Zatrzymała się spoglądając ku górze. Stado ptaków z
głośnymi gardłowymi dźwiękami poderwało się zataczając majestatyczne kręgi. Przysłaniając
błękit nieba ciemnymi piórami.
— To zły znak — mruczał pod nosem mijając dziewczynę.
Spojrzała na starca postukującego drewnianą laską. Kolejnych jego słów nie usłyszała.
Właśnie skończyła się krótka cisza w słuchawkach pomiędzy kolejnymi piosenkami.
Jeszcze raz skierowała wzrok na ptaki oddalające się ku głowom wyrytym w skale.
Po czym lekceważąco wzruszyła ramionami, wznawiając marsz. Nawet po
przekroczeniu bramy prowadzącej na niewielki plac przed trzema czerwonymi
budynkami, nie zmieniła swojego tanecznego lekkiego kroku. Jedynie nieznacznie
skrzywiła się, gdy w drzwiach potrącił ją mężczyzna ubrany w charakterystyczną
ciemno zieloną kamizelkę. Nie zareagowała na jego słowną zaczepkę o tym, że
wychodzący mają pierwszeństwo. Po prostu zwyczajnie jej nie słyszała. Głośna
muzyka skutecznie zagłuszała dźwięki otoczenia, wlewając w uszy znajomy głos.
Na szczycie schodów zgrabnym piruetem-zygzakiem wyminęła
kobietę taszczącą wielki stos dokumentów, za którego ledwo wystawały jej czubek
głowy. Chwilę odprowadzała ją wzrokiem, nim ta zniknęła za zakrętem. Po czym odwróciła
się na pięcie ruszając w głąb szerokiego korytarza, który szybko ginął za
kolejnym łagodnym łukiem. Budynek osadzony na planie koła miał swoje wady, nie
było widać końca drogi. Również nie sposób dostrzec innych, dlatego dopiero po
kilku krokach ujrzała mężczyznę wchodzącego przez solidne dębowy drzwi.
Mlasnęła z niezadowolenia, zwalniając tempa. Nie ma, co się spieszyć jak i tak
będzie musiała czekać.
— To już? — zapytała zaskoczona obserwując jak pośpiesznie
wycofuje się. — Co? Jeszcze raz? — dodała marząc brwi i wyjmując słuchawkę.
Tylko z ruchu warg zorientowała się, że coś do niej mówił.
— Hokage jest zajęta — zakomunikował spokojnym wręcz
beznamiętnym tonem.
— Mhm — mruknęła na potwierdzenie, że usłyszała, po czym włożywszy
z powrotem słuchawkę w ucho przykucnęła pod ścianą, na nowo pogrążając się w
swoim świecie.
Mężczyzna dokładnie lustrował dziewczynę, którą chwilę
temu minął przy schodach. Niewiele osób pozwalało sobie na swobodne zachowanie
w stosunku do Tsunade. A ona, w jego mniemaniu, wręcz emanowała lekceważeniem.
W luzackiej postawie, niemal siedziała na podłodze z głośną muzyką wylewającą
się z niedokładnie włożonych słuchawek. Ściągnął brwi zdegustowany, lecz cichy
zgrzyt zawiasów nakazał odwrócenie głowy w stronę drzwi. Wyminąwszy się z
przedstawicielem ANBU wszedł do gabinetu Hokage.
— Witam wielmożna Tsunade — oznajmił po kurtuazyjnym
ukłonie.
— Witaj Itachi — odpowiedziała nie zwracając uwagi na
wyprostowanego na baczność mężczyznę. Dalej uważnie śledziła tekst otrzymanych
dokumentów. — Chciałabym cię zapoznać z nowymi podwładnymi — rzekła stukając
papierami o blat, które równo ułożone spoczęły na kupce innych łudząco
podobnych. — Twoi nowi ludzie, którym będziesz przewodził to Miyame Aken oraz
Higashiyama Keiko. On niestety jest na długoterminowej misji i nie zupełnie
jest jasne, kiedy będzie mógł wrócić. Na razie przedstawię ci tylko Keiko… jak
kiedyś dotrze na czas — wyszeptała zrezygnowanym tonem, po krótkiej pauzie.
— Pewna szatynka czeka pod drzwiami — poinformował
przypominając sobie o spotkanej niedawno dziewczynie.
— O — zawołała zaskoczona. — To przybyła na czas. —
Zerknęła na zegarek. Była przekonana, że Keiko znajduje się jeszcze gdzieś
daleko poza tym budynkiem. Ostatnio na zapoznanie z nową drużyną spóźniała się,
przed ostatnio też i przed przed ostatnio, ogólnie to czterokrotnie. —Pójdź po
nią — poprosiła.
Skinął głową opuszczając pomieszczenie. Dziewczynę zastał
dokładnie w takiej samej pozycji, w jakiej zostawił. Nadal kucała pod ścianą z
zamkniętymi oczami, delikatnie wystukując rytm o kolana palcami.
— Hokage cię wzywa — oznajmił głośno. Niestety to nie
wystarczyło, aby zagłuszyć płynącą ze słuchawek muzykę. — Hokage cię wzywa —
powtórzył delikatnie pukając w ramię. Była tak pochłonięta przez tą jedną
czynność, że nawet nie zareagowała. Z cichym westchnieniem przykucnął lekko
szarpiąc za nadgarstek. Poskutkowało. Otworzyła oczy spoglądając na niego z
uprzejmym zdziwieniem, że ktoś śmie ją szturchać.
— O co chodzi? — zapytała wyjmując słuchawkę z ucha.
— Hokage cię wzywa — powtórzył odsuwając się.
— A! Już, już — rzuciła zupełnie nie przejmując się całą
tą sytuacją. Ignorując ponaglające spojrzenie, wstała stukając palcem w
komórkę. — Idę, idę — mówiła zwijając słuchawki, które pośpiesznym ruchem wraz
z telefonem wepchnęła w kieszeń. — Już jestem — zakomunikowała dziarskim
krokiem wkraczając do gabinetu Tsunade. — Dzień dobry — dodała stając tuż przed
biurkiem z radosnym, szerokim uśmiechem. Itachi ściągnął brwi, nie doczekawszy
się ukłony czy przejawów szacunku. Rozmawia z Hokage jak ze swoim senseiem.
— Znów zostajesz przeniesiona — odparła zrezygnowanym
tonem. — To już piąty raz odkąd zostałaś tymczasowo przydzielona pod moją
jurysdykcję.
— Zdarza się. — Wzruszyła ramionami. — Nie moja wina, że
to byli jacyś pa… — urwała napotykając gniewnie zmrużony wzrok kobiety —
sztywni ludzie, z którym nie mogłam się dogadać — dokończyła uśmiechając
jeszcze szerzej.
— Spoważniała byś wreszcie — skwitowała.
— Ktoś, kto w każdej chwili może zginąć i przez cały czas
się naraża nie musi dorastać i być poważnym — odpowiedziała radośnie.
— Idealny Kinders.
Uniosła jeden kącik ust bacznie obserwując reakcję
dziewczyny, która uśmiechnęła się jeszcze szerzej rzucając krótkie, rzeczowe:
— No ba.
Mężczyzna zlustrował Keiko, po raz wtórny, intensywnie
marszcząc czoło. Kindersi byli konkurencją Korzenia Danzo. Niby podobni, niby
robili to samo, lecz nie zupełnie. Organizacje owiane największą tajemnicą,
mimo iż ci pierwsi na pozór wydawali się otwarci. Organizowali zwyczajne
rekrutacje, jak do ANBU, nie trzeba było czekać na specjalne zaproszenie
przywódcy, jak to wyglądało u Korzenia. Jednak mimo tego nawet shinobi nie
wiedzieli, czym tam naprawdę są, a tym bardziej, co ich wyróżnia. Mawiało się,
że wykonywali misje, których nie chciał się podjąć Danzo. Tak niechlubne, że
nawet on nie chciał brudzić sobie nimi rąk. Podobno również wybierali zadania,
przy których procent przeżycia wynosił mniej niż 20%. A członkowie tej
organizacji posiadali specjalne umiejętności, niekoniecznie chętnie widziane
gdzieś indziej. Takie krążyły pogłoski, podobno.
— To jest Uchiha Itachi — oznajmiła Tsunade otrząsając
mężczyznę z rozmyśleń. — Wraz z Miyame Akenem będziecie tworzyć nową drużynę.
— Znowu? — jęknęła zawiedziona. — Myślałam, że już się
sprawdziłam i mogę wracać do siebie.
— To nie ty o tym tu decydujesz. To jest nowy projekt
Josuke, on cię do tego wyznaczył i póki oboje nie uznamy, że zebraliśmy
odpowiednią ilość danych, nie zostaniesz z niego wycofana — odparła twardo i
stanowczo.
— Tak wiem — burknęła markotnie. — Będę grzeczna — rzuciła
od niechcenia.
— A teraz pójdźcie się lepiej zapoznać i tym razem Keiko
liczę, że się sprawdzisz. Nie chcę po raz kolejny czytać takich podań, jak
ostatnio — oznajmiła karcącym, wręcz ostrzegawczym tonem, znacząco spoglądając
na dziewczynę, która w milczeniu pokiwała głową. — W takim razie, żegnam was.
— Do widzenia — odpowiedział schylając z szacunkiem głowę.
— Do widzenia — powtórzyła skinąwszy. — Ależ to nudne —
burknęła, kiedy tylko zatrzasnęła drzwi do gabinetu. — Jestem Keiko. — Wyciągnęła dłoń.
— Itachi.
Uścisnął ją, szybko wyczuwając, że raczej nie dzierży zbyt
często broni.
— A co z tym drugim, Akenem? — zapytała ruszając
wzdłuż korytarza skocznym krokiem.
— Jest na misji. Później go poznamy.
— Spełniamy rozkaz Hokage, czy olewamy to i każdy
idzie we własną stronę? — zapytała, chociaż osobiście wolała te drugie. Miała
ochotę na spotkanie z przyjaciółmi albo trening, jeszcze do końca nie była
pewna. Jednak postanowiła dać szanse na wypowiedź nowemu kapitanowi, w końcu
też może mieć coś do powiedzenia.
— Musimy się lepiej poznać. Łatwiej będzie podczas walki, wpasować się w
umiejętności drugiej osoby.
— To moje wpasowanie wygląda tak. Ty robisz, co chcesz i
nie wchodzisz mi w paradę. Koniec wpasowywania się. — Spojrzał na nią wymownie,
mrożąc wzorkiem. — Dobra, dobra. — Machnęła ręką, zupełnie nie przejmują się
miną, po której większość dostawała dreszczy. — Ale chcę iść na lody.
— Słucham?
Zamurowało go. Tego się nie spodziewał. Wprawdzie
Keiko zachowywała się mało poprawnie, jednak była Kindersem. Oczekiwał
wspólnego treningu, dokładnego omówiona swoich taktyk w jakimś zaciszu, nie zaś
luźnego wypadu na lody. Zatrzymał się na chwilę, przyglądając się jej, tak
jakby nie rozumiał sensu wypowiedzianych słów.
— Chcę iść na lo dy
— przesylabizowała. — No chodź. Znam takie fajne miejsce.
Złapała go za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia. Z
chłodnego budynku, wyszli na skąpany w słońcu plac. A minąwszy w bramie muru
otaczającego siedzibę Hokage, grupkę geninów z przewodniczącym im jouninem,
znaleźli się na uliczkach Konohy.
— No to — zaczęła, kiedy uszli kolejne kroki w milczeniu —
opowiedz mi coś o sobie?
Zaskoczyła go tym pytaniem. Cieszył się dość znaczną
popularnością wśród shinobi, a jeśli ktoś nie rozpoznawał imienia to już samo
nazwisko wiele mówiło.
— Uchiha tak? — pytała, lecz najwyraźniej nie oczekiwała
odpowiedzi, bo szybko ciągnęła dalej: — W takim razie sharingan, iluzja i
ogień. A na jakim poziomie? Coś po za tym umiesz?
Czyli jednak coś wiedziała, pomyślał, kątem oka obserwując
idącą obok dziewczynę z zadartą do góry głową, wygrzewając skórę twarzy w
promieniach słonecznych.
— Preferuję taktykę opierającą się na…
Reszta drogi do wybranej budki z lodami minęła im na
rozmowie, dla Itachiego ciężkiej rozmowie. Keiko nie była chętna do
odpowiadania. Paplała nie na temat udzielając bardzo okrężnych odpowiedzi, w
których niewiele było rzeczowych informacji i bardzo szybko rozpraszała się
otoczeniem. I niestety zaspokojenie jej pragnienia na zimną słodycz, wcale nie
poprawiły, jakości konwersacji, na co liczył Itachi.
— O ty zobacz wróbelek — zawołała zadowolona zatrzymując
się na rogu skrzyżowania i z zadartą do góry głową patrzyła na szczyt płotu
okalającego teren restauracji. — Taki ma fajny tyłek — dodała uważnie przyglądając
się mu.
Westchnął cierpiętniczo, starając się ignorować jej jakże
pasjonujący komentarz.
— Uważaj! — krzyknął dostrzegając wybiegające za zakrętu
dziecko, które z pełnym impetem potrąciło Keiko. Dziewczyna zachwiała się
straciwszy równowagę i przechyliła się w rozwarte ramiona mężczyzny. To był
odruch. Itachi automatycznie zareagował, chcąc ochronić ją przed upadkiem,
zupełnie zapominając o trzymanym przez nią rożku. Przez co, zaraz po tym jak
Higashiyama wylądowała na nim, siłą rozpędu przygwożdżając do płotu, usłyszał
ciche plask. Cała zawartość rożka wylądowała na koszulce. Na chwilę zapomniał o
tym czując przyjemną kwiatową nutę, kiedy jej rozpuszczone włosy zasłoniły mu
widoczność. Wszystko trwało sekundy. Wtulona w niego dziewczyna szybko
otrząsnęła się odsuwając, a wraz z nią zaniknęła woń kwiatów oraz ciepło
drugiego ciała.
— Prze-przepraszam? — wydukała niepewnie drapiąc się w tył
głowy i uśmiechając głupkowato. — Może jakoś to wytrzeć? — Patrzyła na wielką
różową plamę na białej bluzce. — A no tak, nie wzięłam torebki — dodała
rozglądając się na boki. — Może da się to jakoś wytrzeć? — zaproponowała
wyciągając ręce w stronę zabrudzenia.
— Nie trzeba — odparł pośpiesznie lekko odtrącają ją. —
Nic się nie stało — odparł z niewielką ilością szczerości, w duchu ubolewając
nad rozgarnięciem dziewczyny. — W końcu ty też jesteś poplamiona.
— Hę?
Zaskoczona powiodła wzrokiem za palcem Itachiego, który
wskazywał niewielką odbita plamę na jej bluzce.
— A tam. — Machnęła lekceważąco ręką.
***
— Itachi to ty? Obiad na stole — wołała matka, gdy tylko
przekroczył próg domu. — Coś ty robił? — zapytała widząc syna w drzwiach.
— Wina Keiko — odparł, bez namysłu rzucając odpowiedź. —
To tylko drobny wypadek — wyjaśnił podchodząc do zlewy w celu umycia rąk.
— Masz dziewczynę? — zapytała uradowana matka kładąc
ostatni półmisek na stole, przy którym siedział już młodszy syn i mąż.
— Co to za jedna? Z
jakiego klanu? — dopytywał ojciec.
— Biedna dziewczyna. Coś ty jej zrobił? — zapytał Sasuke
nabijając się z brata. Itachi obrzucił go tylko wymownym spojrzeniem.
— Nie mam dziewczyny. To tylko członkini nowego składu
drużyny.
— Oh, no szkoda. A
ładna może? — ciągnęła zasiadając za stołem.
— Od zwykła dziewczyna.
— To zapewne ładna. W tym waszym ANBU same ładne. Jak na
przykład Aniha, ta, która tak często tu przychodziła. Pamiętasz z poprzedniej
drużyny.
— To ta, przed którą ukrywałeś się ciągle w piwnicy lub
spędzałeś dnie na treningach? — zapytał Sasuke z nieukrywaną złośliwością.
— Nie ukrywałem się przed nikim — burknął posyłając
mu mordercze spojrzenia. Doskonale ją pamiętał. Faktycznie do brzydkich nie
należała, ale była bardzo nachalna. Wpraszała się z byle bzdetem, żeby tylko z
nim pogadać czy gdzieś wyjść. Potrafiła dzień po skończeniu misji przyjść i
pytać się jak misja, na której ona również była. Na szczęście będąc medic ninja
szybko zmieniała drużyny. Nie była na stałe przydzielona do jednej. Trafiała
tam gdzie akurat potrzebowano jej obecność.
— Przypominam ci, że to ty czaiłeś się w krzakach w
ogródku i skakałeś, bo dachach, aby nie spotkać koleżanki — odciął się.
— No tak, jasne, jeszcze mi Akademie wypomnij. To było jak
byłem geninem, więc się nie liczy. Za to ty w zeszłe walentynki ukrywałeś się u
Shisiego.
— A ty tydzień błagałeś Hokage o misję a ostatecznie, jak
ci niczego nie dała zapisałeś się ochoczo do pomagania w archiwum.
— Spokój — uniósł głos Fugaku uciszając synów i powstrzymując
otwierające się usta Sasuke z kolejną ripostą. — Przy stole nie ma kłótni —
zakomunikował twardo.
***
Dziewczyna radosnym krokiem zmierzała ku wypatrzonemu z
daleka szyldzie ulubionego klubu. Postać siedzącego kota utworzona z neonowej
rury jarzącej się do bólu intensywnym zielonym kolorem. Wyglądała dość
tandetnie, jednak jej to nie przeszkadzało. Szczerząc się do białego zimnego
światła napisu nad drzwiami „Nocny Kot”, dziarsko wkroczyła do środka. Na
wstępie nie uderzyła ją głośna łupiąca muzyka. To nie był standardowy klub,
gdzie ponad połowę przestrzeni zajmował parkiet, wszystko lśniło od kolorowych
reflektorów migających w rytm a skąpo odziane dziewczyny wyginały się na
podwyższeniach. Lokal bardziej przypominał bar z elementami klubu. Wnętrze w
odcieniach brązu, gdzieniegdzie raziło tanim blichtrem i ostrym neonami. Głównie
wokół baru i podestu DJa, przed którym rozpościerał się średniej wielkości
parkiet. Po nim, aktualnie kręciło się kilku ludzi w roboczych strojach.
— Heja, co się dzieje? — zagadała do młodego mężczyzny
stojącego za barem, wskazując głową robotników.
— Cześć. Montują nowe głośniki. Z poprzednich potrafiły
wydobywać się szumy — wyjaśnił odstawiając wytartą szklankę na podświetlaną na
niebiesko szklaną półkę.
— Uuu — zawołała — nie fajnie. Kiedy to wszystko wraca do
normy?
— Pojutrze.
— To trzeba będzie wpaść zobaczyć jak się sprawują. W
ogóle jest ktoś?
— Jasne, na górze jak zawsze.
— Dzięks — rzuciła odwracając się w stronę schodów. Od
dawna to było ulubione miejsce spotkań jej przyjaciół, więc nie dziwota, że już
ich rozpoznawano.
Piętro nie było pełne, od połowy widniała dziura,
dokładnie tej samej wielkości, co parkiet poniżej. Kilka kroków od balustrady
zaczynały się rzędy stolików, wyjątkowo dzisiaj niemalże pustych. Jednak
dziewczyna na to nie zwracała uwagi. Wzrokiem szybko odnalazła znajome czupryny
siedzące przy tym jednym konkretnym stoliku. Od razu radosny szczery uśmiech
zagościł na jej twarzy.
— Cześć.
— O, któż to nas zaszczycił są obecnością — zaczął Josuke.
— Chyba cię nie widziałem ze sto lat — rzekł zachęcając ręką by usiadła. —
Obstawialiśmy, że nie żyjesz — dodał głosem jakby mówił coś bardzo zabawnego.
— O moją piękność wróciła — rzucił się do razu Isamu. —
Proszę pozwól, że złoże odcisk swoich ust na twojej chłodnej skórze i zaproszę
cię do stolika, abyś mogła z nami usiąść — rzekł kłaniając się w pas i lekko
całując dłoń Keiko. Uśmiechnęła się szerzej.
— I mnie miło cię widzieć mój ty mości rycerzu.
— Oh dajcie spokój — wtrąciła się Fumiko wywracając
oczami. — Isamu uspokój się. Keiko siadaj — rzekła uciszając brata, nim ten
zdążył wydać głos z rozwartych ust.
— Co tam u ciebie mała? — zagadał Josuke.
— Pff. Nudy na pudy — mruknęła zawiedziona z wielkim
niezadowoleniem wykrzywiając usta. — Znów zmiana drużyny, co zapowiada kolejne
hecę. W ogóle długo to ma jeszcze trwać? Z rozkoszą wróciłabym do normalnych
zadań.
— Wiesz, że jesteś tam potrzebna.
— Taa — rzuciła przeciągle. — Durne komplikacje natury
prawnej.
— Musisz jakoś to wytrzymać.
Westchnęła cierpiętniczo. Nie mogła nic zrobić z tym.
Rzekomy projekt Josuke, z którym zgłosił się do Hokage był totalną ściemą. Aż
dziwne, że kobieta kupiła gadkę o chęci resocjalizacji niektórych Kindersów.
Niby towarzystwo innych shinobi o zupełnie odmiennych poglądach i prawach
rządzących misjami ma nawrócić, pozwalając stać się bardziej wartościowym
członkiem społeczeństwa. Keiko nie była pewna, co takiego miało to oznaczać. W
końcu to dzięki niej i jej podobnym taki zwykły koleś jak chociażby barman w
tym klubie może wieść swoje nudne spokojne życie. Jednak jakimś cudem Tsunade
chwyciła przynętę, akceptując warunki projektu, przyjmując ją oraz kilku innych
Kindersów w swoje szeregi. Tak naprawdę to nie miało nic wspólnego z tym, co
było na papierze. Josuke chodziło jedynie o swobodę w wykonywaniu powierzonych
mu zadań. Hokage kierowała misje do poszczególnych organizacji, lecz nie
zagłębiała się dokładnie w szczegóły. Stąd bywały takie problemy jak,
niemożność wykonania powierzonej Kindersą zlecenia, tylko, dlatego że prawnie
nie mieli dostępu. Nie pozostawało nic innego jak wkręcić swoich ludzi, gdzie
trzeba i walnąć im podwójną misję.
— Ej, co ci zamówić? — zapytał Josuke, rozglądając się po
pustych szklankach przyjaciół i szybko dopatrzywszy się, że Keiko nie ma
swojej.
— Może coś kolorowego, ale w sumie może piwo. Z resztą
wybierz, na co masz ochotę. I tak w dużej mierze ty to wypijesz.
— Ja? — zapytał oburzony. — Dbam tylko o to, abyś była
trzeźwa. Tak młoda osóbka nie może chodzić pijana po ulicy. Wiesz ile gwałcicieli
czai się po krzakach?
— Jasne i na pewno udam im się napaść shinobi.
Jednak on już nie słuchał. Nie czekając na odpowiedź
pognał na dół do baru. Higashiyama parsknęła śmiechem, kręcąc ze zrezygnowaniem
głową.
— No, a co tam u ciebie Fumiko? — zagadała.
— Ostatnio trochę więcej roboty i nerwów, bo zaraz
egzaminy końcowe. Dzieciaki w pełnym stresie a i my mamy zawalony grafik przygotowaniami
tego wszystkiego.
— Egzamin kończący Akademię — mruknęła zamyślając się. —
Nawet nie pamiętam czy się nim stresowałam. To było tak dawno temu.
— Za rokiem nowy rok przemija, a z wiekiem przemijają
tamte dni.
— Dokładnie Isamu.
— Eh — westchnęła ciężko spoglądając na przyjaciółkę i brata,
którzy uśmiechali się do siebie. — No nic to — dodała w pełnej rezygnacji.
Doskonale wiedziała, że ci dwoje są niereformowalni. — Podobno masz nową
drużynę, kogo?
— Me serce kroi się z żalu. Ma panienko, że nie będziemy
razem na misje chodzić w dal — wyrecytował Isamu przybierając zatrwożona minę.
— Mnie też jest tego żal, mój ty… e… — zacięła się. — Co
się rymuje z żal?
— Stal — zaproponował Josuke zjawiając się przy stoliku z
czterema szklankami piwa.
— Isamu ogarnąłbyś się — marudziła siostra, mając już dość
jego pokręconego zachowania.
— Świat się stale zmienia, a ja pozostanę jedyną ostoją
stałości — oznajmił wyszczerzony, nie przejmując się uwagami Fumiko.
— No to wracając do tematu twojej drużyny. Co z nią?
— Ano nic, jest sobie — odpowiedziała upijając pianę z
wierzchu.
— Keiko.
— Te egzaminy chyba działają ci na nerwy, przewrażliwiona
jesteś — skomentował fioletowowłosy pociągając solidny łyk.
— Josuke to jeszcze nic, jak ma ważną randkę to dopiero
przewrażliwiona jest.
— Keiko! — uniosła głos rozdrażniona zachowaniem
przyjaciół. Ci jedynie roześmiali się, obserwując oburzenie na twarzy
blondynki.
— Połówko mojej krwi, uspokój swe wzburzone czerwone
morze. Myśmy nie jesteśmy złośliwcami, myśmy tylko poszukiwaczami rozluźnienia.
Uśmiechnij się niewiasto i popłyń z nami w dal.
— A naszym celem słoneczny blask — dodała Keiko unosząc w
górę szklankę, co uczynił również Isamu.
— Słoneczny blask — powtórzył delikatnie stukając szkłem o
szkło.
— Słoneczny blask. — Dołączył się Josuke wystawiając rękę
z swoim w połowie pustym naczyniem.
— Jesteście niemożliwi — rzuciła starając się nadal być
nadąsaną, lecz ostatecznie uśmiechnęła się również unosząc szklankę. —
Słoneczny blask.
Głośny śmiech i radość zagłuszyły wyraźny odgłos
zderzającego się szkła.
— No to weź coś opowiedz o swojej nowej drużynie? —
zapytała, kiedy po sporym łyku złocistego płynu szklanki trafiły na stół.
— Znam tylko kapitana. Ten drugi facet jest na misji
poznam go później.
— A któż to będzie dowodził tą piękną niewiastę? Któż
będzie obserwować ten uśmiech, ze świadomością, że po części to jego zasługa?
— Itachi — odpowiedziała zgodnie z prawdą.
— Uchiha? — dopytywała niepewnie.
— Tak — potaknęła.
— Ten Uchiha Itachi? — Pokiwała głową niezbyt zwracając
uwagę na zainteresowanie ze strony Fumiko. — Ale ty masz szczęście —
westchnęła. — To jedno z najlepszych ciach w Konoha. Z resztą jego brat Sasuke
też nie gorszy. Podobno strasznie magnetyczny. Eh ty to zawsze dobrze trafisz —
westchnęła ponownie.
— Czy ja wiem — mruknęła, starając się doszukać w tym tego
swojego szczęście. — Od zwykły koleś, który będzie moim przełożonym. Też mi
wielkie szczęście. Szczęściem by było, gdyby był kimś od nas. O a najlepiej
Isamu albo Kaoru — dorzuciła wyszczerzając się w pełni radości.
— Tobie naprawdę przyda się ten projekt — skwitowała. —
Może wreszcie otworzysz się na coś innego niż wasza organizacja.
— Przesadzasz Fumiko — wtrącił się Josuke, który wypiwszy
swoje piwo dziarsko rozglądał się po szklankach dziewczyn. — Nie rób z nas jakiegoś
zamkniętego oddziału świrów.
— Oj wybacz to nie tak miało zabrzmieć, ja tylko... Wybacz
— przepraszała zmieszana sytuacją. W końcu uraziła organizację siedząc przy
jednym stole z jej przywódcą. Wcale tak o nich nie myślała, tylko czasami
pragnęła, aby jej przyjaciółka była bardziej podobna do innych dziewczyn. A
Keiko przekładała organizację ponad wszystko.
— Ej, co planujemy robić jak wypijemy? — zapytała Higashiyama
udając, że nie widzi jak Josuke zamienia jej w połowie pełną szklankę ze swoja
już pustą. Nie śpieszyło jej się do domu, gdzie z pokoi wieje jedynie pustka nieznośnie
przypominając, że wypada posprzątać.
— Na mnie nie licz — powiedziała pośpiesznie Fumiko
płynnym ruchem podstawiając swoje piwo pod nos bratu, który nawet nie starał
się jak Josuke podmieniać szklanki. Pewnym ruchem pochwycił ją rozlewając
zawartość do pozostałych trzech. — Ja mam jutro pracę.
— Ja też, no i? — oznajmił lekceważąco przywódca
Kindersów, wzruszając ramionami. — A co powiecie na jakieś dobre żarełko i
karaoke?
— Za — rzucili oboje, zgodnie potakując głowami.
— No to ustalone. — Zatarł z radości dłonie. — Dopijamy
jednym łykiem, grzecznie panienkę Fumiko odstawiamy do domku i wyruszamy w
nocne miasto.
— Zgodni — oznajmiła Keiko wycierając wilgotne usta po
piwie w wierzch dłoni.
— Całym sercem na tak — dorzucił Isamu podnosząc się i bez
skrępowania przeciągając.
— Mogę wracać sama? — zapytała pełna nadziej Fumiko już
widząc jak jej brat z jego najlepszą przyjaciółką będą wygłupiać się całą
drogę.
— Jeszcze ktoś cię pod drodze napadnie. Odprowadzimy, to
nic takiego — wytłumaczył Josuke sprawdzając czy na pewno wszystkie szklanki są
puste. — No to ruszamy — rozkazał spoglądając po przyjaciołach, upewniając się,
że wszyscy już zebrali się do wyjścia.
Witam!
OdpowiedzUsuńTrafiłem na tego bloga przypadkiem, jednak spodobał mi się on i zamierzam dalej czytać! Tekst jest naprawdę fajny i ciekawy, jednakże odrobinę odrzucają mnie literówki lub błędy w tekście, np. zamienianie płci bohatera, można się przez to pogubić niestety..
Pozdrawiam i wytrwałości życzę!
Hej,
OdpowiedzUsuńświetnie Mikoto i Fukagu żyją, choć zastanawia mnie podtać Naruto, Itachi zaskoczony, że ona nie wpatruje się w niego jak w obrazek, Joskuke zakochany...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Zaglądałam tu już kilka razy i za każdym powtarzałam sobie, że zacznę czytać za jakiś czas. Żałuje, że odkładałam to tak długo, bo historia przypadła mi do gustu. Itachi wydaje się dość pewny siebie. Za to Keiko jest świetna. Tekst "O ty zobacz wróbelek" pokazuje jak bardzo specyficzną jest osobą.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to, że mam dużo rozdziałów do nadrobienia. nie lubię czytać czegoś na bieżąco i potem wyczekiwać tygodniami na coś nowego. W najbliższym czasie wezmę się za kolejny rozdział i, znając moje tempo, najnowszy przeczytam w bardzo odległej przyszłości :D Pozdrawiam serdecznie :)
"odpowiedziała nie zwracając uwagi na wyprostowanego na baczność mężczyznę"
OdpowiedzUsuńJAK MOGŁA NIE ZWRACAĆ UWAGI NA ITACHIEGO?! CZY TA BABA MA PO KOLEI W GŁOWIE?!
"Keiko znajduje się jeszcze gdzieś daleko poza tym budyniem"
Wiem, wiem, ale zmieńcie ten budyń. To jest komiczne.
Witam,
OdpowiedzUsuńcieszę się, że Mikoto i Fukagu żyją, ale zastanawia mnie postać Naruto, och jaki Itachi zaskoczony, że Keiko nie wpatruje się w niego jak w obrazek ;] czyżby Joskuke zakochany...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Witam,
OdpowiedzUsuńdopiero tutaj wpadłam, a już mnie historia ta zaciekawiła bardzo, och bardzo mnie cieszy fakt, że Mikoto i Fukagu żyją ;] i wiem, wiem to jest tytuł „bracia uchiha”, ale zastanawia mnie postać Naruto, chciałabym aby się pojawił, bosko Itachi taki zaskoczony, że Keiko nie wpatruje się w niego jak w obrazek ;' ;]
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Historia o moich ulubionych bohaterach :D Przeczytam wszystko
OdpowiedzUsuń