22 maja 2013

08. Ach tak, mama robiła?

Witam!
No i nadszedł czas na kolejny rozdział. Obie (tak, autorki są dwie :)) bardzo się cieszymy z pojawiających się komentarzy. Bądź, co bądź, nic tak nie motywuję do dalszego pisania.
Życzę miłego czytania i zapraszam do dalszego komentowania.
Pozdrawiam,
_______________________________________________________________

Sasuke poirytowany kolejnym, swoją drogą niepotrzebnym postojem, rozsiadł się wygodnie pod drzewem. Zdecydował się akurat na to, gdyż znajdowało się z dala od reszty drużyny i mógł spokojnie odetchnąć skąpany w jego cieniu. Temperatura nie doskwierała już tak bardzo jak w Suna, ale fakt faktem, było dość gorąco.
Brunet sięgnął do plecaka po butelkę z wodą. Wypił połowę zawartości i żałował, że nie może wylać na siebie reszty. Zrobiłby to z ogromną chęcią, gdyby nie to, że okazałby tym samym słabość. Ciśnienie mu podskoczyło na samą myśl o uśmiechu, który posłałby mu wówczas starszy brat. Póki trzymali się swojej umowy, Itachi nie mógłby nic na to powiedzieć, ale miny zdradzającej politowanie nie musiałby ukrywać. Chłopak potrząsnął głową, chcąc odpędzić nieprzyjemne myśli. Jeżeli musiał już tutaj sterczeć, bo jakaś nieodpowiedzialna i niedojrzała dziewucha zażyczyła sobie postoju, to postanowił skupić się na czymś, co nie będzie dodatkowo podsycać palącego go od wewnątrz ognia. Miał już serdecznie dość tej beznadziejnej misji. Takie zadanie było zdecydowanie nie na jego poziom. To byłby ogromny wstyd, gdyby przyznał się komuś, zwłaszcza z rodziny, co kazano mu robić.
Sasuke przeczesał ręką włosy, które niesfornie opadały mu na czoło. Przymknął swoje onyksowe tęczówki i zaczął się zastanawiać, jak z tą sytuacją radzi sobie Itachi. Był zmuszony przyznać sam przed sobą, że mimo wszystko jego starszy brat póki co jest wyżej w hierarchii i dla niego ta misja musiała być jeszcze mocniej krzywdząca. Chociaż nie znowu tak dużo bardziej. Brunet był przekonany, że spokojnie dorównuje starszemu, jeśli już go nie przewyższa. Ranga wcale nie świadczy o umiejętnościach. Zaczerpnął powietrza i wypiął dumnie pierś do przodu.
– Itachi, dla własnego dobra, strzeż się – szepnął cicho, uśmiechając się delikatnie do samego siebie.
Mężczyzna ponownie uchylił powieki i zaczął przyglądać się reszcie drużyny. Jego starszy brat wyglądał na nieco niezdecydowanego. Jak gdyby wahał się, czy warto rozpalać ognisko. Momentami Sasuke wydawało się, że on ma jakąś obsesję na punkcie ognia. W ogóle by się nie zdziwił, gdyby któregoś dnia zastał ognisko w pokoju Itachiego.
Sasuke zamrugał i starając się nie przewrócić oczami, zerknął na następną osobę, Keiko. Dziewczyna panoszyła się po całej łące. Brunet automatycznie poczuł, jak irytacja powraca. Taka była wykończona noszeniem ich bagaży, a kiedy tylko udało jej się wymusić przerwę, to biegała z miejsca na miejsce, prawdopodobnie udając, że coś knuje. Wzrokiem śledził ją cały czas Takeshi, który najwyraźniej wierny swoim ideałom, wciąż nie ufał szatynce. Chłopak starał się udawać, że jest zajęty swoimi sprawami, cały czas jednak zerkając na nią podejrzliwie. Robił to jednak tak nieudolnie, że wszyscy zwrócili na to uwagę. Keiko zdawała się dodatkowo go prowokować wykonując jakieś nieokreślone ruchy, wyglądając co jakiś czas na ścieżkę tak, jakby spodziewała się kogoś ujrzeć, lub bardzo ostrożnie zaglądając do własnego plecaka. Czasem rzucała w stronę reszty jakieś tajemnicze spojrzenia i sięgała rękoma do pochwy po broń, co niemiłosiernie prowokowało Akaibe, który ostatkiem sił, zmuszał się do niezmieniania swojej pozycji, nie chcąc się zdemaskować. Itachi zdawał się zupełnie nie przejmować cyrkiem, który się przed nim rozgrywał, a Haniko westchnęła i skierowała się w ślady Sasuke, pod najbliższe drzewo. Tak się złożyło, że wylądowała dość blisko bruneta, który przez całą drogę śledził ją wzrokiem. Blondynka uśmiechnęła się do niego sztucznie i mu pomachała.
– To nie wystarczy – odezwał się brunet. – I tak się z tobą nie umówię. – Skrzyżował ręce na piersi i spojrzał wyzywająco na dziewczynę.
– Och, źle mnie zrozumiałeś. Mam dziś po prostu dzień dobroci dla zwierząt.
Haniko uśmiechnęła się szeroko widząc zmarszczone brwi Uchihy. Chłopak jednak szybko opanował zdenerwowanie i przybrał chłodny wyraz twarzy. Nie będzie jej dawał do zrozumienia, że ruszają go jej żałosne zaczepki. Shimanouchi w tym czasie znalazła się pod sąsiednim drzewem i wyjęła kanapki z plecaka. Musiały być bardzo smaczne, gdyż wyglądała na zadowoloną. Jej twarz miała taki spokojny, błogi wyraz, pomimo braku jakiegokolwiek uśmiechu. Sasuke zerknął dyskretnie na usta blondynki, w których znikało najwyraźniej jej chwilowe szczęście. Wydawały mu się naprawdę miękkie i delikatne, w kolorze perłowego różu. Złapał się na tym, że zapragnął dotknąć jej kuszących, pełnych warg. Zamyślony przypatrywał się im chyba odrobinę za długo, gdyż dziewczyna zauważyła jego spojrzenie.
– Co jest? Czyżbyś był głodny, że tak się wpatrujesz w moje drugie śniadanie? – Mimo uśmiechu, który pojawił się na jej ustach, brunet dosłyszał nutkę ironii w jej głosie i automatycznie się najeżył. – Nie będę taka, proszę. – Mówiąc to wyciągnęła rękę z dwoma kanapkami w kierunku Uchihy.
– Nie dam się otruć – prychnął w odpowiedzi.
– Na pewno? – dopytywała delikatnie uśmiechnięta blondynka.
– Na pewno, mam swoje. – Z każdym kolejnym wypowiedzianym słowem jego głos stawał się chłodniejszy i surowszy. Haniko jednak zdawała się nie zwracać na to najmniejszej uwagi.
– Ach tak, mama robiła? – Puściła chłopakowi oczko, co go jeszcze bardziej rozzłościło. Dlaczego ta dziewucha jest taka wredna dla niego? Nawet Takeshiego tak nie traktowała. A co najgorsze, wydawało się, że na swój sposób dogaduje się z Itachim. W czym niby jego brat był od niego lepszy?
Jednak zanim Sasuke zdołał odnaleźć odpowiedzi na te pytania, usłyszał huk, a w powietrzu zaroiło się od brunatnego dymu. Szybko zerwał się na nogi i rozejrzał dookoła przygotowany na ewentualny atak, który mógł nastąpić w każdej chwili. Blondynka szybko znalazła się przy nim i zajęła pozycję tuż za jego plecami. Stojąc tyłem do siebie oboje sięgnęli po broń. W oczach bruneta już po chwili pojawił się charakterystyczny szkarłat. Oboje w pełni skupieni oczekiwali aż otaczająca ich ściana ciemnego dymu opadnie. Ucieczka nie wchodziła w grę. Zbyt wielu shinobi bezmyślnie próbowało wydostać się na powietrze, tym samym wpadając w zastawioną pułapkę. Niedokładne wyszkolenie, element zaskoczenia, panika z powodu niemal zerowej widoczności, właśnie te czynniki sprawiały, że wielu zaczynało zachowywać się nieprofesjonalnie, za co zbyt często płacili życiem.
Kiedy Haniko zdawało się już, że minęła wieczność, dym powoli zaczął opadać. Dziewczyna wytężyła wzrok, chcąc dostrzec, co takiego skrywa się za ciemną kotarą znajdującą się wokół nich. Była pewna tylko jednego, że widzi za nią jakiś ruch. Już po chwili osłona całkowicie opadła i dziewczyna znalazła się w środku nieprawdopodobnego chaosu.
– Co ci znowu odbiło?! – krzyknęła Keiko unikając kolejnego ataku. Jedno musiała przyznać, przeciwnik powoli zaczynał się rozkręcać. Mimo to ucieczka przed kolejnymi technikami Akaibe nie była problemem. Chłopak najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z zagrożenia ze strony ich prawdziwych wrogów. Kiedy tylko nastąpił pierwszy atak, bez wahania rzucił się na szatynkę.
– Nie udawaj, ździro! – wrzasnął. – Prawda wyszła na jaw!
Takeshi zamachnął się i niemal trafił dziewczynę w brzuch. Nie miał już najmniejszej wątpliwości, była zwykłym szpiegiem. Wybłagała sobie zaufanie kapitana drużyny, po czym wraz ze swoimi kompanami zastawili na nich pułapkę. Planowała to wszystko od samego początku. Ale on był zbyt sprytny, zbyt przebiegły, żeby nie pojąć co się wokół niego dzieje. Już dawno wszystkie części tej układanki zaczęły mu się zlewać w jedną całość. To było zbyt oczywiste.
Haniko rozejrzała się dookoła szukając wzrokiem starszego Uchihy. Była niemal pewna, że kapitan na pewno musi gdzieś tutaj być. Jego interwencja bądź co bądź była tu teraz niezbędna. Jakże się zdziwiła, gdy nigdzie nie udało jej się dostrzec bruneta. Dla pewności jeszcze raz dokładnie rozejrzała się po polanie lustrując dokładnie każdy centymetr rozciągający się dookoła. Niestety, Itachiego nigdzie nie było. W pełnym skupieniu starała się wrócić myślami do sytuacji sprzed chwili. Musiała się zastanowić, jak to wszystko wyglądało jeszcze chwilę temu. Warunki, które panowały wokół nie pomagały. Kiedy tylko spróbowała sobie coś przypomnieć, w jej kierunku poszybował grad żelaznych strzał. Blondynka w gracją wykonała salto w tył i wylądowała na gałęzi jednego z drzew. Ponownie spojrzała na polanę znajdującą się centralnie pod nią. Takeshiemu najwyraźniej przeciwnicy, którzy w tej chwili ostrzeliwali Keiko, nie dali do myślenia. Higashiyama musiała robić teraz podwójne uniki, co już wcale nie okazywało się takie proste. Kiedy do akcji wkroczyły wybuchowe notki, Haniko zareagowała. Wskoczyła w sam środek walki i niezauważalnie pochłaniała wybuchową energię każdej kolejnej fali ognia. W trakcie nalotu starała się zlokalizować dokładne położenie wrogich ninja. Kiedy przyszła kolej na kontratak, poszybowała w górę w stronę jednego z nich. Tak jak się spodziewała, byli to shinobi używający technik niewidzialności i specjalizujący się w atakach dystansowych. Bardzo trudni do zlokalizowania i trafienia. Posiadacze sharingana na pewno nie będą mieli z nimi problemu, ona jednak miała tylko jedną możliwość. Musiała zranić przeciwnika, albo na tyle, by nie był w stanie dalej utrzymywać swojej niewidzialnej osłony, albo tak, by doprowadzić do rozlewu krwi. Wtedy nie będzie miał szans jej umknąć, szkarłatne ślady go zdradzą gdziekolwiek nie próbowałby uciec.
Włożyła naprawdę sporą ilość energii, by jej atak był możliwie najszybszy. Jeśli przeciwnikowi uda się ją wcześniej dostrzec, to zdąży zmienić swoje położenie, a wtedy ona chybi. Nie miała wyjścia, musiała poszybować w górę niemal z prędkością światła, a przynajmniej na tyle szybko, by nie był on w stanie ją na czas dostrzec.
Blondynka wyjęła sztylety i zamachnęła się przecinając tylko z pozoru powietrze. Jednak po krótkiej chwili tuż przed nią pojawiła się krew. Trysnęła nagle, znikąd i osiadła na wszystkim znajdującym się wokół. Poplamiła gałąź, liście, w niewielkim stopniu nawet twarz Shimanouchi. Kilka szkarłatnych kropel znalazło się na jej policzkach. Jednak w powietrzu wciąż panowała cisza przerywana jedynie odgłosami walki, dochodzącymi z dołu, szumem liści powiewających na wietrze oraz charakterystycznym odgłosem lasu. Żadnego krzyku, nawet najmniejszego odgłosu.
Haniko odskoczyła na bok gotowa na ewentualny atak ze strony przeciwnika. Jeśli nie wydobył z siebie nawet najcichszego dźwięku, prawdopodobnie nie udało jej się zadać mu wystarczających do pokonania obrażeń. Utrudnieniem był fakt, że nie widziała z kim ma do czynienia i co on dla niej w tej chwili szykuje. Mogła jedynie obserwować przemieszczającą się stróżkę krwi i nasłuchiwać. Skupiła całą swoją uwagę na człowieku znajdującym się centralnie przed nią. Po chwili zastanowienia, doszła do wniosku, że jego sojusznicy zapewne wycofali się, pewni, że poradzi sobie z nią sam, a oni w tym czasie wykończą resztę jej drużyny. Był zbyt pewny siebie, powinien uciekać, wiedząc, że ona jest w stanie go namierzyć. Dlaczego tego nie zrobił?
Rozmyślania przerwał cichy odgłos dobywania broni. Blondynka w mgnieniu oka wzbiła się w górę i odbijając nogami od potężnej gałęzi znajdującej się tuż nad nią, poleciała w kierunku przeciwnika. Pewna, że wykorzysta on dzielącą ich odległość, do wystrzelenia w nią niezliczonej ilości ostrych jak brzytwa strzał, otoczyła się ścianą ognia. Wytworzyła płomienie tak silne, że były w stanie stopić nawet żelazo. Kiedy na popiół spłonęły już wszystkie wycelowane w nią strzały, przeciwnik zdecydował się na ucieczkę. Krwiste ślady przesuwały się gałęzi, zmierzając ku jej końcowi. Prawdopodobnie wpadł w panikę, doszła do wniosku Haniko. W innym przypadku nie uciekałby na dół, na polanę, gdzie będzie jej jeszcze prościej go dopaść. Dziewczyna wylądowała na gałęzi i puściła się za nim biegiem. Ognista tarcza wciąż otaczała jej ciało. Nie mogła być zbyt pewna siebie, równie dobrze mógł zastawić na nią pułapkę i przemieszczać się dla zwykłego zmylenia. Nic takiego jednak nie nastąpiło, blondynka dopadła go akurat w momencie, gdy zeskakiwał. Zamachnęła się i przebiła jego ciało na wylot. Cios krytyczny, który otrzymał, zatrzymał jego niewidzialną powłokę i jej oczom ukazało się całe jego ciało. Pierwszy atak drasnął go w podbrzusze, drugim przebiła mu klatkę piersiową. Mężczyzna musiał się odwrócić w locie, gdyż był do niej przodem. Dokładnie przyjrzała się jego twarzy, młody, jeszcze niedoświadczony, nie zdążył się wykazać.
Shimanouchi wyjęła nóż z jego ciała i wylądowała z gracją na trawie, mężczyzna padł tuż obok, wpatrując się w nią pustymi oczyma już bez życia. Kucnęła przed nim i palcami, bardzo delikatnie zsunęła mu powieki na szeroko otwarte oczy. Kiedy się podniosła, dostrzegła młodszego Uchihę, który stał nad nią z grymasem goszczącym na jego twarzy.
– Oni próbują nas zabić, a ty traktujesz tego tu – rzekł kiwając lekko głową w kierunku zwłok – jakby co najmniej był jednym z twoich towarzyszy.
– Ty byś go pewnie jeszcze najchętniej skopał, prawda? Proszę bardzo, nie krępuj się, wyżyj się jeszcze na zwłokach. – Odsunęła się na bok robiąc mu miejsce do leżącego obok ciała.
Sasuke zupełnie zignorował prowokację.
– Ich siłę stanowi liczebność. Osobno niemal nie stanowią zagrożenia. Pewnym utrudnieniem jest również ta niewidzialna technika, ale to można obejść. Trzeba ich wykończyć pojedynczo i z niewielkiej odległości.
– Do podobnych wniosków doszłam. Powiedz mi lepiej, gdzie zniknął twój brat?
– Wykorzystali sytuację. Atak nastąpił chwilę po tym, jak Itachi wybrał się na krótki obchód.
Haniko skinęła głową. Rzeczywiście, straszy Uchiha odchodził gdzieś, kiedy akurat spożywała drugie śniadanie. To właśnie tego szukała w pamięci. Sasuke dał jej znać, by za nim poszła. Ruszyli w stronę najbliższego drzewa.
– Trzeba unieszkodliwić Takashiego. Na jakim poziomie jest twoje genjutsu? Fizycznie nie możemy mu wyrządzić krzywdy, a słownie się go uspokoić nie uda.
– Jeśli mam być szczery, to chcąc nie chcąc coś bym mu złego zrobił, więc lepiej, żeby zaczekał na Itachiego.
– To nieodpowiedzialne – rzekła Shimanouchi krzyżując ręce na piersi. – Nie możemy tego tak zostawić. Sprawa wymaga natychmiastowej interwencji.
– Nie zrozumiałaś mnie chyba. – Młodszy Uchiha przystanął i spojrzał dziewczynie w oczy. – Tu nie chodzi o to, że go nie lubię i najchętniej wyrządziłbym mu jakiś uraz psychiczny, na których brak swoją drogą raczej narzekać nie powinien.
– W czym więc problem?
– Nigdy nie używałem genjutsu tylko po to, by kogoś delikatnie unieszkodliwić. Jestem nastawiony na wyrządzanie szkód w umyśle przeciwnika, bo mam rozumieć, że chodzi ci o taką technikę, którą można by go położyć na trochę.
– Zwykła iluzja niczego nie zdziała?
– Nie sądzę, żeby to wystarczyło.
Brunet wyjrzał zza drzewa, za którym się aktualnie znajdowali, na rozwój wydarzeń na polanie. Keiko przeszła na tryb robienie kilku rzeczy na raz, by nie tracić niepotrzebnie czasu. Umykała coraz poważniejszym atakom Akaibe i starała się dorwać prawdziwego przeciwnika. Szatynka wykonała krótką pieczęć, a wokół niej pojawiła się masa maleńkich kropelek wody. Krople rozdzieliły się i poszybowały w górę. Już po chwili rozeszły się w różnych kierunkach lasu. Keiko spojrzała za nimi po raz ostatni i ponownie skupiła się na unikach. Takeshi nie dawał za wygraną. Cała ta sytuacja stawała się coraz mniej przyjemna. Jedno musiała mu przyznać, był zdecydowanie silniejszy niż na to wyglądał. Kilka razy udało mu się ją lekko zadrasnąć, ale były to raczej niewielkie zadrapania i wynikały jej niekorzystną sytuacją. Wróg już dawno upatrzył ją sobie za cel. Przez obecność Akaibe, stała się najłatwiejsza do pokonania, wręcz idealna na pierwszą ofiarę.
Higashiyama odskoczyła na bok, kiedy Takeshi zbierał się do przygotowania, jak by się mogło wydawać, jakiejś dużo potężniejszej techniki. Mimo wszystko musiała na niego uważać, nigdy nie wiadomo, co chłopak mógł mieć jeszcze w zanadrzu. Całe szczęście wykonana chwilę temu przez nią technika, z pewnością poprawi jej bieżącą sytuację. Kiedy tylko ledwo widoczna kropelka wody odnajdzie któregoś z jej wrogów, osiądzie mu na twarzy i powiększy do rozmiarów jego głowy. Wróg nie będzie miał szans na ucieczkę, powinien udusić się w przeciągu najbliższej minuty. Gdyby nie fakt, że nie było ku temu warunków, pokazałaby im bardziej widowiskową wersję tej techniki i wysadziła im czerepy w powietrze.
– Patrz – szepnęła Haniko brunetowi do ucha, kładąc mu jednocześnie rękę na ramieniu.
Sasuke podążył za wzrokiem brunetki i spostrzegł nadbiegającego z lasu starszego Uchihę. Itachi wpadł na polanę akurat w chwili, gdy Takeshi skończył formowanie pieczęci. W tej samej chwili na ziemi, tuż wokół nich, pojawił się ogromny cień. Wszyscy prócz pewnego siebie Akaibe, spojrzeli w górę. W ułamku sekundy, tuż obok Itachiego wylądowała wielka mrówka. Brunet osłonił się rękoma  i zaparł nogami, by siła uderzeniowa nie odrzuciła go w bok. Wykonawca techniki klasnął zaś w dłonie i wydał z siebie nieodgadniony dźwięk, na który ogromny owad zareagował wymachiwaniem długimi kończynami na wszystkie możliwe strony. Mrówka hasała w miejscu powodując silne wstrząsy i plując dookoła strumieniami piasku. Jednym z takich ataków został potraktowany delikatniej mówiąc lekko skołowany Itachi. Starszy Uchiha uniknął zasypania, odskakując w bok. Następnie wzbił się, chcąc unieszkodliwić owada z góry. Mrówka okazała się jednak być nieprawdopodobnie szybka. Brunet, mimo że dostrzegł zbliżającą się jedną z jej odnóży, nie był w stanie uniknąć tego ataku. Zasłonił się rękoma, przyjmując na siebie potężny cios.
Haniko wraz z Sasuke przyglądali się, jak ciało kapitana drużyny z głośnym hukiem zatrzymuje się na którymś z drzew z kolei. Potężny pień zniwelował siłę uderzenia i Itachi legł na kolana ledwo łapiąc tchu. Na tym się jednak nie skończyło. Przeciwnik przypatrujący się całej sytuacji, postanowił wykorzystać niedyspozycję bruneta i już po chwili w jego kierunku poszybowały strumienie brunatnego dymu.
Sasuke bardzo szybko zdał sobie sprawę z tego, co się tuż przed nim rozgrywa. Nie zastanawiając się nawet przez moment pognał w kierunku zamieszania. Obejrzał się za siebie tylko na moment, utwierdzając się w przekonaniu, że strzały już szybują do celu. Przeklinał sam siebie, że nie osiągnął jeszcze większej szybkości. Wylądował przed bratem zaledwie w ostatniej chwili. Nie zdążył się nawet obrócić, by sprawdzić w jakim stanie jest Itachi, kiedy przez jego ciało na wylot przeszła jedna ze strzał. Miał za mało czasu, by się obronić, za mało, by zabrać stąd starszego Uchihę.
Chłopak zagryzł mocno wargi i sięgnął do pochwy po kunaia. Mimo przeszywającego bólu, udało mu się uaktywnić sharingan i odeprzeć większość z kolejnych ataków. Kolejna strzała przeszła przez go lewe udo, jeszcze inna trafiła w podbrzusze. Jego sprawność powoli słabła, zaczął więcej ataków przyjmować na siebie, byle tylko uchronić brata. Następny tuzin drasnął go po kolei w prawe ramię, biodro, kolano. Sasuke poczuł jak ciemnieje mu przed oczami. Jego nozdrza wyłapywały już tylko duszący zapach własnej krwi. Świat zwolnił, wszystko stało się nagle dla niego takie odległe. Obraz coraz bardziej tracił na wyrazistości, ulatywały również barwy. Własne uszy nie wyłapywały już niczego poza odgłosem jego własnego oddechu.
Cofnął się do tyłu przyciskając Itachiego do pnia drzewa. Kiedy kolejna strzała drasnęła mu szyję, niemal stracił przytomność.
Blondynka bez namysłu wskoczyła w opadające już kłęby dymu, zła na siebie, że nie zrobiła tego wcześniej. Kucnęła, złożyła dłonie na trawie i wyszeptała formułkę kończącą technikę. Tuż przed nią wyrosła ogromna ściana ognia, która wraz ze wzrostem, zatrzymywała kolejne chmary strzał. Shimanouchi bez namysłu puściła się biegiem w sam środek wydarzeń. Kiedy tylko osłona dymna zelżała, jej oczom ukazał się Sasuke. Brunet wyglądał okropnie, cały we krwi, w dwóch miejscach ze strzałami przechodzącymi na wylot. Jedna głęboko wbita w jego ciało i mnóstwo dodatkowych obrażeń. Chłopak zachwiał się niebezpiecznie, lecz przed upadkiem uchroniły go silne ramiona brata. Itachi był bardzo rozdygotany. W miarę możliwości starał się ukryć ogromne zdenerwowanie, co jednak w obecnej sytuacji nie za bardzo mu wychodziło. Bardzo delikatnie ułożył młodszego na trawie, ciągle nie wypuszczając go z objęć.
– Haniko... – Brunet poczuł jak głos mu się łamie. – Będziesz w stanie mu pomóc?
Dziewczyna przełknęła głośno ślinę, szybko podchodząc do obu mężczyzn.
– Mówiłam, nie jestem medykiem, ale postaram się zrobić co w mojej mocy. Musisz mi w tym jednak pomóc. W jakim stopniu Sasuke udało się opanować kontrolę nad ogniem? Zastanów się, to bardzo ważne.
Shimanouchi kucnęła nad chłopakiem dokładnie oglądając wszystkie jego rany.
– Nie mam wyboru, krwawi zbyt mocno, by pozostawić go samemu sobie – szepnęła.
Zaczęła rozcinać sztyletem do połowy koszulę bruneta. Najpoważniejsza z ran znajdowała się tuż po sercem i przeszła chłopaka zupełnie na wylot. Blondynka spojrzała na jego twarz. Nieobecne spojrzenie, krew na brodzie i czole, włosy zupełnie w nieładzie. Zmrużyła oczy, coś się jej zdaniem nie do końca zgadzało.
– Sasuke, słyszysz mnie? – zwróciła się do młodszego Uchihy, nie odrywając wzroku od jego oczu. – Nie kontaktuje – rzekła po chwili do Itachiego.
Brunet zerknął na brata i po chwili to dostrzegł. Na ramieniu młodszego znajdowała się niewielka ilość jakiejś przeźroczystej substancji. Wskazał Haniko na znalezisko i postanowił spróbować ocucić brata. Blondynka przyjrzała się powoli kropelce niezidentyfikowanego płynu, po czym wyjęła z pochwy niewielki kawałek szkła, na który nałożyła próbkę.
– Itachi, ja zbadam tę substancję, a ty zacznij opatrywać te niewymagające mojej interwencji rany. Wszystkie potrzebne rzeczy znajdziesz tutaj – powiedziała podając brunetowi niewielki skórzany tobołek. – Musimy się upewnić, czy nie mamy do czynienia z trucizną.
Wyjęła z kieszeni uniwersalne antidotum i wylała kropelkę na badaną substancję. Westchnęła z ulgą, kiedy po kilku sekundach okazało się, że działanie to nie wywołało żadnych efektów.
– Dobra wiadomość jest taka, że to na pewno nie jest trucizna. Zła brzmi tak, że jest to prawdopodobnie jakaś substancja osłabiająca, z którą zetknięcie powoduje niemal zupełną utratę sił. On przyjął tego tyle, że nie ma co się dziwić, tak szybkiej utracie przytomności. Już w czasie próby odbicia wszelkich strzał musiał mieć problemy z koncentracją.
– To dobra wiadomość – skinął głową już spokojniejszy Itachi. – Wracając do twojego pytania, panowanie nad ogniem ma opanowane na podobnym poziomie co ja, to znaczy zaawansowanym.
Blondynka skinęła lekko głową i zaczęła przygotowywać w myślach plan działania. Najważniejsze były proporcje. Ile załączyć swojej chakry, a ile ognia, by nie zrobić chłopakowi krzywdy i nie poparzyć skóry. Podstawą teraz jednak było bardzo dokładne odkażenie ran. Nie mieli bowiem pewności, że roztwór zastosowany przez wrogich ninja do osłabienia przeciwników, nie zawierał czegoś jeszcze.
– Nie wyjmę z niego strzał, bo tylko pogorszę sprawę – szepnęła cicho do siebie.
Mężczyzna tuż obok niej tylko skinął lekko głową i zakończył opatrywanie drobniejszych zadrapań na ciele brata. Przyjrzał się towarzyszącej mu kunoichi. Następnie zdobył się na drobny gest i poklepał Haniko po ramieniu. Dziewczyna spojrzała mu głęboko w oczy, wzięła głębszy wdech i skinęła głową. Jej twarz wyrażała teraz już tylko determinację. Itachi podniósł się i już miał odchodzić, kiedy zatrzymała go blondynka.
– Itachi – zwróciła się do odchodzącego mężczyzny. – Chodzi o tę technikę. Poznajesz ją, prawda?
Uchiha nie odwracając się skinął lekko głową.
– Legendarna, bardzo trudna do opanowania technika przyzywająca. Tworzy stworzenie niepokonane, które odpiera ataki tylko tych, którzy mają zamiar zaatakować jej użytkownika. Ta gigantyczna mrówka posiada możliwość dostosowywania się do przeciwnika. Z kimkolwiek by nie walczyła, używa poziomu dwukrotnie wyższego od przeciwnika. – Haniko zamilkła i przyjrzała się plecom bruneta. – Ty byłeś zagrożeniem dla Akaibe i to do ciebie się przystosowała. Czegokolwiek byś na niej nie użył, będzie w stanie to odparować i oddać ze zdwojoną siłą.
– Doskonale zdaje sobie z tego sprawę – rzekł w odpowiedzi chłodno. – Zajmij się Sasuke.
Już po chwili po obecności starszego Uchihy, pozostało tylko wspomnienie. Blondynka nie tracąc czasu zajęła się zemdlonym chłopakiem. Jego twarz bledsza niż zwykle, sprawiała, że przypominał śmierć. Hebanowe włosy opadały na policzki, mocno kontrastując z odcieniem jego lica. Gdzie niegdzie występujące krople krwi sprawiały, że całość wyglądała jeszcze smutniej i upiorniej.
Dziewczyna odgarnęła kosmyki włosów z bladego czoła i skupiła się na swoim zadaniu. Przymknęła oczy i z stuprocentową precyzją zaczynała kumulować odpowiednią ilość chakry, w stosunku do ognia. Kiedy skończyła, sięgnęła po rękę bruneta, by przeprowadzić test. Skupiła wytworzoną substancję w palcu wskazującym i przyłożyła do wierzchniej strony jego dłoni. Szybko odciągnęła palec, kiedy okazało się, że poparzyła chłopakowi skórę. Po pierwszej próbie, musiała nastąpić kolejna. Tym razem z większą ilością jej własnej chakry zmieszała tę samą objętość ognia. Jednak i tym razem skóra na dłoni Sasuke została tą mieszanką lekko poparzona. Haniko zmarszczyła gniewnie oczy.
– I to ma być ten jego poziom zaawansowany? Chyba masz o sobie zbyt wysokie mniemanie, Itachi – szepnęła, a jej usta zacisnęły się w wąską kreskę. Jeśli tak dalej pójdzie, to nie uda jej się go na czas uleczyć, lub zabraknie jej do tego odpowiedniej ilości chakry.
Shimanouchi rozsiadła się wygodniej, założyła kosmyk włosów za prawe ucho i podjęła się kolejnej próby. Przymknęła w skupieniu oczy, wyciszyła się i wytworzyła w palcu kolejną mieszankę. Odetchnęła głęboko i po raz kolejny dziś sięgnęła po chłodną dłoń bruneta, lekko już poparzoną w dwóch miejscach. Oby tym razem było inaczej, oby się udało. W skupieniu wypuściła stróżkę własnej chakry połączonej z ogniem na jego chłodną, bladą skórę. Odetchnęła z ulgą, kiedy tym razem nic złego się nie stało. Wygodnie ułożyła ciało bruneta, przyłożyła obie dłonie do najpoważniejszej z wielu ran i zabrała się za uleczanie.

***

Keiko zliczyła w myślach zabitych wrogów. Właśnie z drzewa na polanę, tuż obok niej spadł szósty. Unikając kolejnego, już powoli coraz mniej celnego, ataku Akaibe, skupiła się, by policzyć, ilu przeciwników do pokonania jej jeszcze zostało. W najbliższym otoczeniu skrywało się jeszcze pięciu lub sześciu, tym samym połowa już za nią. Doliczając jeszcze tych dwóch załatwionych wcześniej przez Sasuke i jednego trupa należącego do Haniko, doszła do wniosku, że trochę się ich tutaj na nich zaczaiło.
Szatynka wykonała w powietrzu piruet, unikając kolejnej salwy żelaznych strzał. Jakiś czas temu odkryła, że jeśli nie próbuje obronić się przed technikami Takeshiego, to ogromny owad nie zwraca na nią najmniejszej uwagi. Obserwacje utwierdziły ją również w przekonaniu, że utrzymanie mrówki, musi kosztować chłopaka bardzo wiele energii. Zadawane przez niego ciosy stawały się słabsze i mniej celne. Z każdą kolejną minutą łatwiej jej było unikać kolejnych prób zranienia. Zadowolona stwierdziła, że w końcu ma okazję poświęcić więcej czasu prawdziwym nieprzyjaciołom. Bądź co bądź nienawidziła monotonii, a załatwianie ich w kółko jedną, oklepaną techniką, powoli stawało się dość nudne. Była to chyba jedna z niewielu zalet przynależenia do zwyczajnej drużyny, słabi wrogowie, przynajmniej tym razem. Nareszcie pojawiła się idealna okazja do wypróbowania kilku nowych technik. Nadeszła ta chwila, kiedy nie będzie musiała się ograniczać, by nie wyrządzić komuś krzywdy. Zabawa wreszcie postanowiła się zacząć!

***

Nie odeszli tak bardzo daleko. Pole walki, co prawda przesunęło się o kilkaset metrów, ale po niespełna kilometrze, udało mu się do nich dotrzeć. Monstrualny owad wydający krzyki rodem z Godzilli nie odstępował Akaibe nawet na krok i nie dało się go nie zauważyć. Itachi przez całą drogę zdążył ułożyć sobie luźny plan działania, uwzględniając w nim Keiko. Miał nadzieję, że dziewczyna nie będzie stwarzała dodatkowych kłopotów i mu się ładnie podporządkowuje.
Zdeterminowany wpadł w sam środek pola bitwy i zgrabnie omijając już atakującą go mrówkę, dopadł Keiko uciekając z nią w las. Szatynka przez chwilę stawiała opór, po tym jak bez ostrzeżenia chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą. Lecz kiedy przypomniał jej, że to on tu jest kapitanem, ucichła i grzecznie podążała za nim.
– Keiko, słuchaj mnie teraz uważnie – rzekł brunet nie zaprzestając biegu. – Żebym mógł unieszkodliwić Takeshiego będziesz mi potrzebna. – Odchrząknął cicho. – Nie, żebym sam sobie nie dał rady, ale współpraca pozwoli nam to szybciej zakończyć.
Higashiyama słuchała w milczeniu, czekając na dalszy ciąg wypowiedzi.
– Zajmij czymś tego wielkiego owada tak, abym mógł bez przeszkód użyć na nim genjutsu.
– Żeby to się udało, będziesz musiał się wewnętrznie wyciszyć. – Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko widząc skierowane w jej stronę pytające spojrzenie. – No wiesz, ten stwór wyczuwa wszelkie intencje i uczucia, póki jesteś zdeterminowany i taki bojowy w stosunku do Takeshiego, to żadna moja interwencja nie pomoże ci się od niego uwolnić. – Szatynka zaczęła wymachiwać rękoma, akcentując każde wypowiedziane słowo. – Spójrz na mnie, jestem wyluzowana i pełna pozytywnej energii i do mnie się jakoś nie dobiera. A ponoć to Uchiha są wolni od emocji.
– Jestem spokojny – warknął cicho Itachi marszcząc przy tym brwi.
– No właśnie widzę. – Jej twarz wykrzywiła się w szerokim uśmiechu. – Zmień trochę nastawienie Panie wiecznie sztywny i poważny, a na pewno nam się uda. No dalej, przybij piątkę!

***

Haniko otarła pot z czoła i kontynuowała wcześniej zaczętą czynność. Najpoważniejszą ranę, tę tuż pod sercem, już jako tako udało jej się zminimalizować i zatrzymać krwawienie. Strzała co prawda wciąż znajdowała się wewnątrz chłopaka, ale wyciągnięcie jej tylko pogorszyłoby sprawę. Takie rzeczy zostawiła dla zespołu wyspecjalizowanych medyków, którzy na pewno zrobiliby to dużo dokładniej. Blondynka po chwili namysłu, postanowiła w drugiej kolejności zająć się raną znajdującą się na podbrzuszu. Co było dla niej ciut niezręczne, w tym celu musiała delikatnie opuścić brunetowi spodnie. Na szczęście rana nie znajdowała się wcale tak nisko, jak się z pozoru mogło wydawać.
Blondynka założyła kosmyk włosów za ucho i dopiero wówczas zauważyła, że Uchiha odzyskał przytomność. Wpatrywał się w nią lekko zmrużonymi oczyma, w których wciąż czaiła się jakaś zamglona nuta. Dziewczyna zastanawiała się nawet przez moment, czy on w ogóle kontaktuje. Jednak kiedy zdała sobie sprawę, że śledzi każdy jej ruch, doszła do wniosku, że jest z nim lepiej. Trochę głupio jej było biorąc pod uwagę fakt, że chwilę temu zsunęła mu lekko spodnie i teraz dotyka skóry na jego podbrzuszu. Sasuke to jednak najwyraźniej nie przeszkadzało, gdyż nawet na nią krzywo nie spojrzał. Kiedy blondynka kończyła leczyć tę drugą ranę, on podniósł się lekko i zakaszlał plując przy okazji krwią.
– Leż i nic nie mów – powiedziała i przycisnęła ciało bruneta z powrotem do ziemi. On jednak nie przestawał kaszleć i najwyraźniej się dusić. Lekko zaniepokojona tym faktem kunoichi dopiero wówczas dostrzegła, że dopiero co zagojona rana pod sercem, ponownie się otwiera. Musiała się otworzyć po wpływem jego ruchów. Bądź co bądź, żeby wszystko było w najlepszym porządku, Uchiha powinien leżeć jakiś czas po zagojeniu.
Shimanouchi otarła z czoła świeży pot, założyła po raz kolejny niesforny kosmyk włosów za ucho i rozerwała dopiero co założone bandaże. Zerkała ukradkiem na twarz mężczyzny, który w dalszym ciągu pluł namiętnie krwią. Blondynka złapała krótki oddech i włożyła całą swoją energię, by tym razem rana zamknęła się na dobre. Nieważny był w tym momencie fakt, że kiedy dotrą do Konoha, będzie trzeba na nowo ją otwierać, by pozbyć się tkwiącej w ciele bruneta strzały. To była zupełnie inna bajka. Sama sobie nie będzie miała nic do zarzucenia, bo zamierza w tym momencie zrobić wszystko, co leżało w jej mocy.
Uchiha na nowo zrobił się niezwykle nawet jak na niego blady. Po brodzie ciekła mu stróżka krwi, którą starał się nie zadławić. Spojrzał uważnie na Haniko, która skupiona powróciła rękoma do jego klatki piersiowej. Nigdy by się nie spodziewał, że leczenie ran ogniem przynosi ciału chłód. Z każdą kolejną porcją przyjmowanej energii czuł przejmujące zimno. Tak, jakby dziewczyna rozłożyła na jego torsie kostki lodu. Brunet zatrząsł się i po raz kolejny splunął krwią na ziemię obok. Nie chciał dzielić się z dziewczyną tym uczuciem, ale wydawało mu się, że umiera. Poczuł, że powoli na nowo przestaje kontaktować i tym razem już się nie obudzi. Kątem oka zerknął na swoją klatkę piersiową, cała we krwi, której stosunkowo szybko przybywało. Onyksowe tęczówki zwrócił na twarz nowej koleżanki. Oczy miała zmartwione choć starała się to ukryć, poza tym wyrażały już tylko skrajne zmęczenie, ta technika musiała ją naprawdę sporo kosztować. Powoli przestawał czuć. Zapomniał, co to rześki wiatr, ciepło promieni słonecznych na ciele. Nie odczuwał zapachu trawy, ani dotyku rosy na dłoniach spoczywających wzdłuż ciała. Jedyne, co udało mu się wyczuć, to przeświadczenie, że to koniec.
Shimanouchi starała się nie wpadać w panikę i działać z rozsądkiem. Sytuacja wyglądała coraz tragiczniej, ale jeszcze nic nie było przesądzone. Już raz udało jej się załatać tę dziurę, więc poradzi sobie i tym razem. Zamknęła oczy i skupiła się jedynie na wytwarzaniu odpowiedniej energii, pamiętając o tym, że musi zachować odpowiednie proporcje, żeby nie poparzyć brunetowi dodatkowo skóry. Kiedy powoli zaczynała się uspokajać i skupiła wyłącznie na swoim zadaniu, usłyszała cichy, zachrypnięty głos, a następnie poczuła chłodną dłoń na swoim policzku.
– Haniko... – wyszeptał Sasuke wpatrując się w kunoichi, która powoli otworzyła oczy. Tym razem malował się w nich względny spokój. Mimo niezwykle stresującej sytuacji, dziewczyna wyglądała na opanowaną. Uchiha doszedł do wniosku, że to lata praktyki.
– Nie lubię się powtarzać, nic nie mów. – Mimo, że starała się, by jej głos zabrzmiał ostro, dało się w nim również wyczuć nutkę zmartwienia.
Ręka na jej policzku przesunęła się, ścierając zasychającą na nim kropelkę krwi. Ruchy dłoni chłopaka były zdecydowane i płynne, ona sama zaś wyjątkowo lodowata. Blondynka spojrzała pytająco Sasuke prosto w oczy. On zaś zamiast coś powiedzieć, tylko delikatnie się uśmiechnął. Następne zaś, co poczuł, to że jego powieki stają się niezwykle ciężkie. Pozostał mu dosłownie moment. Włożył ostatni wysiłek w walkę z własnymi słabościami, uchylił lekko oczy i po raz ostatni przyjrzał się kucającej przy nim postaci.
– Potrzebuję cię... – wyszeptał resztkami sił, zły na siebie, że zmarnował tyle życia i nie zdążył nikomu powiedzieć, co naprawdę się dla niego liczyło. Pełen nadziei, że chociaż Itachi wie, stracił przytomność.

8 komentarzy:

  1. [SPAM]
    Witam! Prowadzisz opowiadanie z bohaterami M&A Naruto? A może masz ochotę na małą lub dużą krytykę? Zgłoś bloga i sprawdź jaki stopień Ci się należy! Może Hokage? A może Jonin? Albo...Genin.Chcesz się przekonać? Zgłaszaj bloga do oceny TERAZ!!

    Zapraszam!

    http://ocenialnia-narutowska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Niedawno znalazłam waszego bloga i zabrałam się za czytanie ;) Mam za sobą dopiero 3 rozdziały, ale postanowiłam zostawić komentarz. Bardzo mi się podoba, uwielbiam Sasuke i Itachiego oraz paringi z nimi (oprócz z Sakurą, tego nie zdzierżę). Sama próbuję pisać coś podobnego ;) Oby tak dalej, a ja zabieram się za resztę bloga, macie nową stałą czytelniczkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż ja mogę powiedzieć... No jak zwykle genialnie xD Wasze opowiadanie naprawdę trzyma poziom i może być przykładem dla innych bloggerek. Wszystko jest dokładne opisane, akcja wartka, a bohaterowie wyraziści. Wygląd bloga również mi się podoba. Mam tylko nadzieje że tego wspaniałego wizerunku nie zepsuje wam (jak większości blogów tutaj) brak weny autorek. Większość z nich ma około 10-20 rozdziałów po czym zostają one zawieszone a opowiadanie stoi w miejscu. No mam nadzieje że ten "syndrom lenistwa" was nie dopadnie i będziecie dalej pisać tak swietne notki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat o brak pomysłów się nie ma co martwić - mamy ich od cholery i jeszcze trochę :) gorzej z czasem, bo nam się sesja zbliża i gdyby nie to, że mamy napisanych kilka rozdziałów do przodu, to pewnie byłby tu pewien zastój.
      No i oczywiście bardzo mnie cieszy, że doceniasz naszą pracę :)

      Usuń
  4. Nie no blog bardzo fajny. Świetnie zamieszałyście między bohaterami, zapowiada się niemalże brazylijski dramat. Ewidentnie widać, że obaj braci ciągnie do Haniko[ciekawe tylko którego wybierze xD Stawiam na Itachiego bo z nim lepiej się dogaduje, a z Sasuke tylko się ciągle przekomarza]. Do tego dorzucamy czwartą postać Keiko, która ma coś do Itachiego, który woli Haniko, która też ma coś do niego i jeszcze Sasek, który "potrzebuje" blondynki xDD Jak w jakiś serialu. Już nie mogę się doczekać jak to dalej rozkręcicie. A! Melodramat się szykuje. Bosko xDD Czekam na ciąg dalszy xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    świetne, ta walka, Takeshi mnie wkurzył atakując Keiko, a wokół pełno wrogów...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    no po prostu świetnie... wokół pełno wrogów a Takeshi atakuje Keiko... agrh...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    Takeshi to mnie wkurza, pełno wrogów, a ob zamiast z nimi walczyć Keiko atakuje bo coś sobie ubzdurał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń