Z wybiciem ósmej rano Itachi stanął przed bramą do
szpitala czekając na Keiko by wreszcie odrobić zadane prace społeczne. Stał
mając nadzieję, że tym razem raczy się pojawić. Chociaż zaczynał w to wątpić
gdy zegar na budynku pokazał kwadrans po. Upłynęło kolejne pięć minut, w
których brunet doszedł do wniosku, że i tym razem dziewczyna się nie pojawi.
Już wykonał pierwsze kroki w stronę powrotną, lecz zawahał się obierając inny
kurs udając się do Keiko, by sprawdzić czy przypadkiem nie zaspała. Podróż
się zakończyła z ujrzeniem machającej mu na powitanie dziewczyny.
— Cześć — rzuciła nie bardzo wiadomo, do kogo, bo gdy
mówiła to wpatrywała się w wyświetlacz odtwarzacza starając się wyłączyć
urządzenie. — Chyba nie jestem spóźniona? — zapytała spoglądając na
zdegustowaną minę Uchihy.
— Tylko kilkadziesiąt godzin. Mieliśmy być tu wczoraj.
— Oj daj spokój. Dzień w tą czy w tamtą, co za różnica. Z
resztą po balandze w siedzibie trzeba było wytrzeźwieć. U nas nie ma małych
imprez, ja już jest to mega feta i wszyscy dochodzą do siebie kilka dni. I tak
było dość skromnie gdyż sporo osób teraz wraca na misje lub na nie wyrusza.
Mężczyzna westchnął cicho, obierając kurs z powrotem na
szpital. Gdzie na szczęście recepcjonistka nie była poinformowana, kiedy mają
się zjawić toteż nie robiła żadnych wyrzutów, co zadowoliło Itachiego gdyż nie
chciał podpaść ponownie zważywszy na rozmiar ostatniej hecy.
— W głębi korytarza po lewej znajduje się schowek gdzie
znajdziecie potrzebne wam przybory. W razie jakichkolwiek pytań proszę się
kierować do mnie — rzekła wręczając mężczyźnie klucze. Ich zadanie nie było
wybitnie skomplikowane, mieli odmalować dach gdyż woźny jest na urlopie a
przybyła ładna pogoda skłania pacjentów do wychodzenia.
— Co oni niby tutaj chcą odmalowywać? — mruknęła
Higashiyama rozglądając się po dachu gdzie wszystko wyglądało na dobry stan.
Jedynie miejscami odpryskująca farba na balustradzie prosiła o odświeżenie
ukazując światu pierwotny mosiężny kolor.
— Takie jest po prostu nasze zadanie, które polega na
odmalowaniu nie ocenie czy należy odmalować.
— Marudzisz — skwitowała przeciągając się oraz rozglądając,
za co by się zabrać.
Godziny mijały na żmudnej pracy a temperatura rosła
powodując coraz większe zniechęcenie. Do tego dochodziła cisza, która coraz
bardziej irytowała Keiko, więc żeby ją zabić zaczęła nucić ulubioną piosenkę. A z racji tego, że Itachi wybrał się na dół po
coś do picia pozwoliła sobie na zaśpiewanie tej jednej, która chodzi jej ciągle
po głowie.
Itachi, który cały czas ukrywał się w cieniu wejścia
westchnął nie mogąc pozbyć się wrażenia, że słowa piosenki w jakimś stopniu odnosiły się do niego.
— Już południe zasłużyliśmy na przerwę — rzekł wychodząc
na dach skąpany w promieniach słonecznych. Gwałtownie odwróciła się jakby
wystraszona obecnością Uchihy. Jednak on postanowił udawać, że nic nie słyszał
wyciągając w jej stronę przyniesioną butelkę wody.
— Dzięki — mruknęła podnosząc się z siadu tureckiego, w
jakim tkwiła podczas malowania balustrady. — Ale zdrętwiałam — dorzuciła
przeciągając się i siadając na ławeczce obok. Zaległa dziwne krepująca cisza, w
której oboje nie wiedzieli, co powiedzieć ani jak się zachować. Każdy starał
się skupić na wykonywanej czynności, czyli piciu wody, lecz ona z czasem się
skończyła i trzeba było coś powiedzieć.
— A właśnie, no, bo ja nie, jeszcze nie podziękowałam za
kolejne krycie przed Tsunadą — wybełkotała lekko się rumieniąc. — Chociaż —
dodała przybierając buńczuczną minę patrząc prosto w czerń jego oczu — prosiłam
abyś powiedział prawdę — żachnęła się. — Co ci przyszło do głowy
wymyślać kolejne kłamstwo? Nie no wdzięczna jestem za pomoc, ale lekko się
zaplątaliśmy. Dlatego na przyszłość radze po prostu mówić prawdę, z niej
szybciej się wyplącze. I naprawdę nie wiem skąd pomysł na ciągnięcie tego
dalej.
— Wolałbym to zachować dla siebie — odparł lekko speszony
gdyż nie był przygotowany na takie pytanie. Sam od końca nie rozumiał przyczyn
swojego zachowania i na stan obecny wystarczyła mu taka odpowiedź.
— Dobra, nie to nie. Jednak w taki razie ty nie pytasz
mnie o Kraj Wody. Okej?
— Zgoda.
— O zobacz! — krzyknęła podnosząc się i podchodząc do
balustrady. — Widać stąd przygotowania do jutrzejszego festynu. Tam na
obrzeżach miasta — mówiła wskazując rękę odpowiedni kierunek — budują festynowe
miasteczko, nawet można dojrzeć zarysy stawiania sceny. Już nie mogę się
doczekać jutra. A ty? — zapytała odwracając się przodem do rozmówcy. —
Uwielbiam ten dzień. Zawsze zbieramy ekipę i idziemy się bawić. Jest
parkiet, są te głupie konkursy gdzie wygrywa się pluszaki. Niemalże z każdego
festynu mam jakąś pamiątkę. Oh, a zeszły obchodziłam z Kaoru. A w ogóle to
wpadliśmy na genialny pomysł, że… — mówiła nie zwracając uwagi na to, czy
rozmówca ją słucha czy też nie. Bardziej skupiała się na przeżywaniu minionych
imprez i opowiadaniu jak to będzie super jutrzejszego dnia. Z ekscytacji aż
błyszczały jej oczy a uśmiech nie schodził z twarzy.
— Ocean granatowych oczu — szepnął wpatrując się w jej
tęczówki.
— He? Mówiłeś coś? — zapytała zatrzymując się w połowie
zdania.
— Nic przypomniałem sobie, że… Trochę spóźnione życzenia,
ale wszystkiego najlepszego.
— He?
— Wczoraj był dzień kunoichi.
— Serio. Nawet nie zauważyłam. Ale dzięki.
— To nikt ci wczoraj nie złożył życzeń?
— No. U nas mało, kto pamięta o takich świętach. Nawet na
urodziny rzadko, kto ci życzenia złoży. Jedyne co hucznie się obchodzi i
wszyscy o tym pamiętamy to dzień wstąpienia do organizacji. Wówczas robimy
imprezę niespodziankę dla solenizanta. Zabawa wygląda mniej więcej jak
urodzinowe przyjęcie. Chociaż się zdarza, że kilka osób ma tego samego dnia.
Bywa.
— Dziwne —
pomyślał, nie chcąc na głos wypowiadać swojej konsternacji nad zwyczajami
Kindersów, które coraz bardziej go zaskakiwały. Mało kto miał o tej grupie
jakiekolwiek informacje oprócz kilku ogólników, była niezwykle tajemnicza,
przez co wydawało mu się że powinna być sama w sobie tajemnicą, a nie zbiorem
kuriozalnym członków, z jeszcze bardziej kuriozalnymi zasadami i misjami które
są jednym wielkim znakiem zapytania.
— A zostawiając ich, to jak, jakieś plany na jutro?
— Żadnych.
— Nie idziesz na festyn? — Pokiwał głową. — Ale
dlaczego? Przecież to taka fajna zabawa. Zorganizowany po to, aby shinobi mieli
trochę imprezy i chwilę relaksu.
— Nie przepadam za taką formą rozrywki a wręcz taka zabawa
będzie dla mnie męcząca.
— Dziwny jesteś — skitowała. — Nie chcieć się pójść
zabawić. No, ale jak wolisz siedzieć w domu nad czymkolwiek tam będziesz
siedzieć to proszę bardzo. Tylko potem nie żałuj.
— Uwierz mnie nie będę mieć, czego żałować. Każdy festyn
wygląda tak samo.
— Ośmielę się nie zgodzić. Ale, jak co roku zostajesz w
domu to dla ciebie faktycznie będzie wyglądało tak samo.
— Nie o to chodzi. Miałem na myśli…
— Dobra wiesz, co, — przerwała mu — to jest bezcelowa,
możemy gadać tak do jutra a ja chcę to jak najszybciej skończyć by się stąd
zmyć — oznajmiła powracając do przerwanej czynności. Z cichym westchnieniem
pochwyciła pędzel siadając po turecku przed balustradą. Lubiła spędzać czas z
Itachi, ale czasami męczyła ją jego hierarchia priorytetów.
Czas leciał w pustej ciszy, nawet Keiko porzuciła nucenie
na rzecz skupienia się na malowaniu, które szło im nad wyraz sprawnie. Słońce
schowawszy się za pobliskim drzewem rzucało przyjemny cień na dach, niezwykle
kojący po godzinach smażenia się w zenicie.
— No nie uwierzę, co tutaj tak cicho? — Spokój został
zakłócony przez intruza, który wtargnął wywołując hałas. — Keiko pracująca w
skupieniu i ciszy, coś ty jej zrobił Uchiha? — warknął spoglądając groźnie na
bruneta, który odpłacił mu się tym samym. Mężczyzna nie znosi całego klanu,
mimo przynależności do niego. Chociaż ona jest tylko oficjalna, bo w praktyce
trzon wyrzekł się jego rodziny za przynoszenie hańby tak zacnemu nazwisku. A w
rezultacie poszło o niedokładnie wykonaną misję Ody, gdzie miał uwieść córkę
władcy jednego z malutkich państewek, która po namowie miała nakłonić monarchę
do zmiany decyzji i niepakowania się w przymierze z Krajem Dźwięku. Niestety
źle zatarte ślady spowodowały ujawnienie „romansu” i małe zamieszanie, ale to
wystarczyło żeby głowa rody wyrzekła się Ody, jego siostry i matki. Przez co
rodzina popadła w problemy finansowe, odcięcie od wsparcia klanu dla owdowiałej
kobiety spowodowało sporą dziurę w budżecie i zmusiło do przeprowadzki oraz
podjęcia pracy. Toteż młodzieniec od dwóch lat nienawidzi każdego Uchihy a zwłaszcza,
jeśli pochodzi z trzonu gdyż to oni przegłosowali decyzję o wyrzeczeniu się
ich.
— Oda? Co ty tutaj robisz? Nie miałeś dzisiaj wyruszać na
misję?
— Wyruszam za trzy godziny. Tyle, że przegrałem wyliczankę
i… muszę cię poinformować o… — urwał szukając odpowiednich słów na białych
kafelkach, którymi był wyłożony dach.
— Tylko mi nie mów, że wysyłają mnie na misję jutro.
Przecież wiecie jak czekam na ten jutrzejszy festyn.
— Nie, ale wiadomość jest równie przykra.
— Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że coś się komuś stało?
— Nie.
— No to, o co chodzi? — zapytała lekko już podirytowana
jego podchodami.
— Zostajesz na festynie sama.
— Co?!
— Ze względu na akcje z Hokage wszystkie misje zostały
przerwane i odwołane, przez co mamy opóźnienie w pracy, toteż Josuke powysyłał
wszystkich w teren. Niemalże nikt nie zostaje w Konoha, a jak zostaje to ma
masę roboty w siedzibie. Przykro mi.
Cisza, w której panowie obserwowali reakcję dziewcyzny,
która stała ze skwaszoną miną naburmuszonego dziecka.
— No to, to już jest chamstwo.
— Nie jesteś zła? — zapytał zaskoczony spodziewając się
krzyków i wrzasków.
— Oczywiście, że jestem, ale chyba bardziej na to, że
skoro wysłał wszystkich to, czemu nie mnie. Lepiej bym się poczuła gdyby
musiała zrezygnować z imprezy na rzecz misji a nie została przez was
wystawiona.
— To porozmawiaj z nim w tej sprawie. Może ci załatwi jakąś
małą dywersję. Chociaż wątpię, bo jako że jesteś teraz z tym palantem w
drużynie to mniej dostajesz zadań od nas, bo w każdym momencie może Hokage
zażyczyć sobie wysłania cię gdzieś. A teraz wybacz, muszę lecieć przygotować
się do misji. Do zobaczenia za parę dni — rzekł przytulając ją. — I
trzymaj się z dala o tego padalca — dorzucił wskazując głową na Itachiego,
który gniewnie zmrużył oczy.
— Obstawiam, że nie wrócisz! — krzyknęła za znikającym przyjacielem na klatce schodowej.
— Dzięki! — odparł znikając wewnątrz budynku. Zaś
dziewczyna stała jeszcze chwilę z uśmiechem wpatrując się w zejście z dachu.
Lecz po chwili się otrząsnęła i napotkała Itachiego z uniesionymi do góry
brwiami w geście niemego zapytania o dziwne pożegnanie. W odpowiedz machnęła ręką kręcąc przecząco głową, by dać mu do zrozumienia, że to mało
istotne. W organizacji wszyscy się tak żegnali, życząc sobie powodzenia przed
misją. Taki rodzaj odwróconej psychologii, robisz coś na przekór innym. Jeśli
mówią ci, że nie wrócisz z misji ty zrobisz wszystko żeby było inaczej i
wrócisz cały z wyśmienicie wypełnionym zadaniem.
Po krótkiej przerwy para wróciła do pracy, która
zakończyła się po dwóch godzinach. Dach lśnił nowością a tytanowa biel odbijała
promienie słońca powoli niknącego za przeciwległym krańcem wioski. Recepcjonista,
której wręczali klucze była zdziwiona szybkością, z jaką wykonali zadanie,
toteż na pytanie Higashiyamy o której mają się jutro zjawić odpowiedziała:
— Proszę mi wybaczyć, ale zakładaliśmy, że odnawianie
zajmie wam dwa dni. Nie mam dla was więcej pracy.
— To proszę znaleźć jakąś inną. Hokage kazała odpracować
dwa… — urwał z powodu silnego kopa, którego zasunęła mu niemająca
ochoty więcej pracować społecznie.
— Niestety nie mam innej pracy do wykonania w szpitalu.
Zakomunikuję wielmożnej, że odpracowaliście wyznaczoną pracę, gdyż tylko tyle
mieliśmy dla was. Jednak jak bardzo chcecie pomóc — dodał po chwili zaglądając
do rozłożonego na blacie zeszytu szukając im zadania. — W sumie to jest coś
jeszcze — oznajmiła po chwili, w której Keiko mierzyła Uchihę morderczym
wzrokiem. — Jak dostarczycie ta paczkę leków do naszej pacjentki będziecie
wolni.
— O to niedaleko Fumiko — rzuciła odczytując adres
przesyłki. — I tak mam ochot wpaść do niej,
więc mogę ją zanieść — zaproponowała odbierając niewielki kartonik z rąk
recepcjonistki.
— Nie zwalam zadania na innych. Mamy to dostarczyć razem i
razem to dostarczymy — zakomunikował stanowczym głosem jakby pouczał dziecko,
że nie kradnie się jabłek sąsiadowi.
— Jak chcesz — mruknęła wzruszając ramionami i wciskając
paczkę w jego ręce.
Przez pierwszą część podróży musieli przeciskać się przez
zatłoczone ulice pełne ludzi z ciężkimi pakunkami, które zanosili na
rozbijające się miasteczek festynowe na obrzeżach miasta. Co chwile przecinał
im drogę biegnący monter krzyczący do tragarzy żeby uważali z tymi stelażami.
Nawet sklepiki się dzisiaj szybciej zamknęłyby przygotować produkty na
jutrzejsze stoiska. Jedynie kwieciarnie pękały w szwach, gdyż takie wydarzenie
to dobra okazja do randki, na którą wybierała się znaczna część młodej
populacji wioski. A i jeszcze butiki miały w takich dniach wzmożoną sprzedaż,
bo jak spotkanie z ukochanym to kupno nowej sukienki. Toteż nie zabrakło wśród
przechodniów grupek koleżanek z pełnymi torbami z najróżniejszych sklepów i
ożywionych dyskusji, co będzie pasować do kremowej spódnicy, czy zachwalania
nowego błyszczyka. Jednym słowem czuć
było narastające podniecenie jutrzejszym wydarzeniem, które wzmagało wywieszane
plakaty i:
— No to się nazywa złośliwość przedmiotów martwych —
mruknęła, gdy młody mężczyzna wręczył jej ulotkę z programem festynu,
którą ku pogorszeniu swojego humoru zaczęła czytać. — I mnie ominie ta całą
zabawa — jęczała zaczytując się w atrakcjach. — Do bani — skwitowała zgniatając
papier w piękne działo orgiami, które każdy potrafi stworzyć, czyli w kulkę. Po
czym arcydzieło powędrowało do mijanego kosza.
— Przecież możesz sama pójść. Nikt ci nie broni.
— No, ale mi zabawa samemu iść. Beznadzieja. Zabawa jest
tylko wówczas, gdy idziesz z kimś. Samemu jest nudno nawet w najbardziej czadowym
otoczeniu. W końcu balanga jest super ze
względu na towarzystwo a nie miejsce.
Mam! — krzyknęła zatrzymując się doznawszy olśnienia, jednak uznała, że
poczeka aż przerzedzą się te tłumy i wyjdą na bardziej spokojne ulice. A dzięki
pomysłowi humor jej się poprawił, przez co zaczęła iść skocznym krokiem
podśpiewując.
— To jasne, że już wyruszać czas, gdy świt dał ci wyraźnie
znak. Nad głową mieć słońce lub pełno gwiazd, by zrozumieć, że życie ma smak.
To jasne, że wyruszać już czas. Krok za krokiem pragnę cieszyć się. Słońce śle
promień swój do mnie raz po raz, a ja wciąż czuję, że śmiać się chcę — śpiewała
przeskakując z jednej płyty chodnikowej na drugą, jakby nadepnięcie na linie
spowodowało niewyobrażalne skutki. — Ani śnieg ani deszcz, nie straszne są
dziś, bo blask słońca znów wróci tu. Łi! — krzyknęła rozpościerając ręce i
zataczając okręgi naśladując ptaki. Uśmiechnął się lekko rozbawiony
radością dziewczyny. Nie umiał pojąć jak ktoś taki jak ona jest w
stanie aż tak cieszyć się z samego faktu życia. Czasami wydawało mu się, że
dziewczyna wręcz emanuje szczęściem, rozweselając otoczenie. Będąc samą w sobie
źródłem radości okolicy. Przez co nie potrafił w jej towarzystwie nie uśmiechać
się, rozczulała go ta dziecinność czy szczera, bezinteresowna wesołość, która i
mu się udzielała. Lubił obserwować Keiko, która tanecznym krokiem przeskakiwała
z płyty na płytę, gdy się śmiała lub zwyczajnie była wesoła. Wówczas granatowym
ocena sprawiał wrażenie pokrytego diamentowym pyłem, aż taki blask bił z oczu
przyciągając niczym tarcza księżyca w bezchmurną noc bezbronnego gapowicza.
— Co robisz jutro? — zagadała równając krok i mniej więcej
poważniejąc, czyli po prosty przestała skakać i śpiewać.
— Mówiłem już, że nie mam żadnych planów na jutro.
—A wybrałbyś się ze mną na festyn?
— Co?! — niemalże krzyknął zatrzymując się i odwracając
przodem do dziewczyny, która zagrała nieczysto robiąc słodka minę proszącego
szczeniaczka. Chociaż nie, bardziej to przypominało minę przepraszającego
koteczka, który narozrabiał, ale ty i tak nie będziesz w stanie być na niego
zły, bo jest zwyczajnie zbyt uroczy, żeby na niego krzyczeć. I jak tu odmówić tak pięknym oczkom?
— Pójdziesz ze mną?
— Mówiłem ci, że nie lubię tego typu wydarzeń — odparł
wróciwszy do marszu i starając się być twardym.
— No, ale proszę cię — jęczała zastępując mu drogę. — Tym
oczom się nie odmawia — oznajmiła przysuwając się bliżej, starając się
robić jeszcze słodszą minkę i składając dłonie jak do modlitwy. — Ptosiem…
Uchiha zmiękł nie mogąc odmówić tak słodkim oczkom. W
myślach karci siebie za chwilę słabości i brak odpowiednio stanowczego
postanowienia. W końcu po pewnym festynie, na którym musiał niemalże uciekać
przed swoim fanklubem obiecał sobie, że więcej na coś takiego nie da się nikomu
oraz niczemu wyciągnąć. A jednak postanowienie przy Higashiyamie udało się na
wakacje a Itachi z głośnym westchnieniem rzucił krótkie „zgoda”.
— Jej! Hura! — krzyknęła podskakując z radości i
przytulając się do niego w geście podziękowania. — Mówię ci, przy mnie ten
festyn będzie niezapomniany i jedyny w swoim rodzaju. Już o to zadbam — odparła
dobitnie przytupując noga na znak prawdy.
— Zobaczymy. Mnie tak łatwo nie jest zadowolić.
— Nie martw się na każdego coś znajdę.
— Niech ci będzie. To gdzie chcesz się spotkać? — zapytał
powracając do przerwanej czynności, gdyż wypadałoby jeszcze przed nocą
dostarczyć tą przesyłkę.
— Wpadnę po ciebie o osiemnastej.
— Mowy nie ma — zaprzeczył. Wystarczy, że będzie na tym
festynie, nie chce jeszcze, aby matka widziała, że idzie na niego z kimś. Po za
tym uważał, że to mężczyzna powinien przyjść po dziewczynę nie na odwrót. — Ja
przyjdę po ciebie.
— Bezsensu. Mieszkam w przeciwną stronę. Niepotrzebnie
tylko będziemy krążyć po Konoha.
— W takim razie spotkajmy się w połowie.
— Dobra myśl. Na skrzyżowaniu Ishimary z Kamuro o
osiemnastej. Pasuje?
— Teraz, tak.
Paczka została dostarczona bezproblemowo pewnej miłej
staruszce, przed którą grzecznie wykręcali się od pijania herbaty i oglądania
stosu starych zdjęć a żeby wykręt był bardziej prawdziwy rozstali się pod jej
drzwiami rzekomo idąc załatwić ważne sprawy, które w przypadku Keiko był
związane z odwiedzinami Fumiko. W końcu wypadałoby wpaść będąc w okolicy.
Skocznym krokiem rada z tego, że jednak nie będzie musiała kombinować misji na
festyn udała się do przyjaciółki, która otworzyła jej drzwi w dość ciekawym
stroju.
— Rozumiem, że to ostateczna broń na uwodzenie listonosza
— zaśmiała się komentując wygląd blondynki.
— Oj daruj sobie kąśliwe uwagi — mruknęła zamykając drzwi
za przyjaciółką. — Doskonale wiesz, że szykuję się na jutrzejszy festyn.
— Dobry pomysł idąc w samej bieliźnie w końcu będziesz
miała cel osiągnięty. Wszyscy mężczyźni będą się za tobą oglądać — rzuciła z
sąsiedniego pokoju, do którego przemieściła się w momencie gdy Fumiko układała
rzucone przez nią byle jak buty.
— Hahaha bardzo zabawne. Może byś mi pomogła a nie
opychała się paluszkami — burknęła zabierając szklankę ze słonymi przekąska z
rąk rozłożonej na kanapie Keiko.
— Dobra, dobra nie złość się, bo to piękności szkodzi.
— Jesteście z
Isamu tacy do siebie podobni. — Wzdychała zrezygnowana .
— A właśnie brata już nie ma? — zapytała udając się w
stronę pokoju blondynki.
— A czy mi pulsuje skroń na czole?
— Oj daj spokój Isamu taki zły nie jest.
— Zdaje sobie z tego sprawę. Jednak, gdy szykuję się do
randki on staje się nieznośny.
— U… —Zatrzymała się w połowie ruchu z ręką na klamce. —
Miałam z tobą o tym porozmawiać. — Odwróciła się. —To z tobą wówczas ciężko
wytrzymać — rzekła z rozbawieniem na twarzy i nie czekając na reakcję blondynki
wskoczyła do pokoju zamykając szybko drzwi.
— Że niby ja? — Z korytarza dobiegł podniesiony głos
przepełniony pretensją.
— Ile ty tego masz? — Keiko stanęła zaskoczona pojemnością
skromnie wyglądającej szafy, z której teraz wylały się tony ubrań, butów oraz
torebek.
— Niby, dlaczego wówczas ze mną trudno wytrzymać? —
zapytała ignorując poprzednią wypowiedź przyjaciółki, która starała się odkopać
parapet spod wystawy biżuterii.
— Stajesz się strasznie nerwowa, wszystko bierzesz
poważnie i pokrzykujesz na każdego.
— No może racją. Jednak ja chcę tylko tego by randka była
udana. Kwiaty, romantyczna kolacja, spacer wśród gwiazd i na koniec czuły
pocałunek z wyznaniem miłości aż po grób — oznajmiłam z rozmarzonymi oczami
wzdychając głęboko.
— Za dużo romansów czytasz — skwitowała sprowadzając
blondynkę do rzeczywistości.
— Co w tym złego, że marzę o księciu na białym koniu? —
odparła oburzona zwijając w kłębek sukienkę by móc usiąść na skraju łóżka.
— Nic tylko prędzej dostaniesz gamonia na ośle.
— Dzięki, ty zabójczyni marzeń — rzekła rzucając w
dziewczynę leżącą obok bluzką, która wylądowała centralnie na głowie. — Z
resztą, z kim ja o tym gadam. Na ostatniej randce znokautowałaś swojego
partnera.
— Nie moja winna. Sam chciał grać na obronie.
— Dziewczyno, nie grywa się w zespole przeciwnym. Po za
tym, kto będąc na randce gra w piłkę nożną.
— Ano ja. Z resztą to on mnie zaprosił na randkę akurat w
Dzień Sportu i on zaproponował przejść się na boisko.
— Ponieważ to jest stara zagrywka chłopaków. Idziecie na
boisko, on dołącza do drużyny ty siadasz kulturalnie na trybunach i oglądając
jak twój luby pręży przed tobą muskuł oraz popisuje się umiejętnościami kopania
piłki zalewają przy tym ciało potem, kibicujesz mu robiąc maślane oczy, gdy on
ściąga koszulkę w czasie meczu.
— Ale nuda — oznajmiła ziewając przy tym mocno na potwierdzenie
swoich słów.
— Eh… Dlatego poległam w próbie wyswatania ciebie. A
zostawiając to, to pomożesz mi w wyborze stroju? Nie jestem pewna czy ubrać coś
dłuższego czy krótszego? To ma być nasza pierwsza randka.
— Hym… — Keiko ześlizgnęła się z parapetu uważnie
oglądając porozrzucane ciuchy. — Włożyłabym coś dłuższego jak to pierwsza
randka. Po za tym przy miniówce istnieje możliwość, że dostaniesz ataku
wściekłości jak cię będą komary gryzły w nogi. Z resztą będzie tam trochę
ciemnawo, więc nie ma za bardzo jak uwodzić go nagimi udami. A może przymierz
tą? — poleciła rzucając w stronę przyjaciółki zwiewną kremową spódniczką do
połowy ud.
— Niezła — oznajmiła po nałożeniu dolnej części garderoby.
— I tak fajnie faluje podczas ruchu — dodała kołysząc biodrami. — Będzie super
wyglądała w tańcu.
— No i widzisz, wybór stroju to nie taka trudna rzecz.
— A co na górę? W staniku nie pójdę.
— E… Hym… Może to. — Rzuciła kolejnym materiałem, który
tym razem okazał się dżinsową koszulą.
— Koszula? Czy to dobry pomysł? — pytała z powątpiewaniem,
lecz mimo to założyła podaną część garderoby. — Średnio. Koszula nie pasuje. No
chyba, że ją włożyć do środka — dodała przeglądając się w lustrze. — Do tego
ten brązowy szeroki pasek. Podaj go, powinien być na krześle. Jakby włożyć
jeszcze buciki na niewielkim obcasie. O mogą być te.
— Jakiś drobiazg na nadgarstek — dorzuciła podając Fumiko
jedną z licznych bransoletek rozrzuconych po biurku. — I wyglądasz zjawiskowo —
podsumowała obchodząc blondynkę.
— Jeszcze tylko makijaż i fryzura. Jesteś genialna. —
Rzuciła się jej na szyje. — Nie wiem jak ty to robisz. Ja się męczę z tym
już od dwóch godzin a ty przychodzisz wyciągasz, co bądź i rewelacja.
— Tak bywa. Ale sprzątać to ci już nie pomogę — dorzuciła
widząc jak po chwili blondynka chowa powyjmowane wieszaki z sukienkami z
powrotem do szafy. — To, z kim się umówiłaś?
Pierwsza randka na festynie, ma chłopak gust.
— Właśnie festyn! — krzyknęła gwałtownie się prostując, co
wyglądało jakby podskoczyła. — Wybacz, zapomniałam ci powiedzieć, ale Isamu
twierdzi, że nie wyrobi się do jutrzejszego wieczora, wybacz.
— Już mnie Oda poinformował o tym, że zostaje sama —
wyjaśniła spokojnie siadając na parapecie. — Dlatego też tu przylazłam, mimo iż
wiedziałam, że się stroisz na randkę.
— Wiesz skoro tak to może idź z nami — zaproponowała,
chociaż było widać, że nie jest z takiego obrotu sprawy zadowolona. — Na pewno
zdążę ci znaleźć partnera.
— Mówisz poważnie? Podwójna randka, po tym jak wydarłaś
się na mnie, że nigdy więcej na coś takiego się nie zgodzisz. Dwa lata temu
pamiętasz?
— Ta, nie da się zapomnieć. To też był wówczas festyn a ja
za punkt honoru przyjęłam znalezienie ci chłopaka. Nie dość, że uwiodłaś mi
faceta, którego i tak na końcu porzuciłaś to jeszcze cały wieczór ktoś cię od
stolika odciągał, przeważnie Kaoru lub Isamu. Siedzieliśmy tak w trójkę a Shan
mnie wypytywał o ciebie. Wspaniała randka.
— Nie moja winna. Zachowywałam się tak jak zawsze. To on
sobie coś ubzdurał. A odchodziłam, bo mój partner nie proponował mi niczego
innego jak taniec i to tylko wolny. A chłopaki zaproponowali udział w wyścigu
przez tor przeszkód. No jak temu odmówić.
— Dobra, było minęło. I tak za nim zbytnio nie
przepadałam. Zostawiając to, to jak wybierzesz się z nami?
— Po tym wszystkim chcesz mnie nadal zabrać?
— No wiesz jesteś moją przyjaciółką, nie zostawię cię
samej w tak oczekiwanym przez ciebie dniu.
— To bardzo miłe z twojej strony, ale spoko nie zepsuje ci
randki.
— Misję sobie wykombinowałaś?
— Nie.
— W takim razie musisz z kimś iść.
— No.
— No weź nie bądź taka tajemnicza i mów, z kim? — mruknęła
lekko podirytowana zdawkowymi odpowiedziami.
— Z Uchihą.
— Idziesz na randkę z Itachim?! — niemalże krzyknęła z
szeroko rozwartymi powiekami i szokiem wymalowanym na twarzy. — Takie
wydarzenie a ja pozwalam byś gadała o przeszłości. Zbieraj się, musimy ci kupić
jakąś kieckę! — krzyczała z podniecenia ciągnąć szatynkę w stronę drzwi.
— Fumiko uspokój się! — Wyrwała rękę cofając się o kilka
kroków. — Nie idę na żadną randkę.
— Ale mówiłaś, że idziesz z Itachi na festyn?
— Bo idziemy, ale jako para znajomych.
— Na pewno? — dopytywała się robiąc podejrzliwą minę. —
Tobie nie wychodzi najlepiej odczytywanie niuansów romansu.
— Fumiko palnij się w łeb. Jakiego romansu? Żeby to była
randka to on powinien mnie zaprosić a nie ja go siłą wyciągam.
— Siłą?
— Tak, bo on nie lubi tego typu wydarzeń i na nie, nie
chodzi. Po za tym, my naprawdę się różnimy. On festyn woli przesiedzieć w domy
a ja bym chyba umarła. Więc błagam ciebie przestań bawić się w swatkę, bo
jeszcze przez ciebie zacznę widzieć coś, czego nie ma.
— Czekaj, co widzisz? — zapytała z nieukrywanym
zainteresowaniem.
— Tylko to, że różnimy się jak biel i czerń.
— E, przesadzasz. Już to, że udało ci się go wyciągnąć na
ten festyn dowodzi temu, że cię lubi. Tylko wiesz, tak lubi, lubi.
— A co ja mam pięć lat — mruknęła oburzona ostatnimi
słowami blondynki. W odpowiedzi Fumiko wywróciła oczami.
— Tak czy siak pozostanę przy tym, że między wami coś
jest.
—Ar… — warknęła szybkim krokiem przemierzając pokój. — Z
tobą to ostatnio nie da się porozmawiać byś nie poruszała tego tematu. Robisz
się nieznośna — oznajmiła stanowczo i opuściła pomieszczenie. — Powodzenia na
randce — rzuciła z głębi korytarza kierując się ku wyjściu.
— I nawzajem — mruknęła, chociaż przyjaciółka już nie
mogła jej usłyszeć.
Hej, szperałam po spisie fanficków i natrafiłam na tego bloga którego przeczytałam w ciągu jednego dnia, rekord! Wciągająca fabuła. Z początku na serio nie zauważyłam żeby były mocno widoczne różnice w rozdziałach i szczerze brałam was za jedną osobę, później dopiero zajarzyłam, że są dwie autorki. Naprawdę jakoś tak płynnie łączycie fabułę i odmienne style pisania, że za bardzo nie widać tego przeskoku. Dopiero gdy się zorientowałam, zaczęłam zwracać uwagę na różnice w rozdziałach. To teraz może fabuła. Ciekawa jest para Keiko Itachi, takie dwa przeciwieństwa jednak wydają się świetnie dogadywać, chociaż mam wrażenie jakby Itachi szedł pod pantofel, tak odrobinkę. Para Haniko Sasuke jest dość trudna, czekam na rozwiązanie sytuacji z koszmarem Haniko. Z resztą interesująca postać, dość zagadkowa, nic prawie o niej nie wiemy, bo o Keiko to niemalże wszystko. Rozbawił mnie moment kiedy Keiko opisywała swoją którąś tam randkę. No i niezmiernie mnie interesuje kiedy dojdzie do jakiegoś zbliżenia, już bez znaczenia która para. Takesji! Zapomniałabym o nim. Fajny pomysł na wprowadzanie zamieszania i kretyńskich pomysłów. Fascynujący będzie moment gdy Sasuke się z nim spotka, no i Keiko bo na nią też coś ma i Itachi, który ponoć wili chłopców, a jeszcze Naruto jest. Oj będzie biedaczek mniał kiepsko jak zaplanują wspólny atak. Mam nadzieję, że rozdział ukaże się niedługo, bo dawno już ten został opublikowany, a ciekawa jestem co za rzeczy będą się dziać na imprezie. Czuję, że szykuje się jakiś romantyzm. Noc, wspólne tańce, może jakiś kiss *.* Pozdrawiam i do następnego Yuuki :)
OdpowiedzUsuńTwoje zgłoszenie zostało zaakceptowane i opublikowane. Bardzo dziękuję za dołączenie swojego bloga do Lapidarium Narutowskiego. Pozdrawiam i zachęcam do zgłaszania nowych rozdziałów !
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńno i już wiadomo Oda jest wykluczony z klanu, ale może Iatchi ma inny pogląd, no i festyn, najpierw smutna, potem och bosko, Itachi się wybiera, będzie szok...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, no i już wszystko wiadomo Oda został wykluczony z klanu Uchiha, ale może Itachi ma zupełnie inny pogląd... no i festyn ;) najpierw smutna, potem och bosko, Itachi się wybiera, to będzie szok dla wszystkich...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudownie, i się już wyjaśniło Oda został wykluczony z klanu Uchiha, ale może Itachi ma zupełnie inny pogląd? mamy festyn ;) Itachi się wybiera na festyn, to będzie szok dla wszystkich...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza