30 lipca 2013

10. Mój strój, to moja sprawa

Biel. Wszędzie dookoła roztaczała się jedynie biel. Czy mogło być coś bardziej przytłaczającego? Kolor ten doprowadzał bowiem do oczopląsu. Ani nie uspokajał, ani nie powodował poczucia bezpieczeństwa. Nie pełnił chyba żadnej pożytecznej funkcji, prócz doprowadzanie do szału tych zdrowszych pacjentów, którzy byli jeszcze w stanie zwrócić na to uwagę. Może biała aura miała być jednym ze sposobów diagnozowania?
Zdecydowanie wolał leżeć z zamkniętymi oczami. Jeszcze chwila wpatrywania się w którąkolwiek ze stron tego monotonnego pomieszczenia, a wpadnie w szał i będą musieli go przenieść na oddział psychiatryczny. Pierwszą rzeczą, którą zobaczył otwierając oczy, był śnieżnobiały sufit, dopiero później tuż obok niego pojawiły się kontrastujące z otoczeniem, wyjątkowo ciepłe oczy starszego brata. Sasuke chyba jeszcze nigdy tak się nie cieszył na widok Itachiego, który swoją osobą ratował go od tego szaleństwa wokół. Jedno musiał przyznać, starszy Uchiha rzeczywiście był przystojny i w chwili takiej jak ta, było mu na rękę, że mógł nacieszyć nim oko. Jednak Itachi w końcu zniknął, a chłopak został sam z własnym szaleństwem potęgowanym przy każdej próbie uchylenia powiek. Oczywiście nigdy by się nikomu nie przyznał, że tak kiepsko na jego psychikę wpływa leżenie w szpitalu, w tych małych, ciasnych białych pokojach. To był chyba jedyny taki czas, kiedy prawie każdą wizytę przyjmował z ulgą. Prawie, gdyż matka postanowiła go zagłaskać niemal na śmierć, a chwilę po niej wpadł do jego pokoju Takeshi, który nie wiedząc czemu ubzdurał sobie, że Uchiha jest jego najlepszym przyjacielem.
– Mówię ci stary, jak mnie zobaczyli w akcji, to uciekali gdzie pieprz rośnie! Żałuj, że tak szybko poległeś i tego nie widziałeś, niesamowite widowisko! – Akaibe poprawił związane w cienki warkocz błękitne włosy i wyszczerzył się do coraz bardziej poirytowanego bruneta. – Ale się Sasu nie przejmuj! Jak tylko stąd wyjdziesz, to wezmę cię na mały trening z mistrzem! – powiedział, po czym klepnął chłopaka w ranne udo.
Sasuke zrobił się lekko purpurowy na twarzy i z trudem powstrzymał jęk. Niebieskooki zdawał się jednak nie zauważyć reakcji Uchihy i cały w skowronkach nawijał dalej.
 – A tak swoją drogą, to ta Keiko jest sprytniejsza niż by się mogło zdawać! Muszę się przejść do naszej super babki Hokage i zapytać, czy wszczęto już przeciw niej postępowanie! Trochę ją śledziłem ostatnio i… - przerwał na chwilę i zamyślił się Takeshi. – Najpierw zapewne polowała na ofiarę w takim jednym pubie niedaleko stąd, a potem, teraz słuchaj uważnie! Wyszła stamtąd w towarzystwie twojego brata!
Sasuke starając się nie okazywać zbytniego zainteresowania, przyjrzał się błękitnowłosemu oczekując na dalszy ciąg niedorzecznej opowieści, do której jednak najwyraźniej zawitała odrobina prawdy, interesującej prawdy.
– Nie uwierzysz jak ci powiem! – Chłopak zaczął niemal podskakiwać z ekscytacji na wąskim krześle. – Najpierw chwilę rozmawiali w spokoju, a potem zaczęli się obściskiwać! Rozumiesz to?! Na początku myślałem, że ona go uwiodła swoim fałszywym urokiem, ale potem wyszedł na jaw jeszcze jeden fakt. – Takeshi zaczerpnął powietrza tak, jakby wypowiedzenie tego było dla niego czymś bardzo trudnym. – Zanim powiem ci prawdę, pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć i nie zostawię cię z tym! Nie będziesz sam, rozumiesz?
Niebieskie oczy wpatrywały się uważnie w leżącego przed nim młodszego Uchihę. Akaibe szukał potwierdzenia na jego, teraz już wyrażającej jawne zaskoczenie, twarzy.
– No dobrze, uświadomię cię. – Powiedziawszy to, Takeshi złapał bruneta za rękę, który lekko skołowany nie od razu wpadł na pomysł, by się z jego uścisku uwolnić. – Itachi jest dilerem! Wcisnął jej tabletki! No nie mam wątpliwości, co to mogło być. Jednak nigdy bym się nie spodziewał, że to akurat twój brat rozprowadza w Konoha narkotyki! No i słuchaj teraz! Trochę nad tym myślałem i chyba rozpracowałem tę dwójkę! – Jego niebieskie oczy wyrażały nadmierną ekscytację. – Ona go omamiła tą wodą, kiedy byliśmy pijani w Suna! Nie podała mu tego, co nam i przez to on teraz taki jest! Ale nie mam wątpliwości, że Itachi był dilerem już wcześniej, przykro mi Sasu. Keiko musiała o tym od kogoś wiedzieć i teraz go wykorzystuje do tych swoich chorych gierek. To zapewne jakiś przemyt na skalę światową!
Sasuke miał już po dziurki w nosie całej tej kretyńskiej historii. Nie przerywający swojego monologu, niebieskooki nawet nie zauważył, kiedy mężczyzna z trudem podniósł się z łóżka. Jego twarz wyrażała poirytowanie, a usta zacisnęły się w wąską kreskę. Złapał Akaibe za kark i nie zwracając najmniejszej uwagi na krzyki protestu ze strony chłopaka, wypchnął go za drzwi, z całej siły nimi przy tym trzaskając. Od razu w pomieszczeniu nastała błoga cisza, za którą brunet tak bardzo od tych dziesięciu minut tęsknił. Poczłapał z trudem z powrotem do łóżka i niemal od razu odpłynął. Zdążył jedynie zgonić się za to, że uwierzył w absurdalną opowieść Akaibe i zorientował się, że chłopak zmyśla dopiero wtedy, kiedy ten wygłosił swoją teorię o Itachim, dilerze numer jeden w całym kraju ognia. Tyle mu do szczęścia wystarczyło, zasnął.

***

Po raz ostatni spojrzała w lustro wiszące na ścianie przy drzwiach. Przeczesała dłonią lekko pofalowane włosy i po chwili zastanowienia, przejechała po ustach delikatną, czerwoną szminką. Następnie przejechała koniuszkiem palca po brwiach, wrzuciła trzymaną dalej w ręku pomadkę do niewielkiej, granatowej kopertówki i sięgnęła po buty. Ostatecznie zdecydowała się na kremowe koturny, których kolor idealnie współgrał z pomalowanymi na czerwono paznokciami u stóp. Wzięła ostatni, głęboki wdech i opuściła mieszkanie.

***

Nie dał się przegadać. W takich chwilach jak ta, zawsze wszystkim dookoła dawał się we znaki jego ciężki charakter. Cokolwiek by nie powiedziała, udowodnił, że to on tutaj ma decydujący głos i tak czy inaczej decyzja ta należy do niego. Nie starał się nawet sprawiać pozorów, że rozważa wszelkie argumenty blondynki i bardzo ceni sobie jej zdanie. Owszem, nie było to podejście strategiczne, lecz po prostu czysto uparte. Był panem samego siebie i odkąd stał się pełnoletni, nie musiał już nikogo przekrzykiwać, by postawić na swoim. Niezmiernie dumny z siebie, złożył ostatni podpis umożliwiający mu opuszczenia szpitala na własne życzenie. Już jutro, z samego rana, będzie mógł opuścić krainę wszechobecnej bieli, doprowadzającej człowieka do stanu depresyjnego i w końcu znaleźć się we własnym pokoju.
Brunet był automatycznie w dużo lepszym nastroju. Teraz pozostawało jeszcze przeżyć ten jeden, męczący dzień. Tego by się po sobie nie spodziewał, ale naprawdę miał szczerą ochotę na odwiedziny. Przed nikim by nie przyznał, że bardzo ucieszyłby go widok kolejnego, chociaż może odrobinę mniej męczącego gościa.
Kiedy tak zaczął się nad tym zastanawiać, doszedł do wniosku, że była taka jedna osoba, którą chciałby zobaczyć szczególnie bardzo. Osóbka, z którą i prawdopodobnie by się od razu pokłócił, ale nawet taka forma kontaktu sprawiłaby mu radość. Sasuke musiał bowiem przyznać, że ich słowne gierki były dla niego wyzwaniem. Tylko ona potrafiła go tak zagiąć i skutecznie doprowadzić do milczenia w chwili, w której akurat milczeć nie chciał. Nagle brakowało mu przy niej argumentów i wykrzesywał z siebie jedynie mało wyszukane złośliwości. Haniko potrafiła się z nim kłócić w zupełnie inny sposób, niż robił to z Itachim. Nie uważał ani siebie ani brata za głupka, a jednak doszedł do wniosku, że ich wspólne przekomarzanki są wręcz dziecinne. Już nawet słyszał w głowie głos Haniko mówiący mu, że przecież obaj są mężczyznami, więc jakiego poziomu się niby spodziewał. Nie byłaby to prawda, ale ona doskonale zdawałaby sobie sprawę z tego, że taki tekst oburzy obu braci.
Sasuke przymknął oczy i wyobraził sobie delikatną twarz blondynki. Chwilę później stanęła mu przed oczyma cała ta sytuacja. Słowa, które wypowiada i ich wspólna złość. Itachi zapewne zmarszczyłby lekko brwi, starając się faktycznego poirytowania nie pokazywać. Stop.
Uchiha potrząsnął lekko głową, krzywiąc się przy tym nieznacznie. Ona by nie powiedziała czegoś takiego przy jego starszym bracie. Z powoli rosnącym zdenerwowaniem musiał przyznać, że chyba za bardzo się lubią. Szanują się i doceniają nawzajem.
Nie wiedział co się z nim dzieje. Nie był pewien, dlaczego wywołało to w nim tyle negatywnych uczuć i dlaczego właśnie zaciska z całej siły pięści. Skąd w nim tyle złości? Po chwili smoliste tęczówki ponownie ujrzały światło dzienne. Kusiło co prawda ich właściciela, by pokazać światu swojego urodziwego sharingana, ale ostatecznie się powstrzymał. Porządnie kusiło, choć tak naprawdę niczego by to nie zmieniło. Już nie tyle był zły o to, że jego starszy brat zyskał sympatię i podziw Shimanouchi, lecz o sam fakt, że się czymś takim zdenerwował. Dzieją się zaledwie takie błahostki, a on by się uniósł, gdyby miał przed kim. Takie zachowanie mogło skutkować tylko jednym, było to haniebne zarówno dla niego samego, jak i całego klanu.
Brunet przewracając się na drugi bok i zwracając tym samym przodem do śnieżnobiałych rolet przysłaniających błękit niesamowicie czystego ostatnio nieba, w mgnieniu oka przywrócił wewnętrzny spokój i zmienił temat rozmyślań. Teraz ważniejszym było, dlaczego tak go to drażni? Kimże jest ta dziewczyna, by wywoływać w nim tak wiele różnych emocji?
Na rozmyślanie nie zdołał jednak poświęcić zbyt wiele czasu, gdyż ktoś zgodnie z jego wcześniejszą, wewnętrzną prośbą, zapukał w witrynę. Chwilę później w pokoju słychać było cichy stukot obcasów. Sasuke nieśpiesznie odwrócił się przodem do drzwi i dokładnie zlustrował sylwetkę stojącej przed nim młodej kobiety. Blondynka ubrana była w przylegające do ciała, ciasne, niebieskie jeansy i białą bluzkę bez rękawów z obszernym żabotem. Krótkie, sterczące teraz w niemal każdym kierunku włosy, miała delikatnie pofalowane. Czekoladowe oczy delikatnie podkreślone czarną kredką, rzęsy najwyraźniej muśnięte tuszem, gdyż gęstsze i bardziej podkręcone niż zazwyczaj. Na pełnych, czerwonych ustach widniał delikatny, acz ciepły uśmiech.
Uchiha zapatrzył się na stojącą tuż przed nim Haniko. Dziewczyna wyglądała zupełnie inaczej, niż dotychczas. Starając się to robić dyskretnie, zlustrował jej sylwetkę od stóp do koniuszka głowy, dłużej zatrzymując się na zgrabnych biodrach i delikatnie prześwitującym przez bluzkę, czarnym staniku.
– Nie patrz tak na mnie. Musiałam coś ważnego załatwić, stąd ten strój – powiedziała blondynka, najwyraźniej lekko zawstydzona wzrokiem chłopaka.
Uchiha miał już na końcu języka kilka uszczypliwych tekstów, jednak postanowił nie prowokować sytuacji i tylko skinął głową. Dopiero teraz dostrzegł żółtego tulipana w dłoniach Shimanouchi. Fakt ten jednak przesądził sprawę.
– Rozczaruję cię, jeśli powiem, że na kwiaty raczej nie lecę?
– Ach tak? Nie bardzo, wręcz ulży mi z tego powodu.
Haniko uśmiechnęła się lekko do leżącego w łóżku chłopaka i postanowiła poszukać jakiegoś wazonu. Zazwyczaj stanowiły one część wyposażenia każdego szpitalnego pokoju. Chorzy bardzo często otrzymywali kwiaty. Nikt co prawda nie wiedział, dlaczego pacjentom daje się akurat kwiaty, ale zwyczaj pozostał zwyczajem i niewiele osób się teraz nad tym zastanawiało.
– Nie sugeruj się tylko kolorem i symboliką tego kwiatka – powiedziała cicho ustawiając pojedynczego tulipana już w wazonie, na szafce przy łóżku.
Uchiha prychnął.
– Naprawdę myślisz, że orientuję się w czymś takim? Niespecjalnie mi robi różnicę, co oznacza jakiś kwiatek, a co jego barwa. – Jego ciemne, wąskie brwi zmarszczyły się lekko, sam mężczyzna zaś, skrzyżował ręce na piersi i uważnie przyjrzał się stojącej wciąż w miejscu Haniko. Przez chwilę wpatrywał się w nią w milczeniu, po czym udając zupełny brak zainteresowania, ponownie zabrał głos. – Więc co takiego niby ta roślinka oznacza?
Blondynka wzruszyła lekko ramionami, założyła kosmyk pofalowanych włosów, który już od dłuższego czasu opadał jej na czoło, aż w końcu usiadła na krześle przy szpitalnym łóżku.
– Tulipany to kwiaty, które symbolizują miłość. Większości kojarzy się ona wyłącznie z czerwonymi różami, ale wbrew pozorom nie tylko te kwiaty są jej poświęcone. Róże symbolizują uczucie zupełnie niczym nie zmącone, wieczne. Tulipany zaś prezentują tę bardziej ludzką odsłonę miłości. Chodzi o takie naturalne, niekoniecznie do końca życia kochanie się wzajemnie. – Blondynka zrobiła krótką przerwę, w czasie której przygryzła delikatnie zębami dolną wargę, zjadając przy okazji odrobinę szminki. Jej wzrok utkwił na ścianie tuż za plecami bruneta. – Inaczej ma się sprawa w przypadku żółtego tulipana. Również i on jest wyrazem miłości, przepełnionej jednak bezsensem i zwątpieniem. Miłości niepewnej, która nie ma właściwie żadnej przyszłości. Uczucia mylnego, często przynoszącego cierpienie.
Przez krótką chwilę w pomieszczeniu panowała niezręczna cisza. Sasuke dyskretnie przyglądał się blondynce. Coś z nią było nie w porządku, za dużo serca włożyła w tłumaczenie mu mowy kwiatów i za bardzo się tym wszystkim przejęła. W kolejnym szoku znalazł się, zdając sobie sprawę, że ma pewne opory co do tego, by wykorzystać sytuację, jej słabość i odpowiednio to skomentować. Musiał przyznać sam przed sobą, że się waha przed wypowiedzeniem kilku złośliwości.
– To rzeczywiście do sytuacji nie pasuje. Chyba, że to jakaś marna próba poderwania mnie – powiedział po chwili, w czasie której musiał sam sobie sprzedać wewnętrznego kopa za chwilę słabości.
– Zazwyczaj ludzie dążą do szczęścia, a nie do tego, by na siłę uprzykrzyć samym sobie życie. Domyśl się, co z tego wynika.
Na twarz Shimanouchi powrócił spokój. Wcześniejszy wyraz gdzieś zniknął, teraz malowała się na niej wyłącznie obojętność i domieszka złośliwości.
– Poza tym jeśli można, to wytłumacz mi w jaki sposób miałabym cię poderwać tłumacząc ci symbolikę żółtych tulipanów? Kiepski sposób, nawet jak na Takeshiego.
– Słuchaj uważnie, co do ciebie mówię. Podkreśliłem przecież, że to „marna próba”. – Sasuke czuł, że powoli traci kontrolę nad toczącą się rozmową. – Najpierw tłumaczysz mi to dobierając przy tym takie słowa, by brzmiało to niemal jak poezja, po czym wyraźnie tracisz humor i przybierasz minę bardzo nieszczęśliwej. Postawą wręcz błagasz o to, by cię objąć i zapewnić, że to nieprawda.
Blondyna bardzo uważnie słuchając każdego wypowiedzianego przez Uchihę słowa, przejechała palcem po brwiach modelując i poprawiając ich kształt. Z pozoru wypowiedź chłopaka jej nie ruszyła, jednak spoglądając jej głęboko w oczy, można było dostrzec, że tracą wcześniejszy blask i z chwili na chwilę nieznacznie ciemnieją. Z całej siły starała się powstrzymać mimowolne zaciśnięcie ust w wąską kreskę.
– Co ty nie powiesz… – Shimanouchi przełknęła ślinę, starając się, by jej głos brzmiał bardziej naturalnie. – Mam nieco inny pomysł. Wydaje mi się bowiem, że snując opowieść o bezsensownej miłości i wręczając ci kwiatka, który właśnie to symbolizuje, staram się po prostu cię spławić. Pozbyć się niewygodnego zalotnika. – Dziewczyna oparła się na krześle, skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała wyzywająco na leżącego przed nią mężczyznę.
– Szczerze mówiąc nie bardzo sobie przypominam sytuację, w której rzekomo próbowałem cię poderwać – powiedział spokojnie brunet przejeżdżając dłonią po kilkudniowym zaroście, zastanawiając się przy tym, jak z nim wygląda.
– Naprawdę nie pamiętasz? Taki z ciebie podrywacz, że robisz to już nieświadomie? – Blondynka przerwała starając się nie podnosić głosu. – Ponoć ludzie pod wpływem alkoholu są szczerzy. Czy w takim razie więc nie uważasz przypadkiem, że jestem ładna, zgrabna i ci się podobam? Nie? To może przejdziemy do twoich najświeższych wyczynów. Przypomnę ci, co mówiłeś, tak na wypadek, gdybyś rzeczywiście nie pamiętał. – Nastąpiła kolejna przerwa, w czasie której blondynka skierowała wzrok na zasłonięte białą roletą okno. Wzięła jeszcze jeden głębszy oddech, starając się, by wszystko wyglądała neutralnie i nie zdradzało jej małego wewnętrznego wzburzenia. – Zanim straciłeś na dobre przytomność, wyszeptałeś mi, że mnie potrzebujesz.
Sasuke wpatrywał się bez słowa w dziewczynę. Rzeczywiście, tak właśnie jej powiedział. Nie wiedział wprawdzie, dlaczego to zrobił, ale po prostu czuł, że musi to powiedzieć. Widocznie jednak nie powinien, gdyż wynikły z tego teraz same problemy. Haniko pustym wciąż wzrokiem wpatrywała się w jakiś nieodgadniony punkt, nie mając widocznie zamiaru, by coś jeszcze dodać. Uchiha poczuł, że musi natychmiast coś zrobić. Po raz kolejny ten obcy głos w jego sercu i głowie kazał mu działać. Brunet nie zastanawiając się nad tym, dlaczego i w jakim celu to robi, złapał blondynkę za rękę. W porównaniu z jego, ona miała takie niewielkie i szczupłe dłonie. Chwycił ją za jedną z nich bardzo delikatnie, nie chcąc zrobić jej krzywdy. Bardzo nieśpiesznie przejechał palcami po jej palcach i napawał się ich miękkością. Trudno było uwierzyć, że ktoś, kto na co dzień zajmuje się bardzo męczącymi treningami i walką na śmierć i życie, może mieć takie zadbane i anielskie dłonie.            
Nie dane mu było jednak długo się nimi nacieszyć. Wszystko to trwało tylko marne sekundy, gdyż blondynka nie zerkają w jego kierunku nawet na chwilę, wyrwała się z uścisku. Sasuke poczuł rosnącą irytację spowodowaną jej nagłą ucieczką. Co gorsze, jego duma została właśnie wyraźnie nadszarpnięta. Urażony zmarszczył gniewnie brwi, starając się jednak zachować względny spokój.
– Nie bądź śmieszna. Naprawdę myślisz, że na to zasłużyłaś? Nie muszę i nie zamierzam ci się z niczego tłumaczyć. Prawda jest taka, że doszukujesz się czegoś, czego znaleźć nie możesz z jednego, bardzo ważnego powodu, tego po prostu nie ma.
Haniko kiwnęła lekko głową na znak, że rozumie i najwyraźniej nie ma zamiaru niczego więcej dodać. Jej wzrok wciąż spoczywał na roletach skrywających uroki świata poza samym szpitalem.
– Cóż, wydaje mi się, że sprawę z tym tulipanem mamy już wyjaśnioną. – Głos blondynki przepełniony był chłodem i nieufnością. – Muszę już iść.
Sasuke przyglądał się, jak dziewczyna wstaje, poprawia bluzkę i ani na chwilę nie zerkając w jego kierunku, opuszcza szpitalny pokój. Poniósł niezaprzeczalną klęskę.

***

Szybkim krokiem przemierzała korytarz szpitala. Chciała się stąd jak najszybciej wydostać. Zganiła się w myślach za pomysł, żeby w ogóle tu przychodzić. Wynikła z tego tylko jedna wielka katastrofa. Naprawdę chciała być dobrą koleżanką i wyciągnąć do Uchihy rękę, tym razem oszczędzając sobie naturalne już między nimi złośliwości. On jednak chyba tak nie potrafił. Skutek tego był taki, że w jego oczach musiała wyglądać jak osoba oczekująca, że między nimi pojawi się coś więcej, a co prawdą nie było. Teraz drogi pan Uchiha był zapewne całkowicie pewien, że jest taka sama jak inne i próbuje go najnormalniej w świecie uwieść. Jedyną rzeczą, której nie potrafiła zrozumieć, był fakt, że przejmowała się jego opinią i cała sytuacja bardzo popsuła jej humor. Od rana nie był za dobry, wiedziała w końcu jaką pracę ma do wykonania na dziś, teraz jednak poirytowanie sięgnęło zenitu i dziewczyna osiągnęła pewność, że zabije pierwszą osobę, która jej się tylko napatoczy.
Tak się złożyło, że człowiekiem tym był Uchiha Itachi we własnej osobie. Brunet machnął jej ręką, gdy tylko dostrzegła go na ulicy przed szpitalem. Haniko przystanęła i poczekała, aż mężczyzna do niej podejdzie, wyjaśni o co chodzi i da jej spokój. Bądź co bądź Uchiha to wciąż Uchiha, a ich miała już serdecznie dość na dziś.
– Hokage wzywa nas do siebie – zaczął bez żadnego wstępu, po czym zawiesił oko na jej nietypowym stroju. Blondynka poczuła rosnącą irytację, kiedy czarnooki starając się robić to dyskretnie, obejrzał ją dokładnie od góry do dołu, zatrzymując swój wzrok na dłużej na tych samych częściach jej ciała, co jego młodszy brat. Haniko poczuła nagle niesamowitą chęć przyłożenia brunetowi. Zamiast tego odchrząknęła krótko, wyrywając Itachiego z zamyślenia. Brunet zaczerwienił się bardzo delikatnie, zdając sobie sprawę z tego, że dziewczyna zauważyła jego spojrzenie.
– Prosiła, byśmy pojawili się natychmiast – dodał idąc żwawym krokiem przed siebie.
Shimanouchi ruszyła za nim, doganiając go po chwili i wyrównując krok.
– Wiadomo, o co może chodzić?
– Nie, ale nie była w dobrym nastroju, więc przygotuj się na najgorsze.
– Gorszy ten dzień już chyba być nie może.

***

Tsunade jednym zamaszystym ruchem niemal rozwaliła swoje biurko na części. Kobieta rzeczywiście nie była w zbyt dobrym humorze. Kiedy tylko oczekiwana przez nią dwójka, przekroczyła próg jej gabinetu, blondynka pociemniała na twarzy ze złości i uderzyła pięścią w drewniany blat.
– Co wy sobie u licha wyobrażacie! – krzyknęła, przy okazji opluwając wszystko dookoła własną śliną. – Był dziś u mnie Takeshi i pytał, co zostało zrobione w sprawie ucieczki i domniemanej tajemniczej misji Keiko!
Itachi przełknął ślinę, szykując się na najgorsze. Z całych sił starał się powstrzymać przed zerknięciem w stronę Haniko, która podskoczyła przy nieoczekiwanym wybuchu Hokage. Lata praktyki pozwoliły zachować mu kamienny wyraz twarzy.
– Oczekuję wyjaśnień! Wezwałam waszą dwójkę, ponieważ po pierwsze chcę wiedzieć, i tu Itachi zwracam się do ciebie, czy raport złożony przez Haniko został złożony na twoje polecenie, czy może Shimanouchi sama wpadła na ten genialny pomysł fałszowania rzeczywistego przebiegu waszej misji?! – Hokage po raz kolejny przyłożyła pięścią w biurko, zrzucając przy tym wszystkie znajdujące się na nim dokumenty. – Muszę wiedzieć, kogo mam obarczyć odpowiedzialnością za to!
W pomieszczeniu zapadła nieoczekiwana cisza. Haniko stała niemal na baczność, oczekując na wyjaśnienia starszego Uchihy. Jednego była pewna, honor nie pozwoli mu zwalić winę na nią, więc tego nie musiała się w żadnym wypadku obawiać. Bardziej interesowało ją, jak chłopak wybrnie z niewygodnej sytuacji i czy zdecyduje się wydać Keiko.
– Wybacz mi Hokage-sama. – Itachi ukłonił się nisko, wypowiadając słowa skruchy. – Raport, który zleciłem złożyć, został w całości sporządzony przeze mnie. – Brunet wyprostował się, uważnie przyglądając się rozzłoszczonej blondynce. – To jednak nie jest do końca tak, jak zeznał Akaibe.

***

Gorące promienie porannego słońca zalewały dziś całą wioskę. Wpadały, gdzie tylko się dało i oświetlały po kolei zaspane twarze. Co poniektórzy rezygnowali z wylegiwania się w pościeli i nie tracąc dnia, wybierali się na orzeźwiający spacer. Byli również i tacy, którzy na powrót zakopywali się we własnym legowisku tak, jakby zamierzali spędzić w łóżku resztę swojego życia. Uparci nie reagowali na gorące promienie i na powrót zarzucając kołdrę na głowę, by uchronić się przed wszechogarniającą jasnością i ponownie zatopić się w błogości własnych snów.
Sasuke leżał w swoim łóżku i starał się nie zwracać uwagi na świecące mu prosto w twarz słońce. Leniem nie był, chętnie by już wstał, czego jednak po ostatnio odniesionych obrażeniach zrobić nie mógł. Tsunade wypuszczając go ze szpitala, wyraźnie zakazała mu w najbliższych dniach zrezygnować z nadmiernego ruchu, a on pewnie złamałby ten zakaz, gdyby nie fakt, że przy każdym, nawet najmniejszym kroku, rany bolały go niemiłosiernie. Kobieta wiedziała, co robi, specjalnie dobierając mu takie leki, które co prawda okazywały się nieprawdopodobnie skuteczne, ale przykuwały do łóżka, bowiem każdy najmniejszy ruch powodował niewiarygodny ból. Z drugiej zaś strony nie do końca miał na to ochotę. Prawie w ogóle mu się to nie przytrafiało, ale musiał przyznać, że był w lekkim dołku. Nie było to żadne poważne załamanie, ale skutecznie wyperswadowało mu ono planowanie, jakby tu się ewentualnie obejść zakaz Hokage i wybrać na mały trening. Co mu się bardzo rzadko w życiu zdarzało, naprawdę miał ochotę przeleżeć kilka dni i odpocząć od reszty świata.
Brunet poczuł narastającą irytację, kiedy tylko przypomniał sobie swoje ostatnie zachowanie. Nie potrafił zrozumieć, jak mógł być aż tak głupi i zrobić cokolwiek zdradzającego zanadto jego uczucia. Nie dość, że zrobił to w tak nieprzemyślany sposób, to jeszcze wcześniej wyprowadził blondynkę z równowagi i ostatecznie przedstawił się w świetle tandetnego podrywacza. Kiedy tylko o tym pomyślał, naszła go zdrowa ochota uderzenia samego siebie w twarz. Może to doprowadziłoby go do względnego porządku.
Sasuke podniósł się z trudem z posłania i zawędrował na parapet przy oknie. Na szczęście był on na tyle szeroki, że brunet spokojnie mógł rozłożyć się na nim z pościelą i spędzić dzień na monotonnym wyglądaniu przez okno. Leżenie w łóżku i patrzenie w sufit już go zaczynało powoli wyprowadzać w równowagi. Mógłby co prawda wyjść z pokoju i ulokować się w innej, ciekawszej części domu, ale po wczorajszej awanturze ojca nie miał na to najmniejszej ochoty.
Był jeszcze na tyle osłabiony, że o własnych siłach nie mógł wrócić do rezydencji. Osobiście uważał, że bez problemów by sobie poradził, jednak Hokage była nieco innego zdania i ostatecznie do pomocy przyszedł mu Itachi. Pierwszą połowę trasy, Sasuke przeszedł o własnych siłach, starając się nie kuleć i zbytnio nie krzywić. Mieszkańcy Konohy i tak zwracali już na niego zbytnią uwagę. Niestety w połowie drogi zmęczenie spowodowane przez liczne, w dalszym ciągu niedoleczone rany, doprowadziło do tego, że brunet nie był już w stanie bez niczyjej pomocy utrzymać się na nogach. Nie przyznał tego, ale było mu niesamowicie wstyd, że jego starszy brat musiał wziąć go pod ramie i niemalże dociągnąć samodzielnie do rezydencji. Na tym jednak jego koszmar się nie zakończył.
Kiedy tylko przekroczyli próg, z kuchni wyskoczyła nadopiekuńcza matka. Mikoto rzuciła się na szyję młodszemu synowi i mocno przytuliła go do swojej piersi.
Moje biedne maleństwo – szeptała głaskając lekko zszokowanego chłopaka po głowie.
Stan ten nie trwał jednak długo. Po krótkiej chwili z salonu wysunął się pan domu, którego mina wyraźnie wskazywała na to, że w najlepszym nastroju to on nie jest. Fugaku gniewnym krokiem podszedł do Sasuke i spojrzał na niego z rosnącą złością i politowaniem.
– Przyniosłeś hańbę całemu klanowi! – Mężczyzna wziął głęboki oddech.  To wstyd, żeby stać się ofiarą na tak banalnej misji! Byłeś i jesteś jedynie ciężarem dla wszystkich!
Sasuke automatycznie skłonił się na tyle nisko, na ile pozwalał mu przeszywający ból podbrzusza. Starał się przy tym stać możliwie jak najprościej i z godnością.
– Wybacz mi ojcze – rzekł sucho, nie starając się nawet o ton wyrażający jakąkolwiek skruchę.
Mężczyzna zerknął na syna z miną wyrażającą w tej chwili jedynie obrzydzenie. Następnie odwrócił się i ruszył przed siebie. Zaledwie po paru krokach zatrzymał się jednak i po raz ostatni odwrócił w kierunku zgiętego w pół bruneta.
– Nie jesteś moim synem  powiedział, po czym zerknął na stojącego tuż obok Itachiego.  Mam tylko jednego syna. Itachi nigdy mnie nie zawiódł i nie przyniósł klanowi takiej hańby.
Sasuke zacisnął mocniej pięści i starając się nie dać po sobie poznać, że słowa ojca zrobiły na nim jakiekolwiek wrażenie, nasłuchiwał jak ten się oddala. Mikoto nie bardzo wiedząc, co ma począć, również bez słowa wróciła do kuchni, chcąc dokończyć przygotowywanie obiadu. Brunet zaś stał wciąż zgięty, próbując zapanować nad targającymi nim emocjami. W końcu jednak wyprostował się i z miną nie wyrażającą absolutnie żadnych uczuć, spojrzał na stojącego wciąż tuż obok brata. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia, po czym Sasuke powoli ruszył schodami na górę.
Brunet rozłożył się na wyłożonym wcześniej materacem, parapecie w pozycji półleżącej i obserwował życie toczące się za oknem. Niewiele jednak było tak naprawdę do podziwiania. Rezydencja Uchiha była bowiem położona na samych krańcach wioski i rzadko kiedy na pobliskich ulicach był jakikolwiek ruch. Chłopakowi pozostawało obserwowanie opustoszałych chodników i bezpańskich kotów, które ze wszystkich mieszkańców Konohy, bywały najczęściej w tejże okolicy. Czasem któryś próbował zakraść się do ich ogrodu, lecz wówczas Oharu - klanowa owca, pupilka Fugaku - przepędzała pchlarza zanim zdążył przejść zaledwie parę kroków.
Sasuke śledził właśnie wzrokiem stado rozbieganych kotów, doliczając się przy tym 19, kiedy na horyzoncie mignęła mu w końcu jakaś ludzka postać. Chód był typowo kobiecy, delikatny, acz zdecydowany. Towarzyszyło mu charakterystyczne kręcenie biodrami, za czym mężczyźni nie od dziś tak przepadają. Kobieca sylwetka znajdowała się dosyć daleko, dlatego Sasuke nie mógł się jej przyjrzeć. Zaledwie wkraczała na ulicę prowadzącą do rezydencji Uchiha.
Brunet rozsiadł się wygodniej na parapecie i wdzięcznie opierając się o kawałek ściany, przyglądał się idącej kobiecie. Po minucie był już w stanie stwierdzić, że jest to bardzo młoda osóbka, prawdopodobnie nastolatka lub kobieta ledwo po dwudziestce. Im bliżej się znajdowała, tym więcej detali był w stanie wyłapać. Jasna blondynka, krótkie włosy, szczupła.
Uchiha zeskoczył w mgnieniu oka z parapetu, kiedy dotarło do niego, kto prawdopodobnie zamierza go dziś w jego własnym domu odwiedzić. Przeczesał włosy ręką i spojrzał krytycznie na swoje odbicie w lustrze. Wymięta czarna koszulka i szare dresy, które nosił ze względu na wygodę. Dżinsy bowiem za bardzo uciskały mu ranę na podbrzuszu i udzie.
Chłopak w ekspresowym tempie zrzucił z siebie zarówno spodnie jak i górną część odzieży i w samych bokserkach podleciał do szafy w poszukiwaniu czegoś „godnego”. Rozejrzał się, z chwili na chwilę marszcząc się coraz bardziej. Wszystkie jego najbardziej reprezentatywne ciuchy zaledwie wczoraj wylądowały w koszu na pranie. Sasuke podrapał się po brodzie i nie tracąc czasu, zdecydował się na jasnoniebieskie dżinsy i białą koszulę. W biegu ubierał się, wyglądając przy tym dyskretnie przez okno. Zakładając spodnie, potknął się o leżącą na podłodze koszulkę, która jeszcze chwilę temu miał na sobie, co zakończyło się mało przyjemnym upadkiem. Brunet zaklął pod nosem i mimo przeszywającego już całe jego ciało bólu, wstał. Po raz kolejny spojrzał w lustro i przeczesał potargane włosy. Przejechał dłonią po jednodniowym zaroście. Niestety na ogolenie się nie starczyłoby mu już czasu.
Szybko uprzątnął zrzucone przed chwilą z siebie ubrania i niemal zbiegł po schodach na dół. Stojąc już przed drzwiami wejściowymi, upewnił się, że nikogo w pobliżu nie ma i w ostatniej chwili zdecydował się rozpiąć kilka guzików pod szyją. W tym samym czasie w całym domu rozbrzmiał donośny odgłos dzwonka. Nie mając już za wiele czasu, zaczął rozpinać koszulę. Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, chyba troszkę przesadził. Nie mając już jednak czasu na poprawki, zdecydował się szarpnąć klamką, otwierając drzwi.

***

Miała szczerą nadzieję, że drzwi otworzy ktokolwiek, tylko nie on. Jednak jak to zazwyczaj w takich przypadkach bywa, pech chciał, że po raz kolejny postawił ją przed nim. Sasuke stał w dość teatralnej pozie, rozczochrany i nieogolony, w dodatku z niemal do końca rozpiętą koszulą. Wyglądał, jakby co najmniej jej dzwonek przerwał mu niesłychanie ważne spotkanie z jakąś atrakcyjną kobietą. Niesłychanie intymne spotkanie, warto by dodać.
– Cześć – powiedziała, chcąc przerwać uporczywie trwającą ciszę.
Brunet bez słowa odsunął się, robiąc jej przejście. Haniko, również bez zbędnego gadania, weszła do środka i nie chcąc patrzeć chłopakowi w oczy, zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu.
– Przyszłaś porozmawiać? – Uchiha skrzyżował ręce na piersi, rzucając jej wyzywające spojrzenie. – Po raz kolejny w ciekawym stroju – rzucił lustrując sylwetkę blondynki od góry do dołu.
To prawda, Shimanouchi, która po raz kolejny miała coś ważnego do załatwienia, ubrana była podobnie jak ostatnio. Tym razem miała na sobie zwykłą, błękitną koszulę z krótkim rękawem, dopasowaną, granatową spódnicę przed kolano i czarne szpilki. Teraz, kiedy miała dodatkowych osiem centymetrów, różnica wzrostu między nią a nim przestawała być taka zauważalna. Kilka centymetrów więcej, a byłaby nawet wyższa.
– Mój strój, to moja sprawa. Dziwie się tobie tylko. Tak ubrany Uchiha nie przynosi czasem hańby całemu klanowi?
Blondynka ponownie zwróciła spojrzenie na stojącego przed nią młodego mężczyznę. Atmosfera jak zawsze powoli zaczynała robić się mało przyjemna.
– Nie mam teraz dla ciebie czasu. Powiedz mi lepiej, czy jest może twój starszy brat? – Kunoichi zrobiła parę kroków w kierunku bruneta, którego twarz wyraźnie stężała. Pewnie już by odpowiedział, że nie i wypchnął ją za drzwi, gdyby w tej samej chwili po schodach na dół nie zszedł Itachi.
– Cześć – powiedziała blondynka na widok starszego Uchihy i uśmiechnęła się delikatnie.
O dziwo on odwzajemnił się jej tym samym i co mu się rzadko zdarzało, pozwolił sobie na odrobinę radości na twarzy. Następnie z nieskrywanym zdziwieniem zwrócił uwagę na już poirytowanego Sasuke. Jeszcze pół godziny temu brunet ubrany był zupełnie inaczej. Spojrzenie Itachiego przykuły głównie mocno porozpinane guziki w koszuli młodszego. Bądź co bądź Sasuke rzadko pokazywał całemu światu swoją klatkę piersiową.
Młodszy z braci od razu zrozumiał sens bacznego spojrzenia Itachiego i starając się robić to jak najbardziej naturalnie, zaczął zapinać kilka pierwszych guzików w koszuli.
– Znalazłbyś dla mnie chwilę? – spytała Haniko przerywając rozmyślania obu panom. – Mam do ciebie sprawę.
– Oczywiście, proszę.
Itachi zrobił zapraszający gest ręka w kierunku schodów. Shimanouchi uśmiechnęła się i pośpiesznie zdjęła uwierające już od jakiegoś czasu szpilki. Następnie ruszyła przodem schodami do góry. Tuż za nią podążył straszy Uchiha. Nie wszedł jednak od razu na górę. W połowie schodów przystanął i po raz kolejny spojrzał badawczo na Sasuke, który w dalszym ciągu stał w holu. Brunet wyłapując wzrok brata, zwrócił twarz w jego stronę, starając się przybrać jak najbardziej chłodny wyraz twarzy. W jego ciemnych oczach czaiła się nienawiść.

***

Nie bardzo wiedząc, gdzie mogłaby usiąść, zdecydowała się po prostu na łóżku bruneta, siadając na samym jego rogu. Następnie założyła lok, który już od jakiegoś czasu opadał jej na czoło, za ucho i sięgnęła do trzymanej w dłoniach torebki. Sprawę, z jaką do niego przyszła, zaczęła przybliżać mu już wchodząc po schodach. Ślepa jednak nie była, zdołała zauważyć, że Itachi nie bardzo jej wówczas słuchał.
– Jak już wspomniałam, mam coś, co mogłoby cię zainteresować. – Blondynka już po chwili wyjęła prawdopodobnie dość stary, pożółkły już i lekko poniszczony zwój. – Zdążyłam się zorientować, że większej części tekstu nie są w stanie przeczytać moje oczy. Podejrzewam, że klucz stanowi któraś z technik ocznych klanów od lat zamieszkujących Konohę.
– Skąd pewność, że akurat Konohę? – spytał wyraźnie zaciekawiony Itachi, biorąc zwój z rąk blondynki.
Brunet zsunął się z krzesła i rozsiadł wygodnie na podłodze, rozwijając przy tym bardzo delikatnie zniszczony od lat papier. Haniko idąc z jego ślady, przeniosła się na ziemię, naprzeciwko chłopaka i pochyliła się nad przedmiotem.
– Spójrz tutaj – wskazała palcem na niewielki znak w rogu. – W ten sposób wiele lat temu wioska oznakowywała każdy, niezwykle ważny dla jej mieszkańców zwój. Zbyt często bowiem były one wykradane, a złodzieje w czasie ucieczki mieli wystarczająco wiele czasu na skopiowanie ogólnego wyglądu zwoju, by potem w razie wypadku użyć falsyfikatu. Dodatkowo często zamiast pozostawać dokument w środku pusty, o czym szybko mogli domyślić się shinobi wysłani do odzyskania zwoju, umieszczali w nim technikę automatycznie pieczętującą lub taką, która w szybki sposób pozbawiała przytomność lub życia.
– Owszem, tak to kiedyś było – rzekł brunet przejeżdżając palcem po delikatnym papierze. – Dlatego też wprowadzono w wiosce metodę oznakowywania. Jednak nie na tyle widocznego, by wrodzy ninja szybko orientowali się z czym mają do czynienia. Zbyt szybko wówczas znak zostałby skopiowany i przenoszony na kopie. – Uchiha spojrzał na ledwo widoczny znaczek w rogu. – Został więc zaprojektowany w taki sposób, by wydawał się nieistotny w fałszerstwie.
Brunet pokiwał kilka razy głową i zwrócił spojrzenie na siedzącą na podłodze obok blondynkę.
– Skąd go masz?
– Powiedzmy, że to w tej chwili nie jest ważne. Zapewniam cię jednak, że weszłam w jego posiadanie legalnie.
Haniko po raz kolejny poprawiła niesforne loki i uśmiechnęła się do chłopaka.
– Pomyślałam, że może zechciałbyś pomóc i przy okazji samemu skorzystać z jego treści. Nie jestem co prawda pewna, czy to właśnie sharingan jest kluczem, ale z tego co się zdołałam zorientować, mamy na to pięćdziesiąt procent szans.
Itachi podniósł się z podłogi, wyprostował i spojrzał na całość z góry. Co do tego, że Haniko nie jest szpiegiem i po prostu próbuje go wykorzystać w celu zdobycia niesamowicie ważnych informacji, nie miał wątpliwości, nie był w końcu Takeshim. Jednak musiał przyznać, że lepiej będzie się czuł, towarzysząc blondynce w rozszyfrowywaniu zwoju i mając pełną świadomość, jakie dzięki temu posiadła informacje, tak na wszelki wypadek. A może po prostu tak tylko tłumaczył swoją niesamowitą fascynację starymi papierami i chciał w to wierzyć?
– Zgoda. Zostaw mi go, a zobaczę czego uda mi się dowiedzieć.
Blondynka skinęła głową i wstała.
– To nie koniec. Tak jakby mam ich troszkę więcej – powiedziała drapiąc się z zakłopotaniem po głowie.
– Ile i czemu nic nie powiedziałaś? – Itachi zmrużył oczy i założył ręce na biodrach. Haniko automatycznie pomyślała sobie, że pewnie gest ten odziedziczył po matce. Typowo kobieca postawa, czego jednak nie odważyła się powiedzieć na głos.
– Gdybyś się nie zgodził, to na co by ci była taka informacja?
Odpowiedź na pytanie jednak nie nadeszła. Brunet zdawał się być nad czymś głęboko zamyślony. Wpatrywał się w ścianę gdzieś za jej plecami. Wydawało się nawet, że w ogóle nie dosłyszał jej pytania. Tak jakby urwał rozmowę w połowie, gdyż aktualnie przestała go zupełnie interesować. Stan jego zamyślenia nie trwał jednak długo, już po chwili ponownie spojrzał na stojącą przed nim kunoichi.
– Dlaczego nie zwróciłaś się z tym na przykład do Sasuke?
Widząc jednak wyraz twarzy Shimanouchi, pożałował, że w ogóle je zadał. Dziewczyna automatycznie straciła dobry humor i przyjęła dość bojową postawę. Pomalowane na czerwono usta zeszły się w wąską kreskę, piwne oczy nabrały chłodu.
– Jakbyś nie zauważył twój brat nie należy do najprzyjemniejszych osób. Daj mi znać, jeśli kiedyś dorośnie i zauważy coś więcej poza czubkiem własnego nosa – powiedziała, po czym skierowała się w stronę drzwi od pokoju Itachiego. Zatrzymała się jednak i zaczęła szukać czegoś w torebce. Już po chwili trzymała w dłoni kawałek papieru, który podała brunetowi.
– Tutaj masz mój adres i numer telefonu. Odezwij się, jak uda ci się coś ustalić.
Blondynka uśmiechnęła się znacząco i zamykając torebkę, położyła dłoń na klamce. Itachi tylko skinął głową i udał się na dół, odprowadzić gościa do drzwi. Rodzice najwidoczniej wrócili już z ogrodu, gdyż z kuchni słychać było ciche odgłosy rozmowy i rozkładanych talerzy. Brunet po raz kolejny doznał szoku, widząc Sasuke, który jak gdyby nigdy nic stał na środku salonu przy regale z książkami, najwyraźniej poszukując czegoś do poczytania, co w jego przypadku było zjawiskiem dość niespotykanym. Nie znaczyło to oczywiście, że chłopak w ogóle nie czytał. Nigdy jednak nie sięgał do domowej biblioteczki, w dodatku należącej do jedynej kobiety w tym domu. Itachi nie sądził, by jego młodszego brata nagle zaczęły interesować romanse. Coś innego musiało być na rzeczy.
Haniko nie zwróciła najmniejszej uwagi na młodszego Uchihę, który zwrócił się w ich stronę z wciąż do połowy rozpiętą koszulą. Zamiast tego włożyła buty, ciągle mówiąc coś do starszego Uchihy, który po raz kolejny dziś uwagę poświęcał głównie własnemu bratu i jednym uchem wpuszczał, a drugim wypuszczał słowa blondynki. W końcu jednak zwrócił wzrok w kierunku dziewczyny, pożegnał się i zamknął za nią drzwi.
Cisza w pokoju nie trwała jednak zbyt długo, gdyż już po chwili z kuchni wybiegła pani Uchiha, a tuż za nią jej dostojny mąż.
– Itachi! To hańba dla klanu sprowadzać prostytutki do domu! – krzyknął Fugaku, krzyżując ręce na szerokiej piersi. – Myślałem, że jesteś rozsądniejszy!
– Ależ kochanie, to na pewno nie była żadna prostytutka. – Mikoto próbowała załagodzić gniew męża, obejmując go w pasie i próbując skierować jego spojrzenie na siebie. – Czy pamiętasz jak ja się dla ciebie ubierałam w młodości? – Uśmiechnęła się delikatnie do męża, który najwyraźniej trochę uspokoił się jej słowami. – Itachi, czy to była Keiko? Ta dziewczyna, która ci się podoba?
Sasuke, który dotychczas starł oparty o regał na książki, teraz skierował się w kierunku schodów, celowo nie próbując przy tym wyminąć brata.
– Nie, matko, to już nie ta. On je zmienia jak rękawiczki – rzekł, po czym niby całkowicie przypadkowo zderzył się z bratem barkami. Nie czekając na jakąkolwiek reakcję Itachiego, skierował swe kroki na schody. Starając się iść jak najbardziej dostojnie i nie kuleć, wszedł na górę.

7 komentarzy:

  1. Witam. Twój blog pomyślnie został dodany do naszego spisu.

    Pozdrawiam,
    http://katalog-naruto.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. [SPAM]
    Cześć!
    Jesteś wygadaną osobą? Lubisz opowiadać o sobie, swojej pasji, tym co robisz? Jeśli tak, to już teraz zapraszam Cię do zgłoszenia się do wywiadu na blogu: http://wywiady-z-autorami-blogow-mangiianime.blogspot.com! Jeśli jednak nie jesteś jeszcze przekonana, to wpadnij, zobacz i poczytaj. Sprawdź, jak inni radzą sobie z zadawanymi im pytaniami. Może niektórych autorów znasz i dowiesz się czegoś ciekawego? A może to właśnie oni przekonają Cię do przeprowadzenia takiego wywiadu?
    Jeszcze raz serdecznie zapraszam!
    Czekamy na Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam do udziału w kosmetycznym rozdaniu! :) Nagroda: mega zestaw kosmetyków i gadżetów, na optymistyczne rozpoczęcie roku szkolnego :D. Link do konkursu: http://make-up-charm.blogspot.com/2013/08/powrot-do-szkoy-wygraj-zestaw-kosmetykow.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominowałam Twojego bloga do Liebster Blog Awards. Więcej info na http://all-about-us-konoha.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    och, chyba jednak Sasuke wzięło, smutno słyszeć takie słowa od własnego ojca, nie wiem czemu ale zabrakło mi wpadającego Naruto w odwiedziny do Sasuke...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka,
    wspaniale, chyba to jednak Sasuke wzięło, buu smutno jest usłyszeć takie słowa od własnego ojca... a Sasuke tak się stara, zabrakło mi  jednak tutaj wpadającego Naruto w odwiedziny do Sasuke (cóż w każdym razie ja zawsze wyszykuje tą postać)...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka,
    cudownie, biedny Sasuke przykro jest usłyszeć takie słowa od własnego ojca... tym bardziej, że Sasuke tak bardzo się stara...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń