4 maja 2013

07. Wszystko ma swoje konsekwencje.

Sasuke leżał u siebie przewracając się znów na drugi bok. Od dłuższego czasu nie mógł znaleźć dla siebie dogodnej pozycji, a co za tym idzie i zasnąć. Przyczyną tego stanu rzeczy był drażniący jego nozdrza zapach perfum pozostawianych na kocu przez blondynkę. W pewien dziwny sposób irytowała go powstała przez zmysł węchu iluzja jakoby Haniko znajdowała się obok. Notabene mógłby odrzucić koc, rzucając go gdzież w róg namiotu a nawet wynieść na zewnątrz, ale w pewnym sensie podobał mu się ten zapach. Co go niezmiernie irytowało oraz drażniło. I takim oto sposobem znów zmienił pozycję, przewracając się na drugi bok.
Itachi również nie miał przyjemnej nocy. Na pozór wydawał się spokojny, a jego ciało nie zdradzało zamętu, jaki panował w głowie. Jedynie w oczach można było dojrzeć znamienia zmartwienia. Jednak, jako iż nikogo oprócz niego nie było przy ognisku to nawet nie starał się tego ukrywać, co normalnie by musiał czynić. Gdyż członkowie klanu Uchiha nie ukazują swych myśli, trzymając wszystkie pod maską kontroli ciała, które nie zdradzi najmniejszego uczucia, chociażby zwykłego stresu. Podniósł kij mieszając nim w ognisku by podsycić gorejący płomień. Dochodziły już poranne godziny, co ukazywało się poprzez jaśnienie nieba. Czerń ustępowała granatowi, potem niebieskiemu aż po piękny błękit. Jednak Keiko jak nie było, tak pozostało. Nie do końca rozumiał, dlaczego, ale martwiło to go. Starał sobie wmówić, że przyczyną jest pełniona funkcja kapitana drużyny oraz odpowiedzialność za każdego jej członka. Jednakże coś mu z podświadomości krzyczało, że nie tędy droga. A jak przystało na Uchihę, zignorował to.
Dzień już na dobre wstał nad obozowiskiem budząc jego mieszkańców.
— Dalej jej nie ma? — rzucił Takeshi wyłaniając się z namiotu. — Aż dziwne, że nie pozabijała nas w nocy.
Wszyscy oficjalnie mieli dość tych teorii, ale nikt nie był w stanie, uciszyć Akaibe, który dalej snuł swoje jak niemiał słuszne oskarżenia. Haniko zrezygnowana głupotą towarzysza kręciła tylko głową w geście dezaprobaty.  Zaś panowie Uchiha nie zwracali uwagi na słowa Takeshiego i w dziwnym milczeniu zbierali się do drogi.

Keiko jak tylko oddaliła się na bezpieczną odległość od Suna zatrzymała się by ukryć w lepszym miejscy zwój niż torba. Przypuszczała, że jak tylko dogoni resztę to Takeshi bądź Sasuke przeszukają rzeczy po kryjomu. Zdążyła zauważyć, że nie darzą jej zaufaniem, a cel tej dodatkowej misji musi pozostać tajemnicą. Przez chwile stała z przedmiotem w ręce oglądając swój strój pod kątem kryjówki dla zwoju. Jednak szybko doszła do wniosku, że albo wsadzi go sobie w majtki, czego chciała uniknąć, albo otworzy owijając jakąś część ciała, aby udawał kolejny kawałek materiału. A z barku lepszych pomysłów wybrała druga opcję, ukrywając cenny tekst pod spodniami na udzie. Przykrywając go jeszcze dla pewność warstwą bandaży, żeby w razie, czego móc skłamać o doznanej ranie. Teraz została tylko kwestia dogonienia reszty. Jednak wizja zmierzenia się z na pewno nieskaczącym z radości kapitanem, jego bratem, który jest nazbyt podejrzliwy oraz chłopakiem, który uważa ją za fałszywą mendę, nie napajała optymizmem. Szczerze mówiąc miała dość chodzenia na misje z, jak ona to określana, normalnymi drużynami. Pragnęła wrócić już do swojego oddziału gdzie synchronizacja była tak duża, że przypominała czytanie w myślach. Jednak nie mogła. Josuke specjalnie wyznaczył ją i się namęczył w namawianiu Hokage, żeby mogła chodzić na zwykłe misje. Miało to jakieś plusy, łatwiejsze zlecenia, więcej czasu dla siebie, możliwość podenerwowania nowych członków, brak konieczności być poważnym czy opanowanym. I na tych korzyściach starała się skupić.
Spojrzała na wschodzący poranek, który niemiłosiernie przypominał o konieczności dogonienia drużyny. Westchnęła cierpiętniczo, gdyż naprawdę nie miała na to ochoty. Dobrze jej się szło samej, na co jacyś towarzysze? Jednak prawo jest prawie i niestety świętością, więc wypadałoby chociażby starać się przestrzegać. To, co, że oficjalnie pisze, zakaz rozdzielania się drużyny, przecież zasady można zawsze lekko naciągnąć, nie? Dogonienie reszty drużyny nie powinno być niczym trudnym. Skończyła się pustynia z palącym słońcem, toteż dziewczyna odzyskała siły. Jednak chciała pocieszyć się jeszcze chwilą samotności, toteż nie specjalnie spieszyło się jej. Mimo tego, że mogła ich złapać wcześniej, postanowiła ujawnić się dopiero pod wieczór.

Drużyna szła przez cały dzień, nie robiąc popołudniowego postoju, każdy chciał szybko znaleźć się w Konoha. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Wspólnie postanowili przejść jeszcze dwie godziny drogi, a potem zboczyć by rozbić obozowisko. Cisza zalegała wśród zebranych. Na czele szedł Sasuke niczym przywódca stada, za nim pogrążony w zmartwieniach i dziwnym niepokoju o szatynkę powłóczył nogami Itachi, bo marszem to trudno nazwać. Następna była Haniko, która z braku lepszego pomysłu oglądała przeczytaną już mange. Niestety podczas drogi trudno jest czytać, więc musiała się zadowolić jedynie rysunkami. Pochód zamykał Takeshi zły na resztę, która nie bierze serio jego teorii, w jego mniemaniu słusznych i prawdziwych. Tak się prezentował skład drużyny, którego członkowie zajmowali się sami sobą, nie zwracając uwagi na resztę. Do tego stopnia, że nikt nie zauważył, że w odległości trzech metrów od dobrej godziny szła za nimi Keiko, coraz bardziej rozbawiona zaistniałą sytuacją. Stąpała cichutko jak kot i z przekrzywioną głową obserwowała dokładnie każdego, w oczekiwaniu na jakąkolwiek reakcję. Nie mogła pojąć, co tak zaprząta ich myśli, że stracili czujność, zachowując się jak na klasowej wycieczce do parku.  I wówczas kapitan zatrzymał się, tak raptownie, że idąca z tyłu Haniko wpadła na niego upuszczając tomik. Itachi nic nie tłumacząc i nie czekając na poparcie skręcił z głównego traktu, jedynego prowadzącego z i do Suna. Przynajmniej na terenie Kraju Wiatru i niewielkiego odcinka przygranicznego, w którego obecnie weszli. Jutro w południe powinni być już w pełni na terenie Kraju Ognia, czyli u siebie.
— No na reszcie postój — rzekła Keiko udając ucieszoną. — Nogi mnie już bolą. Ile można iść?
Wszyscy jak na komendę „w tył” odwrócili się, zdziwieni obecnością szatynki.
— Skąd ty się wzięłaś? — zapytał Takeshi nie mogąc uwierzyć, że nie wyczuł zbliżającej się dziewczyna, która według jego mniemania powinna robić wiele hałasu wokół siebie, sądząc po pozorach.
— Wiesz, kwestie skąd się biorą ludzie powinni wyjaśnić ci rodzice, i to już dawno temu. Porozmawiaj z nimi. Gdyż uważanie w twoim wieku, że ludzie biorą się z kapusty czy przyniesieni przez bociana, jest mało rozsądne.  A zmieniając temat, to strasznie czujni jesteście. Mogłabym was pozabijać, a nawet byście się nie zorientowali, że umarliście.
— Ha! — krzyknął Takeshi. — Zdradziłaś swój plan. I to jest twój błąd. Teraz mam poparcie na swoją tezę. Chciałaś nas pozabijać, ale to ci nie wyjdzie, bo… — urwał dobywając broni — umrzesz pierwsza — rzekł z lekko psychopatycznym wyrazem twarzy i ruszył z bronią na szatynkę, która słuchała, z miną jakby parzyła na wariata, dziwnego monologu Akaiby.
— Co on wyrabia? — zapytała odskakując przed ostrzem. — Przypiekło mu mózg na pustyni? — sugerowała robiąc kolejny unik.
— Akaibe w tej chwili się uspokój! — krzyknął Itachi starając się uspokoić chłopaka, który popadł w wir własnej teorii spiskowej.
— Może ktoś go powstrzymać? — pytała szatynka zirytowana koniecznością uciekania przed ostrzem. — Bo zaraz mu coś zrobię —mruknęła zła, kiedy miecz minął jej udo, które obleczone było zdobytym zwojem, w odległości jedynie dwóch centymetrów. Wówczas do akcji wkroczył Itachi z Haniko siłą odciągając Akaibe. Blondynka wyrwała mu miecz, a brunet odciągnął na bezpieczną odległość i razem z bratem trzymali go za ramiona, gdyż szarpał się chcąc znów atakować. — Nie, ale tak na serio, co mu jest?
— Wymyśla niestworzone teorie spiskowe — wyjaśniła dziewczyna oglądając niespotykany kształt broni, której ostrze było nienaturalnie zakrzywione oraz długie.
— Które są prawdziwe — oburzył się Takeshi. — A teraz tłumacz się, co to za dodatkową misję dostałaś? Na czym ona polegała? Jesteś szpiegiem? Dla kogo pracujesz? Gadaj!
— Go naprawdę słońce nie przypiekło? — dopytywała się spoglądając nieufnie w stronę chłopaka.
— Możliwe, ale mogłabyś nam, co nieco wyjaśnić — wtrącił się Sasuke zabierając łaskawie głos.
— A co takiego niby chcecie wiedzieć? — zapytała pozbawiając się resztek dobrego humoru i wesołości na twarzy. Teraz stała ze skrzyżowanymi rękoma, bacznie obserwując towarzyszy podróży, jakby spoglądała na wrogów.
— Jaka była twoja dodatkowa misja? Przyznaj się, zostałaś tutaj wysłana tylko po to, aby ją dostać.    
— A wy co? Zakładacie klub detektywów.  To chyba moja sprawa, co robie.
— Nie, jeśli robisz to w czasie misji — wtrącił się Itachi, któremu również nie podobało się nagłe zniknięcie dziewczyny bez wyjaśnienia czy uzgodnienia tego z nim.
— Ojej, jeśli tak bardzo chcecie wiedzieć. Tamten mężczyzna w wąwozie przypomniał mi, że mieliśmy dać naszemu przyjacielowi na zbliżające się urodziny kolaż ze starych zdjęć. Chciałam przeszukać jego byłe mieszkanie w Suna w celu poszukania fotografii.
— Tak to, po…
— Nie mam zdjęć, bo żadnych nie znalazłam. Musiał zabrać albumy ze sobą. Trudno będzie trzeba włamać mu się do mieszkania — dodała szybko rozumiejąc kozi róg, w jaki się zapędziła zmyślając historyjkę ze zdjęciami.
— To niby, czemu zrobiłaś z tego taką tajemnicę. He? — dopytywał się podejrzliwy Takeshi.
— Bo gdybym poprosiła o możliwość udania się do tamtego mieszkania, Itachi za nic w życiu nie wyraziłby zgody. Proste.
Zebrani popatrzyli po sobie niepewnie. Uwierzyli czy nie, nie ważnie, dali Keiko spokój zbaczając z traktu. Nawet Takeshi z niezadowolona miną, że jego teoria nie wypaliła zabrał od Haniko miecz i podążył grzecznie za resztą. Zaś szatynka w myślach głęboko wzdychała rada z unormowania sytuacji.

Nastał wieczór niezwykłe przyjemny dla tej okolicy, gdyż dnie były jeszcze stosunkowo gorące, ze względu na bliskość pustyni. Zaś owa pora doby charakteryzowała się lekkim chłodem, przypominającym wczesnowiosenne ciepłe dni, bez kurtki, ale jeszcze długi rękaw. Jednak najpiękniejsze w tym wszystkim było niebo, przejrzyste, czyste i otwarte. Od horyzontu po horyzont usiana gwiazdami granatowa przestrzeń. Punkcik przy punkciku, raz większy raz miejscy. Na środku nieboskłonu było największe skupisku, ciasno upakowanych kropek, tak doskonale widocznych, że bez problemu można było rozpoznać poszczególne gwiazdy z Drogi Mlecznej, która jak uwieczniona fotografia czy dzieło najznakomitszego artysty rozpościerała się nad głowami obozowiczów. Z czego większość jednak nie miała ochoty rozkoszować się tym widokiem. Gdy tylko obóz został rozbity, kolacja zjedzona, drewno nazbierane Sasuke wraz z Takeshim udali się do siebie. Haniko przez dłuższy czas napawała się tymi kosmicznymi cudami, o które tak trudno było w Konoha, chcąc zapamiętać na dłużej majestat tutejszego nieba. Jednak i po chwili ona znużona drogą skierowała się do namiotu pozostawiając Itachiego z Keiko. Jednak mężczyznę nie zajmował czar gwiazd, oczy trzymały się bardziej przyziemnych rzeczy, jak wpatrywanie się w płomienie ognia, które również były piękne. Lecz jakże one mogą równać się z potęgą tego nieba. Fakt, fantazyjne i porywające języki ognia, ale nijak mają się do mistycyzmu nieboskłonu. Chociaż nie tylko to zajmowało bruneta, gdyż dosyć często zerkał na Keiko, która wyłożyła się na trawie i z blaskiem w oczach oglądała bezkres nad nią. Jednak dziewczyna leżała za daleko, aby można było dojrzeć jak oddalone o miliardy kilometrów świetlane punkciki odbijają się w jej oczach.
— Skąd u shinobi taka nieodpowiedzialność i nierozsądność? — zapytał nie odrywając od niej wzroku oraz zdziwiony tym, że zaczyna rozmowę, co mu naprawdę rzadko się zdarza.
— He? —mruknęła lekko zbita z tropy szatynka odrywając na chwilę wzrok od oglądania nieba.
— Wyobrażałem sobie inaczej członka Kindersów.
— Nie moja wina, że masz mylne wyobrażenie o rzeczywistości . Może za dużo genjutsu?
— Coś taka opryskliwa? — zapytał nie do końca rozumiejąc, dlaczego w ogóle interesuje go to. Dziewczyna milczała nie bardzo wiedząc, co niby mogłaby odpowiedzieć. Toteż zignorowała baczne spojrzenie bruneta i powróciła do podziwiania nocnego nieba usianego gwiazdami. — A wracając do tematu, to naprawdę dziwne, że członek Kindersów, tak elitarnej organizacji jest tak niepoważny, nieodpowiedzialny, nierozsądny.
— Dodaj jeszcze spóźnialski, kłamliwy, fałszywy — rzuciła nawet nie patrząc na swojego rozmówce.
— Takie podejście spotyka się u geninów, czy shinobi o naprawdę ubogich zdolnościach. A ty na żadne z nich nie wyglądasz, więc skąd ta postawa?
— Ależ się uparł — mruknęła oplatając rękoma kolana i tym samym podnosząc się do siadu. — Przecież znasz moje umiejętności, ograniczają się jedynie do wody, więc masz rozwiązanie, ubogość zdolności.
— Nie uwierzę w to. Nawet, według zapisów w papierach, Takeshi ma więcej. Po prostu reszty nie chcesz podać.
— A nie wpadłeś na to geniuszu, że reszty nie ma? —Itachi spojrzał na nią znaczącym wzrokiem, który mówił więcej niż by powiedział jego właściciel.
— Dla shinobi reguły są wszystkim.
— Eh… Naprawdę nie zamierzasz odpuścić? —zapytała, chociaż znała odpowiedź jeszcze nim Itachi pokręcił przecząco głową. Westchnęła po raz kolejny i podniosła się z ziemi przenosząc się koło bruneta, by nie musieć zbyt głośno mówić. — Nas w Kindersach wyszkolili tego podejścia do życia. Gdyż tak jest po prostu lepiej. Żyje się raz, więc dlaczego nie mamy się cieszyć, bawić. Zwłaszcza, że życie mamy krótkie. Shinobi ze względy na swoją pracę już mają skracane życie. ANBU jeszcze bardziej. Jaka jest średnia długość służby w ANBU?
— Trzydzieści do czterdziestu lat. Później cię przenoszą na inne stanowiska, często do szkolenia rekrutów czy geninów.
— No właśnie. Wyobraź sobie, że w Kindersach jest dużo gorzej. U nas przeżyć do dwudziestu pięciu lat jest trudno. Najstarsza osoba to nasz przywódca, ma dwadzieścia siedem lat i to jest oficjalnie rekord.
— Jak to? — zapytał wyraźnie zainteresowany jej słowami.
— Tak to. Często giniemy na misjach, lub popełniamy samobójstwa widząc, że nie ma innej drogi, a przecież nie możemy dać się złapać w ręce wroga, który torturami będzie chciał wyciągnąć informacje. Z reszta naprawdę wiele z nas używa technik czy ma takie zdolności, które są mocno inwazyjne. Ogromnie skracając życie użytkownika, czy tak wyniszczając wewnętrznie, że w wieku dwudziestu pięciu lat organizm zachowuje się jakby miał osiemdziesiątkę. Przez to potem giniemy na jakieś głupoty. Ostatnio jeden z nas umarł w wieku dwudziestu czterech lat przez nie dotlenienie mózgu, co wywołało zawroty a upadając uderzył się w głowę powodując wylew do mózgu.
— Naprawdę?
— Tak. Mówię teraz szczerze. Dlatego tak, można by rzec lekkomyślnie się zachowuję. To jest wpisane w służenie tej organizacji. U nas naprawdę trudno znaleźć osobę poważna. Nie od dziś wiadomo, że osoby przejmujące się wszystkim dookoła żyją krócej.
— Twoje zdolności też są tak inwazyjne?
— Gdybym się trzymała podstaw to nie. Ale, że tego nie robie.
— Ale dlaczego? Nie wolisz dłużej żyć? Przecież ludzie robią wszystko by żyć dłużej.
— Ludzie tak, ale my jesteśmy shinobi i bez ogromnej siły jesteśmy nic nie wart. A dla pozyskania jej jesteśmy gotowi wiele poświęcić. Przecież potęga klanu Uchiha opiera się na tym samym. Nieprawdaż? Pakt wiecznej wierności. Musiałeś cos poświęcić by dostać to — rzekła patrząc mu prosto w oczy. — Twoja zapłata za oczy wygląda tak, moja jest inna. Jednak wszystko opiera się na tej samej zasadzie. Coś za coś.
— Poważne słowa jak na osobę, która się niczym nie przejmuje.
— Bo lepiej jest nie niczym nie przejmować niż wszystko brać na poważnie, panie sztywniak — odparła uśmiechając się.
— Nie zgodzę się z tym. Nie można odbierać życia tak bezmyślnie i nierozsądnie.
— Nie jestem bezmyślna i nierozsądna. Jestem tylko niepoprawną optymistką. — Itachi zaśmiał się, co niezmiernie zdziwiło, bo doprowadzić go do śmiechu jest naprawdę trudną sztuką.
— Jakie ty widzisz dobre strony w irytowaniu reszty drużyny?
— Ej, to nie jest zamierzone. Wychodzi samo. Taki efekt uboczny.
— To może powinnaś złożyć reklamację?
— Nie uwierzę. Itachi Uchiha żartuje! To jakiś cud, czy złapałeś mnie w swoje genjutsu? Czekaj, a może ty jesteś kimś innym? — rzekła przysuwając się do niego i dokładnie lustrując wzorkiem. — No przyznaj się, co zrobiłeś z prawdziwym Itachi? Gadaj, bo jak nie — mówiła dźgając go palcem w policzek.
— To, co mi zrobisz? — zapytał uruchamiając sharingan oraz łapiąc Keiko za nadgarstek, powstrzymując ją tym samym od irytującej czynności.
— To — rzekła i wolną ręką sprzedała mu pstryczka prosto w nos.
— A to kara — rzucił szczypiąc ją w ramię.
— Ej — burknęła zła odsuwając się od niego na bezpieczną odległość.
— Po czynie spodziewaj się reakcji. Taki jest świat. Wszystko ma swoje konsekwencje.
— No i wrócił stary, porządny oraz sztywniacki Uchiha Itachi.
— Po prostu nie lubię nieodpowiedzialności. Jeśli masz na tyle odwagi by coś zrobić, miej ją również na przyjęcie kary.
— A Fumiko się dziwi, że nie masz dziewczyny. Z takim podejściem to możesz załapać się jedynie na jakąś panią prawnik. Na serio, radzę z dobrego serca, zacznij chodzić po sądach po inaczej wróżę ci zostanie starym, niechcianym, kawalerem. — Spojrzał na nią z chłodem niemalże wylewającym się z tych czarnych tęczówek. Jednak szatynka nic sobie z tego nie robiła, zupełnie olewając mrożący wzrok Itachiego. Podniosła się i na czworaka pokonała dzielącą ich odległość. — Nie uwierzę, że — powiedziała, gdy tylko znalazła się bardzo blisko, zaledwie dziesięć centymetrów przed jego nosem — nigdy nie chciałeś zrobić czegoś, za co nie chciałabyś ponieść odpowiedzialności — oznajmiła wpatrując się prosto w czerń oczu z pewnością siebie wypisaną na ustach. Itachi ze stoickim spokojem pozwolił sobie na dokładne przypatrzenie się niesamowitej barwie tęczówek szatynki. Piękny odcień błękitu pruskiego, zimny, chłodny niebieski, który cię zamrozi, jeśli zatracisz się w odmętach tego bezkresnego oceanu, równie pochłaniającego jak magia nocnego nieba. — Milczenie jest bardzo wymowne. A brak odpowiedzi uznam za, tak — odparła uśmiechając się do niego oraz odsuwając by usiąść spokojnie obok. Itachi spojrzał na dogasający płomienie, więc wziął patyk i poszturchał nim palące się kłody. Chcąc tym samym ukryć zawstydzenie przed dziewczyna, że prawie zatracił się w jej oczach i nie mógł nie zgodzić się z jej trafnym spostrzeżeniem, ale również nie mógł pogodzić się z porażką i tym, że przegrał z nią w takiej sprawie oraz faktem, że podważyła jego poglądy. Między innymi, dlatego powstała cisza, zakłócana jedynie przez odgłosy nocy.  Każdy powrócił do poprzednio wykonywanej czynności, Itachi zapatrzył się w ogień a szatynka dalej kontemplowała nieboskłon. Rozmowa została przerwana równie nagle jak zainicjowana, od tak urwana, jakby ktoś zakleił im usta, uniemożliwiając jakąkolwiek konwersację.
Nastał przedświtowy okres, który do dnia dzisiejszego nie ma nazwy. To moment, w którym nie ma już nocy, ale nie ma też brzasku. Niebo podzielone na pół, miejscami jeszcze granatowe, jednak w większości błękitne. Keiko chciała przewrócić się na drugi bok, ale jako że zasnęła na zewnątrz jej głowa osunęła się z wystającego korzenia i na dzień dobry przywitała się z ziemią. Zła wymamrotała niezbyt wyraźniej salwę przekleństw, przeciągając się by wyprostować zdrętwiałe kości. Po głośnym ziewnięciu i przetarciu zaspanych oczy, dostrzegła Itachiego siedzącego przy ognisku, w pozycji, która wskazywała na to, że zasnął. Najwyraźniej zmęczenie ostatnią nocą na straży, musiało dać o sobie znać. Jednak szatynka zaciekawiona tą anomalią, — kto widział Uchihą, który przysnął na warcie —na paluszkach podeszła do niego, aby się upewnić, co do przypuszczeń. Zamknięte oczy, płytki oddech oraz głowa opuszczona na klatkę piersiową, tylko potwierdziły domysły.
— No, no. A cóż to jest za spanie na warcie? Za czyny trzeba ponieść konsekwencje. Nieprawdaż panie nie lubię nieodpowiedzialności? — mówiła sama do siebie obmyślając teraz szatański plan jak go zbudzić. Jednak zamiast drastycznej pobudki wpadła na lepszy plan, widząc wczorajsze ognisko z niedopalonymi kawałkami. — Węgiel — szepnęła uśmiechając się diabolicznie. Wzięła do ręki brudzący fragment drewna i maznęła nim po zewnętrznej stornie własnej dłoni, by sprawdzić czy dobrze się nim pisze. Po czym ostrożnie podeszła do Itachiego gdzie najdelikatniej jak tylko potrafiła wymalowała mu na czole wielki napis „UKE”. Ośmielona tym, że mężczyzna się nie zbudził, ani nawet nie drgnął, zabrała się za kolejne dzieła. Tworząc wielkie kreskówkowe wąsy, rysując coś, co miało być owcą, ale tak naprawdę wyglądało jak dziecięca chmurka z czterema kreseczkami, zamiast nóg oraz z piłką z kropkami i uszami. No cóż, talentu do rysowania nie miała, z resztą pole do popisu ograniczało się do zaledwie policzka. Na drugim znalazły się słowa „Kocham Owieczkę”. A na sam koniec, wielka czarna kropa na czubku nosa. Niebywale szczęśliwa ze swego genialnego pomysłu, szybciutko czmychnęła do namiotu, aby udawać, że spała tam całą noc, a twarz Itachiego to nie jej robota.  Leżała pod kocem nie mogąc się doczekać aż obudzi się pierwsza osoba. Jednak początkowy plan przybrał trochę inną drogę.  Gdy tak trwała w bezruchu nasłuchując, usłyszała zbliżające się kroki. Osoba cichuteńko, starając się robić to jak najbardziej bezgłośnie rozpięła zamek w namiocie wchodząc do środka. Dziewczyna ostrożnie uchyliła powieki rozpoznając w intruzie Takeshiego, który grzebał w jej rzeczach.
— Ona musi tu coś mieć — mamrotał przeczesując dokładnie torbę, nawet zaglądając do kieszeń w ciuchach. Keiko tylko nieznacznie się skrzywiła dalej udając, że śpi. Domyślała się, że będzie chciał jej przeszukać rzeczy, ale jednak to chamskie, grzebać w prywatnym bagażu członka drużyny.  — Cholera — rzucił wpychając ubrania bez ładu i składu do torby. I on uważa, że nie widać różnicy? Przecież każdy na pierwszy rzut oka rozpozna, że ktoś grzebał w rzeczach. Jednak Akaibe nie starał się zakryć swojego nielegalnego pobytu w namiocie. Wyszedł głośno zasuwając zamek zły, że niego nie znalazł. Zaś Keiko się spokojnie mogła uśmiechnąć zadowolona z tego, że przewidziała jego poczynania.
Czas płynął a na zewnątrz dalej panowała cisza. Lecz w pewnym momencie znów ktoś rozsunął zamek w namiocie, tym razem nie starając się robić tego po cichu.
— Wstawajcie! — krzyknął Itachi na tyle głośno by obudzić resztę. — Jest już późno, a do Konohy jeszcze daleko — mówił rozpinając suwaki w pozostałych namiotach.
— Nie musisz robić tyle hałasu — mruczał Takeshi wygrzebując się ze swojego tymczasowego schronienia.  Keiko usłyszawszy, że reszta wyszła już z namiotów, również postanowiła to uczynić, nie mogą przegapić miny Itachiego, kiedy dowie się, co ma na twarzy.
— Raczej po tobie spodziewałam się roli seme, ale jak widać pozory mylą — rzekła blondynka komentując pierwsze, co zobaczyła na twarzy bruneta. — Tylko zdecyduje się czy wolisz chłopaków czy owce — dorzuciła dostrzegając resztę działa, rozbawiona talentem rysunkowym, który został zademonstrowany na policzku. — Jednego i drugiego nie można mieć.
— Kandydujesz na półgłówka roku? — rzucił złośliwe Takeshi wściekły na cały świat, za brak poparcie oraz dowodów w tezie o szpiegostwie szatynki.
— A to, co? Twoje barwy szczęścia, z powodu powrotu Keiko? — zapytał Sasuke z wrednością, która ciekła z każdego słowa. Nie mógł, mimo umowy powstrzymać się przed tą, chociaż jedną uwagą.
— O czym w mówicie? — Itachi stał kompletnie zdezorientowany póki Haniko z dobrego serca nie podała mu lusterka. Wszyscy zaśmiali się z jego zaskoczonej miny, ale szatynka to niemalże turlała się po ziemi ze śmiechu. — KEIKO!!! — ryknął starając się jednocześnie zmazać jej dzieła. Czego skutkiem było jedynie rozmazanie węgla, przez co wyglądał jak murzyn. — Wracaj tu! — krzyczał do dziewczyna, która widząc chęć mordu w oczach, dała w nogę. — Miej na tyle odwagi by ponieść konsekwencje swojego czy… — urwał, gdyż szatynka raptownie stanęła, a on nie mógł już wyhamować, przez co zderzyli się tak, że przygniótł dziewczynę do ziemi — nu — dokończył wypowiadać słowo z twarzą w jej włosach, więc nie wiele osób usłyszało ostatnią sylabę. Zdając sobie sprawę z krępującej sytuacji szybko poderwał się do pionu odsuwając od niej na bezpieczną odległość.
— U! Chyba braciszku, dosłownie na nią lecisz.
Itachi mu tylko posłał spojrzenie informujące, że aby przeżyć należy zachować milczenie.  Odchrząknął nieznacznie, dziękując w duchu, że ma umazaną twarz w węglu, gdyż nikt nie zauważył zakłopotania czy jak mniemał możliwości lekko zaróżowionych policzków.
— Musisz ponieść konsekwencje swojego wygłupu — rzekł bardzo poważnym tonem. — Dlatego aż do Konohy będziesz teraz nieść bagaże całej drużyny.
— Ej to nie sprawiedliwe — oburzyła się winowajczyni. — Jest oko za oko — przypomniała. — Toteż powinieneś w ramach zemsty wymazać mi czymś twarz. No ostatecznie zgodzę się na paradowanie z malunkiem aż do Konohy.
— To nie jest akt zemsty, tylko odpowiednio wymierzona kara, za twoją niesubordynację.
— Ależ górnolotne słownictwo do zwykłego psikusa. Marudzisz po prostu — skwitowała machając lekceważąco ręką.

Niestety Keiko została zmuszona do taszczenia bagaży. Szczerze nie podobało jej się to, ale ostatecznie spasowała nie chcąc psuć relacji z nowym kapitanem, które i tak nie wyglądały na poprawne czy odpowiednie.
Dochodziły popołudniowe godziny, przez co gęstwina drzew nie dawała już tyle cienia i ochrony, co w innych porach dniach. Gorące promienie słoneczne przedzierały się przez liście padając prosto na karki podróżnych, którzy lekkim krokiem przemierzali trasę do Konohy, stolicy Kraju Ognia. Tylko Keiko nie było lekko. Zatrzymała się przepuszczając przebiegającego przez drogę lisa i ocierając kropelki potu z czoła. Spojrzała na słońce górujące dokładnie w zenicie, wzdychając ciężko oraz automatycznie się wachlując. Miała serdecznie dość noszenia tych toreb, które z każdym krokiem niemiłosiernie przypominały o sobie poprzez wrzynające się paski. Zrzuciła je masując obolałe ramiona i starając się wyprostować wygięty kręgosłup pod wpływem ciężaru tylu bagaży.
— Co się gapisz — mruknęła do małego ptaszka siedzącego na gałęzi, który z przekrzywiona główkom obserwował szatynkę. W odpowiedzi tylko zaćwierkał radośnie przelatując tuż nad nią. — No tak, tak, nabijaj się.
— Ruszaj się, a nie gadasz z ptakami — burknął Takeshi, któremu złość nie przechodziła.
— Nie — odparła twardo siadając na ziemie koło leżących rzeczy.
— Coś się stało? — zapytał Itachi widząc zastoju w marszu na końcu pochodu.
— Keiko odmawia dalszej drogi — skomentowała Haniko.
— Dlaczego? — zapytał zwracając się do Higashiyamy.
— Nie mam zamiaru dłużej targać tych toreb, żądam postoju — odparła dobitnie krzyżując ręce.
— Było się poprawnie zachowywać, a niczego być nie musiała nosić — skwitował Sasuke, który miał ochotę znaleźć się jak najszybciej w Konoha, a takie postoje tylko to opóźniały.
— Kapitan dba o dobro każdego członka drużyny. Z resztą mam chyba jakieś prawa, nie? I mogę żądać postoju. A jak nie to zawiążę związki zawodowe i będę strajkować. A wówczas będziesz mieć kłopoty — zagroziła spoglądając ostrzegawczo na starszego Uchihę. On westchnął zrezygnowany jej zachowaniem.
— Robimy krótki postój — ogłosił nie widząc innej możliwości.

9 komentarzy:

  1. "Notabene mógłby odrzucić koc, rzucając go gdzież" - literówka, powinno być gdzieś.

    "Wszyscy oficjalnie mieli dość tych teorii, ale nikt nie był w stanie, uciszyć Akaibe, który dalej snuł swoje jak niemiał słuszne oskarżenia." - przed uciszyć nie powinno być przecinka.

    "To, co, że oficjalnie pisze, zakaz rozdzielania się drużyny.." o matko :O JEST NAPISANE!! Oraz po to przecinka być nie powinno.

    "Punkcik przy punkciku, raz większy raz miejscy." Eeee? Chyba powinno być mniejszy.

    "Z reszta naprawdę wiele z nas używa technik czy ma takie zdolności, które są mocno inwazyjne." Zresztą, a nie "z reszta".

    "z twarzą w jej włosach, więc nie wiele osób usłyszało ostatnią sylabę." niewiele się razem pisze.

    "który z przekrzywiona główkom obserwował szatynkę. W odpowiedzi tylko zaćwierkał radośnie przelatując tuż nad nią" główką.

    Co do treści notki, jest fajna, miejscami zabawna, lecz drobne błędy troszkę przeszkadzają w czytaniu. Również kłopoty sprawiają przecinki w nieodpowiednich miejscach, albo ich brak, powoduje to wytrącenie z czytania. Myślę, że jak będziesz więcej uwagi na to zwracać, to następne notki będą znacznie lepsze.
    Pozdrawiam i wytrwałości życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Notka jak zwykle cudowna :) Cieszę się, że relacje tej dwójki się polepszyły. Pisz dalej bo naprawdę masz talent. Czekam na kolejną część.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. [SPAM]

    Prowadzisz opowiadanie tematyczne związanym z "NARUTO"? Autorstwa
    Masashiego Kishimoto. Nie czekaj ! Zgłoś swojego bloga do spisu
    " W świecie Narutomani! ". Zajdziesz tutaj ulubione rodzaje opowiadań
    związane z bohaterami Naruto. Twój blog może także zostać dodany do spisu i do odpowiedniej kategorii dla Ciebie! Wystarczy, że wejdziesz w zakładkę "Zgłoś się", a twój blog zostanie wpisany do Rejestru!
    Serdecznie Z A P R A S Z A M Y !!!

    swiat-blogow-narutomania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. [UWAGA-SPAM]
    Cześć! Jeśli masz odwagę zmierzyć się z cudzym spojrzeniem na Twoją twórczość, to zapraszam do mnie na http://oceny-kaori.blogspot.com Owocowe oceny startują i czekają na pierwszych odważnych ludzi. Jest to dobra okazja do zareklamowania swojego bloga i do konfrontacji Twojej kreatywności z cudzym pojęciem estetyki. Wystarczy ustawić się w kolejce do warzywniaka, a z przyjemnością powiem Ci, co dla czytelnika jest plusem, a co minusem.
    Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Twój blog został pomyślnie dodany do spisu :)

    Pozdrawiam :
    Eta-chan

    swiat-blogow-narutomania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    co za czujność, Takeshi i jego zachowanie, i ta rozmowa między Itachim, a Keiko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    wspaniały rozdział, bardzo mi się podobała ta rozmowa między Itachim, a Keiko... ech Takeshi i to jego zachowanie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    wspaniały rozdział, ach ta rozmowa między Itachim, a Keiko była super...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń