrywałam włosy z głowy, bo nie potrafiłam się w tej sytuacji odnaleźć i nie wiedziałam, jak zareagują bohaterowie. Cieszę się bardzo, że mam to już za sobą :D
Tak, będzie Itachi, bez obaw ;-) a potem znowu Sasuke, a potem Itachi i Sasuke i tak dalej i dalej ;p Ja młodszego Uchihy nie potrafię sobie odpuścić ;-)
Jeśli zaś chodzi o rozumowanie Sasuke, to zdradzę tylko, że do poprawności mu jeszcze daleko i sporo pracy przed nim. Więcej nie powiem, bo będzie spoiler ;-)
Pozdrawiam!
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, bardzo dobrze Sasuke powiedziała, może właśnie się teraz opamieta... dobrze że nic nie jest dziecku, no i w końcu Tsunade dowiedziała się o tych problemach...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia