Biel. Wszędzie
dookoła roztaczała się jedynie biel. Czy mogło być coś bardziej
przytłaczającego? Kolor ten doprowadzał bowiem do oczopląsu. Ani nie uspokajał,
ani nie powodował poczucia bezpieczeństwa. Nie pełnił chyba żadnej pożytecznej
funkcji, prócz doprowadzanie do szału tych zdrowszych pacjentów, którzy byli
jeszcze w stanie zwrócić na to uwagę. Może biała aura miała być jednym ze sposobów
diagnozowania?
Zdecydowanie
wolał leżeć z zamkniętymi oczami. Jeszcze chwila wpatrywania się w którąkolwiek
ze stron tego monotonnego pomieszczenia, a wpadnie w szał i będą musieli go
przenieść na oddział psychiatryczny. Pierwszą rzeczą, którą zobaczył otwierając
oczy, był śnieżnobiały sufit, dopiero później tuż obok niego pojawiły się
kontrastujące z otoczeniem, wyjątkowo ciepłe oczy starszego brata. Sasuke chyba
jeszcze nigdy tak się nie cieszył na widok Itachiego, który swoją osobą ratował
go od tego szaleństwa wokół. Jedno musiał przyznać, starszy Uchiha rzeczywiście
był przystojny i w chwili takiej jak ta, było mu na rękę, że mógł nacieszyć nim
oko. Jednak Itachi w końcu zniknął, a chłopak został sam z własnym szaleństwem
potęgowanym przy każdej próbie uchylenia powiek. Oczywiście nigdy by się nikomu
nie przyznał, że tak kiepsko na jego psychikę wpływa leżenie w szpitalu, w tych
małych, ciasnych białych pokojach. To był chyba jedyny taki czas, kiedy prawie
każdą wizytę przyjmował z ulgą. Prawie, gdyż matka postanowiła go zagłaskać
niemal na śmierć, a chwilę po niej wpadł do jego pokoju Takeshi, który nie
wiedząc czemu ubzdurał sobie, że Uchiha jest jego najlepszym przyjacielem.
– Mówię
ci stary, jak mnie zobaczyli w akcji, to uciekali gdzie pieprz rośnie! Żałuj,
że tak szybko poległeś i tego nie widziałeś, niesamowite widowisko! –
Akaibe poprawił związane w cienki warkocz błękitne włosy i wyszczerzył się do
coraz bardziej poirytowanego bruneta. – Ale się Sasu nie przejmuj! Jak
tylko stąd wyjdziesz, to wezmę cię na mały trening z mistrzem! –
powiedział, po czym klepnął chłopaka w ranne udo.
Sasuke zrobił
się lekko purpurowy na twarzy i z trudem powstrzymał jęk. Niebieskooki zdawał
się jednak nie zauważyć reakcji Uchihy i cały w skowronkach nawijał dalej.
– A tak
swoją drogą, to ta Keiko jest sprytniejsza niż by się mogło zdawać! Muszę się
przejść do naszej super babki Hokage i zapytać, czy wszczęto już przeciw niej
postępowanie! Trochę ją śledziłem ostatnio i… - przerwał na chwilę i zamyślił
się Takeshi. – Najpierw zapewne polowała na ofiarę w takim jednym pubie
niedaleko stąd, a potem, teraz słuchaj uważnie! Wyszła stamtąd w towarzystwie
twojego brata!
Sasuke
starając się nie okazywać zbytniego zainteresowania, przyjrzał się
błękitnowłosemu oczekując na dalszy ciąg niedorzecznej opowieści, do której
jednak najwyraźniej zawitała odrobina prawdy, interesującej prawdy.
– Nie
uwierzysz jak ci powiem! – Chłopak zaczął niemal podskakiwać z ekscytacji
na wąskim krześle. – Najpierw chwilę rozmawiali w spokoju, a potem zaczęli
się obściskiwać! Rozumiesz to?! Na początku myślałem, że ona go uwiodła swoim
fałszywym urokiem, ale potem wyszedł na jaw jeszcze jeden fakt. – Takeshi
zaczerpnął powietrza tak, jakby wypowiedzenie tego było dla niego czymś bardzo
trudnym. – Zanim powiem ci prawdę, pamiętaj, że zawsze możesz na mnie
liczyć i nie zostawię cię z tym! Nie będziesz sam, rozumiesz?
Niebieskie
oczy wpatrywały się uważnie w leżącego przed nim młodszego Uchihę. Akaibe szukał
potwierdzenia na jego, teraz już wyrażającej jawne zaskoczenie, twarzy.
– No dobrze,
uświadomię cię. – Powiedziawszy to, Takeshi złapał bruneta za rękę, który lekko
skołowany nie od razu wpadł na pomysł, by się z jego uścisku uwolnić. –
Itachi jest dilerem! Wcisnął jej tabletki! No nie mam wątpliwości, co to mogło
być. Jednak nigdy bym się nie spodziewał, że to akurat twój brat rozprowadza w
Konoha narkotyki! No i słuchaj teraz! Trochę nad tym myślałem i chyba
rozpracowałem tę dwójkę! – Jego niebieskie oczy wyrażały nadmierną
ekscytację. – Ona go omamiła tą wodą, kiedy byliśmy pijani w Suna! Nie
podała mu tego, co nam i przez to on teraz taki jest! Ale nie mam wątpliwości,
że Itachi był dilerem już wcześniej, przykro mi Sasu. Keiko musiała o tym od kogoś
wiedzieć i teraz go wykorzystuje do tych swoich chorych gierek. To zapewne
jakiś przemyt na skalę światową!
Sasuke miał
już po dziurki w nosie całej tej kretyńskiej historii. Nie przerywający swojego
monologu, niebieskooki nawet nie zauważył, kiedy mężczyzna z trudem podniósł
się z łóżka. Jego twarz wyrażała poirytowanie, a usta zacisnęły się w wąską
kreskę. Złapał Akaibe za kark i nie zwracając najmniejszej uwagi na krzyki
protestu ze strony chłopaka, wypchnął go za drzwi, z całej siły nimi przy tym trzaskając.
Od razu w pomieszczeniu nastała błoga cisza, za którą brunet tak bardzo od tych
dziesięciu minut tęsknił. Poczłapał z trudem z powrotem do łóżka i niemal od
razu odpłynął. Zdążył jedynie zgonić się za to, że uwierzył w absurdalną
opowieść Akaibe i zorientował się, że chłopak zmyśla dopiero wtedy, kiedy ten
wygłosił swoją teorię o Itachim, dilerze numer jeden w całym kraju ognia. Tyle
mu do szczęścia wystarczyło, zasnął.
***
Po raz ostatni
spojrzała w lustro wiszące na ścianie przy drzwiach. Przeczesała dłonią lekko
pofalowane włosy i po chwili zastanowienia, przejechała po ustach delikatną,
czerwoną szminką. Następnie przejechała koniuszkiem palca po brwiach, wrzuciła
trzymaną dalej w ręku pomadkę do niewielkiej, granatowej kopertówki i sięgnęła
po buty. Ostatecznie zdecydowała się na kremowe koturny, których kolor idealnie
współgrał z pomalowanymi na czerwono paznokciami u stóp. Wzięła ostatni,
głęboki wdech i opuściła mieszkanie.
***
Nie dał się
przegadać. W takich chwilach jak ta, zawsze wszystkim dookoła dawał się we
znaki jego ciężki charakter. Cokolwiek by nie powiedziała, udowodnił, że to on
tutaj ma decydujący głos i tak czy inaczej decyzja ta należy do niego. Nie
starał się nawet sprawiać pozorów, że rozważa wszelkie argumenty blondynki i
bardzo ceni sobie jej zdanie. Owszem, nie było to podejście strategiczne, lecz
po prostu czysto uparte. Był panem samego siebie i odkąd stał się pełnoletni,
nie musiał już nikogo przekrzykiwać, by postawić na swoim. Niezmiernie dumny z
siebie, złożył ostatni podpis umożliwiający mu opuszczenia szpitala na własne
życzenie. Już jutro, z samego rana, będzie mógł opuścić krainę wszechobecnej
bieli, doprowadzającej człowieka do stanu depresyjnego i w końcu znaleźć się we
własnym pokoju.
Brunet był
automatycznie w dużo lepszym nastroju. Teraz pozostawało jeszcze przeżyć ten
jeden, męczący dzień. Tego by się po sobie nie spodziewał, ale naprawdę miał
szczerą ochotę na odwiedziny. Przed nikim by nie przyznał, że bardzo ucieszyłby
go widok kolejnego, chociaż może odrobinę mniej męczącego gościa.
Kiedy tak
zaczął się nad tym zastanawiać, doszedł do wniosku, że była taka jedna osoba,
którą chciałby zobaczyć szczególnie bardzo. Osóbka, z którą i prawdopodobnie by
się od razu pokłócił, ale nawet taka forma kontaktu sprawiłaby mu radość.
Sasuke musiał bowiem przyznać, że ich słowne gierki były dla niego wyzwaniem.
Tylko ona potrafiła go tak zagiąć i skutecznie doprowadzić do milczenia w
chwili, w której akurat milczeć nie chciał. Nagle brakowało mu przy niej
argumentów i wykrzesywał z siebie jedynie mało wyszukane złośliwości. Haniko
potrafiła się z nim kłócić w zupełnie inny sposób, niż robił to z Itachim. Nie
uważał ani siebie ani brata za głupka, a jednak doszedł do wniosku, że ich
wspólne przekomarzanki są wręcz dziecinne. Już nawet słyszał w głowie głos
Haniko mówiący mu, że przecież obaj są mężczyznami, więc jakiego poziomu się
niby spodziewał. Nie byłaby to prawda, ale ona doskonale zdawałaby sobie sprawę
z tego, że taki tekst oburzy obu braci.
Sasuke
przymknął oczy i wyobraził sobie delikatną twarz blondynki. Chwilę później
stanęła mu przed oczyma cała ta sytuacja. Słowa, które wypowiada i ich wspólna
złość. Itachi zapewne zmarszczyłby lekko brwi, starając się faktycznego
poirytowania nie pokazywać. Stop.
Uchiha
potrząsnął lekko głową, krzywiąc się przy tym nieznacznie. Ona by nie
powiedziała czegoś takiego przy jego starszym bracie. Z powoli rosnącym
zdenerwowaniem musiał przyznać, że chyba za bardzo się lubią. Szanują się i
doceniają nawzajem.
Nie wiedział
co się z nim dzieje. Nie był pewien, dlaczego wywołało to w nim tyle
negatywnych uczuć i dlaczego właśnie zaciska z całej siły pięści. Skąd w nim
tyle złości? Po chwili smoliste tęczówki ponownie ujrzały światło dzienne.
Kusiło co prawda ich właściciela, by pokazać światu swojego urodziwego
sharingana, ale ostatecznie się powstrzymał. Porządnie kusiło, choć tak
naprawdę niczego by to nie zmieniło. Już nie tyle był zły o to, że jego starszy
brat zyskał sympatię i podziw Shimanouchi, lecz o sam fakt, że się czymś takim
zdenerwował. Dzieją się zaledwie takie błahostki, a on by się uniósł, gdyby
miał przed kim. Takie zachowanie mogło skutkować tylko jednym, było to haniebne
zarówno dla niego samego, jak i całego klanu.
Brunet
przewracając się na drugi bok i zwracając tym samym przodem do śnieżnobiałych
rolet przysłaniających błękit niesamowicie czystego ostatnio nieba, w mgnieniu
oka przywrócił wewnętrzny spokój i zmienił temat rozmyślań. Teraz ważniejszym
było, dlaczego tak go to drażni? Kimże jest ta dziewczyna, by wywoływać w nim
tak wiele różnych emocji?
Na rozmyślanie
nie zdołał jednak poświęcić zbyt wiele czasu, gdyż ktoś zgodnie z jego
wcześniejszą, wewnętrzną prośbą, zapukał w witrynę. Chwilę później w pokoju
słychać było cichy stukot obcasów. Sasuke nieśpiesznie odwrócił się przodem do
drzwi i dokładnie zlustrował sylwetkę stojącej przed nim młodej kobiety.
Blondynka ubrana była w przylegające do ciała, ciasne, niebieskie jeansy i
białą bluzkę bez rękawów z obszernym żabotem. Krótkie, sterczące teraz w niemal
każdym kierunku włosy, miała delikatnie pofalowane. Czekoladowe oczy delikatnie
podkreślone czarną kredką, rzęsy najwyraźniej muśnięte tuszem, gdyż gęstsze i
bardziej podkręcone niż zazwyczaj. Na pełnych, czerwonych ustach widniał
delikatny, acz ciepły uśmiech.
Uchiha
zapatrzył się na stojącą tuż przed nim Haniko. Dziewczyna wyglądała zupełnie
inaczej, niż dotychczas. Starając się to robić dyskretnie, zlustrował jej
sylwetkę od stóp do koniuszka głowy, dłużej zatrzymując się na zgrabnych
biodrach i delikatnie prześwitującym przez bluzkę, czarnym staniku.
– Nie patrz
tak na mnie. Musiałam coś ważnego załatwić, stąd ten strój – powiedziała
blondynka, najwyraźniej lekko zawstydzona wzrokiem chłopaka.
Uchiha miał
już na końcu języka kilka uszczypliwych tekstów, jednak postanowił nie
prowokować sytuacji i tylko skinął głową. Dopiero teraz dostrzegł żółtego
tulipana w dłoniach Shimanouchi. Fakt ten jednak przesądził sprawę.
– Rozczaruję
cię, jeśli powiem, że na kwiaty raczej nie lecę?
– Ach
tak? Nie bardzo, wręcz ulży mi z tego powodu.
Haniko
uśmiechnęła się lekko do leżącego w łóżku chłopaka i postanowiła poszukać
jakiegoś wazonu. Zazwyczaj stanowiły one część wyposażenia każdego szpitalnego
pokoju. Chorzy bardzo często otrzymywali kwiaty. Nikt co prawda nie wiedział,
dlaczego pacjentom daje się akurat kwiaty, ale zwyczaj pozostał zwyczajem i
niewiele osób się teraz nad tym zastanawiało.
– Nie
sugeruj się tylko kolorem i symboliką tego kwiatka – powiedziała cicho
ustawiając pojedynczego tulipana już w wazonie, na szafce przy łóżku.
Uchiha
prychnął.
– Naprawdę
myślisz, że orientuję się w czymś takim? Niespecjalnie mi robi różnicę, co
oznacza jakiś kwiatek, a co jego barwa. – Jego ciemne, wąskie brwi zmarszczyły
się lekko, sam mężczyzna zaś, skrzyżował ręce na piersi i uważnie przyjrzał się
stojącej wciąż w miejscu Haniko. Przez chwilę wpatrywał się w nią w milczeniu,
po czym udając zupełny brak zainteresowania, ponownie zabrał głos. – Więc
co takiego niby ta roślinka oznacza?
Blondynka
wzruszyła lekko ramionami, założyła kosmyk pofalowanych włosów, który już od
dłuższego czasu opadał jej na czoło, aż w końcu usiadła na krześle przy
szpitalnym łóżku.
– Tulipany to
kwiaty, które symbolizują miłość. Większości kojarzy się ona wyłącznie z
czerwonymi różami, ale wbrew pozorom nie tylko te kwiaty są jej poświęcone.
Róże symbolizują uczucie zupełnie niczym nie zmącone, wieczne. Tulipany zaś
prezentują tę bardziej ludzką odsłonę miłości. Chodzi o takie naturalne,
niekoniecznie do końca życia kochanie się wzajemnie. – Blondynka zrobiła krótką
przerwę, w czasie której przygryzła delikatnie zębami dolną wargę, zjadając
przy okazji odrobinę szminki. Jej wzrok utkwił na ścianie tuż za plecami
bruneta. – Inaczej ma się sprawa w przypadku żółtego tulipana. Również i on
jest wyrazem miłości, przepełnionej jednak bezsensem i zwątpieniem. Miłości
niepewnej, która nie ma właściwie żadnej przyszłości. Uczucia mylnego, często
przynoszącego cierpienie.
Przez krótką
chwilę w pomieszczeniu panowała niezręczna cisza. Sasuke dyskretnie przyglądał
się blondynce. Coś z nią było nie w porządku, za dużo serca włożyła w
tłumaczenie mu mowy kwiatów i za bardzo się tym wszystkim przejęła. W kolejnym
szoku znalazł się, zdając sobie sprawę, że ma pewne opory co do tego, by
wykorzystać sytuację, jej słabość i odpowiednio to skomentować. Musiał przyznać
sam przed sobą, że się waha przed wypowiedzeniem kilku złośliwości.
– To
rzeczywiście do sytuacji nie pasuje. Chyba, że to jakaś marna próba poderwania
mnie – powiedział po chwili, w czasie której musiał sam sobie
sprzedać wewnętrznego kopa za chwilę słabości.
– Zazwyczaj
ludzie dążą do szczęścia, a nie do tego, by na siłę uprzykrzyć samym sobie
życie. Domyśl się, co z tego wynika.
Na twarz
Shimanouchi powrócił spokój. Wcześniejszy wyraz gdzieś zniknął, teraz malowała
się na niej wyłącznie obojętność i domieszka złośliwości.
– Poza tym
jeśli można, to wytłumacz mi w jaki sposób miałabym cię poderwać tłumacząc ci
symbolikę żółtych tulipanów? Kiepski sposób, nawet jak na Takeshiego.
– Słuchaj
uważnie, co do ciebie mówię. Podkreśliłem przecież, że to „marna próba”. – Sasuke
czuł, że powoli traci kontrolę nad toczącą się rozmową. – Najpierw
tłumaczysz mi to dobierając przy tym takie słowa, by brzmiało to niemal jak
poezja, po czym wyraźnie tracisz humor i przybierasz minę bardzo
nieszczęśliwej. Postawą wręcz błagasz o to, by cię objąć i zapewnić, że to
nieprawda.
Blondyna
bardzo uważnie słuchając każdego wypowiedzianego przez Uchihę słowa,
przejechała palcem po brwiach modelując i poprawiając ich kształt. Z pozoru
wypowiedź chłopaka jej nie ruszyła, jednak spoglądając jej głęboko w oczy,
można było dostrzec, że tracą wcześniejszy blask i z chwili na chwilę
nieznacznie ciemnieją. Z całej siły starała się powstrzymać mimowolne
zaciśnięcie ust w wąską kreskę.
– Co ty
nie powiesz… – Shimanouchi przełknęła ślinę, starając się, by jej głos
brzmiał bardziej naturalnie. – Mam nieco inny pomysł. Wydaje mi się
bowiem, że snując opowieść o bezsensownej miłości i wręczając ci kwiatka, który
właśnie to symbolizuje, staram się po prostu cię spławić. Pozbyć się
niewygodnego zalotnika. – Dziewczyna oparła się na krześle, skrzyżowała
ręce na piersi i spojrzała wyzywająco na leżącego przed nią mężczyznę.
– Szczerze
mówiąc nie bardzo sobie przypominam sytuację, w której rzekomo próbowałem cię
poderwać – powiedział spokojnie brunet przejeżdżając dłonią po
kilkudniowym zaroście, zastanawiając się przy tym, jak z nim wygląda.
– Naprawdę nie
pamiętasz? Taki z ciebie podrywacz, że robisz to już nieświadomie? – Blondynka
przerwała starając się nie podnosić głosu. – Ponoć ludzie pod wpływem
alkoholu są szczerzy. Czy w takim razie więc nie uważasz przypadkiem, że jestem
ładna, zgrabna i ci się podobam? Nie? To może przejdziemy do twoich
najświeższych wyczynów. Przypomnę ci, co mówiłeś, tak na wypadek, gdybyś
rzeczywiście nie pamiętał. – Nastąpiła kolejna przerwa, w czasie której
blondynka skierowała wzrok na zasłonięte białą roletą okno. Wzięła jeszcze
jeden głębszy oddech, starając się, by wszystko wyglądała neutralnie i nie
zdradzało jej małego wewnętrznego wzburzenia. – Zanim straciłeś na dobre
przytomność, wyszeptałeś mi, że mnie potrzebujesz.
Sasuke
wpatrywał się bez słowa w dziewczynę. Rzeczywiście, tak właśnie jej powiedział.
Nie wiedział wprawdzie, dlaczego to zrobił, ale po prostu czuł, że musi to
powiedzieć. Widocznie jednak nie powinien, gdyż wynikły z tego teraz same
problemy. Haniko pustym wciąż wzrokiem wpatrywała się w jakiś nieodgadniony
punkt, nie mając widocznie zamiaru, by coś jeszcze dodać. Uchiha poczuł, że
musi natychmiast coś zrobić. Po raz kolejny ten obcy głos w jego sercu i głowie
kazał mu działać. Brunet nie zastanawiając się nad tym, dlaczego i w jakim celu
to robi, złapał blondynkę za rękę. W porównaniu z jego, ona miała takie
niewielkie i szczupłe dłonie. Chwycił ją za jedną z nich bardzo delikatnie, nie
chcąc zrobić jej krzywdy. Bardzo nieśpiesznie przejechał palcami po jej palcach
i napawał się ich miękkością. Trudno było uwierzyć, że ktoś, kto na co dzień
zajmuje się bardzo męczącymi treningami i walką na śmierć i życie, może mieć
takie zadbane i anielskie
dłonie.
Nie dane mu
było jednak długo się nimi nacieszyć. Wszystko to trwało tylko marne sekundy,
gdyż blondynka nie zerkają w jego kierunku nawet na chwilę, wyrwała się z
uścisku. Sasuke poczuł rosnącą irytację spowodowaną jej nagłą ucieczką. Co
gorsze, jego duma została właśnie wyraźnie nadszarpnięta. Urażony zmarszczył
gniewnie brwi, starając się jednak zachować względny spokój.
– Nie
bądź śmieszna. Naprawdę myślisz, że na to zasłużyłaś? Nie muszę i nie zamierzam
ci się z niczego tłumaczyć. Prawda jest taka, że doszukujesz się czegoś, czego
znaleźć nie możesz z jednego, bardzo ważnego powodu, tego po prostu nie ma.
Haniko kiwnęła
lekko głową na znak, że rozumie i najwyraźniej nie ma zamiaru niczego więcej
dodać. Jej wzrok wciąż spoczywał na roletach skrywających uroki świata poza
samym szpitalem.
– Cóż,
wydaje mi się, że sprawę z tym tulipanem mamy już wyjaśnioną. – Głos blondynki
przepełniony był chłodem i nieufnością. – Muszę już iść.
Sasuke
przyglądał się, jak dziewczyna wstaje, poprawia bluzkę i ani na chwilę nie
zerkając w jego kierunku, opuszcza szpitalny pokój. Poniósł niezaprzeczalną
klęskę.
***
Szybkim
krokiem przemierzała korytarz szpitala. Chciała się stąd jak najszybciej
wydostać. Zganiła się w myślach za pomysł, żeby w ogóle tu przychodzić. Wynikła
z tego tylko jedna wielka katastrofa. Naprawdę chciała być dobrą koleżanką i
wyciągnąć do Uchihy rękę, tym razem oszczędzając sobie naturalne już między
nimi złośliwości. On jednak chyba tak nie potrafił. Skutek tego był taki, że w
jego oczach musiała wyglądać jak osoba oczekująca, że między nimi pojawi się
coś więcej, a co prawdą nie było. Teraz drogi pan Uchiha był zapewne całkowicie
pewien, że jest taka sama jak inne i próbuje go najnormalniej w świecie uwieść.
Jedyną rzeczą, której nie potrafiła zrozumieć, był fakt, że przejmowała się
jego opinią i cała sytuacja bardzo popsuła jej humor. Od rana nie był za dobry,
wiedziała w końcu jaką pracę ma do wykonania na dziś, teraz jednak poirytowanie
sięgnęło zenitu i dziewczyna osiągnęła pewność, że zabije pierwszą osobę, która
jej się tylko napatoczy.
Tak się
złożyło, że człowiekiem tym był Uchiha Itachi we własnej osobie. Brunet machnął
jej ręką, gdy tylko dostrzegła go na ulicy przed szpitalem. Haniko przystanęła
i poczekała, aż mężczyzna do niej podejdzie, wyjaśni o co chodzi i da jej
spokój. Bądź co bądź Uchiha to wciąż Uchiha, a ich miała już serdecznie dość na
dziś.
– Hokage
wzywa nas do siebie – zaczął bez żadnego wstępu, po czym zawiesił oko na
jej nietypowym stroju. Blondynka poczuła rosnącą irytację, kiedy czarnooki
starając się robić to dyskretnie, obejrzał ją dokładnie od góry do dołu,
zatrzymując swój wzrok na dłużej na tych samych częściach jej ciała, co jego
młodszy brat. Haniko poczuła nagle niesamowitą chęć przyłożenia brunetowi. Zamiast
tego odchrząknęła krótko, wyrywając Itachiego z zamyślenia. Brunet zaczerwienił
się bardzo delikatnie, zdając sobie sprawę z tego, że dziewczyna zauważyła jego
spojrzenie.
– Prosiła,
byśmy pojawili się natychmiast – dodał idąc żwawym krokiem przed siebie.
Shimanouchi
ruszyła za nim, doganiając go po chwili i wyrównując krok.
– Wiadomo, o
co może chodzić?
– Nie, ale nie
była w dobrym nastroju, więc przygotuj się na najgorsze.
– Gorszy ten
dzień już chyba być nie może.
***
Tsunade jednym
zamaszystym ruchem niemal rozwaliła swoje biurko na części. Kobieta
rzeczywiście nie była w zbyt dobrym humorze. Kiedy tylko oczekiwana przez nią
dwójka, przekroczyła próg jej gabinetu, blondynka pociemniała na twarzy ze
złości i uderzyła pięścią w drewniany blat.
– Co wy
sobie u licha wyobrażacie! – krzyknęła, przy okazji opluwając wszystko
dookoła własną śliną. – Był dziś u mnie Takeshi i pytał, co zostało
zrobione w sprawie ucieczki i domniemanej tajemniczej misji Keiko!
Itachi
przełknął ślinę, szykując się na najgorsze. Z całych sił starał się powstrzymać
przed zerknięciem w stronę Haniko, która podskoczyła przy nieoczekiwanym
wybuchu Hokage. Lata praktyki pozwoliły zachować mu kamienny wyraz twarzy.
– Oczekuję
wyjaśnień! Wezwałam waszą dwójkę, ponieważ po pierwsze chcę wiedzieć, i tu
Itachi zwracam się do ciebie, czy raport złożony przez Haniko został złożony na
twoje polecenie, czy może Shimanouchi sama wpadła na ten genialny pomysł
fałszowania rzeczywistego przebiegu waszej misji?! – Hokage po raz kolejny
przyłożyła pięścią w biurko, zrzucając przy tym wszystkie znajdujące się na nim
dokumenty. – Muszę wiedzieć, kogo mam obarczyć odpowiedzialnością za to!
W
pomieszczeniu zapadła nieoczekiwana cisza. Haniko stała niemal na baczność,
oczekując na wyjaśnienia starszego Uchihy. Jednego była pewna, honor nie
pozwoli mu zwalić winę na nią, więc tego nie musiała się w żadnym wypadku
obawiać. Bardziej interesowało ją, jak chłopak wybrnie z niewygodnej sytuacji i
czy zdecyduje się wydać Keiko.
– Wybacz mi
Hokage-sama. – Itachi ukłonił się nisko, wypowiadając słowa skruchy. –
Raport, który zleciłem złożyć, został w całości sporządzony przeze mnie. –
Brunet wyprostował się, uważnie przyglądając się rozzłoszczonej
blondynce. – To jednak nie jest do końca tak, jak zeznał Akaibe.
***
Gorące
promienie porannego słońca zalewały dziś całą wioskę. Wpadały, gdzie tylko się
dało i oświetlały po kolei zaspane twarze. Co poniektórzy rezygnowali z
wylegiwania się w pościeli i nie tracąc dnia, wybierali się na orzeźwiający
spacer. Byli również i tacy, którzy na powrót zakopywali się we własnym
legowisku tak, jakby zamierzali spędzić w łóżku resztę swojego życia. Uparci
nie reagowali na gorące promienie i na powrót zarzucając kołdrę na głowę, by
uchronić się przed wszechogarniającą jasnością i ponownie zatopić się w
błogości własnych snów.
Sasuke leżał w
swoim łóżku i starał się nie zwracać uwagi na świecące mu prosto w twarz
słońce. Leniem nie był, chętnie by już wstał, czego jednak po ostatnio
odniesionych obrażeniach zrobić nie mógł. Tsunade wypuszczając go ze szpitala,
wyraźnie zakazała mu w najbliższych dniach zrezygnować z nadmiernego ruchu, a
on pewnie złamałby ten zakaz, gdyby nie fakt, że przy każdym, nawet
najmniejszym kroku, rany bolały go niemiłosiernie. Kobieta wiedziała, co robi,
specjalnie dobierając mu takie leki, które co prawda okazywały się
nieprawdopodobnie skuteczne, ale przykuwały do łóżka, bowiem każdy najmniejszy
ruch powodował niewiarygodny ból. Z drugiej zaś strony nie do końca miał na to
ochotę. Prawie w ogóle mu się to nie przytrafiało, ale musiał przyznać, że był
w lekkim dołku. Nie było to żadne poważne załamanie, ale skutecznie
wyperswadowało mu ono planowanie, jakby tu się ewentualnie obejść zakaz Hokage
i wybrać na mały trening. Co mu się bardzo rzadko w życiu zdarzało, naprawdę
miał ochotę przeleżeć kilka dni i odpocząć od reszty świata.
Brunet poczuł
narastającą irytację, kiedy tylko przypomniał sobie swoje ostatnie zachowanie.
Nie potrafił zrozumieć, jak mógł być aż tak głupi i zrobić cokolwiek
zdradzającego zanadto jego uczucia. Nie dość, że zrobił to w tak nieprzemyślany
sposób, to jeszcze wcześniej wyprowadził blondynkę z równowagi i ostatecznie
przedstawił się w świetle tandetnego podrywacza. Kiedy tylko o tym pomyślał,
naszła go zdrowa ochota uderzenia samego siebie w twarz. Może to doprowadziłoby
go do względnego porządku.
Sasuke
podniósł się z trudem z posłania i zawędrował na parapet przy oknie. Na
szczęście był on na tyle szeroki, że brunet spokojnie mógł rozłożyć się na nim
z pościelą i spędzić dzień na monotonnym wyglądaniu przez okno. Leżenie w łóżku
i patrzenie w sufit już go zaczynało powoli wyprowadzać w równowagi. Mógłby co
prawda wyjść z pokoju i ulokować się w innej, ciekawszej części domu, ale po
wczorajszej awanturze ojca nie miał na to najmniejszej ochoty.
Był jeszcze
na tyle osłabiony, że o własnych siłach nie mógł wrócić do rezydencji.
Osobiście uważał, że bez problemów by sobie poradził, jednak Hokage była nieco
innego zdania i ostatecznie do pomocy przyszedł mu Itachi. Pierwszą połowę
trasy, Sasuke przeszedł o własnych siłach, starając się nie kuleć i zbytnio nie
krzywić. Mieszkańcy Konohy i tak zwracali już na niego zbytnią uwagę. Niestety
w połowie drogi zmęczenie spowodowane przez liczne, w dalszym ciągu
niedoleczone rany, doprowadziło do tego, że brunet nie był już w stanie bez
niczyjej pomocy utrzymać się na nogach. Nie przyznał tego, ale było mu
niesamowicie wstyd, że jego starszy brat musiał wziąć go pod ramie i niemalże
dociągnąć samodzielnie do rezydencji. Na tym jednak jego koszmar się nie
zakończył.
Kiedy tylko
przekroczyli próg, z kuchni wyskoczyła nadopiekuńcza matka. Mikoto rzuciła się
na szyję młodszemu synowi i mocno przytuliła go do swojej piersi.
– Moje
biedne maleństwo – szeptała głaskając lekko zszokowanego chłopaka po
głowie.
Stan ten
nie trwał jednak długo. Po krótkiej chwili z salonu wysunął się pan domu,
którego mina wyraźnie wskazywała na to, że w najlepszym nastroju to on nie
jest. Fugaku gniewnym krokiem podszedł do Sasuke i spojrzał na niego z rosnącą
złością i politowaniem.
– Przyniosłeś
hańbę całemu klanowi! – Mężczyzna wziął głęboki oddech. – To
wstyd, żeby stać się ofiarą na tak banalnej misji! Byłeś i jesteś jedynie
ciężarem dla wszystkich!
Sasuke
automatycznie skłonił się na tyle nisko, na ile pozwalał mu przeszywający ból
podbrzusza. Starał się przy tym stać możliwie jak najprościej i z godnością.
– Wybacz
mi ojcze – rzekł sucho, nie starając się nawet o ton wyrażający
jakąkolwiek skruchę.
Mężczyzna
zerknął na syna z miną wyrażającą w tej chwili jedynie obrzydzenie. Następnie
odwrócił się i ruszył przed siebie. Zaledwie po paru krokach zatrzymał się jednak
i po raz ostatni odwrócił w kierunku zgiętego w pół bruneta.
– Nie
jesteś moim synem – powiedział, po czym zerknął na stojącego tuż
obok Itachiego. – Mam tylko jednego syna. Itachi nigdy mnie nie
zawiódł i nie przyniósł klanowi takiej hańby.
Sasuke zacisnął
mocniej pięści i starając się nie dać po sobie poznać, że słowa ojca zrobiły na
nim jakiekolwiek wrażenie, nasłuchiwał jak ten się oddala. Mikoto nie bardzo
wiedząc, co ma począć, również bez słowa wróciła do kuchni, chcąc dokończyć
przygotowywanie obiadu. Brunet zaś stał wciąż zgięty, próbując zapanować nad
targającymi nim emocjami. W końcu jednak wyprostował się i z miną nie
wyrażającą absolutnie żadnych uczuć, spojrzał na stojącego wciąż tuż obok
brata. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia, po czym Sasuke powoli ruszył
schodami na górę.
Brunet
rozłożył się na wyłożonym wcześniej materacem, parapecie w pozycji półleżącej i
obserwował życie toczące się za oknem. Niewiele jednak było tak naprawdę do
podziwiania. Rezydencja Uchiha była bowiem położona na samych krańcach wioski i
rzadko kiedy na pobliskich ulicach był jakikolwiek ruch. Chłopakowi pozostawało
obserwowanie opustoszałych chodników i bezpańskich kotów, które ze wszystkich
mieszkańców Konohy, bywały najczęściej w tejże okolicy. Czasem któryś próbował
zakraść się do ich ogrodu, lecz wówczas Oharu - klanowa owca, pupilka Fugaku -
przepędzała pchlarza zanim zdążył przejść zaledwie parę kroków.
Sasuke śledził
właśnie wzrokiem stado rozbieganych kotów, doliczając się przy tym 19, kiedy na
horyzoncie mignęła mu w końcu jakaś ludzka postać. Chód był typowo kobiecy,
delikatny, acz zdecydowany. Towarzyszyło mu charakterystyczne kręcenie
biodrami, za czym mężczyźni nie od dziś tak przepadają. Kobieca sylwetka
znajdowała się dosyć daleko, dlatego Sasuke nie mógł się jej przyjrzeć.
Zaledwie wkraczała na ulicę prowadzącą do rezydencji Uchiha.
Brunet
rozsiadł się wygodniej na parapecie i wdzięcznie opierając się o kawałek
ściany, przyglądał się idącej kobiecie. Po minucie był już w stanie stwierdzić,
że jest to bardzo młoda osóbka, prawdopodobnie nastolatka lub kobieta ledwo po
dwudziestce. Im bliżej się znajdowała, tym więcej detali był w stanie wyłapać.
Jasna blondynka, krótkie włosy, szczupła.
Uchiha
zeskoczył w mgnieniu oka z parapetu, kiedy dotarło do niego, kto prawdopodobnie
zamierza go dziś w jego własnym domu odwiedzić. Przeczesał włosy ręką i
spojrzał krytycznie na swoje odbicie w lustrze. Wymięta czarna koszulka i szare
dresy, które nosił ze względu na wygodę. Dżinsy bowiem za bardzo uciskały mu ranę
na podbrzuszu i udzie.
Chłopak w
ekspresowym tempie zrzucił z siebie zarówno spodnie jak i górną część odzieży i
w samych bokserkach podleciał do szafy w poszukiwaniu czegoś „godnego”.
Rozejrzał się, z chwili na chwilę marszcząc się coraz bardziej. Wszystkie jego
najbardziej reprezentatywne ciuchy zaledwie wczoraj wylądowały w koszu na
pranie. Sasuke podrapał się po brodzie i nie tracąc czasu, zdecydował się na
jasnoniebieskie dżinsy i białą koszulę. W biegu ubierał się, wyglądając przy
tym dyskretnie przez okno. Zakładając spodnie, potknął się o leżącą na podłodze
koszulkę, która jeszcze chwilę temu miał na sobie, co zakończyło się mało
przyjemnym upadkiem. Brunet zaklął pod nosem i mimo przeszywającego już całe
jego ciało bólu, wstał. Po raz kolejny spojrzał w lustro i przeczesał potargane
włosy. Przejechał dłonią po jednodniowym zaroście. Niestety na ogolenie się nie
starczyłoby mu już czasu.
Szybko
uprzątnął zrzucone przed chwilą z siebie ubrania i niemal zbiegł po schodach na
dół. Stojąc już przed drzwiami wejściowymi, upewnił się, że nikogo w pobliżu
nie ma i w ostatniej chwili zdecydował się rozpiąć kilka guzików pod szyją. W
tym samym czasie w całym domu rozbrzmiał donośny odgłos dzwonka. Nie mając już
za wiele czasu, zaczął rozpinać koszulę. Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, chyba
troszkę przesadził. Nie mając już jednak czasu na poprawki, zdecydował się
szarpnąć klamką, otwierając drzwi.
***
Miała szczerą
nadzieję, że drzwi otworzy ktokolwiek, tylko nie on. Jednak jak to zazwyczaj w
takich przypadkach bywa, pech chciał, że po raz kolejny postawił ją przed nim.
Sasuke stał w dość teatralnej pozie, rozczochrany i nieogolony, w dodatku z
niemal do końca rozpiętą koszulą. Wyglądał, jakby co najmniej jej dzwonek
przerwał mu niesłychanie ważne spotkanie z jakąś atrakcyjną kobietą.
Niesłychanie intymne spotkanie, warto by dodać.
– Cześć – powiedziała,
chcąc przerwać uporczywie trwającą ciszę.
Brunet bez
słowa odsunął się, robiąc jej przejście. Haniko, również bez zbędnego gadania,
weszła do środka i nie chcąc patrzeć chłopakowi w oczy, zaczęła się rozglądać
po pomieszczeniu.
– Przyszłaś
porozmawiać? – Uchiha skrzyżował ręce na piersi, rzucając jej wyzywające
spojrzenie. – Po raz kolejny w ciekawym stroju – rzucił lustrując sylwetkę
blondynki od góry do dołu.
To prawda,
Shimanouchi, która po raz kolejny miała coś ważnego do załatwienia, ubrana była
podobnie jak ostatnio. Tym razem miała na sobie zwykłą, błękitną koszulę z
krótkim rękawem, dopasowaną, granatową spódnicę przed kolano i czarne szpilki.
Teraz, kiedy miała dodatkowych osiem centymetrów, różnica wzrostu między nią a
nim przestawała być taka zauważalna. Kilka centymetrów więcej, a byłaby nawet
wyższa.
– Mój
strój, to moja sprawa. Dziwie się tobie tylko. Tak ubrany Uchiha nie
przynosi czasem hańby całemu klanowi?
Blondynka
ponownie zwróciła spojrzenie na stojącego przed nią młodego mężczyznę.
Atmosfera jak zawsze powoli zaczynała robić się mało przyjemna.
– Nie mam
teraz dla ciebie czasu. Powiedz mi lepiej, czy jest może twój starszy brat? –
Kunoichi zrobiła parę kroków w kierunku bruneta, którego twarz wyraźnie
stężała. Pewnie już by odpowiedział, że nie i wypchnął ją za drzwi, gdyby w tej
samej chwili po schodach na dół nie zszedł Itachi.
– Cześć – powiedziała
blondynka na widok starszego Uchihy i uśmiechnęła się delikatnie.
O dziwo on
odwzajemnił się jej tym samym i co mu się rzadko zdarzało, pozwolił sobie na
odrobinę radości na twarzy. Następnie z nieskrywanym zdziwieniem zwrócił uwagę
na już poirytowanego Sasuke. Jeszcze pół godziny temu brunet ubrany był
zupełnie inaczej. Spojrzenie Itachiego przykuły głównie mocno porozpinane
guziki w koszuli młodszego. Bądź co bądź Sasuke rzadko pokazywał całemu światu
swoją klatkę piersiową.
Młodszy z
braci od razu zrozumiał sens bacznego spojrzenia Itachiego i starając się robić
to jak najbardziej naturalnie, zaczął zapinać kilka pierwszych guzików w
koszuli.
– Znalazłbyś
dla mnie chwilę? – spytała Haniko przerywając rozmyślania obu panom. – Mam
do ciebie sprawę.
– Oczywiście,
proszę.
Itachi zrobił
zapraszający gest ręka w kierunku schodów. Shimanouchi uśmiechnęła się i
pośpiesznie zdjęła uwierające już od jakiegoś czasu szpilki. Następnie ruszyła
przodem schodami do góry. Tuż za nią podążył straszy Uchiha. Nie wszedł jednak
od razu na górę. W połowie schodów przystanął i po raz kolejny spojrzał
badawczo na Sasuke, który w dalszym ciągu stał w holu. Brunet wyłapując wzrok
brata, zwrócił twarz w jego stronę, starając się przybrać jak najbardziej
chłodny wyraz twarzy. W jego ciemnych oczach czaiła się nienawiść.
***
Nie bardzo
wiedząc, gdzie mogłaby usiąść, zdecydowała się po prostu na łóżku bruneta,
siadając na samym jego rogu. Następnie założyła lok, który już od jakiegoś
czasu opadał jej na czoło, za ucho i sięgnęła do trzymanej w dłoniach torebki.
Sprawę, z jaką do niego przyszła, zaczęła przybliżać mu już wchodząc po
schodach. Ślepa jednak nie była, zdołała zauważyć, że Itachi nie bardzo jej
wówczas słuchał.
– Jak już
wspomniałam, mam coś, co mogłoby cię zainteresować. – Blondynka już po chwili
wyjęła prawdopodobnie dość stary, pożółkły już i lekko poniszczony zwój. – Zdążyłam
się zorientować, że większej części tekstu nie są w stanie przeczytać moje
oczy. Podejrzewam, że klucz stanowi któraś z technik ocznych klanów od lat
zamieszkujących Konohę.
– Skąd
pewność, że akurat Konohę? – spytał wyraźnie zaciekawiony Itachi, biorąc zwój z
rąk blondynki.
Brunet zsunął
się z krzesła i rozsiadł wygodnie na podłodze, rozwijając przy tym bardzo
delikatnie zniszczony od lat papier. Haniko idąc z jego ślady, przeniosła się
na ziemię, naprzeciwko chłopaka i pochyliła się nad przedmiotem.
– Spójrz tutaj
– wskazała palcem na niewielki znak w rogu. – W ten sposób wiele lat temu
wioska oznakowywała każdy, niezwykle ważny dla jej mieszkańców zwój. Zbyt
często bowiem były one wykradane, a złodzieje w czasie ucieczki mieli
wystarczająco wiele czasu na skopiowanie ogólnego wyglądu zwoju, by potem w
razie wypadku użyć falsyfikatu. Dodatkowo często zamiast pozostawać dokument w
środku pusty, o czym szybko mogli domyślić się shinobi wysłani do odzyskania
zwoju, umieszczali w nim technikę automatycznie pieczętującą lub taką, która w
szybki sposób pozbawiała przytomność lub życia.
– Owszem, tak
to kiedyś było – rzekł brunet przejeżdżając palcem po delikatnym
papierze. – Dlatego też wprowadzono w wiosce metodę oznakowywania. Jednak
nie na tyle widocznego, by wrodzy ninja szybko orientowali się z czym mają do
czynienia. Zbyt szybko wówczas znak zostałby skopiowany i przenoszony na
kopie. – Uchiha spojrzał na ledwo widoczny znaczek w rogu. – Został
więc zaprojektowany w taki sposób, by wydawał się nieistotny w fałszerstwie.
Brunet pokiwał
kilka razy głową i zwrócił spojrzenie na siedzącą na podłodze obok blondynkę.
– Skąd go
masz?
– Powiedzmy,
że to w tej chwili nie jest ważne. Zapewniam cię jednak, że weszłam w jego
posiadanie legalnie.
Haniko po raz
kolejny poprawiła niesforne loki i uśmiechnęła się do chłopaka.
– Pomyślałam,
że może zechciałbyś pomóc i przy okazji samemu skorzystać z jego treści. Nie
jestem co prawda pewna, czy to właśnie sharingan jest kluczem, ale z tego co
się zdołałam zorientować, mamy na to pięćdziesiąt procent szans.
Itachi podniósł
się z podłogi, wyprostował i spojrzał na całość z góry. Co do tego, że Haniko
nie jest szpiegiem i po prostu próbuje go wykorzystać w celu zdobycia
niesamowicie ważnych informacji, nie miał wątpliwości, nie był w końcu
Takeshim. Jednak musiał przyznać, że lepiej będzie się czuł, towarzysząc
blondynce w rozszyfrowywaniu zwoju i mając pełną świadomość, jakie dzięki temu
posiadła informacje, tak na wszelki wypadek. A może po prostu tak tylko
tłumaczył swoją niesamowitą fascynację starymi papierami i chciał w to wierzyć?
– Zgoda.
Zostaw mi go, a zobaczę czego uda mi się dowiedzieć.
Blondynka
skinęła głową i wstała.
– To nie
koniec. Tak jakby mam ich troszkę więcej – powiedziała drapiąc się z
zakłopotaniem po głowie.
– Ile i czemu
nic nie powiedziałaś? – Itachi zmrużył oczy i założył ręce na biodrach. Haniko
automatycznie pomyślała sobie, że pewnie gest ten odziedziczył po matce. Typowo
kobieca postawa, czego jednak nie odważyła się powiedzieć na głos.
– Gdybyś się nie
zgodził, to na co by ci była taka informacja?
Odpowiedź na
pytanie jednak nie nadeszła. Brunet zdawał się być nad czymś głęboko zamyślony.
Wpatrywał się w ścianę gdzieś za jej plecami. Wydawało się nawet, że w ogóle
nie dosłyszał jej pytania. Tak jakby urwał rozmowę w połowie, gdyż aktualnie
przestała go zupełnie interesować. Stan jego zamyślenia nie trwał jednak długo,
już po chwili ponownie spojrzał na stojącą przed nim kunoichi.
– Dlaczego nie zwróciłaś się z tym na przykład do Sasuke?
Widząc jednak
wyraz twarzy Shimanouchi, pożałował, że w ogóle je zadał. Dziewczyna
automatycznie straciła dobry humor i przyjęła dość bojową postawę. Pomalowane
na czerwono usta zeszły się w wąską kreskę, piwne oczy nabrały chłodu.
– Jakbyś nie
zauważył twój brat nie należy do najprzyjemniejszych osób. Daj mi znać, jeśli
kiedyś dorośnie i zauważy coś więcej poza czubkiem własnego nosa – powiedziała,
po czym skierowała się w stronę drzwi od pokoju Itachiego. Zatrzymała się
jednak i zaczęła szukać czegoś w torebce. Już po chwili trzymała w dłoni
kawałek papieru, który podała brunetowi.
– Tutaj masz
mój adres i numer telefonu. Odezwij się, jak uda ci się coś ustalić.
Blondynka
uśmiechnęła się znacząco i zamykając torebkę, położyła dłoń na klamce. Itachi
tylko skinął głową i udał się na dół, odprowadzić gościa do drzwi. Rodzice
najwidoczniej wrócili już z ogrodu, gdyż z kuchni słychać było ciche odgłosy
rozmowy i rozkładanych talerzy. Brunet po raz kolejny doznał szoku, widząc
Sasuke, który jak gdyby nigdy nic stał na środku salonu przy regale z
książkami, najwyraźniej poszukując czegoś do poczytania, co w jego przypadku
było zjawiskiem dość niespotykanym. Nie znaczyło to oczywiście, że chłopak w
ogóle nie czytał. Nigdy jednak nie sięgał do domowej biblioteczki, w dodatku
należącej do jedynej kobiety w tym domu. Itachi nie sądził, by jego młodszego
brata nagle zaczęły interesować romanse. Coś innego musiało być na rzeczy.
Haniko nie
zwróciła najmniejszej uwagi na młodszego Uchihę, który zwrócił się w ich stronę
z wciąż do połowy rozpiętą koszulą. Zamiast tego włożyła buty, ciągle mówiąc
coś do starszego Uchihy, który po raz kolejny dziś uwagę poświęcał głównie
własnemu bratu i jednym uchem wpuszczał, a drugim wypuszczał słowa blondynki. W
końcu jednak zwrócił wzrok w kierunku dziewczyny, pożegnał się i zamknął za nią
drzwi.
Cisza w pokoju
nie trwała jednak zbyt długo, gdyż już po chwili z kuchni wybiegła pani Uchiha,
a tuż za nią jej dostojny mąż.
– Itachi! To
hańba dla klanu sprowadzać prostytutki do domu! – krzyknął Fugaku,
krzyżując ręce na szerokiej piersi. – Myślałem, że jesteś rozsądniejszy!
– Ależ
kochanie, to na pewno nie była żadna prostytutka. – Mikoto próbowała załagodzić
gniew męża, obejmując go w pasie i próbując skierować jego spojrzenie na
siebie. – Czy pamiętasz jak ja się dla ciebie ubierałam w młodości? –
Uśmiechnęła się delikatnie do męża, który najwyraźniej trochę uspokoił się jej
słowami. – Itachi, czy to była Keiko? Ta dziewczyna, która ci się podoba?
Sasuke, który
dotychczas starł oparty o regał na książki, teraz skierował się w kierunku
schodów, celowo nie próbując przy tym wyminąć brata.
– Nie,
matko, to już nie ta. On je zmienia jak rękawiczki – rzekł, po czym niby
całkowicie przypadkowo zderzył się z bratem barkami. Nie czekając na
jakąkolwiek reakcję Itachiego, skierował swe kroki na schody. Starając się iść
jak najbardziej dostojnie i nie kuleć, wszedł na górę.
Witam. Twój blog pomyślnie został dodany do naszego spisu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://katalog-naruto.blogspot.com/
[SPAM]
OdpowiedzUsuńCześć!
Jesteś wygadaną osobą? Lubisz opowiadać o sobie, swojej pasji, tym co robisz? Jeśli tak, to już teraz zapraszam Cię do zgłoszenia się do wywiadu na blogu: http://wywiady-z-autorami-blogow-mangiianime.blogspot.com! Jeśli jednak nie jesteś jeszcze przekonana, to wpadnij, zobacz i poczytaj. Sprawdź, jak inni radzą sobie z zadawanymi im pytaniami. Może niektórych autorów znasz i dowiesz się czegoś ciekawego? A może to właśnie oni przekonają Cię do przeprowadzenia takiego wywiadu?
Jeszcze raz serdecznie zapraszam!
Czekamy na Ciebie.
Zapraszam do udziału w kosmetycznym rozdaniu! :) Nagroda: mega zestaw kosmetyków i gadżetów, na optymistyczne rozpoczęcie roku szkolnego :D. Link do konkursu: http://make-up-charm.blogspot.com/2013/08/powrot-do-szkoy-wygraj-zestaw-kosmetykow.html
OdpowiedzUsuńNominowałam Twojego bloga do Liebster Blog Awards. Więcej info na http://all-about-us-konoha.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńoch, chyba jednak Sasuke wzięło, smutno słyszeć takie słowa od własnego ojca, nie wiem czemu ale zabrakło mi wpadającego Naruto w odwiedziny do Sasuke...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, chyba to jednak Sasuke wzięło, buu smutno jest usłyszeć takie słowa od własnego ojca... a Sasuke tak się stara, zabrakło mi jednak tutaj wpadającego Naruto w odwiedziny do Sasuke (cóż w każdym razie ja zawsze wyszykuje tą postać)...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejka,
OdpowiedzUsuńcudownie, biedny Sasuke przykro jest usłyszeć takie słowa od własnego ojca... tym bardziej, że Sasuke tak bardzo się stara...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza