4 grudnia 2013

14. Nie musisz odpowiadać, już wszystko wiem

Choć może na początek parę słów wstępu?
Witamy po... dłuższej przerwie. Spytacie zapewne, dlaczego tak późno, czemu dopiero teraz? Nigdy nie lubiłam dopraszać się o komentarze, ale niestety, czasem coś napisać bez nich jest ciężko. Zwyczajnie brakło nam motywacji, gdyż nie widzimy zbytniego zainteresowania naszym opowiadaniem. Naprawdę byłybyśmy wdzięczne, o chociaż kilka słów. Podoba wam się to, co piszemy? Może macie jakieś uwagi? Krytyka naprawdę mile widziana, pochwały oczywiście też ;-)
Choć nie mam w zwyczaju nadawać dedykacji, ten rozdział ofiarowuję naszemu ostatniemu anonimowi - Yuuki, która jako jedyna skomentowała ostatnią notkę i to nie byle jak!
Cóż, to by było na tyle.
Zapraszam do czytania :-)
_______________________________________________________________

– I co o tym myślisz? – spytała w przerwie pomiędzy jednym uderzeniem, a drugim. – Udało wam się coś ustalić?
Shikamaru pojawił się przy niej nagle, zupełnie znikąd. Chwilę przyglądał się treningowi dziewczyny, lecz kiedy upewnił się, że nie przerwie go tylko ze względu na jego obecność, zabrał głos.
– Póki co, nie ma o czym mówić. Mamy kilka pomysłów, ale to czyste spekulacje. Potrzeba nam konkretów, by móc z odpowiedniej strony na to spojrzeć. Szyfr udało nam się w całości zdjąć, ale to nie jedyna przeszkoda.
– Co jeszcze?
Haniko zamachnęła się mocniej i z całej siły uderzyła w drzewo, które maltretowała już od dobrych paru godzin. Od kiedy Sasuke wyszedł, ona nie zmrużyła już oka. Przesiadywała w kuchni z kubkiem gorącej, ziołowej herbaty, nie mogąc już tego dłużej znieść. Nie miała siły nawet się uczesać, wyszła właściwie tak jak stała. Umyła zęby, przebrała się i opuściła mieszkanie. Tym samym poranną toaletę ograniczyła do zupełnego minimum. Po tych kilku godzinach wcale nie prezentowała się dużo lepiej. Podkrążone oczy, szara cera, która aż prosiła się o nawilżenie, lekko spierzchnięte usta. Na głowie panował jeden wielki kołtun, stworzony przez włosy, o które jeszcze dzień temu tak bardzo zapragnęła dbać. Całość prezentowała się raczej nieciekawie, co dodatkowo podkreślały brudne od piachu i błota ubrania.
– Wiadomość jest bardzo niejasna. Kierowana do konkretnej osoby i tylko ona może ją bezbłędnie zrozumieć. To taki typ informacji, w której interpretacja jest zupełnie dowolna. Złapaliśmy się na tym, gdy trzy różne osoby zajmowały się jednym tekstem i każda doszła do innych wniosków. – Brunet oparł się ramieniem o sąsiednie drzewo, tak, jakby ilość wypowiedzianych słów bardzo go zmęczyła.
– Rozumiem, to rzeczywiście pewien problem – powiedziała blondynka nie przerywając molestowania drzewa nawet na moment. – A co z byakuganem?
– Zajmie się tym Neji lub Hinata.
– Czyli póki co nic więcej nie można zrobić?
Nara pokręcił tylko przecząco głową. Sprawa była poniekąd zamknięta. Liczba następnych kroków była bardzo ograniczona, co nie zmieniało faktu, że były one niezwykle istotne i całą grę należało rozegrać w sposób przemyślany. Na tym jednak nie polegało zadanie Shimanouchi, lecz jego samego. Była to ta nudniejsza, aczkolwiek mniej męcząca, przynajmniej fizycznie, część całej misji. Fakt ten całkowicie go cieszył, w końcu to nie on będzie się musiał jeszcze sporo naganiać i stawać na głowie, by sprawiać wrażenie osoby wiarygodnej. On będzie tylko siedział i analizował sytuacje, nie musząc specjalnie się trudzić w graniu kogoś, kim nie jest.
– Hej, Shikamaru! – Z zamyślenia wyrwał go donośny głos z drugiego końca polany. Brunet doskonale wiedząc, do kogo należy, podniósł tylko rękę w geście przywitania, nie siląc się na więcej uprzejmości.
– To ja spadam. Nie uśmiecha mi się trening z Uzumakim i Uchihą – powiedział cicho.
Blondynka automatycznie poczuła, jak mieszają jej się wszystkie ruchy. Nie zastanawiając się zbyt długo, rzuciła okiem w tamtą stronę, a dostrzegłszy młodszego z braci, jakoś nie potrafiła zbyt szybko wrócić do poprzedniego zajęcia. W efekcie chybiła, a jej pięść znalazła się kilka centymetrów od grubego pnia. Niewiele myśląc, dziewczyna w ekspresowym tempie znalazła się po drugiej stronie drzewa, uderzając je z całej siły z tamtej strony, sugerując tym samym, że zamierzała tak zrobić od samego początku.
Westchnęła cicho, widząc, że tym uderzeniem przeszła pień na wylot. Skumulowała w dłoni odpowiednią ilość chakry, by zmieniona w ogień całościowo przepaliła drzewo, jednocześnie się przy tym nie marnując. Gdyby wzięła jej odrobinę mniej, prawdopodobnie utknęła by przy ostatnim centymetrze. Zadowolona z siebie, wyjęła rękę i rozmasowując nadgarstek, spojrzała w stronę nadchodzących młodych mężczyzn. Przez chwilę przez jej głowę przeszła myśl, że zapewne wygląda strasznie po takim treningu, jednak na długo w niej nie zagościła. Nie raz w końcu po misji wyglądała dużo gorzej i w takim stanie widywał ją niejeden facet. Mimo powracającej pewności siebie, jakaś cząstka niej samej nie była przekonana i wcale nie czuła się dobrze, gdy tych dwóch znalazło się tuż obok. Całe jej poczucie bezpieczeństwa gdzieś się ulotniło, gdy ciemne oczy Sasuke spoczęły na niej. Długo jednak nie dane jej było wpatrywać się w młodego Uchihę, gdyż tuż przed nią wyrósł radosny blondyn, uśmiechają się do niej szeroko.
– My się chyba nie znamy, Uzumaki Naruto!
– Shimanouchi Haniko, miło poznać – odpowiedziała bez przekonania, siląc się jednak na delikatny uśmiech. Następnie spojrzała na tył, gdzie wciąż stał Sasuke. – Cześć – rzuciła w jego kierunku.
– Cześć.
– Ooo, to wy się znacie?! Wioska niby wcale nie taka mała, a od tygodnia wszyscy już o tobie trąbią, zastanawiając się kim jesteś. Tępy drań oczywiście nie wspomniał słowem, że miał okazję cię poznać. – Blondyn uśmiechnął się do niej szerzej, po czym spojrzał krytycznie w kierunku Uchihy.
Haniko musiała przyznać, że w obecności chłopaka czuła się dużo swobodniej. Jego stosunek do nadętego bruneta również jej odpowiadał. Miło było popatrzeć, że nie tylko ona tak postrzega chłopaka i ma wiecznie ochotę robić mu na złość. Jednak zupełnie się nie spodziewała, że mimo ich stosunku do siebie, może być między nimi coś więcej. Długo nie trzeba się było przyglądać, by dostrzec, że łączy ich przyjaźń.
– W ogóle nie spodziewałem się, że istnieje dziewczyna, która umie tak trenować!
– Co masz na myśli? – spytała zupełnie wyrwana z zamyślenia.
– Chyba jeszcze nigdy nie widziałem, by któraś w trakcie treningu doprowadziła się do takiego stanu. Wszystkie zazwyczaj przerywają, gdy zaczynają brudzić im się ubrania lub złamią sobie paznokieć.
Blondynka automatycznie poczuła, jak się lekko czerwieni. Zaczęła podejrzewać, że wygląda jednak jeszcze gorzej, niż się początkowo spodziewała.
– Cóż, jest różnica między prawdziwym treningiem, a tylko bawieniem się w trening. Jak się chce coś naprawdę osiągnąć, trzeba się poświęcić – powiedziała, próbując zamaskować zmieszanie.
– To my musimy razem kiedyś potrenować! – krzyknął podekscytowany chłopak, wymachując przy tym rękoma. – O, właśnie, Shikamaru! Potrenujesz dziś z nami?
– No właśnie, spieszę się, na mnie już czas. – Brunet oderwał się automatycznie od drzewa i ruszył w sobie znanym kierunku.
Haniko patrzyła chwilę za oddalającym się chłopakiem, po czym skierowała spojrzenie z powrotem na Uzumakiego, który poświęcił ten czas na dokuczanie przyjacielowi. Nie posuwał się jednak na tyle, by wyprowadzić Uchihę z cierpliwości, co można było poznać po wyrazie twarzy bruneta. Przepełniona była spokojem i opanowaniem, na jego skroni nie pulsowała niebezpiecznie żadna żyłka, oczy nie wyrażały chęci mordu. Najwyraźniej Sasuke był już w znacznym stopniu odporny na takie żarciki i nie robiło to na nim większego wrażenia. Mimo to Uzumaki nie odpuszczał. Blondynka przysłuchiwała się chwilę tej słownej gierce, dochodząc do wniosku, że jej trafianie w czułe punkty bruneta wychodzi zdecydowanie lepiej. Kiedy temat między dwójką przyjaciół zszedł na dzisiejszy festyn, Naruto ponownie zwrócił się w stronę koleżanki.
– To będzie twój pierwszy festyn w Konoha, nie? Macie coś takiego w Suna? Wybierasz się na niego, nie?
– Z tego co się zdążyłam rozeznać, to nie, wasz festyn niczym nie przypomina naszego sposobu świętowania. W Suna tego typu imprezy mają zupełnie inny charakter, mniej w nich beztroskości. Trochę nad tym myślałam i właściwie, to nie mam ochoty w tym uczestniczyć.
– Dlaczego? – Blondynowi wręcz oczy wyszły na wierzch ze zdziwienia. – Super zabawa! A jak nie byłaś nigdy, to tym bardziej powinnaś się przejść! Może dasz się przekonać i pójdziesz z nami, co? – Chłopak uśmiechnął się szeroko wskazując palcem na siebie i Sasuke. Następnie najwyraźniej przypomniał sobie o czymś, gdyż mina wyraźnie mu zrzedła. – Chociaż nie, zapomniałem, że dupek jak zawsze nie idzie. Możesz pójść ze mną!
– Idę – powiedział Sasuke, wyraźnie akcentując dopiero co wypowiedziane słowo.
Naruto odwrócił się zszokowany w stronę przyjaciela, najwyraźniej nie spodziewając się takiego obrotu spraw. Przez chwilę przyglądał mu się z niezdecydowaniem, lecz gdy upewnił się, że nie zostało to wypowiedziane ironicznie, poczuł jak szczęka opada mu do ziemi.
Brunet z kamienną twarzą nie dał po sobie poznać, że słowo to wymsknęło się z jego ust, zanim zdążył w ogóle pomyśleć. Teraz już jednak nie było odwrotu i należało umiejętnie udawać, że w jego decyzji nie ma niczego nadzwyczajnego. Po prostu naszła go ochota. Ochota na bezsensowne szwendanie się po wiosce wraz z tłumami bezmózgich, upośledzonych ludzi, którzy najwyraźniej nie mają niczego pożytecznego do roboty i postanowili pokomplikować sobie i innym życie, utrudniając ruch i tworząc niepotrzebny tłok. A wszystko to dlatego, że głupia Hokage wymyśliła sobie jakiś bezsensowny festyn.
Starają się wyglądać jak najbardziej naturalnie, rzucił okiem w stronę blondynki. Robił to co jakiś czas właściwie odkąd tylko się tu pojawił. Pierwsze spojrzenie w jej kierunku uświęciło go w przekonaniu, że od ich ostatniego spotkania wcale jej się nie polepszyło. To, że aktualnie nie płakała, wcale nie znaczyło, że w głębi serca nie czuła się równie kiepsko jak w nocy. Choć teraz próbowała to skutecznie zamaskować, on nie dał się oszukać, nie po tym, co już widział. Z zamyślenia wyrwał go wrzeszczący mu wprost do ucha, Uzumaki.
– Uchiha, nie wspominałeś, że na ostatniej misji twój łeb też ucierpiał! – Chłopak złapał bruneta za głowę, potrząsając nią lekko.
Tego było jednak za wiele dla Sasuke, który wyrwał się gwałtownie z uścisku przyjaciela, przy okazji aktywując sharingan. Zachowanie to było tak pełne wrogości, że nie dało się jej nie zauważyć. Z bruneta emanował chłód i agresja. Naruto nie przyjął tego najlepiej. Wyzywające, szkarłatne oczy patrzyły na niego wzrokiem pełnym pogardy i niemej zachęty do pojedynku.
– Właściwie, to mogę się na chwilę przejść – rzekła Haniko zupełnie nieprzekonana do tego pomysłu, starając się tym samym załagodzić atmosferę między chłopakami, którzy powoli zaczynali skakać sobie do gardeł. A może wyjście gdzieś dobrze jej zrobi?
– No to do zobaczenia o osiemnastej! – krzyknął po raz ostatni Naruto, zanim nie zrobił zamachu w stronę bruneta. Ten szybko zablokował cios, spojrzał po raz ostatni w stronę blondynki, jednak nie bardzo wiedząc, co mógłby powiedzieć lub zrobić, przypuścił kontratak.

***

Wokół widoczna była wyłącznie para. Było jej tyle, że niezwykle skutecznie ograniczyła mu widoczność. Nie przejmował się tym jednak, nie to było teraz ważne. W końcu mógł się odprężyć, zrelaksować. Rozluźnił wszystkie mięśnie, serwując im ukojenie. Gorąca woda zmyła wszelkie pamiątki po dzisiejszej walce. Na jego ciele pozostały tylko drobne zadrapania i kilka głębszych blizn na brzuchu po ostatniej misji. W szpitalu powiedzieli mu, że gdyby nie szybka interwencja Shimanouchi już by nie żył, z drugiej zaś strony gdyby w czasie tej wyprawy towarzyszył im prawdziwy medyk, nie miałby teraz ani zadrapania. Tymczasem istniało prawdopodobieństwo, że blizna po tej największej ranie nie zniknie nigdy. Szczerze nie robiłoby mu to większej różnicy, gdyby nie fakt, że szrama ta kojarzyła mu się z jasnowłosą koleżanką.
Jak przez mgłę pamiętał chwilę, w której na chwilę odzyskał przytomność. Z biegiem czasu wolałby, gdyby to nigdy nie nastąpiło. Nie dość, że utrudniał jej ratowanie własnego życia poruszając się niepotrzebnie, to jeszcze mówił przy tym głupoty, rozpraszając dziewczynę, która z każdą chwilą była coraz bardziej zdenerwowana i roztrzęsiona. Pamiętał strach w jej oczach, mimo że pomieszany ze zdecydowaniem, to rosnący z każdą chwilą. Nie potrafił jednak stwierdzić, czy żałuje tego wszystkiego. Z jednej strony chciałby, by dziewczyna nie słyszała tego, co słyszała. Z drugiej, ulżyło mu, że w końcu odważył się powiedzieć to, co naprawdę czuł.
Przed oczami stanęła mu wystraszona twarz Itachiego, kiedy tylko odzyskał przytomność. Brunet nawet nie krył się wówczas ze swoimi emocjami, tak jak to i bywało za każdym razem, gdy młodszy trafiał z czymś poważniejszym do szpitala. Gdyby Itachi był wtedy przy nim, gdy tracił kontakt ze światem, z pewnością nasłuchałby się wielu wyznań. Kiedy teraz Sasuke tak nad tym myślał, doszedł do wniosku, że z jego ust mogłoby paść nawet takie słowo jak „kocham”.
Tu malowała się wyraźna różnica między dwójką braci. Starszy w sytuacjach kryzysowych, kiedy zdawało mu się, że już więcej nie ujrzy brata, uśmiechał się i nic nie mówiąc, okazywał swoje uczucia poprzez dotyk, głaszcząc go po policzku lub włosach. Sasuke zaś stawał się niesamowicie wylewny i choć całkowicie zgodnie z prawdą, paplał, co mu tylko ślina na język przyniosła. Niestety po wszystkim brunet zazwyczaj wstydził się tego, co powiedział. Nigdy się oczywiście do tego nie przyznał, ani nie dał po sobie poznać. Najgłupiej mu było przed rodzonym bratem, przed którym, odkąd pamiętał, grał najbardziej. Najwięcej udawał, zamykał się, bywał spięty i czujny. Odkąd tylko zapragnął przewyższyć umiejętnościami Itachiego, zapomniał jaką miłością go niegdyś darzył. Skończyły się wspólne treningi, zabawy, śmiechy i wspólne spędzanie czasu. Wszystko to przyćmiła ich rywalizacja.
Chłopak wyszedł spod prysznica, kończąc na tym swoje rozmyślania i powracając do rzeczywistości. Sięgnął po granatowy ręcznik, wytarł się nim dokładnie, po czym stanął przed lustrem przyglądając się sobie. Zanim jednak zdążył przejechać wzrokiem po całym swoim ciele, rozległo się pukanie do drzwi.
– Sasuke, zejdź za chwilę na dół! Muszę wam powiedzieć coś bardzo ważnego! – krzyknęła Mikoto przez drzwi, po czym skierowała się prawdopodobnie do pokoju starszego syna.
Brunet zerknął jeszcze na chwilę w lustro, a następnie sięgnął po leżące na pralce ubrania. Włożył na siebie ciemne spodnie i czarną koszulkę, nie spiesząc się zbytnio. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli matka zapowiedziała spotkanie na „zaraz”, oznaczało to jeszcze piętnaście minut spokoju. Kiedyś, gdy obaj z Itachim się na to łapali i niemal natychmiast zbiegali na dół, kobieta następne dwadzieścia minut zajmowała się jeszcze czymś innym, równie nieistotnym, co informacja, którą zazwyczaj miała im do przekazania. Czasem te ważne spotkania dotyczyły jutrzejszego obiadu, innym razem matka po prostu chciała spytać, czy nie brakuje im zimowych skarpetek. I tym razem Sasuke nie nastawiał się na nic jakoś specjalnie istotnego.

***

– Będziecie mieli siostrzyczkę. – Pani Uchiha uśmiechnęła się szeroko do obu synów.
Sasuke, który akurat pił sok pomidorowy, zaczął się potężnie krztusić, przybierając przy okazji kolor tegoż warzywa. Na pomoc przyszedł mu Itachi, który zaczął intensywnie klepać go po plecach, z czym jednak miał drobne problemy, gdyż ręce trzęsły mu się wbrew jego woli. Po twarzy młodszego Uchihy zaczęły kapać łzy, spowodowane nieustającym kaszlem. Fugaku siedział cicho na fotelu naprzeciwko chłopaków, o dziwo nie komentując tego, co się na jego oczach wyrabiało, a co było wręcz nie do pomyślenia w tak wysoko szanującym się klanie.
– Wasz ojciec dowiedział się o tym zaledwie tydzień temu, dla waszego dobra postanowiłam przetrzymać w tajemnicy najdłużej jak się dało.
– To znaczy ile? Który to miesiąc? – spytał Itachi, kiedy udzielił już młodszemu bratu pierwszej pomocy.
Mikoto zarumieniła się lekko, przy okazji drapiąc się ze zdenerwowania po policzku. Bynajmniej nie był to gest, którego matka używała często. Już sam ten fakt nastawił obu chłopaków na kolejny cios.
– Właściwie to już dziewiąty. – Kobieta złożyła ręce, uformowała krótką pieczęć i ich oczom ukazała się sylwetka, którą najwyraźniej skrywała przed nimi już od dłuższego czasu. Potężny brzuch brunetki ukazał się ich oczom, malując na twarzach trzech mężczyzn autentyczny szok. Widok ten był o tyle niespodziewany, że Fugaku pobladł znacząco.
– Który?! – Krzyknął mężczyzna, automatycznie zrywając się z fotela, w którym do tej pory jeszcze spokojnie siedział. – Informując mnie o ciąży nic nie wspomniałaś, że zaszłaś w nią tak dawno temu!
– Przepraszam, nie mogłam wam powiedzieć. Kochanie, masz tyle na głowie ostatnio. – Zwróciła się do męża. – Śledztwa, misje, nie chciałam dokładać ci zmartwień. Nasi chłopcy też już są dostatecznie duzi, by mieć własne problemy związane z  treningami, dziewczynami i niebezpiecznymi zadaniami. Jak mogłabym im jeszcze dokładać problemów? Gdybym powiedziała wam wcześniej, pewnie położylibyście mnie do łóżka, wyręczali we wszystkim i martwili się.
– Będziemy mieli dziecko – szepnął Fugaku, po czym zemdlał. Bracia zareagowali jednak na tyle szybko, by uchronić ojca przed upadkiem, łapiąc go w ostatniej chwili.
Sasuke kiwnął porozumiewawczo do starszego brata w kierunku kanapy. Nie minęła chwila, kiedy ulokowali na niej bezpiecznie mężczyznę. Matka, wydawać by się mogło, niespecjalnie przejęła się omdleniem męża. Stała w dalszym ciągu w tym samym miejscu, najwyraźniej oczekując jakiejś reakcji ze strony synów. Itachi podszedł do niej jako pierwszy, ucałował w czoło, po czym złożył gratulacje, deklarując pomoc ze swojej strony. Sasuke jako, że czoło matki zostało już skażone, zdecydował się na policzek. Następnie bez słowa, objął matkę, klepiąc ją delikatnie po plecach. Cała scena nie trwała jednak zbyt długo. Mikoto uśmiechnęła się jeszcze łagodnie do syna.
– Już nie będziesz najmłodszy – powiedziała, dotykając z ogromną czułością jego policzka.
Sasuke chwilę przyglądał się matce, po czym wraz z Itachim ruszyli w kierunku schodów na górę. Normalnie w takiej sytuacji zamieniliby chociaż kilka słów, komentując bieżącą sytuację, jednak z powodu ostatnich nieporozumień ich relacje ochłodziły się do tego stopnia, że żaden z nich nie wyobrażał sobie, że mógłby się odezwać do tego drugiego chociaż słowem. Rozstali się, gdy każdy skierował się do swojego pokoju.

***

Perfekcyjne zaplątanie warkocza zajęło mu jedynie chwilę. Sprawdził jeszcze raz, czy wziął ze sobą wszystko, po czym wyszedł z domu. Mimo wysokiej temperatury nie mógł zrezygnować z ciemnego płaszcza do samej ziemi. Na kapelusz z szerokim rondem nie narzekał, skutecznie zasłaniał go przed promieniami słonecznymi, lecz mimo to nie mógł zrezygnować z dużych ciemnych okularów. Postawił na pełen profesjonalizm.
Przemieszczał się bardziej za pomocą częstych skoków, niż zwyczajnego chodu. Niestety tylko jemu wydawało się to naturalne, gdyż mieszkańcy zerkali na niego co pewien czas, rzucając mu nadzwyczaj dziwne spojrzenia. Dziwne przynajmniej w jego mniemaniu. Normalny człowiek nie widział w tym niczego nadzwyczajnego, że na taki okaz, jakim w tym momencie był on, patrzy się raczej dosyć krzywo. Mimo to on starał się nie zwracać większej uwagi na tychże ludzi. Nie robił tego przynajmniej do momentu, w którym trzymali się oni na dystans. W sytuacji, w której jeden z przechodniów postanowił po prostu do niego podejść, musiał zareagować odpowiednio szybko i skutecznie. Kryjąc dłonie w długich rękawach płaszcza, ułożył odpowiednie pieczęcie i dotykając lekko, niby całkowicie przypadkiem, chodnika, przywołał mrówkę, tym razem bardzo małą. Kiedy tylko przestał gwizdać na odwrócenie uwagi i podniósł się z kucek, owad ruszył do boju. Niezauważony wszedł napastnikowi na prawego buta, po czym wsunął się pod nogawkę jego spodni. Zanim mężczyzna zdołał zareagować, mrówka ugryzła go w kostkę. Ofiara krzyknęła głośno i zaczęła się szamotać. Tym razem uwagę wszystkich przykuł mężczyzna podskakujący na jednej nodze, podciągający przy tym nogawkę spodni. Ludzie patrzyli na niego jak na wariata, dopóki mężczyzna nie stracił przytomności, rozwalając się na samym środku chodnika. Kiedy tylko trucizna w jego ciele zaczęła działać, nabrał koloru zgniłej zieleni. On zaś wykorzystał moment zamieszania, we własnym mniemaniu wtapiając się w tłum.

***

– Znamy się? – spytał ciemnowłosy, niezwykle blady młodzieniec, widząc zakapturzoną postać przed drzwiami swojego mieszkania.
– Właściwie, to nie, a powinniśmy. Mogę wejść? Posiadam niezwykle interesujące i cenne informacje, a wiem, że w tym momencie tylko w tobie mogę odnaleźć sojusznika.
Brunet przyglądał się chwilę niezwykłemu gościowi, po czym wzruszył tylko ramionami i przepuścił nieznajomego w drzwiach. Właściwie, to nawet nie wiedział, dlaczego postanowił to zrobić. Prawdę mówiąc nie interesowało go nawet, co takiego ma mu on do powiedzenia. Ba, nie obchodziło go, kim tajemniczy gość w ogóle jest. W całym temacie nie robiło na nim wrażenia zupełnie nic. Dlaczego więc go wpuścił? Odkąd jego gość przekroczył próg, sam zaczął się nad tym zastanawiać.
Brunet bez słowa udał się z nieznajomym do niewielkiego salonu. Usiadł naprzeciwko gościa, nie zawracając sobie głowy uprzejmościami typu, czy może życzyłby sobie on coś do picia. Nie interesowało go to, tak samo zresztą jak to, co tenże mężczyzna miał mu do powiedzenia. Chciał jak najszybciej to zakończyć i odprowadzić intruza do drzwi. Nie spuszczając z niego czujnego spojrzenia, skinął mu na znak, że może zacząć mówić. Ten jednak rozejrzał się uważnie dookoła, po czym pochylił nad dzielącym ich stołem, momentalnie znajdując się swoją twarzą tuż przy jego. Sai zaniepokojony lekko takim obrotem spraw nie cofnął się jednak.
– Jaką mam pewność, że nie zamontowali ci podsłuchu? – szepnął nieznajomy wprost do jego ucha.
– A jest ktoś, komu zależałoby na podsłuchaniu akurat tej rozmowy? – Sai nie zamierzał ściszać głosu tylko dlatego, że ten upierdliwy mężczyzna miał jakąś obsesję.
– Uchiha.
– Który?
– Właściwie, to nie jestem pewien. – Mężczyzna oparł się na oparciu fotela, zastanawiając się nad tym dość intensywnie. – Itachi, a jak nie Itachi, to Sasuke, proste! – krzyknął najwyraźniej już zapominając o swoich wcześniejszych obawach.
Sai przyjrzał mu się badawczo, nie odzywając się jednak. Tajemniczy gość nie raczył się nawet przedstawić, nie wspominając o tym, że nawet się nie rozebrał i nie pokazał swojej twarzy. W dalszym ciągu siedział w tym swoim obszernym płaszczu, ciemnym kapeluszu i okularach. Głos, właściwie jedyna charakterystyczna cecha, po której mógłby go ewentualnie w tej sytuacji rozpoznać, też nic mu nie mówił. Najwyraźniej było tak, jak mówił - nie znali się.
– Bo wiesz, chodzi mi o tę Keiko! – krzyknął, po czym rozejrzał się jeszcze raz dokładnie, by upewnić się, czy w mieszkaniu nie byli ukryci jacyś inni ninja. Jednak gdy nikt niespodziewanie na niego nie naskoczył, ponownie zwrócił się w kierunku bruneta. – No bo jak w trakcie ostatniej misji siedziałem i podsłuchiwałem pod jej namiotem, to usłyszałem Sasuke! – Takeshi wyrzucił ręce wysoko w górę, jakby to, co powiedział, było czymś nadzwyczajnym. – Itachi był akurat przy ognisku, więc on był sam w namiocie i mamrotał do siebie. Mówił, że nie daruje ci tej mangi i że najpierw porozmawia na ten temat z Naruto, a potem osobiście cię udusi!
Sai lekko pobladł. Przez chwilę nawet zastanawiał się, czy nie zabrać głosu, odpuścił sobie jednak, widząc rosnące podekscytowanie swojego gościa.
– No i ja się tej sprawie oczywiście bliżej przyjrzałem i rany, jesteś świetny! Nie sądziłem, że młody Uchiha prowadzi takie życie! Wyszło na jaw, dlaczego nigdy nie miał żadnej dziewczyny. – Akaibe uśmiechnął się szeroko. – Nie wiem, skąd wytrzasnąłeś te informacje, ale musisz być genialnym szpiegiem!
– Właściwie, to jest tylko taka moja wizja i nie ma w tym ani odrobiny prawdy. – Sai, na którego twarzy nigdy nie można było doszukać się jakichkolwiek emocji, teraz wydawał się być jawnie zdziwiony.
– Nie martw się, masz we mnie przyjaciela, a nie wroga, nic nie powiem! – Z długiego rękawa ciemnego płaszcza wyłoniła się szczupła dłoń i poklepała bruneta po ramieniu. – Ale wracając do tematu, mam dla ciebie coś, co cię może zainteresować! Wiem już, że jesteś typem człowieka, który chce ukazać światu całą prawdę. Wszystko bez cenzury, po prostu fakty. W końcu każdy ma prawo wiedzieć, co niepokojącego dzieje się w jego środowisku. –
Takeshi sięgnął do kieszeni płaszcza, z której wydobył białą kopertę. Nie spiesząc się wyjął z niej po kolei parę zdjęć, po czym rozłożył w rządku na stoliku, by brunetowi nie umknęło absolutnie żadne.
 – O, tutaj – wskazał na fotografię. – Tutaj widać, jakie naprawdę stosunki łączą tych dwóch z klanu Uchiha!
Sai przyjrzał się dokładnie zdjęciu ukazującym braci śpiących w swoich objęciach. Każdy z osobna wydawał się niezwykle szczęśliwy z obecności tego drugiego oraz z towarzyszącego temu poczucia bliskości. Fotografia została wykonana najprawdopodobniej w namiocie, w trakcie trwania jakiejś misji.
– Sasuke nie dość, że sypia z tym jinchuuriki, to jeszcze ma romans z własnym bratem! A to by znaczyło, że Itachi też nie jest heteroseksualny, więc… – wskazał na kolejną fotografię przedstawiającą starszego Uchihę wręczającego jakiejś obcej dziewczynie opakowanie tajemniczych pigułek. Następnie podsunął brunetowi pod nos zdjęcie, na którym para ta najzwyczajniej w świecie się obejmuje. – Keiko tak naprawdę jest mężczyzną! W ciele kobiety może bez problemu kręcić się wokół Uchihy i nikt nie widzi w tym niczego nadzwyczajnego, ot kolejna zakochana fanka, a tak naprawdę to uwiodła Itachiego i teraz zmusza go do sprzedawania narkotyków na skalę światową!
Sai wysłuchiwał tego wszystkiego w milczeniu, jednak jego mina nie wyrażała zbytniego przekonania do tego wszystkiego. Usta miał mocno rozdziawione, twarz wyrażającą autentyczne zdziwienie.
– Nie chciałem mówić Sasuke prawdy – ciągnął dalej Takeshi. – Ponieważ musiałbym przyznać się do tego, że znane są mi jego bliskie stosunki z tym blondynem, a to mogłoby być za dużo jak na jeden raz, wiesz on jest tak strasznie delikatny. Dlatego właśnie przyszedłem z tym wszystkim do ciebie! Zrób to, co słuszne i opublikuj prawdę o Keiko! Niech cały świat się dowie, jaki z niej, a raczej z niego, jest oszust!
W tym momencie z głowy już niemal jawnie podskakującego w miejscu Akaibe, spadł kapelusz, ukazując na światło dzienne jego długie, błękitne włosy związane z schludny warkocz. Chłopak zaczął autentycznie panikować, krzycząc, że już prawdopodobnie po nim. W biegu chwycił okrycie głowy i nie zastanawiając się ani chwili dłużej, wyskoczył przez okno.

***

Leżała z kubkiem gorącej herbaty na kanapie, starając się zapomnieć o całym świecie. Upiła łyk napoju, po czym odstawiła szklane naczynie na blat niewielkiego stoliczka. Mimo panującego na dworze upału, jej ciało było niesamowicie wychłodzone, dlatego też bez obszernej bluzy i ciepłego, polarowego kocyka się nie obeszło. Nie wiedziała, dlaczego jej organizm za każdym razem tak reagował, ale zdążyła się do tego przyzwyczaić. Źródło tych wszystkich zmian temperatury było jej znane – ogień – jednak przyczyna do dziś dzień pozostawała tajemnicą. To wszystko stało się tak nagle, tuż po jego śmierci. Nie wiedziała, czy może chwilę przed tym wszystkim, on wstrzyknął jej kolejny eksperymentalny specyfik, czy to po prostu jej własny system odpornościowy nie potrafił sobie inaczej z tym wszystkim poradzić.
Pamiętała, jak trafiła do szpitala z powodu wychłodzenia organizmu. Wszyscy byli bezradni, lekarze nie wiedzieli, co się dzieje. Dlaczego w środku lata, w ciągu dnia na pustyni jej temperatura spadła do zaledwie 25oC? Mimo to koniec nie nadszedł. Po tygodniu jej stan znacznie się poprawił, więc lekarze postanowili jak najszybciej się jej pozbyć. Nikomu nie zależało na tym, by jej pomóc, by poznać prawdę i postarać się to wszystko złagodzić. On był ich przyjacielem, mimo wszystko mieli jej to za złe, choć postąpiła najlepiej, jak w takiej sytuacji tylko mogła. Dopiero wówczas uświadomiła sobie, że ludzie, których uważała za przyjaciół, wcale nie do końca nimi byli. Pozostali wierni, lecz nie jej. Jemu, chociaż to on popełnił błąd.
Na jednym razie się nie skończyło. Przy każdym większym załamaniu problem powracał. Nie tak dotkliwie, lecz temperatura jej ciała dotkliwie spadała. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że na dłuższą metę jej organizm reagował zupełnie niezgodnie z zamierzeniami. By lepiej znosić upały, nie od dziś wiadomo, że należało podnieść temperaturę własnego ciała, wówczas ta na zewnątrz stawała się mniej odczuwalna. W tym wypadku jej organizm reagował jak należy. W najbardziej krytycznych z powodu gorąca warunkach, potrafiła sobie dopomóc sprawiając, by to wszystko stawało się mniej dokuczliwe. Prawda jednak była taka, że przy obniżonej temperaturze zamiast nadmiernie gorąco, robiło jej się niesamowicie zimno. Wszelkie istniejące prawa natury przestawały mieć znaczenie, gdy jej organizm postanowił się zaprzeć. Tym samym, gdy temperatura jej ciała osiągała zaledwie 29oC, zamiast robić jej się niesamowicie gorąco, odczuwała jedynie chłód. Przenikliwy, nie do powstrzymania. Lód w sercu, którego nie potrafiła stopić. Obraz przed jej oczami zamazywał się, a ona dostrzegała jedynie zimowy krajobraz. Surowy i pusty. Przebijała przez niego wyłącznie samotność, co tylko potęgowało poczucie bezsilności i mrożącego od środka zimna.
Wysunęła spod koca jedną rękę i sięgnęła w stronę stoliczka. W jej dłoni znalazła się lekko zniszczona ramka. Nie była specjalnie stara, a wyglądała jakby przeszła już naprawdę bardzo wiele. Szybka z przodu była lekko ułamana, zdjęcie wyblakłe, a drewniana konstrukcja ledwie się trzymała. Nie była to już zwyczajna ramka, to był wrak niegdyś dobrej oprawy na fotografie. Nieważne było jednak w tej chwili opakowanie, lecz zawartość.
Blondynka pogładziła palcami uśmiechnięta twarz młodego mężczyzny. Jasne blond włosy, zielone oczy, szeroki uśmiech, w dłoni trzymał różę. Nie rozumiała, dlaczego to właśnie ten obraz utkwił jej najbardziej w pamięci i dlaczego właśnie to zdjęcie miała zawsze jako pierwsze przed oczyma, gdy tylko o nim myślała. Z czasem zawsze w jej głowie pojawiały się i inne obrazy, jednak to zdjęcie było najwyraźniejsze. Chłopak emanował szczęściem, radością, chęcią życia.
Łzy z wolna spłynęły po jej policzku, docierając do brody, by następnie skapnąć na trzymane w ręku zdjęcie. Haniko jakby dopiero teraz uprzytamniając sobie, że płacze, sięgnęła prawą dłonią do twarzy, szybkim ruchem ścierając kolejne słone krople. Oderwała wzrok od uśmiechniętego chłopaka, odstawiając ramkę na stoliczek, zdjęciem do dołu. Następnie sięgnęła do opakowania chusteczek, w drugą rękę łapiąc kubek z herbatą.
Kiedy ledwie udało jej się uspokoić i doprowadzić do stanu względnej używalności, zadzwonił dzwonek. Dziewczyna przez chwilę zastanawiała się, czy w ogóle zawracać sobie tym głowę i otworzyć, jednak ostatecznie doszła do wniosku, że to przecież może być coś ważnego. Przepełniona ogromną niechęcią na czyjekolwiek odwiedziny, podniosła się i skierowała do drzwi. Najbardziej obawiała się, że ujrzy za nimi Itachiego, albo co gorsza Sasuke, na szczęście jednak jej oczom ukazała się długowłosa dziewczyna o niesamowicie jasnych oczach.
– Cześć, jestem Hinata. – Dziewczyna ukłoniła się nieśmiało. – Shikamaru mnie przysłał. Prosił, żebym cię jakoś ładnie umalowała, bo musisz wyglądać na dzisiejszym festynie jak prawdziwa księżniczka.
– Hej, miło mi. Jestem Haniko – odpowiedziała lekko skołowana blondynka, przy okazji wpuszczając młodą Hyuugę. – Zastanawia mnie jedno, skąd Shikamaru wiedział, że w ogóle wybieram się na ten festyn? – Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi, wprowadzając gościa do niewielkiego salonu.
– Ach, to ty nic nie wiesz? – Dziewczyna wydawała się zaniepokojona tym faktem. – Nie wiedziałaś o moim przyjściu? Na pewno ci nie przeszkadzam? – Zaczęła dopytywać dziewczyna.
Haniko uśmiechnęła się delikatnie do nowej koleżanki, starając się zamaskować swój niespecjalnie dobry humor. Zachęciła ją, by rozsiadła się wygodnie na kanapie, po czym usiadła obok, ponownie przykrywając się kocem.
– Ależ oczywiście, że nie. Bardzo mi miło, że przeszłaś. Widocznie Shikamaru chciał mi zrobić niespodziankę – rzekła miło blondynka widząc przejęcie na twarzy młodej Hyuugi. – I dać tym samym do zrozumienia, że wie o moim stosunku do Sasuke – pomyślała.
Hinata w odpowiedzi tylko uśmiechnęła się lekko i sięgnęła do swojego kuferka z kosmetykami. W czasie kolejnej godziny dziewczyny omawiały makijaż pasujący do stroju i zastanawiały się nad odpowiednią fryzurą. Mimo iż Haniko się tego nie spodziewała, brunetka wykazała się dobrą znajomością tejże sztuki, choć sama się właściwie nie malowała. Shimanouchi była zmuszona do sztucznego zwiększenia temperatury swojego ciała, by przypadkiem nowa koleżanka nie zauważyła u niej symptomów wychłodzenia organizmu. Cienie pod oczami i inne oznaki jawnego przemęczenia, zrzuciła na chorobę, która rzekomo ją w ostatnim czasie lekko męczyła. Mimo ogromniej ilości kłamstw i wymówek, Haniko musiała przyznać, że w towarzystwie Hyuugi poczuła się odrobinę lepiej.

***

Efekt końcowy, cóż, przeszedł jej najśmielsze oczekiwania. Wpatrując się w lustro, nie była do końca pewna, czy na pewno widzi swoja własne odbicie. Owszem, kiedyś uważała się za całkiem ładną i zgrabną dziewczynę, tak, kiedyś. Gdy czasy się zmieniły, przestała się tak postrzegać, a patrząc w lustro nie myślała już o sobie niczego. Żadne konkretne określenie nie przychodziło jej do głowy, w ogóle nie zastanawiała się nad tym, jak się aktualnie prezentuje. Etap jej życia, w którym czerpała radość z podkreślania walorów, wydawać by się mogło, że nieodwracalnie się zakończył. Owszem, malowała się i teraz, jednak robiła to całkiem automatycznie, w ogóle nie przywiązując wagi do tego, czy efekt tych starań jest zadowalający, czy też nie.
Tymczasem tu i teraz, pierwszy raz od bardzo dawna poczuła się ładna i względnie szczęśliwa z tego powodu. Przyglądała się sobie, zastanawiając się, co w wykonanym przez Hinatę makijażu podoba jej się najbardziej. Po krótkim namyśle i dokładnym zlustrowaniu całości, doszła do wniosku, że są to jednak oczy. Spojrzenie było hipnotyzujące.
Rzuciła jeszcze raz okiem na całość, po czym wyszła z łazienki, kierując się do salonu. Na stoliku stał kubek z niewypitą do końca herbatą, która jeszcze całkiem niedawno była gorąca.
Haniko upiła łyczek, starając się przy tym nie rozmazać pomadki w delikatnym, pudrowym kolorze. Następnie sięgnęła po leżącą na stoliku torebkę, w poszukiwaniu telefonu komórkowego. Nie zwlekając, bo chcąc nie chcąc im dłużej się zwleka, tym większe wahanie, wybrała numer i zaakceptowała połączenia. Co powie? Właściwie to nie powinno stanowić problemu, chyba, że coś wymknie się spod jej kontroli.
Sekundy mijały, w słuchawce brzmiał wyłącznie cichy sygnał połączenia. Gdy w końcu włączyła się poczta głosowa, blondynka rozłączyła się, marszcząc przy tym lekko brwi. Nie dane jej było jednak zastanowić się, czy zadzwonić raz jeszcze, czy dać sobie spokój, ponieważ w pomieszczeniu rozniosło się donośnie pukanie do drzwi.
Shimanouchi odłożyła aparat na drewniany stoliczek, po czym skierowała się w stronę, z której dobiegał dźwięk. Nie zastanawiając się wiele, pociągnęła za klamkę i uchyliła drzwi. Okazało się być gorzej, niżby mogła się spodziewać. Zdecydowanie nie tego oczekiwała, w dodatku nie była na to nawet w najmniejszym stopniu przygotowana. Ale czy miała jakieś wyjście?
Skinęła lekko głową, na znak, że „jeszcze tylko moment” i wróciła do mieszkania, nie zamykając jednak drzwi. Sięgnęła po telefon i wcześniej spakowaną niewielką torebkę, po czym podeszła do szafki z butami. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, zdecydowała się na sandały na niewielkim podwyższeniu, by strój nie wyglądał zbyt oficjalnie i balowo.
Nie zerkając już nawet na chwilę w stronę lustra, opuściła mieszkanie, zamykając za sobą drzwi, klucz umieszczając w jednej z bocznych kieszonek torebki.
– Dzwoniłam – szepnęła chcąc przerwać panującą między nimi ciszę.
– Wiem.
– Skąd wiedziałeś, że…?
– Nie wspomniał gdzie.
– Fakt.
Uchiha przepuścił dziewczynę, gdy przechodzili przez furtkę, celowo jednak stając w takiej odległości, by musiała się ona bokiem o niego otrzeć. O nieprzypadkowości tego zachowania zdawała sobie sprawę i ona sama. Za dużo się wydarzyło, by kolejna taka sytuacja okazała się zwykłym zbiegiem okoliczności. Nic jednak nie powiedziała. Tylko los mógł dopomóc w rozwiązaniu problemu. Los, który zazwyczaj nie działał zgodnie z tym, czego byśmy chcieli.
– Słuchaj… ­– Ciszę przerwał Sasuke, który korzystał z każdej kolejnej okazji, by móc przyjrzeć się dziewczynie. – Ten sen, to nie był pierwszy raz, prawda?
– Musimy zaczynać ten temat?
– Chyba jesteś mi winna jakieś wyjaśnienia. – Brunet wywrócił oczami, jakby fakt ten był nadzwyczaj oczywisty. Nie dla wszystkich jednak.
– Co proszę? Ja tobie wyjaśnienia? Nie uderzyłeś się przypadkiem w głowę? – Dziewczyna prychnęła cicho, przyspieszając kroku, by możliwie najszybciej dotrzeć na miejsce i zakończyć temat.
– Dobra, może nie jesteś. – Uchiha wycofał się lekko, przeczuwając, że w ten sposób niczego z niej nie wyciągnie. – Mimo to, może odpowiesz na pytanie?
– Czemu tak uważasz?
Sasuke wręcz cisnęło się na usta, że pytaniem na pytanie się nie odpowiada, powstrzymał się jednak, ponownie zerkając na blondynkę, która od wyjścia z domu, nie spojrzała na niego nawet na chwilę. Najwyraźniej był dziś niewidzialny.
– Czemu uważam co? Że odpowiesz, czy że to nie był pierwszy raz?
– Drugie trafienie – rzekła od niechcenia.
Zupełnie ignorując chłopaka, jednak przeczuwając, że na tym rozmowa się nie skończy, przystanęła na szczycie mostku, po którym aktualnie przechodzili. Odwróciła się tyłem do niego, wpatrując się w łagodnie falującą wodę i słońce powoli chylące się ku zachodowi. Zaróżowione z lekka niebo, sprawiało, że świat wydawał się aż nazbyt łagodny. Jak gdyby ten delikatny odcień różu, wprowadzał spokój w życie mieszkających tu ludzi.
– Nie wydawałaś się zaskoczona. Co więcej na twojej twarzy malowało się zmęczenie, bynajmniej nie spowodowane ciężkim dniem i kiepską nocą. To było zmęczenie psychiczne, jak gdyby ten sen prześladował cię od dawna i nie dawał zaznać spokoju.
Haniko wzruszyła tylko ramionami, zastanawiając się jednocześnie nad odpowiedzią. Możliwość pozostawienia tego bez komentarza odrzuciła już dawno. Oznaczałoby to tylko tyle, że chłopak miał w swych osądach rację. Wzruszenie ramionami okazało się najlepszym rozwiązaniem. Gest pospolity, acz jaki skuteczny. Bez spojrzenia jej w oczy, mógł zwyczajnie dojść do wniosku, że nic a nic ją to nie kosztuje. Ot tak, od niechcenia. Tymczasem zarobiła sobie tylko odrobinę czasu.
– Wiesz… – zaczęła, chcąc zyskać go jeszcze trochę, jednak tym razem nie przyniosło to spodziewanego efektu, gdyż chłopak złapał ją za ramiona i nim się zdążyła obejrzeć, już stała przodem do niego.
– Kultura nakazuje, by nie rozmawiać z kimś stojąc do niego plecami – rzekł jak gdyby nigdy nic.
Mimo to czarne tęczówki wyrażały więcej. Czy miało to cokolwiek wspólnego z wypowiedzianymi przed chwilą słowami? Niekoniecznie. Ich głębia pochłonęła jej własne myśli. To, co starała się ukryć, ujrzało właśnie niemal światło dzienne.
– Nie musisz odpowiadać, już wszystko wiem – wyszeptał, puszczając jej ramiona. Wpatrywał się jeszcze chwilę w jej beznamiętną w tej chwili twarz, po czym bez słowa ruszył przodem.

9 komentarzy:

  1. AAAAA!!!!! Dostałam dedykację! Tak się tym pod jarałam, pierwszy raz ktoś mi zadedykował notkę! Wielkie dzięki dziewczyny. A co do tych komentarzy to nie przejmuje się, teraz koniec semestru oceny się wystawia i nikt nie ma czasu na siedzenie przed kompem, z reszta chyba piszecie dla siebie a nie paru komentarzy. No a teraz rozdział. Jupi, że w końcu się pojawił, już myślałam, że was również dopadł zwyczajowy o tej porze roku brak weny i czasu, na szczęście nie! I no, no widzę, że między Haniko o Sasuke coś iskrzy UUUU.... *.* Troszkę mi w pewnym miejscu zajechało SasuNaru Wybaczcie, ale po prosty nie przepadam za tą parą. Do yaoi nic nie mam, ale jakoś w samym Naruto nie widzę ich za wiele, nikt mi tam do nikogo nie pasuje, jedyne dwie para jakie lubię to KakIru i KakuHida, oni po prostu mi do siebie pasują. Ale nie o tym tu miałam pisać. Idąc dalej, Takeshi! Tak mnie rozbawił tą swoją konspirą, że śmiałam się przez 10 minut. A co do SasuNaru to faktycznie będziecie o tym pisać? Bo tu lekki podtekst, tam podtekst. Co do pomysłu, że Keiko jest facetem, genialny pomysł, normalnie glebę zaliczyłam. [ P.S ale mam nadzieję, że nie jest] I już nie mogę się doczekać w następnym rozdziale festyn, jupi! A zakończenie takie urocze, już myślałam, że będzie kiss, a tu bum, koniec. Aż krzyknęłam . Czekam na kolejny rozdział, może jeszcze przed świętami ;> Do zobaczenia i bye bye Yuuki

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam,że dawno nie komentowałam,ale jak wiecie,jest już końcówka semestru,więc...poprawy,poprawy i jeszcze raz poprawy xd ! :D .
    Nie przejmujcie się małą ilością komentarzy. Ja mam tak samo. W roku szkolnym ludzie zazwyczaj nie mają czasu na komentowanie,czy nawet pisanie notek.
    Mimo,iż czuję,iż Sasuke będzie z Haniko,to....szczerze mówiąc....nie przeszkadza mi wcale SasuNaru xd. Naprawdę,lubię yaoi xd.
    Hmmm. Nie za bardzo mam wenę na komentarze,zwłaszcza,że nadrabiam aktualnie notki,więc napiszę co mi się najbardziej podobało.
    Zakończenie bez wątpienia wyszło Ci najlepiej ;) .
    Czekam na więcej ;).
    Pozdrawiam ;) ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dość przyjemnie się czyta, ale jestem zawiedziona koncówką. Jak on mógł po prostu odejść!! :/ Czekam na kolejny
    Via :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Możecie mi wierzyć, albo i nie, ale choć czytam Waszego bloga na bieżąco, to niestety od pewnego czasu i dopiero teraz nadrabiam wcześniejsze rozdziały :)))
    Kurdę, akcja z ciążą pani Uchiha to coś, co zasługuje na WOW!!!!! i to w maga wykonaniu :) Nie wiem czyj to był pomysł, ale mi się bardzo podobało. Szczególnie omdlenie rodzinnego twardziela. Co mi się od razu cisnęło na usta? Mdlejący mężczyzna to hańba dla rodu! :))))
    To jak dziwacznie zachowują się bracia względem sobie upatrzonych dziewczyn, też jest rewelacyjne. Wiem jak stało się, że Sasuke zaczął się spotykać ze swoją lubą (bo od tego momentu zaczęłam czytać), ale niecierpliwie wyczekuję chwili, w której to Itachi wykona krok do przodu :)) Cały czas sobie powtarzam, że to już niedługo i zła jestem, że nie dysponuję wystarczającym czasem, by w końcu do niego doczytać.
    Teraz żałuję, że już wcześniej nie wzięłam się za nadrobienie początku. Całe szczęście na bieżąco teraz jestem z Wami i waszą twórczością. Nie przestawajcie pisać, bo będzie mi bardzo smutno.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    rozdział świetny, no i pojawił się Naruto, choć nie chciałabym aby był idiotą... ciekawe co Takeshi wymyślił...
    a jeszcze taka mała sprawa, czy można podlinkować ten wpis w spisie... bo niestety ze spisu się nie da dostać...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    rozdział jest świetny, cieszę się, że pojawił się Naruto, no ale nie lubię jak jest idiotą... och no ciekawe co takiego Takeshi wymyślił...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    świetny rozdział, bardzo się cieszę z pojawienia Naruto... a co takiego Takeshi wymyślił...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń