[Aktualizacja: 6.06.2016]
Witam!
Witam!
Z przykrością oznajmiam, że niestety musimy przesunąć publikację kolejnego rozdziału. Najszybciej uda nam się go wrzucić 18.06, ale bardziej prawdopodobny jest dopiero 25.06. Niestety, zaczęła się sesja i nie wiemy, w co ręce włożyć.
Trzymajcie za nas kciuki! Wrócimy najprędzej, jak się da ;-)
Pozdrawiam,
_______________________________________________________________
Kiedy Sasuke
wrócił do domu po wizycie w szpitalu, Itachi już na niego czekał. Udało mu się
znaleźć kilka kartonów, które od dawna zalegały w piwnicy. Razem z Sasuke
zanieśli je do jego pokoju i zaczęli się zastanawiać, od czego zacząć.
Ostatecznie młodszy zajął się pakowaniem swoich ubrań, a Itachiego odesłał do
półki z książkami i innymi duperelami.
Postanowili
uwinąć się szybko, obawiając się, że Mikoto może wkrótce wrócić, a woleliby
uniknąć pokrętnych wyjaśnień. Wyprowadzka, póki matka była nieobecna, była
najlepszym rozwiązaniem.
Pakowali więc
wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy młodszego Uchihy w całkowitej ciszy. Sasuke
był zupełnie nieobecny, błądząc gdzieś myślami. Itachi jednak wcale mu się nie
dziwił, sam wciąż był w lekkim szoku, choć podejrzewał, że tak do końca jeszcze
to do niego nie dotarło. Jego młodszy brat miał mieć w niedalekiej przyszłości
dziecko. Rzecz niepojęta, biorąc pod uwagę, że dla Itachiego, Sasuke sam wciąż
był dzieckiem.
– Trzymaj, to
twoje. – Ciszę przerwał Sasuke, rzucając bratu kawałek materiału. Itachi
przyjrzał się bokserkom, które trzymał w dłoni. – Matka znowu się pomyliła.
– Ja też
powinienem mieć jakieś twoje. Czarne w paski?
– Nie, to
ojca.
No tak, Mikoto
zajmowała się praniem, a że w domu było trzech mężczyzn, czasem ciężko było się
jej połapać, co należało do którego. Od niepamiętnych czasów rodzeństwo
wymieniało się ubraniami, które omyłkowo dostawali od matki. Rzadko jednak
któryś z nich znajdował coś, co należało do Fugaku.
– Jeszcze
jedne – powiedział Sasuke i rzucił bratu kolejne gacie. – I te skarpetki też
nie są moje. Kiedy się wyniosę, matka przynajmniej nie będzie miała tyle
roboty.
– Dobrze
wiesz, że będzie jej przykro, kiedy wróci i cię niezastanie.
– Nie będzie
jej przykro. Ojciec i tak mnie wydziedziczy po dzisiejszym wyskoku. Ona też się
pewnie na mnie zawiodła. – Sasuke prychnął.
Itachi
wpatrywał się przez chwilę w plecy brata, który wyciągał ubrania z szafy.
Pokręcił zrezygnowany głową. Ale on był naiwny.
– Matka nigdy
nie popierała tej rewolucji. Poza tym cię kocha i w przeciwieństwie do ojca, którego
zeżre duma i który się do tego nie przyzna, będzie tęsknić.
– Nie pieprz –
warknął Sasuke, trzaskając drzwiami od szuflady; skrzywił się. Fugaku i tęsknota.
Jeszcze nie uderzył się w głowę, by wierzyć w takie rzeczy. – Ojciec świata
poza tobą nie widzi. Zapewne dopiero dziś sobie uzmysłowił, że ma też drugiego
syna.
– I po co ta
ironia? – spytał Itachi, po czym podszedł do brata i oparł się o ścianę po jego
prawej stronie. – Ojciec faworyzował mnie, a matka ciebie. Jesteśmy kwita.
– O czym ty
mówisz?
Itachi zamilkł
i wyjął zestaw kunaiów, który Sasuke trzymał w szafce. Następnie rozejrzał się
w poszukiwaniu kolejnego pudełka; młodszy brat nie spuszczał z niego oczu.
– Wyjaśnij mi
– rzucił ostro Sasuke, przerywając na moment pakowanie. – Skoro zacząłeś, to
skończ.
Itachi jednak
uparcie milczał. Nie powinien był w ogóle zaczynać tego tematu. Nie przewidział
jednak tego, że ta rozmowa potoczy się w takim kierunku. Nie chciał robić
Sasuke wyrzutów, z powodów, na które nie miał najmniejszego wpływu. Rodzice
powinni kochać oboje dzieci tak samo, ale najwyraźniej w tej rodzinie to nie
było możliwe. Ojciec skupiał całą swoją uwagę na starszym synu, a matka na
młodszym. Obaj więc cierpieli z powodu braku zainteresowania ze strony tego
drugiego rodzica.
– To nie ma sensu,
zmieńmy temat – rzucił wymijająco, kończąc pakować drugi karton. Na szczęście
Sasuke nie miał wcale tak wiele rzeczy, przynajmniej nie tych pierwszej
potrzeby.
– Oj nie,
Itachi. Chcę wiedzieć, co miałeś na myśli. Już. – W głosie Sasuke pobrzmiewała
stanowczość. Wyprostował się jak struna i stojąc nad bratem, spoglądał na niego
z góry.
Itachi
zmarszczył brwi, nie zaszczycając go nawet krótkim spojrzeniem; zamiast tego
zaczął sklejać kartony taśmą, by nic z nich nie wypadło przy przenoszeniu.
– Jeśli
zamierzasz się teraz ze mną kłócić, to sobie daruj. Nic więcej ci nie powiem.
Możesz się obrazić, krzyczeć, czy co tam sobie chcesz – powiedział.
Młodszy Uchiha
zacisnął szczękę i spojrzał na brata. Przez chwilę między nimi panowała
niezręczna cisza. Żaden nie zamierzał ustąpić w tej kwestii. Sasuke był
przyzwyczajony do tego, że dostaje wszystko, czego chce. Z Itachiego jednak nie
dało się niczego wyciągnąć, nawet siłą. Jeśli się zaparł, to nie odpuszczał.
Obaj byli niesamowicie uparci, a jednak w tej kwestii sprawa była przesądzona.
Chcąc nie chcąc, Sasuke był na straconej pozycji; westchnął, rozluźniając się.
– Skończymy
to, kupmy coś do picia i możemy iść do mnie… to znaczy do Haniko.
Itachi uśmiechnął
się pod nosem. Sasuke faktycznie dojrzał.
***
Panowie
rozbili obóz na podłodze, pomiędzy kartonami z rzeczami Sasuke. Alkoholu kupili
tyle, że spokojnie mogliby zaprosić wszystkich znajomych na grubą imprezę, z
której nikt nie miałby szans wyjść trzeźwy. Tym bardziej, nikt by w życiu nie
podejrzewał, że cały ten arsenał miał być tylko dla nich dwóch.
Sasuke
przyniósł z góry jakieś poduszki i umościli się naprzeciw siebie, pomiędzy
stawiając półmiski z przekąskami i alkohol.
– Mamy jakiś
sok? – spytał Itachi, kiedy jego brat wyładował zakupy.
– Nie.
No, to pójdzie
łatwiej niż podejrzewał. Za godzinę będą tak pijani, że nie będą w stanie
ruszyć się z domu. Popijanie wódki wódką nigdy nie kończy się dobrze. W dodatku
Sasuke zamiast niewielkich czarek, przyniósł szklanki.
– Ty naprawdę
masz zamiar pić do utraty przytomności – stwierdził Itachi, patrząc na brata.
– Sam to
zaproponowałeś.
Itachi
wzruszył ramionami, nie wspominając, że to było tylko czcza gadanina z jego
strony. Nie zamierzał się teraz wykręcać, więc bez wahania przyjął do połowy
napełnioną szklankę, którą wyciągnął w jego stronę Sasuke.
Zaczęło się.
Przez pierwsze
pół godziny, pili w zupełnej ciszy, jakby żaden z nich nie miał najmniejszego
pomysłu na temat do rozmowy. Sasuke w dalszym ciągu był nieobecny, mechanicznie
i bez zastanowienia uzupełniając szklanki. Itachi obserwował go bacznie, dopóki
nie zaczęło mu szumieć w głowie. Po jakimś czasie młodszy Uchiha też nie
prezentował się zbyt trzeźwo. Chyba. Prawdę mówiąc, spostrzegawczość Itachiego
została w dużej mierze uśpiona, tak, jak jego zdolność oceny sytuacji. Czuł się
jak dziecko, które nie potrafiło przewidzieć skutków, a zamiast tego kierowało
się impulsem w działaniu. Trochę bezmyślnie.
– To teraz
wypijmy za… mojego przyszłego bratanka. Albo bratanicę – zagadał pijacko
Itachi, unosząc pełną szklankę.
Sasuke zamarł
ze swoją przy ustach; przełknął ślinę i odstawił naczynie na podłogę, nie upijając
nawet łyka. Itachiemu przyszło na myśl, że teraz jego brat wygląda jak siedem
nieszczęść i to go trochę otrzeźwiło.
–
Porozmawiajmy – zaczął starszy, odrobinę już spokojniejszym głosem. Sasuke spuścił
wzrok. – Byłeś u niej. Jak ona się czuje?
Młodszy Uchiha
wzruszył ramionami, ale po krótkim namyśle wypił duszkiem alkohol, krzywiąc się
nieznacznie.
– Myślałem, że
będę mógł jej jakoś pomóc, że się rozklei na mój widok, czy coś. Ona tymczasem
siedziała tak, jak ją zostawiłem. Wyglądała, jakby zupełnie ją to obeszło,
chociaż wiedziałem, że tak nie jest. Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni czułem
się tak bezsilny – wyznał szczerze, spuszczając wzrok. – Nawet jej nie
przytuliłem, bo poczułem, że między nami wyrósł jakiś mur.
Itachi pokiwał
głową, nie spuszczając wzroku z brata. Nie skomentował tego nawet słowem, a
zamiast tego zaproponował kolejny toast – tym razem za nich – i jakoś czas im
zleciał.
***
– Itachi,
cholera, lać mi się chce – wystękał Sasuke, próbując na kolanach doczołgać się
do schodów. Itachi leżał na wznak na podłodze, dłonią zasłaniając oczy.
– No to idź.
– Nie dam
rady. Tu są schody. A w ogóle, to nie wiem, czy sobie poradzę z no…
Sasuke
spróbował dźwignąć się na nogi, ale szybko stracił równowagę i usiadł, opierając
się o ścianę. Itachi odsunął rękę od twarzy i zerknął na brata.
– To co, mam
ci nocnik kupić? W sumie to już niedługo się wam przyda. Jak byłeś mały, to
chodziłem z tobą za rączkę do toalety, ale te czasy już minęły, nie uważasz?
Młodszy
prychnął i po raz kolejny spróbował wstać.
– Z tym
nocnikiem, to faktycznie bardzo zabawne – odburknął i spojrzał w górę schodów.
– Czemu ta jebana łazienka jest tylko na górze? Kto zaprojektował taki
popierdolony dom?
– Sasuke –
jęknął starszy, odsuwając rękę od oczu. – Hamuj się, bo jak cię dziecko
usłyszy, to na pewno zapamięta parę nowych słów.
– Kurwa,
Itachi, ja nie mam dzieci. JESZCZE. A skoro już zaraz nie będę mógł w ogóle
przeklinać, to teraz zamierzam na zapas. Ja pierdolę.
Itachi
pokręcił tylko głową i przysunął sobie pustą miskę po chipsach, zastanawiając
się, czy będzie rzygać. Kiedy doszedł do wniosku, że chyba nie jest jeszcze aż
tak źle, podniósł się do siadu, zamykając na moment oczy, bo świat mu
zawirował.
– Dobra, ja
też muszę się wysikać, więc idę z tobą.
Początkowo
Itachi zamierzał wstać i z dumą przejść przez pokój, ale skończyło się na
człapaniu na kolanach. Sasuke parsknął, bo chociaż sam nie potrafił utrzymać
się za długo na nogach, to widok brata w takim stanie wydawał mu się
przezabawny.
Kiedy z trudem
wdrapali się na górę i wczołgali do łazienki, czekała ich najtrudniejsza część.
– Długo
jeszcze? – spytał Itachi po dłuższej chwili czekania na swoją kolej. Przytulił
twarz do pralki, próbując zignorować pęcherz, który zaczynał mu bardzo doskwierać.
Sasuke szamotał się za jego plecami, a z jego ust co chwilę padało jakieś
kolejne, wymyślne przekleństwo.
– Jak mi się
kiedyś, kurwa, uda rozpiąć ten pierdolony rozporek, to już będzie szybko.
Pomóż.
– Może w ogóle
powinienem ci jeszcze potrzymać, co? – zakpił starszy, przecierając twarz
dłonią i odwracając się przodem do brata, który z rezygnacją zerkał na swoje
krocze.
– Pieprz się –
odwarknął Sasuke, po raz kolejny mocując się z rozporkiem. – Możesz pomóc
rozpiąć mi spodnie, nic więcej. I ani słowa o tym, nigdy, nikomu!
***
– Nie wierzę w
swoje szczęście – zaczął Sasuke, wiercąc się na podłodze i szukając jakiejś
względnie wygodnej pozycji. Podłożył sobie poduszkę pod głowę i spojrzał na
brata, który siedział, opierając się plecami o kanapę. Mimo że obaj mieli już
dość, wciąż sobie popijali. – Mam jakieś sto promili we krwi.
– Nie można
mieć tylu.
– Ale ja mam.
Itachi
pokręcił głową, uśmiechając się pod nosem i upił łyk czegoś, co jeszcze przed
dwoma godzinami wydawało mu się wstrętne w smaku. Dziwne, bo już takie nie
było. Sięgnął po butelkę i nie pytając brata, starał się wcelować do jego
szklanki. Część przezroczystej cieczy pociekła na podłogę, ale żaden z nich nie
zwrócił na to uwagi; rozlewali już od jakiegoś czasu. Kiedy napełnił drugą
szklankę, jedną podsunął leżącemu Sasuke.
– Bo wiesz… –
zaczął młodszy. – My tylko raz zachowaliśmy się nieodpowiedzialnie. I widocznie
jeden raz wystarczył.
– Co masz na
myśli? – spytał od niechcenia Itachi, zupełnie nie przeczuwając, co brat chciał
mu powiedzieć. Prawdę mówiąc, spodziewał się kolejnego bezsensownego wywodu.
– Zaciągnąłem
Haniko do łóżka, chociaż skończyły mi się prezerwatywy. Chyba rozum mi
odebrało. I jej też. – Sasuke umilkł na moment, pustym wzrokiem wpatrując się w
swoją szklankę. – Bo, kurwa, jak zacząłem się do niej dobierać, to nie
wiedziałem, że już skończyły mi się gumki od ojca. Najrozsądniej by było,
gdybyśmy po prostu sobie odpuścili, ale wyszło, jak wyszło. Po prostu musiałem,
a ona nie protestowała. Ale… powiem ci w tajemnicy, że seks bez zabezpieczenia
jest dużo lepszy – powiedział, uśmiechając się do swoich myśli. Itachi wolał
tego nie widzieć, ale było już na to trochę za późno. – A, ale ty bądź
rozsądniejszy. Zostawiłem ci na szafce wszystkie gumki, które mi ostatnio
dałeś. Zrób z nich użytek – zachichotał.
Itachi
milczał, nie bardzo wiedząc, co odpowiedzieć. Gdyby Sasuke nie był tak
strasznie pijany, w życiu by się z nim czymś takim nie podzielił. Wyobraził
sobie brata w dwuznacznej sytuacji i krzywiąc się, pokręcił głową. Zdecydowanie
wolał tego wszystkiego nie wiedzieć.
– Więc to
prawda, że mężczyźni myślą tylko o jednym – powiedział, patrząc, jak Sasuke
próbuje się podnieść i napić ze swojej szklanki.
– Gówno
prawda. Haniko też ciągle myśli tylko o tym, żeby zaciągnąć mnie do łóżka.
– Fajnie.
– No nie? A
teraz jeszcze będziemy mieli fajne dziecko.
***
– Dobra, to
teraz chyba moja kolej. Ładnie to tak manipulować starszym bratem, żeby coś z
niego wyciągnąć?
– Sam zacząłeś
– burknął pijacko Sasuke.
Itachi wdrapał
się na kanapę i położył obok brata. Miejsca nie mieli zbyt dużo, ale jakoś
specjalnie im to nie przeszkadzało. Sasuke, który do tej pory leżał na wznak,
położył się na boku przodem do Itachiego, robiąc mu trochę więcej przestrzeni.
– Ciebie mama kocha
bardziej. Zawsze tak było – wypalił po chwili starszy.
Sasuke
zmarszczył brwi, jakby się nad czymś zastanawiał.
– Przecież
wiesz, że kiedy ja się urodziłem, ty miałeś już pięć lat. Byłeś dużym i
samodzielnym dzieckiem. To normalne, że mama zaczęła więcej czasu poświęcać
mnie.
Itachi
pokręcił ze zrezygnowaniem głową i zaczął się zastanawiać, jak to ująć, żeby
najlepiej przekazać, co miał na myśli. Normalnie zapewne nie byłoby to dla
niego problemem, ale w obecnej sytuacji…
– Nie
rozumiesz, Sasuke. Nie o to chodzi. Kiedy się urodziłeś, doskonale to rozumiałem.
Co więcej, chętnie jej w tym pomagałem. Nie chodzi o to, że matka się tobą
opiekowała, kiedy byłeś dzieckiem, tylko o to, co się działo później, kiedy
dorosłeś. – Itachi zamilkł, zastanawiając się nad czymś. – Zawsze zajmowała się
tobą albo mama, albo ja, bo…
– Bo ojciec
nigdy się mną nie interesował – przerwał mu Sasuke, krzywiąc się na samo
wspomnienie o ojcu. Machnął lekceważąco ręką, jakby w ten sposób chciał odgonić
własną złość.
Itachi podjął
temat.
– Nie, bo… nie
do końca. Faktycznie ojciec mnie faworyzował. Między nami była zbyt duża różnica
wieku. Kiedy ja uczyłem się pierwszych technik, ty uczyłeś się raczkować. Ale…
czekaj, bo odbiegamy od tematu – zauważył niespodziewanie, kiwając pijacko
palcem. – Chciałem powiedzieć, że kiedy dorosłeś i matka nie musiała się już
tobą zajmować, wciąż skakała wokół ciebie. Okej, pomyślałem sobie wtedy, że
wciąż jesteś moim młodszym bratem i może ona chce ci w miarę możliwości we
wszystkim pomóc. Ale ty rosłeś i rosłeś, różnica wieku między nami niemal się
zatarła, a matka wciąż na ciebie dmuchała i chuchała, podczas gdy mną się nigdy
specjalnie nie interesowała. I nie, nie zaprzeczaj – dodał, widząc, jak Sasuke
otwiera usta. – Ile ostatnio razy przyszła do ciebie, żeby porozmawiać?
Pocieszyć cię, coś ci uświadomić, z czymś pomóc? Ciągle do ciebie biega. U mnie
była tylko raz, kiedy się pokłóciliśmy i nie wróciłeś na noc. Spytała, o co
poszło i co się właściwie stało, a potem zaczęła mnie wypytywać, jak ty się czujesz,
czy na pewno wszystko w porządku i czy wiem, dokąd poszedłeś. I… tak jest
właściwie przez cały czas.
– Ja… nie
wiem, co mam ci powiedzieć – wypalił po chwili Sasuke.
Przyglądał się
bratu, którego twarz znajdowała się niebezpiecznie blisko jego. Nic dziwnego,
biorąc pod uwagę, że żadnemu z nich nie przyszło na myśl, by rozłożyć kanapę,
zanim zdecydowali się na niej ulokować.
Itachi nie
panował już tak doskonale nad swoją maską obojętności, a w jego oczach czaiła
się cała gama najróżniejszych emocji, których Sasuke nie potrafił jednak
rozpoznać.
– Ty mi nic
nie musisz mówić, nie winię cię za to. Mamy właściwie też nie winię, bo ona to
robi nieświadomie. Na początku byłeś jej małym dzieckiem i musiała na ciebie
uważać. Potem dorosłeś i wyszło na jaw, że bardziej przypominasz ojca niż ja.
Podejrzewam, że z tego powodu ma do ciebie słabość. Po mnie wie, czego się
spodziewać, ponieważ jestem do niej podobny, ale ty jesteś dla niej zagadką.
Chce cię uchronić przed błędami, które zapewne popełniał w naszym wieku ojciec
i uparła się, że poprowadzi cię przez życie za rączkę. Obchodzi się z tobą, jak z
jajkiem i czasem spogląda na ciebie takim rozmarzonym wzrokiem… Synuś mamusi –
powiedział z goryczą Itachi, ale szybko się zreflektował. – Wybacz, nie
chciałem brzmieć jak zazdrosny starszy brat.
Itachi
odwrócił się na plecy i sięgnął ręką po szklankę, która stała na podłodze. Nie
chciał widzieć miny Sasuke, bo podejrzewał, że zacznie żałować tego zwierzania
się. Wypił alkohol ze szklanki, dopiero po chwili namysłu dochodząc do wniosku,
że przecież niczego nie przełykał. A no tak, naczynie było puste.
– Nalać ci? –
spytał brata, który pokiwał tylko głową.
Przez chwilę
między nimi panowała cisza. Młodszy zmarszczył brwi, bardzo głęboko się nad
czymś zastanawiając.
– Zawsze byłem
zazdrosny, że ojciec poświęca ci tyle uwagi – wyrzucił z siebie Sasuke,
spoglądając poważnie na Itachiego. – Ale potem… potem było tylko gorzej.
Itachi
spojrzał pytająco na brata, ale Sasuke milczał.
– Co masz na myśli?
– spytał, nie doczekawszy się kontynuacji.
– Może
faktycznie matka zawsze poświęcała mi więcej uwagi. Częściej ze mną rozmawiała
i interesowała się mną bardziej niż tobą. Ale tobie przynajmniej nikt na
każdym kroku nie wytykał, że jesteś gorszy… – Sasuke zamilkł. To wszystko było
dla niego trudne, ale wiedział, że jeśli nie teraz, to nigdy nie odważy się
tego z siebie wyrzucić. – Na początku faktycznie ojciec po prostu mnie
ignorował. Nie zwracał na mnie uwagi i skupiał się tylko na tobie. Oczywiście
byłem zazdrosny, ale nie traciłem nadziei, że kiedyś i to się zmieni. Ale…
najwyraźniej byłem głupi, że w to wierzyłem. Im bardziej starałem się udowodnić
ojcu, że też coś potrafię i nie jestem słaby, tym bardziej on mnie strofował.
Wiesz, ile razy mi powiedział, że do niczego się nie nadaje? Że umiem się tylko
przechwalać i nic poza tym? On nigdy nie dostrzegał moich zalet. Nie widział,
ile się nauczyłem, ile rzeczy mi się udało, ale zauważał każde moje potknięcie.
„Nie jesteś godzien mojego nazwiska”, „Nigdy nie dorównasz Itachiemu”. Wiesz,
ile razy to słyszałem? Jak… skąd ja miałem mieć siłę na to, by się rozwijać,
skoro ojciec na każdym kroku mieszał mnie z błotem?
Itachi zamknął
oczy. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że sytuacja między Sasuke a Fugaku była
aż tak napięta. Nie podejrzewał ojca o aż taką niesprawiedliwość. Przecież
Sasuke musiało być z tym naprawdę ciężko przez te wszystkie lata.
– Nie
wiedziałem, że jest aż tak źle – odpowiedział szczerze. – Myślałem, że po
prostu nie zwraca na ciebie uwagi i traktuje cię wciąż jak dziecko. Po każdej
naszej kłótni przychodził do mnie i dawał mi naganę, więc byłem pewien, że
ciebie oszczędza.
– Bo akurat po
naszych spięciach ze mną nie rozmawiał. I tak wiem, że uważa to wszystko za
moją winę. Może opieprza ciebie, bo wierzy, że jesteś jedyną osobą, która
jeszcze może mieć na mnie jakiś pozytywny wpływ. Chociaż… skoro jestem aż tak
beznadziejny, to pewnie niemożliwe – zakpił Sasuke. – Nieważne. Dawno przestało
mi zależeć na jego zdaniu. Kiedyś bardzo się liczyłem z jego opinią, ale odkąd
jest ona zupełnie bezpodstawna i nieobiektywna, to mam ją w dupie.
I od tamtego
czasu bardziej zależy ci na tym, co ja o tobie sądzę, pomyślał Itachi i uśmiechnął
się lekko, patrząc bratu prosto w oczy.
***
– Cześć
kochanie! Bo wiesz, ja chciałem cię usłyszeć. No i chciałem też ci coś
powiedzieć, bo uznałem, że to ważne. A co u ciebie?
– …
– Ale, że co,
że trzecia w nocy jest? A… faktycznie, przepraszam. Ale, kochanie, nie spałaś,
nie? Bo ja chciałem ci coś ważnego powiedzieć, no wiesz.
– …
– Nie,
wszystko w porządku. No bo chodzi o to, że ja chciałem ci się pochwalić, no bo
ja będę miał dziecko! Ale nie… czekaj, w sensie, że w rodzinie będzie dziecko.
No bo właściwie, to Sasuke będzie miał syna, wiesz? Chociaż, to może być też
córka. Właściwie, to ja nie wiem, ale… halo? Halo?
Sasuke
zmarszczył brwi i spojrzał na brata, który nic nie rozumiejąc, odsunął telefon
od ucha.
– Rozłączyła
się? To może spróbuj jeszcze raz – zaproponował młodszy, dostrzegając
rozczarowanie malujące się na jego twarzy.
Itachi pokiwał
głową, zaraz tego żałując, ponieważ świat zaczął mu wirować. Skrzywił się i
zamknął oczy.
– Jak się
czujesz, Sasuke? – spytał.
– Szczerze?
Strasznie chce mi się lać, ale jak się ruszę, to się chyba porzygam.
– Może jednak
trzeba było sobie zrobić tę popijawę przy toalecie. A gdybyś jednak zdecydował
się wstać, to nie rzygaj w moją stronę.
– Jasne, będę
to miał na uwadze – zakpił.
***
– Sasuke,
wiesz, że kobiety w drugim trymestrze ciąży mają większą ochotę na seks?
Młodszy
spojrzał tylko pytająco na brata i położył się obok niego na wznak. Właściwie,
to już częściowo na nim, ponieważ na kanapie nie było miejsca dla nich obu.
Żadnemu z nich to jednak specjalnie nie przeszkadzało. Skoro już wspólnie
chadzali do toalety, to czymże było leżenie obok siebie?
– A kiedy to
jest? Ten trymestr.
– No, ja się
skończy pierwszy, to się zaczyna drugi.
– Aha –
odpowiedział Sasuke, któremu nic a nic to nie mówiło. Gdyby obaj byli trzeźwi,
bez problemu przyswoiliby tę informację. Na razie jednak żaden nie miał siły na
myślenie i analizowanie, więc kiedy Itachi wyczytywał coraz to ciekawsze
informacje znalezione w Internecie, kiwali głowami bez zrozumienia.
– A dzieje się
tak, ponieważ… – przerwał Itachi, wytężając wzrok, bo literki na ekranie wydawały
mu się trochę rozmazane. – Poziom estrogenów i progesteronu jest wyższy i sprawia, że organizm znajduje się w takiej
jakby fazie okołoowulacyjnej. No i rośnie też stężenie oksytocyny.
– Pierdolisz,
niemożliwe – zakpił Sasuke.
– A
wiedziałeś, że początek ciąży liczy się od pierwszego dnia ostatniej
miesiączki? Gdy kobieta potwierdzi ciążę, często jest już w czwartym, piątym lub
szóstym tygodniu, czyli już po pierwszym miesiącu. To co, szukać czegoś o
drugim?
Sasuke tylko
wzruszył ramionami. Owszem, przeglądał ten jej kalendarzyk, ale przecież nie
przywiązywał wagi do dat.
– Dobra, to
inaczej. Kiedy żeście sobie poszaleli bez zabezpieczenia?
– Ze trzy
tygodnie temu? Może nawet bliżej czterech.
Głos Sasuke
był tak smutny, że Itachi westchnął i odłożył telefon na bok, mimo iż
początkowo zamierzał wyliczyć cykl menstruacyjny przyjaciółki na palcach. Mieli
chociaż na chwilę zapomnieć o tej ciąży, a jakoś tak się złożyło, że Itachi
cały czas bratu o niej przypominał. Sasuke był już kompletnie pijany i można
było się po nim wszystkiego spodziewać. A gdyby się tak rozpłakał?
– Może się
napijemy, co? – zaproponował, zmieniając temat.
– Ta –
odpowiedział młodszy i spróbował się podnieść. Strasznie kręciło mu się w
głowie, ale jakoś zdołał się stoczyć z kanapy. Itachi pożałował, że sam nie
zaproponował uzupełnienia szklanek, bo brat musiał po nim przejść, by dostać
się do butelki. Z drugiej strony miał już taki odlot, że miałby problem z
utrzymaniem się nawet na czworaka.
***
Haniko
opuściła szpital koło południa. Hokage zapowiedziała jej, że konieczne będą
dodatkowe badania, ale dłuższy pobyt nie jest w tym momencie konieczny. Dziewczyna
próbowała się nawet skontaktować z Sasuke, ale nie odebrał telefonu. Dziwne,
przecież obiecał jej, że po nią wpadnie. Ale może to i lepiej, że go nie było?
Shimanouchi
miała straszny mętlik w głowie. Była przerażona i zagubiona. Z jednej strony
chciałaby mieć przy sobie Sasuke, bo czuła się przy nim bezpiecznie, z drugiej
zaś jego obecność przypominała jej, że będą mieli dziecko.
Oni.
Razem.
Ponadto Uchiha
zdawał się przeżywać tę sytuację jeszcze bardziej, niż ona sama. Nie miała
pojęcia, czego może się po nim spodziewać i po raz pierwszy żałowała, że nie
związała się z jego starszym bratem. Itachi był bardziej zrównoważony, a
Sasuke… Sasuke sam zachowywał się jak dziecko.
Blondynka przemierzała
powoli główne ulice Konohy. Nie lubiła tędy chodzić ze względu na tłumy, ale
nie miała ochoty nadkładać drogi. Szła tak zamyślona, że dopiero po chwili
zorientowała się, że ktoś ją woła. Odwróciła się i zobaczyła uśmiechniętą od
ucha do ucha Keiko.
– Hejka! Co
tam? – zagadała szatynka, zrównując z nią krok.
– Cześć.
Wypisali mnie ze szpitala. Wracam właśnie do domu i mam zamiar trochę odpocząć.
Jakoś nie byłam w stanie spokojnie spać tej nocy.
– Ale wszystko
w porządku, tak? To świetnie – powiedziała Keiko i posłała jej szeroki uśmiech.
– Tak,
powiedzmy.
Keiko
spojrzała na blondynkę, która wyglądała jak chodzące nieszczęście. Oczy
podkrążone, włosy w nieładzie. Szła jakaś taka zupełnie nieobecna. Na jej ciele
widać było liczne zadrapania, a w dodatku kulała lekko po dosyć poważnej ranie
uda. Medycy ładnie ją zasklepili, a jednak kunoichi wciąż musiała odczuwać
skutki ciężkiego pojedynku. Była blada i wyczerpana.
– Czy ktoś nie
powinien cię odprowadzić? Bo wiesz… chyba jeszcze nie doszłaś w pełni do siebie
– zagadała, przyglądając się nieufnie koleżance.
– Sasuke miał
po mnie przyjść, ale się nie pojawił i nie odbiera ode mnie telefonów.
– O, to
zupełnie jak Itachi! – rzuciła Keiko, robiąc zamyśloną minę. – Dzwonił do mnie
w środku nocy. Straszne bzdury gadał, więc się rozłączyłam. Po godzinie znowu
zaczął wydzwaniać, więc nie odbierałam, ale jak teraz próbowałam się do niego
dodzwonić, to nie, oczywiście nie odbiera – powiedziała i przewróciła oczami. –
Właściwie, to nie mam nic konkretnego do roboty, więc może ja cię odprowadzę?
Haniko
przytaknęła i uśmiechnęła się lekko do dziewczyny. Najwyraźniej na mężczyznach
z klanu Uchiha nie można było ostatnio polegać.
Całą drogę do
domu, rozmawiały na błahe tematy i Keiko udało się nawet parę razy rozśmieszyć
Haniko. Była to dla niej miła odmiana po poprzednim dniu i tragicznej nocy.
Humor się jej
jednak pogorszył, kiedy tylko dotarła na miejsce i zajrzała do mieszkania. Keiko
poszła jej śladem, nie kryjąc zdziwienia.
W całym domu
walało się pełno kartonów, opakowań po chipsach i butelek po alkoholu. Zasłony
były zaciągnięte, w powietrzu unosiła się intensywna woń alkoholu, a na kanapie
spało dwóch zapalnych w trupa mężczyzn.
– E, no to
samo się wyjaśniło. Popijawę sobie panowie zrobili – powiedziała Keiko, nawet
nie starając się być cicho.
Haniko
westchnęła i przeszła przez pokój. Rozsunęła zasłony i otworzyła okno, by
wpuścić trochę świeżego powietrza. Następnie spojrzała na braci, którzy pod
wpływem rabanu, który zaczęła robić Keiko, chodząc po pokoju, powoli się
budzili.
Sasuke leżał
na starszym bracie, który obejmował go ciasno w pasie. Kończyny mieli
standardowo mocno poplątane – jak zawsze, kiedy spali razem. Młodszy podniósł
głowę z klatki piersiowej Itachiego i skrzywił się na widok słońca wpadającego
do pomieszczenia. Dopiero po chwili dostrzegł Haniko.
– O, miałaś
wrócić jutro… – zaczął, chociaż trochę język mu się plątał.
– Już jest
jutro.
Sasuke
odchrząknął i spróbował jakoś wstać z brata. Miał jednak na tyle zaburzone
poczucie równowagi, że runął na podłogę, klnąc szpetnie. Itachi jakby tego nie
zarejestrował, złapał się za głowę, krzywiąc niemiłosiernie.
– Fiu, fiu –
zacmokała Keiko, podnosząc z podłogi puste butelki po alkoholu. – Okradliście
monopolowy? – Podeszła do kanapy i pochyliła się nad swoim chłopakiem. – I
jeszcze ten zapach! Normalnie jak żul jakiś – stwierdziła, pociągając nosem.
– To może mi
któryś łaskawie wytłumaczy, co tu się działo? – spytała Haniko, krzyżując ręce
na piersi.
Sasuke z
trudem podniósł się na klęczki, zastanawiając, czy przypadkiem zaraz nie
zwymiotuje. Pięknie, jeszcze tego by brakowało. Itachi odsłonił oczy, ale nie
próbował wstawać.
– Przepraszam
– wyszeptał. – To był mój pomysł.
– Cudownie –
odparła Haniko i zaczęła nerwowo chodzić po pokoju, zbierając puste miski i
torebki po przekąskach. – Co jak co, ale po tobie bym się tego nie spodziewała.
Itachi nie
bardzo wiedział, co powiedzieć. Czuł się kompletnie nieprzygotowany na to
starcie. Prawdę mówiąc, to jakoś im obu wyleciało z głowy, że Haniko miała
zostać wypisana ze szpitala. Miała pełne prawo, by się zdenerwować, w końcu to
był jej dom, a oni bez pozwolenia urządzili sobie w nim małą imprezę. Dobrze,
że przynajmniej niczego nie zdemolowali, choć Itachi nie był pewien, czy
przypadkiem któryś z nich nie obsikał wczoraj deski w toalecie. Kobiety były
bardzo drażliwe na tym punkcie.
Chwilę
rozważał stosowną odpowiedź i kiedy zrezygnował z kolejnych przeprosin, powiedział
najgorszą rzecz, jaką w tym momencie mógł.
– Ja… cóż, to
może przyjmiesz chociaż moje gratulacje?
Haniko stanęła
jak wryta. Po chwili jednak cisnęła z powrotem na ziemię wszystko to, co
trzymała w rękach i wbiegła na piętro, trzaskając drzwiami od sypialni.
Tak jak w
salonie, tu również okna były zasłonięte. Usiadła po ciemku na rogu łóżka i
chwyciła pierwszą lepszą poduszkę, przyciskając ją do piersi.
Właściwie, to
nie powinna być zdziwiona. To logiczne, że Sasuke powiedział o tym bratu. Ona
jednak nie była jeszcze gotowa, by o tym rozmawiać. Nie chciała, by ludzie o
tym wiedzieli i jej gratulowali, dlatego tak zareagowała na słowa Itachiego.
Musiała to sobie najpierw sama przetrawić. Pogodzić się z tym i zaakceptować.
Kiedy tak
teraz o tym myślała, to czuła się jak potwór. Miała zostać matką. Spotkało ją
coś, czego bardzo wiele kobiet by jej pozazdrościło – właśnie rodziło się w
niej nowe życie. Powinna być szczęśliwa, a nie była. Nawet nie chciało jej się
płakać z powodu tej wpadki. Teraz łzy cisnęły jej się do oczu z powodu wyrzutów
sumienia, które czuła. Ciąża to ciąża, stało się. Ale dlaczego nie była w
stanie tego zaakceptować i zacząć się cieszyć, że nie będzie już sama na
świecie? Dlaczego miała nadzieję, że jakimś cudem straci to dziecko?
Haniko była
przekonana, że będzie złą matką. Zawsze była taka pewna, że kiedy ją spotka to
szczęście i urodzi dziecko, to nie postąpi jak kobiety z jej klanu i go nie
porzuci. Teraz jednak nie była już tego taka pewna. Czuła się taka przerażona
i… bezduszna.
Zamknęła oczy
i położyła się na łóżku, wciąż mocno przytulając do siebie poduszkę. Właściwie,
to nawet nie była zła na Sasuke i Itachiego. Wcale a wcale nie podobało jej
się takie picie bez umiaru i zamierzała wyciągnąć z tego konsekwencje, ale z
drugiej strony była w stanie ich nawet zrozumieć. Właściwie, to zrozumieć
Sasuke. To on postanowił zapić problem, a starszy brat tylko go w tym wsparł.
Jeszcze raz
wzięła głęboki oddech i podniosła się z posłania. Musiała wrócić na dół, bo
inaczej zapewne zaczną się do niej dobijać. Zamierzała oszczędzić im zachodu i
po prostu tam wrócić.
Szatynka
ruszyła niepewnym krokiem schodami na górę. Kiedy po krótkiej rozmowie z
Itachim dowiedziała się, co się właściwie stało i co chciał jej przekazać swoim
nocnym telefonem, szczęka opadła jej niemal do ziemi. Oczywiście Sasuke nie
darował sobie takiej okazji i raczył jej zwrócić na to uwagę, najwyraźniej próbując
ją odciągnąć od rozmowy o jego przyszłym ojcostwie. Skutecznie.
Teraz Keiko
niepewnie pokonywała kolejne stopnie, mając ogromną ochotę, by zawrócić. Nie
były z Haniko zbyt blisko. Prawdę mówiąc, znały się tylko z misji i kilku
przypadkowych spotkań. Nic o sobie nie wiedziały, a jednak to ją poprosił
Itachi o rozmowę z dziewczyną brata. No świetnie, tylko że Keiko nie była
najlepsza w te klocki i obawiała się, co też może z tej rozmowy wyniknąć. Co
ona jej miała w ogóle powiedzieć?
Kiedy już
chciała zbiec na dół, by spytać o to Itachiego, blondynka otworzyła drzwi i
wyszła z sypialni. Keiko wzdrygnęła się.
– W porządku?
– zagadnęła Higashiyama. Haniko miała
grobową minę, ale skinęła głową i uśmiechnęła się niemrawo. – Chcesz pogadać?
No… wiesz, jak kobieta z kobietą.
– Keiko, dzięki, ale… to nie jest dobry
moment.
Szatynka miała ochotę odetchnąć z ulgą, ale
wiedziała, że nie byłoby to najlepiej widziane.
– No okej, ale jakby co, to dzwoń, nie? Jakbyś
miała ochotę poplotkować, popłakać, poświętować, wyżyć się czy coś –
zaproponowała.
– Jasne, dzięki.
***
Panowie spędzili na kanapie jeszcze niemal
dobę, nie mogąc dojść do siebie. Haniko zapowiedziała im, że jak tylko
wytrzeźwieją, to czeka ich sprzątanie. Kartony z rzeczami Sasuke miały zostać
uprzątnięte, a klejąca się od alkoholu podłoga – lśnić.
Sasuke nie był przyzwyczajony, że ktoś
zwraca się do niego w tej sposób i wydaje mu polecenia, ale dyplomatycznie
milczał. Faktycznie trochę z Itachim narozrabiali i w gruncie rzeczy, to
powinni się cieszyć, że Haniko nie wyrzuciła ich od razu za drzwi.
Leżał więc z bratem, walcząc z zawrotami i
bólem głowy. Kiedy Haniko sama poszła wypocząć, a oni nie mogli spać, pogadali jeszcze
trochę na różne tematy, unikając jednak tych z zeszłej nocy. Przynajmniej tej
części, o której pamiętali. Sasuke w pewnym momencie urwał się film i nie był
pewien, o czym rozmawiał z bratem nad ranem. Jednak mając w pamięci ich wcześniejsze
żałosne rozmowy, nawet go to cieszyło. Tak szczerzy, to chyba jeszcze nigdy ze
sobą nie byli. Sasuke miał jednak nadzieje, że kiedyś zapomni o tym, jak Itachi
rozpinał mu w toalecie rozporek w spodniach. Taki wstyd.
Życie mężczyzny było naprawdę trudne.
Nyaaaah... A ja nadal czekam na rozmowę Haniko i Sasuke ^-^
OdpowiedzUsuńNie mniej rozdział świetny :3 Uwielbiam pijanych braci Uchiha ♥
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :*
Su♥
Dobrze, że oni nie umarli od takiej ilości alkoholu bez popitki :)) Oj mężczyźni i ich małe mózgi, gdy w grę wchodzą wielkie sprawy. Inteligentni Uchicha, którzy nie wpadli na to, że poza wódką (czy innym trunkiem) należy zabrać ze sklepu jakiś sok :D alkohol dobry na wszystko :D Sporo braterskiej paplaniny, dzielenia trudów w dotarcia do łazienki, noc w swoich objęciach (gdyby mój facet miał brata i śpiąc ze sobą tak by do siebie się przytulali, to porządnie zaczęłabym się zastanawiać czy nie ma jakiś skłonności homoseksualnych, zwłaszcza, że to nie pierwszy raz w wykonaniu ItachixSasuke ;) ) :D Trochę zaskoczyło mnie to, że między nimi jest taka duża różnica wieku. Myślałam, że jest mniejsza, bo takie odniosłam wrażenie z wcześniejszych rozdziałów.
OdpowiedzUsuńRozdział sporo wyjaśnia a ja z utęsknieniem czekam na więcej pary Itachi i Keiko :))
Weny i chęci do pisania :)))
Witam!
UsuńWychodzę z założenia, że skoro shinobi nie umierają przebijając głowami mury i skały, to większa ilość alkoholu też im nie zaszkodzi :D Sasuke ma sto promili we krwi i ma się całkiem nieźle, prawda? :D
Cóż, obie z Akari mamy słabość do braci Uchiha i uważamy, że wtuleni w siebie wyglądają słodko :D to zapewne nie ostatnia taka scena, bo mnie pisanie o tym rozczula. Biedni panowie nie mają wpływu na zboczenia autorek ;-) chociaż za samym ItaSasu, to szczerze mówiąc nie przepadam. Brat to jednak brat :-)
Teoretycznie w mandze różnica wieku między Itachim a Sasuke to też 5-6 lat. Chociaż szczerze mówiąc, to dokładnie sama już nie wiem, bo pojawia się parę sprzecznych informacji :P no ale nieważne, chciałyśmy się mniej więcej trzymać mangowych realiów. Z czasem się pewnie okaże, że mniej niż więcej, ale to możemy przemilczeć. Mam nadzieję, że nigdzie tam we wcześniejszych rozdziałach nie piszemy wprost, że różnica między nimi jest mniejsza, bo ups... :D już strategicznie nie podałyśmy wieku bohaterów (chyba O.o), żeby się w tym potem nie pogubić. Założenie jest takie, że wszyscy są po 20. i starczy :-)
Bardzo dziękuję za komentarz! Itachi i Keiko pojawią się na pewno już w kolejnym rozdziale ;-)
Pozdrawiam!
Hej,
OdpowiedzUsuńOch co za popijawę sobie bracia urządzili, ale już cieszy mnie że jest normalnie między nimi, wiele spraw sobie wyjasnili...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia