Witam wszystkich. Trochę spóźnione, ale szczere Wesołych Świąt! Przepraszam, za dodanie rozdziału tak późno, lecz dopiero w okresie świąt, znalazłam chwilę wolnego. Zapraszam do czytania.
_______________________________________________________________
Od ostatnich wydarzeń minął tydzień, podczas którego
rodzinka uznawszy, że już wystarczająco nacieszyła się małą wyjechała
pozwalając Uchihą odetchnąć ulgą. Sasuke odnowiwszy kontakt z bratem, zgodził
się na powrót do domu. Między nimi nadal
nie było tak dobrze jak kiedyś, lecz atmosfera wyraźnie się uspokoiła, byli
nawet zdolni do zamienienia ze sobą kilka normalnych zdań. Starali się nie
wracać do przeszłości, udając, że nie miała ona miejsca. Sasuke również chcąc
wyprostować sprawę rzekomego swojego homoseksualizmu podrzucił ojcu, a
dokładniej na stół w salonie obok gazety, którą zawsze codziennie czytał nowy
tomik ze sprostowaniem Saia, które co prawda wymusił siłą, ale liczył się
efekt. Fugaku nie skomentował tego, chociaż brunet był przekonany, że
informację przeczytał, na co wskazywał brak wciskania nowych pisemek z nagimi
kobietami, które do tej pory dostawał i od razu wyrzucał. Ostatni tydzień
przyniósł wszystkim ukojenie a przyjemna pogoda z lekkimi upałami tylko
potęgowała uczucie sielanki. Mikoto odetchnęła po wyjeździe rodziny, mimo iż
bardzo cieszył ją ich widok, to z równą radością przyjęła powrót do codziennego
harmonogramu zajęć. Zmniejszenie napięcia między braćmi i nocowanie młodszego w
domu, także napawało szczęściem. W końcu, jako matkę smuciły ją ich spory, przy
których nie raz czuła się bezsilna. Zaś Fugaku nie krył ulgi po pożegnaniu się
z krewnymi. Z pełnym zadowoleniem miło spędzał czas na werandzie w ukochanej
ciszy, niezakłócanej głośnymi dziećmi, plotkarskimi kobietami wypytującymi o
wszystko i mężczyzną, który najprawdopodobniej nie do końca rozumiał słowo
„ogłada”.
Niestety wszystko, co dobre kiedyś się kończy, więc i na
tą sielankę przyszedł czas. Z samego rana Hokage wezwała ich do swojego
gabinetu, aby przedstawić misję. W pomieszczeniu oprócz Haniko, Keiko i braci
Uchiha był również Takeshi oraz nowa osoba o imieniu Sakura Haruno, z którą
Sasuke wraz z Naruto tworzyli kiedyś drużynę.
— Sprawa wygląda dość poważnie — mówiła Tsunade lustrując
zebraną grupę stojącą przed nią na baczność, no może oprócz szatynki. — Od
pewnego czasu dostawaliśmy zgłoszenia o ginięciu dzieci z klanów shinobi z
całego Kraju Ognia. Przeprowadziliśmy dochodzenie i wszystkie ślady wskazują na
Orochimaru. — Keiko zainteresowała się skupiając wzrok na blondynce. — Waszym
zadaniem jest przeprowadzenie włamania na teren jego podziemi, w których
najprawdopodobniej przetrzymuje porwanych i odbicie dzieci. Tutaj macie ich
dane oraz krótką charakterystykę okolicy — oznajmiła wręczając Itachiemu plik
kartek, jako że on ma być dowódcą. — Najważniejszym celem jest sprowadzenie
zaginionych do wioski a w walkę z Orochimaru macie się nie wdawać. Wyruszajcie
natychmiast. I tym razem nie życzę sobie dodatkowych wyskoków — dodała zerkając
wymownie na szatynkę, która na tą aluzję jedynie uśmiechnęła się.
— Tak jest! — krzyknęli chórem, po czym z lekkim
skinieniem głową opuścili gabinet Hokage.
— Spotykamy się pod bramą Konohy za dwie godziny —
poinstruował Itachi nim rozeszli się do swoich domów spakować. — Keiko —
zawołał zatrzymując ją, — tylko bez pobocznych zadań, dobrze? — poprosił
szeptem, szybkim rozejrzeniem się upewniając, że tylko ona to usłyszy.
— A tego nie mogę obiecać. Idę się tego, dopiero
dowiedzieć — odparła spokojnie bez żadnych niepokoi czy wyrzutów sumienia, że
znów będą jakieś chryje. Brunet popatrzył na nią lekko zmartwiony, lecz ta
szybko pożegnała się. W końcu dwie godziny to nie wiele a sporo miała zrobić.
Piętnaście minut przed upływem danego czasu grupa
zaczynała się zbierać. Pierwszy pojawił się Takeshi, niesamowicie ucieszony z
możliwości śledzenia na raz całej narkotycznej bandy, którą będzie miał w
jednym miejscu i pod ciągłą obserwacją. Chwilę później pojawiła się różowowłosa
mając nadzieję na poderwanie Sasuke, miłości już z czasów akademii, oczywiście
zupełnie nieodwzajemnionej, ale jakoś to jej nie zniechęcało, mimo iż brunet
wielokrotnie tłumaczył, a raczej próbował wyjaśnić, że prędzej słonie zaczną
latać. Następnie razem przyszli Uchiha wraz z blondynką, którą spotkali na
którymś skrzyżowaniu, brakowało już tylko jednej osoby i nikogo nie dziwiło, że
chodziło o Keiko. Siedem minut po wyznaczonym czasie ujrzeli biegnącą szatynkę.
— Już jestem — wysapała zatrzymując się przed zebranymi.
— To prawie jakby przyszła na czas. Rekord, zdążyła nim
wyruszyliśmy — skomentował złośliwie Sasuke zły, że musiał czekać. Nie należał
do cierpliwy osób a wszelkie oczekiwania irytowały go, przez co nie znosił
spóźniania się.
— Też mi jest miło cię widzieć Sasuke i to w takim
wyśmienitym humorze — zripostowała, lecz bez skwaszonej miny, wręcz przeciwnie,
uśmiechała się promiennie ukazując zęby.
— Spóźniłaś się — rzuciła Sakura biorąc stronę bruneta.
— Wyruszamy — oznajmił Itachi ucinając wszelkie rozmowy.
Ruszyli przekraczając bramę Konohy kierując się głównym traktatem, z którego
będą musieli w najbliższym czasie zejść, zatapiając się w gęstwinie lasu.
Jednak na chwile obecną cieszyli się szeroką wydeptaną drogą i brakiem konieczności
wytężania zmysłów. Mogli uchodzić za zwykłych podróżników, nie shinobi. Brak
zwartości ukazywane przez rozwleczony na kilka metrów pochód tylko potęgował
wrażenie grupki znajomych wybierających się na wycieczkę, mało zgraną grupę
znajomych. Takeshi szedł ostatni bacznie obserwując wszystkich, ukradkiem
dokonując kolejnych ważnych wpisów w swoim notesie. Tuż przed nim przez pewien
czas maszerował Sasuke, do którego przykleiła się Sakura zagadując o jakiś
duperelach, starając się nawiązać kontakt. Ku uciesze i zaskoczeniu z opresji
wyratowała go Keiko, która porzucając idącego na przedzie Itachiego podeszła do
różowowłosej, chcąc dowiedzieć się czegoś o nowej koleżance z drużyny. Szatynka
łatwa do zbycia nie była, więc Haruno musiała zrezygnować z prób flirtu z
Uchihą i odpowiadać na niekończące się pytania Higashiyamy. Zaś oswobodzony
Sasuke przyśpieszył prawie wyrównując krok z Haniko. Oboje uznali, że nie będą
się afiszować ze swoim związkiem, przez co zachowywali się jakby go nie było.
Niestety ciągle krzyżujący się wzrok, wodzenie nim za sobą czy ukradkowe uśmiech
burzyły założenia, zdradzając uczucia. Nie trzeba było mieć niewiadomo, jakiej
wprawy, aby to dostrzec.
Po upływie
kolejnych godzin nadszedł czas opuszczenia głównego traktatu i zagłębienia się
w otaczający las. Teraz musieli poruszać się zwartą grupą, uważnie obserwując
okolicę. Przygotowani w każdym momencie do obrony. Konieczne również było
przyśpieszenie, także wzbili się w powietrze lądując na gałęziach, pokonując
następne kilometry drogi jedynie w koronach drzew. Wszelkie rozmowy ustały a
spokój wymalowany na twarzach zmienił się w skupienie, mimo iż nadal przebywali
w Kraju Ognia. Hokage uprzedziła, że na terenach, na które obecnie weszli mogą
natknąć się na szpiegów Orochimaru czy porywaczy z dziećmi, toteż musieli zachować
czujność.
Pod wieczór został zarządzony postój. Zatrzymali się w
okolicy wysokiej roślinności oraz krzaków, aby w jak największym stopniu
zamaskować swoją obecność. W ramach ostrożności nawet ognisko chcieli ukryć,
poprzez ułożenie go w wykopanym dole. Do czego zabrali się wspólnymi siłami panowie.
Prawdzie mogła jednym uderzeniem zrobić to Sakura, lecz Itachi obawiał się
wstrząsów, które powstałyby przy tym. W końcu ich celem było dostanie się do
kryjówki Orochimaru znajdującej się w podziemiach, a tam z łatwością wibracje i
drgania zostałyby zauważone, co skutkowałoby wysłaniem zwiadowców oraz otwartą
walką z nimi.
— Mamy chrust — zakomunikowała Haniko wracająca z szatynką
oraz różowowłosą z naręczem gałęzi.
— Dół gotowy — odparł Takeshi prostując się i przecierając
czoło. Temperatura dzisiejszego była dnia dość wysoka, a niestety szybkie
przemieszczanie się czy praca nie umniejszały jej.
— W samą porę — zauważyła Sakura rozglądając się po
ciemniejącej z każdą minutą okolicy. Zmierz nastawał szybko, otulając
roślinność ciemnym całunem mroku, potęgując tajemniczość i przeobrażając drzewa
w mrocznych strażników, którzy w dowolnym momencie mogą przybrać twarze
oprawców strasząc, co bardziej bojaźliwych wędrowców. Jednak blask płonącego
ogniska skutecznie rozpraszał cienie, mimo jego niewielkich rozmiarów przez
umieszczenie poniżej poziomu terenu. Grupa sprawnie uwijała się tworząc
tymczasowe obozowisko, rozstawiając namioty, podwiązując gałęzie krzaków, aby
ukryć płomienie, donosząc chrust, badając okolicę, w celu upewnienia się, że
nikt ich nie obserwuje.
— Gdzie twój? — zapytał Itachi odliczając ustawione
namioty.
— Oh, ja przepraszam, głupio wyszło, ale zapomniałam
swojego — tłumaczyła się Haruno z przejętą trochę nazbyt udawaną miną. — To
chyba nie problem, abym do kogoś dołączyła? — Zerkała na bruneta podającego do
ognia. — Wydaje mi się, że Sasuke ma największy, moglibyśmy się z łatwością w
nim we dwoje pomieścić — sugerowała nie spuszczając z niego wzroku. Prawdą
było, że zrobiła to specjalnie, pozostawiając namiot w domu, aby mieć wymówkę
na zbliżenie się do Uchihy.
— Chyba cię pogięło — mruknął bezpardonowo, nie zważając
na jej zawiedzioną minę. Zaś Takeshi szybko naskrobał coś w notesie obserwując
zebranych za swojego namiotu, gdzie udawał, że nadal go rozstawia.
— Będziesz spała z Haniko — oznajmił przywódca drużyny ze
stoickim spokojem. — A następnym razem uprasza się o zorganizowanie, to nie
jest wycieczka szkolna. Sama Hokage powiedziała, że misja jest wyższej rangi
niż dla takiego składu powinna być, musimy być ostrożni.
Zbesztana i upokorzona przed ukochanym szybko odeszła
prawie wlatując do wskazanego namiotu. Itachi może potraktował ją odrobinę zbyt
surowo, ale od razu wyczuł w niej fankę brata. Takie zagrywki nie były mu obce,
sam je doświadczał na sobie, czego z całego serca nie znosił.
— Ostry jesteś — mruknęła Keiko zjawiając się obok. — Aż
dziw, że mi się jeszcze nie oberwało — zauważyła zamyślając się na chwilę nad
tym. — Czyżbym miała jakieś fory u kapitana? — zapytała puszczając oczko i
kładąc rękę na jego ramieniu, opierając się o niego.
— Jesteś po prostu dzisiaj grzeczna. I cieszę się, że tym
razem nie masz żadnej dodatkowej misji — dodał szeptem, żeby tylko ona to
usłyszała nim odszedł wracając do przerwanej czynności, czyli sprawdzania czy
wszystko zostało zrobione jak należy.
— A, dobrze wiedzieć.
Grupa dość szybko uwinęła się ze wszystkimi obowiązkowymi
czynnościami i obecnie siedzieli wspólnie wokół ogniska wysłuchując taktyki na
jutrzejszy dzień. Przeglądając także uzyskane od Hokage dane na temat kryjówki
oraz krótkie adnotacje o porwanych dzieciach wraz ze zdjęciami. Odprawa nie
trwała zbyt długo, więc po około trzydziestu minutach mieli odrobinę czasu dla
siebie. Prawie wszyscy wykorzystali go na posilenie się lokując się w
pooddalanych od siebie punktach. Nawet Itachi i Keiko nie byli obok siebie,
gdyż dziewczyna zniknęła w namiocie. Haniko i Sasuke również nie przebywali w
bliskości, zajmując różna miejsca. Uprzednio obrzuciwszy się kąśliwymi uwagami,
mimo iż później zerkali w swoje strony. Sakura chcąc zwrócić uwagę bruneta
pozostała w centralnym punkcie obozowiska, czyli koło ogniska. Starając się
wyjść na mądrą zasypywała starszego Uchihę pytaniami odnoszącymi się do
jutrzejszego dnia. Zaś Takeshi zaszył się w cieniu pomiędzy ciemnozielonymi
materiałami tymczasowych schronień.
W chwili, kiedy każdy był zajęty sobą i nie zwracał uwagi
na innych, niebieskowłosy postanowił wykonać swój plan. Nie chcąc wzbudzać
zbędne zainteresowanie. Niestety, nie zupełnie mu to wyszło, gdyż dziewczyna
zareagowała.
— Takeshi, co ty wyprawiasz? — zapytała cedząc każde słowo
starając się nie krzyczeć, gdyż mieli maskować się i nie hałasować. Akaibe
zachodząc szatynkę do tyłu zaskoczył ją kładąc dłonie na piersiach. Kilka
sekund minęło nim Higashiyama otrząsnęła się z szoku, w którym patrzyła na
czyjeś dłonie ściskające klatkę piersiową, które ewidentnie nie mogły należeć
do starszego Uchihy. Na to wskazywały niebieskie kosmyki włosów powiewające na
wietrze, które dostrzegała kątem oka.
— A tak sobie macam — odparł najspokojniej w świecie,
jakby to była oczywista rzecz, zaciskając i poluzowując na zmianę palce. Keiko
autentycznie wmurowana, nie była zdolna do wykonania jakiegoś sensownego ruchu.
Tkwiła nadal w miejscu. Pozostałe dziewczyny z zaskoczeniem obserwowały parę
stojąca niemal na środku obozowiska. Takeshi wcielił w życie swój plan, kiedy
Higashiyama przeciągała się po wyjściu ze swojego namiotu. Sasuke prychnął
rozbawiony sytuacją a głównie miną brata, która z milisekundy na kolejną
milisekundę tężała ukazując rosnącą złość. Zerwał się na równe nogi, w paru
krokach pokonując niewielką odległość i płynnym ruchem wyszarpując dziewczynę z
objęć Akaiby.
— Co to ma znaczyć? — warknął przez zaciśnięte zęby
starając się z całych sił nie krzyknąć, chowając jednocześnie za siebie, nadal
nie do końca otrząśniętą Keiko.
— A nic, chciałem coś sprawdzić.
— Co niby sprawdzałeś macając moją dziewczynę?!
— Itachi spokojnie — upomniała go, kładąc dłonie na jego
ramieniu, delikatnie głaszcząc.
— Oh, to twoja dziewczyna? — zapytał grając idiotę. — Oh,
przepraszam pomyliłem dziewczyny.
— Z kim niby mogłeś pomylić Keiko? — cedził, nadal
odczuwając gniew i wielką ochotę przyłożenia mu, którą musiał bardzo hamować.
Wszakże nie może w raporcie napisać, że jako kapitan rzucił się z pięściami na
podwładnego.
— A z Haniko — odparł, gdyż siedziała najbliżej, przez co
na nią pierwszy padł wzrok. Teraz to, do tej pory rozbawiony sytuacją Sasuke
przybrał gniewny wyraz twarzy zwężając oczy. Mierząc morderczym spojrzeniem
Takeshiego.
— Jakim cudem pomyliłeś brąz z blond, długie z krótkimi? —
zauważył nie kryjąc fakty, że wymówka była idiotyczna.
— A, bo nie chodziło o Haniko a o Sakurę — rzucił
wskazując na różowowłosą nadal siedzącą przy ognisku. Nie było mowy o tym, aby
Itachi przyjął takie wytłumaczenie, jednak musiał przystopować, za wszelką cenę
unikając bójki.
— Jeszcze raz coś takiego wywiniesz, to dogłębnie
poczujesz swój błąd — wysyczał grążąc, po czym oddalił się z powrotem na
zajmowane do tej pory miejsce ciągnąc za sobą Keiko. Zaś Takeshi ulotnił się,
znikając w namiocie, aby dokonać wpisu do notesu. Głownie o tym, że Higashiyama
bardzo dobrze przygotowała się do swojej roli i nie tylko wygląda jak kobieta,
ale nawet zadbała o takie szczegóły jak naturalne w dotyku piersi. Dokonał
również adnotacji na temat oficjalnego i przy wszystkim potwierdzonego, związku
między nią a Uchihą, oraz jego zaborczości w stosunku do kontaktów szatynki z
innymi mężczyznami.
— Wszystko w porządku? — zagadała po pewnym czasie Haniko
podchodząc do Itachiego, który nadal z zaciętą minął wpatrywał się w dół z
ogniskiem. Gdy nie odpowiedział, przeniosła wzrok na siedzącą obok Keiko, lecz
ta tylko wzruszyła ramionami. Zawołała ją gestem ręki. Jednak w momencie, kiedy
mijała bruneta ten złapał za nadgarstek zatrzymując, nawet nie zaszczycając
wzrokiem. Blondynka widząc to podeszła do Higashiyamy szepcząc jej na ucho.
— Weź może jakoś załagodź to. Jeszcze nigdy nie widziałam
go w takim stanie — oznajmiła zamartwiona zerkając na starszego Uchihę.
— Dobra, coś wymyślę — mruknęła. — Lepiej zostaw to mnie,
bo Sasuke jeszcze pomyśli znów o bracie jak o rywalu i będzie zazdrosny —
dodała puszczając oczko nim odeszła i nim Haniko zdążyła jakoś odpowiedzieć. Zaskoczona
tym, że Keiko zdołała to wszystko zauważyć. Oddaliła się, pozostawiając parę
samą sobie. Higashiyama bezceremonialnie ulokowała mu się na kolanach, szepcząc
coś na ucho. Powodują tym rozluźnienie u Itachiego oraz zanik zaciętej miny.
Atmosfera po pewnym czasie uspokoiła się. Takeshi już nie
opuścił namiotu, Itachi nie wypuścił z ramion Keiko, zaś ku uciesze Sasuke,
Sakura nie postanowiła wykorzystać okazji na flirt. Ograniczyła się do
obserwacji z daleka, zwłaszcza teraz, kiedy rozmawiał z Haniko. Haruno
lustrowała ich nazbyt dokładnie, lekko gniewnymi oczami spoglądając na
uśmiechającą się blondynkę. Zapowietrzając się, kiedy młody Uchiha wyciągnął
dłoń i z czułością oraz subtelnością wyplątał z włosów Shimanouchi drobny
listek. W tym mocnym półmroku, ledwo rozpraszanym przez położone w dole ognisko,
był ledwie widoczny, co sugerowało, że musiał się dziewczynie dobrze
przyglądać. Prawie zagotowała się widząc, jak ona delikatnie się uśmiecha
patrząc prosto w jego ciemne oczy, gdy cofając dłoń z głowy, przejechał
powolnym gestem po policzku zahaczając kciukiem o kącik ust z utkwionym
wzrokiem tylko w niej.
— Ja idę spać — oznajmiła głośno i dobitnie zrywając się
na nogi. — Sasuke ty chyba trzymasz wartę, jako pierwszy, więc bądź ostrożny —
mruknęła zwracając jego uwagę i z premedytacją burząc romantyczną atmosferę
między parą.
Keiko zerkała na nich, lecz również na Itachiego
zaciekawiona tym, że przygląda się im.
— Podoba ci się Haniko czy Sasuke? — zagadała cicho,
starając się, aby ją nie usłyszeli.
— Hę? O czym ty mówisz? — zapytał przenosząc wzrok na nią.
— Ciągle dzisiaj na nich zerkasz, zaczynam się obawiać o
konkurencję.
Wydał z siebie ciche, ale głębokie westchnięcie,
delikatnie odgarniając jej kosmyki włosów.
— Martwię się o nich. Są od niedawna parą i… I uważam, że
nie powinni nią być.
— A to, czemu? —zapytała z lekkim oburzeniem w głosie oraz
zainteresowaniem.
— Nie pasują do siebie. Znam Sasuke, on jest, no ładnie
mówiąc niedelikatny, nie pasuje do kogoś takiego jak Haniko. Potrafi tylko
ranić, nawet jak tego nie chce to zawsze zrobi tak, że tą drugą osobę to
zaboli. Nie umie inaczej, samo mu to wychodzi, mimo iż potem potrafi żałować,
ale nie przyzna się do błędu, przez co jeszcze bardziej rani. Zaś Haniko sporo
przeżyła, miała nieciekawą przeszłość, potrzebuje spokoju, wyrozumiałości, czułości,
Sasuke jej tego nie da — mówił cicho, aby tylko ona usłyszała, prawie szepcząc
jej to na ucho.
— Zapytałabym się skąd aż tyle wiesz o Haniko, — oznajmiła
spoglądając na niego wymownie, — lecz daruje to sobie w tej chwili, kiedy
indziej wypytam. A tak na serio, to martwisz się bardziej o niego czy o nią?
Sasuke jest twardy i nic go nie złamie. Haniko również nie wygląda na
filigranową dziewczynkę, którą trzeba cały czas otaczać troską i na nią dmuchać
i chuchać, bo zaraz się rozleci. Bez przesady. A do tego, nie żeby się
czepiała, ale to chyba ich sprawa. Skoro zaiskrzyło, nikt ich nie zmuszał do
związku, to, czym się przejmować? Trzeba się tylko cieszyć i życzyć szczęścia.
Po za tym, pozory często mylą. Tobie może się wydawać, że nie pasują do siebie,
bo widzisz tylko część, powierzchnię a nie wnętrze. Jeśli są razem to coś ich
połączyło, przyciągnęło do siebie, zainteresowało w tej drugiej osobie.
— Keiko spójrz na nich, są za bardzo do siebie podobni,
nie dogadają się między sobą. Ani Sasuke ani Haniko nie należą do osób
otwartych, nie powiedzą tej drugiej, o co chodzi.
— Bo odezwał się teraz ten, który wprost coś powie. Normalnie
chodząca otwarta księga — zripostowała, zwracając uwagę na fakt, że brunet do
wylewnych osób również na należy. — Itachi a tak trochę odwracając kota ogonem,
spojrzałeś ty kiedyś na nas?
— O czym teraz mówisz?
— Ano o tym, że my również nie powinniśmy być ze sobą. —
Zmarszczył brwi uważnie obserwując szatynkę, oczekując wyjaśnień. Uśmiechnęła
się unosząc tylko jeden kącik ust ku górze. — Przecież jesteśmy absolutnie
swoimi przeciwieństwami, nic, autentycznie nic nas nie łączy, nie ma żadnej
wspólnej płaszczyzny. Należymy do innych, ba wrogich sobie organizacji,
zupełnie inne wyznajemy poglądy na życie, świat, nawet natury chakry mamy
przeciwstawne. A mimo to jesteśmy razem.
— W końcu przeciwieństwa się przyciągają i uzupełniają.
— Ale nie aż tak, musi być wspólna płaszczyzna inaczej nie
dojdzie do porozumienia. To czekaj — szepnęła urywając wątek, który chciała
poprowadzić — to, jakim my cudem jesteśmy razem? Coś tu jest nie tak — mówiła
marszcząc intensywnie brwi skupiając się całkowicie nad tą jedną myślą. Itachi
zaniepokoił się tym, więc mocno przytulił dziewczynę, zatapiając palce w
kasztanowych włosach.
— Jesteśmy razem i już — wyszeptał muskając wargami
miejsce tuż nad jej uchem.
— To ty nie dziaduj i daj im spokój — oznajmiła odsuwając
się nieznacznie i wystawiając język. — Ciesz się ich szczęściem. A martwić się
będziesz jak wyjdą jakieś problemy. Teraz są szczęśliwie zakochani, więc
radować się trzeba.
Uśmiechnął się, obserwując granatowe tęczówki prawie
czarne przy tym nikłym świetle tlącego się ogniska za jej plecami.
— No gołąbeczki, chyba pora się kłaść — zauważył Sasuke
zjawiając się obok nich. Itachi pokiwał głową i krótko musnął jej wargi nim
wstała udając się do siebie, życząc wyspania się.
Poranek przebiegał w niemalże całkowitej ciszy. Uwijali
się, aby jak najszybciej zebrać się i zatuszować pozostałości po swojej obecności.
Plan był całkowicie przygotowany, każdy wiedział, co ma robić oraz kiedy. Gdy
tylko obozowisko było uprzątnięte zebrali się w celu przekazania ostatnich
informacji.
— Po wszystkim spotykamy się tutaj. — Itachi wskazał
drzewo, przy którym stali z ułożonym pod nim, w celu orientacji znakiem iks z
patyków. — Wszystko jasne?
— Tak — odpowiedzieli zgodnym chórem.
— Keiko — zawołał zatrzymując oddalającą się dziewczynę do
swojej grupy. — Uważaj na siebie — poprosił przysuwając ją bliżej, zamykając w
troskliwym uścisku, muskając czule szyję, powodując przyjemne dreszcze.
— Spokojnie, jeśli chcesz, aby nie wróciła to ja się o to
postaram — odparła odsuwając się z wielkim uśmiechem. Zmarszczył zaniepokojony
brwi, lecz po chwili rozpogodził się przypominając o tym, że to jej zwyczajowe
pożegnanie. — I ty też się trzymaj, kapitanie.
Pokiwał głową obserwując jak odchodzi. Nie tylko oni się
żegnali, obok Sasuke z Haniko również wymieniali kilka zdań. Nikt by nie
powiedział, że to para życząca sobie powodzenia przed trudnym zadaniem. Bardziej
przypominali znajomych, którzy lubią sobie dogryzać.
— Tylko uważaj na siebie, ratować cię nie mam zamiaru —
rzucił kąśliwie patrząc na plecy blondynki, kierującej się w stronę starszego
Uchihy.
— I kto to mówi? Przypadkiem, to ty, na ostatniej misji
nie byłeś umierający? — odcięła się odwracając w jego kierunku i wyzywająco
patrząc w oczy. — Pilnuj się Uchiha, bo jeszcze będę musiała cię, znowu —
zaakcentowała, — leczyć.
Sasuke prychnął stając do niej plecami, aby ukryć samoistnie
pojawiający się uśmiech na wspomnienie tamtej sytuacji i tego, że wówczas omal
nie wyznał jej uczuć.
— Oh, Sasuke w razie, czego ja cię uleczę — wołała Sakura
piskliwym głosikiem pełnym troski. Brunet wywracał oczami, krzywiąc się
cierpiętniczo na samą myśl, że będzie z nią w podgrupie.
— Do dzieła! — krzyknął Itachi dając tym znak do
wskoczenia na gałęzie. I tak ruszyli kierując się w dwie różne strony, chcąc
wejść do kryjówki Orochimaru innymi przejściami. Drużyna składająca się z
Sasuke, jako dowódcy, Sakury i Keiko miała zajść od zachodniej strony zwabiając
na siebie ludzi wężowatego, zaś reszta zakradając się od wschodniej, gdzie
według danych uzyskanych od Hokage powinny znajdować się cele, miała
wyprowadzić porwanych.
Po niepełnej godzinie przemieszczania się Sasuke zatrzymał
gestem ręki swoją podgrupę wskazując głową na niewielką polanę. Następnie
wykonał szereg ruchów dłonią, które oznaczały rozproszenie, co wykonali,
ustawiając się w odpowiednich od siebie odległościach, na planie trójkąta.
Następnie Uchiha wybiegł na otwarta przestrzeń dopadając do ukrytej w gęstej
trawie klapy. Otworzył ją z towarzyszącym temu przeraźliwym dźwiękiem
skrzypienia starych zawiasów, najprawdopodobniej od dawna nieużywanych. Wbrew
oczekiwaniem nie nastąpił wysyp kunai czy shurikenów, ani żaden wybuch, więc
bez przeszkód reszta dołączyła do tymczasowego kapitana. Schodzili po
kamiennych schodach, zatapiając się w ciemności podziemnych korytarzy, z
jazgotem zamykanej za plecami klapy.
Druga drużyna również bez przeszkód dotarła pod wejście do
kryjówki Orochimaru, które tym razem okazało się niewielką półką skalną z
cienkim strumieniem wody. Ściekającym do wąskiej rzeczki, raptem trzy metry
poniżej. Itachi nakazując gestem ręki zatrzymanie się, sam podszedł do drzewa
rosnącego obok. Obmacując jego korę, znalazłprzycisk uruchamiający przejście w
ścianie. Po chwili można było usłyszeć ciche, puf wywołane odblokowaniem się
ruchomych drzwi i z lekkim trzeszczeniem, skała rozwarła się ukazując wejście.
Jednym machnięciem dłonią rozkazał wbiegnięcie do wnętrza, korytarza
pozbawionego światła.
Obie grupy z uruchomionymi latarkami przemierzały pachnące
stęchlizną długie korytarze. Dopiero w chwili, kiedy dotarły do pierwszego
rozwidlenia, na murach pojawiły się rozstawione w znaczących od siebie
odległościach pochodnie, tlące się bladym płomieniem. Ruszyły chowając
elektroniczne urządzenia, przez cały czas rozglądając się i uważnie
nasłuchując, czy oprócz ich miarowego stukotu nie słychać jeszcze czegoś.
Takeshi posługując się mrówkami badał korytarze nim dążyli
do nich dobiec, wskazując odpowiednią drogę. Musieli możliwie jak najszybciej
znaleźć cele z zaginionymi, mając nadzieję, że druga grupa nie natknie się na
nie. Założenia, że powinny się one znajdować w tej części podziemi były
spowodowane taki układem pomieszczeń w innej zinfiltrowanej kryjówce
Orochimaru. Niestety na razie biegali po pustych korytarzach nie napotykając
ani jednych drzwi.
W takim samym stanie była ekipa pod dowództwem Sasuke.
Przemieszczali się po zupełnie opustoszałym terenie, zmuszeni cofać się
dwukrotnie z powodu ślepego zaułka.
— Znowu — warknęła podirytowana szatynka dostrzegając
ścianę na ich drodze. Uchiha bez słowa, ale z zaciśniętymi zębami zawrócił. Kierując
oddział w drugą odnogę rozwidlenia.
—Może się tak zatrzymać?
— Czego? —mruknął gwałtownie stając i mierząc różowowłosą
groźnym spojrzeniem.
— Mieliśmy robić dywersję, więc może coś po prostu
rozwalę, ściągnę uwagę innych i zajmiemy się misją.
— Ani mi się waż — upomniał. — Mamy czekać na sygnał od
Takeshiego. — Wskazał palcem sporej wielkości czarną mrówkę na szyi. — Musimy
mieć pewność, że znaleźli dzieci.
Sakura spojrzała prosząco na Keiko, mając nadzieję na
poprawcie jej pomysłu, lecz szatynka pokręciła przecząco głową.
— Wybacz, ja słucham rozkazów. Podpaść kapitanowi nie mam
zamiaru.
— A to nowość — rzucił kąśliwie przypominając sobie hece,
jakie urządzała na poprzedniej misji.
— No, co? — Wzruszyła ramionami. — Itachi powiedział, że
jak będę grzeczna to kupi mi kremówkę albo dwie, o tej drugiej jeszcze nie
wiem, ale wyciągnę ją od niego.
Sasuke zaciskał mocniej zęby i pięści, powtarzając, że to
tylko chwilowy skład grupy, że misja zaraz się skończy i uwolni się od nich.
Klnąc przy okazji ile wlezie na Itachiego, za taki dobór ludzi, uważają, że
zrobił mu tym na złość. W końcu przecież, dlaczego to nie brat idzie z tą
gadułą razem, skoro są parą. Westchnął cierpiętniczo, nie było, co się
oszukiwać, taki podział to konieczność. Nie powinni ze swoimi dziewczynami być
w jednej podgrupie, zwłaszcza na tak niebezpiecznej misji. Prawdą jest, że w
chwili zagrożenia ratowaliby je, nie zważając na powodzenie zadania, do czego
odpuścić nie można.
— Mam coś — mruknął Takeshi zatrzymując się raptownie,
przez co omal Haniko na niego nie wpadła. — Zawracamy — zakomunikował
odwracając się na pięcie. Cofnęli się do przed chwilą minionego skrzyżowania i
pobiegli w prawo, gdzie ku zaskoczeniu zaczęły pojawiać się liczne drzwi. Akaibe
zatrzymał się dopiero przy ostatnich, tuż przed zakrętem. Weszli do środka
niewielkiego pomieszczenia ograniczającego się do wielkiej dziury w podłodze ze
schodami. Zimny wręcz lodowaty chłód powiał od niej, przyprowadzając ze sobą
odrażający zapach zgnilizny i rozkładu. Ostrożnie zeszli, nie tracąc czujności
nawet na moment. Na dole zastali lochy. Długie korytarze wypełnione celami,
gdzie za krat patrzyły na nich puste koła kajdan i łańcuchów, przegniłe deski
prycz, czarne ślepia ogromnych szczurów obryzgujących resztki z kości, przykute
do obryzganych świeżą i starą krwią ścian, poddane zaawansowanemu rozkładowi
ludzkie ciała. Haniko nie należała do osób, które zaczną wymiotować na taki
widok, nie raz i nie dwa widziała podobne sceny, lecz mimo to odwróciła wzrok.
Itachi nie wiedział czy cieszyć się, że pomieszczenia są puste i nikt nie
podniesie alarmu, czy jednak wolałby, aby ktoś tu był. Przez całą podróż po
tych podziemiach miał dziwne wrażenie, że coś jest nie tak, że są zbyt
wyludnione.
— Moje mrówki mówią, że w tam ktoś jest — oznajmił
niebieskowłosy wskazując ręką boczną odnogę.
— Ruszamy — nakazał dobywając na wszelki wypadek kunaija i
biegnąc we wskazanym kierunku.
Druga grupa w ciszy przemierzała korytarz. Sakura
wyczuwszy napiętą atmosferę darowała sobie flirty i korzystanie z okazji bycia
samemu z Uchihą.
— Co jest? — mruknęła, kiedy Sasuke zagrodził drogę ręką,
nakazując się zatrzymać. Przyłożył palec do ust wskazując głową głąb korytarza.
Obie wytężyły słuch, z oddali odbiegał dźwięk stuku obcasów o kamienna
posadzkę. Był coraz bardziej słyszalny, zbliżał się. Cała trójka rozstawiając
kończyny jakby chcieli udawać literę „x” zawisła pod sufitem, mając nadzieję,
że intruz nie spojrzy do góry. Trwali w niewygodnej pozycji oczekując
pojawienia się sprzymierzeńca Orochimaru, którym okazała się młoda kobieta
idąca z naręczem dokumentów. Ku uciesze zebranych nie zwracała uwagi na
otoczenie studiując zawartość papierów. Nagle zatrzymała się podnoszą wzrok
ponad kartki.
— O rany, znów nie ten korytarz — westchnęła spoglądając przed
siebie i w chyli, kiedy miała zamiar się odwrócić jej wzrok padł na ścianę. —
Co to? — szepnęła patrząc na cień, którego nie powinno tam być, wówczas
podniosła głowę do góry. Sasuke wraz z Keiko zareagowali, zwinnie wylądowali na
podłodze zachodząc kobietę z dwóch stron. Higashiyama wykręciła jej ręce, zaś
Uchiha zatkał usta, aby nie krzyknęła i uruchomiwszy sharingana zabrał w świat
genjutsu. Jedyna Sakura dalej tkwiła pod sufitem nie wiedząc jak zejść, skoro
oni znajdowali się tuż pod nią.
— Już wiem jak iść — oznajmił oswobadzając zaatakowaną
spod wpływu iluzji. Keiko zerknęła na przerażoną twarz kobiety, gałki oczne
niemalże wyskakujące z oczodołów, rozwarte usta do niemego krzyku ze ściekającą
śliną i krwią. Nie było wątpliwości, nie żyła już. Odsunęła się pozwalając by
ciało osunęło się na podłogę.
— Mamy sygnał — dodał czując jak mrówka go ugryzła. —
Ruchy.
Biegli pod przewodnictwem Sasuke, który bez namysłu
wybierał korytarze na rozwidleniach, kierując drużynę do miejsca skąd przybyła
zaatakowana kobieta. Stanęli przed jedynymi drzwiami, jakie do tej pory
znaleźli. Na sygnał, Uchiha z kopniaka otworzył je wbiegając do środka, co
uczyniła i reszta. Pomieszczenie było ogromne. Ciągnęło się wzdłuż całego
korytarza i na nieszczęście grupy pozbawione żywej duszy. Rozejrzeli się po
sali przypominającej laboratorium z rzędem stołów, półkami poustawianymi pod
ścianami pełnymi dziwnych słojów, butelek, pojemników, stertami książek,
zapisków, narzędzie chirurgicznych walających się wszędzie. Rozeszli się
oglądając zmontowaną szklaną aparaturę, w której bulgotała zielonkawa
substancja, tace z wyłożonymi ludzkimi porozcinanymi przez leżący obok
zakrwawiony skalpel organami, do których przypięte były kable, powtykane druty.
W głębi pomieszczenia znaleźli też pięć ogromnych szklanych słupów wypełnionych
cieczą i poszukiwanymi dziećmi. Keiko sama w taki nie raz przebywała, lecz te były
inne od tych w piwnicach siedziby Kindersów. Drobne ciałka maluchów przywiązane
były do grubych prętów najprawdopodobniej podpiętych do prądu. Oprócz tego
dzieci posiadały zdeformowane ciała, zmodyfikowane przez przeszczepione
zwierzęce części. Były skrzydła, ogony, błony między palcami, ręce w połowie,
których doszyte zostały fragmenty pytona, ogolona głowa z oczami z tyłu,
nietoperze uszy, potężne rogi jelenie. Higashiyama, mimo że niewrażliwa na
takie widoki skrzywiła się, zaś Sakura pobiegła do pobliskiego kosza na śmierci
wymiotując głośno. Sasuke z kamiennym wyrazem twarzy patrzył na rozcięte
dziecięce ciało na blacie stołu operacyjnego. Stos słojów obok z pływającymi
weń wnętrznościami, wyjętymi najprawdopodobniej niedawno z wnętrza dziewczynki,
na co wskazuje świeży zapach krwi i czerwona substancja ściekająca na podłogę, potęgowało
atmosferę makabry.
— Trzeba się brać do roboty — przypomniał odchodząc od
zmasakrowanego dziecka.
— Tak, już, oczywiście Sasuke — zapewniała Haruno
wycierając wargi. — Shandarooo — krzyknęła uderzając z całej siły w kamienną
posadzkę, która niczym porcelana zaczęła pękać a następnie zawaliła się,
pozostawiając po sobie sporej wielkości dziurę.
— O! Hej! — zawołała Keiko machając do zaskoczonych ludzi
z poziomu niżej.
— Alarm! Wróg w laboratorium! Alarm! — krzyczeli
przedostając się przez otwór na piętro wyżej. Drużyna przygotowana na to. W
końcu takie było ich zadanie, dobyła broni rzucając się na napastników.
Walka trwała w najlepsze i nikt nie zwracał uwagi na to,
że właśnie jego ręka wylądowała w ludzkim organie rozłożonym na stole czy, że
zbił słój z uciętą głową, która potoczyła się po podłodze. Siły były niezbyt
wyrównane, gdyż przeciwników ciągle przybywało a drużyna Konohy miała
ograniczone pole manewru. Sasuke starał się nie używać technik ognistych, aby
nie wywołać pożaru. Wprawdzie znajdowali się w laboratorium, kto wie, co
zawierając te ciemne licznie porozstawiane butelki. Sakura również nie mogła
walić pięścią gdzie popadnie. Za silne uderzenie a cały strop mógłby się
zawalić lub co gorsza wywołać lawinę na połowę podziemi. Keiko także była ograniczona,
przed osobami spoza swojej organizacji, nie mogła ujawniać swoich technik. Musiała
ciągle powtarzać kilka najprostszych manewrów, które zaczynały być mało
skuteczne. Jedynie przeciwnik nie zważał na nic atakując z pełną siłą, czym się
tylko dało. Właśnie różowowłosa robiła unik przed kataną, która rozcięła
gotującą się kolbę z zielonkawą substancją, a ta rozlawszy się spowodowała
niewielki ogień. Niestety podmuch towarzyszący przewracającej się nieopodal
półce przeniósł płomień na rozlane ciecze z porozbijanych butelek. Substancja
musiała być łatwo palna, gdyż buchnęła w górę wysokim słupem ognia. Powstały
pożar szybko się rozprzestrzeniał zajmując kolejne półki i stoły.
— Odwrót! — krzyknął Sasuke dostrzegając, jak płomień
zbliża się do charakterystycznej butli, najprawdopodobniej z gazem. Keiko
odwróciła się w jego stronę i dostrzegłszy zagrożenie rzuciła się w stronę,
zaangażowanej w walkę Haruno. Dziewczyna zgarnęła z mijanego blatu plastikowe
pudełko, którego zawartość wysypała na przeciwnika Sakury, dezorientując go na
chwilę. Tyle wystarczyło, aby chwycić ją za materiał ubrania, ciągnąc na tą
mniej zdezelowaną część pomieszczenia, gdzie dziwne substancje nie zalewały
podłogi. Schowały się w samą porę, tuż przed wielkim wybuchem, jaki nastąpił,
kiedy butla zajęła się ogniem. Siła odrzutu pojemnika była na tyle duża, że
przeleciała przez sufit grzęznąć najprawdopodobniej w glebie nad podziemiami. Uszkodzenie
struktury stropu spowodowało popękanie, co doprowadziło do zwyczajnego
zawalenia się go.
— SASUKE!!! — krzyczała Sakura widząc jak brunet pozostaje
po drugiej stronie spadających z góry sporych fragmentów kamienia. Uchiha
spojrzał na Keiko, która pokiwała głową odbierając niemy przekaz, po czym
odwrócił się odbiegając w głąb pomieszczenia. — SASUKE!
— Ucisz się. Ruszamy — zakomunikowała ciągnąc bliską
płaczu dziewczynę w stronę wyjścia. Nim wybiegły na korytarz, szatynka zerknęła
jeszcze raz na stertę gruzu pomieszanego z ziemią, skutecznie przecinającego
laboratorium na dwie części i dziurę, przez którą przybywało napastników. Nie
było szans, aby odblokować przejście a pozostanie w tym pomieszczeniu groziło
kolejnym, podobnym do tego sprzed chwili niebezpieczeństwem. Toteż dziewczyny
musiały wyciągnąć przeciwników na bardziej sprzyjający walce teren. Na złość
korytarze świeciły pustkami, pozbawione drzwi. Nie było wyboru, dalej biec nie
mogły. Zgubienie się w plątaninie podziemi mogło grozić przedostaniem się na
wschodnią część i wpadnięciem na ekipę ratunkową. Do tego za nic dopuścić nie
można było.
Keiko westchnęła lustrując ich wygląd. Nie prezentowały
się najlepiej, obdarte nadpalone miejscami ubrania, rany na całym ciele, co
prawda nie niebezpieczne, lecz liczne. Sakura nawet nie miała, kiedy zająć się
leczeniem. Przeciwnicy dopadli je.
— Weźcie się Uchiha
pośpieszcie — pomyślała Higashiyama obserwując jak napastnicy ustawiając
się w kilku szeregach. Było ich ciut za dużo jak na dwie osoby a wąski korytarz
nie sprzyjał walce. Niestety wyboru nie miały, musiały zatrzymać ich właśnie
tutaj. Najgorsze, co Keiko dostrzegała w tym, to brak Sasuke. Jako jedyny wie,
czy misja drugiej drużyny się już zakończyła i mogą zwiać, czy też nie.
Westchnęła ruszając na pachołków Orochimaru, ciesząc się w duchu, że ma pewność
od Josuke, że nie wpadnie tutaj na przyjaciół z organizacji inwigilujących
wężowatego ani Suigetsu.
Kyaaa *-*
OdpowiedzUsuńNareszcie ♥
Nie mogłam się już doczekać :3
Rozdział wyszedł genialny, ale brakowało mi troszku takiego... momentu SasuHani ;-;
Takeshi i jego "a tak sobie macam" ♥ Już zapomniałam o jego teoriach spiskowych xD
Ach... To chyba na tyle.
To co? W następnym rozdziale Haniko ma załamkę bo Sasek, Itacz pobawi się w pomocnego braciszka, a Sakura nadal będzie wszystkich wkurwiać? ^-^
Pozdrawiam i ślę toooony weno-żelek :*
Su♥
Ps. Dziękuję i nawzajem :^
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńco za Sakura wkurzająca Sasuke sam wybiera z kim chce być... na Takashiego to trzeba uważać...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ale Sakura jest wkurzająca... Sasuke sam wybierze z kim chce być... ale to na Takashiego trzeba uważać... jest niebezpieczny, zwłaszcza te jego pomysły...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga