Choć może na początek parę słów wstępu?
Witamy po... dłuższej przerwie. Spytacie zapewne, dlaczego tak późno, czemu dopiero teraz? Nigdy nie lubiłam dopraszać się o komentarze, ale niestety, czasem coś napisać bez nich jest ciężko. Zwyczajnie brakło nam motywacji, gdyż nie widzimy zbytniego zainteresowania naszym opowiadaniem. Naprawdę byłybyśmy wdzięczne, o chociaż kilka słów. Podoba wam się to, co piszemy? Może macie jakieś uwagi? Krytyka naprawdę mile widziana, pochwały oczywiście też ;-)
Choć nie mam w zwyczaju nadawać dedykacji, ten rozdział ofiarowuję naszemu ostatniemu anonimowi - Yuuki, która jako jedyna skomentowała ostatnią notkę i to nie byle jak!
Cóż, to by było na tyle.
Zapraszam do czytania :-)
_______________________________________________________________
– I co o tym
myślisz? – spytała w przerwie pomiędzy jednym uderzeniem, a drugim. – Udało wam
się coś ustalić?
Shikamaru
pojawił się przy niej nagle, zupełnie znikąd. Chwilę przyglądał się treningowi
dziewczyny, lecz kiedy upewnił się, że nie przerwie go tylko ze względu na jego
obecność, zabrał głos.
– Póki co, nie
ma o czym mówić. Mamy kilka pomysłów, ale to czyste spekulacje. Potrzeba nam
konkretów, by móc z odpowiedniej strony na to spojrzeć. Szyfr udało nam się w
całości zdjąć, ale to nie jedyna przeszkoda.
– Co jeszcze?
Haniko zamachnęła
się mocniej i z całej siły uderzyła w drzewo, które maltretowała już od dobrych
paru godzin. Od kiedy Sasuke wyszedł, ona nie zmrużyła już oka. Przesiadywała w
kuchni z kubkiem gorącej, ziołowej herbaty, nie mogąc już tego dłużej znieść.
Nie miała siły nawet się uczesać, wyszła właściwie tak jak stała. Umyła zęby,
przebrała się i opuściła mieszkanie. Tym samym poranną toaletę ograniczyła do
zupełnego minimum. Po tych kilku godzinach wcale nie prezentowała się dużo lepiej.
Podkrążone oczy, szara cera, która aż prosiła się o nawilżenie, lekko
spierzchnięte usta. Na głowie panował jeden wielki kołtun, stworzony przez
włosy, o które jeszcze dzień temu tak bardzo zapragnęła dbać. Całość
prezentowała się raczej nieciekawie, co dodatkowo podkreślały brudne od piachu
i błota ubrania.
– Wiadomość
jest bardzo niejasna. Kierowana do konkretnej osoby i tylko ona może ją
bezbłędnie zrozumieć. To taki typ informacji, w której interpretacja jest
zupełnie dowolna. Złapaliśmy się na tym, gdy trzy różne osoby zajmowały się
jednym tekstem i każda doszła do innych wniosków. – Brunet oparł się ramieniem
o sąsiednie drzewo, tak, jakby ilość wypowiedzianych słów bardzo go zmęczyła.
– Rozumiem, to
rzeczywiście pewien problem – powiedziała blondynka nie przerywając
molestowania drzewa nawet na moment. – A co z byakuganem?
– Zajmie się
tym Neji lub Hinata.
– Czyli póki
co nic więcej nie można zrobić?
Nara pokręcił
tylko przecząco głową. Sprawa była poniekąd zamknięta. Liczba następnych kroków
była bardzo ograniczona, co nie zmieniało faktu, że były one niezwykle istotne
i całą grę należało rozegrać w sposób przemyślany. Na tym jednak nie polegało
zadanie Shimanouchi, lecz jego samego. Była to ta nudniejsza, aczkolwiek mniej
męcząca, przynajmniej fizycznie, część całej misji. Fakt ten całkowicie go
cieszył, w końcu to nie on będzie się musiał jeszcze sporo naganiać i stawać na
głowie, by sprawiać wrażenie osoby wiarygodnej. On będzie tylko siedział i
analizował sytuacje, nie musząc specjalnie się trudzić w graniu kogoś, kim nie
jest.
– Hej,
Shikamaru! – Z zamyślenia wyrwał go donośny głos z drugiego końca polany.
Brunet doskonale wiedząc, do kogo należy, podniósł tylko rękę w geście
przywitania, nie siląc się na więcej uprzejmości.
– To ja
spadam. Nie uśmiecha mi się trening z Uzumakim i Uchihą – powiedział cicho.
Blondynka
automatycznie poczuła, jak mieszają jej się wszystkie ruchy. Nie zastanawiając
się zbyt długo, rzuciła okiem w tamtą stronę, a dostrzegłszy młodszego z braci,
jakoś nie potrafiła zbyt szybko wrócić do poprzedniego zajęcia. W efekcie
chybiła, a jej pięść znalazła się kilka centymetrów od grubego pnia. Niewiele
myśląc, dziewczyna w ekspresowym tempie znalazła się po drugiej stronie drzewa,
uderzając je z całej siły z tamtej strony, sugerując tym samym, że zamierzała
tak zrobić od samego początku.
Westchnęła
cicho, widząc, że tym uderzeniem przeszła pień na wylot. Skumulowała w dłoni
odpowiednią ilość chakry, by zmieniona w ogień całościowo przepaliła drzewo,
jednocześnie się przy tym nie marnując. Gdyby wzięła jej odrobinę mniej,
prawdopodobnie utknęła by przy ostatnim centymetrze. Zadowolona z siebie,
wyjęła rękę i rozmasowując nadgarstek, spojrzała w stronę nadchodzących młodych
mężczyzn. Przez chwilę przez jej głowę przeszła myśl, że zapewne wygląda
strasznie po takim treningu, jednak na długo w niej nie zagościła. Nie raz w
końcu po misji wyglądała dużo gorzej i w takim stanie widywał ją niejeden
facet. Mimo powracającej pewności siebie, jakaś cząstka niej samej nie była
przekonana i wcale nie czuła się dobrze, gdy tych dwóch znalazło się tuż obok.
Całe jej poczucie bezpieczeństwa gdzieś się ulotniło, gdy ciemne oczy Sasuke
spoczęły na niej. Długo jednak nie dane jej było wpatrywać się w młodego
Uchihę, gdyż tuż przed nią wyrósł radosny blondyn, uśmiechają się do niej
szeroko.
– My się chyba
nie znamy, Uzumaki Naruto!
– Shimanouchi
Haniko, miło poznać – odpowiedziała bez przekonania, siląc się jednak na
delikatny uśmiech. Następnie spojrzała na tył, gdzie wciąż stał Sasuke. – Cześć
– rzuciła w jego kierunku.
– Cześć.
– Ooo, to wy
się znacie?! Wioska niby wcale nie taka mała, a od tygodnia wszyscy już o tobie
trąbią, zastanawiając się kim jesteś. Tępy drań oczywiście nie wspomniał
słowem, że miał okazję cię poznać. – Blondyn uśmiechnął się do niej szerzej, po
czym spojrzał krytycznie w kierunku Uchihy.
Haniko musiała
przyznać, że w obecności chłopaka czuła się dużo swobodniej. Jego stosunek do
nadętego bruneta również jej odpowiadał. Miło było popatrzeć, że nie tylko ona
tak postrzega chłopaka i ma wiecznie ochotę robić mu na złość. Jednak zupełnie
się nie spodziewała, że mimo ich stosunku do siebie, może być między nimi coś
więcej. Długo nie trzeba się było przyglądać, by dostrzec, że łączy ich
przyjaźń.
– W ogóle nie
spodziewałem się, że istnieje dziewczyna, która umie tak trenować!
– Co masz na
myśli? – spytała zupełnie wyrwana z zamyślenia.
– Chyba
jeszcze nigdy nie widziałem, by któraś w trakcie treningu doprowadziła się do
takiego stanu. Wszystkie zazwyczaj przerywają, gdy zaczynają brudzić im się
ubrania lub złamią sobie paznokieć.
Blondynka
automatycznie poczuła, jak się lekko czerwieni. Zaczęła podejrzewać, że wygląda
jednak jeszcze gorzej, niż się początkowo spodziewała.
– Cóż, jest
różnica między prawdziwym treningiem, a tylko bawieniem się w trening. Jak się
chce coś naprawdę osiągnąć, trzeba się poświęcić – powiedziała, próbując
zamaskować zmieszanie.
– To my musimy
razem kiedyś potrenować! – krzyknął podekscytowany chłopak, wymachując przy tym
rękoma. – O, właśnie, Shikamaru! Potrenujesz dziś z nami?
– No właśnie,
spieszę się, na mnie już czas. – Brunet oderwał się automatycznie od drzewa i
ruszył w sobie znanym kierunku.
Haniko
patrzyła chwilę za oddalającym się chłopakiem, po czym skierowała spojrzenie z
powrotem na Uzumakiego, który poświęcił ten czas na dokuczanie przyjacielowi.
Nie posuwał się jednak na tyle, by wyprowadzić Uchihę z cierpliwości, co można
było poznać po wyrazie twarzy bruneta. Przepełniona była spokojem i
opanowaniem, na jego skroni nie pulsowała niebezpiecznie żadna żyłka, oczy nie
wyrażały chęci mordu. Najwyraźniej Sasuke był już w znacznym stopniu odporny na
takie żarciki i nie robiło to na nim większego wrażenia. Mimo to Uzumaki nie
odpuszczał. Blondynka przysłuchiwała się chwilę tej słownej gierce, dochodząc
do wniosku, że jej trafianie w czułe punkty bruneta wychodzi zdecydowanie
lepiej. Kiedy temat między dwójką przyjaciół zszedł na dzisiejszy festyn,
Naruto ponownie zwrócił się w stronę koleżanki.
– To będzie
twój pierwszy festyn w Konoha, nie? Macie coś takiego w Suna? Wybierasz się na
niego, nie?
– Z tego co
się zdążyłam rozeznać, to nie, wasz festyn niczym nie przypomina naszego sposobu
świętowania. W Suna tego typu imprezy mają zupełnie inny charakter, mniej w
nich beztroskości. Trochę nad tym myślałam i właściwie, to nie mam ochoty w tym
uczestniczyć.
– Dlaczego? –
Blondynowi wręcz oczy wyszły na wierzch ze zdziwienia. – Super zabawa! A jak
nie byłaś nigdy, to tym bardziej powinnaś się przejść! Może dasz się przekonać
i pójdziesz z nami, co? – Chłopak uśmiechnął się szeroko wskazując palcem na
siebie i Sasuke. Następnie najwyraźniej przypomniał sobie o czymś, gdyż mina
wyraźnie mu zrzedła. – Chociaż nie, zapomniałem, że dupek jak zawsze nie
idzie. Możesz pójść ze mną!
– Idę –
powiedział Sasuke, wyraźnie akcentując dopiero co wypowiedziane słowo.
Naruto
odwrócił się zszokowany w stronę przyjaciela, najwyraźniej nie spodziewając się
takiego obrotu spraw. Przez chwilę przyglądał mu się z niezdecydowaniem, lecz
gdy upewnił się, że nie zostało to wypowiedziane ironicznie, poczuł jak szczęka
opada mu do ziemi.
Brunet z
kamienną twarzą nie dał po sobie poznać, że słowo to wymsknęło się z jego ust,
zanim zdążył w ogóle pomyśleć. Teraz już jednak nie było odwrotu i należało
umiejętnie udawać, że w jego decyzji nie ma niczego nadzwyczajnego. Po prostu
naszła go ochota. Ochota na bezsensowne szwendanie się po wiosce wraz z tłumami
bezmózgich, upośledzonych ludzi, którzy najwyraźniej nie mają niczego
pożytecznego do roboty i postanowili pokomplikować sobie i innym życie,
utrudniając ruch i tworząc niepotrzebny tłok. A wszystko to dlatego, że głupia
Hokage wymyśliła sobie jakiś bezsensowny festyn.
Starają się
wyglądać jak najbardziej naturalnie, rzucił okiem w stronę blondynki. Robił to
co jakiś czas właściwie odkąd tylko się tu pojawił. Pierwsze spojrzenie w jej
kierunku uświęciło go w przekonaniu, że od ich ostatniego spotkania wcale jej
się nie polepszyło. To, że aktualnie nie płakała, wcale nie znaczyło, że w
głębi serca nie czuła się równie kiepsko jak w nocy. Choć teraz próbowała to
skutecznie zamaskować, on nie dał się oszukać, nie po tym, co już widział. Z
zamyślenia wyrwał go wrzeszczący mu wprost do ucha, Uzumaki.
– Uchiha, nie
wspominałeś, że na ostatniej misji twój łeb też ucierpiał! – Chłopak złapał
bruneta za głowę, potrząsając nią lekko.
Tego było
jednak za wiele dla Sasuke, który wyrwał się gwałtownie z uścisku przyjaciela,
przy okazji aktywując sharingan. Zachowanie to było tak pełne wrogości, że nie
dało się jej nie zauważyć. Z bruneta emanował chłód i agresja. Naruto nie
przyjął tego najlepiej. Wyzywające, szkarłatne oczy patrzyły na niego wzrokiem
pełnym pogardy i niemej zachęty do pojedynku.
– Właściwie,
to mogę się na chwilę przejść – rzekła Haniko zupełnie nieprzekonana do tego
pomysłu, starając się tym samym załagodzić atmosferę między chłopakami, którzy
powoli zaczynali skakać sobie do gardeł. A może wyjście gdzieś dobrze jej
zrobi?
– No to do
zobaczenia o osiemnastej! – krzyknął po raz ostatni Naruto, zanim nie zrobił zamachu w
stronę bruneta. Ten szybko zablokował cios, spojrzał po raz ostatni w stronę
blondynki, jednak nie bardzo wiedząc, co mógłby powiedzieć lub zrobić, przypuścił
kontratak.
***
Wokół widoczna
była wyłącznie para. Było jej tyle, że niezwykle skutecznie ograniczyła mu
widoczność. Nie przejmował się tym jednak, nie to było teraz ważne. W końcu
mógł się odprężyć, zrelaksować. Rozluźnił wszystkie mięśnie, serwując im
ukojenie. Gorąca woda zmyła wszelkie pamiątki po dzisiejszej walce. Na jego
ciele pozostały tylko drobne zadrapania i kilka głębszych blizn na brzuchu po
ostatniej misji. W szpitalu powiedzieli mu, że gdyby nie szybka interwencja
Shimanouchi już by nie żył, z drugiej zaś strony gdyby w czasie tej wyprawy
towarzyszył im prawdziwy medyk, nie miałby teraz ani zadrapania. Tymczasem
istniało prawdopodobieństwo, że blizna po tej największej ranie nie zniknie
nigdy. Szczerze nie robiłoby mu to większej różnicy, gdyby nie fakt, że szrama
ta kojarzyła mu się z jasnowłosą koleżanką.
Jak przez mgłę
pamiętał chwilę, w której na chwilę odzyskał przytomność. Z biegiem czasu
wolałby, gdyby to nigdy nie nastąpiło. Nie dość, że utrudniał jej ratowanie
własnego życia poruszając się niepotrzebnie, to jeszcze mówił przy tym głupoty,
rozpraszając dziewczynę, która z każdą chwilą była coraz bardziej zdenerwowana
i roztrzęsiona. Pamiętał strach w jej oczach, mimo że pomieszany ze zdecydowaniem,
to rosnący z każdą chwilą. Nie potrafił jednak stwierdzić, czy żałuje tego
wszystkiego. Z jednej strony chciałby, by dziewczyna nie słyszała tego, co
słyszała. Z drugiej, ulżyło mu, że w końcu odważył się powiedzieć to, co
naprawdę czuł.
Przed oczami
stanęła mu wystraszona twarz Itachiego, kiedy tylko odzyskał przytomność. Brunet
nawet nie krył się wówczas ze swoimi emocjami, tak jak to i bywało za każdym
razem, gdy młodszy trafiał z czymś poważniejszym do szpitala. Gdyby Itachi był
wtedy przy nim, gdy tracił kontakt ze światem, z pewnością nasłuchałby się wielu
wyznań. Kiedy teraz Sasuke tak nad tym myślał, doszedł do wniosku, że z jego
ust mogłoby paść nawet takie słowo jak „kocham”.
Tu malowała
się wyraźna różnica między dwójką braci. Starszy w sytuacjach kryzysowych,
kiedy zdawało mu się, że już więcej nie ujrzy brata, uśmiechał się i nic nie
mówiąc, okazywał swoje uczucia poprzez dotyk, głaszcząc go po policzku lub
włosach. Sasuke zaś stawał się niesamowicie wylewny i choć całkowicie zgodnie z
prawdą, paplał, co mu tylko ślina na język przyniosła. Niestety po wszystkim
brunet zazwyczaj wstydził się tego, co powiedział. Nigdy się oczywiście do tego
nie przyznał, ani nie dał po sobie poznać. Najgłupiej mu było przed rodzonym
bratem, przed którym, odkąd pamiętał, grał
najbardziej. Najwięcej udawał, zamykał się, bywał spięty i czujny. Odkąd tylko zapragnął
przewyższyć umiejętnościami Itachiego, zapomniał jaką miłością go niegdyś
darzył. Skończyły się wspólne treningi, zabawy, śmiechy i wspólne spędzanie
czasu. Wszystko to przyćmiła ich rywalizacja.
Chłopak
wyszedł spod prysznica, kończąc na tym swoje rozmyślania i powracając do
rzeczywistości. Sięgnął po granatowy ręcznik, wytarł się nim dokładnie, po czym
stanął przed lustrem przyglądając się sobie. Zanim jednak zdążył przejechać
wzrokiem po całym swoim ciele, rozległo się pukanie do drzwi.
– Sasuke,
zejdź za chwilę na dół! Muszę wam powiedzieć coś bardzo ważnego! – krzyknęła
Mikoto przez drzwi, po czym skierowała się prawdopodobnie do pokoju starszego
syna.
Brunet zerknął
jeszcze na chwilę w lustro, a następnie sięgnął po leżące na pralce ubrania.
Włożył na siebie ciemne spodnie i czarną koszulkę, nie spiesząc się zbytnio.
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli matka zapowiedziała spotkanie na
„zaraz”, oznaczało to jeszcze piętnaście minut spokoju. Kiedyś, gdy obaj z
Itachim się na to łapali i niemal natychmiast zbiegali na dół, kobieta następne
dwadzieścia minut zajmowała się jeszcze czymś innym, równie nieistotnym, co
informacja, którą zazwyczaj miała im do przekazania. Czasem te ważne spotkania
dotyczyły jutrzejszego obiadu, innym razem matka po prostu chciała spytać, czy
nie brakuje im zimowych skarpetek. I tym razem Sasuke nie nastawiał się na nic
jakoś specjalnie istotnego.
***
– Będziecie
mieli siostrzyczkę. – Pani Uchiha uśmiechnęła się szeroko do obu synów.
Sasuke, który
akurat pił sok pomidorowy, zaczął się potężnie krztusić, przybierając przy
okazji kolor tegoż warzywa. Na pomoc przyszedł mu Itachi, który zaczął
intensywnie klepać go po plecach, z czym jednak miał drobne problemy, gdyż ręce
trzęsły mu się wbrew jego woli. Po twarzy młodszego Uchihy zaczęły kapać łzy,
spowodowane nieustającym kaszlem. Fugaku siedział cicho na fotelu naprzeciwko
chłopaków, o dziwo nie komentując tego, co się na jego oczach wyrabiało, a co
było wręcz nie do pomyślenia w tak wysoko szanującym się klanie.
– Wasz ojciec
dowiedział się o tym zaledwie tydzień temu, dla waszego dobra postanowiłam
przetrzymać w tajemnicy najdłużej jak się dało.
– To znaczy
ile? Który to miesiąc? – spytał Itachi, kiedy udzielił już młodszemu bratu
pierwszej pomocy.
Mikoto
zarumieniła się lekko, przy okazji drapiąc się ze zdenerwowania po policzku. Bynajmniej
nie był to gest, którego matka używała często. Już sam ten fakt nastawił obu
chłopaków na kolejny cios.
– Właściwie to
już dziewiąty. – Kobieta złożyła ręce, uformowała krótką pieczęć i ich oczom
ukazała się sylwetka, którą najwyraźniej skrywała przed nimi już od dłuższego
czasu. Potężny brzuch brunetki ukazał się ich oczom, malując na twarzach trzech
mężczyzn autentyczny szok. Widok ten był o tyle niespodziewany, że Fugaku
pobladł znacząco.
– Który?! –
Krzyknął mężczyzna, automatycznie zrywając się z fotela, w którym do tej pory
jeszcze spokojnie siedział. – Informując mnie o ciąży nic nie wspomniałaś, że
zaszłaś w nią tak dawno temu!
– Przepraszam,
nie mogłam wam powiedzieć. Kochanie, masz tyle na głowie ostatnio. – Zwróciła
się do męża. – Śledztwa, misje, nie chciałam dokładać ci zmartwień. Nasi
chłopcy też już są dostatecznie duzi, by mieć własne problemy związane z treningami, dziewczynami i niebezpiecznymi
zadaniami. Jak mogłabym im jeszcze dokładać problemów? Gdybym powiedziała wam
wcześniej, pewnie położylibyście mnie do łóżka, wyręczali we wszystkim i
martwili się.
– Będziemy mieli dziecko – szepnął Fugaku, po czym zemdlał. Bracia zareagowali
jednak na tyle szybko, by uchronić ojca przed upadkiem, łapiąc go w ostatniej
chwili.
Sasuke kiwnął
porozumiewawczo do starszego brata w kierunku kanapy. Nie minęła chwila, kiedy
ulokowali na niej bezpiecznie mężczyznę. Matka, wydawać by się mogło,
niespecjalnie przejęła się omdleniem męża. Stała w dalszym ciągu w tym samym
miejscu, najwyraźniej oczekując jakiejś reakcji ze strony synów. Itachi
podszedł do niej jako pierwszy, ucałował w czoło, po czym złożył gratulacje,
deklarując pomoc ze swojej strony. Sasuke jako, że czoło matki zostało już
skażone, zdecydował się na policzek. Następnie bez słowa, objął matkę, klepiąc
ją delikatnie po plecach. Cała scena nie trwała jednak zbyt długo. Mikoto
uśmiechnęła się jeszcze łagodnie do syna.
– Już nie
będziesz najmłodszy – powiedziała, dotykając z ogromną czułością jego
policzka.
Sasuke chwilę
przyglądał się matce, po czym wraz z Itachim ruszyli w kierunku schodów na
górę. Normalnie w takiej sytuacji zamieniliby chociaż kilka słów, komentując
bieżącą sytuację, jednak z powodu ostatnich nieporozumień ich relacje
ochłodziły się do tego stopnia, że żaden z nich nie wyobrażał sobie, że mógłby
się odezwać do tego drugiego chociaż słowem. Rozstali się, gdy każdy skierował
się do swojego pokoju.
***
Perfekcyjne
zaplątanie warkocza zajęło mu jedynie chwilę. Sprawdził jeszcze raz, czy wziął
ze sobą wszystko, po czym wyszedł z domu. Mimo wysokiej temperatury nie mógł
zrezygnować z ciemnego płaszcza do samej ziemi. Na kapelusz z szerokim rondem
nie narzekał, skutecznie zasłaniał go przed promieniami słonecznymi, lecz mimo
to nie mógł zrezygnować z dużych ciemnych okularów. Postawił na pełen
profesjonalizm.
Przemieszczał
się bardziej za pomocą częstych skoków, niż zwyczajnego chodu. Niestety tylko
jemu wydawało się to naturalne, gdyż mieszkańcy zerkali na niego co pewien
czas, rzucając mu nadzwyczaj dziwne spojrzenia. Dziwne przynajmniej w jego
mniemaniu. Normalny człowiek nie widział w tym niczego nadzwyczajnego, że na
taki okaz, jakim w tym momencie był on, patrzy się raczej dosyć krzywo. Mimo to
on starał się nie zwracać większej uwagi na tychże ludzi. Nie robił tego
przynajmniej do momentu, w którym trzymali się oni na dystans. W sytuacji, w
której jeden z przechodniów postanowił po prostu do niego podejść, musiał
zareagować odpowiednio szybko i skutecznie. Kryjąc dłonie w długich rękawach
płaszcza, ułożył odpowiednie pieczęcie i dotykając lekko, niby całkowicie
przypadkiem, chodnika, przywołał mrówkę, tym razem bardzo małą. Kiedy tylko
przestał gwizdać na odwrócenie uwagi i podniósł się z kucek, owad ruszył do
boju. Niezauważony wszedł napastnikowi na prawego buta, po czym wsunął się pod
nogawkę jego spodni. Zanim mężczyzna zdołał zareagować, mrówka ugryzła go w
kostkę. Ofiara krzyknęła głośno i zaczęła się szamotać. Tym razem uwagę
wszystkich przykuł mężczyzna podskakujący na jednej nodze, podciągający przy
tym nogawkę spodni. Ludzie patrzyli na niego jak na wariata, dopóki mężczyzna
nie stracił przytomności, rozwalając się na samym środku chodnika. Kiedy tylko
trucizna w jego ciele zaczęła działać, nabrał koloru zgniłej zieleni. On zaś
wykorzystał moment zamieszania, we własnym mniemaniu wtapiając się w tłum.
***
– Znamy się? –
spytał ciemnowłosy, niezwykle blady młodzieniec, widząc zakapturzoną postać
przed drzwiami swojego mieszkania.
– Właściwie,
to nie, a powinniśmy. Mogę wejść? Posiadam niezwykle interesujące i cenne
informacje, a wiem, że w tym momencie tylko w tobie mogę odnaleźć sojusznika.
Brunet
przyglądał się chwilę niezwykłemu gościowi, po czym wzruszył tylko ramionami i
przepuścił nieznajomego w drzwiach. Właściwie, to nawet nie wiedział, dlaczego
postanowił to zrobić. Prawdę mówiąc nie interesowało go nawet, co takiego ma mu
on do powiedzenia. Ba, nie obchodziło go, kim tajemniczy gość w ogóle jest. W
całym temacie nie robiło na nim wrażenia zupełnie nic. Dlaczego więc go
wpuścił? Odkąd jego gość przekroczył próg, sam zaczął się nad tym zastanawiać.
Brunet bez
słowa udał się z nieznajomym do niewielkiego salonu. Usiadł naprzeciwko gościa,
nie zawracając sobie głowy uprzejmościami typu, czy może życzyłby sobie on coś
do picia. Nie interesowało go to, tak samo zresztą jak to, co tenże mężczyzna
miał mu do powiedzenia. Chciał jak najszybciej to zakończyć i odprowadzić intruza
do drzwi. Nie spuszczając z niego czujnego spojrzenia, skinął mu na znak, że
może zacząć mówić. Ten jednak rozejrzał się uważnie dookoła, po czym pochylił
nad dzielącym ich stołem, momentalnie znajdując się swoją twarzą tuż przy jego.
Sai zaniepokojony lekko takim obrotem spraw nie cofnął się jednak.
– Jaką mam
pewność, że nie zamontowali ci podsłuchu? – szepnął nieznajomy wprost do jego
ucha.
– A jest ktoś,
komu zależałoby na podsłuchaniu akurat tej rozmowy? – Sai nie zamierzał ściszać
głosu tylko dlatego, że ten upierdliwy mężczyzna miał jakąś obsesję.
– Uchiha.
– Który?
– Właściwie,
to nie jestem pewien. – Mężczyzna oparł się na oparciu fotela, zastanawiając
się nad tym dość intensywnie. – Itachi, a jak nie Itachi, to Sasuke, proste! –
krzyknął najwyraźniej już zapominając o swoich wcześniejszych obawach.
Sai przyjrzał
mu się badawczo, nie odzywając się jednak. Tajemniczy gość nie raczył się nawet
przedstawić, nie wspominając o tym, że nawet się nie rozebrał i nie pokazał
swojej twarzy. W dalszym ciągu siedział w tym swoim obszernym płaszczu, ciemnym
kapeluszu i okularach. Głos, właściwie jedyna charakterystyczna cecha, po
której mógłby go ewentualnie w tej sytuacji rozpoznać, też nic mu nie mówił.
Najwyraźniej było tak, jak mówił - nie znali się.
– Bo wiesz,
chodzi mi o tę Keiko! – krzyknął, po czym rozejrzał się jeszcze raz dokładnie,
by upewnić się, czy w mieszkaniu nie byli ukryci jacyś inni ninja. Jednak gdy
nikt niespodziewanie na niego nie naskoczył, ponownie zwrócił się w kierunku
bruneta. – No bo jak w trakcie ostatniej misji siedziałem i podsłuchiwałem pod
jej namiotem, to usłyszałem Sasuke! – Takeshi wyrzucił ręce wysoko w górę,
jakby to, co powiedział, było czymś nadzwyczajnym. – Itachi był akurat przy
ognisku, więc on był sam w namiocie i mamrotał do siebie. Mówił, że nie daruje
ci tej mangi i że najpierw porozmawia na ten temat z Naruto, a potem osobiście
cię udusi!
Sai lekko
pobladł. Przez chwilę nawet zastanawiał się, czy nie zabrać głosu, odpuścił
sobie jednak, widząc rosnące podekscytowanie swojego gościa.
– No i ja się
tej sprawie oczywiście bliżej przyjrzałem i rany, jesteś świetny! Nie sądziłem,
że młody Uchiha prowadzi takie życie! Wyszło na jaw, dlaczego nigdy nie miał
żadnej dziewczyny. – Akaibe uśmiechnął się szeroko. – Nie wiem, skąd
wytrzasnąłeś te informacje, ale musisz być genialnym szpiegiem!
– Właściwie,
to jest tylko taka moja wizja i nie ma w tym ani odrobiny prawdy. – Sai, na
którego twarzy nigdy nie można było doszukać się jakichkolwiek emocji, teraz
wydawał się być jawnie zdziwiony.
– Nie martw
się, masz we mnie przyjaciela, a nie wroga, nic nie powiem! – Z długiego rękawa
ciemnego płaszcza wyłoniła się szczupła dłoń i poklepała bruneta po ramieniu. –
Ale wracając do tematu, mam dla ciebie coś, co cię może zainteresować! Wiem
już, że jesteś typem człowieka, który chce ukazać światu całą prawdę. Wszystko
bez cenzury, po prostu fakty. W końcu każdy ma prawo wiedzieć, co niepokojącego
dzieje się w jego środowisku. –
Takeshi sięgnął do kieszeni płaszcza, z której wydobył białą kopertę. Nie spiesząc się wyjął z niej po kolei parę zdjęć, po czym rozłożył w rządku na stoliku, by brunetowi nie umknęło absolutnie żadne.
– O, tutaj – wskazał na fotografię. – Tutaj widać, jakie naprawdę stosunki łączą tych dwóch z klanu Uchiha!
Takeshi sięgnął do kieszeni płaszcza, z której wydobył białą kopertę. Nie spiesząc się wyjął z niej po kolei parę zdjęć, po czym rozłożył w rządku na stoliku, by brunetowi nie umknęło absolutnie żadne.
– O, tutaj – wskazał na fotografię. – Tutaj widać, jakie naprawdę stosunki łączą tych dwóch z klanu Uchiha!
Sai przyjrzał
się dokładnie zdjęciu ukazującym braci śpiących w swoich objęciach. Każdy z
osobna wydawał się niezwykle szczęśliwy z obecności tego drugiego oraz z
towarzyszącego temu poczucia bliskości. Fotografia została wykonana
najprawdopodobniej w namiocie, w trakcie trwania jakiejś misji.
– Sasuke nie
dość, że sypia z tym jinchuuriki, to jeszcze ma romans z własnym bratem! A to
by znaczyło, że Itachi też nie jest heteroseksualny, więc… – wskazał na kolejną
fotografię przedstawiającą starszego Uchihę wręczającego jakiejś obcej
dziewczynie opakowanie tajemniczych pigułek. Następnie podsunął brunetowi pod
nos zdjęcie, na którym para ta najzwyczajniej w świecie się obejmuje. – Keiko
tak naprawdę jest mężczyzną! W ciele kobiety może bez problemu kręcić się wokół
Uchihy i nikt nie widzi w tym niczego nadzwyczajnego, ot kolejna zakochana
fanka, a tak naprawdę to uwiodła Itachiego i teraz zmusza go do sprzedawania
narkotyków na skalę światową!
Sai
wysłuchiwał tego wszystkiego w milczeniu, jednak jego mina nie wyrażała
zbytniego przekonania do tego wszystkiego. Usta miał mocno rozdziawione, twarz
wyrażającą autentyczne zdziwienie.
– Nie chciałem
mówić Sasuke prawdy – ciągnął dalej Takeshi. – Ponieważ musiałbym przyznać się
do tego, że znane są mi jego bliskie stosunki z tym blondynem, a to mogłoby być
za dużo jak na jeden raz, wiesz on jest tak strasznie delikatny. Dlatego
właśnie przyszedłem z tym wszystkim do ciebie! Zrób to, co słuszne i opublikuj
prawdę o Keiko! Niech cały świat się dowie, jaki z niej, a raczej z niego, jest
oszust!
W tym momencie
z głowy już niemal jawnie podskakującego w miejscu Akaibe, spadł kapelusz,
ukazując na światło dzienne jego długie, błękitne włosy związane z schludny
warkocz. Chłopak zaczął autentycznie panikować, krzycząc, że już prawdopodobnie
po nim. W biegu chwycił okrycie głowy i nie zastanawiając się ani chwili
dłużej, wyskoczył przez okno.
***
Leżała z
kubkiem gorącej herbaty na kanapie, starając się zapomnieć o całym świecie. Upiła
łyk napoju, po czym odstawiła szklane naczynie na blat niewielkiego stoliczka.
Mimo panującego na dworze upału, jej ciało było niesamowicie wychłodzone,
dlatego też bez obszernej bluzy i ciepłego, polarowego kocyka się nie obeszło. Nie
wiedziała, dlaczego jej organizm za każdym razem tak reagował, ale zdążyła się
do tego przyzwyczaić. Źródło tych wszystkich zmian temperatury było jej znane –
ogień – jednak przyczyna do dziś dzień pozostawała tajemnicą. To wszystko stało
się tak nagle, tuż po jego śmierci. Nie wiedziała, czy może chwilę przed tym
wszystkim, on wstrzyknął jej kolejny eksperymentalny specyfik, czy to po prostu
jej własny system odpornościowy nie potrafił sobie inaczej z tym wszystkim
poradzić.
Pamiętała, jak
trafiła do szpitala z powodu wychłodzenia organizmu. Wszyscy byli bezradni,
lekarze nie wiedzieli, co się dzieje. Dlaczego w środku lata, w ciągu dnia na pustyni
jej temperatura spadła do zaledwie 25oC? Mimo to koniec nie
nadszedł. Po tygodniu jej stan znacznie się poprawił, więc lekarze postanowili
jak najszybciej się jej pozbyć. Nikomu nie zależało na tym, by jej pomóc, by
poznać prawdę i postarać się to wszystko złagodzić. On był ich przyjacielem,
mimo wszystko mieli jej to za złe, choć postąpiła najlepiej, jak w takiej
sytuacji tylko mogła. Dopiero wówczas uświadomiła sobie, że ludzie, których
uważała za przyjaciół, wcale nie do końca nimi byli. Pozostali wierni, lecz nie
jej. Jemu, chociaż to on popełnił błąd.
Na jednym
razie się nie skończyło. Przy każdym większym załamaniu problem powracał. Nie tak
dotkliwie, lecz temperatura jej ciała dotkliwie spadała. Najgorsze w tym
wszystkim było jednak to, że na dłuższą metę jej organizm reagował zupełnie
niezgodnie z zamierzeniami. By lepiej znosić upały, nie od dziś wiadomo, że
należało podnieść temperaturę własnego ciała, wówczas ta na zewnątrz stawała
się mniej odczuwalna. W tym wypadku jej organizm reagował jak należy. W
najbardziej krytycznych z powodu gorąca warunkach, potrafiła sobie dopomóc
sprawiając, by to wszystko stawało się mniej dokuczliwe. Prawda jednak była
taka, że przy obniżonej temperaturze zamiast nadmiernie gorąco, robiło jej się
niesamowicie zimno. Wszelkie istniejące prawa natury przestawały mieć
znaczenie, gdy jej organizm postanowił się zaprzeć. Tym samym, gdy temperatura
jej ciała osiągała zaledwie 29oC, zamiast robić jej się niesamowicie
gorąco, odczuwała jedynie chłód. Przenikliwy, nie do powstrzymania. Lód w
sercu, którego nie potrafiła stopić. Obraz przed jej oczami zamazywał się, a
ona dostrzegała jedynie zimowy krajobraz. Surowy i pusty. Przebijała przez
niego wyłącznie samotność, co tylko potęgowało poczucie bezsilności i mrożącego
od środka zimna.
Wysunęła spod
koca jedną rękę i sięgnęła w stronę stoliczka. W jej dłoni znalazła się lekko
zniszczona ramka. Nie była specjalnie stara, a wyglądała jakby przeszła już
naprawdę bardzo wiele. Szybka z przodu była lekko ułamana, zdjęcie wyblakłe, a
drewniana konstrukcja ledwie się trzymała. Nie była to już zwyczajna ramka, to
był wrak niegdyś dobrej oprawy na fotografie. Nieważne było jednak w tej chwili
opakowanie, lecz zawartość.
Blondynka
pogładziła palcami uśmiechnięta twarz młodego mężczyzny. Jasne blond włosy,
zielone oczy, szeroki uśmiech, w dłoni trzymał różę. Nie rozumiała, dlaczego to
właśnie ten obraz utkwił jej najbardziej w pamięci i dlaczego właśnie to
zdjęcie miała zawsze jako pierwsze przed oczyma, gdy tylko o nim myślała. Z
czasem zawsze w jej głowie pojawiały się i inne obrazy, jednak to zdjęcie było
najwyraźniejsze. Chłopak emanował szczęściem, radością, chęcią życia.
Łzy z wolna
spłynęły po jej policzku, docierając do brody, by następnie skapnąć na trzymane
w ręku zdjęcie. Haniko jakby dopiero teraz uprzytamniając sobie, że płacze,
sięgnęła prawą dłonią do twarzy, szybkim ruchem ścierając kolejne słone krople.
Oderwała wzrok od uśmiechniętego chłopaka, odstawiając ramkę na stoliczek,
zdjęciem do dołu. Następnie sięgnęła do opakowania chusteczek, w drugą rękę
łapiąc kubek z herbatą.
Kiedy ledwie
udało jej się uspokoić i doprowadzić do stanu względnej używalności, zadzwonił
dzwonek. Dziewczyna przez chwilę zastanawiała się, czy w ogóle zawracać sobie
tym głowę i otworzyć, jednak ostatecznie doszła do wniosku, że to przecież może
być coś ważnego. Przepełniona ogromną niechęcią na czyjekolwiek odwiedziny,
podniosła się i skierowała do drzwi. Najbardziej obawiała się, że ujrzy za nimi
Itachiego, albo co gorsza Sasuke, na szczęście jednak jej oczom ukazała się
długowłosa dziewczyna o niesamowicie jasnych oczach.
– Cześć,
jestem Hinata. – Dziewczyna ukłoniła się nieśmiało. – Shikamaru mnie przysłał.
Prosił, żebym cię jakoś ładnie umalowała, bo musisz wyglądać na dzisiejszym festynie
jak prawdziwa księżniczka.
– Hej, miło
mi. Jestem Haniko – odpowiedziała lekko skołowana blondynka, przy okazji
wpuszczając młodą Hyuugę. – Zastanawia mnie jedno, skąd Shikamaru wiedział, że
w ogóle wybieram się na ten festyn? – Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi,
wprowadzając gościa do niewielkiego salonu.
– Ach, to ty nic
nie wiesz? – Dziewczyna wydawała się zaniepokojona tym faktem. – Nie wiedziałaś
o moim przyjściu? Na pewno ci nie przeszkadzam? – Zaczęła dopytywać dziewczyna.
Haniko
uśmiechnęła się delikatnie do nowej koleżanki, starając się zamaskować swój
niespecjalnie dobry humor. Zachęciła ją, by rozsiadła się wygodnie na kanapie,
po czym usiadła obok, ponownie przykrywając się kocem.
– Ależ
oczywiście, że nie. Bardzo mi miło, że przeszłaś. Widocznie Shikamaru chciał mi
zrobić niespodziankę – rzekła miło blondynka widząc przejęcie na twarzy młodej
Hyuugi. – I dać tym samym do zrozumienia,
że wie o moim stosunku do Sasuke – pomyślała.
Hinata w
odpowiedzi tylko uśmiechnęła się lekko i sięgnęła do swojego kuferka z
kosmetykami. W czasie kolejnej godziny dziewczyny omawiały makijaż pasujący do
stroju i zastanawiały się nad odpowiednią fryzurą. Mimo iż Haniko się tego nie
spodziewała, brunetka wykazała się dobrą znajomością tejże sztuki, choć sama
się właściwie nie malowała. Shimanouchi była zmuszona do sztucznego zwiększenia
temperatury swojego ciała, by przypadkiem nowa koleżanka nie zauważyła u niej
symptomów wychłodzenia organizmu. Cienie pod oczami i inne oznaki jawnego
przemęczenia, zrzuciła na chorobę, która rzekomo ją w ostatnim czasie lekko
męczyła. Mimo ogromniej ilości kłamstw i wymówek, Haniko musiała przyznać, że w
towarzystwie Hyuugi poczuła się odrobinę lepiej.
***
Efekt końcowy,
cóż, przeszedł jej najśmielsze oczekiwania. Wpatrując się w lustro, nie była do
końca pewna, czy na pewno widzi swoja własne odbicie. Owszem, kiedyś uważała
się za całkiem ładną i zgrabną dziewczynę, tak, kiedyś. Gdy czasy się zmieniły,
przestała się tak postrzegać, a patrząc w lustro nie myślała już o sobie
niczego. Żadne konkretne określenie nie przychodziło jej do głowy, w ogóle nie
zastanawiała się nad tym, jak się aktualnie prezentuje. Etap jej życia, w
którym czerpała radość z podkreślania walorów, wydawać by się mogło, że
nieodwracalnie się zakończył. Owszem, malowała się i teraz, jednak robiła to
całkiem automatycznie, w ogóle nie przywiązując wagi do tego, czy efekt tych
starań jest zadowalający, czy też nie.
Tymczasem tu i
teraz, pierwszy raz od bardzo dawna poczuła się ładna i względnie szczęśliwa z
tego powodu. Przyglądała się sobie, zastanawiając się, co w wykonanym przez
Hinatę makijażu podoba jej się najbardziej. Po krótkim namyśle i dokładnym
zlustrowaniu całości, doszła do wniosku, że są to jednak oczy. Spojrzenie było
hipnotyzujące.
Rzuciła
jeszcze raz okiem na całość, po czym wyszła z łazienki, kierując się do salonu.
Na stoliku stał kubek z niewypitą do końca herbatą, która jeszcze całkiem
niedawno była gorąca.
Haniko upiła
łyczek, starając się przy tym nie rozmazać pomadki w delikatnym, pudrowym
kolorze. Następnie sięgnęła po leżącą na stoliku torebkę, w poszukiwaniu
telefonu komórkowego. Nie zwlekając, bo chcąc nie chcąc im dłużej się zwleka,
tym większe wahanie, wybrała numer i zaakceptowała połączenia. Co powie? Właściwie
to nie powinno stanowić problemu, chyba, że coś wymknie się spod jej kontroli.
Sekundy mijały,
w słuchawce brzmiał wyłącznie cichy sygnał połączenia. Gdy w końcu włączyła się
poczta głosowa, blondynka rozłączyła się, marszcząc przy tym lekko brwi. Nie
dane jej było jednak zastanowić się, czy zadzwonić raz jeszcze, czy dać sobie
spokój, ponieważ w pomieszczeniu rozniosło się donośnie pukanie do drzwi.
Shimanouchi
odłożyła aparat na drewniany stoliczek, po czym skierowała się w stronę, z
której dobiegał dźwięk. Nie zastanawiając się wiele, pociągnęła za klamkę i
uchyliła drzwi. Okazało się być gorzej, niżby mogła się spodziewać.
Zdecydowanie nie tego oczekiwała, w dodatku nie była na to nawet w najmniejszym
stopniu przygotowana. Ale czy miała jakieś wyjście?
Skinęła lekko
głową, na znak, że „jeszcze tylko moment” i wróciła do mieszkania, nie
zamykając jednak drzwi. Sięgnęła po telefon i wcześniej spakowaną niewielką
torebkę, po czym podeszła do szafki z butami. Zgodnie z wcześniejszymi
ustaleniami, zdecydowała się na sandały na niewielkim podwyższeniu, by strój
nie wyglądał zbyt oficjalnie i balowo.
Nie zerkając
już nawet na chwilę w stronę lustra, opuściła mieszkanie, zamykając za sobą
drzwi, klucz umieszczając w jednej z bocznych kieszonek torebki.
– Dzwoniłam –
szepnęła chcąc przerwać panującą między nimi ciszę.
– Wiem.
– Skąd
wiedziałeś, że…?
– Nie
wspomniał gdzie.
– Fakt.
Uchiha
przepuścił dziewczynę, gdy przechodzili przez furtkę, celowo jednak stając w
takiej odległości, by musiała się ona bokiem o niego otrzeć. O
nieprzypadkowości tego zachowania zdawała sobie sprawę i ona sama. Za dużo się
wydarzyło, by kolejna taka sytuacja okazała się zwykłym zbiegiem okoliczności.
Nic jednak nie powiedziała. Tylko los mógł dopomóc w rozwiązaniu problemu. Los,
który zazwyczaj nie działał zgodnie z tym, czego byśmy chcieli.
– Słuchaj… –
Ciszę przerwał Sasuke, który korzystał z każdej kolejnej okazji, by móc
przyjrzeć się dziewczynie. – Ten sen, to nie był pierwszy raz, prawda?
– Musimy
zaczynać ten temat?
– Chyba jesteś
mi winna jakieś wyjaśnienia. – Brunet wywrócił oczami, jakby fakt ten był
nadzwyczaj oczywisty. Nie dla wszystkich jednak.
– Co proszę?
Ja tobie wyjaśnienia? Nie uderzyłeś się przypadkiem w głowę? – Dziewczyna
prychnęła cicho, przyspieszając kroku, by możliwie najszybciej dotrzeć na
miejsce i zakończyć temat.
– Dobra, może
nie jesteś. – Uchiha wycofał się lekko, przeczuwając, że w ten sposób niczego z
niej nie wyciągnie. – Mimo to, może odpowiesz na pytanie?
– Czemu tak
uważasz?
Sasuke wręcz
cisnęło się na usta, że pytaniem na pytanie się nie odpowiada, powstrzymał się
jednak, ponownie zerkając na blondynkę, która od wyjścia z domu, nie spojrzała
na niego nawet na chwilę. Najwyraźniej był dziś niewidzialny.
– Czemu uważam
co? Że odpowiesz, czy że to nie był pierwszy raz?
– Drugie
trafienie – rzekła od niechcenia.
Zupełnie
ignorując chłopaka, jednak przeczuwając, że na tym rozmowa się nie skończy,
przystanęła na szczycie mostku, po którym aktualnie przechodzili. Odwróciła się
tyłem do niego, wpatrując się w łagodnie falującą wodę i słońce powoli chylące
się ku zachodowi. Zaróżowione z lekka niebo, sprawiało, że świat wydawał się aż
nazbyt łagodny. Jak gdyby ten delikatny odcień różu, wprowadzał spokój w życie
mieszkających tu ludzi.
– Nie
wydawałaś się zaskoczona. Co więcej na twojej twarzy malowało się zmęczenie,
bynajmniej nie spowodowane ciężkim dniem i kiepską nocą. To było zmęczenie
psychiczne, jak gdyby ten sen prześladował cię od dawna i nie dawał zaznać
spokoju.
Haniko
wzruszyła tylko ramionami, zastanawiając się jednocześnie nad odpowiedzią.
Możliwość pozostawienia tego bez komentarza odrzuciła już dawno. Oznaczałoby to
tylko tyle, że chłopak miał w swych osądach rację. Wzruszenie ramionami okazało
się najlepszym rozwiązaniem. Gest pospolity, acz jaki skuteczny. Bez spojrzenia
jej w oczy, mógł zwyczajnie dojść do wniosku, że nic a nic ją to nie kosztuje.
Ot tak, od niechcenia. Tymczasem zarobiła sobie tylko odrobinę czasu.
– Wiesz… –
zaczęła, chcąc zyskać go jeszcze trochę, jednak tym razem nie przyniosło to
spodziewanego efektu, gdyż chłopak złapał ją za ramiona i nim się zdążyła
obejrzeć, już stała przodem do niego.
– Kultura
nakazuje, by nie rozmawiać z kimś stojąc do niego plecami – rzekł jak gdyby
nigdy nic.
Mimo to czarne
tęczówki wyrażały więcej. Czy miało to cokolwiek wspólnego z wypowiedzianymi
przed chwilą słowami? Niekoniecznie. Ich głębia pochłonęła jej własne myśli.
To, co starała się ukryć, ujrzało właśnie niemal światło dzienne.
– Nie musisz
odpowiadać, już wszystko wiem – wyszeptał, puszczając jej ramiona. Wpatrywał
się jeszcze chwilę w jej beznamiętną w tej chwili twarz, po czym bez słowa ruszył
przodem.
AAAAA!!!!! Dostałam dedykację! Tak się tym pod jarałam, pierwszy raz ktoś mi zadedykował notkę! Wielkie dzięki dziewczyny. A co do tych komentarzy to nie przejmuje się, teraz koniec semestru oceny się wystawia i nikt nie ma czasu na siedzenie przed kompem, z reszta chyba piszecie dla siebie a nie paru komentarzy. No a teraz rozdział. Jupi, że w końcu się pojawił, już myślałam, że was również dopadł zwyczajowy o tej porze roku brak weny i czasu, na szczęście nie! I no, no widzę, że między Haniko o Sasuke coś iskrzy UUUU.... *.* Troszkę mi w pewnym miejscu zajechało SasuNaru Wybaczcie, ale po prosty nie przepadam za tą parą. Do yaoi nic nie mam, ale jakoś w samym Naruto nie widzę ich za wiele, nikt mi tam do nikogo nie pasuje, jedyne dwie para jakie lubię to KakIru i KakuHida, oni po prostu mi do siebie pasują. Ale nie o tym tu miałam pisać. Idąc dalej, Takeshi! Tak mnie rozbawił tą swoją konspirą, że śmiałam się przez 10 minut. A co do SasuNaru to faktycznie będziecie o tym pisać? Bo tu lekki podtekst, tam podtekst. Co do pomysłu, że Keiko jest facetem, genialny pomysł, normalnie glebę zaliczyłam. [ P.S ale mam nadzieję, że nie jest] I już nie mogę się doczekać w następnym rozdziale festyn, jupi! A zakończenie takie urocze, już myślałam, że będzie kiss, a tu bum, koniec. Aż krzyknęłam . Czekam na kolejny rozdział, może jeszcze przed świętami ;> Do zobaczenia i bye bye Yuuki
OdpowiedzUsuńPrzepraszam,że dawno nie komentowałam,ale jak wiecie,jest już końcówka semestru,więc...poprawy,poprawy i jeszcze raz poprawy xd ! :D .
OdpowiedzUsuńNie przejmujcie się małą ilością komentarzy. Ja mam tak samo. W roku szkolnym ludzie zazwyczaj nie mają czasu na komentowanie,czy nawet pisanie notek.
Mimo,iż czuję,iż Sasuke będzie z Haniko,to....szczerze mówiąc....nie przeszkadza mi wcale SasuNaru xd. Naprawdę,lubię yaoi xd.
Hmmm. Nie za bardzo mam wenę na komentarze,zwłaszcza,że nadrabiam aktualnie notki,więc napiszę co mi się najbardziej podobało.
Zakończenie bez wątpienia wyszło Ci najlepiej ;) .
Czekam na więcej ;).
Pozdrawiam ;) ;*
u mnie nn ^^ .
OdpowiedzUsuńDość przyjemnie się czyta, ale jestem zawiedziona koncówką. Jak on mógł po prostu odejść!! :/ Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńVia :D
Możecie mi wierzyć, albo i nie, ale choć czytam Waszego bloga na bieżąco, to niestety od pewnego czasu i dopiero teraz nadrabiam wcześniejsze rozdziały :)))
OdpowiedzUsuńKurdę, akcja z ciążą pani Uchiha to coś, co zasługuje na WOW!!!!! i to w maga wykonaniu :) Nie wiem czyj to był pomysł, ale mi się bardzo podobało. Szczególnie omdlenie rodzinnego twardziela. Co mi się od razu cisnęło na usta? Mdlejący mężczyzna to hańba dla rodu! :))))
To jak dziwacznie zachowują się bracia względem sobie upatrzonych dziewczyn, też jest rewelacyjne. Wiem jak stało się, że Sasuke zaczął się spotykać ze swoją lubą (bo od tego momentu zaczęłam czytać), ale niecierpliwie wyczekuję chwili, w której to Itachi wykona krok do przodu :)) Cały czas sobie powtarzam, że to już niedługo i zła jestem, że nie dysponuję wystarczającym czasem, by w końcu do niego doczytać.
Teraz żałuję, że już wcześniej nie wzięłam się za nadrobienie początku. Całe szczęście na bieżąco teraz jestem z Wami i waszą twórczością. Nie przestawajcie pisać, bo będzie mi bardzo smutno.
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, no i pojawił się Naruto, choć nie chciałabym aby był idiotą... ciekawe co Takeshi wymyślił...
a jeszcze taka mała sprawa, czy można podlinkować ten wpis w spisie... bo niestety ze spisu się nie da dostać...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Już naprawione :-)
UsuńPozdrawiam również!
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńrozdział jest świetny, cieszę się, że pojawił się Naruto, no ale nie lubię jak jest idiotą... och no ciekawe co takiego Takeshi wymyślił...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, bardzo się cieszę z pojawienia Naruto... a co takiego Takeshi wymyślił...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza